I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Wiele osób, słysząc o tym miejscu wyobraża sobie wspaniały gmach, otoczony murem, z wieżami i wielkim podwórkiem, na którym ćwiczą bohaterowie. Niektórzy wyobrażają sobie go bardziej fikuśnie, abstrakcyjnie i niekiedy w ich głowach wygląda on jak wielka czerwona, gumowa rękawiczka. Wiele jest wyobrażeń o tej budowli, ale kiedy już ktoś przyjdzi ją obejrzeć, zawsze, ale to zawsze jest zawiedziony. Siedziba gildii jest małym, żółtym domkiem jednorodzinnym, pomalowanym tanią farbą, która już powoli zaczynała odpadać od ścian. Drewniane drzwi koloru czerwonego, skrzypią przy każdym podmuchu wiatru, zaś okna poobklejane są gazetami, aby przez dziury w szybach nie dostało się zbyt wiele zimna. Chyba jedyną porządnie wyglądająca częścią domu jest dach z brązowej blachy. Przed budynkiem znajduje się jeszcze krótka weranda, zaś za nim mały ogródek, otoczony wysokim żywopłotem. Z przodu stoi drewniana buda a w niej chrapie smacznie żółty kundel.
MG:
Dzień był chłodny i Super Psowi zaczynało strzelać w krzyżu. A to mogło oznaczać bardzo wiele, ale kundel zawsze wmawiał sobie, że to na deszcz. I rzeczywiście, po chwili zaczął padać deszcz. Najpierw lekka mżawka, potem silniejszy kapuśniaczek, który to przeszedł w ulewę, która zmusiła Psa do skrycia się w budzie. Na szczęście wiatr na chwile przestał wiać, więc ta pogoda nie przeszkadzała mu aż tak. Była godzina dziewiąta pięćdziesiąt i dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Zbliżał się termin wielkiego turnieju, a kandydaci na nowych bohaterów jeszcze nie dotarli. Co prawda mogli dobrać kilka osób z Sekcji Mocy Bezużytecznych, ale wtedy skończyłoby się to katastrofą. I wielkim pośmiewiskiem. Lepszą opcja było by nie branie udziału. Jednak Super Piseł na kogoś tu czekał. Dzisiaj miało przybyć trzech śmiałków, którzy przejdą szybki trening na bohatera i jutro wezmą udział w turnieju. Problem w tym, że mieli zjawić się tutaj o dziesiątej, a jeszcze nikogo nie widział. Pies nie znał się zbyt dobrze na zegarku, zresztą nawet takiego nie posiadał, ale tak się akurat składało, że Człowiek Czas siedział na werandzie i co chwile wykrzykiwał godzinę. -JEST JUŻ DZIESIĄTA!-krzyknął teraz i Pies wyszedł z budy, aby spojrzeć przez deszcz. W oddali widział jakieś sylwetki, ale... Czy to byli bohaterowie? Miał tylko nadzieję, że to nie grupa Szturmowa Mimów... Ostatnio i tak zaleźli im za skórę, a konflikt ten narastał coraz bardziej, od kiedy do Gildii został przyjęty człowiek Klaun. Co prawda Pies był temu przeciwny, bo ów mężczyzna cały czas biega i rzuca we wszystkich tortami, co jednak nie było aż tak denerwujące, jak jego nowa moc. Zamiana nosa na czerwoną, piszczącą kule. Każdemu w koło. -JEST JUŻ DZIESIĄTA!-wykrzyczał drugi raz Czas, co oznaczało, że mineło 30 sekund. No nic, pozostało mu czekać... Miał tylko nadzieję, że Ci śmiałkowie się zjawią.
Czas na odpis: Najlepiej byłoby jakby posty pojawiły się do czwartku do 22, bo potem Radom-Warszwa i nie będę miał jak odpisać. Ah i jak ktoś ma jakieś efekty z ostatniego eventu, to proszę o opisanie mi tego w pierwszym poście. No i ubiór jakiś czy coś też.
Zadzwonił budzik. Pierre wyłączył go zdecydowanym ruchem, przekręcając się jeszcze na drugi bok. - Jeszcze moment... - wymamrotał. Chwycił zegarek, by ocenić godzinę. 21. Elys powinna lada chwila być na miejscu. Odetchnął głęboko, stawiając budzik z powrotem na półce. Trzeba się zwlec. Najpierw odsuwamy kołdrę. Bardzo dobrze! Teraz stopy muszą dotknąć podłogi. No, dalej! Przez chwilę siedział tak, gapiąc się w podłogę, aż stwierdził, że chyba nadszedł czas na ogarnianie. Najpierw łazienka. Pociąg miał o 23, spokojnie powinien zdążyć. Jeszcze się ubrać, zrobić kanapki i poczekać na przyjście opiekunki Simona. 22:00. Powinien już wychodzić. Elys wciąż nie było, a Simon spał. No dobrze, wszystko dobrze, ale czas było coraz mniej, a on musiał koniecznie zdążyć na ten pociąg. Następny miał o 5 rano i przyjeżdżał na styk do Akane Resort. Poza tym, bilety były droższe. Ach, te Fioryjskie Koleje Państwowe... Gdyby się nie rozdrabniali na tyle spółek, to życie byłoby prostsze. 22:30. Elys wciąż nie było i, na domiar złego, nie odbierała lacrymy komunikacyjnej. Cudownie. Musiał na nią czekać, przecież nie zostawi Simona samego! Sąsiadami byli starsi państwo, którzy nie wytrzymali być piętnastu minut z tym małym wrzeszczadłem. Co robić. Co robić... 23:01. Faza rezygnacji. Nikt nie odebrał, Simon spał, a pociąg właśnie odjeżdżał z peronu. Pierre siedział na podłodze, zastanawiając się, co ma tak właściwie zrobić. Od jutra miał już, jako służby policyjne, wspomagać Gildię Zawodowych Bohaterów. Miał się wykazać jakimiś resztkami odpowiedzialności, a sam nie potrafił w tej chwili uczynić nic sensownego ze swoją sytuacją. 1:00. Chyba nie było innego wyboru. Musiał wziąć Simona ze sobą. Przecież go nie zostawi, a Elys do tej pory nie oddzwoniła. No nic, spakował chłopca i obudził go jakieś dwie godzinki później, żeby pomóc mu się ubrać i wytłumaczyć sytuację. Nie mógł w końcu zostawić chłopca w sytuacji, w której ten nie rozumiałby kompletnie nic. Mieli tylko siebie, więc musieli rozmawiać o swoich problemach. Zaspany Simon posłusznie umył zęby i dał się ubrać w ciepły sweter i spodnie. Sam założył sobie skarpetki i zostało mu jedynie obserwowanie starszego brata, który pakował jego ubrania oraz dorabiał jeszcze kanapki na drogę. 