I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Dom przy ulicy Osikowej Pią Mar 24 2017, 16:30
First topic message reminder :
Gdzieś w gorszej i biedniejszej części Hargeonu, na pewnej ulicy stoi mały, drewniany domek. Jest on dwupiętrowy, do środka prowadzą wyblakłe drzwi, większość okien jest powybijana, ściany zaś dziurawe. Jeszcze do niedawna to miejsce było puste, nikt nie chciał tutaj mieszkać, z powodu klątwy, która rzekomo ciążyła na tym miejscu. Nikt nie pamiętał już o co z nią chodziło, jednak wszyscy byli pewni co do jednego - nie można tam mieszkać. Nawet bezdomni unikali tego domu. Teraz dom jest zamieszkały, na parapetach pojawiły się doniczki z kwiatami, okna zostały wymienione, ściany załatane i pomalowane. Osoba, która tam mieszka podobno potrafi wyleczyć Cię ze wszystkiego.
MG:
Minerva spała... Chociaż czy można było nazwać to snem? Cały czas wydawało jej się, że słyszy wszystko co się w koło niej dzieję, po czym po chwili zapadała się w ciemność i zasypiała. I znowu się budziła. Na początku czuła ogromny ból głowy, ramion oraz nóg. Jednak za każdym razem, kiedy się budziła i widziała tylko ciemność, czuła się coraz lepiej. Cały czas towarzyszył jej dziwny zapach... Zioła. Nie wiedziała jednak dokładnie o co chodziło. Nie potrafiła. Jej myśli biegały w różnych kierunkach i ciężko było jej się skupić na czymkolwiek. Tak było przez pierwsze kilka dni, chociaż dla Minervy, która pogrążona była w letargu trwało to wieczność.
Światło słoneczne delikatnie głaskało ją po twarzy. Czuła, że do miejsca w którym się znajdowała dopływało świeżę powietrze. Po chwili otworzyła oczy. Znajdowała się w małym, ale schludnym pokoju. Leżała na drewnianym łóżku przy ścianie, zaś obok niej stała szafka nocna, a na niej stał ogarek po świecy. Wosk z którego była zrobiona był dziwnie zielony. Obok resztki świecy stał jeszcze dzbanek z wodą oraz szklanka. I dopiero wtedy Minerva poczuła, jak bardzo chce jej się pić. Już miała sięgnąć po dzbanek, kiedy zdała sobie sprawę, że jej prawa ręka... jest w gipsie. Najwidoczniej jakoś ją złapała. Ale jak? Nie bardzo potrafiła sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia. Pamiętała wszystko jak przez mgłę. Chciała wstać, ale nagle poczuła, że kręci jej się w głowie. I zdała sobie sprawę, że na głowie też ma bandaż. Na przeciwnej stronie ściany znajdowało się spore okno, które w tym momencie było otwarte na oścież, wpuszczając do środka świeże, letnie powietrze. Białe firanki powiewały na wietrzę. Nagle, drzwi otworzyły się i do środka weszła kobieta. A może raczej dziewczyna? Miała długie, czarne włosy, który zaplecione w warkocza sięgały jej prawie kolan, oraz piękne szare oczy... A raczej oko. Bowiem jej lewe oko było w całości czarne. Była ubrana w niebieską sukienkę i była bosa. Uśmiechnęła się do wiedźmy. -Oh, obudziłaś się. Ale nie wstawaj, jesteś jeszcze w złym stanie.-powiedziała i szybko do niej podeszła, poprawiając poduszkę pod głową rudowłosej. Dopiero teraz wiedźma dostrzegła, że przy drzwiach stoi krzesło, na którym znajduje się cały jej dobytek, jednak nigdzie nie widziała swojej miotły. Na sobie miała zaś biała koszulę nocną... i nic pod spodem.-Jestem Hana.-przedstawiła się dziewczyna.
