I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Wto Mar 12 2013, 18:08
First topic message reminder :
Piękne, pokryte śnieżnym puchem i grubą warstwą lodu wzgórze na mroźnej północy. Pokryte karłowatymi drzewkami iglastymi, które potradfią znieść takie spartańskie warunki. Na szczycie wzgórza wznosi się wysoka na 7 metrów kapliczka, o kopulastym dachu. W większości jednak przysypana śniegiem. Szczyt pagórka jest płaski i rozległy, można użyć do treningu zarówno wnętrze kaplicy, o ile się je odsłoni i otworzy, jak i miejsce dookoła niej.
-Szlaki… nie są dla mnie- sapnął Seth, wchodząc pod dość stromą górkę, pokrytą grubą warstwą śniegu i lodu. Wolał trudzić się tak jak teraz, niż iść na łatwiznę używając wyznaczonych szlaków. Podróżniczy plecak trochę ciążył mu na plecach, jednak był on niezbędny na takie wyprawy. Wypełniał go różnego rodzaju prowiant, to najważniejsze. Opady śniegu cały czas się nasilały, a miejsca do treningu jak nie było, tak nie ma. Tylko dzikie ostępy Terytoriów Północnych królestwa Fiore. Te okolice przypominały Sethorowi jego pierwszą misję… Pierwszą i zarazem jedyną. Patrząc po jej rezultatach, mag lodu musiał się wzmocnić, opracować nowe techniki. Póki co jednak groziło mu zamarznięcie gdzieś hen od cywilizacji, na stoku lodowego wzgórza. Jednak ku wielkiemu zadowoleniu chłopaka o kruczoczarnych włosach, na szczycie niewielkiego wzniesienia istniały ślady jakby… miejsca kultu. Strasznie przysypane przez śnieg, lecz mogło to być interesujące miejsce na trening. Była to jakby… kapliczka? Setha ciekawiło jej wnętrze, nie wyglądała na uczęszczaną, jednak może zachowało się wszystko, co było potrzebne do tych plugawych obrządków religijnych. Z racji tego, że mag Lamia Scale był tu pierwszy raz, rozpoczął swój trening od hartowania rąk, które już były dość odporne na odmrożenia, jako umiejętność pasywna jego magii. -Sprawdźmy więc co znajduje się pod tym śniegiem i czy warto tu pozostać na kilka dni- rzekł w myślach sam do siebie Seth, obserwując przez dobrą chwilę niebo. Było zachmurzone, choć kolor chmur wskazywał na wciąż porę, nazywaną dniem. Szaro, lecz szarzyzna nieba skłaniała się bardziej ku bieli niż czerni. Po dobrej minucie obserwacji otoczenia, mag zaczął, używając swoich pięści, a także katany rozkuwać lód pokrywający ściany kapliczki. Oczywiście Sethor ograniczył swoje starania do znalezienie wejścia i odsłonięcia go, nie próbował natomiast odkryć spod białego puchu całego budyneczku. Nie było to kompletnie potrzebne. Gdy po dobrej godzinie pracy w znoju i pocie czoła, całe wrota, bo tak wyglądało wejście do świątynki, były wolne od lodu i śniegu. -Wygląda na to, że ta kaplica była otwarta dla każdego, jednak lód sprawił, że brama ani drgnie- pomyślał Seth, chwytając pewnie w obie ręce katanę i unosząc ją nad głową. Bramy tej nie zabezpieczały żadne kłódki, zamki, czy inne podobne rzeczy. Po prostu wystarczyło przekuć lód, znajdujący się między skrzydłami drzwi i użyć trochę siły. Trzask! Srebrzysta katana Setha wbiła się głęboko w lód, skuwający wrota do kapliczki. Następnie chłopak postanowił ruszać swą bronią w górę i w dół, by lód ustępował coraz to bardziej. Kilka minut trwało siłowanie z bramą, jednak w końcu wydawała się możliwa do otwarcia. -No cóż, do pracy rodacy- westchnął mag lodu, chwytając lewe skrzydło drzwi i ciagnąc. Początkowo- bezskutecznie, jednak po lekkim usunięciu przeszkód spod wrót, drzwi z chrzęstem zaczęły odsłaniać wnętrze świątyni. Oczy Setha rozszerzyły się bardzo mocno, gdy mag ujrzał to, co skrywał w sobie budyneczek. Nie był to przytułek dla dzikich tubylców, tylko wysoce bogate w magię miejsce. Pochodnie na ścianach świeciły jasnym ogniem. Po tak długim czasie odcięcia od tlenu powinny były już dawno zgasnąć. Lub po prostu się wypalić… A podłoga i umeblowanie? W stanie prawie idealnym, czyste i zadbane. Cóż jednak, w środku panowała temperatura… można ją nazwać znośną, choć może ociepli się, gdy wrota zostaną zamknięte. Do treningu w sam raz. -Miejsce idealne znalezione, teraz tylko co by tu potrenować…- dumał Seth, przysiadłszy na kamiennej ławie pod ścianą. W sumie był już rozgrzany batalią z jego własnym żywiołem przed wejściem tu, więc teraz mógł się skupić w pełni na magii. Nagle go olśniło. -Bingo, spróbuję opracować kulę lodu, która może się odbijać! Niczym piłki do różnorakich gier zespołowych…- powiedział na głos Seth, wstając i rozciągając się. Pierwszy dzień treningu czas zacząć! Pierwsze, co mag postanowił zrobić to sprawdzenie jakości swojej magii. Był we wspaniałym miejscu, które sprzyjało tworzeniu lodowych zaklęć- na mroźnych Północnych Terytoriach! Bo czymże jest lód? To była tylko zamrożona woda, choć mogła ranić, i to dotkliwie. /// A magia, którą opanowywał Sethor polegała jedynie na manipulacją lodem w róznoraki sposób. Czy to tworzyć lodowe pociski, czy pokrywać swe ciało warstwami lodu. Magicznie stworzony lód był bardzo twardy, choć po pokonaniu jego wytrzymałości, stawał się kruchy i roztrzaskiwał się w drobne kawałeczki. Magia Lodowego Tworzenia po wyuczeniu się jej wszystkich tajników stanowić będzie bardzo silną broń. Zmienianie kształtów otaczającego lodu- jak na poprzedniej misji, gdy zostali wysłani na mroźną północ, zupełnie jak teraz, może być umiejętnością, która zmieni przebieg zadania, walki. To jednak wymagało długiego i żmudnego treningu. /// -Lodowy Kolec!