HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Sala nr 112 - Page 4




 

Share
 

 Sala nr 112

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyPią Paź 11 2013, 14:33

First topic message reminder :

Zwykła sala, jakich wiele w budynku szpitalnym. Białe ściany, pościele, łóżka, stoliki, parapety, wazony. Aż dziw, że kwiaty, które ktoś kiedyś tutaj przyniósł nie były białe tylko w odcieniu matowej czerwieni. Posłanie dla pacjentów umiejscowione było mniej więcej w połowie odległości między drzwiami a jedynym, dużym oknem, zajmującym niemalże większą część ściany. Przystawione węższą częścią u wezgłowia do ściany, posiadało po lewej stronie (jak się leży na plecach) małą szafkę nocną (naturalnie białą). Na niej również znajdował się wazon komponujący się z otoczeniem, acz tym razem pojedyncza roślinka wstawiona do niego, posiadła kwiat bladożółtej barwy. Chyba poza tą parą roślin jedynym urozmaiceniem kolorów, był jeszcze leżący na łóżku pacjent.

-----------------------------
Torashiro, w chwilę po tym jak wrócił do miasta, od razu udał się do szpitala, by tam zajęli się jego pogryzioną, bolącą ręką. Miał stosunkowo pozytywne nastawienie. Szybko go uleczą, ewentualnie pozszywają i wyślą do domu. Tak jednak się nie stało. Badający go lekarze stwierdzili, że ten musi pozostać w szpitalu przez kilka dni. A bo może być jakaś infekcja, a bo to, a bo tamto. Wszystko, byle tylko został. Sam Byakuton nie widział w tym sensu lub może był po prostu zbyt podekscytowany faktem, że Violet Pegasus może coś wiedzieć o notatkach jego "wujka", które chciał poznać. W pewien sposób czuł, że to jest jego dziedzictwo, dziedzictwo, które musiał zdobyć.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559

AutorWiadomość
Deszczowy Tancerz


Deszczowy Tancerz


Liczba postów : 109
Dołączył/a : 08/07/2013
Skąd : Wioska pełna biedy i edukacji ulicznej

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptySob Gru 28 2013, 22:15

Nie powinna być niczyim mistrzem. Właściwie, to nie powinna w ogóle pracować z ludźmi. A tak szczerze powiedziawszy, to najlepiej by było, gdyby zlecenia przychodziły do niej drogą listowną, tak, by zupełnie nikt nie musiał się z nią kontaktować. Niestety, znów przyszło jej spędzić czas z tym wystraszonym chłopcem, wyglądającym, jakby miał się zlać w portki.

Co tak właściwie denerwowało Nemi? Może to, że chłopaczyna potrafił wyrażać emocje, ona zaś stłumiła w sobie wszystko co się da, zmieniając się w bezosobową maszynę do zabijania.

- Młody, jak tak dalej będziesz majaczyć, to zacznę mieć wyrzuty sumienie, że Cię wtedy zostawiłem samego - wrzuciła ironiczną zaczepkę, rozmówca jednak nie odpowiedział. Marszcząc czoło, zdążyła jeszcze pomyśleć o przyszłości chłopaka. Aki miał w sobie predyspozycje do zostania kimś potężnym. Przeszedł przez piekło, dosłownie, do tego całkiem sam. Nie zginął w tym piekle, co świadczy o jego magicznym potencjale. Do tego zapewne wyrobił w sobie przynajmniej cząstkę charakteru kogoś, kto będzie w stanie przetrwać kolejne wyzwanie. Kogoś na tyle silnego, kto będzie w stanie poprowadzić innych, gdy ci zaczną wątpić lub popadną w rozpacz.

Ona z kolei zawaliła po całości i trzeba było to zmienić.

Odpinając butelkę od paska, spojrzała na plastik. To jest takie niepraktyczne - zabrzmiało w jej umyśle. Przypomniała sobie, jak już na samym początku misji złamała nogę, gdyż woda nie zdołała wylecieć z butelki na czas. Co więcej, odpinanie i przypinanie plastiku też nie należało do szybkich czynności, a do tego zabawa z odkręceniem korka. Gdyby wtedy nie musiała się tak cackać, załatwiłaby Serge w mgnieniu oka.

Potrzebowała przedmiotu, który łatwo przypinałby się do paska i z którego w mig mogłaby wyłonić się woda. Najlepiej też takiego, który szybko zamknąłby w sobie deszczówkę zaraz po użyciu.

Już podczas misji doszła do wniosku, że szklane butelki byłyby lepsze. Używając deszczowej telekinezy, mogłaby rozsadzać je od środka, w mig korzystając z wody w razie potrzeby. W czym jednak przenosiłaby wodę, gdy ta przestała być potrzebna? Przecież nie będzie używać deszczowej telekinezy, aby targać za sobą wodne strumienie.

Szklana butelka - pomyślała, unosząc otwartą dłoń, zaś wewnątrz niej utworzyła się kula z cieńkiego gradu - Nie można tak było od razu? Przecież to było takie oczywiste

Chwilę jeszcze bawiła się, ulepszając swoją nową konstrukcję bojową, po czym chwyciła swój parasol, szykując się do wyjścia.
- Czeka mnie jeszcze ostatnia zmiana opatrunku i pewnie mnie dziś wypiszą - zaczęła, nie patrząc na rozmówcę - Tak więc, młody, trzymaj się, bo nie wiadomo, kiedy spotkamy się następnym razem. Jeśli dane nam będzie stanąć po przeciwnych stronach, to życzę Ci takiej siły, abyś był w stanie skopać mi pupę - uśmiechnęła się, myśląc ponownie o możliwościach młodzika - Powodzenia raz jeszcze i wszystkiego dobrego. Zdrowiej tam.

Zdawać by się nawet mogło, że odchodząc, Deszczowy Tancerz był pogodny, na pożegnanie pomachał jeszcze spokojnym gestem, bez zgrywania twardziela. Odgłos skrzypiących drzwi ostatecznie przypieczętował jego odejście.

