I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Ruiny Latarni Morskiej Wto Mar 05 2013, 22:55
First topic message reminder :
Ruiny starej latarni morskiej, która służyła mieszkańcom Hargeon przez długie, długie lata, aż w końcu, nie wytrzymała próby czasu i po prostu się zawaliła. Miejsce to jest oddalone od miasta o jakieś kilkanaście kilometrów na północ, otoczone lasem i praktycznie nie dostępne. Mało kto się tu zapuszcza, głównie ze względu na to, że bardzo trudno odnaleźć to miejsce. Dlatego zawsze panuje tu cisza i spokój. Z samej latarni pozostało nie wiele, jedna ściana w kształcie łuku, kawałek schodów i kilka drewnianych desek, które spełniają funkcję dachu. W środku, można znaleźć właz do małej piwnicy, jednak raczej nikt nie jest na tyle głupi, aby do niej schodzić. Nie mniej jednak, można znaleźć tu schronienie od deszczu i zimna. Ruiny otaczają liczne drzewa i krzewy. Kilkanaście metrów dalej, znajduje się skaliste urwisko, a za nim morze.
Siwowłosy szedł powoli przez Magnolie, paląc swojego papierosa i nie odzywając się ani słowem do towarzyszącej mu Kotomi. Myślał, bowiem nad tym, co do tej pory się stało... Kupił kolczugę i zabezpieczył się w ten sposób od nie których ran, ale czy stał się przez to silniejszy? Od dłuższego czasu nie trenował, ani nie wymyślił żadnego nowego czaru. Wypuścił z ust chmurę dymu i podrapał się po głowie. Więc chyba na to pora. Najwyższa pora. Skoro masz dalej polować na inkwizycję, to przydadzą Ci się nowe czary... Tak. Więc ruszaj na trening~!-powiedział do samego siebie w myślach i ruszył w stronę dworca kolejowego, dopiero po chwili przypominają sobie o tym, że w dalszym ciągu jest z nim Kotomi. W dodatku, obiecał mistrzyni, że będzie ją pilnował. Zmarszczył brwi. I co miał teraz z nią zrobić? Nie mógł jej zabrać ze sobą, bo albo by mu przeszkadzała, albo by tylko narzekała, w dodatku by się nudziła... Więc nie miał innego wyboru, jak odprowadzić ją do domu Hotaru. Z tego co mówili jego towarzysze, to tam się wybierali. Więc mruknął coś do różowowłosej dziewczyny i poszedł w kierunku domu swojej przyjaciółki, w dalszym ciągu się nie odzywając. Nie wiedział dlaczego, ale nie miał jej nic do powiedzenia, zresztą... Nie był w najlepszym humorze. Co prawda, Mistrzyni i tej facet w sklepie, trochę mu ów humor poprawili, ale teraz... znowu zniknął. Westchnął i pożegnał Kotomi, zostawiając ją pod drzwiami domku. Jakoś nie miał ochoty wchodzić do środka. Chciał zostać sam. Tak więc zrobił. Idąc w kierunku dworca kolejowego, po raz kolejny zastanawiał się nad tym, co do tej pory się stało. Myślał o Hotaru, o inkwizycji, o Macabrze, o Grimoire Heart, o Fairy Tail, o Akane, o Mistrzyni, o Takarze, o Kuro, o Bukaju... Na Makbecie kończąc. Co jak co, ale ów facet, dawał mu wiele do myślenia. Skąd wziął się ten jego bliźniak? Nie potrafił na to odpowiedzieć. Co prawda, nie znał każdego fragmentu historii swoich rodziców, ale jakoś wątpił, co by ojciec zdradził matkę. Bo to po nim odziedziczył swój wygląd. Zanim się obejrzał, stał już w Hargeon i patrzył na falujące lekko morze. Odprężyło go to, jednak dalej czuł się dość dziwnie. Skierował się w stronę portu, w nadziei na to, że spotka swojego dawnego znajomego, Franca, żeglarza, którego poznał przy okazji, na samym początku przygody jako mag. Nie musiał długo go szukać. Blond włosy mężczyzna, z mocną opalenizną i długimi wąsami, siedział na pustych beczkach i krzyczał na swoim podopiecznych. -Dawno się nie widzieliśmy, Franc.-rzucił siwowłosy, podchodząc powoli do swojego znajomego. Ten zeskoczył z beczek i przyjrzał się uważnie swojemu rozmówcy. -Tak dawno, że już Cię nie poznaję, ar.-rzucił po chwili, swoim chrapliwym, przepitym głosem. -Hym...-mruknął Fem. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że teraz wygląda dość inaczej.-Ah, no tak, zmieniłem się nie co. To ja, Pheam. Pheam Darksworth. Marynarz uśmiechnął się szeroko i rzucił się do przodu, aby uściskać swojego przyjaciela. -Pheam, knypku, rzeczywiście dawno. Siadaj, napij się ze mną rumu...-krzyknął i nie wiadomo skąd wytrzasnął pękatą butelkę.