I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
W Haregonie najważniejszym miejsce jest port. Można stąd dopłynąć wszędzie. Jest to jedyne miejsce z którego da się dostać na Tenroujimę. W dokach znajdziemy zarówno małe łodzie rybackie, jak i ogromne liniowce. Raz widziano nawet szaleńca na rowerze wodnym. Port jest ogromny i łatwo się zgubić w setkach zatoczek i innych zaułkach. Są tutaj sklepy, ale nie ma tutaj niczego co mogłoby ciekawić magów. Z atrakcji turystycznych: mniej więcej w centrum stoi pomnik upamiętniający walkę Natsu z Borą. Jest na nim Natsu połykający płomienie przeciwnika.
by Yo Senshi (z drobnymi poprawkami Alezji)
Autor
Wiadomość
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Sob Paź 24 2015, 22:57
Ech, chłopakowi wiele tu rzeczy nie pasowało. Z jednej strony rozumiał, że w porcie, a przynajmniej w porcie w Hargeonie może być dzielnica, gdzie nie lubi się urzędasów i policji, a także i obcych. Ale zwykle takie zachowanie jest widoczne od początku, a karczmarz... na początku był gadatliwy i z chęcią by rozmawiał, a teraz zachowuje się tak, jakby mu Tora conajmniej córkę zbałamucił. Aż kusiłoby westchnąć, ale teraz... wypadałoby dalej wczuć się w role. A jaką? W sumie nijaką. Był tutaj przejazdem, co się zgadzało z prawdą. Wziął piwo, które mu nalał karczmarz, spłacił należności w karczmie i... cóż. Cisza była dobijająca. Aż nazbyt. Westchnął patrząc na (wsłuchując się w) tę ciszę w karczmie. Rozejrzał się, jeśli dostrzegł kogoś siedzącego samemu, wtedy podszedłby z kuflem i kładąc mu na stole swoje piwo rzuciłby tylko: -Na mój koszt. - po czym wyszedłby z karczmy. Jeśli zaś by nikogo nie było, wtedy by po prostu musiał wypić to piwo. Chyba, że gdzieś by była jakaś dwuosobowa grupka, to wtedy by też tam dał piwo i wyszedłby. A tak to... albo wypić, albo wyjść. Ten dylemat. Chłopak postanowiłby wtedy wypić to piwo, a przynajmniej jakoś je rozpocząć, w razie czego, gdyby uznał, że ma na razie dość, po prostu je zostawiając na ladzie. Jeśli w "lokalu" byłaby toaleta, to poszedłby do kibla oddać mocz. Ot, lepiej zapobiec jednej potrzebie, która mogłaby być spowodowana przez piwo, aniżeli potem cierpieć. Może jeszcze twarz by opłukał, po czym by wyszedł.
Chłopak spojrzałby na niebo będąc już na dworze. Ciekawiło go, czy słońce zbliżało się już ku zachodowi na linii horyzontu, czy wciąż wysoko widniało na niebie. Ale tak... to nie miał zbytnio jakiegoś planu. Jeśli zbliżał się już wieczór, ruszyłby powoli w stronę miejsca, gdzie się rozdzielali, a mieli się spotkać, jeśli nie... po prostu by pochodził po porcie, jakichś uliczkach większych, mniejszych, głównych, bocznych, rozglądając się ukradkiem dookoła i nasłuchując. Po co? Dunno.
Never Winter
Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Sro Paź 28 2015, 22:40
PERSPEKTYWA NEVERA -... .. .? Spojrzałem na owe osoby niezrozumiale. A właściwie na głosy... To było... takie skomplikowane. Uch, czemu zło musiało działać w tak skomplikowany sposób, zamiast przybyć po prostu bezpośrednio? ... Huh? Właściwie co ja tu robiłem? Przecież musiałem bronić niewinnych? Wszyscy już się ze mnie naśmiewali, jaki ze mnie bohater? O nie! Byłem przecież wielkim bohaterem, Never Winterem! - Hehe... MWHAHAHAHA! Moja siła... jest najpotężniejsza na świecie! Nikt, absolutnie nikt nie pokona Never Wintera, obrońcy sprawiedliwości! Ludność we mnie wierzyła, słonie we mnie wierzyły! To wszystko... Było takie wspaniałe! Hahahaha! HAHAHAHA! - Czymś wielkim? Ja przecież zawsze... uczestniczę w czymś wielkim! Moja misja... jest to stanie na straży sprawiedliwości! I niewinnych! Wykrzyczałem żarliwie! Nikt nie mógł powiedzieć nic przeciwko temu, a słonie pokiwały trąbami!
PERSPEKTYWA GREY -... ?!?! Nagle poczułam lodowaty dreszcz, który zaczął mi przechodzić po plecach. To... nie był dobry znak. W tym samym momencie usłyszałam, jak drzwi zostają zamknięte. Świetnie, droga wejścia została zablokowana, teraz nie będę wiedziała, co się dzieje wewnątrz... Wciąż pozostawały drzwi, którymi "weszliśmy"... a właściwie pozostałości ich. Przynajmniej tamtych nie zaryglują, więc wciąż mogłam zareagować... Lecz pierwsze musiałam posiadać cokolwiek, co by mi to umożliwiało. Niewiele w obecnym stanie mogłam zrobić. Wtedy nareszcie odezwała się lacryma... Jednak niekoniecznie działała tak, jak powinna. Jedynie przygryzłam wargę, a następnie zaczęłam mówić: - Reymond-san? Z tej strony Grey. Obecnie mamy duży problem - zlokalizowaliśmy pewien trop, ale Never-kun został pojmany. Potrzebujemy pomocy Byakuton-kuna, z którym się rozdzieliliśmy. Możesz mu powiedzieć, aby natychmiast pobiegł do slumsów, a następnie wypatrywał się iskier na niebie, gdzie my będziemy? Ewentualnie połącz mnie z nim, to ja go poprowadzę! Streściłam naszą sytuację spokojnie, opanowując zdenerwowanie. Czas naglił... Nie wiedziałam, co robili z Never-kunem, ale miałam nadzieję że Byakuton-kun pomoże. Naprawdę, niepotrzebnie się rozdzielaliśmy!
