I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Pływająca w powietrzy wyspa, niewielkich rozmiarów. Prócz ruin wioski, znajduje się też na niej wielki głaz, z którego onegdaj wypływała woda, tworząca rzekę przepływającą przez wioskę i spadającą w nicość, na drugim końcu wyspy.
MG
Lenistwo ubrany był w czarne spodnie, buty i czarny płaszcz. Patrzył na latającą wyspę, stoją wraz z Marcelkiem na wzniesieniu nieopodal. Podróż tutaj zajęła im relatywnie niewiele czasu, dzięki teleportacjom które zapewniał im Leniwy. Teraz, czarnowłosy patrzył na wyspę żując gumę.-Na wyspie jest wioska, mimo że stąd jej nie widać. A raczej jej ruiny. O ile mi wiadomo, zadomowiła się tam dość silna Cesta, więc się jej pozbędziemy. Nie wiem czy nie za wcześnie dla ciebie na taką walkę, więc uważaj. Bardzo. Uważaj. Nawet w dwójkę, ta walka nie będzie łatwa, bo nie planuję używać mojego Sacred Relict. Jakieś pytania...?-zapytał niepewnie nie będąc pewnym jak wygląda taki briefing przed misjowy, a potem nawet nie dając Marcelkowi czasu na odpowiedź, teleportował ich raz jeszcze...
...w środek wioski. W zasadzie nad, środek wioski. Spadali. W dole zaś Marcel dostrzegł, siedzącą na tronie z kości, dziewczynkę. Ona również dostrzegła ich. I w tym momencie Lenistwo złapał spadającego Marcelka za kołnierz i rzucił nim z całej siły w Cestę. Tak też blondyna czekało twarde lądowanie. Dość niedługo.
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Ruiny Astralei Sob Lut 03 2018, 18:54
Do teleportowania się i nagłego zmiany terenu Marcelino nie był zbyt przyzwyczajony. Z tej racji mógł odczuwać lekkie zaskoczenie. Zdołał jednak jakoś mniej więcej się ogarnąć, kiedy to Lenistwo poinstruował go, co do celu ich zadania. Wystarczyło zabić bestię i uważać. Proste? Bardzo proste. Przynajmniej w teorii. Bo ze słów Lenistwa wynikało, że mogą się pojawić jakieś problemy, jeśli to był faktycznie potężny stwór. Dlatego Marcelino postanowił dać z siebie jak najwięcej i pokonać to parszywe monstrum potęgą swych pięści! Uśmiechnął się niebezpiecznym uśmiechem, który pojawiał się u niego przed walką. I kiedy Lenistwo zapytał, czy Marcelek miał jakieś pytania, wtedy Marcelino sam sobie zadał to pytanie. Nim zdążył sobie na nie odpowiedzieć był już w powietrzu, więc i tak wszystkie pytania trafił szlag. Mniejsza zresztą o nie. Wiedział, co miał wiedzieć, a skoro wiedział, to i leciał! W miarę możliwości próbował ogarnąć swoje ułożenie w powietrzu, kiedy Lenistwo nim rzucił. Omawianie planu chyba było zbędne. Wyglądało po prostu na to, że mieli zacząć z grubej rury, z potężnym rozmachem. Marcelino mógł być na to gotów, ale nieco zaskoczyło go, że ową Cestą była dziewczynka. Spodziewałby się prędzej jakiegoś plugastwa, czegoś odrażającego, paskudnego, potwornego... A tu się okazywało, że tym potworem była po prostu dziewczynka... Siedząca na stosie kości... Marcelino jednak został ostrzeżony, że ma być uważny i dlatego uważny był jak najbardziej. Nie zastanawiał się długo nad wyglądem dziewczynki. Potwór to potwór, nieważne jak wygląda. Było to coś, co przyczyniało się do niszczenia świata Rin, Lenistwa, Amrożiego i wszystkich innych ludzi, którzy mieszkali w Zrujnowanym Zamku. To im Marcelino zobowiązał się pomóc. Nie miało więc dla niego znaczenia, czym motywowała się strona przeciwna, czy może jednak mogła mieć rację, czy też nie. Skoro wybrał już stronę, to postanowił po niej