I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Rynek w Magnoli to miejsce naprawdę magiczne lub raczej bajkowe. Powodem tego jest wygląd oraz wykonanie. Zaczynając od samej kostki, która jest zbiorem wszelkich kolorów oraz nie posiada żadnej szparki pomiędzy kwadracikami. Dorzucając do tego fontannę, z której nie da się wyciągnąć wyrzuconych monet umiejscowionych pod wiecznie krystaliczną wodą. Przechodząc do wiecznie kwitnących roślin oraz ławek wykonanych z przeróżnych materiałów w najosobliwszych stylach. Docierając do lampionów, które rozświetlają noc, unoszą się nad tym miejscem. A kończąc na zegarze, który stoi pośrodku placu. Zegar wykonany jest dość prosto, o taki zwykły słupek, który ma pięć metrów, zakończony jest dużą przezroczystą kulą, w której to wraz z upływem czasu zmienia się kolor wskazówek, z rana są one bardzo ciemne zaś im bliżej nocy tym stają się jaśniejsze aż wreszcie świecą. Do tego nie ważne gdzie się stoi zawsze od frontu widać tarczę zegara.
MG W sumie powinienem poczekać na odpis Afuro i Belfa, ale Pheam nalegał...
Dym już powoli zdążył zniknąć, pozostawiając znikome ślady swojej obecności w powietrzu. Gdy każdy z was dotarł na miejsce nie zauważył prawie nic dziwnego. Oczywiście prawie, jednak spokojnie na pewno nic nie zostało zdemolowane! Tak gdy przybyliście na miejsce, wszystko wyglądało tak jak zwykle. Ta sama sceneria, jednak aktorzy byli nowi. Dwójka mężczyzn stała pod jedną z wielu fontann i mówiła coś do siebie. Jednak staliście za daleko aby móc cokolwiek usłyszeć, w sumie nawet ciężko wam było dostrzec dokładny wygląd osób. Jednak mieliście pewność, że jeden był niższy od drugiego i bardziej cherlawy, ten mówił głośniej, a jego piskliwy głos z odrobiną chrypy dawał dziwny pogłos. Co ważne, tim z domu Hotaru przybył od lewej strony, zaś Noc od prawej. Ogólnie to stoicie naprzeciwko siebie, na samym początku rynku. Zaś para nieznajomych prawie na samym jego końcu. W sumie to chyba tyle...
Autor
Wiadomość
Akane
Liczba postów : 295
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : ś tam
Temat: Re: Rynek Nie Lip 14 2013, 15:26
-Nie trzeba - odpowiedziała i ponownie zamoczyła rączkę w wodzie po czym wytarła ją o spodnie. Już nie krwawiło to nie nażekała, zresztą takie ranki w porównaniu do tych na misjach? To pikuś, nie takie rzeczy musiała przeżyć. Przecież raz prawie nos straciła! To było straszne, ale spotkała dziwnego kolesia, który ją uzdrowił. Ciekawe prawda? Gdyby go jeszcze raz spotkała to chętnie poprosiła by o coś więcej. Może mega zklęcie co by mogła stworzyć kryształowe miasto, przy okazji potem można by trochę zarobić na nim. Bo jednak budynki, drzewa, ludzie i zwierzeta zamknięci na wieczność w krysztale. To takie piękne. Może kiedyś Akane osiągnie swój cel. Już podstawe do krystalizacji ma. Nie ma to jak swoje własne spojrzenie na sztukę, to co stałe i z blaskiem przy świetle. Jeszcze będzie tak więcej myśleć i Akane postanowi zostać artystką czy coś. To by bylo dzwine, ale z jej wyglądem chyba by przeszło. Już się rzuca w oczy. Nie za bardzo wiedziała o co chodzi chłopakowi jak zaczął tak coś wymieniać. W sumie mówił teraz o sobie czy coś? Chociaż brzmiało to tak jakby kogoś cytował. -Hm? O kim mówisz? - negatywne odczucia kobiet? Widać nie miał szczęścia chłopaczyna i trafiła na takie dziewczyny, które nie ważą zbytnio na uczucia i mają w powarzaniu komplementowanie w taki sposób oraz w ogóle to nie kręci. -Najwidoczniej źle trafiasz. Inne dziewczyny pewnie by odwzajemiły takie słowa uśmiechem, za to mnie raczej dziwią takie komplementy. Nie musisz się tak od razu denerwować - odpowiedziała i usiadła obok. -To zależy kogo chcesz poderwać. Jak tak patrzę na twoje ubranie to myślę o jedzeniu - westchnęła i wyciągnęła do niego rękę -Akane
Levino
Liczba postów : 55
Dołączył/a : 22/06/2013
Temat: Re: Rynek Nie Lip 14 2013, 15:59
