I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Wto Mar 12 2013, 18:08
First topic message reminder :
Piękne, pokryte śnieżnym puchem i grubą warstwą lodu wzgórze na mroźnej północy. Pokryte karłowatymi drzewkami iglastymi, które potradfią znieść takie spartańskie warunki. Na szczycie wzgórza wznosi się wysoka na 7 metrów kapliczka, o kopulastym dachu. W większości jednak przysypana śniegiem. Szczyt pagórka jest płaski i rozległy, można użyć do treningu zarówno wnętrze kaplicy, o ile się je odsłoni i otworzy, jak i miejsce dookoła niej.
-Szlaki… nie są dla mnie- sapnął Seth, wchodząc pod dość stromą górkę, pokrytą grubą warstwą śniegu i lodu. Wolał trudzić się tak jak teraz, niż iść na łatwiznę używając wyznaczonych szlaków. Podróżniczy plecak trochę ciążył mu na plecach, jednak był on niezbędny na takie wyprawy. Wypełniał go różnego rodzaju prowiant, to najważniejsze. Opady śniegu cały czas się nasilały, a miejsca do treningu jak nie było, tak nie ma. Tylko dzikie ostępy Terytoriów Północnych królestwa Fiore. Te okolice przypominały Sethorowi jego pierwszą misję… Pierwszą i zarazem jedyną. Patrząc po jej rezultatach, mag lodu musiał się wzmocnić, opracować nowe techniki. Póki co jednak groziło mu zamarznięcie gdzieś hen od cywilizacji, na stoku lodowego wzgórza. Jednak ku wielkiemu zadowoleniu chłopaka o kruczoczarnych włosach, na szczycie niewielkiego wzniesienia istniały ślady jakby… miejsca kultu. Strasznie przysypane przez śnieg, lecz mogło to być interesujące miejsce na trening. Była to jakby… kapliczka? Setha ciekawiło jej wnętrze, nie wyglądała na uczęszczaną, jednak może zachowało się wszystko, co było potrzebne do tych plugawych obrządków religijnych. Z racji tego, że mag Lamia Scale był tu pierwszy raz, rozpoczął swój trening od hartowania rąk, które już były dość odporne na odmrożenia, jako umiejętność pasywna jego magii. -Sprawdźmy więc co znajduje się pod tym śniegiem i czy warto tu pozostać na kilka dni- rzekł w myślach sam do siebie Seth, obserwując przez dobrą chwilę niebo. Było zachmurzone, choć kolor chmur wskazywał na wciąż porę, nazywaną dniem. Szaro, lecz szarzyzna nieba skłaniała się bardziej ku bieli niż czerni. Po dobrej minucie obserwacji otoczenia, mag zaczął, używając swoich pięści, a także katany rozkuwać lód pokrywający ściany kapliczki. Oczywiście Sethor ograniczył swoje starania do znalezienie wejścia i odsłonięcia go, nie próbował natomiast odkryć spod białego puchu całego budyneczku. Nie było to kompletnie potrzebne. Gdy po dobrej godzinie pracy w znoju i pocie czoła, całe wrota, bo tak wyglądało wejście do świątynki, były wolne od lodu i śniegu. -Wygląda na to, że ta kaplica była otwarta dla każdego, jednak lód sprawił, że brama ani drgnie- pomyślał Seth, chwytając pewnie w obie ręce katanę i unosząc ją nad głową. Bramy tej nie zabezpieczały żadne kłódki, zamki, czy inne podobne rzeczy. Po prostu wystarczyło przekuć lód, znajdujący się między skrzydłami drzwi i użyć trochę siły. Trzask! Srebrzysta katana Setha wbiła się głęboko w lód, skuwający wrota do kapliczki. Następnie chłopak postanowił ruszać swą bronią w górę i w dół, by lód ustępował coraz to bardziej. Kilka minut trwało siłowanie z bramą, jednak w końcu wydawała się możliwa do otwarcia. -No cóż, do pracy rodacy- westchnął mag lodu, chwytając lewe skrzydło drzwi i ciagnąc. Początkowo- bezskutecznie, jednak po lekkim usunięciu przeszkód spod wrót, drzwi z chrzęstem zaczęły odsłaniać wnętrze świątyni. Oczy Setha rozszerzyły się bardzo mocno, gdy mag ujrzał to, co skrywał w sobie budyneczek. Nie był to przytułek dla dzikich tubylców, tylko wysoce bogate w magię miejsce. Pochodnie na ścianach świeciły jasnym ogniem. Po tak długim czasie odcięcia od tlenu powinny były już dawno zgasnąć. Lub po prostu się wypalić… A podłoga i umeblowanie? W stanie prawie idealnym, czyste i zadbane. Cóż jednak, w środku panowała temperatura… można ją nazwać znośną, choć może ociepli się, gdy wrota zostaną zamknięte. Do treningu w sam raz. -Miejsce idealne znalezione, teraz tylko co by tu potrenować…- dumał Seth, przysiadłszy na kamiennej ławie pod ścianą. W sumie był już rozgrzany batalią z jego własnym żywiołem przed wejściem tu, więc teraz mógł się skupić w pełni na magii. Nagle go olśniło. -Bingo, spróbuję opracować kulę lodu, która może się odbijać! Niczym piłki do różnorakich gier zespołowych…- powiedział na głos Seth, wstając