I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielka droga, z ubitej ziemi, prowadząca z wschodniego lasu Fiore przez las gnolii aż do... no właśnie, dokąd? Kto wie, bynajmniej obecnie była to jedyne droga znana społeczeństwu Fiore. ~~~
MG
Grupka magów dostała proste zadanie, a może raczej, wyznaczyła sobie proste zadanie? No mniejsza, przybyli na te tereny z powodu łatwej misji, no przynajmniej z założenia. Idź, zabij, zdobądź, wróć. Pójść nie tak mogły tylko cztery rzeczy, co czyniło plan dość prostym. Problem leżał w tym że moc przeciwników stała na znacząco innym poziomie. Na dodatek, podróżni nie wiedzieli czego się spodziewać, na terenach o których nic a nic nie wiedzieli. Podróż wraz z wszystkimi przygotowaniami, zajęła im 7h. Teraz słońce powoli się obniżało, zwiastując zapadnięcie nocy, za jakieś 2h. Grupka stanęła na skraju ciemnego lasu, za plecami mając ukochane lasy Fiore i wchodząc na nowe, zupełnie nieznane terytorium. Mimo że to był dopiero skraj lasu a słońce miało dopiero zachodzić, wy już nie widzieliście... prawie nic. A dziwne odgłosy wydobywające się z lasu potęgowały uczucie strachu. Delikatna biaława mgiełka powoli otoczyła wasze stopy, powietrze było chłodne i wilgotne a was czekała długa przeprawa przez las... nie ma to jak fajne rozpoczęcie misji.
Autor
Wiadomość
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Zachodni trakt Nie Sty 13 2013, 14:53
Alv czuła się dziwnie widząc, jak stworzonka przed nią uciekają. Przecież to nie ona je zaatakowała pierwsza. Do tego nie wiedziała gdzie jest. Bomba. Gdy zobaczyła dużego szczura domyśliła się, kto tu jest bossem na okolicę. Ukłoniła się z szacunkiem... - Proszę wybaczyć za niepokojenie przeze mnie i moich kompanów tego lasu. Nie mamy złych zamiarów. Zostaliśmy zmuszeni, by naruszyć jego granice. Jeśli nie dotrzemy do pewnych ruin, do których droga wiedzie przez ten las, w krótki czasie ktoś zniszczy miasto, które kocham... Jeśli mogę zapytać: dlaczego mnie zaatakowaliście? I dlaczego Twoi poddani tak się mnie boją?... Szczur nie-szczur - jest tu wodzem, zasłużenie i Alv nie widziała potrzeby by traktować go jak debila. Teoretycznie powinna zapytać, czy ją puszczą. Praktycznie: na chwilę obecną nie uznała tego pytania ani za mądre ani za sensowne. Są zbyt nieufni, by puścić ją tak prędko. Pomijając, że bez przewodnika będzie problem. Nie niewykonalny ale zbędnie problematyczny... Spojrzała jeszcze za szczurem ze strzałą w nodze. Zwróciła się znów do wodza, pokazując na kontuzjowanego: - Przepraszam za postrzelenie go. Broniłam się...
//Perdon za jakość -_-' ...
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Zachodni trakt Nie Sty 13 2013, 15:13
No i drób padł pod gradem ciosów które zadał, a później upewnił się, że nogi owych bestii są z metalu więc je skonsumował, nie reagując na pochwałę. Kiedy już się posilił patrzył na Radną, jak ta opatrzyła sobie ranę, a później skierowała się do wróżki... Swoją drogą, ta sytuacja potwierdziła mu twierdzenie... jak to brzmi... że wróżki.. są naprawdę bezużyteczne... phi. Teraz Colette, zaczęła pomagać rannej dziewczynie... Nie wytrzymał, pojawił się na nimi, opierając miecz na ramieniu. - Spowalniacie mnie... - powiedział żelaznym tonem i jakoś tak dziwnie machnął mieczem, jak kat nad ofiarą. Brutalnie przeciął powietrze... po czym ruszył "dziwną ścieżką". W końcu im bardziej dziwna... tym trafniejsze jest to, że tędy do celu.... Oczywiście cały czas miał na uwadze to, że mogli być znów zaatakowani.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Zachodni trakt Nie Sty 13 2013, 16:25
MG
Colette, Laveth, Kirino: Grupka bojowa, po dzielnym zwycięstwie nad kurkami, ruszyła dalej, dziwnym szlakiem bez drzewek. Po pewnym czasie jednak zapadły już całkowite ciemności nocy, a nasza drużyna ratunkowa zaczęła się co jakiś czas po prostu potykać. O tak, noc nic dobrego, utrudnia całość misji, mogliście zostać tu na noc, lub śpieszyć do ruin. Na razie jednak powoli przesuwaliście się w przód, za wytrzymałym i niewzruszonym Lavethem. Gdy jednak usłyszeliście dudnienie i szelest przystanęliście chwilowo, znów zapadła cisza, gdy mieliście ruszać dalej, po raz kolejny tego feralnego dnia zostaliście zaatakowani, tym razem przeciwnik jednak nie był taki delikatny, ze zbocza bowiem właśnie spadała na was... Wiwerna. Wielka, brązowa gadzina, o błoniastych jak u nietoperza skrzydłach, połączonych z rękoma, wielkimi nogami z ostrymi pazurami oraz długim ogonem i szyją. To coś właśnie na was spadało a że wysokość była niewielka, ledwie koło 3m, mieliście zaledwie mikro sekundy na jakąkolwiek reakcję.
Yuuki, Dax: Dax odpoczywał, regenerując swoje siły i mając w dupie starania kolegi który właśnie się obudził i zaczął walczyć o życie. Jego taktyka, była strasznie kiepska, bowiem ni uja nie pozwoliła mu wyjść z bagna, zaś Leo i jego pomocy nigdzie nie było. Mag był zdany na siebie, nie na pomoc swojego ducha który w momencie zagrożenia, utopieniem zapewne wrócił do swojego świata. Chłopak powoli tracił nie tylko siły w ciele ale i tlen, bowiem już usta znalazły się pod błotem, tylko nos, ledwo bo ledwo wystawał ponad błoto i łapał powietrze. Jak szybko czegoś nie wymyśli, to zaraz utonie...
