I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Jakieś 10 kilometrów od Hosenki znajduje znajduje się stara, drewniana willa nazwana na legendarnego wojownika, który według podań miał wybudować ów budynek lata świetlne temu. Uchodzi za miejsce nawiedzone. Ludzie trzymają się do niego z daleka, co z resztą nie jest ciężkie przez wysoką palisadę. Sam budynek jest dwupiętrowy, zdobiony na fasadzie smoczymi łbami. Wszystko stare, wydaje się nieużywane, zaś niektórzy, twierdzą, że pod budynkiem znajdują się rozległe podziemia. _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
MG
Tawerna "Pod Dziurawym Kuflem" jak zawsze o tej porze była cała zaludniona. Usytuowana nieco pod miastem zawsze nocą ściągała w swoje progi ludzi z okolicznych gospodarstw jak i z samego miasta. Tymczasem Finn, Pyza, Jamie oraz Kyle stali wokół niewielkiego stołu w pomieszczeniu przylegającym do sali głównej. Na samym stole stał kwadratowy skrzat przyodziany od stóp do głów czarnym płaszczem, kryjąc twarz w głębokim kapturze. Ta anonimowość. Widząc Pyzę pomachał do niej niepewnie, nie wiedząc, czy powinien się przywitać czy jednak samo to spotkanie jest zbyt oficjalnie i czy od razu nie powinien przejść do konkretów. - Ddzień ddobry. - przywitał się, po czym po chwili chrząknął, by kontynuować, tym razem bez jąkania się. - Cieszę się, że znaleźli się ochotnicy do tego dość ważnego dla mnie zadania. Chcę, byście odzyskali dla mnie starą, magiczną planszę. Kiedyś do mnie należała, ale z dość zawiłych powodów już jej... nie mam. - posmutniał nieco na myśl o starej, ale jakże cennej zabawce. - Powinna być w Bardżuruku. To taki dość spory dom niedaleko. Nikt tam nie mieszka. Znaczy się... oficjalne. - oświadczył, siadając na brzegu stołu. - W samym domu jej na pewno nie ma, musicie zejść do piwnicy. Nie wiem dokładnie, gdzie leży. No i czy w drodze piwnicy nie pozastawiał pułapek.. - przerwał nieco zamyślony. - Dostaniecie mapy. Przynajmniej aktualne lata temu, mogło się tam pozmieniać. Sama planszówka powinna być w takim nieco dużym pudełku poznaczonego runami. I dopilnujcie, by były pionki. To ważne. - w końcu jak grać bez pionków? Będzie ciężko. - Jakieś pytania?
Autor
Wiadomość
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Bardżuruk Wto Gru 23 2014, 17:21
MG
Pyza i Kyle Pyza nie miała zamiaru zostawić światełek nawet na chwilę! A teraz zamiast przyglądania się ślicznym, błyszczącym i teraz migoczącym w różnych, najróżniejszych kolorach światełkom, teraz zaczęły się przemieszczać, jakby chcąc oddalić się od Pyzuni, kiedy ta zaczęła wokół nich skakać. Krążyły sobie po caaalutkim pokoiku. Co zaś o Kyle? Bez względu na to, czy miał złe doświadczenia z byciem zamkniętym w salonie z mówiącym jedzeniem czy nie, nie zmieniało to faktu że willa zatrzęsła się, co odczuło piętro wyżej, zaś przed Kylem wyrosła dziura. Prawdopodobnie piwnica. Co więcej, oprócz łamanych desek słychać też było masowe tłuczenie szkła, to też w obecnym świetle było widać na dnie mnóstwo odłamków pływających w... czymś. Cokolwiek to było, zapach sugerował, ze chyba lepiej będzie tego nie ruszać.
Jamie i Finn Zdjęcie zostało zarekwirowane przez funkcjonariusza policji magicznej, zaś Jamie ruszył w stronę biurka, co by zerknąć na tamtejsze papiery. Ktokolwiek je zostawił, chyba nie byłby zadowolony wiedząc, że ktoś rusza jego rzeczy. Jamie wyciągnął po nie rękę, chwytając pierwsze kartki. W tej chwili też wydarzyło się na raz kilka rzeczy - dom dziwnie się zatrząsł. To jednak dość szybko ustało, prawie tak szybko jak dźwięk tłuczonego piętro niżej szkła i łamanych desek. Coś, co jednak bardziej dotyczyło dwójki na górze to fakt, że nagle z kartek dzierżonych przez Jamiego nagle wyszły duże, fioletowe chrząszczopodobne stwory, który popełzały szybko na jego dłoń, bardzo boleśnie wgryzając się w skórę. Na tyle, że mag Violet Pegasusa wypuścił kartki i cofnął się w tył. Finn mógł jednak tylko zobaczyć, ze kartki wypuszczone przez jego towarzysza zostały przez niego wypuszczone zaczęły swój lot ku ziemi i nikt nie kwapił się, by je pochwycić.
Kyle: 80mm Jamie: jakiś dziwny owad wbity w rękę, która zdaje się puchnąć. Okropnie boli.
