I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Hen głęboko w lesie, tam, gdzie urywają się wszystkie ścieżki i nawet zwierzęta się nie zapuszczają, jest polana, a na niej kilka chat otoczonych drewnianym murem. Mało kto wie o tej osadzie, a jeszcze mniej osób tam było, czy kiedykolwiek widziało jej mieszkańców. Krążą o niej różne legendy i podania, każdy jednak woli trzymać się z dala od tego miejsca ~~
MG
Colette i Laveth siedzieli w kawiarni przy stoliku, czekając na przybycie jednego z radnych, który trzymał piecze nad tym zadaniem. Podobno była to jedna z "Szych". To zresztą było widać po czasie oczekiwania, bo zeszło z dobre czterdzieści minut, nim w końcu do ich stolika dosiadł się pewien facet, drugi zaś stanął za jego krzesłem. Mężczyzna siedzący na krześle, ubrany był w żółty garnitur, rzadkie, mysie włosy miał zaczesane do tyłu, a na pulchnej, zarumienionej twarzy, dało się dostrzec pokaźny wąs. Oczy w kolorze piwnym, przeskakiwały z Lava na Col i z powrotem. Mimo że mężczyzna do najchudszych nie należał, dało się w nim wyczuć poczucie wyższości i władzy. Mężczyzna za nim, był zaś chudy i wysoki, posiadał długie do ramion białe włosy i okulary, zza których świeciły żółte oczy, bacznie obserwujące punkt między Colcią a Lavem. Ubrany był w szary garnitur i w zasadzie tylko sobie stał.-No, świetnie że jesteście.-Zaczął grubas wysokim i szorstkim głosem. Widać nie miał zamiaru przepraszać za spóźnienie.-Nazywam się Szars Ozborn, a ten pan za mną to Steve. Radziłbym zapamiętać...-Mruknął i wyciągnął z kieszeni plik kartek, który nie miał prawa się tam zmieścić. Jedną część rzucił Colci, drugą Lavowi.-To są materiały z którymi macie się zapoznać, znajdziecie tam wszystkie potrzebne informacje, a jak jakichś tam nie ma to macie jakieś 30 minut na pytania. Mam napięty grafik, sami rozumiecie.-Wzruszył bezradnie ramionami.-Ta misja ma wysokie priorytet, rada na was liczy. Osobiście, nie ukrywając, nie chciałem cię na tej misji Carter.-Rzucił z nieskrywaną niechęcią do Colette.-Tylko ten idiota E-Przerwało mu kaszlnięcie Steva-Panie, to mimo wszystko człowiek równej rangi. Powinieneś uważać na język.-Zwrócił mu uwagę, co spowodowało że mężczyzna spojrzał na niego spode łba, ale szybo się poprawił.-Tak, oczywiście. Więc może E poparł waszą kandydaturę, ale ja dogłębnie się wam przyjrzałem. I Carter... Ja nie jestem jak ta tępa cipa Sever. Ona nie żyje Steve!-Powiedział głośniej do Steva, gdy ten znów odkaszlnął.-W każdym razie, nie będę tolerował czegoś takiego jak przy "Zgubieniu" Golden Heart.-Tu prychnął z pogardą.-Zresztą i tak nie wierzę w jej śmierć czy coś innego i wierz mi Carter. Daj mi jeden powód... a pozbędziemy się ciebie.-Wysyczał nachylając się nad stołem w kierunku Colci. Potem przerzucił spojrzenie na Lavetha.-Co do ciebie... nie chciałbyś pracować dla mnie? Wiele o tobie słyszałem i powiem szczerze że mi się podobasz... pracując dla mnie, zarobisz więcej, nawet od tej-Wskazał głową na Carter, widocznie nie wysilając się nawet na jakiś komentarz czy wypowiedzenie jej imienia/nazwiska. W każdym razie co miał zrobić zrobił.-Czytać mi te papiery bo nie zdążycie zadać pytań.-Machnął na odlew ręką, w tym czasie podszedł kelner, a Szars zamówił kawę i bezę.
