I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore - Page 2
Wiele osób, słysząc o tym miejscu wyobraża sobie wspaniały gmach, otoczony murem, z wieżami i wielkim podwórkiem, na którym ćwiczą bohaterowie. Niektórzy wyobrażają sobie go bardziej fikuśnie, abstrakcyjnie i niekiedy w ich głowach wygląda on jak wielka czerwona, gumowa rękawiczka. Wiele jest wyobrażeń o tej budowli, ale kiedy już ktoś przyjdzi ją obejrzeć, zawsze, ale to zawsze jest zawiedziony. Siedziba gildii jest małym, żółtym domkiem jednorodzinnym, pomalowanym tanią farbą, która już powoli zaczynała odpadać od ścian. Drewniane drzwi koloru czerwonego, skrzypią przy każdym podmuchu wiatru, zaś okna poobklejane są gazetami, aby przez dziury w szybach nie dostało się zbyt wiele zimna. Chyba jedyną porządnie wyglądająca częścią domu jest dach z brązowej blachy. Przed budynkiem znajduje się jeszcze krótka weranda, zaś za nim mały ogródek, otoczony wysokim żywopłotem. Z przodu stoi drewniana buda a w niej chrapie smacznie żółty kundel.
MG:
Dzień był chłodny i Super Psowi zaczynało strzelać w krzyżu. A to mogło oznaczać bardzo wiele, ale kundel zawsze wmawiał sobie, że to na deszcz. I rzeczywiście, po chwili zaczął padać deszcz. Najpierw lekka mżawka, potem silniejszy kapuśniaczek, który to przeszedł w ulewę, która zmusiła Psa do skrycia się w budzie. Na szczęście wiatr na chwile przestał wiać, więc ta pogoda nie przeszkadzała mu aż tak. Była godzina dziewiąta pięćdziesiąt i dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Zbliżał się termin wielkiego turnieju, a kandydaci na nowych bohaterów jeszcze nie dotarli. Co prawda mogli dobrać kilka osób z Sekcji Mocy Bezużytecznych, ale wtedy skończyłoby się to katastrofą. I wielkim pośmiewiskiem. Lepszą opcja było by nie branie udziału. Jednak Super Piseł na kogoś tu czekał. Dzisiaj miało przybyć trzech śmiałków, którzy przejdą szybki trening na bohatera i jutro wezmą udział w turnieju. Problem w tym, że mieli zjawić się tutaj o dziesiątej, a jeszcze nikogo nie widział. Pies nie znał się zbyt dobrze na zegarku, zresztą nawet takiego nie posiadał, ale tak się akurat składało, że Człowiek Czas siedział na werandzie i co chwile wykrzykiwał godzinę. -JEST JUŻ DZIESIĄTA!-krzyknął teraz i Pies wyszedł z budy, aby spojrzeć przez deszcz. W oddali widział jakieś sylwetki, ale... Czy to byli bohaterowie? Miał tylko nadzieję, że to nie grupa Szturmowa Mimów... Ostatnio i tak zaleźli im za skórę, a konflikt ten narastał coraz bardziej, od kiedy do Gildii został przyjęty człowiek Klaun. Co prawda Pies był temu przeciwny, bo ów mężczyzna cały czas biega i rzuca we wszystkich tortami, co jednak nie było aż tak denerwujące, jak jego nowa moc. Zamiana nosa na czerwoną, piszczącą kule. Każdemu w koło. -JEST JUŻ DZIESIĄTA!-wykrzyczał drugi raz Czas, co oznaczało, że mineło 30 sekund. No nic, pozostało mu czekać... Miał tylko nadzieję, że Ci śmiałkowie się zjawią.
Czas na odpis: Najlepiej byłoby jakby posty pojawiły się do czwartku do 22, bo potem Radom-Warszwa i nie będę miał jak odpisać. Ah i jak ktoś ma jakieś efekty z ostatniego eventu, to proszę o opisanie mi tego w pierwszym poście. No i ubiór jakiś czy coś też.
// Rada dla przyszłej mnie: nie pisz schizowych postów o 5 nad ranem DX
Enka. Oh... to chyba była ostatnia osoba, z jaką Elizabeth chciała teraz rozmawiać. W ogóle, nie chciała z nikim rozmawiać. Czy mogłaby się po prostu obrócić, obrazić i iść... no właśnie, gdzie miała iść? Wokół panowała ciemność, która jasno uświadomiła Elci: nie ma dokąd iść. Czyli jednak będzie zmuszona rozmawiać z Edwardem. Dopiero teraz spostrzegła na jego rękach... swoje ciało. - Umarłam? - Zapytała z spokojem, jaki potrafimy zachować tylko w snach. A może to nie była Elizabeth? Może to jedna z tych małych istotek w jej główce, co wyglądały jak ona, mówiły jak ona i robiły to co ona? Właśnie, to pewnie ciało istotki! Szkoda straty. Istnienie istotek było bardzo ważne: cokolwiek złego zrobiła Elcia, odpowiedzialność zostawała spychana na dane wewnętrzne-Elcie, przez co 'oryginalna' Elcia pozostawała niewinna. Chyba nawet jedna z tych istotek miała imię i całkiem długo z Elizabeth wytrzymała. Albo jednak to było ciało Elizabeth. Obok pojawiły się kolejne sylwetki, a dziewczyna usłyszała pytanie. Kim była? Ej, bez żartów, to całkiem łatwe! Nazywała się... była... Sama nie wiedziała kim. Brak wiedzy na dany temat nieco ją przeraził, lecz nie na tyle, aby przestała słuchać głosu, który kontynuował wypowiedź. - Szczury, Fairy Tail? - pokręciła głową, jakby chciała odpędzić od siebie natrętną muchę. - To nieważne. Są tak samo w błędzie. Przecież wiecie. - Ostatnie zdanie dodała jednak po chwili ciszy, patrząc na sylwetki osób, które tu były. Enka, Marcepanek, Albert. Oni byli inni od reszty Szczurów, czuli to samo.. prawda? Wiedzieli, że miała rację? Wiedzieli, dlaczego była w Fairy Tail? Zerknęła jeszcze na drugą wersję siebie. Oh... tak bardzo jej nienawidziła. Czy wie, co ma z sobą zrobić? Skąd miała wiedzieć? W małym ciałku powoli narastała irytacja. Owszem, nie miała bladego pojęcia, co powinna robić. - Zniknij wreszcie. Tylko przeszkadzasz. - Wyładowała frustrację. I jeszcze tupnęła nóżką. Bo mogła.
