I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Największym problemem gdy mówiło się o Ashamet, nie wątpliwie była jego lokalizacja. Miejsce to nie znajdowało się na żadnej mapie, nikt o nim również nie słyszał. Kilku śmiałków sprawdziło w księgach, lecz również i stare książki nic nie mówiły o tym miejscu. Można śmiało więc założyć, że Ashamet nie istniało. A mimo to, każdy komu przez myśl przebiegło "Podejmę się tego zadania" a spełniał "Wymagania", odnalazł drogę do tego miejsca....
Corinne Ognistowłosa pojawiła się w tym miejscu, zapewne w najbardziej niefortunny sposób. Akurat wychodziła z toalety kiedy okazało się że po wyjściu z niej, zamiast na powrót trafić tam skąd doń weszła, znalazła się w jakimś korytarzu. Wykonany z kamienia. Zimny i mroczny, choć w kilku miejscach stały kandelabry z wolno płonącymi świecami. Na podłodze znajdował się czerwony dywan, korytarz zaś zarówno z lewej jak i prawej kończył się drzwiami. Przez głowę Corinne przebiegła prosta myśl. "Ashamet". Wiedziała, że znalazła się właśnie tutaj.
Persefona i Terrenco Ta para nie miała wcale lepszego "Wejścia". Oboje obudzili się w Ashamet. Ostatnim o czym pamiętali, to zasypianie we własnych łóżkach. We własnych piżamkach. Tymczasem Terrenco obudził się na mało wygodnej beżowej kanapie. Ubrany w wypastowane półbuty, spodnie od garnituru, białą koszulę. Na oparciu kanapy leżała marynarka oraz muszka. Zaraz obok w łożu z baldachimem, o atłasowej, turkusowej pościeli, leżała Persefona. Ubrana jedynie w lekką, białą koszulę nocną. Dość prześwitującą. W nogach łóżka leżała zaś przygotowana dla niej czarna suknia, lakierki oraz białe zakolanówki. Oboje nie mieli ekwipunku przy sobie, ani w zasięgu wzroku. Sam pokój zdobiło kilka portretów. Z sufitu zwieszał się ogromny żyrandol wypakowany świeczkami. Ściany miały żółtą tapetę, a na podłodze znajdował się zielony dywan. Prócz tego w pomieszczeniu była jeszcze stara szafa oraz szklany stolik przy kanapie Terrenco. No i lokaj. Stał przy podwójnych dębowych drzwiach. Widząc że goście się obudzili, skłonił się lekko.-Witajcie w Ashamet, lordzie Terrenco, Lady Persefono.-Jak widać nici z ukrywania imion. Były świetnie znane lokajowi, więc zapewne nie tylko jemu.
Mimilir i Chloe Chyba najnormalniejsze wejście ze wszystkich. Zwyczajnie idąc ulicą, sceneria nieco "Zmieniła się". Wcześniejsza ulica raczej dość nowożytnego miasta, przemieniła się w coś rodem z zamierzchłych czasów. Wąskie uliczki zapełnione były żebrakami, straganami i nieprzyjemnym zapachem uryny. Chloe nie trafiła tu jednak sama, tuż obok niej znajdowała się Alfa. Delta i Gamma nie zostali zabrani na zadanie. Alfa pozostawiła ich w domu który użyczył im szef Torby. Zarówno Alfa jak i Chloe, miały na sobie czarne płaszcze z kapturami, prezent od Alfy.-Zawsze chciałam taki założyć.-Zaśmiała się, dopiero dostrzegłszy zmianę otoczenia.-Chyba jesteśmy... Nie musisz ze mną iść.-Powiedziała jeszcze do Chloe, zaglądając pod jej kaptur. Wtedy też dostrzegła Mimilir, która przecisnęła się przez ludzi obok nich.
Autor
Wiadomość
Chloe
Liczba postów : 123
Dołączył/a : 22/03/2017
Temat: Re: Ashamet Sro Mar 21 2018, 19:45
A więc Milimir już należała do gildii?! To dopiero było całkiem niesamowitym zbiegiem okoliczności. Oto Chloe miała cichą nadzieję na przytarganie do gildii nowej, ślicznej dziewczyny, na powiększenie szeregów jej haremu organizacji, a tymczasem okazało się, że została już uprzedzona! Nie wiedziała szczerze mówiąc czy się z tego powodu cieszyć, czy jednak smucić, że odebrana została jej okazja do przeprowadzenia dziewczyny przez całą rekrutację, ostatecznie jednak zdecydowała, że lepiej jest się cieszyć niż być niewesołą, a co za tym idzie na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, który zastąpił małe "o" wykonane wcześniej przez jej usteczka. Jej wzrok wylądował przez chwilę zachłannie na znaku gildyjnym, który został jej pokazany, choć szczerze powiedzieć trzeba, że szybko on sam przestał być ważny dla dziewczyny, a dużo ciekawsze stało się dla niej przyjrzenie się nagiej skóry karku na którym znak się znajdował. Powstrzymała jednak odruch ślinienia się, zamiast tego pozwalając sobie na cichy chichot, z kategorii tych ciepłych i przyjaznych. Gdy usłyszała pytanie Milimir, niemal momentalnie ruszyła dłonią by pokazać jej i swój znak, po chwili jednak uświadomiła sobie, że w tym momencie miała na sobie poza swoim normalnym ubraniem także jeszcze płaszcz od Ary. Płaszcz od Ary był natomiast bardzo ważny, choćby dlatego że był od Ary, był prezentem. Nie zamierzała tak szybko go z siebie zrzucić. - ...mmm. Z chęcią pokażę ci mój znak, ale w tym momencie trochę ciężko mi się do niego dostać, zwłaszcza tak na środku ulicy. Niemniej jest, w górnej części moich pleców, a jeśli bardzo się do niego śpieszysz, to możesz spróbować rozebrać mnie choćby i tutaj... - powiedziała zmysłowo Chloe, koniec zdania opatrując jeszcze figlarnym, lecz króciutkim "kya", by dobitniej uzmysłowić dziewczynie co miała na myśli przez swoją wypowiedź. I gdyby Milimir faktycznie podeszła bliżej do niej z zamiarem własnoręcznego sprawdzenia znaku, to Chloe całkowicie takim oględzinom by się poddała, choć biorąc pod uwagę zarówno następne pytanie dziewczyny, jak i nagłą odpowiedź Ary, nie spodziewała się by akurat teraz miało to nastąpić.
