I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Wioska płynącego strumienia Pią Sie 11 2017, 16:39
MG
Tak się niefortunnie złożyło że podczas jednej z wycieczek, Frederica usłyszała o problemach w płynącym strumieniu, cokolwiek nią kierowało, ruszyła tam z odsieczą. Ale niebyła jedyną osobą która postanowiła to uczynić. Siedząc w karczmie, pewna blondyneczka usłyszała o problemach w tamtej wiosce. Choć Pergrandzkiego nie znała, to na szczęście ktoś wspomniał o tym we wspólnej mowie, co pozwoliło jej - z jakichś tam sobie powodów, właśnie tam się skierować. Pozostawało więc, by dwie panie dotarły do wioski.
Mimilir
Liczba postów : 30
Dołączył/a : 01/07/2017
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Nie Sie 13 2017, 06:42
W jaki sposób Mimi znalazła się w Pergrande? Dobre pytanie, ale odpowiedź jest krótka - ciekawość. Świat ludzi wciąż wydawał się blondynce miejscem, do którego nie do końca należy i raczej nigdy w pełni należeć nie będzie ze względu na swoją naturę. Tak jak żaden człowiek nie będzie czuł się wilkiem, chociaż mógłby być akceptowany przez watahę i nawet pełnić tam jakąś funkcję. Mimilir mogła dopasować się do układanki kształtem, ale wciąż przedstawiała inny obrazek. W skrócie - czuła, że mimo wszystko jest inna. Nie uważała tego w żadnym wypadku za coś złego, a wręcz przeciwnie - była dumna ze swojego pochodzenia i tego jaką osobą jest. To wszystko pozwalało jej poznawać świat z perspektywy niedostępnej dla zdecydowanej większości ludności. W Fiore żyła już dziesięć lat i wciąż coś ją zaskakiwało, jednak słyszała, że co kraj to obyczaj, a więc mogła niemalże od nowa poznawać społeczeństwo, gdyby tylko wybrała się do innego państwa. No i tak się wydarzyło. Nie przedłużając, trafiła do karczmy, w której postanowiła odpocząć. Nie przeszkadzał jej brak znajomości języka, bo przyzwyczajona była do swojej niewiedzy. Zresztą mniej chodziło jej o ludzi, a bardziej o to co tworzą i gdzie mieszkają. Nie trzeba było rozumieć co mówią, aby pojąć jaką mają strukturę, jakie wartości, tradycje i tak dalej. Po to właśnie Mimi tutaj trafiła z zamiarem pozostania raptem na dwie noce. Zwyczajny zamiar zwiedzania oraz obserwowania przerodził się szybko w coś innego, gdy blondynka usłyszała w karczmie rozmowę odnośnie jakiegoś problemu. Nie chciała podsłuchiwać, ale mimowolnie wyłapywała wspólną mowę pośród innych, niezrozumiałych dźwięków. Część dosłyszała, część nie, a to skutkowało wybrakowaną wiedzą na temat, który ją interesował. Wciąż do ludzi podchodziła nieufnie, a szczególnie w obcym kraju i obcym miejscu wypełnionym osobnikami posługującymi się obcym językiem. Nie podeszła, nie dopytała, a skorzystała z tylu informacji, ile zasłyszała. - Sogom, Sogom... - powtarzała te słowa co jakiś czas, aby nie zapomnieć. Wiedziała jedynie tyle, że jakaś wioska ma problem z bożkiem o imieniu Sogom i przez to nie mają wody. Tyle. Niby niewiele, ale dla Mimi... oj, dla Mimi była to wyjątkowo intrygująca historia albo plotka. Czy rzeczywiście istniał Sogom? Czy bożkowie to tylko ludzie obdarzeni mocą jak magią? Czy rzeczywiście istniały istoty wyższe reprezentujące naturę? Szczególnie ostatnie pytanie interesowało Mimilir, gdyż dzicz i łono natury, to tak naprawdę jej prawdziwy dom, w którym się wychowała. Mogła być już "ucywilizowana", ale w głębi serca wciąż kochała swoje dawne środowisko pozbawione ludzi. Nie było ludzi, to nie było wielu problemów i kłamstw. Wystarczyło pozbyć się ludzi, a reszta już była dla blondynki odpowiednia. Niechęć? Może trochę. Nie można było jej się dziwić - co zjawiał się człowiek, to rodziły się poważne