I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Ogród Halucynogenny Dr.Chropafki Nie Lis 12 2017, 22:30
Nieopodal złomowiska na niebezpieczne odpady znajduje się teren oddzielony od świata grubym na dziesięć metrów i wysokim na trzydzieści murem. Tego terenu jest całkiem sporo. Mur jest na tyle solidny i zabezpieczony technologicznie, że przejść przez niego byłoby naprawdę trudno. Chyba, że znalazłoby się wejście. Nieopodal tego znajdował się niewielki biały, piętrowy domek z czerwonym daszkiem.
MG: Kei nie mógł się czuć jakoś szczególnie wyróżniony do tego zadania. Nikt nie wysyłał mu specjalnego zaproszenia. Ogłoszenie, które informowało o tej misji było po prostu jednym z wielu ogłoszeń, które po prostu nieco bardziej rzucało się w oczy. Możliwe, że nie było nikogo innego, kto zechciałby się podjąć tego zadania. Widok muru był doprawdy imponujący. Energia magiczna od niego bijąca była wręcz wyczuwalna na gołej skórze, a szum jaki z siebie ów mur wydawał nie należał do najprzyjemniejszych. Okolica wokół muru również tak trochę wyjałowiała mogła się wydawać. Ale mur sam w sobie, w swej wielkości mógł robić wrażenie. Nie to co stojąca przed nim chatka. Domek niewielki, taki jakiś zwyczajny. W każdym razie, Kei go znalazł. Stał przed nim.
Kei
Liczba postów : 431
Dołączył/a : 16/05/2017
Temat: Re: Ogród Halucynogenny Dr.Chropafki Nie Lis 12 2017, 22:50
Młodzieniec podjął się dość prostego i mało płatnego zadania. Technicznie było to głupotą, bo większe zyski osiągnąłby na trudniejszych i lepiej płatnych misjach. Logicznie natomiast, nawet jak dla dziesięciolatka, oczywiste było, że nawet największy bohater, taki jak on rzecz jasna, musi czasem podjąć się prostszego zlecenia aby odpocząć od fanów i skryć się w miejscu takim jak to. Czyli jakim? A no prostym i "nudnym". Kei chciał po prostu zarobić parę groszy przy okazji nie męcząc się a to zadanie było do tego najlepsze! Młodzieniec podszedł do drzwi budynku i zapukał kilka razy. - Dzień dobry, ja w sprawie zlecenia! Krzyknął zanim ktoś otworzył drzwi. Ciekawe jaki będzie zleceniodawca...
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Ogród Halucynogenny Dr.Chropafki Nie Lis 12 2017, 23:08
MG: Z takiej nieco zdystansowanej perspektywy, mogłoby się wydawać to nieco dziwne, że młody chłopaczek błąka się po takich terenach poszukując zarobków. Jednakże w okolicy nie było akurat nikogo, kto byłby zdziwiony. Kei podszedł do drzwi, zapukał i krzyknął. Drzwi otworzyły się w przeciągu kilku sekund. Tym co ujrzał Kei były nogi. Całkiem wysokie nogi należące do całkiem wysokiej kobiety. Wysokiej blondynki, która była niemalże dwukrotnie wyższa od chłopca i nie mieściła się w progu drzwi. Między tymi nogami z domu wyszedł jamnik. Chociaż równie dobrze można by go było nazwać stonogą... Bo jamniki z reguły nie mają stu nóg, a stonogi nie wyglądają jak jamnik. Przechodząc teraz do kwestii dialogowych: - Ach! Proszę bardzo! Pan doktor jest w kuchni - powiedziała kobieta i... Rozkraczyła nogi, aby Kei mógł między nimi przejść do środka. Nie miała jednak na sobie spódnicy, tylko zwykłe spodnie. W kuchni zaś przy stole siedział staruszek. Człowiek zgarbiony tak bardzo, że garb wyrastał mu wysoko nad wyłysiałą głowę. Staruszek miał grube okularki oraz uśmiech pełen bielutkich zębów. - Dzień dobry, dzień dobry - powiedział, a jego uśmiech pozostawał przez cały czas niezmienny. Wskazał miejsce siedzące dla Keia. - Córo, zaparz herbaty. Będziesz pił herbatę chłopcze? - spytał, poczekał na odpowiedź, po czym przemówił. - W sprawie zadania mówisz, że jesteś. Bardzo dobrze. Potrzebny mi ktoś, kto wejdzie do ogrodu i przyniesie stamtąd Stercore Petasum. Charakterystyczne grzyby o brązowej barwie. Rośnie ich dużo w ogrodzie, lecz ja stary, moja córa daltonistka, a ogród trochę niebezpieczny. Byłbyś tak miły chłopczyku, aby przysługę starcowi zrobić? Wynagrodzę cię. Może też coś ugotuję. To jak będzie? - zapytał, a w tym czasie córka staruszka wstawiła czajnik z wodą i zaczęła gotować wodę na herbatę. Co do samego domku i jego wystroju. Był dość prosty. Nie było tam ani jakichś rzucających się w oczy mebli, ani jego konstrukcja nie była jakaś nadzwyczajna. Ot, zwykły domek. Tylko pies wokół niego biegał na stu nogach.
