I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielkich rozmiarów wioska, składająca się zaledwie z kilku domków połączonych jedną ścieżką wraz z ścieżką prowadzącą do okolicznego lasu. Znajduje się niedaleko północno-wschodniej granicy Królestwa, a nawet latem utrzymuje się tutaj resztka śniegu. Domki zbudowane są raczej w starym stylu i głównie wykonane z drewna. Jakby przyjrzeć się ich ilości, to w miasteczku, ba! w wiosce znajduje się ich aż 7, 4 po lewej stronie ścieżki, 2 po prawej i jeden na samym jej końcu nieco oddalony od wszystkich. Poza tym w lesie znajduje się także niewielki stawik, a koło niego ma swoje miejsce polanka/łączka - who cares? Ważne, że zwykły teren to to nie jest, a pod las nie podchodzi. Poza tym, nieco wcześniej ścieżka odchodzi w prawo i prowadzi ona do sporych rozmiarów budynku, wyglądającego na jakiś gotycki kościółek. Ogółem do wioski można dostać się jedynie powozem, a najbliższy takowy można złapać w mieścinie o nazwie Clover.
~~MG~~
Ogółem rzecz ujmując, z powodu śniegu sypiącego u schyłku zimy, podróż zajęła wam ciut dłużej niż tego byście chcieli, ponieważ całą noc. Podróżowaliście powozem bite 12 godzin, od wieczora, aż po 7 nad ranem, o której właśnie znaleźliście się na rozdrożu. W oddali widzieliście odpowiednio opisane wcześniej: lewa ścieżka -> las, środkowa ścieżka -> domki, prawa ścieżka -> spory budynek. Którędy pójdziecie, to zależy od was... W skrócie... Macie do opisania przebieg podróży, a potem... Potem się zobaczy... Póki co widzicie dookoła was te ścieżki, jak i trawę, gdzie nie gdzie poprzykrywaną śniegiem, który już przestał padać, ale kto wie... Może niedługo znów zacznie.
Uwagi od mg: Prosiłbym was o opisanie tego, co robiliście w trakcie podróży. Sen? Całonocna rozmowa? Póki co nie daje czasu na odpis, jednak takowy pojawi się jeśli nie będziecie długo odpisywać. W przypadku pytań PW.
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Wioska Liose Pon Lut 25 2013, 23:28
Dzień jak co dzień. Rozpoczęty przez czarnowłosą jak zwykle dopiero koło południa, kiedy to dosłownie sturlała się ze swojego wyrka na podłogę. Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych, to pewnie każdy by jej przyznał, ale skutecznie ocucił czerwonooką i przypomniał, że tak na prawdę dla niej dzień zaczynał się dopiero wieczorem. Wtedy to właśnie miała rozpocząć się misja w niewielkiej wiosce, oddalonej o spory kawałek od miasta. No dobrze. Może nie dokładnie wieczorem miała się zacząć, jedynie na siódmą mieli zaplanowany powóz, który na domiar złego nie odjeżdżał z Magnolii, a z miasta o wdzięcznej nazwie Clover. Randia od dziecka była marna z geografii. Oczywiście; położenie większych miast znała bardzo dobrze, jednak coś takiego jak Liose, Wioska Liose, nigdy jej się o uszy nie obiło. Gdziekolwiek ich punkt docelowy się znajdował, dziewczyna miała nadzieję, że wszystko ułoży się po ich myśli. Więc gdy przyszedł czas, dziewczątko stawiło się w Clover i wraz ze swym towarzyszem ulokowało w powozie. No właśnie... towarzyszem. Los chciał, by w tej misji jej "partnerem" był również członek Fairy Tail. Czarnowłosa kojarzyła go niestety mgliście, a podczas całego jej pobytu w gildii, nigdy nie dane jej tak na prawdę było zamienić z chłopakiem więcej niż paru słów. Była jednak dobra w obserwowaniu ludzi. Gdy sama nie miała nic lepszego do roboty patrzyła i po prostu "uczyła" się ich. Mag był typem samotnika, który unikał dużych grup. Zawsze wydawał się jej być ponurym człowiekiem, który nikogo nie obdarzał uśmiechem, a przecież był to gest tak powszechny i niczego nie wymagający, oprócz chęci, które ograniczały się do odpowiedniego skurczu mięśni twarzy. Właśnie... jego twarz. Nie trudno było zauważyć, a przynajmniej nie jej, co znajdywało się po lewej stronie twarzy maga. Może to właśnie był powód dla którego chłopak odnosił się w ten sposób do świata? Randia nie wiedziała i nie pytała, chociaż nie mogła zaprzeczyć samej przed sobą, że jej to nie ciekawi. Jako, że podróż przypadła im w dużej mierze na czas nocny, nie było wiele do roboty. O ile na początku, gdy było jeszcze względnie jasno, dziewczyna próbowała zająć liczeniem drzew przy drodze, tak potem pozostało jej tylko rozmawianie bądź czytanie. No i spanie. Jako, że na to pierwsze nie miała zbytnio ochoty, potraktowała tylko trochę o aktualnej pogodzie, wyrażając swe zdanie na temat zimna i towarzyszącemu mu białego puchu. Negatywne zdanie. Nie to, że nie lubiła zimy. Sam śnieg był fajny; można było lepić bałwany i walczyć na śnieżki, ale miało to wszystko jeden wielki minus, albo raczej dwa minusy – raz: pod koniec człowiek był cały mokry, dwa: było cholernie zimno. Potem wzięła się za czytanie książki, w razie potrzeby oświetlając sobie lekturę delikatnym, nie rażącym nikogo światełkiem, które lewitowało nad kartką. Próbowała też czytać co śmieszniejsze fragmenty na głos, ale szybko z tego zrezygnowała. Głównie dlatego, że w końcu dopadło ją zmęczenie. Podróże zawsze ją nużyły i sprawiały, że czuła się senna. Poszła więc spać i budzić trzeba było ją dopiero rano. Z powozu wyskoczyła szybko. Mroźne, poranne powietrze ożeźwiało i skutecznie rozbudzało zaspany umysł. Czarnowłosa przeciągnęła się, ziewnęła i szybko zapięła czarny płaszcz pod samą szyję. Spojrzała na towarzysza, a potem powiodła wzrokiem po otoczeniu. Mieli do wyboru trzy ścieżki. Mimo, że dla niej najoczywistrze wydawało się miasteczko, ewentualnie ten pseudo kościółek. Odwróciła się do chłopaka przodem, wciskając ręce w kieszenie. - Prosto czy na prawo? Zapytała spokojnie, a na jej wargach na chwilę zagościł delikatny uśmieszek, który jednak szybko się rozpłynął. O ile pamiętała, to nie została im udzielona żadna informacja gdzie dokładnie w Liose mieli się stawić. Pozostawało im więc zdać się na los, a nóż cała wieś wiedziała o czarcich sztuczkach kwiatów w jednym z domów.