Alezja: Znalazłaś się w wiosce smer... gnolli znaczy się. Czy ci się to podobało czy nie, byłaś teraz raczej zdana na ich łaskę lub nie łaskę, dlatego od razu podjęłaś negocjacje, rozmówca jednak nie był zbyt dobry w twoim języku, bo długo analizował twoją wypowiedź. -Chcesz dot Agry rzeć do przeklętychArrr ruin... Kherkh czarni władcy, Rakhr i tobie zagrażać?- Spytał cię szczur z ledwością.-Nie idź Agh tam, tylko śmierć cię Ughr spotka.- Sposób w jaki odzywał się szurowaty gnoll, widocznie nie był zbyt przyjemny w odbiuorze bo już nawet twój "Los" zaczął irytować. -AaaakAa, Myśleli że czarnym Urk władcą być ty ghrak.- Odpowiedział jeszcze na dwa ostatnie pytania Alezji. Rozmowa raczej nie stała na wysokim poziomie intelektualnym ale przynajmniej mówiła wszystko co potrzeba... chyba.
Stan postaci: Laveth: 84%MM Kirino: 77%MM, Prawa dłoń dość mocno poharatana, krwawi. Colette: 105%MM, Prawa noga, na wysokości piszczela nabawiła się lekko krwawiącej i szczypiącej rany, długiej na jakieś 4cm. Nie utrudnia chodzenia, po prostu wkurza i irytuje Dax: 80%MM, Ciuchy oblepione zaschniętym błotem, utrudnia ci to poruszanie. Yuuki: Brak sił, topisz się
Btw. Wszędzie jest noc, żeby nie było
//Czas na odpis: 16.01 17:00
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Zachodni trakt Wto Sty 15 2013, 22:23
Jak to mówią wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć... Tak, właśnie w taki sposób, słońce postanowiło zakończyć swoją wędrówkę po niebie i powoli chowało się za horyzontem. Niby zachodzące słońce nie jest niczym dziwnym i nowym. Jednak w tym wypadku uświadamiało o jednej bardzo ważnej rzeczy, o upływającym czasie, którego notabene mieli mało. Dla czerwonych jedynym przeciwnikiem, był czas, bo w końcu nie ważne było z kim mają się zmierzyć. Ważne było, by to zrobić jak najszybciej i jak najskuteczniej! Dlatego Smok, był nieco niezadowolony z powodu, że miał ograniczone pole widzenia, bo musiał zwolnić. Jednak jego humor ulotnił się razem z nadchodzącym... nadlatującym... czy po prostu spadającym przeciwnikiem. Mało czasu na reakcje, spoko, tyle wystarczy. uśmiechnął się do siebie widząc bydlaka lecącego na nich. - Uważajcie i głowy nisko! - warknął szykując się, aż bestyja będzie dostatecznie blisko, by mieć trudności z ucieczką, a dostatecznie daleko by mógł zadać cios zanim na nich wpadnie. Kiedy ten moment nadejdzie, wokół Lav'a wystrzeliwują 4 kolumny z żelaza zakończone szpikulcem, mające na celu zranić... spowolnić czy też rozerwać błony skrzydlatej bestii. Jednak to nie wszystko, w niemalże tym samym momencie, smok cofa ramie z mieczem i używając swojej siły, pcha mieczem w stronę nadlatującej bestii, wydłużając przy tym długość ostrza. Nogami zaparł się dokładnie, by przyjąć ciężar potwora na siebie, drugą ręką stara się podtrzymać ewentualny ciężar, w końcu porzucił prawie całą obronę, na rzecz ataku... w sumie w tej sytuacji, obrona czy też jakikolwiek unik nie miała by sensu.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Zachodni trakt Sro Sty 16 2013, 01:43
Kirino zachowała dla siebie wszelkie nieprzyjemne uwagi jakie miała ochotę wygłosić pod adresem Lavetha, a uwierzcie mi, ochotę na to miała całkiem sporą. Gdyby nie to, że facet przed chwilą dość łatwo uporał się z przeciwnikami, z którymi Kirino miała "troszeczkę" większe problemy, pewnie już dawno postarałaby się o to, by jej głos utkwił w pamięci sztywniaka na zawsze. Że niby co, że niby próbował zgrywać takiego cool gościa, bo ochroniarz, bo trochę lepszy podczas walki? Pff... Jasne, niech sobie będzie zgrywusem ile chce. Dać człowiekowi trochę mocy magicznej i już, ha, oczywiście, "ja to jestem wielkim panem, a wy to co?"-postawa włącza się niemal od razu. Kirino niemal życzyła sobie, żeby Laveth w końcu gdzieś się potknął, wyłożył, zanurkował swoim dumnym obliczem wprost w ziemię. Chciała zobaczyć jak jego duma chroni go przed upadkiem... A właściwie jak jego duma NIE chroni go przed upadkiem. Nawet zaczęła się zastanawiać, czy nie użyć własnej energii do tego, by zrobić sobie z niego jakieś żarty, ale po chwili doszła do wniosku, że lepiej dać sobie spokój i oszczędzić energię magiczną. - ...dupek, dupek, dupek, dupek, głupi nadęty buc, bez manier, najgorszy... - można było usłyszeć tylko jej szepczący cicho w ciemności głos, był to jako tako jedyny sposób Kiri na upuszczenie negatywnych emocji w tej konkretnej chwili.
...cóż, po chwili zielonowłosa przestał mruczeć pod nosem, gdy spojrzała w górę i zobaczyła co właśnie pędziło w ich kierunku. Bardzo szybko. Kirino równie szybko zwizualizowała sobie efekt bezpośredniego starcia z potworem i będąc zadowoloną z szybkiej ekspertyzy (choć nie efektów tejże) rzuciła się na bok, lewą ręką w przód (tak by nie nadziać się głową na ewentualną, niezauważoną w ciemności przeszkodę). Nie było czasu na wymyślanie taktyki w tej sytuacji, nie było czasu na planowanie skomplikowanych ruchów, a magia Kirino mimo wszystko wymagała nieco zachodu. Gdzieś w trakcie uniku usłyszała jeszcze głos Lavetha, ten nadęty, bardzo irytujący głos. No proszę, wykaż się teraz no! Dajesz, ha!