stać pewnie, zdecydowanie i bez wahania. Wziął tylko zamach prawą ręką, swój wzrok kierując na klatkę piersiową Cesty. To nie tak, że interesował go rozmiar jej cycków, po prostu wyznaczał punkt do wycelowania Smocza Pięścią A. Skoro mieli zacząć z rozmachem, no to Marcelino z takim rozmachem miał zamiar zacząć. Po całości, z pełnią siły, bez odrobiny litości. I nawet jeśli coś stanęłoby na drodze Marcelego, to jednak jego zaklęcie miało sporą siłę przebicia. Ponadto, nawet jeśli nie sięgnęłoby samej Cesty, to jeszcze była kwestia epickiego efektu wizualnego. Takie to miał zamiar zrobić wielkie wejście Marcelino Ryrurgryrsiererwircz! To, że cel obrał w miarę wcześnie, nie oznaczało, że od razu miał zamiar użyć zaklęcia. Postanowił wyczekać do chwili, kiedy znajdzie się w miarę blisko Cesty, aby uderzyć w nią z jak największą mocą. Na pewno jednak uderzyłby, zanim miałby zaliczyć zderzenie z ziemią. Bo to jednak zepsułoby mu i Lenistwu całą akcję. A Marcelino nie miał zamiaru niczego spieprzyć. To nie był czas, że mógłby sobie na to pozwolić. Ta walka była już jak najbardziej poważna i sporo wymagała. Marcelino z całego serca chciał sprostać tym wymaganiom.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ruiny Astralei Sob Lut 17 2018, 12:29
MG
Marcelek nie miał wiele wyboru, jak jedynie podążyć za "Planem" Lenistwa. Jednak lamijczyk nawykły był do takiego dzikiego prania po mordzie i nie miał większych problemów z przystosowaniem. Oczywiście zaklęcie Marcelka bez problemowo trafiło przeciwniczkę, dając jej raczej niewiele czasu na reakcję. Pięść Marcelka przebiła się przez ciało dziewczynki jak gorący nóż przez masło. Przez fakt że była ona niewielkich rozmiarów, to właściwie rozerwało ją na kawałki. Flawless victory? Nie koniecznie, bo kiedy Marcelek wstał, a znajdował się aktualnie w samym środku stosu kości, na samym jego dnie dokładnie, odkrył że teraz otacza go sześć takich dziewczynek i wszystkie się uśmiechają. Całkiem upiornie. I miały puste oczodoły. A Lenistwa brak...
Marcel: Smocza pięść 0/5 CD, 67MM
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Ruiny Astralei Nie Lut 18 2018, 01:33
Pierwsze uderzenie często decyduje o całej walce. O czym zadecydowało w tym przypadku, Marcelino nie wiedział. Zademonstrował swoją brutalną siłę, lecz to jeszcze nie był koniec. Widział, że zniszczył jedną dziewczynkę i nie sprawiło mu to problemów. Problemem było to, że teraz miał ich dookoła aż sześć, których wcześniej nie widział. Należało zatem rozważyć, co takiego poszło nie tak. Cokolwiek by to nie było i z czymkolwiek miałby Marcelek walczyć, nie miał zamiaru tego robić będąc zagrzebanym w stercie kości. Zebrał moc w prawej pięści i uderzył potężnym, mocnym sierpowym wspomaganym podwójnym obrotem i niczym wir na morzu, tak Marcelek w kościach, swym potężnym ciosem miał zamiar wyrzucić je na wszystkie strony, byle z dala od siebie. Chciał mieć stałą, twardą pozycję, w pełni stabilną i żeby mu nic w otoczeniu nie przeszkadzało. Gdyby jednak takie uderzenie nie wystarczyło, aby pozbyć się stosu kości, Marcelino uderzyłby Ciosem Supermana C, żeby się z niego wydostać, ale wolałby oszczędzić na magicznej energii, gdyby taka możliwość istniała. I jeśli miałby się w ten sposób wyrywać, to najlepiej gdzieś w kierunku najbliższej dziewczynki, żeby przy okazji trzasnąć ją tym ciosem w twarz. Wtedy też od razu złapałby ją za włosy i rzucił