I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Siedziba gildii Poison Apple Pon Mar 03 2014, 09:00
Siedziba tejże gildii znajduje się w statystycznie głębokiej części lasu, nie jest to jednak jego środek. Otaczają go o zgrozo drzewa, krzewy, trawa... zaskoczenie typowego miastowego gwarantowane. Nie mniej nie prowadzi do niej żadna ścieżka, a ta część lasu nazywana jest dzika. Ponoć żyją tu "Dziwne" gatunki zwierząt, takie jak np. Wiwerny, przez co duża część osób trzyma się stąd z daleka, a wszelkie kontakty z gildią, zawierane są poprzez łącznika. Sama gildia zbudowana jest z kamienia. Dwupiętrowy nie wielki budyneczek, oraz mała kamienna, okrągła wieża, połączona bezpośrednio z lewym bokiem budowli. Patrząc od frontu(front wychodzi na południe). W samej budowli jest też kilka okien. Ogólnie jest to surowy budynek, będący raczej siedzibą spotkań i malutką twierdzą, niż faktycznym ciepłym domem, jak yło w przypadku Fairy tail. ~~ MG
Takano rzekła im wprost - Ta zniewaga, krwi wymaga. Celem tego małego korpusu ekspedycyjnego było wykluczenie Poison apple z obiegu. Pokazanie im że zadzieranie z "Najsilniejszą" gildią Fiore, nie należy do optymalnych czynności. Z tego też powodu wysłano TYLKO trzech magów. Ale nie byle jakich magów, a pretendentów do tytułu maga rangi S. W tym celu każdy z nich miał na prawym ramieniu opaskę, której zdjęcie, tudzież zniszczenie, eliminowało w zasadzie z zadania, bowiem była to magiczna opaska, rejestrująca ich postępy w misji. Wizualnie przedstawiała się jako pomarańczowy kawałek płótna z czarnym logiem Fejry Tejl. Oczywiście w dowolnej chwili mogła stać się niewidoczna dla nie Fejry Tejlowego zjadacza chleba, dzięki czemu umożliwiała, a nie utrudniała, ataki z zaskoczenia. Sami magowie przedarli się przez pierwsze podwaliny lasu bez zbędnego problemu, docierając do tej części, uznawanej za "Nie fajną". Zła sława miejsca zdawała się pozbawiona jakiegokolwiek sensu, do czasu aż Alv natknęła się na trzy podłużne ślady w korze drzewa które aż krzyczały sobą "Zwierz". Trzeba dodać że był to całkiem spory i silny zwierz, patrząc na rozmiar i głębokość owych nacięć. A jeśli żyły tu takie stwory... to szukanie a potem eliminacja tej gildii, stawało się nieco trudniejszym zadaniem...
Czas na odpis: 06.03 godzina 09:00
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Wto Mar 04 2014, 03:48
Stało się. Mag-czterech-Jeźdźców-Apokalipsy-w-jednym, mag-zimy-w-gorącej-wodzie-kąpany i mag-drama-Lassie-która-jeździła-koleją, ruszyli by zagrozić gildii, która swego czasu zagroziła im. I fakt, że jeden z członków mrocznej gildii wciąż się kishił we wróżkowej lodówce nie specjalnie działał kojąco. Zagrozili raz to mogą zagrozić i drugi. A choć Wróżki bywają głupie, to kompletnymi debilami nie są. A przynajmniej tak chciałoby się wierzyć, gdyby nie patrzeć, że do pacyfikacji Dark Side Gildii wysłano aż 3 sztuki. No dobra, dwie i pół...
Pół samobójcy to oczywiście Alezja. I jest dużo powodów dlaczego pół a nie 1.0. Mniejsza o to. Na misję ruszyła z częściowym ekwipunkiem, aczkolwiek uzbrojenie i apteczkę miała pełne. Ponadto na sobie miała szary płaszcz z półkoła z głębokim kapturem na głowie, spod którego, w zależności od ruchów ciałem, czasem wystawały kudełki koloru startej marchwi i w pełni zdrowej. Mimo to nie powinna mieć większych problemów z dosięgnięciem broni i amunicji nim przykrytych. Łuk już miał naciągniętą cięciwę, tak by nie tracić czasu na jej naciąganie w gorącym momencie. Gdy mieli zakładane opaski, swoją poprosiła, by umieścić na gołej skórze. Do tego też celu zdjęła całą górę do samego t-shirtu i jeszcze podciągnęła jego rękaw. Dopiero na taką opaskę chciała założyć odzież, by w razie gdyby zginęła, wiadomo było przynajmniej gdzie są zwłoki. W tym miejscu opaska miała szanse przetrwania. Dla niej z miejsca było jasne, że nie idzie na egzamin po tytuł, a po strzeżenie dwójki z trójki najważniejszych magów w gildii. Trzeci był bardzo daleko od Alez... od nich... Oczywiście jeśli był przymus założenia opaski NA ciuchy, to Inu się nie spiera... Co do ciuchów: buty taktyczne, długie mocne spodnie koloru ciemnobrązowego i ciemnozielona tunika z golfem i to na długi rękaw. Na prawej ręce rękawiczka... Towarzyszom o drobnych zmianach w swoim wyglądzie jeszcze nie mówiła. Planowała poinformować Takano, no i Takarę&Daksa już w drodze na