I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielka wieś, w której budynki mieszkalne skupione są wokół jednego traktu, ciągnącego się przez całą jej długość. Ceglane, malowane domy gdzieniegdzie pokazywały swe "kości". Trudno powiedzieć, czy powodem tego była bieda mieszkańców, czy niewielka szkodliwość zniszczeń. Tak czy inaczej, potęgowało to wiejski klimat okolicy nie mniej, niż rozgdakane kurniki, rozmuczane obory czy rozszczekane budy. Tu i ówdzie zobaczyć można również starszą Gieńkę, dreptającą gdzieś w tylko sobie znanym celu czy też starszego Gienka, wpatrującego się z dumą w swe złote stosy zbóż.
____________________
MyGy Lantia zdawała się żyć własnym życiem, kiedy nasi bohaterowie przybyli na miejsce, podstawioną przez policję, bryczką. To tu giną ludzie. W tej wsi. Na pierwszy rzut oka - zwykłej wsi. Na każdy kolejny, z obecnej perspektywy - normalnej do granic. Lecz zaraz! Co to?! Szybko okazało się, że miejsce to jest pełne akcji i niespodzianek! - Hau hau! - Zrobił pies, podbiegając do gromadki. Jamnikopodobny stwór upodobał sobie Pace'a. Stanął przy nim, wywijając swą kitą i kontynuował wykład. - Ah! Paróweńko! Widze żeś przywitał gości! - (#intended_literówki) Rzekła, pojawiająca się babuszka. - Państwo czarodzije! Witam, witam! Państwo pewnie w sprawie zaginięć. Straszne rzeczy! Oj straszne! Ale ja to nie wiem. I w ogóle Bilflopa żem nie widziała też od dawna. Żeby się biedaczysko w nic nie wpakował!... No ale nic. Co ja będę wam, dziatki, głowę zawracać. Znajdźcie tych dzieciaków. - Skończywszy, pani pomachała Wam na pożegnanie i podreptała dalej. Po chwili nawet Paróweńka się ulotniła.
//Tu ma miejsce magia i możecie się w dowolny (sensowny) sposób dowiedzieć rzeczy, które zostały zawarte w temacie z misją. Oczywiście dalsze postanowienia mile widziane.
Autor
Wiadomość
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Lantia Sro Gru 31 2014, 19:15
Gdy stanęli przed domkiem, nic nie zapowiadało następnych wydarzeń. Nawet dziwna magiczna aura bijąca od budynku nie zapowiadała, że po przejściu przez próg i zamknięciu za sobą drzwi znajdą się... bóg wie gdzie. Co prawda nie było to pierwszy raz, gdy w tak niezwykły sposób się przeniosła do "gdzieś", jednak prawdopodobnie była daleka od przyzwyczajenia się do tego dziwnego rodzaju transportu. O ile w ogóle był to transport. Podniosła się szybko, niczym spłoszone zwierzątko i rozejrzała się z uwagą po nowym pomieszczeniu, ręką próbując odnaleźć notatnik i długopis. Bez tego jej komunikacja z drużyną byłaby... mocno utrudniona, a była niemal pewna, że każdy z nich chciał tego uniknąć. Po odnalezieniu wszystkiego co chciała, wstała i otrzepała swoje ubranie. Jej towarzysze zaczęli wymieniać się uwagami, którym przysłuchała się z uwagą, ale nie odważyła się ich skomentować. Każdy miał trochę racji. Dlatego też podeszła do kamiennych mebli i usiadła na fotelu, patrząc na drużynę z lekkim zainteresowaniem. Po chwili jednak przyszedł jej do głowy inny pomysł i przyjrzała się pyłowi, który pokrywał mebel. Z zewnątrz dochodził szum wiatru i... coś jeszcze. Czyżby to był właśnie ten pył?
Raksha
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/01/2014
Temat: Re: Lantia Sro Gru 31 2014, 20:32
Co tu się do cholery działo? Co to właściwie za miejsce? Nie wiedział, jedynie po podniesieniu się z ziemi otrzepał się jakby nigdy nic. Zaciskał palce strzelając nimi, wydawało mu się, że raczej nic z nim nie jest. Rozejrzał się po całym pomieszczeniu, po czym podniósł swój kapelusz i założył go z gracją. Delikatnie poprawił swój płaszcz, by dalej wyglądać świetnie jak to na Rakshę przystało. Zaraz po tym podszedł do zasłonki i dał pobawić się przy niej Bejnowi. Zaraz po tym stanął obok zasłony, po czym stworzył na swojej dłoni oko, które pokazał Bejnowi. Było ono w kolorze czerwonym. Delikatnie zamierzał wsunął dłoń za całą tą zasłonę, by się "rozglądnąć" owym oczkiem. Jakby coś zamierzało go zaatakować to od razu ją chowa.