tarapaty, a passę tę przerwała dopiero Nixi. Wśród gęstwin i zwierząt zwyczajnie żyło się prościej. Dotarcie do wioski, w której pojawił się problem z Sogomem, nie należało do najłatwiejszych. Nie trzeba powtarzać, że głównym utrudnieniem była bariera językowa, jednak warto wspomnieć, że Mimi nie miała pojęcia jak wygląda teren, nie posiadała mapy i ogólnie wiedziała bardzo niewiele. Pomocni mieli być przypadkowi ludzie, do których podchodziła, wybierała losowy kierunek pokazując go dłonią i pytała "Sogom?". Zapytani mieli zwyczajnie poprawić ją i wskazać właściwą stronę, aby trafić do Sogoma. Czasami próbowała pytać w języku boscano, a czasami wspólną mową. Nie liczyła na zbytnią pomoc i już nie chodziło o otoczenie i jego obcość, a raczej o jej aparycję. Wielu ludzi zwyczajnie się jej bało, chociaż nie wyglądała jakoś przerażająco, jednak kojarzyła się z potworem. Rogi, pionowe źrenice, spiczaste uszy, czerwona skóra na dłoniach i stopach, a także szpony. To nie były elementy wyglądu normalnego człowieka, ale były to elementy wyglądu istoty magicznej. Tak, "istota magiczna" było eufemizmem, bowiem w umysłach szarych ludzików zazwyczaj zamiast "istota magiczna" figurowało hasło "bestia" lub "potwór". O to Mimilir nie potrafiła być zła na ludzi, gdyż rzeczywiście lwia część istot magicznych była wrogo nastawiona, a ich styl bycia i metody walki należały do brutalnych, pozbawionych litości, a więc kojarzonych z monstrami. Tak już było i należało się do tego przyzwyczaić oraz ignorować to, chociaż nie zawsze było łatwo. A co po dotarciu do wioski? No właśnie. Mimi również się zastanawiała jak ugryźć ten temat. Nie znała języka, nie rozumiała do końca o co chodzi, ale wiedziała, że jest to jakiś znany problem, a więc postanowiła zwyczajnie rozejrzeć się po zabudowaniach i przy okazji poszukać kogoś, kto wyglądałby na osobę, która również przybyła, by dowiedzieć się więcej lub nawet rozwiązać problem.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Pon Sie 14 2017, 13:30
Niektóre pokusy są zwyczajnie zbyt silne. Pierwotna natura człowieka robi swoje i to najpewniej powód, dla którego dama z jaką winna uchodzić znalazła się w niewielkiej wiosce. Powrót do korzeni - nie była w stanie nazwać tego inaczej. Okazja trafiła się tak nagle, że decyzję właściwie podjęła od razu, nie chcąc jej przegapić. Wioska z problemami? Czego ona nie robiła...
Była tak przygotowana, ze praktycznie wcale. Ruszyła tak, jak ją wiadomość o kłopotach zastała. Z reguły zabierała ze sobą jakąś broń, ubierała się bardziej wygodnie niż ładnie, często nawet szła z kimś niż sama i mniej więcej próbowała się rozeznać w tym, jak wymagające może być zadanie. Na żadną z tych rzeczy nie miała czasu, a z zadaniem winna uwinąć się najszybciej jak to możliwe. Nie chciała nikogo martwić swoją nagłą zmianą trasą i dłuższym powrotem. Z resztą - sam fakt wybierania się na coś, co Fretka mogła śmiało nazwać misją mógłby zmartwić Hienshina. Ale skoro idzie pomóc zwykłym, prostym ludziom, to chyba wszystko było w porządku. Co prawda z tego co słyszała zamieszane były to jakieś elementy boskie... ale to przecież był zwykły szczegół!
Sama trasa zdecydowanie zeszła krócej, niż jakby szła pieszo. Wyruszenie konno, do tego w swoim incognito płaszczu z kapturek zdawało się być strzałem w dziesiątkę; dopóki kaptur nie zamierzał zjechać jej gdzieś przypadkowo z głowy, a do tego w miejscu, gdzie ktoś ją może rozpoznać. Ale przecież praktycznie nie wychyla się z Tehany, to kto by widział panią Kikuta? A nawet jeśli, to zawsze może powiedzieć, że zwyczajnie wyglądają podobnie. Nic wielkiego, zdarza się.