miejsce, jednak u Takano z jakiegoś powodu kompletnie wyleciało jej to z kudłatego łba, a i do współ Wróżek nie odezwała się słowem przez całą drogę, chyba, że o coś ją zapytano. Nie miała powodów do radości, to też i ogon sobie smętnie był w jakieś takiej bezwładności. Równie dobrze mógłby być pakunkiem, umieszczonym na plecach. Mały zwinięty śpiwór, czy coś... Z pustym spojrzeniem szła przez Wschodni Las, choć czujności nie straciła, pilnując pozostałej dwójki, jak i okolicy, "stawiając na nogi" wszystkie zmysły. Gdy doszli do drzewa ze śladami pazurów ale byli jeszcze w pewnej odległości od niego, gestem ręki nakazała, by się zatrzymali. Musiała zminimalizować ryzyko zadeptania śladów. Podeszła do niego ostrożnie, niemal na palcach, by na podłożu zostawić jak najmniej śladów i uważnie mu się przyjrzała. Dla niej nie było wątpliwości, że ślady zrobił zwierz. Prawdopodobnie drapieżnik. Takie ślady to najczęściej efekt znaczenia terenu lub wspinania się na drzewo... Spojrzała w górę, czy dostrzega coś istotnego w tej kwestii (lub innej, ale głównie chodziło o tę) nie znajduje się nad nimi, w koronach drzewa. Rozejrzała się też po sąsiednich drzewach czy i one nie zawierają podobnych śladów. Spróbowała sobie przypomnieć, czy już widziała podobne i przy jakiej okazji. Nie omieszkała też śladów sprawdzić Traseologią [PWM] co to może być za rodzaj zwierza, może coś prozaicznego i często spotykanego? Jakiś niedźwiedź, wilk, czy inny borsuk? Albo ogólnie coś przypominające pazury czegoś, co Alv zna. Choć ten miał 3 ślady. Bardziej jak ptak. Albo jaszczur. Tylko taki duży. A może jeszcze coś innego? Alv dość dobrze zna "bezpieczną" część Lasu. Zna też dość dobrze faunę Lasu Gnolli i choć znajdowali się teraz po zachodniej stronie* Sciliory nie znaczy, że fauna nie mogła być częściowo zbliżona. Brody na rzece, obniżenie poziomu rzeki, itp. - to sprzyja migracjom. Spróbowała sobie przypomnieć, czy w Lesie Gnolii żyje zwierzę o podobnych łapach, lub po prostu ma 3 pazury z przodu i(/lub) ma nawyk drapania drzew z powodów... no... różnych: ścieranie pazurów, znaczenie terenu, zostawianie śladów zapachowych umieszczonych w łapach w ramach okresu godowego, etc. I co o nim wie. Nie omieszkała śladu nawet powąchać, czy poza zwykłym drzewnym zapachem czuje coś jeszcze. Teraz miała odrobinę lepszy węch, tak ciut ciut, więc stwierdziła, że pewnie to nic nie da, ale spróbuje sobie zbudować bazę zapachów. Wiadomo, musiała się mocno zaciągnąć, a przy tym mocno skupić, kompletnie ignorując potencjalny szok towarzyszy. Poza tym rozejrzała się po okolicy wokół drzewa w poszukiwaniu zaczepionych o gałąź kłębków sierści czy innych pozostałości zwierzęcych. Traseologią sprawdziła też podłoże wokół drzewa, przy czym jeśli były paprocie, mech i trawa, to raczej dużo się nie dowiedziała, natomiast jeśli było coś, na czym ślady łatwo się odciskają, np. choćby fragmenty gołej ziemi, starała się na nich szukać śladów. Nawet odchody sprawdziła, jeśli takie znalazła. Jeśli rzeczywiście znalazła takiego "grzybka", to ukucnęła przy nim i... w pierwszym odruchu chciała powąchać... Powstrzymała się od razu po impulsie, że powinna po czym zganiła się w myślach. Alv... Kretynie... Tak, jesteś teraz prawie prawdziwą Inu... Nawet Hachiko, biorąc pod uwagę ostatnie zdarzenia... ale... Debilu... są granice... Jednak nie zostawiła potencjalnej wskazówki na pastwę niewiedzy i ignorancji. Wystawiła otwartą lewą dłoń w stronę "kopca kreta", czy czuje od niego ciepło świadczące o tym, iż to świeży egzemplarz. Jeśli tak, to możliwe, że są właśnie obserwowani. Oczywiście nie dotykała go... Ponadto starała się Traseologią "skanować" co jakiś czas teren w poszukiwaniu śladów łap/kopyt zwierząt zdatnych do jazdy wierzchem, butów lub stóp... Oczywiście jeśli w trakcie okazało się, że drapieżnik lub inne żywe zagrożenie jest blisko, nie omieszkała ze spokojem poinformować o tym Takary i Daxa**, jeśli możliwości pozwalają to jak najciszej, oraz o tym, co jej wiedza podpowiadała za zachowanie w takich warunkach. Jeśli nie było czasu na eksplanacje, dobyła falkaty by bronić towarzyszy...
*rzeka Sciliora dzieli Wschodni Las na pół. My jesteśmy na zachodniej części. Info od Dona... ** Perdon, że nie piszę dokładnie ale jest za dużo opcji możliwych zachowań, by wypisać wszystkie wypowiedzią...
/Wybaczcie jakość. Coś się skupić nie mogę O_o ...
