I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Okolica wyglądała na mocno zaniedbaną. Widać, że zachodnie obrzeża rybackiej osady nie należały do najprzyjemniejszego gatunku miejsc do zamieszkania. Igles dostał informację, jakoby miał się zjawić najpierw na placu Rybnym i tam znaleźć żółtawy budynek, zejść do piwnicy i skręcić do drzwi na prawo. To nie wyglądało na coś specjalnie trudnego. Piwnica niespecjalnie zaskoczyła maga swoim wyglądem i wonią. Wszędzie waliło szczynami, tynk w wielu miejscach już całkowicie zlazł. Gołe, mokre cegły wyglądały, jakby zaraz miał je pokryć gigantyczny grzyb. Drzwi po prawej miały na dole sporą dziurę, nie trudno było więc ujrzeć małe chmurki dymu unoszące się ku sufitowi i po chwili znikające w dziurawym stropie. Oprócz zapachu szczyn doszły jeszcze palone mięso i tanie papierosy. Po otwarciu drzwi dziwnie lekkich drzwi i przekroczeniu progu, prezentujące się wnętrze nie wyglądało zbyt zachęcająco. Popękane i zagrzybione ściany, stare, rozpadające się meble, stary, mokry dywanik na podłodze, szczury, karaluchy... wszędzie karaluchy. Na niewielkim taborecie, tuż obok pieca, którego palenisko jarzyło się jasnym płomieniem, siedziała dziewczyna. Na oko mogła mieć z piętnaście lat, ale nie to było najbardziej zaskakujące. Najpierw jej twarz zasłaniały długie, czarne włosy, ale już wtedy można było zauważyć dłonie... grafitowe dłonie. Gdy podniosła głowę okazało się, że jej twarz ma dokładnie ten sam kolor, co skóra na rękach. To samo stopy. Początkowo dziewczę wyglądała na nieco zdziwioną widokiem gościa, ale po chwili jakby sobie przypomniała, że jednak się go spodziewała. - Idealnie paskudny - stwierdziła, mrużąc oczy o barwie skrzącego się w piecu płomienia. A może to tylko odbicie ognistego blasku? Trudno było to w tej chwili stwierdzić. Pokazała dłonią taboret stojący naprzeciwko. Wydawało się, że musiała się nad czymś zastanowić, ale nie zajęło to długo. Obserwowała postać chłopaka. Czyżby się uśmiechała? Czy Igles mógł dostrzec nieco za ostre zęby? - Okropnie jestem rada, że się tu spotykamy - Jej głos był o wiele starzy, należał do dojrzałej kobiety, a zamknięty był w ciele dziewczynki. - Mam wiele własnych spraw na głowie, a czyjaś pomoc zawsze mi się przyda. Umilkła na krótki moment, mierząc jeszcze raz młodziana spojrzeniem. - Moi mali pomocnicy nieco mi o tobie powiedzieli, dlatego do ciebie napisałam. Zdaje się, że mamy wiele wspólnego - dodała. Rzeczywiście, to nie on zgłosił się po zadanie, to do niego w tej sprawie napisano. Pamiętał tę dziwną, białą karteczkę, która pojawiła się w jego rękach nie wiadomo skąd. Kiedy to się stało? - Mam sporo pieniędzy, które są mi niepotrzebne, a ponadto mogę spróbować ci pomóc... w kilku sprawach. Niestety, nie mogę się stąd ruszyć przez jakiś czas, więc sama nie mogę odkryć tego, na czym tak bardzo mi zależy. Wbiła spojrzenie w tańczące w palenisku płomienie. - Cmentarz Lutei znajduje się na niewielkiej wyspie, został założony jeszcze nim pojawiła się tu osada, więc mieszkańcy chętnie z niego skorzystali. Znajdowała się tam też stara krypta, która dziś stoi w ruinie. Ostatnio jednak cmentarz stoi zamknięty, władze miasta nie mówią dlaczego, a ja... a ja bardzo chcę się dowiedzieć, z czego to wynika, tym bardziej, że moi pomocnicy donoszą mi o ciekawej aurze, która wisi nad tą właśnie kryptą. - Urwała, ponownie przenosząc wzrok na Iglesa. - Najpierw będziesz musiał się tam dostać, co może okazać się niełatwym zadaniem, ale ufam, że to ci się spodoba. Czy to był uśmiech? Tak, te kły stanowczo były bardziej zwierzęce niż ludzkie. Dziewczynka czekała chyba na reakcję swojego gościa.