W sumie ciekawe, czy w Isenbergu też mają takie problemy? Bo w Fiore, to się zdarza, ale w Isen... Dopiero po chwili przypomniała sobie, że podejście tego skutego kraju lodem do religii jest równie ciepłe, jak lodowce. A w Fiore znowu różnie. Sukue, jakieś inne sekty... Szło spotkać wszystko. W Pergrande może takie problemy właśnie były czymś bardziej na porządku dziennym? Czuła, że jej trochę tego brakowało. Takiego prostego mieszania się w rozwiązywanie spraw zwykłych ludzi, a czego miała tak mało, kiedy wplątała się w całą historię z Inwkizycją, a później tę wielką wojnę.
Całkiem szybko po dotarciu na miejsce przeszło jej przez myśl, że może misja będzie dużo prostsza, niż wyglądała. Dziwne rzeczy rzucają się w oczy, tak samo dziwni ludzie. Kiedy tylko więc dostrzegła blondynkę z rogami, pomyślała jedno - Sogom jest małą, całkiem uroczą dziewczynką i właśnie znalazła go ledwie wjeżdżając do wioski. Podjechała więc bliżej w duchu się ciesząc już z prawie wykonanej misji, po czym zeszła z konia i te ostatnie metry do "bożka" przeszła już pieszo prowadząc konia za lejce. Cała ta atmosfera niczym podczas wykonywania zadań w Fiore sprawiła, że zapomniała kompletnie, że wypadałoby mówić w tutejszej, a nie swojej mowie, która mimo wszystko była dla niej nieco bardziej naturalna. - Przepraszam bardzo, czy mam przyjemność rozmawia... A mój błąd. - bożek bożkiem, ale to bożek pergrandzki i chociaż może mówienie we wspólnej mowie w środku Pergrande nie było aż tak wielkim problemem, tak może bożek nie rozumiał niczego, prócz no, swojej mowy. Chociaż nie, definitywnie powinna raczej mówić w cuelhel. - Czy mam przyjemność rozmawiać z wielkim Sogomem? Wielką... wielkim... no. - przez jej twarz przeszło drobne zakłopotanie. No bo w sumie Sogom to chyba nie powinna być dziewczynka. No i wielki Sogom... Nie nie, powinno być wielka. No chyba, ze to trap. Nawet się leciutko skłoniła. Ale tylko leciutko, żeby było widać, że darzy go szacunkiem. Ale nie za bardzo, żeby nie odniósł... odniosła jakiegoś błędnego wrażenia, że jest strasznie gorliwym wyznawcą. Bo nie jest, a oszukiwanie silniejszych bytów zdawało się mało roztropnym posunięciem.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Pon Sie 14 2017, 17:08
MG
Droga Mimilir była dużo dziwniejsza niż ta Frederici, ale wcale nie trudniejsza. Ku jej zaskoczeniu, zamiast ze strachem czy odrazą, częściej spotykał spojrzenia pełne podziwu, czy wręcz onieśmielenia. Jak też udało się jej na drodze od innego podróżnego dowiedzieć, dla Pergrandczyków bardziej przypominała mistycznego Bożka, opiekuna jakiegoś pobliskiego kamienia czy stawu, niż przerażającego potwora. W Pergrande była "Ponad" normalnymi ludźmi. Taki sam błąd choć nie była rodowitą mieszkanką tego kraju popełniła Frederica, widz Mimi na swej drodze. Co do samej wioski to ta była całkiem zwykła, jak każda wioska. W pobliżu rósł las i rozciągały się tereny Kikuta, z drugiej zaś strony, leżały ogromne stepy, z których nadciągał cały ten upał i skwar który mógł męczyć. Przez wioskę przebiegał strumień. Niezbyt szeroki, dałoby radę go przeskoczyć, gdy był w swej najlepszej formie, teraz brązowa breja zalegała na dnie strumienia, pokazując którędy nie tak dawno płynęła woda. Do dwójki dziwnych dziewcząt dołączył również jakiś staruszek, nadchodząc ze strony wioski.-Na Bogów czy to ty Sogomie nawiedzasz nas? Choć inaczej niż w podaniach wyglądasz, rzeknij, czym ci zawiniliśmy?-Powiedział do Mimi, na razie ignorując Fredericę. Inna kwestia że tylko Frederica zrozumiała mówiącego w Cuelhel mężczyznę.