Jeżu Przenajświętrzy, przepraszam was bardzo za ten brak odpisu. Prawie miesiąc nie odpisałem... Ale wciągu tego okresu nie miałem neta przez 10 dni, a jak wrócił to nie miałem czasu. Wiem, że mnie to nie usprawiedliwia, ale jednak muszę przeprosić. Od tej pory postaram się już odpisywać normalnie i polecimy najszybciej jak się da. Bo wiem, że wy też nie macie czasu i odpisujecie, tylko ja się wymiguje xD"
MG:
Pierre: Chłopak zanurzył się w kamiennej toni i otoczyła go ciemność, tak głęboka, że nie widział nawet czubka swojego nosa. Wiedział jednak że spada. A raczej tonie. Zanurza się coraz głębiej i głębiej, nie mogac nic na to poradzić. Jego ciało sparaliżował strach. Głębiej i głębiej... Ale w końcu kątem oka dostrzegł nikłe światło, które zbliżało się w jego stronę, najpierw powoli, potem szybciej, aż w końcu znalazło się tuż przy nim, na wyciągnięcie ręki. To była Arturia. Wyglądała trochę inaczej, niż tam, na górze. Właściwie nigdy nie wiedział jej w takim... stanie. Była naga, jednak jej ciało w całości zrobione było jak gdyby ze światła... Nie była materialna. Zatrzymała się przy nim i Pierre mógl dokładnie przyjrzeć się jej nagiemu ciału. Mówiła coś do niego, ale ten nic z tego nie rozumiał. Jednak strach powoli mijał i chłopak czuł, że może się poruszyć. Ale kiedy był już całkowicie sprawny, Arturia skoczyła na niego, zmieniając się w wiązkę jasnego światłą i.... przebiła mu serce. Chłopak obudził się z krzykiem i bólem, jak gdyby ktoś ściskał go za serce.
Elizabeth:
Nikt nie odpowiedział biednej Elci. Cisza panująca w jej śnie była tak dziwna, że aż w pewnym sensie straszna. Nawet jej głos, zamiast rozchodzić się po przestrzeni, zatracał się w panującej w koło ciemności. Nie była nawet pewna, że to co mówiła, dotarło do postaci, które stały przed nią. Enka położył ciało dziewczyny na ziemi i zrobił krok do tyłu. Pojawiło się jeszcze kilka postaci, których Elcia nie znała. Albo raczej wydawało jej się, że ich nie znała. Widziała ich bowiem w Szczurzym Siedlisku, ale nie zwróciła na nich żadnej uwagi. W końcu, kiedy powiedziała do siebie, żeby zniknęła, wszystkie sylwetki odwróciły się i odeszły w ciemność... Ale coś przed nią pękło i w koło rozsypały się fragmenty czarnego szkła, a przez szparę w przestrzeni przeszedł... Don Vito Ferliczkoni. Był cały i zdrowy, jak zwykle miał ten swój głupkowaty wyraz twarzy, a kiedy zobaczył Elcie uśmiechnął się szeroko i podbiegł, aby ją przytu--- Przestrzeń pękła raz jeszcze i pojawił się czarnowłosy mężczyzna z mieczem. Jednym szybkim ruchem skrócił Dona o głowę*, a krew tryskająca z jego szyi padła na twarz biednej Elci. Bezwładne ciało Dona osunęło się na podłogę tuż przed nogami dziewczyny. A Pheam Darksworth stał przed nią i patrzył swoimi czerwonymi oczami na Hyede. I uniósł miecz raz jeszcze, szykując się do ataku na maga podmiany. *Wiem, że głowa Dona została ucięta w inny sposób
Pierre po obudzeniu:
Mirek patrzył z niepokojem na Pierra, który zdawał się cierpieć. Wielka Szycha zaniepokoił się. Co prawda tabletka nie miała żadnych efektów ubocznych, ale nigdy nic nie wiadomo. Musiało przyśnić mu się coś bolesnego. Westchnął i usiadł bliżej, aby się nim zająć, ale w tym momencie chłopak obudził się z krzykiem i przyciskając dłoń do serca. -Ihhaaaa!-przestraszył się Mirek i aż od skoczył, wpadając przy tym na drzwi.-Spokojnie, chłopaku.-powiedział, patrząc na niego dziwnie. Simon odrazu zerwał się z miejsca i ze strachem w oczach przytulił się do brata. Dopiero teraz Pierre mógł się rozejrzeć. Nie znajdowali się w sali, w którym kładli się spać... Właściwie to... Znajdowali się w wagonie. Na przeciwko leżała Elcia, wciąż pogrążona we śnie, zaś na podłodze drżemał Super Pieseł. Szczęściarza nigdzie nie było widać. -Spaliście za długo i musieliśmy już ruszać, więc zapakowaliśmy was do pociągu. Wasza znajoma jednak się nie zdecydowała, ale...-tutaj wykrzywił się trochę i wskazał na Simona, który ubrany był... w strój superbohatera. Na jego brzuszku widać było kółko z napisem WB.-Mieliśmy mały wypadek przy pracy i twój brat dostał własny strój bohatera... Wybacz.-powiedział Mirek błagalnym tonem. A co z super mocami Pierra?
Tonięcie z pewnością nie należało do najprzyjemniejszych wrażeń, jakie można sobie wyśnić. Uczucie cholernej bezradności i napełniających się, piekących płuc, a do tego dochodzący odruch odkaszlnięcia, który nie jest możliwy do spełnienia. I panika. A im więcej paniki, tym więcej wody dostającej się do oczu, nosa, uszu i ust. Niepotrzebna szamotanina albo opadanie powoli na dno. Tylko to mogło czekać ciężkie jak głaz ciało. Wszystko i tak prowadziło do jednego - śmierci. Już nawet podał się wodnej toni, gdy kątem oka zobaczył błysk. Najpierw bardzo niewyraźny, potem jednak zarysowujący się w ludzką sylwetkę. Arturia? Gdyby nie skupienie na własnej sytuacji, pewnie zatrzymałby na niej wzrok dłużej, ale zdawało mu się, jakby ona sama zabrała mu cały strach i przejmowanie się całą dość katastrofalną dla siebie sytuacją. Chciał jej dotknąć. Tak bardzo chciał to zrobić. Tylko czemu jego ręka była tak ciężka, jakby sam nałożył na nią kamień? Czemu nie mógł choć na moment... Wtedy Arturia zmieniła się w wiązkę światła, a on nie zdążył nawet zareagować, gdy ta przebiła go na wylot. Obudził się zlany potem. Serce łopotało mu okrutnie, więc jeszcze przez dłuższy moment dochodził do siebie. Czemu wciąż tak bolało? Chwycił się za lewą pierś i zacisnął na niej dłoń, jakby to miało jakoś pomóc. Ktoś się do niego odezwał. Zaraz czy to Dobry Człowiek-Koń Mirek? Pokiwał głową na znak, że wszystko w porządku, gdy wtem... - Simon...? - powiedział, niedowierzającym tonem. Jak to? Czemu młody miał na sobie strój SuperBohatera? Chwycił go na ręce i usadził na kolanie. - Co to ma znaczyć? Spytał, wbijając wzrok w Mirka. - Co to jest WB? - dodał jeszcze, wciąż sądząc, że ta cała sytuacja zaczyna się robić mocno podejrzana. I co z jego supermocami? O co chodzi? - I ja... Co ze mną? To na samym końcu. Simon był ważniejszy.