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Portowe Doki Wto Lis 03 2015, 02:47
MG
Tora A może Tora po prostu musiał inaczej rozmawiać z ludźmi i uważać na ton, z jakiego korzysta przy komunikowaniu się z innymi? Może rozmowa poszłaby inaczej, gdyby sam był trochę żywszy i bardziej zaciekawiony tym, co mówił karczmarz, a nie tylko obojętny i niewzruszony w swojej mowie i postawie? Młody mag musiał się jeszcze tyle nauczyć na temat dyskusji, negocjacji i wyciągania informacji... Dlatego dla niego Karczmarz zachowywał się dziwnie. Może trzeba było spojrzeć trochę szerzej, jak tylko zwalać winę na innych? Należało jednak zmienić swoją pozycję bo była duża szansa, ze Tora skończy pijany, a i tak nie dowiedział się niczego wartościowego. Pytanie było, czy w ogóle pamiętał, po co się znalazł w dokach. Chłopak zostawił piwo na jakimś stoliku, niespecjalnie nawet przyglądając się marynarzowi przy nim siedzącemu i wyszedł. Minęła może godzina... Słońce wciąż stało wysoko, więc brązowowłosy zaczął przechodzić się uliczkami portu, próbując wyłapać cokolwiek. Dowiedział się, ze cena śledzi poszła w górę, Robert jest debilem i nie zna się na swojej robocie, oraz podróż do Minstrelu zajmuje ostatni dłużej, jak zwykle. No cóż.
Never Przejdźmy jednak do naszego drugiego bohatera, którego problemy było zgoła inne, jak brak współpracy karczmarza. problemem Nevera były różowe słonie, które choć się z nim zgadzały, chyba jednak nie mogły mu pomóc wydostać się z więzów. W chwili obecnej jednak już nikt nie przejmował się okrzykami, które wydawał z siebie czarnowłosy, który nagle zyskał na animuszu. Wszyscy byli niezwykle cicho, wyczekując powrotu kobiety. Ta wróciła z zaplecza z niewielką skrzyneczką. Stanęła z Neverem tak, że ten miał problem by dostrzec, co właściwie robiła i co znajdowało się w środku. Chwila niepewności nie trwałą długo. Coś zimnego dotknęło jego karku, a następnie odczuł lekkie pieczenie. W dodatku słonie zafalowały, po czym się rozmyły i Never chyba po raz pierwszy od trafienia do chaty miał czysty obraz tego, co się działo wokół niego. - Gotowe. Pozostaje tylko obserwować, czy chłopak nie wykituje lub liczyć, że Willhelm się zainteresuje - stwierdziła kobieta nieco kwaśno, po czym bohater poczuł coś zupełnie nowego. Przepełniała go energia, niespodziewana, niecodzienna. Magiczna. Witaj, chłopcze... Po czym urwał mu się film.
Grey Rick słysząc słowa wróżki jedynie westchnął ciężko, jakby spodziewając się, że to, co usłyszy, będzie brzmiało jak "Weź nam pomóż, bo jesteśmy w czarnej dupie i nie możemy nic zrobić, a lacryma, którą nam dałeś jest wujowa." Czy coś w tym rodzaju. W każdym razie, pomimo jego naprawdę niezadowolonej miny, przełączył połączenie i Tora mógł ujrzeć zdesperowana twarz Grey w tym samym momencie, w którym drzwi chaty się otworzyły i nieprzytomny Never został wykopany na zewnątrz. Cuda jednak się zdarzają.
Czas odpisu: 7 listopad
Stan postaci: Never: dunno, jesteś nieprzytomny Tora: świeże powietrze nieco polepszyło twój stan
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Czw Lis 05 2015, 22:22
A może po prostu barman nie zauważył ciekawości na samym początku rozmowy i faktu, że jego ton i nastawienie do klienta też zniechęca go do dalszej rozmowy? Owszem, mógł dalej kontynuować bycie zainteresowanym, ale czy kogoś przejezdnego naprawdę interesują aż tak problemy miejscowych? Zresztą, zadał pytania identyczne, a jedyne co mógł poprawić to ton. Ale fakt... ta okolica nie jest już tak dobra jak kiedyś. Skoro karczmarze nie dbają o swoich klientów odzywając się do nich w ten sposób.
No i sobie chodził. A ponieważ sobie chodził to słuchał. Nic się nie działo, a czasu jeszcze trochę miał. A nóż, znajdzie jeszcze jeden jakiś lokal, który wzbudziłby jego zainteresowanie. Albo jakiś budynek. Statków były dwa, które wcześniej przykuły jego wzrok, więc pozostało tak naprawdę tylko dalej sobie chodzić, rozglądać się i przysłuchując wszystkiemu dookoła.
No i nagle jego lacryma się odezwała. I ujrzał tam twarz Grey. -Co jest? - rzucił lekko zaskoczony schodząc gdzieś w bok, by za bardzo nie rzucać się w oczy. Chciał się dowiedzieć co się stało, że z nim się kontaktują. Chyba mieli udawać, że się nie znają, więc pewnie coś się stało. W razie czego był gotowy się spiąć i ruszyć im na pomoc biegiem. Może i nie był w perfekcyjnym stanie, ale wciąż mógł jakoś postarać się dobiec gdzieś za wskazówkami wróżki i jakoś im pomóc. Bo w sumie był ciekawy. Rzuciłby jeszcze tylko okiem na tamte dwa charakterystyczne okręty wciąż znajdują się w porcie, by w razie czego potem jeszcze je sobie sprawdzić, może razem z Neverem, ale teraz bardziej chciał wiedzieć co się im stało i w razie czego ruszyć z pomocą... może za jakimiś instrukcjami, gdyby takowe nastąpiły.
Never Winter
Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Sob Lis 07 2015, 23:04
PERSPEKTYWA GREY Ten koleś naprawdę mnie irytował. Niby czemu dawał nam tą lacrymę? Żebyśmy na bieżąco zdawali raporty? Rada to była naprawdę irytująca jednostka... Nareszcie udało się nam połączyć. Jednak w tej samej chwili, jakbym sobie sama spłatała figla, mojego kochanego wyrzucili za drzwi. Czyżby wyjście i próba kontaktu to było złe rozwiązanie? Czyżbym... się spóźniła? Nie! Ze wszystkich sił powstrzymałam się od rzucenia z krzykiem do mojego ukochanego. Jedyne co by się stało to zaalarmowałabym tamtych drani. Wtedy mogliby i mnie schwytać. Dlatego zagryzłam wargę i zwróciłam się do lacrymy. - Byakuton-kun, Never-kun został porwany przez handlarzy narkotyków. Obecnie... leży tutaj, i nie znam jego stanu. Chodź w stronę biedniejszych dzielnic, idąc głowną drogą, skręcając w trzecią uliczkę... - tutaj przekazałam informacje o drodze, którą pamiętałam. Lecz najważniejsze: - Patrz w górę i wypatruj się iskier. Pod nimi będę ja z Never-kunem. Po tych słowach użyłam swojej mocy manipulacji światłem (PWM), aby stworzyć bardzo dużo błysków na niebie, najmocniejszych jakich mogłam wywołać, po czym, bez przerwy je wykonując, podleciałam do swojego ukochanego. - Never-kun! Wszystko w porządku?... Proszę, odezwij się! Potrząsnęłam nim tyle ile dałam rady. Czułam wciąż z nim połączenie, więc musiał żyć. Ale... Jaki był jego stan fizyczny? Co mu zrobili? Wobec tego miałam złe przeczucia... Nie powinniśmy się rozdzielać, naprawdę! Oby Byakuton-kun dotarł prędko.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Portowe Doki Czw Lis 12 2015, 06:04
MG
Never był bardzo mało porwany, skoro leżał AŻ TUTAJ, jednak po informacjach dostarczonych przez Grey Torashiro nie miał większych trudności ze znalezieniem towarzysza. Tymczasem Grey gdzieś przepadła, a na chodniku leżała lacryma komunikacyjna, którą chyba wróżka opuściła. Drużyna prawie w komplecie. Never natomiast leżał pod ścianą budynku i chyba był nieprzytomny. No masz ci los. I tyle było z "nie znamy się", bo towarzysz ewidentnie potrzebował jakiejś pomocy. Pytaniem było, czy Tora chciał tej pomocy udzielić i czy na pewno był w stanie.
