I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Mała wioska znajdująca się nieco na północ od Wasilei. W zasadzie wioska ta jest zapomniana przez świat i nawet poborca podatkowy nie pojawia się tutaj co rok. W samej wiosce prócz badaczy odwiecznych bagien i łowców przygód, żyje jedynie lekarz i kilku żołnierzy którzy stacjonują tutaj Bóg jeden wie dlaczego ale tak było, jest i pewnie będzie. Domy z drewna, rozstawione nie równo, jedyna jedyna droga prowadzi do Wasieli a tak gdzie okiem sięgnąć lasy i bagna. Głównie bagna.
~~ MG
Gonzalesa obudziły głosy. Głosy których nie rozumiał. Otworzył oczy co spowodowało nagły atak bólu w głowie Gonzalesa, przez co na powrót je zamknął.-Leż spokojnie.-Powiedział jakiś kobiecy głos po jego lewej. Na czoło został położony mu zimny kompres.-Twój... Kasztan...-Powiedziała kobieta z wachaniem-Jest bezpieczny, na razie. Jesteś bardzo chory więc musisz teraz leżeć. Mówisz po Fioryjsku prawda?-Zapytała właśnie w tym języku. Aczkolwiek Gonzales gdzieś na zewnątrz wciąż słyszał głosy których nie rozumiał. Dwóch mężczyzn się o coś niewątpliwie kłóciło.
Nagrody za tamten etap: Konik - Drewniany konik szachowy. Zmoczony zamienia się w prawdziwego konia(ale z drewna) lub jeśli Gonzales tego chce w łódkę czy sanki. Konik jest aktywny tak długo jak znajduje się na nim conajmniej jeden jeździec, uniesie dwóch. Zawsze wie, dokąd ma iść, chyba że na położenie wpływa magia. Bardzo łatwo go zniszczyć ogniem.
Gorączka bagienna - Każde kolejne zaklęcie użyte przez Gonzalesa w tej samej turze jest droższe o X. Gdzie X = 2MM * Ilość użytych zaklęć w danej turze. Postać odwadnia się i męczy dużo szybciej niż przeciętny człowiek. Efekty znikną po wykupieniu regeneracji na poziomie 2, lub zastosowaniu zaklęcia leczącego rangi A wzwyż, specjalizującego się w leczeniu chorób.
Autor
Wiadomość
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Wto Gru 13 2016, 23:29
Gonzales popatrzył na wyczyny swoich duszków i westchnął cicho. Podrapał się po czuprynie bolącą rączką*, po czym syknął z bólu, że bolała go rączka. Chyba... A i tak by sobie nerwowo syknął, że mu się nie udało zrobić przejścia. Ale jednak się udało! Chłopaczek podskoczył radośnie, wydając z siebie okrzyk radości, że w końcu coś mu się udało. Jednakże to był dopiero początek całej epickiej akcji. Gonzales dopiero co się rozkręcał, dopiero co zaczynał, więc wzbudził w sobie zapał i chęć do wydostania się z owej dziury. Usłyszał na zewnątrz krzyki, więc musieli już się zorientować. Co prawda niezbyt to chłopcu przeszkadzało. Jak wychodzić, to z hukiem. Na pożegnanie Gonzales miał zamiar narobić jak najwięcej hałasu i jak najwięcej zamieszania. Złośliwie uśmiechnął się pod nosem, napawając się reakcjami złych ludzi. Nadszedł jednak moment na wielkie wyjście wielkiego Władcy Kasztanów. Gonzaels buchnął swoją Ourą i Błysnął (PWM) parę razy, a następnie odpalił na pełną mocFlash Fly C , aby wylecieć na całkowitej prędkości z dziury, lecz jak tylko by się z niej wydostał, to płomienie skierowałby tak, żeby lecieć na bok, a nie do góry. Byłoby tak głupio wylecieć i walnąć głową w sufit. Zatem po prostu chciał wzbić się w powietrze i najzwyczajniej odlatywałby sobie gdzieś daleko, starając się unikać wszelkich złych ludzi. A kiedy poczułby kres swojego zaklęcia, to wylądowałby, rozglądając się za tymi złymi. W prawdzie nie do końca chodziło Gonzalesowi o ucieczkę z tego miejsca, co o skopaniu paru tyłków, jak to się w Fairy Tail robiło, za krzywdzenie Wróżków. I to prawda... Gonzales Gonzo Gick jeszcze nigdy nie był taki wściekły...
