I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Mała wioska znajdująca się nieco na północ od Wasilei. W zasadzie wioska ta jest zapomniana przez świat i nawet poborca podatkowy nie pojawia się tutaj co rok. W samej wiosce prócz badaczy odwiecznych bagien i łowców przygód, żyje jedynie lekarz i kilku żołnierzy którzy stacjonują tutaj Bóg jeden wie dlaczego ale tak było, jest i pewnie będzie. Domy z drewna, rozstawione nie równo, jedyna jedyna droga prowadzi do Wasieli a tak gdzie okiem sięgnąć lasy i bagna. Głównie bagna.
~~ MG
Gonzalesa obudziły głosy. Głosy których nie rozumiał. Otworzył oczy co spowodowało nagły atak bólu w głowie Gonzalesa, przez co na powrót je zamknął.-Leż spokojnie.-Powiedział jakiś kobiecy głos po jego lewej. Na czoło został położony mu zimny kompres.-Twój... Kasztan...-Powiedziała kobieta z wachaniem-Jest bezpieczny, na razie. Jesteś bardzo chory więc musisz teraz leżeć. Mówisz po Fioryjsku prawda?-Zapytała właśnie w tym języku. Aczkolwiek Gonzales gdzieś na zewnątrz wciąż słyszał głosy których nie rozumiał. Dwóch mężczyzn się o coś niewątpliwie kłóciło.
Nagrody za tamten etap: Konik - Drewniany konik szachowy. Zmoczony zamienia się w prawdziwego konia(ale z drewna) lub jeśli Gonzales tego chce w łódkę czy sanki. Konik jest aktywny tak długo jak znajduje się na nim conajmniej jeden jeździec, uniesie dwóch. Zawsze wie, dokąd ma iść, chyba że na położenie wpływa magia. Bardzo łatwo go zniszczyć ogniem.
Gorączka bagienna - Każde kolejne zaklęcie użyte przez Gonzalesa w tej samej turze jest droższe o X. Gdzie X = 2MM * Ilość użytych zaklęć w danej turze. Postać odwadnia się i męczy dużo szybciej niż przeciętny człowiek. Efekty znikną po wykupieniu regeneracji na poziomie 2, lub zastosowaniu zaklęcia leczącego rangi A wzwyż, specjalizującego się w leczeniu chorób.
Autor
Wiadomość
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Sro Gru 21 2016, 00:41
MG
I tak oto, teatralnie Gonzales skonał. Zapewniło mu to chwilę ciszy, a potem mężczyźni u góry znów zaczęli rozmawiać. W pewnym momencie jeden z nich gdzieś poszedł, gdy ten drugi mocniej na niego wrzasnął. I tak teraz został tylko jeden, który gadał coś jeszcze chwilę, a potem zamilkł, wpatrując się jedynie w ciało Gonzalesa i na coś czekając. Być może na instrukcje co dalej. Nudząc się tym oczekiwaniem, meżczyzna splunął w dół, trafiając Gonzalesa śliną w szyję. Widocznie ucieszył go celny strzał.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Sro Gru 21 2016, 22:05
To była taka sytuacja, że Gonzales już chyba nie mógł być bardziej martwy, chyba że by umarł. Jednakże to, iż jakiś człowieczek na chłopaka napluło, raczej zabić go nie mogło, a jak wiadomo, co cię nie zabije, to cię nie zabije. Ale Gonzales był już martwy według własnego mniemania i tak bardzo się w to wczuł, że wystraszył się, iż to mogło się stać rzeczywiście. Lecz jak sobie uświadomił, iż mógł się bać śmierci, to raczej oznacza, że ta jeszcze go nie spotkała. Więc kontynuował dalej swój żart, leżąc nieruchomo. Miał wrażenie, jakby ten trochę działał. Wszak gdyby nie działał, to by tam nie stali i się nie zastanawiali nad tym co z nim zrobić. Chyba...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Sro Gru 21 2016, 23:27
MG
