I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Przez niektórych nazywana "Palem Gigantów". W gruncie rzeczy nazwa ta bardzo dobrze oddaje istotę tej wyspy - samotna, stroma skała, niemalże o kształcie walca pnie się na kilkadziesiąt metrów nad zwodniczymi wodami Cieśniny Fornat. Przybicie do tej wyspy to spore wyzwanie, a zdobycie jej - jeszcze większe. Mimo wszystko, jest to możliwe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MG:
Minstrel wiele swych sił pozostawił na tej nieprzyjaznej wyspie. Dobicie do brzegu, transport materiałów i przebycie tego dystansu za pierwszym razem było ciężkim i wymagającym zadaniem. Jednak pierwszy tydzień na Marnad pozwolił wszystko unormować. Na wierzchołku nieprzyjaznej góry pojawiały się już pierwsze fortyfikacje i stanowiska dla dział, a także wyciąg, ułatwiający transport ludzi i materiałów. Ba, zrobiono nawet prowizoryczny port - niestety mieścił jednak 2 łódki, w których można by pomieścić maksymalnie 10 osób. Wliczając w to wioślarzy. Mimo wszystko, z pomocą jeńców wojennych (traktowanych i tak przyzwoicie) udało się Minstrelowi początkowo umocnić swoje pozycje na tej skalistej wyspie. A widok rozciągał się naprawdę zacny. W oddali widać było trzy większe wyspy: Na północny zachód widniał niewielki pasek, którym było St. Ameil. Na południowym zachodzie i na wschodzie widniały kolejne dwa paski terenu, odpowiednio: Zarnar i Arch Barbra - inne dwie ważne wyspy. Do tego widać było masę rozrzuconych, mniejszych wysepek, zbyt małych by je ufortyfikować, zbyt dużych, by zwyczajnie ominąć je okrętami. Obecnie Minerva, Leticia i Prince mieli proste zadania: wiedźma miała wypatrywać ich jednostek oraz ewentualnego zagrożenia ze strony Midi, natomiast wróżek z czarodziejką Grimoire Heart - pilnować jeńców wojennych, którzy mieli pomagać zbudować jedną z wież w północno-zachodniej części klifu...
A wśród tych więźniów był jeden bardzo dobrze znany Leticii. Ezra al Sorna. Mag rangi S. I to z jej gildii. Najwidoczniej pojmany podczas ostatniej bitwy. Kapłanka natury naturalnie miała wiedzę gdzie przechowują jego rzeczy. Tak samo wiedziała, że ma on obecnie ograniczoną kajdanami magię. A bez jego jednej ręki i tak średnio pomagał. Ale musiał. Zasady były proste - im więcej przepracujesz, tym więcej jedzenia dostaniesz, tym większa przerwę. I naturalnie, traktowali go należycie. Wiadomo, kadłubek nie wykona w pełni tej samej pracy co w pełni sprawna osoba. Więc miał trochę łatwiej. Wieża była już trochę zbudowana, jednak miała być wyższa. A sam parter to jednak nie wieża. Naturalnie, Ezra widział także Leticię. Ponadto w nocy, podczas rozmów często zdarzało się. A wróżek mógł być zaskoczony, skad na szczycie tej skalistej wyspy znajdowała się na tyle żyzna gleba, że rosła tu trawa, roślinki, a w centrum nawet i niewielkie drzewa.
Minerva natomiast widziała na widnokręgu rzeczy. Mianowicie 3 Minstrelskie transportowce oraz 2 galery - konwój chroniący transport dóbr na Marnad. Większość okrętów Minstrelu po bitwie musiała zostać odesłana do napraw lub zdania raportu. Co stawiało Marnad w dość nieciekawym położeniu. Brak bazy wypadowej bolał. Nie widziała natomiast floty Midi, która w ostatniej bitwie została dotkliwie zraniona. Jednak coś jej mówiło, że Midi nie zasypało gruszek w popiele...
