NPC
Przeciwnik zemdlał tuż przed nim, co było wyjątkowo nietypowe. Co się stało? Może Inkwizytor dał sobie spokój. Jakoś w to wątpił. Przeczesał włosy dłonią i przesunął dłonią po twarzy, starając pozbyć się zmęczenia. Coś czuł, że jeszcze długa droga przed nimi.
- Ech... - westchnął ciężko, po czym pokazał obie dłonie w kierunku Alezji, do której, nota bene, po chwili podszedł, widząc, jak się siłuje z bandażem. - Daj, pomogę ci - powiedział spokojnie, ale nie czekał na zgodę od młodziutkiej panienki, tylko zaczął obwiązywać jej rękę. - Czasami wystarczy o pomoc, nawet tego kota - dodał, kiedy już zawiązał, uśmiechając się w jej stronę i mrugając przyjacielsko. Cały czas jednak pozostawał ostrożny. Nigdy nic nie wiadomo. Westchnął ciężko, patrząc na pobojowisko. - Lepiej będzie, jak stąd pójdziemy. Zbyt wielkie przyciągamy... "zainteresowanie" - wymamrotał. Zamierzał pomóc im opuścić tereny Rady i zawezwać posiłki. Cała trójka w górze przyprawiała tylko o dreszcze i ból kaktusa.