I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Nie wysokie wzgórze znajdujące się za Magnolią. Pozbawione wszelkich drzew i krzewów, jedynie zielona trawa. Jednak widać z niego całe miasto. Jest to idealne miejsce do odpoczynku i jako punkt docelowy spacerów.
Znalazła się mała wolna chwila to czemu by z niej nie skorzystać? I tak nic innego lepszego do roboty nie było poza wylegiwaniem się na trawce. Nawet Akane czasem lenistwo może się znudzić i czasem ma pomysł na zrobienie czegoś, co jej na pewno się przyda w życiu. Czyli trening! Kryształ ma tyle możliwości, ale trzeba mieć chęci, czas i siły. U Akane są to zwykle chęci, które odwiedzają ją raz na jakiś czas i kiedy czuje w sobie potrzebę nauczenia się czegoś. Pomyślała sobie, że w walce przyda się chociaż najmniejsza chwila na złapanie oddechu, pozbieranie się do kupy i znalezienie straconej ręki. Dlatego warto w jakiś sposób zatrzymać przeciwnika na jakiś czas. Może klatka? Coś podobnego będzie idealne. Chociaż przez pręty w klatce można by dmuchnąć w Akane jakąś ognistą kulą czy czymś podobnym. Czarno włosa stała na szczycie wzgórza po małej rozgrzewce, która polegała głównie no tworzeniu małych kryształowych rzeczy i myślała równocześnie nad wyglądem więzienia dla potencjalnych wrogów. Znalazła pomysł na formę i nie jest to nic nadzwyczajnego. Zwykłe ściany, które mają przybrać razem postać prostopadłościanu. Jedyne nad czym musi popracować to wielkość. Z miniaturą problemu nie ma, ale w tym musi się człowiek zmieścić! Dlatego chciała zacząć po kolei tworząc ściany. Jedna, dwie…sześć spoko na razie żaden problem. Bronią ich nie nazwie to raczej nie znikną same, to ma czas na poćwiczenie. Niestety ten problem, którego się bała zaczął się gdy chciała je połączyć ze sobą i by trzymały się kupy. Za każdym razem coś musi być nie tak. Dokładniej nagle się nie rozleciały zostawiając kupę kryształu. kto to potem sprzątnie? Chociaż i tak za nią już widniała spora kolekcja małych figurek. Nie chciała ich niszczyć to może jak ktoś tu zawędruje to je sobie weźmie. W każdym razie pierwsza próba połączenia czterech prostokątów i dwóch kwadratów była nijaka. Po kilku sekundach oderwały się od siebie i same się rozwaliły, zero połączenia między nimi. Fajnie. Akane nie chciała spędzić tutaj tygodnia, dobra może bitej doby dlatego musiała się skupić i dać z siebie wszystko! Tylko, potrzebna była jej przerwa... kolejna na małe jedzonko. Chyba nic się nie stanie jak na chwilę zniknie i pójdzie sobie cos kupić w centrum miasta? Chwila trwała dość długo, ale oczywiście Akane nie zapominała o tym jak musi pracować nad zaklęciem. Gdy wróciła na wzgórze z pełnym żołądkiem, zaczęła ponownie bawić się kryształem. Nawet nie chciała liczyć ile razy podchodziła do jednego zadania. Co prawda magiem S nie jest, więc nie powinna się tym przejmować. Jednak z czasem człowiek jest coraz lepszy to może kiedyś nie będzie miała problemu z takim rzeczami. A przecież myśli nad zaklęciem rangi B lub A. Tak czy siak słońce już znikało za horyzontem, a ona dalej się męczyła nad najgłupszym połączeniem tych ścian. -Skup się dziewczyno, przecież tworzysz tyle małych rzeczy, które trzymają się kupy - mówiła sama do siebie siedząc już na trawie. Myślała, że to takie proste, ale jednak to nie jest jakieś tam pudełeczko na zapałki, a zaklęcie, którego chce używać w walce i nie może się rozwalić od tak. Po krótkiej przerwie musiała próbować ile się da. Gdy ponownie kryształowe ściany się połączyły już się nie rozdzieliły tak szybko jak poprzednie. Trzymały się razem znacznie dłużej, ale i tak same z siebie się rozpadły. Taki czas chyba i tak jest wystarczający na znalezienie straconej ręki, więc chyba skończyła. Dla pewności sprawdziła to jeszcze kilka razy. Była już zmęczona i położyła się na trawie wśród drobinek kryształu. Jej oczy same się kleiły i zasnęła. Obudziła się następnego ranka, znaczy chyba nawet popołudnia. Zaspana skierowała się do centrum Magnolii.
z/t
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Wzgórze Sro Sie 14 2013, 13:12
Cass jakiś czas szukała odpowiedniego miejsca. Miejsca, w którym mogłaby w spokoju oddać się treningowi. Będąc jeszcze w mieście zauważyła wzgórze. Miejsce idealne na trening, ciche spokojne, bez ludzi. Więc od razu się tam wybrała. Po dotarciu rzeczywiście okazało się odpowiednie miejsce. To, żeby nie tracić czasu od razu zaczęła. Dobrze wiedziała, co chce osiągnąć - zupełnie bajerancka broń. Zaostrzony hak na łańcuchu, więc połowę miała już za sobą. Teraz tylko trzeba było zająć się tym w praktyce. Stanęła sobie w niewielkim rozkroku. Ręce miała wyciągnięte przed siebie. - Pierwszy raz zawsze jest najtrudniejszy. - pomyślała na głos. Przymknęła oczy. Wyobraziła sobie swoją nową broń. Jak łańcuch wraz ze stalowym kołem pojawi się w lewej dłoni, a sama broń w prawej. Poczuła ciężar o coś metalicznego w dotyku. Otworzyła oczy i... Broń rzeczywiście spoczywała w jej rękach. Wyszczerzyła ząbki. Bardzo dobrze. Obejrzała ją dokładnie, była właśnie taka, jakiej oczekiwała. A w dodatku wydawało się jej, że z niewiadomego powodu będzie wiedziała jak się tym posługiwać. Chociaż nie do końca niewiadomego. Tak właśnie miało być. Trzeba, więc było to wypróbować. Najpierw złapała za rączkę samej broni. Kilka wymachów i pchnięć. Była bardzo lekka, łatwo było się nią posługiwać. Ale przecież to musiało być łatwe. Prawdziwym wyzwaniem była dopiero wykorzystanie pełnego potencjału broni. Wyrzuty, kontrolowanie lotu za pomocą łańcucha, przyciągnięcie broni z powrotem. Na początek Cass złapała za łańcuch, mniej więcej metr od ostrza. Drugą dłonią trzymała pozostałą część. Wprawiła ostrze w ruch. Zataczało metrowe koła, coraz szybciej i szybciej. A dziewczyna powoli i ostrożnie obracającą się broń przesuwała z jednej strony ciała na drugą, a potem nad głowę. To była najważniejsze w tej broni. Ale było to dla niej nadspodziewanie łatwe. Widać już całkiem nieźle opanowała tego typu broń. Po kilku minutach ciągłego wirowania ostrzem na łańcuchu Cassandra stałą się bardziej pewna. Zaczęła wykonywać ruchy krzyżowe i... Jakoś jej to szło. Bez większych problemów komplikacji. Można było uznać, że i to opanowała. Przyszła kolej na szybkie wprowadzenie broni w ruch i nagłe jej zatrzymanie. Bez wyrządzania sobie krzywdy. Na początku dziewczyna nie bardzo wiedziała jak się za to zabrać i po prostu zmniejszała prędkość obrotów. Działało to całkiem dobrze. Potem próbowała zmniejszyć promień okręgów rysowanych przez broń, żeby złapać za jej rękojeść. Na koniec zostały wyrzuty. Pierwsze próby dziewczyna podejmowała trzymając broń, ze zwyczajnego zamachu na wprost. Łatwizna. Ale potem znów wprawiała broń w ruch obrotowy. I od razu z tego ciskała hakiem. Początkowo trudno było dobrze wyczuć, w którym momencie powinna poluźnić uścisk, żeby odpowiednio wycelować. Ale kilka prób i to jej wychodziło. Potem zaczęła nawet puszczać ostrze pod różnymi kątami, im dłużej się z tym bawiła tym większej pewności nabierała, a za każdym razem jak hak wyrzuciła do przodu potem szarpnięciem łańcucha przyciągała go do siebie łapiąc go w drugą łapkę. I tak to wyglądało. Długie godziny intensywnych ćwiczeń. Aż w końcu wyszarpana Cass padła na trawę. Leżała tak jakiś czas, ale na leżeć na śniegu to żadna przyjemność. Wróciła więc do miasta.