Władca Kasztanów, Władca Kasztanów. Władca Kasztanów udawał martwego i robił to w iście władczym stylu. Jak na członka kasztanowej rodziny przystało. I tak sobie leżał i leżał i leżał, aż w końcu nad dziurą pojawiła się twarz kobiety. Kobieta ta przyglądała się leżącemu w dole władcy przez krótką chwilę, a następnie wrzuciła coś do dziury. I kiedy to coś wylądowało obok Gonzalesa, mógł z bliższej odległości stwierdzić co to jest. A była to taka fajna kulka z kawałkiem sznurka. Kawałkiem palącego się sznurka. No i wiadomo skoro sznurek się palił, to było go coraz mniej, a płomień zbliżał się do kulki.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Czw Gru 22 2016, 00:32
No i się porobiło nie za ciekawie, jak to zauważył Gonzales kulkę z płomyczkiem. Niby fajnie, bo ogień, ale z drugiej strony. Takie rzeczy już gdzieś widział, gdzieś o nich słyszał i raczej zdawał sobie sprawę z tego, że to co przy nim leżało nie było wcale fajną i pomocna zabawką. Tak mu się wydawało w pierwszej chwili, ale potem sobie pomyślał, że ta zabawka może jednak być całkiem ciekawa. Zirytował go jednak fakt, że ci ludzie nie palili zarażonych zwłok, tylko rzucali im jakąś kulkę. Co za prymitywy. Tak czy inaczej, Gonzales zaczął się bardzo skupiać na owym płomyczku, który to z każdą sekundą skracał sznurek. Domyślał się, że kiedy dojdzie do kulki, to zrobi z niej wielkie BUM!!! Przynajmniej chciał, żeby tak było... Wszakże wybuchy były iście epickie, a ten mógłby mu pomóc w iście epickiej akcji. Zacisnął więc ząbki, dalej bacznie obserwując spalanie sznurka. Wstrzymał oddech, myśląc tylko o tym co miało nastąpić. Wiedział wszakże, że jeśli jego zamysł jest słuszny, to powinien się idealnie zgrać w czasie. Zareaguje za wcześnie, to wezmą go znowu zamknął i kupa z całej akcji. Zareaguje za późno, to kulka wybuchnie mu tuż przed twarzą. Temu też, zaczął się mentalnie przygotowywać do tego, żeby użyć Flash Transformation B. Szansę miał tylko jedną i nie miał zamiaru jej zmarnować. Wstrzymał oddech, serduszko mu tłukło i biło, a umysł Gonzalesa starał się wychwycić tę najwłaściwszą sekundę, przed wybuchnięciem kulki, w której to Gonzales miał zamiar użyć zaklęcia. A jak już by to zrobił, to wchłonąłby całą energię z wybuchu, by w imponujący wręcz sposób wylecieć z tej dziury w której go trzymali. Miał zamiar swoim płomieniem sięgnąć i kobiety i spluwającego na niego człowieka, którego to jednak nie mógł zostawić bez kary! Dokładnie! Władca Kasztanów zemściłby się na nich, spalając im ubrania, włosy i jeszcze poparzyłby ich w pośladki. A co potem? To już zależy od tego czy mu się uda. Bo jeśli tak, no to pójdzie kolejna epicka akcja do dzienniczka, nie ma co... Lecz jeśli by się nie udało, to cóż... Niefajnie trochę by było, ale o tym Gonzales nie miał nawet myśli, żeby przez moment o tym pomyśleć. Już od momentu, kiedy wkroczył do Wschodniego Lasu, czuł, że kroczył po krawędzi życia. W sumie mógł już się trochę do tego przyzwyczaić...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Pią Gru 23 2016, 18:52
MG
Każda sekunda była ważna, każda się liczyła. I Gonzales tak liczył, czekał, planował. I kiedy tylko wydało mu się że to "Już" odpalił swoje zaklęcie. Lecz kulka nie wybuchła, a wypuściła z siebie kłęby zielonego dymu. Mimo to u góry dostrzegli że Gonzales jednak żyje i szybko zamknęli "cele". Tak więc płomyczko Gonzales został sam na sam z zamkniętą celą, w której kłębił się dziwny zielony dym i nie specjalnie miał którędy wylecieć. A kto wie, cóż to za dziwny dym mu tutaj wtłoczyli, bo to wszystko mogło być.