Skinął głową na znak zrozumienia, choć osobiście wolałby czymś okryć jej skaleczenia. No cóż, jeżeli w trakcie ich rozmowy z jej dłoni ponownie poleci choćby troszkę krwi, Levi spróbuje się uprzeć. Na razie jednak niech jej będzie, że to zbyteczne. Levi nie miał tak barwnych wspomnień o uzdrowicielach, czy o wybitnych jednostkach mogących uczyć magii. Sam blondyn swoje zdolności wykreował raczej ze stanu ogólnego niezadowolenia co skutkowało próbami wpływania na własną świadomość - a wraz z rozwojem, na świadomość innych jednostek. - W zasadzie nie wiem o kim mówię. Czy raczej: Nie wiem kim była osoba która tak mówiła o mnie. Ale to chyba nie ma większego znaczenia. Ważniejsza od przeszłości jest teraźniejszość. A w niej, jesteśmy my dwoje! - wyjaśnił w gruncie rzeczy zgodnie z prawą. Arturia przez całą, dość długą rozmowę w parku nie wyjawiła mu swojego imienia. Łatwiejszym było wyciągnięcie z niej światopoglądu, niż takiego banału. Z perspektywy czasu wydaje się to całkiem zabawne. - Inne dziewczyny? - powtórzył rozbawiony po czym zaśmiał się. - Przewidywalne, nudne, nieciekawe? Nie potrafiące niczym zaskoczyć? Masz na myśli do bólu przeciętny ogół, który nigdy nawet nie zahaczył o karykaturę niezależności? - wymieniał kręcąc głową. - Obawiam się, że "inne dziewczyny" są mniej interesującymi partnerkami konwersacji, niż bezlitosne damy, nieuległe na płynące prosto duszy i serca, brzmiące banalnie komplementy. - po tych słowach zamilkł na chwilę wpatrując się w twarz dziewczyny. Na ustach blondyna wciąż malował się wyraz rozbawienia. - Masz intrygujące oczy. - stwierdził fakt, dla odmiany przedstawiając go zupełnie neutralnie. Kiedy nawiązała do jedzenia, uśmiech zniknął z twarzy blondyna, lecz jej wyraz wciąż pozostawał dość radosny. Chwilę później przedstawiła się. Było to o tyle przyjemnym zaskoczeniem, że żółtooki niemal zaczął wierzyć, że niektóre panie mogą swoje imię uważać za największy sekret - o czym zdążył w złości napomknąć w pierwszych kierowanych ku niej słowach, jeszcze w lokalu. - Levi. - odpowiedział ściskając dłoń dziewczyny. - A więc Akane, jesteś tak straszliwie głodna, że nawet patrzenie na ubranie, kojarzy Ci się z jedzeniem? - Po części zażartował, z drugiej strony faktycznie, zastanawiał się, czy nieskończony posiłek zaspokoił jej głód.
Gość
Gość
Temat: Re: Rynek Nie Lip 14 2013, 23:09
- Brrr... ale zzimno... - z lekko skwaszoną miną dzielna czarownica przemierzała kolejne ulice chłodnej Magnolii - "W Akane Resort było o wiele cieplej..." - skomentowała krótko i trąc dłońmi przeciwne do nich ramiona próbowała się troszkę ogrzać. Rozglądała się za jakimś sklepem, bądź straganem z ubraniami, chociaż w takim klimacie to nie miała pewności czy ktokolwiek będzie chciał stań przez kilkanaście godzin na dworze. Drobna Yuyu na sto procent by zamarzła. A przynajmniej taki scenariusz przewidywała. Chcąc nie chcąc i tak musiała zawędrować na rynek kolosalnego miasta, więc to i tak było jej na rękę. Cały czas zadawała sobie pytanie: co ona tutaj w ogóle robi? Mogła zostać w u siebie, razem z rodziną, albo wstąpić do gildii, gdzie mocno grzeje słońce. Mimo wszystko bez większego przejęcia dalej szukała obmyślonego miejsca - "Nawet płaszcz byłby dobry... już nie musi być coś grubego..." - z zaciśniętymi ustami rozglądała się na boki i gdybała na temat odzienia zwierzchniego. Fakt, faktem zwykły płaszcz z kapturem spełniłby swoją rolę nader porządnie, ale rękawiczki i szalik i tak by się przydały. Dzielny mag samotnik postawił jednak, że zamiast szukać na własną rękę, to skorzysta z rady któregoś ze sprzedawców. W końcu oni powinni raczej wiedzieć gdzie, co i jak. Yuyu wystarała się o znalezienie jakiejś kobiety, ponieważ jej wrodzona wstydliwość działa o wiele, wiele słabiej w konfrontacji z tą samą płcią. Jeśli takową osóbkę znalazła - podeszłą więc i zaczęła wypytywać o różne rzeczy. - Umm.. dz-dzień dobry? Chciałam się dowiedzieć... czy... sprzedaje ktoś tutaj ubrania.. albo coś? Najlepiej płaszcze z kapturami.. - dziewczyna starała się unikać kontaktu wzrokowego z nieznajomą. Ewentualnie zerkać na jej twarz raz po raz.