i rozciągając się. Pierwszy dzień treningu czas zacząć! Pierwsze, co mag postanowił zrobić to sprawdzenie jakości swojej magii. Był we wspaniałym miejscu, które sprzyjało tworzeniu lodowych zaklęć- na mroźnych Północnych Terytoriach! Bo czymże jest lód? To była tylko zamrożona woda, choć mogła ranić, i to dotkliwie. /// A magia, którą opanowywał Sethor polegała jedynie na manipulacją lodem w róznoraki sposób. Czy to tworzyć lodowe pociski, czy pokrywać swe ciało warstwami lodu. Magicznie stworzony lód był bardzo twardy, choć po pokonaniu jego wytrzymałości, stawał się kruchy i roztrzaskiwał się w drobne kawałeczki. Magia Lodowego Tworzenia po wyuczeniu się jej wszystkich tajników stanowić będzie bardzo silną broń. Zmienianie kształtów otaczającego lodu- jak na poprzedniej misji, gdy zostali wysłani na mroźną północ, zupełnie jak teraz, może być umiejętnością, która zmieni przebieg zadania, walki. To jednak wymagało długiego i żmudnego treningu. /// -Lodowy Kolec!-wykrzyknął Seth, odpalając pocisk w ścianę kapliczki. Ku zadowoleniu maga, udało mu się wytworzyć idealny pocisk, dokładnie taki, jaki chciał. Tylko nie wytworzenie kolejnego Lodowego Kolca było celem jego treningu, o nie. Miał zamiar stworzyć zupełnie nowe zaklęcie, Bouncing Freezer. To jednak musiało poczekać do dnia następnego, pierwszy dzień był jedynie rozgrzewką i w większości polegał na znalezieniu miejsca do treningu na jak najdłużej. Sethor podszedł więc do wrót i pociągnął odstające od podstawowej pozycji skrzydła drzwi, zamykając w miarę szczelnie kapliczkę. /// Przed położenie się spać, mag lodu pomyślał trochę o swojej magii. Lód był o tyle groźnym aspektem natury, że dawał się pięknie rzeźbić w różnorakie kształty. Seth mógłby więc utworzyć ostrza, kolczaste kule, pociski stożkowe. Wszystko... Oprócz tej cechy, zamrożona woda miała inną zaletę. Lód jest zimny. Co znaczy zimny... Jego temperatura musi być poniżej celsjuszowskiego zera. Lodem można więc wywołać hipotermię, lub po prostu odmrożenia jakichś części ciała. Można nim było wychłodzić organizm, dla którego, jak wszyscy wiedzą, odpowiednią temperaturę stanowi 36,6 stopnia Celsjusza. Koniec jednak dywagacji, teraz czas spać. /// -Oyasumi- powiedział sam sobie Seth, kładąc się na kamiennej ławie. Wolałby jakieś wygodne łóżku i ciepłą pościel, jednak nie mógł narzekać. Równie dobrze mógł właśnie dzielić jakąś jaskinię z niedźwiedziami albo straszniejszymi stworami. DZIEŃ DRUGI: Następnego dnia, mag lodu wstał wypoczęty, choć obolały. Do takich spartańskich warunków trzeba przywyknąć, bez dwóch zdań. Po skromnym śniadaniu, mag odemknął drzwi i spojrzał, jak wygląda świat zewnętrzny. Dzień, to pewne. Niestety Seth nie wykształcił zegara biologicznego co by mu wskazywał godzinę, lub chociaż porę dnia. Brak okien mocno dawał się we znaki. Jednak mag Lamia Scale nie przybył na północ by narzekać na takie nieważne rzeczy, on tu przybył by się wzmocnić przed kolejną misją. -Dobra, nie ma czasu do stracenia, żywności będzie mi jedynie ubywać, bo na polowania wolałbym się nie udawać dopóki nie będę do tego zmuszony- pomyślał nad ewentualnościami zbyt długiego pozostania w kapliczce Seth. Od czego powinien jednak zacząć? Może od stworzenia lodowej kulki? Tak, to jest dobra myśl. Mag stanął w lekkim rozkroku i spróbował za pomocą swojej magii wytworzyć kulę lodu. Skupiał się jak najmocniej na własnej dłoni, by zgromadzić w niej energię, potrzebną do stworzenia kulki z niczego. Nie miała być ona jakaś specjalnie gigantyczna, bagatela, jedynie 10 cm średnicy. Jakież było zadowolenie na twarzy młodziana, gdy po 20 minutach prób- i błędów- udało mu się wytworzyć idealną kulę… Dopieszczoną, bez żadnych niedoskonałości. Po prostu KULKĘ. Sethor nie miał z tym większych problemów, wytwarzanie takich rzeczy miał już dawno opanowane, jednak był on chociaż w minimalnym stopniu perfekcjonistą. Próbował tak długo, aż jego kulka nie osiągnęła idealnego kształtu. Drugim, i ostatnim na ten dzień elementem treningu nowego zaklęcia było sprawienie, by lodowa kulka się odbijała. To wydawało się proste, a przynajmniej prostsze niż sprawienie, by podążała zgodnie z wolą użytkownika. -Leć kulka, leć i wracaj!