I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielka wieś, w której budynki mieszkalne skupione są wokół jednego traktu, ciągnącego się przez całą jej długość. Ceglane, malowane domy gdzieniegdzie pokazywały swe "kości". Trudno powiedzieć, czy powodem tego była bieda mieszkańców, czy niewielka szkodliwość zniszczeń. Tak czy inaczej, potęgowało to wiejski klimat okolicy nie mniej, niż rozgdakane kurniki, rozmuczane obory czy rozszczekane budy. Tu i ówdzie zobaczyć można również starszą Gieńkę, dreptającą gdzieś w tylko sobie znanym celu czy też starszego Gienka, wpatrującego się z dumą w swe złote stosy zbóż.
____________________
MyGy Lantia zdawała się żyć własnym życiem, kiedy nasi bohaterowie przybyli na miejsce, podstawioną przez policję, bryczką. To tu giną ludzie. W tej wsi. Na pierwszy rzut oka - zwykłej wsi. Na każdy kolejny, z obecnej perspektywy - normalnej do granic. Lecz zaraz! Co to?! Szybko okazało się, że miejsce to jest pełne akcji i niespodzianek! - Hau hau! - Zrobił pies, podbiegając do gromadki. Jamnikopodobny stwór upodobał sobie Pace'a. Stanął przy nim, wywijając swą kitą i kontynuował wykład. - Ah! Paróweńko! Widze żeś przywitał gości! - (#intended_literówki) Rzekła, pojawiająca się babuszka. - Państwo czarodzije! Witam, witam! Państwo pewnie w sprawie zaginięć. Straszne rzeczy! Oj straszne! Ale ja to nie wiem. I w ogóle Bilflopa żem nie widziała też od dawna. Żeby się biedaczysko w nic nie wpakował!... No ale nic. Co ja będę wam, dziatki, głowę zawracać. Znajdźcie tych dzieciaków. - Skończywszy, pani pomachała Wam na pożegnanie i podreptała dalej. Po chwili nawet Paróweńka się ulotniła.
//Tu ma miejsce magia i możecie się w dowolny (sensowny) sposób dowiedzieć rzeczy, które zostały zawarte w temacie z misją. Oczywiście dalsze postanowienia mile widziane.
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Lantia Wto Gru 16 2014, 00:48
Bane znalazł się na wsi! Tak on człowiek miasta, ale nie rozpusty, ale jednak przedstawiciel metropolii lub po prostu człowiek ulicy. No określać można go było różnie jednak, żadne z nich nie miało nic wspólnego z wsią! I gdy tylko facet wylądował na tym padole i spojrzał na całą gromadkę z jaką tu się znalazł to zwątpił. Bo serio nie było kolorowo zaczynając od jakiegoś czegoś, a to był dopiero początek!
”Po lewej dziwak bez twarzy, który NIE MA RYJA! CO TO MA BYĆ ZA DZIWOLĄG! To jest w ogóle legalne i dozwolone? Kurde straszne, może lepiej nie będę się patrzył, bo jednak nie ma na co skoro nie ma twarzy… Na prawo dwóch śliskich typów. Jeden blondyn to wiadomo blondyni to śliskie typy nie można ufać, a ten za wiele nie mówi to tym bardziej coś ukrywa. Drugi jest podejrzanie miły. Pewne jakiś zboczeniec lub inny zwyrol. No i jest jeszcze ta dziewczynka. Też nic nie mówi i udaje niewiniątko. Pewnie jakaś psychopatka lub inna wariatka lepiej też uniakć! Jejku co ja zrobiłem!”
Pomyślał czysty jak łza Bane i po chwili przypomniał też sobie słowa Harrego, który zawsze dawał mu roboty. Tak te słowa nie były za bardzo miłe dlatego wolę ich nie powtarzać, ale dodam, że wystarczające aby Bane ruszył tyłek na kolejną robotę. Dlatego gdy tylko się tutaj znalazł od razy obadał towarzystwo, bo jednak musiał ich poznać i na pierwszym wspólnym spotkaniu podczas odbierania roboty przedstawił się jedynie. Taa, za bardzo kontaktowy to on nie był, szczególnie z taką podejrzaną bandą, która razem wyglądała jak jakaś trupa cyrkowa, no ale robota to robota.
- Grrrr. -zawarczał na psa, który zaczął szczekać. Bane nie lubił małych kurdupli, które darły się bez powodu i tak właśnie okazał swoje zniechęcenie do zwierzaka i miał gdzieś co pomyślą inni. To był taki odruch. Chęć pokazania kto ma większa paszczę i jest samcem alfa. - To co robimy? -zapytał swoją “drużynę marzeń” w sprawie dalszych sytuacji. Bo sam nie był decyzyjnym, jemu wystarczył ten spryt lisi jaki oraz gen zwycięstwa, który dodawał mu sił każdego dnia!
