I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Oaza Al-Manat jest starym i zapomnianym przez ludzi miejscem. Od wieków wokół niej krążyły legendy: przepełnione strachem, krwią i grozą, co skutecznie odstrasza karawany, które mogłyby odnaleźć tam całkiem przyjemne miejsce na odpoczynek. Istnieje więc jako coś na granicy świadomości - echo dawnych lat, istniejące od niepamiętnych czasów. Na pierwszy rzut oka prezentuje się też całkiem przyjemnie - parę palm roztacza tutaj swój cień, a dookoła nich rośnie zielona, świeża trawa. Znajduje się też tutaj niewielki staw; parę metrów od jego brzegu, w cieniu palmy stoi kamienna statua kobiety, trzymającej płytką misę.
MG
Ogłoszenie, które dostało się w wasze ręce mówiło jasno - miejscem zbiórki był plac, znajdujący się na obrzeżach stolicy Dessertio. Stamtąd mieliście zostać przewiezieni w nieco dogodniejsze miejsce do zaczęcia swojej podróży po bezkresnych piaskach otaczającej was pustyni. Pośpiech jednak i ogólny rozgardiasz w jakim się znaleźliście, po przybyciu na wspomniany wcześniej plac, uniemożliwił wam tymczasowe rozwianie jakichkolwiek wątpliwości. Wasz przewodnik przedstawił się tylko jako Abd Al-Rashid, zapakował na wielbłądy i was i towary i ruszyliście w drogę. Powoli zmierzchało, robiło się coraz chłodniej, a po opuszczeniu miasta uzyskaliście też sposobność porozmawiania czy to z resztą karawaniarzy, czy to z waszym zleceniodawcą.
//macie tydzień na odpisanie o/
Autor
Wiadomość
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Oaza Al-Manat Nie Kwi 08 2018, 01:29
MG
- A przed tymi dwoma to nie wiem. Wiesz... żeby przejść pustynię z towarami potrzeba bardzo dużo czasu. Nie mówiąc o tym, że większość po prostu unika tego miejsca od momentu, kiedy pojawiły się te dziwne światła. Wolimy nadłożyć drogi by ryzykować i stracić ludzi, zwierzęta i towary. To pieniądze. Dużo pieniędzy. - nie ukrywajmy, o to właśnie w tym chodziło. To był handel, a więc w grę wchodziły tutaj niebanalne pieniądze, a każda strata człowieka, wielbłąda czy części towarów to były poważne koszty dla właściciela. Nic więc dziwnego, że wolano trochę nadłożyć. - Nie musisz. - dziewczyna przyznała rację Laertesowi, kiwając dodatkowo głową. Nie zapowiadało się też na to, żeby miała się o cokolwiek obrażać. Cały czas obdarowywała ich lekkim, wesołym uśmiechem, który okazjonalnie powiększał się, kiedy tylko kończyli mówić. - Aż tak się cenisz? - parsknęła cicho, chociaż ton głosu świadczył o tym, że równie dobrze mogła go zapytać o to, czy ma aż tak wysokie mniemanie o sobie. - Możecie mi mówić Anisha. - przedstawiła się, oglądając na Arana, kiedy ten zapytał o jej imię. W każdym razie - koniec na pogaduszki chyba się skończył, bo niebo w całości pociemniało, a do tego pojawiły się na nim czerwone zorze, o których mowa była w ogłoszeniu. - Patrzcie! - rzuciła podekscytowana dziewczyna, wskazując palcem zjawisko. W tym samym momencie karawana zatrzymała się, a Abd Al-Rashid zwrócił swego wielbłąda w kierunku magów. - Tutaj możemy się rozstać. Podążajcie za światłami, a nie zgubicie się. Niech bogowie nad wami czuwają. - uniósł rękę na pożegnanie, a dziewczyna prychnęła tylko na jego słowa z dezaprobatą. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi. Niedługo po tym karawana ruszyła dalej; wielbłądy zostały wam zabrane, a każde z was dostało też bukłak z wodą. Spoglądając na niebo mogliście określić, że czerwone wstęgi zbiegają się w jakimś punkcie, który chwilowo znajdował się poza zasięgiem wzroku. Termin: 13.04
Aran
Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017
Temat: Re: Oaza Al-Manat Nie Kwi 08 2018, 11:46