...ale tak poważniej, to cokolwiek planujesz, niech ci się nic stanie, okej?
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Zachodni trakt Sro Sty 16 2013, 15:19
W końcu po za bagnem, niby wszystko fajnie pięknie, ale tamten idiota pozostał w dalszym ciągu w środku niego. Trzeba coś szybko wykombinować, by go uratować, bo nie chce mieć trupa na sumieniu. Soł… raczej tam nie wejdzie do środka i go nie wyciągnie ręcznie, bo nie posiada raczej żadnego uper pro zaklęcia mrożącego, więc nie mrozi oddechem jak atomówka. Po pierwsze to trzeba się zastanowić, ale tak na szybko to, co zrobić. Odpuszczamy opcje z podpłynięciem, bo w tym g*wnie babrać się nie mam zamiaru po raz drugi. -Te, tylko ty mi tam jeszcze nie umieraj dobra? Bo klucza nie dam rady wyciągnąć z tego bagna, albo będę musiał w nim nurkować, by go zabrać!- Krzyknął do niego, mniejsza z tym, co on teraz pomyśli, może doda mu to motywacji, lub, chociaż zmobilizuje go do wymyślenia czegoś lepszego niż wiercenie się, bo każdy wie, że wiercenie się w bagnie nie jest dobrym pomysłem gdyż będziesz się szybciej zapadał, ale jak widać on nie wiedział o tym nic. -Co by tutaj…- wymamrotał po cichu do siebie. Zaczął się rozglądać za najważniejszymi rzeczami jakie mogą się teraz przydać, czyli bardzo długi kij, ale taki 7 metrowy, by ten cep się złapał i został wyciągnięty. Drugą rzeczą, za jaką będzie się rozglądał Dax będzie liana, jakaś długa kilku metrowa, na pewno w takim lesie gdzieś mają taką 8m, bo jeszcze trzeba będzie zawiązać na niej pętelkę, aby móc przywiązać do drzewa, Ew. rzucić i złapać nią kluczyk do bramy Leo, tak wiem pazerny jestem… A co będzie, jeśli żadnej z tych rzeczy nie uda się znaleźć, albo będą obie tylko, że za krótkie? W pierwszym przypadku chłopak zacznie klnąc jak najęty, a w tym drugim, jeśli będzie miał lianę i patyki to zrobi prowizoryczny długi kij, którym go wyciągnie, zwiąże ze sobą patyki bardzo mocno, tak, by nie dały rady puścić. Otóż, jeśli udało się znaleźć kijaszka to prostą czynnością jest to, że staje dość twardo na ziemi, dociskając butami, by się nie zapaść z powrotem do tego bagniska i podaje go Yuukiemu, z nadzieją, że uda mu się go złapać. Następna sprawa z lianą, mianowicie mag zacznie nią kręcić jak lassem i rzuci w kierunku gwiezdnego maga, oczywiście drugi koniec trzyma sam, bo aż takim idiotą, żeby je puścić to nie jest. Otóż, jeśli ostatnia opcja weszła w grę, czyli hybryda lian i kijków to robi to, co w pierwszym przypadku, czyli mu to podaje. Gdy tylko uda mu się złapać któreś z nich to zaczyna energicznie ciągnąć, ale oczywiście tak, by tego nie złamać/przerwać i zdołać go wyciągnąć. -Pomógłbyś!- Krzyknął lodowy mag.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Zachodni trakt Czw Sty 17 2013, 09:20
Ech Ech...One tu przychodzą z pomocą, a Laveth dalej zimny. Co prawda wiele wciąż nie zrobiły, ale przynajmniej odciągnęły na chwilę uwagę kur! Jednakowoż panna Carter już się poniekąd przyzwyczaiła do arktycznego chłodu Blaszaka, więc puściła to mimo uszu. Z drugiej strony miała nadzieję, że kiedyś będzie jej dane odpowiedzieć mu tym samym. Notabene wciąż była jego szefową, więc...może kiedyś sobie to odbije? Kto wie kto wie...Okazało się jednak, iż Kirino zareagowała na niego naprawdę pięknie! Od razu brązowowłosa wiedziała, że coraz bardziej lubi ową członkinie z Fairy Tail. - Doskonale Cię rozumiem, Kirino. Potwierdziła pomruk dziewczyny, który miał w sobie sporo prawdy...Niestety spokojna droga nie trwała długo. Wpierw kuroliszki, a teraz Wiwern! Wiwerna...no jakaś gadzina bestyjna! Jak na złość noc przypomniała o uciekającym czasie, którego nie mają...Naturalnie skoro przedtem Laveth pokazał na ile go stać to i tym razem został obdarzony ślepym zaufaniem - czyt. Colette dostosowała się momentalnie do słów chłopaka. Głowa nisko itp. Wszak wolałaby nie tylko nie dostać od takiego zwierza, ale i w powietrze nie wzlecieć...Swoją drogę ciekawe jak takie bestie widzą w ciemnościach? Dziewczyna się na tym nie znała, ale większe szanse na szybki unik (w dół. Chyba, że leci tak nisko, że trzeba w bok) jak zwierz gorzej widzi...Niestety obie przedstawicielki płci pięknej postawiły i tym razem na Lava - ale jest Smoczym Zabójcą i facetem to nic dziwnego, iż głównie to on póki co działa, prawda? Więc poczucia winy nie ma. Problem jest taki, że tym razem może sobie rady nie dać. Z tego też powodu rozproszona talia kart Cole, miała pojawić się między prędko na drodze wroga - między wrogiem a nimi - co miała po prostu utrudnić dećko, na chwilę widoczność bestii. W tak krótkim czasie więcej się zrobić nie dało, ale wyczarowanie talii to tylko sekunda, o ile nie mniej. Siup - i już jest. Oczywiście brązowowłosa miała świadomość, że i tym razem może to niewiele dać, ale cóż...Skoro istniała szansa choć jednoprocentowa szansa na powodzenie to należało spróbować pomóc.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Zachodni trakt Pią Sty 18 2013, 01:43
