I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Sporych rozmiarów posiadłość, jak i niezmierzone połacie terenów, które do niej należą, a wszystko to przypominające jakiś pradawny zamek, bądź pałac. Pomijając już fakt, iż większość rzeczy, jakie wchodzą w skład umeblowania olbrzymiego molochu wykracza poza zarobki normalnego fiorańczyka, to ogród zdaje się być największym w całym Fiore, jak i mieścić w sobie roślinność z całego świata. Obrazek mniej więcej
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~MG~~
Trójka ochotników, a zarazem trójka magów, którzy w dodatku pochodzili z Fairy Tail! Nic innego panienka, czy też może panna Firenza nie mogła sobie wymarzyć, jednak to nie ona zdawała się czekać na ekipę wróżek przed drzwiami. Nie. Przy samym wejściu na tereny posiadłości stał starszy mężczyzna ubrany w szykowny frak i zachowujący niemalże grobową powagę, jednak czujnie przyglądający się nadchodzącym osobnikom, a wszystko to w akompaniamencie powoli ocieplającej się pogody. Żyć nie umierać~
Autor
Wiadomość
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Posiadłość l'Firenzza Nie Sie 30 2015, 21:49
~~MG~~
Biedna, bezbronna dziewczynka - przynajmniej taki obraz tworzył się w głowie Kiirobary, który to niczym rycerz w lśniącej zbroi miał zamiar wspomóc niebieskowłosą. Chociaż rudzielec w swoim stroju niezbyt przypominał uzbrojonego wojaka, to ten miał zamiar stawić czoła wyzwaniu imieniem... Pysio? Niziutka kruszynka przytaknęła jedynie główką, by po chwili spuścić ją w dół, jakby zasmuciła ją jej postawa. Co prawda, dało się słyszeć jedno, czy drugie pociągnięcie noskiem, czy delikatnie tłumione odgłosy szlochu, jednak po kilku, czy kilkunastu minutach zdawała się względnie ogarnąć, na co zapewne wpływ miały ciepłe gesty ze strony policjanta. - M-ma pan... chu-chuu... chusteczkę - wydukała tylko po chwili, acz z jej głosu można było zrozumieć, iż każdy, choćby najmniejszy bodziec może wrócić ją do poprzedniego stanu. Na szczęście oddział RR nie musiał czekać zbyt długo na odpowiedzi, bo te po kilku kolejnych przygnębionych odgłosach, czy mruknięciach nadeszły niemalże same. - S-Siedzieliśmy pod... pod drzewem i... R-rzuciłam mu piłkę. Pysio pobiegł i on... On... ON NIE WRÓCIŁ!! - zakrzyknęła tylko głośno, po czym wlepiła swoją twarzyczkę w rękaw Kiirobary, aby chwilę później zanieść się szlochem. Ponadto dziewczynka nie skomentowała kwestii jego imienia, jak i nie podała swojego, ale... Czy Pysio nie był teraz ważniejszy?
Inaczej miały się jednak sprawy u generała Qilina! Dzielna kulka futra miała zdecydowanie przyjemniejszy żywot, który dodatkowo ułatwiały mu takie aspekty, jak wygląd osobisty, czy niemała charyzma. Mimo wszystko - nic nie mogło mu stanąć na drodze, dlatego też gdy nadarzyła się okazja... capnął w zębiska jedną z myszek, wywołując przy tym niemały jej pisk i pomknął w kierunku labiryntu. Jeśli on pracuje, to ona też może, ot co! Czy w ten oto sposób ustanowił słuszne prawo? Być może, jednak o tym mógł się przekonać dopiero po chwili, kiedy to główka pomarańczowej kulki zaczynała powoli boleć od ciągłego jazgotu, a duet zwierzątek dotarł do - rozwidlenia. Rozwidlenia, czy też raczej skrzyżowania dwóch korytarzy, z czego jedno prowadziło dalej do przodu, zaś pozostałe dwie odnogi odpowiednio w lewą lub prawą stronę, a myszka... aktualnie biadoliła ile wlezie o niesprawiedliwości losu?