Tak, pytanie które zadała Milimir było dość... problematyczne. Chloe naprawdę nie zauważyła tych wszystkich spojrzeń, bo żyła w swoim małym świecie, w którym obecnie znajdowały się tylko trzy osoby - ona sama i jej towarzyszki. Ktokolwiek inny nie był wart jej spojrzenia i nawet do głowy jej nie przyszło w ogóle się rozglądać, przynajmniej w kontekście innym niż "defensywnym". Teraz gdy obie dziewczyny zauważyły i odnotowały to, czego sama czekoladka nie zauważyła, to ona rozejrzała się wokół, choć teraz skryta pod kapturem płaszcza mogła już nie mieć tyle okazji do zauważenia tego rodzaju spojrzeń. Miała za to czas by przemyśleć odpowiedź - zarówno na pytanie Mili, jak i gniewne słowa Ary. - ...nie jestem pewna dlaczego patrzą w taki, a nie inny sposób. - zaczęła mówić Chloe, spoglądając przez chwilę w niebo. Wyglądała przez chwilę jakby nieco mniej wesoło i filuternie, a trochę poważniej. - Ale myślę, że dużo wynika z niewiedzy. Ich niewiedzy na nasz temat, naszej na ich. Ara jest ode mnie inteligentniejsza, tak szczerze uważam, więc ciężko mi się kłócić z jej słowami. Wiem tylko, że nie ma to większego znaczenia jak na mnie patrzą. Samym spojrzeniem nie są w stanie wyrządzić mi krzywdy. - jej głos trochę zmiękł, a na twarzy pojawił się delikatny i ciepły uśmiech... który po chwili przerodził się w dość obleśny uśmiech pasujący bardziej do starego faceta niż młodej dziewczyny. - ...może zazdroszczą mi dwóch dorodnych panien znajdujących się w moim towarzystwie? HA! NIEDOCZEKANIE ICH! - rzuciła głośno dziewczyna, jednocześnie podnosząc wysoko pięść, jasno dając do zrozumienia światu, że nie tak łatwo wejść pomiędzy Chloe, a jej kobiety. Kropka! Dość powiedzieć jednak, że część tej reakcji, jak to w jej stylu, była tylko zagrywką aktorską. Sternkaiser czuła już, że Ara naprawdę jest zirytowana, a ból słyszalny w jej słowach dotknąć nawet Chloe i dlatego właśnie dziewczyna chciała pokazać jej po pierwsze, że ją to nie obchodzi co się o niej tak po prostu myśli, a po drugie przywrócić konwersacje na weselsze tory. Nachyliła się jednak do Ary i szepnęła tylko ciche i szczere "dziękuję". Rzadko, bo rzadko ale bywała subtelna. Chwilę później odwróciła się natomiast do Milimir i powiedziała wprost co chodziło jej po głowie od jakiegoś czasu. - Dlaczego idziesz za nami, a nie obok nas? -
- Chloe Sternkaiser, jestem tu by zapewnić ochronę temu kto jej potrzebuje! - powiedziała dumnie dziewczyna, gdy skonfrontowana została ze strażnikami. Nie wiedziała dokładnie ile można było powiedzieć, a ile Ara wolała ukrywać, więc powiedziała tak jak na nią przystało, z dumą w głosie i radosnym zgrywaniem się.
Mimilir
Liczba postów : 30
Dołączył/a : 01/07/2017
Temat: Re: Ashamet Nie Mar 25 2018, 19:37
I znów brak pewności czy dowodu. Mimilir nie potrafiła wierzyć na słowo oraz była osóbką nieufną, więc jedynie przyjazne usposobienie dziewczyn działało na korzyść ich relacji. Nie wiedziała czy rzeczywiście mają chronić dziedzica i czy rzeczywiście należą do gildii. Wszystko mogło być kłamstwem, by zyskać przewagę i sprawić, że Mimi się odsłoni, ale ona nie zamierzała opuszczać gardy. Po głębszym zastanowieniu się doszła do wniosku, że cała ta intryga byłaby niemożliwa do wykonania ze względu na specyfikę pojawienia się w Ashamet, ale mimo to wolała być ostrożna. Nie potrafiła jednak utrzymać swej pełnej powagi, gdy Chloe wspomniała o rozbieraniu jej. Nie była to dwuznaczność, a jednoznaczność jak w mordę strzelił, więc nawet blondyna załapała o co chodzi. Zmrużyła oczy i westchnęła. - Może innym razem... - mruknęła, dając znak, że na słowo nie uwierzy, ale teraz nie chce się dostawać do jej pleców, by zobaczyć na własne oczy czy rzeczywiście znajduje się tam znak Mermaid Crest. A co do samej relacji z rozbieraniem... Mimi uznała to za ciekawe, ale za intrygujące uznawała niemalże wszystko co było jej obce i nie zdążyła tego spróbować samej. Z jednej strony było zainteresowanie, a z drugiej rozsądek, który kazał jej trzymać się od takich spraw z daleka, bo jedynie narobi sobie kłopotu. Miłość zdawała się być uczuciem niezmiernie istotnym w społeczeństwie ludzkim. Gloryfikowana była tak, jakby zajmowała pierwsze miejsce. Dziwna sprawa, bo dla Mimilir najistotniejsza była siła. To ona gwarantowała przeżycie i sukces. Miłość... no, zdawała się być ciekawym dodatkiem, umileniem sytuacji, ale czym by była bez odpowiedniej mocy? Nawet nie dałoby się obronić siebie czy obiektu swych westchnień. Jakaś bzdura. Skwitowała to w myślach i wolała już nie zagłębiać się w kolejny intrygujący temat jakim była sama erotyka. Przełknęła z trudem ślinę, jakby to zagadnienie stanęło jej w gardle. Chciała się go pozbyć, odsunąć gdzieś i zapomnieć. Nawet się udało, gdyż gniewne słowa Ary zdawały się być niemalże wypowiedzianymi głośno myślami Mimi. No, może oprócz tej skóry, bo nie wiedziała, że ktoś może być dyskryminowany z powodu innej barwy, która mimo wszystko pozostawała wciąż w naturalnych kolorach ludzkich. Tak czy siak była człowiekiem, zatem czemu uważano ją za gorszą? No i wychodziło na to, że ludzie byli bardziej uczuleni na wygląd, niż się zdawało blondynce. Dotychczas myślała, że ten problem dotyczy głównie jej, bo prezentowała się zupełnie inaczej, niż każdy inny. Była naprawdę dziwną mieszanką człowieka i... Onihikuro, jakąkolwiek rasę on miał. A jednak można było być człowiekiem i mieć jedynie ciemniejszy kolor skóry, aby inni ludzie uważali cię za nic. Absurd! Jak mogą czuć się lepsi z powodu takiej bzdury, gdy nawet nie zapracowali na to? Czemu liczą się dla nich takie pierdoły, a nie istotne sprawy, które zależą od nas? Przecież na wygląd nie mamy wpływu w głównej mierze. I mimo wytłumaczenia Ary, Mimi wciąż nie pojmowała tego wszystkiego. Społeczeństwo nadal było zagadką, która nawet z rozwiązaniem okazywała się dziwna lub nawet pozbawiona sensu. Jednak słowa zakapturzonej towarzyszki wzbudziły w blondynce pewne zadowolenie, że nie czuła się samotnie pośród swej nienawiści wobec tych spojrzeń. To je w jakiś sposób łączyło. Mimilir uśmiechnęła się w stronę Ary, do której to chciała się odezwać. Już otworzyła usta, już miała zapytać, czy nie chciałaby ich ukarać za to, ale wtem głos zabrała Chloe. Jej inny ton głosu przez chwilę zaskoczył rogatą, która nadal