I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zasadniczo tylko kilka domków, nadal stoi w tym miejscu. Mocno podniszczone przedstawiają sobą obraz nędzy i rozpaczy. Gdzieniegdzie rosną karzełkowate drzewka, o czarnym pniu i niemal nagich koronach. Ziemia, brunatna i twarda, posiada niezliczone pęknięcia, dziury i małe wzniesienia, niczym pole po wojnie. Panuje tu smród, odór rozkładu i inny, niezidentyfikowany ale można go nazwać, odorem zła. W pobliżu zdaje się, że nie ma nawet śladu życia. Czarne chmury przysłaniają ponure niebo, sprawiając że całe miasto skryte jest w półmroku i wytwarza jakąś taką nieprzyjemną aurę niebezpieczeństwa. Jezioro, znajdujące się w kraterze, znajdowało się kilka kilometrów dalej. ~~ MG
Czterech magów, dwie wróżki i dwóch członków Pegazusa. Ten sojusz po raz kolejny miał pokazać siłę legalnych gildii, osłaniając pewnego maga. Mierząca 170cm postać, była całkowicie przysłonięta białym płaszczem, zaś oczy zasłonięte były kawałkiem pergaminu z dziwną runą przedstawiającą coś jak trzy "Y", Jedno nieco pod drugim, tak że ramiona, znajdowały się w połowie "Laseczki" poprzedniego Y. Wydawałoby się że postać nic spod tego nie widzi, ale wątpliwości te zostały rozwiane, kiedy postać wyminęła drzewo. Jak zaś komunikowała się z magami? Przy użyciu magii oczywiście. W powietrzu bowiem pojawiały się słowa które postać chciała wypowiedzieć. Musimy udać się do jeziora. Brzmiał pierwszy komunikat jaki dostrzegli magowie. Nie prymuję w walce, wasze zadanie to dbać o moje bezpieczeństwo, moje zadanie to naprawić to miasto. Liczę na udaną współpracę. Przy tym zadaniu postać skinęła też głową i stała, czekając na polecenia swych ochroniarzy, nie chcąc utrudniać im niepotrzebnie pracy.
Czas na odpis: 05.01 godzina 17:00
Autor
Wiadomość
Nori
Liczba postów : 463
Dołączył/a : 06/02/2013
Skąd : Katowice
Temat: Re: Przedmieścia Nie Kwi 06 2014, 13:32
Trzeba było przyznać, że Nori była aktualnie najszczęśliwszą kobietą (dziewczyną) na świecie, a chociaż tak się jej wydawało. Czarnowłosa nigdy nie zastanawiała się nad ważnością swoich kończyn, ale teraz, gdy jedna z nich była zagrożona, nasza deska bardzo cieszyła się z faktu, że udało się ją odratować i była na swoim miejscu i względnie w jednym kawałku. Owszem, trochę krwawiła i miała najprawdopodobniej zarwane ścięgna, ale przy odrobinie szczęścia i umiejętności lekarzy będzie w przyszłości mogła normalnie nią poruszać. Lepsze to niżeli nie posiadanie w ogóle tej łapki, co nie? Norka nie była w sumie pewna czy ma dziękować Allahowi za to, że Abudball zadziałał czy temu, że wtedy Abdul wziął ją za wróżkę i kazał spełniać swoje życzenia… no cóż. Miała jakieś tam szczęście, a wcześniejszych słów swoich nie cofnie. Będzie musiała iść do tego starego zgreda i zapytać się jak oswoić tego warga, bo jak na razie to bała się go „wypuszczać na wolność”. Ogólnie to wszyscy się cieszą, że Nori ma jednak rączki, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że to nie był koniec ich problemów. Jeden nadal był i stwarzał niebezpieczeństwo dla Mnem, którą musieli bronić. Jeden z wargów zbliżał się do kobiety z dość dużą prędkością i coraz to bardziej skracał dystans... Norka nie mogła polegać tylko na Jamiem. Chłopak miał jakiś swój plan i dziewczyna postanowiła jakoś go wesprzeć tym, co robił. Nori poszła w ślad chłopaka i pokuśtykała w stronę Mnem opierając ciężar ciała na zdrowej nodze, stając jednak nieco przed nią. Kiedy Pegaz użyje lotki, to Nori natychmiastowo używa Kalejdoskopu tak by w lustrzanej pułapce zamknąć tylko i wyłącznie warga, a Jamie i kobieta byli na zewnątrz, względnie bezpieczni. Musiała się wykazać jakimiś zdolnościami, prawda? Była w lustrze po prawej stronie warga. Dziewczyna postanowiła stworzyć cztery lustra za pomocą Lustrzanej eksplozji, które otoczyłyby warga z każdej strony. Byłyby one jak najbliżej się da potwora. Od razu po stworzeniu luster Nori je „aktywuje” co powoduje ich wybuch. Miała nadzieję, że odłamki luster przebiją się przez skórę warga i go poharatają. Jednakże to nie było wszystko, co miała w planach. Niezależnie od tego czy jak bardzo warg będzie poharatany, to Nori chwyta za sztylet (zdrową ręką) używa Przeniesienia. Lusterko A było skierowane w jej stronę, tak by bezproblemowo mogła wsadzić w nie rękę, a lusterko B było po prawej stronie karku, przy tętnicy jakby miała taką możliwość. Oczywiście taflą skierowaną w stronę warga. Norka przenosi oczywiście zdrową rękę z zamiarem wbicia sztyletu w kark zwierzęcia, używając przy tym jak największej siły. Jak uda się jej wbić ostrze to w miarę możliwości stara się przesunąć ręką w kierunku tułowia od warga, by rozpruć parszywcowi kark. Potem Norka wycofuje się i anuluje zaklęcie przeniesienia. Jak warg umrze to Nori anuluje także kalejdoskop, jednakże gdyby jedynie tylko go okaleczyła, to nadal przetrzymuje potwora w pułapce, dając Jamiemu czas na odprowadzenie Menm w bezpieczne miejsce i przygotowania się do walki.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Przedmieścia Pon Kwi 07 2014, 13:46
MG
Menm słysząc polecenie diamencika, szybko cofnęła się, ale potknęła i wywaliła. Jednak nie było już się czym martwić, warg dostrzegł to że został sam i umknął w bok, tak jak ten który gonił Samaela postanowił się wycofać. Mimo ran i utraty mocy, wróżkom udało przegonić się dzikie zwierzęta, ale nie były już w formie. Ile jeszcze magowie wytrzymają? A to nie było wszystko, co pewnie Crocus ma im do zaoferowania. W każdym razie Mnem podniosła się, siadając z nogami zgiętymi w kolanach i skierowanymi do tyłu, podpierając się ziemi. Spadł jej kaptur, a bujne czarne włosy zwisały przy lewym ramieniu. Tak samo jak zsunął się pergamin z oczu, ukazując zielone, nieco jarzące się tęczówki ze zdziwieniem patrzące na świat. W każdym razie to była chwila, w której magowie mogli jako tako się ogarnąć i przegrupować.
