I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Pon Gru 16 2013, 13:07
First topic message reminder :
Rodowód miasta sięga naprawdę odległych czasów. Jego urbanistyka oraz sama architektura jest typowo średniowieczna. Samo miasto otoczone jest wysokim na 15 metrów murem kamiennym. Wyjście z miasta możliwe jest przez cztery bramy: Północną, wschodnią, południową i zachodnią. Przy nich zlokalizowane są karczmy i noclegownie. Kawałek dalej znajdują się domy mieszkalne ludności miejskiej. Trochę bliżej znajduje się rynek oraz magazyny kupieckie oraz domy bogatszych mieszkańców miasta. Samo miasto ma ortogonalny układ ulic typowy dla tego typu budownictwa. Budynki im bliżej centrum tym bardziej okazałe, wszystkie wykonane z kamienia jako główny materiał budulcowy. Miasto utrzymuje się głównie z handlu i nie jest raczej bardziej znaczącym miastem w tej części regionu
----- MG
Flecista z Erlachbachen
Każdy z was przeczytał ogłoszenie o zapotrzebowaniu w mieście na grupę magów składającą się łącznie z 2-4 ludzi. Zebraliście się więc w trzyosobowe grupy gotowi do misji. Jakie było jednak wasze zaskoczenie, gdy na miejscu, w ratuszu, gdzie było umówione spotkanie ok. południa, spojrzeliście na drugą tak samo liczną drużynę, która przybyła w tym samym czasie i w tym samym celu. Widocznie komunikacja, która wykluczała takie sytuacje tym razem zawiodła. Burmistrz, który nie spodziewał się takiej sytuacji był nieco zdziwiony tym faktem, ale potrafił wybrnąć z tej sytuacji. - Cóż nie przewidywałem tylu grup... ale cóż problem jest poważny, a dwie grupy magów to zawsze lepiej niż jedna. Co prawda koszta będą pewnie wyższe, ale jakoś da się to rozwiązać. No więc po wykonaniu zadania zapłacę każdej grupie po 30.000 klejnotów [do podziału ofc]. Dodatkowe 30.000 klejnotów dam drużynie, która ostatecznie rozwiąże tą sprawę. Tak, myślę, że możemy to tak rozwiązać z budżetem tego miasta. No dobrze... zapewne znacie nasz problem... w sumie to co bym powiedział pokrywałoby się, z tym co pisaliśmy w ogłoszeniu. Nie za bardzo wiem co mogłoby wam pomóc w waszym zadaniu, w sumie sami wiele nie wiemy... Więc pytajcie śmiało odpowiem na tyle, na ile będę potrafił. Proszę tylko odnajdźcie nasze dzieci... a jeżeli nie żyją to pozbądźcie się przynajmniej flecisty. Po tych słowach czekał na wasze pytania, a wy mogliście wyczuć, że nie chce sam od siebie nic powiedzieć. Tak jakby chciał uniknąć opowiadania o czymś kryjąc się tekstem "przecież nie pytaliście". Jednak co to mogło być... Who knows.
Czas na odpis 19-11-2013 godz 13:00
Autor
Wiadomość
Eustass
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 15/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Czw Sty 02 2014, 19:30
Zbliżając się do bramy dojrzał blondyna, który to tak śmiało snuł plany, w których nie był narażany na niebezpieczeństwo. W pierwszym momencie chciał go po prostu olać i iść dalej, ale na wzmiankę o informacjach zatrzymał się zaciekawiony,b o jeśli udało mu się zdobyć coś pożytecznego, to być może poskłada sobie to w jakąś całość i do czegoś dojdzie. Kiedy nagle zmienił temat spojrzał na niego lekko wkurzony, ale widząc iż zrobił to dla tego, że zauważył jakiś przechodniów ledwo stłumił śmiech. Doprawdy tak bardzo bał się gadać z kotem? Przecież ludzie zawsze gadają do zwierzaków z nudy, czy potrzeby pogadania z kimś, a więc te wieśniaki tutaj na pewno to robiły i raczej nie uznaliby tego za dziwne. -Nie martw się, odpłacę się za to w swoim czasie. A teraz gadaj co wiesz. To w jaki sposób się odpłaci jeszcze układał sobie w głowie, ale na miejscu blondyna zacząłby się nieco obawiać, ale jeśli go zlekceważy to tym lepiej dla niego, bo efekt końcowy będzie dzięki temu o wiele lepszy. Kiedy uzyskał wszystkie informacje już nie słuchał tego co mówił blondyn tylko ruszył w dalszą wędrówkę zastanawiając się nad tym co usłyszał. Flecista nauczył się grać na flecie niedawno? Było to dosyć dziwne, bo jak ktoś kto nauczył się grać niedawno, byłby w stanie tak manipulować fletem by wybawiać szczury? Jedynym wyjaśnieniem było wzmocnienie magią fletu, lub też dźwięku z niego, ale istniała też opcja jakiegoś magicznego fletu w którym zostało umieszczone jakieś zaklęcie. Chociaż ta opcja jakoś dla niego odpadała, bo takie coś byłoby nie tyle kosztowne, co bardzo ciężkie do znalezienia. Co do pokoju to jakoś się tym nie przejął,b o zostawienie go w takim stanie jak się dostało to nie problem. Za to informacja o widoku na las była dosyć przydatna, bowiem oto właśnie stał tuż przed nim, ale wiadomo on jak to on nie miał ochoty się do niego zapuszczać, bowiem byłoby to zbyt męczące i wrócił do miasta. Istniała szansa iż flecista rzeczywiście był w lesie, a on nie miał zamiaru natknąć się na niego sam. Postanowił więc udać się do karczmy o której mówił mu blondyn, a kiedy znalazł się na miejscu starał się wejść niepostrzeżenie, bo zapewne uznano by go za zwykłego dachowca i wywalono. Jeśli już wejdzie do środka zamierza niezauważony dostać się na górę i przeszukiwać pokoje, dopóki nie trafi na ten należący do flecisty.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sob Sty 04 2014, 10:48
//RebelAngel, Musei odpadają, Nimue i Elysia mają zagrożenie. Jeśli nie odpiszą w tym poście odpadają. Możecie dokonać fuzji drużyn.
MG
Flecista z Erlachbachen
W sumie przechodnie na ulicach nie zwracali uwagi na Maga Chwili gadającego z kotem. Prawdopodobnie zabiegani, z własnymi problemami na głowie nie chcieli się doszukiwać kolejnych zmartwień w postaci człowieka gadającego ze zwierzęciem. Po zachowaniu pozorów dokonaliście stworzenia kompletnego raportu informującego o waszych okryciach.
Po tej czynności Verno udał się w stronę domu leśniczego. Zapukałeś w kołatkę, a drzwi otworzył Ci ubrany w zielony, myśliwski strój mężczyzna. Miał około 170cm i wielkie okulary na oczach. Wyglądał na jakieś 55 lat, był już lekko zgarbiony. Na plecach miał linę oraz dubeltówkę. Wyglądał jakby właśnie był na polowaniu, wybierał się na nie, albo właśnie z niego wrócił. - Las za rzeczką? Może wejdziesz i pogadamy w środku? - zaproponował staruszek - uwielbiam opowiadać. Po tych słowach wpuścił Cię do środka i zaprowadził do salonu [założę, że wszedłeś - nie ma w tym żadnej pułapki, a na pewno przyśpieszy misję]. W salonie znajdował się piękny kominek z przygotowanym chrustem, na ścianie były trzy trofea myśliwskie:dwa jelenie i borsuk. Poza tym mnóstwo półek z książkami. Ty usiadłeś na sofie przed którą znajdowała się drewniana lada. - Chcesz może herbaty? - zapytał wstawiając wodę - dla siebie też muszę ją ugotować. Po chwili nie ważne czy przyjąłeś filiżankę czy nie, leśniczy wrócił do Ciebie ze swoim [i być może twoją] herbatą i zajął miejsce na sofie razem z tobą. - No dobrze, chciałeś posłuchać odnośnie tego lasu tak ... no dobrze od czego, by tu zacząć - zaczął opowiadać - Mówisz, że chcesz się tam wybrać. Śmiało, ale zabraniam polowania. Kiedyś co prawda sam ustrzeliłem tam kilka zwierząt, z stąd moje trofea, ale potem uznałem, że las lepiej szanować i zostałem leśniczym. Teraz chronię las przed kłusownikami. Chociaż zbyt wielu ich nie ma... w zasadzie to w ogóle. Jakie zwierzęta można tam spotkać? W zasadzie wszystko. Borsuki, niedźwiedzie, łasice, kuny, jelenie, sarny, łosie, żbiki, wszelkie ptactwo jak orły, sokoły, przepiórki i wróble w zasadzie spotkać tam można w zasadzie wszystko. Całą faunę i florę. Co się zaś tyczy dawnych opowiadań odnośnie tego lasu? Hmm... słyszałem kiedyś historię o czerwonym kapturku. Pewnie też o niej słyszałeś? Podobno tutaj się rozegrała. Nawet w lesie jest chatka babci. Przynajmniej tak ją nazywamy. Hmm z ciekawostek mogę również dodać, że nasz las ma największy współczynnik zaginięć w całym Fiore. Już mnóstwo osób weszło do niego i nigdy nie wróciło. Baaa nigdy też nie znaleźliśmy żadnego z ciał zaginionych osób. Ale nie są to jakieś drastyczne liczby... Jedna osoba na rok to nic strasznego. Bardziej niepokojący jest ten brak ciał. Leśniczówki niestety nie mamy. Za to mamy ten domek babci czerwonego kapturka wewnątrz lasu. Sam jednak tam nie trafisz, nie masz szans. Ten las jest olbrzymi. Las zawsze jest mniej więcej taki sam i się nie zmienia. Ale nie ma w nim żadnych dziwnych rzeczy. Ot typowy las jakich mnóstwo w Fiore. Niestety żyjemy za krótko, aby zobaczyć jak się zmienia. Twój rozmówca udzielił Ci dość wyczerpującej odpowiedzi. Na wyciągnięty przez Ciebie banknot nie zareagował. Po prostu go zignorował. Widocznie dla niego wystarczającą zapłatą za informacje była możliwość pogadania o lesie i wypicia z kimś herbatki.