w kierunku innych dziewczynek, żeby mieć wokół siebie przestrzeń w miarę możliwości wolną od wszelkich dziwnych niewiast. Bo szczerze powiedziawszy Marcelino nie wiedział co miał zrobić z nimi w ilości w jakiej były. Niby walka z każdą po kolei nie byłaby tak dużym kłopotem i może dałby radę je pokonać. Pytanie tylko, czy miało to jakikolwiek sens? Skąd Marcelek miał wiedzieć, czy nie pojawi się ich więcej? Lub czy te dziewczynki, które go otaczały rzeczywiście istniały? Co jeśli walka z nimi tylko niepotrzebnie by go zmęczyła? Agresywna ofensywa, którą stosował w walce Marcelino miała wiele dobrych cech, o ile dało się jej wyznaczyć konkretny cel. Gdyby się okazało, że dziewczynki są tylko jakimś dziwactwem mającym zmylić Marcelego, to chłopak tylko by się przy nich niepotrzebnie zmęczył, a wtedy stałby się łatwym celem dla potężnego przeciwnika. Dlatego postanowił wykorzystać to co miał, a konkretnie twarde nogi, dobrą pozycję i silną postawę. Zacisnął piąstki, uwalniając Aurę Złości PWM. Dziewczynki może i uśmiechały się upiornie, ale i na twarzy Marcelka pojawił się uśmiech nie należący do tych najprzychylniejszych. Ugiął lekko nogi, prawą rękę przyłożył do szczęki, lewy łokieć przyłożył do biodra. Był gotów do walki. Czekał, aż dziewczynki wykonają ruch. Będą czymś strzelać, to Marcelino odskoczy, podbiegnie do najbliższej i wykorzysta ją za żywą tarczę. Zaatakują od razu wręcz? Marcelino miał solidną pozycję. Był silny. Pierwszą, która by do niego dotarła potraktowałby potężnym lewym podbródkowym, potem prawym sierpowym trzasnąłby następną, gdziekolwiek by nie była. Trzeciej strzeliłby lewego prostego, potem w kolejną uderzyłby kolejnym prawym sierpowym, na następną przeznaczyłby dwa ciosy proste, a ostatniej uderzyłby ze dwóch stron naraz w głowę. Nie widział sensu stosowania agresywnej ofensywy, dlatego Marcelino postanowił postawić na agresywną defensywę. A jeśli dziewczynki nic nie zrobią, to Marcelek by po prostu je obserwował z uśmiechem. Uważał się za silniejszego od dziewcząt, dlatego nie miał powodu, aby się ich obawiać. Za to by obić wszystkim pyski, to powodów mógł znaleźć całkiem sporo.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ruiny Astralei Wto Lut 20 2018, 21:25
MG
Wkurwiony nienażarty Marceli, wyskoczył ze sterty kości, stając na ich górce. Jednak już w czasie lot został zaatakowany, na dodatek przez dziewczynkę, która stała za jego plecami i ciężko było mu dostrzec atak, co dopiero wykonać unik. Kościana włócznia która wynurzyła się spod jej nóg rozcięła Marcela nieco nad lewym biodrem, szybko chowając się znów, pod dziewczynką. Będąc znów na górze, Marceli widział że Leniwy również walczy z dziewczynkami, nieco dalej. Nie było czas się jednak przyglądać poczynaniom towarzysza, kiedy miał własną część do wykonania. Spod wszystkich dziewczynek, wysunęły się po dwa kościane szpony, były długie, ciężko ocenić jak długie. Dwie dziewczynki, jedna z lewej druga z prawej zaatakowały. Ta z lewej oboma szponami z góry na dół, a to z prawej jednym cięła na wysokości torsu Marcela od prawej do lewej, a drugim na wysokości kolan od lewej do prawej. Do obu dziewczynek Marceli miał ponad 2 metry. Ponad to były jeszcze dwie za nim, których ruchów Marcel nie widział i dwie przed nim, które czekały chyba na swoją kolej. Do tych za sobą miał pewnie też z 2 metry, a te przed nim było od niego oddalone o jakieś cztery.