Stan postaci: Samael: Lekkie problemy ze wzrokiem i słuchem, boli brzuch i plecy, prawa dłoń rozcięta w kilku miejscach piecze i delikatnie krwawi, lekkie zmęczenie, 60%MM Jamie: Boli cię prawa ręka, lewa dłoń poszarpana, nie czujesz kciuka, możliwe złamania. 70%MM Nori: Zmęczenie, lewy triceps i biceps poszarpane, dość mocno krwawi i cała ręka zaczyna mrowić, możliwe lekkie uszkodzenia ścięgien, prawa stopa skręcona w prawej kostce, możliwe złamania, boli. 84%MM, Lustrzana pięść 2/3 posty, warg w Abdullballu
Czas na odpis: 10.04 godzina 14:00
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Przedmieścia Pon Kwi 07 2014, 17:27
Samael, gdy podszedł do swoich towarzyszy, był w duchu szczęśliwy, że jego towarzysze chodź ranni nadal byli na tym świecie w tym niebezpiecznym miejscu. Widząc obrażenia jakie i Wróżka i Pegaz otrzymali od tych stworzeń mag błyskawic uznał, że te dwa, które były bliżej nich, musiały być znacznie silniejsze od tej trójki, którą on postanowił się zająć. Gdyby wiedział, że do czegoś takiego może dość, to by nie ruszył na tamte dalsze wargi, tylko został by tutaj i pomógł członkom swojej grupie w walce przy jednoczesnym ochranianiu ich Mnem. Widząc jakie obrażenia otrzymała jego towarzyszka z gildii, zaczął uważnie rozglądać się po okolicy, gdyż chciał znaleźć jakiś około 1-1,5 metrowy, prosty i dosyć wytrzymały kawałek drewna lub czegoś z innego materiału, który mógłby go zastąpić. Jeśli coś takiego udaje mu się znaleźć to idzie szybko po ten przedmiot, po czym wraca się w miejsce z którego rozpoczął poszukiwania interesującej go rzeczy. Nie ważne czy go znajduję czy też nie, zdejmuję z siebie swój ciemny płaszcz bez jednego rękawa, by po chwili zdjąć z siebie swoją białą koszulę, która była nadal w dobry stanie co dla niego samego było trochę dziwne. To chyba była jego pierwsza misja od dłuższego czasu, że właśnie ta część jego garderoby była nieuszkodzona, często wcześniej z niej zostawały jedynie strzępy z którymi nic nie mógł zrobić, prócz wyrzucenia tego do śmieci. Gdy nie miał na sobie nic z górnej części garderoby, spojrzał się na znak gildii Fairy Tail, który miał umieszczony na swoim bicepsie. Ta rodzina zawsze starała się pomóc swoim, jak również ich chronić w razie niebezpieczeństwa, zielonowłosy mag również starał się kierować tym, aby Mistrzyni była z niego zadowolona. To patrzenie na zielony symbol na ciele trwało chwilę, po czym Hiro założył na siebie swój ciemny płaszcz, aby po sekundzie ponownie wziąć w swoje ręce koszulę, którą chwilę wcześniej upuścił na ziemię. - Jamie, pomożesz Mnemnymose ? - spytał się Samael innego mężczyzny w tej grupie, po czym nie czekając na odpowiedź w sprawie jego propozycji, ruszył bliżej w stronę swojej towarzyszki z gildii. Ani jej stopa ani także jej lewa ręka nie wyglądały zbyt dobrze, zielonowłosy mag nie znał się co prawda zbytnio na leczeniu, pomimo jego dosyć częstych wizyt w szpitalach, co jednak nie przeszkadzało mu w tym, że chciał pomóc. Ten długi poszukiwany przez niego przedmiot wcześniej zamierzał dać dziewczynie, aby jej ranna dolna kończyna była mniej obciążona. - Można pomóc ? - mag błyskawic oczywiście zapytał się wcześniej osobę, której chciał chociaż trochę pomóc, po czym jeśli otrzymał zgodę postanowił zrobić to co wcześniej zamierzał. Chciał użyć swojej nie tak dawno zdjętej z siebie koszuli do wykonania próby zatamowania rany na lewej ręce, może i ta część garderoby nie była z najlepszych tworzyw, ale zawsze lepsze to nic. Uznał, że właśnie temu miejscu na ciele niższej od niego przedstawicielki płci pięknej w pierwszej kolejności powinien zwrócić uwagę. Starając się pomóc uważał, aby nie spowodować jakiś większych urazów, dlatego robił to powoli i najlepiej jak sam potrafił. Gdy będzie po wszystkim Hiro odsuwa się metr lub dwa do tyłu, po czym przygląda się temu co zrobić i jeśli coś według niego będzie nie tak z jego opatrunkiem, to zamierza go poprawić. O tym jak pomóc nodze Nori wyższy Wróżek nie miał pomysłu, więc nie ruszał tej części ciała, by przez przypadek samemu nie spowodować jakiś dodatkowych obrażeń. - Jeśli chcesz, to mogę ciebie wziąć na swoje plecy - powiedział do kobiety Samael, po czym obrócił się w stronę Pegaza, gdyż był ciekaw jak jemu idzie niesienie pomocy. Gdy już chwilę odpoczną i zrobią coś z ranami, które otrzymali w tym starciu, mag błyskawic będzie przekonywał ich, aby jak najszybciej ruszyli w stronę ich celu misji, aby skończyć w jak najkrótszym czasie pobyt w tym niebezpiecznym miejscu, jak również zakończyć to po co się tutaj zjawili. W czasie niesienia pomocy, gdy już to skończy jak równie, gdy już ruszą dalej, zielonowłosy stara się uważnie obserwować okolicę wokół nich, oraz próbuje wychwycić wszelkie dziwne dźwięki, które oznaczały by niebezpieczeństwo.
Nori
Liczba postów : 463
Dołączył/a : 06/02/2013
Skąd : Katowice
Temat: Re: Przedmieścia Sro Kwi 09 2014, 20:45
Nori była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Po pierwsze udało im się przegonić wargi, a po drugie nie straciła magicznej mocy. Kombinacja, którą planowała zastosować, była dość kosztowna, jeżeli chodzi o MM. Dlatego z ulgą przyjęła to, że stwory postanowiły się wycofać. Nadzieję jednak miała, że nie wrócą się i dadzą im spokój raz na zawsze. Norka obiecała sobie jedno... jak przeżyje tą misję, to idzie się pomodlić do Allaha. A wcześniej jeszcze zapyta Abdulla jak oswoić zwierzątko, które złapała do Abduballa. A potem niech się dzieje wola niebie, niech wypełnia się słowo Allaha. Jeżeli chodziło o pomoc Samaela to z wielką chęcią ją przyjęła. Mogłaby mieć problem z zabandażowaniem sobie ręki samej, więc jego chęci bardzo się przydały. Jednakże, zamiast wykorzystywać jego koszulkę (Nori średnio chciała, żeby ten się przy niej rozbierał, czułaby się wtedy bardzo skrępowana. Nie przepada za nagością), to dała koledze z gildii jeden z bandaży, które (nie)zakupiła przed misją. No i pewnie będą bezpieczniejsze niżeli brudny materiał koszulki Samaela. Miała nadzieję, że żadne zakażenie się nie wda i co najważniejsze... że będzie mogła w przyszłości ruszać tą ręką. Bądź co bądź, ale nie chciała stracić tej łapki. Czuła się emocjonalnie związana z każdą częścią swojego ciała. Dlatego musiała zacząć o nie dbać. Gdy zielonowłosy skończył uśmiechnęła się do niego delikatnie. Nori w sumie była raczej anty-facetowa, nie przepadała za tą płcią, jednakże powoli się przekonywała do mężczyzn. W sumie to byli całkiem mili, nie każdy był zboczonym Shinjim, który się patrzył na jej przednie plecy i nazywał ją małą i w ogóle... ugh! No cóż, nieważne. Dziewczyna westchnęła ciężko. - Dziękuję- powiedziała jedynie. Nori zaczęła się zastanawiać, co zrobić ze swoją nieszczęsną kostką. Musiała ją jakoś zabezpieczyć. Westchnęła ciężko i chwyciła za kolejny bandaż i zaczęła owijać kostkę, tak by ją usztywnić, ale wiązała tak, by krew normalnie mogła płynąć i nie dostała przypadkiem martwicy. Jak wcześniej zostało wspomniane... o kończyny trzeba dbać! -Jak się wy trzymacie?- Nori spojrzała na kobietę.- Jest pani cała?