[z tematu]
Nori
Liczba postów : 463
Dołączył/a : 06/02/2013
Skąd : Katowice
Temat: Re: Wzgórze Sro Lis 06 2013, 16:01
Nori już jakiś czas temu planowała solidny trening, dzięki któremu miała poszerzyć swoje horyzonty we władaniu magią. W tym celu właśnie przyszła na wzgórze w Magnolii. Była tu całkiem sama, mogła się skupić, co też zrobiła. Zamknęła oczy, wzięła kilka głębokich wdechów i zaczęła się koncentrować na zaklęciu, którego chciała się nauczyć. Zamknęła oczy, wyobrażając sobie cztery lustra. Wyznaczyła sobie nawet na nie wymiary – 150 centymetrów wysokości na 60 centymetrów szerokości. Tafla szkła- 0,5 centymetra. W swoich wizjach miała w również zdolność poruszania, operowania lustrami. Dziewczyna otworzyła oczy z nadzieją, że jej wyobrażenia się spełnią. I tak właśnie było, jeżeli chodziło o lustra i ich parametry. Nie określiła dokładnego położenia ich, więc wszystkie były obok siebie. Nie pasowało jej to, więc postanowiła to zmienić. Na początku jedno lustro, pomyślała. Pierwsze z brzegu zwierciadło powoli zaczęło się poruszać tak, jak chciała dziewczynka. Po chwili przyśpieszyło. Norka poczuła się nieco pewniej, więc zaczęła również operować kolejnym lustrem. Jak na razie ćwiczyła kontrolę nad nimi. Jeszcze nie poruszały się z taką prędkością, jakby chciała, ale było całkiem nieźle. Po paru godzinach wszystkie cztery lustra były pod kontrolą Nori i poruszały się 15 km/h, co było połową zamierzanej prędkości. Jak na pierwszy dzień nauki było całkiem nieźle. Uśmiechnęła się i zdezaktywowała zaklęcie. Była zadowolona z siebie. Słońce jednak już chyliło się ku zachodowi- to był czas by wrócić do domu. Po krótkim odpoczynku zebrała się. Jutro czekał ją kolejny męczący dzień. Nori wstała wcześnie rano, zanim jeszcze słońce wstało. Zjadła pożywne śniadanie, wypiła ciepłe kakao i poszła na wzgórze, gdzie trenowała wcześniejszego dnia. Tym razem bez wyobrażania stworzyła cztery lustra, tym razem określając ich położenie. Otoczyła nimi jakieś wyschnięte drzewo- po jego bokach, z przodu oraz z tyłu było po jednym lustrze w odległości jednego metra. Chciała tego dnia nadać lustrom kolejną właściwość, tak naprawdę najważniejszą. Miały one eksplodować, a odłamki zbitego zwierciadła miały lecieć przed siebie i ranić kogoś, kto stanie im na drodze. W tym wypadku było do drzewo. Wzięła głęboki wdech i zaczęła się skupiać nad efektem, jaki chciała uzyskać. Starała się odpowiednio przepuszczać swoją energię przez ciało. W jej głowie lustra właśnie wybuchały, ale niestety tak się nie stało w realnym świecie. Nadal całe, nie było na nich nawet małego pęknięcia. Dziewczyna pomyślała, że cztery na raz to za dużo, więc usunęła trzy i spróbowała z jednym. Wyobraziła sobie to, ale efekt był ten sam. Skupiła się jednak mocno, zaciskając pięść... i wtedy zobaczyła, jak lustro wybucha, a jego odłamki wbijają się w korę drzewa. Nori od razu skojarzyła, że stało się to dzięki zaciśnięciu pięści. Uśmiechnęła się, dumna z siebie. Użyła zaklęcia ponownie i tym razem zacisnęła pięść. Poskutkowało. Wszystkie cztery lustra spektakularnie wybuchły, a odłamki poharatały strukturę drzewa. Jakby to była ludzka skóra, to by delikwent był mocno poraniony. Była zmęczona już treningiem, mimo że dopiero było południe. Nori pomyślała, że wypadałoby zwiększyć prędkość poruszania lustrami. Chciała uzyskać efekt 30km/h. Z tym problemu nie miała większych- stopniowo, aż do wieczora, prędkość się powiększała, aż uzyskała szczyt. Zadowolona dziewczyna wróciła do domu. Drugi dzień treningu mógł być uznany za zakończony. Trzeciego dnia chciała opanować wybuchanie luster bez jej wcześniejszej, piętnastominutowej koncentracji. Stworzyła lustra i usytuowała je w tym samym miejscu co poprzednio i od razu zacisnęła pięść. Dwa z czterech luster wybuchło. Dziewczynka nie była zadowolona i znów powtórzyła zaklęcie. Może za setnym razem udało się jej doprowadzić do wybuchu trzeciego lustra. Na czole Norki pojawił się pot, ale się nie poddawała. Wieczór się już zbliżał, ale nie zamierzała skończyć tego dnia, zanim się nie nauczy panować nad tym zaklęciem. Po dwóch godzinach kolejnego treningu w końcu się jej to udało. Wszystkie cztery lustra pękły na znak dziewczyny. Nori była wykończona. Wróciła do domu, zjadła kolację i poszła spać. Czwarty dzień był poświęcony na ustatkowanie zaklęcia. Nie skupiała się tylko na jednej rzeczy, ale na wszystkim. Zrobiła sobie powtórkę treningu z ostatnich trzech dni- operowała lustrami, a gdy zaciskała pięść, wybuchały. Wszystko szło zgodnie z myślą dziewczyny, dlatego już popołudniu postanowiła się zebrać. Potrzebowała teraz porządnego odpoczynku. Jednakże mogła śmiało powiedzieć, że spisała się na medal.