Kei
Liczba postów : 431
Dołączył/a : 16/05/2017
Temat: Re: Ogród Halucynogenny Dr.Chropafki Nie Lis 12 2017, 23:24
Chłopak podniósł głowę wysoko w górę aby spróbować dojrzeć twarz kobiety o ile ta nie była w chmurach. Przecież kto normalny ma takie długie nogi? Dla Keia oczywiste było, że kobieta jest genetycznie zmutowana a zleceniodawca pewnie ją wykorzystuje do sprzątania i gotowania oraz prania. W końcu w przekonaniu Keia właśnie do tego służą kobiety. No co? Ma dziesięć lat i przyniósł go podobno bocian. Widząc jamnika, Ivashkov przyjrzał mu się podejrzliwie zastanawiając się do czego może służyć... Może jest po prostu pupilem? Przecież nawet doktor Klauf miał Szalejota. - Yyy... Stęknął pod nosem gdy miał wejść... pod nogami? Ostatecznie podrapał się po głowie i zrobił to uważnie się rozglądając i szukając pułapek doktora Klaufa. Miał nadzieję, że Penny i Łepek są w pobliżu aby w razie czego mu pomóc.
Widząc doktora Kei jeszcze bardziej przekonał się w swoim chorym wyobrażeniu. Zgarbiony z idealnie białymi zębami. To musi być on! Nie ma szans, aby ten facet był protagonistą! To antagonista na 120%. W głowie Keia... Oczywiście młody czarodziej nie zamierzał ujawnić tego, że wie co tu się dzieje! - Taak. Napije się. Powiedział z niepewnością w głosie przyglądając się kobiecie jak przygotowuje herbatkę. Przy okazji Ivashkov wysłuchał zlecenia. Miał już spytać czemu córa tego nie zrobi ale pewnie poza daltonizmem, nie potrafiła ona wyjść z nory. W sensie domu. Hobbita. Noro-domu hobbito-doktora. - Dobrze. A co to za niebezpieczeństwa? Spytał na wszelki wypadek. W końcu lepiej się przygotować.
MG: W rzeczy samej, sprawę należało omówić, niezależnie od upodobań staruszka. Bardzo możliwe, że Kei brał właśnie udział w jakimś głębszym planie zniszczenia świata, ale co za różnica? Ważne, żeby pieniążki się zgadzały! Przechodząc do sprawy, córka doktora Chropafki rozlała herbatę do filiżanek i podała je, jedną doktorowi, a drugą Keiowi. Herbata miała dość intensywny zapach cynamonu, migdałów, cytryny i dało sie tam także wyczuć... Coś medycznego? Podobny zapach, co zwykle w szpitalach. Może to jednak filiżanki, a nie sama herbata. W każdym razie, doktorek siąrbnął swojego napoju, więc ten może nie był zatruty. Następnie splótł palce swych dłoni i spojrzał zza grubych szkieł na chłopca, nieustannie w ten sam sposób się uśmiechając. - Nic wielkiego, chłopcze! - odpowiedział, kiwając głową. - To tylko owadożercza fauna i trochę roślin o nietypowych właściwościach. Postaraj się niczego nie wąchać i oprócz grzybów, a nic ci się nie stanie! Dzikich zwierząt też nie masz się co obawiać. Nie żyje tam nic większego od komarów. - Dość dużych komarów... - wtrąciła wysoka niewiasta, a staruszek skarcił ją wzrokiem. Czyżby ten duet miał coś do ukrycia? Czy może jednak lepiej było nie wnikać i po prostu ruszyć do ogrodów po grzybki?