Kiirobara
Liczba postów : 553
Dołączył/a : 07/06/2015
Temat: Re: Posiadłość l'Firenzza Pon Sie 31 2015, 03:08
Chusteczki? Skąd niby miałbym mieć u siebie chusteczki i po co? Ehh… Jak nigdy ich nie potrzebuję, tak teraz raczej by się przydały… A dziewczynka chyba sobie daje radę bez tego… O nie! Nie! Nie! Nie w koszulę! Niee~! Czemu ona mi to robi? Ja wyciągam do niej rękę z pomocą, a ona mi ją jeszcze w ramach wdzięczności całą obsmarka! No cóż… Chyba jest w takim wieku, że jeszcze mogę jej wybaczyć, acz trochę mi z tym źle… Gdyby była dziesięć lat starsza, to bym nie podarował! Ale teraz, skoro już zajęła się moim rękawem, to niech już sobie go używa… Czemu zawsze trafi się ktoś, lub coś, co ubrudzi mi ubrania? Czy świat nie może łaskawie zrozumieć, że nie znoszę tego?! Czy tak trudno zachować brud z dala ode mnie i moich ciuchów? Chyba rzeczywiście powinienem zainwestować w jakieś chusteczki, zanim cokolwiek znów będzie chciało się we mnie wypłakać… Zaś jeśli chodzi o płakanie, to dziewczynka dość mocno histeryzuje. Rozumiem, że to ten wiek, gdy wszystko jest wielkie, straszne i trzeba sobie popłakać z byle powodu, ale chyba nie powinno być tak źle. Czymkolwiek jest Pysio, raczej nie uciekłby za daleko. Pewnie niebieskowłosa rzuciła mu tak tą piłką, że pobiegł z nią gdzieś dalej, albo zauważył inne Pysiopodobne stworzenie i mu odbiło. Tak czy inaczej, raczej nie wyparował w powietrzu. -Spokojnie. Znajdziemy Pysia – próbuję ją nieco uspokoić. Płacząc niewiele zdziała, zwłaszcza gdy płacze w mój rękaw! – W którą stronę rzuciłaś mu piłkę? Może po prostu ją gdzieś zgubił? Poza tym, jak chcesz go znaleźć, to musisz uwierzyć, że do ciebie wróci. Wtedy dużo szybciej go znajdziemy. – w przypadku Qilina ten znalazłby się od razu na moim ramieniu, ale nie teraz! Wpierw musi znaleźć kwiatka! Może powinienem sprawdzić co u niego? Najpierw chyba jednak powinienem zająć się Pysiem i dziewczynką. Najwyżej Rudy sobie poczeka…
Co za upierdliwe stworzonka! Nie mogą spokojnie współpracować? Ja tylko chcę zdobyć pomoc w szukaniu kwiatka! Kwiatek? Gdzie jest kwiatek? -Rawrr… - wypluwam mysz i od razu przydeptuję ją łapką. Nigdzie nie ucieknie! Idzie ze mną i pokazuje gdzie jest kwiatek! No właśnie… Na pewno będzie w tym labiryncie? Bo jeśli nie to niedobrze… Rudemu będzie smutno, a tego nie chcę… Najwyżej myszek za to wszystko zapłaci! Spoglądam na możliwe ścieżki. Powinienem skręcić w prawo! Zdecydowanie w prawo! Chociaż czy to na pewno dobra droga? No bo w sumie skoro mam ze sobą myszkę, która może coś pomoże? -Rawr? – pytam dokąd prowadzą drogi, a potem skręcam w prawo, chyba że myszek wskaże ścieżkę prosto do kwiatka! Kwiatek! Powinienem jak najszybciej go zdobyć! Zwlekanie jest złe! Uświadamiam o tym mysz, uderzając ją łapka w głowę. Nie za mocno, żeby była w stanie funkcjonować! Potem, kiedy już ząbki w pyszczku nieco odpoczną, ponownie łapię w pyszczek mysz i ruszam w dalszą drogę. Czy aby nie trwa to trochę długo? Najwyżej Rudy sobie poczeka…
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Posiadłość l'Firenzza Pon Sie 31 2015, 14:09
~~MG~~
- Z-Znajdzie-my? - wydukała tylko dość niepewnie niebieskowłosa, która mimo całego smutku, zawarła w swoim głosiku także coś na kształt - nadziei? Wiary w to, że może podołać temu wyzwaniu i to dzięki rudemu policjantowi! Dokładnie to samo dało się dostrzec w jej niebieskich oczętach, które to po krótszej chwili przestały się wpatrywać w materiał koszuli, a przeniosły się na... Kiirobarę! Zupełnie, jakby czekała na to, co ten miał zamiar zrobić. Jednak zaraz potem zakłopotanie odmalowało się na jej twarzyczce, która to wyglądała ciut, jak siedem nieszczęść. Zupełnie tak, jakby nie pamiętała, gdzie rzuciła piłkę, albo przynajmniej to można było odebrać za powód jej stanu. Przez dłuższy moment zapanowała cisza, którą przerywały jedynie pojedyncze odgłosy pociągania noskiem, czy też najzwyklejsze przecieranie oczu, aby usunąć, czy wytrzeć wszelkie oznaki smutku i beznadziei z buźki niebieskowłosej. - T-Tam - wyszeptała tylko, pokazując paluszkiem w kierunku krzewów, które znajdywały się po drugiej stronie stawiku, oddalone od niego o dobre dwadzieścia, bądź trzydzieści metrów. Ponadto wyglądały one na dość gęste i... nieprzeniknione? A już na pewno zapomniane!
Pytanie zawisło w powietrzu, a żadna odpowiedź najwyraźniej miała nie nadejść, bo mysz względem wcześniejszego biadolenia nagle zrobiła się niezwykle cicha. Jakby postanowiła udawać trupa, licząc, że ruda bestia w końcu pozostawi ją w spokoju. Mimo wszystko - generał Qilin miał nieco inne plany! Mając swoją własną wizje, ponownie pochwycił zwierzaczka w pyszczek i ruszył... ruszył w prawo! Nie uszedł jednak kilku metrów, a rozległo się kolejne, piskliwe: - Sque-Squee-ek. Początkowo pomarańczowa kulka nie do końca mogła zrozumieć, co takiego chce przekazać mu mysz, jednak po krótkim momencie wszystko dotarło do członka oddziału RR. Ponadto wiadomość wydawała się nader prosta, czy też... ostrzegająca? 'Chcesz nas pozabijać?' - to mniej więcej chciała przekazać mysia dama, która tylko później wydała z siebie kolejny, donośny pisk, oznaczający mniej więcej: - Wszędzie, byle nie do lasu!