I gdyby była wróżbitką, wiedziałaby, że ma rację. Tak samo wiedziała to Amney oraz wiedział to Albrecht Desmond Ignacy Sczypiorek. Plan był bowiem prosty. Podpłynąć niewielkimi, ciemnymi i długimi łodziami pod osłoną nocy do Marnad i skryć się w zagłębieniach skalnych wypłukanych przez wodę wieloma latami. Na tę misję wysłano jednak osoby głównie z Midi, takich, którzy wiedzieli co zrobić i kiedy. Same Szczury natomiast musiały się zadowolić uczestniczeniem w ofensywie. O zmierzchu mieli wypłynąć i zablokować ucieczkę statkom. A jak wiadomo, Cieśnina Fornat i obecne w jej pobliżu wiry morskie to straszna rzecz. Naturalnie, szykowano się do wypłynięcia, jednak czy to znaczyło, że musieli iść zgodnie z cudzym planem?
Informacje od MG:
Klasycznie 72h od mojego postu na odpis
Autor
Wiadomość
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Marnad Wto Cze 06 2017, 00:05
MG:
Całą sytuację dało się skompresować do sytuacji Albrechta, Amney, Minervy i rozpierdzielu na Marnad. Jednak... zaczynając od agresorów tejże bitwy...
AIDS postanowił popłynąć do brzegu. Jednak szybko zrozumiał, dlaczego ludzie rzucali mu liny. Prąd był silny. Szum był silny. Gdyby nie to, że było ciemno, pewnie dostrzegłby nawet i wiry wodne okalające Marnad i tę cieśninę, ale tak... tylko je słyszał. A woda silnym żywiołem była. Jej prąd przeszkadzał niezmiernie i pozbawiał Szczura istotnej energii.
Tymczasem Amney kompletnie olała drącego się Midijczyka. Co nie było dobrym pomysłem, bo gdy wyjrzała za burtę otrzymała solidne uderzenie w łeb, które solidnie ją otumaniło. Zdaje się, że olewania kogoś z kraju, dla którego zatrudniło się jako najemnik nie dawało jednocześnie immunitetu na zachowanie, a taka niesubordynacja nie spodobała się mężczyźnie, który jeszcze coś krzyknął do Amney, ale kto by tam rozumiał nidijski... Grunt, że wskazal na armatę i leżące w pobliżu kule armatnie. Szło się czegoś domyślić, ale czy dobrze domyślić?
Minerva natomiast postanowiła spalić łodzie. Puściła dwie fale ognia, a te zajęły ogniem niskie, kryte łodzie. Jednak wtedy stało się coś, czego się nie spodziewała. Odrzucono nawierzchnię łodzi, przez co płonące drewno wylądowało w wodach tej zdradzieckiej zatoki. Zaś grupa około 20 midijczyków stała, celując w Minervę z kusz i łuków. Trochę tych pocisków było, na szczęście - Minerva była szybka. Ale na jak długo? Niestety, takie manewry nie sprzyjają koteckowi. Który na dodatek dostał strząłą. Może nie mocno, ale spał. Do zwodniczych prądów Fornat. A koty nie przepadają za wodą...