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Wto Mar 04 2014, 15:59
... co za poroniony pomysł.... Powtarzała w duchu niczym mantrę, krocząc przez Wschodni Las. To bez sensu. Nie było go wcale a wcale. W czym? A no... Kto normalny, przy zdrowych zmysłach, wysyła zupełnego cielaka pokroju Takary na egzamin?! O wiele lepiej by było, jakby na moje miejsce jakoś wcisnęli Fema. Albo Yugatę. Albo nie wiem... Kirino jest sto razy lepsza ode mnie, na pewno. Oni mają większą szansę, żeby to zdać. Nie ja, która niedługo wyrobi sobie kartę stałego klienta szpitala w Magnolii. Ale skoro nie idę, żeby zdać, to przynajmniej skorzystam okazji i zupełnie legalnie spuszczę lanie tym bezczelnym szczurom w imieniu Niedźwiedzia... O stanie Indianina wiedziała tyle, ile jej powiedziała swego czasu Alv, czyli właściwie tyle by stwierdzić, że Posion Apple ma nieźle przesiekierowane. Chibi Taśka w podświadomości kiwnęła głową na znak aprobaty i pełnej zgody ze słowami dziewczyny.
Na wstępie było wiadome, że kraciastej kiecy ani do lasu, ani do walki nie założy, a raczej będzie preferowała coś, co kolorystyką nie będzie dawać po oczach niczym lampy halogenowe, a jednocześnie nie będzie irytować. Z tego też powodu musiała rzucić okiem na zawartość szafy. Płaszcz z Koh wisiał. Nie miał nic lepszego do roboty, jednak wymagał zszycia, a do tego jej się nie śpieszyło. Ba, nawet zbytnio czasu nie miała do chwycenia za igłę i nitkę. Uwagę jednak przykuło coś, co wydawało się sprawdzić o wiele lepiej w otoczeniu ogólnie pojętej flory. Tak, będzie dobrze..
Pomarańczowa opaska spoczywała na ramieniu. Oprócz niej jednak pozwoliła sobie założyć brązową bluzkę, spodnie w piaskowym kolorze a na to wszystko narzuciła zielony płaszcz. Skoro dostała prezent to nie wypadało, by się kurzył w szafie. Od razu na głowę nasunęła kaptur. Poszła w ślad za Alv w tej sprawie, nie pytając nawet, czemu tak a nie inaczej. Po za tym zawsze była to jakaś kontra przed ewentualnym cziterzeniem ze strony Jabłuszek. Rękawica zwisała przy boku doczepiona do białego, plecionego paska, w którym swego czasu zamontowała magiczną sprzączkę. Main broni towarzyszyła też doczepiona, złożona lina, która to również pozostawała w ukryciu, będąc zasłonięta przez płaszcz. U dołu bluzki przetknęła 5 senbonów. Resztę zostawiła w domu. Na plecach spoczywał słomiany kapelusz, do którego wcześniej przyczepiła sznurek, co by takie trzymanie go było możliwe. Szyję otulała magiczna arafatka. Jednak jej magiczne właściwości wcale nie miały nic wspólnego z grzaniem czegokolwiek. W kieszeń zaś upchnęła ostatnią strzykawkę, granaty oraz złożony scyzoryk. Mogłoby się wydawać, że to wszystko, jednak w drugiej kieszeni, ku przezorności, ulokowała trzy paczki ciastek. Szła krok za resztą. Nie posiadała umiejętności obserwacji, ale rozglądała się, szczególnie pilnując tyłów oraz co jakiś czas rzucając wzrokiem na korony drzew nad nimi. Fakt, nie szła z myślą, żeby zdać, ale zawalenie misji wydawało jej się sporym nieporozumieniem i kpiną. Wpadli na... drzewo. Co za niespodzianka! Drzewa w lesie, kto by pomyślał. Nie takie zwykle oczywiście, zaś Alv postanowiła się mu przyjrzeć. Taśce zaś nie zostało nic innego, jak stać w miejscu i czekać na wyniki. Kto normalny stawia gildię w takim miejscu? No, super, fajnie. Nawet znając położenie byłby problem. CÓŻ ZA INTELIGENCJA... Przecież to niepraktyczne. Dobra, mają darmową straż, ale to dalej nieopłacalne. No chyba że... Przebłysk inteligencji? Chwilowa dostawa prądu? Promieniowanie z Czarnobyla? Kto tam wie. Kiedy Alv była w trakcie badania, dość dokładnego z resztą, drzewa, Takara postanowiła podejść bliżej i przyjrzeć się korzeniom. Jak nigdy miała wrażenie, że muszą mieć jakieś przejście bardziej bezpieczne, niż klasyczna droga, zaś to drzewo rzucało się w oczy. Jeżeli nie znajdzie przy ziemi żadnych nieprawidłowości wyglądających na przejście, opukuje lekko korę obchodząc je dookoła, a ostatecznie, kiedy Alv skończy badania, próbuje wlać w nie ułamek mocy magicznej. Nie, kurcze, nie dopuszczała do wiadomości tego, że będą musieli błądzić po lesie usianym pułapkami. Jeżeli nic, niestety, nie znajdzie, stara się sprawdzić takim sposobem też drzewa wokół, te najbliższe, dalej mając nadzieję, że jakoś będzie. Jeżeli jednak nie to... Cóż. Próbuje wejść na drzewo. Wchodziła kiedyś nie raz więc liczyła na to, że na przestrzeni lat, ta tajemna technika u niej nie zanikła, a z góry będzie mogła wypatrzeć coś, co mogłoby robić za gildię Posion Apple. - Jakbym spadała, to mnie łapcie. - rzuciła do towarzyszy, próbując wdrapać się na podrapane drzewko. Jeżeli jednak nie będzie to możliwe, to stara się wejść na inne. No chyba, że wszystkie będą do kitu, to se daje spokój. Przy okazji, jeżeli już dane jej będzie wejść, stara się mieć w ręku scyzoryk. Na zaś. Węże boa i takie tam... No i, jeżeli dalsze wdrapywanie się będzie... co, co najmniej niebezpieczne, zeskakuje na nóżki, uginając je lekko przy lądowaniu. W razie potrzeby, właśnie tym otwartym scyzorykiem próbuje trzymać potencjalną zwierzynę nadrzewną na odległość, ostatecznie dźgając nim w akcie obrony owe żywe coś*, co do takiego zeskoku by ją zmusiło. Jeżeli jednak nic się nie znajdzie, szuka wzrokiem budynku gildii, albo coś, co by na takowy wyglądało. A pierwsze co, to powinien być duży.