Heisher
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 26/09/2012
Temat: Re: Lantia Sob Sty 03 2015, 13:13
MyGy
Grupa magów zdawała się być zgodna co do jednego - właściwie nie wiedzą nic konkretnego o tym, co się z nimi stało oraz gdzie się aktualnie znajdują. Co więcej, miejsce to zdawało się być miejscem niesprzyjającym. Przystąpili więc do pośpiesznych oględzin. Lamijczyk od razu wziął się za przeszukanie pomieszczenia, w którym się znaleźli. Co prawda nie odkrył niczego konkretnego. Wielce osobliwym zdał mu się jednak fakt wszechobecnego pyłu. O pyle tym zdawała się myśleć również Sonia, która, wyjrzawszy za okno, zyskała niemal pewność, że to właśnie ten pył bezustannie naciera na okna budynku. Co więcej, mogła przypuszczać, ze gęsta "mgła", w której tonęła okolica, to nic innego, jak ta substancja. Jednak powiedzmy coś więcej o odkryciach dziewczyny w kwestii badań właściwości fizycznych tychże obiektów. Otóż pył był drobny. miała wrażenie, że jest stosunkowo twardy, choć nie dało się tego bezpośrednio odczuć - ziarenka były zbyt małe, zdawały się być niemal płynną masą. Z racji swej wielkości przylegał do linii papilarnych i porów w skórze. Sonia czuła się nieswojo, mając go w rękach. Nie byłaby jednak w stanie określić, dlaczego tak się czuje.
Członek gildii najemniczej postanowił z kolei przeprowadzić rozpoznanie w terenie przy pomocy okien. Nie dostrzegł jednak nic, co mogło by być uznawane za sensację. Upewnił się jednak, że inne budynki również posiadają okna. Widać było przez nie głównie kamienne wnętrz oraz wędrujących tubylców. W swych domostwach zdawali się jednak unikać noszenia zbroi, ograniczali się do szmat. Ayumu zwrócił również uwagę na osobników, którzy nie przebywali w żadnym budynku. Zdawali się... rozmawiać, jednocześnie, sporadycznie wyglądając czegoś w oddali.
Ostatnia z grup rozpoznania postanowiła wziąć na warsztat "drzwi". Już zbliżając się do nich, dwójka mężczyzn usłyszała odgłosy przypominające mowę, dobiegające zza kurtyny. Zamarli w bezruchu, przysłuchując się, czy źródła owych odgłosów są w ruchu. Po chwili nie byli pewni, czy odetchnąć z ulgą czy wręcz przeciwnie. Istoty nie poruszały się. To dobra wiadomość. Złą było natomiast to, że rozmówcy znajdowali się po obu stronach wejścia do budynku, w którym znajdowali się magowie. Mimo to, Bane zdecydował się wykonać swą operację. Powoli wyjął senbon, pokrył go swą magią i, ruchem przeczącym wszelkim ideom gwałtowności, przebił zasłonę. Postanowił ograniczyć się do niewielkiego otworu z racji okoliczności niesprzyjających. Widok... nie napawał radością, bowiem, z tego, co zobaczył, najciekawszą częścią zdawał się być mężczyzna siedzący na ziemi na wprost od nich. Choć jego twarz skrywała kamienna maska, Samotnicy czuli, że oczy, skryte gdzieś z przepaści otworów maski, wpatrzone były prosto w nich. Osobnik zdawał się na nich czekać. Nie był opancerzony, choć u jego pasa widoczne były dwa, długie miecze przypominające katany.
Czas na odpis: 5 stycznia 2015, godz: 23:59
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Lantia Sob Sty 03 2015, 18:40
Gdyby spojrzenia Bane’a i nieznajomego się spotkały, zapewne ten pojedynek skończył by się klockiem w gaciach. Tak, nie oszukujmy się, ale taka sytuacja jest najgorsza. Kiedy ty chcesz się gdzieś podkraść, coś zrobić tak aby zaskoczyć inną osobę. Ba aby ta osoba nic nie wiedziała, co się dzieje i gdy wszystko idzie pięknie i ładnie, nagle następuje ten buum, który wszystko niszczy. Zazwyczaj jest tym czymś jest ta osoba, która spokojnie czeka na ciebie i patrzy na to co robisz. To tak samo jakbyście mówili, że jesteście na diecie, ale skrycie pod koniec dnia pochłaniacie czekloade, jak jakiś wygłodniały lew antylopę no i wtedy ktoś was na tym przyłapie. Ta niezręczna sytuacja po chwili przeradza się w skrytą rozpacz oraz paraliż starchowy. Tak właśnie w tej chwili czuł się Wakamano. Jego portki były bliskie od wypełnienia się po brzegi, bo to coś czekało na nich tuż za zasłonką. A on to coś widział i jakoś nie przypadło mu do gustu. Dlatego gdy tylko się zorientował o co chodzi, a jego oczy przestały przypominać kółka od roweru od razu odsunął się do wyjścia! Tak jest lepiej było stać odrobinę dalej co by może jakiś łoś lub inny łosoś nie wyszedł by na pierwszy ogień, ale żeby nie było Bane poinformuje resztę drużyny. Bo zwyrol cały czas milczał i jakiś taki był dziwny, brr. - Emm… Wiecie? Ktoś jest tutaj za zasłonką... -powie tak informacyjnie. Spokojnie i dość cicho, ale tak aby każdy usłyszał. Jakby było mało tego. Bane również wskaże drogę do celu pokazując palcem miejsce o jakie mu chodziło. Bo może ktoś nie zrozumiał o jaką zasłonkę chodzi, bo w sumie nie mógł powiedzieć, że to ich zasłonka. Bo praktycznie dom nie był ich, oni byli tutaj tylko gośćmi, więc lepiej pokazać… - To co robimy? -zapytał już teraz energiczniej. Bo stał w wystarczającej odległości od przeklętej zasłonki i dziwoląga za nią. Bane nie chciał się niepotrzebnie mieszać, bo w końcu był z drużyną! A odpowiedzialność zbiorowa to najgenialniejszy wynalazek tego świata. Tak szczególnie jak się jest z drużyną! Ale jakby coś się działo, to Bane tak asekuracyjnie cały zniknie za pomocą swojego czaru. Bo wiecie “nigdy nie wiesz co się stanie na zakręcie”, no a lepiej zawsze dmuchać na zimne...
