I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Gabinet mistrza Lamia Scale Sob Sie 25 2012, 12:10
First topic message reminder :
Cóż każdy mistrz musi mieć swój gabinet, by jego podopieczni mieli gdzie mu zawracać głowę. Dlatego też Ragna również takowym dysponuje. Na całej długości jednej ze ścian znajdują się okna, więc teoretycznie jest tu całkiem jasno, tym bardziej, iż rolety zwykle maksymalnie do połowy bywają rozwinięte. Jeśli białowłosowemu zdarzy się tutaj do późna siedzieć wtedy także korzysta z żyrandola, jak dodatkowego oświetlenia. Przejdźmy jednak w końcu do umeblowania tego gabinetu. Przy oknach znajduje się całkiem spore biurko, zwykle obładowane różnego rodzaju papierzyskami. Po jego obu stronach znajdują się naturalnie fotele, jeden dla Ragny, a drugi dla przychodzących. Można tu również znaleźć regał wypełniony bliżej nieokreślonymi dokumentami, a także barek w jego centrum. Pod jedną ze ścian można znaleźć wersalkę z małą poduszką, na której białowłosy zwykł drzemać czasem. Obok zazwyczaj stoi mały szklany stoliczek, nie pełniący tutaj raczej żadnej specjalnej funkcji. Cóż oczy raczej tutaj za bardzo się nie męczą, gdyż kolorystyka została dopasowana do delikatnej zieleni, której użyto przy malowaniu ścian. Dodatkowo można wspomnieć, iż wisi tu parę obrazów z krajobrazami, no i tyle.
Autor
Wiadomość
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Gabinet mistrza Lamia Scale Sob Sie 31 2013, 23:36
- Przeszłość...dom...rodzina.- Przeleciały przez głowę chłopaka, powodując, że wszystkie wspomnienia stały się znów wyraźne. Presje jaka wywierała na niego tego rozmowa, była większa niż zwykły człowiek mógł sobie wyobrazić. Potężna energia magów, sprawiała, że przeklęta ręka była na granicy przed stanięciem w płomieniach, do tego nie wiedział co powiedzieć o swojej przeszłości. Co mu powie? Że z jego winy przyzwał do tego świata jednego z wielkich demonów? O tym jak na własnych oczach widział rozpadające się dusze swoich rodziców, przyjaciół, pierwszej i jedynej miłości swojego życia? Próbował to cofnąć, z całych sił, lecz stracił siły i patrzył jak najdrożsi mu ludzie znikali z woli piekelnej, wyciągając do nich ręce, czując jak z krtani wydobywa się krzyk rozpaczy, a z oczu lecą łzy niepojętego bólu. Nie chciał żyć...nie chciał ich stracić. Chciał dołączyć do nich, nawet jeżeli miałby trafić do otchłani. Lecz on...on darował mu życie, oddając mu część siebie. Niewielka część duszy Hannibala spoczywała w prawej dłoni. Wszystko to stanęło mu momentalnie przed oczami. Zaczął się lekko trząść, w oczach pojawił się strach, jakby znowu to się działo. Miał wrażenie, że ponownie ręka demona zbliżała się do niego. Prawa dłoń Lindowa schowana pod płaszczem, zaczęła się budzić na wspomnienia swojego prawowitego właściciela, uwalniając niekontrolowanie magie z cząstki mrocznej duszy Hannibal. Poczuł jak powietrze wokół niego pomalutku się zagęszczało, a prawo oko zaświeciło się na czerwono. W tym momencie jego umysł i jatestwo były jakby zamknięte w klatce. Nie mógł nic zrobić, uwolnić się z tych wspomnień i mocy. Zatracił się przeżywając jeszcze raz tamten moment. Bestia chwyciła jego ręke......i wszystko zniknęło. Znów był w gabinecie mistrza gildii, magia piekieł zniknęła, a powietrze szybko stało się przejrzyste jak powinno. Prawa dłoń całkowicie się uspokoiła, błysk w oku zgasł. Przez chwilę nie wiedział, jak to się stało, gdy zorientował się, że ktoś ściska go za prawice. Kątem oka spojrzał pomału na dół. To Yuuki trzymała swoją dłonią jego. Była...ciepła, lecz było to przyjemne ciepło, nie takie jak płomieni. Palce oplotły szpony, gdyż