-Anisha...-Lamijczyk powtórzył w myślach imię tajemniczej dziewczyny. -Ładne. Jestem Aran.-ukłonił się lekko w jej stronę, po czym spojrzał na blondyna rozmawiającego z pracodawcą. -A tamten to Seishuu. Zatrzymał wzrok na znajomym, przez moment zastanawiając się nad tematem ich rozmowy. -Pewnie jakieś szczegóły.-podsumował bez większego zagłębiania się, spoglądając na niebo. Odniósł wrażenie, jakby noc zapadała tutaj zdecydowanie szybciej, niż w Fiore. Z drugiej strony, przez palące Słońce, wysoką temperaturę i monotonny krajobraz mógł stracić poczucie czasu. Szczęście, że miał kaptur, który co nieco chronił białowłosego przed gorącym ostrzałem. Gdy na niebie pojawiły się czerwone zorze, Aran powiódł wzrokiem za placem Anishy, a jego oczom ukazał się krajobraz, który na długo zapadł młodemu magowi w pamięci. Pasma czerwonego światła tańczące na bezchmurnym niebie... Będzie co opowiadać, gdy wróci do Fiore. Kilka dziewczyn na pewno będzie chciało posłuchać i zatańczyć tak jak tajemnicze zorze. Oby w kusych czerwonych sukienkach, inaczej efekt nie będzie równie pociągający. -Czas do roboty...-białowłosy westchnął i poczekał, aż wielbłąd przyklęknie, by mógł zleźć i postawić stopy na piasku. Odwrócił głowę, słuchając wskazówek Abda. Początek misji nie wydawał się być zbyt wymagającym. W odpowiedzi na pozdrowienie Al-Rashida kiwnął jedynie głową, po czym poprawił plecak i pas z bronią. -To ruszajmy.-wydał krótkie polecenie i ruszył za zorzami.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Oaza Al-Manat Pią Kwi 13 2018, 01:35
Był, żył, egzystował. Tak najprościej można podsumować jego stan. Nastolatek nie opierał się stracie pokazdu. Zwyczjnie spogladal na wstegi na niebie. Zupełnie tak, jakby miały mu coś powiedzieć. Nie sądził też by był sens wpływania lub ograniczania Laertesa. Pozostaloby jednak ruszyc do miejsca docelowego. Powoli, ostrożnie, niespiesznie. Ba! Nawet co jakiś czas zostawilby jakas plamke krwi na ziemi. Niech bedzie widoczna trasa lub jej zarys. Tyle, chyba...
Seishuu
Liczba postów : 160
Dołączył/a : 04/01/2016
Temat: Re: Oaza Al-Manat Pią Kwi 13 2018, 13:46
- Ahh... - westchnął tylko mag ognia, bo co więcej mógł powiedzieć. Był trochę zawiedziony odpowiedzią, bo naprawdę liczył, że może jednak dowie się czegoś więcej. Wychodziło jednak na to, że pan Abd po prostu ujął to w tak, a nie inaczej i o wcześniejszych wypadach w pobliże ich celu nie słyszał. Później tylko kiwał głową słuchając co tam jeszcze mężczyzna ma do powiedzenia. Szczerze mówiąc słuchając niezbyt uważnie, bo nie mówił o niczym co mogłoby jakoś w ich zadaniu pomóc, a życie karawaniarzy niespecjalnie go zajmowało. Poza tym zapadał zmrok i można było wreszcie dostrzec zorze, o których była mowa w ogłoszeniu. Widok był nieprzeciętny tak jak się spodziewał. Można się było nic zachwycać i dłuższą chwilę, ale blondas zastanawiał się czy ich drużyna za jakiś czas nie będzie miała tego widoku dość chcąc znaleźć się od niego jak najdalej. W końcu prowadził w jakieś niebezpieczne miejsce, od którego ludzie woleli trzymać się z daleka. Oni zaś w przeciwieństwie do większości właśnie tam zmierzali, aby rozwikłać tajemnice czerwonych świateł na niebie. Wraz ze zmrokiem obniżyła się też temperatura. Pewnie była to ulga dla pozostałych, ale sam mag ognia był bardziej odporny na ciepło i aż tak mu ono nie dokuczało. Mając jednak na uwadze pozostałych należało przyjąć to za plus. Pytanie brzmiało czy teraz nie zrobi im się kapkę zbyt chłodno. Z tego co słyszał noce na pustyni były całkowitym przeciwieństwem dnia i można było nawet umrzeć z wychłodzenia, ale i z czymś takim powinien sobie poradzić. Prawdopodobnie. Co ważniejsze nadszedł czas odłączenia się od karawany. W dalszą drogę musieli ruszyć na piechotę. - Dzięki, i powodzenia w dalszej drodze. - odparł na pożegnanie panu Abd. Bukłaczek z wodą, który dostał ostrożnie włożył do torby. W tym momencie była to prawdopodobnie najważniejsza rzecz w jego ekwipunku więc należało o nią dbać. Aran okazał się bardzo rzeczowy - z resztą niczego innego Sei nie oczekiwał - i zanim jeszcze karawana porządnie się oddaliła zarządził, aby wyruszać. Blondas nie mając nic przeciwko pokiwał głową i ruszył za nim.
