I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Dość sporych rozmiarów plac do którego można dostać się przez złoconą, szeroką bramę. jednak żeby dostać się do bramy, najpierw trzeba wejść dróżką na czubek dość wysokiej góry w centrum miasta Era. Sam plac wyłożony jest marmurem, gdzieniegdzie stoiska z jakimiś pamiątkami, zaś na samym końcu wejście do ogromnego budynku rady. Co więcej, znajduje się też tutaj sporo filarów, a gdzieś za budynkiem nawet stajnia i wejście do ogrodu.
Autor
Wiadomość
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wejście do budynku Pią Maj 17 2013, 19:50
Więc jego atak nie poszedł na marne. Udało mu się zranić skrzydła przeciwnika, ale musiał użyć teleportu, aby uniknąć nadchodzącego ataku. Teraz znajdował się po drugiej stronie ogona przeciwnika, co dawało mu chwilę na atak... Tylko że w tej właśnie chwili usłyszał huk i zobaczył olbrzymiego faceta, wystającego z jakiegoś budynku. Co to do cholery jest?-pomyślał, na chwilę zapominając, że tuż obok siebie miał cielsko 8 metrowego wensza. Pokręcił głową, aby oprzytomnieć i wrócił do walki. Nie mógł w tej chwili zrobić za dużo. Co prawda, był blisko ciała przeciwnika, ale nie mógł narażać się na ataki ogonem, ze względu na to, że w tej chwili nie będzie mógł używać czaru teleportacyjnego przez następne kilkanaście minut. Był więc zdany wyłącznie na siebie i swoje ciało. Obrał więc na cel, tułów przeciwnika, który znajdował się na ziemi, ale wonsz, ze względu na swoja budowę, nie będzie mógł aż tak nim ruszać. Uważał jednak na wszelkie ewentualności. Przecież przeciwnik w każdej chwili mógł użyć swojej mocy, aby go odrzucić. Tak więc, starał się działać szybko i zdecydowanie. Jednym, silnym pchnięciem wycelowanym w cielsko gada, starał się przebić jego łuski i zranić jego cielsko. Jeśli widzi, że łuski chociaż trochę się odchylają pod jakimś kątem, wtedy Fem stara się zaatakować tak, aby miecz przeszedł pomiędzy łuskami. Również, jeśli ma gdzieś obok miejsce, gdzie z pomiędzy łusek wystarają pióra, wtedy stara się wbić miecz w tamto miejsce. Gdyż może oznaczać to, że łuski w tamtym miejscu są albo słabsze, albo po prostu odstają. Dlatego tam próbuje pchnąć. Jeśli uda mu się zranić przeciwnika, wtedy próbuje wyrwać miecz z cielska i odskoczyć, aby uniknąć ewentualnych ataków. Jeśli zaś przeciwnik będzie próbował udaremnić mu jego atak, próbując uderzyć ogonem, Fem próbuje go uniknąć. Zresztą, aby zaatakować Fem starał się oddalić od ogona, gdyż także i on ma swój zasięg rażenia. Jeśli nadarzy się okazja, to chłopaka atakuje jeszcze raz, również pchnięciami, bowiem to one mają tyle siły, aby przebić się przez łuski. Jednak, jeśli ostrze napotka opór tak duży, że ostrze nie da rady się przebić, wtedy Fem rezygnuje z ataków mieczem i jeszcze raz przyzywa Spada di Fumare i posyła ją w stronę oczu przeciwnika, lub jeszcze raz w kierunku jego skrzydeł, jeśli te nie zostały wystarczająco zranione. [Cała akcja z atakiem na oczy przebiega tak, jak opisałem w poprzednim poście]. Jeśli zaś wonsz zrobi coś nie oczekiwanego, Fem stara się tego uniknąć, lub oddalić się od niego. Jeśli stanie się coś, co umożliwi Femowi zranienie Totha jeszcze bardziej, wtedy Fem wykorzystuje sytuacje i wykonuje kilka pchnięć lub cięć... A teraz, niech się dzieje wola piekła.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Wejście do budynku Czw Maj 23 2013, 16:05
MG
Walka z wenszem nie należała do najłatwiejszych. A miało być trudniej, dużo trudniej. Na pole walki dotarło jednak wsparcie. Alezja i Kuro robili swoje. Alezja wyjęła łuk i strzały, stworzyła swe płonące Arrowy i wystrzeliła ku plecom węża. Niestety nie tylko nie przebiła się przez jego łuski, ale też nie podpaliła jego piór. Co gorsze, druga wystrzelona strzała nie doleciała, odepchnięta z jakąś siłą od przeciwnika. Ten spojrzał kątem oka na Alezje ale bynajmniej jej nie atakował.
W tym czasie Fem podszedł do gada i ciął w łuski, uderzenie nie było zbyt optymalnie mocne, aczkolwiek delikatnie naruszył strukturę łusek, podważając jedną z nich. Nic więcej jednak chłopak nie zrobił bo uderzyła w niego niewidzialna siła i pchnęła z dużą mocą na bruk.
W tym czasie Takara chciała wstać, ale przeciwnik olewający resztę i zajmujący się upierdliwą dziewczyną jej na to nie dał. Dola lewa ręka poruszyła się i skierowała ku dziewczynie. Niby nic, ale leżąca Takara poczuła miażdżący ucisk w klatce piersiowej, odrzucenie, a zaraz potem swobodny lot.. w dół. Tak, niewidzialnym ciosem Takasia została zrzucona z góry na której znajdowała się rada i w tej chwili odbywała lot, który widział Kuro. Co zaś widziała Takara? Bo otóż dostrzegła coś wyjątkowego, spadając widziała anioły! Nie, fail, 3 stojące w powietrzu postaci, stały sobie wysoko obok budynku rady a przed nimi formowało się coś, co wyglądało jak drugie słońce, tylko bardziej galaretowate i srebrne.
//To trochę nieogarnięte więc takie logiczniejsze tłumaczenie. Wonsz wypchnął Takarę z terenów rady w momencie pierwszego ataku Alezji. Druga strzała i miecz Pheama atakowały niemal jednocześnie i zostały odepchnięte tym samym atakiem.//
Stan postaci: Pheam: 80%MM, bolą cię plecy Takara: Spory ból brzucha, chyba pękło ci żebro 74%MM
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Wejście do budynku Czw Maj 23 2013, 18:41
- Takaś, nya~! - padło nawet dość nyewyraźne ze strony Kuro, bo ten... Ano spróbował jak najszybciej aktywować Aerę, do której przygotowywał się awaryjnie, więc długo trwać to nye powinno, chyba... W każdym bądź razie największą przeszkodą teraz mógł okazać się wonsz. Upierdliwy kawał mięska, nya~! Na patelni pewnye zmieniłby zdanie, ot co! Tak więc uważając na możliwe poczynania stwora, jak i latająco-odpychające działanie powietrza, czy też inne szkodliwe czynniki i zakłócenia toru lotu, kociak próbuje dotrzeć jak najszybciej do Takarci, by ją pochwycić w locie, żeby nawet nie musiała spadać. Jeśli dopiero zaczyna opadać, to nawet skorzysta z Max Speed, by skrócić dystans, jak i czas dotarcia do niej, bo w końcu każda sekunda może być istotna, nye? Temu najwyżej jak jeden nye wystarczy, aczkolwiek powinyen chyba, to aktywuje potem drugi raz. Byleby tylko dotrzeć na czas i chwycić ją... No w sumie jak w tej chwili korzystniej! Jak da radę to za ramiona, aby nye musieć jej zginać, a jak nye to w pasie? Za rękę? Potem spróbuje się poprawić położenie najwyżej by było dogodne. Następnye... Następuje rozejrzenie się dookoła i jeśli Kuroś dostrzegłby ludki będące w powietrzu, to właśnye tam próbuje przetransportować Takaś jak ją przechwycił, a jak nye... To wtedy próbuje ją jakoś asekuracyjnye odstawić na ziemię, tak by nawet kostki nye skręciła! Ot co! Także przy chwytanyu liczymy na szczęście i te nyo... Kocią zwinność, jak i refleks, a rozglądając się może kocie patrzałki pomogą dostrzec nyeznajomych!
Co zaś jeśli będzie za późno lub Talarcia jest blisko zderzenia z posadzką lub jej pozostałościami? Wtedy Czarnule liczy, iż nye stało sie nic poważnyejszego i próbuje ocucić Takasię lub coś, a jak nawet to nye daje skutku, albo widzi powagę obrażeń, to próbuje ostrożnye przetransportować ją w bezpieczne miejsce, chociażby wejście przy bramie, tak by osłaniała ją jakaś kolumna? Fragment płotu? By nye była na widoku, o! Bezpieczeństwo jego partnerki, nawet jak ta o nim nye pamięta najważnyejsze, nye?! Oczywiście tutaj też uważa na dziwaczne mięsko, co powietrzem chyba manipuluje, bo nye da sobie przeszkodzić w akcji ratunkowej!