palcami nazwać tego nie można było, tak jakby próbowała dodać mu otuchy. Nie pytajcie skąd ułożenie palców w uchwycie może wnioskować co druga osoba co czuje. Lindow to po prostu wiedział. - Jak...jakim cudem ona...nie boi się? I...jak to robi, że powstrzymała we mnie diabła? - Pomyślał, nie rozumiejąc do końca sytuacji. Wpadł nagle, że Yuuki skończyła swoją wypowiedź i była jego kolej. Nie wiedział czy obecni widzieli co się z nim działo we wnętrzu i nieco na zewnątrz. Miał nadzieje, że nie było to widoczne i przeoczyli to. Wziął głęboki wdech. - Dawno temu popełniłem straszną rzecz, za którą do dziś pokutuje. Musiałem opuścić miejsce gdzie był mój dom. Podróżowałem przez ostatnie lata na świecie, szukając swojego miejsca. Spotkałem wielu ludzi, trochę magów, którzy nie potrafili mnie zaakceptować...wręcz pragnęli mnie czasem zabić. Wszyscy się chyba boili. Powodem tego jest moje brzemie, kara i jednocześnie magia. - Rzekł już spokojnie, pomału akcentując słowa. Bardzo niechętnie puścił uścisk przyjaciółki, wyciągając z cichym dźwiękiem poruszanych łańcuchów dłoń, Zew Diabła. - Mowa o tym. - Oznajmił unosząc wyżej ręke by Ragna mógł ujrzeć ją w pełni. Musi wiedzieć co być może, przyszły członek glidii ma moc. Miał tylko nadzieje, że nie będzie musiał mówić jak to się stało.
Ragna Kezuma
Liczba postów : 54
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Gabinet mistrza Lamia Scale Nie Wrz 01 2013, 22:43
No i Don był już teoretycznie z głowy, no znaczy nie zupełnie. Skoro zszedł na bok, to już nie rzucał się na pierwszy plan, a to sprawiało, że wydawał się Ragnie mniej irytujący niż zazwyczaj. Pozostawały jednak uciążliwe obowiązki, którymi mimowolnie mistrz Lamia Scale musiał się zająć. Wpierw wysłuchał kobiety, która nie raczyła zbyt wiele powiedzieć o sobie, co w sumie nie do końca pasowało białowłosemu. Nie to żeby mu się chciało słuchać kompletnej biografii, bo to w końcu upierdliwe, ale pytanie, czy powinien przyjmować ludzi, którzy raczyli powiedzieć o sobie zaledwie kilka zdań na krzyż. Zaniepokoiła go też wzmianka o wychowaniu w środowisku kościelnym, cóż wolałby nie mieć podopiecznej, która próbowałaby robić mu kazania. W sumie to jak miała pierwotnie zakończyć zdanie domyślał się i w sumie niespecjalnie mu to się podobało, ale jakoś mógł to jeszcze przeboleć. Właściwie gdyby nie znosił takich irytujących szczegółów na co dzień to jego gildia nie liczyłaby więcej niż pięć osób, jeśli nie mniej. - Ech, w sumie może być. - Rzucił niechętnie z zmęczoną miną do Yuuki. W między czasie zwracał uwagę, na Lindowa, który, trochę niebezpiecznie emanował. No i Ragna stanął przed znów irytującą sprawą, mianowicie albo osobnik przed nim był niebezpiecznym typem albo po prostu posiadał nieciekawą magię. Oba przypadki wydawały się dość irytujące, ale pierwsza z pewnością byłaby zdecydowanie bardziej uciążliwa. Na szczęście pewien incydent między Yuuki i Lindowem znacznie zmniejszył prawdopodobieństwo tego scenariusza. Tak czy siak postanowił wysłuchać tego co ma do powiedzenia chłopak. - Rozumiem, mam jednak nadzieję, że nie jest pan ścigany, przynajmniej w naszym kraju. Wie pan rada nie pozwala przyjmować nikogo wyjętego spod prawa. - Odparł dość formalnie. - Widzę, że to dość niespotykany rodzaj magii. Wygląda na rodzaj przekleństwa lub skalania przez demona, mylę się? - Odrzekł spokojnym, acz i poważnym tonem. - Jeżeli policja nie ma pana na oku, to mógłbym pana przyjąć, lecz jest jeden warunek. Podczas prezentowania naszej gildii trzymałby się pan z panną Yuuki, chyba działa ona na pańską osobę dość uspokajająco. - Dodał po chwili z lekkim zmęczeniem.
