I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Wyspa znajduje się niedaleko od znanego portu w Hargeon. Jest to prywatna wyspa należąca do rodu Villerionów od niepamiętnych czasów. Dostać na nią można się tylko drogą morską, a na wyspie znajduje się niewielki port, w którym zacumować mogą co najwyżej mniejsze jachty turystyczne. Na wyspie znajdują się liczne lasy, dość gęsto zalesione. W środku wyspy znajduje się natomiast olbrzymia rezydencja w stylu brytyjskim z dużym ogrodem. Sama średnica wyspy wynosi około 10km, a rezydencja wraz z ogrodem zajmuje około 1km2. Więcej o wyspie niestety nie wiadomo, gdyż tylko nieliczni mieli możliwość odwiedzenia jej. Według plotek nikt nie wrócił z wyspy od ponad 20 lat, a osoby, które tu przybyły jedynie pracowały dla właściciela rezydencji.
---
MG misja bez nazwy.
Przybyliście na wyspę okrętem, który był dla was przygotowany jeszcze w Hargeon. Ładny biały dwumasztowiec zabrał uczestników tej misji i jeszcze ósemkę innych ludzi na wyspę. Poza wami były jeszcze 3 dziewczyny ładnie ubrane w mundurki prestiżowych szkół Fiore w wieku około 17 lat, 2 mężczyzn około 40, kobieta w brunatnych włosach, która wyglądała na smutną, dziewczyna w powiewnej sukni oraz młody chłopak w garniturze. Od razu było widać, że gotówki im nie brakuje. Po około 5h rejsu dopłynęliście na wyspę, na której czekało was zadanie. Wiedzieliście, że nikogo nie było tu przed wami od ponad 20 lat, mogliście więc spodziewać się licznych tajemnic, które do tej pory wyspa skrywała przed światem, a które wy mogliście odkryć i wyjawić światowi. Nie mieliście znaliście powodu, dla którego ktoś was tutaj zaprosił, co się stało, że po tylu latach ktoś wyciągnął rękę do świata z prośbą o pomoc. Kiedy zeszliście z pokładu odebrał was lokaj w wieku około 70 lat i dwie pokojówki , które miały około 16 lat. Były młode i piękne. - Witajcie szanowni magowie - oznajmił lokaj nisko się wam kłaniając- Miło, że zechcieliście odpowiedzieć na nasze wezwanie. Niestety wiele nie mogę wam powiedzieć o waszej misji. Więcej dowiecie się w rezydencji naszego pana. Proszę ruszajmy do jego wnętrza zanim zapadnie zmierzch. W lesie po zmierzchu nie jest zbyt bezpiecznie i lepiej udajmy się do środka jak najszybciej. Faktycznie było już ciemno, około 16:00 kiedy dotarliście. Nie wiedzieliście ile zajmie wam podróż do rezydencji, nie znaliście wyspy. Dlatego zaczęliście zmierzać za lokajem i pokojówkami w stronę rezydencji. Była to najlepsza chwila, abyście mogli się lepiej poznać. Nie znaliście jeszcze celu waszego zadania, ale kto wie czy później znajdziecie okazje. Wyspa pełna tajemnic czekała na was i nie wiedzieliście co takiego może was na niej spotkać.
//kolejność nie ma znaczenia, ale każdy ma 72h na odpis. Liczy się czas od mojego postu, nie czas po ostatniej osobie. Odpisuję w niedzielę późnym wieczorem, albo w poniedziałek rano. Na razie możecie się poznać misja zacznie się niedługo
Autor
Wiadomość
Shag
Liczba postów : 97
Dołączył/a : 22/12/2012
Skąd : Z serca piekieł
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Wto Cze 11 2013, 11:44
Przeszukując poszczególne pokoje w jednym z nich miałem okazję przejrzeć kilka wiekowych ksiąg. Być może wyczytam coś ciekawego o tej całej wyspianej tragedii. Jednak szybko się znudziłem i opuściłem pomieszczenie w pośpiechu. Idąc dalej korytarzem w powietrzu wyczułem słodki, metaliczny zapach. Podążając za nim wszedłem do kolejnego pokoju. Co zastałem za drzwiami? Naszego kochanego pracodawcę z dziurą w łbi. Obchodząc go zobaczyłem, że z pleców wystaje mu jakiś mieczyk. Taki jaki noszą te pedantyczne, zniewieściałe szermierzyki. Wiecie, taki cienki... Zaraz, zaraz... Jak to było?... Szpada? Rapier? Jeden chuj... Spojrzałem na biurko. Leżały tam jakieś papiery... Szybko przejrzałem wszystko i zobaczyłem, że są to teczki wypełnione wiadomościami o nas. Przebiegłem pobierznie wzrokiem po teczkach magów by dowiedzieć się, jakimi umiejętnościami władają poznani magowie. Interesujące... Policja, Smoczy Zabójca, Policja, Słodycze, brak przynależności, brak przynależności... Interesujące... Zniszczyłem wszystkie teczki i zgarnąłem zdjęcie osóbki, której