-No... co Cię tu sprowadza? -Nie dzięki, nie jestem w nastroju do picia... Inny razem.-odpowiedział siwowłosy.-Właściwie jestem tutaj, aby potrenować. I tak zastanawiałem się, czy nie znasz jakiegoś miejsca, które by się do tego nadawało. Wiesz, cisza i spokój, no i przedewszystkim, co bym nikomu nie przeszkadzał. Marynarz potargał swoje wąsy i przez chwilę milczał. -Właściwie, to jest tu takie miejsce. Na północ stąd, ruiny starej latarni. Ale nie wiem, czy tam trafisz.-odpowiedział w końcu, pociągając pokaźny łyk z butelki.-Idź tamtą ścieżką, a kiedy się skończy, idź po prostu prosto, powinieneś trafić...-dorzucił, po czym uściskał go jeszcze raz i ruszył w stronę grupki majtków. -Dzięki...-mruknął czarnowłosy i ruszył drogą, którą wskazał mu marynarz. Po pewnym czasie stał w środku starej latarni morskiej, a raczej w tym, co po niej pozostało. W istocie, idealnie nadawało się to do treningu. W odosobnieniu. Nie wziął jednak ze sobą żadnego koca, ani innych przydatnych rzeczy, a wiedział, że spędzi tutaj więcej niż jeden dzień. Wkrótce tego pożałował. Nie mniej jednak, wróćmy do rzeczy ważniejszych. Kiedy tam dotarł, była już noc, więc oparł się o zimną, kamienną ścianę, zwinął w kłębek i zasnął. Obudził się wcześnie rano, wstał i rozprostował kości. [Odtąd się zaczyna trening w sumie.] Zjadł śniadanie i usiadł na brudnej podłodze, a raczej na czymś, co po niej zostało. Zapalił papierosa i zaczął myśleć. Miał w głowie już gotowe zaklęcie, które chciał przećwiczyć. Był to czar, który pozwalałby mu się na teleportowanie w małych odległościach. To dawało by mu nie znaczną przewagę w walce. Mógłby zaatakować kogoś z zaskoczenia, lepiej unikać nie których ataków, czy po prostu... móc za pomocą tego uciekać. Tak więc, najpierw musiał wymyślić, na jakiej zasadzie mógłby to robić. Pierwsze co wpadło mu do głowy, to naglą zamiana w chmurę dymu i pojawienie się w innym miejscu. I ten pomysł, wydał mu się najlepszy. Wstał więc i zaczął swój trening. Najpierw musiał pomyśleć nad tym, jak zamienić swoje ciało w dym, a potem odtworzyć je w innym miejscu. W dodatku w ułamku sekundy. Odpowiedź przyszła dość łatwo, jednak... to była tylko teoria. W praktyce nie dał rady zamienić się w całości w dym przez cały pierwszy dzień. Wieczorem padł wycieńczony na ziemie i zasnął na miejscu, bez jedzenia, ani kąpieli. Obudził się wcześnie rano, z bólem pleców i z ogromnych głodem, zjadł więc szybko śniadanie i poszedł nad morze, aby się wykąpać. Tam dalej próbował zamienić się w dym, jednak bez efektu. Wrócił do obozowiska i dopiero tam nastąpił pewien przełom. Wieczorem udało mu się zamienić w całości w dym, w dodatku w dość szybkim tempie. Zadowolony z siebie, poszedł spać. Następnego dnia padał deszcz, więc nie mógł na zewnątrz, siedział więc pod resztkami dachu i myślał nad tym, co ma robić dalej. Próbował zresztą w dalszym ciągu zamieniać się w dym, przez co opanował bardzo szybkie zamienianie się i odtwarzanie postaci. Nie mniej jednak, zostało mu jeszcze samo przenoszenie. To teraz sprawiało mu problemu. Zajął się tym dopiero czwartego dnia. Próbował więc szybko znikać i przemieszczać się w inne miejsce, ale nie bardzo mu to wychodziło. Najpierw nie potrafił przemieści się o więcej, niż kilka centymetrów, potem zatrzymywał się w połowie drogi, a w końcu, kiedy już dawał radę teleportować się tam, gdzie chciał, nie mógł utrzymać "dymnej" formy. Zawiedziony z wyników, zasnął przy ognisku. Następnego dnia wiał silny wiatr i wtedy właśnie zdał sobie sprawę z tego, co źle robi. Zużył więc kolejnego papierosa i trenował dalej. Nie wiele mu to dawało. Kiedy w końcu zdawało mu się, że zrobił wszystko dobrze, okazało się, że teleportował się nie w to miejsce co chciał. Albo za daleko, albo za blisko, albo za bardzo w prawo, albo za bardzo w lewo.. Spędził kolejny dzień na udoskonalaniu zaklęcia, aż w końcu, udało mu się osiągnąć to, czego oczekiwał. Nie mniej jednak, nie spoczął na laurach. Następnego dnia w dalszym ciągu w koło używał tego czaru, aż w końcu, zadowolony z efektu, ruszył w drogę powrotną.