Prince natomiast musiał najpierw się zbliżyć, a potem dobrze wypozycjonować. Jednak jego zaklęcie... ładnie zadziałało. I na razie nic go nie atakowało. Nic, tylko świętować! Leticia wybiegła, szykowała się do bitwy i... nico. Jajco. Nikt jej nie atakował, bo raczej wszyscy się szykowali do rzeczy. A raczej do tłumienia buntu, który niezbyt się udał. Kusznicy bowiem już celowali i wystrzelili. Depore miała natomiast znacznie gorzej. Ogień parzył i irytował, toteż użyła zaklęcia, za sprawą którego śnieżny płomień jej nie ranił. W chwilę po tym użyła innego, magicznego miecza, by zacząć leczenie Ezry. W miedzyczasie jednak usłyszała ostrzał. Salwa bełtów przecięła powietrze i słychać było jęki i odgłosy padających ciał. Krzyki i jęki utwierdziły ją w jednym przekonaniu... bunt został stłumiony. Ich "lider" leżał zamknięty w jakiejs klatce z grupą chyba 6 innych buntowników, którzy patrzyli niepewnie na Depore. I była to ostatnia ostoja buntu. Gdy więc Depore ruszyła do przodu, zostawiła resztę zamkniętą w murze ostrzy. Ona zaś sama chciała rozpocząć atak, jednak salwa bełtów skutecznie to uniemożliwiła. Ale wiadomo. Kusze trza przeładować. I teraz właśnie miała okazję na atak. A było tam chyba z 20 Minstrelskich kuszników i 10 włóczników. Ponadto widać było, że zbierała się też reszta - jakieś 30-40 żołnierzy. W oddali płonęły statki Midijskie, ale coś zaczynały już przygasać...
Informacje od MG:
Klasycznie 72h od mojego postu na odpis
AIDS: 86 MM | Grzyby przylepne 2/2 posty | Boli głowa od uderzenia, poparzenia na klatce piersiowej - pieką, bolą i irytują, zmęczony Leticia: 130 MM Prince: 120 MM | Elysses 2/2 Minerva: 30 MM | CD Vilaca 0/1 | Przebite na wylot lewe ramię przez bełt. Boli i krwawi, acz na szczęście nic poważnego chyba to nie jest, Bel lekko ranny i w wodzie. Ezra: 41 MM | Depore 2/5 postów | Strata prawek dłoni, lekko krwawi. Lekkie poparzenia na ciele od śnieżnego płomienia, zemdlał | 2/0/3 Depore: Ryuuzume 2/5 postów 5x ostrzy, Tsukiyomo no Kami 1/2, Tenseiga | Poparzenia na nogach i brzuchu, pieką i irytują, ale nie są poważne. Wciąż... utrudniają Amney: n/d | Boli głowa, ogłuszona, chwiejesz się
Amney
Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu
Temat: Re: Marnad Wto Cze 06 2017, 14:04
To... był błąd. A teraz boli jak jasna cholera!!! Dłuższą chwilę opierałam się na barierce próbując dojść do siebie. Obraz miała jakoś tak dziwnie rozmazany. Jakbym piłam... zaraz, przecież jeszcze jakoś tak porządnie się nie upiłam. A może... Ale tak teraz mógł jeszcze raz walnąć. Wolałam jednak tego uniknąć. Na raz... dwa... trzy! Odepchnęłam się od barierki i spojrzałam na typa płonącym wzrokiem. - Flaki ci wypruję... - syknęłam w jego kierunku łapiąc się za łeb. Jak się ruszyłam, to rozbolał jeszcze bardziej. Aż z tego bólu oczy przymrużyłam, by móc lepiej dostrzec na co wskazuje wkurzający Midijczyk. Armata, hę? O, i kula. W sumie racja, daliście mi wcześniej ten dziwny metalowy badyl do niej. No nic, ruszyłam chwiejnym krokiem w jej stronę. Jednak w pierwszej chwili obeszłam działo, patrząc tu za jakimś pakunkiem prochu. A, no i czy z przodu, czy też z tyłu miałabym włożyć kulę. Nie wiem czy tak jak u strzelb czy też innej broni palnej tutaj jest tak samo, się sprawdzi, się zobaczy.