Co natomiast jakby otrzymał obrażenia od wensza? Wtedy także liczymy na szczęście i fakt, iż byłoby to nye więcej jak 10 metrów nad ziemią! Upadek byłby na pewno taki przyjemniejszy, bo koty spadają na 4 łapy, nye? Chociaż... Szczęście przyda się raczej przy drugiej sytuacji, bo jak straci panowanie nad siłami, czy skrzydełkami, to wtedy oczywiście i tak spróbuje upaść tak, ażeby odnieść najmniej szkód! Nye chcemy chyba inwalidy! A jeśli trzyma Takarcie, to próbuje po prostu dotrzymać ją do końca i sprawić by zarówno on, jak i ona nye odnieśli obrażeń.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wejście do budynku Czw Maj 23 2013, 22:19
NPC
Czy to samolot? Czy to superman? Nie, to ogromny ptak, który pędził w stronę rady, chcąc znaleźć się tam jak najszybciej. Krótko mówiąc - pora na wielce efektowne wejście bohatera w postaci Komendanta Policji Magicznej. Niewątpliwie lepiej późno niż w cale, zwłaszcza w tak newralgicznym momencie. A czym najlepiej zwieńczyć swoje przybycie? Ratowaniem damy, a jak! W iście bohaterskim stylu! Sam Ben miał nadzieję, że nic poważnego się nie stało, ponieważ widok wielkiego ludzika w szpitalu nie nastrajał pozytywnie, wiec kto wie z czym mogli się mierzyć tutejsi magowie... I oto wąż oraz... Panienka w opałach, która nieuchronnie zbliżała się do ziemi. Komendant nie zastanawiał się długo, tylko szybko składa skrzydła, by nabrać większej prędkości i podlatuje w stronę Takary z zamiarem umieszczenia jej na własnym grzbiecie lub złapaniu w pazury, delikatnie, żeby nie uszkodzić niewątpliwie zszokowanej dziewczyny, ewentualnie zabezpieczając jej plecy i tors Poduszką powietrzną. Zależy, co będzie szybsze i na co pozwoli wielki gad, któremu z pewnością nie spodoba się pojawienie wielkiego ptaka. Gdy manewr się uda odstawia Takarę z dala od walki (co do delikatnych nie należy, bo dziewczyna się przez to nieco przeturla, ale lepsze to niż, zostanie zmiażdżonym) na ziemię i ponownie wzlatuje wzwyż. Jeżeli jednak Kuro będzie szybszy i poradzi sobie ze złapaniem i utrzymaniem Takary nic takiego nie następuje. Jeżeli jednak nie uda się pomóc dziewczynie... Nie ma co lamentować. Mimo wszystko jest to wojna i nie zawsze można wszystkich uratować na czas. Za moich czasów to węże były bardziej długie, niż wielkie, a z tego tutaj byłyby niezłe buty. Skwitował w myślach Ben kołując nad olbrzymem, odpowiednio manewrując skrzydłami lub wznosząc się w powietrze, by uniknąć ewentualnych ataków z boków lub z dołu a nawet ewentualnego rzutu tarczą, który mógłby się dość niefortunnie skończyć (w tym przypadku ucieka na boki, daleko od miejsca, w którym przeleciała tarcza). Gdy atak nastąpi od góry, Ben pikuje w dół odpowiednio manewrując miedzy cielskiem Totha by nie zostać przez niego zgniecionym. Mimo wszystko, jeśli wonsz będzie chciał bawić się w boa dusiciela Benowi nie pozostaje nic innego jak użycie Lekkości oraz Poduszek powietrznych by zrobić sobie miejsce i opuszczenia pułapki. A jak to zawiedzie próba rozerwania jego cielska za pomocą dzioba, a jeżeli nie przyniesie to większych rezultatów przemienia się w Tyranozaura za pomocą Tyranozaurusa Rexa i wielką paszczą gryzie bok węża, ile tylko się da, najlepiej, by całkowicie go rozszarpać. Ele nawet wtedy stara się jak najszybciej opuścić swoje obecne miejsce. Gdy orzeł znalazł się w górze z prawego boku wielkiego węża nie zastanawiał się nad atakiem, tylko zaczął pikować w dół, by w odpowiednim momencie wykonać ślizg w górę i szponami mocno chwycić jego skrzydło i szarpnąć nim w górę, co powinno je poważnie uszkodzić. Gorzej będzie, jeśli manewr się nie uda, jednak policjant nie przejmuje się tym o natychmiast wzlatuje poza domniemany zasięg Totha. Jeżeli widzi, że manewr się nie uda z powodu ułożenia węża lub też agresywnej obrony w postaci ogona lub łap, Ben natychmiast wzbija się do góry, ślizgiem, nie wyhamowuje. Hamowanie następuje dopiero w powietrzu. Gdyby tylko stał się głównym celem ataków, obserwuje poczynania węża, ciągle pozostając w ruchy, jednak nie będąc do niego tyłem ani przodem, a bokiem, w zależności od sytuacji stosownie zmieniając swoją pozycję w powietrzu, ale wciąż manewrując poza zasięgiem węża, w razie potrzeby używając Lekkości by szybko zareagować. W przypadku wielkiej uporczywości węża lub też jego dobrej pozycji do strzału (dobre miejsce na strzał w pysk Totha, lub też jego czaszkę, nad wężem lub z od frontu, nie będąc jego głównym celem), Ben używa Wind Shot celując pomiędzy nozdrza gada lub w szczyt czaszki, w zależności od pozycji Inkwizytora. Jeśli jednak jego czas się skończył, ląduje na ziemi tuż przy zrujnowanym wejściu do budynku rady, by tam spokojnie wrócić do swojej ludzkiej postaci bez spadania na łeb na szyję i potencjalnie z dala od cielska Inkwizytora. A później obserwuje węża gotów na ewentualne uniki przed atakami oraz by wymyślić dalsze działania.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wejście do budynku Pią Maj 24 2013, 18:49
~~~~ No trzeba przyznać, że mimo tego, że w lunaparku nie jest, atrakcje były niczego sobie. Nie udało jej się zrobić dosłownie nic, bo zanim wstała, gadzina zdążyła dmuchnąć, a ta znalazła się kilka metrów dalej. Problem polegał na tym, że pod nią ziemia była dopiero gdzieś 300 metrów niżej. Innymi słowy - zaczęła spadać. O ile sam fakt spadania nie był dla niej niczym mniej oczywistym niż to, że jak nic nie zrobi to będzie można mówić o niej w czasie przeszłym, o tyle latające istotki w powietrzu - owszem. Coś tam kombinowały z kulą nieznanego pochodzenia. Pytanie tylko - wróg, czy towarzysz? Na chwile obecną ciężko jej było to sprawdzić, bo... spadała, a latała nie gorzej niż kura. Ale wait... przecie lata. I tutaj jest już moment, kiedy Takasia bierze przykład z gada i zaczyna czitetrzyć. Spaść i się rozbić o ziemię nie miała zamiaru, a nawet chciała sobie podlecieć wyżej, niż toczył się fajt. Tak tak, trzeba ogarnąć, co to za trzy persony i co to za kulka. Od razu łapie za Sprzączkę Stąpania po Wietrze i ją aktywuje. Do ziemi blisko, Takaś to wie i wie też, że jak jej się nie uda, to będzie z niej naleśnik. Ale Takasia nie pęka! Ma tą line ratunkową! Nawet jeżeli to nie lina, ale latać polata. Tym bardziej, że jest to chyba najbardziej potrzebny item w tym momencie, tak też leci sobie z nadzieją, że jednak odpali i nie będzie trzeba jej zeskrobywać z chodnika. Połamała Zło, wyszła cało z jadłodajni, a teraz jeszcze walczy z gadem. I JESZCZE ŻYJE! I co więcej - walczy. Czego więc ma odpuścić w owym wyścigu z czasem i nie walczyć? Słabo by było, tak też stara się nie skupiać na tym, że leci, ale na tym, żeby odpalić tą cholerną ozdóbkę!
Nie udało się? Więc można postawić Takasi świeczkę... Ale nie, to by było słabe, więc jeżeli sprzączka by nie chciała odpalić a by było już dosłownie maluteńki moment, sekunda wręcz przed spotkaniem z ziemią, próbuje podświadomie uruchomić Divera i jakoś wykręcić spellem pod ziemią zasłaniając ręką głowę, co by sobie karku nie połamać, jednocześnie próbując ocierać się lewą ręką o ściany tunelu co by stopniowo zmniejszać pęd.