[Trening Acero di Fumare] Wrócił po kilku dniach, tym razem z kocem i paczką jedzenia, bo to co przyniósł tutaj ze sobą, zniknęło prawie całkowicie. Miał zamiar trenować dalej, bo coś mu się nagle przypomniało. Przecież pod czas ostatniej misji, stracił jeden z czarów, prawda? Jaki to był czar... Usiadł na ziemi, wyciągnął przed siebie nogi i oparł się plecami o pobliskie drzewo. Dym z papierosa zawirował. Nadał potrafił bez problemu używać Nebbi, Martello di Fumare, Serpente di Fumare, Ninnananna i Spada di Fumare... Zostały więc tylko klony. A było to jego ulubione i najbardziej przydatne zaklęcie! Zgrzytnął zębami, wypluwając niedopałem papierosa i powoli wstał. Jeśli chciał nauczyć się tego czaru od nowa, to musi sobie przypomnieć, jak robił to za pierwszym razem. Po pierwsze, wyobrażał sobie w głowie, jak teraz wygląda. Potem formował dym tak, aby przybrał on rozmiar i kształty człowieka. Następnie przechodził do kontroli, potem do kontroli klonów i... Chyba tyle. Tak przynajmniej myślał. Westchnął i wyjął z kieszeni kolejnego papierosa, którego od razu zapalił. Zaczął więc od pierwszej części - zamknął oczy i wyobraził sobie samego siebie. Mężczyzna, nie zbyt wysoki, białe włosy, czerwone oczy, dość blada skóra, czarne buty, spodnie, bluza i płaszcz. Włosy ułożone trochę chaotycznie, nos trochę haczykowaty, usta wąskie, brwi dość krzaczaste, uszy przylegające ściśle do czaszki. Szyja dość chuda i umięśniona, dość szerokie barki, "normalna" klatka piersiowa. Nogi szczupłe, długie. Na plecach pas, pochwa i Kumokiri. Spodnie opięte grubym skórzanym pasem, na nich wisi Doujigiri. Na lewej nodze noże do rzucania. Tyle musiał zapamiętać. To wszystko... Potrząsnął lekko głową. Wyobrażenie sobie samego siebie nie było tak trudne, znał przecież swoje ciało bardzo dobrze i wiedział o każdym szczególe, które musiał odwzorować u klona. Dlatego ta część, tak samo jak kiedyś, poszła mu dość szybko i sprawnie. Przeszedł więc do formowania dymu, co było w tym wszystkim chyba najtrudniejsze. Otworzył oczy i prawie od razu je zmrużył. Dym z papierosa zawirował, zaczął się rozprzestrzeniać, aż w końcu, przed chłopakiem unosiła się spora chmura dymu. Zbił ją w jedną, wielką kolumnę i dopiero wtedy zaczął próbowanie. Najpierw zaczął formować sylwetkę. Dym u góry, zbił się w jedną wielką kulkę, która najprawdopodobniej miała być głową. Dół rozdzielił się na dwie mniejsze "kolumny" tworząc nogi. Po środku utworzył się korpus. Fem przyjrzał się swojemu dziełu. Oprócz tego, że zrobił to dość szybko, to efekt... był mierny. Nie poddawał się jednak. Brakowało jeszcze wielu szczegółów. Zaczął więc formować twarz, włosy, nos, oczy, usta, policzki, uszy, szyje... ubrania, bronie. Po chwili przed białowłosym stała jego podobizna. Co prawda, jego twarz wyglądała dość dziwnie. Oczy były za blisko, nos był bardziej krzywy niż powinien, uszy lekko odstawały. Szyja była za gruba, a Kumokiri, której rękojeść wystawała mu zwykle nad prawym ramieniem, teraz sterczała nad lewym. Oprócz tego, jego klon był prawie idealny. Westchnął cicho i pocieszył się w myślach, że to dopiero pierwsza próba. Pomimo tych kilku wad, spróbował poruszyć klonem. Jego prawa noga podniosła się powoli z ziemi.... I zmienił się znowu w ogromną chmurę bez kształtnego dymu. Dlatego właśnie, musiał potrenować nad kontrolą. Pod koniec dnia, udało mu się już formować doskonałego klona, w dodatku robił to już dość szybko. Prawie w jednej chwili. Położył się spać, owijając się ciepłym kocem. Następny dzień był zimniejszy, w dodatku z nad morza wiał silny wiatr, który zapewnił mu utrudnienie w treningu. Musiał bowiem utrzymać formę klona, kiedy próbował nim poruszać, w dodatku musiał uważać na wiatr. Okazało się być to bardzo pomocnym zabiegiem. Ćwiczył przez większą część dnia, dbając o to, aby klon zachowywał swoją formę, kiedy się poruszał. Pod koniec dnia, udało mu się wykonać kilka kroków, zachowując przy tym wygląd Fem'a. Ucieszony, zjadł kolację, wykąpał