Tymczasem Never odpłynął i to do słownie. Problem był jednak taki, że różowe słonie zastąpiło paskudne pyszczydło jakiegoś smoka, który co rusz wydmuchiwał z siebie kłęby gryzącego dymu. Na co oni wpadli... Mruknął pełen irytacji głos, niemalże wprawiając w drganie samą osobę Wintera. Był zbyt potężny, by pozostać wobec niego obojętnym. Po prostu cudownie. Never nie był w nastroju na głupie żarty. Musiał ocalić świat!
Czas odpisu: 18.11
Stan postaci: Never: dunno, widzisz smoka Tora: świeże powietrze nieco polepszyło twój stan
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Czw Lis 12 2015, 17:31
Chłopak przybiegł i to co zobaczył średnio mu się podobało. Dokładniej to brak Grey. Szybko zgarnął jej lacrymę komunikacyjną, chowając ją przy okazji do swojej kieszeni, po czym podszedł do Nevera. Tuż nad jego usta przyłożył delikatnie swoją dłoń, by poczuć, czy ten oddycha, a następnie, gdyby ten oddychał oparłby go plecami o ścianę budynku, uważnie się mu przyglądając. Czy nie ma jakichś śladów pobicia, wbicia igieł czy czego tam jeszcze na ciele. Oczywiście... na widocznych miejscach, jak szyja, kark, ręce. Nie planował go przecież rozbierać. Ot, zobaczyć, czy wygląda na w miarę zdrowego, poza faktem utraty przytomności, czy może jednak przypomina takiego, który zaraz zostanie złożony do grobu pod wpływem zadanych mu obrażeń, czy też może wygląda na jakiegoś szczura doświadczalnego tajemniczych substancji. Oczywiście, jeśli by oddychał, to poklepywał by go po polikach, chcąc go ocucić. Gdyby miał jakąś wodę z podróży czy coś w plecaku, to pewnie nalałby jej sobie trochę na dłoń i chlusnął nią Nevera, by go docucić. Jego głowę utrzymywał tak, by była skierowana w górę.
Gorzej, jakby nie oddychał. Wtedy musiałby ułożyć go na ziemi, lekko unieść mu głowę, by udrożnić drogi oddechowe, westchnąłby i trza byłoby przeprowadzić resuscytację. 30 ucisków na wysokości ostrza mostka, po czym 2 razy wtłaczanie mu powietrza przez usta Tory do jego ust i powtórka, aż nie zacząłby oddychać.
Gdyby Never jakoś zaczął się gwałtownie ruszać, wymachiwać rękami itp. itd. Wtedy Tora starałby się zablokować jakiś jego atak i go unieruchomić. Gdyby machał mieczem, wtedy byłoby trudniej, gdyż musiałby nie dać się pociachać, więc w razie czego posłużyłby się wtedy Nićmi (D), by na moment go unieruchomić, odebrać mu miecz i go przytrzymać na ziemi, co jakiś czas mówiąc podniesionym tonem do niego: -Obudź się! Ogarnij się! - ot, zwykłe słowa, gdy ktoś się miota bez ładu i składu. Jak Tora by go unieruchamiał? Cóż, najchętniej, przez obrócenie go na brzuch, wygięcie mu ręki do tyłu w dźwigni i przytrzymanie mu pleców przy pomocy kolana, a karku przy pomocy wolnej ręki do ziemi. Druga ręka wszak trzymałaby mu rękę z tyłu.
I choć skupił się teraz na jako takiej pomocy Neverowi, to jednak nasłuchiwał i co jakiś czas rozglądał się, czy nikt go nie atakuje. Szkoda byłoby dać się złapać, podczas udzielania pierwszej pomocy.
Never Winter
Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Pią Lis 13 2015, 01:10
PERSPEKTYWA NEVERA ... .. . HORAY! HORAY! SUPERBOHATER SIĘ NIE PODDAJE TAK PROSTO! NIE MA NICZEGO CO NIE MOGŁO BYĆ POWSTRZYMANE! Tak, nawet przeszłość... ... .. . Chwila, gdzie ja byłem? Co się stało? O co w tym wszystkim chodziło? Nie miałem pojęcia... ALE NIE MOGŁEM SIĘ PODDAĆ! ŚWIAT... CAŁY ŚWIAT NA MNIE LICZYŁ! NIEWINNI DRŻELI PRZED ZŁEM, KTÓRE NADCHODZIŁO I POTRZEBOWALI OBROŃCY! SUPERBOHATERA, KTÓRY ICH URATUJE! DLATEGO NA ŚWIECIE JESTEM JA, NEVER WINTER, WIELKI BOHATER! (tak, zrozumieliśmy wszystko, Never-kun... Co, wydawało się wam, że mnie się tak łatwo pozbędziecie? Zawsze byłam i zawsze będę. Deal with it - przyp. Grey). -... !?! Wtedy wszystkie słonie zniknęły, zamiast tego z mroku wyszła... mityczna bestia... legendarny demon... wcielenie zła... To było... To było... JA BYŁEM WIELKIM SUPERBOHATEREM! I MUSIAŁEM NA TO ZAREAGOWAĆ! Mimo, że nawet jego ciche mamrotanie sprawiało, że po mnie dreszcz przechodził... To superbohater nigdy się nie poddawał! - Przebyłem długą drogę... Zmierzyłem się z wieloma okropieństwami... Moja prawa ręka daje o sobie znać (błagam, tylko nie ta sztampa - przyp. Grey)... dobrze, lewa (... zmiana ręki naprawdę nie rozwiązuje sytuacji - przyp. Grey). Jestem wielkim obrońcą sprawiedliwości! Osłoną strapionych! Światłem w środku nocy! Me imię to Never Winter, wielki bohater! Dlatego broń się, wielka maszkaro! Pokażę, że sprawiedliwość zawsze zwycięży! Wykrzyknąłem, wyciągając miecz i wskazując nim smoka. Na pewno udałoby mi się wygrać. Nie było innej możliwości! Superbohater nie mógł zostać pokonany (jak 2 posty temu - przyp Grey)! Nawet przez śmierć! Dlatego gotowałem się do ataku, żeby zaszarżować na wroga, zwalniając pieczęcie w swojej LEWEJ ręce (Nie, błagam cię, tylko nie to - przyp. Grey)... okay okay, więc bez zwalniania pieczęci, ale wciąż postanowiłem użycia jednego z moich najsilniejszych ataków NEVERAR SAN- (czyli zwykłe cięcie pionowe. Szarżuje oczywiście wprost na głowę i atakuje ją, w dowolnym miejscu-przyp. Grey)