Stała wyprostowana, wpatrzona wprost w postacie przed nią. Dlaczego nic nie mówili? Powinni byli coś powiedzieć, przecież... przecież byli rodziną. Cisza wdzierała jej się brutalnie w umysł, zaburzając porządek myśli. W pewnym momencie miała ochotę powtórzyć swoje słowa, wrzasnąć na nich, podbiec do nich, potrząsnąć sylwetkami... tylko nogi odmawiały posłuszeństwa, jakby były z ołowiu, tylko gardło pozostawało ściśnięte irracjonalnym strachem. Właśnie: strachem... przed czym? Jej ciało zostało położone na ziemi, a ona mogła się tylko w nie bezradnie wpatrywać. Przełknęła ślinę. Może to był koniec? Może oglądała własny pogrzeb? W sumie, to było całkiem miłe, że zebrało się na nim tyle Szczurów... być może coś dla nich znaczyła. Być może byli jedynymi ludźmi, dla których coś znaczyła... Gdy tylko w jej głowie zawitała właśnie ta, optymistyczna myśl, tłum odwrócił się do niej plecami i zaczął odchodzić. A więc to tak? Jednak była niczym? Tylko kolejnym narzędziem, wykorzystanym do jakiejś idei? Tylko ciałem, które nie spełniło swojego zadania i należało je porzucić..?! Przestrzeń rozbiła się na milion kawałków, a dziewczyna miała wrażenie, jakby kawałki odpadającego szkła wbiły jej się w serce. Zabolało mocniej, gdy tylko ujrzała przed sobą znajomą, głupkowatą twarz. Don... oh, Don. To był on, cały, zdrowy, szczęśliwy, tak się cieszyła, łzy mogły by pocieknąć po policzkach... Wychodzący poza wszelką normę wrzask rozerwał przestrzeń, a chyba jeszcze bardziej umysł Elizabeth. To było chore, irracjonalne, przerażające... Dlaczego? Dlaczego, dlaczego, DLACZEGO?! Miała dość, dość wszystkiego. Była na to zbyt słaba, pod każdym względem. Poddała się całkowicie. Porzuciła wszystko, bo przecież... co mogła zrobić? W obliczu śmierci dotarło do niej jeszcze mocniej, że nic nie umie, nic nie potrafi: jest tylko małą, słabą, płaczliwą Elcią. Może Izayoi byłaby w stanie coś zrobić... może by ją uratowała. Ale nie... Izayoi też ją zostawiła. Jak każdy. Zaraz umrę - przewinęła się myśl przez jej głowę, a Elizabeth spojrzała w oczy oprawcy: ostatnia czynność, jaką chciała zrobić przed śmiercią - i jeszcze przyjąć dobrowolnie cios, aby raz na zawsze zniknąć z tego świata. Jednak spojrzenie w zaślepione szaleństwem oczy Pheama Darkswortha coś jej uświadomiło. Nie chciała umierać. Ba, uświadomiło jej znacznie więcej. Przestrzeń ponownie mogła roztrzaskać się na kawałki, kiedy jej umysł w końcu coś pojął: coś, co skrywała w jego zakamarkach od dziecka, jej najgłębsza tajemnica. Nigdy nie było żadnej Izayoi, która przejmowała jej ciało. W jednym momencie runął mur, który sobie zawsze, pieszczotliwie tworzyła. To była zawsze ona: ona, Elizabeth, pełna plugawych, najgorszych, najokropniejszych myśli. Wcale nie była niewinna, miła czy pomocna. Była samolubną szmatą do tego stopnia, że aż stworzyła sobie drugą jaźń, na którą spychała odpowiedzialność i umywała ręce. Taka była. Najgorsza, najokrutniejsza... Ale pogodziła się z tym, zaakceptowała ten fakt. Przecież zawsze wiedziała. I nie chciała umierać. Nie teraz. Była cholernym magiem, a magowie nie poddawali się bez walki. Chciał ją zabić? Zajebiście. Zabierze to ścierwo ze sobą, albo jeszcze lepiej - zamorduje zanim on zamorduje ją. Cios miecza mogła zablokować tarczą [B], a następnie odskoczyć do tyłu i nabrać dystansu - w końcu była zwinna, szybka. Ocenić sytuację i przywołać do ręki miecz, dokładnie taki sam, jaki dzierżył mężczyzna. Chciał walkę? Będzie ją miał. Tylko na jak wielką siłę pozwalał Elizabeth jej własny sen?
Mirek podrapał się po głowie z zakłopotaniem i spojrzał na SuperPieseła, szukając w nim ratunku. Ale go nie znalazł. Musiał więc zmierzyć się z tym sam. Westchnął. -Widzisz, Super Szczęściarz posiada baaaardzo baaaardzo niebezpieczne moce. Przynoszą one szczęście, ale jemu samemu i przez to sprowadza na innych pecha. I no coś się stało i baaardzo dziwnym zbiegiem okoliczności, Simon zamiast cukierka od Pana Słodyczowego dostał tabletkę bohatera. To nie powinno się stać. I nie mogło normalnie... Wydaje nam się, że to wina Szczęściarza. Ale to może... przyniesie nam szczęście? Wasza koleżanka zrezygnowała, więc brakowałoby nam ludzi...-skończył swoją wypowiedź i zaczął grzebać po kieszeni szukając kostki cukru. Widać, bardzo się ta sytuacja denerwował.-Nie jestem pewien, ale chyba Wielki Blask. Nie możemy go yyy zmusić, żeby użył swoich mocy, a sam chyba nie bardzo wie co z nimi robić, więc na razie nic nie robi.-wyjaśnił jeszcze, po oczy przeszedł do drugiego pytania. Pierre ubrany był w brązowy strój, który wyglądał, jak gdyby wykonany był z kamienia. W dotyku zaś był szorstki i przypominał kamień, ale nie był tak ciężki i twardy. Chyba. Na klatce piersiowej widniało logo Człowieka Kamienia.