[z/t]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1232-deszczowy-tancerz#18041 https://ftpm.forumpolish.com/t1230-kp-deszczowego-tancerza#18028 https://ftpm.forumpolish.com/t1486-deszczowy-tancerz#22958
Shou


Shou


Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptySob Gru 28 2013, 23:45

Upierdliwa banda kretynów? Zapewne... Jakby nie starczyło to, że musiał słuchać wszystkich tych uciążliwych odgłosów. Czemu nagle to było takie głośne? Inne niż zawsze? Zacisnął tylko bardziej powieki, jakby licząc, iż to może odciąć w jakiś sposób dźwięki, jednak... na próżno. Młody? - przymknęło tylko przez myśli Akiego wraz z poczuciem czegoś w rodzaju pogardy do czegoś, co śmiało się zwracać per "młody". Jakby w ogóle pozwolił... Jakby chociaż się znali! Prychnął tylko cicho pod nosem, przenosząc się tylko do siadu, ciągle przykryty częściowo kocem z łóżka. Nie mógł tu zostać... Nie mógł. Red! - pomyślał tylko znów, próbując sobie przypomnieć, co się stało... Co miało miejsce?! Zawiódł? Możliwe, ale... - Cicho. - krótkie i raczej skierowane do siebie, niźli do otoczenia słówko, które miało najwyraźniej dać chłopaczkowi do myślenia. Potrzebował ciszy... Spokoju. Z dala od... TEGO. WSZYSTKIEGO. Że też musiał być... tu. - Ugh... - bąknął tylko pod nosem, mimowolnie słysząc kolejne kwestie tego czegoś. Że niby on miał zdrowieć? On? Przecież nic mu nie było! Aż dość nienaturalne zjawisko, jak na Akiego mogło chwilowo pojawić się na prowizorycznie zakapturzonej twarzy chłopaczka. Dość kpiący uśmiech, który został po krótkiej chwili stłamszony przez dość obojętny wyraz twarzy i skwitowany krótkim, acz sporym wdechem. - Powietrze... - mruknął do siebie, zapominając już o innych. Nawet jeśli te słabe, humanoidalne utrapienie, nie chciało zamilknąć. Zamknąć w końcu tych... Właśnie! Potrzebował powietrza, ciszy... spokoju. Serca. Z tymi też myślami wyszedł odpychając przeszkody... Wyszedł... Poszedł. Daleko?

zt
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4679-smoczy-skarbiec https://ftpm.forumpolish.com/t4656-shou https://ftpm.forumpolish.com/t4678-smocze-dodatki https://ftpm.forumpolish.com/t326-aki#4622
Eriu


Eriu


Liczba postów : 229
Dołączył/a : 28/09/2012
Skąd : Eryn Dogevien

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyWto Sty 07 2014, 15:27

Nastała zmiana turnusu w ośrodku wypoczynkowym. Pokój obecnie był zajmowany oficjalnie tylko przez jednego wakacjusza, czy raczej wakacjuszkę i nic nie wskazywało na to, by kogoś do tej sali dołożyć. Prędzej zabrano by potrzebne gdzie indziej łóżka stąd. Oficjalnie, bo nieoficjalnie przebywały niemal non stop dwie inne osoby. Jedną był Max, psiakochowaniec, obecnie śpiący zwinięty w kłębek, na łóżku (na wszelki wypadek z ognioodporną pościelą) i delikatnie głaskany po łebku. Drugą była wysoka, smukła, bardzo ładna i bardzo blada kobieta, niemal promieniująca opiekuńczością, dumą i dobrocią, odziana w długą, zielono-złotą suknię ze stójką, na długi, "anielski" rękaw. Obecnie siedziała w fotelu, obok zajętego łóżka, i czytała książkę, czekając na okazję do pomocy swej "pani". Natomiast w samym łóżku leżała "pani". "Pani" w wieku 15 lat i chyba po raz pierwszy pogniewana na rodziców. Nie czuła się z tym dobrze. Nie lubi się kłócić z rodzicami, szczególnie z tatą, ale tym razem uważała, że przesadził. Niby zdawała sobie sprawę, że wujek i tak naskarży, że Eriu stała się krzywda. Niby to było oczywiste, że rodzice zareagują gwałtownie. Ale mimo to uważała, że to, że miała przedziurawioną na wylot nogę, uszkodzoną tętnicę, i ogólnie takiego bólu jeszcze w życiu nie zaznała, to nie powód, żeby stawiać dogewską placówkę dyplomatyczną we Fiore na nogi i przysyłać stamtąd do Koniczynki nianię oraz strażników. Choć tyle udało jej się wywalczyć, bo mogło być "gorzej": wolała opiekę Dogevian mieszkających we Fiore zamiast desantu niemałej rodziny, w tym samego króla. Chciała bardzo zobaczyć rodziców i rodzeństwo. Ale oni mieli w Dogevie swoje obowiązki. Nie chciała, by wszyscy wszystko rzucali, gnając do niej na łeb, na szyję. Z resztą i tak byliby tu dopiero za wiele dni, a noga goiła się szybko. Nim by dotarli, Eriu znów mogłaby tańczyć, jakby nic złego się nie stało. No dobra, wiedziała, że Deidre i tak przybędzie. Ale to jest uparte i nie słucha niemal nikogo, jeśli stwierdzi, że wie lepiej...
Spojrzała z perspektywy swojego łóżka w stronę drzwi, na dwójkę rosłych zbrojnych strzegących wejścia. Westchnęła. Nawet jak lekarz czy pielęgniarka chce wejść do pokoju, i nawet jeśli był/była n razy, nawet tego samego dnia - jest sprawdzany/sprawdzana za każdym razem na nowo, czy aby na pewno jest tym, za kogo się podaje. Oczywiście straż zawsze ma aktualny spis wszyściutkich pracowników szpitala, łącznie ze zdjęciami. Nawet mysz by się nie prześlizgnęła, pod czujnym okiem wilkora i wampirzycy (zmieniających się dla niepoznaki co kilkanaście godzin z krasnoludem i leszym). No i niani-hamadriady, czuwającej wewnątrz pomieszczenia. Dobrze przynajmniej, że przysłano tych wyglądających najbardziej ludzko... Z resztą, o innych Dogevian we Fiore trudno. I weź tu spróbuj być taka jak inni Fiorańczycy...
Ghillies leżały na stoliku obok, a tuż obok nich drugie, nowe buciki, prezent z misji. W pokoju niezbyt głośno brzmiała Pieśń o Nimrodel, jednak Eriu nie tańczyła. W końcu jeszcze jej nie wolno. Za to tańczyły malutkie fantomy różnych kształtów, w uroczym korowodzie wokół śpiącego Maksia, to przeskakując, to przetańczając, to przenikając rękę Eriu, która głaskała stworka...
Jeszcze nigdy długa, "elfia", lekka, jasnoniebiesko-srebrna suknia nie przeszkadzała jej tak, jak teraz. Miała ją nosić, by zakryć niezbyt dobrze wyglądającą kończynę. Jakby dla księżniczki było jakąś ujmą na Honorze mieć obrażenia. I nawet Len i Owla nie pozwolili jej zostać z towarzyszami z misji w jednej sali. Miała mieć osobną, strzeżoną. I tłumaczenie, że przecież jej pomogli nie było wystarczającym w tej chwili argumentem. Tak. Elfik zdecydowanie uważała, że rodzice przesadzili z troską. Wiedziała, że mogło być gorzej, a ona mogłaby mieć jeszcze mniej do powiedzenia, ale i tak była obrażona na rodziców. I smutna...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t254-studnia-eriu https://ftpm.forumpolish.com/t209-eriu-sh-aeonell https://ftpm.forumpolish.com/t999-comhlan-i-book-of-kells#14885
Mikazuki