CHYBA ŻE! Chyba że złapał ją jakiś opierzony gad/odkryła w sobie moc fruwania w powietrzu bez itemu! W przypadku opcji pierwszej jak zostanie odstawiona na pole walki i będzie się turlać, to ze względów bezpieczeństwa póki co nie wstaje. A jak druga? No to próbuje lecieć w górę~! Do człowiekowatych. Problemem będzie, jak jej umiejętności zawiodą i pojawi się na ziemi. Grunt, to żeby była w jednym kawałku. Nie wraca jednak na górę, o nie! Ma inny plan... Zaczyna okrążać górę i szukać jakiegoś tylnego wejścia do rady. Jakieś ewakuacyjne czy coś. Przy okazji puka co jakiś czas w litą skałę. Można będzie wtedy stwierdzić, czy nie ma tak jakiegoś tunelu czy coś. W sumie mogłaby wrócić Diverem, ale many szkoda, a Takasia chce zrobić wielkie wejście.
Dobra, to teraz te lepsze wieści! Item odpalił! Próbuje odepchnąć się nóżkami od skały tudzież innego czegoś w powietrzu tak, by wybić się w górę. Jeżeli czegoś takiego nie będzie, to stara się bezpiecznie wylądować i odepchnąć od ziemi. Skała nie powinna być równiutka, więc Takasia liczy na to, że coś się znajdzie. Takim oto sposobem próbuje poniekąd "wbiec" na górę i ostatecznie będąc na placu wyskoczyć jeszcze wyżej. Ofc po drodze uważa, by sobie krzywdy nie zrobić. Uszkodzenia nóżek tudzież innych części ciała fajne nie będzie. Doskoczyła? Super. Kiedy już znajdzie się na odpowiedniej wysokości, stara sie na niej utrzymać ewentualnie machając łapkami, a jak to nie pomoże, to łapie jednego z ludzików za wdzianko. - Ej, wy! Kim jesteście i co tu robicie...? - pyta pierwszego lepszego z nich po tym, jak już mniej więcej będzie się utrzymywać w powietrzu. Ta, przyda się wiedzieć, co fruwa nad ich polem walki. Orła ma póki co w poważaniu, dopóki jej nie przerywa.
Wszelakich dodatkowych ataków po drodze stara się omijać, na ile to jest możliwe. Będąc jednak w ciągłym ruchu może nic w nia nie trafi. Ciężko z kolei stwierdzić, czy ci na górze nie zrobią jej krzywdy. W takim wypadku nie wiadomo, czego się spodziewać, ale wszelakie ataki fizyczne stara się powstrzymać... atakami fizycznymi! To jest jak ktoś będzie chciał ja kopnąć, to strzał prawą pięścią w piszczel. Z pieści? Takasia stara się uderzyć w łokieć od dołu.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wejście do budynku Nie Maj 26 2013, 03:20
Jak to?! Nawet nie podpaliło piór?!... Niemal warknęła ze złości. Nie zdążyła jednak, bo przeszył ją dreszcz przerażenia widząc jak "panie i panowie, Takara opuściła budynek". Spojrzała na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był Kuro ale ten już wystrzelił, by łapać przyjaciółkę. Ona sama nic nie zrobi a w Kuro jakoś wierzyła. Mogę co najwyżej... moment... Pheam teraz został tam sam! Muszę odwrócić uwagę tego stwora. Tylko jak, skoro Pheam jest między mną a tym fruwajcem? OK. Na spokojnie. Jakie mam warianty? 1. Zostawić Pheama samego w walce, próbując ostrzelać cokolwiek. Nie rozumiem, jak pióra mogły się nie zająć. Że się strzała nie przebiła to trudno. W końcu to łuski. Ale, żeby pióra zostały nietknięte? A dla mnie nauczka, żeby poza grotami liściastymi mieć jakieś tulejkowate. Większa szansa przebicia przez łuski lub między nimi... 2. Okrążyć stwora, żeby nie ryzykować, że zainteresuje się Pheamem ale wtedy Pheam może oberwać ode mnie ślepą strzałą, bo nie będę widzieć, co robi... 3. Przejść do walki bezpośredniej, odciążając Pheama. Tylko, że wtedy w razie pecha nie będziemy mieli żadnej osłony. Pomijając, że mogłabym mu przeszkadzać... 4. Zawołać stwora i spróbować skupić na sobie jego uwagę. Niestety wtedy jest również większe ryzyko, że skupi się na Pheamie, który jest bliżej. Dużo bliżej... Hmm... Może go nie zauważy? Albo naprawdę będzie wolał skupić się na mnie? Hmmm... Mogę też w sumie... ogarnęła się w ułamkach sekundy, szybko wyjęła 3 strzały (2 z zadziorami i 1 bez zadziorów), z czego dwie nałożyła na cięciwę do podwójnego strzału przytrzymując do majdanu palcami lewej ręki a jedną póki co zostawiła w prawej ręce i ruszyła biegiem przez ruiny bramy na plac i w prawo wzdłuż wewnętrznej strony muru. W ten sposób, gdy dotarła blisko rogu i stanęła zwrócona w stronę Totha, miała go z profilu, natomiast Pheam został trochę po lewej, na mniejszym widoku niż, gdyby została w bramie...
Jeśli nad Tothem zaczął zataczać w powietrzu koła inny skrzydlaty stwór, Alv się trochę zestresowała... Swój czy nie swój? Krąży nad tym pseudo-Quetzalcoatlem czy nad nami? Trudno. Najpierw jeden, później ewentualnie drugi. czas ucieka... po czym (lub i "bez czego", jeśli ptol zajął się Takarą) w stronę Totha poleciały następujące słowa: - Ej, ty! TY SMUTNA PODRÓBO POGAŃSKIEGO BOGA! Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!... TY PARODIO ANTROPOMORFICZNEJ PERSONIFIKACJI!... SKĄD CIĘ WZIĘLI?! Z ROMERUŃSKIEGO BAZARU?!... TWOJA STARA TO FUTERAŁ A TWÓJ STARY TO MOKASYN!... ROBIŁY CIĘ MAŁE ROMERUŃSKIE RĄCZKI?!... EJ TY, WŁOCHATY WĘŻU, Z JAKIEGO PORNOSA SIĘ URWAŁEŚ?!... TY ŚLEPA ULICZKO PTASIO-GADZIEJ EWOLUCJI!... MASZ PRZYGNIATAJĄCE BĄKI I PIÓRA CI ŚMIERDZĄ NIEPRANĄ POŚCIELĄ!... TY KANDYDACIE NA NIEDZIELNY ROSÓŁ!... WYGLĄDASZ JAKBYŚ PRZERWAŁ TERAPIĘ HORMONALNĄ ZMIANY GATUNKU!... TY NIEEKOLOGICZNA HYBRYDO!... (Co natomiast myślała w tym czasie? Spójrz na mnie. Patrz na mnie, gadzie. No spójrz. Otwórz pysk. Zasycz. Pokaż oczy, podbródek, podniebienie. No dalej...) Przy pierwszej okazji (nawet jeśli kosztem nie wyrzucenia z siebie pozostałych, jakże uroczych sentencji), kiedy Toth spojrzy na Alezję (a najlepiej jakby otworzył pysk, syknął, ruszył w jej stronę), ta błyskawicznie strzałę do tej pory trzymaną w ręce chwyta w usta, by prawą ręką naciągnąć łuk (lewa dłoń ciut zmieniła położenie i teraz nie przytrzymywała strzał do majdanu, lecz trzymała majdan a strzały opierały się o kostki palców; sam łuk natomiast był przechylony niemal w poziom). Biorąc poprawki na wiatr, potencjalne odbicie, Pheama, mniej stabilną aczkolwiek względnie pewną fizykę strzału dwiema strzałami jak jedną, ruch stwora, zmianę praw fizyki przy zmianie ze strzału w pionie na strzał w niemal-poziomie - NAJPIERW, na mniej niż sekundę przed strzałem, przyzywa zaraz przy pysku węża Urnę twarzową, by Ignacy hojnie nasypał do nozdrzy i oczu potwora (sam przy tym uważając, by nie oberwać). Zaraz po tym Alv - z lodowym, skupionym spojrzeniem - strzela celując w oczy (po jednej strzale na oko), otwarty pysk, nozdrza (po jednej strzale na dziurkę) lub podbródek. Licząc się z tym, że Toth na wszelki wypadek mimo duszenia się i/lub chwilowej utraty wzroku przez zaprószenie popiołem, spróbuje je odrzucić, zaraz po tym bierze (do tej pory trzymaną w ustach) strzałę z grotem bez zadziorów i puszcza zdezorientowanemu Tothowi w (w zależności od łatwiejszego dostępu) oko, otwarty pysk, podbródek lub nozdrze. Ogólnie wygląda to w umyśle Alezji tak:
WARIANT 1: 1. Toth widzi jak Alv napina strzały 2. Alv przyzywa Ignacego, by ten poddusił i/lub chwilowo oślepił Totha 3. Mniej jak sekundę po rozpoczęciu pracy Ignacego, Inu strzela 4. Toth profilaktycznie odrzuca strzały, które widział uszykowane a na których nie może skupić się teraz dokładnie (z powodu duszenia/braku wzroku) 5. Alv posyła trzecią strzałę, bez zadziorów przez co może pewniej wejść w ciało z powodu zmniejszenia się powierzchni stawiającej opór (-> zadziory). 6. Toth obrywa...