Chłopiec z nutką niepewności powąchał herbatkę po czym zabrał się za jej delikatne spożycie. Zapewne była gorąca co jest raczej rzeczą logiczną, zatem Kei najpierw potraktował ją delikatnym dmuchnięciem zimnym powietrzem z ust po czym następnie siorbnął łyczek. Następnie odłożył herbatę i wysłuchał słów doktorka. - Ekhm... No... dobrze. Nie będzie chyba aż tak źle, prawda? Spytał jakby retorycznie dwójkę gospodarzy zastanawiając się jednocześnie do kogo porównać córkę doktorka Klaufa. Nie mając jednak zbyt pomysłów, stwierdził, że nie warto się nad tym zastanawiać. - Mogę dostać jakiś nożyk? Bo rozumiem, że grzybka mam odciąć? Czy wyrwać? Spytał po czym gdy otrzymał odpowiedź z ewentualnym nożykiem, wziął jeszcze łyk herbaty o ile nie była trująca, po czym ruszył do ogródka rozglądając się za ewentualnymi grzybami.
MG: Kiedy Kei sięgnął po herbatę, uśmiech doktorka lekko się poszerzył. Ledwo co dało się zauważyć różnicę. Może się to tylko przewidziało. Chłopak zdmuchnął parę i pociągnął łyk. Nie zdążył odstawić filiżanki, gdyż ta wypadła mu z dłoni, a reszta gorącej cieczy rozlała się po jego spodniach... Doktor i jego córa zaczęli się śmiać, zaś sam Kei poczuł kłujący ból w gardle, który zaczął się rozchodzić po całym ciele, aż sparaliżowany mag osunął się na ziemię, a z jego nozdrzy, oczu, ust i uszu trysnęła krew... Jeszcze przez chwilę chłopaczek trząsł się w konwulsjach...
To się nigdy nie znudzi...
Pomijając kwestię tego, że szanownego MG wciąż śmieszą te same mało śmieszne żarty, czas opisać właściwy przebieg zdarzeń. Herbata w istocie smakowała jak sok pomidorowy i nie była wcale zatruta. Tylko trochę słona. - Tak - powiedział staruszek i skłonił się w kierunku swej córy. Ta położyła przed Keiem niewielką czerwoną rzecz z guziczkiem. Kiedy by nacisnąć guziczek, rzecz lekko drgnęła i pojawiało się energetyczne ostrze, długości dziesięciu centymetrów. Był to taki swego rodzaju Mały Nożyk Świetlny, który mógł być dobrym narzędziem dla małych rycerzy Jedi. - Weź jeszcze kartę - powiedział staruszek, kładąc przed Keiem zieloną kartę. - Otwiera bramy do ogrodów. Następnie Kei mógł już się udać na zewnątrz. Panienka odprowadziła go do drzwi po czym poinstruowała go, jak się kierować. - Podchodzisz do muru i idziesz kawałek w prawo. Po chwili będzie bramka, gdzie należy przyłożyć kartę. Potem trzeba będzie przejść jeszcze ciemnym korytarzykiem, znowu przyłożyć kartę i będziesz na miejscu. Powodzenia! - powiedziała i znowu rozkraczyła nogi, aby tym razem Kei mógł między nimi wyjść z domku doktorka i ruszyć na kolejną wielką przygodę!
Kei zażenowany postawą swojego mistrza gry, który właśnie udawał, że uśmierca go przywalił niemalże facepalma. Powstrzymał się jednak mając świadomość, że jeżeli zrobi to przy doktorku Klaufie i jego asystentce o imieniu nieznanym, zostanie uznany za szaleńca. A przecież w tej bajce to on miał być bohaterem i tym dobrym, nie szaleńcem!
Ivashkov odebrał mieczyk świetlny i kartę po czym wysłuchał dokładnie słów córki szefa gdy ta odprowadzała go do drzwi. Nie powiedział nic i przekroczył zarówno pomiędzy jej nogami jak i przez przejście na zewnątrz. Na koniec obrócił się jeszcze i spytał. - Serio są tak wielkie? Mowa oczywiście o komarach. Gdy uzyskał odpowiedź, wzdrygnął się przy okazji zastanawiając jak odtrącić od siebie te cholerne stworzenia. Boją się nadmiernego ciepła? A może do niego ciągną? Chwila... A gdyby tak ściągnąć je do jakiegoś punktu, które rozjaśnia okolice? Może zajmą się nim na tyle długo, że chłopiec będzie mógł działać? Oby!