Autor
Wiadomość
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Sob Maj 20 2017, 18:24
Dotarcie do swojego przedziwnego klona nie było specjalnie ciężkie. Tylko - co dalej? Ciotka chyba zdawała się nie rozróżnić przed jej przybyciem Minervy od jakiejś tandetnej podróbki chyba wyciągniętej gdzieś z dalekiej krainy zwanej Śląsk. A może się ciotce wzrok pogorszył od tych wszystkich oparów siarki? W każdym razie mała dziewczynka mogła tylko wzruszyć na pytanie swojej nauczycielki ramionami z prostym - Nie wiem. - no, bo nie wiedziała. Taka prawda. Wtedy tez przeniosła wzrok na ciemną postać patrząc jej prosto w czerwone ślepia. Nie bała się. Ba! Za podszywanie się pod jej osobę równie dobrze mogła znaleźć się w ognisku razem z drewnianymi posążkami. Podeszła bliżej niej podpierając się na rączkach usytuowanych na kolanach pseudo czarownicy a następnie przybliżając własną twarz do jej twarzy ze zdecydowanym niezadowoleniem wymalowanym na licu - Kim jesteś i jakim prawem zajmujesz moje miejsce? - zapytała zdecydowanie nie godząc się na wszelaki brak odpowiedzi w tej kwestii. Nie będzie jej tu byle podróba grzać jej miejsca!
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Pią Cze 09 2017, 13:36
MG:
Staruch:
Hane wyraźnie ugodło zdanie Starucha o jej śpiewie, ale ograniczyła się tylko do rzucenia mu zabójczego spojrzenia. Odłożyła konewkę na parapet i przyjrzała się dokładnie chłopakowi. -Jesteś śmiercią?-zapytała po chwili, drapiąc się po policzku i rzucając mu zaciekawione spojrzenie. Po chwili potrząsnęła głową i machnęła ręką. -No tak, jesteś po Minervę. Spodziewałam się Ciebie. Ale niestety, nie jest w zbyt dobrym stanie, więc jej stąd nie zabierzesz. Przynajmniej nie przez....-urwała i wygrzebała z kieszeni zegarek na łańcuchu. Otworzyła go i przez chwile wpatrywała się w jego tarczę. -Przez jakieś osiemnaście godzin. Potem będzie już lepiej.-mruknęła, a na jej twarz powrócił uśmiech.-Herbatki?-dodała po chwili. Drzwi od domku otworzyły się i na dworze pojawił się młodzieniec. Był trochę niższy od Starucha, ubrany w czarną bluze z kapturem i krótkie lniane spodenki. Spojrzał smętnym wzrokiem na przybysza i kiwnął mu głową, po czym usiadł na schodach i tak sobie patrzył w pustkę. -Oh. Marcel. Miałeś nie wychodzić w dzień, wiesz że słońce nie bardzo Ci służy.-powiedziała zatroskana Hana, podbiegając do chłopaka i dotykając jego ramienia. Ten jednak odepchnął ją i mruknął coś niezrozumiale. Hana westchnęła. -Dobra, ale nie siedź za długo.-znowu spojrzała na Starucha.-Jeśli chcesz, możesz mi w czymś pomóc w tym czasie.-zagadnęła.
Minerva:
Chociaż był to sen Minervy, jej ciotka wydawała się być trochę inna niż reszta postaci. Bardziej... nie zależna. Czyżby jakimś zbiegiem okoliczności, sen małej wiedźmy połączył się z tym starej? W każdym razie czarna postać prychnęła. -Ależ ja jestem tobą Minervo. Twoją ciemniejszą stronę, tą która dopiero niedawno odkryłaś. Jestem jej wizualizacją. Jestem tobą.-powiedziała i uśmiechnęła się szeroko, co dało dość makabryczny efekt. Zrobiła krok do tyłu i zakręciła się w koło własnej osi. -Ah, jak cudownie mieć kontrolę. Przez twój wypadek jestem teraz górą. Jesteśmy w większej części mną, niż tobą. Jestem silniejsza niż ty...- nie wiadomo jak znalazła się tuż przy małej wiedźmie i prześmiewczo zabrała jej kapelusz i zmierzwiła jej włosy. Jej dotyk był zimny jak lód.-Jestem silniejsza.-mruknęła jeszcze raz, po czym jak gdyby nigdy nic odwróciła się i zaczęła iść powoli w stronę ogniska. Ciotka wyglądała na zamyśloną i bacznie przyglądała się obu Minervom, ale nie powiedziała nic. Po chwili westchnęła. -W coś ty się znowu wplątała drogie dziecko?-zapytała, kucnąwszy.