Akane
Liczba postów : 295
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : ś tam
Temat: Re: Rynek Pon Lip 15 2013, 11:08
-Rozumiem, czy w sumie oceniała cię osoba, która nie znała cię zbyt długo? Trochę to śmieszne - odpowiedziała i zaśmiała się dość głośno. Co prawda nawet Akane zdołała go okreslić mianem pedancika, jednak nie mówi mu tego prosto w twarz! Woli się upewnić czy takie określenie jest prawidłowe, jak na razie nie widzi takiego powodu. Nudne? Nieciekawe? Przeciętne? O, chyba go nawet polubi. Przecież zwykle tak się mówi, bo te "nudne i przeciętne" dziewczyny chyba nie są również na tyle odważne by rozbić na kimś talerz i nawet nie przeprosić tylko zwalić winę. Zawsze myślała, że to takich szuka każdy mężczyzna, kobiety przy, której on poczuje się męsko mogąc obronić damę w opałach. Jednak fakt, czasem z takimi osobami nie ma oczym za bardzo rozmawiać bo równocześnie mogą być bardzo wstydliwe no i klops. -Bezlitosne? No i to lubię - uśmiechnęła się. Teraz chyba może się zorientować, że takiego typu komplementy lubi Akane. Im gorzej tym lepiej, troche to chyba dziwne, no ale nawet kobiety mogą być bezlitosne. Nawet sama już miała okazję poznać kogoś takiego jakiś czas temu. Szkoda tylko, że nie miały okazji dokończyć tego co zaczęły. -Intrygujące? Czasem mnie denerwują, mało kto ma dwie różnobarwne tęczówki i to jeszcze tak różniące się od siebie. Zbyt łatwo można mnie przez to znaleźć, chyba nie długo kupię sobie soczewki czy coś. Jednak też dziekuję - również poznała jego imię. Od razu lepiej, nie będzie musiała używać wczesniej wymyślonego określenia. -Nie. Już trochę zjadłam, po prostu lubię jeść - zaśmiała się kiedy nagle podeszła do nich pewne dziewczynka z dziwnym pytaniem. Płaszcz? Gdyby tylko Akane wiedziała to by od razu wskazała jej drogę. -Wybacz, nie mam pojęcia - a podobno należy do tutejszej gildii.