Wiem nie poszalałem z tym postem, ale to mój pierwszy post postacią od dawna xdd
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Lantia Sro Gru 17 2014, 05:01
Lantia przypominała jej o czymś bardzo nieprzyjemnym. Nie pamiętała dokładnie, co to dokładnie było, jednak widok zrujnowanych domków oraz społeczeństwa przywoływały jakieś niejasne przeczucie smutku i śmierci. Nie była jednak w stanie skojarzyć go z czymś konkretnym. Zanim jednak całą grupką dojechali do wioski, mieli czas na krótkie zapoznanie się w bryczce. Sonia jak zwykle nic nie mówiła, obserwując z zainteresowaniem przemijające za okienkiem widoki oraz od czasu do czasu przyglądając się towarzyszom, z którymi miała uporać się z problemem. Posłała nawet leciutki uśmiech w stronę Rakshy, bo przecież nie był to pierwszy raz, kiedy się widzą. Gdyby ktoś zapytał ją o imię, naskrobałaby na szybko w notatniku, który trzymała na kolanach przez całą podróż, a który zapewne będzie spoczywał w jej rękach przez całą misję, jako jedyny sposób na komunikację ze światem. Gdy wyszli, a jej minęły pierwsze nieprzyjemne myśli, mogła skupić się na samej wsi, jej mieszkańcach oraz zadaniu. Uśmiechnęła się lekko, widząc rozszczekaną Paróweńkę. A tuż za nią szła pewnie jego pani. Wysłuchała jej z uprzejmym zainteresowaniem, jak też należało w takiej sytuacji i na koniec pokiwała leciutko głową. Tak, znaleźć ich. Najlepiej jak najszybciej, bo na biurku rosła sterta papierów do wypełnienia. Miejscowa babunia poszła, za nią psina, a Sonia zaczęła się rozglądać, szukając dobrego miejsce, do rozpoczęcia poszukiwań informacji. Gorzej, że wszystko wyglądało mniej więcej tak samo i najlepszym sposobem, jaki przychodził jej do głowy, to było po prostu popytanie kogo się tylko spotka o zaginionych strażników i żebraka... może nawet Bilflopa, skoro on też wydawał się być zaginiony.
"Dowiedzmy się czegoś. Spotkajmy się tu niedługo i wtedy ustalimy, co dalej."
Naskrobała, pokazała wszystkim i ruszyła w swoją drogę przez wioskę. Troszkę się zmieniło od czasu, kiedy robiła swoją pierwszą misję. Posłała jeszcze jeden wesoły i przepraszający uśmiech w stronę Rakshy i zaczęła szukać miejscowych, by wypytać ich o zaginionych i ewentualne poszlaki. A jeżeli nie potrafili przeczytać, to zamierzała im to narysować. Co prawda E bardzo nie lubił, jak rysowała, gdy nie mogła znaleźć odpowiednich liter, jednakże była niemal pewna, że tu ta metoda może się sprawdzić. Ewentualnie na migi, to też była całkiem skuteczna metoda. Jeżeli złapałaby kogoś w pobliżu, pokazałabym na powóz i na siebie. A skoro pani od jamnika wiedziała, o co chodzi, to możliwe, że i inni byli poinformowali. Dużo by to ułatwiło. Tak więc po zaczepieniu kilku osób, wielu przepraszających uśmiechach i grzecznych ukłonach, dowiedziała się wszystkiego, co potrzebowała, a przynajmniej uważała to za dobry punkt startowy. Dom Bilflopa. Miała też nadzieję, że nie będzie stała sama jak palec przez dłuższy czas. Gdyby jednak tak się wydarzyło, zamierza udać się pod dom Bilflopa, przypuszczając, że tam właśnie mogą znajdować się inni. Chciała też obejrzeć budynek z zewnątrz, tak bardzo, jak się da.