Elcia zaakceptowała zło które w niej siedziało przez ten cały czas. Zdała sobie sprawę, że to jej własne uczucia. Pogodziła się z tym. I ta nienawiść dała jej siłę. Do walki. Ale czy ta by wystarczyła? Czy da radę walczyć z Darksworthem? Postawiła mu się jednak. Chciała go zabić. Pociąć. Ściąć mu głowę... Ale w tym właśnie momencie, raptownie się obudziła.
Zarówno Pierre jak i Mirek odwrócili głowę w stronę dziewczyny, kiedy jej strój zaczął lśnić jasnym światłem, po czym zmienił kolor z białego na czarny. Włosy Punka dziewczynie zostały, ale jej ubranie zmieniło się na coś w rodzaju stroju myśliwskiego. Na jej plecach pojawiły się krótkie miecze, zaś przy pasie srebrny sztylet. Na jej klatce piersiowej widniał napis CR. Co prawdopodobnie znaczyło Czarnego Rycerza. Mirek uśmiechnął niepewnie i kiwnął Elci na przywitanie.
Eh, więc to był tylko sen..? Dziewczyna potrzebowała chwili, aby ułożyć myśli w głowie. Ile z tamtych odczuć było prawdziwych? Kim była? Spokojne oddychanie nie pomagało jej pojąć sytuacji. Gdzieś, jakby daleko, pozostawało wspomnienie dawnej Elci - jakiegoś radosnego, naiwnego dziecka o skrajnie bohaterskich poglądach. Taak... to była ona. Nie miała wątpliwości, pamiętała o jej wszystkich uczuciach i myślach, jednakże... już więcej nie mogła żyć z nimi w zgodzie. To tak, jakby nagle jej kąt widzenia został zwiększony, a ona sama zyskała o wiele więcej danych do analizy sytuacji - przez co ocena zmieniła się diametralnie. Ale... przecież nie mogła innym dać znać, że się zmieniła, że zrozumiała... prawda? To by mogło wywołać wiele nieprzychylnych pytań. Dlatego musiała przez jakiś czas jeszcze udawać tamtą naiwną i optymistyczną idiotkę. Westchnęła ciężko. Czarny strój? CR? Miała pewne skojarzenie... Wbiła spojrzenie w Mirka. Wiedzieli o czym śniła? Próbowała to odczytać z jego twarzy, jednak po chwili zrezygnowała. Przywołała na twarz uśmiech i odpowiedziała kiwnięciem na kiwnięcie. Tak Elcia by zrobiła... prawda? - Em... Jestem... - Jak najprędzej próbowała wymyślić jak najgłupsze rozwinięcie skrótu - Ciasteczkowym Robotem? Chyba nie nadała swojemu głosu tyle radości i zaciekawienia, ile powinna. Cóż. Zawsze mogła usprawiedliwić swój stan dezorientacją spowodowaną snem. Czy coś.
/ ogólnie boli mnie głowa mocno, więc sorry za jakość ziemniaka x-x
//Przepraszam was, ale najpierw musiałam się zająć do końca postami MGowskimi i życiem.
Co? Że co niby? Gdzie, do cholery, był ten Super Szczęściarz?! Pierre zacisnął zęby, spoglądając na swojego brata. Czemu oni mu to zrobili? To nie miało sensu... Zabrał go tu tylko przez przypadek. Matko kochana. Ojciec by go zabił. On sam by siebie najchętniej teraz zabił. - Przyniesie nam szczęście...? - powiedział, totalnie zrezygnowany. Przetarł twarz dłonią, mając wrażenie, że rzeczywiście chyba nic tu już nie poradzi. Nie odeśle go przecież do domu, skoro i tak jechali w jakimś dziwnym wagonie. Co to w ogóle było? - Wielki Blask? - zastanowił się. Chyba. Tego też nie mogli być pewni, więc Pierre wzruszył ramionami, czując, że nic już na to nie poradzi. Wtem pojawiła się ich towarzyszka. Wyglądała nieco... inaczej? Tak, takiego słowa z pewnością można było użyć w zastanej sytuacji. Białe stało się czarne, pojawił się również skrót. Co mógł oznaczać? Pierre wolał tego w tej chwili nie analizować. Ciasteczkowy Robot? To mogło być coś. - Erm... jak mamy sprawdzić, kim na pewno jesteśmy? - spytał jeszcze dla pewności. - I co teraz? Kiedy wysiadamy? Obawiał się, że młodemu się zachce siku w najmniej odpowiednim momencie i będą przez to same problemy.
Mirek wydawał się nie zauważyć żadnych zmian w Elci, tak samo jak i Pierre, ale Super Pieseł zmarszczył nos i przekrzywił głowę, przyglądając się jej uważnie. Po chwili jednak zamerdał ogonem i wrócił do spania. Wielka Szycha rozpoznał zmartwienie na twarzy Pierra i poklepał go przyjaźnie po ramieniu. -Ale przecież nic mu nie jest. I nie wystawimy go, jeśli tego nie chcesz. Na wszelki wypadek wzięliśmy kogoś z sekcji Bezużytecznej.-powiedział, a Simon uśmiechnął się szeroko i przez przypadek wypuścił z dłoni wiązkę światła, która oślepiła na chwilę Mirka. Zamrugał.-... Właśnie po tym stwierdziliśmy, że Wielki Blask.-powiedział po chwili i zwrócił się do Elci.- Nie wydaje mi się. Już wam mówię jak to wszystko sprawdzić. Wyciągnijcie do przodu prawą dłoń i wypowiedzcie skrót znajdujący się na waszych strojach.-wyjaśnił, po czym dla demonstracji sam to zrobił i w powietrzu pojawiło się małe okienko z instrukcją obsługi stroju bohatera. Na pytanie Pierra nie odpowiedział od razu, wyjął z kieszeni zegarek i sprawdził godzinę. Dopiero potem powiedział: -Za 15 minut powinniśmy być na miejscu. Postarajcie się do tego czasu zapamiętać wszystko o waszych strojach. Po czym wyszedł na korytarz, zostawiając was samych z Super Piesełem, który wydawał się drzemać, chociaż Elci wydawało się, że ten cały czas się jej przygląda.
