Karczma "Pod Zawieją"

First topic message reminder :

Niewielka, jakby się zdawało, karczma, przycupnięta na parterze błękitnej kamienicy, często nazywanej "Zawieją", ze względu na liczne zdobienia przypominające porywy wiatru i śnieżyce. Stąd też "Pod Zawieją". Niezbyt oryginalne, ale przynajmniej wpadające w ucho i powodujące zainteresowanie u potencjalnych klientów. Do tego szyld przedstawiający zimowy krajobraz...
Wnętrze urządzono w jasnych, ale nie szpitalnych kolorach. Dominowały szarości i błękity, stoliki zrobione były z jasnego drewna, a w powietrzu unosiła się cicha muzyka i zapach chleba. Ogólnie wnętrze przypominało bardziej przytulną kawiarnię czy cukiernię niż karczmę, ale co odróżniało "Pod Zamiecią" od nich? Otóż kominek, w którym najczęściej wesoło trzaskał magiczny ogień, w lato chłodzący, w zimę grzejący oraz schody na pięterko. Tak, można było wynająć tu pokoik, by odpocząć, za całkiem rozsądną cenę. Jedynie ceny w menu pozostawiały wiele do życzenia, ale z czegoś karczmarz musi się utrzymywać, prawda?

MG
Wskazano wam adres, nawet dostaliście mapkę oraz opis, kogo macie szukać. Rudowłosa kobieta, metr siedemdziesiąt, oczy seledynowe, ubrana w błękitną, prostą suknię przewiązaną w biodrach fioletową chustą. Na szyi miała mieć wisiorek przypominający piórka. Zleceniodawca. Relia. To ona szukała smoczych łusek.
Weszliście do środka, cichy dzwoneczek oznajmił wasze przybycie. Rozejrzeliście się i po waszej prawej, w kąciku dostrzegliście opisaną osobę, wyraźnie czekającą na kogoś przy stoliczku z odpowiednią ilością miejsc. Spokojnie piła coś z porcelanowej filiżanki.

MG

W sumie dziwnie się złożyło, bo niby King dostał miejsce do spania, a Terrenco już miotał teleportem na miejsce. Z drugiej strony przejdą się trochę, oddadzą ziomeczkowi walizkę i wrócą z powrotem. Brzmiało jak robota na godzinę, może dwie. Wrócą, prześpią się, później Terrenco gdzieś wyskoczy z Nel i wszystko, prosty zarobek. Dziewczyna nie wnikała w rozmowę Kinga z Mikoto, stojąc sobie na uboczu. A Terrenco tworzył swój magiczny portal. W końcu zaś skończył - zostało więc tylko poinformować resztę, przejść i zostawić walizkę w odpowiednich rękach. Z resztą - skoro wylądują prawie na miejscu to chyba nie było czym się specjalnie martwić, prawda?

- Może... ale jeśli coś chciałabym w życiu zachować dla siebie, to właśnie moje własne myśli. Póki co jednak nie widzę żadnych problemów w wykonaniu zadania prócz te natury pirotechnicznej. Czy jesteś ognio-odporny? - Odpowiedziała i jednocześnie zadała pytanie Asthorowi bez większego problemu odwzajemniając jego spojrzenie. Zaprawdę zabawnie wyglądał z jej perspektywy. Taki Humanoidalny pies. Ciekawe czy ma też psie nawyki? Może dałby radę aportować albo dać łapę? Heh, to byłby zabawny widok.
Widząc, że Asthor nie chętnie chciał spożyć darowanego trunku, wzruszyła ostatecznie ramionami biorąc jego kufel do ręki i wypijając sprawnie jego zawartość. No nie mogła pozwolić by się to zmarnowało, a im więcej się napiła tym lepiej. Po dobrym napitku była w stanie znieść emocjonalnie każdą wizję i głupie przewidzenia jakie widziała. A skoro już o wizjach mowa...
Zaciągnęła się ponownie z fajki, po czym ostrożnie odłożyła ją na stół i wyjęła z torby drewnianą skrzyneczkę, którą także postawiła na stole. Otworzyła ją wyjmując z niej szklaną kulę i postawiła na środek stołu, by inni mogli ewentualnie zobaczyć jej wizję. Bo to się już zdarzało, a skoro już sobie podpiła to była na tyle śmiała, że nie wstydziła się pokazać im czegoś "fajnego".
Pomasowała sobie kark przez chwilę dla większego rozluźnienia, a następnie położyła dłonie na kuli sięgając jak najdalej w swoją świadomość by wykrzesać ze swojego daru najwięcej jak się da. A co tam będziemy się bawić! W razie czego wyżłopie całe Sake z torby.