-wykrzyknął Seth, odpalając pocisk w ścianę kapliczki. Ku zadowoleniu maga, udało mu się wytworzyć idealny pocisk, dokładnie taki, jaki chciał. Tylko nie wytworzenie kolejnego Lodowego Kolca było celem jego treningu, o nie. Miał zamiar stworzyć zupełnie nowe zaklęcie, Bouncing Freezer. To jednak musiało poczekać do dnia następnego, pierwszy dzień był jedynie rozgrzewką i w większości polegał na znalezieniu miejsca do treningu na jak najdłużej. Sethor podszedł więc do wrót i pociągnął odstające od podstawowej pozycji skrzydła drzwi, zamykając w miarę szczelnie kapliczkę. /// Przed położenie się spać, mag lodu pomyślał trochę o swojej magii. Lód był o tyle groźnym aspektem natury, że dawał się pięknie rzeźbić w różnorakie kształty. Seth mógłby więc utworzyć ostrza, kolczaste kule, pociski stożkowe. Wszystko... Oprócz tej cechy, zamrożona woda miała inną zaletę. Lód jest zimny. Co znaczy zimny... Jego temperatura musi być poniżej celsjuszowskiego zera. Lodem można więc wywołać hipotermię, lub po prostu odmrożenia jakichś części ciała. Można nim było wychłodzić organizm, dla którego, jak wszyscy wiedzą, odpowiednią temperaturę stanowi 36,6 stopnia Celsjusza. Koniec jednak dywagacji, teraz czas spać. /// -Oyasumi- powiedział sam sobie Seth, kładąc się na kamiennej ławie. Wolałby jakieś wygodne łóżku i ciepłą pościel, jednak nie mógł narzekać. Równie dobrze mógł właśnie dzielić jakąś jaskinię z niedźwiedziami albo straszniejszymi stworami. DZIEŃ DRUGI: Następnego dnia, mag lodu wstał wypoczęty, choć obolały. Do takich spartańskich warunków trzeba przywyknąć, bez dwóch zdań. Po skromnym śniadaniu, mag odemknął drzwi i spojrzał, jak wygląda świat zewnętrzny. Dzień, to pewne. Niestety Seth nie wykształcił zegara biologicznego co by mu wskazywał godzinę, lub chociaż porę dnia. Brak okien mocno dawał się we znaki. Jednak mag Lamia Scale nie przybył na północ by narzekać na takie nieważne rzeczy, on tu przybył by się wzmocnić przed kolejną misją. -Dobra, nie ma czasu do stracenia, żywności będzie mi jedynie ubywać, bo na polowania wolałbym się nie udawać dopóki nie będę do tego zmuszony- pomyślał nad ewentualnościami zbyt długiego pozostania w kapliczce Seth. Od czego powinien jednak zacząć? Może od stworzenia lodowej kulki? Tak, to jest dobra myśl. Mag stanął w lekkim rozkroku i spróbował za pomocą swojej magii wytworzyć kulę lodu. Skupiał się jak najmocniej na własnej dłoni, by zgromadzić w niej energię, potrzebną do stworzenia kulki z niczego. Nie miała być ona jakaś specjalnie gigantyczna, bagatela, jedynie 10 cm średnicy. Jakież było zadowolenie na twarzy młodziana, gdy po 20 minutach prób- i błędów- udało mu się wytworzyć idealną kulę… Dopieszczoną, bez żadnych niedoskonałości. Po prostu KULKĘ. Sethor nie miał z tym większych problemów, wytwarzanie takich rzeczy miał już dawno opanowane, jednak był on chociaż w minimalnym stopniu perfekcjonistą. Próbował tak długo, aż jego kulka nie osiągnęła idealnego kształtu. Drugim, i ostatnim na ten dzień elementem treningu nowego zaklęcia było sprawienie, by lodowa kulka się odbijała. To wydawało się proste, a przynajmniej prostsze niż sprawienie, by podążała zgodnie z wolą użytkownika. -Leć kulka, leć i wracaj!- zachęcał w myślach kulke do lotu Seth, rzucając nowo wytworzoną kulą lodu w ścianę kapliczki. Z nadzieją w oczach obserwował jej lot, lecz cała zebrana w nim nadzieja prysła niczym bańka mydlana, gdy kulka po prostu z trzaskiem się rozbiła i podłoga pokryła się odłamkami lodu. Co dziwne, podłoga ta wydawała się pożerać lód, przez co po chwili było już czysto i sucho. Była to zapewne jakaś magiczna właściwość, jednak Sethorowi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Nie musiał przynajmniej sprzątać. Do rzeczy jednak, mag nie poprzestał na jednej nieudanej próbie. W swej lewej dłoni wytwarzał raz po raz kulkę lodu, wciąż po trochu próbując zmieniać jej konsystencję i właściwości fizyczne. Druga kula podzieliła los pierwszej, została wsiąknięta w kawałkach przez podłogę. Trzecia już natomiast rozbudziła nadzieje maga. W oku Setha błysnął zadziorny, choć chłodny jak zawsze płomyk. Spytać można: dlaczego? Odpowiedź jest prosta, mimo że mięśnie i ciało maga Lamia Scale