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Marnad Wto Cze 06 2017, 20:48
Sytuacja niewiele różniła się od tej, która ją poprzedzała. Owszem - zmieniło się to i owo, jednak efekt końcowy wydawał się ten sam. Szalejący imbecyl z bronią, który wydawał się teraz ciut inny, aniżeli uprzednio. Zrezygnowany rudzielec ni to westchnął, ni to ziewnął, aby ostatecznie przygotować się do potencjalnej batalii. Wszystko po to, aby w miarę możliwości spętać osobnika za pomocą Root(D), a dokładniej obie nogi demonicy ze sobą, dając tym samym czas pozostałym jednostką na przygotowanie kontrofensywy. Nie podobało mu się, że przelewali krew, jednak nikt od samego początku nie chciał tego zrobić, a warunki wydawały się względnie uczciwe. Oczywiście ponowiłby tę akcję w sytuacji, gdyby ta później kierowała się również na niego. W takiej też chwili liczył na to, że jeśli sama prędkość, czy zręczność nie dadzą mu odskoczyć od ataków, to jego w miarę sprawna kontrola przepływu magii i do tego ładny asortyment podstaw i zaklęć - Petal Body i Naddion - pozwolą mu uniknąć jakiś ran. Gdyby te miały zaistnieć, a sam wróżek widział okropne szkody w jego sojusznikach, wtedy najwyżej pokusiłby się o zastosowanie Pól Elizejskich(SS), coby wypalić wszelkie złe moce i wyleczyć nawet krytycznie rannych sojuszników. Oczywiście, jeśli taka tragiczna sytuacja by zaistniała.
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Marnad Wto Cze 06 2017, 21:06
Sytuacja nieco się skomplikowała i cały jej plan nieco nie wyszedł tak, jak zamierzała. Dwudziestu chłopa z kuszami zrzuciło płonące deski do wody. Z jednej strony spoko, bo Minstrel. Z drugiej nie fajnie, bo chyba w nią celowali.W każdym razie korzystając z faktu, że przeładowują kuszę strzela raz jeszcze Falą ognia B po czym spierdziela. Bel dostał strzałą, ale spał, więc było spoko (a w zasadzie może być tylko 10m od niej, więc zapewne jak się oddali to znowu go do niej tepnie). W każdym razie teraz plan był teraz prosty - w miarę slalomem zacząć lecieć w stronę wyspy, co by dorwać swoich przełożonych i dać znać, że Midi odwala rzeczy i cichaczem podsyłają im ludu na wyspę. Bo sama to już się trochę wywaliła z many to i raczej wiele nie zrobi.
AIDS
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 23/04/2017
Temat: Re: Marnad Sro Cze 07 2017, 02:19
Może i woda była silna, może i rzucano mu liny, ale gdzież był brzeg? Albrecht chciał się dostać na brzeg! Tylko tam czułby się bezpiecznie! Widział jak jeden statek wybuchnął, to i drugi także mogło to spotkać! Tego się obawiał i nie chciał! Ale czy miał inne wyjście? Jeśli chciał przeżyć, to pewnie raczej nie... Więc jeśli byłaby taka możliwość, to uczepiłby się liny i pragnąłby się dostać z powrotem na statek... Ale... Gdyby zauważył, że jakiś futrzak gdzieś pływa, chodzi konkretnie o Bela, który rzekomo również znalazł się w wodzie, a jakby i Albrecht był niedaleko, to nie pożałowałby sobie sięgnąć w jego kierunku stopą, co by go tak oznaczyć Grzybem Kontrolowanym C, aby tak wiedzieć, co to się działo z jego przyszłym obiadem. Bo w sumie nie byłoby głupio oszamać takiego kocura prosto z morza... Tak więc znając jego lokalizację, może i mógłby potem na niego zapolować? Wszakże jedzonko samo się nie zdobędzie...