nie widziałem na wyspie, wysunąłem do kieszeni, zaciągnąłem się ostatni raz zapachem słodkiej krwi i wyszedłem... Na korytarzu spotkałem jednego z magów przybyłych z nami na wyspę. Policjant... Położyłem rękę na latanie i wyminąłem go z lewej strony. Przy jednym z nich trzeba się mieć na baczności. Jeśli wykona jakiś ruch, zaatakuje, pewnie chwytam katanę i blokuje. Odskakuje do tyłu i przyjmuje postawę obronną. -Odpierdol się, żołnierzyku, albo zrobię coś, czego byś nie chciał- Jak się będzie chłoptaś stawiał, to używam zaklęcia [C] Taniec II - Uwięzienie oraz [D] Taniec I - Zaciemnienie i spieprzam ile sił w nogach do sali balowej. W czasie biegu, odwiązuję krawat, rozpinam kołnierzyk i wymazuję mój mhroczny znak gildii. Bo jak wiadomo, ścierać go można... (bynajmniej tak wszyscy mówią) Gdy już tam jestem, przybieram maskę przerażenia i krzyczę -Ludzie! Frederick Vilerion nie żyje! Znalazłem go w jego gabinecie a nad nim stał jeden z magów, którzy przybyli z nami na wyspę. Ledwo uszedłem z życiem!- Zobaczymy, jak teraz zareagują inni... Jeśli żołnierzyk nadbiegnie to pokazuję na niego palcem i wykrzykuję -To on! On go zabił- Być może zachowałem się jak tchórz, ale na wygraną zbierają się liczne czynniki... W końcu jam nikczemny! Jeśli cała akcja zawiedzie od momentu rzucania zaklęć, to i tak staram się nie poddawać i walczę do końca w skrajnych momencie, gdy nie dam rady się obronić, używam [C] Taniec III - Czarny Pentagram
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Sob Cze 15 2013, 10:06
MG
Smoczy zabójca zaopatrzony we fragmenty książki ruszył dalej przeszukiwać willę. I tam spotkał jednego z magów, których już wcześniej widział wśród przybyłych na wyspie. Nie tłumacząc zbyt wiele rozpoczęła się walka, którą zainicjował smoczy zabójca skrytobójczym atakiem na wysokości gardła. Cios był naprawdę niespodziewany, ale Shagwell wiedząc z kim ma do czynienia był przygotowany. Przynajmniej w pewnym stopniu. Kiedy Laveth wyjął ostrze i ciął ten zablokował uderzenie ustawiając miecz prostopadle do ziemi starając się przyjąć cios na ostrze swojej katany. Co prawda uderzenie ominęło gardło, ale zślizgnęło się po ostrzy i ugodziło Shagwella w prawą pierś. Nie była to na szczęście rana kłuta, a cięta więc obrażenia nie były tak dotkliwe jak mogłoby się wydawać. Jednak jak wiadomo, rana to rana i przy każdym ruchu mocno szczypała. Poza tym po takim cięciu może zostać blizna. Laveth próbował zachować krótki dystans, ale nieco brakło mu chyba pomysłu na zrobienie tego, ponieważ opis utrzymania krótkiego dystansu jest zbyt mało szczegółowy do mojej oceny. W tym czasie Shagwell zaczął uciekać w stronę salonu. Ale jak przypuszczam Laveth też nie zamierzał pozwolić mu na to. Wasza obecna sytuacja:
Laveth - Po lewej stronie w odległości około 2,3m masz Shagwella, który ucieka korytarzem. TURA POWSTRZYMANIA UCIECZKI. PISZESZ PO SHAGWELLU
Shagwell - Masz Lavetha za plecami. Dość niemiła pozycja, bo nie widzisz co robi w tej chwili. No, ale uciekasz w końcu. Rana na prawej piersi. Boli i krwawi. TURA PRÓBY UCIECZKI. Piszesz pierwszy posta i masz czas do końca tygodnia. ---- W tym samym czasie w salonie było równie gorąco. Kiedy członek rodziny wyzwał Senkę od szmat jeden z magów nie wytrzymał i uderzył grubasa w czoło. Z czoła spłynęła strużka krwi. - Jeden mniej do podziału Usłyszeliście szept na nagle grubasek stracił przytomność po uderzeniu butelką. Jak jednak mogliście sprawdzić dalej żył. Potem zajął się dzieciakiem, który wydawał się wiedzieć coś. Niby mmu pogroziłeś, ale szybko podszedł do niego opiekun, wziął pod rękę i zabrał ze sobą. Widocznie wolał go nie zostawiać z tobą. Chyba nie sprawiałeś wrażenia zbyt bezpiecznego. Senka natomiast nie mogła rozporawić się z mężczyzną, ponieważ był nieprzytomny po ciosie Lee'ego
Niestety Ayano nie poszła sprawdzić co się stało. Chyba była zbyt zamyślona. W tym czasie cała reszta poszła sprawdzić to. W salonie została tylko wasza grupka i nieprzytomny członek rodziny na ziemi. Po chwili usłyszeliście krzyk osób, które poszły w stronę wybuchu. Oj tak nagle i niespodziewanie rozległ się krzyk dochodzący z kuchni i to krzyk kilku osób.