Levino
Liczba postów : 55
Dołączył/a : 22/06/2013
Temat: Re: Rynek Pon Lip 15 2013, 12:43
- Taka już ludzka natura, oceniać innych. - odpowiedział na jej komentarz. - W sumie nie mam nic przeciwko, zarówno jak ktoś ocenia po cichu, jak i wtedy, gdy rzuca swoje rozmyślania w twarz drugiego człowieka. Dużo gorsze jest natomiast, kiedy ludzie swoimi wnioskami o nieznajomych dzielą się z innymi nieznajomymi, jak to często bywa. Odbierając jednocześnie szansę by osobiście nagrzeszyć pracując na złą opinię. - ton jego głosu wciąż pozostawał lekki, przez co sprawiał wrażenie, jakby na prawdę, usilnie starał się zapracować na złe wrażenie przed każdym, kogo spotkał. Nie była to prawda, choć niektórzy ludzie pewnie skłonni byliby w to uwierzyć. Ponownie wyraz rozbawienia zagościł na twarzy blondyna, kiedy ujrzał reakcję Akane na słowo, dla sporej części społeczeństwa stanowiące obelgę. Levi jeszcze nie był przekonany, jaka dziewczyna jest. Za to całkiem nieźle zaczął sobie zdawać sprawę, jaki wizerunek stara się wykreować. Chwile później powiedziała kilka słów na temat swoich oczu, a także podziękowała. Levi stłumił chęć stwierdzenia, że kiedyś widział psa o podobnych oczach. Postanowił spróbować czegoś innego. Uśmiech blondyna poszerzył się jedynie. - Martwisz mnie! Zrobiłaś się wyjątkowo grzeczna i uprzejma... – początkowy uniesienie szybko przeszło w dźwięki pełnie niepokoju. - ...nie umierasz, prawda? Nie umierasz od straszliwych ran, jakich doznałaś w tamtym lokalu? Nie chcesz wymazać swoich grzechów tą chwilą uprzejmości, prawda? - Levi wyglądał jakby panikował. Śmieszna gestykulacja, (wśród której było między innymi dotknięcie dłonią jej czoła, jakby oczekiwał gorączki, sprawdzenie pulsu w okolicach szyi, raz jeszcze obrócenie jej dłoni w poszukiwaniu okropnie psujących się ran) dodawała całości dość głupiego wyrazu. A wszystko to robione nazbyt szybko, by wywnioskować cokolwiek. Wyglądał jakby nie mógł się zdecydować: „co teraz". W rzeczywistości jak najbardziej to wiedział. Teraz badał granice cierpliwości i tolerancji swojej towarzyszki. A reszta świata - w tym dziewczę nieśmiało poszukujące miejsca do zakupu odzienia - nie odwracała jego uwagi tak długo, jak długo nie odwracała jej zwracając się bezpośrednio do niego.
Krótko po tym rozmówczyni Leviego oddaliła się, a więc i on, stracił cel pozostawania na rynku. Nabył jedynie nowe, czyste odzienie wierzchnie i oddalił się w nieokreślonym kierunku. (NMM)
Ostatnio zmieniony przez Levino dnia Pon Sie 19 2013, 13:42, w całości zmieniany 1 raz
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Rynek Wto Lip 16 2013, 14:31
NPC - Goran
Podczas tego jakże spokojnego dnie na horyzoncie dało się zauważyć postać jakiegoś "olbrzyma" zmierzającego spokojnym krokiem w stronę rynku. Był to świetnie zbudowany mężczyzna odziany w ciężką stalową zbroję. Spod hełm dało się zauważyć długie, rude włosy i brodę kontrastujące z kolorem pancerza. Cóż tym razem niezbyt się mu śpieszyło, gdyż jeszcze do ataku nie doszło, jednakże znane w policji były plotki o tym że to możliwe. Miał nadzieję że tym razem zdoła lepiej zadziałać przeciw tym kryminalistom i ich jakoś powstrzyma. Tak, ciążyło to na nim, że wtedy nie dał rady aresztować siódmego inkwizytora oraz pozostałych. Wiedząc, że mogą się zjawić w tym mieście postanowił ponownie wybrać jedno z bardziej zaludnionych miejsc publicznych. Jakoś uznał, że to jedno z bardziej zagrożonych miejsc. Obecnie zatrzymał się koło fontanny rzucając okiem co jakiś czas w stronę wejść na plac.
Gość
Gość
Temat: Re: Rynek Wto Lip 16 2013, 22:22
- Hmmm... - wydała z siebie Yuyu, kiedy w zamyśle przeglądały swymi słodkimi oczętami ubrania. Co prawda nie było na nią niczego odpowiednio ciepłego, a jeśli już się znalazło, to okazywało się, że takich małych numerów nie ma. "To dopiero dwa stragany" - powtarzała sobie raz po raz, szukając kolejnych stoisk, bądź sklepów z odzieżą zwierzchnią. Pech tak chciał pewnie, żeby najpierw się namęczyła, wymarzła, a dopiero potem coś znalazła. I tak w zasadzie też było. Co chwila chuchała i pocierała delikatne łapki, aby mogła swobodnie nimi poruszać. Całe ciało miała już chłodne, lecz ognista krew nadal płynie w jej żyłach! Nic nie powstrzyma takiej siłaczki! Żaden chłód, niekończące się stragany czy też mylne sklepy! Chociaż... w sumie to zaraz będą jej zwisać sopelki z noska... Nie była przyzwyczajona do takich temperatur. Blisko zera. Yuyu na co dzień witała co najmniej dwadzieścia stopni ciepła, a nie takie śnieżne tereny. Niemniej w końcu jednak dobrnęła do odpowiedniego sprzedawcy, który okazał - a raczej okazała się - bardzo uprzejmy i nawet miał szary kolor płaszcza z kapturem, będący bardzo podobny do obecnych ubrań dziewczyny. Oczywiście nie zastanawiała się długo i stwierdziła, że bierze go od razu, aby jak najszybciej się ogrzać. Chociaż trochę. Co więcej, nagle przeszyło ją uczucie chłodu. Nie takiego, jaki tu panował, lecz... mrocznego. Może taki po prostu na nią wywierała uczucie ta osoba? Był to... hmm... taki potężny, to raczej mężczyzna[Goran]. - Przerażający... - cofnęła się kilka kroków, aby wtopić się w tłum i obserwować spod kaptura.