- zachęcał w myślach kulke do lotu Seth, rzucając nowo wytworzoną kulą lodu w ścianę kapliczki. Z nadzieją w oczach obserwował jej lot, lecz cała zebrana w nim nadzieja prysła niczym bańka mydlana, gdy kulka po prostu z trzaskiem się rozbiła i podłoga pokryła się odłamkami lodu. Co dziwne, podłoga ta wydawała się pożerać lód, przez co po chwili było już czysto i sucho. Była to zapewne jakaś magiczna właściwość, jednak Sethorowi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Nie musiał przynajmniej sprzątać. Do rzeczy jednak, mag nie poprzestał na jednej nieudanej próbie. W swej lewej dłoni wytwarzał raz po raz kulkę lodu, wciąż po trochu próbując zmieniać jej konsystencję i właściwości fizyczne. Druga kula podzieliła los pierwszej, została wsiąknięta w kawałkach przez podłogę. Trzecia już natomiast rozbudziła nadzieje maga. W oku Setha błysnął zadziorny, choć chłodny jak zawsze płomyk. Spytać można: dlaczego? Odpowiedź jest prosta, mimo że mięśnie i ciało maga Lamia Scale zaczynały powolutku odczuwać zmęczenie (jednak było ono zbyt małe, by mogło w jakikolwiek sposób oddziaływać na siłę rzutu), to po rzucie w ścianę, kulka „wgniotła się” i dopiero później pękła. -Krok po kroczku, osiągnę swój cel- pomyślał Seth, motywując sam siebie do cięższej pracy. Potarł lekko dłońmi o siebie, by się lekko rozgrzać. W końcu tworzył i trzymał w ręku lodowe kulki. Pojedyncze krople potu zaczęły pojawiać się na czole maga, gdyż chwilowo trening zamarł w martwym punkcie. Jedna po drugiej, kulki wgniatały się w ścianę i pękały, kończąc wsiąknięte przez podłogę. Po czterech kolejnych próbach, Sethor usiadł na kamiennej ławie, będącej zarówno jego miejscem odpoczynku między częściami treningu, jak i miejsce do spania. Lodowy mag uderzył się z obu stron naraz otwartymi dłońmi w twarz. -Weź się w garść, takie łatwe zaklęcie nie może być trenowane w nieskończoność- próbował dodać sobie otuchy i sił na kolejne próby. Wstał i pewnym krokiem podszedł do miejsca, w którym uprzednio stał. -Teraz albo nigdy- powiedział na głos Seth, skupiając się maksymalnie na kulce, którą miał zamiar utworzyć. Ona MUSI się odbić od tej parszywej ściany… Mag wytworzył więc kulisty obiekt z lodu, a następnie cisnął nim mocno w ścianę. Jakież było jego zdziwienie, gdy kula wróciła na pełnej prędkości, uderzając go w głowę i nabijając mu lekkiego guza, a następnie poleciała w ścianę, odbiła się po raz drugi i przy trzecim odbiciu wlepiła się w sufit. Czym jednak był guz w porównaniu do efektów treningu? Był już prawie w połowie drogi do nauczenia się Bouncin’ Freezera, kulka odbijała się od ścian i innych przeszkód! -Pięknie wyszło!- przyklasnął w dłonie dumny z siebie Seth, podchodząc do bram kapliczki i sprawdzając stan pogodowy na zewnątrz. Było już ciemno, lepiej więc zrobić sobie jakiś skromny posiłek i pójść spać. DZIEŃ TRZECI: -Postaram się, by był to ostatni dzień- stwierdził w myślach mag gdy tylko otworzył oczy i się rozespał. Dwie minutki poleżał i wstał, by rozciągnąć swoje coraz bardziej obolałe ciało. Wczorajszego dnia wytworzył dość wiele kulek z lodu, więc dziś musi zrobić to efektywniej i przy mniejszej ilości prób. Cel na dzisiaj? Po pierwsze, by kulka po odbiciu zostawiała powłoczkę na wszystkim, co uderzy. Po drugie, by Sethor mógł ją kontrolować siłą swej woli. Jak zawsze mag postanowił rozpocząć od łatwiejszego, przynajmniej w zamyśle punktu lekcji. Skupił się mocno na swojej lewej dłoni i wytworzył na niej lodową kulkę o idealnych krawędziach i kształcie, a następnie rzucił nią w jedną ze ścian, jednocześnie unikając jej, gdy będzie wracać poprzez schylenie głowy. -Dobra, to jest opanowane i powtórzone, teraz ulepszmy tę technikę!- pomyślał Seth, obserwując drugie odbicie kulki i jej wsiąknięcie w ścianę. W trakcie tworzenia kolejnego lodowego pocisku, mag skupiał się na tym, by przy odbiciu część tej kulki pozostała na powierzchni, od której się odbiła… Było to możliwe jeśli zewnętrzna jej część będzie jakby tylko nakładką na twardszy rdzeń, kulka więc musiała mieć dodatkową warstewkę, która mogła by kawałek po kawałku, przy obu odbiciach pozostawać na ciele, czy po prostu ścianie. Kulka, gdy tylko przybrała kształt i rozmiar, zadowalający maga, została przez niego wyrzucona i z wielką prędkością odbiła się od ściany, zostawiając lekki szron na ścianie. Minimalnie lepiej, jednak wciąż źle. Każda następna próba kończyła się lekką poprawą rezultatów, jednak dopiero po kolejnych pięciu rzutach, nadeszła przełomowa chwila. Każde odbicie kulki pozostawiało wyraźną i dość grubą w porównaniu do poprzednich prób, warstewkę