I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Hen głęboko w lesie, tam, gdzie urywają się wszystkie ścieżki i nawet zwierzęta się nie zapuszczają, jest polana, a na niej kilka chat otoczonych drewnianym murem. Mało kto wie o tej osadzie, a jeszcze mniej osób tam było, czy kiedykolwiek widziało jej mieszkańców. Krążą o niej różne legendy i podania, każdy jednak woli trzymać się z dala od tego miejsca ~~
MG
Colette i Laveth siedzieli w kawiarni przy stoliku, czekając na przybycie jednego z radnych, który trzymał piecze nad tym zadaniem. Podobno była to jedna z "Szych". To zresztą było widać po czasie oczekiwania, bo zeszło z dobre czterdzieści minut, nim w końcu do ich stolika dosiadł się pewien facet, drugi zaś stanął za jego krzesłem. Mężczyzna siedzący na krześle, ubrany był w żółty garnitur, rzadkie, mysie włosy miał zaczesane do tyłu, a na pulchnej, zarumienionej twarzy, dało się dostrzec pokaźny wąs. Oczy w kolorze piwnym, przeskakiwały z Lava na Col i z powrotem. Mimo że mężczyzna do najchudszych nie należał, dało się w nim wyczuć poczucie wyższości i władzy. Mężczyzna za nim, był zaś chudy i wysoki, posiadał długie do ramion białe włosy i okulary, zza których świeciły żółte oczy, bacznie obserwujące punkt między Colcią a Lavem. Ubrany był w szary garnitur i w zasadzie tylko sobie stał.-No, świetnie że jesteście.-Zaczął grubas wysokim i szorstkim głosem. Widać nie miał zamiaru przepraszać za spóźnienie.-Nazywam się Szars Ozborn, a ten pan za mną to Steve. Radziłbym zapamiętać...-Mruknął i wyciągnął z kieszeni plik kartek, który nie miał prawa się tam zmieścić. Jedną część rzucił Colci, drugą Lavowi.-To są materiały z którymi macie się zapoznać, znajdziecie tam wszystkie potrzebne informacje, a jak jakichś tam nie ma to macie jakieś 30 minut na pytania. Mam napięty grafik, sami rozumiecie.-Wzruszył bezradnie ramionami.-Ta misja ma wysokie priorytet, rada na was liczy. Osobiście, nie ukrywając, nie chciałem cię na tej misji Carter.-Rzucił z nieskrywaną niechęcią do Colette.-Tylko ten idiota E-Przerwało mu kaszlnięcie Steva-Panie, to mimo wszystko człowiek równej rangi. Powinieneś uważać na język.-Zwrócił mu uwagę, co spowodowało że mężczyzna spojrzał na niego spode łba, ale szybo się poprawił.-Tak, oczywiście. Więc może E poparł waszą kandydaturę, ale ja dogłębnie się wam przyjrzałem. I Carter... Ja nie jestem jak ta tępa cipa Sever. Ona nie żyje Steve!-Powiedział głośniej do Steva, gdy ten znów odkaszlnął.-W każdym razie, nie będę tolerował czegoś takiego jak przy "Zgubieniu" Golden Heart.-Tu prychnął z pogardą.-Zresztą i tak nie wierzę w jej śmierć czy coś innego i wierz mi Carter. Daj mi jeden powód... a pozbędziemy się ciebie.-Wysyczał nachylając się nad stołem w kierunku Colci. Potem przerzucił spojrzenie na Lavetha.-Co do ciebie... nie chciałbyś pracować dla mnie? Wiele o tobie słyszałem i powiem szczerze że mi się podobasz... pracując dla mnie, zarobisz więcej, nawet od tej-Wskazał głową na Carter, widocznie nie wysilając się nawet na jakiś komentarz czy wypowiedzenie jej imienia/nazwiska. W każdym razie co miał zrobić zrobił.-Czytać mi te papiery bo nie zdążycie zadać pytań.-Machnął na odlew ręką, w tym czasie podszedł kelner, a Szars zamówił kawę i bezę.
