I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Deevaaron jest niewielkim miastem założonym na polu szachownicy z rynkiem pośrodku, gdzie znajdował się ratusz z umownym przez mieszkańców centrum miasta. Budynki tego miasta wykonane były z grubego kamienia, a osadzone zostały na starszych fundamentach. Dało się to łatwo zauważyć w niektórych miejscach przez widoczne zastosowanie innego materiału na elewacji. Osoba, która chciałaby się zgłębić w historię miasta dowiedziałaby się, że wioska założona została tutaj trzy lata temu na planach starego, dawniej istniejącego tutaj miasta z wykorzystaniem istniejących fundamentów. Wszystkie budynki bez wyjątku były świeżo wybudowane zwykle stanowiąc piętrowe budowle z dwuspadowymi dachami z czerwonej dachówki. W samym mieście poza budynkami mieszkalnymi było również kilka sklepów i magazynów, które wykorzystywały swoje położenie na szlaku handlowym.
----
Do Deevaron prowadziła tylko jedna droga, a wszyscy magowie podróżując razem lub oddzielnie trafili pod ratusz tego miasta w okolicach godziny piętnastej. Chociaż wielu środków transportu prowadzących do miasta nie było to każdemu z was udało się znaleźć taki, który pasowałby do niego, aby znaleźć się na czas u celu misji. Pogoda, gdy przybyliście była fatalna, deszcz lał ja z cebra, wiał wiatr, było zimno i generalnie nieprzyjemnie. Czarne chmury na niebie nie zapowiadały poprawy tej pogody, a raczej groziły jej pogorszeniem, zawsze w końcu mogła zacząć się burza, albo spaść grad. Chwilę czekaliście na takim deszczu, aż nie wybiegł mężczyzna w średnim wieku około 35 lat ubrany w fioletowy płaszcz przeciwdeszczowy. Był przeciętnego wyglądu, z dość pociągłą twarzą, kozią bródką oraz blond włosach. Wiedząc jaka jest pogoda, zdając sobie sprawę z tego, że nie odpowiadała ona waszemu wprowadzeniu do misji mężczyzna szybko was skierował do jednego z budynków obok ratusza, znajdującego się w mieście, gdzie zajęliście miejsca przy dość dużym prostokątnym stole. W pomieszczeniu znajdowały się też wieszaki, gdzie można było ściągnąć na chwilę mokrą kurtkę, co właśnie zrobił wasz pracodawca pokazując staromodny, czarny garnitur w paski. Wy oczywiście też mogliście to uczynić, aby potem nie zachorować, gdyż warunki atmosferyczne z pewnością sprzyjały rozprzestrzenianiu się chorób.
Po zajęciu przez was miejsc do waszego stolika podszedł kelner, który wręczył waszemu pracodawcy menu, nie podając go jednak wam. Widocznie uznał, że to burmistrz za wszystko zapłaci i to on ma prawo złożyć zamówienie nie pytając was o gusta. - Szlachetny jadłopodawco pomykajże do gotowalni chyżo, aby tam jadłosprawiacz obiadynioc nam nagrzmocił, a na niego polewnnicę "Przedbitewny Wzmacniacz Woja oraz podeszwę w piachu z kartofelami. Na te słowa po zanotowaniu kelner odszedł, a pracodawca zwrócił się do was. - Spokojnie mówię normalnym Fioryjskim, tylko tutaj kelner zna lepiej starofioryjski od normalnego, dlatego jego użyłem. Nazywam się John Smith i jestem burmistrzem tego miasta oraz waszym nowym pracodawcą. Zanim jedzenie będzie gotowe wprowadzę was do waszego zadania. Zacznę od tego, że musicie być czujni jest ono wyjątkowo trudne, pierwsza grupa magów, których wysłaliśmy zaginęła miesiąc temu i nigdy nie znaleźliśmy ich ciał. Przejdę jednak do początku. Wszystko zaczęło się już tej zimy eeeeeeuu - wasz pracodawca nagle ziewnął i wtedy zauważyliście jak bardzo był niewyspany. Dopiero teraz dało się zauważyć jego worki pod oczami, sam kelner również nie wyglądał na takiego, który spał zbyt wiele w nocy - Przepraszam was najmocniej, wszyscy od tego momentu mieliśmy problemy ze snem, budzimy się w nocy bez powodu zapewne przez strach przed tym, co się u nas dzieje. Wracając do opowieści. Wszystko zaczęło się zimą, gdy w piwnicy Flachera znaleźliśmy zwłoki jednego z mieszkańców miasta. Prawdopodobnie było to ciało Sarah Bishop, acz zidentyfikować się nie dało ciało. Znaleźliśmy tylko szkielet, a dziewczyna po prostu zniknęła. Widziano za to jak wchodziła do jego piwnicy, chciała podobno znaleźć w magazynie jakiś kompot na obiad, ale nigdy nie wróciła. Gdy zeszliśmy po nią, gdy nie wracała cały dzień znaleźliśmy tylko kościotrupa. Nie mam pojęcia jak to się stało, nie znam się na magii, to wy tutaj jesteście specjalistami w tej kwestii, ale nie wierzę, by całe mięso, narządy i tkanki zniknęły ze zwłok w ciągu kilku godzin. Obraz był obrzydliwy, wzięliśmy zwłoki, zakopaliśmy, ale winnego nie znaleźliśmy. Zdarza się więc uznaliśmy za to zwykły przypadek i żyliśmy dalej. To samo powtórzyło się miesiąc później również w piwnicy. Potem znaleźliśmy kolejne ciało, łącznie piętnaście ciał ludzi, którzy tutaj mieszkali. Wszystkie zwłoki znaleźliśmy w piwnicach naszego miasta, gdzie mieszczą się największe magazyny. Żyjemy z nich i wykluczone jest, abyśmy z nich zrezygnowali, co ja mówię, zrobilibyśmy to nawet, ale wiedząc, że pod miastem jest seryjny morderca nie da się żyć. Wydawało nam się, że za zbrodnię odpowiedzialny jest jakiś niezwykle potężny mag, którego moc mogłaby się równać ze świętą dziesiątką, a który zatracił się w swojej mocy i teraz morduje każdego, kto przeszkadza mu w jego eksperymentach. Wydaje się to dość logiczną tezą, nikt inny, żaden zwykły człowiek nie byłby zdolny do takiej zbrodni. Nikt jednak nie wrócił żywy po spotkaniu go więc jego tożsamość pozostawała dla nas długo tajemnicą. Widzę, że nasz jadłopodawca przyszedł więc posilmy się nim zacznę dalszą część opowiadania. Jedzenie zostało wam podane i jak się okazało polewnicą "Przedbitewny Wzmacniacz Woja" była zupa pomidorowa, a podeszwą w piachu okazał się być kotlet schabowy w panierce. Ciekawe czy podeszwa, ale nie w piachu był schabowym bez panierki, taka luźna dygresja, bo tego nie wiedzieliście. Jeśli spróbowaliście jedzenia było ono całkiem smaczne, dobrze przygotowane z wysokiej jakości składników. - Kontynuując. Mieliśmy dość spory problem, ludzie nie mogli spać po nocach więc to oczywiste, że wynajęliśmy grupkę trzech najemników - magów, dość doświadczonych w swoim fachu, żądnych amatorów. Za odpowiednią opłatą godzili się oni nam pomóc i zbadać sprawę od środka czyli zejść do piwnicy na noc. Mieli wrócić rano, ale to się nie stało! Nie wyszli już z piwnicy. Zdaję sobie sprawę z tego, że powinniśmy tak wejść i odzyskać ich ciała, aby urządzić im godny pochówek, ale nie zmusiłbym, żadnego z miejscowych, aby mimo strachu wszedł do piwnic. Po prostu nie było takiej możliwości. Ach już bym zapomniał. Większość zbrodni miała miejsce w nocy i tamci magowie mówili, że muszą również udać się do piwnic o tej porze dnia, aby wtedy ich wpuścić. Nie wiem czy to ma znaczenie, czy to pomocna rada, skoro im nie udało się wrócić. Teraz postanowiliśmy wynająć większą grupę magów wierząc, że w grupie jest siła i jeśli najemników będzie więcej po prostu uda się zażegnąć ten kryzys. Co zaś do samej sprawy. Minął miesiąc od misji poprzednich magów i w międzyczasie zamknęliśmy Toma Blake'a, jednego z mieszkańców wioski. Był bardzo podejrzany wydawało nam się, że zwariował, ale nie jestem pewny czy nie miał nic wspólnego z morderstwami, jest naprawdę bardzo podejrzany. Obecnie znajduje się w miejskim więzieniu, proponowałbym go przesłuchać, ale to tylko moja luźna sugestia. Obawiam się jednak, że zejście do piwnic może być koniecznością w tej misji, chociaż wolałbym ją ominąć. Proszę was tylko uważajcie, nie z schodźcie pojedynczo i jeśli pojawi się zagrożenie przerastające wasze możliwości - uciekajcie, nie grajcie bohaterów. Jeśli dowiemy się kto jest zagrożeniem zrobimy i tak olbrzymi krok naprzód. Czy macie jakieś pytania do mnie? Sugestie? Wywód był dość długi, można było zdążyć zjeść obiad, ale wyjaśniał wiele spraw, chociaż ciągle mogły pozostać te niewyjaśnione, o które warto byłoby dopytać. W końcu od tego zależeć będą wasze życia.