OSADA - Dane techniczne zebrane na przestrzeni lat. Rys historyczny: Osada została zbudowana około roku x354 przez znanego w tamtych czasach maga, Wędrowca Eleziaela. Z początku była to zwykła, mała osada gdzie osiadł Eleaziel na starość, wraz ze swoją rodziną. Żyli z pokolenia na pokolenie, powiększając osadę. Jednak jeden z potomków Eleziaela postanowił opuścić osadę około x623 roku, data nie jest pewna. Udał się on bardziej na zachód, gdzie brał udział w licznych wojażach i także zasłynął w świecie jako Złoty Ronald. Jednak wrócił do osady dość szybko, wraz z łupami wojennymi. Wtedy też odnotowano znaczący wzrost liczby mieszkańców osady, jej odgrodzenie się od świata a także powstanie jakiegoś tajemniczego kultu. Obecnie wioską włada potomek Elezaiela i Ronalda, Trevis. Stosunek do obcych: Obcy rzadko są wpuszczani za mury osady. Wyjątek stanowią zgubieni w lesie bezdomni, jeśli widać po nich słabość, zostaną przyjęci przez Trevisa. Ten zajmie się nimi przez maksymalnie siedem dni, jeśli ci się nie nawrócą, muszą opuścić wioskę. Kult: Udało nam się dotrzeć do jednej osoby, która co nieco o kulcie wie. Czczą oni starożytnego Boga ziemi, modląc się do czarnej kamiennej misy o niespotykanej mocy. Cała osada jest głęboko oddana swojej wierze. Która ma więcej zakazów, niż jakichkolwiek praw. Mieszkańcom bezwzględnie nie wolno opuszczać wioski, mają ograniczać kontakt z niewiernymi, pierworodnego i pierworodną oddawać na służbę Bogu i wiele innych restrykcji. Z domów nie wolno wychodzić po 18, należy zaś wstać o 5 i przez co najmniej 12h pracować dla dobra osady i Boga. Trevis: Według zebranych danych, Trevis nosi się w czerwono-złotej szacie, zasłaniającej całe jego ciało, oraz czarnych rękawiczkach, na twarzy zaś umieszcza złotą maskę. Otacza się tak zwaną świętą armią, czterema osobami w fioletowych płaszczach. Po osadzie krąży legenda, że kiedyś cała czwórka udała się na polowanie na schowanego w pobliskim lesie i zagrażającemu całej wiosce, Dzika olbrzymiego. Jeden z nich powalił go bez przeszkód, ale reszta wyrżnęła w pień większość wiwern zamieszkujących las, przy czym nawet się nie zmęczyli. Lokalizacja i ludność: By dotrzeć do osady należy udać się traktem północnym, zachodniego lasu przez około 2km, po czym odbić w lewo, przy dębie z wyrytym okiem. Łatwo go przeoczyć więc trzeba być uważnym. Po około kilometrze przedzierania się przez krzaki, natrafi się na polanę na której wznoszą się mury osady. W samej osadzie żyje obecnie około 70 wyznawców. Znajdują się tam 22 domki, otaczające dwór, domy świętej armii oraz świątynię. Czarne serce: Mimo licznych kontrowersji, rada doszła do wniosku że tajemniczym obiektem kultu, jest właśnie czarne serce, które dawno temu w czasie swych podróży odkrył Eleziael. Historia powtarzana z Ojca na syna dotarła aż do Ronalda, który po ów serce się udał i sprowadził do wioski. Serce należy odzyskać - wszelkimi możliwymi sposobami.