Ciro
Liczba postów : 13
Dołączył/a : 21/02/2013
Skąd : Lębork
Temat: Re: Wioska Liose Wto Lut 26 2013, 18:55
Nie ma co się przejmować. Z takim właśnie nastawieniem chłopak położył się spać, by następnego dnia być wypoczętym i gotowym na misje. Nie spodziewał się jednak, że koszmary będą go dręczyć i tej nocy. Obudził się cały zalany potem i całkowicie zniechęcony do wszystkiego. Jedyne co mógł zrobić, by o wszystkim zapomnieć to wskoczyć pod prysznic. Zimna woda idealnie zmywa z człowieka wszystkie wątpliwości. Odetchnął z ulgą, ale również wzdrygnął się kiedy poczuł zimno na swoim ciele. Wstał za wcześnie i doskonale o tym wiedział. Przynajmniej się nie spóźni jak to często bywa. "Tamten" dzień zaczął się tak samo niepozornie. Czyżby i dzisiaj los szykował dla niego niemiłe niespodzianki? Dotknął swojej blizny i miejsca gdzie powinno znajdować się zdrowe oko. "Cholera" - Mruknął tylko w myślach i uderzył pięścią w ścianę. Znowu myślał za dużo o przeszłości. Wyjście z łazienki zapoczątkowało drgawki, ale szybkie ubranie się ułagodziło sprawę. Chłopak jeszcze tylko założył opatrunek na swoje oko. Nie chciał, by ktokolwiek zauważył coś tak okropnego. On sam na widok swojego lewego oka dostawał torsji, a co dopiero osoba trzecia. Przygotował wszystko co może mu być potrzebne na całą podróż. Jedzenie, swój miecz i to w sumie wszystko. Wydawało mu się, że wyszedł o dobrej godzinie by zdążyć w sam raz na powóz. Niestety nie przewidział tego, że powóz znajdował się poza Magnolią. Ciro stwierdził, że nie zrobi mu to różnicy. Popytał paru przechodniów o drogę i w końcu znalazł się na miejscu. Nie, żeby się nie znał. Po prostu akurat o tej mieścinie nie słyszał. Nie ufał jeszcze swojemu szczęściu. Intuicja mówiła mu, żeby zapytać się o drogę. A gdyby zostawił to losowi pewnie już by nie wrócił do domu. Na miejscu widział młodą dziewczynę, która była razem z nim w drużynie na daną chwilę. Nie wie dlaczego został przydzielony do tej roboty razem z nią. Mało osób wiedziało jak bardzo "towarzyski" jest. Wolał unikać osób, których nie zna. Nie ufał praktycznie nikomu w gildii. Znalazły może się ze dwie osoby, które zdobyły jego zaufanie. Jedną z tych osób był mistrz gildii. Traktujący wszystkich równo i troszczący się o swoje "dzieci". O drugiej osobie nie ma co wspominać, może kiedyś nadejdzie na to czas. Chłopak przyglądał się dziewczynie i bardzo często ich spojrzenia się spotykały. Jego oczy zdawały się ją przewiercać, by sprawdzić co tak naprawdę dziewczyna w sobie posiada. Najzabawniejsze było to, że nie odpuszczała kiedy jego spokojne i poważne spojrzenie się w nią wbijało. Był zdziwiony. Zazwyczaj wtedy tracił szansę na zawarcie znajomości. Poprawił jeszcze tylko włosy i stróżował. Dziewczyna co chwila odzywała się praktycznie bez powodu. Był zadowolony, że mimo jego aspołeczności starała się jakoś nawiązać z nim kontakt. Czasami odpowiadał jej raczej krótko. Nie chciał by pomyślała, że jest nie wiadomo jak towarzyski. Kiedy dziewczyna zasypiała on czuwał. Miecz ułożył na siedzeniu obok siebie. Tak było wygodniej i miał pewność, że ona tam nie usiądzie. Za oknem nie było widać nic konkretnego. Śnieg, co jakiś czas jakieś drzewo. A zapowiadało się na to, że będą jechać jeszcze bardzo długo. Chłopak przez chwilę nawet zdecydował się zasnąć, ale kiedy pierwszym obrazem , który zobaczył podczas zamknięcia oczu była krew to zrezygnował. Przynajmniej popilnuje trochę by nic się nie stało. Jego śnieg inspirował. Wydawał się być idealnie czysty. Symbolizował dobre serce i nieskazitelną duszę. Ucieleśnienie dobra można by rzec. Na jego widok chciałby się uśmiechnąć, ale od razu przypomina mu się całe zło tego świata, którego tak bardzo chce się pozbyć. Westchnął tylko cicho i zerknął na swoją towarzyszkę. Ona raczej niezbyt pałała miłością do białego puchu. Nie mógł na to nic odpowiedzieć. Każdy ma swoje gusta. Nie lubił tylko towarzyszącego śniegowi zimna. Był typową osobą, która uwielbiała słońce i upał. Wtedy był czas kiedy można najwięcej odpoczywać i cieszyć się dobrą pogodą ze znajomymi. Znajomymi? Tak, zabawne stwierdzenie. Chłopak zrezygnował szybko z myślenia o takich bzdurach. W ogóle dlaczego nawet zaczął? Prychnął, ale kiedy zorientował się, że naprawdę to zrobił to westchnął. " Idiota. " - Mruknął i zerknął na dziewczynę. Spała w najlepsze. Więc taki był jego los? Chętnie popilnuje wszystkiego, ale i tak pewnie niedługo sam padnie. Nawet jeżeli miały mu się śnić koszmary, to przetrwa. Nie minęło dużo czasu kiedy zasnął. Cisza i brak sensownego zajęcia wygrały. Nie śniło mu się nic szczególnego, aż był zdziwiony. Obudził się tylko dlatego, że jego towarzyszka szybko wyszła z powozu robią trochę hałasu. Westchnął ciężko i powoli podniósł swoje szanowne cztery litery. Wyturlał się mozolnie i wyciągnął się trochę. Ziewnął jeszcze tylko i sprawdził czy wziął ze sobą wszystko. Wyglądało na to, że tak. Zerknął na okolice i doszedł do wniosku, że nie chciałby mieszkać ponownie na takim zadupiu. Mieszkał tutaj wystarczająco dużo czasu. Jego towarzyszka uśmiechnęła się i zapytała się go coś. Zawsze podziwiał ludzi, którzy potrafili tak z niczego obdarzyć kogoś uśmiechem. To wymagało odwagi. Przynajmniej tak uważał. Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią. Skoro osoba płaci im za wykonanie roboty to musi mieć pieniądze. Domki nie były dobrą alternatywą. - Myślę, że chodzi o ten większy budynek. Ale zdecyduj. Miasto też nie jest złą alternatywą. Dlaczego się uśmiechnęłaś? - Powiedział spokojnym głosem. Dla niego naprawdę to było dziwne. On sam tego nie robi ze względu na swoją przeszłość. Ciągła zdrada naprawdę zniszczyła jego serce i nadzieję na lepsze jutro. Kiedy się uśmiechnęła sam też chciał wymusić na twarzy delikatny grymas podobny do uśmiechu. Speszył się trochę. Przywiązał miecz do swoich spodni by nie musiał go trzymać i poczekał, aż dziewczyna się ruszy. Nie miało znaczenia gdzie pójdą. Muszą się najpierw dowiedzieć gdzie znajduje się obiekt ich pracy. Chciał zrobić to jak najszybciej. Tak będzie dla niego najlepiej. Mimo, że blizna już dawno się zagoiła to może zacząć mu dokuczać, a to nie byłoby miłe.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Wioska Liose Sro Lut 27 2013, 15:21
~~MG~~
Podróż minęła wam jak miała minąć. No może trochę się poobijaliście, bo w końcu ta jakość dróg jak w Polsce nie gwarantowała idealnego transportu. Co tu się dziwić zresztą, skoro końcowym przystankiem jest takie zadupie, a za środek transportu służył wan taki powóz... Przynajmniej wyspaliście się i mimo dość wczesnej pory dotarliście... No... Ostatecznie udało wam się dostać do celu podróży i... W sumie póki co rozmawialiście ze sobą, więc i czemu MG ma wam przeszkadzać.