*gdyby to "coś" akurat zaczęło wtedy atakować. Celuje w głowę, z góry... uważając na kły...
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Czw Mar 06 2014, 01:54
A Daxiu jednak postanowił powiedzieć coś Takarze! Podszedł bliżej spoglądając na Alezję i szepnął jej na ucho - Musimy na nią uważać... została ruda...- ale tak specjalnie, by dziewczyna archeolog to słyszała, po prostu tak dla żartów. No cóż, on był hipsterem i był nastawiony pozytywnie na danie wpierdzielu gildii mrocznej! Co z tego, że szyk poprzedniego zdania był do dupy! Ważne, że on był nastawiony na najlepsze! Przodem puścił Alezję, co by wzięła na siebie gniew smoka czy innego gówna, które tutaj lata, a tak serio to by to zbadał, on niestety się nie zna na zabawie w rozpoznawanie gatunków zwierząt oraz innych takich. Nastawiony optymistycznie i gotowy na wszystko będzie rozglądał się po bokach i takie tam. No to jego ubranie? Ciemna kurtka, biały podkoszulek i dresowe spodnie niekrępujące ruchów, co by nie przeszkadzało mu podczas kopania im dup. Buty zwykłe, czarne. W końcu dres, nie? No tak, na szyi miał zawieszoną arafatkę, czarną z wzrokiem uśmiechu czaszeczki taki. No więc rozglądamy się i robimy uniki, wszystko na propsie. A tak na palcu ma pierścień z lasu gnolii, karwasze pod kurtką, ale bez kolczugi, która raczej swoje waży i by go spowalniała. Jest z śniegu, nie? Co się będzie na razie martwił. Kastety w kieszeniach kurtki. W sumie to całkiem miał pozytywne myśli, dobrej myśli i takie tam. Po łuskach nic go nie złamie! NIC! Przynajmniej tak mu się wydaje.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Sro Mar 12 2014, 01:47
MG
Jeden wprawny rzut oka pozwolił Alv ocenić, że tym co zostawiło te ślady, była Wiwerna. Zresztą to samo powiedziała jej magia, szpony wiwerny, a to oznaczało, że może być wesoło. Takara obstukała drzewo, jednak nie natknęła się na nic ciekawego, postanowiła więc na nie się wdrapać, wchodzenie na drzewo jednak przy użyciu tylko jednej ręki nie należy do ogólnie rzecz ujmując genialnych posunięć i już po kilku metrach Takara spadła na plecy. Nic jej nie było bo była czołgiem. No, może jej duma została lekko urażona.
Czas na odpis: 14.03 godzina 20:00
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Sro Mar 12 2014, 16:51
Ruda? Alv jest ruda*? Ale od kiedy...? Farbnęła się czy jak? Nie mniej pomimo tego, że wcale nic a nic do rudych nie miała**, parsknęła śmiechem. - Hmm... Sugerujesz, że Alv jest od teraz wredna...? - zapytała, tylko minimalnie ściszając głos.
A wracając do obecnych wydarzeń - spadała. Powolutku, bez większego pośpiechu pozwoliła działać grawitacji, w jednej chwili przypominając sobie, że jednak jedna ręka, mimo wszystko, jest niezbyt sprawna. Ale spadała. Bez większych obaw BO POPROSIŁA, BY W TAKIM WYPADKU JĄ ZŁAPAĆ. Więc ją na pewno złapią. Bo na nakama. Bo kłest. Bo współpraca...
...@#%@#%^!*** Była to właściwie pierwsza reakcja na nieprzewidziane spotkanie z ziemią Nie mniej oszczędziła sobie wszelakie klęcie, a zamiast tego leżąc na ziemi, uniosła kciuk prawej ręki w górę. - Dzięki... Dax. - wymamrotała z wyrzutem do kolegi z drużyn. No bo fakt, Alv coś badała te ślady, a ten nie dość, że chłop to stoi jak jakiś cielak... Rawr... Ostatecznie oderwała plecy od ziemi siadając, zaś prawą dłoń położyła na prawym barku. Niby wygląda normalnie, jak każdy inny, zdrowy bark, a jednak odwala takie numery. Znaczy... wiem o tym. Wiedziałam. Tylko na moment wyleciało mi to z łba.... jak z reszta dużo rzeczy... Jedno, pieprzone ostrze, jedna Inkwizytorka i nawet na głupie drzewo nie mogę wejść... Stwierdziła zupełnie niepocieszona owym faktem. Miała jednak już wprawę w spadaniu, tak też upadku z dezewa jej duma zbytnio nie odczuła. Martwiłaby się, jakby za to odczułby to ktoś w okolicy (cóż, badania dowodzą, że siedzenie pod spadającym czołgiem bywa śmiertelne. Sprawdzane na Berze ludziach). Ostatecznie dźwignęła tyłek z ziemi. Mimo wszystko siedzenie w środku lasu napakowanego zwierzyną wielkości budynku gildii, nie wydawało się rozsądne. - Alezja, dałabyś radę tam wejść i się rozejrzeć? - zapytała panią archeolog stwierdzając, że w obecnym stanie to faktycznie, jedyną robotę jaką może przyjąć jest robienie jako taran. Może to i czas na fundnięcie sobie jakiegoś karwasza na prawą łapę? Póki co musiała tak wyrobić na misji. Koh przeżyła, przetrwa jakoś i to.