Gonzales: Flash Transformation 1/2 posty
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Nie Gru 25 2016, 17:59
No i się nie udało... Gdyby Gonzales nie był w postaci płomyczka, to by warknął z wściekłą irytacją, lecz nie bardzo miał jak. Znowu był zamknięty, a ponadto z jakimś zielonym dymem. I całe planowanie, cały żart, wszystko na marne i się nie udało. Pozostała jednak jeszcze kwestia dymu zielonego, który był... Po prostu czymś, a chłopaczek nie miał pojęcia cóż to takiego mogło być. Jednakże miało prawo być to łatwopalne, albo ogień psujące... Tak czy inaczej, z pewnością nie było to coś, czym Gonzales chciałby się zaciągnąć. Temu też sprawdził tylko swoim płomyczkiem jak to coś się pali. Jeżeli dobrze, to spaliłby to całe, wchłonąłby ogień i trochę zaleczyłby dzięki temu swoje dolegliwości. Lecz jeśli było to coś ogień gaszącego, to chłopaczkowi nie pozostałoby innego, jak śmigać po celi, byleby tylko tego unikać. Nie chciał, żeby od tego czegoś jego stan się pogorszył, ale wolałby jednak trochę przygasnąć, niż się tym zaciągnąć. Więc grałby wtedy na czas, żeby jak najzdrowiej na tym wyjść. A nawet jeśli dymek był neutralny na ogień, to Gonzales wolał, żeby ten wywietrzał, tudzież zniknął, zanim on na powrót stanie się zwykłym Władcą Kasztanów, Gonzalesem Gonzo Gickiem.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 26 2016, 14:13
MG
I tak oto Gonzales mógł jedynie się bezsilnie denerwować. Niestety jego arcy genialny plan nie zadziałał tak, jak tego chciał i utknął z dymem nad głową. Mało tego ku jego rozpaczy dym nie był palny. Bo nie był. W zasadzie w żaden sposób nie reagował z ogniem, więc tak samo jak się nie palił, tak samo go nie gasił. Po prostu sobie był. A potem puff i Gonzales znów był sobą, na szczęście wstrzymywał powietrze, problem polegał na tym że dym zdecydowanie zbyt wolno się ulatniał. Gonzales raczej tak długo oddechu wstrzymywać nie umiał.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 26 2016, 16:23
Nie dość, że był zamknięty, to dręczyli go jeszcze jakimś dymem. Poza tym, że był zdenerwowany, to Gonzalesowi zrobiło się jeszcze smutno. I to bardzo smutno. Wszakże nie było niczego śmiesznego w takim bezczynnym siedzeniu z dymem, kiedy to miał pośpiesznie ruszać i ratować Tasię, a tak właściwie w danym momencie nie robił nic. Czuł się słaby, bezradny i opuszczony. Zawiódł nie tylko ją, ale i Kasztana, oraz pozostałych swych towarzyszy. Czuł się naprawdę beznadziejnie. Lecz wciąż nie miał najmniejszego zamiaru, aby się poddawać. Tylko problem w tym, że nie wiedział co robić, skoro był taki słaby i mizerny. Usiadł więc w kąciku, podsuwając do siebie nogi i oparł czoło na kolanach. Oddychał przez zaciśnięte zęby, jak to miał w zwyczaju kiedy coś śmierdziało. I nie mógł chyba nic poza tym, żeby czekać, przytulony do własnych nóżek.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 26 2016, 17:01
MG
I tak sobie smutno oddychając, Gonzales zasnął. Znowu. Więc musiał być to dym usypiający. Kiedy zaś otworzył oczy, strasznie bolała go głowa. Siedział związany na krześle, w jakimś przestronnym biurze. Przed nim za biurkiem, siedział dziad, któreo to Gonzales obnażył w Mokrej Topoli. Ten od razu dostrzegł, że Gick się przebudził.-Witamy wśród żywych...-Mruknął pisząc coś na pergraminie.-Pewnie cię to nie zainteresuje, ale zabiłeś wszystkich mieszkańców Mokrej Topoli. Potym co... zrobiłeś, nie mogłem pozwolić im żyć, sam rozumiesz...-Mruknął, kończąc pisać i zwijając pergamin.-Wiesz gdzie jesteś i kim jestem?-Zapytał mężczyzna splatając przed sobą dłonie. Gonzales wciąż kiepsko kontaktował. Chyba był związany zwykłą liną, na dodatek gdzieś na granicy wzroku dostrzegł słoik, w którym siedział Kasztan.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 26 2016, 17:42