Czas na odpis: 04.12 godzina 12:00
Autor
Wiadomość
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Nie Maj 11 2014, 15:03
Trudno było zliczyć ile pulsujących żyłek właśnie wrzało na twarzy Carter... a musiała się powstrzymać od czegoś głośniejszego by nie obudzić domowników i nie zwrócić na nich za bardzo uwagi, ale... Ona tutaj próbuje jakiś plan wymyślić, a towarzysz zasypia! No kto to widział?! Nie obchodziło jej czy plany były nudne czy to ze zmęczenia ten sen - acz jeśli wersja druga to może byłaby bardziej przychylna - ale... mieli coś tutaj do roboty! I wcale nie odpoczywanie po dniu pracy! Przecież nie chcieli tutaj zostać na zawsze, a te siedem dni niedługo mija! Ugh... Wzięła kilka głębszych wdechów by uspokoić nerwy... Po tym podeszła do śpiącego, chwyciła za koszulę i zaczęła potrząsać - wcale nie lekko... ale też nie chciała przypadkiem uderzyć nim w ścianę bo jeszcze by było gorzej - a tego nikt nie chciał! Pytanie, czy takie potrząsanie coś da? Kto wie jaki sen ma Smoczy Zabójca aka Lee? Bo oczywiście brązowowłosa nie miała pojęcia co chłopak dzisiaj miał za pracę, ale cóż... nie jej wina, że jej nie powiedział, prawda? Poza tym sam się zgodził, że dzisiaj wieczorem wykonają plan! Ugh... przynajmniej tym potrząsaniem, miała okazję chociaż troszku się wyładować. - Już po północy... nie mamy czasu... - mruknęła cicho, a czy do siebie czy do Lava... zależne czy ten się w końcu obudził - Mam nadzieję, że słyszałeś plany bo wybieramy trójkę... Jak nie słyszałeś to trzymaj się mnie i będzie improwizacja - jeśli dalej spał, to dalej nim potrząsała - z przerwami na mowę bo może coś usłyszy - Spróbuję porozmawiać z Rossą. Zostań tutaj, czekaj... i nie śpij - aż oczy zmrużyła - Trzymaj - wyczarowała dwie karty. Jedną podała Lee, a drugą zatrzymała - Przerwij ją jakbyś coś słyszał, albo coś by się działo jak będę poza pokojem - karta stworzona z magii, więc jak się ją zniszczy/przerwie to i Carter powinna mieć tego świadomość - Jak co masz UDAWAĆ, że śpisz - specjalnie podkreśliła 'udawać' ale wciąż oczywiście mówiła cicho. Po tym podeszła do swego łóżka by ułożyć poduchę tak, jakby ona tam leżała... i przykryła ją kołdrą - Zaraz wrócę... mam nadzieję. Ostatnia część zdania była skierowana do niej samej, więc i jeszcze cichsza, po czym... cóż, jeśli Lav dalej spał to miała zamiar kopnąć w jego łóżko, a potem poszczypać policzki - jak to nie pomoże to z plaskacza go. Jeśli Lav się nie przebudził to... niestety Colette postanowiła odłożyć plany na kolejną noc... ostateczną... Jeśli jednak się przebudził to ona ostrożnie wyszła z pokoju, ciuchutko i na paluszkach, by skierował swe kroczki pod pokój Rossy, gdzie miała zamiar delikatnie zapukać. Pewnie o tej porze dziewczyna już spała, więc jeśli pukanie nic nie da - a dla pewności zapukałaby oczywiście kilka razy - sprawdziłaby czy drzwi nie są zamknięte na jakiś zamek... Jeśli nie to ostrożnie wchodzi do środka.
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Osada Nie Maj 18 2014, 18:30
Znów wrócił z dziennej roboty, wykonał stary znany już wszystkim rytuał i wylądował w łóżku. O dziwo niedługo po tym udało mu się przysnąć. Czyżby zmieniał się w typowego faceta, który po robocie wrzuca coś na ząb i do wyra... Ugh nie! Szybko się ocknął, a przynajmniej miał nadzieje, że było to wystarczająco szybko. Faktycznie, trzeba było szybko podjąć decyzje i chyba Lav miał już ją podjętą. - Nie będę nikogo niańczyć - mruknął - A jeżeli słysząc, że uciekliśmy zaczną bardziej pilnować misy? Postawią wioskę na nogi czy coś? To nie jej interes, tylko nasz. - Popatrzył na nią i westchnął cicho - Jeżeli Ci na niej tak zależy, to możesz po nią wrócić PO zdobyciu misy, jednak ja nie zamierzam się zatrzymywać, jak już będę miał ją w swoich rękach. Jasne?