Mikazuki


Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyCzw Sty 09 2014, 19:02

Straż graniczna na przejściu do sali... czy to jakaś kpina? Ochraniać dziewczynę przed lekarzem? O nie, nie, mundurowym też postanowił walnąć wykład, o tak, to on, to Dżek, o tak.-Panowie. Czy panowie są nie poważni? Bawić się w papierkową robotę w szpitalu!? Przeszukiwać lekarzy!? Gdzie tu sens, gdzie logika? Gdyby lekarz chciał zabić Eriu mógłby to zrobić bez broni, LEKARSTWAMI. Ale co tam, marnujcie czas lekarzy, pacjenta. Jestem ciekaw co zrobicie jeśli Eriu dostanie palpitacji serca! Jak umrze to co? Powiecie jej rodzicom że umarła, bo jak skończeni durnie przeszukiwaliście lekarza, zamiast wpuścić go do umierającego pacjenta!? A fu, hołota i ciemnogród. Już mi ze szpitala bo poszczuje was Gertą.-Powiedział mając na myśli oczywiście grubą Gertę. A nikt o zdrowych zmysłach - nikt, nie chciał mieć do czynienia, z grubą Gertą, tutejszą szefową pielęgniarek. W każdym razie Dżek wszedł do sali i od razu zmarszczył groźnie brwi, miał gdzieś że Eriu była chroniona.-ERIU SH'AEONELL.-Huknął po raz kolejny na dziewczynę.-Czy ty do reszty postradałaś rozum? Myślisz że zakaz trzymania zwierząt w szpitalu jest na pokaz? Że ciebie nie dotyczy?-Wskazał na "Psiaka".-JESTEŚ RANNA. Co zrobisz jak gangrena dostanie się do twojej rany przez to zwierzę? Myślisz że twoja odporność wyleczy cię ze wszystkiego? Że masz szanse w walce z gangreną? No oczywiście że masz bo Ja tu jestem.-Dodał po chwili, dochodząc do tego jasnego jak słońce wniosku.-ALE SĄ TU TEŻ INNI PACJENCI. Chcesz mieć na sumieniu dzieci z alergią? Starszych ludzi którzy mogą umrzeć przez bakterie przenoszone przez to zwierzę!? Jesteś nieodpowiedzialna i niemądra! Natychmiast proszę wyrzucić stąd to zwierzę, z całym szacunkiem dla niego, na pewno Takano się nim zajmie, podczas twojej hospitacji.-Powiedział do dziewczyny, dalej ignorując resztę.-I co to były za harce pod smoczą nogą na misji!? Mam nadzieję że miałaś dobry powód by narażać swoje życie?-Zapytał wręcz oburzony lekarz, wtedy też dostrzegł że ktoś tu jeszcze jest.-Dzień dobry.-Powiedział całkiem spokojny, miło się uśmiechając, a potem znów spojrzał na Eriu i zmarszczył groźnie brwi, przybierając minę srogiego lekarza. Nie był dobry w opierdzielaniu innych, oj nie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3706-mikazuki#71569 https://ftpm.forumpolish.com/t3302-mikazuki#top https://ftpm.forumpolish.com/t3705-mikazuki#71568
Eriu