4:00. Czas wychodzić na dworzec. Dojazd dorożką zajął nieco dłużej, niż przewidywano, ale kolejek do dworcowych kas, zgodnie z przewidywaniami, nie było. Simon usypiał na bracie, oplatając sobie rączki wokół jego szyi. Dzieciak + bagaże... Przeprawa na peron też nie należała do najprzyjemniejszych, a potem doszło jeszcze: Pociąg osobowy ze stacji Clover Główne do stacji Akane Resort Wschód, planowy przyjazd godzina 4:47, jest opóźniony o 15 minut od planowanego przyjazdu. Za opóźnienie przepraszamy. Opóźnienie może ulec zmianie. 5:18. Ten pieprzony pociąg wreszcie przyjechał. Dopchanie się do jakiegokolwiek miejsca graniczyło z cudem. Czy oni naprawdę rozumieli powagę sytuacji? - Wagon 16, miejsca 21, 23 - mamrotał Pierre, przechodząc przez zapchany korytarz. Simon postanowił się jeszcze obudzić i jęczeć, że duszno i głośno. Młody, chociaż ty mógłbyś przestać, na litość Sukue. Kiedy dotarł wreszcie do właściwego przedziału, okazało się, że na wskazanym miejscu spała sobie smacznie jakaś starsza pani, a wokół niej stał mur z walizek. Kompletnie nie do przejścia. Masz ci los. Co on teraz zrobi? Simon zaczął się wiercić. - Przestań, chłopie. Zaraz... - mruknął wściekle Pierre. Chłopczyk od razu skulił się do swojej pierwotnej pozycji. Rzadko kiedy zdarzało się, by jego starszy brat się denerwował, wolał więc nie wystawiać jego cierpliwości na próbę. Koniec końców usiedli w przedziale obok. Akurat było tam jedno miejsce, ale pomiędzy dość sporych gabarytów mężczyznami. Pierre był trzeci do kolekcji, a do wszystkiego dochodził jeszcze wiercący się Simon, który rozbudzał się o świcie. Pierre starał się nawet spać, ale na niewiele się to zdało. Miał wrażenie, że nawet mimo całej słodyczy, którą emanował jego młodszy brat, cały przedział pała do nich nienawiścią. 9:36. Pociąg doczłapał się wreszcie na miejsce i teraz należało wykonać ogromny wysiłek w postaci przebiegnięcia jakiegoś kilometra, by dotrzeć pod wskazany adres. Z bagażami i młodym na plecach. Simon jeszcze narzekał, że coś by zjadł, bo najwyższy czas. No, i może jeszcze jakaś przerwa na siku? To dziecko chyba doprowadzi kiedyś Pierre'a do zguby. 10:07. Huff, huff, huff... Młody policjant trzymał swojego młodszego brata pod pachą i właśnie z trudem łapał powietrze, stojąc przed siedzibą Gildii Zawodowych Bohaterów. W końcu uspokoił oddech i wyprostował się, opuścił młodego na ziemię, a następnie chwycił go za rękę. - Dzień dobry, my w sprawie pracy na dziś... Znaczy, ja - rzucił Pierre, spoglądając to na Super Pieseła, to na Człowieka Czasa. Co to byli za jedni? Powinien ich znać, czy też może nie? Za to oczy Simona zajaśniały szczerym blaskiem. Dzieciak wykrzyknął: - SUPEŁ PIESEŁ! CZŁOWIEK CZAS! Pierre automatycznie przerzucił wzrok na młodego z pewnym zdziwieniem. Simon nawet na niego nie spojrzał, tylko z kciukiem włożonym do ust, patrzył pełen zachwytu na dwie stojące przed nim obce postaci. - Simon, kciuk - zwrócił mu uwagę starszy brat, mając jednak wrażenie, że nic tu nie wskóra.
PS Ubiór Pierre'a - taki, jak w opisie obok. Ubiór Simona - zielona kurtka, żółte spodnie, zielone kalosze w kropki, pod spodem fioletowy sweter w renifery, na głowie granatowa czapka z pomponem.
Akane Resort miejsce, z którym ma wiele wspomnień. Tych lepszych oczywiście, miała okazję tu być nie raz, nie dwa. Co roku, każde wakacje lub gdy napadł ją taki humor by po prostu się oderwać od rodziny i pobyć czas w samotności. Jednak o spokój raczej nie można tu prosić, ośrodek turystyczny to ludzi jest pełno wszędzie. Jednakże to jej sprawiało trochę anonimowości wśród tych wszystkich osobowości przeplatających się przez ulice. Doświadczyła tutaj chyba więcej śmiechu niż w jakimkolwiek innym miejscu, dużo rozrywki i wydawania łożonych na nią klejnotów. To było życie o jakim już zdążyła zapomnieć w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Już nie jest tak kolorowo i na wszystko patrzy z innej perspektywy na nieszczęście, poprawka. Na szczęście. Dostrzegła w końcu wiele rzeczy jakimi nie są być w rzeczywistości, chociażby to, że aby coś zjeść trzeba na to zarobić. Tak o to pojawia się tu po raz kolejny z utęsknionym wzrokiem za drogimi daniami, rzeczami jakie mogłaby tu nabyć. Zrozumiała, że nie jest jej to już potrzebne. Wcześniej znając miejsce i czas w jakim miała się stawić w Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore przybyła tutaj późnym wieczorem, dzień wcześniej. Ulokowała się w tanim moteliku, ale i tak nie spała dobrze. Wierciła się całą noc, chodziła, liczyła owce w głowie, wypiła chyba litr gorącego mleka i nic, ledwo co. Można by to nazwać odpoczynkiem nie snem. Rano kawa postawiła ją na nogi i czuła się wyśmienicie. Nawet nie patrzyła na zegar, który jasno wskazywał na to, że jednak nie pojawi się w wyznaczonym miejscu na czas jeśli zachowa to spokojne tempo. Czas, chyba już lekko po czasie właśnie była. Wdzięczna była temu, że wiatr przestał szaleć i mogła iść normalnie bez tańcowania z parasolką, która okazała się nie być na tyle wytrzymała na taką pogodę. Gdy jej jedynym zmartwieniem już było to by się nie zmoczyć do suchej nitki była spokojna i co z tego, że już spóźniona. Widziała siedzibę, która ją trochę rozczarowała. Przez samą nazwę liczyła na coś sporego i ładniejszego niż podniszczony dom. Będąc już na tyle blisko by rozpoznać obecne postanie pod budynkiem wzięła głębszy oddech i zsunęła kaptur z głowy. Wcześniej go zakładając z powodu wiatru, przez który jej włosy latały we wszystkie strony świata i jeszcze dalej. -Witam. Jestem Miyahara Aiko, przybyłam w sprawie ogłoszenia - przywitała się kłaniając się delikatnie, ale nie za wiele. Maniery wciąż są u niej przyzwyczajeniem i czymś normalnym. Wzrokiem zbadała obecne tu osobistości. Super Pieseł...em, w porządeczku, Człowiek Czas, zapewne drugi chętny do misji mężczyzna i dzieciaczek ssący kciuka. Jak ona się odbija w tym towarzystwie?