Kiirobara
Liczba postów : 553
Dołączył/a : 07/06/2015
Temat: Re: Posiadłość l'Firenzza Pon Sie 31 2015, 18:12
W co ja się znów wpakowałem? Robię nadzieję małej dziewczynce, że znajdę jej stworzonko, którym jest niejaki Pysio… Mam nadzieję, że nic go jeszcze nie zjadło. Byłoby to bardzo złe. Jednak skoro się zobowiązałem do znalezienia tej istoty, chyba powinienem coś z tym zrobić. To, że nie bardzo chce mi się go szukać, jest już inną sprawą. Wstaję poprawiając marynarkę. Spoglądam z lekkim załamaniem na rękaw koszuli… No trudno… Może jakoś się spierze. Odwracam się w kierunku wskazanym przez dziewczynkę. Mała dość daleko rzuca tą piłką… Patrząc na nią mam wrażenie, że musiałaby stać tuż przy tych krzakach, by dorzucić tam jakąkolwiek piłkę… Chociaż mniejsza z tym jak tam doleciała. Pewnie Pysio wbiegł tam podekscytowany i zaplątał się w jakieś gałęzie. Ehh… Czas po raz kolejny uratować świat i okolice, ruszając w nieznane… Wyciągam delikatnie rękę w stronę dziewczynki, żeby mogła ją sobie chwycić, jeżeli zechce. -Chodź. Poszukamy go – mówię idąc powoli w pokazanym przez nią kierunku. Podchodzę jak najbliżej krzaków. Kucam, żeby się im co nieco przyjrzeć. Niby mam tam wejść? To by było trochę za wiele… Nie mam najmniejszego zamiaru przebijać się przez brudne krzaki! Nie dzisiaj! Jedynie nasłuchuję, czy Pysio nie wydaje jakichś dźwięków. -Myślisz, że tam jest? – pytam spoglądając na dziewczynkę. Może ona coś zauważy, usłyszy, wyczuje… Przecież ja nawet nie wiem jak ten Pysio wygląda!
Czemu to tak mało mówi? Przecież gdyby współpracowało, dużo szybciej zajęlibyśmy się wszystkim, a potem szybko wrócilibyśmy do siebie. Ale nie! Małe białe musi sprawiać problemy! Jeszcze raz uderzam w mysz łapką. -RbRaWkRa! Czy wszystkie istoty w tym lesie muszą być takie niemiłe? Mogłoby chodź raz trafić się takie przyjazne stworzenie, które chętnie by współpracowało i pokazałoby kwiatek… A tak to muszę wszystko siłą wyciągać… Rawr… Jakby ta mysz nie mogła od razu powiedzieć, że w prawo jest las… Z jej pisków raczej wnioskuję, iż nie ma tam kwiatka, a skoro go tam nie ma to nie ma też po co tam iść. Potrafię wyciągnąć tak mądre wnioski! Rudy byłby teraz ze mnie dumny! Więc zamiast iść w prawo, cofam się do skrzyżowania, a następnie idę prosto… Z myszą w ząbkach, aby nie uciekła! -Rawr? - pytam dokąd prowadzi ta ścieżka, oraz czy znajdę tam czarny kwiatek z czerwonym środeczkiem. Jeżeli mysz znów zechce udawać martwą, to jeszcze raz dostanie łapką po głowie! Naprawdę jest z nią ciężko…
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Posiadłość l'Firenzza Pon Sie 31 2015, 19:24
~~MG~~
KTO TO WIDZIAŁ?! Praca podczas urlopu? Nic dziwnego, iż humor rudzielca nie musiał należeć do tych najradośniejszych, czy promienistych, jednak... musiał uszczęśliwić chociaż jedną, niebieskowłosą istotkę, która ostatecznie odpuściła rękawowi rudzielca, pozostawiając jego koszulę w spokoju. Ponadto - gdy policjant wyciągnął w jej kierunku rękę, mógł odczuć delikatny i całkiem niepewny dotyk. Wszystko po to, by chwilę później ów duet powędrował okrężną, acz najkrótszą drogą w kierunku krzaczków. Minęli parkową pergolę, czy niewielki kocyk położony nieopodal niej. Niewielki mostek, który pomagał przejść zwiedzającym nad wąskim strumyczkiem, a także koszyczek piknikowy, czy zdobiony plecaczek, z którego wystawała jakaś pacynka, a która to należała najpewniej do dziewczynki, ale... to nie tym miał zająć się Kiirobara. Nie! Oddział RR służył do znacznie ważniejszych spraw i dlatego... szukał Pysia. - N-Nie wiem. Jeśli nie tam, t-to nie wiem gdzie - powiedziała ledwo dziewczynka, która najwyraźniej próbowała nie myśleć o tym, co mogłoby się stać jej pupilowi. Na dodatek nie okazywała się nader pomocna w oględzinach terenu, bo jedynie rudzielec przyglądał się krzaczkom, a mógł stwierdzić niewiele! Kilka metrów od brzegu krzaczków leżał na ziemi przedmiot, przypominający piłkę, a same rośliny wydawały się dość gęste, ale... bez zbędnych kolców. Do tego w okolicy kulistej rzeczy spoczywała jakaś rozkopana ziemia, czy coś, co ją bardzo dokładnie przypominało.