Akane
Liczba postów : 295
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : ś tam
Temat: Re: Rynek Sro Lip 17 2013, 12:55
-Czyli tak zwane plotki! - odpowiedziała. Nie ma to jak plotki, większość z nich jest największą bzdurą. Jednak czasem można się dowiedzieć czegoś ciekawego, zwłaszcza jeśli chodzi o jakieś wydarzenie mające miejsce w Fiore, miastach i tak dalej lub dotyczące pewnych osób. Może kiedyś tak o Akane będą krążyć plotki? Jednak znając jej szczęście nigdy nie stanie się sława, chyba, że postanowi zmienić czyjś domek w kawał kryształu. -Grzeczna? Uprzejma? Przecież jakoś trzeba podejść wroga. Oczywiście nie żebys ty nim był, czy coś i nie nie umieram. Moje serce jeszcze dobrze chodzi - odpowiedziała i nagle wstała by trochę się rozciągnąć. Wtedy właśnie zobaczyła ciekawego mężczyznę, który pojawił się na placu. Zbroja? Czegoś takiego jeszcze nie widziała, w sumie chętnie by go poznała. Jednak ciągle w głowie siedziało jej coś innego i nie mogła zmarnować okazji. Za to patrząc na tego gościa stwierdziła, że chyba dowie się jak to jest wąchać kwiatuszki od spodu. Patrząc na niego nawet pojawił się uśmiech na twarzy Akane. -Wybacz mi, ale muszę już iść. Przebywanie w Magnolii mi nie służy, chociaż powinnam się tu pojawiac co jakiś czas. Żegnaj - powiedziała z uśmiechem do Levino i zaczęła się oddalać. Nie mogła sobie odpuścić i przeszła obok pana w zbroi, i nawet go dotknęła przelotnie po ramieniu i zatrzymała się na chwilkę. -Ładna puszka, pewnie dużo waży co nie? - spytała i stanęła na przeciwko rudzielca -Zresztą, może kiedy indziej pogadamy - dodała z uśmiechem i sobie poszła. Co ją tak nagle wzięło na zaczepienie tego faceta? Kto tam wie.
z/t
Elysia
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 31/05/2013
Temat: Re: Rynek Sro Lip 17 2013, 16:45
Szła przez rynek, dmuchając w ręce. Chciała lekko się ocieplić, jednak nie miała ochoty wchodzić do wnętrza. Pogoda szalała i nie dociekała tego przyczyny. Było jednak coś pięknego w Magnolii oprószonej śniegiem za wszystkich stron. Szkoda tylko, że tak pochmurno… Nie widać nieba. Niezbyt radosna myśl przekradła się. Przechyliła lekko głowę, przyglądając się ludziom krążącym w te i wewte. Zdecydowanie było ich za dużo. Przesłaniali widok. Ograniczali pole manewru. Wyciągnęła dłoń do przodu, łapiąc płatki śniegu. I wtedy dostrzegła wielkiego mężczyznę, który wyglądał jak żywcem z legend wyciągnięty. - Straszny Pan…- mruknęła do siebie i znowu oddała się oglądaniu przechodzących ludzi. Widząc, że jednak nic się ciekawego nie dzieje, lekko się rozczarowała. Widocznie nie tutaj miał paść atak. Ostatnio zaatakowali chyba szpital. Może tam ich poszukam? Nie zastanawiając się nad tym dłużej, opuściła to miejsce.