WARIANT 2: 1. Toth widzi jak Alv napina łuk z dwiema strzałami 2. Alv przyzywa Ignacego, by ten poddusił i/lub chwilowo oślepił Totha 3. Mniej jak sekundę po rozpoczęciu pracy Ignacego, Inu strzela 4. Toth obrywa...
Jeśli Toth obronił się przed tymi trzema strzałami i ruszył na Alv, ta najpierw posyła w stronę jego pyska (z naciskiem na wspomniane powyżej części łba) kolejne strzały, na chybił-trafił wyjmowane z kołczanu* a jeśli jest już bardzo blisko, Inu wspominanym już płynnym ruchem chowa łuk do łubii jednocześnie dobywając falkaty, by zmierzyć się ze stworem w walce bezpośredniej. Unika tarczy poprzez klasyczne uniki a nawet pady. Ogólnie stara się dostać między tarczę a Totha, by zaatakować jego ręce, by uniemożliwić mu korzystanie z nich (a tym samym z tarczy i miecza). Gdyby doszło do padnięcia na ziemię, nadciąga Ignacy, by zaprószyć pysk węża a przynajmniej lata wokół pyska, by odwrócić uwagę od odbiegającej w stronę bramy Alv...
Jeśli w międzyczasie ptak zaatakuje węża, Alv strzela tak, by nie ranić ptaka. Jeśli ptak zamieni się w tyranozaura, Inu przez chwilę stoi jak wryta: - No proszę. Godzilla versus Quetzalcoatl 5D. Tego w kinach jeszcze nie grali... Po czym ocknie się, i będzie strzelać w newralgiczne (wspominane wyżej) punkty na łbie Totha. Chyba, że tyranozaurowi/ptakowi idzie całkiem nieźle. Wówczas tylko: - PHEAM! ZABIERAJ SIĘ STAMTĄD!... - bo jeśli stwory zgniotą Pheama, będzie dość smutno... ... Natomiast strzelanie sobie daruje, by nie uszkodzić przez przypadek tego zbawiciela z krótkimi łapkami...
Do tego cały czas gdzieś w głębi Duszy żyje Nadzieją, że zaraz zobaczy Kuro lecącego z żywą Takarą...
*Jakby do tego doszło, daj później znać ile wykorzystała strzał z zadziorami a ile bez, bo - o ile Alv przeżyje - będzie mi to potrzebne w sklepie z bronią...
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wejście do budynku Pon Maj 27 2013, 17:06
Uderzył mieczem w łuski wensza, podważył jedną z nich i poczuł, że traci grunt pod nogami. Poczuł ogromny ból w plecach i zacisnął mocno zęby. Nie mógł teraz po prostu się poddać, przez zwykły ból w plecach. Co prawda, znacznie utrudniał mu on akcje, ale... Zobaczył, że na placu nie ma Takary i zmartwił się nie co, ale zanim w ogóle do niego doszło, że ta może być w niebezpieczeństwie, zdał sobie sprawę, że został sam na sam z Tothem. I nie mógł przestać atakować, bo inaczej zginie. Zmarszczył brwi i zaczął na szybko analizować sytuacje. Toth nie mógł chyba używać odepchnięcia cały czas, bowiem od pierwszego czasu, kiedy go użył - wtedy, kiedy błoto Takary zostało rozrzucone- minęło sporo czasu. Więc teraz miał znowu szansę, aby go zranić. Wiedział, gdzie znajdowała się ta podważona łuska, więc... Nie wiele myśląc, znowu użył Spada di Fumare, aby stworzyć dymne ostrze, które następnie wystrzeliwuje w stronę Totha od tak po linii prostej. Zależało mu na czasie, bowiem zdawało mu się, że wonsz, nie spodziewa się ataku tak szybko, skoro dopiero co odepchnął przeciwnika i udaremnił mu atak. W dodatku ostrze jest mało w stosunku do jego cielska, więc może zdawać mu się, że jest nie groźne. Jeśli jednak wonsz spróbuje zasłonić odsłonięte miejsce ogonem/czymś innymi, to kieruje ostrze w ten sposób, aby ominęło przeszkodzę i zaatakowało odsłonięte miejsce. Jeśli ostrze dotrze do miejsca, gdzie łuska odstaje, stara się wbić w jego ciało i zrobić jak największa szkoda. Jeśli będzie istniała taka możliwość, to ostrze dźga raz po raz odsłonięte miejsce, tak aby chociaż trochę go zranić. A nóż wonsz się przez to wykrwawi? Wiadomo, że dużo nie zrobi, ale zawsze... Zawsze lepiej chociaż trochę go zranić, skoro jest na to okazja. Sam Fem próbuje w ten czas podnieść się z ziemi uważnie obserwując cały plac. Jeśli wstanie i Toth będzie próbował się na niego "rzucić", chłopak trzyma miecz w gotowości. Jeśli ten zaatakuje frontalnie, ten próbuje odskoczyć, unikając ataku i jednocześnie nadstawić miecz, tak, aby wykorzystać pęd Totha, do zranienia jego cielska. A nóż miecz trafi w jakieś odsłonięte miejsce i wykorzysta siłę przeciwnika, do zranienia go? Jeśli Totha zaatakuje tak, iż jego głowa znajdować się będzie na "wysokości" chłopaka, ten próbuje użyć noży do rzucania, celując w jego czy, lub też w gardło - jeśli ten zacznie ryczeć czy coś i będzie taka sposobność. Po tej czynności również próbuje odskoczyć, aby uniknąć. Jeśli jednak stwierdzi, że odskok będzie bez celowy - to rzuca się do przodu, pod ciało Totha, robiąc przy tym przewrót przez bark. Jeśli znajdzie się pod jego ciałem bez żadnych ran, może spróbować wbić miecz w jego ogon [ tylko w ogon, w cielsko nie będzie wbijał, bo za duże ryzyko]. Jeśli poczuje, że miecz ugrzązł i nie da rady go wyciągnąć, a Totha dalej będzie się poruszał, wtedy puszcza rękojeść miecza. Jeśli znajdzie się pod cielskiem Totha a ten będzie szykował jakiś atak, wtedy turla się w prawo/lewo [zależy od kierunku jego ataku.] Jeśli jednak nie uda mu się w ogóle powstać z ziemi, a Toth będzie atakował, wtedy próbuje uniknąć ataku turlając się, lub też odsuwając się na boki czy też do tyłu. Jeśli zaatakuje, kiedy ten będzie leżał, a Fem będzie miał sposobność rzucić nożami w jego oczy/krtań, to też to robi. Jeśli jednak Totha zaatakuje wcześniej, niż Fem zdąży wysłać w jego stronę Spade, wtedy wykorzystuje ją w innym celu. Kiedy ten się do niego zbliży, stara się zaatakować ostrzem jego oczy, czy też - posłać ostrze tak, aby dostało się do jego gardła i wtedy jak najdotkliwiej go zranić. Jeśli Fem wstanie, a Toth nie będzie próbował go zaatakować, to stara się iść w jego stronę półkolem, cały czas gotowy na jakiś atak. Jeśli zdarzy się coś, czego chłopak się nie spodziewa - m.i coś z Npc'tem Arii lub też coś co spowodowała Alezja, to siwowłosy stara się - albo wykorzystać sytuacje do zranienia Totha, albo wykonać odskok/unik, aby nie zostać zranionym przez swoich towarzyszy.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Wejście do budynku Sro Maj 29 2013, 18:06
Oh tak, swobodny lot w dół, był tak cudownym i niecodziennym przeżyciem, ze gdyby nie szybki ogar to Takara skończyła by jak Dżem z głupim uśmiechem na twarzy. Na szczęście dziewczynka odpaliła sprzączkę, aczkolwiek efekt był chyba nieco inny niż sądziła, sprzączka bowiem jedynie spowolniła jej lot. W tym czasie Kuro użył Max speeda aż dwa razy by zdążyć do towarzyszki którą szybko capnął aczkolwiek pęd jaki osiągnął lecąc w dół by tak ogromny że wyhamował jedynie delikatnie przed zderzeniem z ziemią, po której razem z właścicielką się potoczył.