//ja wiem, że w KP jest wpisane, że Sonia nie potrafi czytać i pisać, ale to się zmieniło po treningu z E. Uaktualnię niedługo OD. Zasadniczo mam nadzieję, że post to to, co miało być
Ayumu
Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
Temat: Re: Lantia Sro Gru 17 2014, 14:38
Dlaczego Kanzaki w ogóle zdecydował się przyjąć to zadanie, niejedna osoba mogłaby się zastanowić, gdyby jednak nad tym pomyśleć i posiadać nieco informacji odpowiedź można było znaleźć bardzo szybko. Mężczyzna był najemnikiem - tak długo jak ktoś płacił za jego usługi, tak długo on nie miał specjalnych zastrzeżeń względem tego w jaki sposób działa i jakie zadanie wykonuje. Jeśli trzeba było udać się odnaleźć zaginionego kota dla jednej osoby, a następnie tego samego futrzaka przebić bełtem z kuszy - Ayumu był w stanie to wykonać. Pomijając może fakt, że nie potrafił strzelać z kuszy, ale wszystkie braki w zawodowym wykształceniu dało się nadrobić, z tego też powodu nie było nad czym rozpaczać. Tym razem nie chodziło jednak o kota, a o zaginionych ludzi, o których na wstępie mężczyzna zbyt wiele nie wiedział. Czy byli ważni? Czy uratowanie ich miało jakiekolwiek znaczenie? Czy mogli się w późniejszym czasie przydać? Trudno to wszystko było określić bazując na wstępnych strzępkach informacji, które posiadał, wiedział jednak, że więcej danych odnajdzie już na miejscu zdarzenia, gdzie przecież życie ot tak całkowicie nie mogło zamrzeć i samo siebie unicestwić. W gruncie rzeczy dawno też nie był na wsi. Na takiej faktycznej wsi, w miejscu gdzie plotki roznosiły się szybciej choroby przenoszone drogą kropelkową, a niejedne z nich później okazywały się fałszywymi. W takich miejscach najłatwiej i jednocześnie najryzykowniej było zasiewać nowe kompleksy informacji. Przyjmowały się szybko, ale ewoluowały bez baczenia na żadne zasady i często trzeba było nimi zdalnie kierować przez dłuższy czas, nim spokojnie można było opuścić pole informacyjnej walki. Tutaj jednak tego typu umiejętność raczej nie miała być potrzebna. Ba, jeśli misję wykonają z dobrym rezultatem, to pewnie Kanzaki zyska sobie nawet sympatię kilku wdzięcznych mieszkańców, a być może i swoich kolegów (i koleżanki) z drużyny. A przecież żaden człowiek nie mógł na tym świecie wytrzymać bez oddanych przyjaciół, prawda?
Tak czy siak Kanzaki odruchowo przedstawił się jako Ayu, gdy tylko usłyszał pierwszą osobę, która wymieniła swoje imię, po czym uśmiechnął się nieznacznie i życzył sobie i wszystkim powodzenia w trakcie misji. Faktycznie, z głębi "serca" życzył sobie, by członkowie jego zespołu okazali się co najmniej lekko-kompetentnymi magami, którzy wniosą coś faktycznie od siebie podczas wykonywania zadania. Następnie gdy magowie rozdzielili się w poszukiwaniu informacji Kanzaki poszedł razem z Sonią, starając się jej jednak nie wchodzić w drogę, a na wszelkie protesty odpowiadając jedynie uśmiechem i stwierdzeniem, że "nasza efektywność winna wzrosnąć jeśli nie będziemy działać tak całkiem oddzielnie". Gdy już zebrali wszystkie potrzebne informacje ich konkretny cel stał się jasny. Nawet jednak mimo tego, że Ayumu chciał się udać do wspomnianego przez okolicznych wieśniaków domu od razu, wciąż poczekał na swoją "rozgadaną" partnerkę i dopiero razem z nią udał się w wybrane przez nią miejsce. Nie próbował się jej jednak narzucać i męczyć rozmową - nie przeszkadzała mu "preferowana" przez kobietę cisza.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Lantia Sro Gru 17 2014, 22:59
Dziarsko udałem się na kolejną podróż życia! Odbudować reputację Lamii! Cel numer jeden na kolejne 10 lat... Ugh... Głupie dzieciaki... tak zaprzepaścić całe dziesiątki lat pracy... Żeby to przez dwójkę bachorów trzeba było przenosić się na wieś... tak tak, słyszałem co nieco... przenosiny, phy... to nic, że Shittosume nas nie lubi... jeszcze kiedyś będą lizali nam podeszwy... Naburmuszony przybyłem na miejsce spotkania i zobaczywszy pierwsze osoby szeroko się uśmiechnąłem. Pomachałem i przedstawiłem się obecnej grupce -Egregoris III Nocting... Mówcie mi Pace- Przez to całe zamieszanie z gildią niedługo przyjdzie mi zmienić imię... W końcu ludzie kojarzą mnie z Wielkich Igrzysk Magicznych... Ugh... upierdliwe.... Na wieś dojechaliśmy bryczką. Przyjemne. Na miejscu podbiegł do mnie pieseł... Uśmiechnąłem się szeroko i pogłaskałem parufę po łebku. Miluśna parufa. Zbieranie informacji przebiegło bez przeszkód. Po udanej robocie ruszyłem pod dom Biflopa.