*PIERWSZE SKOJARZENIE XDDDDDDDD Borze, musku, weź wyjdź, tam są tory, stój i czekaj sobie na nich ;-; ** a tak kiedy pamiętam - idę do lekarza z matką i przechodzimy obok kaplicy. W tym samym czasie znad przeciwka idzie jakiś chłopak. No i matka do mnie, żebym się przeżegnała. No to ja z automatu przed tym gościem znak krzyża. Był rudy .-. ***Cóż... wyrażenie jej oburzenia na ten fakt wybitnie ciężko byłoby wyrazić jakimkolwiek ciągiem liter z przeciętnego słownika...
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Czw Mar 13 2014, 03:28
Nie sprawiło jej większych problemów rozpoznanie śladów, jednak na chwilkę oderwało od rzeczywistości, pozostawiając w niej dość zahukaną nić komunikacji...
Cytat :
- Musimy na nią uważać... została ruda... została ruda...została ruda...
- Została sa... - Zaczęła cicho, do drzewa/w eter. Chciała powiedzieć "sama". Wtem przypomniała sobie własne słowa skierowane do Rycerza. Nie, nie mogła dokończyć tego zdania. Nie mogła być teraz sama, nawet jeśli miała wrażenie, że jest w istocie. Wtem usłyszała inny znajomy głos, który przebił się przez świadomość...
Cytat :
- Hmm... Sugerujesz, że Alv jest od teraz wredna...?... wredna...?...wredna...?...
- W końcu jestem osobą nieznaczną, niczym się niewyróżniającą, może oprócz rudozłocistych włosów i wrednego charakteru. Pierwsza z tych cech jest dziedziczna, druga - szczęśliwie nabyta... - mruknęła słabym, nieobecnym głosem w stronę śladu pazurów. - A może odwrotnie... - po chwili dodała, jakby miała wrażenie, że rozmówca jest niezbyt usatysfakcjonowany kosmetycznymi nieścisłościami. Westchnęła i oparła się o niego czołem. Znaczy: o drzewo. Coś tuż za nią runęło. Ziemia zadrżała wraz z dźwiękiem głuchego uderzenia. Inu instynktownie się odwróciła. Ujrzała Takarę, leżącą na ziemi jakby nigdy nic, mierzącą kciukiem koronę drzewa niczym artysta malarz... - Wstawaj, później będziesz malować... - powiedziała nieobecnie lecz z przekonaniem, chwytając Takarę za wystawioną w górę rękę i pomagając Wróżce wstać. Widocznie gdziekolwiek w tej dokładnie sekundzie był alezjowy kontakt z rzeczywistością, na pewno bawił się świetnie, kompletnie zapominając o miejscu zwanym Wschodnim Lasem, gdzie wrony zawracają, żeby się o koniec świata nie zabić. Wtem wrócił na stanowisko, jednak mocno skacowany. Inu spojrzała na oboje towarzyszy poważnie. Na propozycję Takary, by weszła na górę, kiwnęła potwierdzająco głową. Musiała jednak powiedzieć, czego sama się dowiedziała... - Ślady są świeże. Zostawiła je wiwerna. Dax, ty już wiesz do czego są zdolne. Diarpieżniki w tej części lasu mogą być wyjątkowo niebezpieczne. Nie prowokujcie żadnej istoty. Nie atakować niezaatakowani. Najlepiej się nie ruszajcie i udawajcie, że was nie ma. Uważajcie nawet na krzaki i kamienie... - wtem znów odwróciła się w stronę drzewa i spojrzała ku górze, kalkulując. - Mam Nadzieję, że te włócznie mnie wytrzymają... - rzekła z myślą o gałęziach, po czym zdjęła płaszcz i tobołek, jednocześnie ukazując marchewkowe włosy, mocno krótsze niż zazwyczaj, lecz wciąż długie, związane w luźny warkocz. Ale to nie fryzura przykuwała uwagę. No, może też, jeśli ktoś znał Alezję. Jednak pierwsze skrzypce grał puchaty biało-rudy ogon szpica oraz dodatkowa para uszu. Psich uszu. Choć jedno i drugie niezbyt teraz było żywotne, to poruszały się na tyle wyraźnie by wiedzieć, że nie są doczepione. W tym momencie kompletnie nie myślała o potencjalnym szoku towarzyszy. Bardziej o tym, że w górze może haczyć plecakiem lub płaszczem... - Popilnujcie. Zaraz wracam... - po czym dobyła falkaty, wsadziła ją w usta, krawędzią ostrą OD siebie i zaczęła mierzyć swe umiejętności z drzewem, by wdrapać się na nie i rozejrzeć po okolicy. O dziwo zachowała czujność w razie niebezpieczeństwa ze strony Lasu... Swoje wnioski, jeśli dane jej było rozejrzeć się po okolicy, zweryfikowała z kompasem, zapamiętując co gdzie... Gdyby i ona natomiast miała spaść, stara się wykonać pad asekurujący. Może jeszcze go pamięta z czasów dzieciństwa i treningów sztuk walki... Oczywiście sama uważa na wszelkie istoty w około. Szczególnie jest wyczulona na potencjalną obecność wiwern...