Potem udałeś się do budynku gildii kupieckiej. Śmiało mogłeś powiedzieć, że był to najbardziej okazały budynek w całym mieście. Zajmował około pięciu standardowych parceli miejskich, elewacja wyglądała naprawdę estetycznie, a sam budynek był cudem tutejszej architektury. Przed budynkiem znajdowało się dwóch strażników. Oboje ubrani w zwykłe stroje, ale posiadający szpady przy pasie. Zapewne trzeba było z nimi pogadać, by dostać się do środka. W sumie ochrona nie była niczym dziwnym. Raz, problem flecisty, a dwa, że kupieckie miasto po prostu musiało zabezpieczyć taki budynek przed złodziejami. Na pewno w środku znajdowały się olbrzymie środki pieniężne.
Kot po wymienieniu informacji udał się w stronę lasu, aby potem zawrócić. Niestety nic nie znalazł po drodze. Przy okazji przemyślał w głowie wszystkie zdobyte od swojego towarzysza informacje. Było ich dość sporo. Potem poszedł do karczmy i jakoś udało mu się dostać do części mieszkalnej jednak kot napotkał pewien opór. Wszystkie drzwi były zamknięte na klucz i nijak było się do nich dostać. Zgadza się, nawet Verno nie zapomniał zamknąć pokoju flecisty na klucz. Więc nijak mogłeś wejść do środka.
Czas na odpis do 7-12 godz. 12:00
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sob Sty 04 2014, 20:23
Blondyn z ulgą przyjął zaproszenie leśniczego, którego wygląd przywodził na myśl prawdziwego pasjonata dzikich, leśnych wędrówek. Co więcej to nie wszystko, gdyż jego zachowanie było tym czego normalnie spodziewałby się po burmistrzu będącym niejako wizytówką miasta. Na zapytanie o herbatę blondyn potwierdził z aprobatą i ostatecznie sączył ją słuchając opowieści leśniczego. Błękitnooki uwierzył dosłownie we wszystko co słyszał, ba począł nawet podejrzewać iż to leśniczy bądź jego ojciec, czy nawet dziad był ów myśliwym z opowieści. Tak, czy inaczej las był opuszczony, a chatka stała niezamieszkana. O dziwo jednak leśniczy nie wspomniał o wilkach, więc niejako brakowało tego smaczku w historii o kapturku. -Zapewne nie dotrę tam, ale człowiek aż czuje chęć pogoni za snem, czy też jak w tym przypadku historią czerwonego kapturka. Verno upił łyk i odetchnął z ulgą spogladając na trofea mężczyzny po czym dodał spokojnie. -Ale pan by trafił, jeśli dałby się pan przekonać do takiej wyprawy w niedalekiej przyszłości to proszę dać mi znać. Carlos sądził iż warto sprawdzić ten trop, domek babci. Jednocześnie wątpił iż była to szybka wyprawa, więc musiała zostać ona ewentualnością. -Dziękuję za opowieść, jeśli to nie przeszkoda to przy następnej wizycie nie przyjdę o pustych dłoniach. Mężczyzna miał na myśli świeże pieczywo, bądź jakieś ciastka do herbaty i oczywiście butelkę wina także brał pod uwagę. -O ile uda mi się Pana zastać. No cóż, Verno miał i inne pytania, skoro nie ma kłusowników i chęci do polowań, to czemuż chadza z dubeltówką. Dodatkowo lina także nie wydawała się podstawowym asortymentem leśnika, no chyba iż używał jej do wspinaczki na drzewa. Ostatecznie blondyn o to nie pytał, postanowił zachować te i inne pytania na moment w którym w istocie postanowi udać się do lasu. Dopiwszy herbatę i pożegnawszy się Carlos zmierzał do gildii handlowej i dotarł tam dość prędko zakładając iż zacznie w najokazalszej budowli miejskiej, poza murem oczywiście.
Przed wejściem stało dwóch dryblasów, gdzie ich wyposażenie wzbudzało pewne wątpliwości, ale mag nie oceniać tu przybył a zasięgnąć informacji. -Witajcie Panowie, jestem w mieście od niedawna i pragnąłbym jak najszybciej załatwić swoje sprawy w środku. A na pytanie co to za sprawy? To odpowiem prędko iż nawet takie pytania mają swoją cenę. Więc jak? Broni przy sobie nie mam. Następnie Verno rozchylił marynarkę by ukazać, że nie nosi żadnej broni prócz zdobnej laski. Mag nie chciał tracić czasu przed wejściem, gdyż dobrze rozumiał iż stróżowanie bywa nudne, więc jeśli da sposobność na przetrzymanie go w wejściu to z niej skorzystają. Mag chwili nie sądził nawet iż ochrona zajmuję się zapowiadaniem przyjezdnych, gdyż bynajmniej zatrzymywanie w wejściu oznaczałoby zator, coś czego kupcy nie lubili. Jednakże, jeśli każą mu się przedstawić to tak czyni, pomijając fakt iż jest magiem. Dotarłszy do środka ponownie nabiera ogłady i większego spokoju ducha. Lada, to to czego szukał i osoby stojącej za nią. Jeśli takowej nie było to zaczepia pierwszą lepszą personę. -Dzień dobry, szukam Pana, Michaila Straas'a i Sławomira Kapusty którzy przed 3 tygodniami zatrzymali się w gospodzie przy północnej bramie. Verno wyjął już nie pierwszy raz dzisiaj zegarek na łańcuszku z kieszeni kamizelki i ocenił upływ czasu, po czym schował go. -A no tak, bynajmniej chodzi o flecistę i doszły mnie słuchy iż mogę się czegoś dowiedzieć od dwójki jegomości. Blef jako iż przybył w interesach z pewnością mógłby przejść skuteczniej, jednakże znajdował się w gildii handlowej, więc mogło się to skończyć niepotrzebnymi formalnościami. -Jeśli nie zastałem Panów, to czy wskaże mi Pan z kim prowadzili wówczas interesy? No i pozostały cztery opcje, gdzie w pierwszej nic się nie dowie. Druga, gdzie w zwykłej solidarności przeciw grajkowi dowie się czegoś. Trzecia, gdzie zapłaci do 100 za tę informacje i w końcu czwarta. Ostatnią opcją było okazanie umowy zawartej z burmistrzem i wręcz zażądanie tejże informacji, gdzie brakiem współpracy sugerowałby blondyn sympatyzowanie z porywaczem.
Gdyby przyszło do pierwszej opcji, gdzie ani tych osób, ani tych informacji zwyczajnie nie było to skieruję się w stronę karczmy na północy. Wciąż ma nadzieję spotkać innych wynajętych magów, ale pragnie też sprawdzić tę hipotezę z pokojem flecisty. Jeśli jednak zdobędzie jakieś informacje w gildii to one zadecydują o kolejnym kroku, nawet jeśli to będzie udanie się dalszym tropem dwóch kupców sąsiadujących uprzednio z pokojem flecisty. Verno musiał być czujny, gdyż wierzył iż w końcu znajdzie jakiś pewny trop, a nie kolejne niepewne poszlaki.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Wto Sty 07 2014, 14:43
MG
//Laura i Nimue odpadają niestety z braków odpisów.
Flecista z Erlachbachen
Kot na razie obijał się nie wiedząc w jaki sposób rozwiązać problem znikających dzieci. Jednak Carlos nie zamierzał próżnować. Po wypytaniu o ogóły leśniczego zapytał go jeszcze o kilka detali, które wynikły z odpowiedzi stróża lasu. - Oczywiście mogę Cię tam zabrać w każdej chwili - powiedział mężczyzna - Wystarczy, że do mnie zapukasz to z chęcią się tam wybiorę, na razie będę cały czas w swoim domku. I oczywiście, żebym tam trafił znam ten las lepiej niż własną kieszeń. Oczywiście przychodź kiedy tylko chcesz zawsze będziesz tutaj mile widziany. Uwielbiam młodych ludzi, którzy z taką pasją słuchają historii, trochę już starego leśniczego. Z przyjemnością mogą Ci opowiedzieć o wielu moich młodzieńczych przygodach przy kolejnej szklance herbaty. Kiedy wychodziłeś leśniczy odprowadził Cię uprzejmie do drzwi i kulturalnie pożegnał.