Zgodnie z poleceniem Alezji, świeżo upieczona wróżka znalazła sobie miejsce w Fairy Hills. Elizabeth była zaskoczona, jak wielki budynek gildia oferuje swoim magom. Ile bezdomnych mogłoby znaleźć tutaj schronienie! Rzeczy wielu nie miała, aby pozostawić, ale tylko uchyliła okno aby Bonifacy mógł swobodnie wchodzić i wychodzić do pokoju. Swojemu chomiczkowi zorganizowała pudełko, zapewniła jedzenie, a kotowi tłumaczyła pół godziny dlaczego chomik nie jest składnikiem obiadu. Zostawiła także jedzonko Bonifacemu, ale tutaj wierzyła w fakt, że kocur i tak sobie poradzi bez niej. Poprosiła któregoś z sąsiadów o zerkanie do zwierzątek. Co prawda, dana osoba patrzyła na nią trochę dziwnie (a przynajmniej El tak się wydawało), ale się zgodziła. Więc z ulgą na duszy Elcia poszła spać, aby jutro wyruszyć wcześnie i w pełni sił na misję.
Poranek był... bardzo dziwny. Strój, w którym się obudziła z pewnością nie współgrał z jej stylem. Punk? Wielokrotnie próbowała zmienić go za pomocą magii, ale nic nie wychodziło. Czyżby ta wczorajsza fasolka źle wpłynęła na jej zdolności magiczne? To by miało jakiś sens, gdyby nie te włosy. Okeeeeej. To było dziwne. Czyżby ktoś z Fairy Tail zrobił jej żart? Słyszała o tym, że czasem w niektórych grupach organizowano tzw. chrzciny nowych członków. Czyżby i to spotkało Elcie? Mogli jej to wcześniej powiedzieć... i szczególnie, ten znak GH na czole... lekka przesada... na szczęście udało jej się go zakryć bandanką, biało-czerwoną, która ładnie wspolgrała z strojem (pytałam Dona, moge zakryć :"D). Skoro nie mogła nic z tym zrobić, to musiała to zaakceptować. Bedzie zleceniodawcy wmawiać, że jest Super Punkiem. Nie było czasu. Musiała iść.
Droga z Magnolii do Akane Resort przebiegła bez większych niespodzianek i całkiem przyjemnie. Nie spóźnia się i na miejsce wparowała z całym swym majestatem. Najchętniej by zarzuciła na siebie pelerynke przeciwdeszczową, taką oczojebno różową. Ale czy klątwa punka jej pozwoli? Cóż, najwyżej będzie musiała moknąć.
- Ojejuniu, jaki słodziak! - Wyrwało jej się na widok Super Pieseła, który wywoływał u Elci zachwyt. Ale cóż można zrobić, skoro ma się słabość do zwierząt? Jeszcze zerknęła na towarzyszy. Jakaś piękna pani oraz wysoki pan z... o rany, jaki uroczy malec! Elci coraz bardziej się tutaj podobało. Ale... ah, gdzie jej maniery! - Elizabeth Hyede, Fairy Tail. Przybyłam aby pomóc! - Wygłosiła z uśmiechem.
Super Piseł podrapał się za uchem. A więc to była ta trójka... Czwórka, jeśli liczyć tego malca. W końcu nie ma zasady, że superbohaterem można zostać od któregoś roku życia. Chociaż by taki Super Bobas... Co prawda musieli potem sprzątać Magnolie z pampersów i smoczków, co zajęło im dwa dni, ale... Mniejsza. Z duma przyjął komplement od Elci. Zwierzak spojrzał na przybyłych i głośno zaszczekał. -Hau hau!-powiedział, co zabrzmiało bardziej jak człowiek udający psa, niż typowe szczeknięcie. Przez chwile patrzył na was, jak by na coś czekał, po czym klepnął się łapą w twarz. No tak. Zapomniał. -Hau hau!- powiedział jeszcze raz. Ale efekt był inny. Pomimo tego, że Pieseł szczekał, w waszych głowach układało się to w słowa. Brzmiało to mniej więcej tak: -Witam was bardzo serdecznie. Jestem Super Pieseł i to ja zaprowadzę was do szefa. Miło mi was poznać.-ukłonił się na tyle, na ile pozwalały mu krótkie łapki. Człowiek Czas na chwile zamilkł i przyglądał się Elci ze zdziwieniem. Znaczy, rozumiał wszystko, ale kurde przysłali im tutaj Punka? No to nie problem, ale no... Przypomniał sobie, że zapomniał wykrzykiwać czas i zmarkotniał. Zepsuł wszystko. Teraz będzie musiał przespać 24 godziny i poczekać na odpowiednią porę, aby znowu zacząć krzyczeć. Klnąc głośno "A niech to trybiki od Zegara" oraz jeszcze szpetniej "A niech was wszystkich Zegarmistrz" wszedł do środka domu. Super Pieseł szczeknął jeszcze raz. -Za mną.-usłyszeliście w głowie. Zaprowadził was do środka domostwa, przy czym Elcia potknęła się o prostą drogę i uderzyła w Pierra, na szczęście jednak nie wywalili się. W każdym razie weszliście do środka. Pomieszczenie w którym się znaleźliście świeciło pustką. Na środku małego pokoju stał tylko drewniany stół zawalony papierami, zaś w kącie polowe łóżko, na którym ktoś spał. W ścianie na lewo widać było stalowe drzwi z napisem "SEKCJA MOCY BEZUŻYTECZNYCH", zaś na prawo widać było korytarz. I to właśnie tam skierował się Piseł. Minęliście puste pokoje, umeblowane tak samo jak pierwsze pomieszczenie. Ale nei spotkaliście innych superbohaterów. Nie mniej, było tu strasznie pusto i ... biednie. W końcu Pieseł zatrzymał się przy automacie na napoje i nie wiadomo skąd wyjął kilka monet. I już miał wrzucać je w odpowiednie miejsce, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że jest tylko zwykłym psem i nie da sobie rady. Westchnął po piesowemu. -Czy ktoś z was mógłby wrzucić momente i nacisnąć przycisk z Kawą bez cukru?-usłyszeliście w swoich głowach. Ktokolwiek to zrobił i kiedy to zrobił, usłyszeliście głośne brzdęknięcie i automat odsunął się, odkrywając ruchome schody w dół...