OSADA - Dane techniczne zebrane na przestrzeni lat. Rys historyczny: Osada została zbudowana około roku x354 przez znanego w tamtych czasach maga, Wędrowca Eleziaela. Z początku była to zwykła, mała osada gdzie osiadł Eleaziel na starość, wraz ze swoją rodziną. Żyli z pokolenia na pokolenie, powiększając osadę. Jednak jeden z potomków Eleziaela postanowił opuścić osadę około x623 roku, data nie jest pewna. Udał się on bardziej na zachód, gdzie brał udział w licznych wojażach i także zasłynął w świecie jako Złoty Ronald. Jednak wrócił do osady dość szybko, wraz z łupami wojennymi. Wtedy też odnotowano znaczący wzrost liczby mieszkańców osady, jej odgrodzenie się od świata a także powstanie jakiegoś tajemniczego kultu. Obecnie wioską włada potomek Elezaiela i Ronalda, Trevis. Stosunek do obcych: Obcy rzadko są wpuszczani za mury osady. Wyjątek stanowią zgubieni w lesie bezdomni, jeśli widać po nich słabość, zostaną przyjęci przez Trevisa. Ten zajmie się nimi przez maksymalnie siedem dni, jeśli ci się nie nawrócą, muszą opuścić wioskę. Kult: Udało nam się dotrzeć do jednej osoby, która co nieco o kulcie wie. Czczą oni starożytnego Boga ziemi, modląc się do czarnej kamiennej misy o niespotykanej mocy. Cała osada jest głęboko oddana swojej wierze. Która ma więcej zakazów, niż jakichkolwiek praw. Mieszkańcom bezwzględnie nie wolno opuszczać wioski, mają ograniczać kontakt z niewiernymi, pierworodnego i pierworodną oddawać na służbę Bogu i wiele innych restrykcji. Z domów nie wolno wychodzić po 18, należy zaś wstać o 5 i przez co najmniej 12h pracować dla dobra osady i Boga. Trevis: Według zebranych danych, Trevis nosi się w czerwono-złotej szacie, zasłaniającej całe jego ciało, oraz czarnych rękawiczkach, na twarzy zaś umieszcza złotą maskę. Otacza się tak zwaną świętą armią, czterema osobami w fioletowych płaszczach. Po osadzie krąży legenda, że kiedyś cała czwórka udała się na polowanie na schowanego w pobliskim lesie i zagrażającemu całej wiosce, Dzika olbrzymiego. Jeden z nich powalił go bez przeszkód, ale reszta wyrżnęła w pień większość wiwern zamieszkujących las, przy czym nawet się nie zmęczyli. Lokalizacja i ludność: By dotrzeć do osady należy udać się traktem północnym, zachodniego lasu przez około 2km, po czym odbić w lewo, przy dębie z wyrytym okiem. Łatwo go przeoczyć więc trzeba być uważnym. Po około kilometrze przedzierania się przez krzaki, natrafi się na polanę na której wznoszą się mury osady. W samej osadzie żyje obecnie około 70 wyznawców. Znajdują się tam 22 domki, otaczające dwór, domy świętej armii oraz świątynię. Czarne serce: Mimo licznych kontrowersji, rada doszła do wniosku że tajemniczym obiektem kultu, jest właśnie czarne serce, które dawno temu w czasie swych podróży odkrył Eleziael. Historia powtarzana z Ojca na syna dotarła aż do Ronalda, który po ów serce się udał i sprowadził do wioski. Serce należy odzyskać - wszelkimi możliwymi sposobami.
Czas na odpis: 04.12 godzina 12:00
Autor
Wiadomość
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Pią Lip 11 2014, 16:53
MG
Colcia zauważyła bardzo niepokojącą rzecz - otóż Lav gdzieś zniknął! Jeszcze przed chwilą był obok niej, spuściła go z oczu jedynie na moment a już po chwili go nie było... W każdym razie dziewczyna została sama. Bez łomu, wytrychu, innych narzędzi. W gruncie rzeczy teraz musiała coś szybko wykombinować. A może solowanie tej misji to było dla niej za wiele i należało by się teraz poddać? Kto wie co zrobi panna Carter w tej sytuacji.
Czas na odpis: 14.07
//Lav wypadasz, jak Colcia skończy misję napiszę ci co z twoją postacią//
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Pią Lip 11 2014, 17:49
