I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Arata Tsuchimikado faktycznie mówił niewiele na temat tej konkretnej historii. Kiedy dwójka pretendentów do miana magów klasy S słuchała jego słów na świeżym powietrzu, niedaleko przygotowanego do podróży powozu, łatwo można było odnieść wrażenie, że mistrz kolejne słowa bardziej wypluwa z obrzydzeniem niż wypowiada na głos. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, a na jego obliczu malował się łagodny uśmiech, silnie kontrastując z tym, w jaki sposób w tamtej chwili obchodził z kolejnymi słowami. Ten świat pełen był tego rodzaju kontrastów, magowie musieli o tym wiedzieć nie od dziś.
Sama odprawa przedmisyjna też nie była długa. Arata kilkakrotnie podkreślił w trakcie jej trwania, że bijące serce pani Zamku Millenium jest najważniejszym celem misji i ma mieć priorytet przed wszystkim innym. Tsuchimikado zdawkowo wspomniał też, że ich zadanie ma o wiele większe znaczenie niż mogą sobie to wyobrażać. Zaznaczył także, że od momentu, w którym magowie postawią pierwszy krok na terenie zamku powinni spodziewać się *dosłownie* wszystkiego. Dziwnie musiał też wyglądać mistrz akurat tej gildii, który motywował swoich ludzi zdaniem "cokolwiek będzie się działo, nie możecie stracić nadziei". Tuż przed ostatnimi słowami pożegnania mistrz wręczył także obu magom po jednym niewielkim pojemniku o kształcie kwadratu z pojedynczym zatrzaskiem. Ponoć właśnie w nim mieli oni przetransportować serce z powrotem do siedziby gildii. Dodatkowo otrzymali oni też po sztuce czegoś co wyglądało... jak listek gumy do żucia. "Gdyby jednak zabrakło wam opcji, weźcie to. Tylko myślcie, kiedy tego użyjecie". Po tych słowach mistrz opuścił członków własnej gildii nie tłumacząc niczego więcej.
I tak oto Goomonryong i Nanaya, w tym momencie zaledwie para magów klasy 0, wyruszyli w drogę powozem o zasłoniętych szybach, w którym panował przyjemny rodzaj półmroku. Podróż nie była krótka, więc trochę czasu mieli na to, by porozmawiać ze sobą o misji i wszystkim, o czym tylko chcieli. Dodatkowo w powozie oprócz nich znajdowała się jedna zakapturzona postać w czarnym płaszczu, której twarzy nie dało się dojrzeć. Ale przecież magowie GH tego typu osoby na pewno kojarzyli, prawda? Tak czy siak, powóz co pewien czas podskakiwał, gdy natrafił na nieprzyjemny wzgórek czy samotny kamień, oprócz tego podróż przebiegała w spokoju, a postać, która z magami podróżowała nie odzywała się ani słowem.
Czas odpisu: 10.06
Autor
Wiadomość
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Paź 10 2015, 00:34
Życie Nanayi ciągle ją zaskakiwało. Szkoda tylko, że rzadko pozytywnie. To był jeden z tych momentów, w których nawet wiedziała, że nie będzie tak fajnie i cukierkowo, jak mogłoby być. Było tak w momencie, gdy pozbywała się znaku gildii podczas Sądu Odważnych, jednak tam sytuacja była nieco inna. Tam pozbywała się czegoś, co można było dostrzec, a w tym przypadku, jak się okazało, pozbyła się czegoś, co nigdy nie powinno być utracone. Pewnie by sobie westchnęła, ciężko i z żalem, gdyby nie całkowite nieposłuszeństwo ciała. Pocieszające było to, że dusza zamkniętej w kuli zgodziła jej się pomóc. Jak to mówią, coś za coś, więc może jednak nie będzie tak źle? Z drugiej strony Nanaya wzięła kota w worku i pewnie niedługo dowie się o wielu przykrych konsekwencjach z tego tytułu... Ciężkie jest życie Nanayi. Dziewczyna nie do końca wiedziała, co sądzić i jak się czuć względem transformacji zachodzącej w jej duszy. Sam fakt, że coś takiego się działo, było abstrakcyjne. Sam fakt, że coś było w stanie kontrolować jej ciało i zmieniać samą istotę jej osoby był... straszny. Nie potrafiła nazwać tego inaczej, choć nie czuła żadnej wrogości. Mimo to była nieco przestraszona zmianami, które w niej zachodziły i które potrafiła rozpoznać z takimi szczegółami. Coś przed nią było strasznie silniejsze, niż ona sama i własnie to coś lęgło się w jej duszy. Przerażenie Nanayi sięgnęło zenitu, gdy okazało się, że doszło do przerażającej wymiany i teraz, brakujący kawałek duszy zastępowało "to coś". Czego jej brakowało? Chyba nie chciała wiedzieć. Bardzo nie chciała wiedzieć. Już przecież tyle jej brakowało... Nie zareagowała jednak na śmiech i zadowolenie Araty i Pani Zamku. Jakoś nie miała na to siły. Naprawdę miała dość.
I niczym na własne życzenie obudziła się w... Zaraz, co? Pierwotne "zadowolenie" z powrotu do mniej więcej znajomego terenu zastąpił silny strach. Wszędzie była woda. Dookoła. Rozejrzała się niemal panicznie po pomieszczeniu, szukając wyjścia i zmian, które zwiastowała woda. Co tu się stało? I... co tu właściwie robił Gumiś?! Ja pierdolę, na pewno znowu odwalił jakiś jebany koncert życzeń i teraz oboje siedzimy w tym gównie po uszy. Kurwa, z kim ja jestem w tym zamku... Widząc nieprzytomną postać mężczyzny, którego podtrzymywała Brune, wylała się z niej taka agresja, o jaką się nie podejrzewała. Szczerze, to myślała, że bardziej się ucieszy na widok towarzysza, a tymczasem towarzyszyła jej złość na tyle silna, że chyba byłaby w stanie zostawić Gumisia samego, na pastwę zamku. Kurwa, dwumetrowy pajac, a nie potrafi nawet o siebie zadbać. Nikt nie umrze? Nie chce pomocy? Wielkie halo! Teraz mogłaby go zostawić w tym stanie, skoro nie chciał jej pomocy i powinna się trzymać od niego z daleka! Niedawne swary miedzy nimi znów ożyły, podsycone zmęczeniem i frustracją dziewczyny. Całe szczęście mężczyzna nie miał szans na usłyszenie myśli Byaku. Oczywiście ona nie miała pojęcia, przez jakie to straszne rzeczy przechodził Gumiś, kiedy ona tak beztrosko czytała sobie książki, ale może jednak nie chciała wiedzieć, jakich to heroicznych czynów dokonał. Zamiast tego przygryzła wargę, rozważając wszelkie za i przeciw. Mogłaby go zabić. Teraz, w tym momencie, bez większych problemów. Miała do tego narzędzia. Brune też raczej by jej w tym nie przeszkodziła. Czy jednak jej się to opłacało? Na czym mogła więcej zyskać? Zacisnęła dłoń na książce i ruszyła przez wodę do dwójki. - Wychodzimy. Brune, pomóż mi go zanieść - zarządziła, nie zostawiając miejsca na sprzeciw. Jeszcze na chwilę zawiesiła ciężkie spojrzenie na jasnowłosej kobiecie, po czym już całkowicie skupiła się na przetransportowaniu mężczyzny do drzwi. Złość później, najwyżej go skopie porządnie. Otoczenie nie było na tyle bezpieczne, by rozpatrywać inne rzeczy. Objęła Hana tak, by móc go jakoś przepchnąć, przepłynąć czy bóg wie co w stronę drzwi, jednak otworzyła je dopiero, gdy byli w komplecie (ona, Gumiś i Brune) i dopiero wtedy przeszła. Bezpieczeństwa nigdy dość, a ona już miała po dziurki w nosie kolejnych przygód.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Paź 13 2015, 12:46
Kurcze, niby odnosił sukces, ale zawolno! Jak jeszcze można uspokoić kobietę podczas PSM Gumisiu no jak? Seksem? Nie pora na to, nie przy odkurzaczu, myśl dalej... myśl.-Ej, ej, ej-Zareagował słysząc słowa kobiety.-Wybuchanie nie jest spoko, słyszysz? NIE JEST SPOKO.-Pewnie go nie słyszała, a Gumisiowi kończyły się pomysły na uspokojenie pani zamku. No jak? No jak mógł ją uspokoić? Uderzenie w czerep samo się nasuwało ale Gumiś naprawdę nie chciał zostać wciągnięty przez portal. W końcu doszedł do wniosku że musi podjąć jakąś decyzję dlatego zastosował combo odwracania uwagi! Zaczynając od lekkiego ściśnięcia w hugu dającego znać "ej jest spoko" przez delikatne dmuchnięcie w ucho po łaskotki. A jak to nie pomoże to raz kozie śmierć złapanie za cycki żeby przed potencjalną śmiercią było chociaż trochę spoko, a potem z prawej pięści w skroń, chociaż w założeniu ten ruch miał ich uratować a nie zabijać, ale cholera wie jak działała magia w tym miejscu. A Gumisiowi kończył się czas, nie był nawet pewny kiedy padnie z wyczerpania.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Paź 13 2015, 19:44
MG:
To Nanaya zawiesiła ciężkie spojrzenie na Brune, ale gdy tylko zobaczyła, że Brune również na nią patrzy, dodatkowo prosto w oczy, dosłownie przez chwilę się zawahała, a pewnie i zamurowałoby ją na dłużej, gdyby tylko nie była teraz w takim pośpiechu. Wzrok, którym jej towarzyszka, osoba będąca przy Byakushitsune od samego początku całej tej historii, ktoś kto mimo wszystko w ten czy inny sposób starał się pomagać dziewczynie... Ta towarzyszka patrzyła na nią teraz z ogromnym obrzydzeniem i nienawiścią. Widać to było w jej drgających nieznacznie wargach i oczach, które wręcz emanowały energią i nerwami. Nie było w nich płomieni, lecz to co było w nich widoczne to chłodna wściekłość, źrenice wydawały się więc przez chwilę zmrożone. Nanaya dosłownie przez sekundę poczuła, że umrze. Że Brune podejdzie do niej i wyrwie jej serce. Trwało to wszystko sekundę, a blondynka w końcu odwróciła wzrok i bez słowa zaczęła pomagać dziewczynie. Ciche "dlaczego?" zostało jednak dosłyszane przez Nanayę. Do drzwi udało im się dotrzeć względnie spokojnie, choć nie bez minimalnych komplikacji, które rzecz jasna musiały wyniknąć w takiej sytuacji. Nic jednak poważnego - drzwi zostały otwarte i cała trójka spokojnie przez nie przeszła, bez żadnych komplikacji.