[z/t]
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Rynek Czw Lip 18 2013, 13:11
NPC - Goran
Czekał na runku, lecz nic się nie działo. Czyżby źle wybrał miejsce? Cóż możliwe, jeśli tak to pozostało zmienić miejsce. Nim jednak podjął decyzje zdążył usłyszeć parę komentarzy na swój temat, jednakże wszystkie zignorował. W końcu przyszedł tu pracować i chronić niewinnych, a nie dla rozrywki. Po jakimś czasie przybył jednak jeden z jego podopiecznych z raportem o przybyciu inkwizycji i o ich domniemanym położeniu. Po uzyskaniu informacji Goran westchnął niezadowolony z swego wyboru, po czym postanowił ruszyć do najbliższego przeciwnika. Nim to jednak zrobił skierował się do dwójki osób niedaleko (Yuyu i Levino). - Witam, kapitan policji magicznej. Prosiłbym byście zachowali czujność, gdyż miasto zostało zaatakowane przez grupę terrorystyczną zwąca się inkwizycję. Jeśli jesteście magami, to dobrze by było, gdybyście się dołączyli do jakiejś grupy z nimi walczącą, jeżeli nie to lepiej schrońcie się w najbliższej gospodzie. - Odparł oficjalnym tonem po czym opuścił rynek.
[zt]
Gość
Gość
Temat: Re: Rynek Czw Lip 18 2013, 15:58
- "Idzie tu! Uciekaj, uciekaj, uciekaj!" - powtarzała do siebie i rozglądała na boki, ale tłum był zbyt gęsty, aby się gdzieś przecisnąć. Spojrzała po krótszej chwili przed siebie, aby ocenić odległość dzielącą ją od opancerzonego giganta - "Iii~!!" - twarz zrobiła się jej jeszcze bielsza niż normalnie, a strach przesiąknął jej ciało niczym woda gąbkę. Przymknęła na chwilę oczy, aby chwilę później zorientować się, że mężczyzna nie jest taki straszny jak się wydawało. Po pierwsze: jest całkiem uprzejmy. Po drugie: jest kapitanem policji magicznej. Po trzecie: właśnie sobie poszedł. - Magnolia zaatakowana? Teraz?... - wyszeptałam nie dowierzając. Uniosłam obydwie brwi i rozglądałam się na boki. Ruszyłam za kapitanem, ale trzymałam się w bezpiecznej odległości co najmniej trzydziestu metrów. Żadnej grupy magów nie znałam, a i też na pierwszy rzut oka nie potrafię takowego rozpoznać. Zaś jeśli miałabym jakoś pomóc, to na pewno dobrym rozwiązaniem będzie podążanie w ślady tego mężczyzny. Przyzwałam do obu dłoni po jednej karcie i schowałam swoją sylwetkę pod płaszczem nakładając kaptur na głowę. Wolałabym być raczej przygotowaną na jakieś niechciane, groźne sytuacje.
Zima, nienawidzi tej pory roku. Mróz, śnieg i chłodny wiatr, jak ktoś to może w ogóle lubić? Żadnej mimiki twarzy, po prostu szedł Magnolskim rynkiem mijając ludzi, który gapili się na niego. Czego oni chcieli? Miał to w dupie, nie interesowała go opinia innych jak wygląda. Może biorą go za tego sławnego maga? Kto wie. Jedynie mijał ich i darzył pustym spojrzeniem. Co jakiś czas omijał zamarznięte kałuże, by się nie wywalić. Kolejny powód czemu ta pogoda tylko działa mu na nerwy, łatwo się poślizgnąć. Olbrzym jego rozmiarów raczej nie jest zbyt przyjemny, gdy ktoś na niego poleci. Dzieci tylko się patrzyły trzymając za ręce rodziców. Małe gówniarze przypominają mu tylko jego własne. Ciekawe, co u córki... nie miał z nią kontaktu od tamtego cholernego zdarzenia. Będzie musiał ją odwiedzić. Uniósł lekko głowę i posłał swój wzrok gdzieś w dal. Zobaczył to... znowu go nawiedziła wizja Marii, zmarłej córki. Tętno mu skoczyło, ale twardo kroczył w jej kierunku. Jedynie zaciskał mocniej pięści w kieszeniach mając jedynie nadzieje, że mu przejdzie. Padał śnieg, więc płatki trochę zasłaniały mu widok. To nawet lepiej, bo chyba niewytrzymałby. Westchnął ciężko spuszczając głowę w dół. Gdy znowu ją uniósł było pusto, został sam na rynku, nikt nie przechodził obok, a nawet same zwidy zniknęły. Zatrzymał się na środku i spojrzał raz w lewo, raz w praw, a potem w górę na chmury nad jego głową. Ciekawe kiedy w końcu będzie ciepło, marzy mu się zobaczyć normalne słońce i posłuchać ćwierkania ptaków, tak jak podczas jego krótkiej odsiatki. Pociągnął trochę kapelusz w dół zasłaniając swoją twarz i wrócił do daleszego spracerowania po śniegu.