Pyza
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 13/03/2014
Temat: Re: Bardżuruk Wto Gru 23 2014, 22:20
I nagle stało się coś, co mogło rozerwać wszystkie serca, a już zwłaszcza wszystkim niewiastom, jakie byłyby świadkami tego wydarzenia. Bowiem w tym ćwierćkilogramowym ciałku samej słodyczy, w oczach tej ledwo ponad trzynastocentymeterowej istotki pojawiły się... najprawdziwsze łzy bólu. Te światełka, światełka, które Pyzunia obdarowała najszczerszą adoracją i ukochaniem, wręcz fanatycznym uwielbieniem i rozochoceniem, one... one nie loffciały Pyzy. Zaczęły uciekać od niej... a to boli. Bardzo. Wkrótce łzy zaczęły lać się gęstym strumieniem i tylko brak siedemnastu punktów doświadczenia zabraniał Pyzie teoretycznie zalać całe to miejsce. Tak czy inaczej nawet zignorowała wstrząsy domów i tylko puciuuując goniła światełka głośno płacząc na cały budynek: -PUUUUCIUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU~! - a łzy lały się gęstym strumieniem.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Bardżuruk Wto Gru 23 2014, 23:24
Pierwsze koty za płoty, a i pierwszy dowód został zarekwirowany, jednak - dalsze badania musiały zaczekać. Pomijając fakt, że nie miał zbytnio możliwości, aby zdobyć niezbędne informacje... Stało się coś?! Blondasek nie wiedział nawet, co dokładniej, jednak ziemia nagle się zatrząsła, a może... to sam policjant? - W-Wszystko w porządku? - rzucił tylko skołowany zielonooki, spoglądając na starszego z nich i widząc, że ten - upuszczał plik kartek? - Coś się stało? - dopowiedziałby tylko, próbując pozbierać, bądź złapać owe papiery, nim te sięgną podłogi. Rękawiczki miał, to raczej by nie pokaleczył dłoni groźnymi, ostrymi krawędziami. Nie miał zamiaru ich czytać, jednak owa utrata nie wchodziła w grę. Każda wiadomość, czy informacja się liczyła! - Może lepiej wróćmy... już? Coś chyba się stało - dodał tylko po chwili, jak już pozbierał owe materiały, a i jeśli Jamie nie miał z tym większych... problemów? W końcu wyglądał normalnie, ale - co się stało?
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Sro Gru 24 2014, 16:49
- Dammit! - wyrwało się z powodu nagłego bólu Jamiemu zaraz po tym, jak okazało się, że to nie kabelek i krzesło były punktami wartymi większej uwagi, a same papiery i to w inny sposób niż tylko ten "czytelniczy". Cholera jasna, za łatwo dał się podejść i teraz mógł mieć pretensje tylko do siebie, powinien więcej uwagi poświęcić temu jak wyglądały papiery, ale nie, wolał skupić się na otoczeniu, zamiast zauważyć istniejący zapewne wzgórek lub wybrzuszenie w papierach, które przecież musiało tam być, jeśli cokolwiek się w nich skrywało. Nie było jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, a O'Sullivan nie miał zamiaru znowu pokazać się przed swoim młodszym towarzyszem z dzieciństwa jako ostatnia fajtłapa. - Nie, spokojnie, przez ten niebezpiecznie brzmiący odgłos z dołu przeciąłem się jedną z kartek. Głupia sprawa, czuję się tak trochę jak kompletny amator w tej chwili. - odpowiedział chłopak, odwracając się nieco na bok z uśmiechem zażenowania i ukradkiem przyglądając swojemu nowemu skórnemu koledze. Całe szczęście, że robaczek nie zaatakował jego gardła albo twarzy, to by dopiero było problematyczne, zwłaszcza dla jego pracy zawodowej. Póki co jednak musiał zapewnić Finniana, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli w rzeczywistości nie było. - Możesz iść na dół, może potrzebują twojej pomocy, ja tylko pozbieram te agresywne dokumenty i też tam będę. - powiedział, niezranioną ręką machając Finnowi na chwilowe pożegnanie, jednocześnie starajać się robić dobrą minę do złej i bolesnej gry, czekając aż drugi blondyn zejdzie na dół. No i jego słowa mogły brzmieć nieco nienaturalnie, ale tak się działo, kiedy próbowało się nie dać po sobie znać, że boli. Dopiero gdy Fin zszedł na dół, Jamie spróbował dokładniej ogarnąć co działo się z jego dłonią.
W pierwszej chwili ocenił jak bardzo owad wbił się w jego dłoń i czy ewentualne wyciągnięcie na siłę nie spowodowałoby poważniejszego krwotoku z dłoni. Dopiero gdyby okazało się, że faktycznie może spróbować się z robakiem, wtedy spróbował go wolną dłonią wyszarpnąć z "siebie", a potem dokładniej przyjrzeć cholerze, trzymając mocno w dłoni i nie pozwalając się wyrwać piekielnej istocie. Ból dodawał nieco zdecydowania, a i adrenalina robiła swoje, więc powinien być w stanie to zrobić, gdyby jednak nie... oceniłby wzrokiem czy jest w stanie zmiażdżyć robaka mocno uderzając w niego z pięści (PWM - Ocena Twardości). A gdyby i to było niemożliwe... wtedy nie miałby wyjścia i udałby się na dół ze swoim przyjacielem, mając zamiar zapytać innych o pomoc. Miał jeszcze kilka pomysłów, ale te mogły poczekać do czasu aż zasięgnie języka. No i musiał odpowiednio zaciskać zęby, choć po tym jak Finn opuścił piętro, mógł pozwolić sobie na "ulgowe" jęknięcie z bólu. Jedno. Nie więcej. W końcu był twardym (diamentowym) facetem. Na swój sposób.