Była 22;20
Shag
Liczba postów : 97
Dołączył/a : 22/12/2012
Skąd : Z serca piekieł
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Nie Cze 16 2013, 12:01
Biegnąc z wyciągniętą kataną, nakreśliłem na podłodze łuk, z którego w stronę Lavetha wystrzeliły cieniste macki ([C] Taniec II - Uwięzienie)... Kurwa... nie mogę tu zginąć... Wolałbym, żeby wpierdolił mnie jakiś dinozaur, niż zginąć z ręki policjanta... O nie... będę walczył do końca... Muszę mu jak najbardziej uniemożliwić pogoń za mną... Hmm... zobaczymy, jak sobie poradzi z tym... [D] Taniec I - Zaciemnienie... Wokół mnie, w promieniu 10 metrów nie powinien nic zobaczyć... Czyli w sumie ma do przebiegnięcia conajmniej ze 13 metrów w czarnej mgle... Może go to spowolni... W czasie kiedy jestem niewidoczny zcieram znak gildii z szyji, który dotychczas przysłonięty był kołnierzem koszuli... Jeśli wcześniejsze akcje w jakiś sposób zawiodą, używam [B] Taniec V - Fala Śmierci ukośnie w korytarzu, by jak najtrudniej było jej uniknąć. Reszte akcji po przybiegnięciu do sali tak jak poprzednio. Czyli wbiegam i krzyczę oczerniając pana żołnierzyka
Leticia
Liczba postów : 255
Dołączył/a : 09/10/2012
Skąd : Wypizdajów, który nazywa się Gnieznem ~
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Nie Cze 16 2013, 20:49
Zamyślony dziewczynka? Cóż chwilowy strach może się zdarzyć każdemu! Nawet jej, ale kiedy już usłyszy to patrzy, gdzie znajdują się chwilowo jej towarzysze, albo może już tam pobiegli? W każdym razie bierze, lub może i nie? Jednego z nich za rękę i szybko biegnie w stronę krzyku. Stara się szybciutko zjawić z osobą towarzyszącą, lub bez i zobaczyć, co się dzieje. W końcu nie można ludzi zabijać tak na odległość, chociaż, czy to mądre udawać się tutaj? Zobaczy się.. W razie czegoś lecącego na nią szybki odskok do tyłu, w bok, zależy, gdzie lepiej~
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Wto Cze 18 2013, 12:54
Podszedł do niego i zabrał? O nie, nie. W momencie w którym opiekun złapał chłopca i chciał odejść, Lee złapał go za ramię lewą ręką i pchnął jednocześnie prawą łapiąc chłopca za kołnierz i ciągnąc. -Wybacz ale chłopak zostaje ze mną i wyśpiewa wszystko.-Rzekł z poważną miną bynajmniej nie żartując. Żarty skończyły się już dawno. Albo przeżyją albo nie, on bynajmniej nie zamierzał pozwolić uciec chłopcu, ot tak i stać jak debil, czekając aż ten wraz z opiekunem odejdzie. Cóż za nietrafiony pomysł, a phy. Tak czy owak, zamierzał przejąć i wypytać chłopaka wszystkimi środkami. Był gotów walczyć z przeciwnikiem jedną ręką i nogami, zasłaniać się chłopcem w razie czego oraz gdyby ten nie chciał mówić, torturować go, zaczynając od łamania palców u rąk. A że Lee nie był dumny z tego co robi to w miedzy czasie jeśli miał wolną rękę walnął sobie Shota. Boże jak nisko jeszcze upadnie żeby przeżyć?
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Sro Cze 19 2013, 23:45
Szczerze... to Lavowi nie chciało się go gonić. Chciał sprawdzić co było w pokoju z którego wyszedł mag, dodatkowo wyczuł dym... coś palił? No cóż, sprawdzi to później... teraz musiał jednak go dogonić... żołnierzyku? Był policjantem nie żołnierzem. Widać członkowie GH mają nie małe problemy z odróżnieniem niektórych profesji. Jednak to nie było teraz najważniejsze, Lav biegł za przeciwnikiem i uśmiechnął się pod nosem, przy kolejnym kroku... z ziemi wzdłuż całego korytarza wystrzeliły żelazne kolce. Negocjacje właśnie się skończyły, teraz chodziło tylko o jedno. Zabić. Oczywiście odległość była za mała by kolce nie dosięgły chłopaka, oraz korytarz był zbyt wąski by wykonać solidny unik. Lav po wystrzeleniu kolców lekko zwolnił, by nie uderzyć we własny twór. Jednak by nie utrudniać sobie poruszania się, kolce zaczęły znikać tuż przed nim, tak, żeby dalej utrudniać przeciwnikowi ewentualną ucieczkę, a mu nie przeszkodzić w pościgu. Cały czas jest gotowy do uniku, przed zaklęciami przeciwnika, jak również ewentualnie przyjąć na siebie ostrze jego miecza... ale w takim wypadku czeka przeciwnika przykra niespodzianka.