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Wioska Liose Sob Mar 02 2013, 00:19
Nie przeszkadzało jej, że tak uparcie milczał. Ani też jego wwiercający się w nią wzrok. Już nie raz, nie dwa miała doczynienia z takimi ludźmi. Owszem, niektórzy byli straszni czy niepokojący, ale do Ciro miała już na starcie niewielki kredyt zaufania, jak do każdego innego członka gildii. W końcu mieli współpracować ze sobą więc coś na kształt tego musiało się tutaj pojawić. Bo jeśli nie, równie dobrze każde mogło iść swoją drogą i nie oglądać się na drugie. Nie to, że nie lubiła śniegu. Wręcz przeciwnie: biały puch wręcz zachęcał do zabawy i rzucania w niewinnych przechodniów ulepionymi z niego kulkami, natomiast połacie nienaruszonej bieli cieszyły oczy, tworząc malownicze krajobrazy. Nie lubiła nieodłącznego elementu zimny, podobnie jak Ciro – zimna. Wolała czuć na skórze ciepłe promienie letniego słońca niż przenikliwe zimno, które wzmagał wiatr i często przemoczone odzienie. A także spędzać czas ze znajomymi i cieszyć się wolnym czasem, co było o wiele ciekawsze właśnie w tej gorącej porze roku. Gdy jechali, mimo częstych wybojów, które kołysały powozem i sprawiało iż podskakiwał, ona spała dość mocno. Na początku spała na siedzącą, potem jednak, w półśnie, wylądowała na boku. Znów śnił się jej brat, a podczas snu na twarzy co jakiś czas pojawiał się delikatny grymas bądź uśmiech. Gdy tylko jednak orzeźwiające powietrze otrzeźwiło jej umysł i przegoniło resztki senności, to co jej się śniło zgubiło się w pamięci i zniknęło. Z resztą... teraz co innego zaprzątało jej głowę. Na słowa jej towarzysza przyjrzała mu się uważnie, jakby z lekkim zakłopotaniem. Spojrzała w lewo, nieco ku górze i uśmiechnęła się mimowolnie, niezdecydowanie. - Więc... Dziwne pytanie. Spuściła na chwilę wzrok, milknąć. Delikatnie przygryzła dolną wargę, zastanawiając się jak sformułować zdanie. Trwało to krótką chwilę po której spojrzała na jego twarz. - Ludzie czasami tak robią. Nie myślałam nad tym nigdy, a skoro mamy pracować razem to chyba możemy to robić w miłej atmosferze. Prawda? Znowu posłała w jego kierunku delikatny uśmiech, szczerząc tym razem śnieżnobiałe ząbki i mrużąc oczy. Ciro mógł jednak zauważyć niezdecydowanie, które czaiło się na jej twarzy. Bo i jego pytanie było nietypowe, a przynajmniej dla niej. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, czemu w ogóle się uśmiecha. To był po prostu odruch – miły i sympatyczny. Oczywiście, mogła go nieco ubarwić ironią czy politowaniem, ale w tej sytuacji nie było to odpowiednie. Z resztą... by okazywać swój kapryśny i dokuczliwy charakter musiała kogoś dobrze znać, a w tym wypadku tak nie było. Uśmiech był czymś najzwyklejszym, gestem, który w sumie dla jednych nic nie znaczył, był jak oddech – pojawiał się bo taka była ich natura. Dla drugich natomiast był czymś dziwnym i zaskakującym. Widocznie do tych ludzi zaliczał się właśnie jej towarzysz i to ją nieco martwiło. Nie wiedziała jeszcze czemu, ale ten właśnie jego aspekt niepokoił ją. - Hm... Większy budynek mówisz...? Ustosunkowała się po chwili do pierwszej części jego wypowiedzi. Odwróciła się od niego, lekko kołysząc się z pięt na palce i przyjrzała się oddalonej budowli. Kościółek był gotycki, co do tego nie można było mieć wątpliwości. Budowla strzelista i lekka, jednak wciąż był to kościół. No właśnie! Świątynia Boga! Ale przecież nie posiadali żadnych informacji o takiem lokacji. Nic to. Odwróciła się do maga bokiem i spojrzała na niego przyjaźnie. - Kościół, ale skoro tak mówisz... Chodź, idziemy. Końcówkę pierwszego zdania wypowiedziała zaczepnie, z przekorą, jakby podając w wątpliwość przypuszczenia jej towarzysza. Ton jej głosu mówił ewidentnie o tym, ze jeśli okaże się to błędnym domysłem to nie spróbuje powstrzymać się od czegoś w stylu "a nie mówiłam?". Splotła dłonie za plecami, odwróciła się i pomaszerowała żwawo przed siebie, w sumie uważając na to, co ma pod nogami. Wiejskie drogi były pełne pułapek i niebezpiecznych niespodzianek, szczególnie gdy skryte były pod śniegiem.