się w morzu i poszedł spać. Obudził się wcześnie, z myślą, że pora już skończyć ten trening. Było to przecież zaklęcie, którego już kiedyś używał, co widział i czuł. Bowiem za pierwszym razem, z samym formowaniem męczył się około 3 dni, a kontrola... zajęła mu około tygodnia. Tutaj rozprawił się ze wszystkim w ciągu kilku dni. Zmienił więc dzisiaj taktykę. Uformował tym razem 3 klony, co okazało się o wiele trudniejsze. Musiał utrzymywać formę ich wszystkich... Nauczenie się tego, zajęło mu dużą cześć dnia. Dopiero pod wieczór, zrobił to, co chciał od początku - rozkazał klonom walczyć. Ten pomysł przyniósł nie oczekiwane efekty, oraz rzeczy, których wcześnie nie dostrzegł. Bowiem zauważył, że klony pod czas walki utrzymują cały czas poker face, w dodatku zachowują się dość nie naturalnie. Musiał więc to naprawić. I tym zajmował się resztę dnia, oraz noc. Chciał bowiem skończyć to jak najszybciej. Zasnął z wycieńczenie dopiero wtedy, kiedy słońce wychodziło już zza drzew. Owinął się kocem i spał przez większość dnia. Wstał, rozprostował kości, zjadł coś, wykąpał się i wrócił do treningu. Tego dnia powtarzał już tylko to, co robił wcześniej, po to, aby utrwalić zaklęcie w głowie i używać go tak szybko, jak kiedyś. Wieczorem, zadowolony z treningu, spakował swoje rzeczy i ruszył w stronę miasta.
[z.t]
Autor
Wiadomość
Yves
Liczba postów : 35
Dołączył/a : 09/05/2017
Skąd : Kraków
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Sob Lip 01 2017, 21:31
Niewykluczone, że przyprowadził tutaj Emkę właśnie po to, aby stało jej się jakieś kuku. W końcu nikt o zdrowych zmysłach nie przychodził tutaj tylko po to, aby narażać się na jakieś bliżej nieokreślone zabawy z duchami, czy możliwość bezpośredniego obcowania z władającą tym miejscem legendą. Beaumont podczas spoczynku wyczulił swoje zmysły na tyle, że był pewien faktycznego pojawienia się zasłyszanych śmiechów. Natychmiast uruchomił się również Płomyczek, który, zupełnie, jakby również był podekscytowany całą przygodą, wyrzucił nad siebie dym w kształcie znaku wykrzyknienia i sam zaczął odpowiadać na chichot swoim nuceniem oraz dziecięcym śmiechem. - Nie wiem, czy zwykłe oprowadzenie po mieście by Cię urządziło, ale stwierdziłem, że, jeżeli uda się sprowokować duchy ruin do pobudki, na pewno przez dłuższą chwilę nie zabraknie Ci atrakcji. - podniósł się, prawą ręką oparł o ścianę ruin latarni. Wyglądało na to, że spragnieni przygód magowie nie zawiodą się tym razem. Że dostaną tego, po co się tutaj pojawili. Tylko... czy rzeczywiście poradzą sobie z tym nawiedzonym miejscem? Przecież egzorcyzmów nie mieli raczej zamiaru tutaj przeprowadzać, bo takim lokalizacjom towarzyszyła odpowiednia atmosfera, zbyt tajemnicza i przejmująca, aby pozbywać się takiego uroku. Chcieli tu coś spotkać, coś tutaj przeżyć. Tylko... co potem? Duchy miałyby niby tak po prostu ich stąd wypuścić, pożegnać, posyłając ciumsy na odległość? No, nie wydaje mnie się.
Emily
Liczba postów : 62
Dołączył/a : 05/03/2017
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Nie Lip 02 2017, 19:35
Straszące duchy, opuszczona latarnia... Blondynka czuła się prawie jak w raju, czy może lepiej ująć jako prawie jak w domu. Jej oczy błyszczały podekscytowaniem jak dwa światełka. Nawet przejście przez błotnistą drogę nie popsuły jej tej atmosfery grozy, strachu, tajemnicy. - Gdybym była kimś innym uznałabym, że chciałbyś się mnie pozbyć. Popatrzyła poważnie na chłopaka, a potem niespodziewanie wyszczerzyła do niego ząbki. - Jednak czuję, że będzie to fantastyczne przeżycie. Gdy usłyszała śmiech, wiedziała, że będzie bawić się fantastycznie. Rozłożyła rączki w jakby dosyć szalonym geście, jednak ona chciała delektować się tą sytuacją. Za pomocą PWM 10 zobaczy czy te duchy są w zasięgu niej 5 metrów, a jak dowie się w którą stronę to obróci się tam i pomacha. - Uh, zapomniałam. Nie mniej mnie za wariatkę, jestem po prostu magiem strachu. Wypnie delikatnie język. Teraz nawet Chichotki odeszły w cień.