zaczynały powolutku odczuwać zmęczenie (jednak było ono zbyt małe, by mogło w jakikolwiek sposób oddziaływać na siłę rzutu), to po rzucie w ścianę, kulka „wgniotła się” i dopiero później pękła. -Krok po kroczku, osiągnę swój cel- pomyślał Seth, motywując sam siebie do cięższej pracy. Potarł lekko dłońmi o siebie, by się lekko rozgrzać. W końcu tworzył i trzymał w ręku lodowe kulki. Pojedyncze krople potu zaczęły pojawiać się na czole maga, gdyż chwilowo trening zamarł w martwym punkcie. Jedna po drugiej, kulki wgniatały się w ścianę i pękały, kończąc wsiąknięte przez podłogę. Po czterech kolejnych próbach, Sethor usiadł na kamiennej ławie, będącej zarówno jego miejscem odpoczynku między częściami treningu, jak i miejsce do spania. Lodowy mag uderzył się z obu stron naraz otwartymi dłońmi w twarz. -Weź się w garść, takie łatwe zaklęcie nie może być trenowane w nieskończoność- próbował dodać sobie otuchy i sił na kolejne próby. Wstał i pewnym krokiem podszedł do miejsca, w którym uprzednio stał. -Teraz albo nigdy- powiedział na głos Seth, skupiając się maksymalnie na kulce, którą miał zamiar utworzyć. Ona MUSI się odbić od tej parszywej ściany… Mag wytworzył więc kulisty obiekt z lodu, a następnie cisnął nim mocno w ścianę. Jakież było jego zdziwienie, gdy kula wróciła na pełnej prędkości, uderzając go w głowę i nabijając mu lekkiego guza, a następnie poleciała w ścianę, odbiła się po raz drugi i przy trzecim odbiciu wlepiła się w sufit. Czym jednak był guz w porównaniu do efektów treningu? Był już prawie w połowie drogi do nauczenia się Bouncin’ Freezera, kulka odbijała się od ścian i innych przeszkód! -Pięknie wyszło!- przyklasnął w dłonie dumny z siebie Seth, podchodząc do bram kapliczki i sprawdzając stan pogodowy na zewnątrz. Było już ciemno, lepiej więc zrobić sobie jakiś skromny posiłek i pójść spać. DZIEŃ TRZECI: -Postaram się, by był to ostatni dzień- stwierdził w myślach mag gdy tylko otworzył oczy i się rozespał. Dwie minutki poleżał i wstał, by rozciągnąć swoje coraz bardziej obolałe ciało. Wczorajszego dnia wytworzył dość wiele kulek z lodu, więc dziś musi zrobić to efektywniej i przy mniejszej ilości prób. Cel na dzisiaj? Po pierwsze, by kulka po odbiciu zostawiała powłoczkę na wszystkim, co uderzy. Po drugie, by Sethor mógł ją kontrolować siłą swej woli. Jak zawsze mag postanowił rozpocząć od łatwiejszego, przynajmniej w zamyśle punktu lekcji. Skupił się mocno na swojej lewej dłoni i wytworzył na niej lodową kulkę o idealnych krawędziach i kształcie, a następnie rzucił nią w jedną ze ścian, jednocześnie unikając jej, gdy będzie wracać poprzez schylenie głowy. -Dobra, to jest opanowane i powtórzone, teraz ulepszmy tę technikę!- pomyślał Seth, obserwując drugie odbicie kulki i jej wsiąknięcie w ścianę. W trakcie tworzenia kolejnego lodowego pocisku, mag skupiał się na tym, by przy odbiciu część tej kulki pozostała na powierzchni, od której się odbiła… Było to możliwe jeśli zewnętrzna jej część będzie jakby tylko nakładką na twardszy rdzeń, kulka więc musiała mieć dodatkową warstewkę, która mogła by kawałek po kawałku, przy obu odbiciach pozostawać na ciele, czy po prostu ścianie. Kulka, gdy tylko przybrała kształt i rozmiar, zadowalający maga, została przez niego wyrzucona i z wielką prędkością odbiła się od ściany, zostawiając lekki szron na ścianie. Minimalnie lepiej, jednak wciąż źle. Każda następna próba kończyła się lekką poprawą rezultatów, jednak dopiero po kolejnych pięciu rzutach, nadeszła przełomowa chwila. Każde odbicie kulki pozostawiało wyraźną i dość grubą w porównaniu do poprzednich prób, warstewkę lodu. Było to o tyle konieczne, że mogło się pięknie łączyć z Lodową Ewolucją, która powodowałaby rany kłute prosto w ciało, jak i na zewnątrz trafionego. -Teraz ostatni element treningu… Siła woli i utrzymywanie kulki w powietrzu za pomocą mojego umysłu- pomyślał Seth, przewracając oczami. Ależ sobie wybrał cel na dziś… Niech to szlag trafi. -Kto nie ryzykuje i się nie trudzi, ten nie ma fajnych zaklęć- rzucił luźną myśl gdzieś hen, w ściany kapliczki, wytwarzając kolejny raz kulkę lodu na dłoni. Dyszał coraz ciężej, jednak nie mógł się poddać, nie miał zamiaru zostać na kolejną noc i kolejny dzień na tym mroźnym zadupiu. Sethor wytężył swój mózg, obserwując bacznie lodowy twór na swojej lewej dłoni. Pierwszym punktem do nauczenia się było sprawienie, by kulka za pomocą woli użytkownika chociaż się przetoczyła po jego dłoni. Od tego więc postanowił zacząć mag. Wyprostował palce swojej dłoni, by zrobić w miarę płaską powierzchnię dla kulki i skupił się na obiekcie na niej leżącym. Gapił się tak dobre kilka chwil, jednak nie dawało to zbyt wielu rezultatów. Mag więc tak dla zabawy rzucił sobie tą kulką w ścianę, obrywając w plecy po drugim odbiciu. Był wyczerpany i