Raksha
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/01/2014
Temat: Re: Lantia Nie Sty 04 2015, 01:39
Co to właściwie tam jest? Nie miał pojęcia, ale wyglądał jak... Majowski Samuraj? Czyżby Majowie mieli własnych samurajów z kamiennymi maskami? Innego wyjścia tu raczej nie widać. Nie do końca opuszczona wioska z sennego koszmaru, heh, raczej nie ma innego wyjścia niż ta zasłonka, za którą jest tamten z katanami. Może powinien wyrzucić kogoś za drzwi, by sprawdzić co się stanie? Chyba najlepsza z aktualnych opcji, więc nie powinien się powstrzymywać. Biała beztwarz zwana Rakshą podeszła do fotela, gdzie zawiesił na oparciu swój płaszcz i kapelusz. Oczywiście rzeczy nie przeszkadzały osobą siedzącym na fotelach. Zdjął swoje rękawiczki, po czym włożył je do kieszeni. Podciągnął oba rękawy. - Innego wyjścia nie ma - spojrzał w kierunku zasłonki kierując słowa do towarzyszy. Rzadko się odzywał, a jego głos raczej do ciepłych i przyjemnych nie należał. Pewnym krokiem skierował się do wyjścia. Następnie pomału odsłoni zasłonkę, po czym zrobi krok do przodu. Gdyby jednak chcieli go zaatakować to użyje mutacji zewnętrznej, by pokryć swoje ciało skorupą jak u żółwia.
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Lantia Pon Sty 05 2015, 18:30
Gdy tylko przyjrzała się dziwnej substancji, szybko spróbowała zetrzeć ją z palców. Przedziwne uczucie, które towarzyszyło posiadaniu tego pyłu na skórze, nie było przyjemne i wolała pozbyć się go jak najszybciej. Jej mina też się nieco wykrzywiła. W głowie też zrobiła bardzo szybką analizę. Skoro mocno wiało, a na dworze znajdował się ten pył, nie było dziwne, że ludzie byli tak dziwacznie poubierani. Nie chciałaby mieć tego dziwnego pyłu nigdzie na ciele, a perspektywa oblepienia nim twarz była daleka od zachęcającej. Pozostawało tylko jedno pytanie - czemu ubierali się w kamień? Wstała z fotela i uważniej przyjrzała się surowcowi, z którego go wykonano, po czym to samo zrobiła ze ścianami budynku. Czy były tu jakieś zarysowania, uszczerbki, czy może kamień był nienaruszony? Po tych oględzinach podeszła do zasłonki, którą zajmował się już Bane i Raksha. Byli tam ludzie? Na swój sposób było to ciekawe stwierdzenie. Nie przeszkadzała w żadnym działaniu małomównemu koledze, jednakże zamierzała wejść do środka tuż za nim, by na własne oczy dowiedzieć się, o co chodzi. Wszak czekając, aż cokolwiek się wydarzy, nie dowiedzą się nic. "Dzień dobry, szukamy zaginionych. Czy wiecie coś o..." Zatrzymała się w połowie pisania zdania, po czym szybko nakreśliła sylwetki strażników i żebraka, których poszukiwali. Pisała szybko, ładnie, i możliwie jak najbardziej wyraźnie. Nie wychylała się też zanadto za Rakshę, tak dla pewności.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Lantia Wto Sty 06 2015, 10:48
Nie pozostało nic więcej jak obserwować fachowców przy pracy... Więcej niż dwójki do firanki nie potrzeba. Niech grzebią, a ja chwilkę posiedzę. Powoli zaczyna to wyglądać gorzej niż misja w tym rozgrzebanym kościele. Trafiliśmy do innej rzeczywistości, gdzie poza nami znajdują się WYNATURZENI! Na to słowo, strząsnęły mną ciarki... Nie należałem do strachliwych, ale ten wyraz budził we mnie... niepewność... Kiedy dwójka odkryła coś za firanką, ruszyłem, żeby zwyczajnie się pogapić... Od czegoś trzeba zacząć... -Może to Biflop? Czeka na kogoś od nas, z naszego świata?-
Ayumu
Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
Temat: Re: Lantia Wto Sty 06 2015, 11:24
Oczywiście, że chłopak zaczął zastanawiać się nad brakiem dodatkowego wyposażenia i zbroi, ale z drugiej strony nie myślał nad tym aż tak gorączkowo. Chodzenie w zbroi, z dość oczywistego powodu, było całkiem męczące, więc Ayumu postanowił zgodzić z ryzykiem postawienia tego właśnie dotyczącej tezy już w tym momencie. Pomijając możliwość, iż to miejsce było jakimś obozem wojskowym mogło być też tak, że w domkach znajdowali się cywile i dlatego nie mieli na sobie pancerzy. Jednocześnie miał może bardziej nadzieję na wypatrzenie tego, czy po tamtej stronie budynków nie znajdą się osoby w ciuchach bardziej przypominające ubrania wieśniaków, ale z drugiej strony porwania miały miejsce już jakiś czas temu, więc od tamtego czasu ubrania mogły im zostać zmienione. Rzecz jasna nie znał twarzy poszukiwanych aż tak dobrze, by z miejsca je rozpoznać i uznać, że "o, to oni", ale właśnie po ubraniach miał zamiar chociaż spróbować się do czegokolwiek odnieść. Nie tym razem jednak. Po chwili został jednak oderwany od swoich przemyśleń, gdy usłyszał głos Bane'a, który obwieszczał pojawienie się kogoś nowego w zasięgu ich grupki, a to momentalnie zmuszało chłopaka do bardziej ostrożnego zachowania. W nieznanym miejscu nie można było być lekkomyślnym ani też nie można było wyciągać pochopnych wniosków, bo mogło się to źle skończyć. Kanzaki nie mógł pozostawić tego odkrycia bez reakcji, ale nie mógł też z nią przesadzić, bo kto wie co wtedy by się stało, dlatego też obrócił się szybko w kierunku, z którego dobiegł głos Bane'a,a gdzie prawdopodobnie znajdował się też "nowy lokator", jednocześnie jego ręka swobodnie i powoli, bez agresywnego ruchu, opadła podług jego ciała, tak by w razie potrzeby być w gotowości do szybkiego wyciągnięcia miecza z pochwy. Nie zamierzał jednak kłaść dłoni na rękojeści póki co, ot, po prostu pozostawił ją blisko niej.