Zaraz po kolcach, zamienia swoją rękę w miecz, ot tak... by przykładowo dobić przeciwnika, albo jak będzie martwy, to odciąć mu głowę, zabrać ze sobą i wrócić do tamtego gabinetu. Jeśli chodzi o samo dobijanie, czy też dalsze gonienie, to korzysta głównie z tego, że jest szybszy od niego... jeśli chłopak będzie mógł się dalej poruszać, to za pomocą pasywki konstrukcji, tworzy metalowe przeszkody, by jak najszybciej do niego doskoczyć i wbić w niego miecz~ Jeżeli chłopak użyje jakąś ze swoich sztuczek... przykładowo z zaciemnieniem~ (czy co to jest) korytarza, to smok goni go dalej, kierując się węchem.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Pią Cze 21 2013, 09:44
MG
Jako narrator rozpocznę od walki smoczego zabójcy metalu z członkiem Grimoire Heart, mrocznego szermierza. Tym razem to ten drugi stał się zwierzyną i wyczuwając niebezpieczeństwo, siłę wroga postanowił uciec, aby walczyć w bardziej korzystnych warunkach. Jednak to smoki stoją na czele łańcucha pokarmowego i to one są legendarnymi myśliwymi. Widocznie w krwi Lavetha krążyły zalążki dawnego łowiectwa, ponieważ porwał się w wir polowania. Pierwsze zaklęcie wyszło jednak ze strony zwierzyny, która zdążyła nakreślić łuk, aby macki pochwyciły ciało przeciwnika i przytrzymały w miejscu. Laveth nie zdążył uniknąć zaklęcia. Mimo naturalnego instynktowi to jego głód zabijania i chęć zabicia przeciwnika nieco przytępiły jego zmysły. Nie mógł uniknąć przechwycenia przez macki, ponieważ przygotowywał zaklęcie, które miało utrudnić przeciwnikowi ucieczkę. Użył swoich stalowych kolców, które wystrzeliły z ziemi.
Przyznam się, że z oceną tej akcji miałem spore problemy. Głównie dlatego, że był to atak. Ale z powodu akcji wyprowadzanych przez Shagwella był dość realny i możliwy. Czemu czekać i dawać przeciwnikowi uciec jak ma się okazję do ataku? Jak najbardziej rozumiem ten sposób myślenia Lavetha. Początkowo chciałem dać stop-klatkę i oddać pałeczkę ataku smoczemu zabójcy, a szermierzowi dać szansę na obronę. Potem jednak zmieniłem decyzję, ponieważ wcześniej pisałem, że Shagwell odwrócony jest plecami do przeciwnika w trakcie ucieczki. Liczyłem, że może w tym poście poprawi to nieco, napisze, że co pewien czas zerka do tyłu, jednak nie doczekałem się takiej wzmianki. Dlatego właśnie Shagwell został pozbawiony szansy obrony po prostu nie zauważając kolców, które wyrosły za jego kątem postrzegania. Nie miał i tak szans na zorientowanie się w sytuacji i uniknięcie tego ataku. Dlatego zaliczę ten atak, ale zmniejszę umyślnie obrażenia, które powinny być zadane ze względu na to, że to jednak nie tura ataku Lavetha. I dzięki temu nie będę przedłużał akcji.
Po krótkim umotywowaniu, mojej być może, spornej decyzji wrócę do akcji. No więc kolce wystrzeliły z ziemi, a jak to Smoczy Zabójca Stali zauważył były trudne do uniknięcia. Jednak fortuna, boska opatrzność czy łagodny MG sprawił, że nie przebił Cię on niczym pal przez całe ciało pozostawiając tylko przerażające zwłoki. Zamiast tego oberwałeś pod ramię prawej ręki, co było szczególnie niekorzystne dla szermierza. Jednak utrzymałeś broń w dłoni jakimś cudem. Rana była dość dotkliwa, a prawa ręka wyłączona z walki przełożyłeś więc swoją katanę do sprawnej, lewej ręki, wcześniej używając cienistej zasłony,, aby utrudnić przeciwnikowi pościg za tobą. Kontynuowałeś ucieczkę. Jednak nie była już ona taka szybka jak wcześniej. Byłeś dość ciężko ranny, zostawiałeś na posadce krople krwi. Twoja ucieczka bardziej teraz przypominała szybki chód niż bieg. Przeciwnik jeszcze utrudniał Ci ucieczkę, ponieważ tworzył różne stalowe konstrukcje. Jednak węch smoczych zabójców był straszliwą bronią. Potrafił Cię zlokalizować, zapewne po zapachu twojej krwi, która zawierała duże ilości żelaza, metalu, który szczególnie oddziaływał na smoczego zabójce [btw. ciekawe czy smoczy zabójca metalu mógłby żywić się krwią, skoro zawiera żelazo o.o]. Przeciwnik jednak nie mógł Cię gonić będąc uwięzionym przez twoją technikę. Mógł utrudniać Ci ucieczkę, ale nie powstrzymać. Przy okazji próbowałeś zetrzeć znak Grimoire Heart. Bezskutecznie. Widocznie Tsukiko postarała się nakładając na Ciebie znak GH, aby nie można było się go tak łatwo pozbyć, gdy zacznie być uciążliwym [decyzja konsultowana z mistrzynią twojej gildii]. Obecnie byłeś coraz bliżej wyjścia. Jeszcze jakieś... 30 metrów do zakrętu i klatki schodowej, gdzie będziesz mógł zniknąć przeciwnikowi z oczu.