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Pią Cze 09 2017, 19:44
To był jakiś żart. Wysłuchiwała słów większej Minervy z trudem kryjąc oburzenie. Ale nic nie robiła. Stała i patrzyła się na nią z marsową miną, nie reagując nawet na zdjęcie jej kapelusza. Jakim prawem TO COŚ podawało się za nią? Druga część niej? Az chciało jej się zaśmiać i wyśmiać ciemną postać. Obserwowała ją bacznie marszcząc brwi, by ostatecznie uśmiechnąć się chytrze. - Chcesz przejąć kontrolę? Próżne twoje starania... - rzuciła z politowaniem. Ona silniejsza? Nie było mowy! Czymkolwiek była, miała zamiar pozbyć się problemu. Nim jednak mogła cokolwiek zrobić, o swojej obecności znowu dała znać ciotka, a że szacunek do Delphine był większy niż chęć dorwania swojego alter-ego i naprostowania już teraz pewnym spraw, skłoniła się delikatnie przez starszą od siebie wiedźmą. - Wybacz ciociu za kłopot. Nie wszystko poszło tak, jak sobie tego życzyłam... - stwierdziła spokojnie zdając sobie powoli sprawę, ze nawet nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. Tak, naprawić to wszystko, ale jak? Jeśli faktycznie w tej chwili była silniejsza, to co miała zrobić? Podrapać ją po brzuszku? - Powinnam teraz spać, a to oznacza, ze wszystko odbywa się na jakiejś... Innej płaszczyźnie. Nie jestem pewna, czy wiem, jak działa ani jak się poruszać. Jeśli ciocia miałaby jakieś rady... - z chęcią by ich wysłuchała. Nie dokończyła jednak, strapiona spuszczając wzrok w dół. Ciotka zawsze miała dobre rady. Była doświadczoną osobą. Nic dziwnego, że liczyła na jakąś wskazówkę.
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Nie Cze 11 2017, 13:38
W zasadzie to choć nie chciał tego przyznać, kobieta zaskoczyła go będąc jedną z pierwszych osób które tak po prostu wpadły na to kim jest i wcale nie musiał jej do tego przekonywać. Masz ci los. Cwaniara się znalazła.-Jak na to wpadłaś?-Zapytał patrząc na nią jak na kogoś kto właśnie oznajmił coś oczywistego.-Po tej wielkiej kosie którą noszę przy sobie?-Tak naprawdę to wcale nie było takie oczywiste ale przecież jej nie pochwali za trafienie. Słysząc że Minerva jest w złym stanie i odbierze ją za 18 godzin uśmiechnął się.-W końcu umiera? Wyśmienicie. Zapowiada się dobry dzień.-Powiedział zadowolony, jednak szybko zmarkotniał.-Nie, w sumie nie. Słyszałem jak śpiewasz.-No i tyle było z dobrego dnia. Ale nie można mieć wszystkiego. Herbatką by nie pogardził ale nagle pojawił się dzieciak wyglądający bardziej "Śmiertelnie' niż sam Staruch a Hana zaczęła nagle bredzić. Gorączka?-Eee...-Staruch wziął i usiadł obok chłopaka.-Wolę herbatę. Tylko bez śpiewania.-Dodał na wszelki wypadek.-Umierasz?-Zapytał każualowo chłopaka obok siebie, bo dodatkowymi duszami to nie gardził. Tak dobrą Śmiercią był Staruch.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Nie Cze 11 2017, 22:53
MG:
Minerva:
Czarna wersja dziewczyny nie wydawała się być zaniepokojona pogróżkami Minervy. Bo przecież... ona już przejmowała kontrole. Dlaczego wiedźma zaatakowała tą biedną dziewczynę na placu? Kto wtedy pociągał za sznurki? D'Argenson? Ale która? Czyż nie była to ciemna część jej charakteru, którą dopiero niedawno odkryła?... Czarna postać zniknęła gdzieś w oddali, pozostawiając dziewczynę samą z ciotką. Ta uśmiechnęła się smutno, po czym pogłaskała rudowłosą po głowie. -Rozumiem. Kiedy zasnęłaś, co widziałaś jaki pierwsze? Twierdzę? Dom? Korytarz? To metafora twojego umysłu. Wszystko co w środku reprezentuje Ciebie. Komnaty, pokoje, przedmioty... To ty. Im więcej przejmie ciemna wersja Ciebie, tym więcej wpływu będzie na Ciebie miała. Musisz ją zdominować.-urwała nagle. W tym momencie młoda wiedźma nie wiedziała już, czy rozmawia z prawdziwą ciotką, czy to były tylko jej urojenia. Bowiem ta mówiła jak w trancie.-W każdym pokoju jest coś, co definiuje Ciebie. Musisz jej to odebrać.-powiedziała ciotka i nagle odwróciła się do Ciebie plecami i... upadła. Minerva stała przy małym płonącym ognisku i widziała przed sobą tylko kupkę szmat, które przed chwilą wypełniała Delphine. Stara czarownica, która ją tu przyprowadziła też gdzieś zniknęła. W oddali, słyszała swój własny śmiech. Tylko bardziej mroczny i irytujący.
Staruch: Hana uśmiechnęła się tajemniczo, mrużąc zdrowe oko. Czarne wciąż wpatrywało się w Starucha, przyprawiając go o dreszcz. Nie odpowiedziała jednak. Marcel również nie wydawał się być zbytnio rozmowny. Dziewczyna zniknęła we wnętrzu domu, aby zrobić herbatę, zaś Alfred przysiadł wygodnie obok nowego znajomego. -Nie. Ja już umarłem.-odpowiedział po chwili. Jego głos był głęboki i totalnie mu nie pasował. Brzmiał jak gdyby wypowiedział to jakiś starszy człowiek, a nie dwudziestoletni młodzieniec, na którego wyglądał. Śmierci rzuciło się w oczy, że wszystko w jego gardle, oprócz białych jak śnieg zębów, było czarne. Dawało to dość dziwne wrażenie. Po chwili wróciła Hana, z dzbankiem herbaty i trzema filiżankami. Gestem zaprosiła dwójkę do stołu, tam zaś rozlała herbatę do naczyń i usiadła w wiklinowym fotelu. -Czyli nie chcesz mi pomóc. Szkoda, bo ta sprawa tyczy się Minervy. To może chcesz odzyskać jej miotłę razem z Claudem?-zapytała Starucha, siorbiąc herbatę.
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Pon Cze 12 2017, 17:52
NO MASZ CI LOS ZOMBIE. Czy do jasnej cholery co drugi mieszkaniec tej zawszonej przepełnionej magią planety musiał wracać do życia? Jak żyć? Jak pracować? Przecież starczyło że musiał raz na jakiś czas sprzątnąć po wojnie czy epidemii a teraz to? Kiedy wróciła nie doszła śpiewaczka operowa, Staruch napił się herbaty, nim rozpoczął wykład. -Słyszałem że ten tu nie żyje.-Wskazał na nowego ziomeczka.-Jeśli tak to muszę przyznać że ktoś tutaj nie szanuje mojej pracy. Myślicie że umarli są umarli bo nam się nudzi a wyciąganie ich z grobu i przyzywanie duszy to coś całkiem ok? Za coś takiego grozi piekło, wieczne potępienie i chłosta. To jest skandal! Skandal powiadam. Jak można dopuszczać do takich sytuacji by umarli hasali sobie wśród żywych? To nie etyczne, wbrew wszelkim zasadom i przede wszystkim obrzydliwe. Przecież to pewnie różne paskudztwa roznosi. Od tego zaczynają się epidemie. Wybucha taka epidemia, ja mam więcej pracy a potem co? WRACAJĄ. I znowu trzeba do pracy. Zakop go gdzieś.-Dokładnie tak było! Niestety śmierci nie miały jeszcze związków zawodowych i nie można było posłać tej sprawy nigdzie wyżej czy załatwić grupowo, ale Staruch jako obrońca wolnego weekendu, urlopów i zwolnienia chorobowego, musiał załatwić tą sprawę TU i TERAZ.