Laertes
Liczba postów : 74
Dołączył/a : 05/01/2017
Temat: Re: Oaza Al-Manat Pią Kwi 13 2018, 15:27
No i krótka potyczka słowna została zakończona niekwestionowanym zwycięstwem Laertesa, gdyż jego oponentka się poddała i przyznała mu rację. Brzmiało poważnie, ale wcale tak nie było. Wampirek jedynie uśmiechnął się swoim zwierzęcym pyszczkiem nieco szerzej i kiwnął głową. Lubił mieć rację i lubił wygrywać, ale takie błahostki wielkiej frajdy mu nie sprawiały. Ale przynajmniej miło minęła mu podróż. - Wyjątkowo ważnym jest znanie swojej wartości i podkreślanie wartości innych, gdy sami poddają ją wątpieniu. - odezwał się spokojnie oraz całkiem poważnie jak na niego. Może chodziło o sprawy związane z drobnymi próbami podrywu, ale wypowiedziane teraz słowa odnosiły się do ogółu. Ludzie cierpieli na brak pewności siebie i nie doceniali się. Było to wręcz epidemią, którą na nowo odkrywał Laertes, którego pamięć urywała się w dziwnym momencie. Jemu nie brakowało ani jednego, ani drugiego, dlatego tak łatwo dostrzegał ten problem u innych. Mężczyźni, o ile nie byli jego znajomymi, obchodzili go niewiele, ale kobiety... cóż, tutaj jego charakter nie pozwalał mu przejść obojętnie. Zawsze znalazł chwilę, aby adorować i dowartościować niektóre z nich. Anisha. Szkoda, że to nie on zapytał ją o imię, bo miał już sprytny pomysł, aby zamienić to pytanie w kolejny tekst do podrywu. Westchnął lekko, spoglądając na białowłosego dzieciaka, ale nie odezwał się słowem. Nie miał mu tego za złe, chociaż wiedział, że ten również zainteresował się dziewczyną o kocich oczach i nawet jeżeli nie będzie jego rywalem, to będzie mu przeszkadzał. Trudno. Nie zawsze było łatwo, a przeciwności były po to, aby je przezwyciężać i udowadniać, że nie są w stanie nas zatrzymać. Tak przynajmniej myślał Lae. I nastała ciemność, a wraz z nią pojawiły się zorze, na które Anisha zareagowała z pełnym entuzjazmem. Psowaty tylko rzucił okiem na te niesamowite smugi na niebie, ale szybko wrócił wzrokiem do samej dziewczyny, gdyż to jej błyszczące z ekscytacji oczka podobały mu się bardziej i były prawdziwym pięknem tej pustyni. Znów milczał, jakby nie był sobą. Pozwolił samemu sobie na chwilę zwyczajnej przyjemności z obserwowania. Tak, jak ona patrzyła na zorzę, tak on patrzył na nią. I wtedy odezwał się zleceniodawca, który wszystko popsuł. Noc była dla Laertesa tym, czym dla ryby woda. Czuł się teraz znacznie, znacznie lepiej. Nie tylko nie był już osłabiony, ale także czuł się silniejszy, niż naturalnie. Królestwo nocy było jego królestwem (PWM Night Time). Nastał też czas, aby wreszcie przejść do konkretów. Musieli porzucić wielbłądy i ruszyć dalej samemu, a więc nastał moment, by spróbować zaskoczyć Anishę. - Nastał czas na sztuczkę. - odezwał się do niej i wyskoczył z plecaka, by jeszcze w powietrzu zmienić się w człowieka (PWM Dog Form). Kiedy już wylądował na ziemi, to stał w pełnej swojej okazałości - jako wysoki mężczyzna ubrany w garnitur, który aktualnie poprawiał. Najpierw mankiety, a później krawat. Strój ten może nie pasował do pustyni, ale Laertes nie dbał o to. Dla niego garnitur był strojem, który traktował jak drugą skórę, jak futro w swojej zwierzęcej formie. Nie pokazywał się w innym ubraniu. W tym wyglądał jak dżentelmen i człowiek z klasą, a to właśnie uwielbiał. Ruszył w stronę Anishy pewnym, aczkolwiek nieśpiesznym krokiem. Na twarzy miał drobny uśmiech zadowolenia, a w trakcie drogi poprawił jeszcze włosy dłonią, aby były mniej-więcej dobrze ułożone. Zdjął z prawej dłoni rękawiczkę i wystawił dłoń w stronę dziewczyny. - Wybacz, że przedstawiam się dopiero teraz. - powiedział na wstępie, wpatrując się prosto w jej oczy. - Nazywam się Laertes. - dodał, uśmiechając się szerzej i skłonił się, a jeżeli podała mu rękę, to również podczas skłonu ucałował jej dłoń tak, jak przystało na wspaniałego dżentelmena, którym oczywiście był. Przynajmniej we własnym mniemaniu. Po całym przedstawieniu się w dosyć teatralny sposób, postanowił wrócić znów do Willa, aby iść u jego boku. Może i był kobieciarzem, może uwielbiał je podrywać i flirtować, ale nie zapominał o swoim najważniejszym obowiązku i o osobie, na której zależało mu najbardziej. Nawet jeżeli to Anisha chciałaby skrzywdzić mistrza DHC, to Laertes nie zawahałby się nawet przez ułamek sekundy, by ją wyeliminować czy to z dalszej walki, czy zupełnie. Priorytety były ważne. Co do bukłaków... schował swój do plecaka Willa, gdyż nie miał jak go nieść, ale też niezbyt go potrzebował. Jemu wystarczała krew, aby zaspokoić i głód, i pragnienie. W dodatku dawała mu pewnego zastrzyku energii, którego zwyczajna woda nie mogła dostarczyć.