Stan:
Shagwell: Rana na prawej piersi. Boli i krwawi, ale bardziej przejmowałbym się prawym barkiem. Rana dość poważna, straciłeś sporo krwi, a machanie prawą ręką skończyłoby się bardzo źle. Dlatego katanę przełożyłeś do lewej dłoni. Zostawiasz na podłodze ślady krwi. Poruszasz się wolniej niż normalniej. Dużo wolniej. Twoja prędkość obecna wynosi około 3,3 m/s. Jesteś obrócony plecami do Lavetha. Jakieś 30 metrów do zakrętu i klatki schodowej. TURA OBRONY/UCIEKANIA PISZESZ DRUGI
Laveth: Macki właśnie wypuściły Cię z chwytu. Więc dopiero teraz możesz zacząć gonić przeciwnika. Ciemność nadal się utrzymuje i nie jest przyjemna. Potrafisz zlokalizować przeciwnika swoim węchem, ale nie będziesz w stanie przewidzieć jego ataków i wystarczająco szybko zareagować. Łapkę przemieniłeś w co tam chciałeś. Bez ran. Twoja obecna prędkość, którą możesz osiągnąć to ok. 8,7m/s. Wyczuwasz Shagwella w odległości około 25 metrów od siebie. ATAKUJESZ/POWSZYTRZYMUJESZ UCIECZKĘ. PISZESZ PIERWSZY. MASZ 48h CZASU. Potem odpisać może Shagwell z odwróceniem kolejki, czyli nie będziesz mógł atakować.
--
W tym czasie równie wiele działo się na parterze rezydencji. Zacznę od początku. Więc jak się później okazało dzieciak jednak nie poszedł ze swoim opiekunem. Oboje zostali razem z Ayanno, Lee i Senką. I wtedy właśnie niechęć do was członków rodziny przeobraziła się we wrogość. Jak wcześniej nie lubili was, ale nie przeszkadzaliście im specjalnie tak tym właśnie ruchem wzbudziliście ich niechęć do siebie. Jeżeli myślałeś, że nisko upadłeś, bo molestowałeś dzieciaka to byłeś w błędzie. Zagrożeniem był teraz jego ojciec, który wyjął jednolufowego flintlocka w stylu francuskim. Wyglądał na przeładowany wcześniej. Oczywiście wymierzył w twoją stronę, dokładnie w klatkę piersiową. - To, że załatwiłeś tamtego dupka to mam głęboko w poważaniu, ale jeżeli myślisz, że dam Ci napastować mojego synka to jesteś w dużym błędzie. - zaczął mężczyzna - Nie obchodzi mnie co takiego odbiło Ci na umyśle, czy to ty jesteś zabójcą czy nie, ale jako ojciec nie mogę pozwolić wariatowi zagrażać życiu mojego dziecka, mam nadzieję, że się rozumiemy. To co puścisz go i zostawisz nas w spokoju czy nie? Mężczyzna wyraźnie był poważny i gotowy do zabicia Cię jeżeli tego będzie wymagała sytuacja. W sumie czemu się dziwić. Nie wiedział o tym co szepnął Ci na ucho jego syn. Dla niego zrobiłeś krzywdę jego bratu, a teraz chcesz to samo zrobić jego synowi. Oczywiście nie miałeś okazji do tortur z mężczyzną celującym w Ciebie. Odległość między wami była stosunkowo niewielka. Koło 2,5 metra.
Ale to nie koniec atrakcji. Jakby sytuacja była mało zakręcona to Ayano poszła sprawdzić co takiego wywołało krzyk w kuchni. Zaczęła ciągnąć za sobą Senkę. Niewiele brakowałoby, a proroctwo chłopaka okazałoby się banialuką i obie dziewczyny zginęłyby. No może przesadziłem... Prawie zostałyby stratowane w holu wejściowym. Nawet Lee, członek rodziny i dzieciak mogli to zauważyć. Element dość typowy, ale żadne z was o tym nie pomyślało do teraz. Wy byliście wyćwiczonymi magami, ale na wyspie były też zwykłe osoby. Wy znosiliście widok trupów bez większych problemów, ale członkowie rodziny nie byli przyzwyczajeni do wizji śmierci na wyspie. Panika musiała wybuchnąć wcześniej czy później. Zobaczyliście członków rodziny, którzy uciekali przez hol na zewnątrz w stronę lasu. O tak panika wybuchła i zwykłe szaraczki postanowiły uciec przed zagrożeniem jak najdalej. Czy jednak tam klątwa ich nie dotknie. Pogada była tragiczna. Burza i deszcz dalej panowały na zewnątrz. Niezbyt dobra pogoda na spacery, ale widocznie wydawała się dla rodziny lepszą perspektywą niż śmierć w rezydencji. To właśnie ich paniczna ucieczka spowodowała, że dziewczynki prawie zostały stratowane. Robiło się coraz większe zamieszanie.