Leticia
Liczba postów : 255
Dołączył/a : 09/10/2012
Skąd : Wypizdajów, który nazywa się Gnieznem ~
Temat: Re: Marnad Czw Cze 08 2017, 18:13
Otworzyła usta ze zdziwienia tego to nie spodziewała się. Niby mag klasy S, a zachował się jak rasowy idiota. Tego to się nie spodziewała po magu z jej gildii. Na twarzy wymalował się grymas zniechęcenia do jego osoby. Puknęła się w głowie. Co powinna zrobić? Myśl Letty, myśl. Zdawała sobie sprawę, że jeden nierozważny ruch i zginie. Nie chciała narażać się na to, nie teraz. Nie znalazła odpowiedzi na tyle pytań. Jednak musiała coś zrobić. Postawiła wszystko na jedną kartę o postanowiła działać. Szybko poszła za kwaterę i wyczarowała dwa owocowe pociski rangi C, które rzuciła w stronę zgromadzonych. Trzeci uderzyła w swoją nogę. Rzut w stronę zgromadzonych Letty postara się rzucić prosto w s - Midi, Midi, Midi! - krzyknęła głośno dziewczyna, mając nadzieję, że chociaż część osób odejdzie do Ezry i Depore będzie miała jakiekolwiek szanse na uratowanie tego idioty.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Marnad Czw Cze 08 2017, 20:42
Ludzie dookoła ginęli, zaś jej ukochany Ezra leżał nieprzytomny i niezdolny do dalszej walki. Jakiejkolwiek walki. Demonica bez słowa wpatrywała się w postać maga oraz kikut jedynej ręki jaką posiadał. Co teraz?
Gdzieś tam, gdzieś daleko poza ochronnym kręgiem ostrzy paliły się statki, żołnierze walczyli, bełty śmigały w powietrzu. Ale kogo to obchodziło? Dziewczyna rozejrzała się nieprzytomnie po otaczających ją jeńcach. Wyglądało na to, że byli równie zagubieni co ona. Zaufali mu, jednak jego plan się nie udał. Ich towarzysze zginęli, zaś ich lider został wykluczony z walki. Życie bywa okrutne, zaś los może w ułamku sekundy przekreślić każdy, nawet najbardziej misterny i skomplikowany plan. Co tu dopiero mówić o tak nierównej walce jak tutaj. Depore podeszła do Al Sorny i jak gdyby nigdy nic usiadła obok niego, kładąc jego głowę na swoich kolanach, a następnie zaczynając delikatnie, wręcz pieszczotliwie go głaskać, nie przejmując się zapewne zdziwionymi spojrzeniami reszty. Wyglądało na to, że Tenseiga działał, lecząc ranę powstałą po odcięciu dłoni. Wpatrując się w twarz mężczyzny Magnasetia uśmiechnęła się lekko, jednak był to smutny uśmiech. O tak, życie bywa okrutne. I uwielbia ironię. Bo czyż nie poznała Al Sorny na innym polu bitwy? Czyż tam także nie stracił ręki? Mimo tego że otaczali go wrogowie, walczył. Wciąż walczył. Może była to walka z góry skazana na przegraną. Może postąpił głupio w ogóle ją zaczynając. Ale demonica znała go lepiej niż ktokolwiek inny.
Ciepła krew spadała z góry niczym deszcz, kiedy ostrza Ryuuzume czyniły spustoszenie wśród żołnierzy Pergrande. Przestrzeń dookoła niej szybko zasłała się zmasakrowanymi szczątkami, zaś ona nadal się śmiała, zabijając wiecej i wiecej. Jednak pomimo histerycznego śmiechu oraz wszechogarniającej żądzy mordu, nadal czuła, że gdzieś głęboko w środku, jakaś część jej umarła nieodwracalnie. I nie chodziło o to, że została Demonem. Straciła wszystko. Najpierw swojego męża, a teraz całą rodzinę. I swoją córeczkę. Za pionowymi źrenicami demonicznych oczu kryła się tylko pustka. Pustka której nie była w stanie znieść. Pustka, która w każdej chwili mogła ją pochłonąć. Wodząc oczami po nagle opustoszałym terenie natrafia jednak na spojrzenie klęczącego na śniegu mężczyzny z odciętym ramieniem. Nie miał na sobie