Jednocześnie nie wykonał jakichś specjalnie zaawansowanych czynności. Pozostawał dalej w pobliży swojego miejsca obserwacyjnego, a to dlatego, że dzięki temu mógł zobaczyć czy coś/ktoś nie zbliża się jeszcze w kierunku ich miejsca pobytu. Kimkolwiek był jeden siedzący człowiek, wiadome było, że tak długo jak pozostaje on jeden na ich całą grupkę, to oni mają przewagę, nawet jeśli pierwszy człowiek w linii miałby opuścić ten padół łez jako pierwsza ofiara próby obezwładnienia. Dodatkowo Kanzaki posiadał możliwość rażenia z dystansu, więc nie musiał się zbliżać. Nie miał jednak zamiaru tak łatwo pozwolić komukolwiek w tej grupie zginąć. Tak. Jeśli już w ciągu kilku pierwszych minut ktoś by tu sobie zmarł, to oczywiście świadczyłoby to o jego kompletnym braku przygotowania, ale czasami nawet mięso armatnie było potrzebne. I nie chciało się go zużyć tak od razu. Ale Raksha z Sonią już działali, reszta zachowywała się w miarę normalnie (poza Bane'm, który widocznie miał jakieś problemy rodzaju głębszego, o czym mentalną notkę Kanzaki sobie szybko poczynił), więc póki co mogło im nic nie grozić. Zachował milczenie pozwalając na przejęcie sterów przez osoby zadające pytania.
Heisher
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 26/09/2012
Temat: Re: Lantia Sob Sty 10 2015, 03:34
MyGy
Nasza grupa zdawała się być w ciężkim położeniu. Znajdowali się z nieznanego powodu, w nieznanym miejscu, wśród nieznanych istot. Wiedzieli jednak, że trzeba działać, co też bezzwłocznie uczynił Raksha. Wyszedłszy z pomieszczenia, spostrzegł dwóch innych, opancerzonych mężczyzn, siedzących po obu stronach wejścia w odległości około metra od drzwi. - Wychodźcie. - Rzucił jeden z nich z akcentem nieznanym naszym bohaterom. Na poparcie swej komendy, wstali z ziemi i wyjęli swe miecze. Raksha mógł wyobrazić sobie, z jaką reakcją spotkać mogłaby się odmowa.
Kiedy wszyscy wyszli, wokół zebrała się już spora grupa tubylców, stojących w nieregularnym półokręgu. W jego środku znajdowali się magowie, a, naprzeciw nich, wojownik, którego dostrzegł Bane. - Macie 5 sekund. Jeśli nie zaatakujecie Wy, zrobi to on. - Doszedł głos z tłumu. Przeciwnik natomiast, już stojący, zdawał się mieć niespełna dwa metry. Na jego ciało narzucone były liczne szmaty, uniemożliwiające powiedzenie o nim czegokolwiek konkretnego. Z przodu miał lewą nogę, ugiętą lekko w kolanie. Miecze zaś trzymał nieco przed sobą. Oba na ukos, ale tak, by nie kolidowały ze sobą. Lewy wyżej i bardziej wysunięty do przodu, prawy niżej. Dzieliło Was od niego około 3 metrów. Ludzie udostępnili Wam pole bitwy, które, w rzucie na ziemię, dałoby rzeczony półokrąg o promieniu 6 metrów. Na skraju tegoż półokręgu znajdowali się ludzie, w znacznej części uzbrojeni i z mieczami w gotowości. Za Wami zaś znajdował się budynek, z którego wyszliście. Od prawej wieje średnio silny wiatr, niosący ze sobą liczne drobinki pyłu, które drażniły Wasze zmysły i ogrniczając widoczność do kilkunastu - kilkudziesięciu metrów.
Jeśli ktoś nie zastosowałby się do polecenia... to będzie miał niespodziankę~.