z rozchylonymi ustami przyglądała się różowowłosej i słuchała jej. Nawet zamrugała kilkukrotnie, jakby nie dowierzała, że ta wypowiedź wydostała się z ust tej dziwacznej dziewczyny. Nie spodziewała się takiej zmiany klimatu, ale jeszcze bardziej nie spodziewała się słów, które uznała za całkiem rozsądne. Rzeczywiście samym spojrzeniem nie mogli nic zrobić i nie była to siła, z którą należało się liczyć. Ot patrzyli tak, jak czuli i nawet jakby były ich tysiące, to jedynie patrzyli. Pozostawali wciąż tak słabymi, jak byli, a jedynie oceniali. Tylko dla Mimi ocena była dosyć istotna w pewnym sensie. Dla niej bycie najsilniejszą, bycie tą dominującą, to coś więcej, niż ambicja, a styl życia niezbędny do przetrwania. Tak było w dziczy i tego nie dało się zlikwidować w blondynie. Nie mogła pozwalać, by inni uważali ją za słabszą i gorszą, bo to podważało jej siłę oraz pozycję, a także dodawało im pewności siebie. Z jednej strony - za tym spojrzeniem kryła się głupota i bezsilność, a z drugiej - za tym spojrzeniem kryła się pogarda. Niby mogłaby ich pobić, zagwarantować sobie, że nie popatrzą na nią krzywo, a zawsze jak na osobę wartą respektu, ale... po co? Co ją obchodzili? Zwykłe pionki, które w jej życiu nie grały żadnej roli. I sprawa ta zrobiła się problematyczna, zagmatwana do tego stopnia, iż zaczęło to drażnić Mimi. Całe szczęście czy nieszczęście - Chloe zrobiła się głośna, wyrywając z zamyślenia rogatą, do której dopiero po chwili dotarły słowa rożowowłosej. Zazdroszczą? Dorodnych? Była naprawdę zdezorientowana. W tych spojrzeniach jasnym było, że nie chodzi o zazdrość, ale ta wypowiedź również jasno wskazywała, że Chloe nie chodziło o celność uwagi, a zmianę tematu. Jak sobie życzyła - Mimilir nie chciała drążyć tego dalej, bo i dla niej zrobiło się nieprzyjemnie. Za to zastanowiło ją określenie "dorodne". Dotychczas spotykała się z nim w odniesieniu do roślin, a głównie to owoców czy warzyw. W ten sposób określany był stan, gdy były dojrzałe, duże, soczyste i smaczne. Głównie chodziło jednak o dojrzałe i duże. Pionowe źrenice Lirki skupiły się to na ukrytych kształtach Ary, to na równie ukrytych kształtach Chloe, by ostatecznie skierować się na własne ciało. Czy ja jestem dojrzała i duża? Ciężko było jej samej stwierdzić. Widziała większe od siebie dziewczyny. Niby Chloe była niższa, ale Nixi znów znacznie wyższa i... większa. No właśnie, bo Mimi dotychczas wydawało się, że jednak pod względem postury, to jest dosyć drobna, a teraz nagle została określona dorodną. Nixi była większa, miała dłuższe nogi, większy biust, większe mięśnie i więcej tłuszczyku. Ją dało się określić dorodną, a z pewnością dorodniejszą, niż Mimilir. Kwestia ta wprowadziła rogatą w poważną zadumę. Nie rozumiała czemu została tak nazwana, ale to nie był czas na pytania w tej kwestii, bo znów Chloe się odezwała. Tym razem z pytaniem, które mogłoby być kłopotliwe, gdyby nie to, że blondyna postanowiła być szczera z towarzyszkami. - Szczerze i bez urazy - nie ufam Wam. Nie znam Was i uznaję za potencjalne zagrożenie, a takowego nie zostawiam za plecami. Obserwuję Was. - odparła zdecydowanym tonem i jedynie miała nadzieję, że nie uznają tego za jakąś obelgę, bo nie o to chodziło. Ona taka była i musiały to zrozumieć, a przynajmniej powinny, jeżeli chciały nawiązać jakąś relację z Mimi. Jej zachowanie było podyktowane ostrożnością, która to znów była efektem rozsądku. Niekoniecznie bardzo ludzkie, ale zdrowe i korzystne rozwiązanie. W końcu dotarły do bramy, a przed bramą... rycerze! Mimilir przyglądała się im z żywym zaciekawieniem, bo dotychczas tylko czytała o nich i słyszała opowieści. Dumni wojownicy w zbrojach, którzy walczyli na śmierć i życie, a siła była dla nich miarą bycia godnym. A przynajmniej tak zapamiętała ich Lirka, która to z uśmiechem i błyskiem w oku patrzyła z zadartą głową prosto na hełm z przyłbicą jednego ze strażników. Wgapiła się tak i zastanawiała na ile widzi ją mężczyzna, na ile ten cały pancerz utrudnia nie tylko przejrzyste widzenie, ale też oddychanie czy nasłuchiwanie lub nawet poruszanie się. - Jestem Mimilir. Przybywam do dziedzica. - krótka, lakoniczna odpowiedź miała skrywać cel przybycia blondyny, którym chciała się dzielić z jak najmniejszą ilością osób. Im mniej osób wie, że ma chronić dziedzica, tym mniej osób uzna ją za ochroniarza, którego trzeba się pozbyć w jakiś sposób, by dotrzeć do swego celu.
Persephone
Liczba postów : 24
Dołączył/a : 07/12/2017
Temat: Re: Ashamet Pon Mar 26 2018, 22:16
Nie zważając zbytnio na słowa jej rzekomego towarzysza, dziewczyna skupiła się na jednej kwestii. Jednej odpowiedzi. - Sprawiedliwie - rozległo się tylko ciche, acz w dalszym ciągu pełne przekonania słówko, które najwyraźniej musiało wystarczyć jako odpowiedź. Nie miała zamiaru komentować tego, jak działała jej ocena. Nie miała zamiaru też wyjaśniać w towarzystwie takiego ignoranta tego, że największym zaszczytem jakiego mógł doznać sam dziedzic byłaby możliwość własnego podjęcia decyzji o swoim życiu. Samodzielna możliwość odebrania go sobie. Zbyt wiele osób przelewało w tych czasach krew, aby własną egzystencję zawierzać w ich opiece. Właśnie dlatego ponownie wróciła do tego świata i właśnie dlatego musiały go naprostować. Zachować swego rodzaju równowagę i pomóc zasłużonym osobom przedostać się na drugą stronę, aby to znalazły się u boku Persefony po wsze czasy. - Sam będzie miał udział w tym osądzie - dopowiedziała jeszcze tylko, jeśli nie wystarczyłoby to jedno, jakże wielkie i magiczne słówko, które napomknęła wcześniej.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ashamet Sro Mar 28 2018, 16:53
MG
Persefona wydawała się chłodniejsza od Terrenco, bardziej profesjonalna, ale też mniej dostępna. Kompletne przeciwieństwo Terrenco, który był raczej spontaniczny, otwarty i cieplejszy od towarzyszki. Zupełnie jak by niebiosa do osądu, specjalnie zesłały dwie tak różne osobistości. Kobieta poruszyła się niespokojnie słysząc chłodną odpowiedź Persefony, dlatego postanowiła zająć się na razie odpowiedzią dla Terrenco.-Ciężko tak opowiedzieć o wszystkim i o niczym. Bardziej precyzyjne pytania, na pewno pomogły by nam w rozmowie.-Zasugerowała magowi, w tym czasie kamerdyner przyniósł czarną herbatę i ciasteczka z marmoladą.