Upierdliwe... Życie z całą pewnością nie należało do najłatwiejszych, jednak generał Futerko musiał sobie jakoś z tym radzić. Po upomnieniu i ukaraniu szeregowej myszy, członek oddziału RR mógł zająć się dalszymi wykładami kierowanymi niedouczonemu gryzoniowi, a samemu - cofnął się do skrzyżowania, aby obrać odpowiednią ścieżkę. Prosto od wejścia! Niestety - jedynym akompaniamentem jego wędrówki było ogólnie pojęte narzekania, które poza przypominaniem szczurzego pisku, zalatywało czymś w stylu: 'Panie, ja tu nic nie wiem, a mnie w biały dzień porywają'. Najwyraźniej nie tylko Qilin miał dzień do niczego, ale... musiał się postarać dla Rudego! Dzielnie kroczył przed siebie, nie bacząc na przeciwności losu, czy gałązki porozrzucane na ziemi, jak i ogólnie pojęty nieład kreowany przez pnącza, by ostatecznie znaleźć się na... skrzyżowaniu? Po środku ów skrzyżowania, do którego prowadziło aż sześć ścieżek - pomarańczowa bestia mogła spostrzec coś, co przypominało ołtarz ofiary, a dookoła niego rosło kilka kwiatków. Kilka, ale nie byle jakich! Wszystkie zdawały się czarne, a dwa, czy trzy przypominały te jego! Tylko czy to były na pewno czarne kosmosy?! Czy miał je zerwać i wypuścić wredną, upierdliwą myszkę? Któż wie?
Kiirobara
Liczba postów : 553
Dołączył/a : 07/06/2015
Temat: Re: Posiadłość l'Firenzza Pon Sie 31 2015, 20:40
To całkiem miłe, że chwyciła mnie za rękę… Mimo wszystko, wciąż czuję się dziwnie, prowadząc małą dziewczynkę gdzieś w krzaki. Na swoje szczęście trafiła na Rudo-Rudy oddział, ale co by było gdybym okazał się kimś innym? Niebieskowłosa ma dużo szczęścia… Aż mi trochę głupio. Jako stróż prawa powinienem ją pouczyć, że nie powinna zaczepiać obcych, bo nie każdy może być tak miły jak ja… Sam fakt, że zaczepiła rudego, sprawił, iż zaczynam się o nią nieco martwić… Jednak pouczać ją w takiej sytuacji, gdy jest zrozpaczona? Gdy szuka swojego stworzonka, zalewając się łzami? Bardzo mi głupio… Później będę chyba musiał jej wszystko wytłumaczyć, póki co musze zająć się Pysiem… Chyba znalazłem piłkę, a skoro jest piłka, to niedaleko powinien być i Pysio. Chyba… Ehh… Czemu nie ma tu ze mną tej rudej kulki futra, gdzie akurat byłby bardzo przydatny… No tak… Szuka kwiatka… Pieprzony chwast… Wszystko przez niego. No cóż, może samemu uda mi się coś zrobić. Próbuję jakoś przedostać się do piłki. Podnoszę ją przyglądając się jej przez chwilę. Jest jeszcze trochę rozkopanej ziemi. Czyżby Pysio był kretem, albo zapadł się pod ziemię? -To twoja piłka? – pytam podając ją dziewczynce. Rozkopana ziemia musi być jakimś śladem. Sama raczej się tak nie zrobiła. Patrzę czy w okolicy nie ma innych, podobnych, albo czy nie ma czegoś, co mogłoby być Pysiem. Kto by pomyślał, że będzie to takie trudne?
Jak długo to jeszcze będzie trwało? Towarzystwo tej myszy jest trochę męczące, ale no skoro jest, to niech będzie… Czy to ołtarzyk? A wokół niego… Kwiatki! Dużo kwiatków! Ładnych, czarnych kwiatków! -Rawrr! – znalazłem je! Jestem geniuszem nad geniuszami! Czarne, z czerwonymi środeczkami! To moje kwiatki! Czy to oznacza, że mogę już wracać?! Rudy będzie ze mnie zadowolony! Wypuszczam pyszczka myszkę i powarkuję wdzięcznie! Przecież gdyby nie ona, pewnie błąkałbym się po jakimś ciemnym lesie, a tak to szybko znalazłem kwiatek. Całkiem miła była ta myszka, ale teraz kwiatek jest ważniejszy! Podbiegam i zrywam ząbkami wszystkie trzy kwiatki, z czerwonymi środeczkami. Teraz czas na natychmiastowy powrót! Rudy! Wzywaj!... … … Co się dzieje się? Wciąż jestem w tym samym miejscu? Czyżby Rudy o mnie zapomniał? Albo po prostu nie obserwuje moich poczynań? I co teraz? Muszę przebyć całą drogę powrotną na własnych łapkach?! O nie… Przecież to jest daleko! Ale się wpakowałem… Może po prostu powinienem chwilę poczekać, aż Rudy jakoś mnie przywoła z czasem… Kiedyś chyba musi. Przecież nie zostawiłby mnie tutaj samego, zwłaszcza, że mam jego kwiatki! Rawrr… Zamiast więc wybiegać gdzieś daleko, przysiadam sobie pod jakimś krzaczkiem, byleby nie uszkodzić kwiatków i czekam, trzymając je w ząbkach… Ciężki jest żywot rudej kulki futra…
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Posiadłość l'Firenzza Pon Sie 31 2015, 21:29
~~MG~~
Żyć - nie umierać? - przynajmniej w taki właśnie sposób mógłby pomyśleć mistrz gry, który miał niemały ubaw, uświadamiając sobie komizm zaistniałej sytuacji. Co jednak mógł począć rudzielec? Czego potrzebował do szczęścia? Najwyraźniej niebieskowłosa loli, czy ustronne miejsce nie spełniały oczekiwań policjanta, a członek oddziału RR zabrał się za pracę. Kiirobara mógł stwierdzić, iż krzaczki do najwygodniejszych nie należały, jednak poruszanie się w nich zdawało się być możliwe. Ciut irytujące i uciążliwe, ale... w dalszym ciągu możliwe. Dlatego też po kilku krokach, które zajęły kilka minut, chłopak dotarł do piłki, podnosząc czerwono-niebieską piłkę z białą gwiazdką po obu jej stronach. Sama piłka była niewiele większa, aniżeli tenisowa, a do tego dość lekka. - Yhm - odpowiedziało tylko rudemu, kiedy spytał się o piłkę, a w ramach potwierdzenia swoich słów dziewczynka niepewnie przytaknęła główką. Wszystko przebiegałoby pewnie spokojniej, gdyby nie fakt, iż kolejna wypowiedź dziewczynki została przerwana przez... szczekanie! Szczekanie, które dochodziło z okolicy Kiirobary, czy też jakoś spod niego, zaś sam policjant mógł dostrzec gdzieś tam w gęstwinach... wykopany dół? I to całkiem spory, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie i to z niego dochodziły ów głosy!