Zdawać by się mogło, że wcale nie musieli długo szukać wszelakich zjaw czy zjawisk paranormalnych. Płomyczek również się zaśmiał, co znowu wywołało cichy chichot ze strony latarni. Tak, zdecydowanie coś tam było. Emily włączyła swoją pwm'kę i krótki rzut okiem na latarnię pozwoliło jej dostrzec jakiś kształt, jakiś obłok w pobliżu włazu do niższych kondygnacji. Obłok ten jednak jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął nie pozostawiając jakichkolwiek wskazówek. A może wskazówką było miejsce, w którym się pojawił? Chichot ustał, by po dłuższej chwili ci mogli go usłyszeć ponownie, jednak jeszcze bardziej przytłumiony niż wcześniej.
Mac Dara
Liczba postów : 43
Dołączył/a : 12/09/2014
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Sob Lip 08 2017, 19:05
Mac cenił sobie ciszę i spokój, oraz samotność, szczególnie wtedy, kiedy chciał się pomodlić. A dzisiaj właśnie miał zamiar spędzić kilka godzin na medytacji, na rozmowie z Bogiem i uporządkowania myśli. Udał się więc w znane mu miejsce, gdzie bardzo rzadko ktoś się zapuszczał i przeważnie można było tam odpocząć od zgiełku miasta. Szedł, myśląc o tym, że od kiedy przypłynął do Fiorę nie udało mu się jeszcze usunąć ani jednego plugawego grzesznika. Musiał patrzeć na to wszystko z boku, pozwalając na ta herezję... Tu miasta było o wiele lepiej strzeżone, niż te w Stelli. Co chwile spotykał patrole policji... zresztą były też te dobre gildie... DOBRE. Mac splunął. Cholerni grzesznicy. W końcu dotarł do latarni morskiej, gdzie miał zamiar pomedytować, ale... ktoś już tam był. A właściwie dwie osoby. Przyjrzał im się jeszcze z ukrycia. Jedną z nich znał z widzenia, należała do Szeptu. Ale ten chłopak? Kim był ten chłopak? Nie znał go. Może jakiś inny Szczur? Nowy? Jeśli tak, to nie będzie mógł go zabić... Ale może chociaż pozbawić magii?
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Sro Sie 16 2017, 12:05
MG
Mac z pewnością nie spodziewał się znaleźć przy latarni magów. A fe! A wśród nich rozpoznał nawet Emily, którą kojarzył gdzieś ze Szczurów. Z tym, że im bardziej się zbliżał do dwójki, tym bardziej ci się oddalali. Ot, poszli sobie. Chyba zmienili zdanie i sprawdzanie ruin zostawią sobie na potem. W tym, że Mac Dara miał wrażenie, że nie jest sam. Śmiech. Słyszał dużo cichych śmiechów dochodzących ze strony latarni. I weź tu medytuj. No nie da się...
//Yves i Emily - wolni
Mac Dara
Liczba postów : 43
Dołączył/a : 12/09/2014
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Pon Mar 12 2018, 02:53
Dwójka magów opuściła to miejsce, co oszczędziło Macowi problemów wewnętrznych. Nigdy nie wiedział jak zachować się w stosunku do magów ze Szczurów. Niby też byli grzesznikami, ale z drugiej strony byli użyteczni bo też zabijali magów. Patrzył jak się oddalają i czekał. Obiecał sobie, że jeśli wrócą, to zaatakuje... Ale na szczęście dla nich, odeszli. Westchnął, jeszcze raz przeklną plugastwo tego świata jakim byli magowie i zaczął szukać miejsca do medytacji. Niestety, jego ulubiona miejscówka również nie mogła zagwarantować mu spokoju. Słyszał jakieś śmiechy i chichoty... Ale nikogo nie widział. Czyżby ktoś krył się pod latarnią? W jej wnętrzu? Może jakaś parka urządziła sobie tutaj gniazdo? Macowi aż zaświeciły się oczy. Miał zamiar to sprawdzić. Ruszył w kierunku źródła dźwięku.