Tym czasem u góry sprawy wyglądały na dość napięte. Alezja straciła zimną krew i rzuciła się w bok by sprowokować nieco Totha, zaczęła krzyczeć do niego dziwne rzeczy, które chyba nie bardzo go ruszyły bo spojrzał na nią tylko lekko i już chciał się odwracać kiedy... no właśnie, w tym momencie Ignacy na niego "Nasrał", Fem chciał zaszlachtować a Alezja zrobić z niego tarczę strzelniczą, wszystkie ataki jednak rozbił. odpychając na boki, tym razem jednak było to tak silne że biedną urną zarzuciła i uderzyło z impetem w ziemię, co spowodowało odesłanie urny... gdzieś. Cały popiół strzały i dymna broń Fema, wszystko to zniknęło, zniszczone lub rozwiane. Alezja na tym jednak nie skończyła, wystrzeliła kolejną strzałę, ta trafiła węża, lecz znów nie przebiła się przez łuskę, chyba jednak sprawiła Wężowi nieco bólu, ten jednak zajęty był Femem do którego teraz się odwrócił z zamiarem cięcia go swoim mieczem.
Lot... tak, definitywnie lot był motywem przewodnim tej walki. Jeden z kapitanów policji też sobie spokojnie latał. Widział jak jakiś kot łapie dziewczynę i widział trójkę ludzi z kulą energii wielkości człowieka. Trójkę ludzi których wcześniej nie widział. Jeden był krótko obciętym blondynem, drugi miał długie chyba blond włosy i była z nimi jeszcze blada dziewczynka o niebieskich włosach. Problemem jednak był chyba wąż na dole i to na nim skupił się Ben, tym bardziej że ów wąż chyba planował zrobić kuku jednemu z walczących. Orzeł zanurkował w kierunku skrzydła węża i pociągnął je, dosłownie je rozrywając, jakby było z papieru, Zdenerwowany wąż odwrócił się biorąc zamach mieczem, trafił jednak w próżnie, ciągle obserwując orła, jednak jedna z jego rąk wymierzyła w Fema i wystrzeliła kulę powietrza. Ten Jednak wykonał unik, mimo wszystko powietrze było tak skondensowane że ciśnienie dosłownie rozwaliło beton obok niego a Femowi zaczęło piszczeć w uszach gdy leżał, chroniąc głowę ramionami i próbując ogarnąć sytuację. Wielki orzeł wylądował zaś obok zrujnowanej bramy, zmieniając się w podstarzałego kowboja. Na którego wąż zwrócił szczególną uwagę i olewając Fema i Alezję z nienawiścią w oczach zaczął sunąć w jego kierunku.
Tymczasem Takara która olała cudowne lądowanie, wciąż nie wierząc w swoje szczęście, zaczęła opukiwać ściany z tyłu góry. Szukając jakiegoś tajnego przejścia. Naprawdę Bogom niech będą dzięki za dziwne podmuchy wiatru, jeden właśnie ją uratował.
Stan postaci: Pheam: 70%MM, bolą cię plecy, piszczy w uszach Takara: Spory ból brzucha, chyba pękło ci żebro. Prawy bok masz zdarty, nadgarstek chyba zwichnięty 74%MM Sprzączka 1/3 użycia w tygodniu fabularnym Alezja: Stracone 3 kolejne strzały, 90%MM. Urna 1/3 posty przerwy Ben: 88%MM Kuro: Aera przestała działać 72%MM, duże zmęczenie, całe ciało poobijane
Czas na odpis: 02.06 godzina 20:00
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Wejście do budynku Pią Maj 31 2013, 02:47
Jak łatwo można się domyślić, obrót spraw nieszczególnie ucieszył Inu. Tak się uwzięła na Totha, że nawet szok spowodowany tym, jak ptak zmienił się w kowboja, nie był w stanie wybić jej z morderczego transu. Gniewnie zmarszczyła brwi, postanawiając zrobić coś, czego nie lubi z powodu okrucieństwa ale jednak pacyfikacja 8metrowego półboskiego węża wywijającego mieczem i gorszą od niego tarczą - jest ważniejsza... Gdy tylko stwór odwrócił się w stronę kowboja, Inu szybko wyjęła z bluzy bandaż, krzesiwo, krzemień oraz z pochewki nożyk, po czym owinęła fragmentem bandaża strzałę (bez zadziorów) zaraz za grotem i podpaliła materiał. Naciągnęła łuk z płonącym obiektem, przywołała Radło, by pod Tothem wyrósł krąg pszenicy ale tak, że zarówno Pheam jak i kowboj byli poza jego obrębem. Co do Totha to wystarczyło, by był na terenie kręgu, niekoniecznie w centrum. Zaraz po przyzwaniu radła, Alv puszcza płonącą strzałę w zboże. Oczywiście bierze pod uwagę takie rzeczy jak kierunek wiatru, poruszanie się Totha, położenie Pheama i kowboja oraz inne potencjalne zagradzające przeszkody. Po wypuszczeniu płonącej strzały, strzela w Totha dalej strzałami bez zadziorów (już bez płonącego bandaża), celując przede wszystkim w oczy, podbródek, otwarty pysk, nozdrza, rany już powstałe na ciele. Jeśli wyczuje jakoś, że Toth szykuje się do jakiegoś magicznego ataku - pada na ziemię. Korzysta z każdej możliwej okazji, by strzelić mu w pysk (mając na uwadze wspomniane na nim miejsca)... Przyzywając Radło po cichu ma też Nadzieję, że zboże - rosnąc - wyhamuje węża a może nawet wejdzie mu pod łuski i podrażni trochę lub trochę bardziej...
//Perdon za jakość...