Mimilir
Liczba postów : 30
Dołączył/a : 01/07/2017
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Czw Sie 17 2017, 19:28
Niemałym zaskoczeniem dla Mimilir były reakcje ludzi na jej osobę. Dotychczas przyzwyczajona była do traktowania jej na równi z potworem. No, przynajmniej w przypadku spotykania obcych osób. Po krótkiej rozmowie z rzekomym "monstrum" okazywało się całkiem szybko, że to jednak człowiek, chociaż nieco specyficzny. Jednak pierwsze wrażenie było najczęściej najważniejsze. Pergrande wykazało się innym zachowaniem. Mimi nie spotykała się z odrazą czy strachem skierowanym w jej stronę, a raczej z... podziwem? Fascynacją? Z pewnością jej aparycja ciekawiła również ludzi z Fiore, aczkolwiek ta ciekawość nie przezwyciężała obawy. Tutaj było inaczej. Widocznie kultura tego państwa musiała się poważnie różnić od tej, którą spotkała dotychczas Mimilir. W sumie nic dziwnego - właśnie kierowała się w stronę wioski, która ma problemy z jakimś bożkiem. W Fiore tematy bóstw były znacznie rzadsze, a w Bosco... cóż, nie wiedziała jak tam zbytnio jest. Ciężko ocenić kraj jeżeli żyje się w dziczy, a jedyni jego mieszkańcy jakich się spotkało, to osoby polujące na Onihikuro. Tak czy inaczej - Mimi dotarła do wioski całkiem sprawnie i miała dosyć pozytywne odczucia co do otoczenia, w którym się znalazła. Nie chodziło tylko o temperaturę, która jej pasowała, bo uwielbiała gorące dni, ale także o stosunek ludzi do tak ekstrawaganckich person jak ona sama. Od razu wyjaśniła się sprawa problemu z wodą - strumień, który przecinał wioskę pozostawił po sobie jedynie błoto. Mimilir wciąż wątpiła w istnienie jakiegoś bóstwa, które błogosławiłoby mieszkańców wodą zdatną do picia. Wysychanie to naturalne zjawisko, a szczególnie, gdy z jednej strony ma się stepy i bezlitosne słońce. Koryto strumyka nie wyglądało też na godne podziwu, więc nic dziwnego, że woda wyparowała. Może źródełko się skończyło, a religijni mieszkańcy zwalili winę na Sogoma, który może nawet nie istnieć? Była taka szansa, ale tak czy siak - należało przywrócić wodę czy była to sprawka bożka, czy nie. Od razu zauważyła, że ktoś się do niej zbliża. Była to młoda dziewczyna o białych włosach i różnokolorowych oczach. Nie odzywała się, jednak gdy ta pewnie podchodziła bliżej, to Mimi cofnęła się o krok i delikatnie spięła, jakby gotowa do obrony. Była w obcym miejscu, które niekoniecznie musiało być dla niej przyjazne, chociaż na takie wyglądało. Ta wrodzona i wyuczona nieufność nie odpuszczała. Blondynka uważnie przyglądała się nieznajomej, aż ta odezwała się we wspólnej mowie. Tego Mimilir się nie spodziewała. Nie zdążyła się nawet odezwać, a język już został zmieniony na nieznany, ale zapewne tutejszy. Wyłapała tylko słowo "Sogom", więc zapewne trafiła w odpowiednie miejsce, a ludzie tutaj coś wiedzieli na temat, który ją interesował. Dziewczyna wyglądała na nieco speszoną, jednak Mimi nie miała pojęcia czemu. Nie rozumiała też, dlaczego ta się lekko ukłoniła. Nim zdążyła dopytać o co chodzi we wspólnej mowie, to pojawiła się kolejna osoba - tym razem staruszek. On również mówił w nieznanym języku i również powtarzał coś o Sogomie. Mimilir poczuła się zagubiona, więc cofnęła się jeszcze o krok. Bariera językowa była tak dużym problemem, jak można było się spodziewać, jednak nie sprawiło to, że dziewczyna postanowiła się poddać. Jej celem było zwrócić mieszkańcom wioski wodę, a do tego nie musiała koniecznie porozumiewać się z innymi. Nadzieją na sprawniejszy przebieg jej zadania była nieznajoma, która wcześniej odezwała się we wspólnej mowie. Znała dwa języki, a zatem mogła zostać tłumaczem. No, oczywiście o ile się zgodzi. - Znam tylko wspólną mowę i boscano. - odezwała się najpierw w stronę dziewczyny, aby ta wiedziała, że dogadają się tylko w jeden sposób. - Przybyłam, aby rozwiązać problem z Sogomem, który rzekomo odebrał mieszkańcom wodę. Albo coś takiego. O co tutaj chodzi? - dodała po chwili, aby wyjaśnić jaki jest jej cel i dowiedzieć się coś na temat tego dziwnego wydarzenia. I nie chodziło tutaj o bożka, a o jej sytuację, w której ludzie ją zaczepiają. - Mogłabyś mi pomóc w rozmowie? - zwróciła się na koniec do nieznajomej. Miała szczęście, że trafiła na kogoś, kto znał więcej niż jeden język i mógł zostać tłumaczem. Dzięki temu nie będzie musiała samemu prowadzić śledztwa i zdobywać informacji, a ma możliwość dopytania mieszkańców wioski o wszystko, co ją interesuje. Nie było tego wiele, bo plan Mimi był prosty - udać się za strumieniem, aż do źródła. Jeżeli gdzieś leży problem, to właśnie tam.