Poza wami przy stole znajdowała się grupka najemników. Jedne był ciemnoskórym mężczyzną w blond włosach, z bródką wokół ust. Wyposażony był on w miecz dwuręczny noszony na plecach, który na czas posiłku został zdjęty. Drugim najemnikiem była mała dziewczynka, na oko 13 letnia, ale o bardzo mądrym spojrzeniu odziana w płaszcz podróży ze szklaną kulą w swoich rękach. Następnie znajdował się szczupły, wyglądający na przestępcę mężczyzna ubrany w jaskrawe kolory wyposażony w dwa pistolety. Następnie była bardzo atrakcyjna dziewczyna z dużymi piersiami, ubrana w .... sumie w samą bielizną. Magowie mieli swoje gusta, nie posiadała niczego co wyglądałoby na broń. Obok niej siedziała bardzo podobna do niej kobieta, ale szczupła bez piersi i wyposażona w pazury. Ubrana była w indiański strój. Zdawało się, że obie były siostrami, ale tylko jednej urosły piersi, tej bardziej lubieżnej.
Czas na odpis do 9.06.2017 godz. 15:00 jak coś to gg/pw
Eisaku
Liczba postów : 144
Dołączył/a : 07/06/2017
Skąd : Magnolia
Temat: Re: Deevaaron Pią Lip 07 2017, 13:49
Eisaku po dniu samotnej podróży doszedł do swojego celu : Deevaaron, dokładniej pod ratusz. Stał tam krótką chwilę z parą innych magów. Kiedy zebrali sie wszyscy, razem 8 magów z tego co zauważył Eisaku, jakiś koleś po nich podszedł i zaprowadził do budynku. Od razu kiedy Eisaku wszedł zdjął kurtkę ale trzymał ją w rękach. Po chwili owy pan, zaczął mówić o misji. Eisaku wysłuchał z tego co sie okazało burmistrza i usiadł z wszystkimi przy stole czekając na posiłek. Po chwili okazało się, że owy posiłek to zwykłe swojskie danie. Podczas jedzenia obiadu burmistrz przeszedł do dalszej części misji. Po słowie "sugestie" Eisaku od razu zaczął mówić: - Jak dla mnie jest pare spraw które powinniśmy zrobić przed przesłuchaniem więznia. Po 1 powinniśmy sie poznać jak dla mnie. Nikogo z owych magów dookoła nie znam. Imiona, magia itp. Co do 2 to mapę z zaznaczonymi domami czy tam magazynami w których były zwłoki. Po 3 informacje na temat zaginionych magów. Byli oni rangą S? I przyokazji ich rodzaj magii.
AIDS
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 23/04/2017
Temat: Re: Deevaaron Pią Lip 07 2017, 23:46
Maszrum Tajm! To znaczy, że Grzybiarz przybył do Fiore. Weteran wojenny. Człowiek, którego podpalili Łowcy Smoków. Teraz chciał wykonać misję. Ano dlatego, że czuł narodowy obowiązek wobec ojczyzny. Tylko chwila... Gdzie on właściwie żył? No nieważne. Przybył do deszczowej krainy, gdzie zaskoczył go deszcz. Papier toaletowy, którym był owinięty od łydek, po sam czubek ryja, przemókł i przywarł do jego cielska, więc przypominający od pewnego czasu mumię Albrecht, jeszcze bardziej zaczął ją przypominać. No ale jak się okazało, to wspólnicy zadania również mieli dość ekstrawaganckie stroje. Jakaś panna nie wstydziła się swoich wdzięków, jakaś inna udawała indiankę, a kolejna to już w ogóle... Żeby takiego bachora zabierać na misję... W takim towarzystwie, AIDS przypominający mumię nie powinien się szczególnie wyróżniać na tle innych. Nie czuł więc najmniejszego wstydu. Ani za swoją postawę, ani za swoje stopy, na których to obwinięcie nie starczyło papieru, więc tak trochę pozostawały na widoku. No ale komu one miałyby obrzydzić obiad? Przecież nogi przy stole, zazwyczaj trzyma się pod stołem. Zaś Albrecht nie był na tyle niekulturny, żeby ze stopami na stół wyjeżdżać. Zamiast tego dał wszystkim je poczuć... Ooo... Weź to poczuj D... Ten zapach gnijącego sera... Te pękające ropiejące bąble... Ten bród pod zżółkniałymi paznokciami... Tę zgniliznę, niczym od wiekowego trupa... W końcu był mumią... Wypadałoby też żeby wydzielał zapach jak mumia... Więc smacznego towarzysze, bo co jak co, ale Albrechtowi smród nie przeszkadzałby w jedzeniu! Ba! Takie zapach tylko wzmagają jego apetyt! Więc nie zważając zbytnio na słowa, wypiłby ze smakiem zupkę i zacząłby się obżerać schabowcem. A sztućce? Po co mumii sztućce? W łapy należy brać i od razu do gęby wpychać. Lecz nie dla jedzenia Albrecht przyszedł, tylko dla misji. A trzeba wiedzieć, że mumia miewa jakieś przebłyski mądrości i bardzo chętnie Albrecht chciał się nimi podzielić. Ogółem dużo było mówione, ale Albrecht zwrócił uwagę na szczególną rzecz. - Skąd wiadomo... - rzekł przeżuwając kęs schaboszczaka, którego spore kawałki uleciały mu z pyska. - Skąd wiadomo, że to czarodzieji, magów podłych szarlatanów jest sprawa, a nie jakiejś bestii? Być to może, że pod ziemiami zalęgły się ankhegi, tudzież inne bestialstwa. A potwory wszelkiej maści srebrem należy częstować, siedlisko spalić, a popioły święconą wodą pokropić. Tudzież wodą zalewać, aż wszystkie na powierzchnie truchła nie wypłyną. Lub też mordulcem tym waszym nijaki wampierz może być? Czyż to możliwości niewykluczone są? Tak tą rzucił sugestią, po czym beknął przeciągle, wyrażając swoją pochwałę dla tutejszego jadła. Następnie zwrócił swój wzrok na Eisaku i wpatrywał się w niego przez długą chwilę, po czym mu odpowiedział. - Chcąc poznać czyjeś imię, wpierw należy wyjawić swoje. Więc oto możecie mi mówić Albrecht, a mą magią jest... - no i tak trochę głupio byłoby się przyznać, że smród w gospodzie to z jego stóp. Musiał więc wymyślić jakąś wymówkę. Zanim jednak to nastąpiło musiał chwilę pomyśleć, więc przerwa w jego wypowiedzi mogłaby się wydawać przydługa. - Magia Faraona! - niemalże wykrzyknął z ogromnym entuzjazmem i przekonaniem, jakby sam w to wierzył. - To właśnie po to ten cały papier - dopowiedział. Jak zostanie odebrany, to już nie od niego zależało.