zt
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wzgórze Pią Lis 15 2013, 17:37
Docelowym miejscem było wzgórze. Nie dlatego, że ładne i fajna panorama, ale przynajmniej było to miejsce, gdzie nie stanowiła potencjalnego zagrożenia dla innych osób. I przynajmniej nikt jej stąd nie wykopie. Jak spróbuje, to Taśka wykopie jego. Wyłożyła z kieszeni kulkę którą to wpakowała wcześniej w kieszeń, po czym ułożyła ją na trawie, siadając na przeciwko niej po turecku. - Oj, kuleczko moja złota, czego nie reagujesz? Jesteś jakaś magioodporna czy co? - zapytała, choć dobrze wiedziała, że odpowiedzi na otrzyma choćby Słońce miało stać się zielone a trawa fioletowa, zaś wieprze gadać ludzkim głosem. Skoro spelle zawiodły, nie zostało nic innego jak próbować wszystkiego. Chwyciła kulkę w dłoń, po czym zaczyna przelewać w nią moc magiczną mając nadzieję, że będzie jakikolwiek efekt. Stara się początkowo przelewać jej niewielkie ilości, by z każdą chwilą wlewać jej co raz więcej i szybciej. A nóż widelec takie rozwiązanie się uda. Jak nie, stara się ową moc magiczną którą wcześniej przelała po prostu uformować w kształt kulki wewnątrz niej i wysadzić od środka napierając maną na ścianki od wewnątrz. No, przynajmniej próbuje. Takich kombinacji nie robi za często.
_____________________________________________ Znowu zero reakcji. Ten brak reakcji jednak był bardziej zadowalający niż każdy inny, bowiem doszła do dość ciekawego wniosku. Przyjrzała się baczniej kulce. - Dobra, magia polega na używaniu magicznej mocy. Mam wpłynąć na nią magią czyli maną. Ta kulka chyba jednak nie przyjmuje do wiadomości, że w ogóle chcę na niej użyć many i nawet się nią ładować nie chce. - legła plecami na trawę nie odrywając od itemu wzroku. - To znaczy że albo jest to odporne na magię, albo po prostu nie da się jej więcej w nią władować. Taki odgórny limit nie do przekroczenia. Pierwsza opcja odpada, inaczej zadanie byłoby bez sensu. Oznacza to, że chyba coś w niej musi być. Rety... Już mógł dać sudoku. - stwierdziła z dezaprobatą podnosząc się. Te żyłki... Normalna glina nie ma żyłek. To znaczy, że ma jakiś cel. Albo jest zabezpieczeniem. Może to na nich powinna się skupić? Próbuje z nimi tego samego triku co wcześniej. Jeżeli dalej nie będzie chciała wchodzić w nią mana, to próbuje wyczuć czy już jakieś mm albo cokolwiek tam jest, co można skontrolować i za jego pomocą próbuje rozwalić żyłki. Jeżeli się nie uda, to zamiast na żyłkach próbuje tego samego na kulce tj. wyczuć mm/cokolwiek innego i rozwalić ową od środka/lub zrobić cokolwiek innego. Serio, takie łamigłówki to nie było coś, co można zaliczyć pod mocne strony Taśki.
________________________________________________________ Powolutku po nitce do kłębka. Powolutku, pomalutku do czegoś zaczęła dochodzić. Właściwie to doszła już wcześniej, tylko teraz miała okazję tylko potwierdzić, że ma rację. Jejku, trzeba to gdzieś zapisać. MM było. Przejęcie go już było sprawą trudną, o ile nie niemożliwą. Ale zawsze ta wiadomość dawała klarowny obraz sytuacji. Dobra Takaś. To się da zrobić. Jeżeli ktoś tego dokonał to znaczy, ze ty tym bardziej możesz. motywacja była kluczowa. Miała jako takie informacje. Nadeszła chwila, kiedy pojęcia nie miała, co z nimi zrobić. Próbuje wprawić w jakikolwiek ruch owe mm w kulce. Próbuje i na kawałku gliny i na żyłkach. Jeżeli dalej nic, to próbuje jeszcze raz wbić chociażby ułamek mocy w żyłki/ kulkę którym mogłaby manipulować w środku i tak wprawić ją w ruch. Wcześniej jednak to nie działało, ale nie zaszkodzi ponowić próby. Jak dalej nic, to magiczną moc próbuje wlepić nie w kulkę/żyłki ale na powierzchni i na powierzchnię nią oddziaływać, choćby miała zmobilizować do tego całe pokłady mocy. Ot, siła nacisku. Może w między czasie wpadnie na coś bardziej ambitnego.
________________________________________________________ Słońce świeci, ptaszki śpiewają, a Taśka dalej się morduje. Fajnie. Znaczy nie, że się męczy, ale że ciepło, chociaż gdzieniegdzie jest śnieg. Okay. Więc powtórka. Jest MM. Kulka na inne nie reaguje. Tamtego kontrolować się nie da. Jedyna rzecz jaką jeszcze ostatecznie podsuwał jej jej głupi mózg było wessanie mocy która jest w kulce. Nie będzie mm - może nie będzie oporów w rozwaleniu jej. Właśnie tej próby podejmuje się Taśka. ot, wyciągnięcia go na zewnątrz i przetransportowania gdziekolwiek po za kulkę. Nawet w atmosferę, a jak się nie da to gdzie indziej, w randomowe miejsce. Jeśli nie tak, to inaczej. Serio cholernie trudne zadanie. Były jednak gorsze. Tutaj przynajmniej nie musi sie martwić, czy jej krwi wystarczy na walkę z main bossem. Mimo tylu niepowodzeń i pewnie mimo kolejnego, który nadejdzie i tak nie miała zamiaru zrezygnować. Nope, mowy nie ma. Chociażby tu miała siedzieć do śmierci i dalej próbować cokolwiek z nią zrobić.