Ciro
Liczba postów : 13
Dołączył/a : 21/02/2013
Skąd : Lębork
Temat: Re: Wioska Liose Sob Mar 02 2013, 17:25
Jestem kim jestem. Takim stwierdzeniem można było już zakończyć całą powoli rozkręcającą się dyskusję na temat uśmiechania się bez powodu. Był takim typem osoby, który nie obdarzał uśmiechem kogokolwiek i to jeszcze bez żadnego powodu. Zazwyczaj jest ponury i bardzo poważny, w wyniku czego nie ma zbyt wielu znajomych nawet w gildii. Owi "towarzysze" odtrącili go i tylko niewielu rozumie jego podejście do świata i jakoś starają się z nim rozmawiać i utrzymywać kontakt. Bo co dobrego mogło wyniknąć z takiego ciągłego cieszenia się? Taki drobny gest nie dostarczy radość i drugiej osobie. Nie sprawi, że na świecie będzie pokój, ani nie uratuje nam życia przed niechybną śmiercią. Z reguły Ciro bierze wszystko na logikę i stara się podporządkować każdemu wydarzeniu logiczne wytłumaczenie. Skoro ona się uśmiecha to na pewno był tutaj jakiś ukryty podtekst, którego on nie zauważył. Tylko i wyłącznie dlatego zadał takie a nie inne pytanie. Chłopak gdzieś pewnie był zadowolony, że obdarzyła go takim miłym gestem. Mimo to, na siłę prawię starał się szukać jakiś obiekcji. Nie chciał się z nikim zaprzyjaźniać? To nie o to w tym chodzi. Po prostu ograniczał przyjaciół. Jeżeli wytrwają pierwsze chwile na pewno będą znakomitymi przyjaciółmi. Mógł powiedzieć szczerze, że miał do niej zaufanie. Skoro nie odwracała wzroku, kiedy się na nią patrzał musiała być osobą bardzo wytrzymałą psychicznie. Do tego należała do tej samej gildii co on. Musiał jej ufać. To nawet był jego obowiązek, ale pomimo tego wszystkiego co się stało jest mu ciężko. Najchętniej odciąłby się od świata i został sam. Na pewno by sobie poradził, tak samo tutaj. Ta misja wyglądała na łatwą więc dlaczego zostali do siebie przydzieleni? Kolejny szalony pomysł mistrza gildii? Na siłę starał się ułożyć chłopakowi życie. Oczywiście go szanował, ale on tego nie potrzebował. Jedyne czego chciał to siły i trochę spokoju. Nie wspomnę o zemście, która jest w Ciro gdzieś głęboko. Nie potrzebował jej już tak jak kiedyś. Jego nowe życie w Fairy Tail nauczyło go parę rzeczy. Prawdziwa siła nie wynika z zemsty lub z nienawiści, tylko z serca i własnych pragnień. Należy żyć pełnią życia, by potem stwierdzić, że zrobiło się wszystko co było możliwe, by zapewnić sobie szczęście. Dokładnie tak myślał w tej chwili. Nigdy nie był pewien co do sojuszników. Mimo, że mogli należeć do tej samej gildii co on. Został zdradzony zbyt wiele razy. Teraz żył z delikatnym dystansem do innych. - Wiem, że ludzie tak robią. Po prostu nie rozumiem tego. Nie ma w tym sensu. - Mruknął niechętnie przy okazji ruszając powoli w stronę większego budynku tak jak zarządziła. Od razu ustawił się na jej prawą stronę by zabezpieczyć swój ślepy punkt. Jego lewa strona to była jego największa słabość. Ograniczone pole widzenia o połowę dla szermierza to naprawdę ciężka sprawa. Ale nauczył się już wykorzystać to na swoją korzyść. Wszyscy atakują jego lewą stronę, więc może zblokować atak. To samo jest z magami. Kiedy używają swojej magii i Ciro nie widzi nic to znaczy, że atak następuje z jego lewej strony, bądź za nim. Prosta sprawa. Ale teraz skoro jest z kimś druga osoba może zakryć jego słabość. Szedł obok niej nie zwalniając kroku, dopiero kiedy dotarli na miejsce zatrzymał się i rozejrzał wokoło. Nie było tutaj chyba nic podejrzanego. Westchnął ciężko i podrapał się po głowie. Po raz pierwszy wyglądał jak normalny nastolatek. Nawet jego poważny wyraz twarzy zniknął. Wygląda na to, że się pomylił. - Może jednak. A jeżeli nie to można wypytać kogoś o naszą robotę. - Powiedział spokojnie i wsadził rękę do kieszeni płaszcza. Był zdziwiony, że nie trafił. Wydawało mu się, że zazwyczaj w tych większych budynkach kryje się prawda. Przynajmniej podczas podobnych robót. Dawno nie był tak w błędzie. Poprawił płaszcz i miecz przyczepiony do spodni. Ciekawe tylko jakiej magii użyto do rośliny tego typu. Myślał nad tym chwilę, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Jeszcze bardziej był ciekawy jak się pozbędą tego diabelskiego nasienia. Będą musieli się pobrudzić? - W ogóle to co myślisz na temat tej pracy? Dziwne zlecenie, nie sądzisz? - Powiedział nieco żartobliwym tonem, aż sam się zdziwił. Starał się być miły, by tak jak powiedziała Randia ich współpraca była przyjemna. Ale to czy mu to wyszło to sam nie wie. Dawno już nie starał się być taki. Aż ciarki go przeszły. On sam również uważał na to gdzie stąpa. Nie wiadomo o co tutaj chodzi. Jeżeli ktoś ubezpieczył się na przyjazd osób tacy jak oni?
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Wioska Liose Nie Mar 03 2013, 14:39
MG
Postanowiliście udać się w kierunku kościółka, który wyglądał mniej więcej o tak... (W odróżnieniu od tego obrazka, budynek był odmalowany na biało z czarnym dachem.) Zachowywaliście szczególną ostrożność, a wiecie co w tym zabawne...? Wybraliście zapewne najbardziej zadbaną i w miarę wyrównaną ścieżkę. W końcu wioska, miejsce święte... Jak tutaj nie uczcić wspaniałej świątyni i nie wypielęgnować jej? Po drodze nawet nie zauważyliście kwiatka, czy ludzika. Jedynie jakieś ptactwo, czarne i posępne. Kruki? Wrony? Who cares~? Siedziały sobie te żyjątka na budynku, a co poniektóre poleciały w kierunku miasta, bądź lasu. I jak tak się zastanowić... To bez zbytnich przeszkód dotarliście niemalże pod sam kościółek. Byliście może z 5... 10 metrów od niego? Kto by tam mierzył dokładną odległość?! Byliście blisko i tyle... Bo wchodzić jeszcze nie weszliście...