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Czw Gru 25 2014, 19:23
Kyle spoglądał na efekt swojej magii, uspokajając oddech. Uśmiechnął się w duchu, licząc że sprawa pójdzie teraz z górki, ale dziwny zapach zepchnął mu uśmiech z twarzy. Co to? Szambo? Chłopak wychylił się by ujrzeć dno. Coś tam pływało, jakaś ciecz. Woda? Śmiem wątpić. Spojrzał na Pyze, o dziwo nie zwróciła uwagę na jego krzyk, tylko płakała przy światełkach. Cóż...bywa. Westchnął. Miał nadzieję, że owa dziwnie pachnąca rzecz w piwnicy nie jest niczym groźnym, choć prawie na pewno było. Postanowił sprawdzić jedną rzecz nim zaryzykuje skok w czeluście piwnicy. Wziął i podpalił zapałkę a następnie zrzucił ją na dół.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Bardżuruk Czw Gru 25 2014, 20:34
MG
W momencie, kiedy Pyza zaczęła płakać, światełka jakby zaczęła się ponownie przybliżać. Tak, jakby światełka polubiły Pyzę i nie chciały, żeby dalej wylewała łzy! Może wpadły na zły pomysł? Może. Jednak nie dane było jej się nimi długo nacieszyć... Jamie zmagał się z problemem jaki stwarzał robaczek. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, stało się coś, czego dwójka na górze zupełnie się nie spodziewała. W tym właśnie momencie, kiedy Finn złapał plik kartek. Piekąca twarz policjanta jakoś nie miała w tym momencie większego znaczenia. Kyle postanowił nie ryzykować. Nie wskoczył, co było rozsądnym wyjściem. Wrzucenie jednak zapalonej zapałki w wywar, który wytworzył się na dole, sprawił, że cały dom podskoczył, po czym stanął w płomieniach. Nie trzeba było czekać, aż zapadł się w sobie, pozostawiając po sobie zgliszcza.
- ŻE CO SIĘ STAŁO!? - słychać było jakiś niewyraźny dźwięk. Kobiecy głos, w którym można było wychwycić niedowierzanie i irytację. A był to tak wysoki ton, że zapewne będąc bliżej źródła hałasu, komuś pękłyby bębenki. - No mówię że jakaś banda gówniarzy wbiła do Bardżuruku i zrobili burdel! - odezwał się jakiś głos blisko was. Mężczyzna, po głosie około trzydziestki, próbował tłumaczyć, a brzmiało to tak, jakby największy opiernicz miał zgarnąć on sam. - Po budynku nie masz śladu, równie dobrze w Bardżuruk mogło Etherion jebnąć. Tak czy siak będzie miło jeśli zamiast pytać po raz dziesiąty, co się stało z całym twoim zapasem trucizn i resztę łatatajstwa, ruszysz zad tutaj bo nasi SZANOWNI, DRODZY I NIEZASTĄPIENI goście nam zejdą. Debilizm dobrze by było tępić ale po tym co odpierdzielili zgaduje, że sama będziesz sobie chciała uciąć jakże przemiłą pogawędkę... - nagle rozległo się chiche piknięcie, jakby jakaś rozmowa prowadzona w pokoju obok została zakończona. Tymczasem wasz stan wydawał się fatalny, ale każdy z was miał wrażenie, że mogło być trylion razy gorzej. Ba, po tym co się stało przez ostatnie sekundy jakie utkwiły wam w pamięci, cała czwórka powinna być martwa. Z nieznanych wam powodów tak nie było. Po tym, jak w twarz Kyle wystrzelił niespodziewanie strumień ognia, ta okropnie piekła. Chociaż nic nie widział w panujących ciemnościach, miał wrażenie, że skóra na twarzy po prostu mu odchodzi płatami. Ręka, która wrzucała zapałkę, była prawie niewyczuwalna, jednak po dłuższych oględzinach można było stwierdzić, że była. Niemal zwęglona, ale była. Pyza przypominała Pyzę pieczoną. Nie mogła się ruszać, zaś ciasto z wierzchu wydawało się odchodzić. Spalenizna nie trzymała się Pyzuni. Odchodzące fragmenty jednak nie były tak duże, by nagle Pyzy było mniej. Jakikolwiek jednak ruch wydawał się niemożliwy, a przynajmniej sprawiał niesamowity ból. Najbardziej bolały tyły drożdżowego ciałka, w które niespodziewanie buchnął ogień, kiedy Pyza płakała za światełkami. Fin i Jamie poczuli niesamowite ciepło, które buchnęło z dołu, po czym stracili grunt pod nogami. O dziwo nie dane im było uderzyć w ziemię. Nogi obojga były poparzone. Bolały przy ruszaniu, jednak nie było to uczucie zdolne zabić. Chodzenie jednak odpadało. Cała reszta ciała była poparzona. Ręce w miejscach, gdzie nie były okryte ubraniem były bąble, reszta zaś zaczerwieniona. Co więcej, każdy mógł wyczuć u siebie prowizoryczne opatrunki. Pyza była za to cała owinięta bandażem, jakby osoba która doglądała jej zdrowia nie bardzo wiedziała, co robić. Jakby nigdy nie opatrywała jedzenia. Wszyscy leżeli na dość wygodnych łóżkach. Tylko tyle można było stwierdzić. W pomieszczeniu panowała nieprzenikniona ciemność. Chwile po "piknięciu" ciężkie, drewniane drzwi uchyliły się wpuszczając trochę światła, po czym nagle rozbłysnęła lampa u sufitu. Początkowe oślepienie minęło po kilku chwilach, po czym można było dostrzec kremowe, zdobione wzorami ściany, co przypominało na myśl jakąś grecką świątynię. Nawet kolumny były. Jońskie! Przy wejściu ktoś poruszył krzesłem, nawet nie fatygując się, by je podnieść. Szurnęło, po czym zostało postawione oparciem w stronę magów. Sam mężczyzna usiadł zaś na nim nie zważając na ten drobny detal, po czym o szczyt oparcia ułożył ręce, na których zaś oparł głowę, przyglądając się obecnie magom. Patrząc na niego, mówiąc delikatnie, był wkuffiony. Rudy mężczyzna, mający jakieś 180cm, spoglądał właśnie na ekipę. Włosy postawione na żel, złoty kolczyk w uchu, kraciasta koszula - mniej więcej tak się prezentował. Oczywiście prócz tego również jeansy i kapcie we wzór tartanu. - Podziękujecie mi później. Póki co bardzo ładnie ślicznie proszę, abyście odpowiedzieli mi na kilka pytań. - zaczął, siląc się na uśmiech, który wyglądał bardziej na szczerzenie kłów do bezbronnej ofiary. - Kim wy kurwa jesteście i po ki czorta rozwalacie mi chałupę!? - ryknął, wbijając wzrok po chwili głównie w Kyle. W końcu to on wszystko wysadził i on to wiedział. A przynajmniej zdawał się wyglądać na takiego, który o tym wie.