Ostatnio zmieniony przez Mimilir dnia Nie Sty 21 2018, 21:10, w całości zmieniany 1 raz
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Czw Sie 17 2017, 21:22
Zdecydowanie niezbyt oczekiwany obrót wydarzeń, w którym pergrandzki bożek lepiej sobie radzi ze wspólną mową. I boscano. Jeżeli bogowie to swego rodzaju ucieleśnienie wyobrażeń ludzkich, to Pergrande poradziło sobie z tym co najwyżej przeciętnie. No bo bożek ładny, ładny, tylko z umiejętnościami nie tymi. Frederica nie ukrywała nawet zdziwienia, kiedy ta zaczęła mówić w fretkowym, ojczystym języku: szybko się przy tym prostując chociażby dlatego, że nie było potrzeby się kłaniać. Więc nie bóg? Czyli... Czyli co? Nie człowiek raczej... Z resztą nie ważne, przyszła pomóc więc jej przynależność gatunkowa zeszła na dużo dalszy plan. Ale różki miała całkiem ładne. I wychodziło na to, że jak to na misji - nie wyrusza na nią kompletnie sama. - Hmm... Rozumiem. - odpowiedziała krótko kwestię wyjaśnienia natury misji pozostawiając na później, zaś sama zwróciła się do staruszka. - To co prawda nie jest Sogom, ale bożek z nim ściśle związany. Również obawia się o Sogoma i przyszła pomóc w rozwiązaniu sprawy. Tak powiedziała. Ja również przybyłam w sprawie odnalezienia opiekuna rzeki. Czy mógłby pan wskazać nam drogę, którą powinnyśmy się udać, by trafić do jej źródła? - zapytała uśmiechając się przyjaźnie i w duchu licząc, że jak się przedstawiła jako wędrowiec tak wędrowcem pozostanie. Nie potrzebowała sławy. Na pewno nie w tej chwili. Po tym zaś z tym samym uśmiechem przeplatającym się z drobnym rozbawieniem wróciła wzrokiem na blondynkę z różkami. - Zostałaś wzięta za Sogoma, nic więcej. Prawdopodobnie ludzie cię jeszcze kilka razy zaczepią... Ale nie przejmuj się, powiedziałam mu że jesteś tylko pomniejszym bożkiem. - wskazała kciukiem na staruszka. - Znaczy wiesz... Ciężko inaczej wytłumaczyć twój niecodzienny wygląd. - no, lepiej żeby była wzięta za bożka jak demona, wtedy by ją jeszcze jakąś wodą święconą oblewali i egzorcystę ściągnęli. Chociaż to Pergrande to najprędzej najbliższego kapłana. No i od razu zaczęła też swoją rolę jako tłumacz, która w sumie jej nie przeszkadzała. Właściwie to nawet miło, że może komuś tym pomóc, wiec tym bardziej miała zamiar w kwestiach komunikacyjnych użyczyć pomocną dłoń. - A koń jaki jest, każdy widzi... A w sumie rzeka. Myślę, że jak dojdziemy do źródła, to czegoś się dowiemy. - gdzie z resztą ruszy, jeśli tylko staruszek wskaże im drogę. Nie zadawała sama pytań Milimir. A mogła, bo i pochodzenie jak i powód, dla którego znalazła się w Pergrande nawet ją zastanawiał trochę. A i jej imienia nie znała... Ona tego białowłosej z resztą też, ale prawdopodobnie im mniej osób zna jej imię tym lepiej. Jeszcze ktoś by połączył kropki, fakty skojarzył...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Sob Sie 19 2017, 11:21
MG
Mężczyzna nie rozumiał konwersacji między Mimilir a Fredericą, osobiście uznał język blondynki za jakiś Boski dialekt, tak więc znajomość owego dialektu przez Fredericę, całkiem mu imponowała. Nie wiedział też do końca jak zachować się będąc w towarzystwie kogoś tak wspaniałego jak Mimi. Na chwilę obecną próbował więc na nią zwyczajnie nie patrzeć. Słowa Frederici jeszcze tylko go utwierdziły w przekonaniu że stoi naprzeciw kogoś bardzo potężnego, będzie co wnukom opowiadać.-W głębi lasu panienko, w głębi lasu. Jeśli wielki i potężny głos niebios chce nam pomóc osobiście, myślę że nie mamy się już czego martwić. Jestem dozgonnie wdzięczny. W imieniu swoim i całej wioski.-Powiedział mężczyzna padając na ziemię i kłaniając się głęboko, niemal kładąc na ziemi.-Nie mamy wiele, ale za pomoc oddamy wam wszystko. Czego tylko chcecie. Srebro? Zwierzęta? Zboże? Oddam wam nawet własne dzieci.-Odpowiedział raz jeszcze kłaniając się głęboko.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Sob Sie 19 2017, 12:54