Elijah A. Charpentier
Liczba postów : 15
Dołączył/a : 24/06/2017
Temat: Re: Deevaaron Pią Lip 07 2017, 23:57
Choć z początku Elijah był dość niechętny do samej misji, a raczej podróży do tego małego miasta, w końcu dał się przekonać. Nie jest do końca pewne czy to kwestia sowitej zapłaty, a może znudzenie, które coraz częściej pukało do jego życia. Inni równie dobrze mogą sobie pomyśleć, że policja wysłała jego do rozwiązania całej tej zagadki. Jakby nie patrzeć to właśnie PM powinna zajmować się tego typu zdarzeniami, chronić mieszkańców tego miasta. I nawet jeśli to nie jest jego przydział, to chyba mógł się nieco poświęcić, przejechać kawał drogi i wesprzeć biedne Deevaaron. Koniec, końców powód nie jest tak ważny, a tylko sama kwestia, że wziął robotę i nie ma zamiaru na razie z niej rezygnować. Toteż załatwił sobie transport do tak zwanego centrum, woźnica wysadził go niedaleko ratusza. Na tyle, żeby móc spokojnym krokiem przejść się i wypalić choć jednego papierosa. Jak się domyślacie, tak też uczynił. Zasłaniając się co jakiś czas zaciągniętym na głowę kapturem, wypuszczał coraz to kolejne szare kłęby śmierdzącego dymu. Płuca cieszyły się niezmiernie, a organizm jeszcze bardziej. Odpowiednia dawka nikotyny, doprowadzana w dokładnie wyliczonych odstępach czasowych świetnie wpływała na jego kondycję, a w szczególności tą umysłową. Zakryty dokładnie płaszczem, wyrzucił już ledwo żarzącego się kiepa do mijanej studzienki. Dołączył do reszty ludzi, którzy powoli zaczynali się zbierać na miejscu. To sobie wybrali porę. Zimno, pizga jak w kieleckim, deszcze jakieś niespokojne, a on musi tu stać z rękoma w kieszeni i marznąć na spóźnialskich. Bywa niestety i tak, więc każdego nowo napotkanego witał delikatnym skinieniem głowy, w tym również pana burmistrza. Odpalił mu się introwertyczny stan, nie można wymagać od niego zbyt wiele w tym momencie. Ruszył wraz z innymi do budynku, a następnie do pomieszczenia. Bez słowa odwiesił swój płaszcz na jeden z wieszaków i zasiadł tuż przy lewej krawędzi stołu, najbliżej wyjścia. Jak to mawiają, lepiej dmuchać na zimne, co? Rozłożył swoje długie nogi do przodu, zarzucając prawą na lewą. Lekko nachylił się do przodu, łokcie położył na stole, dłonie kierując ku górze, aby w miarę wygodnie podeprzeć głowę. Jasnoniebieskie ślepiska przeleciały każdego tu zebranego bardzo dokładnie, jednakże najwięcej czasu i skupienia poświęcając głównemu mówcy. Wszak to on wyjaśniał w tym momencie cel ich spotkania, a raczej nieco dokładniejsze informacje dotyczące obecnej sytuacji. Samo zamówienie schaboszczaka nieco mu umknęło, jakoś nie odnotował tego z wielką gwiazdką, jako super ważne. Ot, zwykła pierdoła. Choć trochę podeszwy w piachu było miłą odskocznią od szaroburej rzeczywistości. Lekkie podładowanie baterii żołądka zawsze na plus, zawsze. Skrzętnie łączył informacje jakie zostały wypowiedziane. Pierwsza z piwnic należała do niejakiego Flachera, Sarah Bishop zginęła, potem kolejne ciała w innych piwnicach. Wszystko odbywało się w nocy. Jakaś trójka najemników, zeszli również po zmierzchu, nie wrócili. Nie ma ich ciał. Burza wielu myśli walczyła w jego głowie starając się przyswoić jak najwięcej użytecznych danych. Powoli starając się łączyć to w krótką historyjkę, wyobrażając sobie ją, aby z punktu trzeciej osoby utworzyć obraz przedstawiający co się działo do tej pory. Jakiś facet zamknięty w miejscowym więzieniu, przesłuchanie. Niby warto spróbować, ale raczej nie będzie z tego pożytku, a raczej strata czasu. Ot, zwykły wariat za pewne, albo udzielił mu się ten popieprzony klimat. No, bo kto pomyślałby, że w takiej małej mieścinie będzie seryjny morderca, no kto? Tacy to raczej zdarzają się w większych, bardziej zaludnionych miejscach. Oni bardziej przypominali nieco zaawansowanych wsiunów. Ot, drobna myśl Elijaha, który pomimo trudnego życia pochodził jednak z zamożnej rodziny. Aż w końcu doszła do niego chyba największa tajemnica. Same kości, żadnego mięcha. A krew? Gdzieś tam były czerwone plamy? Na ścianach, podłodze, whatevah? Wbrew pozorom, to również są ważne informacje. No nic, nieważne. Kelner zaczął znosić szamę, więc trzeba się na chwilę odłączyć i spróbować tych wszystkich pyszności! Dobra, nie ma tego zbyt wiele, ale zawsze coś. W szczególności, że nie było w smaku wcale takie złe. Omnomnom. Wait a minute... Też zeszli w nocy? Czemu nie weszli w ciągu dnia? Żeby chociaż się rozejrzeć? Przeczesać w jakimś stopniu teren, który już i tak nie należy niestety do najprzyjemniejszych. Wszędzie wilgoć, ciemno, pewnie w pizdu chłodniej, niż mogłoby się spodziewać. Dodatkowo jakieś pająki i inne szkaradztwa, które tylko czekają, żeby zeskoczyć Ci na mordę, wejść pod koszulkę i posmyrać Cię po sutku. Afe! W ogóle, nie za dużo tutaj wszystkich? Charpentier wyobrażał sobie te piwnice jako dość ciasne i niezbyt przyjazne pomieszczenia dla kilku osób. Zbieranina tylu różnych magów, z zupełnie innych organizacji. Mieszanka wybuchowa. Tykająca bomba, która tylko czeka, aż rozniesie wszystkie słoiczki z piklowanymi ogórasami. Chociaż jeden plus tego jest. Wszakże jego magia będzie miała dość przyjemną akustykę, działanie będzie mogło być dość niebezpieczne dla otaczających go ludzi. Żeby dłużej nie zanudzać drogich czytelników. Ellie wszystko przyjmował do swojego umysłu, słuchał każdego kto miał coś do powiedzenia, choć na obecną chwilę zaledwie młody blondyn postanowił zabrać głos oraz samozwańczy faraon. Co prawda ten pierwszy nie zaskarbił sobie przychylności policjanta, który z natury raczej jest dość odsunięty od społeczeństwa i niechętny do zawierania nowych przyjaźni, czy choćby znajomości, a tym bardziej do ujawniania ot tak każdemu swoich umiejętności oraz danych personalnych. Pytanie o zaginionych magów również nieco zaskoczyło czarnowłosego. Dla niego była to już faktycznie zbędna rzecz, a przynajmniej do momentu kiedy nie będą oni w jakimś stopniu podejrzani o całe te zajście. Otóż to, chłodne podejście mundurowego może być dość specyficzne. Może magowie z gildii mają nieco inny tok rozumowania. On natomiast woli sobie wszystko na spokojnie poukładać i zacząć od początków. Jak przystało na kundla Rady po prostu zacząć przesłuchiwać ludzi. Zejść tam, zapoznać się z terenem od wewnątrz. Ale to jego myśli, które nie zostały wypowiedziane. Nic nie proponował, nie miał żadnych sugestii. Przynajmniej na obecną chwilę wszystko zachował dla siebie, rozglądając się po innych i wyczekując ich opinii. A nuż ktoś będzie miał coś ciekawego do powiedzenia, może w jakimś stopniu czyjeś pomysły pokryją się z tymi, które powoli kształtują się w jego przebiegłym umyśle. Z drugiej strony, ktoś z zebranych już może co nieco wiedzieć o sytuacji w mieście. Może ktoś już spędził parę dni w Deevaaron, poznał niektórych miejscowych. A z trzeciej strony to może właśnie pan śmierdząca stopa, zawsze przygotowany na sranie, czy śmiercionośny odór miał rację. Zresztą, jak zwał tak zwał. Wymyślanie mu przezwisk nie będzie konieczne, a sam pomysł z odsunięciem magii od sprawy wcale nie musi być zły. Kwestia rozpoznania w sprawie i dokładnego zbadania sytuacji.
Eris
Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012
Temat: Re: Deevaaron Nie Lip 09 2017, 15:38
Eris miała fenomenalnego pecha. Albo lało, albo lądowała w gorącym Dessertio, albo znowu lało. O, albo płynęła drewnianą łódką przez morze. Albo przedzierała się przez las deszczowy, też świetnie. Strach użyć jakiegokolwiek zaklęcia, byle nie puścić całej wyspy z dymem. Tym razem jednak po prostu musiała przedzierać się przez deszcz, a wiadomo - ogień się z wodą niezbyt lubi. Nieco więc podirytowana dotarła na miejsce w ciemnoczerwony płaszcz. Takim zwyczajnym, podróżnym - po ostatnich zakupach niezbyt ją było stać na inny. Głęboko wierzyła, że pogoda się poprawi. Albo płaszcz jej wyschnie jakoś szybciej niż normalnie. Nie zapowiadało się jednak ani na jedno, ani na drugie to też jedyne co pozostało to poczekać na zleceniodawcę w tę paskudną ulewę. Przed wyjazdem upewniła się, że wzięła ze sobą wszystkie trzy miecze. Dwa najważniejsze wisiały przy pasie, zaś drugi, póltorak, spoczywał na jej plecach. Nie zamierzała do używać, jednak wolała mieć zabezpieczenie, gdyby straciła dwa pozostałe. Weszła do środka. Zdjęła póltorak, a zaraz po nim płaszcz, który w ślad za innymi odwiesiła na wieszaku. Nie byłą głodna, nie chciała również siadać. Zależało jej tylko na informacjach i na jak najszybszym ruszeniu dalej z zadaniem, a jednak cały jej misterny plan szlag trafił, kiedy tylko burmistrz złożył zamówienie. Dlaczego w takiej wiosze słyszy SWÓJ język, język stary, a jednak język Fiore? Język, który wyszedł tak dawno z użycia? Język, którym sama się posługiwała za młodu, a było to wybitnie długo czasu temu? Spojrzała nieufnie na kelnera. Bardzo nieufnie. Usiadła na krześle, jednak ani myślała, żeby jeść. Ta jedna, dość niepozorna rzecz zbyt ją zastanowiła, zbyt trapiła, żeby cokolwiek teraz przełknąć. Chociaż jak najbardziej uważnie na każde słowo wymówione przez burmistrza i współtowarzyszy, gdzieś kątem oka obserwowała mężczyznę. Było jednak kilka kwestii ważniejszych, chociażby dopytanie się o kilka szczegółów nim w ogóle zaczną nadstawiać kark. Jedną była kwestia zwłok, wszakże kwestia krwi była na tyle ważna, że przykula uwagę również Eris. Drugą była mapa. Jednak nieco inna z zaznaczeniem kompletnie innych rzeczy, które zaproponował blondyn. Trzecią - kwestia pierwszej ofiary. A czwartą chciała omówić z burmistrzem na osobności. A jeśli nie, to przynajmniej nie w tym budynku. Same osoby, z którą miała je wykonać nie specjalnie jej przy nim przeszkadzały. Poczekała więc, aż każdy powie, co jego i dopiero wtedy zabrała głos. - Stan zwłok i miejsca, gdzie zostały znalezione mogą sporo powiedzieć o samej zbrodni. Same kości - czy przez to mamy rozumieć również brak śladów krwi? - bo jeśli tak, to przynajmniej Eris będzie wiedziała jedną, całkiem istotną rzecz. Rzecz, która może się faktycznie przydać przy ewentualnym przeszukiwaniu piwnic. - Druga sprawa - wioska została założona na fundamentach starego miasta, dobrze pamiętam? Czy zachowały się jakieś mapy z tamtego okresu dotyczące właśnie podziemi? Interesowałaby mnie tez współczesna mapa z zaznaczeniem wejść do piwnic. Wszystkich, jakie istnieją. Mapą ich samych też bym nie pogardziła, tak samo jak krótkimi opisami pomieszczeń. - Eris odrobiła lekcje. Eris nie pcha się nigdzie przed wcześniejszym, nawet pobieżnym rozeznaniem. - Trzecią sprawą jest pierwsza ofiara. Identyfikacja była niemożliwa, jednak, jak dobrze zrozumiałam, była ogromna szansa, że to jednak zwłoki tej kobiety. Znajdowanie zwłok w piwnicy to nie zbieg okoliczności. Chciałabym w tym wypadku dowiedzieć się, czy w związku z morderstwem przesłuchany został pan Flacher i od kogo wyszła sugestia, jakoby cała ta sytuacja była zwykłym przypadkiem. - nie sądziła, żeby Flacher sam do swojej piwnicy podrzucał zwłoki, zaś druga kwestia dość ją zastanawiała. Dalej jednak nie była pewna, czy winni z tropami iść właśnie w tym kierunku. - Miałabym jeszcze jedno, jednak wolałabym je zadań w innym miejscu jak to. - tak, z dala od kelnera, bo o niego właśnie chciała pytać. A jakby usłyszał, to jeszcze byłby bardziej ostrożny i ciężej byłoby go ewentualnie złapać. A po co sobie utrudniać? Innym powodem był fakt, że chyba nikt tutaj dawno nie wietrzył. Już wolała moknąć na deszczu.
