I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Północne tereny Pergrande zdecydowanie były malownicze i piękne. Ogromne ośnieżone szyty gór, otoczone iglastymi lasami w których zdawałoby się że na wieczność zapanowała wiosna. Rozległe jeziora, gorące źródła i strumienie, nadawały tym terenom uroku. Niektórzy pokusili by się nawet o stwierdzenie że więcej tu letnich dworów szlachty pergrandzkiej i świątyń, niż wiosek ludności biednej. Świątynia Zambali wznosiła się na jednej z mniejszych gór, z trzech stron otoczona iglastym lasem i innymi górami, frontem zaś skierowana ku polnej drodze która prowadziła w dół, do doliny w której znajdowała się piękne jezioro. Zbocza góry pokrywały liczne nagrobki zmarłych mnichów czy okolicznej ludności która mogła pozwolić sobie na pochówek w tym miejscu. Na szczycie zaś, otoczona kamiennym murem znajdowała się sama świątynia. Środek wypełniał rozległy plac, na którym służba świątynna mogła wspólnie się modlić, ćwiczyć czy organizować różnego rodzaju święta. Pod murem naprzeciw wejścia znajdował się największy budynek, będący główną świątynią z ołtarzem Zambali. Na lewo od wejścia pod murem stała mała kanciapa wypełniona różnego rodzaju sprzętem oraz wychodek. Na prawo zaś wspólny budynek mieszkalny wraz z stołówką i kuchnią. W odróżnieniu od typowego w Pergrande budownictwa drewnianego, budynki w tym miejscu wzniesiono z kamienia.
~~
MG
Co sprowadziło tutaj trójkę wędrowców? Ciężko powiedzieć. Zapewne przeczytane w Pergrandzkim zlecenie. I tak się jakoś złożyło że nadeszli razem. Frederica, Aff-chan, oraz kobieta w złotym kimono. Miała twarz okropnie przypominającą tą, porcelanowej lalki. Biała od pudru, z różowymi policzkami, mocno podkreślonymi oczami i czerwonymi od szminki ustami. Skłoniła się lekko, gdy tylko Aff i Frederica, dotarli do świątyni.-Również by pomóc w zadaniu?-Zapytała w Pergrandzkim, czekając na dwójkę i dopiero potem przekraczając bramę świątyni. Należało spotkać kapłankę. Jednak nikt nie wiedział o jednym. Ciche, może nieco żałosne Mlem, wydobyło się spod ziemi. Nikt nie mógł go słyszeć. Mlemnięcie bowiem dobywało się z drugiej strony góry. Właśnie trwały tu przygotowania do pochówku pewnego ważnego szlachcica, który miał się odbyć za dwa dni. Dziura w ziemi, dwa metry, już wykopana. Miała być fundamentem dla małej kapliczki w której stanąć miała urna z prochami. Fundamentem, w którym była Mlemya. W połowie zakopana w ziemi. Pieprzone wrota między wymiarowe. Zapewne w tym momencie rozległo się kolejne ciche i nieco żałosne Mlem. I choć pozycja Mlemyi była nieco uwłaczająca i brudna, to jednak Owca wiedziała że nie jest tutaj przypadkiem. Oj nie. Wszystkie komórki jej milenialnego owczego ciała mówiły jej, że coś się tutaj zaraz odmlemyi i to wcale nie z jej winy!
Frederica: 217MM
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Świątynia Zambali Sro Gru 13 2017, 22:06
Rozwiązywanie problemów innych w sposób bardzo bezpośredni i to osób, które nie specjalnie znajdowały się obecnie w jej mocy pewnie nijak należało do jej obowiązków. Coś ją jednak gryzło. Sogom nie żyje. Może gdyby poszła inną drogą, może gdyby zaczęła nieco inaczej - może Sogom by nie umarł. Ale nie podobało jej się to wszystko. Nikt o zdrowych zmysłach nie nabija się sam na pal. To nie wyglądało jak wypadek. A teraz znowu prorocze sny jakiejś kapłanki, a więc też kogoś związanego z całą tą sferą pergrandzkiego sacrum. Nie sądziła, by miało to jakieś powiązanie, więc ostatecznie poszła ze zwykłej ciekawości z jakąś niewielką nadzieją, że może jednak, może gdzieś przypadkiem...
- Aff...? - rzuciła niepewnie do nowo przybyłego niewiele zastanawiając się nad tym ruchem. Wyglądał jak Aff. Aff, z któym przecież pierwszy raz, no i z Shinjim, pojawiła się w tym kraju. Aff, którego ostatni raz widziała w Kardii, zanim sama wyruszyła w podróż do Minstrelu. A teraz miałby stać na przeciw niej, jak gdyby nigdy nic, idąc tak zwyczajnie z tą samą sprawą i w to samo miejsce gdzie ona? Nosz do cholery, to nie było Fiore! Co on, u licha ciężkiego, robi w kraju, z którego przecież uciekali!? Ale może to nie Aff. Może to ktoś podobny, bardzo podobny, ale nie Aff? Zwykła zbieżność twarzy, tak mało prawdopodobna? Podobne rysy, podobny... styl bycia? P-przecież takie rzeczy się zdarzają, tak? Magia i inne takie!