///Gomen za jakość, miałem mało czasu i nie mogłem stukać klawą za głośno, a obiecałem dzisiaj odpis///
Raksha
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/01/2014
Temat: Re: Lantia Czw Gru 18 2014, 11:53
Jakaś najzwyklejsza wiocha, o której Bóg najwyraźniej zapomniał. Nie lubił takich miejsc, po prostu wieś zawsze go od siebie odpychała, wolał zawsze miasta, tutaj było dla niego zbyt... Brudno? Tak, można to mniej więcej tak określić. Jego wyraz twarzy był na wszystko obojętne, chociaż to może bardziej dlatego, że go w ogóle nie miał. Jedynie zobaczył, że znalazła się tu Sonia, więc skinął lekko głową i uniósł rękę odpowiadając na jej uśmiech. Przez całą drogę ignorował pozostałe osoby poza Sonią będąc po prostu zwykłym fiutem. Nie jest w końcu zbyt rozmowną osobą, więc to raczej normalna dla niego reakcja. Gdy już byli na miejscu stworzył sobie parę zielonych oczu, którymi lustrował okolicę. A gdy tylko jeden z jego towarzyszy zawarczał na psa, pomyślał - Idiota - po czym zignorował go. Gdy Sonia pokazała kartę ten kiwnął głową i oddalił się kawałek wypytując ludzi o dom Milfopa Bilflopa. A gdy już mu powiedzą tam się uda, chyba, że ktoś z jego towarzyszy znajdzie pierwszy to się za nimi uda.
Heisher
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 26/09/2012
Temat: Re: Lantia Nie Gru 21 2014, 20:03
MyGy
Wszystko przebiegło bez zbędnych formalności i, w niektórych przypadkach, przedstawienia się, toteż zbieranie informacji zostało zapoczątkowane stosunkowo szybko. Wieśniacy nie sprawiali trudności, choć, z drugiej strony, nie byli zbyt bystrzy i ich wiedza na temat wydarzeń interesujących graczy również była daleka od imponującej. Niemniej, coś się wydobyć udało.
Wszelkie tropy prowadziły do domu Bilflopa, gdzie też nasza grupa bohaterów postanowiła się udać. Na pierwszy rzut oka, i tu zaskoczenie, zdawał się on być zwykłym piętrowym domem z poddaszem. Niemniej, miejsce to wyraźnie otaczała magiczna aura, choć żaden z zebranych nie był w stanie określić natury owej magii. Fakt faktem, zaginieni prawdopodobnie nie mieli wcześniej wiele wspólnego z magią - nie byłoby więc zaskakujące, jeśli przeoczyliby ten element. Co godne odnotowania, drzwi do budynku były lekko uchylone. Z wnętrza nie dobiegały żadne odgłosy. Jeśli magowie zdecydowaliby się zajrzeć do środka przez okna, zobaczyliby to, czego mogli się spodziewać - zwykłą zawartość parteru domu mieszkalnego na wsi.
Z każdej z czterech strony, parter i piętro miały po 2 okna, rozłożone mniej więcej równomiernie. W uproszczeniu wygląda to mniej więcej tak (tam też fizycznie są ściany wewnętrzne, ale to się jakoś dziwnie formatuje i na tym na dole ich nie ma).
Zbieranie informacji było dość... mozolne... wyciągnięcie przydatnych rzeczy od tych ludzi było naprawdę trudne... Jedni gadali o wykopkach, że w tym roku udane były... Inni o tym, że im lis kury zjada... Kolejni zaś ekscytowali się porodem cielaka z zeszłego tygodnia... Tylko co to ma do Biflopa? Ugh... Mój entuzjazm wyparował tak szybko, jak szybko się pojawił...
Powłócząc nogami dotarłem pod domek ofiary... Reszta mogła zobaczyć, jaki to znudzony i zmęczony przyszedłem... Aż trudno się dziwić, że później ludzie mówią, że LS to nieroby i leniuchy... ale to seeerio było strasznie nudne.
Drzwi domku były uchylone... Mało raczej się dowiemy, patrząc przez okna... Magiczna aura otaczała cały budynek... Najlepiej było wejść do środka... W końcu musimy zbadać miejsce "zbrodni"... -Miejmy to już za sobą i wejdźmy frontowymi drzwiami... i tak musimy to zrobić...- To mówiąc, ruszyłem do środka, po drodze wyjmując wakizashi... W razie ewentualnego ataku zawsze można było się jakoś zasłonić lub zblokować...