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Pon Mar 12 2018, 14:38
MG
Mac został sam. Sam, o ile nie liczyć ciągłych głosów, które dobiegały z wnętrza latarni. Śmiechy wciąż docierały do niego na granicy słyszalności i wyglądało na to, że nie zamierzały szybko dać mu spokoju. Było w nich też coś zachęcającego i kuszącego - coś, co mówiło mu, żeby podążyć za nimi i ruszyć na poszukiwania ich źródła. Jego własne domysły miały tutaj chyba jednak większą siłę działania, ale tak czy inaczej - chłopak ruszył w głąb latarni, chcąc sprawdzić co lub kto stało za głosami, które obijały się nikłym echem po jej wnętrzu. I w sumie daleko nie zaszedł - dość szybko, bo po paru krokach zorientował się, że im bliżej włazu tym śmiechy stają się nieco głośniejsze. Do tego doszły szepty, których słowa były niestety nie do rozróżnienia. Mac Dara miał jednak wrażenie, że namawiają go do otworzenia włazu i zejścia na dół. Że tam znajdzie to, czego szuka. Pytanie jednak czy powinien ufać czemuś, czego nie był w stanie zobaczyć i co mogło być zaledwie wytworem jego wyobraźni.
Mac Dara
Liczba postów : 43
Dołączył/a : 12/09/2014
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Wto Mar 13 2018, 01:27
Z duchami to było różnie. Bowiem niektóre religie uznawały życia po za grobowego, inne nie... problem w tym, że ta w którą wierzył Mac, miała swoją wersje upiorów. Otóż były one potępionymi magami, którzy bardzo zgrzeszyli za życie i teraz błąka się po świecie, w poszukiwaniu odkupienia. Macowi aż zaświeciły się oczy na tą wizję. Nigdy wcześniej nie spotkał ducha, a bardzo by chciał. Chciał uwolnić grzesznika od cierpienia i wypędzić go do zaświatów! Dlatego bez większego zastanowienia, zaczął iść w kierunku włazu, z zamiarem otworzenia go i sprawdzenia o co chodzi z tymi duchami. Jeśli właz będzie na tyle ciężki, że trudno będzie go otworzyć, Mac użyje Uderzenia Boga, aby go zniszczyć. Jeśli wroga będzie wolna, zejdzie na dół. Jeśli będzie tam ciemno, użyje Boskiego świetlika[PWM], aby oświetlić sobie drogę. Musi znaleźć tego ducha!
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Wto Mar 13 2018, 02:55
MG
Z duchami bywało różnie, a te ewidentnie nie chciały dać mu spokoju, bo kiedy tylko Mac pomyślał o ruszaniu włazu, chichoty rozbrzmiały na nowo - o wiele bardziej ochoczo i też... radośnie? Chłopak czuł narastające podniecenie, które unosiło się w powietrzu. Mógłby też przysiąc, że kiedy już pokrywa znalazła się obok wejścia, odsłaniając je całkowicie (swoją drogą - odsunięcie jej nie było żadnym problemem), coś musnęło jego ramię, jakby delikatnie popychając go w kierunku ciemności - bo to własnie witało go jako pierwsze - ziejąca pustką, głęboką czernią otchłań, która prowadziła do niższych kondygnacji dawniejszej latarni. On jednak wskoczył do środka, oświetlając sobie otoczenie za pomocą PWM. Blade światło pokazało mu... nic. Przynajmniej na początku - jedyne co się przed nim, lub też dookoła niego jawiło, to ciemność. Było tutaj jednak zdecydowanie chłodniej niż na górze, nie mówiąc już o tym, że ogólna atmosfera była jeszcze bardziej radosna - śmiechy stawały się coraz głośniejsze, szepty jawnie namawiały go do wykonania kolejnego kroku -jeden przez drugi, a sam Szczur czuł na plecach dotyk dłoni, który zaraz znikał i na nowo się pojawiał. Dopiero kiedy wykonał parę kolejnych kroków i w ten sposób przeszedł z kolejne trzy, może cztery metry, wszystko ucichło. Nagle, bez ostrzeżenia, został tylko on, blask światła i postać. Postać chudej, wysokiej kobiety, ubranej w zapewne kiedyś białą, teraz przybrudzoną sukienkę i piaskową kurtkę. Między wargami ściskała niezapalonego papierosa, a na twarz opadały włosy mysiej barwy. Spoglądała na niego żółtymi, przenikliwymi oczyma. Oczyma, które mimo wszystko zdawały się patrzeć nie na niego, a przez niego lub dookoła. W miejsce, lub też miejsca, których on nie mógł dostrzec. - Mac Dara. - powiedziała wreszcie, a chłopak po krótkiej chwili zastanowienia mógł stwierdzić, że kojarzy kobietę. Parę razy widział ją w Szczurzym Siedlisku. Jej głos był cichy, jednak akustyka otoczenia w którym się znajdowali robiła swoje. - Słyszysz ich szepty? - zapytała, przekrzywiając głowę na bok i na moment jej wyraz twarzy wydał się wręcz błogi, jakby to, co słyszała, było najmilsze jej sercu. - Szept prosi. Szept każe... - westchnęła cicho, na moment przymykając oczy. - Czeka... na Ciebie czeka grzesznik.