Zachowanie Chloe w tej sytuacji, zdecydowanie było uspokajające. Jej luźne podejście do sprawy sprawiło, że i cień pod kapturem Alfy zmalał, odsłaniając jej twarz, na której zagościł nawet delikatny i niepewny uśmiech, choć odwróciła wzrok lekko zawstydzona, kiedy Chloe jej podziękowała.-Mam nadzieję, że z czasem staniesz u naszego boku. Na razie jednak, bądź tam gdzie czujesz się bardziej komfortowo-Ara odwróciła się by spojrzeć jeszcze na Mimilir, a następnie mogła poświęcić uwagę rycerzom. Szczerze mówiąc uznała że odpowiedzi zarówno Mimilir, jak i Chloe wystarczą, więc sama nic nie dodała. Jeden z rycerzy skinął głową i się oddalił-Musicie poczekać-Odparł drugi i już nie poświęcał specjalnie uwagi dziewczynkom. Dziewczyny czekały dobre kilka minut, nim wrócił drugi z rycerzy, a wraz z nimi wielki jak szafa kamerdyner o obciętych na jeża włosach.-Pozwolicie za mną-Powiedział mężczyzna wskazując dziewczynkom drogę do zamku.-Wskażę wam drogę do komnat dziedzica i wszystko wam wytłumaczę, odpowiadając również na wasze pytania.-Powiedział prowadząc dziewczyny do powozu, którym to miały podjechać do zamku. Były po dwa miejsca, z każdej strony pojazdu, ktoś więc musiał usiąść obok mężczyzny.-Nazywam się Gustaw, szef służby jej królewskiej mości.-Przedstawił się jeszcze w powozie, skinąwszy głową dziewczynom.
Chloe
Liczba postów : 123
Dołączył/a : 22/03/2017
Temat: Re: Ashamet Pią Mar 30 2018, 16:51
Uohohoho~! Innym razem? Jasna sprawa, jasna sprawa, nie tak przy wszystkich, nie tak od razu, nie tak natychmiast! Milimir może lubiła, gdy poświęca się jej trochę więcej czasu, a nie tak od razu przechodzi do sedna, ale sam fakt, że nie zaprzeczyła od razu propozycji, a nawet zastanawiała się nad skorzystaniem z niej w innych okolicznościach, sprawiło, że Chloe wyposażona została w dodatkowe zasoby dobrego humoru. Ohoho, nawet była traktowana jak potencjalnego zagrożenie. Zagrożenia dla czego? Dla jej zdrowia, dla życia, a może dla duszy bądź serca? Albo czegoś jeszcze innego? Tak czy siak, Sternkaiser była osobą, którą ciężko było odwieść od pewnego zamierzonego celu i którą ciężko było zrazić do siebie ot tak, gdy już komuś poświęciła uwagę. Ktoś inny mógłby się poczuć urażony uwagą Milimir, zacząć krzyczeć w niebo i potężnie "dlaczego, dlaczego ranisz mnie swymi słowami", jednakże Chloe na słowa dziewczyny pokiwała tylko ze zrozumieniem głową. Ostatecznie, ona sama była osobą parająca się zawodem, w którym ostrożność zawsze popłacała. Nie dziwiła jej postawa drugiej, ba, jej rozsądek tylko dodawał jej uroku, a co za tym idzie wzmagał to dziwne uczucie w sercu Chloe, które zawsze się tam pojawiało, gdy tylko dziewczyna była w stanie dojrzeć interesujący ją "cel". Jeśli będą mieli okazję razem pracować to prędzej czy później Milimir zrozumie, że czekoladka nie ma zamiaru zrobić jej niczego "złego". Ostatecznie, a to byłoby przykre, mogło się też okazać, że to Złotko spróbuje ich zaatakować i wtedy ze złamanym sercem, lecz stanowczo Chloe będzie musiała sprowadzić ją na ziemię. I była na to gotowa, zrobiłaby to, nawet jeśli potem czułaby się jak gówno. Zabójcy mogli wyglądać cool w filmach i książkach, ale czasami po prostu czuli się jak najgorsze ścierwa, a sama myśl o tym, czego mogli dokonać czasami im ciążyła bo przypominała im to lub tamto. Dlatego Sternkaiser szybko ucięła tę myśl. - ...mmm. - rzuciła Chloe po ostatniej uwadze Złotej, następnie zmysłowo odchylając głowę do tyłu, starając się ukazać w ten sposób dziewczynie większą część swojej szyi. Potem uświadomiła sobie, że wciąż jest w płaszczu. - Obserwuj ile chcesz! - rzuciła wesoło, wyraźnie znowu mając na myśli coś więcej, głowę jednak przywracając do naturalnej pozycji. Damn, gdyby nie miała płaszczu to mogłaby dziewczynie jakoś zapozować, by ta miała okazję dokładniej się "przyjrzeć", ale cóż... nie tym razem.
Nie tylko jednak Mili Sternkaiser poświęcała czas, bo gdy tylko zobaczyła uśmiech na twarzy Ary, momentalnie go odwzajemniła, nawet jeśli oczy tej drugiej uciekły szybko gdzieś na bok. Jak to dobrze, że dziewczyna się rozpogodziła. Miała nadzieję, że uśmiech pozostanie na jej twarzy jak najdłużej, Chloe ostatecznie zależało na tym, by dziewczyny, które były w jej towarzystwie były po prostu szczęśliwe. Gdy one były szczęśliwe, to szczęście to ocierało się o samą Czekoladkę, sprawiając że i jej poziom radości wzrastał. - Z uśmiechem ci uroczo. - szepnęła tylko jeszcze do Ary, nie chcąc tematu ciągnąć dalej, bo przerodziłby się on szybko w pełnoprawną rundę flirtu, a teraz chyba nie był najlepszy na to czas, biorąc pod uwagę, że... cóż. Zadanie. Chloe wiedziała, że niedługo będzie musiała zacząć się zdecydowanie bardziej skupiać. Miała przy sobie trochę specyfiku, który był jej potrzebny do odpowiedniego działania. W razie potrzeby odejdzie na bok by go wziąć, ale na razie jeszcze nie odczuwała takiej potrzeby. Ostatecznie dużo czasu nie minęło. A gdy przyszedł kamerdyner to Chloe ruszyła za nim, a także siadła obok niego w powozie, stosując prostą zasadę, że woli mieć widok na dwie urocze dziewczyny przed sobą. Tak było najlepiej ze względów estetycznych. - Chloe. Ochroniarz. - przedstawiła się z uśmiechem dziewczyna. I na tym swoje przedstawienie skończyła, a zaczęła oczekiwać tłumaczenia ze strony Gustawa. Sam przecież powiedział, że wszystko wytłumaczy.
Persephone
Liczba postów : 24
Dołączył/a : 07/12/2017
Temat: Re: Ashamet Sob Mar 31 2018, 23:44
- Duch ma dziecko z żywym. Przybądźcie do Ashamet przywitać diabła - powtórzyła tylko zasłyszane wcześniej słowa, jakby nakierowując nimi na odpowiedni tor rozumowania. Nie bez przyczyny to właśnie te słowa miały doprowadzić do osądu. Wypadałoby jednak dowiedzieć się też, dlaczego martwa osoba, czy osoba odesłana do zaświatów miałaby mieć potomstwo z kimś, kto jeszcze nie zaznał snu wiecznego. - Chcemy wiedzieć, o co w tym chodzi - dodałaby jeszcze cicho, pozwalając na dalszą wypowiedź kobiecie lub przemilczając wszelkie kwestie ruszone przez powietrze, aby to dalej kontemplować posiłek i otoczenie.