Pomimo nie najlepszego stanu, jak tylko Gonzales usłyszał mowę we własnym języku, od razu się rozchmurzył i nagle odżył. Ale tylko na pierwszą sekundę, gdyż zauważył kto to taki był, a ból głowy przeszkadzał mu tak trochę myśleć. Poczuł się skrępowany, ale niezbyt mu to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Poczuł pewnego rodzaju satysfakcję, jakby to bali się, że mógłby cokolwiek komuś zrobić. Śmieszyło go to, że związywali chłopca takiego jak on. Zmęczony opuścił głowę, pozwalając białym włosom opaść mu na oczy. Cały czas uśmiechał się złośliwie. Kiedy usłyszał i przeanalizował to co mówił mężczyzna, spojrzał na niego. - Eee... Masz na myśli moje rozdwojenie jaźni? - zapytał Gonzales, biorąc trochę za bardzo do siebie to, iż zabił mieszkańców wioski, zresztą niezbyt rozumiał co do niego było mówione. Oczywiście pożałowałby tego, gdyby miał pełną świadomość tego czynu. Jednakże czas spędzony w zamknięciu nieco zmienił tok myślenia chłopca, jakby tamci mieszkańcy nigdy nie istnieli, albo to co słyszał to były zaledwie kłamstwa, mające jakiś głębszy sens, wzbudzenia w chłopcu jakiegoś poczucia winy, czy też żalu, tudzież zrobienie z niego potwora i mordercy. Gonzales jednak w głębi serduszka wiedział, że nie był zły i nigdy z własnej woli nie dopuściłby do czyjejkolwiek śmierci. Zresztą, czuł się na tyle źle, iż jedyne o czym myślał to pyszne kanapeczki z szynką i pomidorkiem, oraz do tego jeszcze świeżo wyciskany soczek z pomarańczy. - Wiesz... Ostatnio to siedziałem sobie na kiblu, spuszczam wodę i nagle nie wiem co się dzieje. Jesteś wściekłym hydraulikiem, a to wciąż mój wychodek, zgadłem? - zapytał żartobliwie Gonzales, lecz nawet jemu nie było w tym momencie zbytnio do śmiechu. Zerknął jeszcze do Kasztana i mrugnął mu porozumiewawczo jednym okiem, że wszystko jest pod kontrolą i nie ma się czym przejmować. Jednakże Władca Kasztanów, choć starał się sprawiać wrażenie pewnego siebie, to nie posiadał żadnego konkretniejszego planu, ale sam nie był tego w pełni świadom. Aczkolwiek cieszył się z tego, że Kasztan wciąż żył.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 26 2016, 20:07
MG
Mężczyzna rozczarowany pokręcił głową i wstał, przechadzając się powoli po pokoju.-Widzę że kilka dni w celu nic nie zmieniło. Wciąż masz ten... irytujący nawyk. Twoi rodzice muszą być skończonymi imbecylami.-Podszedł do jednej z pułek w pomieszczeniu i po chwili wrócił, kładąc na blacie biurka, dziwne złoto-rdzawe liście. Z początku nic one Gonzalesowi nie mówiły, ale kiedy poczuł ich zapach, jego serce zaczęło mocniej bić. Chciał te liście. Nie wiedział dlaczego, ale chciał je.-To liście mikry. Preparat z nich dostawałeś dożylnie, w postaci maści, lekarstw, a nawet spalone, w postaci dymu.-Powiedział spokojnie, patrząc jak źrenice Gonzalesa rozszerzają się, gdy przysunął liście nieco w jego kierunku.-Nie dawaliśmy tylko do jedzenia, efekt byłby zbyt szybki i gdzie wtedy zabawa?-Zaśmiał się-A tak, pewnie nie rozumiesz? Mikra to narkotyk. O bardzo silnym działaniu... już prawie się uzależniłeś. Kiedy w pełni uzależnisz się od tego środka, za działkę będziesz gotów zabić własnych przyjaciół. Nie sprzeciwisz mi się. Ponieważ ja ci to dostarczam. Będziesz niczym wierny pies, chcący jedynie kolejnej działki i niczego więcej...-Powiedział wesoło, bardzo zadowolony z tej sytuacji.-Ale to byłoby nudne. Widzisz, zhańbiłeś mnie. Zakpiłeś ze mnie. A ja wciąż nie wiem, jak ukarać cię za to tak, byś cierpiał jak najbardziej. Śmierć? Oglądanie śmierci tych których kochasz? Zabicie ich pod wpływem narkotyków?