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Lantia Czw Gru 25 2014, 23:33
Bane szedł za resztą podejrzanej ekipy i na serio był najporzadniejszym z nich wszystkich. Co potwierdził już na start koleś w dziwnej grzywce. Jakiś był nie tego, a robotę trzeba było zrobić! Ale jak on był tamtego to raczej chyab nie da sobie rady? No bo wiecie to robota. - Na pewno tak? -zadał pytanie, bo kto pyta ten nie błądzi. Jednak bardziej chyba Bane’owi chodziło o sam fakt podejścia do sprawy. Bo jak on robił włam. Tak stare czasy, wiecie szalone życie nastolatka i chęć odbycia przygody oraz zdobycia paru giftów sprawiała, że nastolatki wariowały. Jednak wracając do tematu! Gdy człowiek wchodzi na włam to raczej nigdy nie frontowymi drzwiami i nie leci z jęzorem na wierzchu niczym jakiś york czy inne dziwadło. - Bo wiecie od takich rzeczy to umierają ludzie. Chyba rozumiecie o co chodzi? Otwarte drzwi posesji, a my właśnie tam mieliśmy się włamać? Czy nie brzmi wam to jak zwiastun jakiegoś horroru czy innego cuda? Ale ja tylko tak... -zaczął niczym wulkan energii, jak rozjuszony rumak, który wiadomo co chciał, ale gdy zorientował się jak daleko zabrnął w chwilę ucichł i spojrzał w drugą stronę, jakby coś go tam wołało…
Nie, nie, nie nic go nie wołało, ale Bane też nie miał przewidzeń czy innych urojeń, po prostu ta sytuacja była nieciekawa a on musiał jakoś z niej wybrnąć i się ogarnąć. A gdy tylko to nastąpił Bane będzie jak młody bóg, czyli taki jak zwykle i nadal będzie kręcił nosem co do decyzji z wejściem do środka. Nie żeby się bał, czy coś, ale wiecie to takie znajome klimaty. Ale jeżeli cała drużyna wejdzie to i on. Ale nie ostatni! Na pewno nie ostatni, bo oni wraz z pierwszymi giną równie często co ci z innych grup etnicznych. A Wakamano nie chce jeszcze umierać! On jest na to za młody, no i za przystojny, inteligenty, silny, wysportowany, umięśniony, szybki, uroczy, cwany, przebiegły, sprytny, rozumny, zręczny, zwinny, bogaty, chciwy no i oczywiście odważny! Jednak jak trzeba to potrafi stać się niewidzialny i wykonać taktyczny odwrót w imię honoru oraz ładnego ułożenia swojej twarzy. Bo nigdy nic nie wiadomo...
Raksha
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/01/2014
Temat: Re: Lantia Pią Gru 26 2014, 01:36
On jedynie spojrzał na wszystkich jak się zachowają w tej sytuacji. Nie było innego wyjścia tylko przejść przez owe drzwi. Mężczyzna ściągnął z rąk swoje skórzane rękawiczki, po czym włożył je do kieszeni. Podciągnął prawy rękaw swojego płaszcza i uniósł lekko rękę. Stworzył sobie parę oczu plus dodatkową parę na dłoniach, po jednym oku na dłoń, by obserwować boki. Wiedział, że coś tam może na nich czyhać, więc lepiej się na wszystko przygotować, prawda? Oczywiście tymi oczami będzie patrzył co jakiś czas, gdy będzie mrugał tamte będą się otwierać na sekundkę, by tylko zobaczyć. Gdy coś niewłaściwego zwróci jego uwagę wtedy też obróci w tamtą stronę głowę.
Ayumu
Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
Temat: Re: Lantia Pią Gru 26 2014, 09:30
Chodzenie wraz z Sonią okazało się o tyle pożyteczne, że faktycznie dość szybko udało się im zebrać potrzebne informacje, a to nawet mimo niechęci dziewczyny do otwierania własnych ust. Rzecz jasna Kanzaki domyślał się, że za faktem milczenia kobiety może stać coś innego - może trauma z dzieciństwa, a może faktyczne inwalidztwo głosowe - niż tylko zwyczajny brak motywacji do artykułowania swoich poglądów i myśli w typowy dla ludzi sposób. Czasami Kanzaki sam też się odezwał, wtedy gdy było trzeba i gdy wieśniacy domagali się jakiegoś bardziej sensownego niż tylko kartkowego wyjaśnienia, ale to było wszystko. Informacje zebrał, a potem znalazł się przed domem, który okazał się tutaj być głównym miejscem akcji, a kto wie czy też nie zbrodni. Co Ayumu ani trochę nie wadziło i nie przeszkadzało. W swoim życiu zrozumiał kiedyś jedną prawdę - cały świat był miejscem zbrodni, czasami tylko jej koncentracja zachodziła w jakimś bardziej sprecyzowanym punkcie.