Kyle: 80mm twarz cała spalona, skóra odchodzi płatami. Zabandażowana wraz z oczyma. Nic nie widzisz, mało słyszysz, utrudnienia z mówieniem przez opatrunki. Nie drgniesz. A jak drgniesz, to będzie boleć. Bardzo. Opcja nie polecana. Jamie: 117mm poparzone nogi, możesz nimi ruszać jednak to bardzo boli. Chodzenie w obecnym stanie odpada. Ręce w miejscu gdzie nie były przykryte ubraniami są pokryte bąblami, reszta jest poparzona jak po zbyt długim pobycie na słońcu. Ręka w którym wgryzł się robaczek dalej jest napuchnięta i swędzi. Pyza: 100mm pieczona Pyza. Cała w bandażach, wierzchnia skórka spalona, odchodzi od ciasta. Nie są to jednak wielkie płaty, ale bardzo boli i lepiej się nie ruszać. No i Pyza w bandażach - Pyzomumia~! Finn: 100mm poparzone nogi, możesz nimi ruszać jednak to bardzo boli. Chodzenie w obecnym stanie odpada. Ręce w miejscu gdzie nie były przykryte ubraniami są pokryte bąblami, reszta jest poparzona jak po zbyt długim pobycie na słońcu. Twarz po próbie pochwycenia kartek swędzi, lekko piecze.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Bardżuruk Czw Gru 25 2014, 21:45
Wszystko działo się szybko... za szybko. Finnian nawet nie mógł mieć wpływu na bieg wydarzeń, który był - najgorszy z możliwych. Jak zwykle zielonooki musiał mieć pecha i nim zdołał jakkolwiek zareagować, mimo, iż miałby niejedną możliwość, blondyn musiał zmierzyć się z dość brutalną rzeczywistością, która... nie oszczędzała go?
Ciemno... Wszędzie było ciemno, a blondynowi nawet nie chciało się teraz ruszyć. Nie chciało, a może bardziej nie mógł, a główną reakcją, jaką dało się z jego strony uzyskać, to tłumiony poduszką krzyk z bólu, a i też sytuacja ze zszokowania. Co więcej... Słyszał głosy, ale - co z płomieniami? Co się stało? I dlaczego miał wrażenie, że wszystko to było winą jednej osoby. Jednego osobnika. Jednego maga, którego pozostawili razem z Pyzą. Funkcjonariusz policji spróbowałby tylko usiąść, czy przenieść się do jakiejś bardziej ogarniętej pozycji do oględzin, aby to móc rozeznać się w ich sytuacji. Zobaczyć. Czuł bandaże, słyszał głosy, wiedział, że coś się działo, ale - co? Poszukałby swoich rzeczy, czując niemiłosierny ból, który dochodził z okolicy nóg... Cel był prosty. Zapobiec temu? Zaradzić? Zająć się owym zakłócaczem porządku, który ewidentnie doprowadził do zniszczenia posiadłości i dowodów. - Open up, Gate of the Phoenix, Phoenicia - wysyczał, a może raczej wydusiłby tylko blondyn, mając nadzieje, że koło łóżka znajdywało się wystarczająco miejsca, aby Feniks mógł się tam zmieścić, a przynajmniej na tyle blisko, aby w akompaniamencie niemrawego głaskania głowy Gwiezdnego Ducha, umożliwić mu rozpoczęcie procesu leczenia - Ankaa, aby to łzy zneutralizowały negatywne efekty poparzeń, a także uśmierzyły ból nimi wywołany. Powoli... spokojnie, a i ze sporą dozą dystansu, próbując się nie denerwować. Próbując zachować jakiś spokój i nie obwiniać nikogo. Nikogo... Chociaż winowajca zdawał się pewien. - Dzień... "dobry"... - wydusił z siebie tylko policjant, gdy rudy mężczyzna wkroczył do pomieszczenia, jednak zdecydowanie owy akcent padający na "dobre" słówko świadczył o sprzeczności z rzeczywistością. Tak, jak jego stan. - Zapewne pan Osvald? - dodałby tylko po chwili, licząc, że jednak pozycja siedząca/siedząco-leżąca nie przeszkadza jego rozmówcy, chociaż - teraz to się nie liczyło. - Finnian Jerome, policja magiczna - dopowiedziałby kolejno, mając zamiar nie kusić losu, a i chcąc zająć się nowym priorytetem, który to aktualnie wskoczył na sam szczyt. - Razem z Jamie'm szukaliśmy gospodarza domu, bo zostaliśmy poproszeni o odnalezienie pewnego przedmiotu, który najpewniej wiązał się także z panią Sever. Niestety, ktoś najwyraźniej postanowił inaczej - urwał tylko, sugestywnie patrząc to na Kyle'a to na Pyze, ostatecznie rezygnując z obwiniania pokarmu. Oczywiście wniosek był jeden, bo: - Później zostaną wyciągnięte odpowiednie konsekwencje, jednak... Mógłby nam pan powiedzieć - gdzie jesteśmy? - póki co nie miał zbytnio zamiaru pytać o nic więcej, nie chcąc kusić losu, a i rozważając, co powinien zrobić z owym samotnym magiem. Tak. Co więcej w przypadku potencjalnych akcji niepożądanych, liczyć można było na akcje ze strony Gemini, które w porę wpłynęłyby na coś w rodzaju potencjalnych uników na obrażenia. Tak. Bądź kolejne nieścisłości ich drużyny.