Poprawiła jedną ręką kaptur płaszcza, który to opatulał ją szczelnie, po czym przeniosła uwagę na kobietę, która również nie zwlekała z przybyciem. Nie znała jej. - T-tak. - odpowiedziała krótko jeszcze wychodząc z całego tego zaskoczenia. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać w takim miejscu, to też przemyciła swój kij. Chociaż "swój" to dość dużo powiedziany. Prawda, należał do niej. Jednak nie miała pojęcia, jak się tym walczy. Nie mniej lepsza taka bron niż żadna. Nie mogła przecież sobie pozwolić, by zostać ranna. Rozejrzała się po okolicy, którą kroczyli, a wszystko to w celu dostania się do świątyni. Góry. Śnieg. Lasy. Lubiła widok gór Isenbergu z grzbietu gryfa. Zwłaszcza o świcie. Nie mniej widok wzniesień z dołu był nie mniej cieszący oko, to też idąc do celu pozwoliła sobie czasami zawiesić na nich wzrok. Ale z jednej strony góry, z drugiej chyba-Aff, a z trzeciej nieznana kobieta i miała wrażenie, że cała jej atencja musi być podzielona pomiędzy te trzy rzeczy. Czuła się w tej sytuacji nieco zagubiona, zwłaszcza w towarzystwie... no właśnie, kogo?
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Świątynia Zambali Pią Gru 15 2017, 13:15
Wakacje~! Cóż za magiczne i wspaniałe słowo. Nie żeby Afciu kiedykolwiek ciężko pracował aby zasłużyć na taką nagrodę, ale gdy jest się samotnym krwiopijcom bez czegokolwiek produktywnego do robienia, to wakacje ma się cały czas - czy się tego chce, czy też nie. Po wizycie u fryzjera i drobnym przefarbowaniu włosków, wampirek wybrał się do Pengrande niczym typowy wczasowicz, musiał przyznać, iż był to całkiem ładny kraj, jakoś nie zauważył tego podczas ostatniej wizyty, no ale był wtedy dość... zaobserwowany. Przypadek sprawił, że niedoszły wiedźma trafił na zlecenie dotyczące pomocy w jakiejś świątyni - brzmi jak przygoda prawda? Przynajmniej właśnie tak pomyślał o tym Tamotsu, już rozmyślając jaką to personę powinien przyjąć tym razem.
Wszystko zapowiadało się dość standardowo, nowi ludzie, nowe imię i ta sama, cudna twarz. Ktoś jednak zrujnował jego wspaniałe plany. Afuro stał sobie chowając się pod swym parasolem, kiedy to nagle zdziwił się słysząc własne imię w tak odległym zakątku świata - czyżby był, aż tak sławny? Miła myśl, ale wątpliwe aby była to prawda. Z drobnym zdziwieniem, spojrzał na kobietę z zaciekawieniem się jej przyglądając, było w niej coś znajomego ale zarazem chłopaczyna nie przypominał sobie by znał inne białowłose piękności poza jego biszowatym braciszkiem Mejiro. Po krótkiej chwili uśmiechnął się łobuziarsko i zbliżył do osoby, którą znał jako Takarę, zewnętrzną stroną lewej dłoni przejechał po jej policzku, był blisko ...zawstydzająco blisko brakowało ledwie kilka centymetrów a ich nosy by się spotkały. Uśmiech wampira przybrał anielski wyraz i wówczas odezwał się. Pozwolił zadziałać swemu zmysłu węchu, próbując porównać jej zapach do innych dziewój, które znał. - Jam jest Lapiz, ma droga. Wędrowny poszukiwacz przygód i łamacz serc, kłaniam się uniżenie na widok Pani urody. Nie kłaniał się, właściwie to zdawał się patrzeć na nią z góry, cecha dość naturalna(ale i zgubna) dla istot takich jak on. Po niezręcznej sekundzie, która mogła zdawać się minutą, z gracją obrócił się na pięcie, cały ruch był szybki, przypominał nieco balet. Afuro ruszył w kierunku drugiej kobiety z tą samą pewnością siebie, tym razem zachowując większą odległość, dygnął teatralnie spuszczając głowę w dół. Wtedy dopiero wysłał białowłosej wiadomość telepatyczną. "Ciiiii... ta gra wymaga sekretów. Porozmawiajmy w ten sposób." Gdy tylko skończył przesyłać wiadomość, pozostawiał swą głowę otwartą na odpowiedź po czym uniósł głowę spoglądając kobiecie w kimonie prosto w oczy. - Tak. To był pierwotnie mój cel - teraz jednak pragnę jedynie dotrzymywać Pani towarzystwa. Dodał ruszając tuż za bladą nieznajomą oh... ależ on się dobrze się bawił.