Magiczna aura była niemiłą niespodzianką i Kanzaki skrzywił się od razu, gdy tylko ją zauważył. Jeżeli ktoś tu używał magii to trudność zadania momentalnie wzrastała, choć oczywiście nie należało z miejsca przeceniać danego czarodziejstwa myśleniem, że należy do arcymaga. Mogło być i tak, lecz zarówno niedocenianie, jak i przecenianie prowadziło czasem do... skaleczeń. Kanzaki odezwał się jednak na głos, gdy tylko jego partnerzy próbowali wejść do środka. - Dlaczego po prostu nie zapukamy? - pytanie o tyleż wydające się na głupie, co jednocześnie praktyczne. Bo dlaczego mieliby nie zapukać wchodząc do domu szanowanego mężczyzny? Przecież nikt nie kazał im się nigdzie włamać, a mieli tylko sprawdzić co nieco. Równie dobrze mogli wejść jak normalni cywilizowani ludzie, a jeśli po pukaniu i ewentualnym zawołaniu nie dostaliby żadnej odpowiedzi, dopiero wtedy mogliby spróbować targnąć się na niewinność tego domu w bardziej brutalny sposób. Nie żeby dla niego to robiło różnicę, po prostu... wydało się mu dziwne jak szybko jego zespół chętny stał się do bycia rozbójnikami własnej kategorii.
I dlatego właśnie Ayumu, czujny i uważny wobec tego co było wokół niego zapukał mocno trzy razy do drzwi, jeśli nikt go nie zatrzymał. Wbrew temu co mówił i jak spokojnie się zachowywał, on także gotowy był od odskoku w razie niebezpieczeństwa, ale czy naprawdę za sprawą zwykłego zapukania mogło mu grozić kalectwo?
Heisher
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 26/09/2012
Temat: Re: Lantia Sob Gru 27 2014, 17:46
MyGy
Historia powoli rozpędzała się, niczym wielkie głazy, miotane przez wszechmocnego Herkulesa. Nasza drużyna, dotarłszy na miejsce niespotykanej tajemnicy, rozpoczęła naradę i, w niesamowicie długich, burzliwych i zielonych wymianach zdań, stanęło na tym, że trzeba puknąć drzwi. Ayumu, jako prawdziwy mężczyzna, stanął na wysokości zadania. Pukał zdecydowanie. Jak, rzeczony, prawdziwy mężczyzna. Odzewu nie było. Za wyjątkiem drewnianego odgłosu, wydawanego przez ten swoisty portal. Ponadto, drzwi zdawały się ustępować najemnikowi i z każdym uderzeniem, wycofywały się, odsłaniając swe wnętrze. Nie widząc przeciwwskazań, śmiałkowie weszli, zagłębiając się w bebechy Bilflopowej izby. Sosnowa podłoga kapkę skrzypiała. Prawie jak drzwi, które postanowili przymknąć, przed dokładniejszymi oględzinami.
Następne, co pamiętali, to coś twardego. Kamiennego. Była to podłoga. Leżeli na niej. Wokół panowała cisza. Cisza złowroga, obca. Otworzywszy oczy, magowie mogli spostrzec, że znaleźli się w pomieszczeniu w kształcie połowy elipsoidy, której podstawę, o promieniu około 7 metrów, stanowiła podłoga, zaś wierzchołek, o wysokości około 3 metrów, szczyt sklepienia. Blade, stłumione światło wpadało przez 8 okien, czy raczej przeszklonych dziur w ścianie, rozmieszczonych równomiernie, około 1,5 metra nad podłogą. W okolicy środka pokoju znaleźć można było również dwa fotele i dwie kanapy, ustawione w niewielkich odległościach od siebie. Wszystko, łącznie z umeblowaniem, zbudowane było z kamienia. Zdawał się być to nieznany im gatunek tegoż budulca. Wszystko było też pokryte pyłem. Rolę drzwi pełnił kawał materiału zawieszony na ścianie.
Wyjrzawszy przez okno, zgromadzeni zobaczyć mogli obraz zupełnie im nieznany. Przez gęstą, rozedrganą mgłę, dostrzegli liczne, niewielkie budynki, podobne do tego, w którym się znajdowali, rozrzucone nierównomiernie po okolicy zdawały się być skierowane drzwiami w jeden punkt. Przez okna domu, również wróconego w danym kierunku, ciężko było dostrzec, czym był ten punkt. Pod szarym niebem, które zdawało się pozostawać w nieustannym, chaotycznym ruchu, widoczni byli również ludzie. Ludzie lub istoty do nich podobne. Część z nich nosiła bowiem upiorne, kamienne pancerze, które przypominały wynaturzone, stworzenia pozbawione wszelkich barw. Inni, nieopancerzeni, odziani byli w coś, co przypominało narzucone na siebie kawałki materiału, owinięte szczelnie wokół ich ciał, w tym głów. W tej też chwili nasi bohaterowie uzmysłowili sobie, że ową złudną ciszę nieustannie zakłócał stłumiony szum wiatru i delikatny stukot niewielkich drobinek o okna budynku.