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Wioska Liose Czw Mar 07 2013, 00:14
Może faktycznie miał racje. Dobrze – miał na pewno i tutaj nie było się co spierać czy rozważać. Uśmiech, zwykły gest, nie był w stanie uratować komuś życia... Ale innym mógł dawać radość, chociaż nie miała tutaj na myśli właśnie towarzysza. Ale byli tacy ludzie, dla których jednym z najlepszych podziękowań był szczery, niewymuszony uśmiech. Drobny gest na który nie każdego było stać. A ponadto... Jeśli ktoś obdarzał inną osobę takim uśmiechem bez powodu, też mogło zrobić jej się lepiej, lżej. Uśmiech miał w sobie coś magnetycznego co skłaniało by na niego odpowiedzieć. W ten czy inny sposób. Nadęła policzki, niczym mała dziewczynka, mrużąc jednocześnie oczy, gdy tylko usłyszała jego słowa. - Jest sens. Możesz go nie widzieć, ale to nie znaczy, że go nie ma. Och... Czyżby w jej głosie dało się wyczuć lekkie oburzenie? Najwyraźniej, ale było to raczej coś podobnego do odpowiedzi dziecka, które wie swoje, wie lepiej i nie powinno się z nim sprzeczać bo gotowe się obrazić. Oczywiście... Randia była rozsądna dziewczynką (w miarę) i nie obrażała się o byle pierdoły, ale gotowa była sobie w ten sposób pogrywać, głównie dla rozrywki. Gdy tylko ustawił się po jej prawej stronie, rzuciła mu w sumie obojętne spojrzenie i wróciła do obserwowania drogi przed nimi, która była ładna i zadbana. W końcu prowadziła do kościoła, nie? Jednocześnie kąciki ust drgnęły ku górze. - Nie martw się. Może to ma być łatwa misja, ale postaram się być Twoim lewym okiem, jeśli przyjdzie co do czego. Zaintonowała spokojnie miękkim, uspokajającym głosem, nie odwracając w jego kierunku głowy, ani też nie posyłając delikatnego, aczkolwiek widocznego, uśmiechu. Patrzyła wciąż przed siebie, na ścieżkę, jednak nie tylko. Wzrok błądził po krajobrazie, czasami zatrzymując się na jakichś ciekawszych elementach. Szybko jednak zaczęła przyglądać się samemu kościółkowi, który na razie był ich celem. Architekt poskąpił mu charakterystycznych dla gotyku zdobień i urozmaiceń bryły, które na dobrą sprawę zawsze zakłócały jej odbiór, jednak przecież była to wieś. Nikt nie oczekiwał od niego wysokich wież, ani wielkich, malowniczych witraży. Ot, kościółek, do tego oczywiście bielony. Zwróciła do niego twarz, słuchając go. - Może. Wejdziemy do środka, zapytamy i wtedy zobaczymy. Uśmiechnęła się beztrosko, jednocześnie dając znać, ze nic nie szkodzi. Nie przeszkadzał jej ten mały spacerek, nawet jeśli miałoby się okazać, że nadłożyli drogi. A przecież w środku może ktoś był? A przynajmniej być powinien, chociażby ksiądz, który przecież w tymże kościele musiał msze odprawiać. A mógł on co nieco wiedzieć, kobieta zawsze mogła uznać sprawę pojawiających się kwiatów za sprawkę duchów i prosić o egzorcyzm. A wtedy do kogo musiała iść? Oczywiście do księdza, opiekuna jej parafii! - Tak. Trochę. Ogólnie ujmę to tak – kobieta pewnie pomyślała, że to sprawka duchów. A przynajmniej tak by pomyślała większość ludzi, do tego mieszkających na wsi. Nikogo nie dyskryminowała ze względu na pochodzenie, ale we wsiach zawsze pleniły się zabobony i gusła, które w większości prawdą nie były. Nie – Randia nie wykluczała istnienia duchów, bo przecież na pewno istnieli magowie, którzy mogli z ich możliwości korzystać. - W sumie to najlepiej byłoby najpierw rzucić okiem na to, co się tam faktycznie dzieje. Może to efekt jakiegoś zaklęcia? Może... no nie wiem... Facet władał Magią Kwiatów i to efekty jakiegoś aspektu jego magii? Kto ich tam wie. Tak jak powiedziałam... najpierw zobaczymy, potem mogę powiedzieć co myślę. Może wtedy będzie to bardziej... hm... racjonalne? Stłumiła śmiech, delikatnie mrużąc czerwone oczka i zbliżając się wreszcie do drzwi Świątyni Pańskiej. Chwyciła za klamkę, czy tam kołatkę i spojrzała jeszcze raz na towarzysza, a potem szarpnęła za drzwi, chcąc je otworzyć. Jeśli wejście nie było zamknięte to oczywiście wchodzi z tradycyjnym " Jest tu kto?!" na ustach. A jeżeli nie... Obchodzą kościółek by znaleźć inne wejście lub jakiegoś "tubylca".
Ciro
Liczba postów : 13
Dołączył/a : 21/02/2013
Skąd : Lębork
Temat: Re: Wioska Liose Nie Mar 10 2013, 17:54
Dziewczyna wydawała się być bardziej uparta niż mógł przewidzieć. Przynajmniej w jednej rzeczy byli zgodni. Zdecydowanie chłopak uważał, że takie uśmiechanie się nie jest niczym specjalnym. Uważał to za zbędną rzecz. Tylko jak wtedy okazywać zadowolenie i szczęście? To nie jest ważne. W prawdziwym życiu liczy się tylko to by przetrwać. Nie ma miejsca na okazywanie uczuć. Właśnie takiego był zdania. Cierpiąc przez całe życie nauczył się pewnego rodzaju blokowanie własnych emocji. Były one zbędne, a liczyło się tylko to by móc się zemścić. Tak było dopóki nie dołączył do Fairy Tail. Teraz czasami na jego twarzy widać trochę ekspresji. Ale i tak zdecydował się zostać takim a nie innym człowiekiem. Nie sądzę, by ktoś to mógł zmienić. Najlepiej byłoby zostawić go w spokoju. To właśnie dlatego zyskał miano Samotnego Wilka. Przez całe życie był sam, aż w końcu wyrósł na drapieżnika. Musiał radzić sobie w życiu samemu inaczej już dawno pochłonęłaby go ciemność. Ta sama ciemność, którą skrywa w swoim sercu. To właśnie dlatego wygląda na tak dorosłego, a rozmawianie z nim szybko męczy osobę towarzyszącą. Nigdy nie mówił dużo. Często po prostu jego zdania były zbyt poważne na daną sytuację. To również potrafiło zniechęcić ludzi do rozmawiania z nim. Nigdy nie potrafił sobie wybaczyć, że zaufał drugiej osobie na tyle mocno, by uważać ją za swojego przybranego ojca. Zdrada od takiej osoby boli bardziej niż cokolwiek innego. W innym razie nie przejąłby się tak i dalej szukałby sensu swojego życia. Teraz jego lewa ręka spoczęła na bandażu. Stracenie oka to najgorsze co mu się przydarzyło. Wygląda przez to nieco aspołecznie, nie licząc jego samego zachowania. Gdyby nie to wyglądałby jak normalny nastolatek, który cieszy się życiem. Kiedy nadęła policzki niczym mała dziewczyna przez moment chciał wybuchnąć śmiechem, ale automatycznie ten impuls zniknął, a szkoda. Może w końcu wyglądałby normalnie? Nie było sensu przejmowaniem się teraz jego zachowaniem. Tak jakby to kogoś interesowało. Droga wyglądała na schludną i wykonaną bardzo starannie. Niesamowite jak ludzie starali się dla rzeczy, które prawdopodobnie nie istnieją. Kościół nie wzbudzał jakichkolwiek podejrzeń. Dziewczyna znowu gadała od rzeczy. Zerknął na nią tylko, zaś na jego twarzy namalowana była obojętność. - To miło, że chcesz osłaniać moją słabszą stronę. - Powiedział tylko tyle. Na nic więcej nie było go stać. Jak inaczej miał to zrobić? Nie miał