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Pią Mar 14 2014, 00:12
Spoiler:
- Nie, nie... rudy działa inaczej...- powiedział do spinającej się na drzewo koleżanki, która zaliczyła centralną glebę. No cóż, praca zespołowa! Tak, miał ją łapać, ale jakoś mu nie wyszło, czas reakcji i tak dalej, niestety lekki tego brak. - Wywerna powiadasz... w takim razie... dobra, widziałaś gdzieś Yuukiego? On ją nakarmi...- śmiech z trupa typka, którego i tak nie lubił, tak to było bardzo miłe zwłaszcza, że jego klucz poszedł się jebać za śmieszną cenę. A mógł iść do Abdula negocjować alpaki... No to teraz kolejna się wspina na drzewo... jakby leciała to Daxiu złapie, bo teraz jest skupiony niczym Szachista nad swoim ruchem! Oczywiście, gdyby coś zaczęło do nich iść, a ziemia się trzęsła jak w parku jurajskim to się rozgląda, by ogarnąć zagrożenie i ewentualnie się gdzieś schować. Alezja chyba będzie bezpieczna na drzewie. Jestem przeciw ścianowym postom, protest. Mama może będzie ze mnie dumna ;_;
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Sob Mar 15 2014, 16:37
MG
Kiedy już Takara pozbierała się z ziemi, przyszła pora na to by Alezja się od niej oderwała. Zwinnie weszła na drzewo, na wysokość na jaką pozwalały jej gałęzie drzewa i rozejrzała się widząc... drzewa, liście... a to ci zaskoczenie! Bo kiedy wejdziesz na drzewo, to widzisz liście innych drzew, no i inne drzewa, bo w końcu było się w lesie. Także nic poza tym Alv nie dostrzegła, po prostu jej na to widoczność nie pozwalała. A na sam szczyt drzewa nie wejdzie, chyba że chce spaść, bo to na pewno by się wydarzyło.
Czas na odpis: 18.03 godzina 17:00
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Nie Mar 16 2014, 21:09
/Sorry za jakość. Nie ten dzień...
Skoro poza drzewami nic nie widziała, przyjrzała się dokładnie otaczającym drzewom. Szukała na nich... czegokolwiek. Najlepiej czegoś nie pasującego do obrazka, mogące dać jakąś wskazówkę o gildii. Może jakieś lacrimy? Czujniki? Wisielce? Inne rzeczy nie pasujące do zbioru? Ale nie tylko to ją interesowało. Patrzyła też za zwierzętami. Ptakami, wiewiórkami, czy innymi nadrzewnymi rosomakami. Zależało jej na zachowaniu tych zwierząt, gdyż ono mogło wskazywać na obecność drapieżników, i to niekoniecznie "magicznej trójki". Wyżej nie wchodziła. Rzuciła okiem w górę, później w dół (takie jojo) i stwierdziła, że tak jak góra jest bardzo niepewna, tak dół bardzo pewny jest. Pewnie by ją próbowali łapać ale samym upadkiem mogłaby zrobić im krzywdę. W każdym razie nie wchodziła już wyżej. Rozejrzała się jeszcze po okolicy naziemnej i zeszła szybko, ale jak najostrożniej (ważniejsza ostrożność jak szybkość). Traf chciał, że słyszała słowa Daxa o Yuukim. Jak tylko znalazła się na ziemi, posłała magowi zimy jakże ciepłe spojrzenie "zawodowca" ale odezwała się dopiero po chwili, jakby walcząc z cenzurą wypowiedzi... - Nie chciałabym składać twoich zwłok ani zwłok Takary, jak składałam jego. A niewiele brakowało w twoim przypadku, jak zapewne pamiętasz... Dość już kretyńskich śmierci przez bezmyślność, Dax... - i całą sobą, łącznie z tonem głosu niemal warczącym, uszami i ogonem manifestowała, że żarty ze śmierci niespecjalnie ją bawią. Fakt faktem, gdyby nie ostatnie zdarzenia zapewne powiedziałaby to łagodniej, albo w ogóle na samym spojrzeniu dezaprobaty by się skończyło. Założyła z powrotem to co wcześniej do wejścia na drzewo zdjęła. Jeśli z drzewa ujrzała coś wartego uwagi, po zejściu informuje o tym resztę (no chyba, że to coś bardzo naglącego, to wtedy przekazuje informację z miejsca obecnego pobytu, jednak nie drze się). Jeśli nie zobaczyła nic ciekawego, po zejściu na ziemię i słowach do Daksa, wyjęła kompas zawieszony na szyi, do tej pory pod ciuchami. Choć przed chwilą buchnęła na chłopaka, teraz znów wyglądała jak zbity pies o spojrzeniu istoty przepraszającej, że żyje... - Nie zobaczyłam nic, co by nam pomogło. Chodźmy... - rzuciła już spokojniej do towarzyszy - Uważajcie pod nogi... - i jeśli zdecydowali się ruszyć w drogę, zaczęła zmierzać w kierunku przeciwnym do tego, z którego przyszli, Traseologią [PWM] skanując grunt oraz nasłuchując i obserwując otoczenie. Ponownie chodziło jej o ślady ludzi lub zwierząt, które mogą służyć do jazdy wierzchem lub pułapki. Miała też oczywiście na uwadze ślady drapieżników przy okazji. Więc jeśli wyszło, że idąc dokładnie przeciwnie do kierunku z którego przyszli (czyli, że idąc po prostu dalej) szli by dokładnie po śladach wiwerny, która była przy drzewie, Inu odbija kilka stopni od owego kierunku, by nie trafić na to zwierzę. Oczywiście najlepiej, jakby po prostu trafili na ścieżkę, ale choć zwierzęce trakty w lesie nie są niczym nowym, tak normalna, antropogeniczna droga raczej by Alezję zaskoczyła. Próbowała też wyczuć zapach ludzki. Próbować może. Poza tym wszelkimi możliwymi zmysłami rejestrowała otoczenie, a szczególnie starała się uważać na bodźce środowiska za swoimi plecami, by nagle nie okazało się, że coś zeżarło Takarę i Daksa a ona nawet nie zauważyła i szła dalej...