Autor
Wiadomość
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Zrujnowana krypta Nie Gru 20 2015, 23:06
MG
Drzwi do stodoły otworzyły się. Igles poczuł przeraźliwe zimno, które wdarło się do środka. Śnieg sypał jak oszalały, dostając się w ciepłą, jak dotąd, przestrzeń stodoły. Mężczyzna ubrany w czarny prochowiec wszedł powoli do pomieszczenia. Krajobraz zimowej nocy oświetlał nieco jego postać. Postąpił kilka kroków do przodu. Z jego ust wydobywały się kłęby pary. Wpatrywał się w leżącego Zee, aż w końcu do niego podszedł. Sięgające do ramion, osmagane wiatrem czarne włosy zasłaniały część twarzy jegomościa. Niezdrowo bladej twarzy. Ciemne oczy, wąskie, ciemne wargi, ostry nos i podbródek, kanciaste rysy twarzy - to wszystko wpisywało się w obraz nowego towarzysza Iglesa. Wysoki, szczupły facet. Gdyby nie ta cera, pewnie wyglądałby na totalnie zwykłego faceta. Kucnął przy Zee, patrząc na jego roztrzaskaną nogę. Potem przeniósł mocno znudzone spojrzenie na właściciela kończyny i znów na nią. - Gdzie się tak rozpierdoliłeś? - spytał, marszcząc brwi. Westchnął ciężko i znienacka szturchnął palcem goleń, który początkowo mocno Iglesa zabolał, ale już po chwili całe uczucie dyskomfortu zniknęło. - No, wstawaj. Oddalił się o kilka kroków i zapalił papierosa. Zaciągnął się dymem, patrząc na przestrzeń za otwartymi drzwiami. - I ubierz się w coś, chyba że lubisz latać z gołą dupą po śniegu... - dodał po chwili, delektując się tytoniem owiniętym w bletkę.
Stan: plecy i kość ogonowa wciąż troszkę pobolewają, ciepełko zaczyna ustępować zimnu zza otwartych drzwi.
Całkiem miło, że w końcu ktoś przyszedł i się nim zajął. W ogóle nie kojarzył gościa, ale ten naprawił mu nogę. Igles spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem. Poruszał chwilę nogą, sprawdzając czy działa. Widocznie działała. - Spadłem z drzewa… - burknął tylko, odpowiadając na pytanie. Nic więcej nie miał zamiaru mówić. Wyglądało na to, że gdzieś będą musieli pójść i raczej powinien się pośpieszyć. Zimno wpadające do środka popędzało do działania. Zaś strój, albo nawet brak stroju, w który przyodziany był Igles wcale nie poprawiał jego sytuacji. Szybko rozejrzał się za jakimś cieplejszym ubraniem, które ubrałby zaraz po zauważeniu. Nie zadawał żadnych pytań. Co niby dałoby mu gdyby wiedział więcej, bądź mniej? Póki co wystarczyło mu się ubrać. Był przekonany, że wszystkiego dowie się we właściwym czasie. Nie widział sensu w rozpatrywaniu tego co może się stać. Jakoś szczególnie mężczyźnie też się nie przyglądał. Może i wyglądał trochę dziwnie, ale Igles również piękniejszy nie był. Może i nie powinien ot tak przystawać na wszystko co ten mu kazał, ale niby co innego miałby zrobić? Został wyrwany z ciepłego łóżka, w którym i tak nie pobyłby za długo, kiedy tylko noga mu wyzdrowiała. A skoro w jakiś magiczny sposób szybciej wrócił do zdrowia, to również szybciej postanowił wstać. Gdyby poza ubraniem znalazł jeszcze jakąś broń to przywłaszczyłby ją sobie, tak na wszelki wypadek. Później przystanął obok mężczyzny, czekając na to co będzie dalej.