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Przedmieścia Sro Kwi 09 2014, 21:02
Zwycięstwo! Hip, hip - hurra! Wszystko pięknie, cudownie, w tle muzyka symbolizująca walkę zakończoną oszałamiającym sukcesem, z przodu wykonujący taniec zwycięstwa członkowie drużyny... tak to często w wyobraźni widział Jamie, być może będący pod zbyt dużym wrażeniem różnych czytanek czy opowiadań, które miał okazję swego czasu czytać. Rzeczywistość była jednak taka, że wszyscy z grupy odnieśli jakieś rany, a zakres tych był całkiem różnorodny. Samael, ten który walczył z większą ilością potworów był najmniej pokiereszowany, tymczasem Nori była z nich w najgorszym stanie i kłamstwem byłoby stwierdzenie, że Jamie nie czuł z tego powodu lekkiego ukłucia na sercu. Nie był może członkiem wróżek, tak jak dwójka jego towarzyszy na tej misji, ale nie oznaczało to, że nie mógł przejmować się ich losem. Zwłaszcza, że jego towarzysz nie był już tutaj z nimi... Czy po prostu Jamie nie był najlepszy w chronieniu innych ludzi? Mogło tak być. Chłopak nigdy nie rościł sobie praw do tytułu obrońcy świata, ale po prostu lubił sytuacje, w których dobre zakończenie było naturalnym finiszem historii. W tej historii natomiast nie mogło już być 100% dobrego zakończenia. Nie dla wszystkich z nich.
Dobrze, że Samael odezwał się do chłopaka, bo inaczej ten może zacząłby zbyt głęboko sięgać myślami, w te rejony mózgu, których wolał nie używać za często, a które zmagały się z takimi uczuciami jak smutek i depresja. Zdecydowanie lepiej było działać, motywować i cieszyć się z każdego nawet najmniejszego sukcesu. - Dobra robota wszyscy, daliśmy radę choć łatwo nie było! - powiedział nieco bardziej uradowanym głosem, starając się jednocześnie nie myśleć o swojej własnej dłoni, która też nie była w najlepszym stanie. - Mimo wszystko... Nie żebym chciał zepsuć wszechobecną radość panującą po tym zwycięstwie, ale jednak... bądźmy uważni i pamiętajmy o tym, że ucieczka czasami bywa tymczasowa. A, tak, oczywiście! - dopiero po dłuższej chwili zreflektował się O'Sullivan co do sensu słów Samaela, najwyraźniej zbyt pochłonięty sensem własnej wypowiedzi. - Zostaw to mnie! - uśmiechnął się do drugiego faceta w zespole blondyn, a następnie udał w kierunku Mnem.
Mentalna notka poczyniona przez Jamiego a propos Mnem brzmiała swoją drogą tak: "nie wymagać od niej niczego fizycznego". Tak, była zaskakująco krótka jak na tego rozgadanego zazwyczaj gagatka, ale w tym momencie wolał zachować swoje myśli na prostym poziomie podstawowym. Potknięcie się bronionej przez niego dziewczyny mogło być zwyczajnie dziełem przypadku, ot, szansa jeden na milion, że akurat się potknie, ale mogło też znaczyć coś więcej, coś co mogło się zawierać w zdaniu "ta osoba z wf-u piątek nie miała". Chyba, że w skali niemieckiej. Niemniej od tego miała tutaj swoją ekipę broniącą, by nie musiała się wysilać fizycznie, a jedynie magicznie, kiedy przyjdzie na to czas.
- Wszystko w porządku? Niczego sobie pani nie zrobiła? - zapytał ciepłym głosem O'Sullivan przykucając obok dziewczyny i spoglądając odruchowo i z zaciekawieniem w jej piękne zielone oczy. Były właśnie takie dla chłopaka, wyrażały bowiem uczucie, które tak dobrze znał i lubił - zdziwienie. To zaś bardzo często łączyło się z zaciekawieniem. Nawet jeśli to tylko przypadek, złudzenie jakieś czy coś sprawiło, że tak właśnie wyglądała teraz Mnem, Jamie odruchowo uśmiechnął się wesoło w jej kierunku. Mężczyzna odruchowo sięgnął dłonią po kaptur swojej "chronionej" z powrotem zakładając go na głowę dziewczyny, delikatnie odgarniając ręką włosy, tak by nie stanowiły w tym przeszkody i jednocześnie tak, by jej w żaden sposób nie urazić. - ...i po chować te ciekawskie oczęta? - wyszeptał nieco ciszej chłopak, trochę jakby bardziej do siebie, a następnie przyklęknąwszy na jedno kolano podał dziewczynie swoją dłoń. - Lepiej byłoby nie siedzieć tak na ziemi, nie trudno o przeziębienie czy inne choróbsko, a tego byśmy w naszej sytuacji nie chcieli prawda...? - liczył na to, że Mnem poda mu swoją dłoń, ale gdyby tak się nie stało, miał zamiar samemu za nią złapać, a następnie delikatnie pociągnąć ją za sobą na równe nogi. No chyba, że zauważyłby coś w jej postawie, co mogłoby sugerować, że jest z nią coś nie tak. Zwrócił uwagę też na to, czy nigdzie się nie skaleczyła ani nie miała żadnych widocznych ran. Nie zamierzał jej na siłę stawiać do pionu, jeśli tylko wykrył coś nie tak w jej zachowaniu bądź sylwetce. - Potrzebuje pani odpocząć może chwilkę? Lepiej jednak byłoby tutaj tego nie robić, ale za kilkanaście metrów... - tu spojrzał na Samaela. Zdecydowanie lepiej byłoby gdyby ruszyli dalej nie bacząc na nic i po prostu starali się dotrzeć do celu wcześniej niż później, ale jeśli Mnem byłaby zmęczona...