Mimilir
Liczba postów : 30
Dołączył/a : 01/07/2017
Temat: Re: Ashamet Wto Kwi 03 2018, 22:38
Informacje o braku zaufania dwójka dziewczyn przyjęła bardzo... lekko. Było to na rękę rogatej, która nie musiała tłumaczyć się dlaczego tak jest i dlaczego tak musi być. Zresztą pewnie i tak by nie wytłumaczyła, a uznała, że skoro nie umieją tego uszanować, to trudno się mówi. Tak czy inaczej - sprawa wyjaśniona. - Z czasem. - mruknęła zaraz za Arą, by podkreślić, że właśnie tego wspomnianego czasu potrzebuje najbardziej, by nabrać zaufania. Nie chodziło o wydarzenia, a o czas i obserwację. Mogły w tym momencie uratować jej życie i poświęcić się dla niej, ale Mimilir jeszcze bardziej nieufnie podeszłaby do nich, bo zwyczajnie ich nie znała, nie wiedziała jakie są i do czego to wszystko prowadzi. Najpierw rycerze, a później wielki jak dąb mężczyzna, który swymi rozmiarami robił wrażenie. Blondynka lekko zadarła głowę, by spojrzeć, na ile mogła, w oczy nieznajomego giganta. Jej twarz wyglądała teraz łagodniej, gdyż zdobił ją drobny uśmiech i te błyszczące oczy. Była zaciekawiona tym wszystkim, a więc i radośniejsza, bardziej skora do ekspresji swych pozytywnych emocji. Jednak w głowie pojawiały się różne myśli. Wśród nich były też te, które już tworzyły plany na pokonanie wielkoluda, gdyby zaszła taka potrzeba. Ruszyła za mężczyzną, a jej uśmiech tylko poszerzył się, gdy ujrzała powóz. Zamek, rycerze, powóz, a nawet służba! Niczym z niesamowitej książki. Mimi przez chwilę poczuła się tak, jakby była bohaterką jakiejś opowieści o wielkim wydarzeniu, które zmieniło świat. Może nawet poczuła się tak, jakby była księżniczką czy inną wyjątkową osóbką godną i zamku, i rycerzy? Wnętrze powozu nie było jednak tak okazałe, jak myślała blondynka. Cztery miejsca w tym jedno obok nieznajomego. Całe szczęście Chloe zajęła to obok, zatem Mimilir kierując się rozsądkiem, zajęła to naprzeciwko wielkoluda, by mieć go na oku i w razie czego odpowiednio zareagować. Może jej pazury nie prezentowały się pięknie, może wzbudzały strach i odrazę, ale Mimi je uwielbiała z prostej przyczyny - były bronią, którą zawsze miała w gotowości. Ostre i twarde, a więc zabójcze. Dobre chlaśnięcie wystarczało, by rozerwać krtań, zatem i zabić. Więcej nie potrzebowała z takiej drobnej odległości w powozie. Jej ostrożność na chwilę znów została przyćmiona, gdy usłyszała, że gigant jest "szefem służby jej królewskiej mości". Oh, tytuł "jej królewskiej mości" brzmiał tak dumnie, tak władczo i tak godnie, że blondynka, aż przez chwilę pozazdrościła pochodzenia. Cóż, przez chwilę, bo ze swojego też była zadowolona, chociaż nikt nie nazywał jej tak wspaniale. I o to chodziło, by to nie tytuł nadawał jej wspaniałości, a jej własne imię, na które to już ona sama sobie zapracuje odpowiednio. Tak czy inaczej - szybko pozbierała się w tym rozmarzeniu i znów obserwowała Gustawa czujnym okiem. - Nazywam się Mimilir. - odparła, nie zdradzając swojego celu. Tyle go ukrywała, że teraz byłoby głupotą go zdradzić. Trzeba było grać tajemniczą do końca. - Może zacznij od początku - wszystko co powinnyśmy wiedzieć, a w razie niejasności, to dopytamy o szczegóły. - zaproponowała, bo miała tak wiele pytań, że ciężko byłoby je sformułować w jakiś rozsądny sposób, by nie przytłoczyć nimi szefa służby. Więcej było niewiadomych, niż wiadomych, toteż pytanie o konkrety mijało się z celem.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ashamet Sob Kwi 07 2018, 10:24
MG
Powóz dość wolno toczył się po drodze, Gustaw jednak nie zwracał na to uwagi, jak i również na trzy piękności siedzące z nim w powozie. Choć może nie do końca, traktował je jak pracowników i nic więcej. Nie lustrował wzrokiem, czy to lubieżnym, czy pełnym strachu lub pogardy. Pełen profesjonalizm.-Ze względu na pewne nie przychylne młodemu paniczowi plotki, znaleźli się ludzie chcący jego śmierci. Wierzący że jego egzystencja jest zgubą dla Ashamet. Chcą więc go zabić. Niedługo do zamku wrócą rycerze orderu trzęsącej szyszki i przejmą obowiązek ochrony panicza, na razie jednak musimy zdać się na środki z zewnątrz i dlatego zatrudniono właśnie was.-Zaczął tłumaczyć jak się ma sprawa. W pewnym momencie pojazd się zatrzymał a grupka wysiadła, stając przed wrotami głównego budynku na zamku. Mury były z marmuru, otaczały ich zaś kwiaty oraz małe sadzawki z krystalicznie czystą wodą. Nie było jednak czasu podziwiać Ashamet, gdyż dziewczynki wprowadzone zostały do środka. Główna sala była ogromna, miała pewnie z jakieś 100x200 metrów a przy tym sufit był z jakieś 70 metrów wyżej. Gargantuiczne rozmiary sali robiły wrażenie i mogły przytłoczyć niewielkich rozmiarów kobietki. Ara próbowała ukryć podziw dla tego miejsca, choć nieco głupiutkiego wyrazu twarzy i błysku w oku nie ukryła. Gustaw jednak nie dawał nawet chwili wytchnienia, parł do przodu jak nie zmordowana lokomotywa, prowadząc dziewczynki przez zamek.-Aż do jutrzejszego dnia, chronić będziecie panicza w jego pokoju. Dwie z was muszą być z nim non-stop, jedna może poruszać się po zamku, jeśli uzna to za bardziej właściwą formę ochrony. Łóżeczko panicza otoczone jest purpurową zasłoną, za którą pod żadnym pozorem nie wolno wam zaglądać.-Masa korytarzy tworzyła istny labirynt, a każdy korytarz był inny. Niektóre z kamienia, inne wyłożone drewnem, jeszcze inne pokryte tapetą. W końcu jednak, Gustaw na chwilę przystanął i wskazał dłonią jedne z drzwi-Toaleta-A następnie nie czekając, skręcił, przeszedł jeszcze kilka kroków i wprowadził dziewczyny do pokoju. Puchaty różowy dywan, niebieskie ściany z namalowanymi złotymi gwiazdami i taki sam sufit. W pokoju znajdowało się okno, dzięki któremu dziewczyny mogły podziwiać nie tylko błonia zamku ale i miasto widoczne w oddali, okno znajdowało się bowiem całkiem wysoko od ziemi. Znajdował się tutaj też mały stoliczek, półka z książkami, trzy dość wygodne krzesła, no i kołyska, otoczona fioletową zasłoną.-Jedzenie będzie wam dostarczone za godzinę, następnie późniejszy obiad o 16 oraz kolacja o 21 a wraz z nią jakieś przekąski i napoje gdyby panienki zgłodniały w nocy-Na stole rzecz jasna była kafarka wody oraz trzy szklanki już wodą wypełnione. Gustaw stał z rękoma założonymi za plecy, czekając.
Terrenco usilnie myślał nad odpowiednimi pytaniami, zapewne jeszcze trochę i będzie można zaobserwować parę wydobywającą się z jego uszu. Aktualnie jednak efekty te zostały mu oszczędzone. Odezwała się za to Persefona, z pytaniem na które kobieta, poruszyła się niespokojnie.-No dobrze. 14 miesięcy temu umarł mój mąż. Od tego czasu nie miałam nikogo innego w łożu, miesiąc temu jednak, poczęłam syna. Stąd, wzięła się ta plotka-Odparła kobieta, tłumacząc jak wygląda sytuacja na zamku.