Gość wpatrywał się przez dłuższy czas w swojego zbierającego się powoli towarzysza, a następnie wyszedł za drzwi stodoły. Broni żadnej nie było, no, może poza grabiami do gnoju. Poza tym stodoła nie zawierała w sobie zbyt wielu ciekawych przedmiotów. Facet czekał na Iglesa na zewnątrz i kiedy ten się wreszcie pojawił, zrzucił dopalającego się papierosa w śnieg. Ten automatycznie zgasł. Noc była straszliwie zimna. Chmury przebiegały pędem przez niebo, a silny wiatr wskazywał na zmianę pogody. Do tego sypało. Nie mogło być jakoś lepiej? - Idziemy - mruknął facet do Iglesa. Wydawał się być porządnie zirytowany całą sytuacją. Mogło też być mu po prostu zimno. Zee także odczuł to na swojej skórze. Towarzysz naszego bohatera ruszył w kierunku odwrotnym do miejsc zamieszkania. Las. Znowu w las.
Stan: nieco bolą plecy, ale zaczyna przechodzić, zimno.
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Zrujnowana krypta Sob Gru 26 2015, 18:46
Grabie do gnoju raczej nie nadawały się za bardzo do zabrania ze sobą. Zrobiłby z siebie tylko jakiegoś dziwaka, gdyby chodziłby tak z nimi po ośnieżonym polu. Temu też zostawił je na miejscu. Zdecydowanie bardziej pasowałoby mu coś mniejszego, bardziej poręcznego. Niestety nic takiego nie znalazł, więc westchnął sobie cicho, a następnie ruszył za mężczyzną. Pogoda wcale miła nie była, a ciało, które wciąż bolało Iglesa nie ułatwiało mu wędrówki. Jednakże nie miał nic innego do zrobienia, jak po prostu iść. Schowałby tylko ręce do kieszeni, jeżeli jego ubrania takie by posiadały. Starałby się iść lekko za mężczyzną, aby móc go uważnie obserwować… Zresztą pójście przed nim nie miało większego sensu, skoro nie wiedział gdzie szli. Obserwował go cały czas, jak i również swoje otoczenie, choć te pewnie nie było zbyt ciekawe. Wszędzie było pełno śniegu… Podczas wędrówki dalej się nie odzywał. Nie chciał marnować swoich sił na rozmowę. Zamiast tego skupił je na tym, by przypadkiem nie paść i nie zostać za bardzo w tyle. Szli w stronę lasu, lecz to mu jakoś nie przeszkadzało. Raczej musiało mieć to jakiś cel. Bez powodu w taką pogodę raczej nikt by nie wychodził z domu. Nie wiedział co go czekało, ale to chyba była tylko kwestia czasu…
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Zrujnowana krypta Nie Gru 27 2015, 00:39
MG
Szli długo. Las zdawał się nie mieć końca, a przedzieranie się przez śnieg przynajmniej dla Iglesa stawało się męczące. Ilekroć jednak zwalniał lub odczuwał silne zmęczenie, tylekroć siły witalne wracały do niego ogromną falą. Czyżby była to zasługa idącego przed nim człowieka? W końcu mężczyzna zatrzymał się. Stali na niewielkiej, totalnie pustej przestrzeni. Wokół nich znajdowało się trochę drzew, ale nad nimi rozwijało się ciemne, zachmurzone niebo, z którego sypał ciężki, mokry śnieg. Brunet odwrócił się do Iglesa. Wyglądał, jakby się nad czymś jeszcze zastanawiał. - Chcesz zobaczyć swoich kolegów? - spytał. Gapił się na Zee, jak sroka w kość. Ten zaś czuł, że wszystko z jego ciałem jest już naprawdę w porządku. Nawet zbyt w porządku.