Dwójka dzielnych magów opowiadała o sobie Rabarbarkowi. Don jednak nie bardzo się tym przejął, bo zasnął. Dlatego też niestety mimo usilnych chęci nie usłyszał historii anie Yuuki ani Lindowa. Po prostu zmorzył go sen, sprawiając że opuścił powieki i cicho oddychał, leżąc skulonym na kanapie w gabinecie swojego mistrza. Jakoś nie przejmował się że zasnął u Ragny, jak się obudzi to powku... znaczy pogada sobie z Ragną jeszcze dłużej! Przecież Ragna na pewno był tu samotny a towarzystwo Ferliczkoniego tylko poprawi mu nastrój.
- Nie mam nic przeciwko... - odpowiedziało dziewczę z spokojem w głosie, po czym spojrzała na Lindowa i uśmiechnęła się lekko w jego stronę, cały czas dotykając jego dłoni, nie obawiając się niczego złego co mogłoby ewentualnie jej zagrozić. On nie jest zły, tylko bardzo nieszczęśliwy. Szuka przyjaciół, akceptacji... Zrozumiała że to jest jego prawdziwym celem, ponieważ to daje tak naprawdę siłę. Siłę, aby dalej żyć.
- Zapewniam, że nie popełniłem żadnego przestępstwa. - Odparł bez wachania. W chwili obecnej na jego twarzy widać było opanowanie, lecz w jego ciele kotłowały się uczucia. Nie wiedział co w obecnej chwili myśleć. Zaraz mógł dołączyć do Gildii, co było jednym z jego marzeń...tylko czy przez to nie skrzywdzi osób, które pozna? Z drugiej strony była Yuuki. W niesamowity i wprost magiczny sposób, uspokajała magie pochodzącą z jego prawej ręki. Gdy tylko opuścił ręke, z powrotem go złapała, w sposób podobny co wcześniej. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem tak bardzo nie czuł przepływającej przez niego mocy Hannibala. To było tak przyjemne...jakby opuściło go wszelkie zło. Nie miał ochoty, by dziewczyna go puściła. Chciałby pozostać w tym stanie na zawsze. Zdawał sobie jednak sprawę, że przez to może sprawić przyjaciółce ból. A na to pozwolić nie mógł. Chwile zastanowił się nad słowami Mistrza Gildii, po czym kiwnął głową zgadzając się, na postawiony warunek. Wydawał się logiczny, poza tym...to pozwalało im by się lepiej poznać. Spoglądnął kątem oka na towarzyszke, która popatrzyła na niego z uśmiechem. Odwrócił wzrok, ukrywając rumieńce na twarzy. Delikatnie zacisnął dłoń, tak by chwycić ją rękę i nie zrobić jej krzywdy szponami. - To musi dziwnie wyglądać z boku... - Stwierdził w myślach, nie wiedząc zbytnio co zrobić dalej w tej sprawie. Mieszanina strachu i przyjemności była zbyt duża.