Niezależnie od tego jakie rezultaty będą miały jego przyszłe działania, chłopak zajął się póki co aktualnymi, bliższymi celami. Pierwszym z nich było dotarcie do bramki. Udając się zgodnie z instrukcjami kobiety, Kei udał się tam aby następnie przy bramce użyć zielonej karty do otwarcia jej, jednocześnie zamykając ją za sobą. - Ciekawe po co takie zabezpieczenia... Aż takie stwory tam trzyma czy co? Spytał nie oczekując odpowiedzi. No bo od kogo? Kolejno chłopak udał się ciemnym korytarzykiem jak to zostało wspomniane. Tam chłopiec aktywował Alternatywną latarkę aby rozświetlić okolice. Płomyk latał to góra to dół, kilkadziesiąt centymetrów przed naszym bohaterem aby ten nie uderzył zarówno głową w nic jak i też nie potknął się o nic. Gdy dotarł już na wskazane miejsce ponownie skorzystał z zielonej karty. Będąc już w ogródku rozejrzał się szukając grzyba o którym powiedział doktorem. Gdyby go nie znalazł to zawsze może użyć swojej sztuczki popisowej...
MG: Zanim Kei dotarł do drzwi pośliznął się o dywan i... Dobra... Dwa razy z rzędu takich żartów się nie robi... Nie było tam wszakże żadnego dywanu. Chłopiec bezpiecznie opuścił domek naukowca. - Wielkie? Nie! To po prostu ty jesteś mały - powiedziała niby żartobliwie kobieta i poczochrała swą długą ręką włosy Keia. Wtedy stonogi jamnik prędko wbiegł do domu, a pani zamknęła drzwi, natomiast chłopiec mógł ruszyć do ogrodów. Zabezpieczenia były naprawdę grube i solidne. Idąc korytarzem Kei mógł wyczuć na całej skórze silne wibracje magiczne. Te jednak nie były na tyle przytłaczające, żeby Kei nie mógł iść dalej, ale głowa od nich trochę bolała. Dotarł do kolejnych wrót, a za nimi ujrzał światłość... Wiadomo co to oznacza... Było południe, środek dnia i wszystko w ogrodzie dobrze było widać! A doprawdy było co oglądać. Gdyby było trzeba rozpisać indywidualnie każdą roślinę, którą ujrzał Kei, trzeba by było opisać mnóstwo kolorów, kształtów i odczuć i wyszłoby tego naprawdę bardzo dużo. Zatem podając wersję nieco skróconą, to rośliny były ogromne, kolorowe i przeróżnych kształtów. Rosły bardzo gęsto, iż przedzierać się przez nie byłoby bardzo ciężko. Na szczęście były wyznaczone trzy dróżki. Tradycyjnie jedna prowadziła prosto, druga w prawo, a trzecia w prawo trochę pod skosem. Czym się od siebie różniły? Nad tą pierwszą unosił się różowy pyłek, druga pokryta była gęstym zielonym śluzem, a przy trzeciej rosły rośliny z wielkimi paszczami, albo miały po prostu specyficzną urodę liści. Zaś symfonia aromatów, które uderzyły w nozdrza Keia, przypominała nieco mieszankę reggae i dubstepu.
Że ja mały?! Pomyślał oburzony Kei słysząc słowa córki zleceniodawcy. Wcale nie jest mały! Może to Ty jesteś wielka?! Dodał w głowie po chwili robiąc lekko poirytowaną minkę. Nie zamierzał jednak w żaden głośny sposób, póki co! okazywać tego, że jest oburzony. Ale mniejsza o nią. Chłopiec pokonywał coraz to kolejne metry. Pech chciał, że w połowie drogi przednia szyba zaczęła mu parować więc musiał włączyć na nią ogrzewanie. Całe szczęście problem, który tak naprawdę nie istniał został szybko zażegnany i młody Ivashkov mógł kontynuować podróż. - Niesamowite. Podsumował będąc już na miejscu. Rozejrzał się i kilkukrotnie głową "odwiedził" każdy kawałek jaki mógł dojrzeć. Na chwilę zapomniał o tym po co tu jest i skupił się tylko na przyglądaniu się tego co widział. - Szkoda, że nie mam jakiegoś aparatu... Powiedział jakby sam do siebie. Westchnął podirytowany tym faktem po czym jednak szybko zajął się ponownie robotą, przynajmniej w swojej głowie. Zaczął się on bowiem zastanawiać, którą ścieżkę wybrać. - Ekhm. Doktorek Klauf mówił coś o owadożerczej faunie więc może tu? Ponownie powiedział do samego siebie, decydując się na ścieżkę z wielkimi paszczami. Trochę przerażały one chłopca, ale mimo to zdecydował się tam pójść. Na wszelki wypadek zanim jeszcze tam wszedł zamknął oczy. Wykorzystał Przeglądarkę aby odnaleźć grzyby, które to miały być przedmiotem zlecenia. Jeżeli nie udało się za pomocą Przeglądarki ich znaleźć, chłopiec ponownie wykorzystał zaklęcie, tym razem szukając po prostu ścieżki, która tam prowadziła. Gdzie go zaprowadzi złota nić? Zobaczymy! W każdym razie po odnalezieniu jej, chłopak natychmiast wyruszył tam gdzie prowadziła. Cały czas oczywiście uważał zarówno na "normalne komary, które są duże bo Kei jest mały" jak i na rośliny, które nie wyglądały zbyt... towarzysko. Przynajmniej te z wielkimi papami. Swoją drogą ciekawe kto to pielęgnował? Czyżby natura sama potrafiła się tak ukształtować?