*Nagroda za Sanktuarium... ;-;
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Sro Gru 14 2016, 21:43
MG
Gonzales nie był w stanie w pełni ocenić własnego stanu. A teraz jeszcze prawa ręka zaczęła boleć jak cholera i kto wie co z nią było? W każdym razie chłopaczek odpalił swoje zaklęcie i wyleciał z dziury na spotkanie z niewiadomą. Dobra informacja - znajdował się na świeżym powietrzu, zła informacja - otaczał go kamienny mur obstawiony wartownikami. Oczywiście nie był jedynym "Więźniem". Znajdowało się tutaj więcej takich więziennych "Studni". Długo się jednak Gonzales nie naprzyglądał, bo na ziemię sprowadziła go strzała, tkwiąca w jego brzuchu i posłana przez jednego z wartowników. I tak z głuchym uderzeniem Gonzales wylądował uderzając plecami w kamień, z którego zbudowane było podłoże. To nie była tylko kwestia strzały, ale zaczęło kręcić mu się w głowie, a zmęczenie, nagle całkiem mocno narastać. Czy chłopaczek na pewno był w stanie w tej chwili, skopać pare tyłków? W locie widział strażników. Takich z łukami na murze i takich z włóczniami i mieczami na placu. Jednak przez zawroty głowy nie był w stanie ich policzyć.
Gonzales: ???
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Czw Gru 15 2016, 00:50
O tym, że było spoko jak wyleciał, to Gonzales nie bardzo mógł powiedzieć. Jak tylko rozbłysła na moment jego epickość w epickim locie, to od razu została uciszona przez zmęczenie, brutalną strzałę w brzuch i okropny ból ręki. I tak oto płomyk nadziei rozbłysnął... I prawie od razu zgasł... Jak Oura chłopca i cały jego wewnętrzny ogień... Prawie, ponieważ Gonzales Gonzo Gick wciąż jednak żył, oddychał, czuł co się działo. Choć nie mógł zliczyć przeciwników, to jednego był pewien. Mieli przewagę liczebną... Zaś Gonzales został całkowicie sam. Jednak przeczuwał, iż pośród tych więziennych krat gdzieś uwięziony musiał być Kasztan. Pomyślał o nim, kiedy to leżał na kamieniach i wpatrywał się w ciemne niebo. Przymknął oczy, lekko przerażony, że mógł po raz ostatni je oglądać. Nie spodziewał się, że niebezpieczne przygody mogą być aż tak niebezpieczne. Wyruszając, nie myślał o tym, iż mógłby zostać aż tak okrutnie zraniony i skrzywdzony. Nigdy nie przejmował się możliwością śmierci, jakby ta nawet nie istniała. Była jedynie strachliwym tematem, mającym każdej epickiej opowieści dodać klimatu. Powszechnie wiadomo było, że prawdziwi bohaterowie nigdy nie umierali. Zaś ci, którzy umierali nie byli wcale bohaterami, no chyba, że poświęcali swoje życie dla jakiejś epickiej akcji. Gonzales jednak aż tak epicki być nie chciał... Tak jak po raz pierwszy w życiu się tak bardzo rozzłościł, to teraz po raz pierwszy w życiu się bał. Bał się bólu, strażników, brutalnych ludzi. Łzy napłynęły mu do kącików oczu, a zęby zacisnęły się z całej siły, kiedy próbował je powstrzymywać. Tym razem, pomimo wszelkiego uporu nie był w stanie. Poczuł jak mu stróżką spływają do skroni. Wciąż próbował ich się wyprzeć, więc szybko lewą ręką zasłonił swoje oczy, przecierając je. Nie chciał, żeby to co się działo było prawdą, ale ból i zawroty głowy były jak najbardziej realne, prawdopodobnie jak i całe to więzienie i wartownicy. Sam Gonzales pewnie nigdy nie byłby w stanie sobie wyobrazić czegoś tak okropnego. Szczerze, to zatęsknił za domem. Za przytulnym łóżeczkiem w Fairy