I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Stacja w Oshibanie Z pozoru zwykła stacja kolejowa, jedna z najbardziej rozbudowanych w całym królestwie Fiore, o ile nie najbardziej unowocześniona ze wszystkich. Dość rozbudowana, jak na miejsce służące wyłącznie jako postój na trasie pociągów. Składa się w sumie z 5 pięter. Parter, 3 piętra wzwyż oraz piwnica. W skład budynku wchodzą także liczne schody służące do przemieszczania między piętrami. Parter stanowi zbiór niewielkich kawiarenek, w których można zaczekać na swój pojazd, 4 kasy z biletami oraz oczywiście ławki i 4 perony. Piwnica jest raczej owiana tajemnicą, ale wiadomo, że można tam odnaleźć różne przyrządy służące do restaurowania mechanicznych olbrzymów, jak i zapewne jakieś większe partie towarów, które czekają na wysyłkę w jakieś odległe miejsce. Co do wyższych pięter... Pierwsze piętro w skrócie ujmując jest piętrem hotelowym, gdzie mogą zatrzymać się ludzie, którzy przybyli do Oshibany i nie mają żadnego miejsca, do którego mogliby się udać. Pozostałe dwa piętra są raczej piętrami należącymi do urzędników. Różne papiery, archiwa stacji, jej szefostwo, czy sam węzeł komunikacyjny placówki. Niestety wiedza na temat rozmieszczenia budynków znana jest tylko nielicznym, a mianowicie pracownikom.
MG
Piękne, słoneczne i przede wszystkim bezchmurne popołudnie zapowiadało się cudownie mieszkańcom Oshibany. Życie tętniło w mieście jak zazwyczaj. Standardowo ruch skupiał się wokół stacji kolejowej, znajdującej się niemalże w centrum miasta. Można określić tę porę jako godziny szczytu. Ludzi na stacji jak mrówków i tyle... Hałas, gwar, ploteczki przy cieście w kawiarni i długie kolejki w kasach. Co chwila głos oznajmiający przyjazd, czy też odjazd jakiegoś pociągu. Jednym słowem sielanka w miejskim stylu połączona z pracą na najwyższych obrotach. Przynajmniej pozornie. Każdy chyba wie jak to rzeczywiście wygląda, gdy do okienka podejdzie siostra męża kuzynki koleżanki kasjerki. Ostatecznie jak na to spojrzeć, to zbliżała się powoli 14:00, a drzwi stacji niemalże nie zamykały się. Istna idylla, w której nikt nie spodziewa się jej końca. W końcu te uber pro strażnicze zabezpieczenia mają robić swoje i dwóch ludzików stojących nieopodal wejścia obroni wszystkich przed wszystkim. Po wejściu na stacje dało się też wychwycić jeszcze kilka osób w niebieskich uniformach strażniczych, jednak raczej nie zachowywali oni żadnego szyku. Kompletne lenistwo i brak dyscypliny. To jedna popijała sobie kawkę w cukierni, to inny rozmawiał z jakimś cywilem. W sumie wliczając tych dwóch przy wejściu może było ich 6.
*ogółem uznajmy 72h (3 doby) na odpis*
Ostatnio zmieniony przez Finny dnia Pią Gru 14 2012, 17:06, w całości zmieniany 1 raz
Grupka pięciu magów weszła na stację dworcową, na parter, gdzie czekała największa liczba ludzi. Sam Player odziany był w swój strój podróżny płaszcz, który wydawał się nie wyróżniać w magicznym świecie Fiore. Kaptur miał zrzucony z prostych powodów. Nie był jeszcze znany w tutejszych stronach, a człowiek ukrywający twarz w kapturze z definicji budził większe zainteresowanie od odkrytej głowy postaci. Swoją broń, miał schowaną pod płaszczem, tak, że nie dało się jej dojrzeć w normalny, niemagiczny sposób. Po drodze przedstawił swój plan przyjaciołom. Jak podzielić się na dwie grupy i jak szybko przejąć dworzec wraz z ludźmi znajdującymi się w środku. On planował iść razem z Black Fairy. Polubił ją, a uznawał za osobę o ponadprzeciętnych umiejętnościach walki. Potrafiła na pewno utrzymać się na polu bitwy nawet bez magii. O nim nie można było tego powiedzieć. Wydawała się najlepszą możliwą dla niego obroną. Podczas gdy z dziewczyną pragnął dostać się do centrum administracji liczył na to, że pozostała trójka czyli Phantom, Panda i Kagami zajmą się obywatelami i ochroniarzami znajdującymi się w tym miejscu. Wierzył, że nie będą mieć z nimi trudności, jednocześnie zdając sobie sprawę, że na pewno środków bezpieczeństwa zastaną po drodze więcej niż ta grupka. - Ja z Black Fairy idziemy do administracji się pobawić - oznajmił członkom Luminous Night, tak aby przechodni cywile nie usłyszeli tego planu - Wy zajmijcie się zgodnie z planem dołem. Mam nadzieję, że kilku ochroniarzy nie będzie dla was problemem? Po tych słowach ruszył w stronę schodów, które wiodły w stronę administracji kolei. Stara się dotrzeć jak najdalej nie budząc zbędnego zainteresowania. Idąc razem z Black Fairy wchodzi po schodach do części hotelowej. Jeżeli ktoś spróbuje go zatrzymać przed wejsćiem kolejnymi schodami do części hotelowej udaje, że jest jednym z klientów hotelu. Jest gotów nawet wynająć sobie w tym celu pokój, aby tylko dostać się na piętro. Potem z części hotelowej wyrusza od razu na wyższe piętro, gdzie zaczynała się siedziba administracji. Jeżeli tutaj zostanie zatrzymany przez strażnika. Mówi, że jest z sanepidu i niech lepiej go przepuści. I nie są to słowa mówiące to... To są słowa, które wręcz krzyczały na strażnika, tak aby się wystraszył i nawet nie próbował dyskutować. Tak, aby domyślał się, że próba wylegitymowania ich byłaby błędem, który tylko jeszcze bardziej by ich zezłościł i przysporzył problemów i ich pracodawcy. Jeżeli ochroniarz mimo to nie będzie chciał przepuścić naszej dwójki całą sprawę zostawiam Black fairy. Czas nieco poznać jej umiejętności. Jeżeli jednak nikt z braku zainteresowania zwykłymi ludźmi nie zatrzymał nas w tej drodze wejdziemy do pierwszego pokoju. Ogólnie naszym celem jest radiowęzeł, ale pomieszczenia należało sprawdzać po kolei nie znając ich położenia. W tym czasie druga drużyna zapewne rozpoczęła już swoją ofensywę. Niedługo powinno być tutaj naprawdę gorąco.
Wybaczcie że post nie będzie tak bardzo wybiegał w przód, noale... No więc ekipa całkowitego rozpieprzu i apokalipsy wyruszyła na pierwsze zadanie w polu... że terenie. Bo raczej nie zapowiadało się żeby latali z motyką wśród żyta. Po drodze zapoznali się wszyscy z planem i wyszło na to że Maryśka ma się dorwać do radiowęzła z Buką. I gitara, dadzą radę. No więc po sprawach organizacyjnych idą sobie w stronę stacji. Po drodze Maryśka podmienia swoją zbroje na zwyczajne ubranka i razem z graczem udają się do środka udając klientów. Póki co przejście obok strażników zostawia Playerowi w razie czego mówiąc, że przyszła razem z nim. No bo co jak jego przepuszczą, a ją nie? No będzie nie za wesoło... przynajmniej dla ochrony. Tak też jeśli pojawią się jakieś komplikację dopiero wtedy się napisze co robi, bo to też nie wiadomo kto ją zatrzyma i ile przeciwników, nie? Póki co prymarne zadanie - iść za Playerem do celu.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Dworzec FKP Oshibana Nie Gru 16 2012, 19:02
MG
Znaleźliście się w przestronnym wielkim holu dworca, który był wyjątkowo zatłoczony. Jak planowaliście, tak zrobiliście i podzieliliście się na dwie grupki.
Grupka z parteru: Nic nie odpisaliście więc ostatecznie ciągle znajdujecie się na parterze, stojąc właściwie w miejscu.