Gdyby jednak tak nie było - Jamie nie zamierzał protestować i starać się przeciągać posiedzenia w tym miejscu. Podobnie jak Samael, podczas dalszej wędrówki starał się zachować uwagę i przysłuchiwać dziwnym odgłosom, a także niespodziewanym widokom. Na przykład motylom, tych zdecydowanie miał na dzisiaj dość. Dodatkowo postanowił się tym razem trzymać zdecydowanie bliżej Mnem, tak by móc de facto zająć się jej obroną, a nie jakimiś wyprzedzającymi atakami. Koniec końców nie był wojownikiem, a jeno biednym radiowcem, na misji niemalże identycznej jak korespondenci wojenni!
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Przedmieścia Czw Kwi 10 2014, 17:39
MG
Szpital polowy to to nie był, ale magowie zaczęli zajmować się ranami. Samael po odwaleniu striptizu musiał zrezygnować z oddawania koszuli i pomóc dziewczynie przy użyciu bandaża. jednocześnie znalazł dla niej stalową rurkę, dość lekką, i wytrzymałą, która jednocześnie mogła służyć za broń. Miała 180cm długości(mniej więcej), kostur jak się patrzy. Dobra robota Sam~ W tym czasie Jamie zajmował się Mnem, gdy wyciągnął do niej dłoń, nie była pewna jak zareagować, ale niepewnie, sięgnęła dłonią i złapała go a potem wstała z jego pomocą. Po chwili na niebie pojawiły się znaki Nie ma co tracić czasu. Musimy wykonać misję. Tak więc postanowione było, że drużyna ruszyć miała dalej. Z kulejącą Nori i niezbyt szybką Mnem, podróż nieco im się dłużyła, do czasu. W pewnym momencie dostrzegli jezioro, około 6km dalej. To niby nie wiele, ale przy kostce Nori... całkiem sporo. na szczęście droga biegła teraz z górki więc jakoś to będzie. W oddali dostrzegli też jednak coś jeszcze. Ognisko około kilometra od nich. Szybko jednak znikło, za mijanymi budynkami.
Stan postaci: Samael: Lekkie problemy ze wzrokiem i słuchem, boli brzuch i plecy, prawa dłoń rozcięta w kilku miejscach piecze i delikatnie krwawi, lekkie zmęczenie, 60%MM Jamie: Boli cię prawa ręka, lewa dłoń poszarpana, nie czujesz kciuka, możliwe złamania. 70%MM Nori: Zmęczenie, lewy triceps i biceps poszarpane, opatrzone, cała ręka zaczyna mrowić, możliwe lekkie uszkodzenia ścięgien, prawa stopa skręcona w prawej kostce, możliwe złamania, boli. 84%MM, Warg w Abdullballu
Czas na odpis: 13.04 godzina 18:00
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Przedmieścia Sob Kwi 12 2014, 18:32
Dzielna dziewczyna z tej Mnem. I równie dzielna dziewczyna była też z Nori. Jedna mogła imponować tym, że zachowywała spokój, nawet w tak niebezpiecznej sytuacji jak przed chwilą i właściwie nie wydawała się być za bardzo tym wszystkim przejęta, drugą natomiast podziwiać można było za siłę woli i walkę z bólem, a Jamie nie miał wątpliwości, że ten musiał jej niesamowicie doskwierać. Mimo tego jednak wszyscy poruszali się naprzód, nie za szybko, ale też nie jakoś tragicznie wolno, a wyglądało na to, że stopniowo zbliżali się do swojego celu. O'Sullivan szedł blisko Mnem i co chwilę rzucał spojrzenie to w lewo, to w prawo, czasami też zerkając za siebie, wiedząc doskonale, że ta chwila spokoju, która akurat na nich spłynęła nie będzie trwała wiecznie. Nie, zdecydowanie nie w tym miejscu. Nie wtedy, kiedy jedne po drugich problemy zdawały się na nich spływać jeszcze przed chwilą. Idąc jednak i mając w głowie tą ostrożność nie potrafił powstrzymać się od zdawkowych prób porozmawiania z Mnem. - ...przepraszam panią za moją impertynencję, ale czy mógłbym zapytać... jak właściwie ma pani zamiar naprawić to miejsce, panno Mnem? - nie spoglądał jednak w jej stronę gdy o to pytał, a cały czas dokonywał swojego wzrokowego zwiadu w okolicy, zerkając zaledwie przez chwilę w jej okolice gdy spoglądał w stronę jej bliższą, tak by zerknąć czy może kolejne litery pojawią się w powietrzu tak jak wcześniej. Wiedział, że magia Mnem nie ma nazwy, wiedział, że już zadawał ponowne pytania wcześniej, ale właściwie wciąż go to ciekawiło, dlatego postanowił kapkę przeformułować swoje pytanie z początków ich podróży. A swoją drogą, wtedy kiedy zadał tamto pytanie wszystko szlag trafił i znaleźli się oko w oko z tamtymi motylami... No tak, dlatego nigdy nie dostał odpowiedzi! Wiedział, że przez ten chaos o czymś zapomniał, ale chwilę zajęło mu odpowiednie przypomnienie sobie o tym.
Ognisko, które widzieli w oddali zadziałało na Jamiego jak widok czegoś zdecydowanie niechcianego i nieprzyjemnego. Może skojarzyło mu się z wydarzeniami z ostatniej misji? Z pamiętną sytuacją, w której wraz z Randią mogli stracić swoje życie na kilka różnych sposobów? Tak czy siak, normalnie ludzie cieszyliby się na taki widok, sądząc że spotkają ludzi, a ludzie lepsi są niż potwory. Teraz jednak O'Sullivan chciał po prostu dotrzeć do celu wraz ze swoją ekipą i nie napotkać na żadne problemy. - Nie podoba mi się to... - rzucił nieco głośniej Jamie - Nori, wybacz mi, ale tak na wszelki wypadek lepiej byłoby chyba gdybyś szła nieco za mną i Samaelem. Możemy niedługo znów dostać się, że tak powiem, w centrum huraganu, a naprawdę nie chciałbym by coś ci się więcej stało... - w głosie chłopak wyraźnie widoczne było poczucie winy, szybko jednak przykryte pogodnym uśmiechem, który wyrażał tylko nadzieję na pozytywne rozwinięcie sytuacji. - Samael, uważam, że nie powinniśmy się zbliżać do tego ogniska... Myślisz, że możemy je okrążyć? - zapytał swojego towarzysza, licząc na jakieś wartościowe słowa z jego strony. Jak do tej pory Sam zdawał się być tutaj najbardziej pomocnym i silnym członkiem grupy, innymi słowy z jego zdaniem należało się w tej sytuacji liczyć. Oczywiście, gdyby Samael podzielał jego zdanie to byłoby wszystko proste - nie zbliżać się tam i kierować się wciąż w kierunku jeziora. Przy okazji miecz mieć w gotowości, a serce i głowę gotowe na przygotowanie kolejnych zaklęć. Np. w razie niespodziewanego ataku postawienie bariery tuż przed nimi - jeden warg zdołał już przekonać się o tym, że ta była całkiem twarda. No i oczywiście nie opuszczać okolicy Mnem. Zdecydowanie nie.