Powiedzmy to sobie wprost - Goomoonryong zastosował najgorszą taktykę, jaką tylko mógł, a to co zrobił wpłynęło na zdarzenia, które miały miejsce w pewien sposób, o którym Han mógł nie mieć pojęcia. Nie mógł wiedzieć, że w pewien sposób kreuje swoją własną przyszłość, która stawała się coraz mniej kolorowa i nie mógł wiedzieć jak bardzo utrudniał sobie życie swoim zachowaniem. Po pierwsze to co zrobił spowodowało, że Pani Zamku wybuchła. Niemal dosłownie. Jej całe ciało rozświetliło się na biało, a Han odepchnięty został w przeciwnym do portalu kierunku, uderzając z całym impetem w ścianę. Zabolało cholernie, a z płuc Hana polała się krew. Mniej więcej w tym samym czasie realne ciało Goomoonryonga przeszedł dreszcz, a z jego ust wypłynęła strużka krwi, której jednak Nanaya od razu nie dostrzegła. Han pozostawał jednak we wspomnieniu, a jego niemal bezwładne po tym uderzeniu ciało zaczęło powoli przesuwać się w kierunku portalu, sam mężczyzna nie mógł natomiast niczego zrobić, a tylko obserwować zdarzenia, które miały miejsce obok niego, jednocześnie godząc się z tym, że prawdopodobnie zostanie wessany przez wspomniane przejście. Pani Zamku natomiast dalej błyszczała, choć gdy Han na nią spojrzał, wydawało się, że... dziewczyna się zwiększyła? Jej rozmiary... nie, dziewczyna się nie zwiększała niczym Hulk, a po prostu zmieniała. Świetlisty kształt, który teraz tworzyła wyglądał niesamowicie, zupełnie jakby nagle najadła się i jej waga niesamowicie podskoczyła, bowiem tylko na szerokość się zwiększała. Po chwili światło zaczęła przygasać, a Han zrozumiał co zobaczył. Pani Zamku podzieliła się na dwie istoty.
Jedna z nich miała pogodną buzię i wydawało się, że spała spokojnie i beztrosko, zupełnie jakby nie miała w głowie żadnych zmartwień i śniło się jej coś przyjemnego. Miała krótsze blond włosy niż Pani Zamku, a ta niewiele się nią przejmując rzuciła nią o ziemię. Rzuciła sobą o ziemię? Nowej blondynce nic się jednak nie stało złego. Ziemia przyjęła ją tak, jak gdyby była miękką poduszką. Śpiąca Pani Zamku wyglądała tak -> prezentacja, a Goomoonryong momentalnie zrozumiał kogo widzi. Tak. To była Brune. Druga Pani Zamku natomiast zachowywała swój normalny wygląd, z tą różnicą, że w tym momencie Han dojrzeć mógł w niej tylko i wyłącznie agresję i wściekłość podawaną na zimno, już samo jej spojrzenie zdawało się emanować tylko i wyłącznie chęcią spopielenia wszystkiego na swojej drodze. Wyglądała w ten sposób -> prezentacja. Widać w jej spojrzeniu było także ogromną pewność siebie i chęć... zemsty?
Goomoonryong jednak powoli przesuwał się w kierunku portalu, a gdy jego ręka zahaczyła w końcu o jego powierzchnię Han poczuł dokładnie ten sam ból, który kojarzył, gdy dopiero wkraczał na teren Zamku Millenium. Czuł go tylko przez chwilę, przez sekundę, zanim uczucie zniknęło. Tyle jednak wystarczyło, by poczuł się cholernie wyczerpany i zmęczony. Wystarczyło by przypomnieć sobie tamten koszmar. Po chwili jednak wszystko się rozmyło...
Nanaya znalazła się w nowym pomieszczeniu. Pomieszczeniu, które było puste, a wszystkie ściany pokryte były lustrami. Obok dziewczyny znajdowała się Brune, która ułożyła Hana na ziemi, dopiero teraz orientując się w tym, że mężczyzna zalany był krwią, która wciąż wydobywała się z ust mężczyzny. Nanaya też zdążyła to teraz zauważyć.
- Dam wam trochę czasu. - usłyszała dziewczyna, a Brune włos zjeżył się na głowie i momentalnie zadrżała, oglądając się w kierunku z którego dobiegł głos. Tyłem do dwójki stał mężczyzna, którego Han mógłby rozpoznać bo pomagał mu wcześniej, a na pewno kojarzyła go Brune, bo przecież też przy tym była. Teraz jednak mógł już mówić. Nikt z nich nie mógł dojrzeć jego twarzy, za to wszyscy kojarzyli jego głos.
SP: Nanaya - 25MM, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, mocno wychudzona
Goomoonryong teraz nie odpisuje.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Paź 13 2015, 20:32
Nanaya sprzed wizyty w zamku Millenium mogłaby się przejąć nienawistnym spojrzeniem, którym uraczyła ją Brune. Tak samo jak dziwne poczucie zagrożenia ze strony kobiety. Z drugiej strony już raz Brune uraczyła ją takim spojrzeniem. W tamtym momencie całkowicie wytrąciło to rudowłosą z równowagi, natomiast obecnie... Było jej to równie obojętne, czy Gumiś przeżyje, czy nie. Mimo wszystko bardziej przydałby się jej żywy, niż martwy, więc może jego potencjalna przydatność uratowała mu skórę. Nanaya niezwykle szybko przyzwyczaiła się do nienawiści. Do uczucia strachu, poczucia śmierci, samego zjawiska. Nie znaczyło to, że chciała umrzeć lub biernie obserwować, jak ktoś podejmuje działania z jasnym zamiarem jej uśmiercenia. Mimo to w chwili obecnej wolała, by Brune, jakkolwiek gardziła jej osobą w chwili obecnej, po prostu jej pomogła. Nie potrzebowała większej dezaprobaty swoich działań, niż te wyrzuty, które sama tworzyła w swojej głowie. Czy była szczęśliwa, że pozwoliła komuś na zajęcie swojej duszy? Oczywiście, że nie. Jednak zamek nauczył ją kilku smutnych i gorzkich prawd, a jedną z nich było przetrwanie każdym możliwym sposobem, za pomocą każdego narzędzia dostępnego. Czy czuła się z tym dobrze? Była niezwykle daleko od tego. Właśnie stała się czymś, czym nigdy stać się nie chciała, a stało się to tak niezauważalnie, że była przerażona swą osobą. Jak łatwo było zniszczyć drugą osobę? Cierpki uśmiech wskoczył na jej twarz i bardzo szybko zniknął.