Po wykonaniu gestu opisanego przez Mirka, pojawiły się wam takie o to okienka:
Elcia:
Strój bohatera wykonany jest w stu procentach z bawełny. Prać ręcznie.
Strój bohetera "Czarnego Rycerza". Do kompletu dołączone są dwa miecze oraz sztylet. Pasywna umiejętność stroju: Pomimo tego, że wygląda jak zwykłe ubranie, posiada właściwości utwardzonej skóry. Jest lekki i nie utrudnia ruchów, jednak o wiele bardziej wytrzymały niż zwykła tkanina. Zniszczone bronie z zestawu same się naprawiają o określonym upływie czasu. Pierwsza umiejętność: Czarny Rycerz rzuca sztyletem, który po oddaleniu się od niego 5 metrów lub trafieniu celu wraca do właściciela. Jeśli Rycerz go nie złapie, sam wraca do pochwy przy pasie. Druga umiejętność: Krótki miecz zostają pokryte czarną substancją, która działa jak żrący kwas. Można pokryć tylko jeden na raz. Po kilkunastu minutach miecz zostaje zniszczony. Trzecia umiejętność: Rycerz znacząco zwiększa wytrzymałość swojego stroju, do tego stopnia, że otrzymuje właściwości zbroi. Po użyciu kilunastominutowy czas odnowienia.
Pierre:
Strój Człowieka Kamienia. Pasywna Właściwość stroju: Tkanina wykazuja właściwości podobne do kamienia. Nie jest twarda jak głaz, ale o wiele, wiele wytrzymalsza niż zwykła. Pierwsza umiejętność: Rzut kamieniem. Można wyrzucić trzy kamienie na raz, po użyciu chwila przerwy do ponownego użycia. Druga umiejętność: Człowiek kamień tupie noga w ziemię a spodniej wyrastają nagle różnej wielkości głazy. Długość fali: 2 metry. Trzecia umiejętność: Człowiek kamień... zamienia się w ogromny głaz. Jest wtedy odporny praktycznie na wszystkie ataki, ale nie może się ruszać, dopóki nie anuluje umiejętności, lub aż nie upłynie kilkanaście minut.
To, że go nie wezmą było raczej jasne, zresztą, sam Pierre by na to nie pozwolił, ale zdawało się, że chłopaka trawił inny problem. - Wy go nie weźmiecie, ale skoro może robić... coś takiego, to oznacza, że będzie się bawił w krnąbrnego dzieciaka. Sukue, dlaczego teraz - westchnął, spoglądając na Mirka. Nie do końca miał mu za złe. Zresztą, wszyscy tutaj, no, może prócz Super Szczęściarza wydawali się bardzo sympatyczni. Sądził, że pomogą mu, jeśli zajdzie taka potrzeba, więc nie pozostało mu nic innego, jak tylko zawierzyć im na słowo i pozostawić brata w ich rękach. Potem nagle pojawiła się wiązka światła, która tym bardziej zaniepokoiła Pierre'a. Moce. Cholerne moce. No trudno, już nic z tym teraz nie zrobią. Pierre uczynił tak, jak mu nakazano. Prawa ręka do przodu i wypowiedzenie "CK" nie było niczym trudnym, nie wymagało nawet szczególnego zaangażowania. 15 minut na zapamiętanie wszystkich cech stroju. No dobrze. Trzeba się skupić... Człowiek Kamień, dlaczego w ogóle nie był zaskoczony? Z drugiej strony bardzo podobała mu się druga umiejętność. Może, jak ją wypróbuje, to potem będzie mu łatwiej się czegoś podobnego nauczyć? Takie zaklęcie brzmiało dość interesująco. Strój w ogóle wydawał się mu bardzo pasować. Kamienie były czymś, co naprawdę lubił. Zerknął kątem oka na towarzyszkę, ale niespecjalnie chciał się wysilać, by podglądać właściwości jej stroju.
// przepraszam, myślenie "eee, tam nie ma terminu, mam czas na odpis" trochę mnie zgubiło DX
Elizabeth czuła się bardzo nieswojo. Nie wiedziała w jaki sposób ma się zachowywać, ani jak reagować w konkretnych sytuacjach. Fakt, że inni obserwowali jej "przemianę" to jedno... ale nawet jeśli byłaby sama, to nie wiedziałaby co powinna robić. Co było słuszne z jej charakterem? Jakie były jej poglądy? Widocznie sporo musiało jeszcze minąć, aby dziewczyna mogła to wszystko zrozumieć. Zrozumieć siebie. Póki co postanowiła się skupić na jak najlepszym wykonaniu misji... a kwestie moralne zostawić na inny, bardziej odpowiedni czas. Zgodnie z instrukcją wyciągnęła dłoń do przodu i wypowiedziała skrót. A więc jednak, Czarny Rycerz... nawet ten strój sądził, że jest mroczna, ha? Dziewczę westchnęło pod nosem i spokojnie przeczytała właściwości ubioru... z pozytywnym zaskoczeniem dowiadując się, że są bardzo przydatne. Powrót, kwas, zbroja. Powtórzyła sobie to jeszcze parę, w randomowych i wyrywkowych momentach. To było dość łatwe, równie dobrze mogło przypominać jej magię... albo i było jej magią. Właśnie! Ile z swoich zdolności magicznych mogłaby przenieść do konkurencji? - Supeł Piesełu.. Psiaku? Psie? - Odchrząknęła niepewna, jak powinna się do niego zwracać. No i pytanie, czy go wybudzi (chociaż Elci zdawało się, że wcale nie spał). Gdy tylko zyskała jego uwagę, kontynuowała: - Przepraszam, że przeszkadzam, ale... mógłbyś opowiedzieć nam więcej o superbohaterach, skoro mamy nimi zostać? Każdy strój ma tylko 3 moce? Nie można mieć więcej? Jest coś, na co powinniśmy zwracać szczególną uwagę? 15 minut to dość sporo. A skoro i funkcje stroju były łatwe do zapamiętania, to może i lepiej wykorzystać ten czas na dowiedzenie się czegoś więcej?