CR & Player: Wędrowaliście sobie po długich, ozdobnych schodach na piętro hotelowe, gdzie o dziwo było dość pusto. Wystrój przypominał zwykłe korytarze hotelowe. No może te nieco bogatsze... W każdym razie na pierwszy rzut oka wyglądało to tak, że raczej zatrzymują się tu ludzie bogatsi, aniżeli ci biedni. W kolorystyce przeważały różne odcienie czerwieni, przyozdobione różnorodną, złotą ornamentyką. Na suficie mogliście dostrzec jeden większy ozdobny żyrandol w centrum pomieszczenia oraz kilka mniejszych, wiernych kopii tego dużego. Jednak wiele też i tu się nie wydarzyło. Tylko, gdy byliście w połowie drogi do kolejnych stopni, to ktoś wychodzący z pomieszczenia wpadł na Maryśkę, ale równie szybko co się z nią zderzył, przeprosił ją jednym słowem i najzwyczajniej w świecie wyminął. Widocznie zapracowany biedaczek w gajerku. Co poradzić..? Idąc dalej wreszcie dotarliście do kolejnego, długiego łańcucha komunikacyjnego, jednakowo ozdobnego jak poprzedni. Gdy tylko znaleźliście się na piętrze administracyjnym napotkaliście pierwsze trudności. Podszedł do was jakiś wyjątkowy służbista, którego raczej nie obchodził ton głosu Playera. Ubrany był w szary garnitur z doczepioną do niego białą plakietką. Wydawał się nie dowierzać słowom gracza, o czym mogło świadczyć jego spojrzenia. - Sanepid? To na pewno na to piętro? - powiedział, drapiąc się po swojej posiwiałej już łepetynie, po czym poszedł po jakiegoś młodszego kolegę, z którym zaczął rozmawiać na temat sanepidu, którym rzekomo byliście, całkowicie ignorując słowa gracza, by po chwili dodać. - Sanepid chyba miał przyjechać dopiero za dwa dni, ale skoro jesteście to powinniście udać się do piwnicy. Wypada chyba zacząć od dołu... - zakończył swój wywód, patrząc się na was i nie mając zamiaru was przepuścić. Raczej nie wyglądał na uzbrojonego, tak samo jak jego ciemnowłosy, ciut wyższy kolega.
Dobra, bez większych problemów przedostali się do części z hotelem. Bosko... Idzie jak po maśle. Szła razem ze swoim towarzyszem oglądając korytarz. W sumie nie mieszka tutaj byle kto, o czym może świadczyć jego wystrój. Podziwianie ozdóbek typu ornamenty etc. przerwał jednak jakiś gostek, który to zahaczył o Marię. Przeprosił ładnie, to sie chwali. - Nic się nie stało... Powiedziała tylko śledząc wzrokiem wymijającego ją mężczyznę, po czym ponownie wróciła myślami do misji. Tak, misja... Przeszli przez cześć z hotelem, po czym w części administracyjnej zapaliła się już czerwona lampka. Tak... coś nie idą na cześć z sanepidem, ale spoko, Maryśka spróbuje przekonać. - Nasza ekipa faktycznie ma przyjechać za dwa dni, tu ma pan rację. Tak też wtedy zostanie przeprowadzona inspekcja całego budynku. My zaś zostaliśmy przysłani w pilnej sprawie, którą mamy się niezwłocznie zająć, a dotyczy ona pomieszczenia z rozgłośnią. Jeden z pracowników skontaktował się z nami twierdząc, że widział szczura. Tak też widzi pan, sprawa poważna, tym bardziej że jeśli ów szczur przegryzie kable to będzie trzeba sprzęt wymienić. Więc skoro już zostaliśmy zmuszeni do pofatygowania się tutaj, to chyba nie zaszkodzi jak rzucimy na pomieszczenie okiem, prawda? No i oszczędzimy naszym przyjaciołom z poniedziałku roboty... A teraz proszę nas przepuścić i zaprowadzić do rozgłośni, nie płacą nam za stanie w miejscu. Powiedziała poważnym tonem, nie za szybko, co by ten zrozumiał co się do niego mówi. Próbowała brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Ehh... Że tez zawsze znajdzie się ktoś, przez kogo misja się dłuży.
Player dostawał się coraz bliżej administracji i samej rozgłośni, celu jego podróży. Wydawało się przez chwilę, że uda się dojść bez większych przeszkód, ale spotkali służbistę. Kiedy go zobaczył jego rękę wsunęła się pod płaszcz z zamiarem namacania posiadanego przez siebie sztyletu. Jednak zanim zdążył sięgnąć po niego do rozmowy włączyła się Black Fairy. Spodziewał się co prawda po niej mniej przemyślanych akcji, bardziej porywczych, ale jednak go zaskoczyła. Miał nadzieję, że uda jej się nakłonić ich rozmówcę po dobroci, aby pokazał im drogę do miejsca, do którego zmierzali. Nie chciał zbyt szybko się ujawniać, ale nie bał się tego zrobić. Jeżeli więc poprowadzi ich po dobroci zmierzają w stronę rozgłośni i do niej wchodzą. W końcu miał słowa Dark Fairy brzmiały dość przekonująco. Jeżeli jednak zacznie prowadzić ich do piwnicy. Na pewno z nimi nie pójdzie. Nie zamierzał cofać się od celu swojej wyprawy, którym było najwyższe, a nie najniższym poziomie. Jeżeli chciałby ich zaprowadzić niżej to odzywa się do niego. - Dobrze udamy się do piwnicy... ale czy mógłbyś nas zaprowadzić wcześniej do najbliższej łazienki? Chciałby z niej skorzystać, chyba nie masz nic przeciwko Powtórzę jeszcze, że słowa te są wypowiedziane tylko wtedy, gdy słowa jego towarzyszki nie zadziałają. Jeżeli pójdą do łazienki to idzie razem tam z nim. Miał nadzieję jednak, że akcja Black Fairy zadziała.
Ci co będą mogli się zacząć martwić... Staliście... Staliście nie zmieniając swojego położenia na tyle długo, by zaciekawić w ten sposób strażników stojących przy wejściu, którzy podeszli do was. - Wszystko w porządku? Może jakoś pomóc? - zapytał jeden z nich, jednak w jego głosie dało wyczuć się podejrzliwość. Nic w tym dziwnego. Od tak stoicie w wejściu, jakbyście czekali na jakiś sygnał czy coś. Jak dokładniej się przyjrzeć, to pozostali strażnicy, czy też strażniczki stali już na swoim miejscu w miarę przyzwoicie pełniąc wyznaczone im funkcje. Ponadto od strony piwnicy w kierunku schodów kierowała się właśnie 3 kolejnych. Tuturu~ Jeśli nic nie zrobicie, kto wie co się wam stanie..?
Ci wyżej: Po wysłuchaniu jakże poważnej, przepełnionej wyjaśnieniami mowy Maryśki, mężczyźni wymienili tylko spojrzenia i skinęli sobie głową zupełnie jakby porozumieli się telepatycznie. - Niestety... Raczej nie możemy udzielić państwu dostępu do rozgłośni... - powiedział tym razem drugi wysuwając się ciut na przód. - Nie można od tak wejść do tak ważnego dla stacji pomieszczenia bez żadnego papierka, czy też zgody szefa stacji. - dodał po chwili, a jego surowe spojrzenie spoczęło na Black Fairy. Po tych słowach zamilkli na dłuższą chwilę, a w oddali można było usłyszeć odgłosy pracy biurowej. To dopiero pracowite mrówki. - Piwnice chyba dacie radę znaleźć sami... - milczenie postanowił przerwać siwawy urzędnik. - Jeśli zaś chodzi o toaletę, to proszę za mną... - to powiedziawszy, skinął głową w kierunku Playera, dając do zrozumienia, że te słowa tyczą się tylko jego. Ruszył kawałek, jednak tak daleko nie zaszedł, bo po wyminięciu jednych drzwi, otworzył kolejne i spojrzał się na ciebie czy idziesz... - Toaleta jest tutaj... - dodał, czekając na to, co zrobisz. Ponownie nastała cisza, którą przerywały jedynie odgłosy piór, długopisów, bądź też maszyn pisarskich.