Mlemya
Liczba postów : 27
Dołączył/a : 13/06/2017
Temat: Re: Świątynia Zambali Nie Gru 17 2017, 14:59
- ...mlem. - faktycznie żałośnie zawiodła sobie Mlemya, uzmysławiając sobie, że w ciągu jej wielowiekowej kariery nie tak często zdarzało się jej znaleźć w takiej sytuacji. A przynajmniej nie bezwolnie. Zasadniczo, gdy stwierdzała, że miała ochotę się wpakować w kupę ziemi, to miała ku temu jakiś konkretny powód. Na przykład kiedyś postanowiła przegrzebać się przez kupę ziemi, by wykopać stary magazyn Jumpa i oddać go Gintokiemu, który tamtego dnia akurat uganiał się za Kagurą i Shinpachim. Mlemya jako dobra, gościnna i miła owca, wiedziała, że w takich sytuacjach warto pomagać i srebrnowłosemu pomogła, tym razem jednak nie uganiała się za schowanymi pod ziemią skarbami, więc była nieco zasmucona. Ale tylko nieco. Ostatecznie, rozpierała ją siła optymizmu.
- Mlem! - zawyła nieco energiczniej, chcąc dodać sobie animuszu, a następnie rozpoczęła procesu wynurzenia z dziury, który polegał na niesamowicie szybkim machaniu nóżkami i rozpieraniu się pod ziemią, tak by jako odepchnąć się z dziury w której była i wy"pop"nąć sobie na powierzchnie. Musiała się szybko wydostać na powierzchnię, bo jak zaraz Mlemynię to raz, a porządnie i będzie po sprawie. A ona czuła, czuła jak ojejciu, że się tutaj jej interwencja przyda. Aż futerko się mierzwiło. Najpierw jednak trzeba było się wydostać z dziury i rozejrzeć po okolicy.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Świątynia Zambali Nie Gru 24 2017, 12:03
MG
Czy Aff był Affem czy nie był Affem pozostawało bardzo trudnym pytaniem, bo twierdził że nie był a potem głos w głowie mówił do Frederici nie jednoznaczne rzeczy. Jak żyć? W każdym razie Lapiz zaczął uwodzić towarzyszkę misji, która zasłoniła usta rękawem kimona.-Oh? Czy kobiety są dla pana ważniejsze niż problemy tych biednych ludzi?-Odparowała kobieta marszcząc lekko brwi. Potem wszyscy skierowali się już w miejsce w którym dowiedzą się nieco więcej. Jakiś mnich na widok trójki magów, skłonił się lekko a potem gestem nakazał podążać za sobą. Aż pod drzwi głównej świątyni. Tam ukłonił się innemu mnichowi. Nowy mnich ukłonił się gościom a potem również w milczeniu nakazał im podążać za sobą, prowadząc korytarzem głównej świątyni, aż wprowadził ich do jednego pomieszczenia, gdzie siedziała czarnowłosa kobieta w złotym kimonie. Ukłonił się jej i wyszedł. Pomieszczenie był wybudowane z mahoniowego drewna. dookoła ścian ustawione były płonące świeczki, wypełniając pomieszczenie ciężkim zapachem kwiatów. Kobieta siedziała do gości odwrócona lewym bokiem, po ich prawej. Na lewo od wejścia znajdowały się jeszcze trzy poduszki. Zapewne dla nich.-Witajcie w świątyni Zambali podróżni. Usiądźcie proszę.-Wskazała na poduszki naprzeciw siebie. Kobieta która była z nimi przestąpiła próg by następnie uklęknąć i skłonić się nisko.-Kapłanko.-Dopiero kiedy kapłanka skinęła głową, ta wstała i zajęła miejsce na jednej z poduszek. Tej najbliżej drzwi.
Wypopnięcie się z ziemi do łatwych nie należało. Zwłaszcza jeśli było się owcą. Wiadomo bowiem nie od dziś, że owce to nie krety. I z całą pewnością międzywymiarowe owce również nie były kretami - choć, zapewne gdyby chciały, to by mogły. Tak czy inaczej w końcu Mlemya wykopała się z ziemi i radośnie mogła otrzepać swoją wełnę z grudek ziemi, oraz nieproszonego robactwa. Jednak rozglądanie nie przynosiło specjalnie wybitnych rezultatów, biorąc pod uwagę fakt, że mimo wyjścia z ziemi w którą była wkopana, nadal nie opuściła grobu, w którym się znajdowała. W każdym razie krawędź dziury znajdowała się jakieś 70 centymetrów nad Mlemyą i to kiedy wyciągała łapki do góry.
Frederica: 214MM
Mlemya
Liczba postów : 27
Dołączył/a : 13/06/2017
Temat: Re: Świątynia Zambali Pon Gru 25 2017, 16:26
- ...mlem. -
Dziura. Dziury istniały różne na świecie. Dziury między wymiarowe, z tych ciężko się było wydostać. Dziury emocjonalne. Te potrafiły pozostać w ludziach na całe życie. Dziury budżetowe. Polska. Dobry kraj, ciężki świat. Straszne życie. Mlemya wiedziała o dziurach wszystko. WSZYSTKO. Wiedziała jak wydostać się z każdej dziury i jak każdą zasypać. Jak zbudować na niej fundament nowej wiary i zarzewie nowych prądów filozoficznych. Wiedziała o nich tak dużo, że czasami to wszystko nie było ważne. Czasami fajnie było spojrzeć na dziurę z punktu widzenia podstawowego, z punktu widzenia świata, w którym dziury były niesamowitymi przeszkodami. Z punktu widzenia prostego robaczka, małej gąsieniczki. Takie co powolutku przesuwa swoje ciało po krawędzi, starając się wydostać na zewnątrz. Powolutku. Mlem za mlemem.
