First topic message reminder :
Większość turystów wybiera się na plażę główną, bo tam są ratownicy, którzy w razie czego im pomogą, kiedy zaczną się topić w morzu. Są jednak tacy ludzie, którzy wolą unikać tłoku i szukają miejsca bardziej ustronnego, gdzie można w spokoju się zrelaksować i odpocząć. Idealnym miejscem do tego jest oto ta plaża niestrzeżona, która nie jest zapchana przez ludzi, gdzie można w spokoju zebrać swoje myśli, wsłuchując się w szum fal. Od głównej plaży jest oddalona o dwa kilometry, czyli jakieś pół godziny drogi. Jest o wiele bardziej naturalna niż ta, która jest oblegana przez ludzkość. Oprócz złocistego piasku są tu skały, które w niewiadomy sposób się tutaj znalazły, wyrzucone przez morze gałęzie, glony. Miejsce idealne wręcz dla osobnika, który kocha naturalne piękno Matki Natury.
Lorie musiała ogarnąć swoje myśli, nieco się zastanowić nad tym wszystkim. Mimo szczerych chęci nadal nie znalazła brata, a czas mijał. Musiała w końcu z nim pogadać, ale nie wiedziała, gdzie go szukać, tak naprawdę. Znała jedynie jego imię i nazwisko, które mógł tak naprawdę zmienić. Ostatni raz widziała go pięć lat temu, uciekającego z wioski. Od tamtego czasu żywi do niego urazę za to, że zostawił ją tam samą. Dziewczyna westchnęła ciężko i spojrzała w lustro. Wyglądała okropnie, dużo nocy nie przespała. Lorka starała się jakoś poprawić włosy, które były w całkowitym nieładzie... niestety nie szło jej to za dobrze. No cóż, trudno się mówi. Świeżo upieczona Syrenka ubrała się w bluzkę na ramiączkach oraz spodenki, które zasłaniały jej gildyjny znak na udzie. Musiała się przyzwyczaić, że nie może już nosić ukochanych szortów... czemu nie wybrała jakiegoś innego miejsca...?
Wyszła z domu zabierając ze sobą torbą, a w niej koc, prowiant, książkę oraz krem pięćdziesiątkę po czym skierowała się ku plaży, która jak zwykle była pełna ludzi. Jednakże nie tu chciała się skierować. Lorie zaczęła się przedzierać przez masę ludu, który uprawiał "smażing-plażing". Wyglądali jak sardynki w puszcze, człowiek na człowieku. Gdy w końcu udało się jej uwolnić od tego tłumu zaczęła iść znacznie szybciej. Po dwudziestu minutach marszu znalazła się tam, gdzie chciała. Na niestrzeżonej plaży, którą mało kto odwiedza. Rozłożyła się pod wielkim głazem, który dawał trochę cienia. Wysmarowała się kremikiem, nie chciała się przypadkiem opalić. Wzięła do rąk książkę i zaczęła czytać.