poirytowany samym sobą, jednak nie mógł się poddać trenował trzeci dzień… Nie mógł jednak mag wygrać ze swoim żołądkiem i organizmem, musiał odpocząć. Wyciągnął ze swojej torby resztki suchego prowiantu i zaczął szamać. Kilkudniowe pieczywo z pewnością nie było rarytasem, jednak lepszy rydz niż nic. Po napiciu się wody mineralnej z manierki, Seth położył się na kamiennej ławie. Może jeszcze był dzień, może już noc? Tu, wewnątrz kapliczki na mroźnym pustkowiu czas zdawał się płynąć inaczej niż zazwyczaj… DZIEŃ CZWARTY- OSTATNI: Poranek, a może i nie poranek? Pobudka- naturalna, niewymuszona żadnymi budzikami, dźwiękami zwierzyny. Seth i pogańska świątynia, sam na sam z własną magią. Dzisiaj musi być ten przełomowy dzień, bo jeśli nie uda się opanować Bouncin’ Freezera, to mag wróci do domu z pustymi rękoma. Nie może sobie pozwolić na kolejną noc, chyba, że pójdzie na polowanie. Tego jednak mag wolał uniknąć. Co więc pozostało magowi z legalnej gildii o dumnie brzmiącej nazwie Lamia Scale? Ano dokończyć tę jednostkę treningową! Sethor wytworzył na swej ręce lodową kulę, już po raz chyba trzydziesty albo i więcej, i skupił się maksymalnie, wytężając nawet wzrok na kuli. Na jego czole występować zaczęły pojedyncze żyły, jednak to dobrze świadczyło o jego koncentracji. Początkowo bryła lodu ani drgnęła, jednak pełne skoncentrowanie swojego umysłu na tworze z zamrożonej wody przyniosło rezultaty w postaci jakby… podskakiwania? Kulka unosiła się na chwilę ponad dłoń i od razu opadała. Dziwne, nie takie było początkowe zamierzenie Sethora, lecz w sumie był to jeden krok w przód. Teraz jedynie należało to opanować i ogarnąć, w jaki sposób sprawić, by kulka poruszała, gdzie tylko Seth sobie zażyczy. Mag Lamia Scale postanowił jednak nie rozpraszać swojej główki i pozostawać w pełni skupionym na tworze z lodu na rozłożonej dłoni. Chłopak o kruczoczarnych włosach nie miał już sił na dalszy trening, jednak wiedział, że nie powinien sobie odpuścić tej części treningu. Ta była całą kwintesencją zaklęcia Bouncin’ Freezer. -Kulko, odleć!- nakazał Seth w myślach własnemu magicznemu wytworowi. Ten jednak unosił się i opadał. Unosił i spadał. Mag lodu dyszał, już coraz mocniej zdenerwowany, lecz nie poddawał się. Pozostał mu ostatni kroczek i będzie w domku… Wtem właśnie, kulka uniosła się nad rękę maga, zgodnie z jego wolą i oczekiwała jakby na kolejne rozkazy. Sethor pomyślał, by udała się ociupinę w lewo i… twór lodowy zareagował! Trochę w dół i kulka to zrobiła. Genialne… Teraz jednak pozostawała kwestia tego, co się dzieje z kulką po odbiciu od ściany? Mag wydał polecenie, by kulka z maksymalną prędkością uderzyła w ścianę, lecz po zetknięciu się z płaską powierzchnią stracił nad nią kontrolę. Odbiła się jeszcze raz i wsiąknęła w podłogę. Czyli pozostawała tą samą odbijającą się kulką, tylko pierwsze odbicie było kontrolowane… Dość dobry wynik, choć oczywiście mógłby być lepszy. Po tym Seth wytworzył jeszcze jedną kulkę, sprawdził, czy rzeczywiście opanował już tę sztukę, a następnie wysłał kulką, by uderzyła we wrota. Wszystko zadziałało zgodnie z planem, a mag udał się po swój plecak i wyruszył w drogę powrotną do miejsca, z którego przybył. KONIEC.
- ... - jakoś tak zabrakło Cass słów po tym jak po dotknięciu jajka znalazła się w zupełnie innym miejscu. Nadal milcząc rozejrzała się na boki, a później do tyłu. Wyglądało na to, że nie znalazła się w jakimś niebezpieczeństwie, czy raczej w pobliżu nie było nic co chciałoby ją natychmiastowo zabić. Nie było też z nią Saki... Domyśliła się więc, że dotknięcie jajka sprawiło, że stamtąd gdzie była pojawiła się tutaj, w jakiejś jaskini. - No to ładnie... - pomyślała na głos. - Ciekawe gdzie mnie przeniosło? - zapytała samą siebie jeszcze raz przyglądając się otoczeniu. Był tu jakiś tunel i były jakieś drzwi. Co jednak najważniejsze znajdowała się tu też struktura podobna do tej, którą odkryły razem z Saki. Może było to połączone z tamtym miejsce tworząc parę drzwi jakiegoś teleportującego portalu? Dusthart życzyła sobie, aby okazało się to tak proste. Tylko, że nawet jeśli to tutaj nie było jajka, którego dotknięcie przeniosłoby ją z powrotem. A może... Ona przecież miała jajko. Jakby je umieścić tak jak było w tamtym miejscu to może zacznie sobie lewitować i portal się załączy? Co szkodziło spróbować. Na eksploracje tunelu czy sprawdzenie co kryło się za drzwiami jakoś nie miała ochoty. Znaczy... może i ciekawość by ją tam pchnęła gdyby wiedziała jak wrócić. Póki jednak nie wiedziała spróbowała aktywować tą dziwną strukturę przenosząc jajko na jej środek (czy jak to tam było wcześniej). - Niech to zadziała, niech to zadziała.... - ponownie pomyślała na głos przymykając na moment ślepka zanim puściła jajo-podobną rzecz licząc, że zacznie lewitować jak wcześniej.