Była godzina 22:45
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Pią Cze 21 2013, 12:03
No i sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Nie spodziewał się zbrojnego buntu, acz to było błędem, oczywistym było że przy takich stosunkach dojdzie do czegoś takiego. Lee przygryzł wargę myśląc dość szybko i analizując obecną sytuację. Zjebał nieco i dobrze o tym wiedział, ale to w gruncie rzeczy nie było ważne. Musiał to odkręcić a jednocześnie przeżyć. Zaczął więc działać natychmiast. Używając PWM włączył u siebie zwiększoną nieczułość na ból, którą to posiadają napruci w trzy dupy ludzie. Ale to był dopiero pierwszy ruch. teraz było trudniej. Starał się powoli i delikatnie bez wzbudzania podejrzeń ustawić ciało bokiem do rozmówcy, tak by prawa noga znalazła się z tyłu. Jednocześnie z tymi akcjami będzie przemawiał spokojnym i opanowanym głosem, oraz będzie próbował ukryć prawą dłoń przed wzrokiem rozmówcy. -Słuchaj, wybacz, widzisz twój dzieciak wie kto jest mordercą. Musimy go przesłuchać.-Zaczął chodź i tak wiedział że jest to skazane na porażkę-Wiem że mi nie ufasz, ale wszyscy chcemy przeżyć. Nikt więcej nie musi ginąć starczy że mały wyśpiewa co wie... ale oczywiście to twój syn, rób jak uważasz.-Skapitulował Lee, mówiąc bardzo łagodnie do rozmówcy. na co liczył? Że chodź na chwilę spuści lub odwróci wzrok, a najlepiej jeśli broń także opuści. Równie dobrze hałas uciekającego taboru będzie wykorzystany, jeśli przeciwnik odwróci się w celu dostrzeżenia przyczyny zamieszania, Lee mimo ciekawości, walczy o życie więc się powstrzyma. Tak czy owak, jeśli przeciwnik pozwoli przesłuchać dzieciaka, odwróci wzrok lub odwróci się w kierunku uciekających a nawet jeżeli nic z tego nie nastąpi ale Lee chociaż próbował, przechodzi do natychmiastowego działania.
Wybicie ciała w przód za pomocą lewej nogi i jednocześnie odbicie prawą stopą tak by ciało zatoczyło się nieco na bok przy jednoczesnym przejściu w przód i zejście z linii strzału. W gruncie rzeczy Lee nie liczy na wiele, tak naprawdę chodzi o to że przy tym ruchu stara się złapać i silnym ruchem wyszarpnąć broń przeciwnikowi. Oczywiście broń łapie lewą dłonią i nawet nie chodzi tu o złapanie tej broni. Tak naprawdę celem głównym Lee jest przysłonięcie lufy lewym przedramieniem w desperackim akcie złapania broni. Nawet jeśli ów broni nie złapie to jedyną stratą będzie lewa ręka. Tak, Lee był gotów zapłacić za swoją głupotę. Co jednak w tym czasie robi prawa dłoń? Ano przyzwana w nim zostaje szklanka wódki którą w momencie całego manewru Lee macha, w celu wylania jej zawartości na twarz oponenta. Jeśli złapał za broń, lub nie złapał a z lewej dłoni ma sieczkę to nie ma znaczenia, bo zaraz idzie atak prawą dłonią, którą Lee rozbija szklankę na twarzy przeciwnika, a następnie masakruje mu głowę silnymi ciosami, jednocześnie próbując pozbawić broni i ustawiając ją tak, by lufa nie celowała w niego. Więcej uwagi wkłada oczywiście w drugą czynność. Jeśli wystrzelił pocisk, to aż tak się tym nie przejmuje. Jeśli nie wystrzelił to szarpiąc się z bronią za pomocą lewej ręki, którą złapał za broń stara się szarpać w dół, a nie do siebie, by przypadkiem nie znaleźć się na linii przypadkowego wystrzału.
Gdyby udało mu się rozbroić przeciwnika a był ranny, to natychmiast rozdziera koszulę i robi opaskę uciskową, nawet nie znając się na medycynie można mocno zawiązać coś nad raną by uciskać żyły i tętnice. Pomaga sobie w tym oczywiście zębami. Jednocześnie ranę dezynfekuje przyzwaną znowu szklanką wódki, oraz włącza kolejny skutek alkoholu czyli wychłodzone ciało, co spowalnia krążenie krwi a zatem jeszcze bardziej zmniejsza ryzyko krwotoku. Oczywiście całość prócz bandażowania jest dość szybka więc dzieciak nie powinien spierdolić a jak coś można go postrzelić/złapać. Jednakże jeśli w czasie opatrywania dzieciak zacznie spierdalać to Lee pierdzieli na chwilę swoje rany, wyczarowuje litrową butelkę Whisky i rzuca dzieciakowi w lędźwiowy odcinek kręgosłupa.