Czekając na to, aż Torrenco, dziwny mag zajmujący się transportem stworzy teleport King nadal przebywał w karczmie oczekując zakończenia powierzonego mu zadania. Blondyn nie chciał, aby przerywać mu w jego pracy przy swoim rytuale magicznym, a członek Grimoire Heart nie widział powodu, aby to robić i go rozpraszać. Oczywiście nie ufał jeszcze do końca Torrenco, brał pod uwagę możliwość, że ten mógł pójść po swoich kolegów, aby wspólnie ukraść walizkę, ale Kinga nie odstraszała konieczność dodatkowej walki z kimś takim, nie uważał go za przeszkodę. Po prostu pokonałby ich swoją siłą, która chociaż jeszcze nie rozwinięta to na pewno wystarczająca do takiego zadania. Może demon Zerefa był przez to nieco niespokojny, ale postanowił poczekać jeszcze jakiś czas, w końcu tworzenie portalu teleportacyjnego na taką odległość musiało trwać dość długo i zajął się rozmową wewnątrz budynku, a pomimo zagrożenia mogło znacznie przyśpieszyć i ułatwić zadanie, dlatego warto było poczekać.

Odpowiedź, którą demon Zerefa otrzymał od Mikoto, dziwnej kobiety była dla niego, co najmniej dziwna. Nie spodziewał się pytania o ogniotrwałość, czyżby miał do czynienia z magiem ognia, który potrafi ziać ogniem po tym jak się napije alkoholu i przystawi sobie zapalniczkę do ust. W sumie nawet pasowałoby to do jej zachowania, ale czy było użyteczne w tym zadaniu King miał pewność, że nie. Pomimo tego, że nie rozumiał pytania zachował on spokojny umysł i nie pokazując swoich emocji odpowiedział:
- Moje futro jest tak samo palne jak ludzkie ciała - oznajmił - Nie jestem ogniotrwały, skąd to pytanie?
King musiał przyznać dziewczynie rację jeśli chodziło o jej myśli, jeśli chciała zachować je dla siebie to nie mógł zmusić jej do ich wyjawienia. Nie lubił jednak przyznawać się do błędów jeśli ktoś go do tego nie zmuszał, ani nie czuł, że postąpił niewłaściwie, dlatego po prostu nie odpowiedział na tamten fragment przechodząc do kolejnej części wypowiedzi kobiety. Nie wystraszył się też wzroku kobiety, a dalej wpatrywał się jeszcze przez chwilę w nią swoimi żółtymi oczami, potem odwracając wzrok i rozglądając się po pomieszczeniu, aby wysondować czy nie dzieje się nic niepokojącego. W końcu nie można było ciągle mieć utkwiony wzrok w kobiecie na misji, w której celem była ochrona walizki z nieznanym ładunkiem. W każdej chwili mógł znaleźć się jakiś agresor w karczmie, a King zdawał sobie sprawę z tego, że dobrze byłoby takiego szybko powstrzymać zanim ten zaatakowałby z zaskoczenia, zanim ten zostałby zauważony w postaci zagrożenia. Dobry stróż powinien być zawsze czujny.