Tail, za pysznymi kanapeczkami i schłodzonymi soczkami. Za beztrosko spędzanym czasem, na robieniu sobie całkowicie niewinnych żartów. Zastanawiał się czy kiedyś mógłby jeszcze mógłby powtórzyć akcję z gorących źródeł, kiedy to wraz z geniuszem zła i genialnego żartu Williamem wskoczył do kobiecego kąpieliska. Myślał o tym jak bardzo by chciał pójść w ślady Samaela i wziąć udział w Igrzyskach, ale prawdopodobnie był na to za słaby i zawsze będzie. Poza tym miał jeszcze tysiące pomysłów na żarty, chociażby ten jak rozsławić związek Tory z Endymionem, czy też jak domieszać kiedyś kawę ze spirytusem wszystkim członkom gildii, żeby kiedy się upiją, każdego związać papierem toaletowym i domalować im wąsy... Zaś w przyszłości chciał założyć Wielkie Królestwo Kasztanów, a Kasztana mianowałby swym namiestnikiem i zarządcą ziemi, na której to zasadziłby te... Kasztanowce... I cebulę... Tyle niespełnionych marzeń, zniszczonych przez głupie zmęczenie, ból ręki i strzałę w brzuchu... I wtedy sobie Gonzales uświadomił sobie jak bardzo to było żałośnie śmieszne. Zachichotał, jakby doświadczał jakiegoś naprawdę słabego, głupiego żartu, który nie dość, że był nie najlepszy, to jeszcze się nie udał. Ten chichot Gonzales posumował krótkim westchnięciem. Otworzył oczy jeszcze raz spoglądając na niebo. Pewnie już zdążyli go otoczyć, wycelować w niego tysiące broni i miliony strzał. Z pewnością odczuwali swego rodzaju satysfakcję, że udało im się obezwładnić czternastoletniego chłopca, znęcając się nad nim. Gonzales choć tego nie rozumiał, to nawet nie próbował tego zrozumieć. Miał dookoła nie lepsze potwory niż te z którymi mierzył się na bagnach. Nie zawahałby się na chwilę w walce ze smokiem, a przecież dookoła miał nie smoki, a wręcz diabły w ludzkich skórach, które chciały zniszczyć wszystko na czym Gonzalesowi zależało. Chciały odebrać mu Takarę, jego marzenia, jego radość, jego beztroskę... Czym wobec tej zbrodni był niby ból, zmęczenie, głód, zawroty głowy, boląca rączka. - Tasiu, Samaelu, Kasztanie... Przepraszam... - tak rzekłby cicho, w powietrze, żałując, że nie był w stanie jej uratować, a jemu dorównać, a Kasztan po prostu mu się zagubił. I nie miał zamiaru w tej chwili Gonzales umierać, a wręcz przeciwnie. Pragnął żyć, jak nigdy dotąd, ale czy mógłby w obliczu takiego zagrożenia jakoś dać sobie radę? Czy poradziłby sobie z tyloma przeciwnikami. Nawet jeśli nie, to wolał jednak stanąć do walki, jak na prawdziwego maga Fairy Tail przystało, aniżeli poddać się i żyć jeszcze tylko przez kilka dni jak śmieć, w odpadach, karmiony odpadami. - Niech będzie... Jeżeli mają to być ostatnie chwile, uczynię je iście epickimi... Nawet jeśli to tylko koszmar, to jednak nie złamie mnie... - rzekł, wstrzymując ostatnie łzy. - Jestem Gonzales Gonzo Gick!!! Z FAIRY TAIL!!! Ssijcie mi pięty!!! - tak zakrzyknął, kiedy jego Oura miała buchnąć, a ult znany jako Flash Snake A miał zostać odpalony, na pohybel sukinkotom... Po pierwsze jaśniejący ogień wśród nocy miał ich oślepić, a fakt, że chłopaczek nie posiadał swoich epickich czarnych okularów, które by i również jego ochroniły przed tym efektem, wcale mu nie przeszkadzał. Nie musiał widzieć gdzie kierować wężami, wszakże wiedział, że przeciwników miał z każdej strony i gdzie ognia nie skieruje, tam ten na kogoś trafi. Zatem jak