- "Czarni Władcy"? Możliwe. My znamy ich pod nazwą "Inkwizycja"... - odpowiedziała Alv wodzowi. - Tak, zagrażają mi. Mnie i moim współplemieńcom. Całemu miastu. Wybacz, że pytam ale co takiego zrobili wam? I co w ogóle o nich wiecie? My wiemy niewiele i każda informacja jest dla nas cenna... Chcieli mnie zabić myśląc, że jestem z Inkwizycji. Ci dranie musieli sobie widocznie zasłużyć na tę reputację... Nie mogła z kolei nie tyle nie zgodzić co nie brać pod uwagę kolejnych słów wodza. Ze spojrzeniem pełnym determinacji patrzyła na niego, mówiąc: - Możliwe, że znajdę tam tylko śmierć. Jednak jeśli nie zaryzykuję, a Czarni Władcy zniszczą miasto, które kocham, nigdy sobie nie wybaczę, że przez moje tchórzostwo mnóstwo niewinnych osób zostało zamordowanych. To moje miasto, moje plemię i ja muszę je chronić. Dlatego, razem z grupą magów, od których mnie oddzieliliście, muszę dostać się do tych ruin i powstrzymać Czarnych Władców przed ogromnym złem... - mówiła powoli, upewniając się, że wódz rozumie. Ani na chwilę nie spuściła wzroku. Spójrzmy prawdzie w oczy: Alv nie chciała umierać. Bardzo nie chciała umierać. Jednak ryzyko trzeba było podjąć. Szczególnie, że już raz dała komuś umrzeć niemal na swoich oczach... - Czy wy nie chcielibyście bronić swojej osady, gdyby Czarni Władcy chcieli zabić waszych bliskich i zniszczyć dom?!... - ostatnie zdanie powiedziała tak, że chyba każdy w wiosce ją słyszał. Nie zrobiła tego celowo. Tak jakoś samo wyszło, pod wpływem chwili i emocji...
//Wybaczcie obsuwę. :( PS. W poniedziałek wieczorem znów znikam do czwartku wieczora (jeśli nie piątku, ale wtedy w czwartek dorwę gdzieś w Poznaniu neta i dam znać)...
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Zachodni trakt Pią Sty 18 2013, 15:21
MG
Laveth, Kirino & Colette: Sytuacja w waszym wypadku była bardziej niż ciężka. Właśnie pędziło na was kilkaset kilo żywej i dość niebezpiecznej wagi. Śmiem nawet dodać agresywnej. Kirino jak z automata uskoczyła gdzieś na bok, Colcia wykonała za to bardziej niepewny ruch, coś jak niezdecydowanie między położeniem a odskokiem, dlatego można to raczej nazwać rzutem na cycki, które to zresztą zamortyzowały lądowanie na ziemi, członkini rady. Laveth jednak był najlepszy! Z początku myślał że zdąży cokolwiek powiedzieć jednak szybko zdał sobie sprawę ze mikrosekundy reakcji to za mało na wypowiedzenie choćby słowa. Nawet ręki nie zdążył unieść zajęty wyczarowywaniem na szybko żelaznych kolumn. Dwie z nich chybiły, dwóm jednak udało się przebić skrzydła bestii, odbierając jej tym samym zdolność lotu co chyba wkurwiło wiwernę, ta bowiem z automata bo lądowaniu, upierdoliła Lava w prawe ramię. Ostre zęby pseudo smoka, bez trudu przebiły się przez stalowego smoczego zabójce, dotkliwie raniąc jego rękę, zębami wielkości noży. Chodź chłopak i tak miał szczęście bo bez pokrycia się metalem zapewne by mu łapę ujebało. Czerwone ślepie wielkości pięści chłopaka, łypało na niego groźnie, a strach mógł wzbudzić w nim fakt że ślina bestii była dziwnie... zielona. Ślina chyba nie powinna być zielona prawda? Chociaż kto tam wie wiwerny. Łeb stwora był zaokrąglony, pozbawiony jakichś rogów czy czegoś, bardziej przypominał pysk warana niż smoka. Niestety nie tylko Laveth ucierpiał w starciu z pseudo smokiem. Widać doświadczony łowca nie dał uciec też pozostałym magom. Lewa łydka Colci, była miażdżona przez prawą nogę stwora a jeden ze szponów boleśnie przebił jej nogę. Zaś Kirino, została pochwycona ogonem, którego końcówka owinęła się wokół jej szyi i zaczęła ją dusić.
Dax i Yuuki: Dax znalazł kijaka, podchodząc do małego zielonego wzgórka, potężny, co najmniej 10m, brązowy badyl szybko posłużył do wyciągnięcia idioty z bagna co się nawet Daxowi udało. Tak, Dax bohater uratował członka zespołu, który teraz ciężko oddychał na brzegu. Ten właśnie moment wybrał sobie zielony pagórek, nieco dalej w lesie by otworzyć oko... i wstać. Bo to nie był pagórek, tylko zielona, zwinięta wcześniej do snu Wiwerna, która kilkoma szybkimi krokami doskoczyła do zmęczonych chłopaków. No i chłopaki mieli pecha bo ta wiwerna była znacznie większa, miała co najmniej 14m długości 5m wysokości, rozpiętość skrzydeł... nieznana, zwinęła je, cwana bestia. Co nie zmienia faktu że stała jakieś dwa metry od magów i powoli was okrążała, nie zbliżając się jednak do bagna.
Alezja: Szuro gnoll wpatrywał się w ciebie swoimi paciorkowatymi oczkami, zapewne dogłębnie analizując twoją wypowiedź i myśląc o tym co powiedziałaś. -Tam arkh, pani czarna co uhgr duszami włada. Leń Khekh co rhak niszczycielską moc Agh posiada i sługi ich. Tam nrhk niebezpiecznie.- Powiedział kiwając powoli głową, ale widocznie twoja postawa i słowa mu się spodobały, dlatego że gdy zmarszczył lekko czoło, skinął na ciebie najwidoczniej byś za nim szła. Dotarliście do namiotu przy którym, może około 30cm Gnoll, sznurował właśnie buciki. -Jak ty Khak iść tam. Tarik zaprowadzi.- Wskazał na małego szczurka który zasalutował ci ochoczo, potrząsając małymi wąsikami.