... To miejsce znacząco różniło się od tego, co widzieli na górze. Tu wszystko świeciło nowością i czystością. Sala wyglądała wręcz jak baza wojskowa dla tajnych służb specjalnych. Wszędzie jakieś dziwne przyrządy do ćwiczeń, maty, manekiny, bronie, wielkie lacryny transmitujące i pełno świateł. Pieseł zaszczekał z dumą w głosie. Przeprowadził was przez środek tej ogromnej sali i skręcił w prawo, gdzie w ściane widać było małe drzwiczki z napisem "Gabinet". Weszliście do środka. Także tutaj widać było przepych. Na podłodze gęsty dywan z jakimś dziwnymi wzorkami, ściany pokryte obrazami, złoty żyrandol, który uginał się od ciężaru zwisających na nim kryształów. Zaś na końcu, przy oknie, którego nie powinno tu być bo to było podziemie, stało potężne drewniane biurko. Za nim spał z twarzą na blacie jakiś mężczyzna. Pieseł zaszczekał. Najpierw cicho, jednak śpiący nic sobie z tego nie robił, więc zaczął głośniej i głośniej. W końcu ugryzł go w kostkę. -IHAAAAAAAAAAAAAAAAAA-wykrzyknął mężczyzna co brzmiało dziwnie podobnie do dźwięku jaki wydaje koń, kiedy się przestraszy i zerwał się z miejsca. Chociaż wyglądał na młodzieńca, jego włosy pokryte były siwizną, tak samo jak długa broda, która sięgała mu prawie kolan. Ubrany w biały garnitur we wzorki złotych podków, który chyba był na niego za duży, bo zwisał z niego jak worek. Zamrugał dwa razy i spojrzał swoimi niebieskimi oczami na zebranych. Był wzrostu Pierra. -A... A więc...... Co więc?-zapytał, spoglądając na Super Pieseła. -Hau.-odpowiedział mu. -... Ah. No tak. To Ci bohaterowie, tak?-przetarł twarz dłonią i wyszedł za biurka, kierując się w waszą stronę.-Miło mi was poznać, jestem Wielką Szychą. Możecie mówić mi Człowiek Koń, lub po prostu Mirek.-przedstawił się i poddał dłoń każdemu po kolei.- Zanim zaczniemy, może opowiecie mi coś o sobie? A ty Super Piesku, przynieś co trzeba.-powiedział z wielkim uśmiechem, pokazując białe zęby.-Czujcie się jak u siebie.-dodał jeszcze i wskazał wam czerwone fotele w kształcie podków.-Kawy, herbaty? Owsa?
Czas na odpis: ... Powiedźmy, że do 18 listopada do 21. Przy czym mogę zmienić, jak mnie ktoś poprosi.
Stan:
Elizabeth:
Elizabeth - Włosy na punka i tatuaż GH na czole - Przeciwnicy nie mogą skupić na tobie wzroku - zwiększenie kosztu wszystkich zaklęć o 2MM - Rzucony z agresją lub w celu zranienia przedmiot, zmienia się w locie w ciastko - Jeśli postać się porusza to przynajmniej jeden raz w poście, potknie się - Brak głodu i pragnienia
Reakcja na przybycie kolejnej osoby była znikoma, jakkolwiek by to dziewczyna nie wyglądała. Fakt, oryginalnie... punk? Czemu? Do tego taka energiczna ta osoba i chyba lubi takie, jakby to. Urocze istoty? Nie wiedziała co akurat jest uroczego w dziecku, każde prawie takie samo, no ale nie będzie tego komentować by nikogo przecież nie urazić, nie po to tu jest. Niestety nie rozumiałam ni słowa po psowemu, dlatego mogła się jedynie przyglądać Super Piesełowi z myślą, że jednak da sobie spokój i zorientuje się, że to szczekanie mu na nic. Tyle, że to nie był koniec niespodzianki. Aiko usłyszała głos w swojej główce, obejrzała się dookoła myśląc, że to jakaś tania sztuczka, ale nie. Super Pieseł okazał się być naprawdę Super. Ten moment kiedy potrafi się zrozumieć jakąś inną istotę poza człowiekiem i ptakiem. Dla niej wręcz fenomen, nie często miała do czynienia z magicznymi stworzeniami i chyba powinna zacząć się przyzwyczajać. Brakuje tylko gadającego kota do kompletu. Podążyła za Piesełem jak chciał, oglądając się za siebie kiedy usłyszała jakiś delikatny wypadek. Potknąć się na prostej drodze, brawo... nie żeby jej się to nie zdarzało. Tylko serio, brakuje jej dzisiaj humoru na takie głupstewka. Oby chociaż coś w środku ją rozerwało, że tak to ujmę. Miała co chciała, automat do kawy?! No dobrze, zasięgła do swej kieszonki po monetę i wykonała wszystko według poleceń. -Nieźle, całkiem nieźle - skomentowała kiedy to automat ruszył się przed jej nosem i pokazał drzwi - Dostanę tę kawę chociaż? - rzuciła pół żartem, pół serio. Może to właśnie kofeiny jej brakowało. Za psem przewodnikiem dalej i kolejne tajemnicze miejsca odkrywamy. Tego się nie spodziewała, czyli ten domek to taka zmyłka dlatego wszystkiego, hm? Zresztą, ważniejszy cel, gabinet. Z punktu widzenia estetycznego najbardziej mógł Aiko zainteresować, dlatego będąc już w środku oczkiem wszystko szybko oceniała. Za dużo, duże, nie. Niech ktoś da jej cukierka czy coś! Dobra ten cały szef, mógł robić za cukierka. Miyahara zagryzła wręcz język by się powstrzymać od śmiechu. Komizm sam w sobie. Człowiek Czas, Super Pieseł i Mistrz Klaun? Chociaż to nadal słabe i oryginalne imię, okazało się nawet lepsze. -Bardzo nam miło - przywitała się z lekkim ukłonem, ale wymagał też podania dłoni. No dobrze, niech będzie. Raczej wolała unikać kontaktu fizycznego z tym przypadkiem. -Em, może kawy poproszę - o tak, bardzo chętnie, reakcja była natychmiastowa. Od razu jeszcze siadając na jednym z foteli. -O sobie? Nazywam się Miyahara Aiko, przybyłam akurat z Hosenki tym razem. Do żadnej gildii nie przynależę i raczej od niedawna mogę się nazwać magiem
Hmm, więc miały mu towarzyszyć dwie panie. O ile jedna wyglądała jak zwiewna sylfida, druga przypominała raczej... punka? Tak, tak się chyba na to mówiło. Z początku nic nie było w stanie oderwać uwagi Simona od superbohaterów, jednak wraz z pojawieniem się drugiej pannicy, której wygląd kompletnie nie współgrał z tym, co mówiła, chłopiec zmienił swój obiekt zainteresowań. Przez krótki moment Elisabeth mogła nawet poczuć na sobie wzrok dwóch par ciemnobrązowych oczu. Teraz to panowie dopiero wyglądali jak bracia, nic dodać, nic ująć. W dalszym ciągu trudności sprawiło im wysłuchanie psiego języka. Czy ten pieseł miał gdzieś przełącznik, czy o co chodziło? I czy naprawdę bracia Lerdoun musieli w tym samym momencie przekrzywiać głowę dokładnie w ten sam sposób? W końcu ruszyli razem za SuperPiesełem i Człowiekiem Czasem, by wkrótce znaleźć się w środku budynku gildii. Najpierw jednak Pierre poczuł, że tuż za progiem, ktoś chyba właśnie na niego wpadł. Puścił na moment Simona i odwrócił się, żeby pomóc punkównie ustać na nogach. - Wszystko w porządku? - spytał z prawdziwą troską w głosie. Simon nie rozumiał za bardzo, co się dzieje, więc również podszedł do Elisabeth w celu dokładnego przyjrzenia się jej i zadania dokładnie tego samego pytania, co brat, jednak w swojej, przedszkolnej wersji: - Sysko w porzontku? Kiedy uporali się z tym problemem, mogli ruszyć dalej, by wreszcie znaleźć się przy automacie do kawy. Różowowłose dziewczę wykonało polecenie SuperPieseła i już wkrótce wszyscy razem mogli przejść do gabinetu... szefa? Chyba tak. Ten okazał się wydawać bardzo śmieszne dźwięki, czuło się w nich padok i stajnię, więc uradowany i pełen mocy Simon zaczął chichotać, wskazując palcem na Człowieka Konia. - Simon - mruknął Pierre, szarpiąc chłopczyka za rękę - zachowuj się. Pierwsza przedstawiła się dziewczyna od automatu. Aiko Miyahara, tak? - Pierre Lerdoun, oddział niebiesko-białych, policja w Magnolii. A to Simon, mój młodszy brat. Przepraszam za zamieszanie, musiałem go zabrać ze sobą. I znajdzie się jakieś kakao dla niego? Patrzył na dziecko z pewną rezygnacją. Co on z nim zrobi? W ogóle, Mirek wydawał się być sympatycznym gościem. Jak każdy Mirek.