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Oaza Al-Manat Wto Kwi 17 2018, 02:30
MG
Kocie oczy dziewczyny zmrużyły się, sugerując nieco szerszy uśmiech w odpowiedzi na słowa Arana, w których ten przedstawił zarówno siebie, jak i blondyna. W odpowiedzi skłoniła się niedbale w siodle, wyraźnie uradowaną całą sytuacją w jakiej właśnie się znalazła. Przyszła noc, a z nocą słodkie orzeźwienie. Karawana szybko zaczęła się oddalać i w końcu zniknęła za najbliższą większą wydmą, a spokojny wiatr zaczął zasypywać pozostawione przez nią ślady. Pozostała tylko trójka magów, wampir, Anisha i zorze. Zorze, które zdawały się z minuty na minutę przybierać na intensywności barw i coraz to żywiej falować na niebie. Dziewczyna natomiast wydawała się w ogóle nie zdawać sprawy z tego, że oto stawała się obiektem swoistych zalotów, a kiedy Laertes znowu się odezwał, zapowiadając sztuczkę, spojrzała na niego z lekkim ociąganiem, wyraźnie o wiele więcej przyjemności znajdując we wpatrywaniu się w zorze. Kiedy jednak zbliżył się do niej, podała mu grzecznie rękę, jakby chcąc dostosować się do sytuacji, którą sam stworzył. - Urocze imię dla jakże szarmanckiego jegomościa. - rzuciła, cofając dłoń i sięgając nią do chusty, którą miała na głowie by po chwili ją ściągnąć. Na ramiona opadła burza w większości ciemnych, mocno kręconych włosów, a na twarzy pojawił się wreszcie uśmiech, który do te pory zaledwie sugerowały jej specyficzne oczy. Uśmiech ten był nieco zaczepny, niewątpliwie należący do rasowej szelmy. Dziewczyna miała ciemną karnację, na której jednak odcinały się jasne plamy - przebarwienia na skórze tworzyły nieznaczne skupiska, jednak jedno większe obejmowało całe lewe oko i biegło ku górze, zahaczając też o włosy, przez co Anisha posiadała w nich białe pasma. Na policzkach i brodzie posiadała też parę linii i znaków nakreślonych białą glinką. W końcu też odwróciła się w kierunku, który wskazywały rozjaśniające niebo zorze. Ruszyła do przodu, szybko zajmując miejsce na czele kompanii; w sumie oprócz luźnego, ochraniającego całe ciało ubrania, nie posiadała przy sobie żadnego ekwipunku, a przynajmniej tego widocznego. Nie dostała też od karawaniarzy bukłaczka z wodą, ale wydawała się tym w ogóle nie przejmować. - Należycie do jakichś gildii czy może jesteście niezrzeszonymi magami? - zagadała do nich, nie odwracając się jednak nawet na moment - jej wzrok cały czas utkwiony był w jednym, konkretnym miejscu, na niebie. Will natomiast w pewnym momencie, gdzieś na prawo od całej eskapady, między jedną wydmą, a drugą, zauważył ruch. Coś sunęło przez piasek - wystawało z niego coś, co przypominało płetwę grzbietową rekina i parło prosto na całą ich piątkę z zawrotną wręcz prędkością. Termin: 22.04 Aran: zapomniałam całkiem, że używałeś PWM w poprzedniej kolejce. Dla spokoju ducha - z oczywistych względów nie wykryłeś żadnego demonicznego pochodzenia od Lae
Seishuu
Liczba postów : 160
Dołączył/a : 04/01/2016
Temat: Re: Oaza Al-Manat Nie Kwi 22 2018, 09:24
- Czołem. Jestem Seishuu. - rzuciłby blondas do dziewczyny kiedy ta zrównałaby się z nim wysuwając się na przód ich drużyny. Nawet skinąłby głową do nieznajomej, ale jeśli ta bardziej zainteresowana była zorzami niż odpowiedzią nie miał zamiaru dłużej się przy niej trzymać, aby próbować nawiązać rozmowę. Przedstawił się co było jego głównym zamiarem. Po tym pozwoliłby jej iść przodem, a samemu został z tyłu, czy raczej poczekać aż jedyna mu znajoma twarz się z nim zrówna (ewentualnie jeśli Aran był bardziej z przodu od niego sam by się do niego zbliżył). - Nie wydaje ci się ona jakaś dziwna? - zagadnąłby towarzysza poprzedniej misji. Chociaż bardziej był to szept niż zwyczajna rozmowa. Bo jemu samemu kobieta wydawała się całkiem dziwna, a dokładniej jej zainteresowanie zorzami. Może i faktycznie były fascynujące i przyjemne dla oka, ale ona zdawała się nie widzieć niczego prócz nich, jakby nimi zahipnotyzowana. Przynajmniej tak widziałby to blondas, szczególnie jeśli zostałby przez nią całkowicie zignorowany. Acz nawet jeśli coś tam odbąknęła na jego przywitanie i tak zagadnąłby do Arana w ten sam sposób.