-Prychnął, gniotąc liście i rzucając je gdzieś w kąt, a mimowolnie za liścmi podążył wzrok Gonzalesa.-To wciąż za mało. Ale nie martw się, na pewno cię zniszczę. Gdyby nie ta twoja... zdolność, do zmieniania się w ogień, już dawno poddawany byłbyś torturom.-Wzruszył ramionami.-Ale przynajmniej mam rozrywkę, szukajac sposobu, by zniszczyć twój umysł i duszę.-Powiedział, a potem zaklaskał i do pomieszczenia wniesiono obiad. Obiad i dzban herbaty. Bardzo wytworny i dobrze pachnący obiad. A potem na oczach Władcy Kasztanów, starzec zaczął się posilać.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 26 2016, 22:33
Cóż miał poczynić Gonzales Gonzo Gick, jak nie słuchać staruszka, wodząc wzrokiem to za nim, to za listkami. Jednakże w serduszku Gonzalesa zaczął płonąć inny ogień niż zazwyczaj. Nie radosny i energiczny, lecz chaotyczny płomień złości. Wznieciły go kwestie owego mężczyzny. Wszakże Gonzales wiele mógł darować, ale nie tego, kiedy ktoś obrażał jego rodziców. Tych, za których sprawą się narodził, tych, którzy go wychowali i tych dzięki którym osiągnął tyle, ile osiągnął. To właśnie dzięki ich bezstresowemu wychowaniu mógł robić mnóstwo niewinnych żartów, nie chodził do szkoły i później dołączył do Fairy Tail. - Co ty możesz o nich wiedzieć? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Jego wewnętrzny płomień buchał niekontrolowanie, iż Gonzales nie był w stanie wstrzymywać swej Oury PWM. Choć starał się ją tłumić sam nie wiedział po co. Czemu nie miałby się dać ponieść emocjom? Słuchał kolejnych słów staruszka i wręcz nie był w stanie w nie uwierzyć. Że niby on, waleczny Ognisty Podmuch Sławiennej i Potężnej Gildii Fairy Tail, Władca Kasztanów, Gonzales Gonzo Gick, miał być od czegokolwiek uzależniony?! I miał jeszcze usługiwać staruchowi tylko z powodu jakichś liści?! To dla Gonzalesa było nie do pomyślenia! Aż w kącikach oczu błysnęły mu łzy, których nie był w stanie otrzeć z powodu związanych rąk. Ze wzgardą patrzył na dziadka, jak na ucieleśnienie najgorszego zła. Jakby to miał przed sobą uosobienie wszelkiego zepsucia, którego było tak dużo, iż Gonzales najchętniej to by się na niego zrzygał całym swym wstrętem i pogardą. Nigdy dotąd nie przypuszczał, że ktokolwiek mógł być taki głupi i idiotyczny. Wątpił, by ów starzec zrozumiał którykolwiek z Gonzalesowych niewinnych żartów. Był wszakże wcieleniem ignorancji i braku poczucia humoru. Gdy zobaczył i poczuł jedzenie, Gonzalesowi zaburczało nagle w brzuchu i to dość głośno. Jednakże sam chłopaczek uczuł wstręt i obrzydzenie, głównie z powodu staruszka. Myślał, iż wszystko czego tylko ten mógł dotknąć przesiąkało zepsuciem i zgnilizną i niestety dotknęło to samego Gonzalesa. Sam chłopaczek poczuł wstręt do samego siebie, którego chciał się za wszelką cenę pozbyć, jednakże nie wiedział jak. Był rozgniewany, ale również otumaniony. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu i na dłużej skupił się na miejscu gdzie staruszek wyrzucił zgniecionego liścia. Gonzalesowi było najzwyczajniej wstyd, że został tak bardzo upokorzony, zaledwie za to, że spalił dziadkowi ubranie. Sam by się z tego śmiał gdyby ktoś mu coś takiego zrobił, lecz najwyraźniej nie każdy odnajdywał we wszystkim tyle radości co on. - Zastanawia mnie jak bardzo cię gnębili w dzieciństwie, że taki jesteś - burknął Gonzales, uśmiechając się złośliwie. - A może ty po prostu mi zazdrościsz, że mam tak fajnie jak ty nigdy nie miałeś i prawdopodobnie nigdy nie będziesz miał? Możesz próbować mnie zniszczyć, ale nigdy nie stoczę się na takie dno, w jakim ty się znajdujesz - oznajmił Gonzales, po czym słabo zachichotał. - Może jakiś żarcik rozluźniłby atmosferę? Albo opowiedziałbym ci jakąś epicką historyjkę z mego miasta? Wątpię, żebyś ty znał jakąś ciekawą... - Gonzales przeżył wystarczająco wiele pięknych chwil, by się czegokolwiek obawiać. Poza tym miał świadomość tego, że obserwował go Kasztan, na którego oczach nie mógł się ukorzyć przed czymkolwiek, ani kimkolwiek.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 26 2016, 23:21