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Portowe Doki Sob Lis 21 2015, 02:34
MG
Tora i Nieprzytomny Nev
Szczęśliwie Never oddychał, co oszczędzało Torze wątpliwej przyjemności resuscytacji kolegi. Problemem jednak pozostawało to, że był on nieprzytomny. Szukając przyczyny takiego stanu rzeczy brunet nie natknął się na ślady wkłucia, rany lub nacięcia. Niepokojące było jednak dziwne wybrzuszenie na jego karku, jakby coś znajdowało się pod skórą towarzysza, Tora nie potrafił jednak ocenić, czy jest to wywołane jakimś obcym ciałem, czy może po protu Never miał jakąś patologiczną szyję. Zawsze mógł mu skręcić lub przebić kark by się przekonać. A nuż Winterowi szczęście wtedy dopomoże... Szczęśliwie (Ha, widzisz Grey? Nie ty jedna mu pomagasz! - przyp. Fortuny) Byakuton wybrał inną metodę cucenia towarzysza i zaczął go delikatnie oklepywać i potrząsać, nie przyniosło to jednak większych rezultatów. Krzyki też były marnym sposobem i zdecydowanie przyciągały uwagę niepotrzebnych gapiów. Never siedział jak kłoda, nie wydając z siebie ani słowa ani nie reagując. Gdyby nie to, że oddychał, można byłoby stwierdzić, że umarł, a tak to bardzo, bardzo głęboko spał...
Never i jego orszak heroizmu
Bohater w swoim strasznie rzeczywistym psychodelicznym śnie prawie popuścił w portki. Nie mógł się jednak poddać fali zła! Co to, to nie! I zaczął swoją litanię, która początkowo brzmiała dość słabo, ale z każdym kolejnym słowem przybierała na pewności i już, już Never zamierzał wyciągnąć swój miecz, gdy stwierdził, że miecza nie ma. Zamiast tego miał wielką i ciężką smoczą łapę, niemal taką samą, jak łapsko smoka przed sobą. Przewróciłby się, zaskoczony widokiem, jednak pogardliwe parsknięcie gadziny przed sobą utrzymało go w pionie, niczym największy wróg. On się nie da! Doprawdy, żałosne widzieć, jakiemu miernocie ofiarowano taki dar. Smok kontynuował, wyraźnie niezadowolony, wpatrując się prosto w Never Wintera. Jego głos był niezwykle oskarżycielski. Co ciekawe, chłopak nie zauważył, by potwór otwierał swoja paszczę.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Czw Lis 26 2015, 14:47
Cóż, podniesienie głosu niekoniecznie oznacza krzyk, a obojętność innych na krzywdę nieznajomego była... okrutna. Torze się to nie podobało, może dlatego, że sam by wtedy pomógł. Ostrożnie, ale by pomógł. Westchnął. Postanowił więc zamiast klepnąć delikatnie go po poliku, po prostu strzelić go z liścia. Mocno, ale nie na tyle, by go zabić lub zęby wybić. Ot, żeby to odczuł i pamiętał o tym. Inna sprawa, ta patologia na szyi. Nie podobało mu się to w ogóle. Z chęcią jakoś by się tym zajął. Najchętniej delikatnie by to naciął. Tylko czym? Mieczem Nevera. O ile ma on go gdzieś przy sobie. Jeśli nie, to trochę kappa. Wszak był już z nim na tylu misjach, że raczej taką anomalię by dostrzegł na jego szyi. Tak czy inaczej przy pomocy Tworu (PWM) stworzyłby dwie niewielkie płytki na końcach palców wskazującego i kciuka, coby dotknąć tego czegoś na jego szyi. Chciał sprawdzić twardość tego czegoś, bardziej chcąc określić, czy zostało mu coś wszczepione, czy bardziej przypomina to nagromadzenie pod skórą jakiejś ropy czy innej substancji. Gdyż takową dałoby się ewentualnie jakoś odprowadzić, poprzez nacięcie lub nakłucie tegoż miejsca, a następnie zwyczajne... naciśnięcie po bokach nacięcia, coby wydobyć na zewnątrz tę substancję. Naciąłby mieczem Nevera. Gdyby go nie było, stworzyłby po prostu przy pomocy Tworu (PWM) coś przypominającego igłę. Ot coś, z ostrym końcem, czym przebiłby wybrzuszenie na szyi chłopaka. Oczywiście, przebijając i wyciskając z niego ewentualną substancję, skierowałby takowy otwór z dala od siebie. Oczywiście, wyciska przy pomocy tych płytek na palcach, stworzonych wcześniej. Gdyby zaś było to coś twardego, jak jakiś materiał, wtedy cóż... tym bardziej mu się to nie podoba. Ale... a nóż się ocknie. Dlatego go spoliczkował wcześniej. Niech w końcu kurde wstanie.