Czas dam wam do 24.12; 12:00
Edit. odpis będzie dopiero 25.12 koło 12 x.x
Ostatnio zmieniony przez Finny dnia Pon Gru 24 2012, 09:24, w całości zmieniany 1 raz
Player
Liczba postów : 46
Dołączył/a : 18/11/2012
Temat: Re: Dworzec FKP Oshibana Nie Gru 23 2012, 20:15
Player udał się razem z ochroniarzem w stronę łazienki. Nie zamierzał się cofać nie lubił tego. Zawsze szedł na przód, a cofanie się od celu uważał za oznakę słabości, za fakt, że nie jest w stanie dalej dążyć do swego upragnionego celu. Byłby to dowód, że są siły zdolne bez większych problemów go powstrzymać. Co innego chęć załatwienia wszystkiego w sposób bezpieczny, unikając walki, a co innego próba cofnięcia się nawet niżej niż zaczynał swą podróż. Z resztą nawet wędrówka do piwnicy nie pomogłaby mu później dostać się do rozgłośni radiowej radia. Bezsensowne cofanie się nie podobało mu się. Dlatego właśnie poprosił o odprowadzenie go w stronę łazienki, gdzie nie cofając się, a tylko na chwilę zatrzymując swoją podróż mógł dostać się dalej. Nie podobało mu się jednak tak, że oddalił się od dziewczyny. Wierzył jednak, że Black Fairy sobie poradzi. Nie odeszli też zbyt daleko. Więc o ile dziewczyna będzie miała trochę oleju w głowie to nie ruszy od razu w stronę piwnicy, a na chwilę wstrzyma swój marsz czekając na kolegę z sanepidu, aż ten załatwi "potrzebę", to powinien ją jeszcze dogonić po załatwieniu swojego planu. A jak wyglądał jego plan? Po tym jak został odprowadzony pod drzwi łazienki szybko zlustrował okolicę. Nie było nikogo, widać było, że szczęście na razie się do niego uśmiecha. W zasadzie niewygodni świadkowie byli największym problemem w tej całej sytuacji. Pusty korytarz tylko działał na korzyść Playera, który od razu postanowił zacząć wcielać swój plan w życie. Póki ochroniarz niczego nie podejrzewał. - Dziękuję bardzo za twą uprzejmość Powiedział tylko z pochyloną głową, nie wyjawiając żadnych szczegółów. Nie chciał zdradzać, że dziękował za pomoc w dostaniu się do rozgłośni, ale pragnął, aby jego rozmówca pomyślał, że dziękuje za pomoc w odprowadzeniu do męskiej toalety. W tym właśnie momencie zaraz po wypowiedzeniu tych słów ręka, która do tej pory ukryta była pod płaszczem wyjęła się niezauważalnie dla ludzkiego oka nieprzygotowanego do tej sytuacji i cięła równolegle do ziemi na wysokości szyi krisem ukrytym do tej pory pod fałdami płaszcza. Jaki był cel tej akcji? Przecięcie gardła oraz życiodajnych tętnic szyjnych znajdujących się pod skórą. Udany atak uniemożliwi również celowi wydawania dźwięków. Dzięki temu niemożliwym staną się krzyki, które zaalarmowałyby resztę budynku. Cała akcja na dworcu miała być przede wszystkim cicha i perfekcyjna. Przynajmniej do czasu przejęcia kontroli. Player może nie był mistrzem w używaniu tej broni, ale będąc przygotowanym do zadania ciosu, z tej odległości, przy zapewne nie spodziewającym się ciosu szarym człowieku, który być może nigdy nie walczył akcja wydawała się prosta. Szczególnie przy szczęściu, który nigdy go nie opuszczało. Szczęście amatora tak zwane. Cios w gardło, który prawdopodobnie uciszy cel może jednak okazać się niewystarczający aby powalić przeciwnika. Jeżeli ten zacznie uciekać starając się powiadomić jak najwięcej osób Player nie czeka. Będąc szybszym niż ranny człowiek doskakuje do niego i wbija kris prosto w plecy na wysokości lędźwi. Tam, gdzie powinno znajdować się wiele narządów, dokładnie te same co przy brzuchu. To w sumie jego druga strona. Poza tym rany zostawiane przez kris były dosyć rozległe jak na sztylet i łatwo zahaczały o dodatkowe narządy. Jeżeli przeciwnik ruszy do ataku z przeciętym lub nie przeciętym gardłem Player nie próżnuje. Jeżeli nie zdążył jeszcze wyjąć broni Gracz oczywiście nie pozwala wykonać mu tej akcji. Nie warto dać wrogowi się uzbroić. A na pięści mało prawdopodobne, że zmierzy się z uzbrojonym człowiekiem. W tym wypadku zanim sięgnie po broń zapewne nieco się odkryje i da możliwość Playerowi na wbicie w brzuch sztylet. Następnie szybkie przekręcenie o 90 stopni, aby skrócić jego męki. Jeżeli gardło nie zostanie podcięte, a przeciwnik będzie próbował krzyczeć wykonuje doskok do przodu wbijając sztylet w jego brzuch i jednocześnie wpychając w stronę drzwi łazienki, które być może się otworzą i choć trochę wyciszą jego wrzaski. Jeżeli będzie próbował atakować pięściami lub bronią to Player zmuszony jest do obrony. W wypadku uderzenia prostym lub cięcia odskakuje na bok, a następnie przed powrotem ręki przeciwnika wykonuje pchnięcie pod jego żebra będące formą kontrataku. Jeżeli spróbuje uderzenia hakiem, z góry lub rąbania bronią Player wykonuje flintę w bok [ten przy którym jest więcej miejsca od ściany, a jak tyle samo to losowy] tnąc jednocześnie wyciągniętą ręką z krisem równolegle do płaszczyzny ziemi na wysokości brzucha. Wykonując flintę w ten sposób i tnąc zaczyna wykonywać i kończyć cięcie tak, aby przypadkiem nie wpaść pod cios przeciwnika, a mimo to wykonać poprawne cięcie. Wie, że wykonując zbyt długi obrót przy flincie może przez przypadek zrobić pełne kółko i ponownie dostać się pod płaszczyznę rażenia ciosu. Jeżeli przeciwnik spróbuje atakować sierpem lub cięciem równoległym do płaszczyzny posadzki to Player wykonuje odskok do tyłu. Jednak w momencie upadku cały ciężar opiera na ustawionej bardziej z tyłu nogi, aby wykorzystać siłę reakcji upadku na posadzkę po odskoku i z dużą szybkością wybić się w stronę przeciwnika starając się wbić mu pchnięciem nóż w brzuch. Jeżeli przeciwnik wykona kilka takich akcji Player wykona kilka uników. Obrona jest na równi z ukryciem ataku na dworzec na pierwszym miejscu. Jeżeli wcześniej opisane ciosy nie pomogą Player wykonuje kolejne pchnięcia w okolice brzucha, aby jak najszybciej pozbawić przeciwnika przytomności. Jeżeli w ten sposób uda się go pokonać bierze jak najszybciej jego ciało z korytarza, na którym mogli pojawić się niepożądani świadkowie i zaciąga za nogi do łazienki, a następnie zamyka na zamek w pierwszej wolnej kabinie, kładąc ciało na sedesie, aby nikt nie zauważył ciała patrząc przez prześwity w dolnej warstwie kabiny. Następnie sprawdza czy przeciwnik tylko stracił przytomność czy może oddał życie. Jeżeli oddał życie to bardzo dobrze, oszczędził nieco czasu. Jeżeli nie to go dobija kolejnymi pchnięciami. Tym razem w serce, ale wkładając rękę pod uniform, aby nie zniszczyć go jeszcze bardziej. Kiedy przeciwnik będzie definitywnie martwy Player opatrzy jego rany. Niezbyt profesjonalnie, ale profilaktycznie, aby pod ustępem nie pojawiła się zbyt szybko kałuża krwi, która poinformowałaby pracowników lub gości dworca. Potem zdejmuje ubrania z pokonanego przeciwnika i ubiera je. Swoje zostawia przy ciele, pakując tylko płaszcz do jednej z bardziej obszernych kieszeni. Jeżeli się nie zmieści zostawia również ją w kabinie. Kris chowa za pasem, a rękojeść przykrywa górą munduru. To samo robi ze swoim biczem. Będąc ubranym w strój ochroniarza wychodzi przez prześwit, który powinien znajdować się u góry kabiny, aby pozostawić samą kabinę ze zwłokami zamkniętą. Jeżeli prześwit jest niezgodny z normami projektowymi [jestem studentem architektury i powinno być wystarczająco przestrzeni tam zgodnie z prawem Polskim i Europejskim] to mimo wszystko musi wyjść przez drzwi otwierając je i zostawiając już otwarte razem z ciałem i swoim ubraniem. Jeżeli w momencie wychodzenia usłyszy czyjąś