Aran
Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017
Temat: Re: Oaza Al-Manat Nie Kwi 22 2018, 13:57
Podarowany bukłak z wodą wylądował w plecaku obok mapy świata i innych interesujących rzeczy. -Jak nie demon, to co...-pomyślał przenosząc wzrok na Laertesa. Zaklęcie Arana nie wykazało demonicznej prezencji, ku zniesmaczeniu białowłosego. Mógł odkryć pierwszą z wielu tajemnic, a tak musiał wymyślić coś innego. Przyszła jednak kolej na sztuczkę Laertesa, którą od jakiegoś czasu zapowiadał. Kiedy przybrał ludzką postać, Aran przerzucił wzrok na Anishę. -Nie taka doskonała ta sztuczka.-uniósł jedną brew do góry, kiedy zorze wciąż interesowały dziewczynę bardziej. Aran całkowicie zapomniał o sztuczce Laertesa, gdy dziewczyna ściągnęła chustę i pokazała... niespotykaną twarzyczkę. Ciemna karnacja, której próżno szukać w rodzinnym kraju białowłosego, białe linie i znaki sugerujące plemienne korzenie. -Ładnie wyglądasz.-podsumował z lekkim zadziornym uśmiechem, wpatrując się w dziewczynę. Jedynie to lewe oko nieco odstawało od reszty, choć nie ujmowało Anishy uroku. -Tak. Należę do gildii...-odparł dziewczynie, po czym podciągnął rękaw bluzy, pokazując dumny znak 'Starej' Lamii rozciągnięty niemal na całe przedramię. Wtem pojawił się Seishuu ze swoim pytaniem. -Nie. Dlaczego? W Dessertio to my wyglądamy na dziwnych. Tu to ona wygląda normalnie.-Aran odpowiedział pytaniem na pytanie nie przerywając napawać się niespotykanym wyglądem Anishy, której wygląd w zupełności mu nie przeszkadzał. Jeżeli Will poinformowałby całą resztę o nadciągającym zagrożeniu, Aran odskoczyłby w tym samym kierunku, w którym skoczyła Anisha, obserwując co takiego wyłoni się z piachu.
Ostatnio zmieniony przez Aran dnia Pon Kwi 23 2018, 17:31, w całości zmieniany 1 raz
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Oaza Al-Manat Nie Kwi 22 2018, 18:54
Sama wędrówka nie mogła należeć do najspokojniejszych. William nie miał zamiaru przejąć się wyglądem ich towarzyszki, a wpatrywanie się w zorze nie pozwoliłoby na zbyt wiele. Ciche westchnienie dobyło się z jego strony, kiedy tylko Laertes postanowił dorzucić mu nieco balastu, a sam mistrz kaczuszek spoglądał na to, co może być istotne. Zagrożenie? - Laertes... - zasygnalizował krótko, wskazując swojemu towarzyszowi w daną stronę, z której nadciągało zagrożenie. Oczywiście mimo względnie cichego tonu głosu, dałoby się dosłyszeć to innym. - Piaskowy rekin. - dodałby jeszcze proste stwierdzenie, będąc gotowym do potencjalnego uniku, czy tego, aby posłać w stronę stworzenia swojego klona stworzonego zaklęciem Copy rangi D. Może to właśnie on skupi uwagę i wywabi go nad powierzchnie, dając im więcej czasu, czy możliwości reakcji. Wtedy też wystrzeliłby trzy sztylety Soboty, celując w teoretycznie newralgiczne części Rekina, czy też oczy, skrzela, czy co innego mogło mieć to stworzenie. Sam jednak nie stałby w miejscu, a oddalił się nieco. Miał jednak na uwadze to, że raczej nie jest kimś, kto powinien walczyć w zwarciu, a raczej... no, nindżą. I to całkiem dobrym.