Wiecie, co zrobiła Nanaś, gdy w końcu zobaczyła, ze Gumiś krwawi? Nic. Jej spojrzenie było tak samo obojętne, jakby patrzyła na kamień lub nic nie znaczące stworzenie, które nieumiejętnie trafione strzałą musi się wykrwawić, nim umrze na dobre. Już nawet odechciało jej się go zabijać, z drugiej strony czy nie byłoby to dla niego łaskawe? Nie zareagowała na dźwięk głosu, przynajmniej nie z początku, dalej patrząc na ciało mężczyzny, którego przed rozpoczęciem misji traktowała jak towarzysza. Co się zmieniło? Czy ona tak bardzo się zmieniła, że było jej tak bardzo obojętne życie człowieka, z którym spędziła tyle czasu? - Nie rozumiem, po co mi czas. Czy sugerujesz mi uratowanie go, czy może pożegnanie się? - zapytała cicho, a w jej głosie nie słychać było żadnych emocji. Nie była ciekawa spojrzenia mężczyzny na sprawę, bo było jej tak samo obojętne, jak spojrzenie Brune. Jednak zupełnie nie rozumiała, do czego potrzebowałaby czasu. Do czego oni potrzebowaliby czasu. Przeniosła zmęczone, obojętne spojrzenie na odwróconego plecami do niej mężczyznę, a następnie na Brune. Co właściwie myśleli? Czym była dla nich ta sytuacja? Rozejrzała się powoli po pomieszczeniu. Czy były tu tylko lustra? Na pewno widziała swoją sylwetkę. Jak teraz wyglądała? Czy bardzo się zmieniła? Podeszłą bliżej najbliższego lustra. Chciała wiedzieć. Czy widać było tą odrażającą duszę, która w niej tkwiła?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Paź 14 2015, 00:38
MG:
- Jedno z dwóch. Wedle twojego wyboru. - powiedział mężczyzna, w dalszym ciągu pozostając obróconym do dziewczyny swoim tyłem. Nie mówił nic więcej, ale jego głos był tak bardzo znajomy dziewczynie, a ton kojarzyła tak znacząco, że nie mogła kompletnie o tym nie myśleć. Mimo wszystko jednak obecnie zajęła się przyglądaniem własnemu odbiciu w jednym z luster i ku swojemu zdziwieniu odkryła, że wyglądała... dość zwyczajnie. Oczywiście brakowało jej iksika na czole, który wcześniej sobie zyskała, lecz oprócz tego niewiele zmieniło się w jej ogólnym wyglądzie. Jasne, wyglądała na dużo bardziej zmęczoną niż na początku tego zadania, a jej twarz wyrażała wiele negatywnych emocji, zniechęcone do wszystkiego oczy zwłaszcza wysuwały się na pierwszy plan, oprócz tego wszystkie fizyczne braki, które zafundował jej pobyt w tym miejscu, lecz poza tym wyglądała przerażająco wręcz normalnie, a na pewno nie było po niej fizycznie widać żadnej zmiany, która sugerowałyby w jakikolwiek sposób co stało się w labiryncie.
Dziwna jednak sprawa... Nanaya czuła, że posiada więcej energii magicznej niż wcześniej. Zupełnie jakby odpoczęła nieco, choć sama nie była pewna kiedy. I czy w ogóle. Skąd brało się to nagłe odzyskiwanie MM? Ciężko było to wytłumaczyć. Tymczasem Brune zdawała się próbować pomóc Goomoonryongowi, lecz wyglądało to pokracznie. Krew zalała całą jego brodę, a Brune nie wiedząc co właściwie ma zrobić trzymała go za twarz, rękoma próbując zatamować to krwawienie, co dla nieogarniętych osób mogło wyglądać tak, jakby chciała go udusić. A wszystko to robiła z dziwnie zawzięta, może lekko zirytowaną miną.
SP: Nanaya - 45MM, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, mocno wychudzona.
Goomoonryong teraz nie odpisuje.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Paź 14 2015, 13:17
Westchnęła. Było to westchnięcie człowieka zmęczonego, jednak w jakiś sposób zdziwionego widokiem, który widział. Myślała, że nic już jej nie zdziwi w tym zamku, a jednak... a jednak jej przerażająco niezmieniony wygląd ją zdziwił. Prawdę mówiąc sprawił, że zachciało jej się śmiać, jednak z jej ust wydobyło się ciche parsknięcie. Jak to się stało? Jakim cudem ta sytuacja w ogóle miała miejsce? Gdzie się podziała Nanaya, która w pierwszej kolejności rzuciłaby się do pomocy swojemu towarzyszowi, a dopiero później zajęła się innymi sprawami? Westchnęła ponownie. Głos ją irytował. Po tym wszystkim, co tu przeszła, naprawdę miała go dosyć. Nie była to jeszcze nienawiść, jednak pewne słowa, artykułowane w pewien sposób sprawiały, że najchętniej rozsmarowałaby twarz mężczyzny po lustrze. Byłoby cicho. Niezwykle, przyjemnie cicho. Przeniosła spojrzenie na Gumisia, który powoli się wykrwawiał. Nie było widać u niego żadnych obrażeń. Dlaczego był nieprzytomny? Podeszła do niego i przyklęknęła, jednocześnie ściągając jego płaszcz ze swoich ramion. Brune próbowała go ratować, mniej lub bardziej skutecznie. Nie rozumiała, dlaczego dziewczyna to robiła. Dlaczego szła tak daleko dla osoby, której w zasadzie nie znała i przyszła tu zabić, a nie ratować? Wcisnęła książkę za pasek i sięgnęła do ekwipunku i z kolejnym zdziwieniem stwierdziła, ze wszystko jest mokre. Wszyściutko. O ironio! Tym razem zaśmiała się gardłowo, zdając sobie sprawę z tego, co się stało. Przecież to takie oczywiste! Nader szybko pogodziła się z tym, że jej łuki są już mniej zdatne do użycia, niż powinny. Wyciągnęła zza paska sztylet i jeszcze raz spojrzała na mężczyznę. Nie zasługiwał na to, by żyć. Odkąd postawili stopę w zamku nie zrobił zupełnie nic, by jej pomóc. Za to ona notorycznie ratowała jego osobę, aż w końcu się rozdzielili na szczycie góry. Brune mówiła, że nic mu nie będzie, jeżeli tylko potrafi równie dobrze działać, co memłać ozorem? Jak widać... niekoniecznie mu wyszło. Westchnęła ponownie i sięgnęła do gardła mężczyzny, by... zacząć rozcinać jego koszulę, z mniejszą lub większą sprawnością jednej ręki. Czarny. Wybrał sobie kolor ubrania. Gdzieś musiał krwawić... Odłożyła narzędzie i delikatnie sięgnęła w stronę rąk Brune. - Wszedł do wspomnienia? - zapytała jedynie, po czym spróbowała delikatnie rozsupłać dłonie dziewczyny na szyi Gumisia. Może to z szyi krwawił? Byłoby to o tyle łatwiejsze. Gorzej, jeżeli nie było jasnego wskazania, gdzie był uraz. Można było zgadywać, a przecież nie było na to czasu. Gdyby jednak było widać ranę, próbuje użyć Heala i przyłożyć dłoń do rany, by powoli zacząć ją uzdrawiać. - Nie musisz mnie lubić... W zasadzie to możesz mnie nienawidzić. Masz ku temu pełne prawo. Chciałabym jednak wiedzieć, za co mnie nienawidzisz. I pamiętaj, ratuję go tylko dlatego, że nie chcę zmarnować twoich wysiłków... i tego, co przez niego przeszłaś - powiedziała cicho w stronę blondynki. Była to dość intrygująca kwestia, nawet dla niej. Dlaczego Brune jej nienawidziła, skoro nic jej nie zrobiła? Czy może to fakt, że podjęła taką, a nie inną decyzję w labiryncie? Mogła próbować być szlachetna i dzielna, teraz jednak nie miało to większego znaczenia. - Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się zobaczyć cię w zamku. Jesteś pozostałością ze wspomnień Pani Zamku, która otrzymała fizyczny kształt, czy może czymś innym? - zapytała już głośniej, kierując swoje słowa w stronę mężczyzny. Cała ta sytuacja była tak absurdalna... Westchnęłaby sobie ponownie, jednak wolała się skupić na potencjalnym leczeniu durnia, który zrobił sobie kuku. Gdyby zaklęcie nie przynosiło efektów postanowiła rzucić wszystko na jedną kartę i wyciągnęła magiczną gumę. A skoro była magiczna, to może mogła zaradzić coś na felerny stan Hana. Zaczęła więc rzuć plasterek z jedną myślą: Ulecz go. Będzie miał u niej dług nie do spłacania, jeśli przeżyje.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Paź 14 2015, 17:38
MG:
- Owszem. Tak jak ty. - odpowiedziała Brune na słowa Byakushitsune. Gdy dziewczyna zadała jednak kolejne pytanie, to bardziej personalne i dotyczące jej samej blondynka odwróciła głowę w inną stronę, nie spoglądając nawet na chwilę już na twarz Nanayi. - Masz *ją* w sobie. Są rzeczy na świecie, które poszczególni ludzie uznają za obrzydliwe, którymi się brzydzą lub których nienawidzą z całego serca i nie są w stanie tego uzasadnić. Ty nosisz w sobie coś takiego. - powiedziała dziewczyna, a jej głos brzmiał wyjątkowo chłodnie, lecz gdy Byakushitsune przyjrzała się teraz jej twarzy zobaczyła, że ta wcale nie wyraża już gniewu czy nienawiści, a zwykły i bardzo ludzki smutek. Smutek, który kojarzyć mógł się jednocześnie z wyrzutem sumienia lub uczuciem straty czegoś w bardzo przykry i niespodziewany sposób.