Pyza
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 13/03/2014
Temat: Re: Bardżuruk Czw Gru 25 2014, 22:25
Pyzunia otworzyła oczy. W swoim nowym bandażowym ciałku wszystko ją bolało. Bo coś zrobiło kabooom. I to nie była winy Pyzy. Może to dlatego światełka uciekały? Chciały by ta młoda istotka uciekła od źródła eksplozji. A ona myślała, że jej nie lubią. One... one były kochane. A Pyzunia oskarżyła je o coś tak złego. Zła, zła Pyza... -P-puciuuu....~ - cichutko jąknęła, gdy łzy zaczęły pojawiać się w jej oczach. I wtedy... ktoś się pojawił. Jakiś rudy pan. Rudy. Na chwilę ten drożdżowy bycik był zafascynowany tym oryginalnym kolorem grzywy. Nawet go nie słuchał. Gdyby nie ból i bandaże, to pewnie Pyzunia by wskoczyła na głowę nieznajomego uważnie badając jego włosy swym dziecinnym zainteresowaniem. I nagle... on coś mówił. -Pu... pu-ciuuuu?~ - cichutko i nieśmiało powtórzyła o powtórzenie pytania, jakoś bojąc się rudego pana.
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Pią Gru 26 2014, 01:07
Ogień, eksplozja, ból...wspomnienia nadal przelatywały mu przed oczami. Czy on na prawdę to zrobił? Co to było? Benzyna, olej? W każdym bądź razie z domu nie ma co zbierać. Towarzysze? Pewnie ciężko ranni, albo martwi. Misja? Spalona na panewce...dosłownie. I kogo to wina? Jego...i tylko jego... Złotooki ocknął się, czując jak całe jego ciało przechodzi spazm bólu. Nic nie widział, chyba miał bandaże na ciele i oczach. Ból skóry, był ogromny. Coś słyszał, jakieś rozmowy, krzyki. Skupił się by nieco więcej usłyszeć. Kobieta, mężczyzna, potem kolejny facet o potężnym głosie. Mówił, chyba nawet do niego. Słychać było pretensje, złość, może nawet nienawiść. To uzasadnione. W końcu to jego winna. Usłyszał także Finna, który odezwał się do zezłoszczonego człowieka, prawdopodobnie właściciela domu. Miał wrażenie, że wbija on wzrok w Kyle. Był z Policji. A więc czeka go więzienie. NIe...prędzej umrze niż pójdzie znów za kratki. Zbyt wiele przeszedł, by znów skończyć za nimi. Wyczuł, że nie ma na sobie zegarka. A więc musieli widzieć. Symbol, tatuaż niewolnika. Czyżby był to koniec? Koniec jego podróży, jego przygody jako maga? Heh...przygoda...nawet nie zdołał jej zasmakować. Z jego oczu zaczęły cieknąć łzy. Nie było sensu już ich ukrywać, to już nie miało znaczenia. Uśmiechnął się, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie to koniec. Za kilka chwil wyda z siebie ostatni krzyk w życiu. Ale zanim to zrobi...wpierw niech przemówi coś, by inni nie ponosili odpowiedzialności. - Proszę...nie...winić ich. To ja...jestem temu...winien. - Rzekł z trudem, starając uspokoić głos i wypowiedzieć poprawnie słowa. Nie mógł powstrzymać zbytnio łez. Heh...był żałosny. - To moja wina. Ponoszę za to...odpowiedzialność. Po za tym...kto w normalnym domu ma...zalaną piwnicę wybuchowymi chemi-kaliami? - Odparł, nieco śmiejąc się z ostatniego pytania, ale zaraz spoważniał. - Pyzo...Puciuuuu. - Powiedział do Pyzy, przepraszająco. Zapewne się bała bidulka i także mocno musiała cierpieć. - Jerome-sama...panie O'Sulivan, przepraszam za swoją...głupotę. -Oznajmił, mając nadzieje, że Jamie żyje, nie mógł zobaczyć, ani tego stwierdzić. Westchnął głęboko, powstrzymując nieco łzy. Gdyby nie ten ból...zapaliłby jeszcze przed swoim końcem papierosa...choć jednego.
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Pią Gru 26 2014, 09:49
Och, Jamie żył, co do tego nie było wątpliwości, przynajmniej dla samego zainteresowanego, który swego żywot doświadczał w najczystszy możliwy bolesny sposób. Ból był istotą życia, przecież mówiło się tak nieraz, a jeszcze częściej dopowiadało się, że jak boli to znaczy, że żyje. Ból oczyszczał ponoć, choć w tym momencie Jamie czuł się bardziej nim zbrukany niż kiedykolwiek, bo nawet nie bardzo miał pojęcie co do tego, co się stało, że tak się z nim wszystko potoczyło. Mógł próbować zgrywać bohatera, ale nawet nie bardzo miał przed kim, no może przed Finnianem nie chciał wypaść na słabego, bo gdzieś do jego przepełnionej irytacją z powodu to opadającego, to wzrastającego cierpienia, mózgownicy docierało, że młodszy chłopak mówił i to mówił całkiem spokojnie, choć też nie bez pewnych trudności. Tak, Jamie nie miał najwyższej możliwej tolerancji na ból i strasznie nie lubił, gdy cokolwiek go bolało - jak chyba w przypadku każdego człowieka, może poza masochistycznym typem ludzi, którzy sami przodowali w zadawaniu własnym ciałom bólu.