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Wto Mar 13 2018, 03:28
No cóż, nigdy wcześniej nie miał do czynienia z zbłąkanymi duszami, więc nie wiedział zbytnio jak na to zareagować... wiedział jednak jedno - jeśli to były kiedyś magami, właśnie dotknął go plugawy grzesznik i zbezcześcił jego ciało... Pocieszał się faktem, że tak czy siak ów mag był martwy, więc został już w pewien sposób ukarany... Próbował zachować spokój. Chociaż ciężko mu to szło... Powoli poruszał się do przodu, próbując dostrzec coś przed sobą, oraz odnaleźć źródło tych dziwnych zjawisk, ale... Nagle wszystko ucichło. I Mac znalazł się twarzą w twarz z... kimś. Osobą, która z jakiegoś powodu znała jego imię. Zmarszczył brwi i przyjrzał się tej... chyba kobiecie. Kojarzył ją. Go. Ją... Nieważne. Co w tak dziwnym miejscu robił Szczur? Zmarszczył brwi jeszcze bardziej, próbując przypomnieć sobie, czy była magiem... Nie posiadał jednak takiej informacji, więc spuścił z tonu. Odsunął się jednak na krok od tej osoby. Wolał nie ryzykować. Kiwnął jej głową, kiedy zadała pytanie. Pewnie, że słyszał... czy ona była magiem? Nie dawało mu to spokoju. Przeklinał się w myślach, że nie potrafił tego sprawdzić... Spojrzał na nią pytająco, kiedy powiedziała, że czeka na nią grzesznik. A więc jednak...Jednak jakiś mag tutaj był. Ale... skąd wiedziała? Znowu zmarszczył brwi.
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Wto Mar 13 2018, 03:54
MG
Była magiem... czy nie była magiem... to w sumie było dobre pytanie. Niby słyszała głosy, najpewniej duchów, ale mogły na nią oddziaływać tak samo jak na niego. Mogły tylko łaskawie do niej szeptać lub wskazywać drogę pośród ciemnych tuneli, a mogły też być jej całkowicie posłuszne z jakichś powodów. Kiedy skończyła mówić - patrzyła po prostu na niego przez pewien czas, wciąż z przechyloną głową i przymrużonymi oczyma, od czasu do czasu kiwając, jakby wciąż słuchała tego, co mówiąc do niej szepty, które dla drugiego Szczura wciąż pozostawały nieme. W pewnym momencie stanęła do niego bokiem i wyciągnęła rękę, wskazując w kierunku... ciemnej masy, która do tej pory kłębiła się za jej plecami. W tym momencie chłopak znów poczuł dookoła siebie poruszenie. Coś dotknęło jego rękawa prawej ręki, a na plecach poczuł delikatny nacisk, który pchał go we wskazanym przez dziewczynę kierunku. - Szept chce kary. - powiedziała znowu. - Szept nakazuje zabić. - odwróciła głowę w jego stronę, szeroko otwierając oczy. - A żeby to zrobić, musisz widzieć. - tym razem to druga ręka się podniosła, wskazując na Maca wyciągniętym palcem. - Otwórz oczy. - rzuciła nieco głośniej i w tym momencie chłopak poczuł tępe, niezbyt mocne uderzenie w czoło i chwilowy, pulsujący ból, biegnący w dół, do oczodołów. Kiedy zamrugał parę razy i wreszcie otworzył oczy na dłużej zobaczył obok siebie eteryczną, humanoidalną postać, która trzymała go za rękaw, dokładnie tam gdzie wcześniej poczuł dotyk. Za nim znajdowała się kolejna, a między nim, a dziewczyną, jeszcze dwie następne. Miał też wrażenie, z niektórych punktów między cegłami wystają części ich eterycznych ciał, jakby kolejne postacie przenikały przez nie i ciągnęły do tego miejsca. Za jasnowłosą z kolei czaiły się następne. Wszystkie, mimo braku twarzy i sprecyzowanych kształtów ciał, posiadały uśmiechy - szerokie, napawające niepokojem. - Szepty... szepty cię poprowadzą, bo tak każe Szept.
Mac Dara
Liczba postów : 43
Dołączył/a : 12/09/2014
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Sro Mar 14 2018, 01:49
Mac był cierpliwym człowiekiem. Potrafił wytrzymać sporo i często powstrzymywał się, żeby po prostu nie rzucić się z pięściami na magów... Ale tego było już za wiele. Pal licho, że ludzie z Szeptu ośmielili się mu coś kazać... Ale właśnie rzucono na niego zaklęcie! I na dodatek te wszystkie ręce, które go dotykały... Totalnie mu się to nie podobało i po prostu nie wytrzymał. Użył Boskiego płomienia i wystrzelił pociski, celując w postać która trzymała go za rękaw, drugi posyłając w Szczura, zaś trzeci w jedną z uśmiechniętych twarzy. Nie miał zielonego pojęcia o co z nimi chodziło, ale właśnie się zdenerwował. I nie podobała mu się ta sytuacja... Wstrętne duchy i przeklęci magowie. Nie można im ufać, nawet jeśli są z tej samej organizacji...