- ... - reakcją Saki na to co się stało by zdecydowanie szersze otwarcie oczu, a następnie, po dobrej chwili spędzonej na mniej lub bardziej bezmyślnym wpatrywaniu się w miejsce gdzie przed chwilą była dziewczyna, pacnięcie się ręką wprost w twarz, w czymś co w pierwszej chwili wyglądało jak prosty facepalm. Szybko jednak dało się zauważyć, że facepalm ten trwał nieco dłużej niż takowe zazwyczaj trwają, a spomiędzy palców spoczywających na twarzy dziewczyny widać było jej oczy, które raczej nie wyrażały zmęczenia sytuacją, a czegoś w rodzaju wściekłego zaskoczenia. Saki nie miała bowiem pojęcia co stało się z jej towarzyszką. A choć wyjaśnień mogło być kilka, to jednym z nich było też to, że została unicestwiona. Aspen niestety miała tendencję do szybkiego zakładania najgorszego scenariusza, choć nigdy nie panikowała tylko z powodu własnych założeń.
Faktycznie, dźwięk stworków wyrwał Saki z jej stanu zamurowania, dziewczyna szybko przekręciła głowę w kierunku z którego ten ją dobiegł, w myślach klasyfikując źródło tegoż jako niebezpieczne, więc gotowa była do obrony lub ataku. Mały seledynowy stworek nie wywoływał jednak w pierwszej chwili wrażenia niebezpieczeństwa, nawet gdy pojawiło się ich kilka wciąż nie dało się tego z ich tytułu wyczuć, co nie zmieniało jednak faktu, że Aspen wolała być bezpieczna i ostrożna. Jeszcze bardziej niż wcześniej. Co te małe cholerstwa teraz robiły? Co zamierzały? Czy jajko należało wcześniej do nich? Aspen ostrożnie obserwowała ich zachowanie, stwierdzając że nie należy w tym momencie im przeszkadzać. Będą sobie tak dalej skakać czy zrobią coś więcej? Aspen nie chowała się jednak przed nimi, po prostu stała jak wcześniej stała, zastanawiając się czy za chwilę nie nastąpi coś jeszcze dziwnego. Gotowa była też w każdej chwili do ruszenia w ich kierunku, gdyby wyczuła, że dzieje się coś dziwnego znowu.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pon Mar 05 2018, 11:57
MG
No i misiu został porzucony. Dax bowiem wybrał scroll i to za nim ruszył w pościg. Nie zważał za bardzo na to gdzie biegnie i jak daleko oddala się od reszty. Nawet nie spostrzegł jak zgubił swoich z oczu. Na dodatek zapuszczał się coraz niżej w pogoni, za stworkiem, aż stracił go z oczu. Znajdował się w miejscu pełnym górek. Górzysty teren, obniżał się dość szybko, wyglądało to jak naturalnie uformowane schody, prowadzę w dół, a Dax stał w ich połowie. W kilku miejscach owych schodów, znajdowały się kopczyki usypane z kamieni. W okół najbliższego Daxowi kopczyku, owinięty był czarny szalik.
Feelan postanowił przeprowadzić test. I ten test okropnie zainteresował zleceniodawcę, który od razu przyszykował się do notowania, widząc zapędy Feelana. Ten, dotknął stworka. Było to bardzo interesujące doświadczenie. Wpierw poczuł mało przyjemne w dotyku futerko. Było twardsze niż wyglądało i powodowało raczej dyskomfort niż przyjemność z głaskania. Jednak pod futerkiem, gdzie Feelan spodziewał się ciała, było coś mokrego. I to coś szybko wciągnęło w siebie dłoń Feelana, po sam łokieć. Machając ręką w "Stworku" Feelan nie czuł granic, zupełnie jak by w tej "Uroczej" kulce, znajdował się jakiś inny wymiar. Mało tego, Feelan machając dłonią w stworku, zdecydowanie czuł różne przedmioty, w które jego ręka uderzała!
Stworki ignorowały Saki, a Saki obserwowała stworki. Ogólnie nie wyglądało jednak na to, by stworki robiły coś konkretnego. Nagły ruch z boku, wzmógł ostrożność Saki, na szczęście jednak to co poruszyło się po jej prawej, było Cassandrą, która zmaterializowała się nieopodal radnej. Czyli jednak dziewczyna żyła. Chwilę wcześniej Cass postanowiła przetestować zdolność przenoszącą jajka. Nie wyszło jednak do końca tak jak chciała. Samo wejście między filary, trzymając jajko, sprawiło że została przeniesiona z powrotem. Na dodatek tym razem, towarzyszyło temu uczucie opróżniania zbiornika magicznego. A w zasadzie uczucie pojawiło się gdy znalazła się obok Saki, a nie gdy weszła do kręgu.