Z jednej strony przedstawienie Mimi jako istoty bardziej boskiej jak ludzkiej wydawało jej się nie najgorszym pomysłem, tak widząc i słysząc zachowanie staruszka poczuła się trochę głupio. No bo w sumie żadna z nich to raczej "głosem z niebios" nie była, a ten na prawdę bardzo wierzył, że jest inaczej. I te oferty! Oddać za pomoc własne dzieci? Musieli być zdecydowanie zdesperowani... - Generalnie dziękuje nam za pomoc. - streściła dla blondynki słowa staruszka, a do niego samego wyciągnęła dłoń. Nie musiał przed nimi się kłaniać. Chyba. Przynajmniej ona sama nie przepadała za tym widokiem, to też przynajmniej postanowiła pomóc mu wstać. - O jakiejkolwiek zapłacie wypada mówić dopiero, kiedy praca zostanie należycie wykonana. Myślę jednak, że ani ja, ani bożek nie będziemy mieć zbyt wygórowanych żądań. - uśmiechnęła się przyjaźnie. No, w każdym razie na pewno ani ona, ani blondynka nie przyjmie zapłaty w ludziach. A nawet, jakby ta miała inne zdanie, to raczej sama Fretka by się na to kompletnie nie zgodziła. Chociaż... czy było cokolwiek, czego chciałaby od tych ludzi? Taką klasyczną nagrodą były dla niej pieniądze. Ale te miała. Co prawda nie były do końca jej i pewnie trochę grosza "dla siebie" byłoby mile widziane, ale czy pomoc nie powinna być raczej jej obowiązkiem? Co by nie było, wioska chyba dalej leżała na terenach Kikuta. A te, jakby nie patrzeć, były też jej. Swoim zaś wypadało pomagać. Ale dalej - praca jeszcze nawet nie została wykonana, nie było więc sensu myśleć o jakimkolwiek wynagrodzeniu za samo stanie. - Chodźmy. Nie ukrywam, że wolałabym się z zadaniem uporać szybciej jak wolniej. - rzuciła do Milimir żegnając się ze staruszkiem i ruszając wgłąb lasu, najlepiej wzdłuż samej wyschniętej rzeczki. I w górę, aż do źródła.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Pią Sie 25 2017, 19:19
MG
I tak też Frederica - Zapewne z Mimilir u boku - ruszyła w głąb lasu szukając źródła rzeczki a także potencjalnie, samego Sogoma. Las jak las, nie budził większych zachwytów wśród ludzi którzy widzieli w życiu jakiś. No, w zasadzie to raczej budził litość, wszędzie było bowiem widać znamiona suszy i las zdawał się umierać. Według mieszkańców miał pomóc im z tym problemem Bożek, jednak czy faktycznie mogło być tak łatwo? Im głębiej szli, tym bardziej jednak krajobraz się zmieniał. Rośliny ciemniały, aż w pewnym miejscu, ścieżkę którą szli, przecinała im fioletowa breja. Dziwna plama na ziemi zajmowała całą szerokość drogi, a nawet zalewała drzewa rosnące na lewo i prawo. Nie wpadała jednak do strumienia. Była też długa na jakieś 10 metrów, więc przeskoczyć nie da rady.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Pią Sie 25 2017, 20:23
Nie było co ukrywać - w otoczeniu drzew i krzaków czuła się jak ryba w wodzie. Kiedyś w takim spędzała całe dnie, i to dość dosłownie, a ile razy to właśnie tak zaczynała się jakaś z jej przygód. Las. W lasach można było znaleźć wszystko. Szła więc całkiem zadowolona drogą nie spodziewając się w sumie wiele od takiego. Znaczy spodziewała się drzew. W końcu im dalej w las, tym ich więcej, zaś tutaj spotkała się z czymś kompletnie innym. Pogoda dawała swe znaki, a całe to zalesienie na pewno nie było w najlepszej formie. Tu nawet nie rozchodziło się o samą rzekę i przypisywanie