Po krótkim wzrokowym rekonesansie otoczenia King znowu zwrócił uwagę na kobietę, która przedstawiła się imieniem Mikoto. Najpierw, dlatego, że wypiła kolejne piwo, ciekawiło go ile jeszcze będzie w stanie wypić zanim zaśnie w rowie i stanie się całkowicie bezużyteczna. Demon Zerefa nie miał zamiaru troszczyć się wtedy o nią, gdy czekała na niego misja, w końcu sama będzie sobie winna jeśli doprowadzi się do takiego stanu. Kolejnym elementem, który bardziej przykuł uwagę Kinga była kula, taka jak do wróżenia, a członek mrocznej gildii widząc ją dość szybko domyślił się do czego może ona służyć.
- Nic nie zapłacę za wróżby, bo nie mam
Odpowiedział zgodnie z prawdą King. Nie wiedział po co dziewczyna rozkładała się z takimi zabawkami, ale jeśli chciała jak najwięcej zarobić to z pewnością wybrała złą ofiarą. King nie miał pojęcia do czego służyła taka kula, ale na wszelki wypadek zachował ostrożność, w końcu nie znał magii kobiety, a dość sprytnym zagraniem byłoby, gdyby zaraz miała wylecieć z niej błyskawica, albo inne zaklęcie. Lepiej na takie coś było zostać przygotowanym.
- Do czego to służy?
Po chwili dodał King w końcu, kto pyta ten nie błądzi, jak to mawiają, a warto było wiedzieć wcześniej co planuje kobieta.

W międzyczasie King oczekiwał oczywiście na Torrenco, który nie wiadomo, kiedy skończy portal. Teoretycznie mogło to potrwać bardzo długo, ale demon Zerefa jest gotowy na to, że jednak dość szybko będzie musiał przekroczyć jego granice i wykorzystać ten transport. Jeśli tylko więc wcześniej poznany mag wróci Asthor wstanie nadal trzymając mocno walizkę i ruszy za drzwi, gdzie ten powinien przygotować już portal teleportacyjny. Przed wejściem spojrzy jeszcze na niego nieufnym wzrokiem pod tytułem "przegryzę Ci tętnicę szyjną jeśli mnie oszukałeś" po czym wejdzie w portal. Na wszelki wypadek demon Zerefa jest przygotowany na wszelkie utrudnienia, które mógł spowodować ten środek transportu. Przede wszystkim pilnuje walizki mocno zaciskając ją swoją dłonią, nie chciałby, żeby chociaż na chwilę upadła. Po przejściu przez portal wykorzystuje też swoje zdolności [skrytobójca lv.1, wytrzymałość lv.1], aby nie doznać obrażeń, najlepiej lądując na dwóch nogach, w przeciwnym razie amortyzując ciałem obrażenia spowodowane ewentualnym upadkiem. Pamiętajmy jednak jeszcze raz to powtórzę, nawet jeśli obrażenia miałyby być większe to King nie puszcza walizki.

Jeśli jednak Torrenco nei zaraportuje o wykonaniu portalu King nadal będzie siedział w karczmie obserwując otoczenie, magiczną kulę, Mikoto oraz pracodawczynię pilnując cały czas walizki. Demon przypuszczał, ze stworzenie portalu o takim zasięgu potrwa jeszcze długo.

No! Skończył to co miał, a to że to było tyle, lekko odchylił drzwi wejściowe. Tak aby nie zwracać na siebie uwagi, oparł się o ramę i przez chwilę patrzył na wszystkich.
- Dobra. Pora ruszać. - powiedział do siebie cicho pod nosem, po czym odbij się barkiem od ramy i zrobił krok do przodu ocierając o siebie ręce tak, jakby chciał z nich coś strzepać, na przykład mąkę.
Następnie stanął, złożył ręce na klatce piersiowej i zawołał do faceta, albo psa, z walizką:
- Można ruszać. - normalnie odparł i nie czekając na jego reakcję, uśmiechnął się i ruszył do wyjścia. W sumie tylko kilka kroków zrobił i tyle. Tyle wystarczyło aby znowu stał przed portalem.