Cahil
Liczba postów : 43
Dołączył/a : 18/05/2013
Temat: Re: Rynek Nie Lut 02 2014, 03:38
Jedyne co pamiętał, to to, że nazywał się Cahil Rambler.
Znaleźli go na ulicy. Rozbita głowa, wstrząs mózgu. Prawdopodobnie leżał tam już dobre kilkanaście godzin, bo krew wypływająca z jego rany już zdążyła skrzepnąć. Zabrali go do szpitala. Tam cudem go odratowano. Przez pierwsze kilkanaście tygodni spał, pogrążony w śpiączce i lekarze byli pewni, że już nic z niego nie będzie. Nikt nie wiedział kim był ten mężczyzna. Czarne włosy, bez środkowej palca jednej ręki. Ubrany bardzo elegancko. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Nikt nie wiedział, kim jest.
W końcu się obudził.
Był bardzo zdezorientowany. Nie pamiętał ani tego kim jest, ani nawet gdzie i dlaczego się znajduję. Lekarz stwierdził amnestie. Nie pamiętał nic.
Jedyne co pamiętał, to to, że nazywał się Cahil Rambler.
W końcu wypuszczono go ze szpitala. To znaczy... wypuścił się sam. Tamtego dnia na jego ciele znaleziono znak, który podobno należał do mrocznej gildii. A takie rzeczy lekarze musieli zgłaszać policji. Przestraszony mężczyzna po prostu ubrał się i wyszedł ze szpitala.
Dzisiaj ubrany był w czarny garnitur, gdyż ten w którym go znaleziono nie nadawał się już do niczego. Na głowie wyjątkowo nie miał kapelusza, pod szyją nie wiązał krawata. Biała koszula rozpięta była tuż pod kołnierzykiem, tak aby ten nie obciskał krtani. Do tego marynarka z wewnętrznymi kieszeniami, wygodne spodnie i dopasowane do tego buty. W ręku jak zwykle trzymał swoja laskę, na której opierał się całym ciężarem... głównie dlatego, że jeszcze nie czuł się za dobrze. Do tego zarzucił płaszcz, również czarny, który zapięty był tylko na trzy dolne guziki. Było zimno, ale on to wytrzymywał.
Dotarł na rynek. Nie wiedział dlaczego, ale wszędzie leżał śnieg, chociaż był sierpień, jeśli lekarze nie kłamali. Nie było tutaj za dużo ludzi, więc po prostu szedł przed siebie, z zamiarem ominięcie tego miejsca i dotarcia... gdzieś. Właściwie nie miał zielonego pojęcia gdzie iść. Nic nie pamiętał. Kim był i dlaczego znalazł się w tamtym miejscu, dlaczego miał rozbitą głowę i dlaczego na jego ciele znajdował się znak gildii mrocznych magów. Nie wiedział od czego szukać. Jedyną opcja było dotarcie do członków tej gildii i dowiedzenie się czegoś o sobie. Ale nie wiedział gdzie takich szukać...
... Zamyślił się i przez nie uwagę wpadł na jakiegoś człowieka, uderzając o niego barkiem, przez co stracił równowagę i prawie upadł. Uratowała go jednak laska. Złapał się za głowę, zmrużył oczy i przyjrzał się nieznajomemu. Oparł się na lasce i wymruczał słowa przeprosin: -Uh, przepraszam bardzo, zamyśliłem się. Nie patrzyłem na drogę i dlatego na pana wpadłem... Spojrzał w górę, na twarz rozmówcy, który był od niego o wiele wyższy i na chwilę zaparło mu dech w piersiach...
... miał bardzo fajny kapelusz.