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Pon Cze 12 2017, 20:04
Więc jej własny umysł! Słuchała swojej mentorki z należytą uwagą starając się zapamiętać każde jej złoto, jakby każdy dźwięk wydobywający się z jej starego gardła miał być swego rodzaju tajemnym, magicznym kluczem mającym rozwiązać jej problem, a nie ogólna treść tego, co właściwie mówiła. Przekaz jednak do niej dotarł. - Korytarz. Chyba rozumiem. - stwierdziła spokojnie dalej słuchając, aż w końcu z jej ciotki została tylko sterta szmat. Korytarz. Musi się cofnąć do korytarza, lub odebrać to, co jej, a co znajduje się właśnie tutaj. Tylko co to było? I NAGLE TO DO NIEJ TRAFIŁO! W tym samym momencie, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że jest jej jakoś lekko na głowie. Ta. Wywłoka. Zabrała. JEJ. UKOCHANY KAPELUSZ. I to w chwili jej tak wielkiego zirytowania, że nawet nie zwróciła na to początkowo uwagi. Tak, to definitywnie było coś dla niej niezwykle ważnego. Coś, co z daleka krzyczała "TAK, TO JEST WIEDŹMA!" Jej druga skóra. Coś, co miało rangę ubrania bardziej, niż faktyczny ubiór. Mogła obejść się bez tak codziennych dla ludzi rzeczy ale nie bez kapelusza. Znalazła wzrokiem swoje alter ego, po czym stara się włączyć Hermito Scarlet C by swoimi ognistymi mackami złapać kapelusz i wyrwać go swojej marnej replice.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Wto Cze 13 2017, 22:01
MG:
Staruch:
Hana nie spodziewała się takiej reakcji, tak samo zresztą jak Marcel. Kiedy jednak Staruch skończył swoją wypowiedź, dziewczyna zachichotała cicho i upiła łyk herbaty. Źródło problemu wzruszyło ramionami i nie odezwało się. -Cóż, Marcel nie do końca powiedział prawdę. Żyje. Ale sprzedał duszę, w zamian za... przysługę.-wyjaśniła kobieta, niechętnie dzieląc się tą informacją z nowo poznanym człowiekiem. Nie chciała, aby ten chodził po slumsach i opowiadał nie wiadomo co. Takie plotki źle wpływają na interesy. Chłopak ziewnął szeroko, prezentują czarne wnętrze ust w pełnej krasie. Hana westchnęła i pogłaskała go po głowię. -To jak będzie z ta pomocą?-dopytała jeszcze raz medyczka.
Minerva:
Dziewczyna dostała nagłego oświecenia i zdała sobie sprawę z tego, że została ograbiona z kapelusza, który musiała odzyskać. Problem w tym, że w trakcie kiedy ona rozmawiała ze swoją ciotką, jej czarny klon zniknął gdzieś w tłumie wiedźm, które wciąż znajdowały się w lesie. Wyglądały jednak trochę inaczej i były... takie jak by nieobecne. Minerva ruszyła w głąb sabatu, w poszukiwaniu , jednak szybko napotkała opór. Dwie z czarownic, które do tej pory nie zwracały uwagi na rudowłosą, teraz wstały i zaczęły rzucać w nią kamieniami. I to nie byle jakimi... były to kamienie wyciągnięte z ogniska. Skwierczały głośno, lecąc w kierunku wiedźmy. Ta jednak zdążyła się uchylić. Problem w tym, że stare baby nie zamierzały przestać, w dodatku zagradzały dalszą drogę. Ich ciała pokryły się dziwną czarną łuną.