Chloe
Liczba postów : 123
Dołączył/a : 22/03/2017
Temat: Re: Ashamet Pon Kwi 09 2018, 01:21
Nic nie było tak ważne, jak nazwa zakonu rycerskiego, który miał przejąć od nich późniejsze obowiązki ochrony panicza. Przepraszam bardzo, ale chyba nikt nie oczekiwał, ze Chloe zachowa pełną powagę, po tym jak tylko usłyszała nazwę rycerzy, o której wspomniał ich przewodnik? Przecież ona ledwo w powozie ukryła śmiech, a jej wargi wesoło podnosiły się, to opadały z powrotem na swoje miejsce, jednoznacznie dając wszystkim do zrozumienia, że przecież ona tu za chwilę wybuchnie śmiechem mimo swoich usilnych starań. No bo co to była za nazwa? Jaka wiązała się z nią historia? Ktoś przecież musiał ją wymyślić nie bez powodu, takie rzeczy nie działy się ot tak, nie aż tak absurdalne. I jak to "dumnie" brzmiało. Mimo jednak ogólnej wesołości wywołanej nazwą rycerzy, Chloe wcale nie straciła skupienia położonego na dalszych słowach Gustawa. Mogła się prawie zadławić ukrywanym śmiechem, w dalszym ciągu słuchała jednak tego co miał do powiedzenia, bo wszystko co mówił mogło być kluczowe dla odpowiedniego wykonania zadania, a jeśli o to chodziło, to Sternkaiser była jednak profesjonalistką. Ba, zachowała powagę nawet wtedy, gdy przeklinała samą siebie za nieposiadanie aparatu fotograficznego. Z chęcią zrobiłaby zdjęcia zarówno zainteresowanej światem Mili, jak i będącej pod głupiutkim, aczkolwiek totalnie uroczym, wrażeniem Arze, a potem nosiłaby je w portfeliku i spoglądała na nie, gdy tylko napadłby ją zły humor. Niestety, aparatu nie miała, więc zamiast tego ich wizerunki wypalić musiała sobie na własnych źrenicach.
Dość jednak powiedzieć, że ona sama też była całkiem pod wrażeniem budynku i jego rozmiarów. To znaczy, na świecie mnóstwo było "wielkich" miejsc, a ona sama od "wielkiego" preferowała "małe", nie zmieniało to jednak faktu, że dużo pracy musiało zostać wykonanej by coś takiego stworzyć, a Sternkaiser potrafiła to przynajmniej częściowo docenić. Gdy jednak tylko znalazła chwilę czasu pomiędzy kolejnymi momentami zachwytu (zarówno z tytułu budynku, jak i reakcji dziewczyn), Sternkaiser zapytała Gustawa wprost o pewną rzecz, która nie dawała jej spokoju. - Jakież to plotki są rozsiewane na temat panicza? - a dodatkowo pytanie to wcale nie podyktowane było tylko potrzebą zaspokojenia ciekawości, ale także pewnego rodzaju etosem zawodowym i to na dwa sposoby. Po pierwsze nie była pewna, czy chciałaby chronić kogoś podejrzanego o coś, co według niej było godne kary. I tak, tyczyło się to nawet panicza, którym byłaby i dziecinka idealnie pasująca do kołyski, którą zastali w tym miejscu. Po drugie, w zależności od profilu tych właśnie plotek mogła spodziewać się przeciwników takiej lub innej maści. Pytanie zadane było więc ze względów profesjonalnych.
Zaraz gdy tylko znaleźli się w miejscu z kołyską, to właśnie do niej podeszła od razu Chloe, z ciekawością chcąc się przyjrzeć samej kołysce - bez spoglądania pod purpurową zasłonę. Potem zadała kolejne pytanie. - Mamy nie patrzeć pod nią nawet jeśli oznaczałoby to wystawienie panicza na niebezpieczeństwo? - tak, pytała o to co jest ważniejsze. Jego życie czy ten właśnie zakaz.
Terrenco
Liczba postów : 155
Dołączył/a : 31/10/2016
Temat: Re: Ashamet Czw Kwi 12 2018, 19:34
Kombinował, kombinował i dalej kombinował nad tym co by tutaj powiedzieć. Już myślał, że wpadł na świetny zestaw pytań jednocześnie starając się skupić na ich ułożeniu w odpowiedniej kolejności oraz pasującej do sytuacji składni... kiedy to ciastka. I herbata. No cóż. Tak jakoś wyleciało mu to wszystko z głowy i sięgnął po ciastko. Wziął jedno, lekko trzepnął je palcem tak jak papieros, po to by zleciał okruszki i zbliżył do ust próbując wrócić do rozmowy, słuchając co kto mówi. Coś tam z końcówki odpowiedzi Persefony usłyszał, ale domyślał się o co chodzi. No głupi w końcu nie jest. - Czyli to nie jest kilkuletnie dziecko? - zapytał zaskoczony tuż przed ugryzieniem. W tej chwili również tak same z siebie wróciły pytania nad którymi tyle się wcześniej głowił. - Ale przechodząc do konkretniejszych pytań... - szybko ugryzł ciastko, pogryzł kawałek w ustach i połknął. - To - czy osąd musi się odbyć teraz? Czy decyzja o darowaniu mu życia, zabraniu dużo zmieni? I jeszcze jedno, pewnie najważniejsze ale nie wiem czy ostatnie- co by pani zrobiła na naszym miejscu? - zadał po kolei gestykulując nadgryzionym ciastkiem w powietrzu.