Laertes
Liczba postów : 74
Dołączył/a : 05/01/2017
Temat: Re: Oaza Al-Manat Czw Kwi 26 2018, 23:52
Czy pewność siebie wynikała z sukcesów Laertesa czy sukcesy Laertesa wynikały z pewności siebie? Otóż druga opcja była prawidłowa. Gdyby nie próby, gdyby nie te wszystkie słówka i gesty, to zapewne byłby nieśmiałym adoratorem, a tak to potrafił pełną gębą bez skrępowania jasno wskazywać, że ktoś jest obiektem jego zainteresowań. I dzięki tym próbom pojawiały się sukcesy. Pewność siebie była kluczowym elementem we flircie i każdy podrywacz, nawet nieświadomie, wiedział o tym. Lae należał do tych świadomych i obdarzonych nie garścią, a całym wiaderkiem pewności siebie, która czasami prowadziła do problemów. Przecenianie własnych możliwości również wchodziło w grę. Tak czy inaczej - nieważne jakie zrobił wrażenie, ważne że zrobił jakieś i starał się. Po słowach Anishy wyprostował się dumnie i założył rękawiczkę. Chciał się już odezwać, ale wtedy chusta została zdjęta i Laertes mógł podziwiać egzotyczną urodę interesującej dziewczyny. Niektórzy mogliby uznać ją za dziwną, ale nie wampir, który był prawdziwym koneserem kobiecej estetyki i potrafił znaleźć oraz docenić piękno w różnej postaci. Tak robili dżentelmeni - znali się na sztuce. Nie wyraził żadnego zaskoczenia, a jedynie uwiesił na niej swoje przeciągliwe spojrzenie, podczas którego jego uśmiech się poszerzył. Wyglądała... jedynie w swoim rodzaju. Nie potrafił opisać unikatowości jej urody, która, na swój sposób, była zdumiewająca. - Jakże piękną twarz skrywała ta nieszczęsna chusta. - i już cisnęło mu się na usta, aby rzucić tekstem odnośnie surowej urody, tego jak ubrania ją szpecą i jak dobrze byłoby je zdjąć, ale w porę przypomniał sobie, że takie słowa dżentelmenowi nie przystoją. - I jak tu nie nienawidzić słońca, gdy noc skrywa takie cuda? - dodał po chwili, niemal szczerząc się i przeniósł wzrok na zorzę, jakby mówił o nich, chociaż tak naprawdę miał na myśli Anishę. Co do uśmiechu, to kontrolował go na tyle, by nie obnażać swoich wampirzych kłów, aby nie wprowadzać jej w niepokój. Rasa ta miała mieszaną opinię, która jednak przeważała ku tej złej, chociaż Laertes był zupełnie inny. On nawet nie zarażał swoim wampiryzmem i wcale tak bardzo nie potrzebował ofiar, bo miał swojego kontraktora, z którym żył, poniekąd, w symbiozie. Tak jak miał w planach - ruszył obok Willa, którego miał cały czas na oku. Przez chwilę chciał zabrać od niego plecak, ale w końcu stwierdził, że przecież chłopak ma tam swój ekwipunek, którego może wymagać w trakcie walki, a Lae w końcu walczył w zwarciu czego nie dało się powiedzieć o mistrzu DHC, zatem nie byłoby to rozsądną decyzją. W końcu zaczęło się coś dziać. Najpierw padło pytanie Anishy, na które tylko Aran pokwapił się odpowiedzieć. Wampir nie chciał zbytnio wychylać się, gdyż nie robił tego też Will, zatem milczał. No i wtedy dostał znak, że rozpoczyna się akcja. Piaskowy rekin. Laertes szybko stanął przed swym kompanem, którego zasłonił i jednocześnie przelał trochę swej mocy magicznej ku sygnetowi, by natychmiast w jego rękach pojawiła się włócznia. Ustawił się tak, by ostrze było skierowane ku ziemi, aby w razie czego mógł dźgnąć, robiąc w tym samym momencie krok w bok, który miał być unikiem. Nie zamierzał rzucać się na rekina, jeżeli ten nie atakował Willa. On już miał kogo chronić, chociaż chętnie pomógłby tak samo Anishy, gdyby to ona została zaatakowana. Inni? Cóż, byli magami albo osobami z jakimiś zdolnościami skoro się tu znaleźli, więc powinni sobie poradzić. Najemnik kosztuje. Inną opcją była ta, w której rekin wyskakuje z piasku. W takim momencie Lae stanąłby pewniej w miejscu, zaparł się i spróbował nadziać rekina na włócznię co zazwyczaj jest bardziej niż wystarczające w przypadku walki z żywymi istotami. Uniki oczywiście byłyby zastosowane tylko wtedy, gdy żaden z ataków nie mógłby się powieść i pojawiłaby się inna opcja, wobec której wampir nie miał planu. Jedynym wyjątkiem była sytuacja, w której wystawiłby Willa na zagrożenie zamiast siebie. W takim wypadku nie drgnąłby nawet, a spróbował zatrzymać rekina czy to włócznią, czy własnym ciałem.