____________________________________________________ W tym momencie powinien rozlec się śmiech na miarę każdego zuego osobnika który wpadł na genialny plan zniszczenia czasoprzestrzeni ze szczególnym uwzględnieniem zaciukania tej niemiłej pani z cukierni. Zamiast tego pojawił się tylko uśmiech i poparzenia na ręce. Mimo wszystko żyłki zniknęły co dawało powód by po raz kolejny rozwalić kulkę Destroyem w pół mając wielką nadzieję, że tym razem się cholerstwo nie będzie stawiać. Wtedy by się Taśka wkurzyła. Jeżeli jednak świat jest taki zły i nie miły, to Taś będzie siedzieć dalej i kombinować. Jeśli nie i wróżka podołała, zniszczyła kulkę, to po prostu się zbiera by stawić czoła wkurzonym duchownym.
z/t \@w@
Ignipotens
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 15/02/2014
Skąd : Kato
Temat: Re: Wzgórze Pon Lut 17 2014, 22:18
Późny wieczór to idealna pora na długie spacery, tak przynajmniej stwierdził Igni wychodząc z budynku Fairy Tail. Zapach ozonu po burzy sprawiał, że nogi same wiodły go po mieście które aktualnie były oświetlane przez magiczne latarnie. Co ciekawe chłopak wcześniej nie słyszał grzmotów, a deszcz padał dobre kilka godzin wcześniej Widok z góry na miasto musiał być naprawdę niesamowity, zresztą dlaczego miałby tego nie sprawdzić? Jest już prawie dorosły i raczej potrafi zadbać o siebie w różnych sytuacjach, po za tym raczej nie spodziewał się jakiś zagrożeń w jego ukochanym mieście. Rozejrzał się po okolicy, która była naprawdę spokojna. Mimo iż ciemność na dobre opanowała niebo godzina była jeszcze młoda i ludzie bawili się w różnych klubach, pubach i w domach przede wszystkim. Na horyzoncie rozciągał się widok wzgórz, które z odległości w której stał chłopak - wcale nie były specjalnie wysokie i mimo ciężkich warunków powinien sobie spokojnie poradzić z wejściem na szczyt. Włożył ręce do kieszeni płaszczu i dość powolnym krokiem rozpoczął swój spacer w kierunku wzgórz - co jakiś czas biorąc głębszy oddech, delektując się powietrzem które na co dzień jest raczej rzadko spotykane w tym rejonie miasta. Ulice wydawały się jednak podejrzanie suche, zaś niebo mimo iż ciemne było rozchmurzone i księżyc bez mniejszego problemu w jakimś stopniu rozświetlał ciemniejsze rejony miasta. Może w rzeczywistości wcale nie padało? W tym momencie nie było to szczególnie istotne, chłopak mógł paść ofiarą jakiegoś głupiego żartu. Po dość długiej wędrówce w końcu dotarł na miejsce, wzgórze rzeczywiście nie było specjalnie wysokie i wejście na sam szczyt tej polanki nie stanowił większego problemu. -Wyobrażałem sobie to nieco inaczej. - rzucił cicho do siebie i usiadł na trawie, wyciągnął jakąś paczkę zza pazuchy i otworzył ją szeleszcząc przy tym dość głośno. Żelki? No cóż, kto co lubi - widocznie jeszcze nie wyrósł ze słodyczy dla dzieciaków.
Leaden
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 18/01/2014
Temat: Re: Wzgórze Pon Lut 17 2014, 23:58
Przez cały dzień niespecjalnie miała co robić. Błąkała się po pobliskich miastach po prostu obserwując codzienne życie innych ludzi. Opierała się o jedną ze ścian najbliższego domu i wodziła wzrokiem za biegającymi dookoła, roześmianymi dziećmi, przechadzającymi się ulicą pary - uśmiechnętymi i roześmianym. Czasem jej spojrzenie napotykało kogoś, kto z pozoru wyglądał na równie ponurą jak ona, kiedy jednak ją zauważał, w jego oczach pojawiało się zainteresowanie, bądź wrogość. Leaden nie ukazywała tych emocji. Była całkowicie obojętna, a czynione przez nią obserwacje, choć nieustannie były odnotowywane, nie miały jakiegoś większego wpływu na jej samopoczucie. Czuła się nieco pusta. Sama do końca nie wiedziała, czy jej obecny stan jest czymś naturalnym, czy może powinna się zachowywać inaczej? W końcu po paru godzinach na jej twarzy odbiło się znudzenie. Jedna ze starszych kobiet zatrzymała się przy niej i próbowała nawiązać rozmowę, pytając czy 'biedactwo zostało wystawione przez chłopaka', jednak na widok maski na jej twarzy, głos uwiązł jej w gardle i czym prędzej odeszła pozostawiając dziewczynę samą. Czasem dziwiła się, że ktoś jeszcze jej nie zgarnął za 'podejrzany wygląd', ale z drugiej strony... była kobietą. Raczej nie posądzaliby jej o pedofilię, czyż nie? Nie żeby dziewczyna miała jakikolwiek pociąg do dzieci, właściwie pod tymi aspektami jak do tej pory jeszcze nie była nikim zainteresowana. A może była w przeszłości? Przez chwilę skupiła się na tej myśli próbując sobie cokolwiek przypomnieć, jej mózg zaprotestował jednak wysyłając wzdłuż jej ciała falę bólu. Skrzywiła się jedynie i pomasowała skronie koniuszkami palców, by go uśmierzyć. Mam dość. Krótka myśl popchnęła ją do przodu, aż w końcu zostawiła miasto daleko za sobą. Właściwie nie wiedziała gdzie się kieruje, choć mijając niektóre lokacje zdawało jej się, jakby już kiedyś wcześniej w nich była. Uczucie to momentami było tak silne, że narastała w niej irytacja. Nie, nie powinna się denerwować. Uspokoiła wzburzone emocje i szła dalej, energicznym krokiem, co rusz rozglądając się dookoła. Całe szczęście z jakiegoś powodu deszcz ją ominął. Nie była pewna czy po prostu przeszedł bokiem, czy może padał zbyt wcześnie, by mogła go doświadczyć. Teraz pogoda była jednak rześka, mogła wręcz rzec, nieco chłodnawa. Zimne dotknięcia wiatru wprawiały jej ciało w delikatne drżenia, opatuliła się więc nieco ciaśniej czarnym płaszczem. W pewnym momencie zauważyła, że coraz ciężej jej się idzie. Powróciła myślami do żywych, a jej wzrok padł na malujące się przed nią wzgórze. Jakim cudem nie zauważyła, że aż tak oddaliła się od miasta? Przystanęła na chwilę nie do końca wiedząc co ze sobą począć. Wzgórze właściwie było bardziej... pagórkiem. Nie należało do najwyższych. Spojrzała krótko na niebo, by ostatecznie ruszyć do przodu. Czy miała coś innego do zrobienia? O niczym takim nie pamiętała, w końcu i tak nikt na nią nie czekał. Dlatego też podniosła wzrok i cały czas idąc do przodu, wpatrywała się w księżyc. Obserwowanie jego srebrnej tarczy nigdy jej się nie nudziło. Miał w sobie coś pięknego i... smutnego. Napełniał ją melancholią, której nie potrafiła zrozumieć. Idąc tak w zamyśleniu, miała zaledwie ułamek na sekundy, by zareagować na wyrastającego znikąd chłopaka. No dobra, siedział tam jeszcze przed nią, ale w jej mniemaniu pojawił się jak jakiś... mag teleportacji, o. Stanęła więc w miejscu, nawet nie przepraszając za to, że prawie go kopnęła i zastanawiała się przez chwilę co powinna zrobić. Zauważyła, że siedzi, może więc był to jakiś punkt obserwacyjny? Skierowała twarz w stronę miasta i zamarła na chwilę. Dawno nie miała okazji podziwiać podobnych widoków. Postanowiła więc jakby nigdy nic, usiąść obok nieznajomego chłopaka, choć nie odezwała się do niego nawet słowem. Nawet nie patrzyła w jego kierunku, po prostu obserwowała miasto. Jak jakaś zjawa, która zamieszkiwała kiedyś tamte tereny, lecz została zamordowana podczas jednej z wycieczek, a jej duszę uwięziono na tym małym wzgórzu. Od tamtej pory, za każdym razem w jak bezchmurne noce jak te, gdy księżyc oświetlał drogę wędrowcom, pojawiała się by wspominać z żalem swoją przeszłość. No dobra, poniosła ją wyobraźnia. Zresztą, Leaden nie miała przeszłości. Nie, wróć. Jej inteligentny mózg, postanowił z jakiegoś powodu odciąć jej do niej dostęp. Położyła delikatnie palce prawej dłoni na masce i przechyliła głowę w bok. Może powinna tu częściej przychodzić?