Tak, zdecydowanie byli osobliwą gromadką. Człowiek Czas, Super Pieseł, śliczna panienka, pan z swoją mini wersją no i Elcia. Kobieta-Punk. Super Punk. Punkwoman? Musiała się jeszcze nad tym zastanowić. Kiedy szczekanie Pieseła zamieniło się w mowę, Elcia przyjęła to z spokojem, jak to Elcie w mają w zwyczaju. Zwierzęta mówią? Yay, fajnie, posłuchajmy co mają do powiedzenia! Bo po co się zastanawiać dlaczego mówią. Z minuty na minuty Elciałke coraz bardziej pochłaniał urok Super Pieseła. Mamusiu, jak można być aż tak uroczym? Chyba tylko Tareczka jest bardziej. Zachwyty nad psiakiem przerwało jej uczucie obserwowania. Rozejrzała się, aby natrafić wzrokiem na pana z swoją mini wersją. Uśmiechnęła się promiennie do dziecka i pomachała mu. Taki fajny malec. W drodze do siedziby superbohaterów Elizabeth ponownie poddała się rozmyślaniu o swoim super przydomku. Punkomator? Pochłonęło ją to na tyle, że aż połknęła się i zachaczyła swoją osobą o wysokiego pana, który towarzyszył jej na misji. Wszystko w porządku? Elcia spaliła buraka i wydała z siebie odgłos, który tylko przy dużej dawce wyobraźni mógł zostać odebrany za "przepraszam". Do tego ten maluszek. Ojej, co za cukiereczek. Dziewczyna szybciutko wstała i otrzepała się, mając nadzieję, że wszechświat jak najprędzej zapomni o tym incydencie. Czy ona musiała tak bardzo zwracać na siebie uwagę? Kiedy Elizabeth ujrzała wnętrze budynku, jej serduszko zdominował żal wobec superbohaterów. Widocznie niepotrzebnie, bo zaraz za wejściem-automatem (swoją drogą, takie ciekawe rozwiązanie! Elcia zdecydowanie musiała to wprowadzić do Fairy Hills) ujrzała zupełnie inny świat, który wprawial w zachwyt. I Mirek. Mirek był spoko, szkoda tylko że wchodząc do jego gabinetu ponownie potknęła się o próg. Przemilczała to i wyprostowala się jak gdyby nigdy nic. Naprawdę, jeszcze raz a się popłacze. Ponownie się przedstawiła, tak samo jak wcześniej, przy czym przyjaźnie uścisnęła dłoń Wielkiej Szychy. Inni też się przedstawili. Aiko Mi...Mu... ah, tego drugiego tak łatwo nie zapamięta. Cóż, chyba pozostawało jej tylko zwracać się do niej "Pani Aiko". A duży pan..? Chwilę po tym jak się przedstawił Elcia zamarła. Policja? Jasny gwint. Elciu, jesteśmy w dupie. Dziewczyna zestresowała się i próbowała jak tylko mogła unikać kontaktu wzrokowego z policjantem. Gdyby tylko odkrył jej związek z Szczurami..! Nie, nie mogła o tym myśleć. Zagryzła wargi i postanowiła się skupić na słowach Mirka. - Ja podziękuję. - Odparła trochę smutniej, niż zazwyczaj. Chyba teraz herbatka nie przeszłaby jej przez gardło.
Mirek przyjrzał się gromadce. A więc - policjant z dzieckiem, dziewczyna mag i potykająca się białowłosa. No nic, losy ich Gildii spoczywały w rękach tej trójki. Albo czwórki? Nie wiadomo. -Nic się nie stało, dzieci są zawsze mile widziane.-powiedział z uśmiechem i puścił oko do Simona.-Chyba, że są mimami.-dodał jak gdyby po namyśle i nagle posmutniał. W końcu wstał i podszedł do wielkiej szafy. -A więc... kakao i kawa, tak?-upewnił się po czym zapukał w drewniane drzwiczki.-Słyszałeś? Kakao i kawa.-powiedział głośniej, a po chwili mebel otworzył się i zobaczyliście... Właściwie zobaczyliście tylko dłoń, która wysunęła się aby podać tacę z trunkami Mirkowi i zaraz szafa znowu się zamknęła. Wielka Szycha podszedł do was i wręczył wam zamówienia. Przy okazji pogłaskał Simona po głowie. Wrócił na swoje miejsce przy biurku i wygładził brodę. -Od razu chce wam powiedzieć, że używanie magii na turnieju jest zabronione.-oświadczył z lekkim smutkiem w głosie, czekając na waszą reakcje, po czym dodał już weselej.-Jest zabronione jeśli was na tym przyłapią.-mrugnął do was.-Tak długo, jak sędziowie nie będą wstanie powiedzieć, czy używaliście magii czy super mocy, nic nie będzie....-przerwał, bo w ten samej chwili drzwi do gabinetu otworzyły się ponownie i do środka wszedł Super Pieseł, który ciągnął w pysku czerwoną torbę, oraz jakiś przestraszony młodzieniec. Wyglądał na góra 15 lat, miał krótkie blond włosy i wielkie zielone oczy. Ubrany w piżamę w paski, w których wyglądał jak typowy więzień. Chociaż wyglądał na mięczaka, był dobrze umięśniony. Telepał się lekko, nie wiadomo czy z nerwów, czy z zimna. W rękach trzymał żelazne pudełko wielkości tego do butów, które otoczone było grubym łańcuchem. Przyciskał ją do piersi jak by było jego skarbem. Mirek uśmiechnął się szeroko i głośno zarżał. -Jesteście! Witam! Elizabeth, Aiko, Pierre - poznajcie Super Szczęściarza.-przedstawił chłopaka mistrz gildii. Ten zarumienił się lekko, po chwili jednak kiwnął głową i wymruczał pod nosem, że mu miło. Pieseł szczeknął. -Mam wszystko, czy możemy zacząć? Odpowiedziała mu cisza. Szczęściarz usiadł na jednym z krzeseł i przyglądał się z ciekawościom zgromadzonym. Mirek podszedł do worka, który przytargał mu Pieseł i wyjął z niego trzy białe stroje, oraz tej samej ilości niewielkie pigułki. Wręczył każdemu po jednej. -To Strój Superbohatera. Na razie w formie nieaktywnej. Te pigułki są po to, aby Strój lepiej was poznał i dobrał odpowiednie moce. Teraz... Po prostu pójdziecie spać i weźmiecie wasze pigułki. Więc radzę pani nie dopijać tej kawy. Obudzicie się za parę godzin i zobaczymy co będzie dalej.-wytłumaczył Mirek w miarę spokojnie, chociaż wiedział, że na te słowa mogą różnie zareagować. Będą się bali? W każdym razie musiał teraz poczekać na ich odpowiedź.-Nic bez waszego pozwolenia. Jeśli chcecie to przejdziemy dalej, jeśli nie, Super Pieseł was odprowadzi do drzwi. Szczęściarz przyglądał się Simonowi z nie ukrywanym obrzydzeniem, zaś wspominiany wcześniej Doge siedział i starał się ze wszystkich sił powstrzymać przed polizaniem się po... za uchem, oczywiście.