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Sob Cze 22 2013, 22:56
No cóż, może kolce nie zadziałały jak powinny, ale i tak był zadowolony z tego jak to się skończyło. Dotknął dłonią jednego z kolców i reszta jego ciała pokryła się metalem (czyt. głowa, dłonie, szyja, wszystkie odsłonięte przez garnitur miejsca), następnie ruszył za przeciwnikiem. Mimo, że nic nie widział, osłaniał ręką twarz, tak w razie czego. Dodatkowo kolce usuwały mu się sprzed drogi, poza tymi co szły przez środek. Dlaczego? Mianowicie gdyby przeciwnik zamierzał puścić coś wzdłuż korytarza, zatrzymałoby się to na kolcu ewentualnie, rozbiłoby go, co oczywiście zaalarmowałoby maga, do zrobienia uniku. dodatkowo usuwa sobie spod nóg wszelakie żelazne konstrukcje, co jakiś czas przeskakując na drugą stronę korytarza. Cel miał jeden, dorwać maga. Dlatego też, rękę którą miał zmienioną w ostrze, szykował się do wyprowadzenia pchnięcia. Oczywiście w tej ciemności, nie kieruje się jedynie węchem, ale również słuchem, który smoczki mają dobry... Kiedy dopadnie maga, stara się wbić mu miecz w pierś, czy też po prostu postara się pozbawić go głowy. Jeśli przeciwnik będzie starał się uderzyć mieczem, czy też zablokować jego cios... no cóż.. wtedy smok dłonią złapie jego ostrze i odciągnie. W końcu ma ciało pokryte metalem to raz... a dwa to jego żywioł. Korzysta ze swojej szybkości... i nawet jeśli przeciwnikowi uda się uniknąć jego ataków, to dopada go na klatce schodowej, dalej też będzie uważał na te jego macki... spróbujemy przeciąć je mieczem...
Leticia
Liczba postów : 255
Dołączył/a : 09/10/2012
Skąd : Wypizdajów, który nazywa się Gnieznem ~
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Wto Cze 25 2013, 12:44
No i prawie by dziewczynkę stratowali! No popatrzcie jakby małą blondyneczke stratowali źli ludzie! Właściwie cóż się dziwić. Małe, blond, prawie decha to cóż się dziwić, że nie została zauważona. W każdym razie dziewczyna puszcza rączkę Senci i idzie gdzieś w głąb rezydencji. Woli nie zostać stratowana, ale coś może ciekawego gdzieś znajdzie. Do tego sobie zje jeszcze jakieś ciasteczko, a może kilka, a w razie czego pokazuje Senci, gdzie idzie, omijając w miarę tych wszystkich ludzi.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Sro Cze 26 2013, 10:08
Macie jeszcze 24h na odpis potem odpisuję niezależnie od odpisów innych.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Czw Cze 27 2013, 19:42
//24h minęły... so...
Młody chłopak, który wiedział więcej niż większość zebranych został szybko postawiony w sytuacji patowej. Jego ojciec może był porywczy, ale wbrew pozorom dość rozważny, na pewno dużo spokojniejszy niż wcześniej uderzony przez Ciebie jego kuzyn. Co prawda nie mógł zgodzić się na torturowanie syna, o które ubiegał Lee, ale myślę, że to co zrobił i nastąpiło potem można chociaż po części uznać za pomyślny rozwój wydarzeń. - Wątpię, żeby mój syn miał jakiekolwiek pojęcie, kto jest zabójcą nie mam pojęcia skąd mógłby to wiedzieć. Ale nie zaszkodzi zapytać jeżeli o to tylko Ci chodzi rozumiem, że warto sięgnąć po każdy możliwy środek zapobiegawczy. - powiedział opuszczając powoli broń, ale nie chowając jej jeszcze do kabury i kucając przy synu- No więc synu, Czy to prawda co mówi ten Pan i faktycznie wiesz kto jest zabójcą? I skąd o tym wiesz? - J-ja w sumie żartowałem sobie z innymi. Tak naprawdę nie wiem, kto zabija... Tylko chciałem postraszyć i zyskać trochę szacunku w oczach Ciela i Anastazji. Przepraszam. - Nie powinieneś tego robić w tej sytuacji. Teraz nie ma na to czasu, ale w domu się policzymy. - skarcił syna ojciec - Jak widzisz wygląda na to, że mój syn niczego nie wie. Poza tym... Jeżeli nie masz nic przeciwko chciałbym udać się za resztą swojej rodziny. Nie wyglądali na zbyt ucieszonych i chcę zobaczyć co chcą zrobić. Być może postanowili opuścić wyspę. Lepiej byłoby ich powstrzymać. Nie wiem co widzieli, prawdopodobnie spanikowali, ale jestem pewien, że żaden statek nie wypłynie w tą pogodę. Oczywiście mogłeś zadawać swoje dalsze pytania dzieciakowi, mogłeś podać jego odpowiedź w wątpliwość. Wydawało się, że jego ojciec jest w miarę rozumny i nie ma nic przeciwko pytaniom dopóki nie próbujesz szarpać czy torturować jego syna. Tak więc miałeś wolną drogę do dalszych pytań.
W tym samym czasie Ayano, młoda policjantka udała się w głąb rezydencji. W stronę kuchni zapewne, ponieważ jak widać uwielbiała ciastka. Jej akcje stają się ukryte.
Na piętrze w tym czasie trwała pogoń smoczego zabójcy za magiem Grimoire Heart. No i udało mu się dogonić przeciwnika korzystając ze swego węchu. Z resztą co tutaj było do węszenia? Biegł po prostej korytarzem, bo gdzie indziej mógł uciec wróg chcący dostać się do reszty? Dogoniłeś go jakieś 15 m od klatki schodowej wykonując pchnięcie do przodu na wysokości klatki piersiowej. Nie trafiłeś co prawda w punkt witalny, ale cios i tak zakończył się tym, że przeciwnik ukląkł na kolana zatrzymując się. Oj zabolało to twojego przeciwnika, ale jak na razie żył. Choć w tej chwili próba atakowania czy ucieczki była czymś nierealnym. Dlatego właśnie następuje ponowny atak Lavetha.