najprędzej powstał i przybliżył od razu do siebie owe węże, by te ustrzegły go wpierw przed wszelkimi strzałami i atakami, a potem posłałby je od siebie, dookoła, by zrobić nimi obrót wokół siebie, później zrobiłby kolejny, ale dalej i tak atakowałby wężami, unosząc je raz w górę, a raz w dół, by sięgały zarówno łuczników, jak i tych na placu. Gonzales był zbyt pochłonięty w swej destruktywnej pasji, aby zwracać uwagę na ból, czy jakiekolwiek inne ograniczenia. Oczywiście nie stał przy tym nieruchomo, a kierowałby się tam, gdzie wcześniej narobił zamieszania swoimi wężami. Zacisnął ząbki, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Ciężko stwierdzić co chłopaczek miał obecnie w głowie. To nie była nienawiść do wrogów, a raczej miłość do wszystkiego, co mógł przez nich utracić...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Czw Gru 15 2016, 22:36
MG
Emocje były ogromne. Władca po raz pierwszy spotkał się z rzeczami tak okrutnymi. Pierwszy raz postawiono go przed takim emocjonalnym Afganistanem. Gonzales nie mógł. Po prostu nie mógł. I chociaż nie chciał umierać, to czy miał wybór? Rzucił Flash Snake i w tym momencie poczuł ogromny ból, jak by coś w nim eksplodowało. Ból go zaślepił, wyrwał węża spod kontroli. I Gonzo nie widział już co działo się na placu. Uderzenia strzał w jego ciało, były dla niego niczym krople deszczu rozbijające się o jego włosy. I w ten sposób Gonzo, odpłynął.
Kiedy znów otworzył oczy, otaczała go ciemność. Leżał na sianie, otoczony kamieniami. Czyżby epicka ucieczka była snem? Próbując wstać, szybko zrozumiał że nie. Całe ciało go bolało, a próba podniesienia się, wywołała kaszel, który skończył się splunięcią krwią. I chociaż Gonzales jej nie widział, to czuł jej metaliczny posmak w ustach. Miał na sobie masę bandaży, pod którymi wyczuł szwy. Ktoś postarał się by go poskładać, chociaż mogli zabić. I mimo że Gonzales nie uciekł, czuł coś innego. Wewnątrz siebie. Swoistą epickość, której nie był w stanie wytłumaczyć. Odmienił się.
//GG, odblokowałeś Drugie źródło//
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Czw Gru 15 2016, 23:48
Nie do końca był w stanie zrozumieć to co się stało, ale to wszystko było takie niesamowite. Zrobił coś wspaniałego, z czego z pewnością towarzysze z jego gildii mogliby być dumni, nawet pomimo tego, że ostatecznie padł nieprzytomny...
A kiedy się zbudził mógł jedynie stwierdzić, że wszystko go bolało. Okropny ból i posmak krwi sprawiły, iż nawet nie próbował się drugi raz podnieść. Po prostu leżał w bezruchu, wpatrując się w miejsce, które miał przed oczami. Mimo wszystko nie udało mu się odzyskać wolności, ale jednak żył! I to było istotne w tej chwili, aczkolwiek Gonzales nie wiedział czemu tak się stało i o co w tym wszystkim chodziło. Nie miał nawet kogo spytać, chociaż i tak nie byłby pewnie w stanie wydusić z siebie chociażby słowa. Odnosił wrażenie, że to czego dokonał nie miało większego sensu, ale coś się od tego zmieniło. Chłopak uśmiechnął się tylko złośliwie, przekonany o tym, że nie był to jeszcze koniec... A potem rozluźnił ciało i po prostu leżał, próbując oddychać regularnie i spokojnie. Gwałtowność ruchów raczej nie była mu w tym momencie wskazana. Skoro ktoś był gotów go opatrzyć, to mogło tylko oznaczać, że potrzebują go w miarę zdrowego, a jak potrzebują go w miarę zdrowego, to za którymś razem Gonzalesowi na pewno uda się jakoś im wymsknąć. Ale wpierw musiał odpocząć...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Pią Gru 16 2016, 21:06