Gąsieniczka. Dokładnie. Mlemya przyległa całym swoim ciałem do ściany dziury i niczym gąsieniczka zaczęła przesuwać się w kierunku powierzchni. Nóżkami odpychała się od czegokolwiek co było pod nimi, rękoma wykonywała ruchy jak jakaś rybka i w ten sposób, powolutku chciała wypchnąć się na powierzchnie. Jak gąsieniczka. Duchowe katharsis. Odświeżenie. Radość z małych, niewielkich i głupiutkich rzeczy. Filozofia radości.
- Mlem! - zamlemyała radośnie. Świat był piękny. Tak myślała Mlemya. W grobie.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Świątynia Zambali Pon Gru 25 2017, 19:21
Była co najmniej zdezorientowana. Lapiz. Czy Lapiz był Affem czy nie był Affem? Z jednej strony logicznym by było, że Lapiz to Lapiz. Gdyby Lapiz był Affem, nie były Lapizem. Zdawało się to proste i oczywiste, ale na tym świecie nic nie jest ani proste, ani oczywiste zwłaszcza, jeśli doda się do tego zagrywki pokroju telepatii. Sekretów? Jaka gra? Nie miała pojęcia, o co chodzi, jednak wbrew wszelakiemu zdrowemu rozsądkowi postanowiła zaufać, że ten głos w jej własnej głowie to faktycznie Aff. A jeśli nie, to wszystko się wyda prędzej czy później. Najgorzej, jeśli okaże się, że zaczynają ją już trawić problemy psychiczne... Z tego wszystkiego nie była pewna, czy powinna być niejako zażenowana zachowaniem jej kompana, czy jednak z czystym sumieniem może to zignorować jako kompletnie nie jej problem. Nie wiedząc co robić westchnęła cicho zastanawiając się, czy nie powinna czasem w jego imieniu przeprosić... Ale nie. Formalnie i oficjalnie mają udawać, że się nie znają, tak?
Wytłumacz, proszę ja ciebie, jedną, istotną rzecz... Albo inaczej. Podaj mi chociaż jeden, sensowny powód, dla którego chodzisz sobie jak gdyby nigdy nic po kraju, który zdaje się wystawił na ciebie list gończy... Rzuciła w myślach nie mogąc powstrzymać się, by nie "wypowiedzieć" tych słów z pewną nutą nagany. Nie była pewna, jak działa jego zdolność, ale obecnie nie była nawet w stanie przypomnieć sobie o Affie więcej niż to, że jest wampirem, była z nim na pierwszej misji w Pergrande i po pewnym czasie ciężko było stwierdzić, czy jest kulą u nogi czy pełnowartościowym członkiem drużyny. Zdolności telepatyczne, jeśli o nich wiedziała, musiały być wyjątkowo marginalne pod względem ważności. W każdym razie mogła tylko liczyć na to, że dojdą do Affa na mocy zwykłej chęci przekazania mu ich. Droga do świątyni robiła się co raz krótsza, aż w końcu dotarli to do jednego mnicha (któremu, ze zwykłej grzeczności, skłoniła się na przywitanie), do kolejnego (gdzie znowu pozwoliła sobie przywitać się z duchownym), aż w końcu znaleźli się w jednym pomieszczeniu z kapłanką. I znowu - tym razem jednak pozwoliła pójść w ślad za kobietą, która dotarła razem z nimi ściągając przy tym kaptur z głowy. Nie rozumiała jeszcze dobrze systemu grzeczności w tym państwie, a lepiej przegiąć chyba w tę stronę niż w drugą. I w tym też momencie miała też nadzieję, że Aff nie zrobi czegoś nazbyt niestosownego. Kiedy już usiądzie będzie można się jednak zabrać za chyba jedną z ważniejszych rzeczy. Bo co by nie było - o samej misji z samego ogłoszenia to zbyt wiele rzeczy się nie dowiedziała. Kiedy będą mogli mówić, jak najbardziej z tego przywileju skorzysta. - Nasze zadanie z samego ogłoszenia wydaje się być w miarę jasne, miałabym jednak pytanie, może dwa jeśli można, oczywiście. - jak nie można, to