No i pięknie... Wiedziała, że cały plan nawet może się posypać, ale nie do takiego stopnia! Kto by przypuszczał, że jedyny zaufany towarzysz po prostu zniknie?! Już nie raz się rozdzielała z towarzyszami - głównie nie ze swojej winy - ale przynajmniej wiedziała, że są rozdzielani, albo miała informacje jakieś malutkie co się stało, a tutaj? Nic! Zniknął i tyle... żadnych odgłosów, szeptów, dźwięków - niczego! Toż to było wręcz niepokojące i to bardzo! Spokój, spokój... Laveth to Smoczy Zabójca, jest o wiele silniejszy od Carter, więc na pewno da sobie radę. Pytanie tylko co z nią? Powinna zmienić plany i iść go szukać? Wierzyć, że sobie poradzi i dalej próbować wykonać misję? Przerwać zadanie i się wycofać całkowicie? Opcja trzecia była najbezpieczniejsza, ale co by powiedziała w radzie? Że zamiast Black Heart przyniosła ze sobą mieszkankę Osady i straciła towarzysza? Zawiodłaby Lorda E! Jego nie wolno zawodzić! Przynajmniej według brązowowłosej - wszak to Lord E! Sama by chciała karę wymierzyć tym, którzy go nie szanują... No i pozostał jeszcze Szars. Oh, go mogła zwodzić bo nic ją nie obchodził - najlepiej jakby zginął w męczarniach - ale... jeśli teraz się wycofa, przyzna Szajsowi rację, a on dalej będzie mógł bezczelnie wypowiadać te swoje faszystowskie uwagi i podejrzenia. Grrrr... Ugh... Rozsądek podpowiadał by nie solować. Najlepiej byłoby się wycofać i spróbować znaleźć Lava. Z drugiej strony powinna w niego wierzyć... a Szajs z rady w nią nie wierzy... za to Lord E wierzy skoro wysłał ją na egzamin... ma go zawieść? Zacisnęła pięści, postanawiając, że... mimo wszystko spróbuje misję wykonać. Zdawała sobie sprawę z ryzyka... wielkiego ryzyka, ale nawet jeśli wiedziała, że z całą wioską rady sobie nie da, to była jeszcze szansa na próbę wykonania tego po cichu. Huh... na pewno? A jak zniknięcia Lava oznaczało koniec podchodów? Ugh... Nie! Postanowiła zostać i zrobić swoje, więc musi przynajmniej spróbować. Dobra... wytrychu nie miała, ale skoro szanse na zgon - lub coś gorszego - wzrosły to momentalnie przypomniała sobie co powinna mieć przy sobie. Rozglądnęła się jeszcze by po tym szybko przywołać - dzięki swemu pwm - Karciany Plecak, z którego miała zamiar wyciągnąć zegarek-tarczę (zakładając go na rękę), jeden sztylet oraz Talizman Terrorysty... w tym ostatnim pokładała największe nadzieją na ' w razie czego oby zadziałał'. Po tym odwołała oczywiście 'plecak'. Wpierw miała zamiar spróbować podważyć/otworzyć drzwi sztyletem. Nie wiązała z tym wielkich nadziei, a i hałasu nie miała zamiaru robić, tak więc jeśli zabawa ze sztyletowym kluczem nic by nie dała to miała zamiaru użyć tego czego do tej pory. Co też nie bardzo jej odpowiadało... chciała oszczędzać manę, a już na pewno to zaklęcie, ale nie zamieniała się w metal by klucze tworzyć, a musiała ciszę zachować, więc... tak... eh... czas ponownie przyszedł by użyć karcianego więzienia. Teraz była sama, więc powinno działać normalnie i bez przeszkód... teoretycznie... Przed użyciem więzienia, miała zamiar upewnić się, że w ogóle karta zmieści się w jakieś szczeliny w owych drzwiach. Jeśli tak to oczywiście użyła zaklęcia na sobie by jako karta wlecieć ostrożnie przez szczeliny...
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Pią Lip 11 2014, 20:18
MG
Wątpliwości, wątpliwościami, ale trzeba było zacząć działać! Tym bardziej że "Ktoś" może potem Colci wypomnieć, bezużyteczność i bycie tępą ci*ą. Co zapewne wypomni nawet jak da sobie radę, ale to kwestia dodatkowa. W każdym bądź razie Colcia wyciągnęła z plecaczka odpowiednie rzeczy i podważyła - o dziwo bez problemu drzwiczki. Wtedy też oberwała z fireballa, dziękować jednak talizmanowi, nic się Colci nie stało! Od razu też Colcia dostrzegła powód, otóż drzwi chronione były zaklęciem, po otwarciu zaklęcie zaatakowało Colcię. W każdym razie w środku schody prowadziły lekko w dół, tam znajdował się 3m długości korytarz i schody prowadzące do drzwi na górze. Kiedy Colcia szła, słyszała ciche dudnienie pod stopami. Jak by pod podłogą, znajdowała się pusta przestrzeń.