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Nie Maj 18 2014, 19:12
MG
Los przewrotna sprawa i samo potrząsanie Lavem nic nie dało. Dopiero siarczysty policzek, wybudził smoka ze snu. Ale wybudził i tylko to się liczyło. Niestety żelazny dragon slayer był przeciwny planom Col i zatrzymał ją nim ta wykonała jakikolwiek ruch w celu wtajemniczania tej drugiej. Tak więc plan do przodu jeszcze nie ruszył, wciąż bowiem było jeszcze trzeba ustalić szczegóły. A może Colcia miała gdzieś, zdanie smoczego zabójcy?
Czas na odpis: 21.05 godzina 19:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Nie Maj 18 2014, 19:40
Widać pan śpioch miał inne zdanie od panny Carter, ale dobrze chociaż, że po spoliczkowaniu, obudził się. Z drugiej strony miała nadzieję, że śpiący smok, już nie będzie spał - a przynajmniej nie dzisiejszej nocy, gdzie mieli coś do roboty! Tia... w razie czego jednak wiedziała, że znowu mu da z liścia skoro to takie skuteczne na nie-sen. No co? Jak trzeba to trzeba! - Słuchałeś Ty mnie? Mówiłam o takiej opcji, więc wiem co grozi. Tym bardziej pozostałabym jeszcze ostrożniejsza. Rossa mogłaby być naszym planem B. Przekradniemy się w dwójkę na miejsce i jeśli będzie problem, który zwróci na nas uwagę to wtedy dam dziewczynie znać by odciągnęła od nas uwagę, właśnie wołaniem albo czymś podobnym... co by miało miejsce dalej od naszego celu. Ściągnęłoby to straże do niej, albo chociaż na chwilę by się rozkojarzyli, a my byśmy mieli ułatwione zadanie. Poza tym mam plan zapasowy, gdyby nas zdradziła - zazwyczaj nie idzie nic po myśli Colette, więc... dobrze chociaż mieć jakieś plany na wszelki wypadek - Wiesz... jako Śpiący Królewicz to za kare powinieneś zajmować się przedszkolem po powrocie - mruknęła... oczywiście pewnie tego nie spełni, ale cóż - Jest nas tylko dwójka i pomoc się przyda. No i chyba znasz moją magię? Nie musimy nawet tu wracać. Sprowadzę ją do nas... To wszystko? A tak swoją drogą... Ty nie chcesz mi czegoś powiedzieć o strażnikach? Wiedziała, że przebywał z Verą i do tej pory nic jej nie zdradził - to może też widział innych strażników i milczy? Jak tak to... ugh... idą na wojnę, a towarzysz nie chce się dzielić informacjami! Nie mniej po tym, wyczarowała cztery karty - z czego dwie podała chłopakowi. - Jakby był jakiś problem, ktoś tu szedł, coś byś usłyszał to rozerwij kartę i udawaj, że śpisz. Będę wiedzieć, że coś jest nie tak... Druga karta jest na wszelki wypadek. Bo jeśli ja będę mieć problem to wtedy karta zniknie i Ty będziesz wiedział, że coś nie gra - w międzyczasie układała łóżko (ułożyła poduszkę pod kołdrą jakby tam ktoś spał) - Ja porozmawiam z Rossą, więc nie musisz 'niańczyć'. Grunt to wykonać zadanie, więc dobrze, że Lav się skupiał na tym, ale pewnie najchętniej to by poszedł i wszystkich rozwalił, na nic nie uważając - jakby mógł... A Carter doskonale pamiętała 'misje' w motelu... co misją nazwać nie można bo ich tam wręcz wrzucono! Głupia Sev... W tym momencie zawsze brązowowłosa się denerwowała, ale teraz przypomniała sobie, że Sever nie żyje - co było zdecydowanym plusem, który odgonił złość. Ba, nawet mały uśmiech się pojawił... ekhm... Chodzi o to, że w motelu również była tylko we dwójkę z Meliorem i potrzebowali obydwoje pomocy stamtąd, a skoro Rossa czuje się tutaj jak więzień... to można by spróbować, prawda? - Postaraj się nie zasnąć, Lee-kun. Jeśli Lav nie zatrzymał panny radny siłą - albo rozsądnym argumentem, niepotarzanym - to Colette ostrożnie opuszcza pokój... wpierw nasłuchując czy ktoś za drzwiami nie chodzi by potem powolutku i cicho udać się pod drzwi córki gospodyni i delikatnie zapukać... Jakby był brak odpowiedzi to spróbuje otworzyć drzwi - może nie są zamknięte?