Spotkanie dalej trwało, a Ragna wciąż musiał znosić swych nieco upierdliwych gości. W sumie jeden z nich na jakiś czas się wyłączył, więc powinien być mniej irytujący, lecz z drugiej strony chyba każdy nie lubi, gdy ktoś śpi na jego miejscu do drzemania. Tak więc można było powiedzieć, że Din nawet podczas snu był uciążliwy. Przejdźmy teraz jednak do samej rozmowy, która jak dla białowłosego należała do średnio znośnych. - W porządku, w takim razie przejdźmy do formalności. - Rzucił spokojnym, choć nieco zmęczonym tonem. - Prosiłbym byście wypełnili jeszcze te formularze. - Odparł podając chłopakowi i dziewczynie pisma. - To nic takiego, po prostu potrzebujemy podstawowych informacji o was w rejestrach. - Dodaje, jakby pretendenci do gildii raczyli wyrazić jakieś wahanie się. Gdy dokumenty zostaną już wypełnione, to przegląda je po czym chowa w teczkach i odkłada na bok na biurku. Następnie wyciąga wyciąga pieczątkę służącą w wiadomych celach. - Dobrze, no to pozostała już tylko kwestia symbolu. Tak więc powiedzcie gdzie powinien znaleźć się znak, jeśli to dla was zawstydzające, to możecie sami to zrobić. - Rzucił nieco znudzony. Oczywiście po wszystkim znowu chowa pieczątkę.
Dziewczę wypełniło swoje formularze, po czym po chwili postawiła sama sobie znaczek gildii w barwie czerwonej nad prawą piersią, wcześniej się rzecz jasna odwracając od mężczyzn po czym od razu dała pieczątkę chłopakowi, rzecz jasna nadal się do niego szczerze uśmiechała. Widziała w jego oczach ból, cierpienie i blizny które mogą się nigdy nie zagoić jeżeli on będzie sam, lecz ona obiecała sobie teraz jedno - ona za wszelką cenę mu pomoże.
Spojrzał się na swój formularz, biorąc w lewą ręke długopis. Jednak warto było swego czasu poćwiczyć pisanie drugą ręką, bo prawą jeszcze by coś przypalił. Starannie zapisał informacje na kartce, po czym wziął ostrożnie do prawej ręki pieczątke od dziewczyny. Wciąż uśmiechała się do niego, co było miłe, choć nieco...podejrzane? Przyłożył pieczątke do wewnętrznej części dłoni, by po chwili pojawiła się na nim czarny symbol syreny, znaku Lamii. - Czarny... - szepnął sam do siebie, nie mogąc uwierzyć, że teraz jest legalnym magiem. Spojrzał na wszystkich tu obecnych, lekko uśmiechając się. Odłożył pieczątke, chowając po tym ręke pod płaszcz. Teraz tuż przed sobą miał swojego mistrza gildii. Ta perspektywa stała się dla chłopaka niezwykle przyjemna.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Gabinet mistrza Lamia Scale Nie Wrz 08 2013, 14:38
Przewrócił się z boku na bok i lekko zachrapał, po czym podrapał się po głowie i wstał, z wielkim nie ogarem wypisanym na twarzy. Mimo że spał może z 5 minut to czuł się jakby dopiero co przespał kilkadziesiąt godzin. Dlatego też wstał, nie do końca rozumiejąc gdzie jest i przespacerował się po pokoju zatrzymując na środku.-Ktoś ma doprawdy kiepski gust... gdzie u diabła jest lodówka?-Wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia, nie żegnając się z Ragną, Yuuki i Lindowem których po prostu przegapił. Ale nie wątpliwie jeszcze się spotkają, więc w czym problem?
Cóż gdy wszystkie formalności zostały zrobione, a pieczątka bezpiecznie znalazła się w jego szufladzie, mógł w końcu pozbyć się swoich gości. Nie to żeby coś do nich miał, lecz po prostu nie lubił, gdy ktoś przeszkadzał mu w pracy, a w sumie w czymkolwiek. Zawracanie głowy, gdy nawet nie był zajęty, też nie leżało białowłosemu, lecz to już inna historia. - Cóż, to chyba byłoby już wszystko, chyba, że macie jeszcze jakieś pytania. - Rzucił spokojnym tonem spoglądając na nową dwójkę członków. W międzyczasie największe utrapienie Ragny w całej gildii raczyło się obudzić, rzucić parę słów bez sensu i wyjść. Ta, do dziś mistrz w ciąż się zastanawiał jak to się stało, że przyjął tego dzieciaka. Cóż nad rozlanym mlekiem nie było płakać, więc pozostało przeboleć takie rzeczy. Tak więc westchnąwszy wrócił wzrokiem do chłopaka i dziewczyny.