Puszek
Liczba postów : 744
Dołączył/a : 10/03/2017
Temat: Re: Deevaaron Pon Lip 10 2017, 06:57
~MG~
Obiad jak się okazało nie smakował tak dobrze jak powinien smakować ze względu na zapach stóp pewnego członka misji, który widocznie nie myl nóg od kilka dni, miesięcy ... albo w ogóle nie mył nóg. Zapach gnijącego sera rozległ się w pobliżu, a wszyscy stracili na chwilę ochotę, aby jeść w takich warunkach. Burmistrz czując ten niezbyt przyjemny zapach po chwili znalazł jego źródło jakim były stopy użytkownika magii faraona i przytykając chusteczkę do nosa powiedział: - Czy mógłby Pan założyć skarpetki i buty? Jeśli Pan ich nie ma z przyjemnością poślę gońca po nie, Mogę nawet swoje buty Panu oddać byleby tylko tak nie śmierdziały Widać burmistrz nie lubił tak nieprzyjemnego zapachu i chciał go jak najszybciej ograniczyć, chociaż pewnie nie będzie to łatwe. Zmysł węchu połączony jest ze zmysłem smaku więc jedzenie w takich warunkach nie należałoby do wysokiej klasy. Nie czekając długo zdjął więc swoje buty, okazując czyste skarpetki, które w ogóle nie śmierdziały i podał je mężczyźnie. Wydawało się, że mają podobny rozmiar buta, ale to czy mag je założy to już jego sprawa.
Nie mając ochotę na posiłek burmistrz zaczął odpowiadać na zadane przez was pytania. Wysłuchał on najpierw wszystkich waszych pytań cierpliwie, aby potem odpowiedzieć hurtowo na zadane przez was pytania, nei ważne czy się powtarzały czy nie. - Jeśli chcecie to faktycznie warto się przedstawić. Poprzednia grupa magów też to zrobiła. Była to grupka trzech magów, wszyscy rangi 0, ale z doświadczeniem, nie była to ich pierwsza misja. Władali magią podmiany ekwipunku, błyskawic oraz magią kontroli lalek. Co do mapy - Najstarsze i jedyne mapy piwnic pochodzą z czasów założenia miasta. Wykorzystywane były przy jego projektowaniu. Wcześniej całe miasto uległo pożarowi niszcząc wszystko, w zasadzie stawialiśmy je od nowa, ale do budowy wykorzystaliśmy stare fundamenty i piwnice, które zachowały się w przyzwoitym stanie. Poślę po nie - po tych słowach wyjął on lacrymę komunikacyjną z kieszeni i poprosił kogoś po drugiej stronie o dostarczenie mapy piwnic razem z butami do waszej karczmy - Lada chwila powinienem dostarczyć wam mapy z czasów lokowania miasta. Co zaś do Pana pytań - tutaj zwrócił się do Albrechta - Nie wiemy czy to dzieło jakiejś bestii czy człowieka, ale żadnego potwora nie znaleźliśmy tam, ale nie wykluczone, że tam przebywa. Jestem jednak przeciwny paleniu magazynów czy zalewaniu ich wodą. Jesteśmy miastek kupieckim i w piwnicach znajdują się naprawdę wartościowe towary. Po to wynajęliśmy grupkę ośmiu magów, aby nie musieć tego robić, wierzę, że poradzicie sobie nie niszcząc naszych piwnic i zapasów. Co do śladów krwi - tym razem przemówił mężczyzna do Eris - Wyglądało to dość nienaturalnie mięsa nie było w ogóle, natomiast śladów krwi było minimalnie, tylko odrobina zaschnięta do posadzki. Było jej zdecydowanie za mało, jakby ktoś dokładnie usunął całe mięso oraz krew, a tylko to czego nie dało się już zabrać zostawił wsiąknięte w podłogę. Mapa za chwilę będzie, niestety starszej mapy niż ta nie mamy - wszystkie uległy prawdopodobnie pożarowi, który zniszczył wcześniej istniejące tutaj miasto. Co zaś do Pana Flatchera jest dość przyzwoitym mieszkańcem naszego miasta, ale oczywiście został przesłuchany w tej sprawie. Sarah Bishop zeszła do jego piwnicy za jego zgodą, Flatcher słynie w naszym mieście z pysznych kompotów i pozwolił jej się samej poczęstować. Nie zauważył początkowo jej nieobecności, dopiero rodzina ofiary powiadomiła nas o tym, że nie wróciła przez cały dzień i noc, więc rano zeszliśmy do piwnicy znajdując jej zwłoki. Jeśli chcesz porozmawiać na osobności zapraszam może do pokoju socjalnego tej karczmy. Po tych słowach burmistrz na chwilę odszedł od was razem z dziewczyną i zaprowadził ją do pomieszczenia gdzie byli sami. Pomieszczenie miało wymiary 4x4 metry ze stołem, krzesłami i kilkoma meblami, gdzie znajdowało się drugie śniadanie pracowników karczmy, w której przybywaliście. Ściany pomalowane były na biało, a meble wykonane z ciemnego drewna. - Słucham miałaś do mnie jakieś pytanie? Czemu chciałaś odejść od reszty?
W tym samym czasie mężczyzna, który wyglądał na podejrzanego z pistoletami wstał i mówiąc, że nic tutaj po nim i nie chce mu się szukać bandyty udał się do wyjścia [doszła jedna osoba więc usuwam jednego NPC]. Życzył wam powodzenia i oddalił się w sobie tylko znanym kierunku. - Jestem Tadeusz - powiedział mężczyzna z mieczem - Władam magia podmiany broni, średnio podoba mi się fakt, że ktoś z podobną magią zginął już w trakcie tej misji. Mam nadzieję, że będę miał więcej szczęścia. Weronika - powiedziała dziewczynka z kulką - Moją magią jest magia kuli. Ja jestem Mimi, a to jest Momo - powiedziała dziewczyna z większymi piersiami - Nie jesteśmy magami, a najemnikami specjalizującymi się w walce w zwarciu.