Never Winter
Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Czw Lis 26 2015, 22:23
(oczywiście że Byakuton-kun ma pomóc Never-kunowi. Inaczej jego los będzie marny i i to nie jest odkrywcze, droga Fortuno - przyp. Grey) PERSPEKTYWA NEVERA ... .. . - Huh? Chwila... gdzie jest moja ręka? Czemu założona na nią jest rękawica? Nie przypominam sobie, żeby założył rękawice na dłoń... W ogóle jest jakby cięższa... I czemu gdy ruszam palcami, ruszam tym czymś długim... To samo... co przypomina... łapsko tego wielkiego potwora. - Ech? Ech? EEEEEEEEEECH? @$!#^@$@## @ (tutaj umysł Never-kuna się wyłączył na chwilę - chociaż to nie tak że pracuje on mocno w ogóle - przyp. Grey) JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE STRACIŁEM SWÓJĄ POTĘŻNĄ BROŃ I ZAMIAST TEGO MOJA RĘKA... MOJA RĘKA!!! CZYŻBY... CZYŻBY STAŁO SIĘ TO CZEGO OBAWIAŁEM? ŻE PRZEKLĘTA PIECZĘĆ NA MOJEJ DŁONI WYSTARCZAJĄCO OSŁABNI I WYZWOLI SIĘ MROCZNY SMOK ZAGŁADY!!?! CO SIĘ STAŁO! I wtedy ta gadzina do mnie wypowiedziała do mnie owe niemiłe słowa. Jak niegrzecznie! - Z-zamknij się, jestem wielkim bohaterem! Tylko główni źli mają prawo do mnie tak mówić! A ty... ty jesteś smokiem! Czyli nie jesteś głównym złym! Więc dlaczego mówisz takie słowa... kim w ogóle jesteś i gdzie jest główny zły!?! Muszę go pokonać póki pieczęć jest jeszcze cała! To było... takie dziwne. Powinienem właśnie walczyć z dziesiątką złych gości, ale teraz mam przed sobą owego... pomocnika głównego złego! A to oznacza że główny zły musi być gdzieś w pobliżu! (fakt że gadzina mówi bez otwierania ust Never-kun przegapił. Ale to nic w porównaniu z jego urojeniami - przyp. Grey). Ale w takim wypadku... jak mogłem go pokonać, będąc opanowanym przez mrocznego smoka zagłady?... Tak na wszelki wypadek podniosłem drugą rękę sprawdzając, czy jest normalna... Czy może pieczęć na tyle osłabła że i ją opanowało...?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Portowe Doki Sro Gru 02 2015, 19:28
MG
Szczęście musiało się kiedyś skończyć. Możliwe, ze dla Nevera skończyło się ono już dawno temu, jednak nie było potrzeby, by i Tora nadstawiał karku. Jeszcze zanim brązowowłosy zrobił cokolwiek, zza drzwi budynku, pod którym siedział Never, dało się słyszeć stukanie i głuche dudnienie, jakby coś się przesuwało. Do tego do jego uszu dotarły męskie głosy. Chyba ktoś przymierzał się do tego, by wyjść, jednocześnie zastając pod progiem dwójkę magów. Mogło być to nie na rękę. Tymczasem Never mierzył się ze swoim wielkim, małym problemem, zupełnie nie wiedząc, jak podejść do poczwary, którą widział i którą była też jego prawa ręka. O bogowie, nie tylko jedna ręka! Druga też była całkiem podobna. Czy to już koniec? Świat zostanie stracony? Smoczysko przed nim tylko fuknęło i zamknęło oczy. Podejmując dość rygorystyczne kroki, Torashiro strzelił Wintera z liścia milisekundy przed tym, jak ten się obudził. Gdyby Grey to zobaczył, krew by ją zalała. Ale nie widziała. Natomiast Nevera mocno bolał policzek, bo właśnie uderzył go towarzysz broni.
Drzwi się otworzyły...
Czas odpisu: 6.12
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Portowe Doki Czw Gru 03 2015, 02:05
Ufff, ocknął się. Chociaż tyle. Tylko szkoda, że ktoś musiał wyjść z budynku... ale czy na pewno szkoda? Przecież miał przed sobą miliony możliwości! Prawdopodobne i nieprawdopodobne! A wszystko gdzieś mogło zaistnieć! A jakżeby inaczej! Czemuż więc nie rozpisać jak najwięcej, by uniknąć jakichś niepotrzebnych nieporozumień? Tak... zdecydowanie brzmi jak jakiś genialny plan, który winien zostać wcielony w życie jak najszybciej, byle tylko pokazać swój geniusz i zdolności! Przecież tam mógł być każdy za tymi drzwiami! W samym Fiore żyje 15 mln ludzi, choć w samym Hargeonie "zaledwie" 2 mln i 100 tysięcy. Dodając do statystyki jeno męskie głosy, uznajmy, że będzie tego połowa, tj. 1 mln 50 tysięcy. Ale, ale! Wszak jest to cały świat i teoretycznie każdy mógł mieć szansę znaleźć się akurat za tymi drzwiami! Dodajmy do tego byty żyjące na innym poziomie egzystencji! Duchy, Bogów i inne tego typu! Oraz zwierzęta naśladujące różne odgłosy, w tym także i męski głos! Praktycznie wszystko mogło się znaleźć akurat za tymi drzwiami, istniała wszak takowa szansa! A teraz drzwi się otworzyły, ukazując swą tajemniczą, magiczną bądź nie zawartość. Co tam się znajdowało? A co się właśnie nie znajdowało? Możliwości było, jest i będzie nieskończenie wiele. Ogranicza nas tak naprawdę wyobraźnia i szansa na reakcję! Oczywiście, wszystko rozgrywa się w perspektywie równoległej, toteż nie wymaga tak naprawdę ogromnego nakładu umysłu. Wszak jest to po prostu reakcja na odmienne bodźce dostarczane przez zawartość za drzwiami... bodźce wzrokowe, słuchowe, może nawet i zapachowe, w gorszych wypadkach czuciowe. Smakowe raczej nie, chyba, że ktoś rzuciłby w niego czymś do żarcia prosto w twarz bądź jeszcze lepiej w usta, gdyby ten coś mówił. Tylko czym by dostał? Możliwości w praktyce też było nieskończenie wiele! Od prostych, bazowych składników, przez potrawy, odmiany potraw, różne poziomy doprawienia ich, a także i drobnostki typu inna polewa do deseru lodowego, składającego się z kilku gałek! A warto zauważyć, że możliwość ułożenia z ogromnej wprost gamy smaków lodów deseru składającego się chociażby z tylko 3 gałek są ogromne! Nie pozostało nam więc nic innego jak zacząć powoli ogarniać świat... i to, co się dzieje tam.
Jednakże... zanim w ogóle zajmiemy się orientacją przestrzeni i materii za drzwiami, zajmijmy się Neverem, który się ocknął. Tora nie mógł przejść wobec tego obojętnie, zajmując się tajemniczą zawartością przestrzeni za drzwiami... bo tak to teraz będziemy nazywać, zanim nie zaczniemy tego czegoś definiować. Tak więc tak... Never się ocknął. I choć Tora skupił swoją uwagę i spojrzenie na to coś za drzwiami, spinając delikatnie mięśnie do ewentualnej reakcji, mającej głównie na celu zabezpieczenie samego Byakutona, aniżeli Wintera, wszak po co mają umrzeć we dwójkę? Niech choć jeden przeżyje. Tak czy inaczej, wypadałoby jakoś do niego powiedzieć. -Never, jak się czujesz? Co się stało? - wyrzucił z siebie dość spokojnym tonem, acz jednocześnie szybko. W końcu nie mógł sobie pozwolić na długą rozmowę, a nawet na jakiekolwiek rozkminy, gdyż byłyby one tylko spowolnieniem jego czasu reakcji i procesów wywodzących się od prymitywnego, acz bardzo przydatnego instynktu przetrwania. A jest to coś ważnego. Dopiero po tych słowach natychmiastowo zareagowałby na tą tajemniczą, niezdefiniowaną, acz zapowiedzianą już wcześniej kilkakrotnie przestrzeń za drzwiami, które się otworzyły. A skoro się otworzyły, to istnieć musiała jakaś siła sprawcza. Wszak nie ma skutku bez przyczyny. A ta przyczyna mogła być wieloraka. Rozróżnijmy więc jej trzy różne typy. Pierwszy i mało prawdopodobny, jest to siła powodowana naturą. Wszelakie przeciągi, słabe zamki w drzwiach, a także i zwierzęta. Druga... czynnik ludzki. Miliardy możliwych ludzi, którzy mogli się znaleźć za drzwiami i sprawić, że takowe się otworzyły. I trzeci... ostatni... siła wynikająca z działania istot, żyjących na innym poziomie egzystencji... tak, ładne sformułowanie i będę go używał. I właśnie te trzy kategorie będę zinterpretowane w dalszej części i według tej kolejności, żeby zachować jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy, ale także i ciąg logiczny posta. Tak więc... zapraszamy. Aha, dodajmy jeszcze, że Tora ma takie nastawienie, bo pod tym domem znalazł Nevera w takim stanie. No, to nie owijając... start!