- Nie, ja nie mam pytań - rzekła białowłosa szczerze wstając, co rzecz jasna spowodowało że musiała puścić dłoń Lindowa, lecz odwracając się spojrzała na niego z uśmiechem na twarzy. Jej wyraz twarzy mówił "czekam na zewnątrz" - Do widzenia, Mistrzu. Miłego dnia. - rzekła wychodząc, po czym czekała na chłopaka, czując że teraz tak naprawdę wszystko powinno być dobrze. A może jednak los okaże się brutalniejszy i wszystko utraci? W każdym razie, teraz postanowiła - pomoże mu za wszelką cenę, nawet jeżeli to się skończy oddaniem za niego życia. [z.t]
Spojrzał bez słowa jak dziewczyna wychodzi z pokoju, nie wiedząc zbytnio co o tym myśleć. Jakimś cudem uspokajała jego dziką magię, dzięki czemu warunek Ragny był rozsądny, lecz on nigdy by nie pomyślał, że dojdzie do takiej sytuacji. Myślał, że jak już dołączy do gildii, to póki żyw na coś się jeszcze przyda. Odkąd ma tą rękę już wiedział, że jego życie będzie krótkie. Albo go zabiją, albo Hannibal przybędzie po resztę jego istnienia. To była tylko kwestia czasu i pogodził się z tym. Lecz teraz spotkał...ludzi którzy go przyjeli, którzy chcieli zostać jego przyjaciółmi. No, a Yuuki...miał przeczucie, że już coś łączy go z nią. I nie chodziło mu tu o jego prawą dłoń. To tak jakby rozumiała co on czuje. Czuł jak rozpiera go szczęście, lecz wiedział, że jego los się i tak nie zmieni. Obojętnie jak ona byłaby potężna, człowiek nie pokona kogoś takiego jak Hannibal. Podszedł do biurka swojego obecnego mistrza z poważną miną. - Dziękuje za zaakceptowanie mnie do Gildii Mistrzu...mam nadzieję, że nie sprawię Ci problemu. - Rzekł po czym wyszedł z gabinetu, dołączając do czekającej na niego białowłosą.
Niestety spokój mistrza gildii nie trwał specjalnie długo, gdyż już po paru minutach w gabinecie pojawił się...listonosz! Właściwie nic niezwykłego - listonosz jak listonosz...Mężczyzna w średnim wieku, z czarnymi, wypadającymi włosami, bródka z wąsami i służbowy strój...oraz oczywiście wielka torba z listami. Na szczęście okazało się, że dzisiaj fanki Ragny postanowiły sobie odpuścić większe ilości listów, gdyż zapracowany mężczyzna prędko wszedł, przywitał się - nawet czapkę zdjął! - podał mistrzowi jeden liścik - po czym pożegnał się i wyszedł. Sama koperta była zwyczajna i taka jak wszystkie inne. Jedyny szczegół, który różnił ją od innych to to...iż o dziwo nie miała żadnego znaczka ani stempla! Mimo wszystko dzielny pracownik poczty ją dostarczył...No cóż, grunt, że Kazuma dostał wiadomość, prawda?