Szli, szli i szli. Jak syberyjscy wędrowcy, po typowym zamarzniętym lesie. W pogodę paskudną. Jednak nie zatrzymywali się nawet na chwilę przerwy. Co jakiś czas Igles odczuwał przypływ sił, dzięki któremu mógł iść dalej. Dzięki temu mogli iść przez cały czas, nie spowalniając. Jak daleko zaszli? Wydawało się Iglesowi, że gdzieś daleko, ale to chyba nie miało większego znaczenia. W końcu doszli do miejsca, gdzie się zatrzymali. Igles rozejrzał się niepewnie. Tyle przeszli, aby zatrzymać się na jakiejś ośnieżonej polance. Wtem padło pytanie ze strony mężczyzny. Początkowo Igles wzruszył lekko ramionami. Nie do końca ogarniał o jakich kolegów chodziło mężczyźnie. Jednak nie należał do osób, które byłyby czymś niezdecydowane. Tak samo nie miał zamiaru się zastanawiać czy chce się z nimi widzieć, czy nie. Wiedział, że umarli. Umarli, ponieważ byli słabi. Ich śmierć nie była żadną stratą. I tak nikt o nikogo nie dbał za życia, tak samo nie było sensu, by dbać o siebie po śmierci. Z tego właśnie powody nie potrzebował się z nikim spotykać. Może i jakoś sobie z nimi radził, ale bez nich nie było mu jakoś źle. Nigdy mu ich nie brakowało. - Po chuj? – mruknął tylko, w odpowiedzi. Spojrzał na mężczyznę z całkowitą obojętnością. Nie widział w tym wszystkim najmniejszego sensu. Jeżeli to był jedyny powód, dla którego wyciągnięto go z ciepłego łóżka, to lekko się zawiódł. Jednak czekał, gdyż nie wiedział co miałby zrobić. Odszedł tylko kilka kroków od mężczyzny, cały czas go obserwując. Na wypadek gdyby ten chciał zrobić coś nie tak.
Słysząc odpowiedź, mężczyzna jedynie wzruszył ramionami i ruszył dalej przed siebie, ponownie sięgając po papieroska. - Nie to nie - odparł, rozpalając tytoń. - Jakiś taki nietowarzyski jesteś. O, zauważył. To mógł być milowy krok w ich znajomości. Jeśli w ogóle była to znajomość na jakiś normalnych zasadach. Generalnie Iglesa chyba nie interesowało to, z kim miał do czynienia, więc nie musieli wymieniać niepotrzebnych "uprzejmości". Słowo "uprzejmości" w ogóle pasowało tu na wyrost. Wypuścił kłąb dymu. - Czy w ogóle interesuje cię to, gdzie idziesz? - spytał dość głośno. - Bo zakładam, że wiesz, gdzie jesteś. Nie patrzył na niego. Wolał skupić się na w tej chwili jedynie delikatnie sypiącym śniegu.
Nietowarzyski, to chyba trochę lekko powiedziane. Jakoś Igles niezbyt przejął się tym stwierdzeniem. Patrzył się na mężczyznę, który obserwował spadający śnieg. Tamten coś zapytał, na co początkowo Igles w żaden sposób nie zareagował. Spojrzał w inną stronę, sprawiając wrażenie takiego, co się nad czymś zastanawiał. Dana kwestia była mu lekko obojętna, co było trochę po nim widać. Mogło się już wydawać, że nic nie odpowie, ale w końcu przemówił. - Czy to robi jakąś różnicę gdzie jestem? – odpowiedział pytaniem. – Nawet jeśli bym nie wiedział, co to za miejsce, oraz gdzie idę, to niby co miałbym zrobić? Idę przed siebie, a to na co napotkam w żaden sposób nie jest zależne ode mnie, niezależnie od tego czy wiem, czy nie wiem co tam będzie. Ode mnie zależy wyłącznie to jak na to zareaguję i co z tym zrobię. Tak więc dugo jeszcze będziemy stać na tym mrozie? – zapytał, wyczekując jakiejś reakcji. Gdyby mężczyzna go tak tu zostawił, byłoby trochę nieciekawie. Trochę go potrzebował, żeby gdzieś w końcu dojść. Acz jakoś dziwnie obawiał się owego osobnika. Przez głowę nawet mu przeszła myśl, aby zrobić mu krzywdę, pozbyć się go, ale to tylko myśl. Póki co nie miał zamiaru wprowadzać w życie takiego planu. Zresztą nie za bardzo miał jak go wykonać.