MG
Rany Gonzalesa zostały w zasadzie wyleczone tak, by nie umarł, ale nie tak by szybko doszedł do siebie. Gonzales więc spędził zapewne dużo czasu w dziurze. Nie dość że głodny i spragniony, to dodatkowo ranny i brudny. Rany mogły zacząć się w każdej chwili jątrzyć, a nikt raczej nie kwapił się do przemycia jego rannego ciała. Na dodatek osłabiony organizm nie miał specjalnie siły do tego by się zregenerować co wydłużało dodatkowo cały proces dochodzenia do siebie i zwiększało szansę wdarcia się zakażenia, lub po prostu śmierci z wycieńczenia. A kiedy w końcu, głodny Gonzales miał dostać jedzenie, znów wrzucono mu do dziury, trzy jabłka. Nie dostał nawet wody, a pragnienie było ogromne i wiedział że w końcu muszą mu tą wodę dać, bo długo już bez niej nie pociągnie.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Pią Gru 16 2016, 21:26
Cóż więc biedny Gonzales miał zrobić, jak nie leżeć dalej obolały i wygłodniały? Nie było wcale dobrze, oj nie było. Znowu mu dorzucili jabłuszek, co chłopca nie zadowoliło, a jeszcze bardziej zirytowało. Rany go dalej bolały, ale metod leczenia to najlepszych w tym ośrodku nie mieli, jak to stwierdził. Burknął coś złośliwie pod nosem. Obolały sięgnął po jabłka i położył je gdzieś w kąt. Zastanawiał się czy trafił do tej samej celi i czy zostały mu jeszcze te jabłka, których wcześniej nie zjadł. Poszukałby ich i najwyżej położył obok tych, co teraz dostał. Potem spojrzał na siano i w główce mu powstał pomysł, że przecież sianko się łatwo pali, a on już trochę odleżał, więc narobienie kilku płomyczków raczej mu już bardziej nie zaszkodzi. Dlatego wziął głęboki oddech i spróbował odpalić Flash Transformation B, żeby wskoczyć na siano, jak najwięcej go spalić, jak najwięcej zrobić ognia i jak najwięcej go wchłonąć, aby się zregenerować. Lecz nie zamieniałby się od razu w siebie. Jako taki płomyczek bez ciała całkiem mu lepiej było, dlatego chciał jak najdłużej zostać takim ogniem. Może i narobiłby przy tym dymu, wywołującego zamieszanie u tych złych, które wewnętrznie rozbawiło Gonzalesa. Jeśliby otworzyli klapę, by sprawdzić co się dzieje, to chłopaczek szybko odmieniłby się w siebie, uśmiechnąłby się do nich i jeszcze by im pomachał. Zbierał póki co siły, więc walczyć nie było sensu w takim stanie. Planował też jakiś sprytny sposób, by prędzej albo później się stamtąd wydostać. Więc może nawet nie pogardziłby jabłkami, które to wpierw lekko by podpiekł swoim ogniem. Ciepłe raczej powinny być lepsze i mniej trujące. Potem jeszcze zacząłby uważniej doglądać tego pomieszczenia, szukając jakichś usterek, czy też innych niezgodności, które prędzej, lub później mogłyby mu pomóc. Lecz mogłoby być tak, że nie byłby w stanie narobić ognia, albo ten zbytnio by mu nie pomógł. Wtedy zawiedziony musiałby się zadowolić samymi jabłkami, które to zjadłby bardzo niechętnie, ale z myślą, że dodadzą mu sił, by z owego miejsca się wydostać.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Pią Gru 16 2016, 23:47
MG