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Osada Czw Maj 22 2014, 17:30
Westchnął cicho i wysłuchał kolejnej przemowy towarzyszki, naprawdę nie chciał mieszać innych osób w ich misje, a dokładniej nie chciał nikogo niańczyć. Osoby spoza kręgu by tylko przeszkadzały. No, ale zapewne nie ważne co powie, pani Radna i tak zrobi po swojemu. - Co do strażników. TO spotkałem jednego... Bann? Jakoś tak, wielki facet czuć od niego metalem? - wzruszył ramionami - całkiem prawdopodobne, że to nim będę musiał się zająć ja. Odebrał od niej karty i przygotował łóżko podobnie do Radnej, która poszła porozmawiać z dziewczyną. Przez ten czas stanął w miarę możliwości obok okna i zaczął nasłuchiwać, nie ich rozmowy, a odgłosów z zewnątrz. Później dorzucił do tego węch. Tak z przyzwyczajenia i dla upewnienia się. Następnie odczekał na informacje od radnej i chyba mogli już ruszać?
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Czw Maj 22 2014, 22:43
MG
Colcia ruszyła do pokoju obok, zostawiając Lava samego na straży. Pukanie do drzwi nic nie dało, więc Colcia po prostu weszła. Pokój jak pokój, podobny do ich, było tutaj tylko więcej ozdóbek, pierdółek, w sumie nic ważnego. Dziewczyna leżała na łóżku, spała. Nie zdawała sobie nawet sprawy że Colcia jest w pokoju. Radna mogła wyciągnąć skalpel i zatopić dziewczynie w klatce piersiowej tak, jak to Colcie lubią najbardziej. No ewentualnie mogła budzić i paktować...
//Lav, nie musisz pisać na razie//
Czas na odpis: 23.05 godzina 23:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Pią Maj 23 2014, 07:27
Właściwie nie powinna się dziwić, iż nikt jej nie otworzył - było późno, więc teoretycznie i sama Carter powinna spać o tej porze. Nie mniej - na szczęście - drzwi na zamek zamknięte nie były, więc brązowowłosa weszła ciuchutko do środka, zamykając za sobą drzwi. Swoją drogą przed opuszczeniem swego pokoju, chociaż dowiedziała się czegoś o kolejnym strażniku - niewiele, ale jednak coś, więc tyle dobrego... aczkolwiek byłaby w siódmym niebie, gdyby żadnego nie spotkała... Tak czy inaczej, na paluszkach podeszła do łóżka Rossy... i tak - powinna się kiedyś wyszkolić na skrytobójce by po prostu wchodzić do domków cichcem i załatwiać cele, ale dzisiaj, śpiąca dziewczyna celem nie była - przynajmniej nie takim do zlikwidowania. Ciekawe czy strażnicy śpią... może powinni do nich się tak zakraść? Chociaż pewnie albo pilnują misy, nie śpią albo śpią dość czujnie... trafiają się i tacy niestety... Teraz jednak miała przed sobą córkę gospodyni, która nie wydawała się zła. Problem polegał na tym, że panna radna mogła się mylić... bo co jak Rossa dopuści się zdrady? Długo jej nie znała, ale... uh... widocznie trzeba było zaryzykować, ale wpierw Cole wyczarowała dyskretnie kolejną kartę - teraz mając trzy w dłoniach. W każdym razie, należało obudzić dziewczynę, więc... nie, jej nie miała zamiaru policzkować. Po prostu delikatnie złapała za ramię i delikatnie potrząsnęła z cichutkim 'Rossa', tak by jej nie wystraszyć. Aczkolwiek była przygotowana i na taki scenariusz bo cóż... niektórzy źle znoszą budzenie nocne. Z tego też powodu, jeśli dziewczę zdradzałoby zrobienie hałasu - gwałtowne obudzenie się itp. - to Carter odruchowo zakrywa jej usta wolną dłonią.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Sob Maj 24 2014, 11:51
MG
Skrytobójcza Colcia ze skalpelem w dłoni - taką właśnie bajką powinno się straszyć małe dzieci w Erze jak nie chciałyby iść spać. Niestety Colcia nie miała skalpelu i daleko jej do skrytobójcy no i niestety właśnie do śpiących dzieci, przychodziła. Prawie jak Mikołaj ale zamiast prezentów rozdawała wpierdol. Nie zawsze, ale jednak. W każdym razie obudzona dziewczyna wytrzeszczyła z przerażeniem oczy, ale szybko zasłonięte usta, powstrzymały ją od krzyku. W każdym razie aktualnie, z lękiem przyglądała się Colci. No bo przecież ta weszła w nocy do jej pokoju! Nawet jak nie zabić to kto wie, może chciała ją zgwałcić? Niektóre panie, wolą z kobietami!