Nori
Liczba postów : 463
Dołączył/a : 06/02/2013
Skąd : Katowice
Temat: Re: Przedmieścia Nie Kwi 13 2014, 15:02
Bolało jak cholera, to fakt. Jednakże to, że wytrzymywała ten ból nie robiło to z niej osoby godną podziwu. Ona rozumiała, że jakby wyszła z pojedynku bez szwanku, to okej. Ale wyglądała jak siedem nieszczęść. Warg, którego miała w Abduballu o mały włos nie odgryzł jej ręki, jej kostka była skręcona, a może nawet i coś sobie złamała, cholera wie. Dodatkowo była okropnie zmęczona. A misja się dłużyła i tak naprawdę to była jej wina. Kulała niczym pies bez nogi, spowalniając całą grupę. Czuła się jak ciężar, którym pewnie była. Pewnie Jamie będzie próbował ją do tyłu dać, by przypadkiem nie robiła problemów. Oczywiście nie powie jej tego wprost, był zbyt uprzejmym chłopakiem, ale ona tam potrafiła czytać pomiędzy wierszami. Była słabym ogniwem w całej drużynie i tego nikt nie musiał jej uświadamiać. Tak naprawdę to zastanawiała się czy w ogóle przeżyje całą tą akcje. W najgorszym wypadku będzie wąchać kwiatki od spodu, mówi się trudno. Jamie był ciekawy, pytał panią Mnem o to, co jak i gdzie, jaki ma plan, co chce zrobić. Nori jednakże milczała, nie była jej ta wiedza do niczego potrzebna. Chciała skończyć tą misje jak najszybciej i wyjść z niej żywo i względnie w jednym kawałku, z kończynami na swoim miejscu oczywiście. Dlatego uważnie obserwowała otoczenie, by nic nie uszło jej uwadze. Najpierw zobaczyła ognisko, które szybko jednak znikło, a potem... jezioro. Nie było ono daleko stąd, normalnie około czterdziestu minut drogi, ale że szli raczej powoli to ponad godzinę pewnie zejdzie. Nori westchnęła ciężko i wtedy usłyszała słowa Jamiego. Zagryzła wargę. Wiedziała, że tak będzie. Jestem dla nich ciężarem, pomyślała Nori, jednakże nic nie powiedziała. Przytaknęła jedynie głową i pokuśtała nieco do tyłu. Zawsze może sobie wmówić, że broni kompanów przed niebezpieczeństwami, które mogły się pojawić z tyłu. A nuż wargi chciałyby wrócić? Dlatego też od czasu do czasu przekręcała się do tyłu, by zobaczyć, czy coś przypadkiem nie idzie. Jamie zapytał się Samaela, co mają robić. Dla Norki było to jednoznaczne z tym, że ona nie ma tutaj nic do gadania. Była najsłabsza, więc pewnie mieli rację. Westchnęła cicho. Musiała się skupić na obronie Mnem. Bacznie obserwowała otoczenie. Chwyciła zdrową ręką za rękojeść sztyletu z nadzieją, że to będzie musiało jej wystarczyć. Po powrocie z misji odwiedzi Abdulla i kupi jakąś wypasioną magiczną broń, a jak na razie to musiała jakoś przeżyć. W razie jakiegoś ataku, Nori postanawia użyć Kalejdoskopu, by zamknąć agresora w lustrzanej pułapce. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że ze skręconą kostką biegać i skakać nie będzie, więc miała nadzieję, że to jakoś pomoże.
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Przedmieścia Nie Kwi 13 2014, 21:39
Chwila przerwy po czym ruszyli dalej, zbliżali się do swojego celu, chociaż nie z jakąś dużą prędkością, to jednak skracali ten dystans. Każdy z nich oprócz ochranianego przez niego VIP’a był już ranny, a przecież jeszcze trochę drogi przed nimi. Podczas ten podróży co pewien czas zwracał uwagę na towarzyszy, Jamie oberwał trochę, jednak znacznie więcej obrażeń przyjęła na siebie Nori. Martwił się o nią, jako o jedną osobę z jego obecnej grupy, jak i jako o takiego samego członka gildii jakim był zielonowłosy. Dziewczyna przyjęła na siebie sporo, jednak nie słyszał, aby narzekała jakoś na swoje rany, dziewczyna była najwyraźniej wytrzymała jak i dzielna, jej niezbyt imponująca budowa ciała nie wskazywała na coś takiego. Normalnie na widok ogniska byłby zadowolony, ale tak nie było, coś takiego w tym miejscu było czymś czego on się nie spodziewał. A jeśli to tak naprawdę to nie było to ognisko, tylko zupełnie coś innego ? Mag błyskawic mógł co najwyżej zgadywać, nie chciał sprawdzać co tam jest, jednak przecież może być tak, że nie będą mieli innej możliwości, z czym również się liczył. - Mi również to się nie podoba… Poszukamy jakieś drogi, może to się udać… Wiesz, że jeśli nie znajdziemy zbyt dobrej, aby okrążyć tamto miejsce to będziemy musieli je minąć w małej odległości lub przejść praktycznie przez nie przejść… Dlatego może niech każdy z nas postara się być przygotowanym na wszystko - powiedział Samael przedstawicielu tej samej płci co on, a jego ostatnie zdanie było skierowane do wszystkich, nie tylko do niego. Następnie rozejrzał się po okolicy szukając drogi wystarczająco dobrej dla ich grupy, która biegła by w bezpiecznej odległości od tego ogniska, jednak nie zbyt dużej, by nie nakładać za dużo drogi. Na wszelki wypadek rozejrzał się również za siebie, po czym ruszył najlepszą drogą, jaką udało mu się zauważyć.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Przedmieścia Pon Kwi 14 2014, 02:47
MG
Wycieczka zdawała się przebiegać całkiem spokojnie. No i niby po cichu, jedynie Jamie, jak zawsze, kłapał dziobem nieco więcej niż reszta. A jego naturalna ciekawość kazała wściubiać mu nos, w nie swoje sprawy. Nie mniej Mnem, nie miała najwidoczniej nic do ukrycia. Pochłonę śmierć tego miasta. Odpowiedź zwięzła i krótka. Czy rozwiewała ona wszelkie pytania Jamiego? Potem nastąpiło lekkie przegrupowanie, w wyniku którego Nori wylądowała na tyłach, a Samael poprowadził grupkę inną ścieżką. Teoretycznie szli w tym wypadku na skok, a że to jezioro, a brzeg jest dość długi to i tak do niego dojdą, tylko trasa wydłuży się o jakieś 0.5km. W zamian za ominięcie ogniska, nie był to taki zły interes. W każdym razie kontynuowaną podróż już po mniej niż dziesięciu minutach im przerwano, widać w tym mieście, nie ma chwili spokoju. Kamienie potoczyły się z dachu jednego z domostw, a po chwili na dachu zamajaczyły sylwetki dwóch osób. Odziane na czarno postacie, miały na głowach czarne hełmy zakrywające całą głową a na ramionach czerwone naszywki z czarnym napisem "MAK". Jedna, bliższa krawędzi, celowała w Jamiego, z dziwnego walca. Był srebrnego koloru, długi na 16cm, miał może 1cm średnicy. Nie posiadał żadnych dziur, ani niczego, jedynie walec.-No, no, kogo my tu mamy...-Wyszeptał nieco mechaniczny głos zza maski.-Idź zameldować porucznikowi, że znaleźliśmy kogoś żywego...-Drugi skinął mu głową i zaczął szybko się oddalać.-A wy nie ruszać się, chyba że chłopaczek ma umrzeć.-Powiedział jeszcze do Samaela, chyba jego biorąc za największe zagrożenie w grupie. Oczywiście mężczyzna stał na lewo od Jamiego, jakieś 3.5m nad nim i około 4m od niego.