Czas na odpis do 12.07.2017 godz. 15:00
Eris
Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012
Temat: Re: Deevaaron Pon Lip 10 2017, 10:45
...ale po co komu wiedzieć cokolwiek o tych, którzy byli przed nimi? Co im to da? Wiedzą o ich magii? To kompletnie bezużyteczne. Wyznacznik niczego. Nie ważne, jakiej by byli rangi ani jaką magię by posiadali - było tyle czynników, które mogły wpłynąć na ostateczny wynik ich starcia z... z czymkolwiek, co czaiło się na dole, że to bez znaczenia. Mogli być również magami zapomnianej magii boskiej waty cukrowej. Zasadzka taka czy inna, trucizna, jakiś cwany magiczny przedmiot, bardziej cwane zaklęcie, przewaga liczebna czy nawet czyste szczęście - mogli sobie być i magami SSSS++, nie zrobiłoby to większej różnicy. Westchnęła ciężko. Ona chciała tylko wykonać zadanie. Westchnęła cicho. Przynajmniej dostanie mapy, tyle dobrego. Nie mogła jednak kwestii zalewania piwnic zostawić bez odpowiedzi. - Miasto kupieckie czy nie - jeśli normalnymi sposobami nie będzie możliwe usunięcie przeszkody, będziecie musieli zadecydować, co cenicie bardziej: własne towary czy życie. - rzuciła do burmistrza całkiem poważnie. Eris nie była dobrym magiem. Nie miała zamiaru ginąć tylko dlatego, że mieszkańcy chcą uratować kilku słoików z dżemem. W końcu zaś nadeszła odpowiedź, na którą czekała, a która nie do końca była tym, czego oczekiwała. Ale przyjęła ją do wiadomości. - Gdyby śladów krwi nie było, można by przypuszczać, że ofiary ginęły w innym miejscu niż je znaleziono. Ale one są, więc ginęły tam, gdzie były. To teraz pytanie - po co ktoś miałby się fatygować z tak dokładnym czyszczeniem zwłok z tkanek? - i tak, to było pytanie już do jej "towarzyszy". Jeżeli jest zbrodnia, musi być też jej powód. A metody mogą o nich wiele powiedzieć. - Sprzedaż narządów na czarnym rynku pasowałaby, gdyby ginęły same narządy. Jedyne co mi przychodzi na myśl, to jakiś nieciekawy rytuał. - i wtedy wszystko by pasowało. A jeśli ktoś szykował go od dawna, to pożar miasta mógł nie być nawet aż tak przypadkowy, zwłaszcza zniszczenie map. To jednak były zwykłe domniemania, a aż tak daleko wysuniętymi wnioskami nie miała zamiaru się dzielić. Zwykłe zgadywanie. Zaproszenie do pokoju obok sprawiło, że po prostu wstała zabierając swoje rzecz. Nie specjalnie widziało zostawianie ich na miejscu, chociaż po płaszcz się nie fatygowała. Na miejscu zaś miała wrażenie, ze chyba nie do końca sprecyzowała prośbę. Ludzie jej nie przeszkadzali, ale karczma już tak. Zwłaszcza, że chyba szykowało się jakieś śniadanie dla pracowników, chociaż... Może nie wyszło AŻ TAK źle? Rozejrzała się za kelnerem. Jak go nie ma - fenomenalnie. Jeśli jest, to po prostu założy pierwszą pułapkę. Obie opcje jej pasowały, chociaż druga była mniej bezpieczna. - Oni sami niezbyt mi przeszkadzali. Ale obsługa to inna kwestia. Tak czy inaczej: kelner. - rzuciła hasłem nie kryjąc drobnego grymasu niezadowolenia. Jeśli ten jest na sali, zerknęłaby na niego dyskretnie. - Pewna rzecz mnie zaintrygowała... Od kiedy przebywa w tutejszej wiosce? Interesowałoby mnie również skąd pochodzi. Nic wielkiego, chciałabym się tylko z czymś nieco upewnić. - chociażby z tym, jak bardzo jeszcze podejrzany w jej oczach może się stać! A może jeszcze bardziej, bo to Eris, która uchwyciła się jednego tropu jak pies kości i pewnie nie puści dopóki się z tym nie naszarpie. W każdym razie jak się dowie tych dwóch rzeczy, to pewnie wróci do reszty z burmistrzem. Tam też zostało ostatnie pytanie mniej już związane z całą sprawą. - Gdyby zadanie zmusiło nas zostać kilka dni na miejscu, gdzie ewentualnie winniśmy zgłosić się po strawę i ciepłe łóżko? - bo spać na zewnątrz to nie zamierzała, co to, to nie. Dalej nie była pewna - oni z tym przedstawianiem się to tak na poważnie? Na co to komu? Pobędą ze sobą kilka godzin, w najgorszym wypadku kilka dni i się rozejdą. Nie sądziła też, żeby była w tej gromadce jakakolwiek rozgarnięta osoba mogąca zrobić pożytek. Każdy winien robić swoje, trochę po współpracować, żeby to jakieś ręce i nogi miało i w sumie tyle. Dlatego też nawet jeśli załapie się na tą upierdliwą część, to po prostu pozwoli sobie wzruszyć ramionami.
Eisaku
Liczba postów : 144
Dołączył/a : 07/06/2017
Skąd : Magnolia
Temat: Re: Deevaaron Pon Lip 10 2017, 11:27
Eisaku zjadł połowe dania i je odstawił. Bardziej przez to, że był pełny niż przez smród. Mimo wszystko dokładnie po chwili wysłuchał odpowiedzi burmistrza. Nie było tak źle, mapy są, magowoe aż tak silni niesą. Więc nawet jeśli magowie by żyli i by ich zaatakowali to nie powinni być aż tak wielkim problemem. Teraz tylko przesłuchać tamtegogościa. Sprawdzić piwnice grupą podczas dnia i potem podczas nocy. Wyciągnąć wnioski i robić kolejne rzeczy. Wląściwie równie dobrze tamci ludzie mogli porywać ludzi przy czym ich ranić, stąd ślad krwi, a po tym podstawiać szkielety imitując potężną magie. Ale co by w takim scenariuszu robili z ludzmi. Mięso armatnie, rytułały, szkolenie ludzi? A może po prostu zabijają tych ludzi dla jaj. Nikt póki co nie wie jak jest.
Elijah A. Charpentier
Liczba postów : 15
Dołączył/a : 24/06/2017
Temat: Re: Deevaaron Sro Lip 12 2017, 23:10
Nieprzyjemny zapach stóp dotarł bez problemu do nozdrzy Elijaha, natomiast on w porównaniu do niektórych zebranych w tej sali osób kompletnie się tym nie przejął i dokończył danie, które mu podstawiono pod nos. Nie jest typem, który wybrzydza, a z całą pewnością nie odmówi darmowego żarełka. Zdarzało mu się kiedyś jeść przy nieco gorszych woniach, toteż mały smrodek faraona niezbyt go zniesmaczył. Odsunął delikatnie od siebie talerz, ustawiając dokładnie sztućce obok siebie, co oznaczało, że już skończył i można zabrać wszystko sprzed niego. W tak zwanym międzyczasie wysłuchiwał ich rozmowy. Propozycje, którymi zarzuciła młoda dziewczyna były interesujące. W szczególności, że pod niektórymi względami myśleli podobnie. Jednakże jak widać to ona była bardziej otwarta i skora do rozmowy, więc on już nie będzie poruszał kwestii krwi. Co prawda to prawda, w głowie zaroiło się od różnych scenariuszy. Zaczął rozmyślać skąd tak nikłe ślady na miejscu zbrodni. Czyżby wszystko zostało załatwione gdzie indziej? Ale po co ten ktoś mógłby się bawić w takie przenoszenie zwłok, narażając siebie jeszcze bardziej, że zostanie zdemaskowany. Poza tym wtedy najprawdopodobniej na próżno byłoby doszukiwać się jakichkolwiek czerwonych plam na podłodze, wszak zostały praktycznie same kości. Może ktoś najpierw spuszczał ze swych ofiar krew, a dopiero potem się zajmował oporządzeniem zdobyczy? To już ma nieco większy sens, natomiast jest bardzo czasochłonne. Spuszczenie całej krwi z człowieka wbrew pozorom nieco czasu zajmuje. Dodatkowo przydałoby się trochę innych sprzętów jak wiadro, trochę folii, najlepiej jakiś sznur. - Panie burmistrzu. W tym momencie Charpentier nieco wyprostował swoje nogi, dłonie położył na stole po czym skrzyżował długie, szczuplutkie palce. Chłodne spojrzenie na wszystkich, dopiero pod koniec przykuwając większą uwagę osobie do której kierował słowa. - Czy jest Pan w stanie załatwić dokładną listę ofiar wraz z ich bliskimi? Najlepiej rodzina, partnerzy życiowi. Adres zamieszkania również się przyda, tak samo to czym się parali na co dzień. Każdy w jakimś stopniu skorzystał z możliwości poproszenia o konkretne informacje. Ocenili potrzeby dość trafnie, bardzo ostrożnie. Czarnowłosy policjant zdawał sobie sprawę z tego, że misyjni partnerzy cenią sobie swoje życia i nie mają zamiaru ot tak ich narażać. On jako rasowy kundel musiał jednak poprosił o jeszcze kolejne dane. Chęć, a raczej potrzeba poprowadzenia konkretnego śledztwa, rozszerzenia wiedzy na temat osób z otoczenia. Powątpiewać można w każdego, nawet w najbliższą rodzinę. A nuż się okaże, że wszyscy mają wspólnego znajomego, coś ich łączy w mniejszym, bądź większym stopniu. - Mógłbym również poprosić o przyniesienie mapy nie tylko obejmującej piwnice, wejść do nich, a również dodatkową, z całym miastem? Zdaję sobie z tego sprawę, że będzie dość sporych rozmiarów, natomiast będzie przydatna. Kolejne zamówienie prosto od Elijaha. Tuż przed wyjściem burmistrza oraz panny Eris. Zostali bez głowy miasta, co chciał to poprosił, więc oparł się wygodniej na swoim krześle nieco opuszczając swoje ciało. Ręce przewiesił wzdłuż tułowia, swobodnie zwisały, lekko wystukiwał o krzesło rytm, który raczej nikomu się nie kojarzył z czymś konkretnym. Ciche westchnięcie, zmrużenie oczu i zmarszczenie czoła. Ot, typowe dla niego zachowanie jak zaczyna zastanawiać się nad czymś bardzo konkretnie. Jaki mógłby być motyw tych zabójstw? Co się przytrafiło poprzedniej