obecność w toalecie oczywiście wstrzymuje się z wyjściem do czasu, aż dana osoba wyjdzie z łazienki i nie stanie się potencjalnym świadkiem. Gdyby w trakcie tych akcji pojawił się jakiś świadek to Player swoim biczem chwyta jego szyję oplatając ją dokładnie i przyciąga w swoją stronę dusząc go. Ma to na celu uniemożliwienie świadkowi krzyczenia, które poinformowałoby resztę otoczenia. Pragnie również, aby pociągnięcie to powaliło go na ziemię. Następnie nie chcąc czekać na jego uduszenie wbija sztylet w serce zachowując oczywiście wszystkie środki bezpieczeństwa, będąc przygotowanym na niespodziewane ataki przeciwnika. Liczył jednak, że zwykły świadek nie będzie stawiał zbytnio oporów. W razie, gdyby było inaczej stara się wykonać taką samą obronę jak w przypadku ataku ochroniarza. Następnie zajmuje się jego zwłokami w identyczny sposób. Również umieszcza je w kabinie, dobija, zabezpiecza przed wykryciem. Jedynie nie wdziewa jego ubioru, preferując służbowy uniform. O ile nie zostanie nakryty zmierza w stronę Black Fairy i drugiego ochroniarza. Podchodzi milcząco do tej dwójki trzymając ręce w miejscach, gdzie uniform został uszkodzony, bądź zaplamiony krwią. Głowę ma pochyloną, tak aby zniwelować szansę rozpoznania przez niespodziewającego się podmiany ochroniarza. Jedyne co mogło go zaniepokoić to brak członka sanepidu. Ale to zawsze można było wytłumaczyć w łatwy sposób, choćby zwykłym zatwardzeniem, miał nadzieję więc, że nie spowoduje zwiększonej czujności przeciwnika. Kiedy tylko podejdzie na odległość około 1m wybija się z nogi znajdującej się bardziej z tyłu chwytając jednocześnie ukryty wcześniej sztylet. Oczywiście wystarczająco wcześniej przygotował się do jego wyciągnięcia, aby nie mieć teraz z tym problemu. Jednocześnie z doskoczeniem do przeciwnika powiedział do Black Fairy, tak aby ona i przeciwnik usłyszeli, ale nikt więcej oraz na tyle późno, aby przeciwnik nie miał czasu na reakcję. - Bierz go Prosta komenda, która nie wymagała dużo czasu na wypowiedzenie, a mówiąca wszystko. Oczywiście mógł ładnie poprosić, aby nie zrażać do siebie Black Fairy i nie wyjść na despotę, ale w walce nie było czasu na uprzejmości. Liczył, że jego towarzyszka przygotuje się na atak. Po doskoczeniu i wypowiedzeniu tych słów pragnie, aby jego ostrze wbiło się w żołądek przeciwnika. Następnie zanim przeciwnik rozezna się w sytuacji wyjmuje sztylet i przecina jego gardło uniemożliwiając mówienie. Potem liczył, że Black Fairy się nim zajmie, a jeżeli nie to dokańcza dzieła losowymi uderzaniami. Jeżeli jednak zostanie rozpoznany przed dojściem na odległość jednego metra zanim ten zaalarmuje wszystkich wyjmuje swój bicz i stara się zacisnąć jego pnącze na szyi przeciwnika. Wtedy też krzyczy tą samą komendę do Black Fairy, aby dobiła związanego przeciwnika, zanim ich obecność zostanie ujawniona szerszemu gronu. Jeżeli przeciwnik będzie atakował... Obrona taka jak wyżej. Czyli uniwersalna skoro nie ma sprecyzowanego rodzaju ataku ciężko napisać wszystkie możliwe rodzaje obrony. Byłoby tego za wiele. Jeżeli przeciwnik będzie próbował ucieczki Black Fairy powinna go dobić. W końcu była bliżej przeciwnika niż Player. Po powaleniu szybko stara się pozbyć ciała i ewentualnych świadków. Ze świadkami postępuje tak jak wcześniej pisałem. Co do ciała. - Nie znam twej magii Black Fairy... ale potrafisz w miarę szybko zutylizować te zwłoki? Jeżeli jakoś sobie poradzi to dobrze. Jeżeli nie trzeba znaleźć inny sposób. W przypadku jeżeli toaleta była dosyć blisko czyli do 30 sekund drogi bierze jego ciało pod rękę, aby wyglądał po prostu na pijanego, a następnie stara się zutylizować tak jak jego poprzednika. Uważa też by się nie ocknął. Gdyby to nastąpiło pozbawia go nieprzytomności ciosem w tylną częścią głowy, na chwilę nieco opuszczając. - Black Fairy zajmuj się świadkami. Nie chcę mieć tutaj paniki, która zaraz zaburzy porządek tego miejsca. Chcę to zrobić skutecznie i po cichu Liczy na to, ze posłucha jego komendy. Nie wiedział jednak na jaką lojalność może liczyć po stronie osób, które zwerbował dopiero przed chwilą. W razie gdyby nie posłucha sam upuszcza zwłoki i pozbywa się świadka w sposób opisany wcześniej. A następnie znowu bierze go pod pachę i taszczy do łazienki. jeżeli jednak toaleta była nieco dalej to nie było sensu, aby go tam taszczyć. Zbyt wielu potencjalnych świadków. Wtedy po prostu stara się zakryć rany przeciwnika choćby chustką materiału, wziąć pod pachę i taszczyć na po schodach na górę w stronę rozgłośni. Niech wygląda na pijanego czy nieprzytomnego z innych względów. Uniform ochroniarza, który ciągle miał na sobie w pewnym stopniu wyłączał podejrzenia dotyczące jego osoby. Dalej oczywiście troszczył się, aby przeciwnik nie odzyskał przytomności. W wypadku targania go pozbawia go wcześniej życia sprawdzając ten stan. Wejście po schodach następuje niezależnie od tego co zrobili wcześniej z ciałem. Na piętrze szukają jakiejś mapki. Być może ktoś ją tutaj zawiesił. Jeżeli tak to prosto do rozgłośni. Jeżeli nie to wchodzą do drugiego pomieszczenia od drzwi. W pierwszym istniało zbyt duże prawdopodobieństwo, że mieścić się będzie kanciapa ochrony, a tego wolał uniknąć. I tutaj na razie przerwę, bo i tak chyba sporo wybiegam naprzód. Jeżeli wszystko się uda to najpierw wolę poznać wygląd pomieszczenia, do którego wejdziemy.
Go??
Gość
Temat: Re: Dworzec FKP Oshibana Nie Gru 23 2012, 22:16
Troszkę się zastali, aczkolwiek Ryu-chan nic nie mógł na to poradzić, ot było to całkowicie niezależne od niego. Teraz jednak kiedy dwójka ochroniarzy się do nich zbliżyła, co sprawiało że należało podjąć jakieś działania. Mózg Pandy, zaczął pracować na zwiększonych obrotach, zmuszając go do wymyślenia jakiegoś cwanego ruchu. Myślał że będzie polegał na Fantomie, ten jednak także zapadł w tą dziwną stagnację. A na zaćpanym Kagamim, bał się polegać, więc obmyślenie planu i przejęcie inicjatywy oraz dowodzenia nad tą grupką spadło... na bandzie barki! A panda nie był na to gotowy, znaczy kilka zabawek w te czy we wte, nie robiło mu różnicy, ale tych popsuć za szybko nie chciał. Dlatego też gdy ochrona się zbliża, zrobił wielkie, przestraszone oczy i podszedł do tego bliższego, stając niemal przy nim, jednocześnie, robiąc słodką i przestraszoną minkę niewinnego dziecka. -P-proszę pana... widzi pan, tamtych dwóch naćpanych?- wskazał niezauważalnie Kagamiego i Phantoma,mówiąc do ochrony szeptem.-- Porwali mnie-- Powiedział, z wymuszonymi łzami w oczach. Teraz dalsze akcje zależą od akcji ochrony.
Jeśli policjanci od razu ruszą do "porywaczy". To Ryuichi odwraca się do ich pleców wysuwając swoje dwa miecze z pochew, no i w bijając naraz w obu przeciwników, gdzieś na wysokości krtani. Jeśli jednak poszedł tylko jeden, to tego który został, kopie z całej siły kolańcem w jaja, co na chwilę pozbawi go woli walki, następnie zaś, zbliżając się szybko, przebija jego kolegę czarnym mieczem na wysokości krtani. Po zabiciu pierwszego, okręca się na prawej pięcie i doskakując do ciągle zwijającego się z bólu przeciwnika(potencjalnie), skraca go o głowę. Gorsza opcja była taka, że urok osobisty Pandy, na nic się nie zdał, w takim wypadku, niestety, ustawia się mniej więcej między nimi, no i włączając zaklęcie "ręce" wyciąga błyskawicznie miecze z pochw i wbija w klatkę piersiową przeciwników. Miecz w lewej dłoni w lewego ochroniarza a ten z prawej w prawego.