Stan postaci: Samael: Lekkie problemy ze wzrokiem i słuchem, boli brzuch i plecy, prawa dłoń rozcięta w kilku miejscach piecze i delikatnie krwawi, lekkie zmęczenie, 60%MM Jamie: Boli cię prawa ręka, lewa dłoń poszarpana, nie czujesz kciuka, możliwe złamania. 70%MM Nori: Zmęczenie, lewy triceps i biceps poszarpane, opatrzone, cała ręka zaczyna mrowić, możliwe lekkie uszkodzenia ścięgien, prawa stopa skręcona w prawej kostce, możliwe złamania, boli. 84%MM, Warg w Abdullballu
Czas na odpis: 17.04 godzina 12:00
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Przedmieścia Pon Kwi 14 2014, 20:22
Jamiemu dużo rzeczy na tej misji się nie podobało. Zdecydowanie za dużo. Wyłączając nawet tak olbrzymi cios dla wszystkich jak śmierć Gela, która przecież na pewno nie pozostawała bez wpływu na blondyna, wciąż pozostawało wiele rzeczy, które młody blondyn najchętniej by zmienił w jakiś sposób, jeśli tylko byłoby to możliwe.
Tak jak wcześniej podziwiał Nori za jej siłę i wytrwałość, tak teraz, gdy tylko usłyszał jej zrezygnowane westchnięcie, gdy tylko dostrzegł jej niezbyt zdeterminowany wzrok zaczął się obawiać. Najzwyczajniej w świecie się bał. Nie o siebie czy o powodzenie tej misji, choć przecież o to tu głównie chodziło, ale zaczął się bać o jej zdrowie mentalne. Na pewno była osłabiona fizycznie, wystarczyło na nią spojrzeć, gdy przesuwali się wszyscy o kolejne metry do przodu z taką, a nie inną prędkością, ale gdyby chodziło tylko o wysiłek fizyczny, wtedy Jamie nie byłby tak bardzo zatroskany. Tutaj problemem było to, że chłopak nie widział w dziewczynie... iskry. Tego czegoś, co powodowało, że wierzyło się w powodzenie i dobre zakończenie na swojej ścieżce. Kolejne jej westchnięcie tylko potwierdziło jego przypuszczenia, tak samo z resztą jak jej wymowne w tej sytuacji milczenie. O'Sullivan jeszcze gdy szli drogą starał się rzucać co chwilę na nią ukradkowe spojrzenia. Martwił się. Bardzo się martwił. I naprawdę nie cierpiał tego uczucia, zdecydowanie wolałby się cieszyć tym, że żyją i mają się w miarę dobrze, ale wyglądało na to, że wcale dobrze nie było. I wbrew pozorom nie uważał dziewczyny za słabą. Ba, była silna, pewnie silniejsza od niego, że mimo tego wszystkiego co doświadczyła, być może też mimo psychicznego wymęczenia... mimo tego wszystkiego parła do przodu. Na przekór sobie? Być może. Ale to właśnie świadczyło o sile. Pegaz doceniał też siłę Samaela i jego rozwagę, a także to, że ten faktycznie zdawał się troszczyć o nich wszystkich tutaj. Trudno było nie lubić osoby, która bez wahania kładła swoje życie na szali, walcząc ramię w ramię przeciwko podobnym przeciwnościom losu. Tyle, że... on też pewnie był zmęczony. Trzymał się najlepiej z nich wszystkich, ale to na pewno dokładało mu na barki odpowiedni ciężar odpowiedzialności. "Mam najwięcej sił, to muszę najwięcej dobrego zdziałać". Boże, byle tylko nie zrobił czegoś głupiego. Inna sprawa... kim był O'Sullivan by wysnuwać takie wnioski? Reporterem. Zarabiał swoją spostrzegawczością i wyszukiwaniem związków między różnymi przyczynami i skutkami. Teraz jednak pragnął tego, by jedynym skutkiem tego wszystkiego był radosny koniec przygody.
Odruchowo też odpowiedział Mnem. - Ach, tak... Rozumiem, rozumiem, pochłonie pani... - w jego oczach pojawiło się zaskoczenie, ale także... ciekawość. Co takiego bowiem oznaczały jej słowa? Jak to pochłonie? Może jak smoczy zabójcy zwyczajnie zje śmierć? Może Mnem była Smoczą Zabójczynią Śmierci? ...czy wtedy przypadkiem nie byłaby bardziej sprawna? A może chodziło o coś kompletnie innego? Od momentu śmierci Gela, Jamie przez sekundę nie pomyślał o tym, by zanotować coś dla swojego radia i audycji, a choć teraz pojawiła się przemożna chęć uczynienia tego - odmówił sobie. Zapamięta wszystko o własnych siłach. Głupie to, ale uznał, że w ten sposób złoży jakiś hołd zmarłemu koledze z gildii.
I Jamie byłby może i zapytał Mnem o tę kwestię, gdyby nie to, że jakiś przemiły pan o bardzo charakterystycznym głosie zagroził mu śmiercią w tej chwili. Och, jakże było to... odświeżające. Wcześniej mieli do czynienia tylko z bestiami i motylami, ale najwyraźniej i ludzie potrafili stać się tu wrogami dla siebie nawzajem. Prawdopodobnie wrogami. Wrogowie zazwyczaj celowali do nas z pisto... znaczy z walców, prawda? Zaraz, z walców? - Eee... - nie zdołał się powstrzymać od delikatnego wyrażenia zdziwienia diamentowy chłopak, gdy tylko lepiej dojrzał to, z czego ktoś do niego celował - Najmocniej przepraszam, ale czy mógłby pan tak jakby... nie celować tym we mnie? Nie zamierzam się nigdzie ruszać, ale czuję się co najmniej niekomfortowo w takiej sytuacji, zwłaszcza że, pozwoli pan wyjaśnię, pierwszy raz ktoś celuje we mnie... z tak ciekawego urządzenia. Można zapytać co to jest i jak działa? Wiem, że mnie zabije jeśli cokolwiek zrobię głupiego, ale czy mogę wiedzieć jak? I jak już przy zabijaniu jesteśmy, właściwie czemu zabić? Za co zabić? Czy może... po co zabić? Ekhem, przyznam szczerze, że nie lubię być mordowany. A nawet nie lubię myśleć o tym. Czuję się wtedy dość nieswojo, więc czy można by tak... pominąć to mordowanie? Względnie umieranie? Dzisiaj wyjątkowo jest zły dzień na to... A przy okazji nazywam się Jamie, miło poznać...- a Jamie, jak to Jamie, faktycznie lubił ględzić, a w stresowych sytuacjach odzywała się jak natura gawędziarza. Niektórzy ludzie zwykli reagować na to bardzo źle, więc chłopak uważał, by faktycznie nie powiedzieć za dużo i obserwował dokładnie swojego "rozmówcę", w razie potrzeby przygotowując sobie do obrony w myślach zaklęcie Diamentowej Bariery, połączonej z odskokiem w bok (da Bóg na Mnem, tak by i ją ewentualnie uchronić przed atakiem). Ale jeśli nic złego się nie działo, Jamie niespecjalnie zamierzał się ruszać. No chyba, że któryś z jego kompanów faktycznie postanowił zaryzykować w jakiś sposób, wtedy Jamie nie zamierzał stać jak debil, tylko właśnie dokonać rzeczonego uskoku połączonego z postawieniem bariery.