nie można. Ale jak można, to miała już pewne pytania... i w trakcie myślenia też pojawiały się nowe. - Jakiego rodzaju niebezpieczeństwa winniśmy się spodziewać? Z czyjej strony? Jeżeli ma pani nawet jakieś zwykłe własne podejrzenia w tej kwestii, chciałabym o nich wiedzieć. - bo skoro mają bronić, to przed czymś. Dobrze wiedzieć, z czym się walczy. - Druga sprawa - pojawiła się wzmianka o pewnym proroczym śnie. Jeżeli to oczywiście nie problem, mogłaby pani przedstawić go nam bliżej? Im więcej będziemy mieć informacji, tym lepiej wykonamy zadanie. - i tutaj teoretycznie byłby koniec. Teoretycznie, ale swego rodzaju doświadczenie nakazało jej zwrócić uwagę na jeszcze dodatkowe elementy... - Sama świątynia położona jest na wzgórzu... To daje pewne pole jeżeli chodzi o ochronę samego budynku. Powinniśmy bardziej skupić się na właśnie jego ochronie czy kapłanki? Co więcej dobrze byłoby mieć wiedzę z zakresu samego potencjału obronnego świątyni. Posiada infrastrukturę, jak powiedzmy... wieże, z których okolica byłaby dobrze widoczna? Wyjścia ewakuacyjne? Inne elementy...? Ściany świątyni są z kamienia, chociaż Pergrande raczej gustuje w drewnianej zabudowie... - zamyśliła się na moment. Może pełniła kiedyś funkcje obronne? Materiał by pasował, samo położenie wydaje się być również przemyślane. Z drugiej strony ktoś mógł uznać, że kamienne budowle ładniej wyglądają jak są na wysokości. Teoretycznie można by się przyczepić, że generalnie ta część kraju nieco się różni. - Jeśli to też nie problem, chciałabym później przejść się po świątyni. Zapoznać się, gdzie co jest... - cały swój ciąg pytań postara się zadać powoli, w międzyczasie dając czas na odpowiedź. Zadawanie pytań ciurkiem, jeden za drugim wydawało jej się mało przyjaznym rozwiązaniem dla słuchacza.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Świątynia Zambali Czw Gru 28 2017, 12:54
Czy Aff był Affem, czy jedynie podrabiańcem? Chyba nikt nie mógł byc pewny odpowiedzi na to pytanie - nawet sam Lapiz. Swoją drogą zdajecie sobie sprawę jak ciężko jest nauczyć się reagować na inne imię za każdym razem? Cóż za poświęcenie ze strony wampierza! Ale mniejsza o to, gdyż właśnie tajny plan mający na celu przekabacenie kobiety z Pengrande na jego stronę, najwyraźniej była ślepa - jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż wdzięki nieAffa na nie podziałały? - Kobiety? Ważniejsze? Niekoniecznie, nie jestem bez serca. Ładni ludzie wszystkich płci są ważniejsi. Oh... ale pomaganie też lubię - przysięgam na me imię, jaką Lapiz! Odparł na chwilę lekko zmieszanym, prawda jest taka, że dawna empatia wiedźmaka stawała się coraz odleglejszym wspomnieniem, mimo wszystko wampiryzm skutecznie ograbiał go z człowieczeństwa. Droga do wnętrza świątyni była dobrym momentem na porozmawianie z z dziewuszką o włosach koloru szczurzej sierści, toteż właśnie tym zajął się nieudolny cassanova wlecząc się z tyłu za mnichem i dwiema towarzyszkami. "Oj tam, kto by się jeszcze przejmował tą zamierzchłą historią, zresztą - spójrz, przefarbowałem włoski, jestem tu incognito! Poza tym, w Fiore wcale nie jestem bezpieczny, ten stary pierdziel E jeszcze dycha i zna moją tajemnicę. W sumie... to z kim mam przyjemność? Niewielu wie o mojej przygodzie w tym kraju, zaraz... SIS?! Łożesz w mordkę, ależ się pozmieniała dziołszko! Jak tylko będziemy sami to TAAAAAAAAAAAAAK cię wyściskam!"