jej czegoś takiego jak "dawanie powodzenia". Jeżeli susza będzie postępować, to odbije się dość konkretnie i na faunie i na wiosce. Szła więc dalej, byle w górę strumienia. Im szybciej rozwiążą problem tym lepiej, jednak zdecydowanie to, co zastała w końcu na drodze było czymś, co dość skutecznie zatrzymało ją w pochodzie. Spojrzała krzywo na breję kucając nad nią, a następnie chwytając najbliższy patyk i delikatnie ją dźgając w... no, w breję. Tak na wypadek, jakby była żywa. Może wstanie i im wytłumaczy, co się stało? Ale pewnie była zwykłą breją czegoś, czego nawet Fretka nie umiała określić. Mogła co najwyżej polegać na samej swojej wiedzy (Znajomość gleb PWM) by mieć pewność, że to nie jest jakaś ziemna abominacja. - Jakiś pomysł, co to? - zapytała dziewczynę, zaraz po tym sprawdzając, czy ta jakoś odbiła się na samym patyku. Może go zjadła? W każdym razie gdyby breja miała jakieś bardzo ofensywne zamiary względem jej czy wyrosły jej nibyrączki i nibynóżki sięgające w jej stronę - szybko się odsunie. Nie mniej nie goniła do źródła, nie szukała też jakichkolwiek skrótów, jak uporać się z plamą. Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy, a plama może być istotna. Gorzej, że ich możliwości badawcze były jednak mocno ograniczone i jeśli ta nie okaże się specjalnie ciekawa czy interesująca, to nie zostanie nic innego jak minięcie jej i ruszenia dalej okrążając breję.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Pon Sie 28 2017, 01:53
MG
Badania brei, tak zwana breiologia, była zajęciem bardzo niebezpiecznym. Wymagającym skupienia i ogłady i też trochę miłości do różnego rodzaju brei. W każdym razie Frederica jako początkujący breiolog od razu zabrała się do roboty, maczając w cieczy kijek. Albowiem jedno było pewne, ziemią to to nie było. Chciała jeszcze zaczerpnąć jakiegoś wsparcia od blondyny, ale ta nagle wyparowała. Może faktycznie była jakimś Bożkiem, który to jedynie Fredericę tu sprowadził? Kto ją tam wie, nie było jej. A breja mimo że nie wykazywała anty kijkowych zachowań, to za to zaczęła powoli "Płynąć" w kierunku Frederici. Może nie miała niby rączek czy niby nóżek, ale niby umiała się "Lać" w stronę tego czego chciała.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Pon Sie 28 2017, 21:15
Co się stało z bożkiem rzeki? Czym była magiczna breja przed ich dwójką? Zdecydowanie było to coś, co wymagało dokładnego zbadania, byle tylko rozwiązać tę nietypową sprawę. Z reguły jej zadania polegały raczej na walce - teraz walczyła, ale z poszlakami, które z pewnością wskazywały jej jakiś kierunek. Nie był on jednak specjalnie zadowalający zwłaszcza, że maź za kierunek obrała sobie właśnie Fretkę. Albo może punkt, gdzie stała? W każdym razie lała się w jej kierunku, a sama dziewczyna była tym wszystkim nieco rozkojarzona. Dać się dotknąć czy nie dać? Bo w sumie z jednej strony może naprowadzić je na ślad bożka. Z drugiej może zrobić ich dwójce coś serio złego. Całkiem problematyczne. Wstała w końcu nieco odsuwając się od plamy utrzymując w miarę dystans. No i dziewczyna zdawała się nic nie odpowiadać w sprawie jakiś większych badań znaleziska. - Panienka sądzi, że warto dać tej brei do siebie podpł... - przerwała całkiem prędko dość szybko orientując się, że w sumie "panienki" to nigdzie wokół nie ma. Ba, została sama i mówiła do powietrza. Czyli co, serio była jakimś leśnym duszkiem? Co za Pergrande... Ledwo się człowiek ruszy z miejsca, a tam za każdym rogiem jakiś nadnaturalny byt. Westchnęła cicho na myśl, że jednak serio będzie rozwiązywać całe zadanie sama, po czym znowu zerknęła na