Marcel: Smocza pięść 1/5 CD, 67MM, lekkie rozcięcie nad lewym biodrem
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Ruiny Astralei Pią Lut 23 2018, 16:50
I Marcelkowi ciężko jest walczyć, kiedy wrogów wielu. Zwłaszcza kiedy atakują ostrymi narzędziami. Choć Marcelino był twardy, to jednak nie jak skała. Za łatwo dało się go zranić. Żadną potężną obszarówką też nie mógł strzelić, która nieco pomogłaby w jego sytuacji. Skoro nie mógł liczyć na siłę, ani wytrzymałość, musiał skupić się na mobilności. Taktyczna zmiana pozycji wydawałaby się całkiem dobrym rozwiązaniem. Nawet jeśli dziewczynki mogły być nieprawdziwe, to całkiem prawdziwie mogły zranić, a jeśli raniły, to i zabić byłyby zdolne. Marcelino wolał znaleźć się poza sytuacją, w której mógłby zostać zabity. To oznaczało konieczność nabrania odpowiedniej odległości od dziewczynek. Do tego Cios Supermana C okazywał się chyba niezbędny. Żeby uniknąć dwóch szponiastych dziewcząt, oddalić się od tych, których widać nie było i mogły brać Marcelka od tyłu, a i też dobrze byłoby się po kolei dziewczynek pozbywać. Z tego powodu Marcelino uderzyłby prosto w jedną z tych przed nim, tych, które były trochę dalej celując w brzuch. Czy by trafił, czy też nie, dziewczynkę potraktowałby jeszcze lewym sierpowym, na wysokości głowy potworka, połączonym z obrotem, aby ostatecznie znaleźć się w takiej pozycji, żeby mieć widok na wszystkie dziewczynki. Wtedy też Marcelino zacząłby cofać się, kroczek po kroczku, powoli, czujnie obserwując działania dziewcząt. Póki było ich tak wiele, wolał zachowywać dystans i pojedynczo pozbywać się każdej z nich. Mogło to trochę potrwać, ale żeby dobrze to rozegrać Marcelino potrzebował dobrej, stałej pozycji i dopiero z takiej mógł pozwolić sobie na stabilną i skuteczną agresję, która była jego drogą walki.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ruiny Astralei Wto Lut 27 2018, 16:05
MG
Marcelek miał pomysł na siebie i postanowił go uskutecznić. Cios Supermana idealny był do tego typu akcji. Dzięki niemu, udało mu się uniknąć dotychczasowych ataków i pomknąć ku pozostałym przeciwnikom. Jego pięść musnęła nawet lica dziewczynki kiedy to poczuł przeszywający ból w boku, a potem jego ciało przesunęło się w bok, uderzając z łomotem o leżące na stosie kości. W lewym boku tkwił mu wbity kościany szpon, drugiej z dziewczynek stojących na przodzie. Walka jeden na kilku wcale nie była taka prosta jak by się chciało. I przeciwniczki wcale nie zamierzały podejmować się Marcelkowego wyzwania 1 vs 1. Wykorzystywały w pełni swoją przewagę liczebną. Co gorsze, leżąc na boku, przebity kościanym szponem, mógł obserwować jak jeden ze szponów dziewczynki którą atakował, unosi się nad jego głową...