Raksha
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/01/2014
Temat: Re: Rynek Nie Lut 02 2014, 05:56
Krok za krokiem po białym puchu i kolejny ślad jego egzystencji. Ciekawe ilu ludzi tutaj codziennie chodzi, pewnie setki jak nie tysiące. Właściwie czemu go to interesuje? Niby rynek jak rynek, spokój... przynajmniej tyle, że można się tutaj wyciszyć. Całkiem normalne miejsce. Jego uwagę przykuł na moment jakiś mały zwierzak, nie przyjrzał mu się dokładnie, ale chyba był to mały kot biegnący za rodzicem. Takie małe stworzenie interesowało go bardziej niż ludzie, bo one przynajmniej nie odczuwają czegoś takiego jak załamanie albo zawód, więc nie muszą się martwić, że kogoś zranią. Kroczył pomału, gdy nagle znowu pojawiła się ona... Maria, duch który go męczył. Tym razem wyglądała na szczęśliwą i miała małego kotka na rękach. Ten widok był dość przyjemny i gdyby mógł to przynajmniej wywołałby mu uśmiech na twarzy. Przynajmniej na chwilę... bo dziewczynka zaraz zaczęła przekręcać głowę kota, aż... skręciła mu kark. Przez chwile się zatrząsł, ale znowu to były tylko zwidy. Dziękował za to Bogu, bo nikomu innemu nie mógł. Zacisnął zęby i starał się zapomnieć o tym strasznym widoku. Wyciągnął jednym ruchem rękę z kieszeni, po czym przyłożył ją do twarzy i ją zakrył, jakby próbował się przed czymś ukryć: - To mnie nigdy nie opuści...- mruknął tylko do siebie pod nosem, którego w praktyce nie miał. Jak długo można coś takiego rozpamiętywać? Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale jakoś mu się udawało mu się pomału tracić wspomnienia z tamtego okresu czasu, kawałek po kawałku, ale sam fakt przebywania na „terenie” wróżek od razu mu wszystko przypominał. W całym tym zamyśleniu nawet nie zwrócił uwagi, że ktoś na niego wpadł. Zatrzymał się na moment i obrzucił go od razu wilczym wzrokiem. Tłumaczył się, przeprosił... przynajmniej tyle, ale co powinien zrobić? Zignorować go? Teoretycznie nie rozmawia z ludźmi i nie zamierza tego zmienić. Spojrzał w jego kierunku, po czym schował dłoń do kieszeni. Stał tak przez dłuższą chwilę wpatrując się za niego. Wydawało mu się, że kogoś widział, ale to tylko ponowny „atak” głosów. Looknął za siebie, chyba paranoja, bo serio wydaje mu się, że ktoś się w niego wpatruje. Jednak potrząsał głową, po czym na moment się zachybotał na boki. Poczuł się słabiej, ale jakoś się podparł o mniejszego mężczyznę kładąc mu rękę na ramieniu uprzednio wysuwając ją z kieszeni. - Nic nie szkodzi...- wyburczał swoim straszliwym głosem, który przypominam bardziej warczenie niż ludzką mowę. Szybko zabrał dłoń z powrotem.
Cahil
Liczba postów : 43
Dołączył/a : 18/05/2013
Temat: Re: Rynek Nie Lut 02 2014, 20:20
Mężczyzna który stał przed nim wydał się być jakiś dziwny. Nie tylko był nienaturalnie wysoki, ale też wyglądał na kogoś, kto cały czas się czegoś obawia. Nie zauważył nawet, że Cahil na niego wpadł, a potem zachwiał się jak gdyby źle się czuł. Cahil zmarszczył brwi. -Wszystko w porządku?-zapytał go, gdy ten zabrał dłoń i lekko przekrzywił głowę... I tak nie wiedział co ma robić, więc krótka rozmowa z tą osobą na pewno mu nie zaszkodzi. Zmarszczył brwi. -Przepraszam, zadam panu teraz bardzo dziwne pytanie, ale... czy pan mnie może zna? Albo chociaż skądś kojarzy?-zapytał odsuwając się na niego na krok. Dziwnie się czuł, gdy chodził po mieście, które było dla niego kompletnie obce i spotykał ludzi, którzy mówili językiem kraju o którym nic nie wiedział. Dobrze, że chociaż pamiętał, jak się nazywał. Spojrzał w oczy dziwnego osobnika i zaryzykował... Rozpiął płaszcz. -No to może... kojarzy pan ten znak?-mruknął, po czym rozpiął marynarkę i koszulę i pokazał wysokiemu mężczyźnie znak GH na swojej klatce piersiowej. Było to dość ryzykowne, ale... cóż. Nie miał innego wyboru.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.