Wszystko ładnie pięknie. Gonzales spalił sianko na którym spał, tym samym delikatnie podleczając własne rany, aczkolwiek w stopniu bardzo nieznacznym. Następnie zjadł też jabłka, niestety były tylko trzy, ale za to całkiem smaczne, chociaż nie napełniły one brzucha Gonzalesa. I tak też sobie Gonzo siedział w formie płomyczka i siedział i czuł jak nagrzewają się kamienie w studni. Powoli tworzył sobie taką swoją własną saunę.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Sob Gru 17 2016, 17:16
Cóż miałby uczynić Gonzales innego, jak nie siedzieć sobie i grzać się w ciemnym, samotnym miejscu. O tyle dobrze, że ciepło raczej było zdrowe, a ogień i wysoka temperatura mogły zwalczać wszelkie bakterie, wirusy, tudzież inne zakażenia. Choć chłopaczek niezbyt był tego świadom, to jednak skoro już był tym ogniem, to sobie krążył po pomieszczeniu w kółeczko coraz bardziej je nagrzewając, a co dalej to niezbyt wiedział. Niewiele raczej miał przestrzeni, a i tak nie miał nic lepszego do zrobienia jak tylko czekać. Więc gdyby już mu przestał działać ogień, to przysiadłby sobie w kącie, wpatrując się w miejsce, z którego to spadały mu jabłka. I sobie dalej wyczekiwał, sam nie był pewien na co.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Nie Gru 18 2016, 16:33
MG
Wyczekiwać długo nie musiał, bo w pewnym momencie stracił przytomność. Brak wody, pragnienie a do tego gorąc powstały w szybie? To wystarczyło by powalić niewielką postać Władcy Kasztanów. Gdy się zbudził, miał już na sobie nowe szaty oraz nowe sianko, a to znaczy że był nieprzytomny całkiem długi okres czasu. I tym razem do jedzenia dostał kiść bananów i dzbanek z wodą. Zapowiadało się na raczej dłuższe posiedzenie w tym Pergrande, bo tak jakby to chyba Gonzales był więźniem.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Nie Gru 18 2016, 19:42
Tak, raczej na pewno Gonzales był więźniem i poniekąd zdawał sobie z tego sprawę. Lecz tak długo, jak jego stan był nie najlepszy, nie miał nawet co myśleć o próbie ucieczki. Jednak całkiem o niego dbali. Dostał garnek, banany, nowe sianko. Czyż mógł więcej oczekiwać po więziennych warunkach? Aczkolwiek nie zaufał ani wodzie, ani bananom. Natomiast całkiem ufał sianku, więc obrał banany odkładając je w kąt razem z dzbankiem, z daleka od sianka i skórek owych bananów, które to miał zamiar spalić i wchłonąć, używając Flash Transformation B. Tym samym podpiekłby sobie banany, żeby były lepsze i smaczniejsze. Potem odmieniłby się z powrotem, chcąc uniknąć zbytniego podgrzewania pomieszczenia, aczkolwiek preferował ciepło, niżeli chłód, więc trochę jednak by je ocieplił. Potem zjadłby ciepłe banany, a wodę zanim by wypił to powąchałby ją wpierw, czy nie śmierdzi skarpetą. Jeśli nie, to łyknąłby jej ostrożnie, aczkolwiek nie za wiele.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 19 2016, 19:17
MG
Gonzales po raz kolejny postanowił przetestować skuteczną taktykę, tym razem jednak uważając. Uważając by przypadkiem nie nagrzać za bardzo kamieni. Tak też po raz kolejny spalił sianko a następnie opiekł banany i sprawdził wodę. Wszystko wydawało się ok. Nie mdlał, nie dostawał omamów... problem w tym że wciąż znajdował się uwięziony, zewsząd otoczony kamiennymi ścianami, ze stalowym włazem u góry. I tak w sumie to jego życie zrobiło się okrutnie monotonne, ale czy z niedawno pozszywanymi ranami, mądrze byłoby znów próbować uciec? No i jedna próba zawiodła, jak zrobić to tak, by się udało?