Cassandra: 92MM
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pon Mar 05 2018, 12:35
- Ugh, wróciłam. - odetchnęła płomiennowłosa kiedy ponownie pojawiła się obok Saki. Dało się zauważyć, że poczuła ulgę po tym jak udało się jej wrócić. Sama Aspen stała - jak miała wrażenie Cass - dokładnie w tym samym miejscu gdzie widziała ją ostatnio. I czemuś się przyglądała. Dusthert bardziej jednak zainteresowała się tym, że czuła jakby opuściła ją część jej magicznej energii. - Więc ta jaskinia musiała znajdować się jakoś niżej niż teraz jesteśmy... - stwierdziła przypominając sobie to o czym zleceniodawca mówił na samym początku zanim jeszcze weszli w otchłań. Właściwie teraz, kiedy już wróciła cała i zdrowa poczuła zainteresowanie jaskinią, którą udało się jej odkryć. Drzwi, które tam widziała... ciekawe co znajdowało się za nimi? Pewnie pana Jonhna też by to zainteresowało dlatego postanowiła mu o swoim odkryciu donieść. Nadal miała jajko i jak początkowo zamierzała zabierze je do ich tymczasowego obozowiska i opowie o tym co widziała. Tyle, że do dziwnej konstrukcji nie miała zamiaru się teraz zbliżać. Niby nie było pewności, że znów ją przeniesie kiedy wejdzie między kolumny, ale nie czuła potrzeby, aby to natychmiast sprawdzić. Nawet mimo tego, że ją to ciekawiło. W końcu spostrzegła też czemu przygląda się Saki. - Co to? - zapytała widząc dziwaczne stworzonka. Nie wyglądały groźnie, ale Aspen zachowywała się wobec nich bardzo podejrzanie. Chociaż co tu się dziwić skoro kilka minut wcześniej niepozornie wyglądające jajko pufnęło Cass nie wiadomo gdzie. Po tamtym doświadczeniu i ona wolała obserwować stworki z bezpiecznej odległości zamiast od razu do nich podejść i tyknąć czy złapać.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pon Mar 05 2018, 20:06
I tak Dax gonił stworka, którego w sumie zgubił z oczu. Rozejrzał się dookoła siebie i zamrugał parę razy. W sumie to był na schodkach, ale też nie widział zbytnio gdzie się teraz znajduje. W sumie to korciło go bardzo iście dalej. Spojrzał na czarny szalik i się nim zainteresował. Co to w sumie tutaj robiło? Oraz czemu było tutaj aż tyle kopczyków z ziemi. Dax przycupnął przy jednym z nich i zrobić sobie lodową łopatę tworem (C), by następnie trochę pokopać... I w sumie wziął szalik do łapy, chyba jego weźmie, tak mu się wydawało, że może być całkiem fajny i przydatny na zewnątrz. Jeśli nic nie znajdzie to tylko krzyknie "ZNALAZŁEM SCHODY" i pójdzie kawałek na dół zobaczyć co jest na dole.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sro Mar 07 2018, 20:39
Ten stworek, to prawie trochę jak jeż jest. Raczej jako poduszka nie będzie się go dało użyć, ale... Cóż to! Szok! Przerażenie! To coś zjadło mi rękę, zjadło w całości i jeszcze zostawiło ją całą! Chwila... Jest cała... Ale w stworku... Czuję ją! Czyli nie straciłem ręki, tylko... Trafiła chyba do innego wszechświata pełnego rzeczy... To niesamowite! - Niebywałe! - wykrzykuję odkrywczo. - Ten stworek jest żywą bramą wymiarów do przechowywania rzeczy i... - co jeśli wciągnie mnie całego? Lepiej byłoby się z niego czym prędzej wydostać... Dlatego wolną ręką chwyciłbym stworka za jego czułki, a tą wewnątrz bestyjki chwyciłbym pierwszą lepszą rzecz, po czym wyciągnąłbym ją z potworka. I nie puszczałbym tej niesamowitej bestii! Jakby nie patrzeć, to taki stworek w naszej podróży mógłby się okazać niezwykle przydatny! Ileż to rzeczy mógłby on w sobie zmieścić! - Panie John, myślę, że powinniśmy zabrać Stworka ze sobą! Mógłby robić za plecak! Tyle, że nie taki noszony na plecach, bo jednak nie jest to przyjemny w dotyku stworek.
Saki
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 27/10/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pon Mar 12 2018, 02:40
Saki bez słowa obejrzała się na dziewczynę, która nagle pojawiła się obok niej, tak samo jak nagle wcześniej zniknęła. W jej oczach widać było, co było stosunkowo rzadkie, dziwną emocję, jakby ulgę, która jednak z jakiegoś powodu usilnie była bez czarnowłosą maskowana. Chwilę później natomiast Saki podeszła krok bliżej dziewczyny, bezceremonialnie niemal wchodząc w tzw. personal space czerwonowłosej dziewczyny i przyglądając się uważnie jej twarzy, następnie przenosząc swój wzrok na poszczególne części ciała Cassandry. Dopiero po tych oględzinach Aspen pozwoliła sobie odwrócić wzrok z dziewczyny i odetchnąć cicho. - ...następnym razem daj proszę znać zanim postanowisz nagle zniknąć. - powiedziała delikatnie zirytowanym głosem Aspen, generując jednocześnie za pośrednictwem swojego PWM jedną zwykłą tabletkę na ból głowy. Ulga czasami szła w parze z bólem głowy z nadmiernych emocji, gdy człowiek w końcu pozwalał sobie na to, by nieco poluzować nerwy. Tabletka chwilę później wylądowała w jej ustach, przełknięta przez dziewczynę, która po tym ponownie zwróciła wzrok w kierunku stworków, teraz także obserwowanych przez Dusthert. - Nie wiem. Pojawiły się tu zaraz po tym jak zniknęłaś i są od tamtego momentu. Nie wydają się na ten moment zainteresowane czymkolwiek poza miejscem, z którego zabrał ten przedmiot. Szczerze, nie wydają się stanowić zagrożenie, ale po tym jak zniknęłaś nie miałam zamiaru ryzykować kolejnych niespodzianek. Może to co wzięłaś należało do nich. Ciężko powiedzieć. - Aspen ponownie przekierowała spojrzenie na koleżankę, lecz tylko na sekundę, ostatecznie stwierdzając, że lepiej obserwować dziwne istoty. - ...co się w ogóle stało? - zapytała w końcu
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Wto Mar 13 2018, 12:17
MG
Dziewczyny stały i obserwowały stworki, wymieniając się uprzejmościami i ogólnie rozmawiając. Stworki jednak nagle zmieniły swoje zachowanie i teraz podkickały do dziewczyn, a w zasadzie do Cassandry, przed którą stanęły i zaczęły dzielnie podskakiwać, przyglądając się jej swoimi wielkimi oczami.-Pczk-Zakomunikował największy ze stworków, a najmniejszy spojrzał na chwilę na Saki, by zwymiotować przed nią i wrócić do skakania i oglądania Cassandry. Widać to ona interesowała stworki bardziej niż biedna Saki.-Pczk-Zakomunikował też mniejszy z nich. Dax stworzył lodową łopatę i zabierając sobie szalik, rozpoczął żmudny proces kopania w ziemi. Trochę to trwało, ale dzielny bałwan nie rezygnował z postawionego przed sobą wyzwania, aż w końcu faktycznie, dokopał się do czegoś. To coś, wcale nie było jednak artefaktem, a kośćmi. Ludzkimi kośćmi. Te kopczyki, to nie było nic innego jak nagrobki. A miejsce w którym się znajdował, było zapewne jakimś pradawnym cmentarzem. Fascynujące odkrycie! Wymiar wewnątrz żywej istoty! Niczym te wszystkie "Schowki magów", ale w wersji żywego stworzenia! Iście fascynujące odkrycie, którego John nie mógł nie zanotować. W końcu też Feelan wyciągnął rękę a wraz z nią... miecz! Zwykły, żelazny półtorak z brązową rękojeścią. Ale nie był zardzewiały więc to jakiś plus. Gorzej, że tak machając dłonią w stworku, mógł trafić nie na rękojeść, a na przykład na ostrze.-Hmm. A co jak zeżre nam wszystkie przedmioty?-Zapytał niepewnie John, przezornie chowając swój notatnik.