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wejście do budynku Pią Maj 31 2013, 13:18
Żyje. Nieprawdopodobne. Takasia do swojego CV może spokojnie dopisać "skakanie na lotni z kilkuset metrów lvl bez lotni". Lecąc w dół udało jej się odpalić sprzączkę. Nie sprawiło to jednak, że zaczęła nie spadać. Mimo wszystko dobre i to, im wolniej się leci z tym mniejszym pędem uderza się o ziemię. Z tą myślą można było już spokojniej śmigać ku gruntowi, jednak zaraz stało się COŚ. Nie, to nie był smok, a raczej nagłe uderzenie CZEGOŚ w Takasię, co od razu sprawiło, że zaczęła pędzić w stronę ziemi nawet szybciej, niż przed chwilą. Wiatr. To musiał być wiatr. Gadzina znowu się bawi wiatrami! Uderzyła w ziemię, na szczęście nie łamiąc sobie przy tym karku. Kiedy już leżała i otrząsnęła się z szoku, który to na dobrą sprawę zniknął nie wolniej, jak się pojawił, uznała, że należy wstać! Dopiero wtedy mogła skupić się na własnym stanie zdrowia, który nie należał do najlepszych już podczas spadania. Żebro. Z żebrem nie wiadomo co, ale na rozumek Takasi najprędzej złamane w momencie zepchnięcia jej z góry. Jeżeli ktoś myśli, że jest to jej największy problem, to tutaj należy wspomnieć, że nie. Prawy bok nie prezentował się najlepiej, na co dziewczę nieco się wzdrygnęło. Może to piekielnie utrudnić walkę, pomijając fakt, że ból rozpraszał. Nie jakoś bardzo, ale zawsze coś. Na honorowe pierwsze miejsce w tej wyliczance zasługuje jednak boląca prawa ręka, a mianowicie nadgarstek. Jeżeli to by lewy zwichnęła, to jeszcze jakoś by było, ale oberwała w prawy. Takasia jest praworęczna. Jednocześnie oznacza to, że będzie musiała walczyć lewą, co nie bardzo jej się widziało. Mogło być gorzej... skwitowała w myślach, ostatecznie uśmiechając się pod nosem. - Za mało żeby mnie zabić... - dokończyła, już na głos, ściszonym głosem, niemal szeptem, przyglądając się zdartemu bokowi. A co jej nie zabije, to ją wzmocni, o czym dobrze wiedziała. Takasia podeszła do skały, po czym, mając nadzieję, że znajdzie jakieś ukryte przejście, zaczęła ją opukiwać. Po kilkunastu metrach braku rezultatów uznała, że może tak robić do końca dnia. Był tylko mały problem - zaczęła się zajmować czymś, na co w sumie nie starczy jej czasu. Trzeba zacząć inaczej. Pewność siebie? Głupota? Może i jedno, i drugie? Cokolwiek to było, kazało jej wrócić na pole walki z wielkim wejściem smoka i nakopać gadzinie. Ale najpierw... - By to szlag... - rzuciła w eter zdając sobie sprawę z obecnej sytuacji, która kolorowa nie była. Chwyciła ręką sprzączkę, po czym zaczęła się jej przypatrywać, jakby szukając odpowiedzi. - Nie mogę tego używać w nieskończoność, a ta trójka na górze nie wygląda mi na jednorożce. - od razu przeniosła wzrok ku niebu, jednak wątpiła, że cokolwiek więcej ujrzy. Wysokie to i zapewne chmurki przesłaniają. Krug przy tym to był spacerek. W jednej chwili przypomniała sobie nawet wynik tamtejszej pielgrzymki. Oni. Tym razem to się nie powtórzy. Tym razem da radę, albo zginie, chociaż na dobrą sprawę nie śpieszy jej się na drugą stronę. Czy to oznacza, że powinna się stąd zmywać jak najdalej? A no owszem. Problem polega tylko na jednym - Takasia nie ma w zwyczaju się poddawać, co też zwiększało szansę na wyginięcie owego gatunku zagrożonego. Podeszła do skały, przykładając do niej prawą rękę, uważając na nadgarstek. - Nawet nie wiedzą, na jaką irytującą wróżkę trafili... - Taa... mieli pecha, o czym Takasia wiedziała. Uśmiech ponownie pojawił się na jej twarzy, tym razem już większy niż za pierwszym razem. Nie zostało nic innego, jak użycie Divera na skale i przedrzeć się przez nią ku górze te kilkaset metrów, starając się już na tych ostatnich metrach poprzez PWM'kę namierzyć, co gdzie się porusza tudzież gdzie jest. Ofc szuka czegoś długiego co śmiga po placu. Ale po co? A no po to, by nie wyrosnąć mu nagle spod ziemi. Stara się przemieścić pod złotą bramę (dla ścisłości koło niej) i tam wyskoczyć. Stara sie to zrobić szybko i sprawnie, wszak jeżeli Alezja podpali zboże, to Takasia raczej będzie się tam smażyć. No właśnie... Jeżeli przybędzie na plac, będzie ogień, pszenica i Toth, no to super. Alv strzela, to nie ma co interweniować, jeżeli jednak Tothowi zachciałoby się zdmuchnąć ogień (wraz z nimi, ponownie) z placu, to bez ostrzeżenia używa Shielda, by zamknąć Totha wraz z ogniem w kopule (próbując uchwycić całe 8m gada). Powinna zatrzymać wiatr, a ogień w środku powinien być jeszcze dodatkowo podsycony. Co do Shielda, promień taki, by zamknął Totha z całym polem. Im większa kopuła, tym więcej powietrza i tym samym dłużej się będzie palić. Kopułę stara się stworzyć grubą na 100cm, by ataki przez nią nie przeszły. Tyczy się też ataków niemagicznych, takich jak rzucenie się na nich z gladiusem czy rzut tarczą w kogoś z ekipy pomijając rzuty ogonem i inne ataki. W międzyczasie (pojawiając się na placu tudzież już po interwencji) stara się poinformować o tym latającym czymś, a jak! - Nie wiem czy ktoś zauważył czy nie, ale nad nami lata jakaś podejrzana trójka z jakimś srebrnym czymś i mam wrażenie, że nie kwapią się żeby tutaj zleźć i nam pomóc... - a widząc kulę nie wiadomo, czy się cieszyć czy pakować graty i wynosić z miasta.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Wejście do budynku Pią Maj 31 2013, 18:45
- Takaaasia, nyaaa~! - jęknął tylko przeciągle i dość żałośnie w momencie, gdy przestał nabijać sobie guzy przy pomocy ziemi, grawitacji i dość marnych umiejętności lądowania! Bolało go nyemalże wszystko, ale najważnyejsze było jedno... Takarze nic się nye stało, a przynajmniej nic poważniejszego i... Nye zmieniła się w papkę! Teraz właściwie do niego dotarło, iż owa "gra" toczyła się o życie jego partnerki, a nie o jakieś połamanie, czy dysfunkcje na pewien okres, nya~! Temu też nye wylegiwał się za długo, a spróbował wstać w swoim poobijanym ciałku, które pierw rozciągnął. Pewnye zostanye potem nye jeden siniak, nyah... - przemknęło przez myśli Kuro, ale uspokajało go za razem jedno. Futerko raczej to przykryje! Co jednak robi nasz koci amigo? Jak tylko pozbiera się, to podpiera się początkowo najbliższego obiektu i próbuje złapać oddech, bo jakby nie patrzeć... "Sprintował" w powietrzu, a takie cosie zwykle męczą, to i on potrzebował głębszego wdechu lub dwóch. Na więcej znając życie nye mógł sobie pozwolić, bo... Przyleciał tu z Alezją, a ta pewnye walczy i... I co jak trzeba jej pomocy, nya?! - pomyślał Czarnulek, obserwując drugi powód. Tak tak... Znaną wszystkim porywczą i nieugiętą Takarę, a przynajmniej takowy jej zapał, nya~! - Takasia... Nyah... Za... czekaj... - duka kociak łapiąc wdechy i ruszając powoli w jej stronę, by... Nyo... Dlatego też kociak próbuje dostać się na plecy owej osóbki, by potem... Jeśli poczuje się na siłach, aktywować Aerę. Zadyszka jest... Zmęczenie też, więc powoli i spokojnie leci w kierunku miejsca potyczki, kierując się ku bramie, ale i uważając na powiewy wiatru! Jak będzie na miejscu, próbuje wylądować ostrożnye i mając ciągle zostawione skrzydełka, póki co skrywa się za bramą, by pozostać w pogotowiu Gdyby ktoś atakował i nagle "latał". Oczywiście, jeśli szybciej nastąpi Diver, to podróżuje razem z partnerką, bo dwie osóbki może zmieścić, ne? Wtedy też uważa by w przypadku zagrożenia aktywować ową Aerę i odratować przyjaciółkę~! Więc mejbi zostańmy przy opcji transportu Aerą od początku, o, nya~! Jak zaś zareaguje chowający się suma summarum Czarnulek na wieści o ludkach w powietrzu rzecze mniej więcej tak... - Gdzie, nya?! - odpowiada dość głośno, rozglądając się po nyebie z ukrycia, by dostrzec cokolwiek! Może będzie to owa grupka ludzi, a wtedy... To się okaże czy zobaczy i co zobaczy, nya~! Co zaś jeśli kociaka zaatakują? Liczy, iż do tego nye dojdzie, a nawet jeśli to resztki architektury starczą na względną obronę! Ewentualnie Max Speed, który umożliwi mu szybszą reakcję na odskoczenie/odlecenie i koci refleks tutaj raczej dopomogą, nya~!