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Pon Mar 17 2014, 23:51
- Prowadź- chciał dodać do tego Kapitan Reksiu, ale się powstrzymał widząc jej reakcję. Czy dzisiaj będą same kije w dupie z strony dziewczyn, które podchodzą do tego zbyt poważnie? A może to po prostu Czarnowłosy po ostatniej myśli i spotkaniu smoka ma mniejszy strach przed wszystkimi tymi pierdołami tu żyjącymi? To jest całkiem możliwe. Szedł za Alezją starając się wypatrywać ewentualnego zagrożenia, które mogło ich zaskoczyć czy coś w tym rodzaju. - Nie będziesz składać niczyich zwłok- powiedział do Alezji - My jesteśmy niezniszczalni- uśmiechnął się.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Wto Mar 18 2014, 15:46
Nie chciała wiedzieć, jak ów kolor włosów ma działać. Po prostu nie. Po za tym widziała, że Alezja raczej nie jest w dobrym humorze. Ba! Jedyna osoba emanująca szczęściem jak śmierciolama na łące tęczowego sianka był Daxio. Na widok Alv otworzyła szerzej oczy. Nie, Alv wcale nie była dziwna, ale ten ogon z tyłu i uszy już tak. Ogólnie zawsze myślała, że takie rzeczy są wrodzone. Alv z pewnością miała to nabyte. Nie wiedziała tylko, skąd i dlaczego. Nie mniej widząc jak Alv emanuje spokojem wręcz niewiele dzielącym od urządzania rzezi łopatą, wolała zamilknąć. Niektórych rzeczy nie opłaca się zaopatrzyć w komentarz. Jedyne co pocieszało to fakt, że tego antycznego itemu póki co nie widziała. Ale wiadomo - może być jak z Ignacym - raz go nie ma, a później sypie jak w Środę Popielcową. Nie zostało nic innego jak czekać, aż Alv zejdzie i mieć nadzieję, że coś wypatrzy. Nie? Trudno. Puszcza Alv - psa przodem. Mimo wszystko ogon i uszy zobowiązują. Liczy na to, że Alv sprawdzi się w roli psiaka. Mimo wszystko odpala swoje "trzecie oko" pod postacią Hide&Seeka. Może 10 metrów to nie dużo, ale zawsze lepiej, jak nic. - Dax ma rację. - stwierdziła, gdy Bałwan skończył. - Chociaż może nie, że jesteśmy niezniszczalni. Każdy ma swoje słabe punkty, ale nikt nie zginie. Już ja tego dopilnuję... No, przynajmniej nikt od nas, za głupotę tych drugich nie odpowiadam. - to nie tak, że miała zamiar kogoś ubić. Ba! Nie miała zamiaru. Ale jak się rzucą na uzbrojony czołg to przecie nie będzie stała jak to ciele w polu. W przypadku jakiegokolwiek ataku stara się usunąć z linii ataku. Jeżeli któreś z nich tego nie zrobi, to ciągnie ich za sobą/odpycha od siebie (wybiera najbezpieczniejszą opcję, co by nie wyszło, że kogoś wciągnie pod "odstrzał"). Jeżeli jednak obrona w jej wypadku wymagałaby czegoś więcej, jak uniku, stara się skryć za drzewem tudzież jeżeli byłoby to niemożliwe albo nie przyniosło efektu - szybko wsuwa rękę w rękawicę i blokuje atak. Stara się w miarę możliwości monitorować tyły i górę (gałęzie zua rzecz) zaś pwm'ką dodatkowo tereny pod nimi.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Sro Mar 26 2014, 20:17
MG
No i wesoła drużyna szła, podziwiając nie wiele zmieniający się krajobraz. Zdawało się że to zwykły bezpieczny las, do czasu... w pewnym momencie wszystkie zmysły Alv zaczęły wyć, a tuż nad drzewami przeleciał... 2 metrowy, co najmniej, ptak. Na dodatek z jego grzbietu zdecydowanie dobiegał ludzki głos. Mało tego, Dax dostrzegł w okolicy, wgniecenie w ziemi, przypominające łapę wiwerny. Co łączyło obie te rzeczy? Prowadziły, w to samo miejsce...
Idąc jeszcze kawałek dalej dostrzegli w końcu między drzewami ogromną polankę a na niej... bazę wroga. Było to ogromne drzewo, zapewne Dąb, u podstawy, otoczone kompleksem kamiennych budynków, acz bardzo prawdopodobne, że całość ciągnęła się pod ziemią a także w środku i na drzewie. Samo drzewo miało średnicę długości około 30m i spokojnie osiągało wysokość 120m. Aż dziw że takiego giganta wcześniej nie dostrzegli, prawda? W każdym razie z daleka widać było że po drzewie coś chodzi, na dodatek zwieszają się z gałęzi ogromne klatki... czymkolwiek dysponowało PA, nie byli to tylko ludzie. Na potwierdzenie tych słów, rozległ się ogłuszający ryk, z korony drzewa...
Czas na odpis: 29.03 godzina 20:00
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Czw Mar 27 2014, 17:26
Ło rety kotlety! Frużki focusowały nie to drzewo~!