lodu. Było to o tyle konieczne, że mogło się pięknie łączyć z Lodową Ewolucją, która powodowałaby rany kłute prosto w ciało, jak i na zewnątrz trafionego. -Teraz ostatni element treningu… Siła woli i utrzymywanie kulki w powietrzu za pomocą mojego umysłu- pomyślał Seth, przewracając oczami. Ależ sobie wybrał cel na dziś… Niech to szlag trafi. -Kto nie ryzykuje i się nie trudzi, ten nie ma fajnych zaklęć- rzucił luźną myśl gdzieś hen, w ściany kapliczki, wytwarzając kolejny raz kulkę lodu na dłoni. Dyszał coraz ciężej, jednak nie mógł się poddać, nie miał zamiaru zostać na kolejną noc i kolejny dzień na tym mroźnym zadupiu. Sethor wytężył swój mózg, obserwując bacznie lodowy twór na swojej lewej dłoni. Pierwszym punktem do nauczenia się było sprawienie, by kulka za pomocą woli użytkownika chociaż się przetoczyła po jego dłoni. Od tego więc postanowił zacząć mag. Wyprostował palce swojej dłoni, by zrobić w miarę płaską powierzchnię dla kulki i skupił się na obiekcie na niej leżącym. Gapił się tak dobre kilka chwil, jednak nie dawało to zbyt wielu rezultatów. Mag więc tak dla zabawy rzucił sobie tą kulką w ścianę, obrywając w plecy po drugim odbiciu. Był wyczerpany i poirytowany samym sobą, jednak nie mógł się poddać trenował trzeci dzień… Nie mógł jednak mag wygrać ze swoim żołądkiem i organizmem, musiał odpocząć. Wyciągnął ze swojej torby resztki suchego prowiantu i zaczął szamać. Kilkudniowe pieczywo z pewnością nie było rarytasem, jednak lepszy rydz niż nic. Po napiciu się wody mineralnej z manierki, Seth położył się na kamiennej ławie. Może jeszcze był dzień, może już noc? Tu, wewnątrz kapliczki na mroźnym pustkowiu czas zdawał się płynąć inaczej niż zazwyczaj… DZIEŃ CZWARTY- OSTATNI: Poranek, a może i nie poranek? Pobudka- naturalna, niewymuszona żadnymi budzikami, dźwiękami zwierzyny. Seth i pogańska świątynia, sam na sam z własną magią. Dzisiaj musi być ten przełomowy dzień, bo jeśli nie uda się opanować Bouncin’ Freezera, to mag wróci do domu z pustymi rękoma. Nie może sobie pozwolić na kolejną noc, chyba, że pójdzie na polowanie. Tego jednak mag wolał uniknąć. Co więc pozostało magowi z legalnej gildii o dumnie brzmiącej nazwie Lamia Scale? Ano dokończyć tę jednostkę treningową! Sethor wytworzył na swej ręce lodową kulę, już po raz chyba trzydziesty albo i więcej, i skupił się maksymalnie, wytężając nawet wzrok na kuli. Na jego czole występować zaczęły pojedyncze żyły, jednak to dobrze świadczyło o jego koncentracji. Początkowo bryła lodu ani drgnęła, jednak pełne skoncentrowanie swojego umysłu na tworze z zamrożonej wody przyniosło rezultaty w postaci jakby… podskakiwania? Kulka unosiła się na chwilę ponad dłoń i od razu opadała. Dziwne, nie takie było początkowe zamierzenie Sethora, lecz w sumie był to jeden krok w przód. Teraz jedynie należało to opanować i ogarnąć, w jaki sposób sprawić, by kulka poruszała, gdzie tylko Seth sobie zażyczy. Mag Lamia Scale postanowił jednak nie rozpraszać swojej główki i pozostawać w pełni skupionym na tworze z lodu na rozłożonej dłoni. Chłopak o kruczoczarnych włosach nie miał już sił na dalszy trening, jednak wiedział, że nie powinien sobie odpuścić tej części treningu. Ta była całą kwintesencją zaklęcia Bouncin’ Freezer. -Kulko, odleć!- nakazał Seth w myślach własnemu magicznemu wytworowi. Ten jednak unosił się i opadał. Unosił i spadał. Mag lodu dyszał, już coraz mocniej zdenerwowany, lecz nie poddawał się. Pozostał mu ostatni kroczek i będzie w domku… Wtem właśnie, kulka uniosła się nad rękę maga, zgodnie z jego wolą i oczekiwała jakby na kolejne rozkazy. Sethor pomyślał, by udała się ociupinę w lewo i… twór lodowy zareagował! Trochę w dół i kulka to zrobiła. Genialne… Teraz jednak pozostawała kwestia tego, co się dzieje z kulką po odbiciu od ściany? Mag wydał polecenie, by kulka z maksymalną prędkością uderzyła w ścianę, lecz po zetknięciu się z płaską powierzchnią stracił nad nią kontrolę. Odbiła się jeszcze raz i wsiąknęła w podłogę. Czyli pozostawała tą samą odbijającą się kulką, tylko pierwsze odbicie było kontrolowane… Dość dobry wynik, choć oczywiście mógłby być lepszy. Po tym Seth wytworzył jeszcze jedną kulkę, sprawdził, czy rzeczywiście opanował już tę sztukę, a następnie wysłał kulką, by uderzyła we wrota. Wszystko zadziałało zgodnie z planem, a mag udał się po swój plecak i wyruszył w drogę powrotną do miejsca, z którego przybył. KONIEC.