W spokoju przeczytaliście właściwości waszych bohaterskich strojów, Pierre udało się nawet zajrzeć do Elciowego okienka, ale zdążył tylko zauważyć nazwę, kiedy napisy się rozmyły. Czyżby jakaś właściwość ochraniająca przed wścibskim wzrokiem? Pieseł wcale nie spał, ale nie od razu zareagował. Najpierw otworzył oczy i przyglądał się Elcii, jak gdyby nie do końca zrozumiał pytanie. Wstał i zamachał ogonem. -Hau. - Im silniejszy bohater tym więcej ma umiejętności. Ale bez przesady. Najlepsi z nas potrafią używać siedmiu, była jedna osoba w historii która posiadała osiem. Na przykład Super Szczęściarz ma tylko dwie.-przekaz umysłowy urwał się i Pieseł nie odzywał się przez chwile, machając ogonem i przekrzywiając głowę.-Pamiętajcie, że jak za czary płacicie mocą magiczną, tak umiejętności czerpią z waszej siły witalnej. Będzie czuć się zmęczeni, aż w końcu nie będziecie w stanie nic zrobić. Możecie nawet stracić przytomność. W tym momencie waszym limitem jest... jakieś 6 umiejętności na walkę. Z czego trzecia w tym momencie zabiera najwięcej energii. Oczywiście stwierdzam na oko. Pociąg zaczął zwalniać, w drzwiach pojawił się Mirek. -No, najwyższa pora wysiadać. Szczęściarz miał... y.. szczęście i już jest na miejscu. Niby jechał z nami tym samym pociągiem, ale tak jakoś wyszło, że wypadł, wtoczył się na ciężarówkę, potem ... Zresztą nieważne.-machnął ręką.-Przed dworcem czeka na nas bryczka.
Pogoda nieco się poprawiła. Słońce przygrzewało mocno, wiatr stracił na sile, chociaż raz po raz mierzwił włosy naszych bohaterów. Deszcz już nie padał, ale najwidoczniej tutejsze miasto w ogóle ominęły opady, ponieważ nigdzie nie było widać ani jednej kałuży. W drodze na miejsce, gdzie miał odbyć się turniej, panowała niezręczna cisza. Zarówno Mirek jak i Pieseł wydawali się być bardzo zdenerwowani. Tylko Człowiek Piekarz, który dołączył do nich jako brakujący członek drużyny, wydawał się być zadowolony z całej sytuacji. Był niskim, chudym mężczyzną o długich czarnych włosach i zielonych oczach. Miał zapadnięte policzki i podkrążone oczy, ale na jego twarzy cały czas gościł uśmiech. Za uchem trzymał trzepaczkę do jajek. Jego strój superbohatera był całkowicie biały i miał dziwne właściwości, ponieważ kiedy tylko Piekarz się poruszył, rozrzucał wszędzie mąkę. Z tego powodu posadzili go na ławce obok dorożkarza, który nie wydawał się być szczególnie szczęśliwy z tego powodu, zwłaszcza że Piekarz przez cała drogę gadał mu o bułkach i rogalach. Budynek w którym miał odbyć się turniej był... wspaniały. Przypominał trochę pałac jakiegoś księcia. Białe ściany, posągi, wszędzie marmur i inne drogie rzeczy. Otoczony barwnym ogrodem, w którym znaleźć można było różne egzotyczne rośliny. Na podjeździe tłoczyli się ludzie. Ich stroję były równie kolorowe jak pobliski ogród. Z daleka wyglądało to jak poruszająca się tęcza. Wiele dziwnych postaci krzątało się przed budynkiem. Nie które mroczne i skrywające swoje oblicze pod maską, inne groteskowe i wręcz śmiesznie wyglądające. Elcia zauważyła Tańczącego z Demonami, którego czerwony strój wydawał się płonąć, zaś rogi były tak długie, że wystawały ponad tłumem. Simon krzyknął coś głośno i wskazał na grupkę ludzi i Pierre był świadkiem kłótni kogoś o wyglądzie dużej zielonej żelki i kobiety, która... w całości pokryta była pszczołami? Darła się na Żelka, ale z tej odległości nie było słychać ani słowa. Mirek kazał podjechać dorożką od tyłu. Minęli tłumek, który przyglądał się im z zaciekawieniem. Kilka osób pomachało do nich i Pieseł odwzajemnił pozdrowienie głośnym szczeknięciem. Gdzieś w oddali słychać było piski i grupka suczek zaczęła wymachiwać transparentami, na których wyznawały miłość Piesełowi. Poleciały nawet obrożę i numery telefonu. Psina wydawała się być trochę tym zakłopotana, ale jednocześnie Elci wydawało się, że był szczęśliwy. Dorożka zatrzymała się. Wysiedli i weszli do środka przez dłuuuugi, ciemny korytarz.
-Witam!-krzyknął ktoś nagle i drogę zaszła im kobietą ubrana w garnitur.-Mirek jakże miło Cie widzieć!- po tych słowach uściskała Wielką Szychę, po czym pochyliła się po pogłaskała Pieseła. Ten zamachał leniwie ogonem.-I Ciebie oczywiście też, Piesku.-uśmiechnęła się do niego. Miała krótkie, kręcone blond włosy i duże fioletowe oczy. Jej nos był odrobinę z długi, twarz zdobiły piegi, uszy szpiczaste jak u elfa. Cały czas się uśmiechała, pokazując białe zęby.-A to... są Ci nowi, tak?-zapytała przyjaźnie i podeszła do was, aby się przywitać. Podała wam rękę.-Jestem Blythe. Organizatorka turnieju. Miło mi was poznać.- oznajmiła.-Wasz pokój jest już przygotowany, tam gdzie zawsze. Szczęściarz już tam na was czeka. Piekarz naburmuszył się. Z nim nikt się nie przywitał. Stał z tyłu i ze złością jadł swoją świeżą bułkę. Jak zwykle go zignorowali. Ale cóż, wszyscy chyba wiedzieli, że Blythe nie do końca go lubiła, bo raz dał jej chleb razowy i dostała rozwolnienia. Westchnął i poczłapał za cała grupą.