Droga do kapłanki trochę trwała, jednak ostatecznie pokonali rozległe korytarze i dotarli do ukrytego bossa. Trzeba było przyznać, iż kapłanka, mniszka or whatever to najmilszych nie należała, co to o dobrym wychowaniu nigdy nie słyszała? Mogła by chociaż zadek z tej swojej poduchy podnieść, no ale cóż, chamy zdarzają się wszędzie a w zamian za jej zachowanie, nieAffciu kłaniać się nie zamierzał, jedynie dygnął sobie z głową uniesioną wysoko i zajął miejsce na środkowej podusi. Wtedy... się zaczęło, Sis niczym karabin maszynowy zaczęła ostrzeliwać pomieszczenie swymi pytaniami, których wagi wampirek zdawał się do końca nie rozumieć. - Oh.. hmm... to ja również mam pytanie, a w sumie to stwierdzenie o Kapłanko~. Zgłaszam się na Pani prywatnego ochroniarza w całym tym zamieszaniu, mam większe doświadczenie w obronie ludzi od budynków...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Świątynia Zambali Czw Gru 28 2017, 14:33
MG
Tylko to był taki niezakopany grób. Z takimi płaskimi ścianami. Ogólnie trochę kappa. Ale że Mlemya to owca na 102 to jakimś ku*wa cudem, jej się udało wymlemnić na powierzchnię. A tam co? A tam jakiś łysy ziomeczek w habicie. Takich to się mnichami nazywało w wielu światach. Ten, na widok Mlemyi, otworzył szerzej zaskoczone oczy i wpatrywał się w Mlemyę nie ruszając zupełnie. No i nic nie mówiąc. Może to nie mnich, tylko posąg mnicha był? Taki oddychajacy
Kapłanka poczekała aż każdy zajmie swoje miejsce. Nic nie umknęło jej uwadze. Ani zachowanie Affa ani karabin pytań Frederici, na który to i towarzyszka misji dziwnie spojrzała. Czyżby jakaś wtopa?-Ahan z doliny karpia. Przybyłam by pomóc świątyni w trudnej chwili.-Przedstawiła się kobieta, kłaniając raz jeszcze, zaraz po serii pytań Frederici. Która nie bardzo ogarniała zawiłości Pergrandzkiej etykiety. Kapłanka dlatego z zainteresowaniem przyglądała się Frederice i Affowi przez krótką chwilę, aż w końcu to ona, skłoniła się Frederice.-To zaszczyt że sama pani Kikuta postanowiła przybyć nam na pomoc.-Gdy to powiedziała, Ahan otworzyła szerzej oczy i odwróciła się do Frederici, by również się skłonić.-Pani.-Powiedziała, następnie znów się podnosząc i z widocznym zaskoczeniem, przyglądając Frederice. No i cały plan poszedł się walić. Tylko jak tak szybko zauważono, że jest panią Kikuta?-Pan natomiast, na pewno nie pochodzi z Pergrande, prawda? Panie...?-Odparła kapłanka, przyglądając się uważnie Affowi. W każdym razie, aktualnie zignorowano ich pytania. Wpierw etykieta. Potem reszta. Sprawy ważne i ważniejsze.
Frederica: 211MM
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Świątynia Zambali Czw Gru 28 2017, 15:28
Coś... coś nie do końca poszło po jej myśli. Może to ten nawał pytań wszystko popsuł? Może fakt, że misja to misja i to nie był moment, w którym zwracała uwagę na pewne zawiłości? Nie przybyła tutaj przecież jako żadna pani! Tymczasem była znana chyba w większej ilości miejsc niż sądziła i nawet w takim momencie musiała się pilnować. Masz ci los... I co teraz? Nagle wszyscy zaczęli jej się kłaniać, a przecież nie o to w tym wszystkim chodziło. Spojrzała na obie nieco niepewnie. Mówić, że to wszystko zbędne i nie trzeba? Ale z drugiej strony były te wszystkie hierarchie, ich własne przyzwyczajenia i reguły, których tak czy inaczej burzyć nie powinna. W sumie jak tak teraz pomyślała... Chyba powinna się przedstawić, zanim zrobiła to kapłanka, prawda?
Za bardzo skupiła się na czymś kompletnie innym. Widzisz... Nie tylko ty funkcjonujesz pod innym imieniem. Nie mów im, kim jestem, proszę... Odpowiedziała szybko Affowi (bo jednak wyglądało na to, że to Aff) zanim ten zaczął mieć jakieś pytania. Więcej! Zanim wyda, kim jest na prawdę. Było dobrze, dopóki była panią Kikuta, chociaż nie tak dobrze, jakby była jakimkolwiek szarym obywatelem. Bycie w Pergrande Takarą było co najmniej niebezpieczne. Nie zmieniało to jednak faktu, że czuła się obecnie dość niezręcznie. A nie powinna. Powinna przywyknąć, w końcu tyle czasu spędziła w Tehanie. Jednak nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że jakiekolwiek okazywanie jej aż takiego szacunku, w szczególności jej samej, jest w pewien sposób nienaturalne. Skoro jednak cała jej tożsamość wypłynęła na powierzchnię szybciej, niż się spodziewała, nie mogła nic na to poradzić. - Tak, we własnej osobie. Jeśli jednak miałabym być szczera, czułabym się lepiej, gdyby moja obecność tutaj nie była zbyt... powszechnie znanym faktem. Ludzie różnie mogliby patrzeć na... kobietę z wyższych sfer pchającą się w niezbyt bezpieczne zadania... - uśmiechnęła się delikatnie, mówiąc w miarę cicho, chociaż nie szeptem. Wie kapłanka, wie Aff, wie ta cała Ahan. I starczy. - Jest jednak pewien szczególny powód prócz zwykłej chęci pomocy, dla którego tutaj jestem. - spoważniała, tak konkretnie. To nie było coś, o czym szło mówić z uśmiechem na ustach. - W pewnej wiosce zaginął bożek rzeki, Sogom. Został odnaleziony nabity na pal. Chcę się dowiedzieć, jak do tego doszło... Oraz skoro mam taką okazję, zasięgnąć opinii kapłanki w tej kwestii. Kogoś... Bardziej obeznanego w kwestii bogów i bożków niż ktoś taki jak ja. - co nie zmieniało wcale kwestii takiej, że poprzednie zadane pytania również były dość istotne, przynajmniej w kwestii tej konkretnej misji. Ale tak, pośpieszyła się z nimi. Chyba zbyt szybko chciała wszystko zrobić pomijając pewne kwestie. - Chcę się również upewnić, że los Sogoma oraz ów proroczy sen, który spotkał kapłankę nie są w jakiś sposób ze sobą powiązane. - tylko czy z drugiej strony nie będą na nią patrzyły jak na piąte koło u wozu? W końcu czy pani Kikuta byłaby zdolna do obrony kogokolwiek? Właściwie nie było to ważne. Z drugiej strony nie była pewna co sądzić o decyzji Affa. Czułaby się lepiej, gdyby był racej gdzieś obok niej, a Ahan przy kapłance. Tymczasem jeżeli przyjdzie jej raczej współpracować z kobietą... Będzie musiała zdecydowanie raczej skupić się na własnych fizycznych zdolnościach i nie liczyć specjalnie na miotanie czarami.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Świątynia Zambali Czw Gru 28 2017, 17:21
Najwyraźniej nie daleko od jabłka spada gruszka, okazało się, że również i Sis ukrywa się pod innym imieniem, w dodatku jakimś znanym! Ahhh, normalnie duma wampirka rozpiera! Fakt, iż Takara chciała ukryć swą tożsamość był dość oczywisty nawet i bez próśb dziewczyny, toteż młodzik w tym temacie planował mieć zamkniętą jadaczkę. "Clever Girl."