Marcel: Smocza pięść 2/5 CD, 57MM, lekkie rozcięcie nad lewym biodrem, przebity lewy bok na wysokości między 9 a 10 żebrem
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Ruiny Astralei Czw Mar 01 2018, 20:13
Od chwili zniszczenia jednej dziewczynki w piękny sposób i momentu, w którym pojawiło się ich sześć, sprawa dziwną się Marcelkowi wydawała. Gdyby nie szpony nad jego głową, to poważniej by tę kwestię rozważył. Najpierw jednak należało zająć się tym, aby przeżyć. Żeby się udało Marcelek wpierw przeturlal się lekko w kierunku szponiastej dziewczynki, aby przywalić jej szybciutko Ciosem trzeciej ręki D w kolano. Sierpowym, aby ją wytrąciło z równowagi i pozwoliło tym samym Marcelkowi uniknąć szponów. Po tej akcji złapałby Marcelino tę dziewczynkę za nogę, aby ją przewrócić, a samemu móc się na niej podeprzeć i wstać. Miał też na uwadze to, że nieopodal musiała być jeszcze druga, która wbiła mu kość między żebra. Gdyby znowu próbowała jakichś kostnych ataków, Marcelino blokowałby Łamaczem Mieczy C taką kostkę, a po takim bloku wyjechałby dziewczynce tęgim podbródkowym, z drugiej ręki. Jeśliby już udało się chłopakowi wstać, to na szybko ogarnąłby położenie dziewczynek, aby móc się od nich zacząć powoli cofać. Nie miał pomysłu jak z tyloma walczyć, ale to nie był aż taki problem. Wszakże pomysł by się znalazł, gdyby istniał także sens. Marcelino umiał w dwa plus dwa i zakładając, że przyjdzie mu walczyć z Cestą, to będzie ona jedna, a nie sześć! Czy też nawet więcej, skoro jeszcze Lenistwo był nimi zajęty. I czemu to jeszcze nie wykonał on dziesięciu szybkich teleportacji za dziewczynki, by im pomiażdżyć po kolei głowy? To był on w stanie połamać rękę Marcelego po uderzeniu w nią, a nie radził sobie z takimi panienkami? To wielce Marcelka raziło... Lecz mniejsza o to. Matematyka Marcelego połączona z logiką dawała mu znać, że to nie na dziewczynkach powinien być skupiony, lecz na czymś innym. Na czymś, co mogło je kontrolować, lub łączyło je ze sobą w jedną, parszywą, plugawą, wstrętną Cestę. Gdyby drogą obserwacji udałoby się do tego dojść Marcelkowi, to wiedziałby w co uderzać. Niestety obserwator z niego najlepszy nie był, a przeciwniczek było zbyt wiele, żeby mógł sobie pozwolić na rozglądanie i wyciąganie wniosków z otoczenia. Rozumiał, że niezależnie od sytuacji, jakoś tych dziewczyn musiał się pozbyć. Zacisnął potężnie swoje epickie pięści, aż mu dreszcz po ramionach przeszedł. Skupiony był na tym, aby żadna, która by się do niego zbliżyła mogła go jeszcze bardziej zranić. Uderzałby, gdyby tylko nadarzyła się do tego okazja. Dalekim prostym, połączonym z szybkim wyrokiem, jeżeli dziewczynki atakowałyby z średniego dystansu, a jeśli z bliskiego to uderzałby sierpowym. Gdyby atakowały po dwie, lub trzy na raz, Marcelino wybierałby sobie tę najbardziej z prawej, aby skupić na niej swą agresywną ofensywę, polegającą na ewentualnym zbiciu pięścią szponów, kościanych włóczni, aby następnie z potężnym naporem oraz serią ciosów prostych zmusić taką dziewczynkę do cofania, tak szybko, aby pozostałe nie były w stanie zaatakować Marcelego od tyłu. Gdyby zaś dziewczynki go wynikały, bądź próbowałyby otoczyć, to Marcelek cofałby się do momentu, aż miałby widok na całą szóstkę.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ruiny Astralei Pon Mar 05 2018, 19:58
MG
Mimo swojej aktualnej pozycji, Marceli nie tracił zapału do walki i przeturlał się w celu uniknięcia ataku. Wywołało to rzecz jasna dość nieprzyjemny ból w jego ciele. No ale uniknął ataku. Następnie fenomenalne użycie ciosu trzeciej ręki, zachwiało równowagą jednej z przeciwniczek, przed drugą Marceli obronił się łamaczem mieczy. I co? Niestety była za daleko by ją jeszcze dodatkowo uderzyć, więc tutaj Marceli postanowił się nieco oddalić, by zyskać lepszą wizję na sytuację. Kości jednak osunęły mu się spod stóp i sturlał się z góry kości na ziemię. Widział trzy dziewczynki podchodzące do krawędzi. Trzy kolejne, były zapewne gdzieś za nimi. Rzecz w tym, że żadne chyba do niego nie schodziły...