Stan postaci: Laveth: 84%MM, Prawe ramię przegryzione, boli. Kirino: 77%MM, Prawa dłoń dość mocno poharatana, Dusi cię ogon Wiwerny Colette: 105%MM, Prawa łydka miażdżona przez nogę Wiwerny, mniej więcej 6cm pod stawem kolanowym, przebita przez szpon Dax: 80%MM, Ciuchy oblepione zaschniętym błotem, utrudnia ci to poruszanie. Yuuki: Brak sił, Jesteś oblepiony błotem utrudniającym znacząco poruszanie.
Czas na odpis: 21.01 godzina 16:00
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Zachodni trakt Pią Sty 18 2013, 20:19
Cholera… Pierw atak inkwizytorów w Magnolii, później atak niewidzialnego czegoś tam i wdepnięcie w bagno, to teraz jeszcze i wywerna, no żyć, nie umierać, pełne przygód życie Daxia nareszcie odnosi swoje wyżyny zaskakując go z każdą minutą spędzoną w tym lesie. Niby fajnie wszystko, gdyby nie to, że jest już ciemno. Hm… niby mógłby dać się jej zjeść i zwiedzić jej żołądek od środka, jednak, co to za radocha? Jedna przejażdżka w tamtą stronę, ale z wyjściem już gorzej, bo z 10h trzeba byłoby poczekać przynajmniej. Dobra, ale przecież chłopak nie rzuci się jak głupi do paszczy potwora czyż nie? No ludzie kochani, no przecież to oczywiste, że raczej będzie walczył o życie z tą gadziną, a nie się bawił w kotka i myszkę. Każdy zna tą zasadę lasu „jedz, albo zostaniesz zjedzony”, dlatego nie ma, co tracić czasu, czas nam uciekał, toteż nie możemy tutaj zginąć podczas starcia z tym czymś. Niby fajnie zobaczyć takie stworzonko w lesie, jak je sobie trawkę czy też sarenkę…ale nie nas! Hm… w sumie łuski wywern chodzą po dość sporej cenie w Magnolii… może jest zielona, a nie biała, więc za tą też się coś dostanie! Chociaż z drugiej strony… Skoro można zrobić buty i torebkę ze skóry krokodyla to, czemu by nie zrobić z wywerny? Na pewno będzie droższa niż, z czego innego, w końcu to jest stworzenie dość mityczne… Następnym problemem jest tylko jej rozmiar, raczej będzie ciężko ją załatwić we dwóch z Yuukim, ale jak mus to mus. -Dobra… trzeba wziąć się do roboty… jesteśmy znacznie w tyle od reszty… więc… DO ATAKU!!!- Wrzasnął zimowy mag. Pierwsze to zrobił to wziął zamach, by wprawić znaleziony kij w ruch i zdołać go podnieść na wysokość głowy stwora, w końcu miał 5m, więc raczej trafić będzie prościej. Do tego Bestia dopiero się obudziła, więc zapewne będzie lekko ospała. Warto dodać, że zdecydowanie uważa, by nie uderzyć Yuukiego, którego przed chwilą wyciągnął z bagniska. To było zdecydowane posunięcie, chłopak musiał zachować zimną krew, która w tym momencie była najważniejsza. Lekko przeraził, gdy stwór się obudził, ale po chwili wziął głęboki oddech i się uspokoił. Co zrobić jeśli posunięcie z uderzeniem przy pomocy kija nie wszyło? A) Jeśli Wywerna po prostu uniknęła go, np. stąpając do tyłu to chłopak podnosi kij i zadaje jedno pionowe uderzenie celując jej w łeb. B) Jeśli zablokowała kończyną typu skrzydła, ogon to chłopak po prostu robi tak jakby chciał nią dźgnąć nim w tułów. C) Jeśli nie wyszło ponieważ stwór się zamachnął i uderzył ich obydwu to chłopak wstaje szybko na proste nogi i skacze na prawy bok(O ile Yuuki jest po lewej) Co robi, jeśli akcja wyszła? Rzecz raczej prosta, czyli puszcza kij i zaczyna biec dookoła niej, by znaleźć się tuż za nią. Jeśli uda mu się to zrobić to pierwsza rzecz, jaką robi to używa śnieżnego podmuchu, by zmniejszyć jej mobilność, skoro jest Gadem to na pewno jest zmiennocieplna i będzie przez to poszurasz się jeszcze wolniej, niż w przypadku normalnego użycia tej techniki, gdyż wywerna zalicza się do stworów z rodziny gadów jak smoki, które również są zmiennocieplne. Jeśli wywerna będzie chciała mu przeszkodzić w biegu, przy pomocy swojego ogona, wtedy się schyli o ile będzie on leciał w kierunku jego głowy, podskoczy, gdy będzie próbowała po nogach, ale gdy będzie próbowała go uderzyć na wysokości brzucha? Wtedy jest nie fajnie i chłopak modli się w myślach o to by jego PWM śniegowe ciało zadziałało i nie musiał wyć z bólu. -Dam radę…- Pomyślał, zaczął sam siebie motywować tymi wszystkimi słowami. -Nie mogę pozwolić, by to coś mnie tutaj zatrzymało, muszę dogonić resztę razem z Yuukim, by pomóc im z odzyskaniem klucza od inkwizytorów. Dlatego taka gadzina jak to co nie może mi stanąć na drodze, jeśli zostanę tutaj zatrzymany to mogę mieć na sumieniu tysiące istnień ludzi z miasta Magnolii, a wtedy to już nie będzie fajnie. DAM RADĘ!