Mężczyzna zaśmiał się gromko. - Mrozie? Zimno ci? - spytał, spoglądając na niego, po czym podszedł nieco bliżej. Tak na wyciągnięcie ręki. W końcu wyciągnął dłoń do Iglesa i złapał go za podbródek, przyglądając się uważnie jego twarzy. Drugą ręką wyciągnął papierosa z ust i buchnął dymem w lico naszego bohatera. - Pewnie podobasz się sobie w lustrze, nie? Powiem szczerze, że to jakaś unikalna moda na takie fizys. Niewiele takich widziałem jak dotąd. A widziałem wiele. To jest całkiem ciekawe miejsce do takich eksperymentów. Puścił. - Strasznie się wleczesz przez te kręgi, musiałem aż po ciebie przychodzić. Z drugiej strony, z tego, co widziałem z powierzchni, to aż dziw, że hamulce zadziałały i nie musiałem pojawiać się wcześniej, żeby cię zbierać z podłogi. Śnieg sypał, było fajnie. Brakowało tylko herbatki i łosia.
Wiele rzeczy mu się w tej chwili nie podobało. Ten gościu, pogoda, śnieg i ogółem cała sytuacja. Może i nie było mu zimno, ale nie widział większego sensu w staniu na polanie, gdzie cały czas sypało śniegiem. Nawet jeżeli było ciepło, to jednak nie pasowało mu to wszystko. Niby mogli tak stać kilkanaście wieczności, ale to trochę Iglesowi nie odpowiadało. Tak samo jak owy mężczyzna. Spojrzał na niego wzrokiem nie wyrażającym żadnych uczuć. Dał mu się w spokoju wyśmiać, lecz temu zachciało się jeszcze go dotykać. Nie bardzo lubił jak ktoś naruszał jego przestrzeń osobistą. Wiele rzeczy mógł znieść, ale coś takiego naprawdę go irytowało. Jednakże nie okazywał tego w żaden sposób. Pozwolił mężczyźnie się wygadać. Zastanowił się chwilę nad jego słowami, po czym przeszedł się parę kroków w tę i z powrotem. - Jakoś nie często spoglądam do lusterka… Nie czuję tej potrzeby – odpowiedział pusto, odnośnie swojego wyglądu. – Nigdzie mi się nie śpieszyło... Więc przyszedłeś po to, aby mnie poganiać? – dodał po chwili i nawet uraczył mężczyznę pytaniem. W końcu ciekawość wzięła w nim górę i postanowił spróbować najprostszej metody, aby czegoś się dowiedzieć. Do tego zaczął wyczekiwać odpowiedzi, wpatrując się w oczy mężczyźnie. I tak na wszelki wypadek, trzymał się od niego trochę z dala. Naprawdę nie lubił być dotykanym.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Zrujnowana krypta Sob Sty 23 2016, 04:18
MG
Mężczyzna podrapał się po policzku, spoglądając w niebo. Znów zdawało się, że na moment się zawiesił, ale potem przyszedł czas otrzeźwienia. - Lustereczko, powiedz przecie... - zaczął i urwał, jakby rozumiejąc, że gada sam do siebie. Padło jednak pytanie ze strony jego towarzysza, trudno więc było na nie nie odpowiedzieć. - Sprawa ma się tak, że chciałem, byś miał łatwiejszą drogę, ale uparłeś się iść w drugą stronę. No nic. Trudno, stało się. Tylko teraz, żeby przejść całe Piekło, musiałbyś spędzić tu jeszcze kilka lat, a obawiam się, że nie mamy na to czasu. A raczej, nie mają czasu twoje rozkładające się zwłoki w krypcie. Poczucie czasu troszkę nie takie, huh? Robaki zamiast miło sobie w tobie mieszkać, zaczynają cię już na serio wpierdalać. Myślę, że to może być dość kiepski czas na pogawędkę. Nagle, ni stąd, ni zowąd, na polance pojawił się portal - taki sam, jaki Igles widział już wcześniej. - Chodź - powiedział spokojnie i wskoczył do portalu. Zdawało się, że na wszelkie ewentualne pytania Zee, jego rozmówca odpowie już po drugiej stronie.