Eriu


Liczba postów : 229
Dołączył/a : 28/09/2012
Skąd : Eryn Dogevien

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptySro Sty 15 2014, 23:30

Gdy Koniczynka usłyszała znajomy głos, z szerokim uśmiechem spojrzała w stronę drzwi. Z nieskrywaną radością przyglądała się przeprawie Dżeka ze strażnikami. W sumie to było jej ich trochę żal. Wykonywali tylko rozkazy. Max się przebudził i też zerkał w stronę wejścia do sali. Gdy padł argument i wizja spotkania z siostrą Gertą, Eriu i niania spojrzały po sobie z porozumiewawczym uśmiechem, jednocześnie jeszcze bardziej współczując strażnikom. Natomiast sami strażnicy również zwątpili, gdy usłyszeli imię postrachu szpitala. Plotki głoszą, że Gerta stoi wyżej w hierarchii niż Pani-z-Dziekanatu. I nie powrócił żaden śmiałek, który zdecydował się na odkrycie prawdy. Strażnik i strażniczka wyglądali na coraz mniej pewnych siebie, dostając burę od dr Dżeka Danielsa. Oczywiście postać Gerty była im znana. Na szczęście tylko ze słyszenia ale wystarczająco przerażającego, by zaszczepić pod skórą instynktowny strach przed wspomnianym imieniem. Nie odezwali się jednak słowem. Gdy Dżek ruszył do drzwi sali oprzytomnieli i już mieli mu zagrodzić drogę, chwycić "za chachoł" i wystawić z powrotem na korytarz, póki nie okaże, że ma podstawy by wchodzić do sali Eriu, z sali dobiegł ich dźwięczny głosik...
- Wpuście go, proszę! To doktor Jack Daniels, członek Fairy Tail i mój przyjaciel! Znam go, nie zrobi mi krzywdy! - Strażnicy zawahali się, nie wiedząc, czy słuchać królewny, czy rozkazu. Gdyby i ona rozkazała, byłoby im łatwiej. W końcu to rozkaz członka rodziny królewskiej. Gorzej, że Eriu nie lubi rozkazywać. W końcu, z miną męczennika rzuciła w stronę straży - T-to rozkaz!
Strażnicy odetchnęli, cofnęli zawieszone nad ramionami lekarza ręce i nie zatrzymywali Dżeka. Sama Eriu z miejsca zawołała do lekarza (a że ostatnio rozmawia tylko z Dogevianami, wypaliła w jednym z ojczystych języków):
- Mae govannen, dokto... - i nie dokończyła, bo w tym momencie Dżek huknął. Promienny uśmiech Elfika szybko się skrył ze strachu pod pościelą, którą Eriu naciągnęła trwożnie na głowę tak, że wystawały tylko spłoszone oczka i czubek głowy. Max aż podskoczył na łóżku. Straż chciała wskoczyć do pokoju, ale Koniczynka dramatycznie pomachała im ręką w geście klasycznym dla "stop! stójcie! nie trzeba!". Niania z bacznym, badawczym zaciekawieniem godnym skrytobójcy, patrzyła na przybysza. Dżek niemal od razu przeszedł do kwestii zwierząt. Wystarczyły ułamki sekund, by Maksiu trwożnie wcisną się pod poduszkę za plecami Eriu. Wystawał tylko ogonek...
- A-Ale... Ale... Ale Max nie jest psem! T-to chowaniec! Nie zwierzę! - próbowała bronić malca Eriu. - I nie dostanę zakażenia! - po czym dodała cichutko - Prędzej gorączkę... - po czym znów wróciła do tonu, silącego się na odważny - Z resztą i tak nikt nie dostanie ataku alergii, bo tu nie ma innych pacjentów i nie będzie, dopóki tu jestem! - rzuciła z wyraźnym wyrzutem - Mój tata o to zadbał! - opuściła kołdrę z twarzy i "założyła ręce" w manifestacji kategorycznej dezaprobaty wobec decyzji władcy Dogevy. Natomiast kwestia poruszona później...
- B... Bo smok... B-bo ja się bałam... Pani White... J-ja bym jej sama nie uniosła... Nie chciałam, żeby smok ją zgniótł! - siliła się na stanowczość, ale znów było widać, że boi się Dżeka, jak każde (normalne) dziecko bojące się karcenia za psotę przez dorosłego...
Niania z ciepłym, wręcz kojącym uśmiechem odpowiedziała:
- Dzień dobry. - z subtelnie słyszalnym obcym akcentem. Nie ingerowała w rozmowę, dalej bacznie obserwując dalszy rozwój wydarzeń...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t254-studnia-eriu https://ftpm.forumpolish.com/t209-eriu-sh-aeonell https://ftpm.forumpolish.com/t999-comhlan-i-book-of-kells#14885
Mikazuki


Mikazuki


Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyCzw Sty 23 2014, 17:55

Dżek poczekał aż Eriu się wytłumaczy, po czym cmoknął z niecierpliwiony i posłał jej zatroskane i zagniewane spojrzenie.-Które z nas, jest lekarzem, droga Eriu? Chowaniec czy nie chowaniec, nie jest to człowiek. Na pewno ktoś się nim może zająć poza szpitalem.-Zawyrokował lekarz, nieugięty w tym temacie. Po czym westchnął i przysiadł na skraju łóżka Eriu.-Musisz bardziej na siebie uważać! Co Ja bym powiedział Takano, gdybyś zginęła na misji ze mną? Może nie jestem magiem jak wy, ale z naszej dwójki to Ja już swoje przeżyłem rozumiesz? To moją powinnością jest podejmować takie ryzykowne akcje. Poza tym mogłaś to zrobić w inny sposób. Brak ci doświadczenia i umiejętności, może powinnaś poprosić Ph...-Chciał zaproponować Pheama, ale zapomniał że ten miał ostatnio drobne "Problemy". Na tyle "Drobne" że nawet on nie został do niego dopuszczony i nawet nie wiedział w jakiej placówce chłopak przebywa... chociaż miał kilka swoich podejrzeń.-Samanthe, o to by cię lekko podszkoliła?-Zaproponował. Oczywiście byli bardziej doświadczeni ludzie w gildii, jak Dax czy Takara, jednakże oni za często u niego gościli. Była też Alezja, ale ona też... miała kilka własnych problemów, a nie jeszcze Eriu na głowie. Poza tym z tajnych źródeł wiedział, że powoli zbliżała się ich misja na magów klasy S. W każdym razie, pogłaskał Eriu po głowie.-Z dobrych wiadomości, to bardzo szybko dochodzisz do zdrowia, już niedługo będziesz mogła wyjść.-Uśmiechnął się ciepło do dziewczyny. Teraz musiała dużo odpoczywać, by dochodzić do siebie jeszcze szybciej.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3706-mikazuki#71569 https://ftpm.forumpolish.com/t3302-mikazuki#top https://ftpm.forumpolish.com/t3705-mikazuki#71568
Eriu