Czas na odpis: 23.11 godzina 15:00
Pierre
Liczba postów : 38
Dołączył/a : 16/12/2014
Temat: Re: Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore Sob Lis 21 2015, 03:59
Punkówka wydawała się rzeczywiście nie odpowiadać swojemu wyglądowi. Co doprowadziło ją do tego stanu? W sensie - wyglądu. Bo stan umysłowy chyba był całkiem w porządku, z tego, co mu się wydawało. Gdy doszło pytanie o mima, Pierre początkowo musiał sobie uświadomić, o czym w ogóle jest mowa, ale gdy w końcu zczaił, automatycznie pokręcił głową przecząco. Jego młodszy brat mimem? Nigdy. Simon przecież był dokładnie taki, jak Pierre w jego wieku. Nie mógł być mimem. Nawet nie było takiej opcji do zaprogramowania. Kakao wkrótce znalazło się w łapkach malca, który z radością zaczął je pić. Ciepłe mleko wkrótce zaczęło skapywać mu po brodzie, więc pogotowie braterskie musiało zareagować. Pierre ukląkł przy dzieciaku i chustką wytarł mu buzię. - Uważaj, jak przechylasz kubek. Masz - podał mu chusteczkę - wytrzesz sobie tym potem usta. Wrócił do słuchania tego, co miał im do powiedzenia Miły Mirek (hehe, Mirmiłek!). Bez magii? A co, jeśli użyje się sama? To mógł być pewien problem nie do przeskoczenia. - Hmm, a co, jeśli magia zostanie użyta poza moją kontrolą? Czy to też równa się dyskwalifikacji? - Zdawał sobie doskonale sprawę ze swojej słabości. Czasem kamień pojawiał się niezależnie od tego, czy tego chciał, czy nie. I jeśli ktoś użyje głazu... No nie, to było tak upokarzające samo w sobie, że Pierre na moment poczuł, że krew napływa mu do twarzy i pali buraka. Simon zbyt był zajęty kakaem, by zobaczyć tę chwilę słabości swojego starszego brata. I dobrze. Jeszcze by się zorientował, czy coś. Początkowo nie zwrócił nawet uwagi na wchodzącego Super Szczęściarza, do momentu, w którym ten nie został przedstawiony. Wysłuchał informacji o strojach i pigułkach, po czym stwierdził, że coś może mu tu kolidować z rzeczywistością. - Ymm... Czy w tym czasie będę mógł prosić o zajęcie się moim bratem? Obudził się już na dobre, sądzę, że nie da rady zasnąć choćby mu podać milion środków nasennych - westchnął, spuszczając głowę. Sam był okrutnie zmęczony po tej nocy, nie oponował więc przy propozycji pójścia spać. Zdawało mu się nawet, że to po prostu polecenie-marzenie. Na lepsze nie mógł liczyć. Simon dopił kakao, chwycił za chusteczkę i zaczął wycierać sobie buzię, robiąc to jednak wyjątkowo nieumiejętnie. Szarpnął Pierre'a za rękaw i chłopak klęknął przy nim ponownie, śliniąc palec i ścierając brązowe plamy po napoju z policzków malucha. W tym czasie Simon z pytającą miną spoglądał na Super Szczęściarza, który chyba nie cieszył się z pobytu dziecka w tym miejscu. Jak to? Przecież wszyscy lubili Simona!
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore Nie Lis 29 2015, 23:15
MG:
Kobiety siedziały bez ruchu i nic nie mówiły. Mirek czekał chwile na ich reakcje, ale z racji tego, że minęło z 10 minut i żadna się nie odezwała, westchnął i powiedział. -No cóż, panie chyba muszą poważnie zastanowić się nad tą sprawą. Więc zostawię was z waszymi myślami. Ale lepiej, żebyście szybko się określiły. Nie mamy całego dnia. Niestety. Po tych słowach spojrzał na Pierra, już z uśmiechem na ustach. -Nie wiem, a może coś takiego się przydarzyć? Miejmy nadzieje, że sędziowie nie zauważą.- odpowiedziała Szycha, dziwnie pewna tego, że wszystko pójdzie dobrze. Może to przez Super Szczęściarza? Pierre trochę się zawstydził, więc Mirek dał mu chwile czasu, aby ten ochłonął. -Tak, jasne, Pieseł się nim zajmie. Może oprowadzić go po Sekcji Mocy Bezużytecznych, tam jest bezpiecznie i zabawnie. Nie będzie się nudził.- rzekł z szerokim uśmiechem na twarzy, zaś Szczęściarz wciąż nie zadowolony z towarzystwa dziecka prychnął cicho, jednak na tyle głośno żeby wszyscy to usłyszeli. Superbohaterowie zignorowali go. -Skoro się zdecydowałeś, to zapraszam za mną. Jeśli panie podejmą dezycje, proszę do nas dołączyć. Wyprowadził Pierra z pokoju i szybko znaleźli się w przytulnym pokoju z oknem i trzema łóżkami. Przy każdym stała kotarka, aby można było się przebrać. Wskazał mu jedno z nich i rzucił: -Miłych snów.- po czym wyszedł, aby dać mu trochę prywatności.