MG

Mikoto wyciągnęła swoją zabawkę, w której przez chwilę jawiły się obrazy. A to jakaś bójka w karczmie, a to jakiś kompletnie wypalony teren nie wiadomo gdzie i kiedy. Zaraz po tym pojawił się jakaś wizja oceanu i tonącej łodzi, ale bez jakichkolwiek ludzi w niej. Później pluszowy miś. Obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie i jeśli składały się w jakąś konkretną całość, to ani Nel, ani Mikoto ani King nie potrafili tego jakoś poskładać. Chociaż Nel wydała się nieco przejęta tymi widokami. Z lepszych wieści - Terrenco skończył portal. A to oznaczało, że wystarczy tylko przez niego przejść i gotowe! Tak też wszyscy ruszyli w jego kierunku, by zaraz niedługo po tym znaleźć się w Clover.

// https://ftpm.forumpolish.com/t4129-plac-przed-budynkiem#82848 od razu tam piszcie

Ach! I z powrotem stanął przed wejściem to miejsca gdzie cała dzisiejsza wieczorowa przygoda się zaczęła. Jednak nie skierował się bezpośrednio tutaj z oczywistych powodów.
Po pierwsze - wypadało podrzucić tego rannego mężczyznę do szpitala, chociaż jego plan nie przywidywał tego do końca. Miał go przerzucić do jednej z karczm w Clover, a jej klienci czy też pracownicy zająć się nim dokładniej. Jednak jasna strona Terrenco, po tym jak spanikowała na wieść otworzenia walizki, postanowiła jednak przerzucić go tam. W końcu zapłacił mu...
Po drugie - musiał wymyślić jakąś wymówkę, jeżeli zdarzyłoby się wrócić mu wcześniej niż zakładał. A, że dostał kilka monet od rannego, postanowił poszukać jakiegoś otwartego sklepu, monopolowego, kiosku, co tam może być otwarte o takiej godzinie, i kupić paczkę fajek. Wiadomo, jakiś z wyższej półki za tyle nie dostanie o ile na jakiekolwiek mu starczyło.
Po trzecie - tylko głupi teleportowałby się na taką odległość bez odpowiedniego sprzętu. Zrobił tak samo jak wcześniej, kawałek za miastem a potem na piechotę. W końcu nie warto też marnować mocy, kiedy można przejść kilkanaście kroków do przodu. No bez przesady w takich sytuacjach. No i po drodze mógł również wypalić kilka papierosów, bo go korciło od jakiegoś czasu by zapalić. Przy okazji, był to również dobry czas na podsumowanie tego dnia. Jedna dziewczyna, druga, trzecia... a, nie zaraz. Dzisiaj tylko dwie ładne spotkał.

MG

No! To z pewnością było dużo bezpieczniejsze miejsce niż plac. Idealnie! Można odetchnąć, kupić fajki w jakimś całodobowym i ruszyć do karczmy. W międzyczasie gdzieś typka doniósł do szpitala i zdobył paczkę dla siebie. Karczma jednak nie do końca wyglądała tak, jak powinna. Nieco opustoszała, to na pewno, prócz tych kilku osób pijących jeszcze przy barze. Barman zaś sprzątał połamane stoły i krzesła. Widok jak po typowej burdzie. Barman zerknął na Terrenco chyba go kojarząc. - Szukasz Nel? Wyszła. - rzucił krótko, co wywołało drobne poruszenie w kącie karczmy, gdzie siedział mężczyzna. Odziany w ciemny płaszcz zlewał się z ciemnym kawałkiem pomieszczenia. Dopił piwo, po czym podszedł do Terrenco. - Szukasz Nel? - zapytał wprost obserwując maga teleportacji. Był zdecydowanie wyższy od Terrenco, ale nic więcej nie mógł powiedzieć. Kaptur chował przed wzrokiem całą twarz.