Autor
Wiadomość
Saki
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 27/10/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sro Mar 21 2018, 20:55
Saki nie była w stu procentach pewnego tego czy podzielała entuzjazm Cassandry w kwestii stworków, a już na pewno nie określiłaby ich na pewno mianem pociesznych, ale każdy miał swoje upodobania, fetysze i swój gust, dlatego dziewczyna z miną wyrażającą nie do końca cokolwiek poza zdziwieniem wzruszyła ramionami, samej poświęcając się obserwacji stworków. Niespecjalnie chciała by zaraz któryś zwymiotował w jej pobliżu znowu albo co gorsza na nią. Niemniej Cassandra mogła mieć rację w jednej kwestii - stworki nie były totalnie pozbawione rozumu i na swój sposób wykazywały się całkiem niezłymi zdolnościami myślenia na zasadzie "co robić, żeby". Nawet jeśli fizycznie nie udawało im się robić tego co zamierzały, to ostatecznie planowały dobrze. Aspen doskonale zaś wiedziała, że rozum dużo częściej triumfował nad siłą muskuł niż mogłoby się wydawać. Przytaknęła głową na uwagi Cassandry, dając jej do zrozumienia, że w istocie się z nią zgadza.
Gdy przyszły z powrotem do obozu i spotkały się z resztą odjąć Daxa, Saki zachowywała się stosunkowo cicho pozwalając właśnie czerwonowłosej wyjaśnić ich obecną sytuacją, samej natomiast cały czas przyglądając się stworkom, które wciąż zainteresowane były jajkiem. Nie zamierzała dać im okazji do jakiegoś dziwnego zachowania. Udawanie głupiego, a potem nagły ruch był najstarszym sposobem na zaskoczenie kogoś, a Saki nie lubiła być zaskakiwana, nieważne czy przez magiczne stworzenia, innych magów czy dodatkowy stos roboty papierkowej odnajdywany na jej biurku. Dlatego wolała się, w milczeniu, pilnować. Przynajmniej na razie. Zauważyła jednak obecność kolejnego stworka, którym bawił się Feelan, nawet unosząc na chwilę brew do góry, zwłaszcza po słowach, które od niego usłyszała. Ciekawe czy zareaguje na pojawienie się jajka? Czy to kompletnie inny stworek?
Aczkolwiek nieobecność Daxa trochę niepokoiła. - Może odszedł na większą odległość niż my... - zaproponowała, nie spuszczając wzroku z istotek.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pią Mar 23 2018, 12:48
MG
Włożenie w stworka kamienia, zaowocowało nagłym zdziwieniem tegoż, by po chwili zatrząsł się i spojrzał na Feelana gniewnie-Pczk-Powiedzial mało przyjaźnie a jego futerko zafalowało, by nagle wyleciał z niego kamień, trafiając Feelana prosto w czoło.-Pczk Pczk-Powiedział jeszcze stworek po czym odskoczył od Feelana dołączając do gromady śledzących Cassandrę stworków, gdzie wspólnie zaczęły "Pczkować" ignorując na chwilę obecną jajko w dłoniach rudowłosej.-Nie ma problemu. Koniec końców i tak wszyscy spotkamy się przy przejściu na niższe piętro. Jeśli jest na tyle silny by poradzić sobie samemu, dajmy mu być samemu-Stwierdził John, nie mając nic przeciwko rozdzieleniu się. W ten sposób, odkryją więcej rzeczy.
Cassnadra: 92MM Hans: 115MM Feelan: Boli cię czoło
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pią Mar 23 2018, 21:44
- Auć! Co prawda stworek zrobił to, co mu kazałem, ale w dość bolesny sposób. Spoglądam na niego, rozmasowując czoło i zastanawiam się, czy zrozumiał moje polecenie czy raczej to był instynktowny odruch. Chyba jeszcze sporo pracy będzie ze stworkiem... Ale cóż to?! Stworek ucieka, dopasowując się do innych stworków? A co z naszą przyjaźnią? Co z długimi minutami poświęconymi na naukę? Wszystko na marne? Nie mógłbym przecież zmusić stworka, żeby był mi posłuszny i robił co ja chcę... To by było okrutne potraktowanie stworzonka... Działanie wbrew jego naturze... Gdyby chciał, z pewnością moglibyśmy się świetnie dogadać, ale... Ale inne stworki chyba bardziej go obchodzą... Rozumiem... Z ogromnym żalem spoglądam, jak stworek odchodzi... - Zostawisz mnie tak? A ja już miałem wymyślać ci imię... - mówię z przykrością za stworkiem. Niestety, nie mam już wpływu na jego decyzję. Będzie tak, jak być musi. Poprawiam tylko miecz u boku i spoglądam na Johna. - W takim razie chyba możemy ruszać. Dobrze jednak byłoby coś zostawić, na wypadek gdyby Dax tu wrócił i sam postanowił nasz szukać. Osobiście wolałbym się trzymać w grupce. Razem zawsze raźniej, weselej i milej, zwłaszcza podczas wielkiej, niebywałej, wspaniałej przygody!
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sob Mar 24 2018, 10:02
- Chyba go zdenerwowałeś. - zauważyła Cass kiedy już skończyła chichotać. Wcześniej przyglądała się zainteresowana staraniom Feelana nie do końca wiedząc co próbuje zrobić. Ostatecznie co by to nie było chyba się nie udało i skończyło tym, że stworek się zezłościł - a przynajmniej tak to wyglądało. I wydało się to dziewczynie dość zabawne. Chwila wesołości Cass była... no chwilą i dziewczyna spoważniała na kwestię zleceniodawcy. - Nie wygląda na takiego co potrzebuje opieki... - pomyślała na głos. - I nie wiemy gdzie poszedł... - dodała zastanawiając się. Sama raczej nie ucieszyłaby się z faktu, że po powrocie ich tymczasowe obozowisko było puste. - O, dobry pomysł. - zgodziła się z myślą Feelana. Jeśli zostawią jakąś wiadomość to Dax będzie wiedział gdzie iść, w takim razie nie miałaby żadnych obiekcji.