Ignipotens
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 15/02/2014
Skąd : Kato
Temat: Re: Wzgórze Wto Lut 18 2014, 00:33
"Dość spokojny wieczór dzisiaj mamy" - tak przynajmniej mógł sobie myśleć Igni, który właśnie podziwiał piękny widok miasta w nocy. Magnolia oświetlona latarniami i blaskiem księżyca z góry to obraz, który zapewne na dłuższą chwilę zapadnie w pamięci Viktorowi...a przynajmniej na najbliższe kilkanaście minut. Spokój zakłóciło otwieranie paczki, która przez kilkanaście sekund stawiała opór nie chcąc się otworzyć. Chłopak jedynie westchnął mocniej, położył paczkę na ziemi i podrapał tył głowy - może właśnie tak reagował na złość, która zbierała się w nim właściwie bez większej przyczyny. No może nie był jakoś bardzo zły na biedną paczuszkę żelków, prawidłowym określeniem tego stanu była irytacja. Chciał sobie coś w spokoju zjeść, a tu nawet paczka jest przeciwko niemu. -Cholerny świat... - burknął pod nosem i szybkim ruchem rozerwał górę opakowania, a z jego środka uleciał przyjemny zapach żelków - który dość skutecznie przypomniał mu dzieciństwo spędzone w innym mieście. Oddał się wspomnieniom do tego stopnia, że w jego łza zakręciła się w prawym oku na myśl o prawdopodobnie zmarłym Kevinie. Jeśli miał sobie kiedyś popłakać, to teraz chyba jest odpowiedni moment - przecież nikogo tu nie ma, a przy takim widoku smutek szybko przejdzie. Zacisnął jednak pięść i przetarł oczy rękawem, po czym zabrał się za konsumpcję zawartości tej małej czerwonej paczki z żelkami. Viktor co jakiś czas zerkał w niebo, jakby starał się znaleźć tam odpowiedzi na wiele męczących go pytań. Troszkę to wszystko takie smętne, może czas zbierać się z powrotem do gildii? Tak, to chyba już ten moment. Zdecydowanie się tu zasiedział. Igni podparł się jedną rękę o ziemię i gdy już miał wstawać spostrzegł, że obok niego siedzi jakaś dziewczyna w masce. Nieco się przestraszył, bo wyrosła przy nim właściwie znikąd. Pierwsze skojarzenie? Duch. Chwila ciężkiego namysłu...taki wysiłek psychiczny nie najlepiej wychodził mu późną porą, a ta właśnie do takich należy. Zebranie kilku faktów w głowie pozwoliło mu wywnioskować, że dziewczyna duchem być nie może! Ale skoro to nie duch, to co robi w tym miejscu zaraz obok niego? Raczej nie miała wrogich zamiarów, bo gdyby tak było pewnie leżałby sobie spokojnie na ziemi pogrążony w wiecznym śnie. -Żelka? - zapytał chłopak i wysunął rękę z opakowaniem w stronę dziewczyny. Oczywiście zrobił to dość subtelnie, nie machał opakowaniem przed twarzą dziewczyny. Uśmiech na twarzy chłopaka mógł sugerować, że wcale się nie przestraszył...choć w rzeczywistości serce biło mu jak szalone. Jeszcze się nie poznali a ta dziewczyna już przyprawiła go o wzrost ciśnienia. Jedynym problemem był jego problem z kobietami, z którymi raczej łatwo mu się nigdy nie rozmawiało. Tym razem przynajmniej udało mu się wydusić słowo bez interwencji starszych kolegów z gildii. Zrobił się lekko czerwony na policzkach, liczył że w ciemnościach nie będzie tego widać. Zaczynało robić się coraz chłodniej, jeśli dziewczyna poczęstowała się żelkiem to odłożył paczkę na ziemię - jeśli nie to i tak zrobił dokładnie to samo. Dość mozolnie zaczął zapinać guziki czarnego płaszczu, po kilkudziesięciu sekundach udało mi się zapiąć go pod samą szyję. -Dzisiaj księżyc świeci wyjątkowo jasno. - rzucił krótko, starając się przerwać tą ciszę która panowała w tym miejscu. Choć może właśnie ta cisza nadawała całej sytuacji specyficznego klimatu, który w jakiś sposób spodobał się chłopakowi. Brakuje tutaj tylko pokazu sztucznych ogni w środku nocy, lub czegoś równie epickiego. -Nie wyglądasz mi na maga z Fairy Tail, co więcej nie wyglądasz na zwykłego człowieka. - zmrużył lekko oczy i spojrzał na kobietę która siedziała obok niego. -Co Cię tu sprowadza, nieznajomo? - a niech to. I cały czar tajemniczości prysł, może lepiej było poczekać na rozwój sytuacji? Teraz już się tego nie dowie, sięgnął po kolejnego żelka z paczki i ponownie skierował swój wzrok w niebo. Było dzisiaj wyjątkowe, w jakiś sposób ciekawsze niż zawsze.