Marcel: Smocza pięść 3/5 CD, trzecia ręka 0/1 CD 40MM, lekkie rozcięcie nad lewym biodrem, przebity lewy bok na wysokości między 9 a 10 żebrem
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Ruiny Astralei Wto Mar 06 2018, 22:26
Jak się tylko Marcelek sturlał z kości, to pierwszym co zrobił, to wstał. Wyprostował się i spojrzał na dziewczynki. Te dały chłopakowi chwilę wytchnienia, pozostając na kościach, z dala od niego. Marcelino szybko to przemyślał i w głowie wysnuł trzy teorie. Pierwsza zakładała, że Cesta prawdziwa była gdzieś między kośćmi, ukryta, skąd kontrolowała dziewczynki. Te zaś nie mogły poza kości odchodzić. Druga, mniej ciekawsza zasugerowała Marcelemu, że dziewczynki niebawem ostrzelają go kosteczkowymi dzidami. Trzecia, najgorsza z możliwych, sugerowała, iż dziewczynki zaprzestały walki, żeby zająć się Lenistwem. Najgorsza dlatego, że to by oznaczało, iż uznałyby Marcelego za niegodnego przeciwnika. Oznaczałoby to również, że Marcelino przed nimi uciekł! Jak tchórzliwy pies podwinął ogon i wycofał się od walki! Byłoby to doprawdy okropne, wstrętne, odrażające i haniebne! W rodzinnej wiosce by Marcelego wyśmiali, o ile jeszcze by go do niej kiedykolwiek wpuścili... Na taką zniewagę Marcel nie mógł sobie pozwolić. Wściekle zacisnął pięści, wziął głęboki oddech, zebrał w sobie moc. Obmyślił trzy możliwości i każdą miał brał pod uwagę. Pierwszą chciał sprawdzić, do drugiej nie dopuścić, trzecią całkowicie wykluczyć. Zaczął od wystrzelenia Lewego Rybkowego C w dziewczynkę po lewej stronie, do tej po prawej posłał prostą Wibrującą Pięść Wichru C, między oczy jej celując. Następnie przeładował piąstki, jeszcze raz mocniej je zaciskając i z prawej ręki wystrzelił się w dziewczynę po środku Ciosem Supermana C. Miał zamiar trzasnąć ją w brzuch, potem chwycić drugą ręką za włosy i wyrzucić za siebie, poza kości, gdzie sam jeszcze przed chwilą był. Następnie uniósł piąstki do gardy, mając świadomość, że były jeszcze trzy kolejne dziewczynki, a jemu do walki pozostały już tyko czysta siła pięści oraz duma wojownika. Rany na ciele bolały, ale z czasem mogły się zagoić. Świadomość ucieczki przed wrogiem była jednak czymś okropnym, czego Marcelino nie mógłby sobie łatwo wybaczyć.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ruiny Astralei Sro Mar 07 2018, 15:55
MG
Trzy opcje, trzy teorie, tylko jedna rzeczy do zrobienia - napierdalać. Lewy rybkowy uderzył w dziewczynkę, przewracając ją. Wibrująca pięść zdawała się mieć jednak nieco więcej "Czystej" mocy, bo uderzona nią dziewczynka połamała się i była niezdolna do dalszej walki. Skuteczność tej techniki była zdecydowanie wartym do odnotowania faktem, zwłaszcza biorąc pod uwagę kurczące się zapasy mocy magicznej Marcelego. Pięść supermana, zabrała Marcelego wprost do ostatniej z dziewczynek, ta uderzyła kościaną włócznią w jego pięść, ta jednak pękła, nie czyniąc większej krzywdy Marcelemu. Osłabiła jednak uderzenie w brzuch. Pociągnięcie dziewczynki za włosy, nie zrzuciło jej jednak. Albowiem dolna część jej ciała, przytwierdzona była do innych kości. Zupełnie jak by dziewczynka była stałym elementem wzgórza kości i mogła poruszać się tylko wraz z nim. Teraz Marcel, z powrotem na górze, widział trzy dziewczynki do nich podchodzące. Jedna wstawała po rybkowym, a jedną trzymał. Na szczęście, na drugi koniec kościanego stosu, właśnie teleportował się Leniwy. Przybyło wsparcie.