Czas na odpis: 25.05 godzina 12:00
//Lav dalej nie pisze - chyba że chce//
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Sob Maj 24 2014, 14:33
Albo ludzie tutaj byli naprawdę nieufni, albo Amelia nie zrobiła wrażenia kogoś komu można na tyle zaufać by nie bać się go w nocy. Ciekawe co by się tu działo jakby zamiast panny Carter zawitał tutaj pan Lee - przecież jest straszniejszy od niej, prawda? Na pewno większy i jest osobnikiem płci męskiej, więc to raczej kogo innego trzeba się obawiać, a nie biednej Amelii. No trudno... Radna zrobiła niepewną i nieco wystraszoną minę - by pokazać, że dalej jest tą samą osóbką, którą Rossa poznała - i dopiero po chwili, zaczęła mówić... szeptem, nie zdejmując jeszcze dłoni z ust 'rozmówczyni. - Przepraszam... naprawdę nie chciałam cię wystraszyć, Rossano. Przepraszam, przepraszam - jak widać mimo swego 'planu', postanowiła pozostać póki co przy roli Amelii i nie wracać w tej chwili do całkowitej siebie - Próbowałam cię delikatnie obudzić i... em... przykro mi, że cię obudziłam, ale... mówiłaś, że skorzystałabyś z okazji i pomyślałam, że... mogę spróbować ci taką dać - najchętniej powiedziałaby wszystko prosto z mostu, ale nie! Amelia musiała pozostać w grze - Dlatego przyszłam by porozmawiać bo w dzień... nie bardzo mamy okazję... Zdejmę teraz rękę, dobrze? Tylko proszę... nie krzycz... Naprawdę nie przyszłam tu w złych zamiarach i jeśli tylko sobie zażyczysz to od razu wyjdę. W głosie brzmiała skrucha i niepewność... no i wina w tym co zrobiła. Wszak nieładnie tak budzić ludzi w nocy... Swoją drogą na serio nie chciała jej wystraszyć, ale z drugiej strony wcale się nie dziwiła takiej reakcji - sama by się wystraszyła na miejscu Rossy! I pewnie od razu próbowałaby takiego 'straszyciela' zaciukać kartami... Tak czy inaczej, zdjęła dłoń tak jak obiecała, ale dopiero po tym wszystkim co powiedziała - wolała aby nie krzyczano, gdy brązowowłosa jeszcze mówiła. Naturalnie po tym wszystko zależało od tego jak dziewczyna zareaguje... Jeśli każe wyjść lub wyrazi dezaprobatę samym napomknięciem o tym, iż może dać szansę na wydostanie się z osady, to oczywiście Carter wyjdzie z pokoju. Jeśli pojawi się krzyk - czego najbardziej Cole się obawiała - to od razu ładuje Rossę do karty używając więzienia. Oczywiście jeśli córka gospodyni jednak zechce posłuchać co Amelia ma do powiedzenia to radnej spadnie kamień z serca... może i dalej w stu procentach ufać nie będzie, ale chociaż będzie mogła się dowiedzieć co Rossana sądzi i ile zrobi by się stąd wyrwać.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Nie Maj 25 2014, 13:17
MG
Widać panna Amelia nie była by ani trochę przestraszona, gdyby znana od paru dni dziewczyna, zakradła się w nocy do jej pokoju i stalkowała. No cóż, niestety tę dziewkę to przestraszyło. Dopiero w dalszym toku rozumowania do Colci dotarło że faktycznie coś takiego miało prawo Ros wystraszyć! W każdym razie dziewczyna patrzyła na nią pytającym wzrokiem, widocznie z powodu zaspania, nie kojarzący o czym to ta Amelia gada.