Tak, to nie była wina Jamiego, ani Finniana, ani Pyzy. Co do Pyzy nie mógł mieć pewności, bo tego nie widział, ale skoro Kyle tak ładnie przyznał się do tego, że on tutaj zawinił to O'Sullivan z chęcią przystał na jego wytłumaczenie, nie zastanawiając się wiele nad tym co i jak, bo dlaczego miałby? Ktoś właśnie twierdził, że to on winny jest całego bólu, którego chłopak teraz doświadczał, to dlaczego miałby to kwestionować? Nie był w odpowiednim stanie umysłu by próbować sympatyzować w tym momencie za bardzo z samym "prowodyrem" tej sytuacji. Jednocześnie jednak nie był osobą, która potrafiła pierwsza ani nawet kolejna rzucić w kogoś kamieniem. Irytacja blondyna musiała dalej dusić się w jego własnym wnętrzu nie znajdując w tym momencie żadnego ujścia. Nie potrafiłby dowalić słowami komuś, kto już teraz przepraszał, łkał i obwieszczał im swoją głupotę.
Głęboki wdech i wydech, ta sekwencja powtarzana była cały czas przez O'Sullivana, dodatkowo jeszcze przerywana czasem większym, bądź mniejszym jęknięciem. Och, przynajmniej będzie miał o czym mówić w radiu, prawda? Historia człowieka, który wysadził w powietrze świat... może to była lekka przesada. Ale pewnie doda coś od siebie, by ubarwić to wszystko i przedstawić w nieco mniej bolesnym świetle, żeby ludzie mogli się z tego pośmiać. Tak było lepiej. Nikt nie słuchałby radia, gdyby zaczął wymieniać w nich liczbę ran oraz opisy ich głębokości i znaczenia. Może niektórzy sadyści, ale nie oni byli "targetem" Radia Fiore.
Tak czy siak - Jamie nie odezwał się ani słowem, co było jak na niego bardzo dziwne. A przynajmniej nie planował odezwać się do momentu aż usłyszał, że mężczyzna prosi by mu nie dziękować. Ach... uratował ich? W takim razie to musiał powiedzieć. - ...dziękuję w imieniu swoich towarzyszy za pomoc. Wszyscy żyją, a to mnie cieszy... najbardzi- - rzucił w kierunku rudego, a następnie pozwolił sobie na wykrzywienie twarzy w kolejnym spazmie bólu jeszcze przed skończeniem zdania. Fin rzucił już ważne pytania. A on sam też był szczery. Był wściekły na Kyle'a za głupotę, ale byłby jeszcze bardziej... smutnozły, gdyby tamten zginął.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Bardżuruk Pią Gru 26 2014, 11:28
MG
Próba przyzwania przez Finna ducha spełzła na niczym. Poczuł tylko, jakby jakaś niewidzialna ręka złapała go za żołądek i chciała wcisnąć w łóżko. Jakikolwiek czynnik wpłynął na nieudaną akcję, był on policjantowi nieznany. Słysząc powitanie z jego strony, Osvald tylko machnął ręką, jakby było to zupełnie zbędne i niepotrzebne. - Zapewne. - rzucił oschle, potwierdzając przypuszczenia Finna, po czym przeniósł wzrok na Jamiego. - Mówię, że podziękujecie później. W zasadzie im mniej gadacie tym lepiej. Dla was, żeby nie było. - stwierdził nieco zmęczony, jakby właśnie miał tłumaczyć coś dzieciom w najprostszy z możliwych sposób, a te dalej nie bardzo kumają, w czym rzecz. Jak później, to później. Wysłuchał mimo wszystko Finniana z uwagą. W momencie zaś, kiedy padło imię Sever, mag GD mógł poczuć, że jest obserwowany z największą skrupulatnością. - Co ma ona do tego? - zapytał nieco bardziej ożywiony niż wcześniej, gdzieś tam wcinając się w pytanie Finneasza. - A jesteście... o bogowie, za jakie grzechy wyście mnie tak nimi pokarali... - przerwał tylko po to, by strzelić facepalma, jakby miało to skwitować całe pytanie. - W Bardżuruku. Nie wiem, dostaliście przy okazji jakiejś amnezji? Znaczy się budynek został zniszczony, ale jak widać podziemia się uchowały. Na całe WASZE szczęście. - stwierdził podirytowany, po czym przeniósł wzrok na Pyzę, nie bardzo wiedząc, co robić. No i co ona mówiła? Przez chwilę patrzył na nią, po czym westchnął ciężko. - Jak nie pieczony tost, to kulka mięsa... Nigdy wcześniej nie opatrywałem obiadu więc no... wyszło jak wyszło. - powiedział do Pyzy nieco przepraszającym tonem. W zasadzie ciężko mu było winić obiad za to, co się stało. Bo to jednak Pyza. - Rety, przez was niedługo będę pytał kotleta, czy nie ma nic przeciwko, by go pożreć. - stwierdził bardziej sam do siebie, jakby nieco spokojniejszy. Przeniósł wzrok na Kyle, nieco się wahając, co zrobić. Bo w zasadzie mógł w niego rzucić cegłówką albo czymkolwiek innym, o by go zabolało. Dynamit wydawał się być w sam raz - Nawet nie próbuj się mazać. Jak zaczniesz beczeć to nie ręczę za to, że ci bandaże nie nasiąkną. I nikt normalny nie trzyma wybuchowych chemikaliów. Ale też nikt normalny nie rozpieprza ludziom chałupy, podejrzanych słoików w piwnicy i nie wrzuca tam zapałek. I tak, widziałem to. - może monitoring? Może magia? W zasadzie ciężko było stwierdzić, zwłaszcza, że chyba nie miał zamiaru mówić, jak mu się to udało będąc głęboko pod budynkiem. -... a, i o który przedmiot wam chodzi? Bo wiecie, tak trochę mamy ich dużo. - znowu rozległ się ton, jakby miał zamiar ponownie im coś wytknąć. Zerknął na zegarek na nadgarstku, po czym znowu się odezwał, nieco ciszej niz wcześniej, jednak dalej było go słychać. - Za kilka minut będzie tutaj moja przyjaciółka. Doprowadzi was do jakiegoś względnego ładu, czy coś. Chociaż powiem wam, że nie zasłużyliście. A, no tak, kolejne pytania. Kto was przysłał? I dalej chcę wiedzieć, co ma z tym wspólnego Sev.