Marcel: Smocza pięść 4/5 CD, Wibrująca pięść 0/1 CD, 10MM, lekkie rozcięcie nad lewym biodrem, przebity lewy bok na wysokości między 9 a 10 żebrem
Tym razem Marcelkowi poszło całkiem dobrze, ale jak to w życiu zwykle bywa, raz się przypieprzy, a raz się obrywa. Sytuacja Marcelego w obecnej chwili mogła przyjąć bardzo niekorzystny obrót. Marcelino nie wiedział jeszcze w jak znaczącym stopniu mogło to się zdarzyć. Nie był w stanie tego przewidzieć. Mógł jedynie zrobić to, do czego był w danej chwili zdolny. Może i jego atak się udał. Zniszczył jedną dziewczynkę, drugą udało się trochę obić i złapać, trzecia gdzieś tam leżała. Przybycie Leniwego wzbudziło w Marcelku entuzjazm do jeszcze jednego walecznego zrywu. Zauważywszy, że trzymana dziewczynka zbyt mocno była przytwierdzona do stosu kości, Marcelino postanowił odpuścić sobie wyrzucanie jej poza ten stos. Jej samej jednak nie miał najmniejszego zamiaru odpuszczać. Po tym jak jedna z dziewczynek rozpadła się po wystrzelonym ciosie, Marcelek uznał, że taka wredna, czysta, bezlitosna i okrutna siła jest całkiem efektowna. I z tej siły miał zamiar właśnie skorzystać. Jedną ręką trzymając dziewczynkę, wziąłby zamach drugą, aby uderzyć w nią Odrzucającym strzałem D, w kierunku dziewczynek bliżej Leniwego, wykorzystując trzymaną dziewczynkę jako pocisk. Potem zaś podszedłby do wstającej dziewczynki, aby przywalić jej od góry, solidnym wgniataczem w ziemię, który w tej sytuacji był tylko zwykłym ciosem od góry, ale mającym zmiażdżyć dziewczę. Oczywiście Marcelino spodziewał się nagłego, szybkiego i ostrego ataku ze strony pozostałych dziewczynek. Liczył na to, że wystrzelenie jednej w drugą powstrzyma je przed działaniami, ale wciąż pozostawałyby trzy dziewczęta, mogące mu zagrozić. Jak się jednak okazało, potężne pięści Marcelego w miarę były zdolne znieść zderzenia ze szponami i kostnymi włóczniami. Gdyby tylko ujrzałby cień takiej, to od razu w taką kość Marcelino pięścią by uderzał, by ją złamać, zamiast dopuścić by zostać przez nią zranionym.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ruiny Astralei Wto Mar 13 2018, 12:50
MG
Marcelek użył na trzymanej dziewczynce odrzucającego ciosu a następnie przeszedł do dalszej części ofensywy. Wgniatający cios, choć widocznie, uszkodził ciało drugiej dziewczynki, był jednak zbyt słaby by ją zabić. Jedna z kościanych włóczni, uderzyła w jego rękę z dużą siłą, niczym bat. Od boku. Marcel zobaczył jak kościana włócznia pęka, ale czując ból i widząc puchnącą prawicę, wiedział że ten atak złamał jego prawą rękę. Kiepsko. Na dodatek zaraz uderzyła też w niego druga z macek, przewracając go na ziemię. Leniwy zajmował się pozostałymi dziewczynkami,więc Marcelowi został dwie. Wstająca ta która oberwała odrzucającym strzałem i ta która złamała mu rękę. Obie w nie najlepszym stanie, ale to tak samo jak Marceli.
