I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Wioska płynącego strumienia Pią Sie 11 2017, 16:39
First topic message reminder :
MG
Tak się niefortunnie złożyło że podczas jednej z wycieczek, Frederica usłyszała o problemach w płynącym strumieniu, cokolwiek nią kierowało, ruszyła tam z odsieczą. Ale niebyła jedyną osobą która postanowiła to uczynić. Siedząc w karczmie, pewna blondyneczka usłyszała o problemach w tamtej wiosce. Choć Pergrandzkiego nie znała, to na szczęście ktoś wspomniał o tym we wspólnej mowie, co pozwoliło jej - z jakichś tam sobie powodów, właśnie tam się skierować. Pozostawało więc, by dwie panie dotarły do wioski.
No i Frederica zaczęła nierówną i niesprawiedliwą walkę z brejami. Dzielnie jak na wikinga znosząc obrażenia i samej rozdając wpierdol. Przewaga liczebna brej topniała, ale kółeczko coraz bardziej się zacieśniało. Coraz trudniej było walczyć, więc Frederica musiał zmienić taktykę na machanie rączkami, coraz więcej ataków trafiało ją też w głowę, plecy i ogólnie w niefajne miejsca. No zwyczajnie ciężko było i się dziewczyna też zmachało. No i kimono takie śliczne takie wow, oblepione było brzydką breją. Do wyrzucenia. W każdym razie w końcu Frederica wygrała. Słaniając się na nogach, potargana, z kilkoma wyrwanymi włosami, brudnym i podartym kimono i z podbitym okiem z którego się chyba nigdy nie wytłumaczy. W sumie z tego wszystkiego się chyba nigdy nie wytłumaczy. Ale hej, breje pokonane!
To na pewno da się jakoś wyjaśnić. Na pewno. Da się. ...prawda?
Jeżeli się dało, to nie wiedziała do końca w jaki sposób. Zakładając nawet, że zamiast kombinować powie prawdę - czy walka z magiczną armią brejowych klonów nie brzmi tak abstrakcyjnie, by początkowo zwyczajnie zwątpić w całą historię? Z resztą - szukanie zaginionego bożka? Na prawdę? Zdecydowanie wszystko to wyglądało jak problem, a na jej korzyść działał jedynie fakt, że chciała pomóc. Spojrzała z niemałym trudem na swój stan kręcąc przy tym z dezaprobatą głową. Nie była jednak specjalnie zdziwiona. Kończyła podobnie nie raz i mimo szczerych chęci nie była w stanie uniknąć tego, co się stało. Gdzieś jeszcze w głębi wierzyła, że kimono da się jeszcze jakoś odratować, jednak nie miała co do tego pewności. Sama breja i podbite oko też z pewnością wyglądały podejrzanie. Ciekawe, czy potknięcie się, wpadnięcie w błoto i uderzenie o dowolną przeszkodę terenową przy upadku byłoby wystarczającym wytłumaczeniem? Odkładając jednak późniejsze kwestie na bok - Sogom dalej nie był znaleziony, nie był pewnie nawet bliski znalezienia, a ona sama była już zmęczona. Gdzieś z pewnością była ta duma, bo wygrała. Nawet, jeśli walczyła z czymś, co można było nazwać zwykłymi minionami, to dalej liczył się efekt. Szybko zaczęła szukać wzrokiem jakiegoś cienia, pod którym mogłaby usiąść, odsapnąć i odpocząć przez te kilkanaście minut, a później znowu zaczęłaby swoją wędrówkę do źródła rzeczki.
Po krótkiej przerwie, Frederica podjęła wędrówkę w kierunku źródła rzeki. Do tego jednak nie dotarła, albowiem na lewo, rzuciła się jej w oczy nowa istota. Tym razem nie była to jednak breja. Między drzewami leżało stworzonko które można było nazwać krzyżówką słonia i chomika, tylko było mniejsze i fioletowe. Leżało sobie na trawce, widać że oddychało, ale widać też było ogromny pal które wychodził stworzeniu z brzucha. Widocznie zwierzątko było ranne i konało. No, ale było. Może ono wiedziało gdzie poszedł Sogom?