Po tym udałeś się do gildii kupieckiej informując strażnika o celu swojego przybycie. Jeden z nich ciężko westchnął mamrocząc "moja kolej" i wszedł do budynku. Drugi pozostał z tobą. Nie odezwali się, ani słowem do Ciebie, ale z ruchu można było wyczytać, że jeden poszedł po kogoś kompetentnego, a pierwszy nadal miał Cię pilnować. Po dosłownie dwóch minutach jeden z nich wrócił. Idź do konsultanta w pokoju 101 - powiedział jakby od niechcenia - Przyjmie Cię Jak widać w tej gildii kupieckiej mieli dość solidne zasady i nie można było tak wejść ot tak rozejrzeć się. Założę na razie, że poszedłeś do umówionego pokoju. Po drodze minąłeś jeszcze dwóch strażników z szablami, którzy co pewien czas zerkali na Ciebie. W końcu znalazłeś pokój, w którym miałeś mieć wizytę. W pokoju znajdował się blondym w bogatym typowo kupieckim stroju z wieloma zdobieniami. Miał około 30 lat, nie więcej. Pokój wykonany był dość prosto. Ściany z okładziną drewnianą i biurko z dwoma krzesłami naprzeciwko siebie. Do tego jedna szafa z dokumentami zapewne. Zadałeś swoje pytania, ale tym razem tak łatwo odpowiedzi nie uzyskałeś. Przypominam, że gadałeś z wytrawnym kupcem, który chyba zwęszył, że jest w stanie trochę zarobić. Ba nawet dobrze odgadł tą cenę, gdyż wyciągnął od Ciebie maksimum 100 . Tym razem miałeś do czynienia z profesjonalistą. Ale odpowiedź uzyskałeś. -Straas... był u nas faktycznie. Kupował gwoździe, całkiem sporo jak na prowincjonalnego, dopiero rozpoczynającego działalność kupca. Pochodził z małej wioski pod Magnolią. Trochę się targowaliśmy, ale w końcu sprzedaliśmy mu co chciał. Natomiast Kapusta chciał otworzyć u nas swój kram. Niestety nie spełniał naszych surowych wymagań. Nie był wystarczająco bogaty, sukcesów wielu też nie widzieliśmy. Ogólnie nie mieliśmy po co, go tutaj przyjmować, aby tworzył nam konkurencję zamiast wzmacniać naszą pozycję. Odszedł. Pochodził z portu w Hargeon. Nie wiem co jeszcze mogłoby Cię zainteresować. Ogólnie nie byli jakimiś wyjątkowymi ludźmi. Przyszli, załatwili lub nie, co mieli załatwić i poszli. Wydawał się to ślepy zaułek. Ale ty to oceniasz ja tylko opowiadam.
W międzyczasie do miasta dostał się Goron, który widocznie również stał się elementem pomyłki urzędników, którzy sprowadzili zbyt wielu magów. Dostał on się do burmistrza i dowiedział się od niego tego samego co wy, również z fragmentem o umowie zawartej z flecistą, z którym miasto nie mogło się rozliczyć. Wiedział również o tym, że w mieście są już dwie grupki magów, wspólnie działające nad tym problemem. Obecnie skończył rozmowę z burmistrzem. Mógł go dalej jeszcze o coś dopytać, albo rozpocząć poszukiwania w mieście. Od tej chwili możesz pisać na misji.
Czas na odpis do 10.01.2014 godz 16:00
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sro Sty 08 2014, 17:12
Czarodziej na własne oko mógł ocenić jak działa trybik napędzający to miasto. Gildia handlowa robiła swego rodzaju wrażenie, a tym bardziej ilość mieszczących się w niej pomieszczeń. Ostatecznie w pokoju 101 przyszło mu stoczyć niewielką, acz istotną bitwę o informacje. Błękitnooki starał się jak mógł, ale spod blond czupryny jego rozmówcy spoglądały nieugięte tęczówki. Carlos powinien się tego spodziewać iż przyjdzie mu zapłacić, ale zawsze gdzieś liczył iż szczytny cel może przełamać pazerność. Verno uniknął więc ujawnienia iż został wynajęty przez burmistrza, co było dobrą rzeczą, a jednak informacje jakie zasłyszał nie były tym czego szukał. -Chwileczkę... Wymruczał pod nosem, po czym ujął podbródek palcami zadając sobie w myślach kolejne pytania. -Czy pan kapusta nie zamierzał czasami sprzedawać magicznych przedmiotów? Może antyków? Z tymi słowy puścił podbródek i z powagą patrzył na rozmówcę, gdyż o dziwo pewna hipoteza bardzo pasowała w tym miejscu. Manipulujący Chwilą dostrzegł w słowach swego rozmówcę coś jeszcze, motyw... Sławomir Kapusta niejako został wyrzucony po całej drodze jaką tu przybył, a to z pewnością nie było rzeczą przyjemną. Dodatkowo po tym wydarzeniu osoba z sąsiedniego pokoju najpierw ratuje miasto, a potem przynosi mu powolną zagładę jak choroba. Przypadek? Na to pytanie światło mogła rzucić odpowiedź członka gildii z którym toczył rozmowę. Jeśli kapusta sprzedał naszemu porywaczowi magiczny, bądź przeklęty flet, to wyjaśniałoby czemu grał jak amator.
Gdy usłyszał swą odpowiedź to skłonił się i pożegnał życząc udanych interesów, osobiście wolał nie węszyć w takim miejscu, gdyż z całą pewnością zwróciłoby to zbędną uwagę. Kolejnym punktem był powrót do karczmy, gdyż zwyczajnie musiał jadać jak każdy człowiek, a także pragnął sprawdzić co z wynajętym pokojem. Z perspektywy minionego czasu nie był pewny czy dobrze zrozumiał gospodarza o czystości pokoju, ale jeśli to prawda i faktycznie będzie wyglądał jakby tam sam Carlos nie zajrzał... No właśnie co? Wielkie odkrycie prowadzące zarazem donikąd, a to samo w sobie było ciężkim orzechem do zgryzienia. Po drodze do karczmy jak zwykle rozglądał się za swymi towarzyszami i powoli zaczął podejrzewać iż działają na własną rękę.
W samej gospodzie błękitnooki zamierza w pierwej udać się do wynajętego pokoju, by ponownie mu się przyjrzeć. Następnie zejdzie na dół by zaczekać na kolacje i zebrać swe myśli. Gdyby zastał kota to ponownie zamierza złożyć mu kolejny raport, acz woli uczynić to w pokoju. Kończąc wypowiedź zaprosi kota na knura z nadzieniem śliwkowym, gdzie miał być on podawany o 20:00 i z pewnością nie był posiłkiem dla zwykłego dachowca. O 20:00 kolacja, zaś o 22:00 przybywa porywacz i tutaj Carlos będzie musiał działać zdecydowanie szybko. Po kolacji miał zamiar udać się do burmistrza i ostatecznie dowiedzieć się na czym skończyła się dysputa. Jeśli zupełnie na niczym, to wiedział o jakie środki przeciw fleciście poprosi, a i był oczywiście nastawiony na podporządkowanie się planowi innych.
//Nie wiem ile czasu ostało do 20:00, tak więc nie wiem czy coś jeszcze zdążę zrobić. Gdyby Goron chciał mnie nawiedzić to można uznać iż blondynek siedzi sam przy stole w karczmie, wszak i burmistrz słyszał gdzie zmierza Verno. //
Eustass
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 15/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sro Sty 08 2014, 17:59
(Na stępie sory za brak posta, ale nie miałem nic sensownego do napisania, to wolałem nie pisać byle czego)
No i niestety nie miał szczęście, bo blondyn postanowił zamknąć za sobą drzwi do pokoju, jak każdy porządny obywatel. A żeby go cholera wzięła. Nie pomyślał o tym, że ktoś mógł współpracować z flecistą i będzie chciał przeszukać pokój swojego wspólnika. Oczywiście było to mało prawdopodobne, ale nie można niczego wykluczać. Westchnął tylko cicho po czym po prostu klapnął na dupie pod drzwiami, bo był już zmęczony tym łażeniem cały dzień. -Tyle się narobić i na dodatek nic z tego nie mieć. Nawet nie ma kogo macać, bo same mało urodziwe i z małymi balonami. Zasrane życie. Trzeba było ponarzekać, bo nie dość iż musiał łazić na swoich własnych łapach zamiast być dźwiganym, to na dodatek nie miał nawet żadnej kobiety do macania. Miejscowe nie były zbyt urokliwe i hojnie obdarzone, a tatem ptasi móżdżek Nimue gdzieś wcięło a była jedynym materiałem do macania, chociaż i tak ledwo mieściła się w tej kategorii. Siedział więc pod drzwiami nic nie robiąc, bo z tego co pamiętał blondyn wspominał iż wróci tutaj, a więc zapewne na samym początku jeszcze rozglądnie się po pokoju flecisty. No i jak widać nie pomylił się, bowiem po jakimś czasie pojawił się pod drzwiami by po chwili zdać mu raport w pokoju. Wysłuchał uważnie tego co mówił i analizował sobie to w głowie, a na wzmiankę o kolacji oczy mu zabłyszczały i zgodził się na nią od razu. Czekając spokojnie na kolację zamierza się dowiedzieć jaki blondyn miał plan, by potem móc go wykorzystać i zgarnąć całą nagrodę dla siebie. -A więc jaki masz tym razem plan? Oczywiście jeśli plan sprawi, iż będzie ciężko użyć blondyna jako przynęty do zmęczenia flecisty, to wymyśli inny plan i przekona go, że będzie bardziej skuteczny, dzięki czemu zyska marionetkę a na koniec ją porzuci i tyle.