Marcel: 3MM, lekkie rozcięcie nad lewym biodrem, przebity lewy bok na wysokości między 9 a 10 żebrem boli jak cholera. Złamana kość prawego przedramienia. Odrzucający strzał 0/1 CD
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Ruiny Astralei Wto Mar 13 2018, 22:44
Może i było źle z Marcelkiem, ale coś takiego nie pierwszy raz mu się zdarzało. Wykluczenie jednej ręki oraz dość spory ból nie oznaczały wcale porażki. Marcelek nie zamierzał wcale długo leżeć, użalając się nad sobą. Uderzył wściekle lewą pięścią w ziemię, wyładowując po części swoją frustrację, a następnie zaczął się podnosić na nogi. - Walka, z której wychodzi się bez obrażeń, oznacza słabych przeciwników, a walka ze słabymi przynosi jedynie hańbę... - powiedział sam sobie Marcelino, powtarzając słowa, które często mówiono w jego rodzinnej wiosce. Tam słabe były tylko nowonarodzone dzieci, nie potrafiące jeszcze zacisnąć piąstek. Tradycja wielopokoleniowa nakazywała wychowywać ich na wojowników. Marcelego także tak wychowano. I nigdy Marcelek nie narzekał na swój los. Nigdy się nie skarżył, ani nie buntował. Byłoby bardzo dziwną rzeczą, gdyby z powodu jakichś dziewczynek miało się coś zmienić. Wykluczenie jednej ręki wcale nie zmniejszało skuteczności Marcelego o połowę, po prostu zmieniała nieco jego możliwości. Umiał walczyć jedną ręką, nie gorzej niż dwiema. Swoją złamaną prawicę schował za plecami, lewą rękę wystawiając nieco do przodu, przygotowując się do Walki Stylem Jednej Ręki PWM. Nawet jeśli był poobijany, to jego nogi pozostawały całkiem zdrowe. I na tych zdrowych nogach ruszył w kierunku tej dziewczyny, która złamała mu rękę. Chciał wziąć odwet za swoją epicką łapkę, brutalny i kilkunastokrotnie większy. Wymierzyłby dziewczynie lewego prostego, który jednak byłby zmyłką, ponieważ Marcelino zaokrąglonym ruchem ten cios miał zamiar zmienić w podbródkowy, taki co wyrzuca z butów, po którym miał zamiar jeszcze uderzyć prostym, prosto w brzuch dziewczyny, żeby nawet jeśli przeżyła, to aby padła i przez najbliższe kilka chwil nie miała okazji wstać. Drugiej dziewczynki obawiał się nieco mniej, gdyż jej mocniej się wcześniej oberwało, ale i ją trzeba było się zająć i na nią uważać. Marcelino starał się działać w miarę szybko, aby zdążyć się pozbyć jednej, zanim zdoła go zaatakować druga. Gdyby jednak zdążyła, to Marcelino, półobrotem, połączonym z odskokiem w tył, spróbowałby przepuścić jej atak przed sobą, aby następnie wyprowadzić kontrę tęgim lewym prostym, w łeb. To, że Leniwy pojawił się udzielając wsparcia, wcale nie znaczyło, że Marcelek miał zamiar wychodzić na gorszego. Nawet na moment nie przestawał się starać. Walczył tak dobrze, jak tylko był do tego zdolny,
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Ruiny Astralei Sro Mar 14 2018, 11:25
MG
Marceli nie był w najlepszej formie, ale mógł jeszcze walczyć. Dlatego też ruszył na przeciwniczkę, która go skrzywdziła i dwoma silnymi ciosami, ostatecznie ją wykończył. Drugą już się zająć nie zdążył, bo wyeliminował ją Lenistwo.-To zostaje znaleźć Cestę-Powiedział Lenistwo, oznajmiając tym samym Marcelkowi, że to wcale nie był koniec walki. W odróżnieniu od Blondyna, mieszkaniec opuszczonego świata zdawał się być w szczytowej formie. Choć jego ubranie było zniszczone w kilku miejscach, sam Lenistwo nie miał ran.-Dasz radę?-Zapytał lustrując aktualny stan Lamijczyka.
Marcel: 3MM, lekkie rozcięcie nad lewym biodrem, przebity lewy bok na wysokości między 9 a 10 żebrem boli jak cholera. Złamana kość prawego przedramienia.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.