Stan postaci: Colette: 120%MM, Naszyjnik zużyty
Czas na odpis: 14.07 godzina 20:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Pią Lip 11 2014, 20:48
Brawo... Brawo pani radna! Czy to nie oczywiste, że pułapki będą? Pułapki do świątyni misy?! Ten budynek był ważniejszy niż sądziła! Dlaczego nie wpadła na to, że otwierając drzwi coś może ją zaatakować? Oh, niby się spodziewała, ale... kto zostawia drzwi otwarte! Kolejne punkt za tym by się wycofać... ale nie! Zdecydowała, że wykona zadanie mimo wszystko - tylko należało jeszcze bardziej uważać, co o dziwo było trudniejsze niż się wydawało! Musiała jednak to zrobić by udowodnić nie tylko Szajsowi swoją przydatność - bo on i tak gnida swoje mówić będzie - ale też i sobie! Nie mogła pozwolić swojej osobie na uwierzenie w jego myślenie... ugh... Grunt by nie zawieźć Lorda E. Całe szczęście, że miała ten naszyjnik. Tak, tak... idealny na takie głupie błędy jak ten z kulą ognia! Aż chciała się pacnąć w czoło... Talizman zmarnowany, ale chociaż nie jest spalona, więc... wychodzi pół na pół. Należało więc skupić się na tym co dalej. Mają jakieś alarmy? Już wiedzą, że ktoś wchodzi tylnym wejściem? Najgorsze, że gdy szła, wydawało się, iż pod podłogą jest pusta przestrzeń. Huh... czy ona nie była właśnie w niby piwnicy? Co niby jest na dole? Piwnica piwnicy? Lochy? Skarbiec na Black Heart? Nic, a tylko skrzypi by dodać włamywaczowi wątpliwości? Uuuu... no to dodało... Dalej nie była pewna czy misa to Black Heart. Niby się modlono do niej, niby twierdzono, że daje moce, ale nikt nigdy chyba nie powiedział centralnie, że to Black Heart. Powinna się lepiej rozejrzeć? A niech cię głupia, ciekawa niepewności... a niech cię! Dobra... tylko tam zerknie. Chyba nic się nie stanie? Nierozsądne pytanie, zważywszy na to, że cały czas coś szło nie po myśli Carter. Z drugiej strony jeśli spodziewają się złodziei to mogą mieć inne pułapki tak samo przy drugich drzwiach, jak i na dole. Hmmm... czytanie w ludzkich umysłach, bardzo uprościło by tą misję, eh... Skoro kula ognia pokazała, że lepiej było użyć jednak karcianego więzienia, to tym razem, Colette postanowiła ponownie po nie sięgnąć. Dzięki temu nie tylko nie dotykałaby ścian czy ziemi, ale przez szpary w podłodze - o ile są - miała zamiar zlecieć na dół. Oh, nie za bardzo! Ot tak tylko by zobaczyć co tam jest... o ile coś zobaczy. Jak nic nie zobaczy to wraca w karcie na górę i leci do tych drugich drzwi by przelecieć przez szczelinę pod nimi - jak nie będzie, a powinna być, to przez inną szczelinę. A co jeśli na dole będzie jakieś światło, coś jednak widać będzie? Cóż... jeśli coś ją zaatakuje - małą biedną kartę - to od razu do góry wraca oczywiście. A jak co innego dojrzy? Zależne od tego co to będzie... Najważniejsze by pozostać w cieniu i się w oczka nie rzucać.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Pon Lip 14 2014, 18:50
MG
Niestety szpar w podłodze nie było, co za tym idzie nie szło w żaden sposób zlecieć na dół. Nie mając innego wyboru panna Carter w postaci karty przeleciała pod drzwiami, trafiając wprost... w czerń. Tak. Jak to mówią życie to chuj. Teraz się potwierdziło bo mimo że Colcia gdzieś trafiła, to nie bardzo wiedziała gdzie. Bo światła tu, nie było. Ale też nie bardzo było cokolwiek słychać więc można było założyć że ewentualnie panna Carter była tu sama. Wiadomo że tutaj, na pewno Lava nie wywiało.
Stan postaci: Colette: 110%MM, Naszyjnik zużyty. karciane więzienie 1/3
Czas na odpis: 17.07 godzina 19:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Wto Lip 15 2014, 12:16
Głupia podłoga... jak się nie chce to każda ma dziury i łatwo sobie coś o nią zrobić, ale jak człowiek szuka chociażby małego przejścia to nic! Los jest strasznie przewrotny... Jak coś się chce to nie można dostać, ale dostaje się to jak się tego nie chce. Tak... nic dziwnego, iż Carter była przekonana, że i tak kiedyś jakaś podłoga się pod nią zerwie - może nie dzisiaj, może nie za tydzień, ale kiedyś! A wtedy wspomni tą podłą podłogę w piwnicy osady. Oczywiście, gdy przeleciała przez drzwi, znalazła się w ciemności. Powiedziałaby, że gorzej być nie może, ale z doświadczenia wiedziała, że zawsze może, więc... właściwie powinna być wdzięczna, że na razie widoczna była tylko czerń. Swoją drogą ciemność w nocy to coś normalnego, prawda? Chociaż mogliby mieć tutaj jakieś świeczki albo co... Przeca mieli drzwi zabezpieczone i nikt nie pilnował misy? Hm... mogą też się tutaj czaić różni tacy... Co prawda Colette miała zapałki w swej karcianej torbie, ale w aktualnej postaci to spaliłaby pewnie samą siebie. A żeby nie marnować zaklęcia to wpierwej postanowiła rozejrzeć się w inny sposób po pomieszczeniu. No dobra... nie miała zamiaru unosić się za wysoko od ziemi, po tym jak 'przeszła' pod drzwiami, więc tak - trzymała się blisko ziemi i póki co pod ścianą. Miała zamiar wyczarować trzy dodatkowe karty by jedna poszła w drugą stronę ściany, a dwie pozostałe udały się na środek pokoju, przeszukując go powoli. Dzięki temu mogłaby mieć chociaż świadomość wielkości pokoju i czy coś się tutaj znajdowało. Oczywiście tyle dzisiaj rzeczy szło źle, więc by się nie zdziwiła, gdyby nagle nie mogła przywołać kart będąc w karcianym więzieniu, pomimo, że już tak kiedyś robiła, no ale cóż... Jeśli nie zdoła kart przywołać to sama jako karta, oceniłaby wielkość pokoju, mebelki itp. Aczkolwiek głównie jednak próbowała również znaleźć szparę w podłodze - może tutaj będzie jakieś przejście? Oh, a jeśli trafi na coś co się rusza, to od razu momentalnie się oddala! Wręcz odruchowo! Powinno się ją wtedy wziąć za jakąś muchę czy wiatr albo coś podobnego, ale lepiej mieć się na baczności.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Pią Lip 18 2014, 13:11
MG
Colci udało się przyzwać karty i zrobić rekonensans pomieszczenia. wiedziała tyle że ma około 3x6m i że prócz schodków jest tu misa. Prócz tego jedna z kart wleciała w szczelinę w podłodze, jednakże tutaj pod podłogą nic nie było, ot ziemia, więc raczej w ten sposób nic nie zdziała. W każdym razie ciszy nocy nie nie zakłócało, karty na nikogo nie wpadły i zdawało się że wszystko idzie jak z płatka. No prawie, fireball na wejściu fajny nie był.