Mysz niemalże od razu rzuciła się do ucieczki, widząc w tym swoją szansę na wolność, zaś ruda kulka mogła tylko dosłyszeć jakieś wyrażenia, które ewidentnie podpadały pod obrazę funkcjonariusza policji. Mimo wszystko - kwiatki były ważniejsze i to na nich skupił się mały stworek! Znalazł się przy nich w kilka sekund, aby pochwycić wszystkie trzy w pyszczek, przy okazji orientując się, iż jeden z tych trzech kwiatków się różnił kształtem i wielkością płatków, ale... kto zabroni wziąć? Prawdopodobnie tyle wrażeń starczyło porzuconej części drużyny, a powrót zdawał się zbyt męczący, jednak... usłyszał głosy? Jakby ktoś zaczynał nucić jakąś melodię, a na dodatek sześć różnych melodyjek z sześciu różnych ścieżek, które zbliżały się w jego kierunku. Na dodatek w jednym z korytarzy rude żyjątko spostrzegło JĄ! Tą latającą istotkę, która to ochlapała go wodą, a aktualnie podlewała rosnący sobie żywopłot! Tylko - gdzie się schować? Jak uciec?
Nie wiem czy się cieszyć, czy płakać. Czy opłacało się wejść w krzaki dla zwykłej piłeczki, narażając spodnie na pobrudzenie? Przynajmniej coś znalazłem… Chwila… Czy to szczekanie? Skoro szczekanie, to oznacza, że gdzieś tu jest pies… Możliwe, że to Pysio, albo jakaś inna przybłęda, ale zakopany pies to nigdy nic dobrego. Ehh… Powinien się tym zająć Qilin, ale on ma teraz inne sprawy na głowie! Czemu więc ja?! Ziemia jest brudna, ale to nagła sytuacja i chyba tego wymaga… Gdyby mi chociaż płacili za bycie bohaterem… Chyba rozumiem dlaczego jest tak mało miłych ludzi… Nie każdy w końcu lubi się poświęcać dla dobrej sprawy… Czuję się dzięki temu taki wyjątkowy, ale i tak nie uśmiecha mi się grzebanie w ziemi gołymi rękoma. Luzuję nieco krawat i ściągam marynarkę. -Potrzymaj przez chwilkę… - mówię rzucając ją do dziewczynki. Mam nadzieję, że złapie. Przynajmniej ją chciałbym zachować czystą! Podwijam rękawy i kucam. Rękoma staram się dotrzeć do źródła szczekania, a jeżeli jest potrzeba, to ścinam jeszcze parę gałązek, żeby było łatwiej. Byleby tylko wyciągnąć psiaka z dołu i pokazać dziewczynce… Co ona biedna by beze mnie zrobiła? Czuję się przez to taki pomocny i bohaterski… Żaden krzak nie może stanąć na drodze Rudo-Rudemu oddziałowi! Ha!
Misja wykonana! Co prawda myszka uciekła, lecz nie jest mi już do niczego potrzebna. Ale chyba robi się źle! Chyba niedobrze! Zbliża się coś złego! Wyczuwam to całym swym futerkiem. Przecież ja tylko zabrałem sobie parę kwiatków, z jakiejś zapomnianej części ogrodu! Czemu mam wrażenie, że nie uda mi się ich na długo utrzymać… Rudy! Ratuj! Czemu on mnie jeszcze do siebie nie wrócił? Co mam zrobić? Uciec? Dokąd? Jestem otoczony… Jestem sam… Jednak nie dam się tak łatwo! Tyle wysiłku włożyłem w to, żeby zdobyć kwiatki, więc nie oddam ich nikomu, tylko Rudemu! I jakieś latające istotki, których bronią jest zimna woda mnie nie powstrzymają! -Rawr! – ciche warknięcie dodaje otuchy. Skoro mysz uciekła, to czemu mnie ma się nie udać? Patrzę w stronę istotki podlewającej żywopłot. Chyba jest wystarczająco mocno zajęta swoim obowiązkiem, żeby mnie teraz zauważyć! Wcześniej mnie nie widziały, to teraz też nie powinna zwrócić uwagi. Przecież różne rude stworzonka muszą przebiegać przez ogród, więc moja obecność to raczej nic wielkiego. Powoli zbliżam się do korytarza, obserwując poczynania istotki. Czekam na odpowiednią chwilę… I przebiegam za nią! Tyle ile jest sił w małych łapkach, wraz z kwiatuszkami w ząbkach. I biegnę jak najszybciej się da! Byleby uciec! Byleby nie zgubić kwiatków! Rudy, pospiesz się!