Nanaya próbowała się teraz zająć Goomoonryongiem, a Brune bez specjalnego sprzeciwu odsunęła się na bok, aczkolwiek dziewczyna z GH zauważyć łatwo mogła, że ta bardzo szybko cofnęła ręce, gdy tylko Byakushitsune spróbowała je pochwycić celem odsunięcia od twarzy i szyi leżącego na ziemi mężczyzny. Odpowiedź na kolejne pytanie, tym razem ze strony mężczyzny padła niedługo później. Wydawało się nawet, że czeka on na odpowiedni moment by się odezwać i by nie przerwać ewentualnej wymiany zdań między Nanayą a Brune. - Zaskakująco ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie. Posiadam fizyczny kształt, to prawda. Przekonacie się o tym za niedługo. Mam też wspomnienia i pamiętam wiele. Pamiętam jak pomagałem Pani Zamku w pogoni za kobietą w uliczce. Pamiętam jak z radością przyjmowałem prezenty od niej. Pamiętam jak wyrzuciłem kota, gdy tego zapragnęła. Pamiętam nasz wspólny taniec w sali balowej. Nie wiem tylko dlaczego jej zachowanie ostatnimi czasy uległo takiej zmianie, ale niedługo to się zmieni. Prawda, Brune? - zapytał, a adresatka jego pytania ponownie zadrżała tylko i wlepiła wzrok w ziemię. Na jej twarzy znów malował się wyrzut sumienia, a także rodzaj... upokorzenia? Było to coś w tym stylu. Nie odpowiedziała mu jednak ani słowem.
Nanaya nie musiała nawet żuć gumy, by cokolwiek zdziałać w stosunku do Hana. W momencie, w którym jej ręka w końcu dotknęła mężczyzny w jej głowie pojawił się przytłumiony głos, którzy brzmiał dość figlarnie, zupełnie jakby był podekscytowany tym co miało nadejść. Pozwól, że pomogę. W końcu obiecałam, prawda? Zaraz po nim ręka dotykająca twarzy Hana zaświeciła się białym światłem. W ciągu chwili w umysł Nanayi wpłynęły wszelkie zdarzenia, których uczestnikiem był Han, a które dotyczyły tego co robił we wspomnieniach Pani Zamku. Jednocześnie krwawienie Hana ustało, mimo tego, że Nanaya wcześniej nie zlokalizowała jakiegokolwiek źródła tegoż. Goomoonryong otworzył oczy i spojrzał wokół siebie. W następnej sekundzie jego punkt widzenia przeniósł się w dziwny sposób, zupełnie jakby był na bardzo szybkiej karuzeli. Patrzył teraz na samego siebie, leżącego na ziemi, z wciąż zakrwawioną buzią, lecz nie wydzielającego już z siebie więcej krwi. Nanaya w tym momencie spoglądała nieco w górę i widziała swoją własną, zmęczoną twarz, a także czuła jak czyjaś ręka dotyka jej ciała. Odzyskiwała siły, lecz czuła dziwny ból, zupełnie jakby to żebra miała połamane. Każdy oddech sprawiał jej ból. Nanaya spojrzała na Nanayę, która przed nią była i zauważyła, że ta miała obie ręce, a jej ciało ponownie posiadało wszystkie swoje części. Han natomiast widział Goomoonryonga i widział, że ten wciąż ma problemy z mówieniem, ale żył. Widok samego siebie żyjącego mógł go choć trochę uradować. Problem był w tym, że chyba dla wszystkich jasne stało się to, że owa dwójka zamieniła się duszami. Mało tego, Han czuł, że mentalnie było z nim coś nie tak. Nie wiedział jeszcze jednak co zalęgło się w jego duszy, ale wiedział, że było to wynikiem jego zachowania we wspomnieniu Pani Zamku. Dwójka jednak podświadomie znała się na magii, którą dysponowało dane ciało i potrafiło ją wykorzystać.
Mężczyzna natomiast odwrócił się w końcu do wspomnianej dwójki i uśmiechnął się delikatnie, następnie wyjmując swój nóż z kieszeni. - Dam wam inicjatywę. Jeśli nie skorzystacie sam ją przejmę. Uczyńcie to interesującym. - powiedział w ich kierunku Arata Tsuchimikado.
SP: Goomoonryong - 20MM, płaszcz przekazany Nanayi, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, prawdopodobnie połamane żebra - nie jest za bardzo w stanie się ruszać, a każda próba ruchu generuje dużo bólu, w jego ciele Nanaya i to ona to wszystko odczuwa/kieruje Nanaya - 65MM, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo, w jej ciele Goomoonryong i to on to wszystko odczuwa/kieruje
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Pon Paź 19 2015, 15:46
Gumiś ocknął się niemal od razu odkrywając że coś jest nie tak. Patrzył wprost na leżącego siebie. Umarł? Nie, niemożliwe. Dostrzegał życie w... sobie. Więc? Dopiero po chwili, gdy przyjrzał się własnemu ciału zrozumiał co się tutaj dzieje. Potem usłyszał głos Araty i odwrócił się dostrzegając jego jak i Brune. A może panią zamku? Sam już nie był pewny, na dodatek znajdował się w ciele Nanayi przez co jego myśli były rozbiegane jeszcze bardziej. Co się wydarzyło? Ah tak... wybuch. Czuł że coś jeszcze jest nie tak, ale nie wiedział co, raz jeszcze spojrzał na siebie i zmarszczył brwi. Całkowicie zignorował chwilowo Aratę.-Nie ruszaj się. Wszystko dobrze z twoim ciałem?-Zapytał zaskakująco spokojnie. Nie liczyło się teraz dla niego że to było jego ciało, liczył się fakt że było w gorszym stanie i jeśli Nanaya umrze będąc w nim, zapewne umrze naprawdę. Jego ciało było twardsze, znieść zapewne mogło więcej, dlatego jeśli Nanaya nie była umierająca, to Gumiś mógł spokojniej odetchnąć. Było coś przyjemnego w braku problemów z głosowymi strunami. Jeśli jednak Nanaya chciała by ją uleczyć lub była w tragicznym stanie to Gumiś... podjąłby się tej próby. Chyba rozumiał magię dziewczyny. W międzyczasie znów spojrzał na Aratę i zaśmiał się lekko, chyba wariował. Z drugiej strony całkiem zabawne było to że dopiero teraz zaczął zdawać sobie sprawę z wielu rzeczy. Jak bardzo zmienił się w krótkim momencie. Czy byłby w stanie zabić teraz Brune? Zdecydowanie spróbowałby, choć wciąż mógłby mentalnie nie podołać, ale wiedział już że jeśli to przeżyje zacznie nad tym pracować. Nad traktowaniem kobiet jak mężczyzn, przynajmniej w walce. Był jednak jeszcze jeden problem. Nie miał nic do Brune. Nie widział powodu dla jej śmierci innego niż życzenie ich mistrza. Ale czy darzył swojego mistrza uczuciem wystarczająco silnym by zabić Bogu ducha winną dziewczynę, która mniej lub bardziej im pomogła? Z drugiej strony czy Brune była taka niewinna za jaką uchodziła? Gumiś czuł się zagubiony, zbyt wiele nie wiedział, wiele go ominęło. Na dodatek nie był zbyt mocny w takich wyzwaniach. Podrapał się po głowie i raz jeszcze spojrzał to na Brune to na Arate. Uważał że poznanie ich historii mogłoby mu znacząco pomóc.-Dlaczego? Co się między wami stało? Dlaczego to się musi skończyć w ten sposób?-Zapytał, zastanawiając się nad dalszymi krokami. Zaskakująco że kompletnie nie przejmował się w tej chwili swoją płcią... Może to jeden z objawów upośledzenia umysłowego? Albo może dorastał pod pewnymi względami? Chrzanić to, teraz były rzeczy ważniejsze. Życie Nanayi oraz Brune. No i jego, jego życie też było ważne. W sumie tylko na Arate miał tak trochę wywalone. W sumie to nawet, nie lubił Araty.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Paź 20 2015, 03:18
Z dziwnym spokojem wysłuchała odpowiedzi Brune. Była rzeczowa. Logiczna. Spójna. Nie mogła jej niczego zarzucić. Sama w chwili obecnej miała podobne odczucia względem kilku osób i też nie potrafiła znaleźć uzasadnienia swoich złych uczuć. Dlatego też niejako rozumiała tą całą niechęć, którą Brune przejawiała i wiedziała, że temat jest zakończony. To, co można było próbować nazwać chociaż sympatią względem drugiej kobiety nagle odwróciło się o 180 stopni za sprawą jednej decyzji. Tak działało wszystko w tym zamku i w zasadzie Nanaya już się z tym pogodziła. Lub tak też tylko myślała. Pokiwała jedynie głową ze zrozumieniem. Nie musiała mówić nic więcej. Dziwny ból na twarzy blondynki mówił wystarczająco. Byaku też by chciała, by pewne rzeczy potoczyły się zupełnie inaczej. Szkoda jednak było tego, że Brune traktowała ją teraz jak trędowatą, co było tak wyraźnie widać, gdy tylko sięgnęła do gardła Gumisia. Po chwili również i mężczyzna odpowiedział na jej całkiem bezpośrednie pytanie. Potwierdził, że posiada fizyczne ciało. Że niedługo zapewne będą musieli walczyć. Jednak jak ta część niespecjalnie poruszała dziewczynę, tak dalsze jego słowa niespecjalnie pasowały jej do tego, co pamiętała ona. Było coś zabawnego w tym, co mówił i na twarzy Nanayi pojawił się lekki uśmieszek, jakby wiedziała o czymś, o czym on nie wiedział. Bo i tak zapewne mogło być. Jej spojrzenie znów powędrowało do Brune, gdy została wspomniana. Pomimo zmęczenia, patrzyła na dziewczynę twardo. - Co zrobiłaś...? - To była jedyna rzecz, która przychodziła jej do główny w tym momencie i jakoś pasowała do całości tego, co powiedział czarnowłosy. Co się wydarzyło? Co takiego się zmieniło lub się zmieni? Nie miała jednak więcej czasu na przemyślenia, bo zadziała się magia. Już w momencie, w którym usłyszała kobiecy głos wewnątrz siebie wiedziała, ze będzie źle. Jak czerwone światło, które nagle się zapaliło, ale było już za późno by wcisnąć hamulce.
Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Ja pierdolę, jebana jego, kurwa, mać! Oczywiście szanowna mama Goomoonryonga nie miała nic wspólnego z tą wiązanką. Jednak Nanaya nie była w stanie wymyślić nic innego w sytuacji, w której dowiedziała się ze szczegółami, co takiego wydarzyło się w ostatniej książce ze wspomnieniami Pani Zamku. I dlaczego tak właściwie Gumiś potrzebował nagłej pomocy medycznej. Ja pierdolę, jak można być takim debilem i w takiej sytuacji, do kurwy nędzy, łapać babę za cycki?! Czy jego już do reszty pojebało? Czy może Arata mu mózg zajebał gdzieś po drodze?! Ja pierdolę... Nie potrafiła inaczej skomentować tego, co właściwie jej towarzysz próbował zrobić w tym jednym momencie. Jakkolwiek by próbowała... Nie. Po prostu - nie. Nawet jeżeli nie rozumiał, jak to wspomnienie działa, jak się po nim poruszać, on dojebał i nie dość, że pocałował jebaną sukę, którą powinien zabić, to jeszcze złapał ją za cycki próbując ją powstrzymać przed całkowitą destrukcją. Tak. Bo każda kobieta pragnie, by jebany alfons ją łapał za cyce, kiedy jest wkurwiona na cały świat i jeszcze troszkę. Ręce Nanaś opadły. A raczej odpadłyby, bo to jeszcze nie było najgorsze w tym wszystkim. Gdy już minął jej pierwszy myślowy szok wywołany dziwnym wspomnieniem, stało się coś jeszcze bardziej nieprawdopodobnego i... spojrzała na siebie. Czy to w ogóle prawdopodobne? Było aż zbyt prawdopodobne, bo czuła się tak, jakby ktoś lub coś połamało jej żebra. Kurwa. Zajebiście... Jestem w jebanym Gumisiu. Nie było to najbardziej komfortowe uczucie. Patrzenie na siebie ze świadomością, że w środku znajduje się ktoś innym było tak samo plugawe, jak fakt, że już coś w jej ciele siedziało. Połamane żebra też nie były super przyjemne. Kurwa, dzięki, Guma, naprawdę mi ułatwiłeś przeżycie w tym pojebanym miejscu. Jestem ci naprawdę, kurewsko wdzięczna, że połamałeś sobie te jebane żebra przez najbardziej zjebaną decyzję w twoim życiu. A jeszcze gorsze w tym wszystkim było to, że widziała swoje ciało - w stanie nienaruszonym, bo i ręka się znalazła. Po prostu zajebiście. Bo nie mógł dbać o siebie bardziej, prawda? Wpatrywała się w samą siebie, Gumisia zamkniętym w jej ciele, z taką złością, że gdyby tylko mogła się poruszyć bardziej jak oddychanie, to by mu coś zrobiła. Nawet jeżeli siedział w jej ciele i w ostatecznym rozrachunku to ona ucierpiałaby na tym najbardziej. Jego komentarz rozjuszył ją jeszcze bardziej. NIE, KURWA, NIE JEST DOBRZE! Siedzę w twoim jebanym, popierdolonym i połamanym ciele, kiedy ty cieszysz się pełnią, kurwa, sił, bo jednak zachciało mi się myśleć nad tym, co, kurwa, robię! Jeśli spodziewasz się, że wszystko z tobą w porządku po tym, jak przyjebałeś w ścianę to powodzenia! Moja jebana dobra wola, po raz ostatni! Wykrzyczała w głowie, patrząc się z niezmienną furią w swoją własna, zmęczoną twarz. Jednak wolała skupić się na bolesnym oddychaniu niż wykrzykiwaniem swoich żali, które bolałyby jeszcze bardziej. Jej złość mieszała się z żalem i rozpaczą. Możliwe, że po raz pierwszy w tym zamku stwierdziła, że jest naprawdę sama. Kiedyś był Gumiś. Kiedyś była Brune. Teraz, kiedy dowiedziała się gorzkiej prawdy o tym, jak bardzo jej towarzysz zjebał sprawę i to ona ponosiła tego konsekwencję, nie on, poczuła się tak, jakby wszelkie jej wątłe nadzieje zostały obrócone w niwecz i mogła tylko płakać. Bo już nie chodziło o to, że nie może się podnieść, że nie może walczyć, że jest niczym kotlet na talerzu i czeka, aż ktoś ją zabije po tym wszystkim, co przeszła. Chodziło o to, że osoba, w którą jako tako próbowała wierzyć nawet podczas jej własnych trudności, że da radę i jej nie zawiedzie, spowodowała, że straciła wszelką nadzieję na wyjście z zamku z powodu decyzji, na którą nie miała wpływu i cały jej ciężki wysiłek został sprowadzony do połamanych żeber. Że wszystko, co przeżyła i próbowała przeżyć w tym miejscu, sprowadziło się do tego, że zdana jest na łaskę i od początku do końca nie mogła wpłynąć na nic, bo jednym ruchem ktoś może to przekreślić i przy okazji grzecznie się dopytywać, czy przez przypadek wszystko z nią w porządku. A dobra wola to jebana dziwka świata. Najlepsze jednak zawsze na koniec. Gdyby ktoś powiedział jej, że dadzą jej możliwość walki z Aratą w tym miejscu, ucieszyłaby się niezwykłe mocno. Zanim weszła do labiryntu. W chwili obecnej, nawet w potężniejszym ciele Gumisia najchętniej rzuciłby wszystko w kąt i pierdoliła walkę z kimś, z kim w zasadzie nie chce walczyć. Na "inicjatywę" krzywy uśmiech przebiegł przez jej twarz, po czym ostrożnie spróbowała się podnieść. Nie było sensu leżeć plackiem... a przynajmniej spróbować. Najwyżej znów będzie kotletem i jasno da do zrozumienia, że fajnie byłoby mieć pomoc. Nie planowała odzywać się do nikogo w tym momencie, jednak... - Haha, jebcie się wszyscy... - skwitowałaby, gdy już dotarł do niej słów wypowiedzianych przez Gumisia. Na pewno jej głos był nieco zniekształcony przez dziwną zmianę w krtani mężczyzny, ale nie ważne. Przekaz powinien być jasny. Były to słowa skierowane do Araty, Brune i Gumisia, i idealnie oddawały stan emocjonalny Nanayi.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Paź 20 2015, 17:48
MG:
*wszędzie gdzie wymieniam poszczególne nicki mam na myśli ciała, nie dusze - pisząc Nanaya mam na myśli jej ciało, w której jest Han*
Brune przez chwilę wyraźnie nie wiedziała jak odpowiedzieć, a poczucie wstydu wyraźnie wymalowane było na jej twarzy. Musiały minąć dobre sekundy, nim w końcu zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie Byakushitsune, lecz odpowiedź mogła nie zadowalać Nanayi, o ile ta jeszcze w ogóle przykładała do tejże jakąkolwiek uwagę. - Nic nie zrobiłam. Nie ja. - czuć było jednak w tych słowach niepewność, niemal porównywalną z uczuciem, które mógłby odczuwać ktoś zmuszony do mówienia nieprawdy lub zatajania pewnych rzeczy. Świadoma tego blondynka, chyba chciała coś jeszcze dodać, zanim cała trójka zorientowała się, że w jej brzuchu tkwi ostrze noża Araty, a ten stoi obok uśmiechając się delikatnie. - Nie, nie, nie. Brune, nie możesz teraz uciekać od odpowiedzialności. To nie przystoi. Będziesz musiała mi pomóc. Od tego tu jesteś, prawda? - powiedział mężczyzna, następnie wyciągając nóż z wnętrzności kobiety, podczas gdy ta osunęła się na ziemię. - Nic jej nie będzie. Tak myślę. - rzucił Tsuchimikado obracając się w kierunku Nanayi i Hana, teraz mając do nich jakieś 2-3 metry. Bardzo niewielka odległość ich dzieliła, w istocie. Gdy mężczyzna odwrócił się w ich kierunku widać było na jego twarzy jednak coś w rodzaju... zdziwienia? - Podeszliście tak blisko mnie i nawet nie zaatakowaliście, a zamiast tego zadajecie mi