Goron
Liczba postów : 22
Dołączył/a : 23/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Czw Sty 09 2014, 16:28
Cóż, cóż. Może i to tak było, że jedynym, co pozostało Goronowi to jego pijackie szczęście, ale natrafił na miasteczko potrzebujące bohatera, a każdy wie, że z piratów to są najlepsi, najwspanialsi i najlepsi bohaterowie! Nawet z tych, co to tylko po lądzie łażą.. Coś go tknęło, by wybrać akurat to miejsce. Może to dłoń samej Boginii morza go tutaj przywiodła. Tak, to zdecydowanie to, a nie te burzowe chmury, które, jak mu się zdawało, goniły go już od jakiegoś czasu.. Cóż za parszywy los. Dopiero, gdy dowiedział się o porwaniach coś tam tknęło jego mięciutkie, niczym futerko kaczuszki, serduszko. Przecież nie mógł pozwolić by to było kontynuowane. Co za potwór mógłby się dopuścić takich czynów! To akurat była prawda. Z pewnych źródeł wiedział, jak to jest mieć dziecko. Wychowywał jedno. Nie swoje oczywiście! Co jest trochę podejrzane pomimo jego harców, ale kto by się tam przejmował.. Na pewno nie on.. Na pewno.. Po rozmowie z burmistrzem jego motywacja wzrosła dwukrotnie.. Tfu! Po stokroć, umm.. A może tysiąc kroć? Ważne, że dużo i ważne, że cenne. W dodatku będą tutaj za niego płacić..? Chyba znalazł swoje kolejne ulubione miasto. Oczywiście, że jest ich więcej. Są jeszcze miejsca, gdzie dobrze traktuje się takich wilków morskich, jak on.. Zastanawiający był fakt, że drużyny, które tutaj przybyły pomieszały się. Z rzadka zdarzało się, że członkowie różnych gildii współpracują ze sobą tak otwarcie. W tym świecie zwykle każdy dba o siebie, ale kto by to tam wiedział.. Dziwne to czasy. Zwłaszcza na lądzie. - Nie obawiaj się burmistrzu. Tej łajzy zrzeszone pod jakimś znakiem gildii nie podołają zadaniu, ale ja i owszem.. Znalazłeś sobie człowieka od brudnej roboty. Co prawda wasza arogancja i głupota są żenujące, ale drogi pracodawco on posunął się za daleko. – zdawał się nie czerpać żadnej przyjemności z takiego odnoszenia się do przewodniczącego tej osady, aczkolwiek taki był jego styl bycia, nie ograniczał się. No.. Chyba, że w towarzystwie dam. Rozejrzał się trochę po pałacu, z wolna się przechadzając i kontynuując. –Flecista powiadasz.. W takim razie potrzebne mi zatyczki do uszu oraz broń.. Chciałbym uzyskać dostęp do waszej zbrojowni. Jeśli nie mogę do niego podejść muszę zachować swój dystans. Łuk niestety odpada, ale ufam, że macie tutaj jakieś pistolety. Tak, czy owak muszę obejrzeć waszą zbrojownię. I to szybko, powoli się ściemnia, więc znów może przypuścić atak. Przebierz czterech strażników w obszarpane szmaty, daj w łapę butelkę rumu i niech każdy siedzi pod inną bramą. Chcę wiedzieć którędy wychodzi. A skoro już o tym mowa.. To nie wyobrażam sobie bym musiał tutaj płacić za rum i inne trunki, więc ufam, że jeśli powiem iźli jam od Ciebie, to ino szybko mnie obsłużą – uśmiechnął się, zadowolony. – No już, już. Ruchy. Nie ma na co czekać. Prowadź do zbrojowni! Idąc za burmistrzem (jeśli nie odmówi) nasz ukochany pirat szukał wszelakiej okazji by z lub bez pomocy swojej magii zawędzić swojemu pracodawcy coś drogocennego. A co! Niech ma za swoją głupotę. Może i mówił, aby się śpieszyć, aczkolwiek nie miał zamiaru dzisiaj jeszcze ryzykować otwartego starcia z innym magiem. W pierw musi się dowiedzieć o nim czegoś więcej. Po wizycie w zbrojowni i pobraniu pistoletu, lub jeśli tego mu nie dano to po użyciu swej mocy przeniesienia na nim oraz kilku tarczach, halabardach i mieczach oraz łańcuchach, jak i częściach zbroi, by móc wykorzystać to do walki z flecistą, a jednocześnie po prostu rozpraszając je na ułamek sekundy by nie stracić zbyt dużych pokładów swej magii, wrócił do burmistrza, kładąc mu dłoń na ramieniu i oznajmiając z dużym uśmiechem. – No.. To teraz oświeć mnie dobrodzieju.. Gdzie jest ta karczma i zakątek miasta, gdzie nawet Twoi strażnicy boją się zachodzić..? Oraz.. Przybytek w którym zatrzymał się mój cel..? – ostatnie zdanie wycedził przez zęby z uśmiechem tak złowieszczym, że nie powstydziłby się go sam Kraken. No.. Gdyby mógł się uśmiechnąć.. Po odpowiedzi burmistrza udaje się do najniebezpieczniejszej dzielnicy lub, jeśli jej nie ma, do karczmy, w której zatrzymywał się nieprzyjaciel. Oczywiście po drodze zbierając ze sobą zatyczki.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Wto Sty 14 2014, 15:37
// wybaczcie za czas - na swoje usprawiedliwienie mam tylko masakrę na studiach [piszę z wykładu jbc]
MG
Flecista z Erlachbachen
Muszę przyznać, że dedukcja Carlosa była naprawdę niezwykła, gdy wysnuł wniosek, że jeden z kupców mógł handlował magicznymi przedmiotami, a tym samym mieć mnóstwo wspólnego z całym problemem flecisty. Faktycznie motyw był i to dość silny. Ale czy na pewno tak to właśnie wyglądało? - W zasadzie handlował wszystkim co miało cenę. Był objazdowym kupcem, który przy granicy z Dessertio kupował tańsze pancerze, które drożej sprzedawał w centrum kraju, a w centrum kraju kupował przyprawy, które za wyższe sumy sprzedawał na obrzeżach kraju. Być może posiadał również jakieś magiczne przedmioty na stanie, ale nie mogę za to ręczyć. Jak mówiłem nie przyjęliśmy go ze względu na jego umiejętności, nie interesował nas specjalnie jego dorobek. Z antykami tak samo.
W tym czasie Goron toczył rozmowę ze swoim nowym pracodawcą. Na słowa, że zajmiesz się sprawą i ją rozwiążesz na twarzy burmistrza odbił się uśmiech jednak szybko znikł, gdy dodałeś swój komentarz dotyczący wcześniejszego zachowania mieszczan. Gdy zacząłeś dodawać czego oczekujesz burmistrz wyglądał na zmieszanego. Widocznie chciał pomóc Ci jak najbardziej, ale nie posiadał takiego autorytetu, by wszystko Ci dawać. Albo tego nie miał. - Pić oczywiście możesz na koszt miasta, wystarczy, że przedstawisz się jako mag odpowiedzialny za sprawę flecisty. Tylko nie przesadzaj i faktycznie zajmij się tą sprawą. Co zaś tyczy się zbrojowni... Pistoletów nie mamy tutaj, nie toczymy wojen i raczej są nam one zbędne. Może kilka mieszkańców ma taką broń, może ma ją gildia kupiecka, ale my niestety nie mamy ich na składzie. Same zatyczki możesz dostać w aptece. Po tych słowach zaprowadził Cię do dość skromnej zbrojowni, która znajdowała się kilka przecznic dalej w osobnym budynku. W środku było kilka mieczy, tarcz i zbroi płytowych oraz kolczug, kilka buław, toporów, łuków i strzał. - Możesz wybrać sobie na czas misji dowolną broń, ale liczę, że po wykonaniu zadania wróci ona do naszej zbrojowni. Inaczej będę musiał Ci cenę broni odjąć z wypłaty. Pistoletów jak mówiłem nie było na stanie niestety. Potem na ułamek sekundy rozproszyłeś kilka przedmiotów [zgaduję, że zrobiłeś to Mistrzostwem kradzieży? Napisz jak możesz ile razy i na czym konkretnie]. - Karczma jest w tamtym kierunku - pokazał na jedną z części miasta. Tam też nocował wcześniej flecista. Raczej nie ma żadnych miejsc, które przerażałyby strażników w mieście, nie wiem co Ci podać. Znamy całe miasto jak własną kieszeń. Potem poszedłeś zapewne w stronę karczmy, a burmistrz z satysfakcją westchnął. Widocznie niezbyt Cię polubił jako człowieka, ale nie dawał tego po sobie poznać licząc, że pozbędziesz się problemu.