Szczekanie - to właśnie ono zdawało się wypełniać okolicę i to dzięki kolejnej serii poszczekiwania dziewczynka wzdrygnęła się, jakby to chciała wbiec w krzaki i dopomóc policjanta. Kto by pomyślał, że sprawy tak się skomplikują i to przez jeden, mały i na pozór nic nie znaczący chwast?! Że też Qilin musiał się teraz nim zajmować, a Kiirobara... musiał poradzić sobie ze wszystkim samemu. - D-Dobrze - rzuciła tylko niebieskowłosa, a w jej głosie pojawiła się zupełnie nowa siła, radość, entuzjazm, czy też nowo zrodzona nadzieja, jakby ów odgłosy były dla niej dziwnie znajome. Na szczęście - jakimś cudem - udało się jej złapać marynarkę, dzięki czemu chociaż ta uniknęła plam! Tyle szczęścia pośrodku oceanu nieszczęść, który ostatnio zalewał rudzielca, a ten... skupił się na swoim zadaniu. Przynajmniej krzaki nie wymagały zbyt wielu operacji, a jedynie lekkiego przycięcia, z którym to członek oddziału RR poradził sobie nad wyraz sprawnie, a już po krótkiej chwili - spróbował sięgnąć po źródło dźwięku. Zwykłe schylenie się nie starczyło by sięgnąć dna dołka, ale po tym jak rudzielec przylgnął do ziemi, jego dłoń pochwyciła mięciutkie futerko, wyciągając je ze spodu. Na szczęście nie gryzło? Tak można by powiedzieć, jednak - co okazało się być znaleziskiem? Co takiego spoczywało na ręku złotookiego? Niewielka, biało kulka futra w brązowe plamki, czy też najzwyklejszy szczeniaczek, który rozmiarami mieścił się na jego dłoni z ledwością, a który to wywołał coś... coś niesłychanego? - PYSIO!!! - zakrzyknęła tylko niebieskowłosa, biegnąc w kierunku policjanta, a przy okazji uszkadzając nieco swoją sukienkę, która to haczyła o gałązki, ale czy nie najważniejsze, że maluch się znalazł?!
Nie mając zbyt wiele do zrobienia, Qilin postanowił czekać. Stał tak i przypatrywał się zaistniałej sytuacji, a wszystko to tylko w jednym celu - dla jednej chwili! Gdy już odpowiedni moment nadszedł, członek oddziału RR ruszył ile sił w łapkach, co poszło mu nad wyraz sprawnie. Zupełnie, jakby nikt go nie zauważył, a on sam nie stanowił jakiegoś większego problemu, ale... za swoimi plecami mógł dosłyszeć jakieś bliżej, niezrozumiałe dla niego szepty. Mimo wszystko - nie miał teraz na to czasu?
Kto by pomyślał, że członek Rudo-Rudego oddziału będzie się zagrzebywał w krzakach, żeby uratować pieska? Kto by uwierzył, że dla uśmiechu nieznanej mu dziewczynki, zdecydował się ubrudzić swoje ubrania? W ten właśnie sposób funkcjonują prawdziwi bohaterowie, o których wyczynach nikt nigdzie nigdy nie wspomni… Po wyciągnięciu pieska z dołu, przebijam się przez krzaki, aby podać go dziewczynce, a tym samym próbując ją jakoś powstrzymać, żeby nie szła dalej. Jeszcze by tego brakowało, że sukienkę sobie rozerwie… Nie! Nie chce tego! Głupie myśli! Potem nieco otrzepuję się z ziemi. Ciężkie to było doświadczenie, ale chyba warte wysiłku. Przecież ubrania zawsze sobie mogę uprać… Ale to nie znaczy, że chce mi się to robić… No cóż… Swoje zadanie w tym mieście chyba wykonałem… Skoro udało się ją uszczęśliwić, to oznacza, że dzisiejszy dzień nie jest jednak aż tak straszny i okrutny... Ciekawe jak idzie Qilinowi? Zaraz się to sprawdzi… Wpierw jednak trzeba się upewnić, że z dziewczynką jest wszystko w porządku. Przykucam, żeby moja twarz znalazła się na równi z jej twarzą. Kładę rękę na małej główce, nieco czochrając niebieskie włosy. -Chyba nic mu nie jest, tylko trochę się przestraszył – mówię z uśmiechem. – Następnym razem musisz bardziej na niego uważać... Wtedy może mnie nie być, żebym mógł mu pomóc, a nie wszyscy ludzie są tacy mili... – służbowy obowiązek pouczenia, mogę uznać za spełniony! Chociaż wątpię, żeby to jakoś za bardzo poskutkowało… - Jak chcesz mogę cię kawałek odprowadzić, tylko zaczekaj przez chwilkę… - mówię prostując się. Spoglądam w stronę stawu i zamykam oczy, skupiając swoje myśli na Qilinie. W końcu chyba jest odpowiednia chwila, żeby sprawdzić co się z nim dzieje… Nie chciałbym, żeby musiał na mnie czekać…