Jeśli którakolwiek z potencjalnych opcji ataku podziałała, zwraca się do Fantoma, bowiem to na jego wsparciu, opierał swoje akcje. -Jeśli potrafisz coś takiego jak z moim krawatem, tylko na większą skalę to spraw by ludzie nie podchodzili do wejścia, zaś ty kolego ćpunie... postaraj się by ludzie nie odchodzili nigdzie na boki a zostali w tej sali.- Powiedział zimnym tonem do towarzyszy, cała słodkość czy dziecinność i niewinność Pandy momentalnie zniknęły. Aczkolwiek był to ułamek sekundy, pokazujący diabła pod postacią Anioła. Po chwili jednak anielski uśmiech zagościł na twarzy Pandy, który z obnażonymi mieczami wszedł do pomieszczenia, stając nieco przy drzwiach i patrząc na tłum, który powinien być jeszcze zszokowany po ostatnich wydarzeniach. -Proszę nam wybaczyć, ale dla własnego bezpieczeństwa lepiej będzie jeśli nie wykonacie zbędnych ruchów. Gwarantuję wam, że nic wam się nie stanie jeśli tylko uda nam się stąd uciec, widzicie jesteśmy groźnymi przestępcami, ale nie zabijamy ludzi, tylko tych którzy podpadli, zabili... zabili mi mamę...- Powiedział Panda, przywołując smutną minkę-Ci dwaj, chcieli nas zatrzymać, a my chcemy jedynie bezpiecznie wrócić do domu, do chorego ojca i małej siostrzyczki. Więc proszę bądźcie spokojni tak, by nikomu więcej nie stała się krzywda. Zwłaszcza wy, ochrono... raczej nie przeszkolono was do walki z magami?- Panda nie wiedział czy kupią tę bajkę, ale zawsze była to jakaś gra na czas, do póty do póki mówił, ludzie się zastanawiali, a więc, nie wpadali w panikę. Różnica była taka, że ochrona była przeszkolona i mogła zacząć jakoś działać, ale od tego był sokolookim. uważnie lustrował otoczenie. Nie przyglądał się biernie ochroniarzom, jego oczy błądziły po wszystkich, nie zatrzymując się na nikim na dłużej. Zwiększało to jego ogarnięcie pola i ułatwiało dostrzeżenie niebezpieczeństwa. Niekoniecznie ze strony ochrony. Jeszcze co do Pandzich akcji z mieczem... spodziewał się raczej powodzenia, wszak był szermierzem a akcje nie były skomplikowane. plus dochodził element zaskoczenia. Może stali tu długo i wzbudzili zainteresowanie. Ale kto by się spodziewał ataku w biały dzień?
Tak też Maryśka została sama z ochroniarzem. Player na pewno miał plan, raczej były małe szanse na to, że to nie jego część. No i, jakby nie patrzeć, nawet się powoli domyślała, co chce zrobić. Tak, ma się takie fajne coś jak mózg. Zależy im na czasie, więc wątpi Maryśka żeby przekładał pójście do toalety ponad zadanie. - Będzie trzeba poczekać na kolegę. Powiedziała tylko widząc, jak oboje odchodzą. W sumie gapiła się w korytarz w którym to sobie zniknęli, a następnie co? A następnie Maryśka wkracza do akcji. - Mogliby się pośpieszyć, czas nagli... Powiedziała nieco zdenerwowana, po czym zaczęła chodzić w kółko. Zrobiła może dwa kółeczka. W tym też czasie patrzyła, czy nie ma świadków. Tak, najlepiej aby było pusto. Jeśli nie ma, to będąc w odpowiedniej odległości (pół metra?) przywołuje przez pwm miecz. Najzwyklejszy, z metrową klingą i najzwyczajniejszą, drewnianą rękojeścią. Następnie tnie nim na wysokości krtani licząc na to, że szybko pójdzie z dekapitacją przeciwnika. Gdyby w jakiś sposób kucnąć i okazał się terminatorem któremu atak z zaskoczenia i to z niewielkiej odległości nie straszny, zaczyna ciąć pionowo z góry w dół celując w głowę. Grunt żeby rozłupać mu główkę jak orzecha nie dając możliwości wezwania pomocy. Gdyby na raz zrobił krok w tył (choć na dobra sprawę nie powinno mu to nic dać) a jednak uniknie ataku (everything is possible... jak to mówią) to ponawia cięcie po skosie z góry w dół przez obojczyk na krtani kończąc. Wtedy też ponawia próbę dekapitacji. A co, jeśli będzie chciał ją sam zaatakować? W sumie zakładamy, ze Maryśka będzie szybsza, do tego dochodzi czas reakcji ochroniarza. Jak już się uda, Maryśka patrzy za jakimś ciemnym kątem w pomieszczeniu z dala od gapiów i chowa tam zwłoki uważając, żeby nie zostało śladów krwi. Jak zostaną to trudno, jakoś Maryśka przeżyje (nie wiemy czy Buka tez, ale whatever...). Jeśli będą świadkowie to po prostu czeka, aż sobie pójdą i dopiero wtedy bawi się w Kubę Rozpruwacza. A co, jak zjawią się w trakcie wykonywania wyroku? A no zaraz po tym doskakuje do każdego z nich i wbija każdemu miecz w plecy licząc na to, że sobie upadną. Wszystkie cięcia wykonuje w biegu, a biegnie najszybciej jak się da. Od tego zależy, czy zostanie podniesiony alarm na dworcu i czy zjawią się "psy". Potem wraca, każdemu odcina łebek (trza mieć pewność, że pomarli) i wciska ich w ten sam kat co ochroniarza. jeśli kąta nie będzie, a znajdzie się inne miejsce w którym da radę ukryć zwłoki (jakiś schowek, czy nawet wentylacja) to je tam chowa. Próbuje wszystko wykonać zanim przyjdzie Player. W przypadku chowania zwłok również uważa na świadków i ew. zabija ich w powyższy sposób.
Dobrze, nie było tak źle. Mam szczęście, przede wszystkim dlatego, że droga z Magnolii do Oshibany to mimo wszystko kawałeczek. A wszyscy zapewne wiemy, jak ciężko, już nie mówię nawet "walczy się", bo nie o to chodzi. Jak ciężko egzystuje się, nawet jako byt jednokomórkowy, gdy ma się zejście po kilkunocnym wąchaniu. Tak, ból istnienia to przy tym pikuś. I wracając do początku, dzięki tej dłuższej drodze miałem okazję trochę odespać i trochę zniwelować paroma sutymi jointami te paskudne kilkanaście-godzin-po. Niestety tylko trochę, tak naprawdę w miarę szybka podróż między dwoma miastami nie jest idealnym sposobem, żeby porządnie odpocząć. Tak, wiem że zaskoczę parę osób, ale tak właśnie jest. Potrzebny jest dobry show, tona jedzenia, najlepiej niezdrowego i bardzo wygodne i miękkie łóżko. Zestaw sprawdzony, nie dziękujcie, korzystajcie. Tak czy wspak lekko wymęczony pojawiłem się na oshibańskiej stacji, gdzie oczywiście miał się zacząć podbój całego świata. Uwielbiam megalomańskie plany, choć w Grimoire Heart troszeczkę mi spowszedniały. Bardziej prozaiczne przestępstwa narkotykowe dają mimo wszystko więcej satysfakcji niż bezsensowne mordy i/lub gwałty. Chociaż nie, odwołuję, gwałty są fajne. Jeśli oczywiście gwałcone dziewoje (nie, nie przepadam za płcią brzydką), są niczego sobie, inaczej można by się spierać. Nie należę do ludzi wyznających zasadę "potwór nie potwór, ważne że ma otwór". Jednak jak zawsze zły los przeciwko mnie, muszę znowu podbijać świat. Nie powiem, kartel narkotykowy bardziej by mi odpowiadał, ale ciężko do nich dotrzeć, niby tak powinno być, ale mi nie bardzo podoba się taki brak kontaktu. Jestem otwartym człowiekiem i nie lubię być ograniczanym przez tak zwane "siły wyższe". Tak czy siak stałem w tych drzwiach jak kretyn, wspominając jeszcze złapane dziesięć minut później całkiem niezłe buchy z dobrej natury, którą zorganizowałem chwilę przed ekstremalnie szybkim wypadem z Magnolii. Taak, jak można mieć teraz do mnie pretensje? Nikt nie prowadzi, a ja jestem zbyt spizgany, żeby samemu wychodzić z inicjatywą. Kto przeżył zrozumie, kto nie... niech spróbuje, bo warto. Trochę kiepsko z mojej strony, że tak ze skrajności w skrajność, ale cóż... tak działają narkotyki. Trzeba umiejętnie je mieszać, a ja przez ten pośpiech nie miałem pełnego asortymentu. Dobrze, że chociaż magia nie zwraca uwagi na to, czy jestem zjarany, czy nie. Takiej tolerancji powinni uczyć w szkołach. W końcu ten chłopak, jak mu tam, chyba Panda, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. I bardzo dobrze, akurat do rozmowy nie bardzo się teraz nadawałem. Niestety, trzeba będzie, prócz (niezbyt dobrze akurat działającego) kojarzenia, wykorzystać również siłę, szybkość i ogólną epickość. Bardzo niedobrze, bardzo bardzo niedobrze, tak bardzo mi się nie chce. Postanowiłem trochę pomóc Pandzie, więc telekinetycznie, choć bez najmniejszego wysiłku z mojej strony podniosłem leżący na ziemi pył i kurz (niemożliwe, żeby w tak uczęszczanym miejscu ich nie było) i spróbowałem sypnąć je strażnikom w oczy. Od taki prezent, od "kolegi-ćpuna". Została druga część mojego zadania. Uznałem, że nie ma co bawić się w półśrodki i postanowiłem dać mały popis. No, pewnie są w świecie jakieś silniejsze moce, choćby nasz przywódca (ciekawe na jak długo), ale moje też potrafią zaskoczyć. Użyłem Grand Levitation Coup, żeby podnieść dziesięć ławek ustawionych na parterze dworca. Zaczęły one krążyć po parterze, mniej więcej na wysokości ud, żeby zagonić ludzi w jedną kupę metodą psa pasterskiego. Gdyby któryś z nich mimo wszystko chciałby umknąć w którąś stronę nie waham się przykładowo zmiażdżyć go między dwiema rozpędzonymi ławkami. Tak strasznie nic mi się nie chce...