Laveth: Wszytko co am robiłeś się powiodło. No nie odciąłeś mu głowy bo zamiast tego wbiłeś mu ostrze w plecy. Teraz jest zanurzone w klatce piersiowej Shagwella. ATAKUJESZ. Masz 48h na odpis. Potem jak nie odpiszesz Shagwell może wziąć Ci kolejkę i próbować uciekać czy atakować mimo wszystko. Wtedy ty możesz co najwyżej próbować bronić się lub go zatrzymać w przypadku ucieczki.
Shagwell: Rana na prawej piersi. Boli i krwawi, ale bardziej przejmowałbym się prawym barkiem. Rana dość poważna, straciłeś sporo krwi, a machanie prawą ręką skończyłoby się bardzo źle. Dlatego katanę przełożyłeś do lewej dłoni. Zostawiasz na podłodze ślady krwi. Poruszasz się wolniej niż normalniej. Dużo wolniej. A teraz klęczysz na ziemi z przebitą klatką piersiową. Na szczęście punkty witalne ominięte, ale i tak boli jak diabli i zaraz się wykrwawisz. Przeciwnik jest za tobą i może atakować. Jesteś bardzo osłabiony. BRONISZ SIĘ chyba, że Lav nie odpisze w ciągu 48 h wtedy rób co chcesz.
Lav>Shag
Wybiła 23:00
W sumie nic się nie stało, ale większości osób nie było obecnie z wami. Niestety uciekły w panice.
Była 23:01
Laveth
Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Sob Cze 29 2013, 20:02
Udało się~ dorwał przeciwnika. Zgodnie z przewidywaniami! No prawie... chłopak miał jeszcze głowę na karku, ale za to ostrze tkwiło w jego plecach, co zrobił z tym smoczek? A cóż mógł zrobić... docisnął ostrze i postanowił je przekręcić. Po czym szybko wyrwał miecz z jego ciała i wbił ostrze w jego kark, coby dobić go dla pewności, ale nie pozbawić głowy... jak na razie. Kiedy mu się to udaje, to łapie go za kołnierz i ciągnie go w stronę pomieszczenia, z którego członek GH i rozejrzeć się tam... nigdy nie wiadomo co on tam robił... no i była tam krew. Na pewno...
Jeśli jednak mag postanawia się jakoś stawiać, to blokuje drugą ręką wszelakie jego działania i go dobija.
Pomieszczenie z którego wyszedł GH, przeszukuje dokładniej, szuka owej krwi i tak dalej...
Edgy Guy
Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Nie Cze 30 2013, 16:09
Lee machnął lekceważąco górnymi kończynami i olewając chłopaczka z jego ojcem, usiadł na krześle. Uniknął losu tarczy strzelniczej ale w gruncie rzeczy nie dowiedział się niczego znaczącego. Jedna osoba była zabójcą, ludzie mogą kłamać, nie mają lekarza, magia którą dysponuje zabójca jest zbyt wszechstronna. Teoretycznie była to zagadka z typu tych nie do odgadnięcia, ciągle czegoś brakowało... kluczowej poszlaki. Czegokolwiek co nie było by wątpliwe. Punktu zaczepienia nie do obalenia. Obecnie bowiem wszystko co wiedzieli mogło być kłamstwem więc w gruncie rzeczy nie wiedzieli nic. Ich wiedza była wątpliwa i dziurawa, współpraca tubylców znikoma... nie oszukując się, byli w czarnej dupie. Dlatego też Lee wyczarował butelkę brandy i zaczął zwiedzać rezydencję, czego szukał? Poszlak. Niepodważalnych, nie do obalenia tropów wskazujących cokolwiek co może naprowadzić na trop mordercy. Obecnie bowiem podejrzewał jedynie chłopca i zleceniodawcę, na dodatek było to strasznie niepewne...
Leticia
Liczba postów : 255
Dołączył/a : 09/10/2012
Skąd : Wypizdajów, który nazywa się Gnieznem ~
Temat: Re: Wyspa Toramw Els Sro Lip 03 2013, 10:37
Widząc to co zobaczyła, tylko uśmiechnęła się pod nosem. Śmiała się głośno w duchu.. spodobał jej się ten widok. Jednak nie awiszowała się tym. Nie miała zbytnio ochoty. Magowie, służba.. Może jednak ktoś z rodziny jest tym, który zabija, a nawet .. A może sam właściciel rezydencji? W każdym razie szybko Ayanoś pobiegła w stronę swoich towarzyszy, bynajmniej Lee.. Wolała być z kimś, nawet pijakiem, niż siedzieć sama i patrzeć jak umierają. Mimo że ten widok jej się nawet spodobał. Wyglądała, że będzie tu jakaś zabawa w zabijanego. Nie przypadło to Ayanosi to gustu, ale cóż.. Czasami tak trzeba. Pobawić się w zabijanego, jak za starych mrrrocznych czasów.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.