Cassandra: 92MM Hans: 115MM, lodowa łopata
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sro Mar 14 2018, 19:44
Chyba wolę nie wiedzieć, skąd się w stworku wziął się ten miecz, ale skoro już jest, to dobrze byłoby go zatrzymać. Kto wie, czy jego ponowne włożenie w stworka, by mu nie zaszkodziło. - Jeśli nigdzie z nimi nie ucieknie, to może nie będzie to stanowić problemu. Kwestia tego, jaką ten stworek ma pojemność i czy dałoby się jakoś sensownie z niego te rzeczy wyciągać. Może gdyby udało się go oswoić, na zawołanie, by je wypluwał - oznajmiam entuzjastycznie i w sumie można byłoby już zacząć spróbować od razu nauczyć stworka paru sztuczek. - Stworku! Rzygnij! - mówię stanowczo, ale to chyba może za pierwszym razem nie zadziałać, ale w końcu na tym polega tresura. Za którymś razem stworek rzygnie i wtedy zasłuży sobie na pochwałę. Potem jeszcze należałoby go nauczyć, aby wymiotował właściwymi przedmiotami... Może być z tym trochę pracy, ależ ile to byłoby oszczędności na transporcie rzeczy!
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pią Mar 16 2018, 12:04
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie... - burknęła na prośbę Saki. Może i była czasem ciekawska na tyle, że można to nazwać lekkomyślnością, ale przecież gdyby wiedziała, że dotknięcie jajka przeniesie ją nie wiadomo gdzie to by tego nie tykała. Tym bardziej, że znajdowali się w tej całej otchłani, o której wiedzieli niewiele, żeby nie powiedzieć nic. Nie miała jednak zamiaru się dąsać z powodu tej uwagi nawet jeśli poczuła się nią trochę dotknięta. - Faktycznie, jakby do mnie lgną. - zgodziła się z uwagą towarzyszki, że może jajko należy do nich. Bo z jakiego innego powodu te potworki tak zainteresowały się jej osobą? - Powinnam im oddać to jajo-podobne coś? Czy zabieramy je i wracamy do reszty? - zapytała gotowa posłuchać rady Saki jaka by ona nie była. Wydawało się jej, że lepiej było posłuchać radnej niż wprowadzać w życie własne pomysły jakim na przykład było przykucnięcie sobie przy stworkach i próba pogłaskania najbliższego. Chociaż gdyby jednak Saki niczego nie zaproponowała to Cass zrobiłaby to co chodziło jej po głowie. Ot, żeby coś zrobić, bo stanie i gapienie się na stworki było po prostu nudne.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pią Mar 16 2018, 18:44
Odkrycie Daxa trochę go... zszokowało, ale to chyba normalne jak znajduje się ludzkie kości! To nie było normalne, ale chyba trafił na cmentarz. Mruknął jedynie pod nosem i zaczął zakopywać kopczyk, nie chciał w sumie wyjść na hienę cmentarną. Najwyżej potem powie to reszcie, w końcu to jednak jakieś tam odkrycie, że jednak żyli tu ludzie! Albo są to poszukiwacze jak on... No cóż, dlatego też Daxu postanowił iść dalej, co by zwiedzić dalej wielką pustkę! Łopaty nie wypierdoli oczywiście, w końcu może się jeszcze przydać, a jakby miał upadać czy się zapaść to najwyżej się nią zaprze czy coś w tym rodzaju.
Saki
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 27/10/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sob Mar 17 2018, 00:02
Tak, faktycznie, dziewczyna prawdopodobnie nie zniknęła jej nagle z oczu z powodu własnego widzi-mi-się, a raczej i dla niej było to zaskoczeniem. Saki westchnęła cicho pod nosem słysząc słowa koleżanki i zastanawiając się czy ta się na nią obrazi od razu w odpowiedzi na jej uwagę, czy może jednak postara się zachować spokój i nie straci szybko głowy z tak błahego powodu. Z małym zadowoleniem odnotowała, że nie wyglądało na to, by Cassandra zamierzała się zbyt długo dąsać z powodu jednego zdania. I nawet Saki była o krok (metaforyczny) od uśmiechnięcia się w jej kierunku, gdy nagle przed jej nogami wylądowała breja świnstwa, które wychynęło z ust jednego z stworków, a uśmiech został w ten sposób zablokowany i powstrzymany przed dalszym rozkwitem. Zamiast tego kobieta podniosła brwi na zastany widok, a po chwili postąpiła krok w bok, za Cassandrę, by zejść z drogi stworkom i szansie na kolejny, jakże obrazowy, pokaz ich emocji i myśli.
Saki nie była specjalnie mściwą osobą, przynajmniej jeśli chodziło o głupoty i mało ważne historie, lecz w tym przypadku okazja by pokazać pośrednio stworkom, że więcej kultury by się przydało, nasunęła się sama. - ...sama nie jestem pewna. Nie mamy stuprocentowej pewności, że jajo de facto należy do nich. Być może są na tyle prymitywne, że po prostu podążają za jego kształtem i wyglądem... lub za obecnym posiadaczem jaja. Zróbmy kilka kroków w kierunku reszty i sprawdźmy jak zareagują. Tylko ostrożnie. - rzuciła Saki, przyglądając się ruchom stworków. Ostatecznie wgapione one były w dziewczynę, więc było możliwe, że to nie przedmiotowi poświęcają tyle uwagi co otoczeniu przedmiotu. Warto było zbadać to trochę dokładniej i zobaczyć co się wydarzy po takiej próbie zachowania. Oczywiście, w razie zagrożenia nie stałaby bezczynnie a spróbowałaby jakoś zagrożenie uniknąć. Najlepiej... unikiem.