Leaden
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 18/01/2014
Temat: Re: Wzgórze Wto Lut 18 2014, 04:20
Rzeczywiście spokojny. Gdy siedziała tak sobie obok nieznajomego chłopaka patrząc na oświetlone przez księżyc miasto, ogarnęła ją wewnętrzna równowaga. Poczucie całkowitej harmonii, z jakiegoś powodu po prostu jej troski odeszły w niepamięć, choć na parę minut dając jej spokój. Co za paradoks. Ta jej nieuwaga, a raczej ignorancja mogła zostać przypłacona życiem. Bo gdyby się okazało, że siedzący obok niej chłopak rzeczywiście był seryjnym mordercą, który pogrzebałby ją pod ziemią i już nikt nigdy by o niej usłyszał? Nie żeby była nie wiadomo jak sławna i popularna. Z pewnością nie była, a w dodatku prawdopodobnie nie miała żadnej rodziny, skoro jak do tej pory nikt jej nie szukał. Tyle miesięcy i nic, żadnego odzewu. Z początku czuła się nieco samotnie, obecnie szczerze mówiąc nie przywiązywała do tego jakiejś szczególnej uwagi. Najwyraźniej nie było po prostu nikogo komu by na niej zależało - i prawdopodobnie działało to w drugą stronę. Siedziałaby pewnie tak w ciszy jeszcze przez długi czas - kto wie, może nawet zignorowałaby nagle zniknięcie jej tymczasowego towarzysza, gdyby ten postanowił ją opuścić. Zasnęłaby na wzgórzu i obudziła się nad rankiem zmarznięta i chora. Zaraz, czy ona zawsze była taką pesymistką? Najpierw scenariusze morderstwa - a nawet bycia duchem! - teraz z kolei choroby. Naprawdę chyba przydałoby się nieco światełka w jej życiu, bo zestarzeje się w wieku 20 lat. A może ona już miała 20 lat? Miała, czy nie miała? Przeniosła dłoń z twarzy na czarne włosy, przeczesując je delikatnie palcami. Ciekawe. Aż nagle padło pytanie o żelka. Momentalnie znieruchomiała, wyraźnie strwożona. Czy on się do niej... odezwał? Obróciła się bardzo powoli w jego stronę, by zweryfikować swoje przypuszczenia. Na wszelki wypadek rozejrzała się jeszcze na boki, czy przypadkiem podczas tych momentów nieuwagi nie pojawiła się jakaś nowa osoba. Ale nie. Byli sami. Zerknęła w dół na poczęstunek i przekrzywiła głowę z niejakim zaciekawieniem. Słodycze? Wyciągnęła bardzo powoli dłoń w stronę opakowania, znieruchomiała jednak parę centymetrów od niego. Zamrugała parę razy przenosząc spojrzenie na twarz chłopaka. Przez cały ten półmrok miała wrażenie, że coś jej umyka, dlatego nachyliła się w jego stronę z wyraźnie oceniającym spojrzeniem. Świdrowała go wzrokiem praktycznie na wylot. Może próbował ją otruć? Nie zwróciła wcześniej uwagi, czy również je jadł, czy może dopiero wyciągnął? - Dlaczego? - pytanie mogło być nieco konfundujące. Nie do końca rozumiała jednak dlaczego dzielił się z nią czymś, co należało do niego. W końcu z tego co zauważyła ludzie byli dość samolubni, a kiedy przychodziło do obdarzania czymś innych, najczęściej rezerwowali to dla bliskich. A oni się przecież nie znali, prawda? Niezrozumienie sprawiło, że cofnęła się z powrotem do tyłu i przecisnęła wcześniej wyciągniętą dłoń do klatki piersiowej, pochylając twarz. Nawet jeśli skryta była pod maską, jej usta w pewien sposób zdradzały niezrozumienie. Na wzmiankę o księżycu uniosła głowę do góry, a na jej twarz powróciła względna obojętność. Skinęła jednak głową, zgadzając się tym samym ze słowami chłopaka. Rzeczywiście jasno świecił. - Fairy Tail? - obróciła się całym ciałem w jego stronę, siadając po turecku. Słyszała już tę nazwę i to całkiem dużo razy, niemniej nie znała nikogo stamtąd. A przynajmniej nie osobiście, w końcu od czasu do czasu spotykała na swojej drodze kogoś, kto chwalił się, że przynależy do ich gildii. Nie wyglądała na zwykłego człowieka? Te słowa poniekąd ją zainteresowały. Skoro nie była zwyczajna to jaka? Jej uwagę odwrócił nagły ruch w stronę żelek. Widząc jak chłopak zjada jednego z nich utwierdziła się w przekonaniu, że jednak nie chciał jej otruć. Zawahała się przez chwilę, po czym z jak widać, dość dużym opóźnieniem, sięgnęła biorąc jednego z żelków. Przyglądała mu się przez chwilę, by zaraz wsadzić go do ust. - Słodkie. - powiedziała zasłaniając twarz. Zerknęła raz jeszcze na paczkę, ale nie sięgnęła po drugiego żelka. Pokręciła jedynie głową do samej siebie i skierowała uwagę na twarz chłopaka. Co ją tu sprowadzało? - Sama nie wiem. Ciebie sprowadziło coś konkretnego, panie z Fairy Tail? - podobnie jak on, spojrzała na niebo i po raz enty utkwiła wzrok w księżycu.
Ignipotens
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 15/02/2014
Skąd : Kato
Temat: Re: Wzgórze Wto Lut 18 2014, 14:34
Viktor siedział sobie spokojnie na ziemi, obserwując niebo. Dziewczyna nachyliła się nad twarz Igniego i przez jakiś czas ją obserwowała, może chciała z niej wyczytać coś ciekawego? No niestety, tak się składa że jego wyraz twarzy wskazywał jedynie fascynację księżycem i nic więcej. "Dlaczego?", no cóż - to bez wątpienia dobre pytanie. Przecież to jego ulubione żelki i z reguły nikogo nimi nie częstuje, a tu proszę! Właściwie sam nie wiedział dlaczego to zrobił, może chciał być grzeczny. Choć to pewnie przez ten smutny i obojętny wyraz twarzy dziewczyny sprawił, że chciał w jakiś sposób choć na chwilę ją czymś zainteresować. Na pytanie jedynie odpowiedział uśmiechem. -Tak, Fairy Tail. Taka miejscowa legalna gildia, bez większych celów. - wyjaśnił jedynie, istniała możliwość że dziewczyna nigdy wcześniej o nich nie słyszała a w mieście zawitała pierwszy raz. W dziewczynie było coś co intrygowało chłopaka, zwykłe kobiety raczej nie chodzą w maskach na twarzy. Nie żeby mu to przeszkadzało, po prostu po raz pierwszy spotyka się z taką tajemniczą damą. Ponownie sięgnął do płaszcza, tym razem wyciągając jakiegoś lizaka - dość sprawnie go rozpakował i włożył do ust. Viktor już miał dać drugiego kobiecie, nawet po niego sięgnął, ale uświadomił sobie że pytanie "chcesz lizaka?" zadane nieznanej osobie mogło zostać zrozumiane w inny sposób co mogło prowadzić do kolejnych nieporozumień. -Dawno temu przybyłem tutaj z moim dziadkiem, cho- nagle przerwał, jakby zastanawiając się nad tym co chce powiedzieć. Wyruszenie do Magnolii ze swoim opiekunem było dla chłopaka dużej mierze chodziło mu o zarabianie pieniędzy wykorzystując przy okazji swoje umiejętności do przyzywania różnych rzeczy z innego wymiaru. Nie był to jednak temat o którym chciałby rozmawiać, dlatego nie kontynuował swojej wypowiedzi o "przyszywanym" dziadku. -Przepraszam. - nie wiedzieć za co przeprosił kobietę obok, po czym odwrócił się w jej stronę i spojrzał jej w twarz. -Nie myślałaś nad dołączeniem do jakiejś gildii? - maska na twarzy wyraźnie wskazywała jakieś zdolności, ludzie bez powodu takich masek nie zakładają. Viktor pogryzł lizaka i został sam plastikowy patyczek, którego teraz sobie przygryzał trzymając go w ustach. Co skłoniło go do zadania takiego pytania? Może liczył że dołączy do Fairy Tail i pozna ją nieco bliżej? Miał przeczucie, że jeśli teraz wstanie i pójdzie do domu to już więcej jej nie spotka.