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Gracz od razu wypalił im co ma zamiar zrobić z tym światem, od razu chciał ich wszystkich zwerbować. Phantom rozumiał to we dwójkę na pewno nic nie zdziałają, potrzebowali wsparcia. Zdziwiło go to jak szybko wszyscy się na to zgodzili, dzięki temu ich gildia szybko rozrosła się do zatrważającej liczby 5 członków, co już można nazwac ugrupowaniem a nie pedalskimi zapędami dwóch kolesi. Chłopak zanim to wszystko ogarnął to stał już na dworcu w Oshibanie. Plan był jasny i klarowny. Trzeba zacząć z mocnym pierdolnięciem, dlatego też przejmowanie Oshibany zaczynamy od Dworca kolejowego. Niestety Phantom miał co do tego pewne obawy, jego magia nie była do tego specjalnie przystosowana. To powinna być akcja cicha i szybka tak by nikt sie nie zorientował jak Dworzec będzie LN niestety magia chłopaka mogła troszkę zepsuć ten efekt. Dlatego trzeba się było uspokoić i jak najbardziej wyciszyć swoje szaleństwo. W końcu ludzie nie potrzebnie mogliby wpaść w panikę. Trzeba było jednak zacząć działać gdyż czas jak gdyby mijał szybciej niż wydawało się to chłopakowi i nagle strażnicy się nimi zainteresowali! Mimo, że plan tego nie zakładał to może nie jest to taki zły pomysł w gruncie rzeczy. Przynajmniej nie będzie problemu w skupieniu uwagi ludzi na naszej grupce. Panda zaczął działać jako pierwszy. Jego szybkie ruchy były niczym taniec podobały się Phantomowi niezmiernie, bez problemu powinien wyeliminować przeciwników. Oczywiście zielonowłosy usłyszał jego prośbę i ochoczo zabrał się do działania. Włączył Wszystko co Cię otacza może być szalone! i przerobił otoczenie drzwi na koszmarne i obrzydliwe. Gniazdo węży pełne rozkładających się szczątków ludzi do tego robaki i inne glizdy, które pracowały nad tym by to ciało rozłożyło się o wiele szybciej? Na pewno nikt nie chciałby przechodzić przez takie "miłosne gniazdko". Powinno to zdrowo ostudzić myśli cywili o tym by chcieli dotknąć chociażby drzwi, które znajdują się za gniazdem. Do tego dodać troszkę obrzydliwej zielonej mazi, wszyscy kochają obrzydliwą zieloną maź prawda? Podczas "Phantomowej zabawy", która zamieniła troszkę otoczeni drzwi stacji ( trwało to chwilkę) zielonowłosy zaobserwował, że Kagami również zaczął się bawić. Lubił rzucać w ludzi różnymi lewitującymi przedmiotami a to zgrywus! Po "zablokowaniu" drzwi rozglądam się dokładnie wokół jeśli zauważam gdzieś jakieś inne drzwi robię z nimi to samo. Wszyscy widzą to co z nimi zrobił lecz wydawało mu się, że jego towarzysze nie przestraszą się chorej wyobraźni chłopaka. Oprócz lustrowania terenu w poszukiwaniu dodatkowych par drzwi liczę z iloma strażnikami przyjdzie nam się zmierzyć. To będzie pierwsze spotkanie z siłami prawa w tym świecie Phantom nie może się doczekać zabawy!
To... Praterowcy... *zadumał się nad końcówką owcy... owcy... owcy... *: Na starcie Ryu i Phan proszeni są uprzejmie o dodanie odnośników do kp w podpisie (;
Otóż trio wreszcie postanowiło wykonać jakiś ruch. I to jaki! Jak wejść to z wielkim hukiem. Może i strażnicy złapaliby się na biednego chłopca porwanego przez dwóch ćpunów, ale zaniepokoił ich nieco kurz, który nagle zaczął się podnosić. Dlatego właśnie skończyło się na tym, że tylko jeden z dworcowych ochroniarzy ruszył się w kierunku kompanów Pandy. Gdy już wyminął Ryu, to ten zasunął pozostałemu strażnikowi pięknego kopa. Co prawda przezorny ubezpieczony, ale i tak... Zaboleć musiało... To było takie... Aua... Aż mężczyzna kucnął i skulił się z bólu na ziemi, wydając z siebie dość przeciągły jęk bólu. Sadysta z ciebie... Przytomności może od czegoś takiego nie stracił, ale na krótki moment wyłączenia wystarczyło. Usłyszawszy głos kolegi, drugi mężczyzna, który zbliżał się do Kagamiego i Phantoma, odwrócił się i ta odrobina nieuwagi starczyła, by czarne ostrze zatopiło się w jego krtani. Z jego wytrysnęła lekko krew, która potem rozpływała się powolutku z ciała, z którego życie ulatniało się powolutku. Biedny... Ani nic już nie powie, ani raczej nie zrobi za wiele... Może tylko leżeć i się wykrwawiać. Jeśli chodzi zaś o drugą akcję Pandy, to tu poszło już nieco gorzej. Nim chłopak dosięgnął głowy ochroniarza, ten zdołał się już odrobinę ogarnąć. Może nie był w pełni sił z powodu odniesionego obrażenia sfer intymnych, ale zdołał wyciągnąć broń, którą w geście obrony zdołał użyć w celu zranienia brązowowłosego w bok. Rana co prawda niegroźna, jednak trochę kłopotliwa i szczypiąca, ale ostatecznie udało ci się zatopić sztylet w klatce piersiowej drugiego przeciwnika, a po pewnym czasie ten osunął się już bezwiednie na ziemię idąc najpewniej w ślady kolegi z pracy. Co robiła w tym czasie reszta? Zacznijmy od Phantoma, dzięki któremu w ostatnim momencie spanikowany tłum z obrzydzeniem i niechęcią zamiast uciekać w stronę drzwi, uciekał przed nimi, bojąc się nieznanego. Eh... A wyjście mieli tak blisko. Ostatecznie wybieg zielonowłosego zakończył się znacznym sukcesem, bo nikomu, ale to dosłownie nikomu nie udało się opuścić stacji. Nie ma to jak podzielenie się swoimi fanaberiami takimi jak gnijące szczątki czy ohydna zielona maź... Większość teraz oddalała się od wejścia z zniesmaczeniem. Panicznie szukając drogi ratunku. Chaos jaki zapanował właściwie uniemożliwił usłyszenie dalszych słów Pandy, kierowanych do tłumu. Jedynymi, którzy w miarę zachowywali spokój byli ochroniarze, którzy w chwili zagrożenia starali się zachować opanowanie i zapanować nad wściekłym, zdezorientowanym tłumem, zapędzanym teraz przez Kagamiego w jedno miejsce, a może dokładniej zapędzanych przez ławki Kagana. Co prawda wszystkich nie otoczyłeś nimi wszystkich, ale spora część panikujących mrówek została zamknięta jak owce na wypasie zagrodą z lewitujących ławek. - Co? Że niby ochrona zabiła twoją rodzinę? Co to za brednie?! - odezwał się jeden z ochroniarzy stojących w trzyosobowej grupce, która po chwili stała już w miarę uzbrojona i gotowa do obrony cywili. Tym samym jakby, zmotywowali do ogarnięcia się pozostałą czwórkę, w której skład wchodziły 2 panie oraz 2 panów. Tak.... Jakby określić sytuację końcową... Naprzeciw was w odległości jakich 7-8 metrów stało już uzbrojone trio. Po waszej lewej jak i po prawej stały dwa, ogarniające się duety strażnik plus strażniczka. Ci oddaleni byli mniej więcej po 10 metrów każda grupka. Oczywiście też gdzie nie gdzie nieliczni porozrzucani panikarze i wielkie skupisko ludzi pilnowanych rzez Kagamiego. EDIT: Uzbrojenie tria: Każdy po mieczu, wyglądającym bynajmniej dla was na zwykłe, o długości około metra. Mniej więcej o takich z wyglądu... X. Co do reszty: możecie maksymalnie zobaczyć, iż posiadają oni oni podobną broń, tyle, że nie wyciągniętą, a u ich boku można dostrzec kabury z pistoletami. Jakimi? Tego raczej jeszcze nie wiecie...