MG: Kiedy wzrok przestaje działać, inne zmysły działają z większą intensywnością. Tak oto kiedy Kei postanowił wykorzystać swoją zdolność, jeszcze mocniej poczuł niesamowite zapachy ogrodów doktora Chropafki, lub jak wolał, doktora Klaufa. Gdy otworzył oczy, niewiele się w krajobrazie zmieniło, aczkolwiek złota nitka z palca chłopcu wychodziła. I wskazywała na ścieżkę z groźnie wyglądającymi roślinami. Możliwe, że zadecydowało o tym to, że chłopaczek stał już w jej kierunku zwrócony, albo w istocie była to jedyna słuszna ścieżka. Tak czy inaczej, Kei ruszył. Już po przejściu kilku kroków groźnie wyglądające rośliny zwróciły w jego stronę swe paszcze, ale nie atakowały... Bynajmniej nie od razu... Może czekały na właściwy moment by uderzyć? Taki, w którym Kei nie będzie się już mógł wycofać... Po chwili taki moment nadszedł... Zarówno po lewej, jak i po prawej stronie znajdowały się wyższe od Keia krzaki z liśćmi przypominającymi paszcze... Wtedy też postanowiły zranić... - Ale brzydal! - powiedziała damskim głosem... Jedna z roślin? - Wstrętnie cuchnie! - pisnęła druga. - Nogi ma takie jakieś krzywe - warknęła trzecia. - Skąd się tacy biorą? - dopytała ze znudzeniem czwarta. Ale roślin było wokół było tak dużo, że ciężko było stwierdzić, które to się odzywały. Niewątpliwie jednak potrafiły mówić, a kiedy przemówiły, również się zaśmiały. I to w taki niezbyt przyjemny sposób...
Kei
Liczba postów : 431
Dołączył/a : 16/05/2017
Temat: Re: Ogród Halucynogenny Dr.Chropafki Sob Lis 18 2017, 17:14
Gdy chłopak wreszcie dojrzał ścieżki, którą to miał podążyć, natychmiast za nią ruszył. Rośliny niestety samym już wyglądem były dla Keia przerażające. Nie wiedział on bowiem czy w pewnym momencie po prostu nie zaatakują go. Niby nic takiego bo nasz bohater natychmiast byłby w stanie spalić wszystko wokół i nic by mu się nie stało ale z drugiej jednak strony mijałoby się to z celem zadania. Szybko jednak zaczęło się zanosić na to, że chłopak jednak wszystko spali! - Co jest? Szepnął pod nosem słysząc słowa dochodzące nie wiadomo od kogo. Owe słowa niestety nie były na tyle miłe, że chłopiec byłby z nich szczęśliwy. Koniec końców Kei miał dziesięć lat więc takie słowa skierowane w jego stronę były niczym strzała w kolano i mogły zniszczyć całą jego karierę magiczną i zmusić do zostania strażnikiem. Ivashkov mając jednak te świadomość przetarł oczka, z których spłynęło kilka kropelek łez po czym nochalem wciągnął smary i ruszył dalej starając się ignorować gadające kwiaty. Szedł on dalej za sznureczkiem, do celu!