Stan postaci: Colette: 110%MM, Naszyjnik zużyty. karciane więzienie 2/3
Czas na odpis: 21.07 godzina 13:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Pon Lip 21 2014, 09:33
Powinna mieć ze sobą latarkę... miała zapałki, tak, ale latarka byłaby równie przydatna... może powinna sobie wymyślić jakieś świecące karty? Właściwie to nawet była zdziwiona, że nie ma tutaj żadnego źródła światła - choćby najmniejszego. Jakby były okna to może światło księżyca swoje by zrobiło... albo świetliki! Głupi pomysł... ale co się dziwić jak nic nie widać? Swoją drogą jak będzie mieć chwilkę czasu to się zastanowi czy nie ma paranoi bo mimo takiej ciszy, nie była spokojna wewnętrznie. Jak to się mówi 'cisza przed burzą', prawda? No nie wiadomo! Ale mimo wszystko jej zaufanie co do bezpieczeństwa pozostawało ograniczone... Właściwie to nie bardzo wierzyła, że jest bezpiecznie. No co? Na wejściu dostała z fireballa, a teraz taka cisza? A może coś się stanie jak misę zabierze? Powinna tam postawić coś co waży tyle ile misa? Miała wrażenie, że czytała kiedyś coś takiego... W każdym razie, wiedziała, że więzienie zaraz przestanie działać, więc prędko wróciła swą kartą do drzwi, przez które przeszła i miała zamiar z powrotem przelecieć za nie, by tam - tuż przy nich - wrócić do swej postaci. Naturalnie jeśli czasu nie starczy to chociaż miała nadzieję 'wrócić do siebie' tuż przy drzwiach, chociażby po stronie ciemnego pomieszczenia... byleby pod ścianą. No i bliżej drzwi miała większe szanse, że szybciej się stąd wyniesie... niby. Tak czy inaczej, jeśli po utracie więzienia, dotknie podłogi i nic się nie stanie to na tą chwilę nie miała zamiaru ruszać się z miejsca. Naturalnie uszy i oczy miała szeroko otwarte by w razie czego spróbować uniknąć czegokolwiek, a że ciemno było to... najbardziej skupiała się na słuchu. Ekhm... tak więc jeśli nic się nie stanie to co zamierzała? Spróbować oczywiście zabrać misę - pozostając na swym miejscu! W użyciu dalej miała trzy karty - dwie przywołała do siebie, a jedna miała ustawić się przy misie. Dziwnym trafem wiedziała co chce zrobić... to czy się uda pozostawiało wiele do życzenia, ale musiała spróbować. Po ustawieniu wszystkiego, miała zamiaru użyć 'tunelu' by karta w pokoju, wchłonęła misę i przeniosła ją wprost do rąk Carter - gdzie znajdowała się druga karta, z której ów misa powinna wyjść. Jeśli nic by dalej się nie stało - w co niestety wątpiła... - albo miałaby chwilkę czasu, to chciała przywołać karciany plecak by tam wrzucić prędko misę. Po tym zamknęłaby plecak, a siebie w karcianym więzieniu i spróbowałaby wylecieć tą samą drogą, którą się tutaj znalazła. Jeśli misy nie będzie dało się schować to brązowowłosa będzie zmuszona użyć karcianego więzienia podwójnie - jedna karta na nią i jedna na misę - by jak najszybciej opuścić budynek.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Sro Lip 23 2014, 12:54
MG
Colci udało się jakoś dolecieć za drzwi i tam powrócić do pierwotnej Colcio formy. Teraz pozostało tylko ukraść misę i oddalić się stąd tempem natychmiastowo przyspieszonym. W tym celu Colcia postanowiła użyć nowego zaklęcia które dość niedawno - bo przed chwilą - wpadło jej do głowy. Zaklęcia wpadające do głowy zawsze były problemem. Lubiły płoszyć inne zaklęcia. Niczym taki ork który wpada do paru i płoszy krasnoludy. Jaki krasnolud chciałby pić z Orkiem? W każdym razie... kiedy tylko misa się pojawiło, dłonie Carter momentalnie wzięły urlop, stopa po chwili zaczęła przeklinać i mówić o równouprawnieniu a Carter jej pomagała, wyklinając fakt że kamień ma to do siebie że jest ciężki a spadając na stopę potrafi zrobić kuku. No kto by pomyślał? Biedny karciany plecak nie pomieściłby czegoś tak ciężkiego jak misa z kamienia, która wbrew pozorom była cięższa niż Carter się zdawało, dlatego trzeba było podjąć drastyczniejsze środki. Dwa razy użyte karciane więzienie i już Colette niczym pasterz z owcą na wypasie opuściła budynek zagłębiając się w mrok nocy, gdzie zauważyła trzy intrygujące rzeczy. Nikt jej nie ścigał, Lava wciąż nie było a noga dalej bolała. To znaczy że wszystko szło dobrze, czy nieco lepiej niż gorzej?