Pierwsza przyczyna naturalna powodująca otwarcie drzwi to oczywiście przeciąg. Drzwi słabo domknięte lub osłabione, a otwarte po drugiej stronie budynku bądź pomieszczenia okno sprawić mogło ich otwarcie. A na dodatek pozostała jeszcze kwestia męskich głosów zza ściany. Choć więc nieładnie podsłuchiwać trzeba przyjąć kilka śmiesznych założeń, w zależności od których określimy, co tak naprawdę należy dalej zrobić... tak to dalej dzieje się w równoległym systemie myślowym, a nie szeregowym, więc nie trzeba za długo rozkminiać czegokolwiek. Wszak nie wiadomo, co jest za drzwiami... choć właśnie niejako to próbujemy zdefiniować. Tak więc kontynuując. Pierwsze założenie jest takie: czy ktoś jest za drzwiami, czy nie. Drugie, jeśli tak, to czy został zaskoczony otwarciem drzwi (np. poprzez wyciągniętą rękę w stronę klamki), czy został zaskoczony widokiem duetu magów przed wejściem oraz czy w ogóle zorientował się, że drzwi się otworzyły. Trzecie... ile jest tych osób. I choć też jest to ogromna liczba możliwości, zwłaszcza, jeśli w kalkulacje wliczymy możliwe osoby i ich kombinacje, choć szczęśliwie... w tym wypadku ogranicza nas pojemność ludzka domu. Chociaż tyle. Dobrze więc... Czas chyba powoli zacząć analizować wszelakie możliwości, powstałe z analizy poszczególnych założeń. Cóż... pozostaje więc chyba tylko i wyłącznie ruszyć już spokojnie i rozpocząć proces analizy sytuacji równoległej.
Drzwi się otworzyły, jednakże nikogo tam nie ma. Mimo wszystko, męskie głosy dochodziły zza ściany, więc wciąż istniała szansa bądź ryzyko... w zależności od okoliczności, że ktoś się tam pojawi. Wtedy swoją wypowiedź do Nevera rzuciłby trochę ciszej, a następnie dodał równie cichym tonem: -Możesz wstać? - rzucił spokojnie, spoglądając na superbohatera kątem oka, by wciąż obserwować wnętrze domu. I tu... ponownie nastąpi niejako rozdzielenie akcji. W sumie istnieją obecnie dla mnie cztery możliwości rozwinięcia, choć tak naprawdę jedno założenie, a mianowicie głośność wypowiedzi Nevera zmienia tylko początek dwóch kolejnych założeń. Mianowicie... jeśli by się za głośno (w mniemaniu Tory, tj. ryzykował zlokalizowanie duetu aż za szybko), po prostu by go uciszył... czy to klasycznym "shh" czy też zasłonięciem mu ust prawą dłonią. Dalej jednak następują inne kwestie. Jeśli może się sam ruszyć, nakazuje mu gestem głowy udanie się w bok, chociażby po to, by nie znajdować się bezpośrednio na widoku. Wróżek zresztą też by tam podążył, obserwując przy okazji drzwi do domku. Jeśli zaś nie miałby takich możliwości do wykonania samodzielnie, wtedy cóż, Tora musi mu dość szybko pomóc, poprzez zarzuceniem sobie jego ramienia przez kark, złapanie tejże ręki z drugiej strony i pomoc w podniesieniu chłopaka i przejścia trochę na bok, z uważną obserwacją kątem oka tego, czy ktoś (bądź coś) się za drzwiami nie pojawia. Pomińmy nieważne fakty typu kot, szczurek czy coś, co nie stwarza zagrożenia. Tak czy inaczej, takowe przenosiny mogłyby się udać bądź też nie. Co rozumiemy jako porażkę? Zlokalizowanie ich. Przez człowieka/człowieki/zwierzęta agresywne. Gdyby wszak zwierzaki nie były agresywne, wtedy nie byłoby problemu. Gdyby zaś chciały jakoś duet zaatakować no to cóż... jeśli zwierzak jest mały gabarytowo (coś a la kot i mniejsze), raczej by go po prostu odrzucał dłonią/pięścią, w ostateczności kopał, choć nie podobałoby się to Torze, no ale bezpieczeństwo przede wszystkim. Gdyby zaś były większe i stanowiły poważne zagrożenie, to Tora nie zawahałby się użyć Nici (D) bądź Miecza (D), gdyby bezpośrednio zagrażały jego życiu. Ot, wolałby bardziej unieruchomić zwierzaka, a następnie spieprzyć, aniżeli wdawać się w walkę z zwierzakiem. Co zaś jeśli pojawi się tam człowiek? Cóż... on też może mieć różne zamiary. Tylko wtedy tak naprawdę zostaną wykonane te samy czynności, co przy jego obecności za drzwiami. Lećmy więc dalej, reszta wyjaśni się sama.