W chwili kiedy mężczyzna wspomniał o rozkładającym się ciele i robakach, Igles odwrócił głowę spoglądając na drzewa. Poczuł, że zapomniał o czymś dość ważnym i to coś dopiero mu się przypomniało. - O kurwa... - wyrwało mu się cicho, pod nosem. Świat jednak nie był na tyle piękny, jak mu się wydawało. Skoro miał wrócić, to pewne do tego zmasakrowanego ciała. Efekty tego mogłyby być co najmniej lekko nieciekawe. Jednakże nie zastanawiał się nad tym jakoś długo. Ponownie spojrzał na mężczyznę, potem na portal. Możliwe, że powinien być wdzięczny, albo coś, ale nie miał zbytnio zamiaru tego robić. Podziękowania zostawi sobie na później. Może na następne wcielenie, po następnym wcieleniu i wtedy może by komuś za cokolwiek by podziękował. Oczywiście jeżeliby jeszcze by pamiętał za co miałby dziękować i komu. Skoro tamten wszedł do portalu, to Igles też raczej mógł. Chociaż przeszło mu przez głowę, żeby zostać i pozwiedzać jeszcze zimowe krainy. Jednakże ostatecznie wkroczył za tamtym, jak zwykle bez większego pośpiechu. Po przejściu rozejrzałby się szybko na prawo, lewo, w górę i w dół, oraz poszukałby wzrokiem mężczyzny. Spodziewał się, że to mogło być kolejne przejście w kolejne jeszcze gorsze miejsce, temu też nie pokładał w mężczyźnie jakichś większych nadziei. Aczkolwiek lepsze było to, niż samotne siedzenie w krainie śniegu, drzew i niczego.
No tak, nikt nie chciał zwiedzać wielkiej masy śniegu i lodu, w której mogą czaić się cholerne psy gryzące w łydkę. Żodyn. To potwierdzone. Skakanie w czarne dziury też nie kwalifikowało się do niczego dobrego, ale widocznie było bardziej wskazane (choćby zdrowotnie). Igles zdecydował się wkroczyć do nowego świata. Kiedy się ocknął, stał przed biurkiem, przy którym siedział ten facet i jakieś dwie kobitki. Cóż, nie wyglądały zbyt normalnie. Można powiedzieć, że ich nagość zapewne niejednego śmiertelnika wprawiłaby w zakłopotanie, a do tego krwawo-czerwone włosy, ładna buzia i... rogi usadzone wysoko na czole. - Nie obawiaj się moich... hmm... koleżanek - powiedział mężczyzna. - My tu sami swoi. Hmm, czy dopiero teraz stał się zupełnie nagusieńki? Igles mógł zobaczyć, co kryje się pod pojęciem "idealnego ciała". - No już, już, nie chowaj się! - zawołał donośnym głosem. Po chwili w drzwiach znajdujących się za plecami bruneta, pojawił się ktoś, kogo Igles mógł pamiętać. Dziewczynka o grafitowej skórze, ciemnych włosach i oczach jaśniejszych od paleniska. Splunęła na ziemię, gdy rogate kobiety odwróciły się w jej stronę. - Nie mów, że nie lubisz sukubów... - Parszywe, nic nieznaczące kurwy - warknęła dziewczynka, podchodząc do Zee. - Kim jesteś? Pytanie poleciało do mężczyzny, który wydawał się być wybitnie rozbawiony całą tą sytuacją. Ten uśmiechnął się, objął diablice i odparł: - Możesz na mnie mówić Ósmy. To stylowe miano. I tak was, cholernych śmiertelników, nie stać na więcej. Ciemnoskóry dzieciak uniósł brwi. - Talitha Kum, skoro się mamy zamiar poznawać. O co chodzi? Co masz wspólnego z moimi przyjaciółmi? - Nagle wydała się być niezwykle niewinna, choć Zee miał przeczucie, że to tylko przykrywka. Ósmy prychnął i spojrzał na Zee. - Zapytaj swojego kolegi... albo nie. On chyba też nic nie wie...