Czas na odpis: 26.05 godzina 13:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Nie Maj 25 2014, 13:37
Nie krzyknęła - to był wielki plus sytuacji, więc radna postanowiła dalej grać Amelię... wszak była milsza, nieśmielsza i w ogóle aniołek - powiedzmy. Teraz należało przejść do konkretów. Huh... widać Rossa była naprawdę zaspana bo wyglądało na to, że nie bardzo ogarniała o czym mowa - może to znak, że powinni się wycofać? Przynajmniej z części o awaryjnym planie z córką gospodyni? Niestety mimo szczerych chęci do pomocy przy wydostaniu się z wioski, panna Carter zdawała sobie sprawę z tego, że istniała szansa zdrady, a ich zadani albo stanie się o wiele trudniejsze albo niewykonalne, uh... i wszystko spadnie na brązowowłosą... Eh, skoro tutaj już jest to się nie wycofa i postara się by wszystko wyszło... no, jak się da najlepiej - acz wątpiła, że pójdzie bezproblemowo. - No wiec... jeszcze raz przepraszam, że cię wystraszyłam - zaczęła 'Ameliowym' tonem - Nie wiem czy pamiętasz, ale mówiłaś, że chciałabyś opuścić wioskę i skorzystałabyś z okazji, gdyby się nadarzyła, prawda? - jeśli w tym momencie Rossa zaprzeczy to Colette od razu wychodzi, nie zadając więcej pytań. Jeśli jednak dziewczyna potwierdzi, że faktycznie tak mówiła, to i radna mówiła dalej - ... Musimy z Lee, gdzieś się udać i pomyśleliśmy, że skoro chcesz stąd uciec to możemy dać ci szanse, a ty nam pomóc... Oczywiście na nic cię nie narazimy - dodała momentalnie - Zostałabyś tutaj, bezpiecznie w pokoju i... um... Nim przejdę dalej to... zgodziłabyś się? Zrozumiem jeśli zmieniłaś zdanie lub nie chcesz ryzykować. Miała zamiar wdać się w szczegóły - nie wszystkie - więc nim to nastąpi wolała wiedzieć czy Rossana się na to pisze. W końcu jeśli dziewczyna odmówi to lepiej by nie znała więcej danych, a teraz i tak za dużo wiedziała... i radna wiedziała co zrobi jeśli będzie odmowa. Aczkolwiek byłoby miło, gdyby córka gospodyni faktycznie pokazała, iż dalej chce opuścić osadę i udzieli im wsparcia.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Wto Maj 27 2014, 16:15
MG
Dziewczyna obserwowała Colcię podejrzliwie. Akurat wspomniała o chęci ucieczki i akurat pojawiła się ku temu okazja? Szczęśliwy zbieg okoliczności czy może...? W każdym razie rozważała słowa Colci, nadal jednak pozostając podejrzliwą względem aktualnej sytuacji. Dlatego też nie mogła się tak od razu zgodzić.-I co takiego miałabym zrobić?-Zapytała nie do końca pewna czy to nie jakaś podpucha... no i na czym dokładnie miałoby polegać jej zadanie? Z drugiej strony pojawiała się jeszcze jedna komplikacja ale o niej wspomni potem..