Późny wieczór. Długa i obfita w informacje rozmowa z Nanayą dobiegła końca. Tyle wypitych filiżanek naparu z liści herbaty, tyle niesamowitych historii, których miodowowłosa była naocznym świadkiem. Ciężko było w to uwierzyć, a z każdym nowym wątkiem, pytań zamiast ubywać tylko przybywało. Aczkolwiek, Byakushitsune była cierpliwa i na każde odpowiadała. Rozstały się po wielu godzinach, Rosalie z głową pełnych informacji. Nie była pewna, czy to było tylko wrażenie, czy jej głowa faktycznie stała się cięższa... Musiała to przekazać, póki wszystko było świeże. Spisać. Opowiedzieć. Ragna. Tak, po pierwsze musiała zdać raport z misji. Do tego, sam mistrz miał kontakty, zapewne z Radą, wcześniej słyszała, że z mistrzynią Fairy Tail... Tak, to co ona wiedziała nie mogło zatrzymać się u niej. Nie wiedziała, czy Nanaya ma zamiar informować o tym odpowiednie organy władzy, ale sama lazurowooka czuła taki obowiązek. Natychmiast. Póki pamięta. Zapukała do drzwi gabinetu Kezumy, czekając spokojnie na odpowiedź. Dopiero gdy ją uzyskała, weszła do pomieszczenia, na początek skłaniając głowę. - Czy mogę mistrzowi zająć chwilę? Myślę, że mam... ważne informacje. - Rzekła spokojnie, ale zaskakująco poważnie. Musiał jej wysłuchać. Ale nie zaczęła by kontynuować bez jego zgody. Dopiero, gdy pozwolił jej mówić dalej, poczęła opowieść. Zaczęła od tego, co działo się w Zori, co sama widziała. O początkowo dziwnym zachowywaniu ludzi w karczmie, o tym jak nie chciała uwierzyć w wampiry. O tym, jak o mało nie zginęła nad przepaścią, o pułapce przez nich zastawioną. O Arenie opowiadała najbardziej szczegółowo. Jak wyglądał, jego rana. Skupiła się na jego celach, co go interesowało, na co nie zwracał uwagi, co go złościło... Opowiedziała o tym, jak Nanaya przypadkowo zabiła służkę, jak potem walczyły z grupą silniejszych od nich wampirów. Opowiedziała o tajemniczym szlochu, który zasłyszała, ostatecznie o ratunku z rąk tajemniczej istoty. O grupie osób zmierzającej w stronę w Zori, nie koniecznie wróżącej dobre rzeczy... Potem poczęła przekazywanie informacji bezpośrednio zasłyszanych dziś rano od Nanayi.
Cytat :
Zaczęło się od początku, czyli od historii samego Arena - kim był, gdzie walczył, spokojnych dniach po wojnie z Romerum - o Os Kelebrin i Mary Ann. O tych dwóch mogła opowiadać i opowiadać, w końcu była i widziała ich na własne oczy - żywych, uśmiechniętych, kochających się nawzajem... Ale pominęła własną podróż w czasie. Zresztą, sama słyszała o tym w Zori. Nie musiała się powtarzać. Później przeszła do mroczniejszych historii - historii Delosa i zniszczenia życia Arena. Przekazania jaja pijawki Delosowi, później zniszczeniu Os, zabiciu Mary Ann... Przemianie Arena i skryciu się w Zori. Tym samym Zori, w którym były. Następnie pozostała historia tego, co działo się na północy, jak zginął Janos, jak klasztor stał się bazą wypadową Arena... Później powiedziała o Rikkudo i jego poczynaniach w Os... a później o Delosie, który znowu nawiedził świat żywych. Starała się mówić spokojnie i odpowiadać na wszystkie pytania, które dziewczyna jej zadała, ale niekiedy na jej ustach pojawiał się krzywy, jakby bolesny uśmiech. Powiedziała jej nawet, jak zabić wampira, choć, jak zaznaczyła, wyglądało na to, że nawet słońce było w stanie to zrobić przy tych słabszych jednostkach.