Drzwi się otworzyły, a za nimi stał zdziwiony tym faktem człowiek. Cóż, fajna sprawa... bądź nie, zależy od punktu widzenia. Tak czy inaczej! Kolejne założenia wprowadzamy! Albo możliwości... w sumie możliwości to lepsze słowo, ale chyba nie ma sensu rozwodzić się aż tak, nad tą kwestią. Wszak sztuczne przedłużanie jest średnie. Tak czy inaczej. Człowiek takowy mógłby być zdziwiony obecnością duetu magów, nie zdziwiony, a także i mieć co do nich różnorakie nastawienie. Pozytywne, negatywne i neutralne... oczywiście w odczuciu Tory. Czyli w sumie, po kalkulacjach wychodzi na to jakieś sześć możliwości. Zacznijmy od najłatwiejszych. Osobnik za drzwiami byłby zdziwiony ich obecnością (przypominam, że jest to moment, gdy drzwi się otwarły przez przeciąg, a za nim nikogo nie było), a następnie wykazałby zainteresowanie ich stanem. Tora, choć niechętnie, musiałby coś powiedzieć, tak więc to wykonał: -Przepraszam, znalazłem go tu w tym stanie. Może pan/pani jakoś pomóc? Lub wie pan/pani może coś o tym? - rzuciłby, niejako wyprzedzając pytania (bądź też na nie odpowiadając), wskazując jednocześnie na to coś na szyi Nevera, po czym czekałby na reakcję. Tak samo zresztą zachowałby się, gdyby osoba okazywała do nich pozytywny bądź neutralny stosunek. Teraz tak. Jeśli takowa osoba byłaby nastawiona do nich neutralnie, średnio by jakoś zareagowała, mało mówiła i najpewniej nie chciałaby im pomóc, a Tora by się nie dziwił. Mało kto pomaga nieznajomym. Po prostu kiwnąłby wtedy głową i oddalił się z Neverem, kątem oka jednak i ukradkiem obserwując takową osobę. Gdyby zaś zaoferowano mu pomoc, wtedy przyjąłby ją, aczkolwiek byłby uważny. Ot, nie podobałoby mu się i przygotowywałby swoje zaklęcia w gotowości gdyby zobaczył coś podejrzanego bądź znalazł się w podejrzanym pokoju. Jak definiujemy podejrzany pokój? Cóż, dużo ludzi, wyglądających podejrzanie, przypominający laboratorium lub jakąś klitkę, niemalże przygotowaną na przyjęcie takowych... niezapowiedzianych gości. I choć pozwoliłby mu zająć się Neverem, to trzymałby w pogotowiu Nici (D), gdyby czynności osoby im pomagającej wydały się Torze podejrzane (wszelakie strzykawki z tajemniczą substancją itp. itd.), by powstrzymał go przed "zabawą" na Neverze. Sam zaś ustawiłby się jakoś pod ścianą bądź w kącie, by móc spokojnie obserwować pomieszczenie i nie dać się zaskoczyć komuś od pleców, wchodzących np. z korytarza bądź innego pomieszczenia, przy którym by stał. Nawet darowałby sobie jakiś poczęstunek bądź napój, gdyby mu zaproponowali. Dopytywałby się nawet, co teraz robi, bo się trochę o Wintera martwił, a przy okazji określiłby, czy przypadkiem nie chce mu zrobić krzywdy jakąś inną substancją. Gdyby zaś mężczyzna w drzwiach nie był zaskoczony, albo kiepsko by udawał, to niezależnie, czy byłby do duetu neutralnie bądź pozytywnie nastawiony, Tora i tak wolałby się oddalić. I na pewno by wtedy ukradkiem pilnował, czy za nimi nie idą. A gdyby byli negatywnie nastawieni? Cóż, mogli od razu ich zwyzywać i wyrzucić, okazać agresję. Różnica w tym, że osoba zaskoczona raczej nie chciałaby im od razu zrobić krzywdy, a i raczej chciałaby ich przegonić. Cóż, wtedy Tora zabrałby po prostu Nevera, mówiąc, że już idą i żeby się takowy osobnik uspokoił, a gdyby chciał im zrobić krzywdę, to wtedy po prostu Nici (D) do unieruchomienia i spieprzamy jak najdalej. Gdyby zaś niejako nie był zaskoczony (więc mógł się ich spodziewać), wtedy cóż... pewnie miał znacznie gorsze przeczucie. Mogli chcieć ich np. złapać. A na to Tora nie mógłby pozwolić. Gdyby chciano ich atakować, to wtedy Tora by używał Nici (D), by unieruchomić mężczyznę, skupiając się głównie na nogach, gdyby dystans między nimi uniemożliwił mu jakikolwiek atak, bądź na rękach, gdyby chciał nimi, bądź narzędziem lub bronią w nich trzymaną zrobić im krzywdę. No cóż... takie życie. A potem by próbował spieprzać. Gorzej, jakby musiał jeszcze tachać Nevera, ale pozostała nadzieja, że wkrótce on sam zacznie spieprzać. Tak to musiałby unieruchomić nićmi, a potem uciekać jakimiś krętymi uliczkami, by zgubić pościg. Podobnie, gdyby było więcej osób, acz raczej wtedy każdą z pięciu nici rozbiłby na różnych ludzi, byle tylko kupić trochę czasu, a potem, wchodząc w uliczkę stworzyłby za sobą i Neverem Ścianę (C), by uniemożliwić pościg. Musieli znaleźć wolne miejsce. A jak! Dla odpoczynku!
Dobra... to chyba czas na moment, gdy osoba bądź osoby za drzwiami się nie zorientowały, że takowe się otworzyły. Wtedy więc ukradkiem wykonywałby plan wcześniejszy, tj. odejście na bok. Jakoś to miasto nie wzbudziło Torowego zaufania. Dzięki karczmarzu! Ale co ważniejsze... dzięki opatrzności, że jednak możliwości są zbliżone. Gdyby się udało, to tak jak wcześniej, gdyby się nie udało, także, tak samo jak wcześniej było to opisane. Proste, łatwe i przyjemne. Aha! Warto jeszcze dodać, że w przypadku chęci pomocy kilku osób (zarówno gdy przyłapali ich na przenosinach, jak i dostrzegli i tym podobne), bardziej ufałby czemuś, co przypominałoby w swojej strukturze rodzinie, niż np. bandzie mężczyzn. Taki przykład. Rodzina wszak ma swoisty typ i wygląd, więc to tam łatwo nawet rozpoznać. Tak czy inaczej, czynności są raczej znane, gdyż dzieje się to bardzo, ale to naprawdę bardzo analogicznie, co do wcześniejszych przypadków. Powiem więcej, nawet jakby ktoś znajdował się za drzwiami w momencie otwarcia drzwi przez przeciąg i byłby zaskoczony bądź też nie. Wszystko zostało wcześniej opisane. Chwała niech będzie opatrzności.
Dobra, kolejny podpunkt, tj. już nie przeciąg. Ale samoistne otworzenie się drzwi... hehehe. Chwała niech będzie przybliżonemu typowi zachować i możliwości w tych przypadkach. Cóż, wszak nie ma sensu rozpisywać się wielokrotnie na ten sam temat. Dobrze, że nie rozbiliśmy ofensywy na sposób uzbrojenia każdego z oponentów oddzielnie. Tak czy inaczej, w sumie można uznać ten podpunkt za zakończony.
Zakończmy więc kwestię naturalnego źródła otworzenia, na zwierzętach. Hehe! Tak naprawdę to też już było rozpisane, ale zamiast przeciągu uznajmy zwierzaki, a za zwierzakami mogą być ludzie bądź nie. I to też już było! Hulaj więc świecie, wszystko już było, fajrant!