Stan: Panda - płytka rana na lewym boku, raczej nie krwawi, ale szczypie. Kagami - 110%MM-16%MM=94%; używasz nadal GLC, raczej nic innego. Phantom - 110%MM-10%MM=100%MM; bez poważniejszych ran. 1/4 posty użycia iluzji.
Ci od urzędników i rzezi teksańską piła...: *CR proszona jest o poprawienie umiejek bo nie będę uznawał Mistrza Broni Białej, której bodajże już nie ma*
Wypada was jakby rozważyć w dwóch przypadkach... Tj. Najpierw może Player... Wędrował korytarzem obok urzędnika i gdy znaleźli się już w okolicach łazienki, to doszło do... Krwawej zabawy Playera. Skąd urzędnik mógł wiedzieć, że tak to się skończy? Biedaczek nim zareagował, opadał na ziemię od rany zadanej w krtań z głuchym jękiem. Krew trysnęła porządnie i potem skapywała spokojnie na ziemie. Ostatkiem sił próbował coś zrobić, jednak jedno czy dwa pchnięcia potem w lędźwie załatwiły sprawę i mężczyzna już właściwie odpłynął. Przynajmniej mentalnie, choć jak się okazało potem w łazience, opuścił też ten świat. Nieostrożnym było trochę zniknięcie za drzwiami łazienki, zostawiając plamę, która się zrodziła w momencie cięcia na korytarzu. W końcu wysokie ciśnienie w tętnicach pobrudziło nieco ściany i podłogę... Ale po co ta wiedza? Jakaś urzędniczka wychodząc z pomieszczenia naprzeciw zamkniętej za Playerem łazienki, gdy tylko ujrzała ślady krwi na korytarzu, upuściła różne notatki i niemalże w sekundę cofnęła się do pomieszczenia, starając się zapewne wezwać pomoc czy coś. W roztargnieniu zostawiła wszystkie kartki, karteczki i inne takie co niosła na ziemi, a drzwi od jej pomieszczenia były lekko uchylone. W pośpiechu ich nie domknęła bidulka. To się napatrzyła na krew ta biedna, garniturowa blondyneczka. Wróćmy jednak do Playera, który przebrał się w nie aż tak zniszczony strój urzędnika. Gorszym problemem było poplamienie go nieco krwią. Ale tu się przetrze tu przytnie i nikt nie zauważy. Chociaż... Raczej koszula się nie nadawała zbytnio, ale jak tak zapiąć ciemną marynarkę, to nie byłoby to aż tak widoczne. Po zamknięciu kabiny od środka i wybyciu z niej górą, na szczęście bez zniszczeń, ruszyłeś ponownie do Maryśki, którą zostawiłeś w wejściu na piętro. Aż dziwne, nikt nie raczył wyjść i dołączyć się do zabawy... Jaka szkoda~ Natomiast w międzyczasie wydarzyło się też dość wiele. Maryśka Marysieńka, gdy tylko została sam na sam z młodszym z pracowników tego piętra, praktycznie od razu wzięła się do roboty. Porobiła sobie niecierpliwe kółeczka, dezorientując nieco młodemu mężczyźnie, który jak tak się przyjrzał, stwierdził, że taka kobitka jest nawet niczego sobie... Tak... Zaczął myśleć sobie o walorach Black Fairy, gdy tu nagle ta doskoczyła do jego gardła z ostrzem. Ouch... To dopiero jest zawód miłosny. Krew trysnęła na Czarną Wróżkę plamiąc jej strój, a po krótkich manewrach blondynki można powiedzieć, że mężczyzna stracił dla niej głowę... Ale co zrobić z ciałem? Oto jest pytanie... Wentylacji, ani niczego nie było, ale jakiś większy, zarośnięty chwast w rogu nada się na tymczasową kryjówkę na zwłoki... Lepsze to niż nic z braku środków... Tak więc ciało mężczyzny wylądowało w kącie pomieszczenia, zasłonięte jakże majestatycznym rododendronem... Kto go tu postawił? Jakoś tak nie pasował do biurowego wystroju, ale ich gust, a tu nie ma co komentować. Ważne, że jak tak spojrzeć, to truchła zbytnio nie było widać. Przymknąć oko prawe, zamknąć lewe i normalnie nie ma śladu. I właśnie w takiej sytuacji mniej więcej doszło do zjednoczenia sił w korytarzu już bez urzędników, przynajmniej tych żywych... Stan: CR - poplamiona krwią, ciut zmęczona odrąbywaniem głowy. Player - Co tu pisać. Bez jakiś ran. Lekko nagimnastykowałeś się w łazience, ale to raczej nic. Nieco poplamiony krwią i podziurawiony w dwóch miejscach strój urzędnika, ciut mały jak na ciebie, ale się nada. Ogółem jeszcze poplamiona krwią podłoga w miejscach mordów. Truchło za kwiatkiem i truchło w kabinie w ubikacji.
Do 28.12 godz. 16 starczy chyba ne?