- Nagły natłok myśli w jego głowie opierał się głównie na tym. Otóż teraz trzeba przewidzieć drugą opcję… mianowicie gdyby cios przy pomocy kija nie wyszedł, a wywerna ich uderzyła. Chłopak szybko wstaje na proste nogi. Wtedy trzeba będzie liczyć na akcje Yuukiego, który jak mam nadzieje będzie starał się zwrócić na siebie uwagę, by Daxiu mógł przygotować zaklęcie, jakim jest Ice Coffin i złapać stwora w nie i zacząć ściskać. Jednak, co się stanie, gdy ten nie zrobi nic takiego? Wtedy, Dax bierze wszystko w swoje ręce, czyli rozgląda się dookoła szukając jakichś kamieni, którymi zacznie rzucać w wywernę. Jednak gdy nic nie będzie wtedy chłopak będzie próbował ją zajść od tyłu i puści w jej stronę rollout, by kulka mogła ją staranować. Jednak, jeśli nie da rady, wtedy pozostaje tylko spróbować podbiec do kija, który wcześniej był trzymany przez chłopak i zacząć okładać ją jak głupi. Gdy tylko stwór przejdzie do ofensywy, wtedy chłopak będzie próbował unikać jej ataków zachowując tym samym znaczną odległość od niej. Gdy tylko ona zacznie się zbliżać i da radę uderzyć chłopaka, ten będzie się koncentrował na tym, by zamienić swoje ciało w śnieg i nie dostać jakoś bardziej poważnie. Gdy tylko ono wyjdzie, wtedy on użyje śniegowego podmuchu, by zwolnić mobilność potwora. Jeśli mu się to uda to wtedy biegnie w jego bok i stara się kopnąć ją w kostkę, ale nie jakoś leciutko, tylko z prawdziwego kaziora, by zabolało! Nikt nigdy nie powiedział, że człowiek nie da rady zadać obrażeń takiej mendzie jak to coś! Lekki uśmiech zagościł na twarzy chłopaka, strasznie pewny siebie, dość cwaniacki, nie pokazywał po sobie ani krzty strachu, pewność siebie w tym momencie mogła go zgubić, albo uratować mu życie. Los Magnolii spoczywa na barkach jego i jego towarzyszy, nie może sobie, więc pozwolić na zabawę z takim czymś jak wywerna, w końcu został w tyle, musiał się bawić w bagnie i tracić swoją energię magiczną, próbując się z niego wydostać. Zacisnął mocniej pięści, jego wyraz twarzy się zmienił na taki, co ukazuje jego prawdziwą determinację. -Takie gady jak ty zjadam na śniadanie…- powiedział z ogromną powagą w głosie, tak jakby mówił to naprawdę. Zarzucił dzikim spojrzeniem. -Jeśli tylko wyjdę stąd cało, to z twojej skóry zrobię sobie dywanik do toalety… a twoje mięso podam w gildii jako danie dnia…- Wypowiedział, po czym zacisnął zęby. -Teraz jest nas trzech, Ty, Ja i ten od Gwiezdnych Duchów, więc będzie ciekawie…- wycedził prze zęby.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Zachodni trakt Sob Sty 19 2013, 13:04
No proszę. Poeta. Kto by pomyślał?... Ale zaraz. Moment. O ile władanie duszami brzmi dość jasno o tyle niszczycielska moc Lenistwa? Prędzej Kasjana! Pomylił się? Z drugiej strony "moc niszczycielska" to dość ogólny termin. Można niszczyć na wiele sposobów. Ale Colette pozbawił przytomności nie robiąc jej w sumie nic konkretnego. O co tu chodzi?... Umysł to niesamowita rzec. Monologi, które ktoś ustnie wygłaszałby 2 godziny, jemu zajmą milisekundy. Natura jest niesamowita... Alv oczywiście podążyła za wodzem do namiotu, wcześniej spisawszy dokładnie jego słowa (łącznie z przerywnikami i jeszcze wcześniejszymi słowami szczurka przy ścieżce, które dała w nawias, z zamiarem poszukania czegoś o tym dialekcie później). Zasalutowała z uśmiechem małemu Gnollowi: - Cześć, Tarik. Jestem Alezja... Malec jakoś tak z miejsca zdobył jej sympatię. Z resztą skoro ona poznała jego imię, to też wypadało się przedstawić. Czy zrozumiał, to już inna sprawa. Odruchowo chciała wyciągnąć rękę do normalnego "cześć" ale zrezygnowała z tego pomysłu. Nie wiedziała, czy w kulturze Gnolli ten gest jest tak samo odbierany. Może niechcący by nim obraziła? Szkoda ryzykować. A skoro szczurek pierwszy jej zasalutował, to odsalutowanie chyba powinno zmieścić się w granicach... Po chwili zwróciła się do wodza: - Co, na przykład, może zrobić Lenistwo? Poza tym, że zabić. Moją towarzyszkę pozbawił przytomności ale nawet jej nie dotknął ani nic nie zniszczył... - cały czas starała się mówić wyraźnie i względnie wolno, by rozmówca miał mniejsze problemy ze zrozumieniem przekazu... - I czy Tarik mógłby zaprowadzić mnie do moich towarzyszy, zanim zaprowadzi do ruin? Przyszliśmy do Lasu Gnolli, by razem walczyć. Bez nich nie mam szans. Tylko, kiedy ich spotkamy, niech Tarik nie idzie pierwszy. Nie wiem jak na niego zareagują. Nie znamy tego lasu. I jeśli coś lub ktoś nas zaatakuje, niech nie walczy, tylko się schowa. Nie chciałabym, by go spotkała krzywda.. - ostatnie zdanie powiedziała przy ciepłym uśmiechu. Nie chodzi tylko o to, że straciliby wtedy przewodnika. Inu po prostu tak z samej siebie nie chciała, by ktoś z jej winy ucierpiał. Szczególnie, że niewinny... Poprosiła też wodza o dwie rzeczy: informacje, co skutecznie odstrasza lokalne drapieżniki (nie chciała ingerować w ekosystem; wolała odstraszyć ale tak, by stwór nie wrócił) oraz bardzo szybki kurs lokalnego ziołolecznictwa. Nie interesowały jej raczej trucizny ale odtrutki na wszelkie jady i toksyny. Chciała też wiedzieć czego może użyć na oparzenia, rany, etc. Co prawda jakąś taką ogólną wiedzę posiadała ale nie wiedziała, czy w tym lesie spotka znane sobie rośliny. Pomijając, że wszystkie działały za słabo lub za wolno. A ona w sumie nie zabrała żadnej apteczki i było jej z tym źle... Oni żyją w tym lesie wystarczająco długo, by wiedzieć, czym się leczyć...