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wejście do budynku Nie Cze 02 2013, 15:40
Siwowłosy zabrał ramionami, którymi odruchowo zasłonił głowę, przewrócił się na plecy i rozejrzał po placu. Takary dalej nie było. Jakaś dziewczyna zaczęła krzyczeć na Totha... Wonsz nie tylko nie ma ograniczeń na swoje moce, ale także potrafi wystrzeliwać kulę stężonego powietrza. Gdyby nią dostał, raczej nie było by co po nim zbierać. Albo nie miałby ręki, czy też nogi... Oh i pojawił się jakiś mężczyzna, który skupił na sobie uwagę Totha. Fem spróbował jak najszybciej przeanalizować cała tą sytuacje. Ta dziewczyna... Kogoś mu przypominała. Chyba ją znał, ale nie był pewien... Zmarszczył brwi. A czy to nie jest przypadkiem Alezja?-zapytał sam siebie. A, faktycznie... Miał ochotę strzelić fejspalma, ale uświadomił sobie, że zabrało by to za dużo czasu, więc wrócił do dalszego analizowania. Nie wiedział, kim jest ów człowiek, ale po pokazie jego umiejętności, sądził, że potrafi używać magi... Nie mógł określić, czy jest silny, czy też nie, ale na razie miał inne zmartwienie. Już trzy razy użył Spady i tylko raz udało mu się kogoś zranić... Nie wiedział, czy opłaca się jeszcze raz próbować, bo jego teoria o "Toth może używać odpychania raz na jakiś czas", właśnie upadła. Tak więc... Nie bardzo wiedział co robić. Alezja...-spojrzał na dziewczynę. Nie bardzo znał jej umiejętności, nie wiedział jak walczy, ale... Trzymała w ręku łuk, więc coś mógł wywnioskować. Jednak dalej nie wiedział co zrobić... ŚCIĄĆ MU GŁOWĘ!-usłyszał krzyk, który przebił się przez straszliwy pisk w uszach i dotarł do jego mózgu. O nie... Tylko nie on.-pomyślał, chociaż szaleństwo powoli zaczynało przyćmiewać mu mózg. Przypomniał sobie o słowach Przewodnika, przerzucił Kumokiri do lewej dłoni, a prawą złapał za rękojeść Doujigiri... ŚCIĄ...-krzyk zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. To dało chłopakowi chwile, aby się uspokoić. Fakt, nienawidził go, nienawidził go z całego serca, tak samo zresztą, jak resztę Inkwizycji... Ale nie mógł się teraz od tak na niego rzucić. Musiał myśleć. I działać racjonalnie. Takara gdzieś zniknęła, więc nie mógł liczyć na jej pomoc, Alezji aż tak dobrze nie znał... Tego mężczyzny to już w ogóle. Nie znał żadnego czaru typowo ofensywnego oprócz Spady, a reszty nie bardzo miał jak użyć. Mógł zaryzykować użycie klonów, które podbiegłyby do podważonej łuski, czy też same spróbowałyby trochę naruszyć ich strukturę... Ale zniknął przy nawet lekkim podmuchu wiatru. Nebbia... I tutaj wpadła na coś. Nebbia to czar, który zwiększa chmurę dymu w jedną ogromną... Więc, jeśli za pomocą PWM posłałby dym w kierunku twarzy Totha, a potem użył Nebbi, to ta zasłoniła by mu cały widok... Tak, to chyba było dobre rozwiązanie. Zresztą, postanowił, że użyje również swoich klonów, a sam - póki wonsz zajęty będzie owym mężczyzna, podbiegnie do Alezji i wręczy jej jeden woreczek z trucizną. Będzie mogła nałożyć ją na strzałę, a jeśli trafi w oko czy coś... Rany będą o wiele większe. Ale znowu zmarnuje sporo mocy magicznej...-pomyślał. Tak więc, zaczął realizować swój plan. Wpierw użył Acero di Fumare, do stworzenia trzech dymnych klonów, które pobiegły w kierunku Totha, z zamiarem zranienia go w miejscu, gdzie łuska odstawała, lub, po prostu nawalania go w co popadnie, aby naruszyć ich strukturę jeszcze bardziej. Jeśli uda im się to zrobić, a Toth ich jeszcze nie zniszczy, wtedy te po prostu dalej starają się go ranić. Jednocześnie, Fem wstaje z ziemi, oraz posyła w kierunku twarzy Totha mała ilość dymu. Sam biegnie w kierunku Alezji, bacznie obserwując wensza. Jeśli dym znajdzie się tuż obok jego paszczy, wtedy ten używa Nebbi. Jeśli jednak ten znowu użyje odpychania, wtedy po prostu tego nie robi. Cały czas jest też gotowy na zrobienie ewentualnego uniku, czy też odskoku, lub - użycia Teletrasporto, jeśli zajdzie taka konieczność. Jeśli użyje owego czaru, próbuje po prostu znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Jeśli jednak atak nie nadejdzie, a on bezpiecznie dobiegnie do Alezji, wtedy wyjmuje z kieszeni płaszcza truciznę "swędzącą" i wręcza jej cały woreczek, ze słowami. -Użyj tego na strzałach, lub podczep go do jednej z nich, jeśli będziesz wiedziała, że ta na pewno trafi. To woreczek z trucizną powodującą podrażnienie układu nerwowego. Jeśli dostanie mu się to do oczu, może nawet oślepnąć. Tak, więc... uważaj z tym. Zostawia jej woreczek, oraz kładzie tutaj zapalonego papierosa, po czym biegnie- o ile jego stan mu na to pozwala- w kierunku wensza, z zamiarem zaatakowania jego tułowia. Jeśli Nebbia dalej działa, a wonsz będzie próbował się z niej wydostać, po prostu zabierając głowę, używa PWM, aby ruszać dymem, w taki sposób, aby nie mógł od niego uciec. Jeśli uda mu się zajść wensza od boku, przerzuca Kumokiri do prawej dłoni, sięga po jeden z noży do rzucania, ciska nim w kierunku paszczy wensza, a sam próbuje zbliżyć się do niego i zaatakować - dźgając, lub pchając- miejsce, gdzie wyrastają pióra. Cały czas gotów jest zrobić unik, lub odskoczyć, czy też użyć czaru, aby teleportować się w bezpieczne miejsce. Jeśli uda mu się go zranić, stara się oddalić. Jeśli jednak, dostrzeże, że ów tajemniczy mężczyzna go atakuje, a Fem tylko wchodzi mu w drogę, wtedy nie atakuje i stara się trzymać na odległość. Jeśli jednak, Fem stwierdzi, że podchodzenie do niego, będzie nie bezpieczne - ponieważ dajmy na to, nadużywa swoich mocy, wtedy również nie podchodzi.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Wejście do budynku Nie Cze 02 2013, 20:36
MG
Zmasowany atak był tym czego chcieli magowie, był ich nadzieją na pokonanie Totha. Wpierw zaczął Ben wystrzeliwując swoje pociski, wonsz jednak zasłonił się tarczą która przyjęła ataki bez problemu. W tym momencie klony dopadły wensza a jego twarz otoczyła chmura dymu, zmuszając go do zatrzymania, na dodatek wyrosło pod nim zboże które zaraz zapłonęło a wonsz aż zasyczał, zaraz jednak wszystko zostało odepchnięte i dosłownie zniszczone. Fem zaś ratował się teleportacją w tył, przed spaleniem w zbożu Alezji w które wszedł. Tak czy siak, zboże, klony, nebbia, wszystko zniknęło. Przed pociskami Bena zasłonił się tarczą, zaś dostawszy ze strzały Alezji, która utknęła mu w podgardlu, uderzył w nią kulą powietrza z jednej ręki. Ta odepchnęła Alezję i zniszczyła jej łuk. W tym czasie Takara pojawiła się przy bramie, gdzie wylądował też Kuro, który wcześniej dostrzegł postacie latające w powietrzu(widziałeś ich wygląd). W tym czasie oko na tarczy Totha zamknęło się a ta rozpadła się. Na jego dłoni pojawiło się takie same zamknięte oko które zaczęło się powoli otwierać.