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Lantia Nie Gru 28 2014, 10:47
Gdy w tajemniczy sposób przetransportowali się do tego dziwnego miejsca. Bane już chciał krzyczeć, że są zgubieni. Nie żeby panikował lub się bał, ale jego najgorsze obawy się potwierdziły, a nerka tak go szarpała, że myślał tylko o sikaniu. Jednak nie było teraz czasu na takie błahe sprawy! Bo coś ich gdzieś przeniosło i Wakamano modlił się tylko aby pierwszy padł ten dziwoląg. Jego się bał najbardziej bo wyglądał jak jakiś zboczeniec, który ugania się za wszystkim co się rusza i w sumie jak się nie rusza to chyba też by mu pasowało bo by nie musiał biegać… - No to mamy pozamiatane! -krzyknął ale nie za głośno aby nie było, że jest jakimś dzikusem. On raczej wyraził swoje niezadowolenie faktem, że ludzie się go nie posłuchali. Chociaż może bardziej bolało go to, że on sam poszedł za tłumem a wiedział jak to się kończy kiedy to nie on przewodzi grupie. - A ja mówiłem, prosiłem, informowałem! Ale nie należy wejść, bo drzwi otwarte! Dzieciaki nauczcie się, że włam się robi oknem lub kominem jak ten legendarny czerwony bydlak. Redo Starr czy jak on tam miał? No ale nie ważne! A teraz nie podchodzić mi do tej dziwnej firanki ja się nią zajmę! Wy popatrzcie co tam dzieje się za oknem... -poniosło go, a może nawet to za mało powiedziane? Wakamano poczuł przypływ energii i pokazał kto tu jest samcem alfa! Tymi krótkimi słowami pokazał kto tu rządzi! Tak on to już pokazał a nie chciał pokazać. Białowłosy najemnik był wręcz pewny, że reszta ekipki ma już miękko w kolanach lub nawet nie tylko tam… Co do firanki, która tutaj robiła za drzwi sprawa miała się inaczej. Wakamano widział już różne cuda w życiu i naprawdę nie lubił niespodzianek! W sumie nie wiem kto lubi niespodzianki skoro spoilery są o wiele lepsze… Ale chyba za bardzo odskoczyłem od tematu, więc do niego wracam. Otóż najemnik gdy tylko zbliży się na odległość trzech, no może dwóch metrów od wyjścia. Wyciągnie jeden senbon i wystawiając go przed siebie zacznie powoli się zbliżać do celu. Bo czy to nie dziwne jeżeli zostawili by ich tylko za jakąś zasłonką? No właśnie...
Chłopak będzie tak skupiony na swoim celu jak się tylko da. Jego wewnętrzne napięcie będzie przekraczało napięcie stringów na jakiś big booty. No ale czego się nie robi dla własnego dobra. Ale co by się nie działo, jeżeli Bane dotrze spokojnie do zasłonki wtedy zacznie się prawdziwa operacja. Tak to w tym momencie chłopak wykorzysta swoją magię poprzez przewodnik jakim jest senbon. Spokojnie i powoli dotknie nim zasłonki, a następnie przekazując swoją magię zrobi w zasłonce dziurę na wielkość jego oczu. Jeżeli się okaże, że jeszcze żyje i zasłonka nie była pod prądem, ale za nią był inny obiekt. To przebijając się senbonem głębiej będzie się starał dotrzeć do tego obiektu i postąpi z nim tam samo jak z zasłonką. Mając nadzieję, że tym razem też nie zginie. A jakby coś się wydarzyło? Nie nie spokojnie nic się nie wydarzy a jak się wydarzy to Bane będzie stał jak ten debil z senbonem w łapie. A szok jaki go sparaliżuje na sekundę może trzy będzie tak duży, że facet chyba nic nie zrobi. No bo nic się nie stanie prawda?