Carlos również wrócił do karczmy i zjadł wczesny obiad. Jakieś mięsko i dość mocno okraszane ziemniaczki z kapustą. Do popicia woda, na alkohol była jeszcze za wczesna pora, aby otwierać beczki. Potem rozejrzałeś się po pokoju. W sumie od twojego wyjścia nic się nie zmieniło. Panował tutaj ten sam bałagan, co w momencie, w którym wychodziłeś z budynku. Nie był magiczny, ot zwykły pokój. Pod pokojem spotkałeś jeszcze dobrze znanego Ci kota, który również zerknął do pokoju po czym razem udaliście się na pieczeń.
Razem zjedliście obfite posiłki, a wasze brzuchy nie miały prawa być głodne. W trakcie posiłku kot poruszył kwestię planu działania. Tutaj na razie zrobię stop klatkę, ponieważ w tej chwili wszyscy znajdowali się w karczmie. Kot i Carlos wiedzieli o sobie, znali się, natomiast Goron, który również przybył do tego miejsca nie wiedział jeszcze czego się spodziewać.
Czas na odpis do 17-01-2014 godz 16:00. Postaram się punktualniej odpisać.
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sro Sty 15 2014, 21:23
Wizyta w gildii kupieckiej nie była z pewnością czasem straconym, jak i pozostałe działania błękitnookiego. Od południa minęło osiem godzin i chociaż Verno nie znał bezpośrednich odpowiedzi, to miał żywy obraz tego co się działo dotychczas w Erlachbachen. Ostatnim elementem tejże układanki było spotkanie z samym flecistą i ewentualna jego kryjówka w miasteczku. Koniec końców po prowadzonym przez siebie śledztwie wrócił do karczmy i posilił się, a co ważniejsze spotkał Eustassa. Blondyn uczuł sporą ulgę iż nie został z tym wszystkim sam i nawet jeśli kot miał go krytykować to było to lepsze od czystej bierności. Zresztą w jednej rzeczy się nie pomylił iż z całej zbieraniny magów u burmistrza to właśnie kota będzie wspominał z uśmiechem na ustach. -Plan, tak... W zasadzie można to tak nazwać, jednakże nie ma czasu już na złożone działania. Verno spojrzał przelotnie na boki by upewnić się iż nikt nie szczyrze uszu, a było to wielce prawdopodobne bacząc na ich odmienność. Nie mógł jednak wiele by powstrzymać innych od podsłuchiwania, więc ewentualnie puści takowym osobom chłodne spojrzenie, a przynajmniej męskiemu gronu. -Jak już wspomniałem... I tutaj urwał, gdyż siedząc przodem do wejścia dostrzegł niejako znajomego mu mężczyznę. Verno miał pamięć do twarzy, a ta z pewnością zwiastowała kłopoty. Co więcej dnia w którym spotkał ów mężczyznę coś się stało, coś czego nie pamiętał i do dziś mroziło mu krew w żyłach. Jednakże ważniejsze było co innego, a mianowicie ów pirat był magiem i to wspomnienie było klarowne dla Carlosa. -Wybacz mi proszę na chwilę, zaraz wrócę do tematu... Rzekł jeszcze do futrzaka z gildii wróżek i wstał od stołu kierując się bezpośrednio ku przybyłemu awanturnikowi. Stojąc blisko uśmiechnął się życzliwie mając w pamięci perlisty śmiech pijanego Gorona. -Witaj Panie, to nasze drugie spotkanie. Za pierwszym razem wybiegałeś z tawerny Pod Złamanym Dębem, wraz z dwoma mężczyznami i chłopcem pragnącym pojedynków. Verno patrząc z bliska był lekko zaskoczony prezencją mężczyzny, tym bardziej iż ostatnim razem był spity i uciekał. -Jeśli jeszcze nie pamiętasz to goniła was rozwścieczona gawiedź, ale mniejsza z przeszłością. Me miano to Carlos Verno, proszę przyjmij zaproszenie do naszego stołu. Przedstawiając się błękitnooki lekko skłonił głowę ukazując swe maniery i dobre chęci, jednakże nie wskazał należycie stolika. Verno nie był zresztą kelnerem i odwrócił się bokiem do pirata dodając nim ruszył z powrotem do Eustassa. -Siedzą tam czarodzieje. Blondyn nie mógł wiedzieć, czy skorzysta z jego zaproszenia, ale i owszem nie bez przyczyny chciał by się do nich dosiadł. Nie dało się ukryć iż spośród sześciu osób jakie podjęły się tego zadania, to zostały w działaniu tylko dwie. Powróciwszy na miejsce Manipulujący Chwilą zamierza kontynuować, jeśli Goron podążył za nim po czasie to zwyczajnie powtórzy to by dobrze wiedział o czym jest mowa. -Chce poprosić burmistrza by zamknął bramy kwadrans przed dziesiątą i otwarł je kwadrans po. I tutaj nasuwa się pytanie po co? Verno zastukał palcami o blat stołu i z pewnością przestał już przejmować się tym czy ktoś ich podsłuchuje. -Chce troszeczkę spowolnić działania porywacza, jeśli bramy będą zamknięte to użyje drugiej drogi ucieczki, a jeśli z kolei okażą się jednak otwarte będzie musiał wybrać. Verno przeczesał palcami włosy układając plecy wygodniej na oparciu krzesła, po czym kontynuował. -Mój plan w zasadzie na tym się kończy, osobiście mam zamiar spróbować spotkać się z flecistą. Po tych słowach mężczyzna lekko spochmurniał kładąc obie dłonie na blacie stołu i jakoby pogrążając się we własnych niepewnych myślach. -Spróbuję powołać się na Pana Kapustę, który mógł wręczyć magiczny flet i który miał ku temu motyw. Jeśli nie zareaguje to będę improwizował, myślę iż nic mi nie grozi z perspektywy minionych działań porywacza. Tak, w opowieściach o nim jedna prawidłowość się zgadzała, znikali Ci co podążali za flecistą, nie Ci co się na niego natknęli w miasteczku. -Pytanie co zrobimy zaraz po porwaniu? Proponuję zdobyć prędko rzecz porwanego dziecka, spytać leśniczego o psa tropiącego i z nim udać się do lasu. Być może las to ślepy trop, ale wciąż wiele zdaje się zgadzać z tamtym kierunkiem. Verno skończył, obyło się bez skrzyń, zasadzek rodem z kreskówki. Fakty były proste, Carlos nie miał środków do czegoś większego i dobrze już wiedział, że umieszczanie kota w planach było niewskazane. Tutaj błękitnooki miał nadzieje usłyszeć od samego Eustassa jak i być może Gorona to jaka im się widzi w tym wszystkim rola. Napomknąć trzeba, że jeśli pirat wyrazi zainteresowanie całą sprawą to Carlos zdradzi mu wszystko to, czego się dowiedział. Naiwne? Być może, ale co trzy głowy to nie dwie i jedna, a to musiało wystarczyć w obecnej chwili za wyjaśnienie jego działań.
Eustass
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 15/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Czw Sty 16 2014, 18:47
Zostanie w karczmie było genialnym pomysłem, bowiem zdołał załapać się na pyszną i co najważniejsze, darmową wyżerkę która pomogła mu całkowicie się wyluzować. Miła oto pełny brzuch, siedział aktualnie w cieple i nic nie musiał robić, do tego mógł sobie spokojnie ponarzekać i takie tam a więc był prawie w raju, bo tylko brakowało mu tutaj jakiejś niezłej pracy cycków do pomacania równie dobrego ciałka, ale niestety nie można mieć wszystkiego, zwłaszcza kiedy się jest kotem, bo nie mógł pójść niestety do domu uciech bo zaraz go wywalą. Normalnie pieprzeni rasiści. Był klientem jak każdy inny, a póki płacił i nie przeginał to powinni go wpuścić i tyle. Z jego rozmyślań wyrwał go głos blondyna, który mówił o posiadaniu jakiegoś planu, ale jak widać miał on nie być zbyt złożony. A więc jeśli będzie to jakaś prościzna, szybko ułoży sobie w głowie własny kontr plan, by potem wcielić go w życie. Niestety go nie zdradził co lekko go poirytowało, ale widząc iż gdzieś się udał obejrzał się w tamtą stronę, a widząc kolejnego faceta zaklął cicho, bo zapewne byłą to pomoc do ujęcia flecisty, no i na dodatek musiał to znowu być facet, a nie cycata i seksowna dziewczyna. Na domiar złego wyglądał dosyć inteligentnie z ryja, a więc nie było szansy na łatwą manipulację facetem. Jak widać będzie musiał uwzględniać zmiany w swoim planie. Kiedy wrócił do stolika i zaczął wyjaśniać swój plan musiał przyznać iż nie był on taki głupi, ale dalej miał pewien poważny błąd w sobie. -Niestety jest tutaj poważmy problem. Nie wiemy w którym miejscu flecista się pojawi, no i na dodatek jego pojawianie się może być spowodowane działaniem jakiegoś zaklęcia. Tak wiec trzeba by coś zrobić z kwestią obserwacji miasta, bo raczej skrzydła wam nie wyrosną, chyba, że chowacie jakieś w dupie. Cóż on potrafił latać ale przez określony czas, a nie zamierzał tego marnować na obserwację miasta. A Nawet jakby zauważył flecistę to jakoś musi dać znać innym, co by samemu nie babrać się w walkę bo to za dużo wysiłku. -Pies tropiący to dobre wyjście, ale trzeba się upewnić iż nie ma kogoś do pomocy, kto rzuciłby zaklęcie maskujące zapach. A co do lasu to raczej jedyne miejsce w którym mógł ukryć dzieciaki. No i jeszcze jedno. jak ktoś z nas znajdzie flecistę, jakim sposobem da znać innemu o tym fakcie? Wolał mieć już wszystko załatwione, bo przecież musiał jeszcze myśleć o swoim własnym planie.