To co wydarzyło się w karczmie, było do przewidzenia. W końcu ci uzbrojeni ludzie których wcześniej widział, z pewnością szukali rozgrywki takiego pokroju na wieczór. Zaszaleli i to nieźle! Połamane krzesła to norma, ale stoły. Hoho! Cieszył się jak cholera, że go to ominęło. Nie no, i tak by ominęło - zawsze może się ratować portalem z sytuacji które go przerastają. Tak jak ta sprzed kilkunastu minut (?), gdzie jakiś dziwny mag przemiany próbował spartaczyć prostą jak cep, robotę. No coś go ugryzło i musiał dobrać się do zawartości walizki, a widok jego jeszcze bardziej zmienionej ręki wystarczająco go przeraził. Na szczęście uniknął tego wszystkiego.
- O! O.... - źle zareagował na tą nowinę stojąc w wejściu do lokalu. A tak bardzo liczył, że spotka jeszcze dziewczynę wewnątrz karczmy. No nic, większość ludzi powiedziałaby że mówi się trudno, ale nie on! Nie odpuści, szczególnie po tym co mu obiecała!
I od razu światełko w tunelu się zapaliło na odnalezienie niewiasty. Może i nieciekawie wyglądał facet, jak jakiś zbój albo gorzej - zabójca. W końcu wiele osób spod ciemnej gwiazdy woli chować twarz by coś z tego nie wynikło niespodziewanego dla nich. Ale na Terrenco wpływu to nie miało. Chcę ją odnaleźć choćby nie wiadomo co! No, chyba, że inna piękną po drodze się nawinie...
- A jak. Miała tutaj czekać do czasu aż wrócę, a spóźniłem się tylko kilka minut. Chyba nie przez tą bójkę co tu miała miejsce, została zmuszona do opuszczenia tego miejsca? -

MG

Definitywnie pech dzisiaj Terrenco nie opuszczał, chociaż dość wczesne zmycie się z placu z pewnością można było zaliczyć na plus. No i nie bycie w karczmie kilka minut temu pewnie też. Ale kurcze, Nel gdzieś mu zniknęła i to było kompletnie nie okej. Ba! Rodziło taki problem, że pewnie teraz trzeba było ją znaleźć. - Wyszła zaraz po was. - odezwał się karczmarz, chcąc nie chcąc słysząc rozmowę Terrenco z typkiem w płaszczu. Ten zaś podrapał się po głowie. Kilka minut. To całkiem niewiele czasu. - Ty szukasz Nel, ja szukam Nel - może poszukamy ją razem? Wiesz, w kupie raźniej, to dwie głowy to nie jedna i takie tam... - zaproponował magowi teleportacji. Raczej nie brzmiał na jakiegoś paliwodę. Mówił nieco wolno i od niechcenia, ale spokojnie. Może też był bardziej rozsądny od maga przemiany z placu?

- Ale jak kto po nas?! - oburzony słowami barmana wypalił do niego. Jak nic coś mu tutaj śmierdziało. Może to zapach tej bójki, albo jakaś grubsza sprawa. Zawsze też była opcja, że to od tego faceta tak dawało. Zresztą teraz rozchodzi się o Nel! Coś musiało stać za tym, że wyszła chwilę po nich. Terrenco by to nie zdziwiło gdyby miała tutaj jeszcze wrócić tego samego wieczoru, jednak słowa zakapturzonego mężczyzny przeczyły temu. Przynajmniej według jego logiki. Zaciekawiony propozycją, czuł w tym również jakiś haczyk, albo wygląd jegomościa coś w nim takiego wzbudził.
- A można wiedzieć czemu jej szukasz? - zapytał, dalej stojąc w drzwiach, chociaż tak nie wypada. A skoro zły to zwyczaj, postawił krok do przodu, pozostawiając otwarte wyjście. Nigdy nic nie wiadomo, może dostrzeże wracającą dziewczynę bądź będzie musiał salutować się ucieczką?