Mówiła spokojnie. Wyraźnie, z opanowaniem, aby żadna informacja nie miała prawa umknąć. Zaskakująco, głosem pozbawionym emocji opowiadała o istotach, w które przed wyprawą nie miała szans uwierzyć. Teraz jednak, uważała je za realne zagrożenie. Oczekiwała od mistrza rady, działania, czegokolwiek. Przecież... to nie mogło zostać pozostawione same sobie. Spojrzała na Ragnę pytająco. Co zamierzał zrobić? - Jeszcze jedno, mistrzu... - Zaczęła mniej pewnie. Może nawet w jej głosie tliła się prośba, a nawet strach? Ciężko było stwierdzić, bowiem po chwili kontynuowała jak zwykle, rzeczowym tonem: - Czy mam wrócić na północ, aby dalej badać sprawę... Czy pozostawić ją komu innemu, choćby Radzie Magii? Tak. To z pewnością było ważne pytanie. Zawierzała w rękach swojego mistrza swój los, swoje najbliższe czyny, może nawet życie. Miała tego całkowitą świadomość, tym razem mogła zginąć. Ba, cudem nie zginęła teraz. Wracanie tam było wręcz samobójstwem. Mimo to, czuła powinność, aby tam jednak powrócić i wyrównać rachunki z Arenem, zakończyć jego samowolkę. Prawdopodobnie kosztem własnego życia... Przerażające, że jej duma nawet w takiej sytuacji miała coś do gadania. Decyzję jednak pozostawiła Kezumie, spokojnie wyczekując na jego słowa.
Cóż późny wieczór, tak więc mistrz Lamia Scale już raczej nie myślał o swych obowiązkach, a raczej szykował się do pójścia do siebie. No raczej każdy po ciężkim dniu wolałby odstawić wszystkie upierdliwości na bok i kimnąć się w własnej sypialni. Niestety okazało się, iż los postanowił go jeszcze trochę poirytować i pomęczyć. Ta, jak już usłyszał pukanie, to wiedział, że nie będzie dobrze. Niestety nie wypadało odprawić interesanta z kwitkiem, więc mimowolnie musiał zaprosić nieproszonego gościa do środka. Słysząc słowa dziewczyny szczerze miał ochotę odpowiedzieć "Nie", jednakże widząc ją jakoś zrezygnował z odmowy. Dlatego też westchnąwszy postanowił się zgodzić. - Ech, no dobrze. Mam nadzieję, że rzeczywiście chwilę, bo chciałbym się wyspać. - Odparł zmęczonym tonem jednocześnie wskazując podopiecznej krzesło by siadła. Ze spokojem słuchał historii Rosalie, która nawiasem mówiąc wydawała się podejrzanie dziwna. Mimo to nie widać było by dziewczę kłamało, co mimowolnie zmusiło białowłosego do przyjęcia tego nieco poważniej. Trzeba przyznać, że raport miał całkiem sporo szczegółów, co nieszczególnie pozytywnie wpłynęło na motywację Ragny do słuchania. Właściwie mógłby uznać to za upierdliwe. Pomijając to mistrz gildii stanął przed ważnym wyborem, a mianowicie mógł jej uwierzyć, lub wysłać do psychiatry. W normalnych warunkach zapewne wahałby się między jedną a drugą opcją, jednakże uznał, iż rozniesienie się plotki o niepoczytalnych członkach Lamia Scale mogło by zaszkodzić gildii. Poza tym jako mistrz powinien ufać swym podopieczny, choć to upierdliwe. Słysząc ostatnie kwestie stwierdził, że Rosalie może to przeżywać choć to ukrywa. Trzeba przyznać, że chyba wolał tego nie zauważyć, gdyż tak miał teraz nie tylko swoje problemy na głowie, ale też i te dziewczyny. - Ech, rozumiem, iż te zlecenie nie było łatwe dla ciebie... - Rozpoczął spokojnym i może nawet z lekka łagodnym tonem. - Tak więc sądzę, że przynajmniej przez jakiś czas nie powinnaś się w to mieszać. Najlepiej będzie jak trochę odpoczniesz. - Odrzekł tak samo jak poprzednio. - Ja się zajmę resztą, więc nie zawracaj sobie tym głowy. - Dodał po chwili. Cóż raczej nie było sensu by zwyczajny mag gadał o takich sprawach, gdyż uznano by go za szaleńca i by tylko postawił opinię gildii pod znakiem zapytania. Dlatego, też tak czy siak to wszystko spadało na niego.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.