Uciekać! Kwiatki! Uciekać! Nie gonią mnie? Nie próbują mnie złapać? Coś tam niby mówią, ale nie będę słuchać! Uciekać! Tyle teraz muszę i nie mogę zgubić kwiatków! Kwiatki są ważne! Uciekanie też! Przecież już zrobiłem co trzeba! Niech Rudy mnie wróci do siebie, zanim zabiorą mi kwiatki! Do tego czasu pozostaje mi jak najszybciej przybierać łapkami! Nigdy mnie nie dogonią! Nigdy mnie nie złapią! -Rawrr… - ja chcę już do domu! Czemu Rudy jeszcze mnie stąd nie zabrał! Mam przecież kwiatki! Nic więcej nas już tu nie trzyma! Chyba, że wredny Rudzielec specjalnie się tak nade mną znęca… W końcu to ten okrutny kolor włosów… Musi mieć teraz wspaniały ubaw… Rawr… Zresztą nieważne! Uciekać! Przed siebie! Schować się gdzieś! Pilnować kwiatków! Uciekać! Rawr…
Całość przebiegła stosunkowo sprawnie, zaś czerwonowłosy mógł być dumny z osiągnięć dnia dzisiejszego. Nie tylko uratował jedno żyjątko od niechybnego, nieszczęśliwego losu, a także przysporzył się w celu uszczęśliwienia drobnej dziewczynki. Ta z kolei mimo śladów niedawnych łez na twarzyczce, czy lekko poszarpanej sukienki, w końcu uśmiechała się, by chwilę później przejąć Pysia i przytulić go mocno. Może nawet ciut za mocno? Mimo wszystko dwójka wydawała się szczęśliwa, a na krótką chwilę policjant zszedł na dalszy plan. Nie pozostał jednak tam zbyt długo! - D-Dobrze, jest pa... - zaczęła tylko dziewczynka, która najwyraźniej coś mówiła w trakcie, kiedy to Kiirobara skupiał się na swoim podopiecznym i odpłynął myślami hen daleko. Przynajmniej o te jakieś kilka kilometrów od miasta! A co się tam działo?
Biedna, ruda kulka futra pędziła, ile tylko sił w łapkach! Przed siebie, a zarazem jak najdalej od ogródkowego zamętu - byle tylko znaleźć bezpieczne miejsce, bądź schronienie! Niestety, takowe nie jawiło się Qilinkowi, a pomarańczowe żyjątko ostatecznie wypadło przed... fontannę. Miejsce, które to minął, a które znajdowały się na tyłach posiadłości, a jakby tego wszystkiego było mało - Rudy nadal go nie przyzwał. Może i kwiatki nieco się pogniotły, ale w dalszym ciągu zdawały się być całe, zaś odważny generał oddziału RR mógł dosłyszeć, iż ilość głosików, jaka dochodziła zza jego pleców nagle się zwiększyła, a i stopniowo przybierała na sile. Czyżby to był idealny czas na ewakuacje?
Och… Chyba trochę z tym zwlekałem… Myślałem, że Qilinowi nieco dłużej to zajmie… W każdym razie są kwiatki, jest ruda kulka futra i coś co go goni… Cóż za idealne wyczucie czasu! No to… Wróć do mnie Rudzielcu! I wszystko dobrze się skończyło! Przejmuję kwiatki i stawiam Qilina na ramieniu. Są czarne… Mają czerwony środek… To chyba te. Tylko jak je schować, żeby się nie popsuły? Jak będę je trzymać, to raczej się nie rozpadną… Ha! To było proste, prawda rudzielcu? Możliwe, że jest trochę zmęczony, ale właśnie wykonał kawał świetnej roboty. W nagrodę drapię go pod bródką. Odwracam się w stronę dziewczynki i jej pieska. Trochę szkoda, iż nie usłyszałem co ma do powiedzenia, lecz kilka sekund dłużej, a prawdopodobnie nie miałbym już kwiatków. Dobrze, że już po wszystkim… Zanim jednak wyruszę w dalszą podróż w poszukiwanie chwastów, mogę spędzić resztę dnia z niebieskowłosą. Urocza z niej dziewczynka. Wyciągam do niej delikatnie rękę, tak jak wcześniej. Jej uśmiech jest czymś wspaniałym, na tle tego paskudnego miasta. Oczka również ma śliczne i nawet ją lubię… Mniejsza z tym… -Więc, w którą stronę idziemy? – pytam uśmiechając się. – Musiałem przywołać do siebie tego rudzielca. Nazywa się Qilin i jest moim towarzyszem. Musieliśmy się na chwilę rozdzielić, ale zazwyczaj tego nie robimy. -Rawrr… Chyba nie wyszedłem na tym wszystkim, aż tak źle. W końcu mogę sobie spokojnie odetchnąć. Kieruję swoje kroki za dziewczynką… Brakuje tu tylko jakiejś dobrej kawy i byłoby już cudownie…