Ogólnie proszę o opisanie początku swojego snu. Niezbyt długo, bo ja to potem przejmę, ale ogólny zarys, o czym, gdzie itp. Im więcej szczegółów tym lepiej dla was!
///Czas na odpis był przedłużony do czwartku na prośbę Aiko, czekałem, potem nie miałem czasu, więc dopiero teraz odpisuje.
No nic, Pierre musiał oddać swojego kochanego brata pod opiekę ludzi, których kompletnie nie znał, ale co pan zrobisz, jak nic pan z tym nie zrobisz. Zaufanie. Wszystko opierało się na zaufaniu i tym, że w Sekcji Mocy Bezużytecznych ta mała zdolniacha nie zrobi sobie krzywdy. Cóż, z nazwy niewiele wskazywało na to, by chłopczyk mógł poczynić jakieś zniszczenia na sobie i nie tylko, ale lepiej dmuchać na zimne. Dzieci były zdolne do wielu, wielu przedziwnych zachowań i myśli, które ich starszym wersjom nigdy nie przyszłyby do głowy. Policjant zmarszczył czoło, widząc reakcję Szczęściarza, ale postanowił nie reagować. Nie wszyscy musieli lubić dzieci. Nie wszyscy musieli nawet lubić Simona. Schylił się, żeby chwycić braciszka w ramiona i usadowił go sobie tak, że młody siedział na dobrą sprawę na jego przegubie i opierał się o ramię. Patrzyli na siebie przez chwilę, aż Pierre się odezwał: - Będę musiał cię na trochę zostawić, dobrze? - spytał, a raczej stwierdził. Potrzeba potwierdzenia wynikała jedynie z grzeczności i partnerskiego układu, który tworzył się między oboma. Simon przytaknął, ale widać było, że trochę nie podobała mu się tak nagła zmiana konwencji. - Super Pieseł będzie się z tobą bawił, wiesz? Pokaże ci fajne sztuczki! Chłopiec westchnął, ale widać, że nastrój mu się polepszył. W końcu to Super Pieseł! Będzie mógł się bawić, a miał w sobie tyle niespożytej energii! - Ale HOPSA~! - zawołał dzieciak. Pierre odetchnął, wiedząc, że nie ma na to czasu, ale spełnił jeszcze ostatnią prośbę swojego brata. Chwycił go w pół i podrzucił do góry ze trzy razy. Zdał sobie sprawę, że Simon zaczynał diametralnie przybierać na wadze. To nie ułatwiało już takich zabaw. Odstawił chłopca na ziemię i popchnął go w kierunku osób, które miały się nim zająć. Sam ruszył za Mirkiem do pokoju, odbierając od razu rzeczy, które miały mu pomóc zmienić się w superbohatera. Przebrał się za swoją kotarką, nie zwracając już szczególnie uwagi na to, czy są tu obie panie, czy też nie. Zresztą, co jak co, ale swojego ciała się nie wstydził, chyba że akurat całe było pokryte warstwą kamienia... Ułożył się wygodnie, łyknął tabletkę i zasnął niemal natychmiast, ponieważ nocne podróże i problemy nie sprzyjały jawie. Na początku śniły mu się kamienie. Dużo kamieni. Głazy. Otoczaki. Szlachetne i te mniej. Ciosane i gładkie. Połyskliwe i matowe. Małe i duże. To chyba raj. Słychać było szmer strumienia, śpiewające ptaki oraz głos roześmianego Simona. Gigantyczne składowisko kamieni, na którym siedzieli we dwóch. Zaraz, we dwóch? Nagle ze strumienia wyłonił się ktoś jeszcze. Chwila. Czy to nie... - Cześć! - zawołała Arturia. Miała kompletnie mokrą głowę, ale była przyodziana w- co. Mokry kamień? Tak. To był kamień. CZY TO JAKIŚ RAJ?
Dziewczyna z uśmiechem na ustach obserwowała, jak Pierre z czułością opiekuje się mlodszym bratem. To był naprawdę ujmujacy widok. Czy wszyscy policjanci byli tak... mili? Nie, to musiał być chyba jakiś wyjątek. Elizabeth skarciła się w myślach. Nie, nie mogła tracić czujności. Policja Magiczna była niebezpieczną organizacją, której powinna unikać - na wszelki wypadek, nie chciała mieć problemów. Simon co prawda ociekał słodyczą, ale w żaden sposób nie powstrzymałby brata przed zamknięciem Elci, gdyby ten dowiedział się o jej powiązaniach z Szczurami. Westchnąła cicho i dopiero teraz dotarło do niej, że Mirek coś do nich mówił. Eh? Tabletki, stroje? O co chodzi? - Ah... przepraszam, zamyśliłam się... - Uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale tak, tak, już idę. - Dodała pospiesznie, aby jak najprędzej dołączyć do Pierre i Mirka. Nie do końca wiedziała, co ma robić, ale nie chciała się dopytywać - i tak już wyszła na niegrzeczną, bo nie odpowiedziała... a co, jakby się dowiedzieli, że nie słuchała? Ciężkie życie Elci. - Gshsgssssshad - Wyrwał się z niej nie do końca zdefiniowany odgłos irytacji, kiedy białowłosa potknęła się o próg wychodząc z gabinetu. No ileż można?! Wdech wydech. Musi bardziej patrzeć pod nogi, zdecydowanie. Jeśli udało jej się dotrzeć do pomieszczenia, gdzie mieli się przebrać i pójść spać, bezradnie spojrzała na strój w łapkach. Zerknęła pytająco na policjanta. Mieli to ubrać? A co z tabletką? Kiedy zobaczyła, że ten zaczyna się przebierać ot tak, obok, spaliła ponownie buraka i gwałtownie obróciła do mężczyzny plecami. Nic nie widziała! Nic a nic! Oczy Elci na zawsze pozostaną niewinne! No, chyba że każdy dostał własną kotarkę: wtedy Elcia wejdzie za i zasłoni się swoją, tym samym oszczędzając sobie widoku rozbierającego się Pierniczka i tym samym ataku paniki. No właśnie. A czy da radę się przebrać? Jej magia nie działała na strój punka... więc jak zwykły strój miał? Westchnąła ciężko i wybrała sobie miejsce, gdzie nikt nie mógł widzieć, jak się przebiera. Tak na wszelki wypadek. Jakby ktoś zobaczył ją w bieliźnie..! O nie, biedne serce Elci, chyba by nie wytrzymało. Tak więc spróbowała zdjąć z siebie strój punka - za wyjątkiem opaski na czole - tradycyjnie: but po bucie, spodenki, kamizelke, kozulke.... zero magii. I ostatecznie założyć strój superbohatera. Jeśli wyszło, super - pora spać. Jak nie, to miała problem. Spróbowała jeszcze naciągnąć strój na ubiór punka - jeśli