Nori
Liczba postów : 463
Dołączył/a : 06/02/2013
Skąd : Katowice
Temat: Re: Przedmieścia Czw Kwi 17 2014, 12:35
Trudno nazwać te uczucia, które Norką szarpały. Rezygnacja to nie była, bo ona naprawdę chciała zakończyć tą misję z powodzeniem, by wszyscy przeżyli (oczywiście nie licząc już martwego Gelessena, bo tak jakby mu już nic nie pomoże) i względnie w jednym kawałku. Jednakże czuła się taką czarną owcą całej drużyny, słabym ogniwem. To że szła do przodu, mimo bólu, bez narzekania było wynikiem tego, że po prostu nie lubiła się skarżyć. No i by towarzyszom głowę niepotrzebnie zawracała... ale ona wcale silna nie była. W tym wątłym ciele nie było niczego, co można było nazwać silnym. No może oprócz woli walki (albo panicznej chęci przeżycia). Widząc, że Jamie od czasu do czasu na nią spogląda, jakby zmartwiony, to uśmiechnęła się do niego, tak by nieco mu humor poprawić, czy coś, i dać w ten sposób znać, że się trzyma i jest z nią wszystko okej. Nie chciała chłopakowi problemów na głowę zrzucać. Byli na misji i to w dość niebezpiecznym miejscu. Jeżeli ten będzie myślał o niej, zamiast skupić się na robocie, to jeszcze coś przeoczy i Nori będzie miała wyrzuty sumienia, że przez nią chłopakowi coś się stało. Mimo tego, że Norka nie pytała się w jaki sposób Mnem ma zamiar usunąć te całe zło z Corcus, to przysłuchiwała się rozmowie Jamiego i kobiety. Może troszkę była tym zainteresowana... ale tak odrobinę. Ciekawiło czarnowłosą to, jak kobieta sobie z tym się upora. Norka podejrzewała, że był silna. Jednakże nie w taki sposób jak Samael czy Jamie. Nori podświadomie czuła, że czarodziejka ma naprawdę dużą moc magiczną i pewnie rangą jest dużo wyżej od nich. Nagle... ktoś im przerwał. Norka stanęła i spojrzała na dwie sylwetki, które stały na dachu jednego z budynków. Dziewczyna zacisnęła pięści, zdecydowanie niezadowolona z tego, że muszą się zatrzymywać. Oparła ciężar ciała na zdrowej nodze oraz zacisnęła pięć tej nieuszkodzonej ręki. W jej głowie zaczęły pojawiać się pytania kim ci dwaj byli. Jeszcze ten dziwny walec, którym jeden celował w stronę Jamiego. Oceniła jego średnicę i uśmiechnęła się w duchu (za to jej twarz pozostawała bezuczuciowa). Gdyby facet/kobieta/czy co tam to było postanowiło wystrzelić Nori używa błyskawicznie Przeniesienia.Lusterko A było ustawione taflą w stronę napastnika. Lusterko B byłoby tuż za jego głową. Jednakże, gdyby ten niczego takiego nie zrobił, to Nori bierze głęboki wdech i postanawia przemówić, zaraz po blondynie. - Proszę się uspokoić. Mamy dobre intencje- powiedziała spokojnie. Nie mogli panikować.- Nazywam się Nori. Porozmawiajmy na spokojnie. Przez chwilkę Norka miała ochotę powiedzieć, że jest magiem Fairy Tail... ale jakoś zrezygnowała z tego. Dlaczego? Ponieważ nie była pewna, jak ci tutaj są to magów nastawieni. Niby jeden z nich miał coś, co wyglądało jak magiczna broń, jednakże... wolała nie ryzykować.
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Przedmieścia Czw Kwi 17 2014, 23:14
Mag błyskawic nadal szedł jako pierwszy w tej czteroosobowej grupie po wybraniu dłuższej trasy w celu ominięcia widocznego z daleka ogniska, któremu nie tylko jemu, również Pegazowi nie podobało się. Nie chciał, aby reszta tego składu uznała go za przywódcę, zielonowłosy nie czuł się zbyt dobrze w tej roli, wolał bardziej pomagać i wspierać niż decydować kto co ma robić. W sumie plan był prosty, nadrobić trochę drogi, aby znaleźć się w bezpiecznej odległości, jednak niezbyt dużo, aby nie przemęczać tych towarzyszy w szczególności Nori, która otrzymała najwięcej z nich obrażeń. Martwił się o nią, może dlatego, że tak samo jak on należała do Fairy Tail, może dlatego, że była reprezentantką przeciwnej płci, a może coś jeszcze innego lub z tych wszystkich powodów na raz. Na dodatek dziewczyna praktycznie nic nie mówiła, co sprawiało, że jeszcze bardziej zaczął martwić się o Wróżkę, dlatego na wszelki wypadek co pewien czas po chwilowym postoju, który spowodował zmianę trasy, Samael co pewien czas obracał swoją głowę, aby sprawdzić jak mają się członkowie jego grupy, a w szczególności Nori. Okazało się jednak, że nie uszli daleko, zostali zatrzymani przez dwie osoby w dziwnych strojach, na których była z dziwną nazwą możliwe, że to był jakiś skrót, tylko co on właściwie oznaczał, takie pytanie pojawiło się w głowie maga błyskawic. To byli prawdopodobnie ludzie, widok jakiego nie spodziewał się ujrzeć w tym miejscu, gdzie coś niebezpiecznego może pojawić się w każdej chwili. Nie podobało mu się zbytnio, że Jamie został wyznaczony pierwszy jako możliwy cel do zranienia, bądź nawet wyeliminowania. Chciał jakoś zareagować, jednak nie wiedział co ten dziwny przyrząd trzymany przez tego zamaskowanego osobnika robi, dlatego Hiro postanowił nie ryzykować zranienia któregokolwiek z nich. Zamiast tego postanowił coś sprawdzić, gdy dwójka z tej grupy do której obecnie należał skończy mówić to tego człowieka, który został przy nich. Podniósł lewą zdrową rękę nad oczy, po czym starał się wyglądać, jakby próbował przyjrzeć się czemuś co znajduje się nieco nad oraz za tą sylwetką stojącą nad nimi. Zastanawia się jaka będzie reakcja tego osobnika, czy się obróci, aby sprawdzić na co zielonowłosy patrzy, czy po prostu nie zainteresuje się. Zamierza próbować tak robić przez dobrych kilka chwil i nie ważne czy ta osoba obróci się czy nie, po tym czasie przestaje to robić i opuszcza tą rękę na dół. - Chyba miałem przewidzenia… Albo po prostu pył tych motyli, które widzieliśmy na samym początku nadal na nas działa – mówi Samael, po czym dalej stojąc w miejscu używa Dairokkan. Możliwe, że w niedużej odległości od niego jak i reszty jego grupy, są inni ludzie podobni do tego tutaj, którzy są niewidoczni dla tej czteroosobowej grupy. Możliwe również, że w okolicy są jakieś inne dzikie stworzenia, jak również chce wiedzieć, kiedy zjawią się towarzysze tamtego o ile ktoś się pojawi. Jeśli coś postanowi ich zaatakować lub ten człowiek wystrzeli bądź zrobić coś innego z tym dziwnym walcem w ich kierunku, Hiro zamierza zrobić unik w bok o ile taki będzie możliwy.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Przedmieścia Pią Kwi 18 2014, 20:30
MG
Mężczyzna spojrzał z pogardą na całą grupkę, chociaż widocznie monolog Jamiego działał mu na nerwy. No ile można gadać? NO ILE?-Stulić pysk. Porucznik się z wami rozmówi.-Odpowiedział poirytowany. I kompletnie zignorował całą trójkę, w tym zabiegi Samaela, który widocznie próbował sprawdzić żołnierzyka. Używając zaklęcia Samael, nie wykrył nikogo w okolicy. Była tylko trójka(czwórka) magów oraz żołnierz. W międzyczasie, w nos Jamiego uderzyła pierwsza kropla, a zaraz potem po niebie przetoczyła się błyskawica, a z ciężkich chmur, spadł deszcz. Mnem tylko pisnęła i uklękła, obejmując głowę ramionami i trzęsąc się jak osika. Widać ktoś tu bał się burzy.