paczce magów? Wypadałoby ich chociaż znaleźć i zapewnić godny pochówek. Co w tym momencie robi policja? Czemu wcześniej nie zareagowali? Wiadomo, że przeważnie zajmują się sprawami związanymi poniekąd z magią. Jednak nie ma pewności czy tutaj nie wchodzi do gry jeden z krwawych obrzędów. Pozostawione ciała są w zbyt specyficznym stanie. Najprawdopodobniej nie jest to robota zwykłego zjadacza chleba. Mają do czynienia z kimś bardziej przebiegłym i wiedzącym co robi. Magia podmiany ekwipunku dobrze nie jest krępowana w ciasnych pomieszczeniach. Ktoś taki powinien sobie całkiem nieźle radzić w tym terenie, a jednak sprawca pozbył się i jego, i jego towarzyszy. - Zbyt wiele niewiadomych... Elijah cicho wyszeptał te trzy słowa. Na tyle, że zaledwie dwójka magów siedząca po jego prawicy i lewicy mogła w miarę możliwości usłyszeć ten szepcik. Wtem wróciła wcześniej wychodząca dwójka. Najwyraźniej przegadali co chcieli. Padło pytanie o prowiant i nocleg. Good job koleżanko! Dobrze myślisz, naprawdę! Policjant również nie miał zamiaru kimać na zewnątrz. Szczególnie w taką pogodę, brr. - John... Jeśli mogę? Poczekał chwilę na przyzwolenie czy w ogóle może po imieniu. Wszakże nie wypada ot tak do nieznajomych osób zwracać się jak do kumpla, w szczególności gdy są pracodawcami. Kultura tego wymaga. - Elijah Charpentier. Czy po wszystkim mógłbyś zaprowadzić mnie na miejski posterunek? Chciałbym omówić kilka kwestii z tutejszymi funkcjonariuszami, a na pewno spotkać się ze wcześniej wspomnianym więźniem. Z początku się przedstawił. Sytuacja teraz tego wymagała, skoro mieliby przejść do mówienia sobie po imieniu. Cóż, to na dobrą sprawę na tyle. A przynajmniej w tym momencie. Może coś mu się jeszcze przypomni jeśli chodzi o kwestie, które chciałby poruszyć w towarzystwie wszystkich. Nie każdy musi wiedzieć, że jest on policjantem. Niektórzy nie pałają do mundurowych pozytywnymi emocjami, jakąkolwiek sympatią. Skoro mają współpracować to trochę tajemnic będzie wymagane, aby pozbyć się ewentualnych problemów wewnątrz grupy. I oczywiście nie poszedł za śladem niektórych zebranych. Nie, nie przedstawił się konkretnie dla ogółu, dla prośby blondyna. A tym bardziej nie miał zamiaru w tym momencie zdradzać jaką dokładnie magią się posługuje. Czas na poznanie się i omówienie pewnej strategii działania nadejdzie, gdy otrzymają wszystkie potrzebne informacje. Dopiero wtedy będzie można podzielić się na mniejsze grupy, zająć się niektórymi rzeczami, a na koniec wejść całą grupą do podziemi. Najrozsądniejsze wyjście, które nie zmarnuje niepotrzebnie dużych ilości czasu.
AIDS
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 23/04/2017
Temat: Re: Deevaaron Sro Lip 12 2017, 23:27
Pomimo wszelkich starań ukrycia źródła smrodu, Albrecht został zdemaskowany. Lecz jakby tego było mało, to został jeszcze publicznie oskarżony. Grzybiarz zaczął się bardzo intensywnie pocić, ale papier, którym był owinięty i tak był zbyt mokry, żeby dało się zauważyć różnicę. Mimo to, AIDS czuł się źle z tym co nastąpiło. Mógł jeszcze znieść upokorzenie, ale żeby miał włożyć buty i skarpetki? Wtedy to by mu zablokowało całą magię i stopy! A bez stóp, to jak bez magii, zaś bez magii, to jak bez stóp. Mag grzybów musiał jakoś temu zaradzić. Nie potrzebował ani butów, ani skarpetek... A nawet jeśli mu kazano, to nie miał możliwości ich włożyć. Nawet jeśli pracodawca miałby równie wielkie stopy, co Albrecht, to z pewnością nie mógł mieć, aż tak Wielkiej Stopy D, jakie postanowił mieć Albrecht w tej chwili. - Obawiam się, że możecie nie znaleźć właściwego rozmiaru - rzekł, odsuwając się nieco od stołu, by podnieść wyżej jedną ze swych stóp, żeby nie tylko każdy mógł je poczuć, ale również i obejrzeć. Zaś im większe stopy, tym większy smród i więcej na nich widać szczegółów. Zatem Albrecht pomachał jeszcze demonstracyjnie paluchami, po czym schował nóżkę z powrotem. - Poza tym, nie noszę butów. Religia mi tego zabrania - dopowiedział jeszcze prędko tłumacząc swoje postępowanie. I jak zauważył, pierwsi magowie już zaczęli odchodzić. Co prawda póki co tylko w liczbie pojedynczej, ale im było ich mniej, tym na większe Albrechcik mógł liczyć wynagrodzenie. A jakby tak każdy sobie umarł, lub pouciekał, to zgarnąłby zysk za osiem osób! Ta wizja całkiem spodobała się Albrechtowi. Zrozumiał już jaka była rola w tym przedsięwzięciu. Byleby jak najbardziej sępić na innych, zwłaszcza, że wyglądało na to, jakby pozostali magowie ogarniali nieco sprawę, a nawet coś się tam starali. - Bardzo dobrze... - odpowiedział na trzy słowa Elijaha, własnymi dwoma słowami, wypowiedzianymi podobnym tonem, aby nikt niepowołany ich nie usłyszał. - Może więc wybierzemy spośród nas jakiegoś przewodnika, który by nam przewodniczył? - zaproponował jeszcze, żeby nie było, że jest zupełnie nieprzydatny. - Jest nas tylu, że powinniśmy się zorganizować nieco bardziej w działaniach. Czyż nie mam racji?! - ostatnie słowa niemalże wykrzyczał, spoglądając złowrogo na Eisaku. Czemu akurat na niego? Ano na kogoś musiał.
Puszek
Liczba postów : 744
Dołączył/a : 10/03/2017
Temat: Re: Deevaaron Czw Lip 13 2017, 08:33
~MG~
Tak samo jak Eris chciała po prostu zalać piwnice tak samo burmistrz chciał je ocalić w końcu zależało mu jako głowie miasta na rozwoju miasta oraz zdawał sobie sprawę, że ich zniszczenie za jego kadencji mogłoby pozbawić go głosów przy kolejnych wyborach. Ach ta polityka. - Jeśli nie będzie innego wyjścia oczywiście zalejemy piwnice, aby chronić miasto. - powiedział burmistrz - Ale to moglibyśmy zrobić nawet sami bez pomocy magów. Wynajęliśmy jednak was i obiecaliśmy wam dość wysokie wynagrodzenie po to, aby uniknąć tej opcji, która negatywnie odbiłaby się na mieście. Płacimy wam prawie milion klejnotów po to, aby ocalić piwnicę, których odbudowanie po zalaniu zajęłoby wieki i kosztowało znacznie więcej. Jeśli po prostu zalejecie piwnice oczywiście wykonacie misję, ale za zniszczenia potrącimy wam z wypłaty, z której pewnie nic by nie zostało, weźcie to pod uwagę. Cóż burmistrz miał w tych słowach dość sporo racji, w końcu włożenie jakiegoś węża do piwnicy i napuszczenie do środka wody nie wymagało wynajęcia ośmiu magów, a wykonane mogło zostać przez Miecia z spod monopolowego, który zrobiłby to za czteropak żubra. Efekt byłby koniec końców taki sam ile jednak towarów mogło znajdować się w magazynach, jaka była ich wartość oraz ile kosztowałoby osuszenie, wykopanie i przygotowanie nowych piwnic to nawet bez specjalnej wiedzy mogliście oszacować na znacznie wyższe kwoty niż wasze zapłaty. To właśnie po to, aby uniknąć tej opcji mieszkańcy miasta postanowili zaproponować wam tak wysokie wynagrodzenie. - Krwi też było znacznie za mało, a nawet same kości były popękane i uszkodzone. Nie znamy się na magii, ale żadnych pentagramów czy innych magicznych symboli nie znaleźliśmy. W pomieszczeniu, gdzie burmistrz znalazł się na osobności z dziewczyną były, co prawda drugie śniadania pracowników, ale leżały na stole. Było to pomieszczenie socjalne, gdzie w tej chwili nie było nikogo poza dziewczyną i burmistrzem miasta, nie musiała martwić się o kelnera, jak się zdawało - Kelner? W sumie to nie wiem skąd pochodzi, nasze miasto jest ogólnie rzecz ujmując zlepkiem ludzi z różnych części Fiore. W większości byliśmy obwoźnymi kupcami, którym interesy sprzyjały. Pewnego dnia kilku z nas w tym ja postanowiliśmy przerwać podróże po kraju i osiedlić się w jednym miejscu, w końcu ile można wędrować, na starość trzeba znaleźć jakąś spokojną przystań. Tutaj były dość solidne fundamenty pochodzące z dawnego miasta i piwnice, które idealnie sprawdzały się jako magazyny dla naszych sklepów. Dlatego postanowiliśmy wspólnymi siłami i pieniędzmi postawić tutaj miasto. Dołączyło do nas kilku innych ludzi i tak powstało nasze miasto, ale pochodzenie mamy naprawdę różne. Szczerze to sam nawet nie wiem z skąd on pochodzi musiałabyś go zapytać. Ale jest z nami jeszcze z czasów, gdy budowaliśmy to miasto. Po odpowiedzi na te pytania dziewczyna razem z burmistrzem wrócili do gości, gdzie nadal można było zadać pytania. Nie ulegało wątpliwości, że w podziemiach Deevaaron czai się coś niebezpiecznego, a bez wystarczającej wiedzy śmierć będzie bardzo realna. Aby jej uniknąć, jako doświadczeni najemnicy musieliście zdobyć jak najwięcej informacji. - Jeśli chodzi o nocleg proponuję nocować wam tutaj, u góry znajdują się pokoje sypialne, każdy z was może mieć osobny pokój zamykany na klucz. Strawa tutaj tez jest chyba najlepsza w mieście, chyba że od domowej kuchni wolicie kebaby lub hamburgery. Oczywiście jako burmistrz to ja pokrywam wszystkie koszty waszego pobytu w mieście.