Mimilir
Liczba postów : 30
Dołączył/a : 01/07/2017
Temat: Re: Ashamet Sob Kwi 14 2018, 18:53
Rycerze Orderu Trzęsącej Szyszki. Nazwa ta zrobiła na Mimi wrażenie równie wielkie, co sami rycerze i Gustaw, ale w nieco innym sensie. Tak jak poprzednio wszystko brzmiało dumnie, tak teraz nazwa brzmiała niezmiernie żałośnie. Przedstawianie się w ten sposób nie budziło emocji innych niż rozbawienie i politowanie. Może o to chodziło? Może ta niepozorna nazwa skrywała za sobą wyjątkowo wykwalifikowanych rycerzy, którzy potrafili wykonywać powierzone im zadanie bezbłędnie? Tak czy siak - nazwa była durna. Sama nieobecność rycerzy wprowadziła rogatą panienkę w większe zamyślenie. Czemu ich nie było? Gdzie wyruszyli i w jakim celu? Przecież ochrona dziedzica wydawała się priorytetem, a ten nie mógł się pojawić ot tak. Mimilir postanowiła nie dopytywać, ale przez dłuższą chwilę rozważała różne opcje, gdyż sprawa ta była dla niej niezrozumiała. Kwestia plotki była również dziwna. Z jej powodu chcieli zabić dziedzica? Pierwszy raz słyszała o takiej plotce, która prowadziła do tak skrajnych posunięć. Musiało chodzić o coś więcej, aniżeli zwykłą plotkę. To nie mogło być tak proste i sprawa była podejrzana. Co raz więcej podejrzeń i co raz więcej niewiadomych. Powóz się zatrzymał, a blondynka, oczywiście na końcu, wysiadła z niego i, naturalnie, zahaczyła swoimi rogami o górną część. Zawsze o nich zapominała, zawsze. Nie przejęła się tym i ruszyła za grupą równym tempem. Jej wzrok łakomie pochłaniał widoki terenów wokół zamku, chociaż, prawdę mówiąc, nie robiły one na niej wielkiego wrażenia. Sadzawki z krystalicznie czystą wodą i równo posadzone kwiaty oraz krzewy prezentowały zupełnie inny rodzaj urody, niż naturalne gęstwiny leśne, polany, pagórki czy łąki. Wpływ człowieka na naturę i upiększanie jej na siłę było przez Mimi odbierane niezbyt pozytywnie. Znacznie bardziej wolała, gdy natura robiła swoje i prezentowała dzikie piękno. Zaplanowany przez człowieka schemat budził co najwyżej uznanie. Inaczej było z budynkami, gdyż one już były dziełem wyłącznie ludzi, a więc ich domeną. Jeżeli chodziło o domostwa, to wolała te małe, przytulne, które znała na wylot i czuła się w nich bezpiecznie. W końcu dawniej mieszkała w jaskini, a raczej grocie, która do wielkich nie należała. Mimo wszystko gigantyczne rozmiary zamku zaparły jej dech w piersi. Z delikatnie rozchylonymi ustami, szerzej otworzonymi i błyszczącymi oczami rozglądała się, nieco zwalniając nawet kroku. Sufit był tak wysoko, a sala tak wielka, że Mimi natychmiast w myślach stwierdziła, że mógłby się tu zmieścić kawałek lasu w swej pełnej okazałości. Ptaki mogłyby nawet latać ponad drzewami, a może i chmury byłyby przy sklepieniu? Blondynka nie znała się za bardzo na takich naukowych sprawach, więc dla niej opcja z chmurami brzmiała bardzo prawdopodobnie. Tak, jak można było się spodziewać, dotarcie do odpowiedniej komnaty w tak monstrualnym zamczysku trwało długo, a trasa prowadziła przez dziesiątki korytarzy, które zakręcały to w lewo, to w prawo i tworzyły trasę trudniejszą, niż najgęstsze lasy. Początkowo Mimi chciała zapamiętać dokładnie jak wrócić, ale ostatecznie zaczęła się gubić w tych zakrętach. Niezbyt jej się to spodobało, a więc rozglądała się, by zapamiętać charakterystyczne punkty. Czy to jakieś obrazy, czy rośliny, czy cokolwiek, co w razie problemów mogłoby jej wskazać, że podąża dobrą trasą. Mimo zachwytu pomieszanego z zaciekawieniem, które było wymalowane na jej twarzy, to słuchała Gustawa uważnie. Skrzywiła się, gdy usłyszała o zakazie zaglądania pod zasłonę. Kolejna podejrzana sprawa i kolejna niewiadoma, która upewniła ją tylko w tym, że kwestia plotki nie jest zwyczajna i, jak to plotki mają w zwyczaju, pewnie skrywa w sobie ziarnko prawdy. I, skoro nie mogli spojrzeć, zapewne chodziło o to, jak dziedzic wygląda. Mógł przypominać lub wyglądać zupełnie jak diabeł, ale Mimilir aparycja nie zniechęcała, ani nie prowokowała do pochopnych osądów. Sama też nie wyglądała konkretnie jak osoba dobra czy skora do pomocy, a przecież była całkiem... przyjazna? Nie do końca niegroźna, ale jednak przyjazna. Pokój, do którego zostały wprowadzone wyglądał... no cóż, dziwnie. A przynajmniej tak uważała Mimi, która nie miała zielonego pojęcia jak mogą wyglądać pokoje dziecięce. Jej pokojem dziecięcym była chłodna, wilgotna, omszona grota, w której spała na prowizorycznym łóżku pokrytym wieloma futrami. Puchaty dywan w jaskrawych kolorach może nie wyglądał jakoś niesamowicie, ale gdy blondynka stanęła na nim swymi gołymi stopami, to zrozumiała dlaczego się tutaj znajdował. Był zwyczajnie milusi w dotyku. Przez chwilę nie słuchała Gustawa, gdy ten mówił o jedzeniu, a stała tak na dywanie, patrzyła na własne stopy i wesoło dreptała w miejscu, a nawet podskoczyła kilka razy. Ściany wyglądały intrygująco, chociaż namalowane na nich gwiazdy nie miały nawet odrobiny wspaniałości tych prawdziwych, które nierzadko obserwowała. Szybko uwaga została skupiona na oknie, pod które podeszła. Ciche "łaaa" wydostało się z jej ust, gdy ujrzała tereny rozciągające się wokół zamku i miasto, które leżało w oddali. Ten widok był prawdziwie fascynujący. Mimi stała tak przez dłuższą chwilę zupełnie wryta, zaskoczona wspaniałością widoku. Nie myślała o niczym, a zwyczajnie patrzyła. W końcu ocknęła się, gdy poczuła powiew wiatru na twarzy. Spojrzała w dół i przyglądnęła się ścianom zamku, aby stwierdzić czy dałoby się wspiąć po niej, by wejść balkonem do środka. Niby było wysoko, ale z pomocą niesamowitych umiejętności lub nawet magii wysokość nie stanowiła problemu. Pytania Chloe były pytaniami, które sama Mimilir chciała zadać. Szczególnie to drugie. Aby zrozumieć jak bronić, trzeba było wiedzieć, jak atakować. Od razu do głowy blondynki przyszedł pomysł, aby kołyskę podpalić, bo skoro nie mogą zaglądać pod zasłonę, to nie mogliby też uratować dziedzica. Najprostszy z planów, a już znacznie utrudniał ochronę. - Niebezpieczeństwo lub pewną śmierć. - uzupełniła nieco pytanie różowowłosej i przeszła się po pokoju, przyglądając się wszystkiemu niby badawczym wzrokiem, jakby sprawdzała co może być zagrożeniem, a co można wykorzystać, lecz tak naprawdę była zwyczajnie zaciekawiona. Byle krzesła sprawdziła, siadając na każdym z osobna, a także zaglądnęła do kafarka z wodą i ostrożnie upiła łyk z jednej ze szklanek. - Kto się zajmuje dziedzicem? W tym wieku musi mieć opiekunkę. Chciałabym ograniczyć wstęp do tego pokoju, aby oprócz nas tutaj zebranych i opiekunki nikt inny nie miał wstępu. Chciałabym wiedzieć jak wygląda i nazywa się opiekunka. - kolejna sprawa, która wydawała się Mimilir niezbędna, aby zachować pełną ostrożność i skuteczność ochrony. W końcu ktoś się musiał zajmować paniczem, ktoś musiał go nakarmić czy przebrać pieluchę, a za rzekomą opiekunkę lub opiekuna mógł podać się każdy. Zabić dziecko było łatwo i nie trzeba było mieć niesamowitej siły, by skręcić mu kark czy wbić coś w serce. Byle kto mógł tego dokonać. - I mam prośbę. Wraz z jedzeniem prosiłabym o przyniesienie wszystkich ostrych przypraw jakie posiadacie. Im ostrzejsze, tym lepsze. To dla mnie ważne. - a chodziło o prostą sprawę, by nie zasnąć. W końcu dziewczyny musiały być czujne całą noc, a sen skutecznie zmniejszał czujność lub zupełnie ją wyłączał. Dla Mimi ostre jedzenie było tym, czym dla ludzi była kawa. Nawet lepiej, bo ona nie dość, że czuła kopa energii, to jeszcze czuła się silniejsza, żywsza i jej ogólne samopoczucie się polepszało, a największą zaletą był czas trwania - kofeina szybko przestawała pobudzać, ale ostre jedzenie działało tak długo, jak trawiła je. Powinnam nosić przy sobie jakąś niewyobrażalnie ostrą przyprawę. I, nie czekając na odpowiedź, ruszyła w stronę półki z książkami, aby przyglądnąć się tytułom. Wszystko ją ciekawiło. Wszystko.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ashamet Wto Kwi 17 2018, 11:53
MG
Cała ta sprawa wydawała się dziwna i podejrzana, zwłaszcza Mimilir. I raczej nikt nie kwapił się do tego, by sprawić żeby sprawa ta podejrzana być przestała.-Kiedy panicz się urodził, zginęło kilka krów. Od kiedy przyszedł na świat zboże zaczęło gnić, spłonęły dwa spichlerze, wiele osób straciło życie w pożarach. Zabobonni mieszkańcy Ashamet połączyli to z narodzinami panicza i żyją teraz w przestrachu-Choć w nowoczesnym Fiore coś takiego byłoby nie do pomyślenia, tak Ashamet przypominające Fiore 500 lat temu, było nieco inne. Starczyła mała iskra, oskarżenie sąsiada, by zlinczować kogoś za bycie demonem.-Zatrudniliśmy do tego zadania najlepszych z najlepszych czyż nie? Mniemam że poradzicie sobie z tym małym nieudogodnieniem. Pod żadnym pozorem nie wolno wam patrzeć-Odpowiedział na wątpliwości Mimilir i Chloe. Oczekiwano od nich że faktycznie ochronią panicza przed wszystkim. Łącznie z podpaleniem kołyski.-Dzieckiem zajmuje się tylko pani. Gwarantuje wam jednak że do jutra nikt wam nie będzie przeszkadzał. Panicz został do tego przygotowany-Powiedział jeszcze Gustaw, na prośbę Mimi skinąwszy głową.-Panienki więc wybaczą-Powiedział skłaniając się jeszcze raz i wychodząc z pomieszczenia. Ara westchnęła.-Zdecydowanie zbyt oficjalnie-Odparła i zdjęła płaszcz kładąc go na krześle, by potem podejść do Mili i wraz z nią przyglądać się książką, a były tam tytuły takie jaki "Piękna i Bestia", "Czerwony Kapturek" czy "Śpiąca królewna".