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska płynącego strumienia Nie Lis 26 2017, 17:56
Było zdecydowanie za dużo takich momentów, w których zwyczajnie potrzebowała Sonii. Było zbyt dużo takich chwil, kiedy uderzał w nią fakt, że potrafi uratować samą siebie, ale nie ma kompletnie jakiejkolwiek mocy by pomóc komuś innemu. Jej magia i zaklęcia zdawały się być wtedy tak bardzo samolubne... Jej podróż w stronę źródła nie trwała znowu specjalnie długo głównie przez pojawienie się jednej z tej istot, które zdecydowanie potrzebowały wsparcia. Czym było to, co znalazła? Nie wiedziała. Dziwna krzyżówka czegoś z czymś. Nie miała pojęcia, czy jest takie fioletowe naturalnie, czy to wynik jego stanu. Wystający z jego ciała pal nie napawał optymizmem. Tylko... co teraz? Mogła stać i patrzeć się na umierające stworzenie z tą zatroskaną miną nie próbując kiwnąć nawet palcem. Mogła też spróbować coś zrobić, chociaż z doświadczenia wiedziała, że i tak nic z tego nie będzie. Chociaż może teraz będzie inaczej? Może teraz coś się zmieni? Mogła spróbować. Gorzej i tak już nie będzie. Przyklękła szybko do stworzenia szybko oceniając, że przeniesienie go gdziekolwiek będzie co najmniej problematyczne. Nawet pomijając sam pal, który musiałaby odkopać i nieść razem z nim z nadzieją, że nie zaleje się krwią. Nie była nawet pewna, jak zdjąć go z pala. I czy w ogóle zdejmować. - Kto ci to zrobił... - zapytała myśląc gorączkowo co z tym wszystkim zrobić. Sam by się na to nadział? Przecież nawet takie abominacje muszą mieć instynkt przetrwania! Nie wierzyła, że sam sobie to zrobił.
Gdyby była na jego miejscu, jakoś by sobie poradziła. Ale nie była. Zamiast tego musiała patrzeć, jak przypadkowe zwierzę cierpi z nie wiadomo czyjej winy i chociaż wiedziała, że w dłuższym okresie czasu nie będzie to miało większego znaczenia nie mogła nic innego, jak współczuć. Chociaż czy to nie jest absurdalne? Ile zwierząt ginie dziennie i nikt się tym nie interesował? A ludzie? Ilu ludzi traciło w ciągu tych dwudziestu czterech godzin życie? Frederica nawet nie próbowała udawać, że wcale nie należy do tych ludzi, którzy raczej się tym nie przejmują. Bądź co bądź dlaczego by miało? Pewne sprawy są ignorowane do momentu, aż człowiek nie zetknie się z nimi osobiście, a i po tym często gdzieś to odchodzi. Pogłaskała ostrożnie zwierzątko po łbie, po czym chwyciła swój podróżny płaszcz, chociaż teraz już pewnie przypominał kawałek jakiejś szmaty. Szybko pozbyłaby się z niego większych resztek błota, a następnie okryłaby nim słonio-chomika delikatnie zawijając kawałki materiału pod zwierzątko, byleby nie biło w nie aż tak zimno od ziemi. Jeśli tak będzie wygodniej, sam płaszcz nabije na pal, byle jak najwięcej materiału chociaż odrobinę ogrzewało zwierzątko. Do tego przyzwałaby Buffalo Mask (D) i ostrożnie założyłaby słoniątku na głowę na tyle, na ile się da licząc w duchu na to, że może przynajmniej nie będzie się aż tak bardzo bało. Może zwyczajnie powinna go zabić? Skrócić jego męki? Miała jednak nadzieję, że szybko znajdzie Sogoma. Na tyle szybko, że ten do tego czasu przeżyje, a sam Sogom będzie mógł coś z tym fantem zrobić. Jest w końcu bożkiem czy nie jest? Po tym wszystkim ruszy dalej. Szybciej niż do tej pory. Jeżeli mogła zrobić cokolwiek by mu jakoś pomóc, to chciała to zrobić. Chociaż raz mieć tę świadomość, że faktycznie komuś się faktycznie przysłużyła. Nawet, jeśli miałby być to jakiś dziwny leśny stworek. Liczył się fakt.