Wszystko ładnie, pięknie, tylko... kurczę... Nie... za łatwo. ZA ŁATWO.... No ej, pomyśl. Po kiego wafla lokowali by gildię w oficjalnie niebezpiecznym miejscu, kiedy nieoficjalnie grupa randomowych osób bez większych problemów, zupełnie spacerkiem ich znalazła? To się nie klei, poważnie... Stwierdziła, stojąc przed siedzibą wroga. Nie ufała jej. Nie ufała budynkom. Nie ufała temu drzewu. Nie ufała też trawie przed sobą. - Ostrożnie... - rzuciła do towarzyszy pół szeptem starając się, by tylko oni słyszeli. Każdy inny mag z nie-ft mógłby nabrać podejrzeń. Może jej to wybitnie nie pasowało i zaczęła nabierać wątpliwości, czy faktycznie to, co widzi, jest budynkiem wroga. I może i mogła absolutnie wykluczyć to, że nie może się mylić, ale nie mogła zaprzeczyć temu, że mimo wszystko ktoś się może czaić w pobliżu i robić za szpiega CSI. Szuka wzorkiem jakiegoś kamienia obok, który mogłaby kopnąć do przodu. Ofc mocno, by potoczył się po ziemi. Jeżeli są pułapki to zawsze jest możliwość, że to kamień w nie wpadnie, a nie oni. A jak już jakieś uruchomi, to stara ewentualnie schować się za drzewem. Może alarmy będą albo co, przy okazji może po x czasu zadebiutuje z pwm'ką Kamuflaż. Jeżeli jednak nic nie będzie wskazywać na to, że ktoś tutaj zaraz przyjdzie, albo pułapki tak trochę doesn't exist, to idzie przodem. Powolutku, spokojnie, ostrożnie i w razie potrzeby cofa się w tył. Stara się kopać przed sobą kamień. Jeżeli się jakikolwiek nie znajdzie - no problema seniorita, tworzy swój.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Siedziba gildii Poison Apple Sob Mar 29 2014, 20:02
Po słowach towarzyszy nie odezwała się dłuższą chwilę, walcząc z myślami i ważąc słowa. W końcu odezwała się, już wędrując przed siebie. Nie widzieli więc jej ściętej twarzy ani pustego spojrzenia, aczkolwiek głos brzmiał jak trupa, tylko że żywego... - Przez śmierć tej dziewczyny na naszym placu, Diarmuid wyruszył z gildii... - z pełną świadomością powiedziała "wyruszył, nie "odszedł". - Jeszcze nigdy żadnego trupa nienawidziłam tak bardzo. Nie wiem, czy bardziej nienawidzę jej czy mordercy. Nigdy nie miałam problemu ze współczuciem. I tak jak serce mi pęka z powodu cierpienia Diara, tak jej nienawidzę. On zdawał się niezniszczalny. Nie widzieliście go ostatniego dnia... - po czym dodała - Mam dość świeżych zwłok w moim życiu. Zwłok, które zwłokami nie powinny być... I wtem naszła ją refleksja, że może trupy przestaną ją otaczać, kiedy sama się nim stanie? Nie przeraziła jej ta myśl, jak jeszcze niedawno miałoby to może miejsce. Błędne koło zostałoby przerwane a węzeł gordyjski rozwiązałby się sam. Nikomu by się nie narzucała. Nikt by nie cierpiał z powodu jej błędów. Od wielu lat wizja własnej śmierci niespecjalnie ją przerażała. Ale czuła, że jej obowiązkiem jest walka i obrona. A teraz miała wrażenie, że wszystko ją przerasta. Że ma dość. Ma dość krążenia krwi, pracy płuc. Była Psem Wróżek? Była. Ale gildia istniała przed nią, a i po niej da sobie świetnie radę. Nawet we Wschodnim Lesie czuła się źle od dłuższej chwili. Jakby coś sprowadziło na niego mrok, z którym Inu nie ma siły walczyć. Może to kwestia tego, że znajdowali się w niebezpieczniejszej części? Może. Kto wie. Szukać śmierci nie będzie. Z resztą nie może umrzeć, póki Takara i Dax nie wrócą bezpiecznie do gildii. Ale jeśli dane jej podczas tej misji wydać ostatnie tchnienie, nie będzie mieć pretensji, że za nim w kolejce już nie ma żadnego... - Jeśli zostanę w tym lesie, a Takano by się upierała na grób symboliczny, chcę, by był przy płocie sekcji. Tam gdzie miejsce psa... - powiedziała głosem kompletnie wyzutym z emocji...
Wtem zmysły huknęły o "ochronę stada". Czy to nad nimi to Nazgul? Jaszczur z "jeźdźcem"? I to chyba ludzkim, sądząc po głosie. Próbowała się skupić nad tym, co usłyszała. Ale czym by to nie było, trzeba było iść dalej. Czy w ogóle ich widział i zaalarmował resztę, czy jednak mieli szczęście umknąć owemu specyficznemu patrolowi. Tak czy inaczej, to była mocna wskazówka, że mogą być blisko celu. To dobrze... Gdy stanęli blisko granic polany, Inu widok nie tyle zaniepokoił co wstrząsnął. Klatki. Nigdy nie lubiła klatek. I dąb, czy raczej Dąb - drzewo, które zawsze dla niej było z jakiegoś powodu cenne. A tu był tak podle wykorzystany. Próbowała dojrzeć, co po nim łazi, co jest w klatkach, a gdy rozległ się ryk, chciała też dojrzeć, co go wydało. Naciągnęła cięciwę na łuk. Tak na wszelki wypadek. Sprawdziła też Traseologią [PWM] jak największy teren wokół nich, ze szczególnym naciskiem na polanę. Może były ślady sugerujące pułapki...
Jeśli sprawdzanie przez Takarę nic nie dało, Inu wyjmuje z kieszeni kartkę i za pamięci wręcza ją towarzyszce, korzystając z być może ostatniej spokojnej okazji... - Zapomniałabym. Kuro kazał Ci to przekazać...
Oczywiście czujność zachowana dalej, jakby coś chciało ich zaatakować. Czy coś...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.