Kyle: 80mm twarz cała spalona, skóra odchodzi płatami. Zabandażowana wraz z oczyma. Nic nie widzisz, mało słyszysz, utrudnienia z mówieniem przez opatrunki. Nie drgniesz. A jak drgniesz, to będzie boleć. Bardzo. Opcja nie polecana. Jamie: 117mm poparzone nogi, możesz nimi ruszać jednak to bardzo boli. Chodzenie w obecnym stanie odpada. Ręce w miejscu gdzie nie były przykryte ubraniami są pokryte bąblami, reszta jest poparzona jak po zbyt długim pobycie na słońcu. Ręka w którym wgryzł się robaczek dalej jest napuchnięta i swędzi. Pyza: 100mm pieczona Pyza. Cała w bandażach, wierzchnia skórka spalona, odchodzi od ciasta. Nie są to jednak wielkie płaty, ale bardzo boli i lepiej się nie ruszać. No i Pyza w bandażach - Pyzomumia~! Finn: 100mm poparzone nogi, możesz nimi ruszać jednak to bardzo boli. Chodzenie w obecnym stanie odpada. Ręce w miejscu gdzie nie były przykryte ubraniami są pokryte bąblami, reszta jest poparzona jak po zbyt długim pobycie na słońcu. Twarz po próbie pochwycenia kartek swędzi, lekko piecze.
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Pią Gru 26 2014, 18:23
Mój kapelusz, mój mały kapelusz, czemuś ty został poranion. Jamie dopiero teraz zauważył w jakim stanie jest jego kapelusz. Tak, cały dialog toczony pomiędzy innymi członkami grupy uderzeniowej na Bardżuruk i panem Osvaldem został przez niego odnotowany, a nawet zrozumiany i zapamiętany, ale to wszystko zostało bardzo szybko przykryte autentyczną troską o własny kapelusz, bądź co bądź jego najwierniejszego towarzysza, z którym niejedno już przeżył. Odruchowo posmyrał, pomiział i pogłaskał dłonią rondo kapelusza. Tak. To był on. Jego kapelusz. Podniszczony, z wieloma dziurami, na pewno nie mógł być zadowolony z tego, jak został potraktowany przez los i... Kyle'a. Ale też na pewno nie był zadowolony z tego, że jego właściciel zdecydował się ubrać go właśnie dzisiaj, na tę konkretną misję. Biedny kapeluszu... w myślach O'Sullivan obiecał mu odpowiednie potraktowanie po tym jak wróci z powrotem z tej misji na własnych nogach, które obecnie wciąż cholernie piekły kiedy tylko spróbował nimi choćby trochę wierzgnąć.
Nie mógł jednak za bardzo rozkleić się nad swoim kapeluszem, bo inni wymagali od niego odpowiedzi na pytania. To znaczy, może niekoniecznie stricte od niego, ale jednak on też był w to wszystko bardzo bezpośrednio zamieszany, a mówienie było jego największym atutem, więc równie dobrze i on mógł spróbować podjąć się mediacji w tym całym wybuchowym zamieszaniu. Dlatego też spróbował się dźwignąć trochę na własnych rękach, tak by choć więcej powagi dodać swojej własnej osobie, a następnie... reszta była mówieniem.