- Znalazłyśmy. - powiedziałaby jakoś później, kiedy już postanowili co zrobić. Oczywiście tyczyło się to pytania Feelana z wcześniej. - Znalazłyśmy jakiś obiekt, taka struktura z 4 kolumn i jajka lewitującego pośrodku. - zaczęła opowiadać wskazując na trzymany przedmiot. - I jak go dotknęłam to przeniosło mnie do jakiejś jaskini. Tam była podobna struktura. Kiedy w nią weszłam znów mnie przeniosło. Tam obok naszego znaleziska. - podzieliła się ze wszystkimi swoją teorią, że ta struktura to jakiś portal, a jajko to klucz , który go otwiera. - Trochę żałuję, że od razu przeniosło mnie z powrotem. Jestem ciekawa co się tam kryło. Szczególnie za drzwiami, które widziałam. - dodała, aby po tym podzielić się z Feelanem i zleceniodawcą tym, że wydaje się jakby stworki zaczęły do niej lgnąć odkąd wróciła. - Podejrzewam, że to z powodu tej jajo-podobnej rzeczy. - na tym skończyła swoją relację.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pon Mar 26 2018, 16:48
Tak... zdecydowanie jego ulubioną drogą w tym momencie będzie lewo, oby tylko ten "mały skurwol" się nie odwrócił. To coś było całkiem spore i wyglądało na niebezpieczne, więc lepiej będzie jak teraz Dax nie będzie dawał o sobie znać, a jakby słyszał krzyki to je zignoruje, bo ten stworek może w każdym momencie się do niego odwrócić i wtedy zacznie się prawdziwy problem. Tak, droga w lewo będzie zdecydowanie jego ulubioną, a jakby to coś zaczęło za nim podążać to się pośpieszy i zacznie wykonywać taktyczny odwrót aka spierdolka z miejsca całego zdarzenia...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sro Mar 28 2018, 16:41
MG
Jak to mówią, jedni mają mięśnie, a inni mózg. Napakowany Dax, miał właśnie to pierwsze, dlatego mając do wyboru pójść w prawo lub w lewo, poszedł w lewo, mimo że to po prawej nie było potwora. Ruszył więc chcąc mimo wszystko, uniknąć stwora, to jednak nie było takie proste. Kiedy zbliżył się do odwłoka maszkary, ta lekko zafalowała, wydając z siebie odgłos jak grzechotka, by następnie stwór odwrócił się do chłopaka. No masz ci los. U góry zaś zachodziło planowanie, co zrobić dalej?-Ale sami nie wiemy gdzie się znajdziemy w drodze. Wszyscy zaś wiemy, że celem jest przejście na kolejne piętro. Nie warto mu mieszać.-Zauważył John, była to jednak jego opinia i przecież nie zabroni innym pozostawić Daxowi wiadomości.-Zainteresowałaś mnie. Ruszam z tobą-Powiedział do Cassandry, gotów pójść z nią do teleportera i przenieść się do wspomnianej przez nią jaskini. Co zrobi reszta - ich decyzja. Stworki zaś znów wpatrywały się w Cassandrę.
Cassandra: 92MM Hans: 115MM Feelan: Ból czoła
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sro Mar 28 2018, 20:57
Czyli mamy już dalszy cel i możemy ruszać! Znalezisko Cassandry wydaje się być na tyle ciekawe, że warto byłoby iść je zbadać, nie odłączając się przy tym od grupy. Przytakuję entuzjastycznie na sugestię obrania dalszej drogi, po czym przystaję obok Cassandry w razie czego gotów ruszyć za nią. Jeśli zaś chodzi o zaginionego Daxa, to może da radę o siebie zadbać, ale jeśli tu przyjdzie i nic nie zobaczy, może zacząć bezczynnie czekać, albo się zmartwi, poczuje samotny... - Możemy mu zaznaczyć strzałkę, w którym kierunku poszliśmy. Będzie wiedział, że nie musi na nas czekać - oznajmiam, wyciągając miecz, by w razie czego zaorać nim ziemię w kształt dużej strzałki. Potem zaś możemy ruszać dalej! Ku przygodzie i ku kolejnym odkryciom! - Mówisz więc, że znalazłaś lewitujące jajko? Niesamowite - zagaduję z fascynacją do Cassandry, w celu nawiązania jakiejś rozmowy i dowiedzenia się czegoś więcej o samym jajku.
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Czw Mar 29 2018, 11:59
Pozostali również uznali znalezisko dziewcząt za ciekawe co Cassandrę szczerze ucieszyło. Ona sama również była zainteresowana, może nie samym odkryciem, ale tym co kryło się po drugiej stronie teleportu. Za to Saki cały czas zachowywała chłodny dystans przez co czerwonowłosa nie była pewne czy po prostu nie stracili czasu. Skoro jednak wyglądało na to, że jednak czasu nie straciły, a zainteresowanie Feelana i zleceniodawcy wzięła za dobrą monetę. - Chodźmy. - zgodziła się wesoło i energicznie pokiwała głową. Chciała nawet od razu ruszyć przodem, ale zatrzymała się w pół-ruchu z nogą uniesioną w powietrzu. Przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy, o której nie wspomniała. - A właśnie. Ta jaskinia musi znajdować się jakoś niżej, bo kiedy przeniosło mnie z powrotem poczułam ubytek magicznej energii. - wyjaśniła licząc, że nie zniechęci tym pozostałych. Ale nawet jeśli tak by się stało to przecież nie mogła ukrywać czegoś takiego. Obok niej pojawił się Feelan, spojrzała na niego i znów energicznie przytaknęła jego słowom. - Nie spodziewałam się, że to jakiś teleporter i... chyba trochę spanikowałam tam na dole. - przyznała acz uśmiech nie znikał z jej twarzy. Przypomniała sobie jak od razu podeszła do struktury przez co znów znalazła się na powierzchni. I na to wspomnienie coś sobie uświadomiła. - Właśnie! Czy w ogóle będzie możliwe, abyśmy mogli razem zbadać tamto miejsce? Wystarczyło, że weszłam z jajkiem w jej obręb i mnie przeniosło, więc jeśli to jajko jest kluczem to być może tylko jedna osoba będzie mogła przejść... - zapytała jak gdyby ktoś z pozostałych mógł znać odpowiedź. Z drugiej strony może nie potrzebnie się tym martwiła, a dotknięcie jajka tylko otworzyło portal i wystarczyło teraz po prostu w niego wejść?