//Sorki za spóźnienie.
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Oaza Al-Manat Czw Maj 10 2018, 13:27
MG
Na kolejne słowa Laertesa dziewczyna uniosła lekko brwi, wciąż jednak wyraźnie rozbawiona. Nie skwitowała tego jednak żadnymi słowami, pozwalając tematowi przepłynąć i zniknąć. - Hej. - dziewczyna uśmiechnęła się Seishuu, kiedy ten się jej przestawił. W sumie to zrobił już to za niego Aran, jednak Anisha nie wyglądała jakby to w czymkolwiek jej przeszkadzało. Will zrobił chyba najmądrzejszą i najpożyteczniejszą z możliwych rzeczy; jego klon, jako że stworzony był z krwi, pobudził zmysły piaskowego rekina i zmusił go do wynurzenia się na powierzchnię. Była to też pierwsza rzecz, na jaką bestia się rzuciła, kompletnie nie zwracając uwagi na resztę osób, które znajdowały się dookoła. Zwierzę wyłoniło się w końcu z piasku, w mocnym, długim skoku rzucając się w kierunku klona. Laertes skierował więc ostrze swojej włóczni w jego stronę, chcąc wbić ją w opancerzone cielsko - łuski i pęd z jakim leciało stworzenie zrobiło swoje i ostrze jego broni po prostu prześlizgnęło się po nich, co najwyżej naruszając parę z nich. Więcej szczęścia miał natomiast Will, który uszkodził jedno z oczu (to, które znajdowało się od jego strony) piaskowego rekina, częściowo oślepiając zwierzę i powodując krwawienie. Wiele to chyba jednak nie pomogło, bo wzrok nie było przewodnim zmysłem tego stworzenia. Anisha jedyne co zrobiła, to odwróciła się w kierunku zamieszania, nie reagując jednak w jakikolwiek inny sposób. Will: 155MM Termin: 20.05
Seishuu
Liczba postów : 160
Dołączył/a : 04/01/2016
Temat: Re: Oaza Al-Manat Pon Maj 14 2018, 11:06
Dziewczyna nie była jednak całkowicie pochłonięta zjawiskiem na niebie i odpowiedziała na powitanie blondyna. Niestety nie zrewanżowała się podając swoje imię tak jak zrobił to Sei i dalej nie wiedział jak się do niej zwracać (bo wcześniej chyba nie usłyszał, nie?), ale nie stanowiło to jakiegoś wielkiego problemu. Więc póki co tak jak planował dołączył do Arana i podzielił się z nim swoimi przemyśleniami. Ten chyba nie do końca zrozumiał o co blondynowi chodziło i stwierdził, że to raczej oni wyglądają tu dziwnie. - Nie wiem, tak jakoś mi się wydaje. - odparł wzruszając ramionami zamiast wyjaśnić, że nie chodziło mu o jej wygląd. Z resztą i tak nie było czasu na pogawędki, bo z piasku wyłonił się jakiś potwór. W pierwszej chwili Sei kompletnie się nie zorientował, że było tu coś prócz nich, ale kiedy pozostali zaczęli działać, a potwór wyskoczył z piasku... to już nie umknęło jego uwadze. - Piaskowy rekin? - taka nazwa nasuwała się na widok tego stworzenia. Jak wspomniano inni już zaczęli działać i blondas w związku z tym nie miał zamiaru bezmyślnie atakować. W ten sposób mógł tylko wejść w drogę pozostałym i przeszkadzać. Oczywiście gdyby rekin się zbliżył dając Seiowi możliwość ataku, którym nie przeszkadzałby pozostałym, albo potwór obrał sobie za cel właśnie jego to nie stał jak kołek i działał. Ograniczało się to tylko do aktywowania zaklęcia i wystrzelenia niewielkiej ognistej kuli w łeb potwora i ewentualnego uniku w postaci odskoku w bok w razie potrzeby i to jedynie w wypadku jeśli potwór się do niego zbliżył na jakieś 5-6 metrów. Wiedział, że w ten sposób raczej się go nie pozbędzie, ale też nie taki był jego zamiar. Przede wszystkim nie chciał wchodzić w drogę pozostałym. Co ważniejsze po swoim ataku, czy jeśli nie miał ku niemu okazji od razu po tym jak pozostali zaczęli działać zbliżył się do dziewczyny, która zdecydowała się im towarzyszyć. Bynajmniej nie po to, żeby bawić się w jej ochroniarza. Niepokoiła go pewna myśl i chciał, żeby nieznajoma odpowiedziała na jego pytanie. - Ej kobieto, jesteś stąd nie? Takie potwory to samotnicy? Czy... może jest ich tu więcej? - była to dość istotna kwestia i trzeba było czym prędzej dowiedzieć się jak to wyglądało. Nie tracąc czujności wobec potwora, który już się pojawił Sei starał się rozejrzeć za czymś co wskazywałoby na to, że są też inne potworki zanim jeszcze dziewczyna odpowiedziała.