MG
Oburzeniem Gonzalesa po uwadze o rodzicach, staruszek był wielce uradowany. Oczywiście objawiało się to jedynie nieznacznym uniesieniem kącików ust.-Że są czerwoni w środku a przebici moim sztyletem będą krwawić... tak i jęczeć z bólu. Jak wszyscy.-Wpatrywał się w Gonzalesa i zdawał napawać faktem, że chłopcem targają teraz emocje. W zasadzie człek był to bezwzględny. Wielu bowiem torturując dziecko, nie byli by w stanie posunąć się do okrutnych czynów. Tymczasem Mihajił zdawał się nawet, czerpać z tego jako taką radość.-No i przede wszystkim, że byli głupcami. Bo tylko głupiec, nie potrafi nauczyć smarkacza zachowania oraz szacunku.-Dodał jeszcze, kiwając w zamyśleniu głową. Niestety starego psa się nowych sztuczek nie nauczy. Dlatego Mihajił wolał zabić w Gonzalesie to, co czyniło go Gonzalesem i na podalinach tego, wyhodować sobie nowego psa.-Zazdroszczę... poniekąd. Tak, tak, poniekąd na pewno. Któż bowiem nie marzył nigdy, by na chwilę poczuć się nieskrępowanym? Nieskrępowanym przez zwyczaje, obyczaje, wychowanie... nieskrępowanym przez myślący umysł.-Prychnął wzgardliwie kończąc obiad.-Widzisz, różnica między nami jest jednak taka, że ja dorosłem. A nawet za młodu wbito mi do głowy rozumu. Tobie jednak, nie dane będzie dorosnąć, Gonzalesie.-Powiedział całkiem spokojnie, jak gdyby rozmawiali o pogodzie. Następnie znów podszedł do szafki i wyjął z niej trzy flakoniki. Z żółtą, fioletową i zieloną cieczą.-Zmyślne trucizny, zaufaj mi.-Uśmiechnął się a następnie odkręcił żółtą.-To wyciag z Troga. Produkowany z niewielkiej ilości jadu troga bagiennego, rozcieńczanej w hektolitrach wody. Stężenie tej trucizny, nie wynosi tutaj zapewne nawet 0,1%. Patrząc na twoje ciało...-Zmierzył spojrzeniem rozmiary Gonzalesa.-Trzy krople, tak, zdecydowanie. Trzy krople, przyprawią cię o tak ból, że będziesz błagał, bym cię zabił. Trzy krople Gonzalesie dla ciebie, lub zalejemy tym Kasztana. Więc, co wybierasz?-Uśmiechnął się radośnie. O tak, takie zabawy zdecydowanie go bawiły.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Wto Gru 27 2016, 18:36
Uczucia wewnętrzne Gonzalesa były bardzo zmieszane. Z jednej strony śmieszyła go, według chłopaczka, żałosna postawa Michaiła i wręcz uznałby to za słabość, iż tak pastwił się nad Gonzalesem, którego bawiły wszelkie jego starania. Z drugiej zaś strony Gonzales nie mógł mu tak po prostu darować tego co mówił o jego rodzicach, więc gniew w nim buchał, na przemian z dziwnym, szyderczym wręcz spokojem. - Na szacunek trzeba sobie zasłużyć - wycedził przez zęby. - I cokolwiek o nich nie powiesz, wiem, że zawsze będą ze mnie dumni. A to co ty mówisz, nic nie znaczy! - warknął wściekle, po czym opuścił głowę, by złapać oddech. Zerknął na flakoniki i wysłuchał wykładu o życiu i truciznach, lecz to wywołało jedynie krótki śmiech u Gonzalesa. Wszelkie cyferki i groźby najwyraźniej nie docierały do niego tak jak powinny i tak jak zawsze, nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia. - Stary, naprawdę ci współczuję... Tego... Tej... No dorosłość... Paskudne choróbsko. Chyba tego się nie da wyleczyć. Właściwie to oddasz