Nie robiło Iglesowi zbyt wielkiej różnicy to, jakim towarzystwem otaczał się mężczyzna. Obojętna była mu również jego nagość. W końcu każdy biegał w tym w czym lubił. Jednak można było odnieść wrażenie, że na krótką chwilę, liczącą zaledwie sekundę, bądź dwie, Igles się uśmiechnął. W momencie kiedy to usłyszał znajomy głos, który dość jasno przedstawił swoje podejście do rogatych panienek. Niewinnie wyglądająca, czarnoskóra, dziewczynka przystanęła obok niego. Tak jakby jej obecność dodawała trochę otuchy. Zadał sobie samemu pytanie, skąd ona się tu wzięła i po co tam była? Poczuł się przy niej nieco pewniej, lecz nie na tyle, by nagle zacząć działać nie w pełni rozważnie. Skrzyżował ręce na piersi, spojrzał na dziewczynę, potem skupił swój wzrok na podłodze. Zaczął się zastanawiać jaki ma cel to całe gadanie i do czego miałoby doprowadzić. Widocznie musiał jakoś to wszystko przeboleć. - Tak wyszło, że chyba przyszło mi umrzeć w tamtej krypcie… – zaczął tłumaczyć co sprawiło, że był w tym miejscu. Odnosił wrażenie, że przyznawał się do jakiegoś błędu i tłumaczył swoją niekompetencję. Jednakże nie miał zamiaru w żaden sposób się płaszczyć, czy też poniżać. Zwyczajnie określał sytuację. W jego głosie nie dałoby się wyłapać jakiegokolwiek żalu, bądź też wątpliwości. – Trochę się pochodziło i ostatecznie trafiłem tutaj. Nie rozgadywał się bardziej. Powiedział to co uznał za stosowne do powiedzenia i więcej nie miał zamiaru mówić. Spojrzał tylko na Ósmego, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Talitha przyjrzała się uważnie Iglesowi i wciągnęła ze świstem powietrze. Cóż, w tej chwili musieli chyba sobie jakoś poradzić z całą tą sytuacją we dwoje. Ósmy wciąż wydawał się być cholernie rozbawiony. - Taa, znalazłam cię i wzięłam to, co z ciebie zostało na wyższy poziom cmentarza. Moi ludzie cię pilnują. Na szczęście, albo nie, jesteś tak rozpruty, że nie za bardzo mają nawet co z tobą zrobić, gdyby bardzo chcieli - stwierdziła oschle, choć zdawało się, że nie wini Zee za zaistniałą sytuację. - Domyśliłam się po bramie, że wszedłeś do Piekła, ale można powiedzieć, że twoja droga była... hmm... dość okrężna. Jeden z sukubów szepnął coś do Ósmego, na co on pokiwał głową i przerwał niezwykłą rozmowę dwojga magów. - Przeszedł cztery kręgi, wliczając zerowy. Zostałyby mu tylko trzy, ale wolałem, żeby się pospieszył. Miałem dla niego inne zadanie - powiedział z uśmiechem na ustach. - Ale najpierw wyświadczę ci przysługę, chłopie. Wstał na moment i podszedł do Iglesa. - Wolisz wyglądać tak, jak przed atakiem gargulców czy jakoś inaczej? Wybieraj, co chcesz - stwierdził Ósmy. Talitha przyglądała mu się niepewnie i to nie ze względu na negliż, w jakim paradował. - Kim ty właściwie jesteś...? - spytała. - Najpierw przysługa, potem wyjaśnienia.
Stan: ideolo
PS Sorry, że masz dość mało do pisania, ale tak trochę to teraz wygląda ;_;
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.