Ayumu
Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
Temat: Re: Lantia Pon Gru 29 2014, 06:38
Oczywiście, że był zaskoczony. Kto niby mógł się spodziewać tego, że po przekroczeniu progu byle domostwa na wsi nagle stanie się... to wszystko? Mógł się spodziewać tego, że z tym domem coś jest nie tak, wieśniacy jasno wskazywali na taką możliwość, ale też dlatego zdecydował się na wejście do domostwa jako zwykły gość, a nie jako włamywacz. Mógł spodziewać się, że w domu znajdzie się ktoś, kto będzie niebezpieczny, mógł też spodziewać się pułapek, ale zorientować się zawczasu, że to cały dom jest jedną wielką pułapką? Nawet jeśli technicznie rzecz biorąc to nie dom był pułapką, a jakiś jego element, to Kanzakiemu wystarczyło to bardziej szczątkowe wyjaśnienie danej sytuacji. Przynajmniej w tej chwili, na potrzeby odnalezienia się w dosłownie nowej rzeczywistości, łatwiej tak było przejść nad tą zmianą do porządku dziennego. Oczywiście później będzie musiał wszystko dokładnie sobie przemyśleć - jako nauka na przyszłość, ale także jako studium tego, jak odwrócić to co się tutaj właśnie stało. To że się tu znaleźli było jednym, ale musieli też stąd potem zniknąć i to w jak najlepszej kondycji fizycznej, a Ayumu zaczął o tym myśleć tuż po tym jak tylko minęło mu pierwotne, leciutkie zdziwienie tym co się stało. Koniec końców nie zamierzał spędzić tu całej reszty swego żywotu, choć jego mózg podsunął mu taką właśnie myśl jako jedną z pierwszych. I nie był to strach, a raczej próba oswojenia go z trudną sytuacją, tak by potem się już tym nie stresować i zająć efektywnością działania.
- Nie przypominam sobie, bym chciał dokonać włamu...- rzucił tylko Bane'owi, w odpowiedzi na jego mocno zaczepne i emocjonalne słowa. - Spodziewałem się raczej wejść do normalnego domostwa i zobaczyć jego lokatorów. To że nie odpowiadali na pukanie mogło być znakiem tego, że coś im się stało. Zareagowaliśmy normalnie. - stwierdzał kolejno, dość spokojnie Kanzaki, jednocześnie rozglądając się po swym nowiuśkim otoczeniu. - Z perspektywy czasu widać, że błędnie, przyznaję, ale wtedy brzmiało to na sensowny sposób działania. - dodał jeszcze chłopak, następnie oglądając się na swoich towarzyszy. - Wszyscy w porządku? Nikomu nic się nie stało? - zapytał przeskakując wzrokiem z twarzy na twarz, upewniając się o kondycji fizycznej wszystkich ludzi zebranych w tym miejscu razem z nim. Następnie jednak podszedł do okna, by faktycznie nieco lepiej przyjrzeć się i skupić na tym, co działo się za oknami. Interesowało go, czy w podobnych do jego domku, budowlach znajdowały się podobne okna, a jeśli tak, to czy było w nich widać innych ludzi. Interesowały go także "ludzkie" postacie i próbował dojrzeć co ci "niby-ludzie" w pancerzach i bez próbują uczynić. I starał się to robić nie rzucając na siebie zbyt dużo uwagi - skulił się nieco i wyglądał tylko spod "parapetu" co pewien czas. Póki co więc zajął się obserwacją.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Lantia Wto Gru 30 2014, 00:25
Nie przejmowałem się niemiłym gościem, bo po co? Żeby się zdenerwować? Napsuć sobie krwi? Nie było żadnej potrzeby, żeby to robić. -To miejsce zbrodni... nie włamujemy się... Zostaliśmy wynajęci, więc robimy co do nas należy...- W głosie nie było słychać krzty entuzjazmu, jak też złości. Powiedziałem to tonem, jakim tłumaczy się ludziom coś, czego nie rozumieją... Odzyskawszy jednak swoje siły, wkroczyłem pewnie do domu... I na tym by się skończyło...
Obudziłem się na kamiennej podłodze, więc wstałem, jak to każdy by zrobił, gdyby akurat sobie na kamiennej podłodze leżał... Logika... Tylko... nie pamiętam, żeby w domu Biflopa była kamienna podłoga... Wnioski: ZOSTALIŚMY, KURDE, PORWANI! Zanim jednak postanowiłem rozgłosić wszystkim niedorzeczne i pochopnie wyciągnięte wnioski, rozejrzałem się po... po okolicy. Zajrzałem w każdy kąt, w każde miejsce, zaglądając w każdą szparę, spojrzałem nawet przez okno. Stanąłem na środku pokoju i mówiąc głosem święcie przekonanego, poważnie oznajmiłem -Po dokładnych oględzinach miejsca, jak i jego okolicy, z całą pewnością mogę stwierdzić... Nie jesteśmy już w domu Biflopa- Uśmiechnąłem się szeroko -no bynajmniej nie w jego Fioryjskim domu... Śmiem nawet twierdzić, że nie jesteśmy w Earthlandzie- No, i uświadomiwszy sobie swoje słowa, opadłem na kamienny fotel, zupełnie nie wiedząc co teraz zrobić... Postanowiłem zdać się na towarzyszy. Kamienni raczej mnie przerażają... Ale... Przecież bąbelki są "super efektywne" na kamień. Woda górą.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.