Frederica pomogła słoniątku jak tylko mogła. Założyła na nie podarty płaszcz, oraz podarowała słoniątku maskę, dzięki której zwierzątko miało cierpieć mniej. Następnie udała się w dalszą podróż, szukając Sogoma. Szła. Szła bardzo długo. Słońce chyliło się ku zachodowi, a ona nadal nie znalazła ni źródła strumienia, ni Sogoma. Aż w pewnym momencie, przed sobą na drodze, dostrzegła swój podarty płaszcz i maskę byka, która nadal nie zniknęła. I choć nie powinna tego wiedzieć, w jej głowie pojawiła się prosta myśl - Sogom umarł.
Frederica: Podarty płaszcz Sogoma - Kiedy dziewczyna ma go na sobie, padający deszcz nie powoduje u niej dyskomfortu. Efekt ten działa tylko na Fredericę. Maska Sogoma - Znajdując się w promieniu 200 metrów od strumienia Sogoma, zapewnia strumieniowi żywotność Ulepszenie do Maski buffalo - Od teraz maska jest fioletowa, oraz dodatkowo nieznacznie zwiększa odporność na naturalne zimno
Czy bogowie mogą umrzeć? Jeśli stracą swoich wszystkich wyznawców - może i tak. Może właśnie tak było, że wtedy bogowie faktycznie umierają. Ale czy była możliwość, żeby, dajmy na to, istota boska, teoretycznie nie mająca powinności poddawania się prawom tego świata, tak umarła śmiercią, jaką dotyka również i śmiertelników? Taką niby zwyczajną, tak po prostu z ran? Czy to automatycznie nie degradowała boga z pozycji boskiej?
Właściwie - who excatly cares about that? Znalazła coś, czego nie spodziewała się znaleźć, a myśl, jaka zakwitła w jej głowie była tylko bardziej dołująca niż to, co znalazła przy drodze. Mógł umrzeć? Mógł tak po prostu umrzeć? Czyli tak czy inaczej cała podróż była na nic, a cała pomoc nic nie znacząca. Nie mogła już pomóc słoniątku, prawdopodobnie nie mogła już pomóc też Sogomowi, a jedyne, co zostawił po sobie to to, co sama mu zostawiła na odchodne. Zacisnęła zęby nie mogąc się tak zwyczajnie pogodzić z tym stanem rzeczy. Że znowu jedyne, co mogła, to po prostu przejść obok licząc na to, że kto inny coś zrobi, naprawi, bo ona sama nie może. Podeszła ostrożnie do płaszcza narzucając go na siebie i chowając pod nim zniszczone kimono i ubrudzoną całą resztę. Wzięła również maskę. Tylko... Co teraz? Jeśli ją tu zostawi, ktoś ją weźmie. Jedyne, co więc mogła w tej chwili zrobić to skierować się z powrotem do wioski i przekazać ją tamtejszym ludziom. Maska powinna tu zostać. A przynajmniej blisko strumienia.
I tak misja skończyła się. Zwycięstwem? Porażką? Czymś innym? Na pewno pozostawiła posmak zawodu, rozczarowania, rozgoryczenia. To jednak za co tą misję uzna Frederica, zależało w pełni od niej. Gdy zwróciła maskę w wiosce, wiele osób zaniosło się płaczem, jednak wódz wioski podziękował jej. Sytuację smutku jednak uratował fakt, że w strumieniu zaczęła zbierać się woda. Widać maska posiadała magiczne właściwości. Choć fizyczna skorupa Sogoma umarła, jego duch przetrwał w masce. Wódz wioski postanowił zanieść maskę na ołtarz. Mieszkańcy, mimo wody wzbierającej w strumieniu nie mogli jednak się cieszyć. Frederica została pożegnana, na odchodne zaproponowano jej jeszcze ostatnie oszczędności wioski, ostatnie 50 suezów. I tyle było ją widać
Frederica: 10 PD, możesz również wziąć 50 suezów(5.100 klejnotów). Nie musisz pisać z/t[Wliczony tytuł] Mimilir: 1 PD, również bez z/t
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.