Raksha
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/01/2014
Temat: Re: Lantia Nie Sty 11 2015, 14:44
No cóż, jak każą im walczyć to nie pozostaje tylko nic innego jak to zrobić. Wziął głęboki oddech, po czym zaczął gromadzić "ślinę", którą zmienił kwas (kwaśny spluw (D)), który wyceluje prosto w kamienną maskę przeciwnika, gdzieś na wysokości oczu. Może się nie dostanie, ale ślina powinna zasłonić mu na chwilę widok. - Zacznę pierwszy, wy bądźcie w gotowości, by najwyżej go odepchnąć, gdyby miał mi zadać śmiertelną ranę. Jak macie jakieś zaklęcia to starajcie się go obijać - Raksha od razu zaczął od użycia swojej mutacji zewnętrznej, by wydłużyć swoje palce i zmienić ich kształt na coś na kształt szponów (jakieś 20 centymetrowe). Zaklęcie mutacji zewnętrznej na szczęście mu na to pozwala bez najmniejszego problemu. Od razu pokryje te szpony czymś wytrzymałym, w sensie skóra przybierze coś na kształt twardej łuski, która powinna być wystarczająco mocna, by przetrzymać ewentualne uderzenie miecza. Raksha przyjmie pozycje lekko pochyloną z nogami w rozkroku (ofc, lekkim), po czym ruszy na przeciwnika ze swoimi szponami, by zaatakować go gdzieś na wysokości tułowia, by przebić się przez szmaty, by od razu zaaplikować mu rękę Alien (C) w trafionym miejscu. Powinna ona wyrosnąć w następnym poście, by utrudnić mu ruchy. Jeśli przeciwnik będzie blokował mieczem uderzenia to Raksha spróbuje zaatakować lewą rękę, by wymusić u niego blok, a następnie drugą spróbuje go mocno podrapać po łapie, by też zaaplikować rękę Alien. Jednak, gdy poleci w Rakshe jakieś uderzenie to spróbuje je sparować i go przytrzymać zmieniając kształt szponów, by się zacieśniły na ostrzu, by zostało przytrzymane (wytworzył łuskę, twardą, więc nie powinien się skaleczyć), aby dać swoim towarzyszą czas do zaatakowania go. A właśnie, gdyby użył drugiego miecza to spróbuje przyjąć uderzenie przez pokrycie ręki tym samym materiałem co szpony i przyjąć to uderzenie.
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Lantia Wto Sty 13 2015, 20:52
Wygnani musieli wyjść na zewnątrz. Tak dobrze myślicie, że Bane się nie ucieszył. A nawet gorzej facet powoli zaczynał się denerwować. Sytuacja była stresująca, a to był dopiero początek. Szczególnie, że po chwili zostało im rzucone ultimatum. Tak to nie było do końca wyzwanie. Ktoś nie powiedział, że oni tego nie zrobią. Nie oznajmił im, że to przerasta ich możliwości. Nieznajomy oznajmił im, że muszą zaatakować przeciwnika i mają na to pięć sekund. Czyli niewiele czasu.Bane automatycznie zareagował na takie niebezpieczeństwo i od razu rzucił w przeciwnika shurikenem. Wakamano nie celował jakoś konkretnie, jedynie w okolice szyi. Ale co by nie było łatwo ten shuriken był zaledwie podpuchą. Tak Bane nie mógł przewidzieć co wykona jego sojusznik, więc nie rzucił tylko jednego shurikena, ale łącznie trzy. Kolejne niewidzialne dwa po obu stronach pierwszego. Tak aby skutecznie trafić wroga. - Drużyno i co robimy dalej? -zadał pytanie, będąc cały czas w gotowości. Bo na dobrą sprawę wróg ich otaczał, a oni za wiele o nim nie wiedzieli. No i tym bardziej nie wiedział co się dalej wydarzy. Drużyna pewnie też nie, ale zawsze warto się spytać innych co sądzą o danej sytuacji. Wiecie tak na wszelki wypadek i dla uszanowania zdania innych ludzi.
Ayumu
Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012
Temat: Re: Lantia Pią Sty 16 2015, 18:15
Kanzaki nie atakował, ale spokojnie przeczekał w gotowości cały moment wyprowadzenia ich na zewnątrz i przygotowania dla nich ringu. Miecz miał cały czas pod ręką, więc w każdej chwili mógł go wyciągnąć do obrony własnej, a chyba z racji wyuczonej ostrożności nie wierzył w to, że ta walka rozegra się pomiędzy ich grupką, a pojedynczym przeciwnikiem, dlatego zanim cokolwiek się zaczęło omiótł spojrzeniem wszystkich innych "tubylców" próbując wzrokiem wyszukać tych, którzy albo wyglądali na najbardziej silnych, albo na takich, których łatwo sprowokować lub najbardziej mogliby się rwać do walki. Przyjrzał się też temu czy grupka tubylców miała przy sobie jakąkolwiek broń i czy była ona w "gotowości" (w dłoni), czy w stanie spoczynku (w pochwie). Poza tym jednak nie zamierzał pozwolić Rakshy walczyć w pojedynkę, zwłaszcza, że zadowolony był z faktu, iż ten tak ochoczo przyjął na siebie rolę pierwszego atakującego, czym jednocześnie zapewniał Kanzakiemu dodatkową osłonę przed ewentualnym zranieniem. Tak, niech on walczy w tym miejscu, niech jego krew się leje. Aby jednak tej krwi za dużo się nie przelało Ayumu musiał działać. Dodatkowy wojownik przyda się w tym miejscu na pewno, dlatego najemnik z DHC nie zamierzał pozwolić mu zginąć.