Eriu


Liczba postów : 229
Dołączył/a : 28/09/2012
Skąd : Eryn Dogevien

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyCzw Lut 06 2014, 16:14

Eriu przybrała bojowy wyraz twarzy, wyglądając przez to trochę jak naburmuszona pyza. Nie chciała kłócić się z Dżekiem, bo pewnie i wiedział lepiej, jednak:
- Właśnie, że nie może! Maks ufa tylko mnie! I wiele przeszedł! Nie mogę go zostawić pod opieką osób, których nie zna! On się za bardzo boi i nie zna tego świata! - a Maksiu, jakby na potwierdzenie jej słów, wystawił łapki spod poduszki i się nimi desperacko wczepił w rękę Koniczynki. W sumie Eriu nie wiedziała, czy Max rzeczywiście tego świata nie zna. Znaczy, z jakiegoś powodu była przekonana, że nie. Tak czy siak, nie tylko Dżek był tu uparty...
Natomiast, kiedy usiadł przy brzegu łóżka i zaczął tłumaczyć, że lepiej by było, gdyby to Dżek zaryzykował, bo jest starszy, Eriu nie umiała się spierać. Miał rację. Pewnie mogła zrobić to inaczej ale... no...
- Ale... No... Ja... Ja przepraszam. Proszę o wybaczenie. - i zwiesiła główkę, jak zrugany szczeniaczek - Tak, nie wiedziałam co robić. Ja... Nigdy wcześniej nie byłam w takim niebezpieczeństwie jak na tej misji... Przepraszam. Naprawdę! - a w jej oczach pojawiły się łezki. Szybko wytarła je o rękaw...
- Ja nie płaczę. Oczy mi się spociły. - próbowała się tłumaczyć, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Po chwili wzięła głęboki oddech i spojrzała zaczerwienionymi od wytarcia oczkami na Dżeka, słabo ale jak to na nią - beztrosko - się uśmiechając...
- Tak zrobię. Poproszę o pomoc i radę kogoś starszego. - wtem jakby coś jej zaświtało w głowie - A właśnie. Co by pan doktor zrobił wtedy? Albo co ja mogłam zrobić? - i było widać, że to nie jest żadne podchwytliwe pytanie. Naprawdę chciała wiedzieć...
Pogłaskana, uśmiechnęła się jeszcze sympatyczniej...
- O, to cudownie! Najchętniej już teraz zaczęłabym tańczyć! - powiedziała, jednak spojrzała na doktora Wróżka i się lekko spłoszyła - Znaczy... Oczywiście nie zrobię nic wcześniej, niż nie zgodzą się lekarze.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t254-studnia-eriu https://ftpm.forumpolish.com/t209-eriu-sh-aeonell https://ftpm.forumpolish.com/t999-comhlan-i-book-of-kells#14885
Mikazuki


Mikazuki


Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyPon Mar 03 2014, 10:21

Osz matko, ale się zasiedział, cóż martwił się o Eriu ale i tak miał sporo do roboty wiec spojrzał jeszcze tylko na psa kątem oka i wmówił sobie że go tam nie ma, tak, tak będzie najlepiej, bo nie zapowiadało się, by upartej wróżce przemówił w jakiś sposób do rozumu.-No... zdrowiej.-Pogłaskał ją po głowie i wstał, po czym po prostu wyszedł żegnając się również z resztą w tym strażnikami.

[z/t]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3706-mikazuki#71569 https://ftpm.forumpolish.com/t3302-mikazuki#top https://ftpm.forumpolish.com/t3705-mikazuki#71568
Eriu


Eriu


Liczba postów : 229
Dołączył/a : 28/09/2012
Skąd : Eryn Dogevien

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyNie Mar 09 2014, 13:36

Widząc, jak Dżek zmaga się z myślami w kwestii psiako-chowańca, Eriu posłała mu jeszcze jeden przesłodki uśmiech, jakby używała go zamiast "Mindtricku Jedi". Jako dziecko potrafiła rozpoznać tę twarz u dorosłego: choć jeszcze rozważa, co ma zrobić, to w końcu i tak stanie na tym, co chciała Koniczynka. Uśmiechnęła się jeszcze słodziej, pogłaskana po główce. Na życzenia powrotu do zdrowia wesoło odparła:
- Dziękuję! Jest pan najlepszy, doktorze Dżek! - (co z resztą i tak uważała) i rozpromieniła się jeszcze bardziej. Po czym dodała, ponownie zgodnie z prawdą - I dziękuję, że mnie pan odwiedził! - machając rączką na "do widzenia". Jak tylko Dżek zniknął za drzwiami, spod poduszki wystrzelił Max, rzucając się Eriu na szyję, a Eriu radośnie go przytuliła, w akompaniamencie rozentuzjazmowanego "Yay!" dwóch głosików. Od tego momentu dzień w końcu zaczął iść dobrze, a i kilka następnych dni nie było złych. Oczywiście rodzinna delegacja miała miejsce i momenty, kiedy Eriu usilnie próbowano namówić do powrotu do najłatwiejszych nie należały, gdyż Wróżka naprawdę nie lubi spierać się z rodzicami. Koniec końców stanęło na tym, że Deidre zostanie dłużej i trochę przeszkoli Elfika w tym i owym. I tak oto skończył się jej pobyt w szpitalu. Oby nie musiała tutaj prędko wracać!...

-z/t-
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t254-studnia-eriu https://ftpm.forumpolish.com/t209-eriu-sh-aeonell https://ftpm.forumpolish.com/t999-comhlan-i-book-of-kells#14885
Jamie


Jamie


Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptySro Cze 18 2014, 17:54

"Właśnie tak działacie wy, magowie."

Jamie nie był osobą, która wściekałaby się zbyt często i bez powodu. Nie, raczej na jego agresję i wściekłość trzeba było sobie zapracować przez dłuższy czas i konsekwentnie budując w jego oczach wizję osoby, która niespecjalnie liczy się ze zdaniem innych lub posiada szereg cech, które wyjątkowo nie znajdują uznania w oczach blondyna. Czasami jednak, ale czasami! Czasami zdarzało się tak, że naprawdę niewiele trzeba było powiedzieć, by go zdenerwować. Czasami niewiele trzeba było pomyśleć, by zasłużyć sobie na agresję mężczyzny. Na ogół działo się tak wtedy, kiedy O'Sullivan czuł, że stało się coś niesprawiedliwego. Nieważne - jemu, komuś innemu - to nie miało takiego znaczenia. Jamie lubił bycie fair wobec innych, lubił kiedy ludzie oceniali się wzajemnie za to kim byli, jacy naprawdę byli od środka, a nie na podstawie tego co ktoś tam powiedział. Przewrotne, prawda? Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego plotkarskie radio. Tak. Tyle, że on nigdy nie krył tego, że po prostu się wygłupia, a także dbał o to, by nigdy nie ujawniać za wiele z personaliów osób, o których tworzył programy radiowe.