- ...myślę, że kotlet może nie mieć nic przeciwko temu, by zostać pożartym. Powiem więcej... - och tak, Jamie zaczynał gadanie od złej strony, jak zwykle. - ...sensem życia kotleta może być właśnie pozostanie zjedzonym przez spragnionego pożywienia łasucha lub też zwykłego amatora domowego kucharzenia. Kotlet niejako wpisane ma to w swoje istnienie. Kot let be eaten! Chciałoby się tak wręcz zakrzyknąć, nie zważając na troski i problemy tego świata, pamiętając jedynie o tym, że najlepsze jedzenie potrafi niezmiernie złagodzić każdy zły nastrój. Tak jak i choćby nastrój panujący teraz pomiędzy nami. I także emocje tkwiące w nas wobec pewnego zdarzenia... bo cóż, bądźmy szczerzy - nikt z nas obecnych tutaj nie chciał wysadzić niczego w powietrze. Był to błąd za który już teraz płacimy wszyscy, wystarczy na nas spojrzeć. Szkoda, jednak że nie tylko my za tenże płacimy, ale także osoby, które niczego złego nie zrobiły. Dlatego... najmocniej przepraszam za to co się stało. - Jamie odsapnął w tym momencie chwilę i położył się z powrotem na ziemi, bo ręce zaczynały już boleć. I nogi też... bolały. Cały czas. Cud, że potrafił mimo bólu mówić, ale przecież w gadaniu był mistrzem, choć może on sam nigdy tak by o sobie nie powiedział, ani nie pomyślał. Gdy gadał... tak bardzo nie bolało. Skupienie przechodziło w inny punkt. - Przechodząc jednak do pańskich pytań... przybyliśmy po grę, która zwie się ponoć "Oblężeniem". Co do radnej Sever nie mam pojęcia o co może tutaj chodzić, poniekąd nie jestem tutejszy, choć jednak swój. Przysłało nas suche pieczywo. Całkowicie poważnie. - tak, Jamie nie zamierzał kłamać, ani nawet nie zamierzał udawać głupka. Nikt też kłamać w tej kwestii mu nie kazał. Jedno jednak musiał wyjaśnić od razu. - Żeby jednak nie było, to nie tak, że osoba ta kazała nam cokolwiek niszczyć i demolować. Nasze pomyłki są naszymi błędami. - tu Jamie spróbowałby pochylić głowę, gdyby tylko mógł, ale ponieważ tego nie mógł podniósł tylko rękę w górę i przyłożył do swojej piersi, na znak że kolejny raz przykro mu za to co uczynił.
Nie, nie za wybuch, za wtargnięcie do środka. On wybuchu jednak nie sprokurował. Choć teraz powoli... zaczynało mu być Kyle'a żal. Niech szlag trafi O'Sullivanowe łagodne serce.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Bardżuruk Sob Gru 27 2014, 14:56
Jakiekolwiek próby, czy też starania Finniana, aby załagodzić skutki uboczne wcześniejszej pomyłki, spełzły najwyraźniej na niczym. Jedyne, co osiągnął, to ból, jakby coś go ściskało, dusiło od środka. Rozmowa sama zdawała się przynosić więcej problemów, aniżeli korzyści, o czym także zapewnił go rozmówca. Osvald? Blondyn próbował oddychać względnie spokojnie, aby to nie pogorszyć swojego stanu i - słuchać. - Bardżuruk - powtórzył tylko niepewnie, a zielone tęczówki powoli i ostrożnie omiotły pomieszczenie ciut zdezorientowanym spojrzeniem, a i z całą pewnością - zszokowanym? Przecież wybuch... eksplozja... Poza tym cały domek wyglądał inaczej, nie? Kwestii kotletu nie poruszał już bardziej, jak Jamie, a nawet ją przemilczał, uznając, że najpewniej temat został już wyczerpany. - Jak już powiedziano, przysłał nas pan tost, a co do Sev... Znaczy się pani Sever... S-szukając pana, widziałem zdjęcie zdjęcie, na którym wyglądaliście na em... dość zgraną grupę. I pomyślałem, że... Że może by pan powiedział, co was dokładniej łączyło. Et-to... wszystkich. Poza tym słyszał pan o... o wydarzeniach w Erze, prawda? - dopowiedziałby tylko, zawieszając głos i spoglądając bardziej w podłogę, aniżeli na rozmówce. W końcu o zmarłych nie wypadało tak rozmawiać, prawda? Poza tym - czekałby na odpowiedzi, prawdopodobnie borykając się z dość niezręczną ciszą, która mogła zaistnieć.
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Bardżuruk Sob Gru 27 2014, 22:59
Blondyn uspokoił się, przestając płakać. Miał ochotę się zabić, ale jeszcze...jeszcze nie wiadomo. Czego nie wiadomo? Tego czy warto, bo kto powiedział, że zamkną go za kratkami? No właśnie nikt, co oznaczało, że jest jeszcze nadzieja... Kyle wyłączył się, przestał myśleć o czymkolwiek wsłuchując się w głosy rozmawiających magów. Pojmował ich głębszy sens i tajniki ich bycia. Choć tak naprawdę nie był w stanie w pełni ich pojąć, mógł je doskonale zapamiętać, zawsze umiał.
- Jeśli uda mi się stąd wyjść cało...postaram się spłacić im za swoje błędy...
Pyza
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 13/03/2014
Temat: Re: Bardżuruk Nie Gru 28 2014, 00:35
Pyzunia miała ważniejsze rzeczy do roboty, aniżeli słuchanie rudego pana, który był na tyle oryginalną w swym kolorze włosów personą, że na pewno się wyróżniał. Ciekawe czy mamusia by pochwalała znajomość Pyzy z tym panem? Drodżowo-bandażowa istotka nie wiedziała, więc na razie bardziej skupiła się na drugiej puciuuującej Pyzuni, która zaczęła płakać i do tego jeszcze powiedziała coś tak złego. W miarę możliwości próbowałaby doskoczyć do tego zabandażowanego braciszka o bandażowej głowie i dotykając swoim drodżowo-materiałym obecnie ciałkiem jego dłoni chciała mu coś wyjaśnić. -Pu...ciuciuu~! Ciuu, ciu Puciuuu~ Pupuciuuuu puciuuu! Puuuu~ ciu. PUCIUUUUU*~ - głośno wyjaśniła, dlaczego nie powinien tak myśleć i nagle usłyszała pewne intrygujące stwierdzenie od rudego pana. -Puciuuu~? Pupu~ Ciu~?** - wszak ta młoda istotka nie miała pojęcia o czym ten pan gada.
Objaśnienia: *chodziło o Kyle'owe "puciuuu" **z pyzowatego: "Kotlet? Co to?"
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.