--- Pisane na tablecie dlatego tak mało. ;c Ewentualne błędy to zasługa mojego "intelektualnego słownika".
Leaden
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 18/01/2014
Temat: Re: Wzgórze Wto Lut 18 2014, 18:38
(To nie jest mało! ;D)
Fascynacja księżycem zawsze mogła być w pewien sposób ciekawa. A przynajmniej pozwalała zaobserwować ten istotny fakt, że chłopak w ogóle przywiązuję wagę do takich rzeczy. Dużo osób po prostu ignorowało zarówno nieboskłon, jak i wszelkie znajdujące się na nim elementy. Zupełnie jakby to wszystkie nie było godne ich uwagi, podczas gdy każda z gwiazd w jej mniemaniu było warte tysiąckrotnie więcej niż ich istnienie. - Hm... I co takiego robicie w tej gildii? - zapytała z dość biernym zainteresowaniem, niemniej nieustannie wpatrywała się w chłopaka, by pokazać że rzeczywiście słucha. Nie planowała dołączenia do Fairy Tail, ani żadnej innej organizacji choćby z tego względu że praktycznie nic o nich nie wiedziała. Znała co prawda jakieś urywkowe opinie o nich od mieszkańców różnych miast, ale jak można się domyśleć o obiektywizm nie było kogo prosić. Generalnie ukształtowała sobie jakiś tam ich zarys, ale nadal miała zbyt mało informacji. A teraz nadarzyła się idealna okazja, by jakieś pozbierać, skoro miała przed sobą kogoś, kto do nich przynależał. Widząc, że chłopak wyciąga lizaka, jej usta drgnęły nieznacznie, nie uśmiechnęła się jednak. - Musisz naprawdę lubić słodycze. - powiedziała przejeżdżając dłonią po trawie. Zerwała jedno ze źdźbeł i obróciła je parę razy w palcach. Chłopak zaczął coś mówić, lecz urwał gwałtownie pozostawiając niedopowiedziane zdanie. Dała mu parę sekund, by mógł dokończyć, kiedy to jednak nie nastąpiło, powróciła do niego wzrokiem. - Cho? To jego imię? - cóż, brzmiało dość dziwnie, ale może właśnie o to chodziło? Pokręciła jednak głową nie chcą się więcej mieszać i pomachała parę razy ręką pokazując, że nieważne i temat można uznać za zamknięty. W końcu nie zamierzała wtrącać się w sprawy osobiste dopiero co poznanego chłopaka. - ... nie, raczej nie. Jestem sama. - podzieliła się z nim tą informacją z jakiegoś powodu i przerwała źdźbło trawy na pół. Zmarszczyła nieznacznie brwi, co nie mogło być jednak widoczne. Przejechała palcami po opadającym jej na twarz kosmyku włosów i zerknęła na tymczasowego towarzysza kątem oka. - Jak się nazywasz? - w sumie podstawowe pytanie, które mogła zadać nieco wcześniej. Nawet jeśli mieliby się już nigdy nie spotkać, był jedną z pierwszych osób, z którymi udało jej się porozmawiać, postanowiła więc go zapamiętać. Tym bardziej, że jego towarzystwo nie było aż takie złe. Można było powiedzieć, że fakt ten ją nieco zdziwił, z reguły unikała ludzi uważając ich za irytujących. Jak choćby ta starsza kobieta w mieście. Ta, mogłaby przepaść bez śladu. Leaden byłaby wdzięczna.
Ignipotens
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 15/02/2014
Skąd : Kato
Temat: Re: Wzgórze Wto Lut 18 2014, 20:54
-Gildia to rodzina, dom do którego można wrócić...To coś więcej niż wykonywanie misji, choć właśnie na misjach spędzamy najwięcej czasu. Misje, lub jak kto woli zlecenia to nasze główne źródło dochodu. - Viktor zmienił nieco swoje zachowanie, był bardziej stonowane niż wcześniej. Patyczek został wypluty gdzieś w drugą stronę, na tyle dyskretnie że dziewczyna nawet nie powinna zauważyć. Chłopak rzeczywiście lubił jeść słodycze, zdarzało mu się zajadać słodycze całymi dniami - nigdy nie musiał przejmować się swoją wagą. Igni spojrzał na dziewczynę gdy ta powiedziała coś o imieniu jego przybranego dziadka. -Nie, miał na imię Kevin...przynajmniej tak się przedstawił. - po krótkiej chwili przemyślenia zerwał się na nogi, otrzepał się z kurzu i trawy która przykleiła się do płaszczu. Rozejrzał się po okolicy, szybki rzut oka na zegarek i na miasto wystarczył by stwierdzić że jest już naprawdę późno. -Viktor, Vanishing dragon - uśmiechnął się do nieznajomej. Niebieski błysk mógł chwilowo oślepić siedząca dziewczynę, chwilę później chłopak stał ubrany w białą zbroję z aktywowanymi niebieskimi skrzydłami. -Liczę, że Ty też zdradzisz mi swoje imię. - gdy dziewczyna zrobiła to, bądź stwierdziła że Viktor nie jest godzien poznania jej imienia odbił się na ziemie i wzbił się w powietrze. -Do następnego razu. - zakończył Igni i odleciał w kierunku miasta.
ME : 73%
z/t
---- Ważne info ; -Pierwsze fabularne użycie podmiany,
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Wzgórze Wto Lut 18 2014, 21:14
MG
Wszystko miało się udać, Ignitopens wyczarował swoją zbroję i poczekał na odpowiedź dziewczyny. Następnie machnął w powietrze majestatycznie wznosząc się w przestworza i następnie jebnął zdrowo o ziemie. Zbijając sobie żebra.
Ważne info. "Pierwsze majestatyczne jebnięcie o ziemię".