- ...iły - takie właśnie coś dosłyszał rudzielec, który zdawał się powoli kontaktować z otoczeniem, kiedy to jego pupil pojawił się na jego ramieniu, a cała sytuacja powoli zmierzała ku końcowi. Jeden kwiatek z głowy, jednak przed policjantem pojawiało się kolejne zmartwienie, o którym na szczęście nie musiał myśleć zbyt długo. - Łaaaaał - wydobyło się tylko ze strony niebieskowłosej, która najwyraźniej podekscytowała się na widok pomarańczowej kulki. Jakby tego było mało, to zbliżyła szczeniaczka w stronę Qilina, co przyszło jej z niemałym trudem, zaś psiak polizał naszego kwiecistego herosa po pyszczku, jakby chciał okazać tym samym sympatię. - Chyba się lubią! - dodała kolejne, nieco szczęśliwsze niż przy pierwszym wrażeniu zgłoski, aby ostatecznie podbiec do koszyczka, w którym to umieściła pieska, a następnie zaczęła pakować rzeczy. Na szczęście nie zajęło to zbyt długo i już po kilku minutach oddział RR uzyskał swoje odpowiedzi! - T-Tam! - powiedziała po chwili zastanowienia, pokazując paluszkiem w kierunku przeciwnym do tego, z którego rudzielec przybył do parku. Chwilę później pochwyciła niemały koszyk z pieskiem w środku i... ruszyła w towarzystwie policjanta. Słonko świeciło, a Qilinek powarkiwał sobie na ramieniu, aż po kilkunastu minutach spaceru dało się dostrzec dość ładny i zadbany domek jednorodzinny, na co niebieskowłosa rzuciła tylko: - O! Właśnie tam...
Czy z ust tej słodkiej istotki padło właśnie stwierdzenie, że jestem miły? Och… to całkiem… Miłe? Aż mi tak jakoś trochę dziwnie… Z tego wszystkiego Qilinek spogląda na mnie ze zdziwieniem. No co? Przecież ja tylko staram się być miły! Ale to fajne słowo… -Rawr? – powarkuje zaskoczony Qilinek, gdy Pysio przejeżdża po nim swoim językiem. Spogląda raz na mnie, a raz na pieska. Pewnie gdyby nie był tak wykończony, rzuciłby się do zabawy z pieskiem. -Musimy kiedyś dać im się razem pobawić – mówię patrząc na radosną dziewczynkę. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją gdzieś spotkam i będzie wtedy mnie jeszcze pamiętać. Jakoś szybko dochodzimy do jej domu. To chyba czas na pożegnanie. Ona wróci bezpiecznie do domku, a ja ruszę w dalszą drogę, by szukać chwasta… Było nawet fajnie… -Więc to jest twój domek? Całkiem ładny… Cieszę się, że Pysio się znalazł. Qilin pewnie też. Chyba możesz już iść… Zanim jednak pójdziesz… - przykucam, by móc patrzeć prosto w jej oczka. Wyciągam w jej stronę zaciśniętą pięść z wyprostowanym małym palcem, uśmiechając się jak najmilej. Czekam chwilę, a potem jeszcze raz przejeżdżam ręką po jej włosach. Stoję, czekając, aż bezpiecznie wróci do domu. Odprowadzam ją wzrokiem i jeszcze przez chwilę stoję jak głupi. Dopiero uderzająca we mnie łapka Qilina przywraca mnie do rzeczywistości… Tak… Zdecydowanie za długo tu stoję. Czas ponownie odwiedzić znachorkę, żeby oddać jej chwast, a następnie ruszyć hen daleko, aż do samej Joyi! Naprawdę… Niezwykle ekscytujące… Wzruszam ramionami i odwracam się, by ruszyć w swoją stronę. Czuję jakąś dziwną wewnętrzną pustkę, ale to chyba powinno z czasem przejść… No i muszę jeszcze jakoś zmienić to ubranko… Ehh… Tyle różnych rzeczy na głowie, a chwili na odpoczynek nie dadzą… Okrutny jest ten świat…
Miłe słowa miały do siebie to, że były... miłe. Dlatego też przyjemne uczucie zaczęło nieco kłopotać rudzielca, aż ten w końcu dotarł w okolice domku niebieskowłosej. Ładny zdobiony płot podkreślał jedynie zamożność rodziny niewielkiej istotki, a na podwórku biegała znacznie większa, bo blisko metrowa wersja Pysia! - D-Do widzenia - powiedziała tylko dziewczynka, a następnie zamiast chwycić dłoń policjanta, to odłożyła koszyczek i przytuliła go. Czy było to zbyteczne i natarczywe? Z pewnością to ocenić mógł Kiirobara, jednak w chwili uścisku odczuł jakieś takie ciepło, które zdawało się towarzyszyć mu przez najbliższą chwilę, zaś niebieskowłosa ruszyła w kierunku drzwi wejściowych. Ile jednak tak siedział jeszcze rudzielec nim postanowił ruszyć? Śmiało można było stwierdzić, iż słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a nim sam policjant zdążył powziąć jakiekolwiek kroki to w jego otoczeniu pojawiła się nowa osóbka, która to tym razem była blisko dwumetrowym mężczyzną o włosach w podobnym kolorze do ów dziewczynki. Na dodatek mężczyzna najwyraźniej przeszedł do konkretów i od razu spytał się: - Jakiś problem? Stało się coś?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.