Elijah słuchając swoich towarzyszy zjadł połowę posiłku, jako że nie był zbyt głodny, a następnie zaczął układać sobie w głowie dość rozsądny jak się wydawało plan wykonania tego zadania. Wiedząc jednak, że samemu nie ma sensu ruszać (w sumie dlaczego nie?) postanowił poczekać na pozostałych i posłuchać jakie jeszcze zadadzą pytania burmistrzowi oraz jakie nowe informacje zyskają. Może dowiedzą się czegoś, co do tej pory im umykało i stworzy własną teorię śmierci w Deevaaron.
Elijah natomiast całkowicie zapomniał o smrodzie ze stóp faraona, chociaż z pewnością zupa i schaboszczak miałyby znacznie lepszy smak z dala od tej woni. Jak to jednak sam stwierdził są kalorie i składniki odżywcze więc się nie wybrzydza, w końcu nie wiadomo kiedy pojawi się kolejna okazja do zjedzenia pełnowartościowego posiłku. Po wysłuchaniu kolejnych pytań Elijah poprosił o kolejną informację, którą mógł przygotować im burmistrz. - Trochę pewnie, by mi to zajęło, ale tak jestem w stanie to zrobić - oznajmił - pewnie zajmie mi to jakieś 3h po tym jak się z wami rozstanę. To jednak będzie dość czasochłonne zajęcie i nie wykluczam, że mogę coś pominąć przez przypadek. Na dokładną listę musielibyście pewnie czekać kilka dni. Z mapą miasta nie będzie problemów. Jak tylko wrócą z mapą piwnic poślę po kolejną. Było to w sumie wykonalne zadanie, ale dość upierdliwe. Ofiar trochę było, ludzie w mieście nie znali się, aż tak dobrze w końcu byli zlepkiem z różnych regionów, a czasami o niektórych partnerach czy zdradach nie jest łatwo się dowiedzieć. Mężczyzna zgodził się również na to, abyś mówił mu po imieniu delikatnie skinając głową w stronę Elijah. - Jesteśmy dość młodym miastem i mamy dwóch funkcjonariuszy tylko, są oni na niewielkim posterunku z celą, gdzie trzymamy podejrzanego. Oczywiście wskażę wam drogę do tego miejsca, abyście trafili, ale sam w tym czasie zająłbym się tymi powiązaniami, o które prosiłeś.
Kiedy spojrzano na stopy grzybiarza wątpliwości nie ulegało, że były one teraz znacznie większe niż przyniesione buty, których mag całkowicie nie chciał ubierać i bronił się przed tym zapewne tak samo jak przed ich umyciem. Innym zapach tych stóp może mniej przeszkadzał, ale sam burmistrz widocznie nie zamierzał pozostawać bierny. - Przynieś no miskę z wodą i mydłem. Dużą ilością mydła. Poślij po kogoś, kto umyje jego stopy. Po tych słowach jedna z osób pracujących w karczmie na chwilę wyszła, ale jeszcze nikt z miską nie przyszedł, zapowiadało się jednak na mycie stóp. Propozycja wybrania lidera pozostawiona została pozostałym uczestnikom misji, a NPCty na razie milczały w każdej sprawie. One były tutaj po to, aby zwiększyć waszą siłę ognia.
W międzyczasie wrócił mężczyzna z mapą piwnic, który od razu został poproszony przez burmistrza o przyniesienie map miasta. Biedny nie odpocznie.
Cyferki oznaczają gdzie znaleziono zwłoki, te pajęczynki to korytarze, czerwone kwadraty to piwnice, z których można wrócić do miasta bo są w nich schody, czarne to piwnice, ale bez zejścia do miasta, bez schodów po prostu sale. Wielkość każdej piwnicy załóżcie, ze wynosiła 20mx20m, a wielkość całego założenia to 3kmx3km
Czas na odpis do 15.07.2017 godz. 19:00
Eisaku
Liczba postów : 144
Dołączył/a : 07/06/2017
Skąd : Magnolia
Temat: Re: Deevaaron Czw Lip 13 2017, 12:49
Eisaku po wysłuchaniu wszystkich i zignorowaniu kolesiabz stopą w górze, zobaczył dokładnie na mape i na miejsca śmierci. - Zabójstwa w centralnej części miasta są bez wyjścia. Ktoś musiał najpierw przejść kawałek zanim zginął. Możliwe, że w tych piwnicach na samym środku jest jakieś gniazdo czy siedziba zabójców. Mimo wszystko większość zabójstw jest na obrzeżach miasta. I to tylkk przy wyjściach. Jak dla mnie zabójcy "polowali" na obrzeżach przy wyjściach by z zaskoczenia ich zabić a kiedy ktoś doszedł zbyt blisko ich bazy to sie bronili by nic nie wyszło na światło dzienne. Mówiliście wkoncu, że nie wchodziliście do piwnic od jakiegoś czasu. Brak motywu, brak przeciwnika a 13 śmierci. To będziebdługie szukanie informacji...
Eris
Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012
Temat: Re: Deevaaron Sob Lip 15 2017, 18:21
Nie była pewna czy burmistrz wiedział, że zalanie piwnicy to raczej ostateczność, a nie ich główny plan działania, ale w sumie to nie był problem Eris, która miała już pewien zarys, jak można by zacząć całą kampanią przeciw złu zalegającemu w piwnicach. Za to wyczuła drobne niezrozumienie w kwestii podejrzanych rytuałów. - Nie nie, nie chodzi o metodę. Chodzi o cel. Owe wnętrzności mogą zostać zniesione w inne, jedno miejsce, gdzie dajmy na to - coś w stylu tych pentagramów mogłoby się znajdować. Sądząc jednak po stanie kości mam jeszcze jedną teorię, nie odbiegającą od tej blondyna i emm... Faraona? - jak to był faraon to ona chyba była święta Teresą. Jakiś podejrzany ten typ. - Zabójca i, dajmy na to, bestia. Ofiary zabito, porwano, nakarmiono nimi zwierzaczka, a truchła odniesiono. Po co? By wystraszyć mieszkańców, zniechęcić do ich przeszukiwań. Co jednak ciekawsze - ginęli całkiem blisko wejść. Więc zabójca musiał w jakiś sposób wiedzieć, że tam będą. A więc można przypuszczać, że albo ktoś z mieszkańców, albo jakiś rodzaj magii. W każdym razie - to wszystko to zwykłe domysły i tak na prawdę niczego się nie dowiemy, jeśli nie ruszymy się z krzeseł. - bo tak, na chwilę obecną mogli sobie gdybać i nic z tego. Może mieli rację, może jej nie mieli. W każdym razie w końcu będzie trzeba zejść na dół i zweryfikować wszystkie pomysły. Popatrzyła jeszcze nieco na mapę miasta. - Pytanie - czy ktoś z was ma może magię nastawioną na pułapki? - zapytała wprost, bo sama to co najwyżej mogła polać olejem i miotnąć kulą ognia. Ale to nie do końca, to, o co jej chodziło, chociaż od biedy mogłoby też wypalić. Może i by zobaczyła nieco mniej wynagrodzenia, ale na dobra sprawę liczą się efekty, a drobne zniszczenia to tam mniejszy problem. Zwłaszcza, jeśli nie objęłyby przecież całych piwnic, a może jakąś niewielką część. Zerknęła jeszcze na Elijaha. Przepytanie więźnia to zawsze dobry pomysł. Sama też poniekąd miała, co robić. - Pozwolę sobie mieć w tym czasie oko na kelnera. Coś mi tu śmierdzi i to gorzej niż nasz... ekhem, "towarzysz". - tak zdecydowanie. Miała trop, którego ponad czterystoletnia wiedźma nie mogła tak po prostu zignorować. Nie mniej wolała z tym poczekać, aż jednak wszyscy rozejdą się czynić swoje.