Stan postaci: Samael: Lekkie problemy ze wzrokiem i słuchem, boli brzuch i plecy, prawa dłoń rozcięta w kilku miejscach piecze i delikatnie krwawi, lekkie zmęczenie, 54%MM Jamie: Boli cię prawa ręka, lewa dłoń poszarpana, nie czujesz kciuka, możliwe złamania. 70%MM Nori: Zmęczenie, lewy triceps i biceps poszarpane, opatrzone, cała ręka zaczyna mrowić, możliwe lekkie uszkodzenia ścięgien, prawa stopa skręcona w prawej kostce, możliwe złamania, boli. 84%MM, Warg w Abdullballu
Czas na odpis: 21.04 godzina 21:00
Jamie
Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013
Temat: Re: Przedmieścia Sob Kwi 19 2014, 01:02
No wszystko rozumiem, ale żeby tak radiowca uciszać? To jak on miał tutaj działać, jeśli jedyna osoba, z której mógł coś wyciągnąć kazała mu się zamknąć i nie odzywać? Przecież to było nieludzkie traktowanie, a młody O'Sullivan przekonany był, że taka postawa łamała z pięćdziesiąt postanowień różnego rodzaju kart praw człowieka czy traktatów międzynarodowych. Najzwyczajniej w świecie nie spodziewał się tego, że ten zareaguje tak brutalnie - okej, Jamie spotkał już na swojej drodze ludzi, którzy nie chcieli mieć z nim za wiele wspólnego, zdarzali się tacy co bliscy byli poszczucia go psami, ale jakoś, tak czy inaczej, w końcu do każdego potrafił dotrzeć, czasami po dłuższym czasie, ale jednak! A tutaj? Tutaj było to dość niebezpieczne, przede wszystkim dlatego, że jego rozmówca posiadał broń, która zadziałać mogła szybciej niż jakikolwiek pies bojowy. No i przed psem dało się jakoś uciec, miało się trochę więcej czasu na reakcję niż w przypadku wystrzału z broni... nawet tak dziwnej jak ta. Bo broń ta choć na zwykły karabin nie wyglądała, to jednak takie właśnie skojarzenia nasuwała Jamiemu i dlatego też czuł się tak niepewnie.
No ale okej. Być może człowiek ten zwyczajnie nie posiadał odpowiednich kompetencji do tego, by prowadzić z nimi rozmowę na odpowiednim poziomie. Porucznik... to już była jakaś ranga. Zapewne człowiek wyższej klasy i pozycji społecznej, obdarzony darem odpowiedniej retoryki na jakimś poziomie. Tak, to miało sens, że ta osoba tutaj wolała pozostawić delikatne kwestie rozmowy w rękach lepiej do tego ukształtowanej persony. Co prawda słowa jakich użył obecny tu żołnierz nie były najtrafniejsze i milsze... ale można mu to było wybaczyć. Pewnie był zdenerwowany. Może był nowym żołnierzem? Może dopiero co został przyjęty do armii? Czy tam policji, milicji czy czegokolwiek? Oddziału, o, oddziału, tak, to dobre słowo! Musiał po prostu okrzepnąć w swojej roli, a oni stanowili dla niego taki poligon doświadczalny. Dokładnie tak. Dlatego też O'Sullivan skinął tylko głową panu żołdakowi, dając mu znać, że zrozumiał jego słowa.
Po chwili jednak Jamie myślał już o czymś kompletnie innym niż o panu celującym w niego ze swojej spluwy. Gdy bowiem runął deszcz Mnem wydała z siebie kolejny bardziej ludzki odruch, przynajmniej w porównaniu do tych, które do tej pory z siebie wydawała, a młody pegaz nie zwykł takich rzeczy nie zauważać. Nie spodziewał się także takiego zachowania z jej strony - być może był to wyraz jakichś niesłusznie powstałych konstruktów myślowych po jego stronie, ale nie asocjował lęku przed burzą z tą dziewczyną. Widać świat potrafił go cały czas niesamowicie zaskakiwać. O'Sullivan uśmiechnął się tylko lekko do siebie, a następnie uklęknął zaraz przy przerażonej dziewczynie, zapominając, najzwyczajniej w świecie zapominając w tym momencie o tym, że przecież ktoś mógł go właśnie postrzelić i zabić. Takim właśnie był człowiekiem, że trudno było mu przejść kompletnie obojętnie i chłodno wobec takiego zdarzenia, jakiekolwiek więc tego ruchu mogły być konsekwencje to już było poza myślami Jamiego. Ten nachylił się nieco do dziewczyny, a następnie położył delikatnie swoją dłoń na jej głowie. - Spokojnie, spokojnie... to tylko burza, nic ci nie grozi, nic się złego nie stanie, nie pozwolę na to, dobrze? - powiedział cichym i miękkim głosem, jednocześnie delikatnymi i spokojnymi ruchami głaskając dziewczynie po jej głowie. Bo mimo wszystko, nieważne jak potężnymi mocami Mnem władała i jak silna była, w tej chwili przypominała chłopakowi bardziej wystraszone dziecko niż potężnego maga, który mógł pokonać całą tę złą moc, która się tu czaiła. I miał zamiar posiedzieć tak z Mnem... dopóki ta się nie uspokoiła, dopóki nie przybył porucznik lub dopóki... nie stało się coś innego, nieprzewidzianego.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.