breję. - Przepraszam szanowna mazio, czy mogłabyś... przestać płynąć w moim kierunku? - zapytała uprzejmie wykazując się nienaganną kulturą jaką z resztą oczekuje się głównie od dobrze wychowanych i wykształconych, chociaż te dwa określenia były pewnie ostatnimi, których pewnie można by użyć w stosunku do niej samej. Może nawet i E by pochwalił. No i znowu - było czymś dobrym czy nie? Iść do źródła czy nie? W sumie z jednej strony mogło być to coś, co jej pomoże. Albo mogło być czymś, co wpędzi ją w te same kłopoty, co bożka. A wtedy prawdopodobnie znajdzie Sogoma. Gorzej, jeśli zrobi jej coś dużo gorszego, dlatego pierw znajdzie jakaś w miarę żywotną roślinkę, zerwie ją i też zamoczy w brei. Patyk był raczej martwy, a ta powinna być jeszcze trochę żywotna. Jak jej nie uszkodzi ani nic (jak patyk z resztą), to zaryzykuje i dźgnie ją palcem. Gorzej, jak roślinka cała się nie ostanie, wtedy nie zostanie nic innego jak breję ominąć i ruszyć do źródła, byle szybciej co by plama jej za bardzo nie uciekła w tym czasie, bo znając życie jeszcze się do niej wróci.
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Sro Sie 30 2017, 15:33
MG
Breja zbyt rozmowna nie była a Mimi nigdzie nie było, tak więc chcąc nie chcąc Frederica była skazana na obcowanie samej ze sobą. Dźgnęła breję pobliskim liście, ale temu również nic się nie stało, to też wpakowała do cieczy palec. Choć uczucie było całkiem... dziwne, to jednak zupełnie nic się jej nie stało. Trochę jak maczać palec w kisielu, który wywołuje taką nie fajną gęsią skórkę. No ale krzywdy nie robił, przynajmniej nic na to nie wskazywało. Wyglądało na to że była to breja nie ofensywna. Taka breja dżentelmen.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Czw Sie 31 2017, 17:02
Jedno wiedziała - breja zdawała się nie byc zagrożeniem. No, przynajmniej dla niej samej. Ale sam fakt, ze była i to raczej nie było naturalne zjawisko wymagało jakiegoś większego przyjrzenia się problemowi. A wyglądało na to, że robi się trudniej, bo za bardzo nie miała pomocy ze strony kogokolwiek. Trochę pechowo. No i w sumie co teraz? Zwłaszcza z breją, bo mimo wszystko nie wiedziała, czy winna ją tak zostawić. A że nie mówiła, to i nie była pewna, czy jakiekolwiek pytania miały sens. Pewnie nie. Ale nikt nie patrzy, to można porobić trochę też i bezsensownych rzeczy - Poszukuję Sogoma. Wiesz, gdzie go znajdę? - zapytała z jakąś tam nadzieją, że może nie odpowie, ale zacznie sobie płynąć w jakimś innym kierunku, a to zawsze jakaś wskazówka jak żadna. Gorzej, jak nie - wtedy będzie mogła co najwyżej breję minąć i ruszyć w stronę źródła rzeczki. Póki co jedyny kierunek, który zdawał się być w jakiś sposób słuszny, chociaż nie koniecznie dobry. Czy dobry, to się dopiero by dowiedziała na miejscu. I pewnie się dowie, o ile mistyczna breja nie wskaże jej jakiegoś innego kierunku w jakiś swój brejowaty sposób.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Czw Sie 31 2017, 22:23
MG
Breje mają do siebie niestety to, że nie mówią. Zapewne w świecie magii mówienie nie posiadając ust nie byłoby niczym dziwnym, jednak breja ta była definitywnie nie mówiąca. Tak więc Frederice pozostało jedynie ominąć ją i ruszyć dalej. Kiedy jednak ta próbowała breję wyminąć, ta przyspieszyła i odcięła jej drogę przed nią, a także za nią, w zasadzie pozostawiając Frederice już tylko możliwość ucieczki w lewo, choć breja prawie odcięła jej drogę i tam, prawie dziewczynę otaczając. Może ją polubiła czy coś? A może to taka brejo pułapka, bo kto by się chciał ubrudzić breją?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.