MG

Jak to? A tak to. Barman tylko wzruszył ramionami. Co wiedział, to powiedział, a w powody go nie obchodziły. Może po prostu go wystawiła? Może to przez tę bójkę? W każdym razie mężczyzna w płaszczu podrapał się po głowie. - Szukam jej, to wszystko. Chcę się o coś zapytać. Miała tu być, a nie ma. - wskazał kciukiem na wnętrze karczmy. - A ty? Dlaczego jej szukasz? - odbił piłeczkę, obserwując Terrenco, który co jakiś czas patrzył, czy czasem Nel nie idzie ulicą. Ale nie szła. Nigdzie po niej ani śladu, chociaż może ktoś widział, w którym kierunku ruszyła? W każdym razie Terrenco nie wiedział, a zamiast ładnej dziewczynki dostał jakiegoś podejrzanie wyglądającego typa.

Nie ma, nie ma, nie ma i ciągle jej nie widzi! Czuł się tak jakby wystawiła go! Ale z drugiej strony jak chciała wrócić, ale coś się jej stało? Nie ma co marnować czasu, trzeba ruszać!
- Wisi mi... randkę. - odrzekł trochę wstydliwym tonem, wychodząc następnie przed karczmę. W sumie nawet porządnie do środka nie wszedł a już opuszczał ten ośrodek.
- A wiesz może coś więcej? Gdzie powinniśmy szukać Nel? - zapytał wyciągając kolejnego papierosa do zapalenia. Trochę zdenerwowało go jego wcześniejsze przemyślenia i musiał się odprężyć właśnie w taki sposób.

MG

Mężczyzna przyjął odpowiedź Terrenco dość normalnie, z delikatnym skinieniem głowy i krótkim, cichym "yhym" po czym cicho westchnął przy kolejnym. Kurczę, nie wyglądało to aż tak dobrze, jakby chciał. A liczył, że Terrenco będzie wiedzieć, w którą stronę ruszyć. - Nie bardzo... Ej, barman! - pstryknął palcami wpadając na iście fenomenalny pomysł. Skoro był tutaj, kiedy jeszcze była Nel, to może... - Którędy poszła dziewczyna? - zapytał, a mężczyzna uniósł zamyślony głowę. Którędy? A czy on na prawdę patrzył za każdym klientem? - Chyba w górę. - rzucił, a ten skierował się w stronę drzwi mijając Terrenco. - Czyli idziemy chyba w górę. Chyba, że masz lepszy pomysł. - rzucił, idąc już w sumie we wskazanym kierunku, chociaż dość wolno, pozwalając się dogonić.

Nah, i na tym w sumie skończył swój wielki powrót do karczmy za ukochaną. A jedyny trop, i do tego na dodatek niepewny, prowadził do góry. No proszę cię! Do góry ma iść, nie wiadomo ile, tylko dlatego, że jest umówiony na randkę. I, że niby pójdzie? Oczywiście!
Na zewnątrz już był, więc zostało mu tylko zaczekać na drugiego mężczyznę, w końcu w kupie siła, a co dwie głowy to nie jedna.
- To co? Poprowadzisz nas? - trochę niechętnie zapytał. Sam też zresztą nie wiedział czy dobrze by poszedł. W końcu tylko do góry, ale jak gdzieś skręci to byłoby dobrze? Lepiej niech on tym się zajmie za niego.

MG

Mężczyzna skinął głową po czym ruszył w górę uliczki razem z Terrenco. Ciężko było powiedzieć, by podróż zeszła im na czymś innym niż chodzeniu, wszak zbyt rozmowny nie był i dalej krył się za całym tym kapturem. W końcu doszli jednak do końca ulicy i rozwidlenia. Tam na moment się rozejrzał, zastanowił, pomachał nieco dłonią w tą i z powrotem i chyba recytował wyliczankę, po czym ruszył w prawo kompletnie ignorując mężczyznę stojącego tuż przy rozwidleniu z walizką. Taką samą, jaką otrzymał Terrenco z Kingiem. Obecnie jednak ten zdawał się na kogoś lub coś czekać patrząc przy tym ciągle na zegarek na nadgarstku.