zielonego pojęcia. Przyłapał się nawet na tym, że zastanawiał się czy powiedział to dobrze. Czy nie zabrzmiał oschle. Ale zrezygnował, bo to była kolejna rzecz, która nie miała sensu. Jak dla niego sprawa tego zlecenia była prosta. Ktoś bawił się magią. Albo ktoś starał się gnębić wieśniaków. Zależy. Jeszcze dokładnie nie wiedzą o co chodzi, ale jego podejrzenia są właśnie takie. Bo jak inaczej mogło się to wszystko stać? Nigdy nie słyszało czymś takim jak Magia kwiatów. Ale ten świat jest niezbadany i wszystko może się wydarzyć. Wysłuchał jej przemyśleń na ten temat i samemu zaczął nad tym rozmyślać. Mówiła dużo prawdy, ale wszystkiego będą mogli się dowiedzieć dopiero wtedy gdy porozmawiają ze zleceniodawcą. Wyciągną jakieś racjonalne wnioski. Kiedy zatrzymali się przed kościołem chłopaka przeszła gęsia skórka. Zawsze tak miał przed wchodzeniem do nieznanego budynku. Dlatego zawsze zachowywał czujność. Spojrzał na niego i weszła ot tak. Był zdziwiony, że potrafiła tak beztrosko wejdź do nieznanego budynku bez dokładnego obadania sprawy. On za to zachował czujność. Rozglądał się w okół i szukał czegoś podejrzanego. Ktoś u nich musiał myśleć racjonalnie. Skoro tutaj prawdopodobnie przebywał mag i używał magii do gnębienia kogoś to czemu by nie zastawić pułapki na osoby, które przyjdą rozwiązać problem. Tak właśnie myślał. A to, czy miał rację to dwie inne rzeczy. Rozmowę z parafianami, czy kimkolwiek zostawi dziewczynie. On nie był najlepszy w tych sprawach. Jeżeli nikogo nie ma w środku i przyszli tutaj po prostu bez powodu wzdycha ciężko. - Dobrze, w takim razie. Co możesz mi o sobie powiedzieć? - Powiedział jeszcze tylko. Był ciekawy co ona może mu powiedzieć. Jego pytanie raczej powinno brzmieć " Co możesz mi powiedzieć o sobie, czego jeszcze nie wiem". Obserwował ludzi jak tylko mógł, wiec wyciągał wnioski na ich temat. Ich zachowania, przyzwyczajenia i sam charakter. A chciał się czegoś dowiedzie, bo był ciekawy. Musiał się do tego przyznać. I tak poza tym przydałoby się wiedzieć coś o swoim partnerze z którym idzie się na misję. Pytanie tylko dlaczego akurat trafił na nią. Może dowie się w niedalekiej przyszłości. Na razie musiał skupić się na zleceniu.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Wioska Liose Czw Mar 14 2013, 15:30
~~MG~~
No i rozmawialiście... I nawet dobrze, bo znajomości dobra rzecz, a i przyjemniej się współpracuje zwykle z osóbką, którą jakoś chociaż odrobinkę się już zna i wie się czego się po tej osobie spodziewać, nie? Randia nacisnęła na klamkę i... No w sumie nic, a jednak coś! Ta opadła, a wtedy... Wtedy to drzwi zaskrzypiały potwornie tak, że może nawet mieszkańcy usłyszeli. Może... W każdym razie dość głośno. Waszym oczom ukazało się... W sumie to rządki drewnianych ławek, 6 ławek po lewej i 6 po prawej stronie kościółka. Ponadto pomijając oświetlenie wynikające z niewielkich witraży po bokach, "jasność" wywoływały tutaj płomienie świec, które były rozmieszczone praktycznie wszędzie! Przy ścianach i na świecznikach po bokach ścieżki, prowadzącej do ołtarza, przy którym kucał jakiś mężczyzna, dość mocno nachylony. Najwyraźniej was nie usłyszał, a bynajmniej starał się was jawnie ignorować, jakby skupiony na czymś innym. Co jeszcze... Po bokach ołtarzy znajdowały się drzwi. Jedne z prawej, drugie z lewej. Ot zwyczajne, najnormalniejsze w świecie drzwiczki, prowadzące... No gdzieś...
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Wioska Liose Pią Mar 15 2013, 23:08
Złapała za klamkę pewnie i rzuciła w stronę Ciro przelotne spojrzenie. Drugą ręką oczywiście zaparła się o drugie skrzydło drzwi. Z doświadczenia wiedziała, że takie wejścia, w starych kościółkach, nie otwierają się za chętnie i potrzeba do tego nieco siły. Zawiasy zwykle był nieoliwione od lat, co z resztą zaraz dało się usłyszeć, gdy tylko wprawione przez nią w ruch skrzydło drgnęło. Rozległa się cudna symfonia straszliwych dźwięków, które wwiercały się w umysł. Dźwięki dokładnie i starannie pielęgnowanych drzwi, które przywodziły na myśl wszelakie horrory gdzie posłuszne Igory starały się nadać rezydencjom jak największego polotu. Dbały o skrzypnięcia drzwi, desek, pajęczyny i odpowiednio skapujący wosk ze świec. Ale wracając do tematu. Cóż... niszczycielską siłą, która rzuciłaby na kolana cały świat nie dysponowała, więc zaparła się i otworzyła skrzypiące wrota. Cóż... mogło to wyglądać nieco śmiesznie, ale cel został osiągnięty. Wejście do kościółka stało przed nimi otworem. Uśmiechnęła się tryumfalnie, zarzucając do tyłu głową by przy okazji odgarnąć włosy z twarzy. Cóż... może i wydawała się beztroska i nieuważna, ale to za nią nadrabiał właśnie Ciro i była tego doskonale świadoma. Ale mimo wszystko... w końcu wchodzili do kościoła! Miejsca potencjalnie uświęconego przez wszechobecnego i jedynego Boga. Więc powinno być tutaj w miarę bezpiecznie. Ludzie ogólnie czuli pokorę w takich miejscach, po prostu uroki różnych świątyń czy kapliczek. Wszystko to potęgowała architektura, cisza, no i oświetlenie. Chybotliwe płomyki świec leniwie wiły się w powietrzu, usadowione na osmolonych knotach, dając blade, acz wystarczające by rozświetlić wnętrze światło. W pierwszym momencie rozejrzała się po prostu. Bezwiednie minęła wzrokiem ołtarz, by po chwili wrócić do niego, a także i człowieka, który klęczał u podnóża. Zdawał sie kompletnie ignorować nie tylko pytanie które padło z jej ust, ale także samą ich obecność. Cóż... dla niej nie było to wielką przeszkodą. Zrobiła parę kroków do przodu, zatrzymała, odwróciła głowę w kierunku towarzysza i uśmiechnęła się niepewnie. - Wiesz... trochę niepokoją mnie takie miejsca. Poczekała, aż zrówna z nią krok i dopiero wtedy znów ruszyła. Co dało się zauważyć? Że starała się iść cicho, nie robiąc hałasu. Patrzyła uważnie, może z lekkim zaciekawieniem, na personę przed nimi. Gdy w końcu znaleźli się blisko niej, zatrzymała się. - Przepraszam, czy możemy zadać parę pytań? Powiedziała stosunkowo głośno i pewnie, ale dało się w jej głosie wyczuć nutę przepraszającego tonu. - Jesteśmy Magami z Fairy Tail. Przyjechaliśmy w sprawie zlecenia o pojawiających się w tajemniczych okolicznościach kwiatach. Wie Pan coś może o tym? Jeśli mógłby nam Pan wskazać drogę, albo opowiedzieć coś o tym.... Bylibyśmy niezmiernie wdzięczni. Nie zmieniła tonu, robiąc z dwa kroki do przodu, pozostając jednak uważną. Wręcz natarczywie przyglądała się plecom postaci, wyczekując momentu, w którym ta się wreszcie obróci. Lubiła utrzymywać z rozmówcą kontakt wzrokowy, dawało jej to jakąś taką większą pewność siebie. I... no cóż... po prostu wiedziała na ogół z kim rozmawia.