Pani spojrzała na Terrenco, który to postanowił zadać kilka pytań.-Tak, osąd musi odbyć się najpóźniej jutro rano. Taką podjęłam decyzję, choć była dla mnie bardzo ciężka. Chciałabym byście podjęli decyzję sprawiedliwą, taką jaką podpowiada wam umysł, nie serce, po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw. To zrobiłabym na waszym miejscu i mam nadzieję że wybrałam do tego zadania idealnych ludzi-Odparła chłodno, bo przecież mówiła o życiu własnego dziecka.
Chloe
Liczba postów : 123
Dołączył/a : 22/03/2017
Temat: Re: Ashamet Sro Kwi 18 2018, 17:17
Chloe widząc, że Ara zdejmuje płaszcz postanowił postąpić podobnie, kładąc swój obok jej. Przy odrobinie szczęścia, następnym razem gdy będą je zakładać, to się im pomylą i Chloe będzie mogła założyć płaszcz Ary i pocieszyć się jej zapachem, a to przecież nie byle jaka sprawa! Warto było spróbować, nic przecież nie mogła stracić z tego powodu! Tak czy siak jednak wyglądało na to, że oczekiwano od nich ochrony kompletnej, fachowej i niezaprzeczalnie idealnej. No cóż, gwoli ścisłości Chloe bardziej nadawała się do misji odwrotnych od tej, której właśnie się z Arą podjęły, niemniej i tutaj zamierzała dać z siebie wszystko... czy też raczej pracować po prostu profesjonalnie. "Dawanie z siebie wszystkiego" bardzo często okazywało się być "za mało", natomiast profesjonalna praca oznaczała po prostu wypełnienie zakładanych przez pracodawcę celów. I to właśnie zamierzała Sternkaiser uczynić.
Po zdjęciu płaszcza dziewczyna pozwoliła sobie na szybką serię krótkich ćwiczeń rozciągających poszczególne członki, następnie jej wzrok wylądował przez chwilę najpierw na tyłku Ary, potem na tyłku Milimir, bo przecież odwrócone były teraz do niej tyłem i przyglądały się książkom. Po chwili gdy już jej potrzeby estetyczne zostaly usatysfakcjonowane, Sternkaise porwała jedno z krzeseł i przysunęła je bliżej do kołyski, wciąż w taki sposób, by nawet przypadkiem nie próbować dojrzeć tego co/kto się w niej znajdował/o. Zasiadła okrakiem na krześle, brodę podpierając na oparciu tegoż, mając w zasięgu wzroku zarówno kołyskę, okno jak i pozostałe dziewczyny. Gdyby nie to, że znajdowała się teraz na misji to uznałaby tę sytuację za idealną - być w niewielkim pomieszczeniu z dwoma urodziwymi pannami. Problem w tym, że jednak była na misji, a więc nie mogła sobie pozwolić na to, by próbować je teraz "dopaść". Musiała zachować spokój. Uśmiechała się więc tylko do siebie, zwracając czujną uwagę na świat. Ostatecznie ich misja już się zaczęła. - ...myślicie, że w ogóle ktoś spróbuje dzisiaj zaatakować? - zapytała dziewczyna, ale w głosie nie było słychać troski, a raczej wesołość i brak konsternacji.
Terrenco
Liczba postów : 155
Dołączył/a : 31/10/2016
Temat: Re: Ashamet Czw Maj 03 2018, 22:56
- Oj, nie, nie, nie... Nie to miałem na myśli! - powiedział podniesionym głosem. Nie tego oczekiwał, wszędzie tylko chłodne kalkulacje, przemyślenia... Gdzie miejsce na serce, uczucia?! Aż musiał wstać, oczywiście przy pomocy magii. A teleport zaprowadził go na prawy bok pani domu, gdzie klęknął przy niej i położył swoje dłonie na jej jednej, lekko pomasował i zaczął czułym głosem: - Tu chodzi o dziecko. Twoje dziecko. Czy naprawdę, jako matka, chcesz aby on zginął? Czy to podpowiada ci matczyny instynkt? - cały czas mówił klęcząc jednym kolanem na ziemii i nie nawiązując kontaktu wzrokowego dopóki nie skończył. Kurcze, liczył, że tym czynem rozpali w niej jakieś uczucia, bo jak próbował we swojej pomocnicy coś w niego nagle strzeliło i czuł... no nie potrafił zbytnio tego określić. Niby trochę tak jak w momencie kiedy zrywa z nim dziewczyna, ale to jednak nie było to samo.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ashamet Pią Maj 04 2018, 15:02
MG
Koniec końców, nikt nie zaatakował, a cała służba minęła Chloe i Mimiril bardzo leniwie. Terrenco z Persefoną może mieliby więcej pracy, ale coś w głosie chłopaka poruszyło panią zamku i odwołała całe to ocenianie. No i nagle, wszyscy znaleźli się w swoich łóżkach. Powód dla którego nikt nie znalazł Ashamet był taki, że nie istniało. Był to świat, który bohaterowie historii wyśnili. A dlaczego nie można było zajrzeć do kołyski? Bo była pusta. I gdyby do niej zajrzeć, delikatny wyśniony świat, zwyczajnie by się rozpadł. O dziwo, mimo że to tylko sen, magowie znaleźli wynagrodzenie na swoich kontach
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.