Tak tak, nawet jeśli uznamy, że to człowiek otworzył. Rozpisane to już było, więc się cieszmy. Natomiast zupełnie inaczej ma się sprawa, gdy uznamy, że otworzenie drzwi wynikło z czynności poza naszym pojmowaniem lub przez byty żyjące na innym poziomie egzystencji. Wtedy to cóż... jest wiele możliwości, a wszystkie zależą od tajemniczych i nieprzeniknionych intencji takowych istot. Raczej nie są one dostępne dla zwykłych ludzi, a i możliwości jest wiele... niemalże nieskończenie wiele. Dlatego to uprośćmy. Jest późno, a i chęci na dalsze rozpisywanie straciłem. Takowe zdarzenie jest mało prawdopodobne. I raczej, gdyby chcieli walczyć, Torze pozostałoby spieprzać, ewentualnie próbować uderzyć przy pomocy np. Energetycznego Pchnięcia (D), coby sprawdzić, czy chociaż stricte energia na to coś działa. Wtedy chociaż mógłby pieprznąć laserem by unicestwić. Gdyby nic nie robiło, wtedy Tora z obawą by się wycofał razem z Neverem. Gdyby zaś było przyjazne i skore do pomocy to cóż... z obawą by ją przyjął, acz z zastrzeżeniem, że jeśli można, a i Winterowi nic nie grozi, to wolałby nie, bo jednak nie zna tego czegoś. Kwestia ludzi i zwierząt wcześniej opisana była. Gdyby chciało im pomóc na misji to cóż... to z chęcią. Zaś gdyby za drzwiami były jakieś czarne dziury lub inne dziwne rzeczy, to pozostałoby tylko i wyłącznie się oddalić.
No... to chyba wszystko. W uproszczeniu uważamy na to coś wychodzące z budynku, zwłaszcza, jeśli ma niecne zamiary. A tak, jak to robimy, opisane już zostało w jednym przypadku, a inne się do tego odwołują... wszak wszystko jest takie podobne do siebie.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Portowe Doki Czw Gru 03 2015, 23:25
MG
Sytuacja nieco się poprawiła, ale wciąż była daleka od idealnej. Never się obudził, jednak tuż obok pojawiła się nieprzyjemna opcja, że zaraz z budynku ktoś wyjdzie i tak ich zastanie. Jeżeli byli to ludzie przyjaźnie nastawieni to pół biedy, bo nawet jeśli okolica nie nastrajała, to była szansa, że nic im nie zrobią. Gorzej, jeżeli byli to rzekomi porywacze Nevera, o których wspominała Torze przez Lacrymę Grey. Wtedy byłoby zdecydowanie gorzej. Najbezpieczniej było przyjąć tą gorszą wersję. Gdy Torashiro zaczął się dopytywać o to, czy wszystko z towarzyszem w porządku, drzwi się otworzyły i wszystko zadziało się szybciej, niż można było się spodziewać. Byakuron, wyczulony na punkcie niebezpieczeństwa zareagował szybciej, niż wciąż nieco otępiały Winter, dlatego tez uniknął pierwszego ciosu, który na niego spadł, a następnie kolejnego i dopiero przyjrzał się przeciwnikom. Było ich dwóch, trzeci natomiast wziął Nevera jak szmacianą lalkę i przerzucił przez ramię. Było źle, bardzo źle, jednak Tora pochłonięty był czym innym.
Możliwe, że dzięki połączniu, które Grey uprzednio nawiązała z Reymondem, w porcie pojawił się oddział policji, mający za zadanie w wsparcie dwoje magów. Tak też odnaleziono Torę, zacięcie walczącego z jednym z bandziorów. Drugi leżał na bruku, pokonany. Wraz ze wsparciem Torashiro przeprowadził najazd na budynek, z którego ich napadnięto. Cała akcja w porcie przybrała w prasie tytuł "Czwartkowej Odpłaty", jako że zatrzymano kilku ważniejszych przemytników i dealerów w Hargeonie, a także jednego z szefów Czarnego Rynku - Sanma "Srokę" Trauna. Sam Byakuton otrzymał spore wynagrodzenie za udział w akcji, jednak... Never przepadł jak kamień w wodę.
Już gdy sytuacja się uspokoiła Torashiro dowiedział się, że zatrzymana grupa oraz Sanm mieli powiązania z Willhelmem Greinem. W wyniku ich zatrzymana sama próba odnalezienia szkodnika została odroczona, ze względu na szum medialny wywołany akcją w Porcie. Nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna okazja...
Koniec egzaminu. Tora: 40 PD, 40k za udział w akcji policyjnej, spory szacunek w Hargeonie wśród zwykłych mieszkańców oraz porządniejszych marynarzy, natomiast wyprawa w każde "ciemniejsze" i bardziej zaniedbane okolice może skończyć się w najlepszym razie napaścią z pobiciem. 2 dni w szpitalu po bójce, 4 przerwy od misji. Nic poważnego ci nie jest. Never: 60 PD, brak zarobku, Grey zniknęła i jej obecna lokacja nie jest znana, z tego tytułu Never obecnie nie może korzystać ze swoich zaklęć. Dziwna, twarda wypukłość na karku, wyczuwalna pod dotykiem dłoni. Od czasu do czasu nawiedzają cię koszmary, że jesteś smokiem oraz ogarnia cię przedziwne poczucie mocy. Niedługo pojawi się temat, w którym będziesz kontynuował.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Portowe Doki Czw Lis 03 2016, 00:33
MG: Pogoda była dobra. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały. We Fiore zapowiadało się na kolejny spokojny dzień. Tego dnia do portu Hargeońskiego, pomimo trwającej wojny pomiędzy Minstrelem, a Midi, (która toczy się dość wolno... Za wolno) przybył statek z Minsterlską chorągwią. Nie był to jednak okręt bojowy, a raczej prywatny statek. Przybył do Fiore wysłany specjalnie po Torę, który wraz z Arisu przybył do Hargeonu. Ludzie cieszyli się na jego widok, zwłaszcza iż był rozpoznawalny w tych okolicach, a po igrzyskach rozpoznawano go jeszcze bardziej. Ludzie mu machali, zupełnie przypadkowo się z nim witali, a nawet jakiś dzieciak poprosił o autograf. Dojście do portu zatem zajęło tej dwójce trochę czasu. Zobaczyli Minstrelski statek, oraz stojących przed nich dwóch ludzi, ubranych na szaro. Poza tym, był jeszcze stragan handlarza rybami, który głośno wychwalał swoje ryby. - Ryby, świeże ryby! Prosto z morza! 10 klejnotów za sztukę! - tak właśnie wołał.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.