Pozostawała jeszcze jedna kwestia - co właściwie genialny Lapiz tutaj porabiał? - ...Lapiz, podróżnik i łowca przygód z dalekich wysp. Odparł nie ruszając się z swego miejsca z nosem uniesionym wysoko, oj tak przemawiała przez niego (sztuczna) duma, wszak kto by nie chciał być podróżującym po świecie super cool łowcą przygód? Zapewne obie dziewuszki zżerała właśnie zazdrość!
Mlemya
Liczba postów : 27
Dołączył/a : 13/06/2017
Temat: Re: Świątynia Zambali Pią Sty 05 2018, 00:53
Wymemliła się na powierzchnię, tak jak zakładała, mimo płaskiej ściany, czerpiąc mądrości i wiedzę na podstawie istniejących żyjątek niższego rzędu. Zaraz, to nie tak. Mlemya nie uważała żadnego życia za mniej ważne. W swej miłości do świata wiedziała, że tak naprawdę wszyscy zasługują na szacunek, miłość i nawet babeczki. Z wisienką. Chyba, że ktoś musiał alergię na wisienki, wtedy oczywiście zamiennikiem mogły być kocie uszka, choć na Mlemyi wyglądały one stosunkowo zaskakująco przystojnie, więc wolała jednak zostać z wisienką i nie prowokować wzmożonych uczuć i emocji.
Tak czy siak po wymemleniu się z dziury, Mlemya z dumą oświadczyła, że "mlem!", bo przecież jakoś na zwycięskie starcie z dziurą w ziemi należało zamlemyagować, więc to zrobiła w ten sposób, bo niestety świat realny nie dysponował jeszcze opcją reagowania, tak jak Facebook, więc nie mogła po prostu kliknąć siebie i dodać reakcji w inny sposób. Ale ten był wystarczający. Co ciekawe, obok była też osoba, która od razu mogła to zobaczyć, a to ucieszyło Mlemyę, która w geście zadowolenia i zaskoczenia z tytułu istnienia innej osoby tutaj, wystawiła na zewnątrz języczek i aż oczka się jej zaświeciły. Następnie zrobiła dwa kroczki w kierunku mnicha. - Mleeeem! - zakrzyknęła, w tym prostym słowie zawierając całe ciepło i gościnność owcy, zwłaszcza takiej owcy która jest na cmentarzu. Była przecież cieplutką owcą. Następnie pomachała mu przed twarzą kopytkiem. Yay.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Świątynia Zambali Nie Sty 07 2018, 14:47
MG
No i teraz po przedstawieniu się można było przejść do dalszych działań.-Tożsamość pani Kikuta jest tutaj bezpieczna.-Odparła kapłanka na prośbę Frederici.-Niestety nic mi nie wiadomo na temat Sogoma, musi być to pomniejszy regionalny Bożek, nie sądzę więc bym była w stanie pomóc przy tej kwestii-Dodała jeszcze, wpierw zajmując się sprawą Frederici, dopiero potem własną.-Miałam sen, proroczy. Widziałam ogień trawiący świątynię, serce które przestaje bić oraz płaczące dziecko. Te trzy wizje, nawiedziły mnie jednej nocy, w jednym śnie. Jestem pewna że to znak, że... coś się stanie. Już niedługo. Chcę więc żebyście tutaj byli. Gotowi zareagować i obronić świątynię, nie mnie.-Zwróciła się do Lapiza. Własne życie nie specjalnie obchodziło kapłankę. To co miało znaczenie, to nie zbrukanie tego świętego miejsca.