munduru Pergrande, więc musiał być jednym z żołnierzy walczących z nimi. Przez chwilę czuje nieludzką wściekłość. Gdyby tylko się nie spóźnili! To przez nich! Mogli przybyć na czas i ochronić wioskę! Demonica stawia pojedynczy krok w stronę mężczyzny, chcąc zabić go, unicestwić tu i teraz. Jak on śmie patrzeć na nią takim wzrokiem?! Powinien drżeć z przerażenia, błagać o litość! A jednak nie mówi nic. Z jego oczu daje się jednak wyczytać podobną pustkę, którą odczuwa ona sama. Mimo wszystko gdzieś na dnie szarych oczu daje się wyczytać nieugiętą wolę walki. Czarnowłosy mężczyzna próbuje wstać, co udaje mu się za drugim razem. Z trudem wyciąga wbity w ziemię miecz i podchodzi do niej. Powoli, nie spiesząc się zbytnio, jakby cała otaczająca ich bitwa się nie liczyła. Wykrzywiając twarz w grymasie bólu, otwiera usta: - Jeśli mam zginąć, to przynajmniej z mieczem w ręce. Nie wiem kim jesteś, al- - jego dalsza wypowiedź została przerwana, gdy osuwa się on nieprzytomny na ziemię. Co za głupiec. Nadal chce walczyć w takim stanie. Jej uwagę przykuwa oddział żołnierzy Isenbergu, który szybko przebija się w tym kierunku. Wygląda na to, że przybyli mu na odsiecz. W tej samej chwili przypomina ona sobie o toczącej się walce. Nie czas na rozmyślania, nadal musi zabić resztę Pergrandczyków! Odchodząc zauważa jeszcze, że nieprzytomnego mężczyznę pokrywają liczne blizny i ślady poparzeń. Doprawdy...co za idiota.
Depore oprzytomniała, czując jak Ezra porusza się pod jej dotykiem. Nie wiedząc kiedy z oczu pociekły jej łzy. O tak, oboje byli tylko parą idiotów. Mimo wszystkiego co zrobiła, mimo całej swojej mocy i siły, nie była w stanie ocalić swojej córki. Nawet jeśli dla tego celu odrzuciła swoje człowieczeństwo, koniec końców nie miało to żadnego sensu. Los z niej zakpił, na swoje narzędzie wybierając żołnierzy Pergrande. Al Sorna także zawiódł. Chciał dobrze, tak jak i ona. Jednak koniec końców nie miało to żadnego znaczenia. Jednak on w odróżnieniu od niej miał jeszcze na tym świecie kogoś, o kogo się martwił. Kogoś, kim musiał się zaopiekować i kogo musiał ochronić. Magnasetia kochała go na swój sposób, nawet jeśli nadal pamiętała o swoim mężu. Tak samo jak on kochał ją, nadal pamiętając o Kyo. Wiedzieli o sobie wszystko, także te rzeczy, o których niekoniecznie chcieli rozmawiać. To dla niej Al Sorna zawarł pakt z Mefisto, stając się jego sługą. Demonica wiedziała ile kosztowała go przysięga lojalności, wiedziała jak bardzo mag cenił sobie wolność. Był dla niej gotów poświęcić drugą rękę. Dlatego… Dlatego teraz nadeszła pora, żeby to ona poświęciła się dla niego. Nawet jeśli będzie dla niej oznaczało to śmierć. Dziewczuna pochyliła się, całując Ezrę lekko w czoło. - Wiem, że będziesz na mnie o to zły, Przepraszam. I dziękuję za wszystko.
Zamykając oczy, skupiła się na krążącej w swoim i jego ciele Mocy Magicznej. Al Sorna nie urodził się magiem, cała jego moc pochodziła od niej. Dlatego też mogła nią dowolnie manipulować, nawet jeśli był on nieprzytomny.Sięgając coraz głębiej i głębiej natrafiła wreszcie na rdzeń tej siły, swoją własną duszę; Przed laty zespoliła ją z Ezrą, zachowując jednak na tyle energii, aby móc dalej manifestować swoją obecność i świadomość. Teraz zamierzała zdjąć te ograniczenia. Pewnym było, że przez to całkowicie zniknie z tego świata, jednak nie wiedziała, czy będzie miało to jakiś skutek na Ezrę. Dlatego będzie potrzebowała pomocy.