- Atakujemy. - odpowiedział lakonicznie Bane'owi blondyn, jednocześnie korzystając z zaklęcia Keima, a następnie wysyłając swoją laleczkę do pomocy Rakshy. Keima miał za zadanie strzelić przeciwnikowi po razie w okolicę łydek i złączenia ciała za kolanem. Razem cztery pociski, bo na każdą nogę przypadały po dwa. Pociski wystrzelone zostawały jednak tylko wtedy, gdy Keima był pewien, że trafi w przeciwnika, a nie w Rakshę - dlatego zbliżył się do niego całkiem blisko, a w razie bycia zagrożonym atakiem momentalnie odskakuje i próbuje po chwili podobnego manewru. Potem miał się nieco oddalić i być w gotowości do kolejnych wystrzałów, zaś sam Kanzaki postarał się przemieścić o tyle, by znaleźć się w nieznacznej odległości zarówno od tubylców, jak i samego przeciwnika, z którym przyszło im się zmierzyć, najlepiej tak by móc obserwować ich wszystkich naraz. W razie ataku na własną osobę wyjmuje oczywiście bez zawahania katanę szybkim ruchem dłoni i przy jej pomocy stara się blokować kolejne ataki, a także wyprowadzić kontrę. To jednak czyni tylko, jeśli poczuje, że ma faktyczną szansę na wykonanie kontry - nie ryzykuje ani trochę.
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Lantia Nie Sty 18 2015, 00:53
Tak jak wcześniej wyszedł Raksha, tak zrobiła i ona, stojąc tuż za nim, nie wychylając się i nie narażając zanadto. Była to całkiem wygodna strategia, do czasu. Niedługo po nich z budynku wyszła i reszta towarzyszy. Odnotowała w swoim notesie dziwny akcent, którym posługiwał się jeden z zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn, po czym zaczęła się zwyczajnie przyglądać, obserwować i notować co ciekawsze rzeczy w otoczeniu, tak długo jak mogła. Całe to kółeczko i stojący przed nimi mężczyzna napawali ją lękiem. Nie wiedziała, czego się spodziewać, a gdy kazali im walczyć z przestrachu nieco się skuliła. Czemu mieli to robić? Przewaga liczebna w tym momencie zdawała się na nic, bo przeciwnik wyglądał na takiego, co wie, co robi. Cofnęła się o dwa kroczki od Rakshy, nie bardzo mogąc cokolwiek zrobić. Nie chciała mu, ani nikomu innemu z drużyny, przeszkadzać, więc to najlepsze, co mogła zrobić. Dodatkowo ustawiła się plecami do wiatru, ale bokiem do przeciwnika, chcąc jakoś zminimalizować wpływ pyłu na możliwość widzenia i oddychania, a jednocześnie nie stracić widoku na przeciwnika, by w przypadku wszelkich ataków w jej stronę, spróbować ich uniknąć poprzez odskok w bok lub tył (która opcja wydaje się bezpieczniejsza). Jednocześnie zaczyna cichutko śpiewać Windiling, by możliwie ułatwić swoim sojusznikom walkę, za cel obierając mężczyznę w masce będącego ich obecnym przeciwnikiem.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Lantia Nie Sty 18 2015, 20:08
No i wytoczyliśmy się... Hmm... nie było to bardzo zadowalające... Znajdowaliśmy się w nieznanym miejscu, w nieznanym czasie, w otoczeniu nieznanych ludzi... jeśli tylko byli to ludzie. I szczególnie nie pasowało mi ostatnie... Byliśmy otoczeni... -Jeśli mamy się bić, o zróbmy sobie trochę miejsca. Nie chciałbym przez przypadek zahaczyć kogoś z was kataną. Chłopcy, tego dupka zostawiam wam, będę ubezpieczał tyły w razie... problemów- i faktycznie.. Niebezpiecznie bowiem było stać tyłem do reszty, skoro byliśmy otoczeni... Skupiać się tylko na jednym, kiedy wokół tyle wrogich twarzy... Odwróciłem się do Soni, dając znak, by się nie martwiła, że damy radę. Nie wiem, jaką magią się posługuje, ale instynktownie czułem, że chronienie dziewczyny jest obowiązkiem każdego faceta...
W razie gdyby chłopacy nie radzili sobie z wojownikiem, staram się strzelić w niego Wodnymi Pociskami, trzy serie po wa pociski. Sam zaś wyciągnąłem katanę i ochraniałem tyły, cały czas będąc w pogotowiu w razie problemów na "przodzie".
Heisher
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 26/09/2012
Temat: Re: Lantia Nie Lut 01 2015, 22:00
//Dla jasności, przy określaniu kierunków, będę precyzował kto jest układem odniesienia (W) to wróg, a Was oznaczać będę pierwszą literą nicku. Post mało malowniczy, bo pierwszy mi się usunął i ciężko jednocześnie pisać super estetycznie i klarownie. Poza tym – nie lubię pustych postów, gdzie tylko się idzie i robi to, co każe MG, więc zrobię spory przeskok. Zakładam, że nie robicie w międzyczasie nic specjalnie... brawurowego. Jeśli tak, możemy się cofnąć. A tak to możecie wykonać w międzyczasie mniej istotne dla otoczenia czynności.
Sprawy zaczynały nabierać poważnego obrotu. Nasi bohaterowie zmuszeni byli przystąpić do walki z nieznanym przeciwnikiem. Nie wiedzieli, gdzie są ani dlaczego ich tam sprowadzono. W głębi serc czuli jednak, że są w dupie.