rozmiar pozwalał. Jeśli nie udało się, musiała wyjść do Mirka i wytłumaczyć mu problem. Zaczynając od tego, że jest Magiem Podmiany, że jej magia nie działa na strój i nic nie może zrobić. Że nie wie dlaczego. W tym momencie ogarnąłby dziewczynę strach. A co jeśli to będzie dla niej koniec misji? Jeśli jej podziekują i będą kazali wyjść? Spojrzała z zakłopotaniem na Mirka. Co teraz? Jeśli mimo wszystkich przeciwności losu najdzie czas aby połknąć tabletkę i pójść spać - zrobi to. W końcu była posłuszną Elcią. A co jej się śniło? Wielka, tęczowa łąka, na której niczym kwiaty rosły babeczki i ciasteczka. Wszystko było kolorowe, pełne owocy i słodyczy. Na różowo-turkusowych drzewach rosły lizaki, a wokół latało (czasem dosłownie) mnóstwo zwierząt, głównie kotów. Gdzieś znalazł się Super Pieseł podgryzający tęczową trawę. Dopiero po chwili chłonięcia zachwytu Elizabeth zobaczyła sylwetkę na horyzoncie. Mężczyzna. Brat? Braciszek! Chciała tam pobiec, ba, już zerwała się do biegu kiedy nagle ktoś chwycił ją za ramie i powstrzymał. Kazał spojrzeć za siebie. Szczury. Stały za nią i patrzyli na dziewczynę. Liczyli na nią. Pokładali w niej nadzieję, a ona ich zostawiła. Chciała właśnie pobiec, jak mogła to zrobić? Ponownie spojrzała przed siebie. Sylwetka mężczyzny pomału zanikała. - Nie! Proszę, nie odchodź..! - Zawołała, jednak została zupełnie zignorowana. Cień z sekundy na sekundę coraz bardziej zanikał. Dopiero teraz zwróciła uwagę na osobę, która ją powstrzymywała. Bliźniacze oblicze Elizabeth, jej druga jazń. Ta "zła". To na nią zawsze zostatało spychane to, co negatywne w Elci. Nagle zrobiło się jej żal swojej drugiej strony.Czyżby była równie niemiła dla Izayoi jak ona dla niej? Bardziej? Jej druga "ja" patrzyła na nią z smutkiem. Wyjątkowo, Elizabeth nie mogła odgadnąć co myśli. - Naprawdę chcesz decydować? Oh. Miała rację. Nie chciała wybierać pomiędzy jednym a drugim. Nawet nie zauważyła kiedy wszelkie kolory uciekły z tego miejsca, a łąka zamieniła się w nieokreśloną płaszczyznę. Liczył się tylko zanikający cień, masa potrzebujących jej ludzi oraz ona - ona sama, która miała do niej żal.
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore Sob Gru 05 2015, 23:19
MG:
Pierre:
Arturia wydawała się być całkiem zadowolona z faktu, że ubrana była w kamień i w ogóle nie zwracała uwagi na to, że Pierre był nagi. Cała przestrzeń zaczęła się nagle poruszać, a przynajmniej tak mogło wydawać się naszemu bohaterowi, jednak po chwili konsternacji, mógł zobaczyć, że to nie ziemia się rusza, a wszystkie znajdujące się w jego śnie kamienie. Toczyły się miarowo w prawą stronę, kilka bardziej hipsterskich próbowało płynąć pod prąd, ale nie bardzo im to wychodziło. Po chwili Arturia zaczęła się głośno śmiać i rzuciła się na poruszające się kamienie... Efektem był głośny plusk, jak gdyby zanurzyła się w jeziorze, tylko zamiast chlapać drobinkami wody, opryskała okolicę niewielkimi, czarnymi kamykami. Pierre został sam, ale zaraz zdał sobie sprawę z tego, że odczuwa ogromną chęć ruszenia za dziewczyną... Ale... Czy skok na główkę w wirujące kamienie mógł się udać? A co jeśli przypierdzieli o nie głową? Wszystkie kamienie na raz zaczęły mruczeć coś, najpierw cicho, potem coraz głośniej, aż w końcu Pierre zdał sobie sprawę, że śpiewają jakąś piosenkę. Kołysankę. Głosem Simona.
Elizabeth:
W krainie snu Elci zapadła noc. Ciemność w koło niej była tak gęsta, że nie widziała nic, dalej niż 5 metrów w przód. Druga Elcia jakoś zniknęła. Hyede została sama. Jednak wciąż czuła na sobie czyjś wzrok. Ktoś ją obserwował i to bardzo uważnie, jednak cokolwiek by nie zrobiła, tkwiła w środku nieprzeniknionej ciemności. Nagle wyłoniła się z niej sylwetka mężczyzny. Chociaż z początku była rozmazana i nie wyraźna, dziewczyna od razu go poznała. To był Enka. Co dziwne, kiedy stanął przed nią, zdała sobie sprawę z tego, że na rękach trzymał nic innego, jak bezwładne ciało Elci. A ona dobrze pamiętała tamten dzień. Stał tak i przyglądał się jej oczami pełnymi żalu. Po chwili dołączył do niego Marcel i Albert. Znowu pojawiłą się druga Elizabeth, ale co dziwne, również milczała i tylko patrzyła. Czekali na coś? -Kim ty w ogóle jesteś?-zapytał ktoś, głosem który znała, ale nie potrafiła w tej chwili rozpoznać.-Najpierw Szczury, teraz Fairy Tail. Czy ty w ogóle wiesz co chcesz ze sobą zrobić?
Powiedzmy, że czas tak do 9 grudnia.
Pierre
Liczba postów : 38
Dołączył/a : 16/12/2014
Temat: Re: Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore Nie Gru 06 2015, 23:10
Chlups, w kamienie, raz! Pewnie w innej sytuacji niż sen, coś takiego wydałoby mu się wręcz nieprawdopodobne, ale tym razem uznał, że chyba nic nie powinno mu grozić, wszak Arturii się udało. Niewiele myśląc, nagi Pierre miał już ruszać za przyjaciółką, gdy wtem usłyszał mruczące kamienie. Mruczanka. To jak nic mruczanka, którą doskonale znał! Jeszcze ten głos Simona. Tylko gdzie był Simon? Może nie było sensu go szukać, bo znajdował się właśnie w szumie tych kamieni? Cholera wiedziała... Czas po prostu dołączyć do Arturii i bawić się najlepiej! Jak postanowił, tak w końcu zrobił, choć rzeczywiście, przez wzgląd na kołysankę, zrobił się nieco senny. Mimo to rozpędził się i wskoczył na bombę za Arturią. Jakimś sposobem jego ciało znów całe się okamieniło, więc stał się ciutkę cięższy. Niewielka warstewka niewielką warstewką, ale to potężny chłop.
Najwyżej sobie tyłek kamieniami obije.
Sponsored content
Temat: Re: Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.