Jeśli po drodze nie było żadnych niejasności, Alv decyduje się opuścić wioskę, podziękowawszy uprzednio wodzowi, z życzeniami szczęścia dla niego i wioski. Ruszając razem z przewodnikiem postanawia nie zapamiętywać drogi. Nie zamierza też później nanosić jej na mapę. Nie bez powodu te futrzaki ukrywają się za krwawą reputacją. Im mniej ludzie o nich wiedzą, tym lepiej...
Yuuki
Liczba postów : 29
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Zachodni trakt Sob Sty 19 2013, 18:19
W końcu kolega z drużyny raczył wesprzeć chłopaka, w końcu mógł poczuć powietrze na swoim ciele. Niestety nadal czół zmęczenie spowodowane błotem, a do tego cały był nim. Na dodatek wszystkiego zaatakowała ich jakaś wiwerna, która przyprawiała młodego chłopaka o wymioty. - Boże, najpierw te cholerne piaski, a teraz jeszcze ten potwór.- myślał w duchu Yuuki, nie mając jednak za dużo czasu w tym samym czasie już zaczął wyjmować klucz do bramy. Szybkim ruchem machnął nim, aby następnie przed nim pojawił się złotowłosy chłopak, Leo. - Zajmij się nim, dopiero co z jednej pułapki wyszliśmy.- powiedział do swojego ducha, który najwidoczniej był nieco rozbawiony tą że sytuacją. Ten jednak wiedząc, że czasu coraz mniej wziął się do roboty. Już na dzień dobry używa Eksplozji światła, aby zadać spore obrażenia, a zarazem przy pomocy światła oślepić oponenta. W tym samym czasie nasz bohater stara się odejść trochę od pola walki, aby móc się otrzepać z błota i moc wesprzeć swojego gwiezdnego ducha. Przy czym stara się by nie wpaść w jakieś niepożądane pułapki. - Proszę Leo, ochroń nas- myślał chłopak patrząc na poczynania Daxa Jeśli Atak Lokiego się powiedzie, duch napromieniowuje swoje ręce światłem, a następnie podbiega do stwora by ugodzić go w skrzydło. Jeśli się nie powiedzie - Dzieciaki zamknąć oczy !- po tych słowach Yuuki zamyka je, a jego gwiezdny duch wytwarza świetliste halo, mające na celu oślepić wiwerne. Następnie po oślepieniu zbiera energię magiczną, aby użyć uderzenia Regulusa.
MM 78% Przepraszam za jakość...
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Zachodni trakt Nie Sty 20 2013, 01:11
I w pizdu wylądował. I cały misterny plan też w pizdu. Tymi słowami można by było podsumować, zakończenie akcji. Jedyny pozytyw był taki, że bestyja nadziała się na dwa z czterech "pali" przebijając skrzydła. Co znaczyło, że bez rozrywania skrzydeł nie odskoczy. Kiedy zębiska gada wbiły się w jego ramię, zacisnął zęby. Nie z bólu, a ze wściekłości. Tak, tak właśnie działała na niego ta sytuacja, wzbudzała w nim wściekłość. Nie dość, że już cala ta sytuacja w mieście była irytująca, to jeszcze te dziwne kuroliszki były dziwne i irytujące. A teraz mamy jedną wielką irytującą gadzinę. Na szczęście zabójca miał przy sobie jeszcze ostrze, a ugryzioną ręką mógł jeszcze poruszać więc, nie było tak źle. No cóż, teraz wystarczyło się pozbyć gadziny, która notabene zaatakowała też jego towarzyszki, co jak co... ale ranne będę jeszcze bardziej spowalniać marsz, co nie jest zbyt wskazane. Dlatego czerwony wycedził przez zaciśnięte szczęki: - Nie lekceważ mnie... - wycedził przez zęby, a na jego palcach prawej ręki pojawiły się szpony, coby móc złapać gadzinę za kark i jako tako ją utrzymać gadzinę. Równo z tym wystrzeliły spod ziemi trzy/cztery kolce bezpośrednio pod wrogiem, by przebić go od dołu [C]. Jednak wystrzeliły tak,by nie zranić towarzyszek. Następnie mieczem uderza od góry bestyje. Oczywiście gdy nadarzy się okazja do wyciągnięcia ramienia z zębisk Smok to wykorzystuje, nawet jeśli mu się to nie uda, stara się znów pokryć ramie żelazem.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Zachodni trakt Nie Sty 20 2013, 11:50
Co za okolica! Wpierw dziwne kury, a teraz latające wiwernowe przekleństwo, którego nie zatrzymali! Najgorsze, że dostało się całej trójce, uh...W dodatku zero słowa o kartach, co wyglądało tak jakby się nawet nie pojawiły...W każdym razie jaki jest - powinien być - normalny odruch, gdy łydka jest miażdżona przez bestię oraz noga przebita szponem? - AAAAA! Krzyk. Och, nie chciała krzyczeć w tak podejrzanym miejscu, ale nie była jakimś Herkulesem co to pluje na dziury w nogach...Aczkolwiek postarała się by krzyk boleści oraz złości był krótki - ot odruch by następnie głębiej oddychać i dokopać temu...no można go opisać tylko niecenzuralnymi słowami! Argh...W tym momencie Carter naprawdę żałowała, że nie ma przy sobie nic do dźgania - już ona by mu zadźgała te cztery litery...Niestety i tym razem musiała spróbować swych zaklęć - swoją drogą ostatnio mało z magii korzystała, ale widać tak nie zawsze może być. W każdym razie ból był przeraźliwy, więc i reakcja po krzyku musiała być dość szybka. Wszak każdy komu jest noga płaszczona i przebita, chce jak najszybciej się uwolnić, a Colette nie była żadnym wyjątkiem. Naturalnie zdawała sobie sprawę z