Stan postaci: Pheam: 40%MM, bolą cię plecy, piszczy w uszach Takara: Spory ból brzucha, chyba pękło ci żebro. Prawy bok masz zdarty, nadgarstek chyba zwichnięty 68%MM Sprzączka 1/3 użycia w tygodniu fabularnym Alezja: Stracone 2 kolejne strzały, Łuk zniszczony, 84%MM. Urna 2/3 posty przerwy Ben: 69%MM Kuro: Aera 1/5 postów 56%MM, duże zmęczenie, całe ciało poobijane
Czas na odpis: 06.06 godzina 21:00 Mapka Czerwone - Takara To obok - Kuro Jasna zieleń - Alezja Niebieski - Toth Biały - Pheam Pomarańczowy - Ben Czarne koło - Wypalona ziemia Czerwone "x" - 8, 9, 10
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Wejście do budynku Pon Cze 03 2013, 17:04
Nyah... Zdecydowanye za dużo wysiłku jak na raz~! Nawet dla takiego Exceeda, jak Kuro! Teraz... Teraz najchętnyej by odpoczął sobie, walnął się na kanapie, a pewnye nawet wypił sobie mleka, albo innego czegoś... Na przykład... O! Swoje wino z kocimiętki, nya~! Że też akurat teraz go nye wziął! Masz ci los, iż nye masz tego co potrzeba, a w zamian masz... Siniaki... Wijące się w płonącym chwilowo zbożu wężowate coś... Nyo i atrakcję dnia! Śmigający w powietrzu ludzie~! Prawie jak festiwal... Czego?! Jak inaczej określić trzy osoby, które unoszą się jakieś... Dużo nad ziemią? Nye! Dużo to za słabo powiedziane! BARDZO DUŻO! Nyo~! Teraz lepiej~ Co więc zrobi koci amigo? Wykona najbardziej zabójczy manewr wszech czasów! TAK! WŁAŚNYE~! Póki co zleci z pleców Takasi, jeśli na nich nadal jest, by skierować się w bezpieczne miejsca, jakim jest potencjalnie jakaś figura, czy grubsza, solidniejsza przeszkoda w postaci elementów architektury. Jaki ma w tym cel? Odsapnąć trochę... Tyle ile się da~! Ma jakąś wodę, ale nie taka z kałuży, czy ziemi? Pewnye ochoczo by się napił, bo komu by się nie chciało po takich akrobacjach w przestworzach! Ale... Ale przecież nye zostawi sprawy latających człeków ot tak, nya~! - Zna ktoś blondyna, blondynkę faceta i nyebieskowłosą dziewczynkę, nya?! Bo mają piknik nad nami, nyah..! - zakrzykuje Kuroś, próbując to zrobić tak, by inni go dosłyszeli, ale nye uda się... Mówi się trudno... Specjalnye płuc nye będzie sobie wypluwał, bo przecież jego cel jest nawet w innym kierunku. Tak~! Zakrzykuje przemieszczając się od Takasi za owy element architektoniczny, którym jest np. kolumna, czy pozostałości po niej~! Przy okazji obserwuje też węża i jakby ten zmienił kierunek działań... W sumie o tym już za chwilę, nya~! Co robi Czarnulek odpoczywając? Ano... Wtedy próbuje ogarnąć obrazy na górze, bo pewnie skoro dostrzegł ludzi, to i coś... Coś co tworzą, nye? A nawet jak nye dostrzegł, to przecież wypada zorientować się po gestach, potencjalnej wymianie zdań, a może raczej zachowań... Wypada wiedzieć, czy przyjaciel, czy też... Wróg, nya? Oby nye... Chociaż... Nyebieskie włosy... Od rozmowy z Hotaru kojarzyły mu się z jedną osóbką, nyah... Henya... Ta jakaś z tamtej tej wioski... Ta, która zabrała Takasie, nya~! Jeśli to ta... Nyech lepiej się schowa, nya~! I teraz... Co jeśli Toth w jakimś momencie postanowi zmienić swoje plany i zaszarżować w kierunku Takasi, bądź Kuro, nya? Wtedy... Wtedy to pierwszy wariant, a właściwie główny i chyba jedyny to... Konyec fajrantu i powrót do roboty, by chwycić Takaś i asekuracyjnye odciągnąć ją poza zasięg węża. Przy okazji jeśli miałby rybkę to poświęci ją dla dezorientacji przeciwnika, rzucając ją niczym balast od balonu~! Jak nye ma... To widząc zmianę, szuka jakiegoś kamyczka, albo... Albo kijka, czy też innego cosia, który może być nawet plastikową butelką~! Coś, co raczej nye jest przeznaczone do walki, a zszokowało by kreaturę~! Ale... Ekskrementy, czy inne formy nieznanego pochodzenia, a może aż nazbyt znanego, sobie darujemy, nya~! Bo bez przesady... Nyawet wroga nye obrzuca się takim czymś ot tak, nye? Ponadto gdyby kolumna, czy coś zaczęło się sypać... To wtedy się ewakuuje najszybciej jak się da, bo przygnyeciony wiele nye zdziała, prawda?!
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wejście do budynku Wto Cze 04 2013, 16:32
Lot z 300m, ziemia, niebo, chmurki, wielki wąż... a Takasia co? A Takasia niszczy mit o tym, że ludziki nie umieją latać, bowiem... fruwa se. O! Ale wait, Takasia nie fruwa. Fruwać to fruwała kilka minut teraz, a teraz przeprowadziła sobie prace iście wykopaliskowe, przekopując się przez całą górę, co by dostać się na plac. Trochę po czasie, ale fajt dalej trwa, co więcej... chyba trafiła na półmetek. Z niezrozumiałych zwykłym śmiertelnikom przyczyn... nie podobało jej się. Przez jeden szczegół. No ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Raczej nie ma co się spodziewać, że przerwie walkę i zrobi coś bardziej niespodziewanego co by naprawić owe niedociągnięcie. Tak, zadba się o nie innym razem, a teraz trzeba dokończyć, co się zaczęło. Mimo tego zacnego postanowienia, spojrzała z grymasem niezadowolenia na gadzinę, by zaraz zwrócić uwagę na rękę. Tarcza, tak moi drodzy, WYPADŁA! Ba, roztrzaskała się! To coś, co rozcięło bok Takasi szlag jasny trafił, jak cały plac z resztą, a co ciekawsze - oko. Oko, które było na tarczy, było też na łapie. Co ciekawsze - otwierało się. Takasia tam z książek wie, że to nic dobrego nie zapowiada. Coś jak Gwiazda Śmierci, albo takie Oko Saurona co dostało rączek, nóżek, zlazło z tej swojej wierzy i ciska fajerbolami wielkości księżyca w miasta Śródziemia twierdząc, że gra sobie w Kłidicza czy inną śmieszną grę podwórkową. Wszak podwórko Saurona duże, jak od Szajer po Gondor, choć chodzą słuchy, że do tej pierwszej mieściny jego oko nie sięga. No ale pomijając śmiercionośność tego bajeru na ręce... to może, a nawet chyba jest, jego słaby punk. No bo jeżeli nosił tarczę w tej, a nie innej łapie (a ma ich cztery, co też normalne nie jest) a w tej ma akurat oko... to dlaczego nosił w tej też tarczę? A no tarcza ma to do siebie, że chroni... Więc musiał chcieć ją chronić. Gorzej, jeżeli faktycznie się otworzy, zrobi takie "Buu!" , nazwie Takasię mamą, a potem będzie powtórka z rozrywki i lot w dół. Pytanie tylko, czy następnym razem spadnie cała czy będzie zrzucana kawałek po kawałku z myślą, że na dole się poskłada. Po tej chwili ogarniania całokształtu sytuacji, nie zostało nic innego jak podjąć odpowiednie środki. Chcąc rozwalić broń, która strzela, nie należy do niej podchodzić. Jak wystrzeli, to kaplica, a jeszcze gorzej, jak się nawinie komuś pod większe combo. Tak też najlepszym pomysłem dla Takasi wydawało się strzelać. Szybko zerknęła na teren, zebrała manę, by po krótkiej chwili skupienia przeznaczonej na wycelowanie, strzelić. Czym? A no bazaltowymi pociskami, wystrzelonymi Stone Missile. Wszystkie cztery maja za zadanie wbić się w otwierające się oko na ręce Totha. Stoi gdzie stała, obserwując uważnie ich lot, ale nie spuszczając oczu z przeciwnika. Jeżeli którekolwiek z nich wbije się w cel, wtedy dziewczę ma zamiar jeszcze bardziej uszkodzić gadzinę. Zaciska prawą dłoń w pięść, jednocześnie aktywując Destroya, wysadzając od środka pocisk. Powinno to jeszcze bardziej pogłębić ranę. Ale oczywiście może nie być tak kolorowo, no i wszystkie mogą chybić. Nikt nie powiedział, że będzie mieć łapę ciągle na widoku, tak też nie wykluczone, że wąż zacznie robić problemy z jego spacyfikowaniem. W takim wypadku od razu rusza na niego od frontu. Widząc pędzącą Takasie albo ją oleje, albo zechce znowu ją sprzątnąć, jednak mało prawdopodobne, że będzie patrzeć zaraz pod siebie, z czego też dziewczę korzysta, szybko wyczarowując Shielda centralnie pod łbem Totha, by mógł z impetem uderzyć go w żuchwę. Wysokość - żeby dosięgnęła celu +jakieś 2m. Grubość może tutaj wielce zaważyć, tak też w obie strony ma mieć 1mx1m. Stawia go z jakaś sekundę po ruszeniu, ale wiadomo, przez sekundę wszystko może się zdarzyć. Ale to zaraz. Kiedy już tylko doleci nieco bliżej, wyciąga granat błyskowy, wyciąga zawleczkę, po czym wyrzuca go w górę nad głowę Totha. Sama ręką zakrywa paczadła, co by nie oślepnąć. Byleby nie patrzeć na światło.
Tylko co, jak gadzina się nie da? A no strzeli czy coś? A no wykonuje unik. Odskok w pierwszy lepszy bok i kontynuuje bieg, już nieco po lewym łuku, ewentualnie wstając. Planu nie porzuca, co najwyżej niektóre akcje mogą się opóźnić o moment. Stara się zatrzymać z jakieś 5m po zakończeniu swej "odsieczy wiedeńskiej", albo zaraz pod Shieldem, za którym ma zamiar się schować, albo po jego lewej, będąc dalej przygotowaną na wszelakie odskoki. Jeżeli przyszłoby jej znowu zmierzać z niebezpieczną prędkością nad przepaść, stara się złapać za pierwszy lepszy statyczny obiekt i zatrzymać na placu.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.