mi tym przysługę, że do niej nie dopuścisz. Może powinienem być ci jeszcze wdzięczny? Chociaż nie... Nie pozwalaj sobie na tyle... - burknął prześmiewczo Gonzales, cały czas zachowując na twarzy złośliwy uśmiech. - A ten... Rozum, jak ty to mówisz... Zapewne bardzo bolało jak ci go wbijali. Bo wyraz twarzy masz taki, jakby ci go wpychali przez... Huehuehue... No wiesz gdzie... I stamtąd przepchać, aż do głowy. Auć... Potem przyjrzał się flakonikom z truciznami i w tej kwestii również miał zamiar posłużyć się swoim nieskrępowanym przez myśli umysłem, by i tutaj coś zaradzić. Przeżył już tyle, że nie obawiał się zbytnio trucizny, a raczej pogróżek Michaiła. Uznał je po prostu za kolejną próbę wymuszenia u Gonzalesa posłuszeństwa, tudzież czegoś innego na czym zależało Michaiłowi. - Przyznam, że to dość problematyczna oferta - zaczął dość pogodnie. Jakiekolwiek zasady wymyślił sobie staruszek, Gonzales chciał im być jak najbardziej na przekór. Wątpił, żeby rzeczywiście mógł o czymś zdecydować. Nie miał zamiaru skazywać Kasztana na jakikolwiek cierpienie i sam by bez wahania przyjął truciznę zamiast niego, ale to by było zbyt proste, tak zwyczajnie o nią poprosić. Jeżeli mógł przy okazji jeszcze rozzłościć swego oprawcę, to chciał skorzystać z okazji. - O w buraka... To ja nie mogę się zdecydować na to, czy lepsze są soki jabłkowe, czy pomarańczowe, a ty mi wyjeżdżasz z czymś takim? Muszę to bardzo dokładnie przemyśleć. Będzie mi potrzebny na to co najmniej tydzień, a oprócz tego powinienem to omówić z Kasztanem i wiesz jak to jest. Jeszcze cała masa papierkowej roboty. Mam nadzieję, że masz pozwolenie na używanie takich specyfików? Właśnie! Nie mam zamiaru się na nic zgadzać, dopóki nie pokażesz mi odpowiednich dokumentów. Możesz przecież działać nielegalnie, a ja nie mogę w tym współpracować. Poza tym... Jestem za młody na takie rzeczy. Bo to tylko dla dorosłych chyba są. Oprócz tego, decyzja powinna należeć nie tylko do mnie, ale i do Kasztana, oraz rządu sprawiedliwego, który osądziłby słuszność tej decyzji. To byłby przejaw toralita... Totra... Kurczę... Jak to z tym było, gdy jeden dyktuje warunki innym? No to właśnie do czegoś takiego dopuścić nie mogę. Tu potrzebne jest głosowanie, przedstawienie wszelkich za i przeciw... Rozumiesz, prawda? - Gonzales powiedziałby tyle, ile tylko by zdołał, unikając otwartej odpowiedzi, chichocząc co jakiś czas z tego co podsuwał mu umysł. I pomimo dość beznadziejnej sytuacji, chciał ją uczynić jak najbardziej żartobliwą, jak to już miał w zwyczaju.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Sro Gru 28 2016, 13:05
MG
Gonzales dużo mówił i pyskował. Próbował być twardy i nie był jedyną osobą która postępowała w ten sposób, w takiej sytuacji. Jednak Mihajił się nie przejął. Nie denerwowały go słowa, wypowiadane przez jego więźnia, bowiem nie miały one żadnego znaczenia. Czy to się Gonzalesowi podobało czy nie, był w jego władzy. I Mihajił wcale nie czekał, aż wróżek skończy swój wywód. Sprawnym ruchem odkręcił słoik Kasztana i wlał tam zawartość flakonika, następnie sprawnie zakręcając. Nim jednak zamknał słoik na dobre, Gonzales usłyszał wycie z bólu Kasztana. A potem widział jak zwija się w konwulsjach, tocząc pianę z ust. Aż wszelki ruch ustał.-Pocieszę cię, wciąż żyje. Bardzo trudno to stworzenie zabić, na dodatek jest w jakiś sposób z tobą powiązane, wnioskuję więc, że póki żyjesz i on będzie żył. Ale wyobraź sobie, jak będzie cierpiał, za każdym razem gdy odzyska przytomność. Myślisz że długo zajmie mu, stracenie rozumu?-Zapytał przyjaźnie jego oprawca.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.