Goron
Liczba postów : 22
Dołączył/a : 23/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Czw Sty 16 2014, 19:57
Niewiele pomogła wizyta w zbrojowni, spodziewał się fajerwerków, mnóstwa broni, pancerzy, lanc, a tu co.. Ot, biedne to miasto, biedne.. Z braku laku wziął w swe rączki jeden z mieczy, ten, który wydawał mu się najbardziej wyważony. Bułat, tarczę, oraz po kolei naramienniki, napierśnik, buty oraz nagolenniki ze zbroi. Oraz wszystkie wymienione powyżej przedmioty transportuje swoim czarem mistrzostwo kradzieży. Bo wiecie.. Nigdy nie wiadomo, co się przyda. Jak już skończył, poklepał się po piersi otrzepując z siebie resztki kurzu z tego zapyziałego miejsca. Ale kto by pomyślał.. Tutaj mury, bramy, gildia kupiecka, a w zbrojowni taka bieda.. Może warto by było odwiedzić i ich.. Założę się, że zasmakowałbym w ich bogactwie, tylko ile udało by się zawędzić.. No już, już. Kontynuujmy misję piracie!. Po usłyszeniu słów burmistrza wybuchnął gromkim śmiechem, co na pewno nie przysporzy mu u niego aprobaty, ale co poradzić.. – Drogi burmistrzu.. Nie uwierzę, że nie macie tutaj takiego miejsca. Chociaż, chociaż.. To może być prawda. Znaczy to tylko tyle, że kryminaliści są u was wyrachowani, to politycy o złotych ustach i głębokich kieszeniach. Dlatego nie możecie poradzić sobie z kimś, kto używa przeciw wam siły, a nie pomyślunku. Ale, ale.. Na mnie już pora. I mam nadzieję, że już na pewno mi wszystko powiedziałeś.. – na odchodne rzucił mu chłodne spojrzenie, które miało go zapewnić, że jeśli coś ukrywa, to wróci, oj wróci. Statkiem wprost w budynek burmistrza! Nie, no.. Szkoda statku, nie sądzicie? Dziarskim kroczkiem ruszył w stronę karczmy, miał zamiar powęszyć tu i ówdzie, ale patrząc na ulicę naprawdę zdawało się, że wszystko jest tutaj dobrze, nawet nadciągająca godzina dziesiąta nie wydawała się robić na nich wrażenia, ale! Czego się tutaj bać, skoro chyba już wszyscy swoje dzieci potracili. Prócz bogatego burmistrza i zapewne gildii kupieckiej.. Przypadek..? Nie sądzę. Chociaż, czy byliby w stanie go opłacić? Szczerze wątpliwe. Ale, ale piracie! Wystarczy już tych wywodów. Chyba spadły mu procenty, bo zaczynał się nawet zachowywać jak przyzwoity człowiek. Ble.. Jak tak można? Organizm czuł już potrzebę, tak więc czym prędzej udał się w stronę karczmy, po drodze zahaczając o aptekę, by zwinąć, jakże potrzebne, zatyczki. Po drodze starał się zauważyć wszelkie wąskie i ciemne uliczki, prowadzące między budynkami w stronę którejś z bram. Warto było zaopatrzyć się w ewentualną drogę ucieczki, gdyby wywiązała się niepożądana walka. W każdym razie, trafił pod karczmę, którą wskazał mu burmistrz i… paru przechodniów. Co mógł poradzić, że ma kiepską orientację w terenie, często miotał się jak kurczak bez głowy. Wziął głębszy wdech i z uśmiechem wparował do karczmy, przez główne drzwi. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu.. Czysto, schludnie, ludzie poubierani, nawet kobiety! Jakoś tak nieswojo.. Trzeba było zagrać z taką ręką jaką mu dano. Bynajmniej nie wydawało się tutaj zabawowo. Jego oczka zamieniły się w małe latarnie, które szukały jakiejś krągłej krypy, która była by dziś dla niego domem na morzu.. Nie było to takie łatwe. Dziewczęta były średnio urodziwe, aż wtem wyszła jedna z kelnerek.. Z kuchni.. Przechodząc za barem.. Musiała pachnieć alkoholem i jedzeniem, czego mężczyzna może chcieć więcej?! Gdy tylko podała piwo jednym z gości, szybko ujął jej dłoń, obrócił dwa razy ufając, że wykona te obroty w odruchu, będąc zaskoczoną jego zachowaniem, po czym ujmie ją w swe ramiona, gdy będzie do niego obrócona plecami, po czym ucałuje ją w policzek. – Och moja droga, tylko tyś warta mojej uwagi kochana. Co robisz w takim przybytku, skoro Twoje aspiracje muszą być o wiele, wiele wyższe. Choć, dlaczego nie.. – musiał przerwać, gdyż w tym momencie ktoś popukał go w ramię. Odwrócił się, a przy jego głowie pojawił się lekko czerwony motylek sygnalizujący, że rozmówca jest w nie najlepszym humorze, a to był bardzo zły moment. Nie zdążył nawet wszystkiego wysłuchać – Posłuchaj mnie no gogusiu, kiedy ktoś rozmawia z bardzo urodziwą dziewczyną, w dodatku młodszą ode mnie, to nie przerywaj! – warknął, patrząc na niego spode łba. Zwrócił swój wzrok ku stronie, w którą zwrócił się blondyn. Był tam jeszcze tylko kot. Czarodzieje..? Czy on sobie robi jakieś jaja..? Kot.. Gruby kocur.. Naprawdę..? Nie będę z siebie robić pośmiewiska.. – zrugał ich w myślach, po czym wrócił do rudowłosej dziewczyny o pięknych krągłościach, zapraszając ją by usiadła z nim, aczkolwiek niedaleko stołu przy którym siedzieli inni magowie, by móc podsłuchać, co tam mają do powiedzenia, kiedy on będzie zajmował się różnymi uciechami. Jeśli się zgodzi oczywiście weźmie ją do siebie na kolana i zamówi dla obojga darmowe piwo, które obiecał mu burmistrz. W przeciwnym wypadku, dołącza do blondyna i kocura z naprawdę skwaszoną miną, obwiniając go za to, że stracił taką okazję, bo gdzieżby mógł winić za to siebie..
W każdym razie dowiedział się paru ciekawych faktów, co znacznie ułatwi ujęcie sprawcy i pozbycie się go na zawsze. Swoją drogą.. Gadający kot. Ciekawe ile takie stworzonko mogłoby być warte na czarnym rynku. Na pewno jakaś załoga miałaby z niego nie lada uciechę przyglądając się, jak cierpi na morzu nie mając się gdzie zwrócić..
//Trudno mi się dalej określić, gdyż dużo zależy od MG, dlatego w następnym poście uwzględnię odpowiedzi na wasze wszelkie debaty, gdyż tak, czy siak je usłyszę, więc po poście MG postaram się napisać pierwszy byście mieli się do czego odnosić.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sob Sty 18 2014, 11:22
MG
Flecista z Erlachbachen
Goron jeszcze w zbrojowni miejskiej pobrał swoim zaklęciem kilka przedmiotów poświęcając nieco posiadanej magicznej mocy. Jednak zainwestowanie jej w zbrojenie musiało zwrócić się w przyszłości. Potem udałeś się po zatyczki, które również otrzymałeś za darmo zdradzając wcześniej, że pracujesz dla burmistrza w tej sprawie. Przechodząc zobaczyłeś kilka ciemnych uliczek, których tak usilnie poszukiwałeś jednak niestety nie dojrzałeś w nich nic godnego uwagi. W końcu doszedłeś do karczmy, w której po chwili zobaczyłeś dobrze znanego Ci człowieka, który zaprosił Cię do wspólnego stołu. Wcześniej jednak spróbowałeś zalotów do pewnej karczemnej dziewki. Kiedy jednak na chwilę odwróciłeś się w stronę Carlosa poczułeś kopniaka prosto w jądra. Potem splunęła na Ciebie i sobie poszła do innych klientów. W międzyczasie ty doczłapałeś się do stołu.