Tymczasem obecnie szlag go trafiał. Powodów... było więcej niż tylko jeden, ale obecnie nad jego myślami panowało ostatnie zdanie wypowiedziane przez Baala. Jamie jakby nie patrzeć był magiem, ale ze wszystkich sił starał się zrobić co mógł by uratować... Mnem... dlatego... nie akceptował... słów Baala... A drugim powodem była właśnie Mnem. O'Sullivan nie wiedział czego było w nim więcej w tym momencie - agresji czy smutku? Może nieświadomie starał się podsycać w sobie ten płomyczek irytacji na Baala, po to by nie dopuścić do siebie myśli o tym, że nie udało mu się uratować Mnem? Może było i tak. Pewnie właśnie tak było. Niech to szlag.

Jeszcze dodatkowo musiał spędzić w tym szpitalu trochę czasu. Niewiele, ale jednak. I niech go szlag trafi, ale nie było tu za wiele do roboty i zajęcia się czymś poza myśleniem o Mnem i... Gelassenie. Tak, o nim też nie mógł zapomnieć. Stracić dwie osoby jednego dnia. To mogło smucić. To mogło irytować. Jamie zdecydowanie wolał się wkurzać niż smucić. Z tym było jakoś łatwiej sobie poradzić. Dlatego też był wkurzony. Bezsilnie zirytowany, nie mogąc zrobić niczego więcej, jak tylko przez okno obserwować świat na zewnątrz, który pojęcia nie miał o poświęceniu ze strony tej dwójki. Ale dowie się. On o to zadba. Przynajmniej część ludzi dowie się o tych osobach.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1414-konto-jamiego#21282 https://ftpm.forumpolish.com/t1403-jamie-o-sullivan https://ftpm.forumpolish.com/t4238-new-frontier#86385
Nori


Nori


Liczba postów : 463
Dołączył/a : 06/02/2013
Skąd : Katowice

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptySro Cze 18 2014, 22:12

Misja się zakończyła śmiercią kolejnej osoby. Gelessen, Mnem... oboje ponieśli śmierć. Ta druga była na nią gotowa, jednakże bolało to Norkę bardziej niżeli śmierć Gela. Obydwie były tragiczne, jednakże... do kobiety w pewien sposób się przywiązała, robiła wszystko, by ją obronić, dlatego też widząc, jak jej ciało zamienia się w szkielet, przez jej ciało przeszedł bolesny impuls, a na policzkach pojawiły się łzy. Jednakże musiała zacząć się martwić tymi, którzy żyli. Miała na myśli Jamiego, który bardzo się tym przejął i obwiniał się chyba o to, że tak się stało. Nori na początku miała zamiar spędzić czas dochodzenia do siebie w samotności,ale stwierdziła, że lepiej by było, jakby młody pegaz nie był teraz sam, dlatego też postanowiła spędzić z nim ten czas.
Siedziała na łóżku, spoglądając na Jamiego od czasu do czasu. Na samym początku nie była pewna, co ma zrobić, jak się zachować. Nie należała do osób, które były bardzo pomocne czy coś. Nie znała się na pocieszaniu i tych podobnych rzeczach. Zawsze była cicha, wycofana... raczej nie przejmowała się innymi, bo i po co? Jednakże teraz była Wróżką. Znak, który nosiła nad sercem, do czegoś ją zobowiązywał. Dlatego wstała z łóżka i pokuśtykała do chłopaka.
- Jamie... - zaczęła nieco niepewnie i spojrzała na niego, ze zmartwioną miną. Wyciągnęła rękę, jakby chciała ją mu położyć na ramieniu, ale się wycofała po chwili. Nie chciała naruszać jego prywatności. - Zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy, by uratować Mnem. Wszyscy to robiliśmy... - szepnęła. Zacisnęła palce na swojej koszulce. - Ja wiem... byłam dla was ciężarem, mogłam zrobić coś więcej. Jakoś ją powstrzymać. Byłam przecież na lądzie... nie chciałam podchodzić do jeziora. Bałam się... z tą ręką i nogą... ja przepraszam - powiedziała drżącym głosem i opuściła wzrok. Nie była w stanie teraz spojrzeć na Jamiego. Musiała wziąć kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Otarła szybko łzy, które nagromadziły się jej w oczach i zmusiła się do uśmiechu. Spojrzała znów na Jamiego. - Mnem pewnie na nas patrzy z góry i się uśmiecha. Cieszy się, że my żyjemy - powiedziała, starając się jakoś go pocieszyć. Jednakże chłopak mógł zobaczyć, że jest jej tak samo ciężko jak jemu i że w kącikach oczu znów zbierają się łzy.Mimo tego wciąż się uśmiechała. - Gel i Mnem nie umarli na marne... prawda? - zapytała Jamiego, nie będąc do końca pewną swoich słów. W przeciwieństwie do Jamiego ona nie potrafiła się wkurzać. Była załamana tą całą sytuacją.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t983-nori#14522 https://ftpm.forumpolish.com/t604-nori https://ftpm.forumpolish.com/t632-norisiowe-info
Samael


Samael


Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyCzw Cze 19 2014, 23:09

Pierwszy raz od dłuższego czasu Samael nie był w tym miejscu jako pacjent, tylko jako jedna z osób, która odwiedzała przebywających tutaj rannych. Pojawiając się, nie miał na sobie ani ochraniaczy, ani rękawic, które miał na sobie podczas wykonywania zadania, w tej chwili nie były mu potrzebne. W sumie to przebywający w szpitalu zajęli się jego ranną dłonią, na której zapewne jeszcze przez pewien czas będzie widać ślad po ugryzieniu wilkołaka. Zabandażowano trochę koniec jego prawej górnej kończyny, co zrobiły prężnie pracujące tutaj pielęgniarki, zielonowłosy mógł natomiast wchodzić i wychodzić z tego miejsca. Mógł to robić w przeciwieństwie do niektórych osób, które były razem z nim na misji w Crocus. To właśnie, członek innej gildii który podobnie jak mag błyskawic był w tamtym miejscu, to właśnie jego zamierzał odwiedzić. Pamiętał bardzo dobrze, jak jedna z tym dużych macek pociągnęła Pegaza w głąb tego jeziora. Pamiętał jak starał się walczyć z tą gigantyczną ośmiornicą, aby skupić jej uwagę na sobie, a nie na wybranej chwilę wcześniej ofierze. Oczyścili tamto miasto, jednak ponieśli straty, na samym początku zginął członek VP, jak i na sam koniec życie straciła Mnem, której udało się oczyścić miasto. Wykonali zadanie to prawda, jednak nie było łatwo i zapewne każdemu, który tam był, nie będzie łatwo mówić o tym co widzieli i w czym uczestniczyli. Dlatego Samael postanowił, że nawet nie będzie próbował poruszać tych tematów, był przede wszystkim zainteresowany stanem Pegaza. Po spytaniu się pielęgniarek po szybkim opatrunku jego dłoni, te poinformowały go o sali, gdzie przebywała interesująca go osoba. Gdy ustał przy drzwiach miał zamiar od razu zapukać jednak nie zrobił tego od razu, gdyż usłyszał, że ktoś już jest u niego. Poczekał chwilę, po czym zapukał kilkakrotnie, aby po chwili przejść przez drzwi do sali. Tym innym gościem okazała się być Nori, również jej stan interesował zielonowłosego.
- Już lepiej z twoim ranami ? - zapytał się leżącemu tutaj przedstawicielowi tak samo jak on płci brzydkiej, po czym zwrócił się w stronę dziewczyny.
- A z tobą wszystko w porządku Nori ? - pytanie zostało zadane Wróżce.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t589-konto-samael-a#7394 https://ftpm.forumpolish.com/t579-samael#7289 https://ftpm.forumpolish.com/t1096-notatki-samaela#16384
Jamie