pytanie? Niech będzie. Co się między nami stało? Miłość. Ona jest jedyną osobą, której nie chcę rozdzierać serca, nieważne jak bardzo mnie to kusi. Już niedługo wrócę przed jej tron i zasiądę obok niego. Tak zostało mi powiedziane po tym jak się rozdzieliliśmy. - odpowiedział Arata, widocznie nie rozumiejąc, że w istocie to on się przemieścił, a następnie podniósł nóż celując nim w szyję Byakushitsune. - Dlatego chciałbym się pośpieszyć. Żegnaj. - rzucił, a Nanaya mogła zauważyć jak nóż nagle się wydłuża i niczym pocisk frunie w kierunku jej szyi. Han w tym czasie próbował podnieść się na równe nogi, lecz nie było to zbyt łatwe. Do tego momentu udało się mu podnieść do przyklęku na jedno kolano, ale sam ten ruch był tak cholernie bolesny, że trudno było sobie wyobrazić, by udało się mu zastosować jakikolwiek ruch ofensywny ot tak. Przed tym momentem też Nanaya starała się uleczyć Hana, na ile mogła, ale jako że czasu miała obecnie niewiele, udało się jej jedynie nieco ograniczyć ból, zepchnąć go w głąb świadomości. Oznaczało to, że de facto Nanaya była nieco pochylona nad Hanem, a nie stała bezpośrednio wpatrzona w Aratę. Nóż jednak doskonale widziała.
SP: Goomoonryong - 40MM, płaszcz przekazany Nanayi, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, prawdopodobnie połamane żebra - nie jest za bardzo w stanie się swobodnie ruszać, a każda próba ruchu generuje ból, w jego ciele Nanaya i to ona to wszystko odczuwa/kieruje Nanaya - 80MM, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo, w jej ciele Goomoonryong i to on to wszystko odczuwa/kieruje
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Paź 22 2015, 20:11
Cholera, wszystko było jakieś popieprzone. Czy Arczi nie był ich pracodawcą? A w zasadzie to chyba jednocześnie mistrzem gildii a teraz próbował ich pozabijać. Tylko że to najwidoczniej nie był ich Arczi, tylko jakiś inny Arczi. To trochę nie miało sensu ale czy cokolwiek w tym pieprzonym zamku miało sens? Nie było co tu dużo się zastanawiać. Gumiś użył Ray by odskoczyć w tył, jednak panował nad siłą zaklęcia i miał być to krótki skok, nie więcej niż metr. Oczywiście odskakując próbował znaleźć się obok płaszcza by go szybko pochwycić. Zaraz potem użył Emisji i stając przodem do Araty narzucił na siebie płaszcz. Cholera jak tu walczyć z takim potworem w tak słabym ciele bez zaklęć ofensywnych i nie zniszczyć przy tym ciała...
Walka pewnie będzie szybka ale Gumiś nie zamierzał tak po prostu przegrywać, chociaż biorąc pod uwagę aktualną sytuację pewnie tak się to potoczy. Aktywował on Blessing i rozpoczął ofensywę. Oczywiście jeśli wcześniej Arczi próbował przeszkadzać mu w jakiś sposób to Gumiś nie czekał i pieprzył zakładanie płaszczu i używanie emisji, zamiast tego od razu przechodząc do Blessing i dalszych akcji. A dalsze akcje nie są szczególnie skomplikowane, szybkie użycie brightness w celu stworzenia kuli światła przed twarzą Araty i doskok do niego w celu dźgnięcia go stworzonym w wolnej ręce Arrow z nałożonym Flash. Oczywiście Gumiś korzystał nie tylko z niewielkiego wzrostu Nanaś ale i z chwilowego oślepienia przeciwnika co by po doskoku kucnąć i owe dźgnięcie wykonać na ujdo przeciwnika. Jeżeli płaszcz miał na sobie a nie trzymał go w dłoni to jeśli pozwalał na to czas, w drugie udo Araty wbił sztylet, który to wyjąłby chwilę przed doskokiem. Zaraz potem szybki odskok do tyłu połączony z kolejnym Brightness oraz Mirage. Gumiś po użyciu zaklęcia odwraca się i odbiega kawałek, klon robi to samo, kierując się jednak za plecy Araty. Oddalając się od Araty Gumiś odkłada sztylet(o ile wyrwał go z nogi Araty/wyjął) i sięga rękoma po łuk, mając nadzieje że ten będzie sprawny, jeśli tak nakłada strzałę na cięciwę, naciąga i jeśli linia strzału jest czysta, strzela, celując w podbrzusze Araty. Jednakże jeśli uważa że mimo posiadania wiedzy o magii dziewczyny nie posiada wiedzy o strzelaniu z łuku, nie robi tego. Miał po prostu nadzieje że te akcje dadzą czas Nanaś na ogarnięcie się i wymyślenie czegoś. Może da radę użyć którego z jego zaklęć? Była odporna na ogień więc nic jej nie będzie. Jeśli ma na to czas sprawdza czy jest w stanie wygrzebać z mózgu Nanayi jakieś wspomnienia dotyczące tego szamba w którym właśnie byli. Bo dalej nie szczególnie pojmował dlaczego walczyli z Arczim a nie panią zamku. W razie gdyby został pochwycony Brightness a potem Arrow i wbicie strzały w nadgarstek przeciwnika. Jeżeli ten będzie w jakiś sposób bardzo zagrażaqł Byakushitsune to odskok w bok, przeturl i kontynuowanie natarcia. Używając Arrow cały czas przyzywa tylko jedną strzałę, jeśli nie jest to możliwe, jedną z nich zawsze upuszcza.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Pon Lis 02 2015, 00:50
Niektórzy ludzie potrzebują mówić prawdę. Inni zdecydowanie wolą ją zatajać w wygodnych dla siebie momentach. Tak właśnie działał świat i widać pewne reguły świata działały również i w zamku Millenium. Brune wyraźnie unikała odpowiedzi na zadane pytanie i dla Nanayi jasne było, że brała w owym dziwnym procederze wyraźny udział. Nie zamierzała jej z tego powodu ganić, pouczać czy jakkolwiek jej tego wypominać, bo przecież zrobiła dokładnie to samo już na wejściu do zamku. Problem jednak był taki, że prawdopodobnie wywołało to spore problemy dla dwójki magów. Tak subiektywnie oceniając sytuację Hana i rudowłosej mierzących się z Aratą. To, co jednak stało się z Brune mocno zaskoczyło dziewczynę. Zbyt szybko. Zbyt... niespodziewanie. Mówcie, co chcecie o relacji, między dwoma kobietami, jednak po tym, co Nanaya przeszła, po tym, co widziała, po tym, co odczuwała ciężko było jej nie poczuć jakiegoś nieprzyjemnego, zimnego ukłucia gdzieś w okolicach żołądka, gdy nagle wszystkie komórki mózgu zatrzymują się, chłonąc tylko wizję przed sobą. Po pierwszym szoku nie poczuła się ani lepiej, ani gorzej. Było to potworny rodzaj apatii. A jednak... Gdy tylko Arata zaczął mówić, przez ból ciała i agonię duszy przebiło się coś innego. Nanaya chciała spełnić życzenie Araty. Czy też jego odpowiednika w zamku, z którym Brune najwidoczniej miała coś wspólnego. Gdyby tylko Byaku chciała marnować cenną energię na słowa, z pewnością podzieliłaby entuzjazm Araty na temat miłości. [utl=https://www.youtube.com/watch?v=CiSeoX_4nzU]Tylko że miłość miała to do siebie, że bardzo łatwo można było ją wypaczyć.[/url]