Stan postaci: Colette: 90MM(będę na razie odliczał tylko pierwszy zbiornik), Naszyjnik zużyty, lewa stopa boli jak by spadła na nią kamienna misa... no kto by się spodziewał, Karciane więzienie(Colcia) 1/2, Karciane więzienie(Misa) 1/3
Czas na odpis: 26.07 godzina 13:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Sro Lip 23 2014, 14:11
@!#$#@!$*&(*@##$@!$$#@%$@!@%&&$ Bo co może przyjść innego do głowy, gdy ciężki przedmiot spadnie mu na nogę? Przekleństwa... albo niewyraźne, mamroczące pod nosem przekleństwa... Carter miała swą kulturą i pomimo tego, że bardzo chętnie by teraz poprzeklinała to wstrzymywała się z większymi dźwiękami ze względu na misję. Swoją drogą czy to fart, że nikt się nie zjawił po tym? Dodatkowo udało jej się wylecieć wraz z misą poza budynek... szok! Fireball na wejściu, a potem nic? Co jest grane?! W ogóle nie ufała w swe bezpieczeństwo. Ba, starała się być jeszcze bardziej ostrożna niż w środku... Na tą chwilę miała tylko trzy rozwiązania tego co się działo. Pierwsze było najmniej prawdopodobne bo uwierzenie w szczęście i udaną kradzież. Drugie - udała się kradzież, ale ciągle coś może wydarzyć i należy uważać. Trzecie - to nie misa była Black Heart, a kula ognia broniła zupełnie czego innego... tylko czego? Cóż... jeśli to trójka okaże się prawdą to będzie trzeba tu wrócić, uh... Lepiej byłoby od razu to sprawdzić, ale... jeśli misa to Black Heart to tylko czas straci na szukaniu niewiadomych... chociaż i tak musi tu wrócić po Lava... Radna nie miała czasu by tak sobie latać i się zastanawiać, więc... postanowiła, iż najlepiej będzie zabrać stąd Rossę oraz misę i wybyć poza tereny osady. Gdy już córka gospodyni byłaby bezpieczna, a noc nieskończona to dałoby się wrócić... Niechętnie i plan sam w sobie wydawał się Cole jakiś zły, ale... zaklęcia nie są wieczne. Należało więc się wziąć za plan, więc karciane więzienia, powinny lecieć w cieniu, nisko i przy chatkach - o ile są - by jak najmniej zwracać na siebie uwagę. Celem dziewczyny było dotarcia w miarę jak najbliżej domku Aurelii, i wtedy uaktywnić jedną z kart, które zostawiła przy Rossie... użycie karcianego więzienia i tyle. Wtedy karta z Rossą miała wylecieć przez okno i dołączyć do 'pochodu' Carter, który kierowany był za 'mury' osady. Naturalnie brązowowłosa ciągle starała się uważać i nasłuchiwać bo jak było wspominane... cisza jakoś przemawiała za obawami niż bezpieczeństwem... Poza tym miała nadzieję, że ból stopy chociaż trochę się uspokoi zanim skończy się zaklęcie.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Sro Lip 23 2014, 15:28
MG
Było dobrze? Było źle? Jak było? Tego Colcia nie wiedziała, nie mniej musiała się jak najszybciej ewakuować, korzystając więc z ciemności ruszyła. Po chwili dołączyło do niej trzecie karciane więzienie i razem ruszyli pod mur gdzie... czekała na nich Vera. Uśmiechnęła się do ledwo widocznych na tle nocy kart. Wiedziała gdzie są.-Nie przejdziecie.- Mimo tego Colcia ruszyła dalej. Mijając zaskoczoną Verę, która zaczęła za nimi gonić. I tak oto, zaczął się pościg w lesie. Problem w tym że Vera była za szybka i zaraz ich złapie...