Jamie


Liczba postów : 233
Dołączył/a : 23/08/2013

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptySob Cze 21 2014, 02:10

Blondyn nie był w stanie jednak denerwować się przed innymi osobami. Na pewno nie był jedną z tych osób, która obwiniałaby innych o to co się stało, nawet jeśli miałaby ku temu prawo. Tym razem jednak nawet tego prawa nie posiadała, więc w ogóle nie było o czym mówić. O'Sullivan nie był też jedną z tych osób, które potrafiły zachowywać się przez zbyt długi czas jak osoba potrzebująca pomocy. Przyjmowanie troski innych było miłe, ale jednocześnie strasznie dla mężczyzny krępujące, zwłaszcza, że facet ten przyzwyczajony był do tego, że to on zapewniał innym jakiś rodzaj rozrywki, a czasami nawet ulgi. Kiedy role się odwracały Jamie szukał tylko możliwości ku temu, by szybko odwrócić przysłowiowego kota ogonem. On nie był osobą, o którą inni powinni się byli martwić. Nie dlatego, że miał o sobie jakieś niskie mniemanie czy wynikało to z jakichś innych negatywnie emocjonalnych sposobów wartościowania siebie samego. Nie, to nie tak. On po prostu taki był. Mógł się powkurzać i poprzeżywać na własną rękę, później, w zaciszu radiostacji. Nie oznaczało to też, że nie ufał innym osobom, czy miał do nich negatywny stosunek, a po prostu nie lubił dokładać innym zmartwień, jeśli tylko mógł tego uniknąć. Dlatego też słysząc słowa Nori, choć wewnętrznie chłopak przyjął je z dużą dozą sympatii i ciepła, starał się przyjąć tak, jak gdyby nie dotyczyły konkretnie jego samego, a kogoś obok.

- Mhm... - mruknął cicho wiec chłopak, spoglądając swoimi oczyma na niewielką dziewczynkę, która miała sobie tyle do zarzucenia, tyle pretensji do samej siebie i teraz, i wcześniej podczas wyprawy. - Wszyscy zrobiliśmy co mogliśmy, masz rację Nori. - uśmiechnął się do niej blondyn, inaczej niż ona nie okazując jednak poszanowania dla jej sfery osobistej, bezwiednie wręcz kładąc rękę na jej głowie i delikatnie ją głaskając. Najwyżej da mu w twarz. Będzie to jakaś komiczna odskocznia od powagi unoszącej się w powietrzu. - Przestań, proszę. Sama powiedziałaś przed chwilą, że zrobiliśmy wszystko co tylko było w naszej mocy, prawda? Chcesz mi powiedzieć, że kłamałaś? - chłopak mrugnął do dziewczyny znacząco, łapiąc ją za słówka. Tak było najlepiej, nie mógł przecież pozwolić jej na to, by wiecznie się obwiniała o tego typu rzeczy. - Nie, na pewno nie umarli na marne. Ta misja... nasze zadanie... - chłopak przez chwilę szukał odpowiednich słów. - Wykonaliśmy je. Nie perfekcyjnie, nie idealnie, ale jesteśmy tylko ludźmi. A Gel i Mnem mieli w wykonanie celu misji niebagatelny wkład. Swoją robotę wykonali fenomenalnie... jestem z nich dumny, jakkolwiek niekoniecznie zadowolony z tego faktu. Rozumiesz, prawda? - ręka Jamiego ostatni raz odruchowo maźnęła włosy Nori, nim wróciła na swoje miejsce, na posłanie. Chłopak nie zamierzał też rozróżniać pomiędzy tym, kto więcej wykonał dla wykonania misji, a kto mniej się przydał i tym podobnym banialukom. Wszyscy robili co mogli, jak to określiła Nori. Zamiast sprawdzać czy jeden wykonał 50% zadania, a reszta po 25%, lepiej było myśleć, że każdy dał z siebie 100%.

Chwilę później w pokoju pojawił się Samael, towarzysz z misji. Ach, dobrze było widzieć, że z nim wszystko w porządku. Koniec końców i on wykonał świetną robotę podczas zadania, można powiedzieć, że miał się czym chwalić. I jeszcze teraz wykazał się troską, choć przecież nie musiał, odwiedzając chłopaka i dziewczynkę. O'Sullivan znów w sercu rozradował się z tego faktu, choć oczywiście lepiej byłoby, gdyby nikt nikogo nie musiał w szpitalu odwiedzać, ale co tam o tym gadać po próżnicy. - Ooo, Samael. Dobrze cię widzieć! U mnie wszystko okej, właściwie niedługo mógłbym już stąd wychodzić. Z tobą wszystko dobrze jak rozumiem? - zapytał blondyn swojego kolegę z misji, z którym jednak co nieco przeżył. Dobrze byłoby tez odciągnąć nieco rozmowę w lżejszym kierunku, choćby dla dobra Nori. Inna sprawa, że Jamie sam niedługo będzie miał dość nieprzyjemny obowiązek poinformowania mistrza gildii o pewnym fakcie, więc też nie powinien przebywać w szpitalu zbyt długo...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1414-konto-jamiego#21282 https://ftpm.forumpolish.com/t1403-jamie-o-sullivan https://ftpm.forumpolish.com/t4238-new-frontier#86385
Nori