Saki
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 27/10/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pią Mar 30 2018, 14:59
Bez słowa wytłumaczenia Saki postanowiła pomóc Feelanowi w jego próbie pozostawienia jakiejkolwiek informacji Daxowi. Gdy ten zajmował się tworzeniem strzałki, ona postanowiła stworzyć przy użyciu swoich PWM wpierw kartkę i długopis, na którym napisała szybko gdzie udała się grupa, a następnie mocną taśmę klejącą, by przytwierdzić tę kartkę gdzieś w pobliżu tworzonej strzałki. W ten sposób, jeśli mężczyzna się odnajdzie i będzie ich szukał, to przynajmniej natrafi na jakiekolwiek wskazówki dotyczące ich obecnej lokalizacji. Saki, choć byłaby wybitnie niezadowolona gdyby Daxowi coś się stało nie mogła przecież rzucać wszystkiego tylko dlatego, że jeden z nich postanowił bawić się na własną rekę. Ostatecznie byli dorośli i swój rozum mieli.
- Jeśli jajko przenosi na drugą stronę wszystko co się z nim styka to mamy dwie możliwości. - powiedziała Saki, przemieszczając się już razem z resztą grupy. - Możemy albo złapać się wszyscy za ręce... - tu dziewczyna się lekko wzdrygnęła. - ...albo spróbować trzymać jajko wspólnie. - ostatecznie jednak decyzję w tej kwestii pozostawiła reszcie, samej nawet nie sugerując które rozwiązanie było dla niej sensowniejsze, choć przez jej reakcję chyba było to stosunkowo jasne.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sob Mar 31 2018, 19:20
Pewnie gdyby Dax posiadał jakieś resztki instynktu samozachowawczego to wybrałby tą drugą drogę, ale niestety go nie posiadał, bo go sobie jeszcze nie wyhodował. Uśmiechnął się do stworka - No serwus - rzucił krótko po czym zaczął spierdalać tam gdzie pieprz rośnie, nie było teraz czasu na zabawę, więc seryjnie, akcja odwrotu taktycznego by ominąć stwora kontynuując po tej samej stronie, a nie po przeciwnej, bo pewnie była tam pułapka, było dobrym pomysłem. Najwyżej zdzieli go łopatą po łbie czy coś, a jak nie to ją wypierdoli za siebie co by nie mieć balastu więcej.
Dwie osoby zdecydowały się mimo wszystko na pozostawienie wiadomości dla Daxa. Kiedy się z tym uporali, ruszyli ku teleporterowi.-I tak zmierzamy na dół-Zauważył spokojnie John. Mogli to robić pieszo - zwiedzając, albo właśnie tak. Tak czy inaczej odkrywali coś nowego. Następnie wysłuchał Saki i pokiwał głową.-Złapmy jajko. Jajko na pewno przenosi trzymające osoby, skoro przeniosło Cassandrę. Jeśli jednak nie przenosi osób trzymających osobę trzymającą, to niepotrzebnie ryzykujemy.-Dlatego też złapał za jajko, poczekał aż zrobi to reszta i wspólnie weszli w teleporter... ...I znaleźli gdzieś indziej. Chociaż Cassandra już tutaj była. Była to jaskinia. Przed przybyszami znajdował się ten sam portal, który znajdował się u góry. Za nimi tunel, prowadzący Bóg jeden wie gdzie, no i rzecz jasna był jeszcze sporawy kamień, zaopatrzony w drzwi.
Dax był szybki, potwór jednak również do wolnych nie należał, mimo że jego aparycja mogła świadczyć o czymś zupełnie innym. I tak się gonili, Dax niestety nie posiadał już łopaty, nie wiedział jak daleko prowadzi ten wąwóz, a co gorsza potwór był może metr za nim. Kto zmęczy się pierwszy, on czy przeciwnik? To nie miało znaczenia, bowiem po dłuższej chwili biegu, nastąpił najgorszy możliwy scenariusz. Dax się potknął, lądując na brzuchu z rękoma wyciągniętymi do przodu...