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Sro Cze 14 2017, 15:21
A więc to tak, więc Marcel jednak żył. No jak tak to było w porządku, dusza Marcela nie specjalnie interesowało Starucha, więc już spokojniej dokończył herbaty.-Świetnie, świetnie, wiecie, nieumarli to prawdziwa plaga każdej śmierci. To zupełnie jak posadzić kwiatek, po to żeby ten zaraz po wyjściu z ziemi napluł wam w twarz i wrócił z powrotem.-Dokładnie tak było z nieumarłymi. Tylko ci plując w twarz, byli bardziej niebezpieczni od kwiatków. Co zaś do pomocy... może nie lubił pracować ale Vilaca w odróżnieniu od Minervy była przydatna... i po jej śmierci na pewno ją odziedziczy... ale ta część z pracą.-Jeśli Claud pomoże, to jak najbardziej-Stwierdził w końcu niechętnie. I tak zamierzał całą ciężką pracę zrzucić na Claudea.
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Pią Cze 16 2017, 14:11
Dlaczego niektóre rzeczy nie mogą być proste? Na przykład walka z jakimś takim własnym alter ego? Ale nie, muszą ci rzucać kłody pod nogi. Albo wiedźmy. Właściwie, to było to samo. Przepychanie się przez ludzi w poszukiwaniu swojego celu doprowadziło ją właśnie do takich kłód, które to śmiały rzucać W NIĄ kamieniami. Rozgrzanymi. Całe szczęście dała radę ich uniknąć delikatnie się uśmiechając. Znała słabe strony wiedźm jak mało kto choćby dlatego, że sama nią była. A jedną z nich był ogień, który, na ich nieszczęście, był cały w jej władaniu. Nie zastanawiając się wiec długo ma zamiar cisnąć w nie Falą Ognia B torując sobie drogę. A później to już tylko ruszyć dalej w pościg. Gdyby jednak nagle stało się coś i zaklęcie by nie odpaliło, postara się wpaść w nie całym swoim impetem i przy odrobinie szczęścia wepchnąć je w ognisko (które winno być obok nich). A dalej wedle planu - do przodu za tą gorszą Minervą.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Sob Cze 17 2017, 15:14
MG:
Staruch:
Hana wyraźnie zainteresowała się osobą Starucha, najwidoczniej ciekawiła ją praca Śmierci. Czy obowiązywały go jakieś kodeksy, zasady? Pracowali oni dla jednego boga, czy dla wszystkich na raz? W końcu zaświaty nie wiele się od siebie różniły... Zresztą on musiał tylko zadbać o to, że dany delikwent nie żył. -W obecnym świecie ciężko o kulturalną osobę, która od tak sobie umrze i nie będzie robiła problemów.-mruknęła Hana, popijając herbatę.-Zresztą, pewnie Ci wszyscy lekarze i medycy psują wam interes, co? Ja na przykład uratowałam od śmierci setki ludzi. To trochę nie fair, w stosunku do was.-zacmokała, trochę zmartwiona. Nigdy wcześniej nie patrzyła na to w takim sposób. -W takim razie zaraz go zawołam i ruszacie.-powiedziała, po czym wstała i zniknęła we wnętrzu domu. Marcel wydawał się być nieobecny. -A możesz mnie zabić?-zapytał po chwili Starucha.