Ciro
Liczba postów : 13
Dołączył/a : 21/02/2013
Skąd : Lębork
Temat: Re: Wioska Liose Sro Mar 27 2013, 20:56
Jak dla niego wchodzenie do środka w taki sposób nie było dobrym pomysłem. Nie wiedzieli tak naprawdę co ich czeka w środku. Równie dobrze mogła to być zasadzka, albo inne przedstawienie. Jakby tak się dobrze zastanowić, to tamten mag, który spowodował ową katastrofę mógł na nich tutaj czekać. Tak naprawdę chciał może po prostu ich tutaj zwabić. Oczekiwał ich przybycia. Nic nie jest pewne. Jakby się nad tym zastanowić. Widocznie to on tutaj musiał robić za tą ostrożniejszą osobę. Obserwował wszystko wokół i szukał czegoś co mogło przykuć jego uwagę. Jakby się okazało, że coś niepokojącego zauważył to pierwsze co to ostrzega swoją partnerkę. Mimo, że nie lubił współpracować to skoro dostał taki przydział musiał się z tym pogodzić. Jakoś sobie poradzi. Sam kościół raczej wyglądał na najzwyczajniejszy. Nic takiego specjalnego. Jedyne co przykuwało jego uwagę to były wrota prowadzące do wnętrza. Pierwsze co dało się zauważyć to, że wyglądają na bardzo stare i zapewne ciężko będą się otwierały. Jednak Randia chyba nie chciała jego pomocy, bo mocno się zaparła i zaczęła sama je pchać. On jedynie skrzyżował ręce na piersi i oczekiwał. Lubił upartych ludzi, którzy sami dążą do wyznaczonych sobie celów. Tacy ludzie radzą sobie w życiu, a co bardziej się liczy od czegoś takiego? Według jego kryteriów to tylko siła. Tak naprawdę to siła i wola przetrwania robi swoje. Bez tych dwóch rzeczy możemy równie dobrze dać się pochłonąć przez otchłań nazwaną życiem. Jeżeli jednak posiadamy obie te rzeczy, to jesteśmy w stanie walczyć o swoją przyszłość. A to się liczy. Własna inwencja twórcza w swoje życie. Dzięki temu nie jesteśmy tak podatni na wpływy innych. Bo nieważne co się stanie zawsze będziemy mogli poradzić sobie ze wszystkim. Tyle powinien wiedzieć każdy człowiek. Ale wiele osób po prostu nie przejmuje się tym wszystkim, jakby to było niezbyt ważne. On się tym bardzo przejmował. Od tego zależała jego determinacja. Dopóki miał siłę i wolę mógł zrobić wszystko. Poświęcenie nie grało roli. Liczyła się tylko przetrwanie, nic poza tym. Kiedyś stwierdziłby, że poświęciłby towarzyszy dla większej siły. Dzisiaj ciężej byłoby mu na to pozwolić. Pewnie zgodziły się, ale na pewno miałby wyrzuty sumienia. Od czasów przystąpienia do gildii zmienił się na lepsze. Teraz bardziej przejmował się losem innych. Kiedy dziewczyna pchała drzwi z całej siły i zaparła się nieco, nawet wysilił się na uśmiech. " Uparta, jak ja kiedyś. " - Mruknął tylko w myślach. Jego wzrok nie zmieniał się w ogóle. "Bezuczuciowy drań" tak można go nazwać, ale on po prostu nie lubił zachowywać się jak dziecko. W jego naturze jest być poważnym. Postawił pierwszy krok od razu zaczął analizę środka. Kurczowo trzymał miecz by w razie konieczności go użyć, ale nie wiedział czy będzie to w ogóle potrzebne. Na razie obserwował, szukał. Nic poza tym. Kiedy spojrzała na niego i uśmiechnęła się niepewnie, on tylko poprawił swój bandaż. - Nie ma czego się bać. Jestem z Tobą. - Może to dziwne, ale właśnie ją pocieszył. Zapewne niechcący, bo stwierdził jedynie fakt. Mimo to zapewne było to pomocne. Jego wzrok przykuł mężczyzna, któremu nie ufał od samego początku. Powinien się nimi zainteresować, chociaż spojrzeć. Brak szacunku odwzajemniaj tym samym. Tak się nauczył. Potem zerknął na ołtarz. Niby nic specjalnego. Cały kościół nie wyglądał tak źle. Stwierdziłby nawet, że całkiem nieźle się trzyma. Otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak Randia była nieco szybsza. Była zbyt miła. Powinna być bardziej stanowcza i dążyć do celu. - Ta wioska jest dostatecznie mała, by każdy wiedział o tej sprawie. - Powiedział do niej cicho, ale wcale nie miał zamiaru ukrywać swoich myśli. Miał zamiar być szczery. Chłopak rozejrzał się i dostrzegł drzwi. Nawet nie chciał myśleć dokąd prowadzą. Piwnica? Osobny pokój? Co go to interesowało. To nie miało znaczenia. Oni po prostu mieli wyciągnąć od kogoś informacje i się tym zająć, nic więcej. Ciekawe czy oni naprawdę wierzyli w tego ich Boga. Co upewniało ich, że on istnieje? - Śmieszne. - Szepnął tylko, kiedy pomyślał o takich fanatykach. Gdyby nie oni świat byłby na pewno łatwiejszy. Ludzie opieraliby się tylko prawdziwej sile. Wiara nie ma z tym nic wspólnego. Jeżeli muszą w kogoś wierzyć niech wierzą w siebie. Teraz tylko oczekiwał na jakąkolwiek odpowiedzieć. Będą musieli być bardziej stanowczy jeżeli to nie zadziała. Kiedy dziewczyna się do niego zbliżała chłopak bardziej wysunął swoją prawą nogę do przodu by w razie potrzeby podbiec. Musieli być ostrożni.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Wioska Liose Czw Mar 28 2013, 12:02
~~MG~~
Podchodząc bliżej ołtarza, mogliście odczuć chłód, który w jakiś sposób dotarł do pomieszczenia, a przy samym ołtarzu miał jakby swoje epicentrum. Ponadto będąc już koło mężczyzny, rzucił wam się w oczy jeden obiekt, dokładniej ten, nad którym się pochylał. Czym był ów przedmiot? Ano wiankiem przypominającym nieco kształtem koronę cierniową, ale... Ale! Nie byle jaką, a z białych lilii! Całkiem ładnie komponowała się całość, więc i nie można było powiedzieć, iż taki przedmiocik jest nieestetyczny, a i pewnie był wiele razy wygodniejszy od cierni! - Niesłychana... pana... w gaju... zasiewa... śpiewa... - usłyszeliście tylko zlepki mamrotania starszawego człowieczka, który spojrzał się tylko w waszym kierunku, jakby pustym wzrokiem. W sumie w waszym kierunku to dużo powiedziane... Patrzył raczej za was i albo był ślepy, albo popadł w jakiś trans. Przy okazji zdawał się miarowo kołysać to w przód, to w tył. - Wysoko... Głęboko... Głęboko... Wysoko... - wydukał dalej, a jego spojrzenie się nie zmieniło. Zwykły bełkot, a może coś więcej? Któż to wie?