Stan postaci: Colette: 70MM(będę na razie odliczał tylko pierwszy zbiornik), Naszyjnik zużyty, lewa stopa boli jak by spadła na nią kamienna misa... no kto by się spodziewał, Karciane więzienie(Colcia) 0/2, Karciane więzienie(Misa) 2/3, Karciane więzienie(Rossa) 1/2
Czas na odpis: 26.07 godzina 15:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Sro Lip 23 2014, 16:49
Nie zdziwiła się widząc przeszkodę - dziwiła się, że tak późno, więc nawet jeśli dostała problem to i tak wątpliwości pozostawały. Nie zmieniało to jednak tego, iż teraz faktycznie mieli problem. W dodatku była nim Vera, o której Pietrek nie zdradził za wiele... Z drugiej strony była chyba strażnikiem, o którym wiedzieli najwięcej - o ironio... Swoją drogą jak ona ich dostrzegła?! Karty nie duże, ledwo widoczne, a ta wiedziała, że ktoś idzie w jej stronę... acz chyba była zaskoczona. Wyczuła ich? Trzeba było wziąć kilka kąpieli to może byłoby lepiej... No nieważne - najważniejsze by się oddalić jak najszybciej. Vera była szybka - szlag by ją - więc trzeba było ją zatrzymać by się oddalić. Nie żeby Carter wątpiła w swe umiejętności, ale jakoś nie była ciekawa umiejętności jednej ze strażniczek, o których słyszała same groźne rzeczy. Użyła więc pwm by wytworzyć talię kart. Karty te miały zmieszać się z trzema więzieniami i... połowa miała ruszyć wraz z misą i Rossą, jak najdalej stąd - wciąż były uwięzione i opuszczą więzienie mniej więcej w tym samym czasie... teoretycznie... wtedy karty, które poszły za nimi - a które głównie służyły po prostu do dywersji i zatajenia kto gdzie jest - miały... cóż, dalej z nimi być. Kilka powinno się przyczepić do misy, a kilka do Rossy. Dzięki temu radna może przez chwilę chociaż, wiedziałaby co się dzieje dzięki empatii. Dodatkowo któraś z nich łatwo mogła posłużyć za ewentualny tunel, ale to potem... Co zaś się tyczy drugiej połowy talii, która została z Colette. Tak... radna była w grupie pozostawionej. Normalnie by tego nie chciała, ale miała dwie 'rzeczy' do obrony, a skoro Vera ich doganiała to... i tak by dogoniła. Grunt by chociaż misa i Rossa się oddaliły. W każdym razie, karty, które zostały powinny latać chaotycznie i dość blisko Very - skoro i tak ich doganiała. Wśród nich była Carter, która będąc blisko wolała sama wyskoczyć niż dać się złapać... nie wiedziała czego się spodziewać, ale musiała spróbować, a więc... W pewnym momencie, momentalnie, nie czekając na to czy wróg odganiać będzie chciał karty czy co, radna ma zamiary wyskoczyć z więzienia i walnąć dziewczynę w oko. No co? Były blisko, a to było najszybsze wyjście by chociaż na chwilę spróbować ją zdekoncentrować! No i miała niby plan albowiem po tym, użyłaby zaklęcia Armia Jokera. Jakoś wątpiła by ewentualny cios w oko oddalił od siebie jakoś oponentkę, więc idealnie byłaby w środku armii, a Cole? Od razu miała zamiar wskoczyć w najbliższą 'armiową' kartę (a że posiadała umiejętność Skrytobójcy lvl.2 to i - być może - miała nieco większe szanse na powodzenie zarówno tego co wcześniej jak i teraz) i przemieścić się do ostatniego rzędu, z którego by prędko wyszła i wskoczyła w jedną z kart (z połowy talii, która wcześniej krążyła), używając tym samym zaklęcia 'tunel' by wyskoczyć tam gdzie skierowała Rossę i misę... miała przynajmniej taką nadzieję. Tak samo zresztą miała nadzieję, że armia w jakimś stopniu nie tylko zrani wroga, ale i zatrzyma na trochę dłużej. Jeśli karty do tunelu by nie było to mimo wszystko miała zamiar oddalić się na piechotę. Naturalnie jeśli wcześniejsze uderzenie w twarz też nie bardzo się powiedzie to cóż... i tak ma zamiar użyć planu z Armią Jokera - tym bardziej, że uderzenie by nie dało za wiele...