Jako pierwsze do ataku przystąpiły pociski – shurikeny Bane'a i splunięcie Rakshy. Oba zostały jednak sprawnie wyminięte przez szybki zryw w lewo (W). Następnie do boju ruszył sam mutant, oferując nieznajomemu rękę. Jaką postać przyjęło "nie"? Ano kolejnego, równie prędkiego zrywu, tym razem do przodu, lekko w lewo (W) i zbicia prawą kataną łapy samotnika tak, by znacznie utrudnić mu natarcie drugą kończyną górną. Jednocześnie tubylec rozpoczął obrót wokół własnej osi w prawo (W), nie przestając przemieszczać się do przodu, a i przy okazji zostawiając stworowi lewym ostrzem soczyste znamię na jego prawej łydce. Atmosfera zagęszczała się z każdą, nieskończenie małą, cząstką czasu. Dosłownie. Pył, unoszony wiatrem, stawał się coraz gęstszy, znacznie utrudniając widzenie. Oponenta dosięgnęły jednak dwa z czterech pocisków, wystrzelonych przez Kaimę (w zasadzie to trzy z pocisków Pace'a również, jednak przez wzmożony wiatr z domieszkami, ostatecznie owe pociski stały się po prostu latającym błotkiem).
Dalszy ostrzał stał się jednak niemożliwy przez dalsze poczynania naszego piachowoja. Otóż kończąc obrót, zatrzymał się na moment, przodem do Was, wbijając prawą katanę w podłoże, by wyhamować swój obrót i niemal natychmiast wyciągnąć ostrze, prowadząc cięcie z prawej, z dołu ku górze, ku lewej (W). Magowie nie musieli się zastanawiać, jaki jest cel tegoż ruchu. Co prawda miecz nie miał szans ich dosięgnąć, ale poruszająca się ze znaczną prędkością masa pyłu, która mu towarzyszyła, mogła stwarzać pewne niedogodności – nie tylko ograniczając widoczność, ale i kalecząc odsłoniętą skórę.
Wtem rozległ się donośny, twardy głos. Jeden z otaczających Was mężczyzn krzyknął w kierunku wojownika niezrozumiałą sekwencję dźwięków. Ten, westchnąwszy, schował miecze i odszedł w ciszy. - Wystarczy. - Rzekła osoba, która uprzednio nakazała Wam walkę. - ... Nie przeżyjecie tutaj, walcząc w ten sposób. Bezładnie. Thi' Nar mógłby Was teraz zabić. Sam... - Mówca zdawał się być zakłopotany. Nerwowo wędrował wzrokiem od jednego z magów do drugiego. Tymczasem, zgromadzeni ludzie zaczęli się rozchodzić. - Chcieliśmy zmusić Was do walki jakby zależało od tego Wasze życie. Chcieliśmy sprawdzić Wasze umiejętności... niestety, zdaje się, że to nie Was szukamy. - Przez moment słychać było jedynie stukot pyłu o ściany budynku. Pyłu, który był już wyraźnie rzadszy, niż w trakcie starcia. Po chwili zastanowienia, nieznajomy wskazał wejście do pomieszczenia, w którym się znajdowaliście. - Wejdźcie. Wszystko Wam wyjaśnię. Powiedziawszy, ruszył do środka, idąc za Fioryjczykami. Choć nie wyglądało, by sam miał przy sobie broń, szedł z nim drugi mężczyzna. Nieopancerzony, lecz wyposażony w miecz i tarczę.
- Usiądźcie. - Zaproponował, kiedy wszyscy znaleźli się w środku. Sam postanowił przechadzać się wokół Was. Jednak nim to zrobił, zdjął swą maskę. Jego twarz różniła się nieco od twarzy zwykłych ludzi. Pierwszym, na co łatwo było zwrócić uwagę, były oczy, które zdawały się być przesłonięte mgłą (nie dosłownie – nie miał obłoczków na wokół ślepiów). Skóra pokrywająca jego twarz również oddalała go od Fioryjczyków. Była szara i sprawiała wrażenie twardej. - Jesteśmy ludem Na' Rhi. Ludźmi słońca. Choć czasem zwą nas "Korzeniem". Ja nazywam się Sen'Raak. - Przedstawiwszy się, skłonił lekko głowę w Waszym kierunku. Mimo zauważalnego zakłopotania, zdawał się przywiązywać wagę do dobrych manier. - Jestem jednym ze starszych ludu. Sprowadziliśmy Was tu, ponieważ potrzebujemy pomocy. Jak zapewne zauważyliście, nasza ziemia nie nadaje się do upraw, budowy – nie nadaje się do niczego. Pył, utrzymujący się nad okolicą... kiedyś było inaczej. - Choć chwilami Sen'Raak zawieszał swa opowieść, wyczuwalne było, że źródłem tych przerw był brak wprawy w posługiwaniu się językiem, nie wszelkie wahania.