- ...wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie. - dodała też po chwili, już po tym jak ruszyła powoli w kierunku powrotnym, tym z którego tu przyszli, Aspen. Niech Dusthert wie, że tamto wcześniejsze nie było jakimś poważnym wytykaniem jej błędów. Saki nie była specjalnie wybitna w kontaktach międzyludzkich, więc tyle Cassandrze musiało na razie wystarczyć.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Pon Mar 19 2018, 14:50
MG
Stworki patrzyły na Cassandrę, całkowicie ignorując wymianę zdań między kobietami. Może nie rozumiały, to byłoby całkiem logiczne założenie. Ostatecznie idąc za radą radnej(ha), dwie panie wróciły do "Obozowiska". W zasadzie tylko one spostrzegły, że nigdzie nie ma Daxa, bo Feelan z Johnem, zajęci byli podziwianiem stworka. Akurat jak przyszły panie, stworek przy Feelanie zwymiotował mu pod nogi. Tak, uroczo. Co do grupki stworków, te niczym zawodowi ninja, przemykały od kamienia do kamienia, próbując się chować przed wzrokiem Cass i Saki - bezskutecznie - i dalej obserwowały rudowłosą. Dax bawił się w grabarza. Było jednak ciepło a ciepło i lodowe łopaty to coś, co się ze sobą za bardzo nie lubi. Na szczęście dla bałwana, łopata rozpadła się tuż po zakopaniu grobu i nie musiał zostawiać kości odkrytych ani tracić mocy na stworzenie nowej łopaty. Tak też lodowy chłopak zszedł niżej, by dalej zwiedzać pustkę. W końcu znalazł się na dnie wąwozu. Za sobą i przed sobą, miał bliźniaczo wyglądające wzgórza z kopczykami. Na szczycie tego za nim, znajdowali się jego towarzysze, ten przed nim był nieodkryty ale to jakieś 100m w górę. Na szczęście były jeszcze dwie drogi! Ta w prawo i ta w lewo, obie całkiem płaskie. Ta w prawo kusiła bardziej, bo na lewo od siebie, Dax właśnie dostrzegł coś... Był jakieś 20m od stworzenia. Było całe czerwone i przypominało trochę gąsienice, z tym że im bliżej ogona, tym bardziej się kurczyło. Tak, że głowa była wielkości Daxa, a tył może wielkości jego uda. Cały stwór miał jakieś 6m długości, z przodu były żuwaczki i 3 pary oczu, poza tym całe ciało usiane było czarnymi kolcami, wielkości jego przedramienia. Stwór się nie ruszał, stał bokiem do niego więc go jeszcze nie widział chyba.
Cassandra: 92MM Hans: 115MM
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Wto Mar 20 2018, 09:21
- Pocieszne stworki. - Cass podzieliła się swoją myślą z Saki. Naprawdę to był ucieszne widzieć starania tych małych kreatur śledzących je. Nieudolne staranie niepostrzeżonego przemykania od kamyka do kamyka w podążaniu za nimi. Nawet gdyby nie chciała na taki obrazek czerwonowłosa by się uśmiechnęła, a że powodu aby taki gest ukrywać nie było zrobiła to całkiem otwarcie. Chociaż jednocześnie pomyślała sobie, że potworki mają jednak jakąś inteligencję. Albo przynajmniej spryt i cel, który próbowały realizować. I tym celem było śledzenie dziewcząt, chociaż to pewnie tylko pośrednio, bo wnioskując po tym jak wcześniej się zachowywały chyba faktycznie zainteresowane były jajko-podobnym przedmiotem w łapkach Cass. Zanim dziewczyny wróciły do ich tymczasowego obozu Saki usłyszała i tą myśl Dusthert - odnośnie inteligencji potworków. Nie żeby chciała coś z tym zrobić, po prostu podzieliła się swoimi przemyśleniami i tyle. - Wróciłyśmy. I mamy towarzystwo. - obwieściła czerwonowłosa kiedy tylko zobaczyła Feelana i ich przewodnika. - Daxa jeszcze nie ma? - zdziwiła się widząc tą dwójkę. Tylko tą dwójkę.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Pogańska kapliczka na lodowym wzgórzu. Sro Mar 21 2018, 18:36
Pojętna bestyjka! Od razu widać, że jej oswojenie będzie świetną zabawą i rzeczą przyjemną oraz radosną. - Świetnie stworku! Bardzo dobrze! - chwalę stworka, przyklepując lekko jego głowę. - Teraz pozostaje byś nauczył się nazw rzeczy i nauczył się je wypluwać. Spójrz. to jest kamień - mówię podnosząc z ziemi jakiś przypadkowy kamień, którym przez chwilę macham stworkowi przed oczami, aby następnie włożyć go w stworka. - A teraz stworku, rzygnij kamień! - mówię zachęcająco, licząc na owocną współpracę ze strony stworka. Wtedy jednak przychodzą dziewczyny. Wspaniale byłoby móc się przed nimi pochwalić swym odkryciem! - Hej! Znalazłyście coś? My odkryliśmy stworka. Stworki potrafią magazynować w sobie rzeczy! Mają wewnątrz własny wymiar! - mówię radośnie, pełen entuzjazmu i orientuję się, że w pobliżu faktycznie nie ma Daxa. Skoro nie ma Daxa, to gdzie jest Dax? - Dax?! Gdzie jesteś?! - zawołałbym Daxa, żeby się dowiedzieć co z tym Daxem. Ach ten Dax...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.