Swoje przygody, miała również Mlemya. Nieświadoma jeszcze przedziwnej sytuacji owca, znalazła się w sytuacji która wymagała obcowania z tubylcami. Kiedy się przymlemniła z mnichem, ten coś zszokowany powiedział, ale między wymiarowa owca nie zrozumiała przekazu! Była pewna że znała ten język, ale nie rozumiała. Może już go zapomniała? A może to była... magia? W każdym razie mężczyzna zdawał się zaaferowany i krzyczał coś w niezrozumiałym języku, dziko się rozglądał, aż w końcu padł, kłaniając się Mlemyi.
Frederica: 208MM
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Świątynia Zambali Nie Sty 07 2018, 20:06
Otrzymała odpowiedź przynajmniej na jedno pytanie, jednak zawsze to było coś. Przynajmniej jeżeli chodzi o te zadane na samym początku, wszakże samego pytania o Sogoma nie zignorowała, chociaż oczekiwała większej ilości informacji. Nie mniej skinęła głową w podzięce. Skoro to wszystko, co mogła zrobić, to w porządku. Z drugiej stromy jakby pomyśleć, sam sen odpowiadał też na inne pytania. Na przykład - jakiego niebezpieczeństwa się spodziewać? Próbowała jakoś przeanalizować wszystko to, co powiedziała, jednak nie była dobra w symbolice. A przynajmniej miała nadzieję, że to o symbolikę chodzi, bo jeżeli ten ogień w wizji był bardziej dosłowny, to miała prawo nieco martwić się o Affa podczas tego całego zadania. No i ogień mógł oznaczać wiele rzeczy. Bardziej interesowało ją serce i dziecko. Serce. Serce. Co może być z sercem? Ktoś umrze? Może chodzi o inne serce? No i kompletnie nie wiedziała, o co może chodzić z dzieckiem. Spojrzała to na Ahan, to na Affa szukając w nich jakiejś odpowiedzi. Póki co jedyne, do czego doszła, to bardzo proste stwierdzenie - jeżeli ktoś tu przyjdzie, to raczej by coś zniszczyć, niż ukraść. - Serce świątyni...? - wypaliła w końcu, jako takie pierwsze skojarzenie. Skojarzenia były dobre, zwłaszcza jak każdy rzuciłby swoim. No, może mają jakieś wielkie, bijące serce takie z dwadzieścia razy większe od tego ludzkiego, zawieszone gdzieś w piwnicach świątyni na ścianie? Niby niewiarygodne, jednak dla niej na tym etapie już nie było niewiarygodne. Ale raczej spodziewała się czegoś a'la miejsce z relikwią, kaplica, jakiś ołtarz... Znowu spojrzała niepewnie po wszystkich. Nie była pewna, czy to dobry moment na dzielenie się jakimikolwiek przemyśleniami. Wzrok przeniosła z powrotem na kapłankę. - W każdym razie zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by świątyni nic się nie stało. - stwierdziła spokojnie, bardziej pewnie. Co jak co, ale jeżeli chodzi o bronienie czegokolwiek to zapowiadali się dobrze. Z tym, że bronienie całego budynku wyglądało na uciążliwe. Bardziej uciążliwe, niż bronienie jednego przedmiotu bądź człowieka. Była też jeszcze tylko jedna kwestia: kiedy to... "coś", miało mieć miejsce?
Mlemya
Liczba postów : 27
Dołączył/a : 13/06/2017
Temat: Re: Świątynia Zambali Wto Sty 09 2018, 17:05
A niech to mlem. Ledwo co przybyła tutaj, a już ktoś zachowywał się w stosunku do niej w sposób co najmniej zaskakujący. Owszem, wszystko miało swoje wytłumaczenie w przedziwnej naturze wszechświata, ale pierwszy raz się jej zdarzało, by ktoś tak wyrażał swój podziw względem jej niesamowitej taktyki wydostawania się z dziur. Zazwyczaj po prostu oferowano jej kawę, względnie colę zabarwioną na niebiesko, a te konserwanty i barwniki miały zwyczaj być niemlemyowate, więc był to średni pomysł, tyle że ten tutaj wcale nie był jakiś wybitnie dużo lepszy!
- Mlem. - zauważyła rezolutnie Mlemya, wpadając na dobry pomysł. Cokolwiek odczuwała osoba znajdująca się przed nią, należało po prostu udzielić jej wsparcia. Poprawić jej humor, nastrój. Sprawić by poczuła się lepiej. Wszyscy tego chcą, wszyscy tego potrzebują. Mlemya miała okazję podróżować przez wiele światów i miała okazję spotkać się z najokrutniejszymi z okrutników. I co? I w głębi serc oni wszyscy potrzebowali trochę ciepła. Kto ma czas wojować z całym światem, gdy obok jest ktoś kto chce dać tej osobie ciepło? No właśnie. - Mlem! - zakwiliła owca podchodząc do leżącego na ziemi osobnika i kładąc jej kopytko na ramieniu. Spokojnie mój drogi. Głowa do góry mój drogi. Będzie dobrze. - Mlem! - dodała uśmiechając się wesoło, a w razie potrzeby podnosząc mu drugim kopytkiem twarz do góry, tak by mógł zobaczyć jej uśmiech. No fear, only love'n'mlem!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.