Elijah A. Charpentier
Liczba postów : 15
Dołączył/a : 24/06/2017
Temat: Re: Deevaaron Sob Lip 15 2017, 20:34
Cóż, to nie jest tak, że jego nos jest odporny. Ani, że potrafił całkowicie zignorować zapach gnijących stóp, który był wręcz obrzydliwy. Natomiast miewał przyjemność jadać podczas niezbyt przyjemnych woni, stąd też po części dał radę przełknąć chociaż połowę obiadu. Wtedy zaczęło go nieco mdlić, po czym zwolnił tempo i zaczął oddychać przez usta. Wiedzieliście, że jest to najlepszy sposób na uniknięcie brzydkich zapaszków? Kwestia tego, żeby nie zachorować przez to, bo wylądowanie na jakiś czas w łóżku z osłabionym ciałem nie jest na liście do odhaczenia podczas tej misji. O wiele lepiej byłoby gdyby mógł wypełnić swoją powinność najlepiej jak potrafi. Tak dla czystego sumienia. Chociaż nie, on go nie ma. Chodzi tutaj o coś innego, coś głębszego, ukrytego w jego wnętrzu. Pragnienia, marzenia, każdy do nich dążył na swój własny sposób. Jedni zatrudniali się w gildiach, inni podróżowali samemu, jeszcze ktoś inny zakładał rodzinę i gospodarstwo, coby mieć jak ich wyżywić. Nieliczni wstępowali w szeregi mundurowych, bo i po co niby? Dość marna pensja, jesteś popychadłem, kundlem na posyłki. Wielu magów z wielką chęcią z Ciebie drwi, nawet gdy noszą znaki rzekomo przyjaźnie nastawionych do PM. Jedna z najbardziej parszywych robót jaką można sobie znaleźć, a i o awans ciężko. Nieliczni dobijają się do ciekawego koryta, a reszta nadstawia za nich karku. Wszędzie są podziały, niezależnie czy chodzi o stopnie, przynależność do konkretnego oddziału, czy może strasznie brzmiące przezwisko, które odbija się echem między ścianami korytarza. Państwowa instytucja, niby tak wspaniała, a przypomina bardziej zbieraninę przypadkowych osób, które potrzebują co jakiś czas pewnej wypłaty, która chociaż wystarczy na skromne przeżycie. Dobra, najważniejsze chyba się już dowiedział. Otrzymuje pokoik i żarcie, a za wszystko płaci burmistrz. No i gitara malina, można myśleć już powoli o rozpoczęciu działań. Co prawda chciałby zostać tutaj parę dni, oderwać się od przełożonego, poczekać na lepszą pogodę. Może dostrzegłby urok tego dość młodego miasta, bo błoto i ciągle uderzający o kaptur deszcz niestety nie pomoże w zdobyciu jego sympatii. - Byłbym wdzięczny, wystarczy dość okrojona lista stworzona przez 3 godziny. Chciałbym mieć pewien punkt zaczepienia, uzupełnię ją potem o informacje odkryte przez moje działania. A mapa miasta na pewno bardzo się przyda. Skinął głową jakoby w podzięce za udzieloną odpowiedź oraz przyzwolenie, że może zwracać się po imieniu. Zbędne ceregiele należy odstawić na bok i przejść do konkretnych działań. Elijah postarał się przede wszystkim o pominięcie faraona, który odpowiedział na jego ciche szeptanie. Potem w sumie coś zaczął sugerować o jakimś przywódcy tej zupełnie przypadkowej zbieraniny. Nie do końca jest to najlepsze wyjście. Żadne z nich nie ufa sobie na tyle, żeby kogoś mianować dowódcą i pozwolić by sprawował pieczę nad zadaniem. Pomijając fakt, że wytypowanie kogoś takiego należałoby do trudnych z racji tego, że wiedzieli o sobie tyle co nic. Potem przemyślenia blondyna na temat tajemniczych zaginięć, jak widać nie tylko Elijah próbuje sobie ułożyć w głowie pewien trop. Wizualizacja należy do ważnych rzeczy, więc można bić pokłony, że każdy z zebranych próbuje wymyślić powody, czy w ogóle sposób tych wszystkich morderstw. I padło kolejne pytanie. Magia nastawiona na pułapki? Charpentier, aż musiał dogłębnie przemyśleć czy którekolwiek z jego zaklęć mogłoby posłużyć za coś przydatnego w złapaniu przestępcy. Po części możliwość władania dźwiękiem, wytwarzania echa, wydobywania go z jakiegokolwiek miejsca w pewnym obrębie mogłoby być całkiem przydatne. Jednakże to zadziałałoby jako sposób przykucia uwagi i sprowadzenia do konkretnego miejsca. Nie będzie tu żadnej liny, która magicznym sposobem wydobywa się z ziemi, związuje ofiarę i uniemożliwia poruszanie się. Zaklęcia Elijaha są dość specyficzne, natomiast w kupie składają się do jednego, aby bezpośrednio pokonać przeciwnika. Stąd też został przydzielony do oddziału pomarańczowych, rzekomej elity mundurowych, która to właśnie jest wyspecjalizowana w walce i niszczeniu celu. - Nie do końca pułapka, natomiast jestem w stanie robić za żywą przynętę i sprowadzić to coś, lub kogoś w konkretne miejsce. Napomknął krótko o swoich przemyśleniach. Nie ujawniał zbyt wiele, utrzymywał wokół siebie tę nutkę tajemniczości. Nie ma zamiaru rozpowiadać ot tak przypadkowym ludziom o tym w czym jest specjalistą. Dowiedzą się w odpowiednim czasie. Będą musieli. Poniekąd propozycja Eisaku ma swoje plusy, wszak jeśli mają współpracować na względnie dobrym poziomem to poznanie swoich magii będzie kluczowe. - Nie tyle co przywódcę, ja zasugerowałbym podzielenie się na mniejsze grupy i sporządzenie odpowiedniego zwiadu na mieście. Jest kilka rzeczy, które trzeba ustalić jeszcze przed zejściem do podziemi. Czarnowłosy również zarzucił swoją propozycją. Niech przemyślą, bo nie muszą się zgadzać z jego zdaniem, broń Boże! W takich ekipach najczęściej ma miejsce coś na wzór demokracji, toteż nic nikt nie będzie narzucał. Wybór pada na to, co większość chce. Charpentier wstał od stołu i podszedł do okna. Otworzył je i jak gdyby nigdy nic odpalił papierosa, wypuszczając szarawe kłęby dymu przez otwór. Przy okazji trochę się wywietrzy od zapachu stóp bandażowego, raczej nikt nie będzie miał mu tego za złe, co? Nawet jeśli zrobił to bez specjalnego pytania czy w tym pomieszczeniu można palić.
AIDS
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 23/04/2017
Temat: Re: Deevaaron Sob Lip 15 2017, 21:29
Ktoś tu się uwziął na biedne stopy Albrechcika. Co prawda mycie odpowiadało mu już bardziej, aniżeli wciskanie butów. Może i nie mył stóp od dłuższego czasu, ale jego magii to nie przeszkadzało. Jak będzie trzeba, to znowu narobią smrodu. AIDS zaczął tylko współczuć śmiałkowi, który miał się podjąć tego odrażającego zadania. Sam Albrecht by się nie odważył! A tu ktoś się miał tego podjąć! Co zaś do sprawy, misji i ogółem celu, dla którego przybył Albrecht do tego miasta, to z informacji zainteresowała go tylko liczba... Milion Klejnotów... Co prawda do podziału, ale jeśli nie byłoby między kim dzielić, to wychodziło na naprawdę porządne zarobki. AIDS musiał rozważyć jakąś taktykę, aby wszystko zgarnąć. W czasie rozważania wysłuchał sugestii towarzyszy, co do zabójstw, ale je zignorował. Kogo obchodziły jakieś trupy w magazynach? Ważne były pieniążki! - Mniejsze grupy, to pomysł bardzo dobry. To ja biorę chłopaka i idziemy przeszukać... Eee... Miejsca! - oznajmił i objął ramieniem Eisakuu, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od lat wielu. A gdyby ktoś już by przyszedł, aby czyścić stopy Albrechtowi, to grzybiarz wystawiłby mu stopy przed sam nos. W sumie całkiem mili tam byli ludzie, że przybyszom myli nogi. Gdzieś już Albrecht czytał o czymś podobnym... Tylko nie pamiętał gdzie.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.