Minerva:
Wiedźma miała lekki problem, ale miała w głowie proste rozwiązanie. Użyła swojego zaklęcia ognia, aby porazić przeciwniczki złowieszczym żywiołem... Problem w tym, że zaklęcie nie zadziałało do końca tak, jak chciała. Co prawda fala pojawiła się, lecz była ledwie żałosną wersją tego, co potrafił oryginał. Ale wiedźmy cofnęły się, co pozwoliło Minervie przejść dalej. -Ja jestem ogniem.-usłyszała głos swojego alter ego, gdzieś dużo z przodu. Pobiegła w tamtym kierunku, zagłębiając się w las. I kiedy powoli przemieszczała się po ścieżce, zdawała sobie sprawę, że jest coraz bliżej... Aż w końcu ją zobaczyła. Stała oparta o drzewo i śmiała się głośno, kręcąc kapeluszem Minervy na palcu prawej ręki. Ciemność panująca w lesie zdawała się zmaleć nagle, kiedy czarna wersja D'Argenson rozbłysła nagle czerwoną aurą. Na całym jej ciele pojawiły się żyły jakby lawy, które przecinały czerń i płynęły spotykały się w jednym miejscu na klatce piersiowej.
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Nie Cze 18 2017, 15:43
Staruch machnął dłonią, bo to w sumie nie do końca tak było a kobieta tkwiła w fałszywym przeświadczeniu.-Nie no, gdyby delikwent miał umrzeć, to lekarz nic by nie pomógł. Każdy człowiek ma przypisaną długość życia, stąd wiemy czy kogoś zabić. Jeśli zdarzy się tragiczny wypadek ale ktoś nadal ma czas, to lekarze niemal na pewno go odratują, bo wiadomo błędy są w każdym systemie. Z drugiej strony jeśli komuś skończył się czas a ta pieprzona magia jakimś cudem mimo interwencji śmierci go uratuje to no... tutaj mówimy już o pogwałceniu paragrafów i przypisaniu takiej osoby do śmiercionośnej listy śmierci. Jak na przykład taka Minerva. I potem musi śmierć za takim latać i namawiać do samobójstwa czy "tworzyć" wypadki. Ciężka praca.-Zwłaszcza w świecie przepełnionym magią. Jak by nie mógł pracować na jakimś wypiździewie zamieszkanym przez jaskiniowców. Spojrzał na Marcela znudzonym wzrokiem.-Ja nie zabijam. Ja jedynie pilnuje byście umierali. Nie możesz się powiesić? Skoczyć z urwiska? Połknąć pudełka gwoździ?-Wymienił listę potencjalnych sposobów uśmiercenia samego siebie. No i dla pewności wyciągnął też śmiercionośną listę śmierci by upewnić się czy Marcel nie widnieje przypadkiem na liście tych którzy przeżyli więcej niż sto lat.
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Pon Cze 19 2017, 15:05
Minerva nie miała zamiaru dłużej się bawić. Nie. Powoli rozumiała, dlaczego jej zaklęcie ognia nie zadziałało tak, jak chciała, ale to nic. Miała też swoje, nie mniej użyteczne. Kiedy więc tylko przecisnęła się do swojego alter-ego spojrzała pierw na kapelusz, a później na nią. Była ogniem? Ogniem? Ona była wiedźmą! Niech będzie, czym chce. Jej przynależność nie pozwalała jej bać się czegoś tak pospolitego, a jednak tak zabójczego. Przywołała szybko do siebie Bela, nie spojrzała jednak na niego. Zamiast tego rzuciła krótkim. - Bierz ją. - by posłać kotałkę do boju i kiedy tylko będzie blisko na tyle, by się rzucić na jej klona, w locie rzuci na niego Czarciego Sługę B. Cel? Pozwolić kotełkowi rozorać jej gardło. W zasadzie to wszystko było tylko dla odwrócenia uwagi, bowiem sama Minerva w tym czasie postara się doskoczyć od boku, chwycić kapelusz i odsunąć się od niej lokując się za Belem.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Sro Cze 21 2017, 11:07
MG:
Minerva:
Nie wszystko poszło po myśli małej wiedźmy, głównie dlatego, że nie udało jej się przywołać Bela. A właściwie, udało, ale nie do końca. Ponieważ nie był to kot, ale lis którego spotkała na początku swojej podróży. Zwierzak spojrzał dziwnie na Minerva, jednak zrozumiał jej polecenie i rzucił się na jej alter-ego, które jednak nie wyglądało na przejęte tą sytuacją. Lis zmienił swojej rozmiary dzięki zaklęciu D'Argenson i rzucił się przeciwnikowi do gardła. Jednak kiedy lis wgryzł się w ciało przeciwnika, pysk zaczął mu się palić i od razu oderwał się od celu, skomląc niemiłosiernie. Czarna Minerva zaśmiała się głośno, w tym czasie prawdziwa rudowłosa ominęła summona i spróbowała zabrać kapelusz. Problem w tym, że kiedy znalazł się w pobliżu przeciwnika, poczuł że w koło niej panuje okropny żar, który nie pozwala podejść jej bliżej niż na metr. Inaczej dotkliwie by się poparzyła. Czarna stała i chichotała, próbując dłonią zatamować ranę na szyi, z której wylewało się coś w rodzaju lawy. Żar w koło niej na chwile zelżał, ognie na pysku lisa zniknęły.