Szczęściarz siedział przy oknie i kiedy weszliście do środka, poderwał się z krzesła. Wydawał się być zmęczony cała tą sytuacją. Dalej nie był ubrany w swój strój. Pudełko otoczone łańcuchem leżało na pobliskim stole. Wydawał się na coś czekać. Blythe uśmiechnęła się do Szczęściarza. -No to ja zostawię was samych. Macie jeszcze godzinę przed rozpoczęciem, więc możecie spokojnie rozejrzeć się po budynku i porozmawiać z ludźmi. Powodzenia!-ostatnie słowo wykrzyknęła. Zniknęła. Zostaliście sami. Piekarz otrzepał krzesło z mąki, bo już zdążył je zabrudzić i usiadł. Miał zamiar pokontemplować nad pieczywem przez resztę czasu. Szcześciarz wydawał się na coś czekać. Przyglądał się Mirkowi ze zdenerwowaniem. Pieseł podszedł do lodówki i wyjął z niej kość. Człowiek Koń padł ze zmęczeniem na jeden z foteli. -Słyszeliście Blythe. Macie jeszcze chwile czasu, więc możecie się rozejrzeć. Na pierwszym piętrze jest stołówką, polecam ich jedzenie, bardzo dobre. Oczywiście nie musicie za nic płacić. Jeśli chcecie wziąć prysznic, to w tamtej szafce znajdziecie ręczniki i takie tam.-wskazał na mebel zaraz przy drzwiach.-Tam jest łazienka. Tam będziecie spać.- głową wskazał drzwi, za którymi widać było łóżka.-Ja tym czasem muszę załatwić coś ze Szczęściarzem.-mruknął i wziął do ręki pudełko. Wyjął z kieszeni klucz, pogrzebał nim w zamku i zdjął kłódkę i kajdany. Otworzył pojemnik i wyjął z niego... strój bohatera SS. Oddał go Szcześciarzowi. Ten przyjął go ze łzami w oczach i pobiegł do łazienki się przebrać.
- Dziękuję. - Kiwnęła głową w odpowiedzi Piesełowi na znak, że zrozumiała jego wypowiedź. Czyli nie było tak kolorowo... 3 moce to naprawdę było mało, limit używania także nie poprawiał sytuacji... Ale być może uda się jej przepchnąć jedno z własnych zaklęć jako moc? Albo tak, aby nikt nie zauważył? Ciekawe, czy dałaby schować zakolanówki z zaklęcia pod strój... Właśnie: strój. Ciemny i mroczy, lekko wprowadzający ją w zakłopotanie - lecz w znacznie mniejsze, niż robił to strój punka. Włosy wciąż pozostały w swym nietypowym stanie, a Elizabeth tylko mogła się domyślać co jest źródłem jej (już częściowo) odmiennego wyglądu. Plus: strój punka sam zniknął? A może strój bohatera był po prostu silniejszy? Zanim dojechali na miejsce, Elizabeth chciała przeprowadzić jeszcze jeden eksperyment: sprawdzić, jak działa jej magia wobec bohaterskiego stroju. Wszystko za pomocą PWM: najpier sprawdzić, czy może przywołać odzież wierzchnią: choćby jakąś kurteczkę, następnie coś pod strój - rajstopy czy skarpetki. Tak, aby nie były widoczne. To powinno wyjaśnić jej parę pytań. Po wypowiedzi Człowieka Konia nie była do końca pewna, czy mężczyzna faktycznie miał szczęście... ale nie zamierzała się wdawać w dyskusję na ten temat, tylko wysiąść z pociągu... i ponownie się potknąć, jak ostatnia sierota. Coraz bardziej była pewna, że to sprawka magii a nie jej zaburzeń równowagi. Dzielnie się otrzepała i grzecznie przywitała z Człowiekiem Piekarzem. Kolejna osobliwa do kolekcji, z którą przyjdzie jej współpracować... Well, przynajmniej swoją oryginalną fryzurą aż tak nie odstawała od reszty. Kiedy w końcu zawitali do budynku, w którym miał odbyć się odbyć turniej, Elizabeth oniemiała. Nie tylko jego architektura oraz dekoracja zapierała dech w piersiach ale także i cała masa postaci, która się tutaj zgromadziła. Starała się uważnie przyjrzeć każdej z nich, ale było ich tak wiele i tak różnych, że nie była w stanie. Co chwila ktoś inny przyciągał jej wzrok. Nie wiadomo kiedy zaczęła się przyglądać tłumowi z otwartymi ze zdumienia ustami. Sytuacja z fankami Pieseła wywołała u niej niewymuszony chichot, który bardziej wynikał z komizmu sytuacji niż faktycznej sympatii do superbohatera. Widocznie ich czteronogi kompan był dość popularny. - Miło mi, jestem Elizabeth. - Podała rękę Blythe z uśmiechem. Powoli zaczynała się przyzwyczajać do tego, że tutaj nikt nie był normalny... a jeśli już, to najbardziej ona oraz towarzysz z Policji Magicznej (brr!). Potem grzecznie ruszyła z grupą do przeznaczonego dla nich pomieszczenia, gdzie ponownie spotkali się z Szczęściarzem. Jej uwagę przyciągnęło także tajemnicze pudełko. Co to było? Odpowiedź na to pytanie uzyskała chwilę potem, kiedy to Człowiek Koń otworzył pudełko i wyjął z niego strój Super Szczęściarza, a ten... się rozpłakał. Przez chwilę aż nie wiedziała, co powiedzieć, tylko wpatrywała się w miejsce, w którym zniknął Szczęściarz. Dopiero po chwili udało jej się rzucić: - Podchodzi do tego bardzo emocjonalnie... nieprawdaż? Ale po co aż zamykać strój łańcuchem? - W gruncie rzeczy była gotowa na każde, nie do końca logiczne wyjaśnienie. Bohaterowie nie byli normalni... Następnie skupiła się na propozycji Mirka jak i Blythe. A więc mieli godzinę? To sporo... a zarówno mało. Nie była pewna, czy chciała gdziekolwiek się przemieszczać, z drugiej strony była dość ciekawa tego nietypowego miejsca. Spojrzała na Pierre'a. Wydawał się starszy, był Policjantem... więc to chyba on powinien decydować. Albo chociaż chciała znać jego opinię, skoro sama wiedziała co robić. - To... zostajemy tutaj czy chciałbyś pozwiedzać? - Rzuciła do mężczyzny, chyba nieudolnie siląc się na wyluzowany ton. Dziewczyna zaczęła zauważać, że kontakty międzyludzkie zaczęły jej wychodzić znacznie gorzej, niż wcześniej. Cóż... kolejna rzecz, do której musiała się z czasem przyzwyczaić.