Ostatnio zmieniony przez Villen dnia Sro Lut 19 2014, 01:11, w całości zmieniany 1 raz
Ignipotens
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 15/02/2014
Skąd : Kato
Temat: Re: Wzgórze Wto Lut 18 2014, 22:23
XD ----
Dziwna sytuacja, czyżby jakiś błąd systemowy? Trudno powiedzieć, faktem jednak było że chłopak dość mocno uderzył o ziemie i mimo iż z aktywowaną zbroją - zdołał sobie obić żebra. To naprawdę musiało być silne uderzenie, mimo iż ledwo odbił się od ziemi. -Wszystko pod kontrolą. - powiedział chłopak leżąc twarzą do ziemi. -Wygląda na to, że jednak nigdzie mi się nie śpieszy... - powiedział biorąc głęboki oddech, widocznie miał jakieś problemy z oddychaniem. -Jeśli nie masz nic przeciwko, ja sobie tutaj poleżę. - wypowiadanie słów sprawiało mu lekki ból, jednak nie dał po sobie znać że grzmotnął o ziemię w sposób bardzo nie kontrolowany - kto by pomyślał że nawet nie próbował reagować. Może zapomniał o tym żeby się zasłonić? Co on sobie w ogóle myślał...Już wiem! To był test wytrzymałościowy zbroi, dość kiepsko to wyszło.
Leaden
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 18/01/2014
Temat: Re: Wzgórze Sro Lut 19 2014, 00:07
Całe to podejście do tematu było stosunkowo nowe. Naprawdę powiązania między członkami gildii były aż tak bliskie? - Rodzina? - z jakiegoś powodu nie do końca mogła w to uwierzyć. Czy płakali po każdym poległym? Z pewnością nie każdy znał się na tyle, by móc nazwać towarzysza broni 'bratem' czy 'siostrą'. Choć zapewne nie do końca o to mu chodziło. Z drugiej strony chyba nawet w rodzinie były osoby, z którymi nie utrzymywało się kontaktu. Tak czy nie? Nie była pewna. - Kevin... - powtórzyła po nim przyswajając sobie nową informację. Jej umysł był całkiem otwarty na nowe wiadomości, ostatnio w pełni zapełniła go życiem innych ludzi. Ulubionym kolorem kwiatów kobiety ze stoiska z warzywami, nienawiścią do pająków małej dziewczynki z miasta, marzeniami chłopca, który w przyszłości chciał wstąpić do jednej z gildii i zostać znanym na całym świecie magiem ognia. - Leaden. Tak mi się wydaje. - wzdrygnęła się nieznacznie, gdy niebieski błysk rozproszył ciemności mocy. Zbroja była... efektowna. Przykuwała wzrok, wraz ze skrzydłami. Dziewczyna nie poruszyła się, obserwowała jedynie jak chłopak wzbija się w powietrze i... spada. Siedziała przez chwilę nieruchomo, po prostu się w niego wpatrując, zupełnie jakby nie wiedziała co powinna zrobić. W końcu wstała i podeszła do niego, klękając u jego boku. - Magia nie zadziałała? - zapytała obserwując go uważnie. Wyraźnie zaciekawiona puknęła go palcem w zbroję, zaraz jednak zabrała rękę i przyjrzała się ze skupieniem swoim palcom, zupełnie jakby się spodziewała, że zaraz zacznie płonąć. Nic takiego się jednak nie stało. - Nie jestem uzdrowicielem. - stwierdziła rzeczowo, niemniej odrobinę tego w tym momencie żałowała. Grzmotnął o ziemię dość zdrowo i nawet jeśli jego komentarze, musiała przyznać, odrobinę ją rozbawiły to chyba nie wyszedł z tego bez szwanku. Przekrzywiła głowę w bok i tym razem stuknęła palcem w skrzydła. Ciekawe.
Ignipotens
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 15/02/2014
Skąd : Kato
Temat: Re: Wzgórze Sro Lut 19 2014, 00:48
Leżenie na ziemi wydawało się całkiem przyjemne po tak nagłym upadku. Niebieskie skrzydła stopniowo zaczęły znikać, rozpraszając się na malutkie kawałeczki które powoli odleciały w stronę gwiazd. Efekt na pewno niczego sobie, szkoda że Viktor zobaczyć tego niestety nie mógł - bo aktualnie podziwiał grunt przed jego twarzą z najbliższej możliwej odległości. Gdyby nie jego zbroja pewnie w ustach miałby kawałki ziemi i trawy, jednak na szczęście udało się tego uniknąć. Uderzenie było naprawdę mocne, w dodatku wyprowadzone przez ziemię dość nieoczekiwanie. Teraz będzie mógł się chwalić że został potrącony przez ziemię, lub że jego zbroja jest do bani i przy pierwszej aktywacji nawaliła. Tak, zdecydowanie pierwsze wytłumaczenie brzmi lepiej. Wygląda na to, że zanim Viktor dojdzie do siebie minie jeszcze sporo czasu. W to wszystko wmieszało się jeszcze lekkie ogłuszenie, przez co mimo wielu prób i starań Igni nie mógł dezaktywować zbroi. Zaczął lekko kołysać się na dwie strony i gdy już rozbujał się nieco w ten sposób zebrał w sobie siłę by przewrócić się na drugi bok. Nie wiedział dokładnie kiedy jego smocza zbroja zniknie, jednak zmienił zdanie i liczył że jak najpóźniej. Gwarantowała bowiem ona ciepło i wygodę w leżeniu na nierównej i zimnej ziemi. -Leaden... - powtórzył cicho do siebie. Warto dodać, że będąc w zbroi jego głos brzmiał nieco inaczej niż dotychczas - był bardziej...mechaniczny? Najchętniej zamknąłby oczy licząc, że rano obudzi się w swoim łóżku a ta cała akcja to tylko sen. Bardzo zabawny, choć bolesny sen. Leżąc tak na ziemi i wpatrując się w księżyc zdał sobie sprawę, że jest pewna kwestia która nie daje mu spokoju. Wcześniej stwierdził, że dziewczyna nie wygląda mu na zwykłego człowieka - jednak nie przynależy do żadnej gildii. -Kim tak właściwie jesteś, Leaden? - jego głos był lekko drżący, choć istniało duże prawdopodobieństwo że dziewczyna wcale tego nie usłyszy, ze względu na aktywowaną zbroję. Chłopak pod hełmem uśmiechnął się do siebie nieznacznie, dzisiejszy wieczór rzeczywiście jest wyjątkowy. Nie chodzi tutaj nawet o samo piękno miasta oglądanego ze wzgórza przy pełni księżyca, czy też stosunkowo luźną rozmowę z nieznajomą mu dziewczyną. Nie dość, że nie zachowuje się tak jak zazwyczaj - czyt. arogancko - to jeszcze jego popisowe wyjście, a w tym przypadku odlot, się nie udało. Może to zapoczątkuje jakieś zmiany w samym Ignim? Kto wie.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.