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Ogród Halucynogenny Dr.Chropafki Sob Lis 18 2017, 22:39
MG: Ciężki żywot dziesięciolatka. A ponoć nawet najostrzejsze słowa nie mogą zranić, tak jak dobrze naostrzony miecz. Jednakże biegłe władanie językiem i obelgami, mogło niekiedy o wiele mocniej wpłynąć na przebieg zdarzeń, aniżeli rany fizyczne, ponieważ raniły prosto w serce, oszczędzając skórę i klatkę piersiową. I choć Kei próbował się wymsknąć ignorancją, to roślinki mu nie odpuszczały. - Czyżby miał się popłakać? - Czyżby już chciał uciekać? - Dokładnie! Biegnij do mamusi! - Mała, tchórzliwa beksa! Tak oto krzyczały za nim krzaczki i kwiatki, przy czym okrutnie się śmiały. A im dalej się Kei zapuszczał, tym liczniejszych doznawał obelg i zniewag, a także był gromko wyśmiewany przez tutejszą florę, która bynajmniej nie darzyła chłopca pozytywnymi uczuciami.
Kei
Liczba postów : 431
Dołączył/a : 16/05/2017
Temat: Re: Ogród Halucynogenny Dr.Chropafki Sob Lis 18 2017, 22:50
Chłopak próbował zignorować krzaczory, które próbowały jak najdotkliwiej obrazić go. Niestety każde kolejne słowo coraz bardziej raniło chłopca, zatem idąc coraz dalej było coraz gorzej. Jez, ile powtórzeń! W każdym razie w momencie, w którym ignorowanie nie dawało efektów, Kei stwierdził, że spróbuje pokazać kto tu rządzi. Korzystając ze swojego Anielskiego głosu zaczął śpiewać jednocześnie nadal idąc za sznurkiem. - Ah jak przyjemnie, ogródkiem przechadzać się. Co dziś tu spale? Tego nikt nie-wie! Krzaki tu kozaczką, może zwęgle je? Doktor będzie zły, ale chyba zrozumie mniee!
Po czym zaczął po jońsku mówisz jakieś losowe słowa, które miały na celu imitacje inkantacji do zaklęcia, żeby wyglądało to jeszcze bardziej niebezpiecznie. - Spale dziś was krzaczory jak zdenerwujecie mnie! Powiedział po jońsku, przeciągając co drugie słowo aby wyglądało to jeszcze bardziej niebezpiecznie. Po chwili aktywował Ludzką latarnię aby cały zapłonąć dla początkowego efektu. Następnie idąc ścieżką wskazywał na kolejne krzaki mówiąc co jakiś czas - Ty! A może Ty? Którego spalić, hm? Powtarzał cały czas idąc w kierunku swojego celu. Jasne było, że nie zamierzał nic spalić.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Ogród Halucynogenny Dr.Chropafki Nie Lis 19 2017, 20:00
MG: W odwecie za obelgi, Kei postanowił zacząć śpiewać. Może i głos miał spoko, ale z takim tekstem to raczej ciężko byłoby mu wygrać w Eurowizji. Krzaczki natomiast niezbyt zwracały uwagę na słowa, a melodia też była im całkiem obojętna. W końcu Kei zaczął im się wygrażać, a nawet niebezpiecznie zapłonął. Niektóre z roślinek cofnęły swoje liście, ale nie wyglądało na to, aby miały zamiar zamilknąć. - Czy ten dzieciak nam grozi? - Chyba coś mu się w głowie poprzewracało. - Jakiż to trzeba mieć tupet i prymitywne obyczaje, żeby sięgać po groźby! - Hańba! Krzaczki obdarzyły Keia już nie tylko kolejną porcją obelg i złośliwego śmiechu, ale również i oburzyły się na niego, jakoby to się ordynarnie wobec nich zachowywał. Tak czy inaczej, chłopaczek mknął poprzez ogród pełen nieprzyjaznych kwiatów, aż dotarł do miejsca przypominającego łączkę. Na jej środku rosło drzewo z białymi liśćmi i z zielonym pniem. Wokół drzewka rosła trawka. A wokół trawki mnóstwo było krzaków. Co jednak niebywałego tam było? Ano to, że mogło się wydawać, iż drzewo się obracało wokół własnej osi. Albo rzeczywiście tak się obracało, a wraz z nim grube, długie gałęzie, które osły tak, że od góry do dołu dzielił je metr odstępu. Samo drzewo natomiast miało mniej więcej około dwudziestu metrów, do miejsca gdzie bardzo gęsto rosły liści i to właśnie między nie prowadziła złota nić Keia.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.