Trzy moce i używalność do sześciu? Załatwione, a przynajmniej tak mu się zdawało. Chciał je jakoś przetestować, ale chyba będzie to możliwe dopiero na miejscu. Ponadto zastanawiał się nad losem Super Szczęściarza. Nie czuł dla niego zbytniej sympatii, słysząc jednak o jego perypetiach, zaczął się zastanawiać nad tym, jak w ogóle doszło do tego, że otrzymał taką, a nie inną... ksywkę. Być może jego superstrój odzwierciedlał to, czego chłopak najbardziej potrzebował? Miałoby to sens. Potem świat zaczął działać nieco zbyt szybko dla Pierre'a. Simon przez większość drogi spał, potem na moment obudził się, gdy pojawili się już w mieście, ale w bryczce ponownie zasnął. Policjantowi trochę żal było Człowieka Piekarza, który wydawał mu się być również mocno niepasujący do charakterystyki piekarza. Słyszał o jednym magu-kucharzu, który sto razy bardziej wpadłby mu do głowy jako ktoś piekący, ale trudno. Możliwe, że odpowiadało to jego potrzebom i zainteresowaniom. Po wyjściu z bryczki wszyscy musieli się na dobre obudzić, co tyczyło się także Simona. Dzieciak wyjątkowo się rozochocił, widząc tyle nowych i ciekawych rzeczy. Najpierw z otwartą szeroko buzią patrzył na pałac, nie wiedząc, czy przypadkiem nie śni. Pierre zawsze miał wrażenie, że to jakieś marnotrawstwo pieniędzy jest. No bo kto chciałby tyle jakiegoś umodelowanego kamienia w swoim domu...? No dobra, nie było pytania. Kobieta w pszczołach i wielki żelek zdawały się przyciągnąć uwagę obu braci. Wyjątkowo zainteresowani tymi postaciami wpatrywali się w nie jak w obrazek, kiedy nie popędził ich Mirek, a potem nie przedstawił Wielkiej Szysze. - Pierre i Simon Lerdoun - przedstawił ich już bez zbędnych, policyjnych dodatków. Pokój? Hmm, no dobrze. Szczęściarz też się pojawi? Ciekaw był, czy potwierdzą się jego domysły dotyczące tej postaci. Kiedy weszli do pokoju, znowu zrobiło się dziwnie ze względu na strój Szczęściarza. No, no, ładnie go opakowali. Widocznie musiał być niezwykle cenny... albo chronili go przed jego właścicielem. Trudno stwierdzić. Chyba Pierre nie miał w tej chwili żadnych pytań. Chciał jak najszybciej położyć Simona spać, ale najpierw wolał go umyć i przebrać. - Erm... Możemy się jeszcze trochę rozejrzeć, ale młody na pewno chce spać - uśmiechnął się do Elci. - WCALE, ŻE NIE! - No, no, tak... - westchnął Pierre. - Będę musiał go umyć i położyć na jakiś czas, ale póki jeszcze ma trochę sił, to możemy gdzieś iść.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore Nie Mar 13 2016, 15:27
MG:
Elcia próbowała użyć swoich PWM, ale nie bardzo działały. Przywołała kurtkę, ale reszty już nie bardzo. Najwidoczniej nie mogła wpływać na strój, zaś jeśli chodzi o rzeczy typu płaszcz, wszystko było w normie. Mirek uśmiechnął się smutno do Elci, kiedy zadała pytanie na temat stroju Szczęściarza. -Widzisz, to nie on zamknął ten strój. My musieliśmy to zrobić, ze względu na bezpieczeństwo... wszystkiego w koło. Ten strój pochłania szczęście innych ludzi.-zamilkł i przez chwile patrzył w ścianę pustym wzrokiem.-Straciliśmy w ten sposób trójkę bohaterów.-mruknął pod nosem, bardziej do siebie, niż do Elci. W końcu pokręcił głową, jak gdyby chciał się ogarnąć i wstał. -Wrócę przed rozpoczęciem, bądźcie tutaj trochę wcześniej, żebym mógł was poinstruować.- i wyszedł, zostawiając was samych. Życie toczyło się w koło was własnym torem i teraz tylko od waszych akcji zależało, co się teraz stanie. Nagle przez pokój przepłynęła fala energii. Pierre ledwie ją poczuł i wywołała u niego gęsią skórkę i nagły ścisk serca, zaś Elcia... Po jej ciele przeszedł dreszcz i przez chwile czuła w sobie ogromną energie i wiedziała, że jest w tej chwili niewyobrażalnie silna. Ale to uczucie po chwili minęło, pozostawiając dawnego Szczura z dziwną miną na twarzy. Co się właśnie stało? Jednak oboje zdawali sobie sprawę z tego, że gdzieś w tym budynku znajdował się ktoś od którego wręcz pulsowała ogromna ilość mocy magicznej. Ale to pewnie normalne na takiej imprezie, nie?
Pierre
Liczba postów : 38
Dołączył/a : 16/12/2014
Temat: Re: Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore Sro Mar 23 2016, 23:37
Pochłania szczęście innych ludzi? To... to było okropne, ale miało swoje uzasadnienie. Nic w przyrodzie nie ginie i nic nie bierze się znikąd. Jeśli nie miało to w żaden sposób zaważyć teraz na ich losie - niech będzie. Zresztą i tak nie mieli na to wpływu w tej chwili. Aż troje straconych? Pierre z jeszcze większą nieufnością przyjrzał się Super Szczęściarzowi. Co musiało się tam stać? Lerdoun stwierdził, że nie będzie już o to pytał. Być może sama sprawa wypłynie, a może jego ciekawość po prostu zaniknie. Tak, to ostatnie było chyba najrozsądniejszym wyjściem, bacząc na to, że miał przy sobie Simona. Kiedy Pierre poczuł energię, rozejrzał się uważnie, po czym skierował wzrok ku Elci. - Poczułaś to? - spytał dla pewności, uważnie się rozglądając. Gdyby nie Simon na ramionach, już by pędził, żeby odnaleźć źródło. - Co to mogło być? Pytanie miało go utwierdzić w przekonaniu, że żadne z nich nie wie nic na ten temat, ale trudno. Jeśli teraz zaczną tego szukać... czy to na pewno będzie bezpieczne? A może najpierw po prostu położy Simona spać?
Sponsored content
Temat: Re: Siedziba Gildii Zawodowych Bohaterów Fiore
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.