Ostatnio zmieniony przez Finny dnia Czw Gru 27 2012, 15:20, w całości zmieniany 1 raz
Cóż Player kiedy zbliżał się do Black Fairy miał wyraźnie zadowoloną minę jak mały dzieciak, który właśnie dostał pierwszą piątkę w podstawówce. W sumie porównanie jest dosyć trafne, ponieważ było to pierwsze morderstwo Gracza w nowym świecie, w tak zwanym Erslandzie. Jego towarzyszka chyba od razu zauważyła jego dobre samopoczucie i podekscytowanie, gdy się do niej zbliżał z uśmieszkiem na twarzy. Nawet jeżeli tego nie zrobiła to szybko poczuła zadowolenie Gracza na własnej skórze. Player zbliżył się do niej bardzo blisko, dużo bliżej niż zbliża się mężczyzna do współpracowniczki napadu na dworzec kolejowy, po czym bez żadnego ostrzeżenia palcem wskazującym zgarnął odrobinę krwi z jej twarzy, a jeżeli tam nie było życiodajnego nektaru, to z ubrania, następnie powolutku zlizując czerwoną ciecz ze swojej dłoni wyraźnie się nią delektując. Potem podniósł główkę na dziewczynę przyglądając się bezpośrednio jej oczom z wyrazem pewnego triumfu. [coor=indigo] - Widzę, że swój problem załatwiłaś równie sprawnie i szybko co ja. Nie będę wnikał, gdzie są jego resztki. Chodźmy do tej cholernej rozgłośni jak najszybciej. Mogą odnaleźć zwłoki swoich ludzi. Z resztą na dole pewnie też zrobiło się już gorąco, o ile nasi kompani nie opowiadali swoich słów o sile nie mając żadnego potwierdzenia tego faktu w czynach... - tutaj na chwilę przerwał, a następnie uśmiechnął się do Black Fairy. Mimo, że z pewnością szczerze, to niezbyt przyjemnie - Wyglądasz naprawdę cudnie ubrudzona ludzkim osoczem. Powinnaś częściej używać krwi jako upiększacz wyglądu. [/indigo] Jego oczy stanowczo mówiły, że nie kłamał, a jego chora osobowość lubowała się w tego typu widokach. Nie miałaś wątpliwości, że ten człowiek preferował widok krwi niż innych, bardziej kobiecych cech, uważanych za większość społeczeństwa za dużo bardziej pobudzające. Szybko jednak jego spojrzenie zainteresowanego kobietą mężczyzny przemieniło się na powrót w oczy stratega, który planował jak najszybciej i jak najsprawniej opanować dworzec kolei. Nie zamierzał iść na kompromis czy przerwać w połowie planu. Był w końcu perfekcjonistą, którego kobiety, nawet takie jak Black Fairy, mimo wszystko mniej pobudzały niż władza, chaos i mord. Na wszelki wypadek był jednak przygotowany na różnorodne ataki ze strony Black Fairy. Nie ufał jej jeszcze do końca. Co prawda miał nadzieję, że niesłusznie, ale przezorny zawsze powinien być ubezpieczony. Szczególnie, że z doświadczenia już wiedział, że ludzka psychika w różny sposób znosi widok krwi oraz stosunkiem Playera do śmierci. Ot takie zabezpieczenie, że w razie jej sztuczek jest przygotowany do odskoków, takich, jak opisałem wcześniej. Ma jednak nadzieję, że Black Fairy, którą zrekrutował do Luminous Night okaże się prawdziwą, bezlitosną zabójczynią, która nie zareaguje na takie zachowanie w żaden głupi czy agresywny sposób. Z tą właśnie nadzieją powoli zaczął wchodzić na schody wiodące na najwyższe piętra budynku, na którym powinna znajdować się poszukiwana rozgłośnia radiowa. Ciągle jednak pamiętając o stanie swojego munduru zakrywał bardziej zniszczone elementy swoimi rękami w sposób, który przynajmniej z daleka miał wyglądać na normalny, pozbawiony sztuczności czy tez w inny sposób zdradzający oszustwo. On zawsze mógł kłamać, że jest ochroniarzem. Problem był jednak z Black Fairy, która ciągle ubrana była w codzienny strój. - Może dla mnie skąpana we krwi jesteś prawdziwą damą, ale przypuszczam, że większość osób w tym miejscu uzna Cię w tym stroju za wariatkę. - trzeźwo pomyślał Player - Ja jeszcze jakoś wybrnę z pobrudzenia stroju. Pewnie nasi koledzy na dole rozpoczęli już rzeź. Mogę więc skłamać, że uciekłem z tej zabawy. Z tobą będzie większy problem. Postaraj się jakoś zakryć te ślady krwi ... A jeżeli ktoś zapyta o nas... To jesteś przywódczynią leśnej szajki, która zaatakowała dworzec. Pewnie już wiedzą o ataku za sprawą tych na dole. Złapałem Cię po walce i właśnie prowadzę do rozgłośni, abyś poleciła swoim podkomendnym przerwanie walk. Znacznie ułatwi to przywrócenie porządku. W razie czego będę udawał, że krępuję Ci swoimi dłońmi ręce od tyłu. Wiedz jednak, że tylko udaję i są to pozory, aby nie zdemaskowali nas zbyt łatwo, a zaprowadzili do rozgłośni. Jak będziesz potrzebować łapek uwolnię Ci je. Zgadzasz się? Miał nadzieję, że się zgodzi. Plan nie wydawał się w końcu najgorszy. Jeżeli zostaną zaczepieni uda im się nie tylko uniknąć podejrzeń dotyczących poplamionych ubrań, ale również zostaną przy odrobinie szczęścia zaprowadzeni do rozgłośni czyli celu ich wędrówki. Jeżeli Black Fairy nie zgłaszała sprzeciwu przepuszcza ją do przodu, aby w razie podejrzeń niewidocznie skrępować jej ręce z tyłu. Oczywiście robi to tak jak powiedział, czyli tylko pozornie. Łapie lekko jej nadgarstki w uścisku, tak że jej ruch bez problemu mógł uwolnić ją z chwytu. Jednak obserwator nie mógł ocenić siły z jaką były one trzymane. Miało to na celu ułatwienie ewentualnego ataku ze strony Black Fairy, gdyby coś poszło niezgodnie z planem. A właśnie jeżeli już chodzi o detale, to Player przypomniał sobie o plakietce, którą mieli ochroniarze. Jeżeli była ona na mundurze, w który obecnie przebrany był Gracz czyta co jest na niej napisane. Jeżeli było to imię, nazwisko lub inny znak przyporządkowany właścicielowi stroju obraca go na drugą stronę, tak aby nie był widoczny. Jeżeli był to jednak napis "ochrona" lub coś ogólnego to pozostawia go bez zmian. Nawet taki detal mógł ujawnić ich misterny plan. Gdyby faktycznie spotkali kogoś, kto wykazywałby zainteresowanie ich osobami to mówi wcześniej wyuczoną kwestię o złapaniu szefa szajki i konieczności zaprowadzenia go do rozgłośni. Jeżeli uwierzy to bardzo dobrze. Poprosi go nawet , aby pokazał drogę do tego miejsca, ponieważ sam jest tutaj nowy i nie zna dokładnie rozmieszczenia pomieszczeń budynku. Tak samo jeżeli ochroniarz stwierdzi, że go nie zna powoła się na to, że jest niedawno przyjętym pracownikiem. Jeżeli wskażą mu drogę oczywiście wejdzie do tego miejsca. Jeżeli jednak wykaże jakieś mądrzejsze i bardziej nieufne nastawienie sięga po sztylet i wykonuje pchnięcie obok lewego boku Black Fairy w krtań przeciwnika. W razie zachowania świadomości kopie prostą nogą w mostek przeciwnika puszczając na chwilę dziewczynę, kładzie się na nim i kilka razy dźga w brzuch. Po zamordowaniu ochroniarza będzie gotowy do szybkiej ucieczki z miejsca zdarzenia. Jeżeli nie napotkają jednak problemów po wejściu na górę szukają jakieś mapki z układem pomieszczeń na tej kondygnacji. Może jakaś będzie tuż przy klatce schodowej. W wypadku zaistnienia takiej zgodnie z podanymi w niej informacjami udają się w stronę rozgłośni i wchodzą do środka. W przeciwnym razie wchodzą w drugie drzwi po prawej stronie. Jeżeli takowych nie będzie, bo budynek ma dla przykładu układ galeriowy to wchodzi w drugie pomieszczenie po lewej stronie. Jak wcześniej wspomniałem pierwsze pomieszczenie mogło być kanciapą ochrony więc teoretycznie najniebezpieczniejsze miejsce w całym budynku dla terrorystów jakimi teraz się stali.
Soł.... krwawo. I to bardzo. Mamy już jednego trupa... z głowy? Bez głowy? Niah... I jeden czy kilku? W sumie co ją to, bez większego znaczenia. Grunt że znalazła się roślinka za którą dało radę ich wszystkich upchnąć. Co prawda przypłaciła trochę wyglądem, wszak nosiła teraz trochę szkarłatnej cieczy na sobie, noale... Rzuciła jeszcze tylko spojrzeniem na kąt, w którym ukryła zwłoki. W przeciwieństwie do jej towarzysza jej wyraz twarzy był dość... neutralny. Czy to ją różniło od psychopatów? Maybe, no i w sumie.. czy wszyscy psychole wcinają krew? Spojrzała na Playera kątem oka obserwując, co właściwie robi... Idiota co prawda z nim współpracuje, noale. Wzmiankę o tym, że była ubrudzona krwią puściła koło uszu. W sumie mało ją interesowało jego zdanie. I dalej wyszedł z pomysłem. Nawet nie głupim, tylko niech geniusz powie, jak ma te ślady krwi zasłonić? Chociaż... Starła rękawem ewentualne resztki krwi z twarzy, po czym podmieniła strój na yukatę [PWM]. - Niech i tak będzie... W sumie innego pomysłu nie miała, soł... nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nie udawać przywódczyni zgrai. Przynajmniej na razie. Tak też jeśli już jej "unieruchomi" łapki, to rusza razem z nim do rozgłośni...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.