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Pon Gru 19 2016, 23:51
Tak się porobiło, że Gonzalesowi coraz bardziej nudziło się w celi. Choć czuł się już pewnie trochę lepiej niż kiedy to zbudził się za pierwszym razem, lecz wciąż wątpił, żeby był w stanie wywalczyć sobie wyjście. Znowu, by padł, znowu by go zamknęli i znowu musiałby leżeć, gnić i czekać. A tego nie chciał. Nie miał na to zbytnio czasu. Musiał coś wymyślić. Więc myślał bardzo intensywnie, pijąc sobie z dzbanka, aż nie wybił do końca, po czym siknął sobie gdzieś w kąt. Przeszedł sobie jeszcze kółeczko po celi, myśląc bardzo intensywnie nad tym, jak to się wydostać. I tak chodził, drapał się po głowie i wymyślił, że murzyni jedzą białą czekoladę, żeby się też móc się ubrudzić, a dodają do niej rodzynków, żeby trochę kojarzyła im się z kupą... Ciężko doszukiwać w tym jakiegoś większego sensu, ale Gonzalesa całkiem to rozśmieszyło. Na tyle, iż padł na ziemie, złapał się za brzuch, chichocząc sobie delikatnie, ponieważ jednak nie chciał, żeby mu się rany otworzyły, ale nie mógł powstrzymać lekkich drgawek. A skoro już o drgawki chodzi, to Gonzalesowi przypomniał sobie kolejny żart o człowieku, który dostał padaczki na pogrzebie, a potem zgarnął marmurową statuetkę za najlepsze pląsy. I początkowo tak sobie śmiał się z tego, ale to właśnie te dwa żarty, podsunęły mu pomysł jak się wydostać. - O kurczę... Jestem geniuszem... - stwierdził Gonzales, stając pod klapą z której spadało jedzenie. Tak sobie na nią patrzył, zbierając w ustach ślinę,wcale jej nie przełykając. Potem usiadł i skupił się bardzo mocno. Choć z natury był magiem ognia, to miał zamiar wzbudzić w sobie jeszcze nierozwiniętą moc Kasztanów. Po to, żeby za jej pomocą zmienić kolor swojej skóry na kasztanowy. Następnie wyciągnął w górę prawicę, składając palec środkowy i wskazujący w pistolet i oddał całą serię Flashwork D, żeby narobić niepokojącego hałasu. Jak wysadził klapę to od razu się zleciały tłumy, żeby sprawdzać co się dzieje, więc przy nieco słabszym hałasie, również powinni zareagować. Gdyby jednak nic się nie działo, to strzeliłby jeszcze raz i jeszcze raz... Do trzech razy sztuka, a jeśli tylko otworzyliby mu wejście, by zerknąć co się działo, to źli ludzie zobaczyliby kasztanowego Gonzalesa z padaczką. Co prawda udawaną, aczkolwiek miał ślinotok i przypomniał mu się kolejny żart o tym, że jak epileptyk dostanie napadu w wannie, to należy czym prędzej dosypać proszku do prania i wrzucić brudne ubrania. I tak dostałby kolejnych drgawek od śmiechu, coś by tam bełkotał... I jak nic... Na pewno to jakaś zaraza była... Teren należało zabezpieczyć, a zwłoki spalić... Tak o tym myślał Gonzales i chciał, żeby źli ludzie też tak o tym myśleli...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Mokra Topola Wto Gru 20 2016, 17:28
MG
Gonzales miał plan. Dzięki cudownej mocy dowcipu i dobrego humoru, znalazł światełko nadziei. I tak zabrał się za wykonywanie planu. Użył swej fantastycznej acz lekko nierozwiniętej mocy kasztanów by zmienić kolor swojej skóry na brązowy. Następnie odpalił fajerwerki i czekał... czekał... zdawało się że po wieczności(I dodatkowym hałasie), ktoś w końcu otworzył właz. Gonzales zaś na ziemi zaczął podrygiwać i toczyć ślinę z ust. Nad sobą dostrzegał trzy twarze które dyskutowały nad czymś. Jedna się oddaliła, a dwie pozostałe, dalej rozmawiały.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Mokra Topola Wto Gru 20 2016, 19:37
Plan po części poskutkował, co zadowoliłoby normalnie Gonzalesa, gdyby nie drgawki, które to wstrząsały jego ciałem. I tak trząchały nim i trząchały, a chłopaczek nie mógł dać po sobie niczego poznać. Przecież gdyby to zrobił, to cały żart byłby stracony i nie byłoby tak śmiesznie jak mogłoby być. Można by rzec, że spaliłby ten żart. On, Władca Kasztanów, mag ognia... Spaliłby... Na tym właśnie poziomie było poczucie humoru Gonzalesa, który to jednak trochę zmęczył się tymi drgawkami, oraz tym jak to coś gadali nad nim, dlatego wydał z siebie jeszcze agonalny dźwięk, brzmiący jak zachłyśnięcie, zesztywniał i padł martwy. Tak się przynajmniej Gonzalesowi wydawało, a raczej chciał żeby tak się wydawało innym. Po co więc mieli trzymać czarnego trupa w studni? Jeszcze zaraza się rozprzestrzeni i co wtedy? Zatem Gonzales, niczym martwy trup czekał, aż ktoś weźmie i sprzątnie jego zarażone zwłoki.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.