Nori


Liczba postów : 463
Dołączył/a : 06/02/2013
Skąd : Katowice

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyNie Cze 22 2014, 21:33

Nori była osóbką dość... dziwną. Zazwyczaj zachowała spokój ducha, nie ekscytowała się niczym, jednakże od czasu, gdy odeszła z Grimorie Heart, zmieniła się nieco. Zaczęła być bardziej czuła na czyjeś potrzeby i w ogóle... no i zyskała przyjaciół. Chyba. No na przykład Takara, albo Alezja. No polubiła je i chyba ze wzajemnością. Nie była z nimi jakoś specjalnie związana czy coś, jednakże ta znajomość się pogłębiała. No i Takaś przekonała Pheama, żeby nie zabierał jej na policję, gdy dowiedział się, że jest z GH... no cóż. Jej życie ostatnio wywróciło się całkowicie do góry nogami. Teraz ta misja. Przeżyła ją, jakimś cudem. Nie wiedziała jak to zrobiła, ale przeżyła i to bez jakiegoś większego uszczerbku na zdrowiu. Nawet ręki nie straciła i zyskała warga, którego teraz w Abduballu trzymała. Jednakże musiała się zapytać starego Abdulla, jak ma oswoić to zwierze. Nie chciała zbytnio, żeby po wypuszczeniu go, to coś ją znów zaatakowało.
Uśmiechnęła się blado, gdy ten pogłaskał ją po głowie. Jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało. To w sumie było miłe z jego strony, że tak zrobił. Przecież nie będzie go biła za próby pocieszenia jej czy coś. Ona się starała, ale była za słaba, by cokolwiek więcej zrobić... za słaba. Uważała siebie za kulę u nogi całej drużyny.
- Nie! Nie kłamałam... - powiedziała, starając się jakoś wybronić. - Po prostu... uważam siebie za słabą i że tylko wam przeszkadzałam... - mruknęła w jego kierunku. - Jak myślisz? Można było temu zapobiec? - zapytała Jamiego. Ona się obwiniała o śmierć Mnem... i Gela nieco mniej, najbardziej chodziło tutaj o Mnem, której nie powstrzymała. Samael pomagał Jamiemu... ona była wolna. Mogła przecież jej jakoś przekonać... dalej by żyła... nie zrobiła nic. To była jej wina. I tylko jej. - Uhm... rozumiem.
Nagle do sali wszedł Samael. Nori otarła resztki łez i przywitała go skinieniem głowy. Gdy ten zapytał o jej stan zdrowia uśmiechnęła się blado.
- Dobrze. Wyliżę się - powiedziała, pokazując swoją zabandażowaną rękę oraz nogę. - Lekarze mówią, że nie będę miała nawet problemów z poruszaniem nimi, więc jest ok.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t983-nori#14522 https://ftpm.forumpolish.com/t604-nori https://ftpm.forumpolish.com/t632-norisiowe-info
Samael


Samael


Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013

Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 EmptyPon Cze 23 2014, 09:56

Widać, że lekarze pracujący w tym szpitalu nie wyszli z wprawy w zajmowaniu się ranami. Było też tak, gdy zielonowłosy wpadał tutaj z czasami dosyć poważnymi obrażeniami, które otrzymywał podczas misji na które się wybierał. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, że już jest znacznie lepiej z osobami, z którymi walczył ramię w ramię w Crocus. Na pytanie Jamie'go wysunął swoją prawą rękę przed siebie, natomiast lewą lekko podciągnął w stronę łokcia rękaw, tak aby jego zabandażowana dłoń była lepiej widoczna.
- Tak, wszystko dobrze, gdy zauważyli ranę po ugryzieniu tamtego wilkołaka od razu zaczęli mówić, że muszą ją opatrzyć, bo zakażenie, itd. Według mnie to nie było potrzebne, jednak odpuściłem, nie będę spierał się z lekarzami, jeszcze będą mi to wypominać, kiedy trafię tutaj jako pacjent - powiedział Samael do chłopaka, po czym opuścił swoją rękę na dół, a jego rękaw sam się zsunął. Gdy odpowiedział Pegazowi na pytanie o jego stan zdrowia, obrócił swoją głowę w stronę koleżanki z gildii, która uczestniczyła razem z magiem błyskawic w ten niełatwej misji.
- Wszyscy walczyliśmy tam ze wszystkich sił i każdy z nas pokazał, że jest silny, ty też Nori... Jakbyś miała jakiś problem, to możesz śmiało do mnie przyjść, jesteśmy przecież członkami tej samej wielkiej rodziny, co nie ? - powiedział Wróżek do Wróżki. Gdy skończył to mówić postanowił podzielić się czymś co usłyszał od grupki pielęgniarek, gdy szedł do sali sprawdzić co z rannymi z jego misji.
- Będę szedł dalej, podobno parę osób z naszej gildii brało udział w egzaminie na maga rangi S. Jestem ciekaw jak im poszło - mag błyskawic powiedział to do obydwu osób, które znajdowały się razem z nim w tym pomieszczeniu po czym obrócił się i ruszył w stronę drzwi. Gdy złapał za klamkę i otworzył, obrócił swoją głowę w stronę tamtej dwójki.
- Ciekawie było z wami na misji, mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości jeszcze na jakieś się spotkamy - zdążył jeszcze powiedzieć Samael, po czym przeszedł przez dzwi, zamykając je za sobą.

[z/t]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t589-konto-samael-a#7394 https://ftpm.forumpolish.com/t579-samael#7289 https://ftpm.forumpolish.com/t1096-notatki-samaela#16384
Sponsored content





Sala nr 112 - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala nr 112   Sala nr 112 - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 
Sala nr 112
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
 Similar topics
-
» Sala numer 96
» Sala nr. 9
» Sala nr. 4
» Sala 666
» Sala numer 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Magnolia :: Szpital
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.