Duży problem polegał jednak na tym, że Nanaya nie wiedziała, jak bardzo uszkodzone są żebra Gumisia. Poruszanie ciałem to jedno; sprawienie, by to ciało było sprawne po szybkiej walce to drugie. Bo ta walka musiała być szybka inaczej ciało Gumisia mogło nie wytrzymać lub zginąć z ręki podróbki, bo ona nie podjęła żadnej akcji. Kurczę, te żebra były strasznie upierdliwe, jednak musiała zacisnąć zęby i... lewą/prawą (zależy, co bliżej) dłonią wymanewrować około biodra nanasinego ciała i wyciągnąć gumę z sakiewki przy pasku* (zakładam, że jednak podnosiłam się, obserwując całą scenę, a Gumiś w ciele Nanaś był blisko; więc gdy Arata był zajęty Brune i odpowiedzią na pytanie doszłoby do tej akcji, a jako Nanaya raczej wiem, gdzie co się znajduje w eq). W tej całej cholernej podmianie było kilka dobrych rzeczy. Wiedziała rzeczy o sobie, o których w normalnych warunkach Gumiś nie miałby pojęcia. Stawiało ją to w zdecydowanie lepszej sytuacji. Ich. Zakładała, że Han miał dokładnie to samo, więc chcąc czy nie chcąc, musieli zaufać sobie. Jednak w pierwszej kolejności - guma, która szybo trafiła do ust. Jakkolwiek było to magiczne ustrojstwo, zdolne do wielu rzeczy, po głowie Nanaś chodziła jedynie myśl uzdrowienia tych cholernie bolących żeber, byle tylko móc coś zrobić bez obawy o każdy ruch. Jednocześnie korzysta z wielu prostych zaklęć, które tak bardzo różniły się od magii ognia... W chwili obecnej nie było to jednak ważne i zapytać mogła o to później. Amlas +, Amlas oraz Astafel idą w ruch. Amlas + by jednak żebra nie były pozostawione bez wsparcia, Astafel by obniżyć temperaturę w okolicy torsu, co mogło nieco polepszyć ogólną sytuację żeber, natomiast sam Amlas w domyśle miałby nieco zmniejszyć ból. Była to bardzo dziwna umiejętność, jednak Nanaya postanowiła zaryzykować i już po gumowej pierwszej pomocy położyć lewą dłoń w okolice prawego boku z aktywnym Amlasem, by nieco załagodzić odczuwany ból. Nikogo nie powinno dziwić, że priorytetem Nanaś było zapewnienie bezpieczeństwa jej oryginalnego ciała. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej własne, kobiece ciało jest w dużo lepszej kondycji jak ciało poobijanego Gumisia i w ostatecznej sytuacji wolała, by tak pozostało. Pozycja, w której znajdował się mężczyzna w jej ciele nie była korzystna, jednak Byakushistsune wiedziała, że nie miał wielkiego wyboru. Trzymanie się na dystans było kluczem do tego, by mógł cokolwiek zdziałać i najlepiej, by nie wchodził w bliski kontakt. Nie nadawał się do tego, nie z tym przeciwnikiem. Zresztą, czy nie taki był pierwotny plan? Nie zamierzała jednak czekać, aż Gumiś się ruszy i odskoczy od głównego źródła zagrożenia, jakim był nóż Araty. Szlag by z nimi wszystkimi, naprawdę! Zaciskając zęby musiała coś zrobić, czy ciało Hana tego chciało, czy nie. Czy to nazywa się przekraczanie pewnych granic? Przypuszczalnie tak. To jednak robiła już od dłuższego czasu, najpierw zmuszając ciało do niemożliwego wysiłku, a później zmuszając do tego całą resztę. Dlatego też wytworzyła łuski za pomocą Coa Amae, pokrywające szyję i rękę aż do palców od strony ostrza oraz tors (do granicy żeber, chroniący serce, płuca, wątrobę). Zdawała sobie sprawę, ze mogło to nieco osłabić ich efektywność, ale liczyła na dwie... a nawet trzy rzeczy. Po pierwsze chciała nieco wzmocnić ciało Gumisia w okolicach żeber, to zawsze się przydaje. Po drugie liczyła, że Gumiś w ciele Nanaś postąpi racjonalnie i odskoczy oraz zacznie przypuszczać atak z dystansu... A po trzecie, że Arata zmieni cel ataku wskutek działań Gumisia. Oraz jej wkładu, bo nie zamierzała pozostawać bierna i tylko patrzeć, jak potencjalnie jej ciało robi za poduszkę na szpilki. Już raz przez to przechodziło i nie było potrzeby ponawiania doświadczenia. Po utworzeniu łusek w ruch wchodzi Pilis, by natychmiast skrócić dystans między nią a Aratą, jednak jednocześnie używa Asmodeo na ręce, wzmocnionej łuskami (jeżeli wymaga to puszczenia boku, to robi to przed użyciem Pilis), by w momencie wpadnięcia w mężczyznę na pełnej szybkości, jaką daje Pilis, z pięścią wystawioną jak do prostego ciosu, Arata oberwał bezpośrednio w klatkę piersiową (walka wręcz, łamacz kości, PWM Lestfr by choć minimalnie móc dostosować trajektorię ciosu, jeżeli Arata zdąży zmienić pozycję). Jeżeli po tym jakże brawurowym ruchu Nanaya ma jeszcze dość zdrowego spojrzenia na świat, to próbuje ponowić cios, w dokładnie to samo miejsce ze wzmocnieniem, jakie daje je Asmodeo oraz umiejętności ciała Gumisia. A później mogła dziać się wola nieba. Naprawdę liczyła na to, że Han, z jej wszelkimi umiejętnościami całkowicie zakończy sprawę, dlatego starała się odsunąć od podróbki Tsuchimikado gdy skończy swoja sekwencję. Mógł to być zwykły kącik, w którym mogłaby pocierpieć w ciszy, spokoju i wyklinaniu całego świata.
// Mam nadzieję, że nie jest zbyt chaotycznie @@
Ostatnio zmieniony przez Nanaya Byakushitsune dnia Pon Lis 02 2015, 00:51, w całości zmieniany 1 raz
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Lis 03 2015, 17:51
MG:
Zabawne było to, że w sytuacji, w której to z Aratą walczyć miało dwoje naszych bohaterów to także Arata okazał się osobą, która ich w tej walce tak potężnie wsparła. Żadne z nich nie mogło mieć pojęcia jak to się stało, a jednak w momencie, w którym Nanayi udało się sięgnąć po gumę, którą faktycznie odnalazła, walka była już przesądzona, a realizacja tejże nastąpiła w momencie, gdy dziewczyna w ciele mężczyzny zaczęła ją żuć. Już wcześniej musiała wiedzieć, że guma ma bardzo silne magiczne właściwości i pozwala na dokonanie niesamowitych rzeczy, ale nie do końca wiedziała jakie było jej faktyczne działanie, bo to co myślała na jej temat nie było do końca prawidłowe. Czy to miało jednak w tej sytuacji jakieś konkretne znaczenie? Nie, niespecjalnie, nie za bardzo. W momencie, w którym dziewczyna żuła już gumę cały pokój zaczął wypełniać się białym światłem. Wszyscy byli kompletnie zdziwieni sytuacją, także sam Arata, który nie miał bladego pojęcia co właśnie zachodzi. Po chwili światło stało się tak mocne, że nic więcej poza bielą nie dało się widzieć. Pojedynczy krzyk dał się słyszeć pośród tego, ale ciężko było komukolwiek określić do kogo ten należał.
Nanaya i Goomoonryong obudzili się w niewielkim pokoju, którego metraż wystarczający był jedynie na tyle, by pomieścić ich dwójkę, rozciągniętych na ziemi zaraz obok siebie. Znajdowali się oni w swoich własnych ciałach - mało tego, każdy z nich odczuwał, że są w dobrym stanie fizycznym, chyba pierwszy raz od wejścia do Zamku. Nawet ich ubrania wyglądały jakby dopiero wyszły spod igły. Nic się nie działo, mieli czas by odpocząć i odetchnąć, nikt ich nie atakował. Pokój był ciemny, a przed nimi znajdowały się drzwi nad którymi napisane było tylko niedbale "finał". Nikt ich jednak nigdzie nie poganiał i mogli spokojnie sobie wszystko przemyśleć i sprawdzić czy wszystko mają przy sobie. Być może to był ostatni już etap ich podróży. A może nie? Nie byli przecież pewni nawet tego co stało się dosłownie przed chwilą.