Mefisto, wiem że nas obserwujesz. I pewnie świetnie się bawisz. Dlatego mam dla ciebie pewną propozycję, która powinna cię zadowolić. Wiem, że postrzegasz nas jako słabe istoty. Jednak Ezra taki nie jest. Jest o wiele silniejszy ode mnie… Dlatego… Dlatego chcę przekazać mu resztę swoich sił. Razem z całą demoniczną esencją jaką posiadam. Skoro ja mogłam ją wchłonąć, to i on da radę, nawet jeśli może być na to dla niego nieco za wcześnie. Ale sama nie dam rady. Chcę przywrócić przy okazji jego rękę i ramię, jednocześnie uwalniając moc Klątwy, którą mógłby władać. Może i mnie to zabije, jednak nie chcę, żeby wywarło to negatywny skutek na niego. A ty jako Książę Piekieł powiązany z nim za pomocą tej twojej...ingerencji w jego ciało, możesz znacznie mi pomóc przy całym procesie. Pewnie mógłbyś zrobić to samemu, ale zakładam się, że byłoby to mniej zabawne, prawda? Ezra dotrzyma umowy. Stanie się silny. O wiele, wiele silniejszy. Daj mu tylko trochę czasu. I pamiętaj, że jeśli coś mu się stanie z twojej winy, to przysięgam na samo Piekło, że jakoś powrócę. I cię zajebię, ty chuju. Uznaj to za pożegnanie. A teraz...do dzieła.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Marnad Sob Cze 10 2017, 02:01
MG:
Agresja ze strony Amney była zdecydowanie nie wskazana. To ona tu była w gorszym stanie, a Midijczyk najwidoczniej był nadal wkurzony. Ale gdy ta łaskawie ruszyła do armaty, to już się trochę uspokoił. Przy armacie stał już jeden gość, miał problem z wpakowaniem kuli od przodu - acz to raczej kwestia mięśni i techniki. A Amney mogła za to mu pomóc. I ewentualnie tym wyciorem głębiej wepchnąć. A to zawsze coś.
Statki nie tyle co wybuchły, co wybuchł znaczek. Albrecht mógł to ogarnąć, gdy go wciągali na pokład. Siła ognia nie była dla galer czymś strasznym. Szybko je ugaszono, ale kotecka nie dostrzegł. Ten pływał sobie zdecydowanie zbyt daleko, by w ogóle go dostrzec. Ale w końcu go wyłowiono i zaczęto opatrywać. A to, mimo irytującego pieczenia, było całkiem miłe i przyjemne. No i mógł odpocząć i nie musiał pracować. Nie to co Ami.
Fala ognia zabolałą jeden z okrętów, który to opustoszał i zaczął płonąć, jednak nie wszyscy mieli kusze. Łuki też. A z nich szybciej się strzelało. I tak też jedna strzała skończyła w nodze wiedźmy. Ale udało jej się odlecieć, choć Bel kilkakrotnej teleportacji nie przeżył. Bo a to raz się obił o skały, a to raz znów wpadł. Oj, lądowanie też raczej nie było wskazane. Tym bardziej... że chyba coś się działa. Jakaś dziewczyna (Leticia) była ranna, a i z Minstrelu ktoś dostał. Nie do końca wiedziała czym - było ciemno, ale no. A cóż zrobiła Leticia? Zagrała i szczęśliwie - w dobrym momencie sytuacja się zdarzyła. Powrót Minervy, jej informacja, a także płonace w dole czarne statki Midi. Tak, mobilizacja pełną gębą. Na szczęście, nieudany bunt już ich zmobilizował. Trzeba było szykować się do bitwy. Tylko wciąż kilka osób była za dziwną ścianą... która upadła, a tamten irytujący szermierz stał, lekko lśniący z obiema rękoma.