tego, że przypuszczalnie i Smoczy Zabójca jest zły, więc coś zrobi - byleby mu nie przeszkodzić. Notabene wiwerna to swego rodzaju smok, więc Blaszak powinien ją zabić jak najszybciej...No, ale wracając do tego co ma zamiar zrobić brązowowłosa...Najchętniej zamknęłaby stwora w karcie, ale skoro Lav chce go załatwić własnoręcznie to niech się bawi. Więzienie karciane jednak zostało użyte na samej Colette, która SAMA miała w ów karcie zostać zamknięta i oddalić się na tyle by zwierz nie dosięgnął jej łapą, ogonem ani niczym innym - ale nie na tyle daleko by nie widzieć co się dzieje. Naturalnie jeśli tutaj też jakaś dziwna siła będzie znosić kartę to dziewczyna od razu dezaktywuje zaklęcie co by się od reszty nie oddalić. Jeśli jednak więzienie zadziała, karta nie będzie znoszona, nie będzie narażona na zdarcie itp. to...to więzienie wciąż jest - dopóki wiwerna jest aktywna. Wszak jeśli owe zaklęcie zadziała to panna Cole nie miała zamiaru przeszkadzać reszcie swoją osobą, a pomagać mogła i z karty bo to jej zaklęcie... Jeśli więzienie zadziała i Cole będzie bezpieczna to wtedy dopiero ma szansę skupić się na Kirino. Albowiem jeśli dziewczyna próbuje się uwolnić, atakować i to coś da, to wiadomo, że nie trzeba pomagać. Jeśli jednak Kiri nic nie zrobi, albo jej starania nic nie dadzą - a bestia jej nie puści nawet po atakach Lava - to Carter używa...nastąpiła szybka analiza przydatnych zaklęć w tejże chwili i wyszło, że...znowu karciane więzienie! Uh...trzeba będzie zrobić trening po powrocie...Nie mniej jednak przy tej opcji użyłaby karcianego więzienia TYLKO na Kirino, jeśli ta oczywiście rady by nie dała. Jeśli Lavethowi się nie uda w jakiś sposób - wiwerna dalej będzie atakować - to Colette (nawet jak jej więzienie nie działa) używa karcianego więzienia na stworzeniu by zamknąć TYLKO je w karcie. Dzięki temu każdy powinien się uwolnić.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Zachodni trakt Pon Sty 21 2013, 13:37
Niezbyt przyjemnym jest uczucie, gdy coś oślizgłego i wyraźnie nie mającego dobrych zamiarów owija się osobie wokół jej własnej szyi, uniemożliwiając praktycznie oddychanie i powodując u danej osoby niesamowity przypływ adrenaliny. Kirino chciała krzyknąć, pewnie nawet krzyk jej brzmiałby podobnie do krzyku pani radnej sprzed chwili, ale w wyniku uciskania jej delikatnej szyi przez potwora z jej gardło nie wydobyła się nic poza odgłosem wypuszczanych resztek powietrza i nerwowych prób złapania nowej dawki tlenu. Gorzej, że Kirino już kolejny raz postawiona została w sytuacji, w której tak naprawdę niewiele mogła zrobić, ba, tym razem nawet spokojnie pomyśleć nie mogła, bo ogon, pomijając oczywiste duszenie, przesuwał się po jej szyi w sposób, który wywoływał tak nieprzyjemne uczucia, że Kirino być może i by tu zwymiotowała, gdyby... Cóż, gdyby mogła. O ile jednak odruch wymiotny udało się jej w miarę szybko opanować, bo resztki jej zdrowego rozsądku podpowiedziały jej, że niedobrym pomysłem byłoby pozwolić sobie na coś takiego w obecnej sytuacji, o tyle jej stres i nerwowość było widać bardzo dobrze. Momentalnie zaczęła wierzgać nogami, byle tylko bestia puściła ją, zostawiła, żeby mogła uciec gdzieś na bok, żeby ten cholerny ogon gdzieś sobie dał z nią spokój, są inne rzeczy warte duszenia, a nie jej szyja, więc cholera jasna, zostaw mnie w spokoju!
Samo wierzganie się jednak na niewiele by się zdało, a przynajmniej tak podpowiadał Kirino jej własny umysł. Szybkie sięgnięcie po następny kwiat, który tkwił w kieszeni było jedynym rozsądnym i w miarę szybkim ruchem jaki mogła wykonać dziewczyna. Już drugi miecz dzisiejszego dnia - Kirino boleśnie zdawała sobie sprawę z tego, że używa swojej magii niespecjalnie bacząc na konsekwencje utraty własnych zapasów magicznych, ale z drugiej strony, czy w obecnej sytuacji mogła pozwolić sobie na oszczędzanie się? Raczej nie. Dlatego, gdy drugi miecz, ostry, o bardzo opływowym kształcie, idealnym do cięcia pojawił się w jej dłoni momentalnie spróbowała, zbierając spory zasób sił, ciachnąć smoka w ogon - oczywiście nie w ten kawałek blisko jej własnej szyi, nie była samobójczynią. Celowała w tę część ogonu, która była dla niej względnie bezpieczna i która nie stykała się bezpośrednio z jej szyją. Nawet nie to, że wierzyła, że uda się jej uciąć ogon, ale miała nadzieję, że dodatkowy impuls jakim mógł być ból, spowoduje, że wiwerna wypuści ją ze swojego uchwytu. Ugryzłaby ją, gdyby nie to, że jej łuski pewnie i tak obroniłyby ją przed ludzkimi zębami.
Oczywiście, jeżeli wiwerna wypuści ją ze swojego oślizgłego uchwyty Kiri momentalnie odskakuje dalej na bok celem zaczerpnięcia kilku oddechów i uspokojenia się. Dopiero potem mogłaby ewentualnie pomóc Lavethowi czy Colette. Teraz nie wiedziała nawet co dzieje się dokładnie wokół niej.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.