Chyba nikogo nie dziwił fakt, że ludzie patrzyli się na was dość niezwykle widząc przy stole pirata, osobę elegancko ubraną i kota, którzy wspólnie spożywali wieczerzę. Nikt jednak nie odezwał się, zapewne uważając, że na świecie pełno jest dziwaków. Nie mieli pojęcia, że w tej chwili obmawialiście plan, który miał wam pomóc wykonać misję, którą zlecił wam burmistrz tego miasta. Carlos jako pierwszy przedstawił swój pomysł na złapanie rzezimieszka. Kot wyraził natomiast kilka trafnych niedopatrzeń, które zauważył w planie tego pierwszego.
Wybaczcie mi tez niedopatrzenie i brak opisu karczmy w porze kolacji. Obecnie znajdowało się tutaj dość sporo osób, ale nikt jeszcze nie był bardzo pijany. Za wcześnie było jeszcze na typowe bójki. Klientelę tego miejsca stanowili głównie mężczyźni. Nie wyglądali na jakiś wojów, prawdopodobnie w większości byli to kupcy, albo mieszkańcy miasta. Wszyscy mieli na stole piwa, część z nich miała również jakąś strawę. Sala była zapełniona w około 65%. Karczmarz co chwila rozlewał piwo z beczki, natomiast po sali chodziły dwie kelnerki. Jedną z nich nasz pirat poznał już nieco lepiej. Jednak to inna zrealizowała zamówienie pirata podając piwo Carlosowi i kotu. Światło pochodziło z czterech świeczników zawieszonych na suficie. W pomieszczeniu dało się czuć przede wszystkim pieczone mięso, w drugiej kolejności alkohol.
Stan: Goron wydał trochę MM - 1. miecz, 2. Bułat 3. tarcza 4.naramiennik1, 5.naramiennik2, 6.nagolonniki 7. napierśnik, 8.but1, 9.but2 Czyli 9*10% pozostało Ci 20% MM
Goron
Liczba postów : 22
Dołączył/a : 23/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sob Sty 18 2014, 12:51
- Aaaałaa… – tylko na tyle było stać naszego pirata po tak siarczystym kopniaku w jądra, który sprawił, że te chyba schowały się w środku i znów będą musiały zstąpić.. Padł na kolana, a parę stróżek potu spłynęło po jego skroni. Ale nie.. Dobrze wiedział, że to jeszcze nie koniec. Tylko wzbudziła w nim jeszcze większe zainteresowanie, niewątpliwie będzie jeszcze do niej zagajał, ale chyba.. Nie w tej chwili. Po paru głębszych wdechach, rozejrzał się po Sali, cóż.. Zdawało się, że nie jest już centrum zainteresowania, więc powolutku doczołgał się do stołu, przy którym siedział czarodziej i jego kot. Zabawne, gdyż Goron zawsze sądził, że to kobiety na starość obkupują się kotami, starzejąc się w jakiejś zakurzonej chatce z obrazami ich ulubieńców. Co kraj, to obyczaj.. – pomyślał, po czym resztką sił wspiął się na stołek, przykładając twarz do blatu i zamawiając każdemu z nich piwo, jednym gestem dłoni. Znanym oczywiście każdemu piratowi. Skąd ta dziewka ma w sobie tyle siły, to już była przesada, żeby tak od razu w przyrodzenie..? Jakaś niewyżyta, ale to się zmieni.. To się zmieni.. – na jego twarz wstąpił mały uśmiech, a w między czasie druga kelnerka podała piwo, ta, niestety, była już mniej urodziwa i poniżej standardów pirata. Obiły mu się o uszy jakieś dźwięki o planie, ale on był zbyt zajęty macaniem swoich jąder, by sprawdzić, czy w ogóle jeszcze ta są. Gdy, o dziwo! Okazało się, że tam są, był w stanie się wyprostować i popatrzeć na stół. Piwo, tak piwo.. Zbawienie, alkohol.. To przez ten spadek procentów nic mu nie wychodziło. Szybko złapał za kufel i pociągnął parę głębszych łyków. Przynajmniej tak mu się wydawało, gdyż gdy go odłożył, ogarnął go horror. Wypił całe! Skończyło się.. Tak nie może być.. Beknął i otarł usta z piany, po czym już miał zamawiać kolejne, gdy odezwał się kot. Aż się wzdrygnął i spojrzał na niego badająco. - To.. To gada..? To jest ten czarodziej, o którym mówiłeś blondasku..? Myślałem, że jeszcze ktoś ma się pojawić, gdy zapraszałeś mnie do stołu przy którym siedzą czarodzieje.. Z drugiej strony dobrze, bo już Cię miałem za jakiegoś zdziwaczałego czarodzieja, co to z kotem chodzi, jako te czarownice z bajek, co to na tych no.. Miotłach! Latajom.. Uff.. – uśmiechnął się do blondyna, bo jakże mógłby myśleć o kocie, jako o równym sobie. Kiedy oni sobie tam dalej gdybali, on przywołał do siebie kelnerkę, tę samą, która wcześniej go uszkodziła oczywiście, po czym kazał jej się nachylić, szepcząc jej do ucha parę ciepłych słówek o tym, jako nadal jest sprawny, zwarty i gotowy, a gdy już dostanie w twarz, czy gdzieś indziej, to zamawia dla siebie już coś mocniejszego, najlepiej rum! Cóż, chyba trzeba by ich trochę wspomóc, jeśli mamy złapać tego łotra i zgarnąć nagrodę, chociaż dzielić się na trójkę.. Wolałbym na dwójkę, po co kotu te klejnoty.. Ale o tym, pomyśli się już później. – Po tym, jak alkohol zaczyna działać, a on wprowadzany jest powolutku w ukochany alkoholowy błogostan zwany upiciem, przy jego głowie znów pojawiają się świetliste motylki. - Nie powinno być tak trudno domyślić się, gdzie może uderzyć. Nie jest to tak wielkie miasto, nie wszyscy mają dzieci, a z tego, co pamiętam zabrał już ponad sześćdziesiątkę. Dziwi mnie w ogóle tutaj taki numer, więc stawiam na to, że najwyższy czas żeby przestał się bawić i wziął się bezpośrednio za dzieci burmistrza. Pracodawcy, który go wykiwał i zrobił z niego pośmiewisko. To byłby nasz najlepszy zakład i tam zamierzam się udać. – gdy już przyniosą jego zamówienie, od razu upije parę łyczków, zanosząc się lepszym, bądź gorszym smakiem z błogim uśmieszkiem. Na pierwszy rzut oka widać, że duży z niego alkoholik. - Przy okazji, jeśli chcesz prosić o coś burmistrza to radzę się śpieszyć, bo zaczyna się ściemniać. Już załatwiłem z nim sprawę czterech zamaskowanych strażników, którzy mają być pod każdą bramą. Jedyne, co powinno być teraz naszym zmartwieniem, to jak dadzą nam znać, że przyszedł, tak, by go nie zaalarmować, łotra jednego. W innych krainach widziałem takie świetliki na sznurku.. Papierowe kształty , które były wznoszone w niebo przez małe ogniska pod nimi, może miało to coś wspólnego z gorącym powietrzem, nie wiem.. Nie znam się, nie jestem przecież czarodziejem.. – zaśmiał się głośno ze swojego własnego żartu, trochę już podpity. – W każdym razie mało prawdopodobne by oglądał się za siebie po wejściu, jeśli udało by im się coś takiego zmontować, wiedzielibyśmy gdzie się pojawił, a tym samym wiedzielibyśmy, gdzie może uderzyć, ale to już chyba załatwiliśmy. Skoro to już załatwione, to do gry wchodzisz Ty, futrzaku! – wskazał na kota z dużym uśmiechem. – Nawet z tym dużym kałdunem, który sobie tam hodujesz, masz największą szansę tropienia go po dachach niezauważonym. To będzie Twoja robota. – upił jeszcze parę łyków, po czym klasnął w dłonie i rozejrzał się po Sali. – No, skoro to już załatwione, to gdzie to jadło. Głodnym, jak wilk..