Przede wszystkim to nie było tutaj tamtych stworków, przynajmniej z tego co szybko zauważyła Saki. Ku własnemu zdziwieniu zauważyła, że ją to cieszy. Może po prostu nie miała ochoty na to, by zostać upaćkaną przez wydzielinę gębową tych istot? Niezależnie od tego co ten gest miał oznaczać (a dziewczyna raczej nie spodziewała się niczego pozytywnego). Tak czy siak, znaleźli się teraz w kompletnie innym miejscu, a Saki dobrą chwilę rozglądała się wokół. W trakcie rozglądania się dotarło do niej, że ktokolwiek miał przy sobie jajko musiał być mega ostrożny. Jeśli tylko dzięki niemu możliwa była podróż między jednym terenem, a drugim to lepiej było by ta osoba raczej jajka nie zgubiła... lub sama nie uciekła stąd zostawiając ich na pastwę losu. Wedle myśli Saki, to ona sama najlepiej nadawała się do tego zadania, bo sobie ufała najbardziej, ale wiedziała też, że ludzie raczej nie ucieszy jej sugestia wraz z tłumaczeniem, dlatego odwróciła się tylko do Cassandry, co do której spodziewała się, że raczej dalej będzie nosić jajko. - Bądź... ostrożna. I uważaj na nie. - rzuciła krótko, wzrokiem dając znać, że chodzi własnie o jajo. Z całej pozostałej trójki w tym miejscu wolała by to własnie ona to jajko nosiła, jeśli już ktoś miał to robić. - To tu przeniosłaś się ostatnim razem? Wszystko wygląda tak samo? - zapytała też Saki, ciekawa tego czy być może cokolwiek zmieniło się w otoczeniu, które Cassandra widziała już jakby nie patrzeć drugi raz. Następnie zaś Saki postanowiła przyjrzeć się korytarzowi, ale bezpiecznie, ostrożnie, nie wchodząc jeszcze nań, a tylko spoglądając weń. Była ciekawa tego czy cokolwiek tam dojrzy. W razie potrzeby mogła stworzyć sobie nawet latarkę, gdyby trochę światła mogło rozwikłać zagadkę korytarza.
Złapanie się za ręce byłoby silniejszą oznaką więzi naszej drużyny, ale wspólne dotknięcie jajka też ma dobre skutki. Czyżby to już miał być kolejny poziom Otchłani? Może tu być niebezpieczniej, niż na górze. Spoglądam na Cassandrę, potem na Saki, potem na Johna i potem jeszcze raz na dziewczyny, a potem na Johna. Jeśli to dalsze poziomy Otchłani, to bestie ją zamieszkujące mogą być groźniejsze i potworniejsze, dlatego skupiłbym się uważnie na wyczuwaniu demonicznych sił, by w razie czego móc ostrzec towarzyszy. Przy okazji z zaciekawieniem spoglądam na drzwi w kamieniu. Zanim przyszłoby ruszyć w korytarz, może warto byłoby sprawdzić co za nimi jest. Trzymając prawicę na rękojeści miecza, podchodzę do tych drzwi i grzecznie pukam, by po chwili spróbować je otworzyć. Raz w przód, raz w tył. Jeśli będą zamknięte, no to trudno. Wzruszyłbym sobie ramionami, ruszając za Saki korytarzem. Gdyby zaś były otwarte i było w nich coś ciekawego, to... Z pewnością warto byłoby się temu przyjrzeć!
Dziewczyna bez obiekcji zgodziła się na propozycję Johna i jak się okazało ich zleceniodawca się nie pomylił. Kiedy każdy z nich położył łapkę na jaju całej czwórce udało się przenieść przez portal. I w ten sposób trafili ponownie w to samo miejsce, znaczy Cass trafiła tu ponownie, bo pozostali znaleźli się tutaj po raz pierwszy. Podobnie jak pozostali pierwsze co czerwonowłosa zrobiła to rozejrzenie się wokół. Bez wątpienia było to to samo miejsce co wcześniej. I skoro nie była tym razem sama mogła pewniej poruszać się po dziwnej jaskini, oczywiście najbardziej interesowały ją drzwi o których wspominała pozostałym. Miała zamiar je zbadać, acz zatrzymała się na słowa Saki. Chciała od razu zabrać się do sprawdzenia co kryją drzwi, ale musiała przyznać rację Aspen, jajo było ważne i trzeba było szczególnie na nie uważać. Pokiwała głową na znak zrozumienia. - Może powinnam je przenieść do alternatywnej przestrzeni... - pomyślała na głos. Dzięki temu mogłaby się swobodniej poruszać. Chociaż z drugiej strony gdyby nagle nie mogła używać magii z jakiegoś powodu to byłby problem. Dlatego postanowiła, że dalej będzie trzymać je w łapkach. Uznała, że tak będzie lepiej. Po prostu musiała bardziej uważać. Tak więc uprzedzona przez Saki sama do niczego się nie wyrywała, ale jednak ciekawiły ją drzwi czy raczej to co może być skryte za nimi. Dlatego widząc, że Feelan również się nimi zainteresował postanowiła bacznie przyglądać jak bada drzwi zza jego pleców.
Saki w odróżnieniu od reszty, bardziej zainteresowała się korytarzem, niż drzwiami w kamieniu. Korytarz ten wyglądał raczej na wykonany ludzką ręką, chociaż ściany i sufit były nierówne. Był całkiem długi, Saki mimo przywołania latarki, nie dostrzegła drugiego końca. A poza tym, był to całkiem zwykły korytarz. Dwie osoby idącego obok siebie mogłyby mieć lekki problem w poruszaniu ale jedno za drugim spokojnie by nim pobiegli. Pozostała trójka zebrała się przy drzwiach bo i John obserwował poczynania Feelana z za pleców Cassandry. Ten zapukał i... po chwili coś ciężkiego uderzyło w drzwi, wywołując bardzo nieprzyjemny trzask. A i dźwięk wydawany przez to, co znajdowało się po drugiej stronie drzwi, nie zachęcał do ich otwierania.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.