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Wioska Liose Sob Kwi 06 2013, 19:01
Uspokoił ją. Tymi paroma błahymi słowami, które wypowiedział. Przez chwilę patrzyła na niego; jak poprawia bandaż, a potem w jego zdrowe oko, po czym spuściła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie, nieśmiało. Potem ruszyli do mężczyzny. Który jednak po prostu ją, ich zignorował. Znowu. Słysząc słowa Ciro podniosła szybko prawą rękę. Niecierpliwie, gwałtownie, dając mu do zrozumienia, żeby jej nie przeszkadzał i siedział cicho. Nie zwróciła jednak na niego wzroku. Nie przestawała się natarczywie wpatrywać w plecy mężczyzny, a jej twarz stężała. Była poważna, a wzrok, posyłany spod przymrużonych powiek - zauważalnie się ochłodził. Podobnie jak i temperatura w pomieszczeniu. Owszem, była zima i w ogóle, sami wpuścili tu nieco zimnego powietrza gdy wchodzili, kościół był stary, ale to zimne powietrze rozchodziło się od ołtarza. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Spojrzała na boki, przyglądając się drzwiom, które także były zamknięte. Zrobiła krok w lewo, chcąc przyjrzeć się mężczyźnie, jednak na jednym poprzestała. Jej wzrok szybko spoczął na liliowej koronie, która leżała przed człowiekiem. Potem jednak do jej uszu doszło mamrotanie mężczyzny. Zmarszczyła brwi. Nie odrywała wzroku od wieńca, słuchając strzępków, które wypowiadał, a potem sama poruszyła wargami. Powtarzała słowa bezgłośnie, w końcu zamykając oczy. - Zasiewając tak śpiewa: "Rośnij kwiecie wysoko, jak pan leży głęboko. Jak pan leży głęboko, tak ty rośnij wysoko." Wyszeptała do siebie, a potem otworzyła szeroko oczy i odwróciła się w kierunku towarzysza. Znała tą balladę, ale gdyby nie wieniec z lili leżący przed mężczyzną, pewnie nie przyszłoby jej to do głowy. Uśmiechnęła smutno, z goryczą. - Zbrodnia to niesłychana, Pani zabija Pana. Zabiwszy grzebie w gaju, na łączce przy ruczaju. Grób liliją zasiewa, zasiewając tak śpiewa. Powtórzyła na koniec tekst, który przed chwilą szeptała do siebie. Westchnęła delikatnie i spojrzała na niewidzące oczy człowieka, który klęczał przed nimi, a może ducha? - Znasz tą balladę? Na koniec duch męża grzebie kandydatów na nowych mężów i swoją żonę w ruinach cerkwi. Wyciągnęła rękę, chcąc dotknąć ramienia mężczyzny. Cóż... może myślała, że jeśli jest to duch, jej dłoń nie natrafi na większy opór. - Wiesz... Jeśli dać temu wiarę, wychodzi na to, że to nasza zleceniodawczyni zabiła swojego męża i teraz ma problem.
Ciro
Liczba postów : 13
Dołączył/a : 21/02/2013
Skąd : Lębork
Temat: Re: Wioska Liose Pon Kwi 15 2013, 23:00
Nie ufał nikomu podejrzanemu. A to samo tyczyło się tej starszej osoby, która widocznie miała coś nie po kolei z głową. Prawdopodobnie miał zamiar zamotać im w głowach. Pytanie tylko po co? Uważnie mu się przyglądał od samego początku, aż do końca. Staruszek coś knuł? Nie wyglądał na kogoś wyjątkowo silnego, ale zawsze należało zachować środki ostrożności. Osoby zazwyczaj te najbardziej nieszkodliwe okazują się niszczycielskimi potworami. Doskonale przekonał się o tym na własnej skórze. Gdyby jego mistrz i zbawca się tak nie zachował, może by uwierzył owego mężczyznę. Na razie przyglądał mu się z pogardą i niepokojem. Doskonale wiedział, że jeżeli zaatakuje ich z zaskoczenia będą musieli coś zrobić. Nie miał zamiaru mu zaufać choćby wyglądał na nie wiadomo jak słabego i nieruchliwego. Magia potrafi zdziałać cuda od zawsze to twierdził. Poza tym skąd Randia była taka pewna? Nie zwracała uwagi na to co może nastąpić. Za bardzo skupiała się na teraźniejszości i na złudnym uczuciu prawości. Według Ciro ufać należy tylko sobie i co najwyżej osobom od których zależy następne parę minut ich życia. Doskonale wiedział, ze dziewczyna nie myśli w takich samych realiach co on. Mimo to postanowił ją wspierać tak mocno jak tylko mógł. " Naiwnie. " - Mruknął tylko kiedy go uciszyła swoją ręką. Chciał wyciągnąć od staruszka informacje w bardziej subtelny sposób, który nazywają przemocą. W taki sposób też by się dało. Bardziej preferował przemoc słowną, gdyż łatwiej mu to po prostu wychodziło. Nie miał trudności ze znalezieniem tematu, który bolał drugą osobę. Zazwyczaj strzelał dopóki nie trafił, ale tutaj sprawa była banalnie prosta. Był stary, niedołężny. Kto wie czy tak naprawdę nie był zjawą. Nie mogli tego wykluczyć. Na tym świecie jest wiele niewytłumaczonych zjawisk. I to należało do jednego z nich. Niektórzy upierają się, ze duchy istnieją, ale widzą ich tylko niektórzy. Dla Ciro to były brednie. Dopóki nie zobaczy nie uwierzy. Był realistą, a to znaczyło, że bardziej przejmuje się życiem codziennym i teraźniejszością, ale z wielką uwaga na przyszłość. Wszystko co zrobi odbije się na jego przyszłości. Dlatego też bardzo uważał, starał się jak mógł, by jego przyszłość była jak najbardziej idealna, co oczywiście mu w ogóle nie wychodziło. W pewnym momencie chłopak wysłuchał szepczącej Randii, ale nie reagował specjalnie. Oczywiście oczekiwał drobnych wyjaśnień z jej strony. Nigdy nie interesował się sztuką, ani poematami. Umiał je interpretować, ale nigdy się tym nie pałał, bo to była strata czasu. Na co mu coś takiego. Kiedy do niego coś wymruczała, on tylko podrapał się po policzku. - Nie interesuję się takimi rzeczami. Więc, nie. Nie znam. - Powiedział spokojnie, ale wysłuchał jej następnych słów. Widocznie mieli spory problem. Jeżeli wierzyć przypuszczeniom dziewczyny wszystko sprowadzało się do morderstwa. Może do magii, która powstała w wyniku zabójstwa. Mała zemsta za własną śmierć. Czemu mieliby wszystko naprawiać? Dla niego powinno to zostać tak jak jest. Przynajmniej sprawiedliwości stałoby się zadość. "Morderstwo. Rośliny." - Mruknął w myślach i rozmyślał na ten temat. Ciekawe jakiej magii do tego użyto. Poświęcenia? Pieczętowanie? Warunkowej?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.