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sob Sty 18 2014, 16:55
Carlos z nieukrywanym uśmiechem stwierdził iż tutejsze kobiety potrafią o siebie zadbać, zaś krzywda jaka spotkała Gorona mimo wszystko wywoływała męskie współczucie. Następnie pirat usiadł, a Verno po swoich wypowiedziach wysłuchał obojga i zaczął od czegoś zgoła innego. Manipulujący Chwilą podniósł rękę, tak by jedna z kelnerek go dostrzegła, po czym gdy podeszła zwrócił się do niej uprzejmie. -Przepraszam, jeśli to nie kłopot, to pragnąłbym zamówić posiłek dla mego towarzysza, oczywiście na mój koszt jako gospodarza stołu. Gdyby jednak okazała się kelnerką, która wymierzyła kobiecą sprawiedliwość to dodaje jej na ucho prosząc gestem by zniżyła lekko głowę. -Proszę wybaczyć mu, pochodzi z bardzo bogatej i wpływowej rodziny, acz dzikiej. Carlos z pewnością chciał zelżyć trochę atmosferę, wszak być może spędzi w tym przybytku trochę czasu. -Dokładnie Panie kocie, tu jest największy problem, ale nasz Wygłodniały Wilk ma zupełną rację i to nie tylko w sprawie podobieństwa do wiedźm, które spotkałem osobiście jakiś czas temu... Zwracał się do obojga, a jeśli chodzi o piwo jakie mu podsunięto to ocenił picie go za nienajlepsze wyjście. Bynajmniej błękitnooki nie miał słabej głowy do alkoholu, ale dobrze znał jego właściwość nasuwającą senność. -Wilku, czy nie wziąłbyś ode mnie kufla? Być może czeka nas nocny pościg za flecistą, więc powstrzymam się od picia. Verno wyraźnie odbiegał od całej sprawy, uznając iż w tej chwili mają jedyną sposobność by znaleźć wspólny język. Dodatkowo miał pewność, że pirat i tak wypije ile chce niezależnie od sytuacji. -I jeszcze jedno, jeśli nie w smak wam bym zwracał się do was przydomkami to zdradźcie mi swoje imiona. Znamy się póki co tylko z widzenia Wilku, a przy całej dyspucie u burmistrza nie dosłyszałem i Twego miana kocie. Zakończył zwracając się do Eustassa, wszak co to za drużyna, która nie wie jak zwracać się do siebie? -I wracając do tego co mówiliście, tak mamy mało czasu i tak, nie mamy jak powiadomić o przybyciu flecisty, ale jeśli chodzi o same bramy to nie problem. Verno urwał na chwilę i wydobył zegarek na łańcuszku z kieszeni kamizelki i ocenił upływające chwilę by kontynuować schowawszy go. -Nasz porywacz nie był widziany w żadnej bramie o dziesiątej, a wiemy iż pojawia się o niej w mieście. Wniosek jest jeden, on przybywa tu wcześniej, a zaczyna działać o wyznaczonej porze. Jedyny punkt o którym wiemy, to to iż zaraz po pochwyceniu dzieci kieruję się do wyjścia. Błękitnooki splótł dłonie i położył je na blacie stołu zbierając myśli. -Ale nasz Pan Wilk ma rację, powinniśmy wiedzieć gdzie uderzy, jeśli zgromadzilibyśmy pozostałe dzieci w jednym miejscu... Jednakże to tak jakby wprowadzić je w pułapkę skoro nie mielibyśmy stanąć mu na drodze. Mężczyzna zmartwił się tym, jeśli wprowadzili by ten plan w życie, a dzieci były by porwane to szybko spotkaliby się z nieufnością mieszkańców, jak i może wrogością. -Nie wiem, czy się dowiemy, ale możemy spróbować zapytać burmistrza. Jeśli w istocie ostałyby tylko dzieci burmistrza to będziemy musieli walczyć z flecistą... Ostatnie zdanie wymówił z lekko ponurą miną, ale takie były fakty bo jeśli miałaby to być ostatnia wizyta flecisty to nie będą mieli innego wyjścia. -Dodatkowo w czasie mojego śledztwa nie dawały mi spokoju pewne liczby, a mianowicie to iż porywał, zdaje mi się zawsze trójkę dzieci z jednym wyjątkiem. Być może znając ilość dzieci w całym mieście dowiedzielibyśmy się czy ten okres działania nie ma głębszego znaczenia. Tym razem Verno wypowiadał swoje myśli na głos i być może bardziej namiesza tym w głowach kompanów, ale czas ich naglił, a jego obecni kompani potrafili odnaleźć luki w jego rozważaniach. -Co do świetlików na sznurku, to raczej lepiej będzie poprosić by ludzie burmistrza wdrapali się na dachy z pochodniami i podpalali je gdy go zauważą. Dodatkowo jego pojawienie zwiastuje granie na flecie... Urwał tutaj bo to była i zaleta i wada, gdyż właśnie jego gra była tak niebezpieczna. -Na koniec oczywiście proponuję dojeść i dopić by wspólnie udać się do burmistrza jak szybko to możliwe. Dodatkowo chce się dowiedzieć co się stało z dwójką magów z którymi tu przybyłem, a także z dwoma czarodziejkami... Po ostatnim słowie spojrzał na Eustassa, jeśli go zignorował to nie naciska na odpowiedź. Verno wyszedł pierwszy od burmistrza, więc sądził iż kot wie coś więcej na ten temat. Pytanie pozostało ilu ludzi może im użyczyć burmistrz, wiedział już iż najlepszym punktem widokowym będzie gildia handlowa, a jednak rozumiał jak burmistrz może nie mieć tam za wiele do powiedzenia. Jeśli któryś z kompanów postanowi już po swej wypowiedzi ruszyć to i on zamierza po uiszczeniu opłaty ruszyć do burmistrza.
Eustass
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 15/06/2013
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Nie Sty 19 2014, 19:19
Cóż raczej niewiele by zarobił, bo gadające koty ostatnio zaczynały się robić normą, a więc interesu by nie zrobił, a dodatkowo ten kociak nie był miłym, potulnym i bezbronnym kotkiem, więc pan mięśniak raczej zamiast zarobku, mógłby się spodziewać obolałych jaj i podrapanej twarzy po próbie sprzedaży tego to kocura. Kiedy do stołu przysiadł się gość którego blondyn wcześniej najwyraźniej zaprosił, obrzucił go tylko obojętnym spojrzeniem a już po chwili stanęło przed nim piwo. Odsunął je tylko łapa na bok, bowiem nie przepadał za tym trunkiem, który niezbyt mu smakował, a na dodatek na zwierzaki chyba działał szybciej, bo po trzech piwach był kompletnie zalany, no i latał zygzakiem po pijaku i o zgrozo podrywał kocice czego nigdy w życiu by nie zrobił, zwłaszcza iż nie brał się za te swojej rasy tylko zwykłe dachowce. Na samą myśl aż się wzdrygnął z obrzydzenia. Słysząc reakcję na to iż gadał zmarszczył brwi niezadowolony, bowiem potraktowano go jak jakiś odrażający obiekt, a on nie puści tak takiej zniewagi, zwłaszcza jakiejś kupie mięśni. Spojrzał więc na faceta a na jego twarzy malowało się zdziwienie. -To....to ta kupa mięśni potrafi się wysławiać i to jeszcze tak długo? Niebywałe. A myślałem, że jedyne co umiesz mówić to jeść, pić, srać i ruchać. Jak widać ewolucja mięśni potrafi się nieźle posunąć do przodu. Cóż jeśli mięśniak miał niewiele poczucia humoru czy raczej łatwo się wkurzał, to zapewne będzie chciał mu coś zrobić, a więc by tego uniknąć w odpowiednim momencie po prostu zeskoczy na ziemię. Jeżeli to nie nastąpi to słucha co mięśnie mają do powiedzenia, no i tutaj maluje się niespodzianka bo potrafił się inteligentnie odezwać. Ale prawdopodobieństwo iż flecista weźmie się za dzieci burmistrza jest mała, bo mógł to zrobić na początku. Zapewne najpierw zechce porwać wszystkie dzieci a te burmistrza zostawi na koniec, lub w ogóle ich nie porwie, przez co mieszkańcy będą coś podejrzewać i sami załatwią burmistrza i jego dzieci. To ostatnie wydawało mu się najbardziej oczywiste, ale postanowił to zachować dla siebie. Słysząc co powiedział na koniec spojrzał na niego jak na skończonego debila którym musiał być, bowiem postanowił mu rozkazywać i na dodatek nazwał go futrzakiem. ten facet musiał mieć naprawdę poprzestawiane w głowie. -Po pierwsze nie nazywaj mnie futrzakiem mięśniaku, bo nie jestem jakimś zapchlonym dachowcem żeby mnie tak nazywać. A po drugie to czy tobie się coś nie pojebało? Ty wydajesz mi rozkazy? Nie przypominam sobie by ktoś cię do tego upoważnił, a nawet jeśli to i tak nie mam zamiaru cię słuchać. Tak więc sam pakuj się na dach. Dał jasno znać co i jak, a więc lepiej by dotarło to do jego pustego i pełnego mięśni łba. Słysząc co powiedział blondyn nie miał zamiaru znowu się przedstawiać, ale tylko westchnął i postanowił zrobić wyjątek. -Eustass. Słuchał dalej tego co mówił blondyn i nawet się nie odzywał, bo nie chciało mu się więcej wtrącaj i wytykać błędów w jego planach, bo skoro sam tego nie potrafił zrobić to niech lepiej nie bierze się za plany. Miał ochotę już zakończyć to wszystko i udać się do domu by coś wszamać, przespać się i iść na poszukiwania celów do zmacania ale musiał wytrzymać. Słysząc co powiedział na koniec, oraz iż spojrzał na niego tylko wrednie się uśmiechnął, bo mógł to teraz nieźle wkręcić, ale po dłuższym przemyśleniu wolał odpowiedzieć tak jak było, bo nawet nie chciało mu się wymyślać wkrętu. -Cholera to wie i mam to gdzieś mówiąc szczerze. Faceci mnie nie interesują a więc mogło się z nimi stać cokolwiek. Co do dziewczyn, nie jestem pedofilem polującym na dziesięcioletnie dziewczynki, a tamta ruga najwyraźniej to olała i wróciła do domu. Jak chyba i reszta ale nie jestem pewien bo wyszedłem po tobie. Cóż powiedział mu prawdę, a więc tylko od niego zależy to czy w nią uwierzy.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.