Staruch:
Hana kiwała głową, słuchając Starucha. To wszystko wydawało się takie... dziwne. Rozmawiała właśnie z upersonifikowaną śmiercią i świetnie się przy tym bawiła. Zawsze wyobrażała sobie tych ludzi jako gburów i formalistów. A tym czasem ten okazał się być bardzo miłym gościem. No, prawie. Marcel w odpowiedzi wskazał na Hane. -Próbowałem. Za każdym razem Hana mnie odratowywała.-mruknął tylko, po czym dopił herbatę, westchnął i wrócił do domu. W drzwiach minął się z kimś kto chyba był Claudem. Mężczyzna był wzrostu Alfreda, miał krótko przycięte włosy, którego kolor był ciężki do opisania... Były rude, jednak przeplatały je czarne pasemka, oraz trochę siwizny. Jedno oko miał koloru zielonego, w drugim zaś siedziała szklana kula. Na prawym policzku miał bliznę, która ciągnęła się w dół i kryła się pod kołnierzem płaszcza. Wyglądała jakby była to rana po oparzeniu. Ubrany był w krótką szarą bluzkę bez rękawów, długie czarne spodnie i oczywiście szaro-zielony płaszcz. Przy pasie przypięty miał czarny bicz, oraz krótki miecz. Spojrzał na Starucha i uśmiechnął się szeroko. -To pewnie o tobie mówiła Hana. Miło mi poznać, jestem Claude.-powiedział podchodząc bliżej i podając mu rękę na przywitanie.-Ruszajmy, nie ma czasu do stracenia.- dodał, kiwnął głową i ruszył przed siebie, patrząc co chwile czy Alfred idzie z nim.
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Dom przy ulicy Osikowej Czw Cze 22 2017, 18:58
No w takim wypadku Staruch bezradnie wzruszył ramionami.-Wygląda na to że albo bardzo nie twoja pora, albo jesteś beznadziejny w samobójstwach. Jak byś się zabił na amen, to byłoby po sprawie.-Staruch nigdy nie zrozumie ludzi którzy potrafili spartaczyć coś tak prostego jak samobójstwo. Dlaczego żaden z nich nigdy nie skakał z bardzo wysoka? Tak ciężko odłożyć kilka klejnotów na lacrymę latania, wznieść się te 300m w powietrze a potem rozpaćkać komuś przed drzwiami? Na przykład - pod takim domem starców. Ile dodatkowych zawałów można w ten sposób wyfarmić! W każdym razie pojawił się Claude, na którego Staruch spojrzał z udawaną odrazą.-Ty też jesteś kiepski w samobójstwach czy Hana lubi cię nieco mniej niż tego drugiego?-Zapytał niepewnie. W końcu Marcel nie specjalnie nosił ślady samobójstwa a Claude był co tu dużo mówić, paskudny. Ale Staruch i tak za nim ruszył. Nic nie miał do paskudnych ludzi. Nawet szacunku.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.