___ Zaklęcie: Ognisty pocisk (D) Wykorzystywane umiejętności: Niszczyciel (III), Przedłużacz (II), Kumulacja energii (II)
Aran
Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017
Temat: Re: Oaza Al-Manat Wto Maj 22 2018, 20:22
Idąc za przykładem Anishy, Aran również nie ruszył się z miejsca. Odwrócił wzrok i na razie jedynie przypatrywał się działaniom pso-człowieko-maga Laertesa oraz jego wyglądajacego jak dzieciak właściciela. Von Baar wyciągnął z kabury jedną z Bliźniaczek, po czym do głosu doszedł Seishuu, który zadał doskonałe pytanie, choć nazwanie Anishy per 'kobieto' nie brzmiało najlepiej. Brakowało jeszcze tylko rozkazu przyniesienia czegoś do żarcia z lodówki pod karą opierdolu i wpierdolu. Wracajac jednak do sytuacji z atakującą pustynną rybą. Białowłosy nie miał pojęcia, czy rekiny pustynne różniły się od swoich zamieszkujących wodę kuzynów. Te wodne były samotnikami, jednak czy ta sama zasada obejmowała rekiny z Dessertio. Obydwa gatunki były jednak nieco do siebie podobne. -Krew.-pomyślał, gdy pustynna bestia rzuciła się na klona Willa. Każdy w mniejszym lub większym stopniu znał kolor krwi, a co niektórzy również i jej zapach. -Może nażre się tym i ucieknie dodatkowo poraniony...-pomyślał, po czym szybko zaczął rozglądać się wokoło siebie, szukając wystających rekinich płetw sunących w ich stronę. Jeżeli rekiny wodne i pustynne łączyło nie tylko zamiłowanie do mięsa, to inne osobniki wyczują krew z kilometrów i niedługo zacznie się tu coś więcej, niż krwawa jadka. -Ruszajmy dalej. Za chwilę mogą się tu zjawić kolejne, wodzone zapachem krwi.-niemal nakazał pozostałym ucieczkę z tego miejsca.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Oaza Al-Manat Pon Cze 11 2018, 08:36
Czas z pewnością wydawał się dość istotny. Nie było czasu, aby użalać się nad losem, czy wołać o pomstę do nieba. Mając to na uwadze, nastolatek postanowił skupić się na krwawych plamach. Skoro bestia rzuciła się na jego klona to najpewniej też ten rozbryznął się, a krwawiące oko tylko powiększałoby obszar działania jego zaklęcia. Miał zamiar użyć Caustic rangi C, aby wyodrębnić kwasowe, żrące funkcje w plamie krwi na rekinim ciele. Wszystko po to, aby to przeżarło się i nawet wyżarło mu skórę, doprowadzając do większego krwawienia lub zmniejszenia obrony. Wtedy też w ów plamę posłałby kolejne trzy sztylety Soboty, byle tylko uszkodzić go bardziej. Mimo wszystko, słuchałby tego, co mają do powiedzenia inni.
/p.s Aran. Krew Willa jest czarna, a nie czerwona o/ tak btw, więc znajomość koloru krwi to tutaj bullshit o/
Randia
Liczba postów : 607
Dołączył/a : 01/10/2012
Temat: Re: Oaza Al-Manat Nie Sie 12 2018, 14:37
MG
Dziewczyna, słysząc słowa maga ognia, uśmiechnęła się lekko zakłopotana. Najwyraźniej blondyn poruszył dość istotną kwestię bezpieczeństwa grupy: zaraz też co uważniejsi mogli zauważyć, że podobne płetwy pojawiły się w pewnej odległości od nich i zmierzały prosto w ich kierunku. Może nie byłaby to przegrana walka, ale najpewniej okupiona dość sporymi stratami, dlatego ich towarzyszka postanowiła działać. Jej oczy błysnęły czerwonym blaskiem, tak samo jak malunki na ciele i twarzy, ona sama poruszyła się, dotykając powierzchni piasku dłonią. Wszystko wyglądało tak, jakby znaki spłynęły z jej skóry i uformowały wokół nich magiczny krąg utworzony z symboli. Następnie błysnęło i czwórka magów znalazła się na jednym z mniej uczęszczanych placów miasta z którego wyruszyli. Do tego wszyscy czuli się tak, jakby mieli potężnego kaca, ale hej - przynajmniej mogli wrócić do domu, ówcześnie otrzymując zapłatę za dobre chęci od handlarzy. Dziewczyna natomiast rozpłynęła się w powietrzu. Każdy dostaje po 10PD i 5'000 Z bogiem.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.