Czas na odpis: 28.05 godzina 16:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Wto Maj 27 2014, 17:32
No proszę... wyglądało na to, że obie były wobec siebie nieufne - co według panny Carter było dość normalne. Wszak mało kto przyjmuje spokojnie podejrzane słowa, prawda? A taki brak zaufania może zaufanie wzbudzić bo człowiek pokazuje, iż czuwa - acz na tą chwilę i sama radna odwzajemniała nieufność... No, przynajmniej Colette bo Amelia musiała pozostać niepewną osóbką. - No więc... Nic wielkiego. Zostałabyś tutaj, a jeśli coś by miało pójść nie tak to dałabym ci znać byś odwróciła uwagę... zawiadamiając na przykład, że widziałaś kogoś za oknem kto próbował się wykraść z osady... Pozostałabyś poza podejrzeniami bo... cóż ciemno jest i mogło się coś przywidzieć albo ten ktoś uciekł faktycznie... Niepewny i cichy ton sugerował... sugerowanie - w końcu jeśli Rossa by chciała to mogłaby pewnie użyć czegoś lepszego, ale z drugiej strony, brązowowłosa nie miała pojęcia jak dobrym kłamcą jest córka gospodyni. Poza tym może się nie zgodzić, czyż nie? Gorzej jeśli będzie chciała od razu powiadomić innych. W takiej sytuacji, momentalnie Carter wyczarowałaby kartę za plecami dziewczyny i zamknęła ją w karcianym więzieniu - dla bezpieczeństwa. Nie mniej wolałaby jednak współpracę... skoro Rossana naprawdę chciała opuścić wioskę i chciała z okazji skorzystać to okazja do niej przyszła... Pytanie co na to rozmówczyni.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Pią Maj 30 2014, 17:04
MG
Dziewczyna zmarszczyła brwi, dokładnie analizując słowa Colci i znajdując wiele luk w jej jakże genialnym planie.-Ale... co w ogóle zamierzasz? No i jeśli Ja zostanę tutaj... a ty będziesz gdzie indziej... to niby jak mam ci dać znać i jak sama ucieknę?-Postawiła najbardziej logiczne pytania, jakie nasuwały się jej w tym momencie. Bo aktualnie dziewczyna nie widziała szansy dla siebie, a jedynie pomoc dla Colci. A przecież ludzie raczej nie są tak mili by bez interesowanie sobie pomagać.
Czas na odpis: 31.05 godzina: 17:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Pią Maj 30 2014, 19:49
Kolejne pytania również dziwne nie były - racjonalne mimo wszystko, ale jakoś Carter wolała nie zdradzać wszystkich szczegółów. Oh, oczywiście od początku miała zamiar powiedzieć w jaki to sposób mogą przetransportować Rossę do siebie - i zdradzić przy tym swą magię niestety - ale fakt, że chcą ukraść misę... huh... czy powinna o tym zdradzać? Jeszcze by się okazało, że przyłapanie złodziejów równa się nagrodzie takiej jak np. opuszczenie osady... nie żeby coś podejrzewała, ale lepiej pozostać dalej ostrożną. - Dzięki temu - podała dziewczynie trzy karty, które już wcześniej wyczarowała przed wejściem tutaj - Wiem, że wyglądają zwyczajnie, ale... um... Może wpierw wyjaśnię 'dawanie znaków'. Otóż... jeśli my będziemy mieć problem to jedna z tych kart zniknie, a wtedy Ty odciągniesz ten problem, tym co już mówiłyśmy... odwróceniem uwagi i skupieniem jej na czymś innym... Jeśli Ty będziesz mieć problem, albo coś usłyszysz co może problemem być dla Ciebie lub dla nas to wtedy przedrzesz jedną z tych kart... - zachowywała dalej swą Ameliowatość - ... Może się zdarzyć, że obie karty zostaną wykorzystane, więc na wszelki wypadek jest też trzecia i właśnie ona posłuży do wydostania Cię i przeniesieniu do nas. Um... pewnie brzmi to niedorzecznie, więc... spróbuje udowodnić... tylko nie krzycz... Po tym postanowiła użyć pwm. Jakoś wolała na razie za wiele many nie tracić na zbyt wyszukane karciane sztuczki, więc miała nadzieję, iż takie malutkie przedstawionko wystarcz. Co zrobiła? Wyczarowała dziesięć kart, które zaczęły sobie latać wokół ich dwójki - miało to po prostu udowodnić, iż Amelia posiada magię.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.