- Kilka setek lat temu nasze ziemie pokrył pył. I nie ustąpił. Przeciwnie. Rozchodzi się coraz dalej. Z każdym rokiem. I z każdym kolejnym podbojem Imperium Thuur. Państwo, wcześniej bogate, barwne, słynące z prężnej gospodarki, stało się wielkim obozem wojskowym. Ludzie dawno pożegnali się z emocjami. Gdyby tego nie zrobili, nie wytrzymaliby... rzecz w tym, że Imperatorowi odpowiada taki stan rzeczy. Interesuje go wojna, poszerzanie naszego terytorium i chwała zarówno Thuur, jak i jego własna. My chcemy przywrócić stan sprzed lat. Ma to też związek z Wami. Nie wiadomo, czy z Wami konkretnie – z ludźmi z zachodu. Według słów proroka, ludzie z zachodu mają przynieść nam ukojenie. Wasze królestwo jest niezwykle odległe, jednak znajduje się na zachód. I było to jedno z niewielu miejsc w tamtym kierunku, w których możemy szukać pomocy. Thi'Nar jest jednym z najlepszych tancerzy – wojowników, posługujących się dwoma ostrzami. Jego zadaniem było sprawdzenie Waszych możliwości przeżycia. Nie zdaliście. Nie znaczy to jednak, że nie zrobimy z Was użytku... rozumiem, że może Wam się to nie podobać, jednak i tak nie jesteśmy w stanie odesłać Was w tej chwili... Jeden z naszych wiedzących, który miał największy wkład w dzieło sprowadzenia Was tutaj, został... Porwany. Przez jednego z ludzi z Waszych stron. Nie chciał nam zaufać. Ogłuszył wiedzącego i zabrał go do studni. Nie chce z nami rozmawiać. Grozi, że zabije zakładnika... Zdaje się, że w międzyczasie stara się wydobyć z niego jakieś informacje... Prosiłbym Was o ocalenie go. Może Wam uda się przemówić do rozsądku krajanowi... Oczywiście nie musicie iść wszyscy. Byle byście mogli się obronić, gdyż... mieszkają tam niebezpieczne stworzenia. Możliwe nawet, że i ten przybysz stał się... czymś... pył różnie wpływa na ludzi... Posłalibyśmy z Wami przewodnika, jednak nie wiadomo, jak zareagowałby na to ten człowiek... - Przerwał, widząc Thi'Nar'a, niosącego stosik masek. Zwróciwszy się do wojownika, Sen'Raak wskazał w Waszym kierunku. - Wychodząc z budynków, załóżcie proszę te maski. Ułatwią Wam widzenie i oddychanie. Ci, którzy udadzą się do studni, niech pójdą z Thi'Nar'em. Reszta może zostać tutaj. - Tymczasem tancerz położył przed Wami swój bagaż, wraz z bandażem. Maski zdawały się być wykonane z... pyłu. Jednak utwardzonego, nie otaczała go aura, która towarzyszyła "dzikim osobnikom". Od strony twarzy pokryte były jednak miękką, nieco plastyczną warstwą, która przylegała do twarzy. Nie było żadnych trzymajek czy innych takich.
Kiedy ustalenia dobiegną końca, Thi'Nar gestem nakazuje wymarsz swoistej grupie uderzeniowej. Po drodze napastnicy zdają się być atrakcją turystyczną, samemu będąc pewnego rodzaju turystami. Trochę jak Japończycy na Starówce. Doszedłszy na miejsce, ekipa zauważyła, że wszystkie domy skierowane są wyjściem w kierunku studni. A jak dana studnia wyglądała? Ano był to budynek w kształcie walca o promieniu kilkunastu i wysokości około 4 metrów o licznych wejściach w postaci kotar. Wnętrze oświetlone było pochodniami, rozstawionymi po całym pomieszczeniu. W centrum natomiast znajdowało się kilka obiektów przypominających magom studnie, jakie znali. Gdzieś między nimi można było jednak dostrzec kamienną "klapę". Wojownik, wręczywszy Wam dwie pochodnie podszedł do owej klapy i, podniósłszy ją, odłożył na bok, na, również kamienną, posadzkę. Co dalej zrobił szanowny przewodnik? Wskazał jedynie na powstały otwór. Chyba należy tam wejść. Albo starał sie uwypuklić piękno "wejścia" i kunszt, z jakim zostało wykonane. Swoją drogą oba były znikome.
Po zagłębieniu się w ciemnych ciemnościach (w sensie po wskoczeniu w dziurę), nasi bohaterowie mogli spostrzec trzy korytarze o wysokości około dwóch i pół metra oraz szerokości od trzech do czterech metrów, prowadzące w różnych kierunkach (NOŁ SZIT). Zdawało się, że nie różniły się niczym szczególnym. Intrygujące było jednak to, że korytarze zdawały się nie mieć żadnej solidnej konstrukcji. Były w całości z pyłu – z wyjątkiem szybów, którymi doprowadzano do wioski wodę metodą wiadrową. Jedynymi źródłami światła zdawały się być trzymane (jeśli je wzięli) przez magów pochodnie.
Tymczasem w melinie, Sen'Raak postanowił posiedzieć z tymi, którzy postanowili zostać. - Osobiście uważam, że Wasze działania mogą okazać się równie istotne dla przyszłości, jak Waszych towarzyszy, którzy wyruszyli do studni... Przyszłość jest plastyczna i można ją kreować na wiele sposobów... Domyślam się... że macie (/masz) wiele pytań. Śmiało. - Zachęcił.
Stan postaci:
/* Proszę o sprecyzowanie (poza Rakshą) na początku posta, gdzie skóra była odkryta - wiadomo, można było się zasłaniać itp, ale gdzieś tam trochę zadrapań się należy. Hehe.
"Poraniona skóra" w przypadku obrażeń z tego posta znaczy mniej więcej tyle, co obrażenia, jakie ktoś by otrzymał po, dość silnym, przejechaniu po skórze papierem ściernym.
Zregenerowałem Wam po 5MM za monolog gospodarza (I w sumie oddałem Rakshy dodatkowe 5MM jako że tylko się raz zamachnął swoim zaklęciem A). Nie ma za co. */
Sonia: -95MM -Poraniona skóra
Pace: - 85MM - Poraniona skóra
Bane: - 130MM - Poraniona skóra
Ayumu: - 90MM - Poraniona skóra
Raksha: - 70MM - Rozcięcie z tyłu prawej łydki na głębokość około 4 cm. Nieco pyłu dostało się do środka. Boli i krwawi. Ponadto, dochodzi Cię stamtąd osobliwe uczucie.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.