Tylko Nanaya usłyszała w swojej głowie cichy śmiech przypominający miauczenie kota. "Nie bawcie się z nią za długo, bo będzie tylko trudniej" - usłyszała.
Pomysły ratujące skórę bardzo często pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Czy Nanaya wiedziała, że guma zadziała w taki nieoczekiwany sposób? Nie, nie wiedziała, bo szanowny mistrz Grimoire nie zamierzał wprowadzić swoich owieczek ofiarnych w szczegóły. Mimo to powiedział jedno znamienite zdanie, które możliwie uratowało skórę dwójce magów. W zasadzie to walka z Aratą, ich sytuacja jako przeciwników tego wyobrażenia, nie była taka zła w rozumieniu, że byli na straconej pozycji. W zasadzie to Nanaya z Gumisiem mogli wygrać tą walkę i bez mocy, jaką posiadała guma. Jednak jeżeli była to pomoc, którą użyczył im Tsuchimikado z wiedzą, że mogą mieć problemy z pokonaniem pewnych przeszkód - po tym wszystkim, co Byaku przeszła, nie zamierzała nie skorzystać z kuszącej oferty gumy, która ratowała tyłek w ciężkich momentach. A żebra Gumisia to był już przypadek patologiczny, który faktycznie mógł zaważyć o ich przetrwaniu. Niewiedza Nanayi sprawiła jednak coś zgoła innego, jak wyleczenie niesprawności, której nabawił się Gumiś. Pomieszczenie zaczęło świecić, a wraz z tym świeceniem rudowłosa jeszcze zawzięcie żuła kawałek gumy. Coś się działo! Ciężko było by nie mieć jakiejś iskierki nadziei, że zyskają sporą przewagę, wiec żuła, jakby od tego zależało jej życie. I przy okazji dalej wyklinała w głowie cały świat.
Wyklinanie świata się skończyło tak szybko, jak się zaczęło. Nanaya ocknęła się w niedużym pomieszczeniu, tuż obok Gumisia. Nie do końca rozumiała, co się stało w poprzednim pomieszczeniu, jednak nie zaprzątała sobie tym zbytnio głowy. Poszli dalej. Czym jednak było to okupione. Dziwne ukłucie niepewności przebiegło po jej kręgosłupie, gdy tylko pomyślała o Brune. Kolejnym zdziwieniem był również fakt, że znów znajdowała się w swoim ciele, całkowicie nienaruszonym, jakby właśnie przeszła magiczną przemianę i nic, co wydarzyło się w zamku nie miało miejsca. Na szczęście lub nie bagaż doświadczeń się nie zmienił, choć fizycznie nie było na to dowodów. Podniosła się do siadu i z lekkim niedowierzaniem przyglądała się własnemu ciału. Nic jej nie było, nawet najmniejszego zadrapania, sukienka też była w całości. Pozostawała tylko kwestia ekwipunku, który jeszcze niedawno zanurzony był w wodzie oraz sztyletu i książki, które umieściła na podłodze. Jak sztylet nie był zbyt wielką stratą, tak książkę jednak wolałaby odnaleźć, choć szanse na to były marne. Dopiero po przejrzeniu swoich własnych zasobów przeniosła swoją uwagę na Gumisia będącego tuż obok. Czy on też był w takim nienagannym stanie? Jeżeli tak to bądź co bądź należało później Aracie podziękować. Tuż po tym, jak zarobi zasłużone baty. Wstała, widząc przed sobą drzwi prowadzące do wyjścia. Jak właściwie czuła się Nanaya w chwili obecnej? Była nieco zdezorientowana nagłą zmianą scenerii, jednak nie mogła ukryć ulgi. Była w swoim własnym ciele, było tak samo sprawne a nawet bardziej, niż w momencie wejścia do pokoju luster. Czuła się pełna sił i nie musiała znosić nienawistnych spojrzeń w swoją osobę. Choć to dopiero się okaże. Pani Zamku czekała i ciężko było stwierdzić, jaka będzie, pomimo wiedzy, którą Nanaya posiadała. - Masz jakieś pytania? - zapytała dziewczyna ni z tego, ni z owego, zwracając się do czarnowłosego. Sądząc po pytaniach, które zadał Aracie, można było jasno stwierdzić, ze nie rozumiał zupełnie niczego, co działo się w zamku. Nasuwało się pytanie, co on właściwie robił, kiedy nie byli razem, ale jego poczynania we wspomnieniu przekonywały ją do tego, że nie chce wiedzieć. - Albo nawet nie pytaj. Wniosek powinien nasuwać ci się sam po wspomnieniu, w którym się znalazłeś. Zamek, który widzisz, w którym jesteśmy, jest wynikiem tamtego wydarzenia - odpowiedziała beznamiętnie, jeszcze raz sprawdzając ekwipunek i ponownie wlepiając w niego zielone spojrzenie, które nie wyrażało praktycznie nic. Ani złości, ani radości. Głos, który usłyszała w swojej głowie należał do Niej i musiała przyznać, ze choć chciałaby się pozbyć małej szkarady, która zamieniła ją z Gumisiem, to teraz mówiła całkiem sensownie. Nieświadomie pokiwała głową. Im szybciej to załatwią, tym lepiej.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Lis 03 2015, 22:24
Miała być walka, krew, pot i łzy, skończyła się na gumie, świetle i odpoczywaniu na podłodze. Czyli prawie wszystko się zgadzało. Nie bardzo to Gumisiowi przeszkadzało, w zasadzie nawet trochę mu ulżyło. Jednak teraz leżąc w prawie doskonałym stanie na ziemi, we własnym ciele i mając obok Nanayę, czuł się jak by dopiero zbudził się ze snu. Z bardzo złego i ciężkiego snu. Po co było to wszyscy co przeszli do tej pory? Nic im nie było, zupełnie nic. Fizycznie. Na swój sposób było to wspaniałe, ale z drugiej strony Gumiś czuł się oszukany. Jakby część tego co przeżył, była kłamstwem. Ułudą mającą na celu zmaltetować jego umysł i duszę. Jakby te wszystkie doświadczenia, służyły tylko do zgnębienia ich. To nawet nie były przeszkody, to było jak gra, jak zabawa, choć do wniosku że są jedynie pionkami doszedł już dawno, teraz udeżało to w niego jeszcze bardziej. Przybyli tu by zdobyć serce pani tego miejsca, tym czasem skończyli... właściwie ciężko było nazwać to, co tu przeżywali. Gumiś dokładnie raz jeszcze przeanalizował sobie wszystko co przeszedł w tym miejscu. Najpier umarli, lecz żyli, bez części swych ciał które jednak odzyskali. Spotkali tu niewidzialne byty targające się na ich życia, kolczastego psa niczym z koszmaru i Arate bez twarzy, który nie był TYM Aratą. Zupełnie jakby walczyli z samym zamkiem, z duchami przeszłości które żyły w tym zamku. Czy więc książka w której się znalazł też była czymś takim? Reliktem zamierzchłych czasów? Ukazano więc im... historię, tego miejsca? Gumiś wciąż wiele nie rozumiał, pewnie wiele go omineło gdy spał, lub wiele znajdowało się poza tym miejscem, wiele... odpowiedczi, na pytania których obecnie Gumiś pewnie nie potrafiłby dokładnie sformułować. Ale tak, ukryć się nie da że zamek coś osiągnął. Zainteresował Gumisia tą historią, ale czy będzie mu dane ją poznać? Tego pewien nie był.
Gumiś przejechał dłońmi po twarzy. To nie był czas na rozmyślenia, wciąż nie ukończyli misji. Wstał i dopiero wtedy spojrzał na Nanaś. Ona pewnie przeszła więcej od niego, jak bardzo zamek odcisnął na niej swoje piętno? Wydawała mu się jakaś taka... inna. A może po prostu wciąż była na niego zła? Nie wiedział i w zasadzie nieszczególnie go to w tej chwili interesowało. Chciał z początku odpowiedzieć Nanayi, jednak tej na odpowiedzi nie zależało. Nie, w zasadzie zdawało się nawet że po prostu jej kompletnie nie obchodziła. Wzruszył więc ramionami nie strzępiąc niepotrzebnie języka i w odróżnieniu od Nanaś nie odzywając się ani słowem skierował się za nią ku następnemu pomieszczeniu. Czy będzie w stanie zabić panią zamku? Odebrać jej "Serce"? I czy serce faktycznie miało być organem? W tym zamku równie dobrze mogło być pieprzonym obrazem. Ale tak, zapewne dałby radę targnąć się na jej życie. Chociaż tyle osiągnał zamek.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.