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Sro Mar 14 2018, 02:07
MG
To, co zrobiła dziewczyna, w żadnym stopniu nie spodobało się Macowi. Postanowił więc odpalić Boży płomień i wystrzelił wszystkie trzy pociski. Problem w tym, że nic to nie dało - pierwszy i trzeci pocisk po prostu przeleciały przez eteryczne ciała, nie wyrządzając im żadnej krzywdy i trafiając w ściany, gdzie zostawiły ślad. Drugi natomiast, ten posłany w Szczura, w podobny sposób przeszedł przez niego, jednak w tym wypadku Mac zauważył, że stworzyło to swego rodzaju zakłócenia obrazu - po jej ciele przeszły zmarszczki, niczym te wytworzone przez rzucenie w taflę wody kamyka. Szybko jednak zniknęły, a sama dziewczyna nawet nie drgnęła. Dopiero po paru uderzeniach serca, opuściła rękę, którą kierowała w jego stronę. - Wymaż grzech. Szepty cię... poprowadzą. - powiedziała swoim monotonnym, cichym i sennym głosem, a potem powoli rozpłynęła się w ciemności, która się za nią znajdowała. Razem z nią, zniknęły też świetliste postacie, które wcześniej znajdowały się dookoła. Mac został sam. Ale tylko na chwilę, bo zaraz usłyszał szept, odbijający się echem po tunelu, dobiegający z przodu. - Chodź... zaprowadzimy cię - odezwała się eteryczna postać, która zamigotała przed nim. Mac zauważył też, że tunelu nie wypełniała teraz gęsta ciemność - miał wrażenie, że wszystko nabrało zielonkawoniebieskiej barwy, co przypominało nałożenie odpowiedniego filtru na obraz. Do tego spostrzegł, że parę metrów od niego tunel rozwidla się, a dalsza eksploracja wzrokowa jego trasy była niemożliwa tylko dlatego, że obie odnogi skręcały. Mac Dara: 90MM
Mac Dara
Liczba postów : 43
Dołączył/a : 12/09/2014
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Sro Mar 14 2018, 02:20
Zmarszczył brwi i zagryzł wargi, widząc jak jego zaklęcie nie przyniosło żadnego efektu. A więc ta kobieta była zwykłym hologramem, czy też iluzją. Westchnął. Ależ to wszystko upierdliwe. Pojawia się taka, mówi coś o rozkazach Szeptu, nie podaje żadnych szczegółów, oprócz tego, że pewnie będzie musiał zabić jakiegoś maga... Z drugiej strony - tyle mu wystarczyło. Nie robił tego bo mu kazali, ale chciał po prostu kogoś zabić. Właśnie został poważnie zdenerwowany i musiał się na kimś wyładować, a ponieważ nie mogły to być duchy, ani Szczurzyca, musiał odnaleźć ten swój cel i jemu wpierdolić. Westchnął jeszcze raz, odgarnął włosy z twarzy i ruszył za swoim przewodnikiem. Kiedy znalazł się na rozwidleniu, po prostu ruszył w prawo, nie zastanawiając się nad tym nawet na chwilę.
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Ruiny Latarni Morskiej Sro Mar 14 2018, 02:53
MG
Mac Dara ruszył, a kiedy tylko postawił pierwszy krok w kierunku zjawy, ta ruszyła przed siebie, prowadząc go tunelem. Chłopak dość szybko zdał sobie sprawę z tego, że sam bardzo szybko zgubiłby się w plątaninie korytarzy i nawet jeśli mu się to nie podobało - duch był przydatny, o ile oczywiście nie próbował go właśnie zwieść na manowce, a cała ta rozmowa ze Szczurzycą, nie była tylko farsą. W każdym razie - po dość długiej tułaczce zatęchłymi, wilgotnymi korytarzami, podczas której Mac Darze towarzyszył nieustający szept, eteryczna postać przewodnika zatrzymała się, spojrzała w górę - a przynajmniej wykonała taki gest, sugerujący że właśnie to zrobiła - i po prostu rozpłynęła się w powietrzu, dokładnie tak jak wcześniej dziewczyna i inne zjawy. Nad miejscem w którym właśnie zniknął duch znajdowała się klapa - drewniana, sklecona z nieco zatęchłych już desek, przez której szczeliny prześwietlało blade światło. Mac Dara: 90MM
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.