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Sob Lip 26 2014, 14:07
MG
Plan był niezły, nieznacznie gorzej z wykonaniem. W każdym razie Colcia skupiła się na przywołaniu kart i dzieleniu ich na grupki, to spowolniło jej reakcje na chwilę i pozwoliło do celu dotrzeć Verze, która machnęła dłonią i polała się dziwna zielona ciecz, z miejsca zmieniając wszystkie karty w parę. No wszystkie nie licząc Karcianego więzienia. Nie mniej uniemożliwiało to Colci użycie Armii Jokera i tunelu. Cały plan poszedł walić się w mniej niż 2 sekundy. Jakąkolwiek mocą dysponowała Vera, zdawało się że karty Colci są na nią wyjątkowo podatne. Nie wróżyło to dobrze, oj nie. Tymczasem Misa i Rossa lekko się oddaliły i tam zostały wypuszczone z kart. Vera mimo ciemności i około 80 metrów, spojrzała dokładnie na nie i mimo że Colcia ich nie widziała, wiedziała że Vera patrzy wprost na nie. Na dodatek jakby się teraz przyjrzeć... to miała nieco gadzie oczy.
Stan postaci: Colette: 70MM(będę na razie odliczał tylko pierwszy zbiornik), Naszyjnik zużyty, lewa stopa boli jak by spadła na nią kamienna misa... no kto by się spodziewał, Karciane więzienie(Colcia) 1/2
Czas na odpis: 29.07 godzina 14:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Osada Pon Lip 28 2014, 07:12
No po prostu super. Jeśli to przeżyje to będzie musiała pomyśleć jak chronić swe karty przed czymś takim. Zwłaszcza, że już raz przeżyła coś podobnego! Wtedy to były jakieś ostre żyłki i Lav dał sobie radę, ale teraz nie miała przy sobie Smoczego Zabójcy. No cudnie... W dodatku wydawało się, że Vera to jakaś gadzina - właściwie... ta, gadzina to dobre słowo - jak mogła wcześniej się nie zorientować? Szczęście w nieszczęściu, że karciane więzienia dały sobie radę. Niestety ta lepsza część planu nie na wiele się zdała... ugh, a tak na niej polegała! Dobry plan, nie jest zły, chyba, że go jakiś kwas rozpuszcza... No i co teraz miała zrobić? Bić się na pięści? Przecież jeśli to faktycznie kwasopodobne coś, to i ją zaraz 'spali' i tyle będzie z radnej... W każdym razie połowa poprzedniej talii, powinna dalej znajdować się przy Verze i misie - jeśli i ta połowa została rozpuszczona to Cole miała zamiar przywołać kolejną talię. Tak tak, wiedziała, że mogła zostać rozpuszczona od razu, ale temu właśnie ponownie chciała je rozdzielić, by część zwróciła na siebie uwagę Very, a część poleciała do Rossy i misy - najważniejsze by doleciały tam chociaż dwie karty by mogły zamknąć Rossę i misę z powrotem w więzieniach. Denerwowało Carter to, że tyle razy musi to robić, ale były tam bezpieczniejsze niż na zewnątrz. Oczywiście sama Colette nie miała zamiaru w tym czasie, tak sobie latać bo...skoro wróg gapił się w miejsce, gdzie potencjalnie powinna być Rossana to cóż... jego wzrok był tam skupiony, więc Cole będąca dalej w karcianym więzieniu miała zamiar znaleźć się nad gadziną, opuścić karciane więzienie i użyć zegarka-tarczy, tylko po to by mieć niby to 'lekkie' lądowanie, na głowie Very. Jeśli coś pójdzie nie tak - co było wielce prawdopodobne zważywszy na 'farta' dziewczyny - to... zależne czy część kart z talii przeżyła. Jeśli tak to radna użyje tunelu by wpaść do najbliższej karty i wylecieć, jak najbliżej Rossy. Jeśli natomiast z kartami krucho to ponownie użyje teoretycznie bezpiecznego karcianego więzienia, by od razu polecieć nad korony drzew - tam też miała zamiar skierować więzienia z Rossą i misą by będąc wysoko ruszyć jak najdalej od Osady.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Osada Pon Lip 28 2014, 12:36
MG
Karty które doczarowała Colcia pewnie nigdy nie dotarły by do celu, gdyby dziewczyna w tym momencie nie postanowiła działać. Przenosząc się nad głowę Very, wyleciała z karty i postanowiła znokautować dziewczynę. Upadek ciężką tarczą na przeciwniczkę dosłownie zwalił ją z nóg. W tej chwili Colcia z tarczą leżała na klatce Very, ta krwawiąc z głowy, nie mogła wyjść. Jednak tarcza nie zakrywała kończyn Very i ta szybko złapała Colcie za włosy i zaczęła mocno ciągnąć, to bolało. W tym czasie karty dolatywały powoli do dziewczyny i misy...
Stan postaci: Colette: 50MM(będę na razie odliczał tylko pierwszy zbiornik), Naszyjnik zużyty, lewa stopa boli jak by spadła na nią kamienna misa... no kto by się spodziewał, tarcza 1/3 posty
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.