Gdyby bowiem była tu trochę wcześniej dostrzegłaby demonicę otoczoną ostrzami znajdującą się nad owym murem. Ta jednak szybko się schowała, a Prince nie mógł użyć na tym obszarze swojej magii. Co szczęśliwie nie pozbawiło go MM, ale też nie postawiło go w sytuacji zagrożenia. A co w tym czasie robiła Depore? Żegnała się. Z Ezrą, gdyż oto postanowiła poświęcić dla niego swoje życie, przekształcając jego ciało. Zmieniając go. I na zawsze już opuszczając. Spróbowała przemówić do Mefisto, ale początkowo nie usłyszała odpowiedzi. Dopiero po chwili... poczuła dotyk dłoni na swoim prawym ramieniu. -Stanie się to możliwe. Ale nie wiem jak twoja moc się przyjmie. I jaką przybierze formę. - powiedział Mefistofeles spokojnie, zaskakując samym swoim randomowym pojawieniem się. Nikt jednak jakoś nie śmiał go zaatakować. Siłę czuło się po prostu stojąc obok niego. I zaczął się proces. Początkowo ciało demonicy lekko rozbłysło, emanując jasną aurą, a następnie, aura ta zaczęła przechodzić na Ezrę. A wraz z każdą kolejną porcją tak przekazanej energii, ona sama zaczęła znikać. -Było nie być tak opryskliwym, to może byśmy się dogadali. - rzucił Mefisto z lekkim uśmiechem, jakby chcąc dodać... otuchy? Tuż przed jej zniknięciem jeszcze dodał cicho -Żegnaj... - tak oto stał teraz przed nim Ezra. Trochę jednak inny. Posiadał materialną dłoń i rękę z energii. Sam Mefisto otoczył się jakąś ciemną energią i zniknął. Ezra otworzył oczy. Widział tylko żołnierzy. I mur tak dobrze mu znany. Nie czuł jednak Depore. Ale czuł siłę. Mógł używać zaklęć. A cała jego postać lekko świeciła. I w tym momencie... zaklęcie blokujące magię zniknęło, a w głowie Ezry rozległo się tylko jedno słowo ~Walcz.~ - wypowiedziane przez Mefisto, a rozbrzmiewające niczym dzwon w głowie.
No ale cóż. Też coś wybuchło jakby z magazynu, a następnie odleciało. Takie oto dziwne odgłosy dało się słyszeć, gdy Ezra się przebudzał.
Depore - Epilog
Była w pustce. Kompletnie sama. Nic nie czuła. Nic nie widziała. Zawieszona w niebycie. Widziała wszystko. Swoje błędy. Swoje zalety. Ale wszystko to zdawało się być tak niedostępne. Widziała swych ukochanych. Tych, których straciła. I nie mogła do nich dołączyć. Podświadomie to wiedziała. Demony nie wędrują wraz z ludźmi w zaświatach. Straciła wszystkich i wszystko. I gdy tak wisiała w mroku i niebycie, czyjaś mała dłoń, złapała ją za rękę. -Mamo? Czemu płaczesz? - spytała się Nim, jej córka. -Wszyscy na ciebie czekają. Stęsknili się. - dodał Oromis, jej mąż. Depore spojrzała na otaczający ją mrok, który ustępował bieli, która rozchodziła się od jej córki. Ponownie spotkała rodzinę... ponownie... jest w domu...
Informacje od MG:
Klasycznie 72h od mojego postu na odpis
AIDS: 86 MM | | Boli głowa od uderzenia, poparzenia na klatce piersiowej - pieką, irytują, zmęczony Leticia: 120 MM | | Siniak na prawym udzie. Boli i irytuje. Prince: 120 MM | Minerva: 10 MM | CD Vilaca 1/1 | Przebite na wylot lewe ramię przez bełt. Strzała w prawej łydce. Bolą i krwawią, acz na szczęście nic poważnego chyba to nie jest, acz noga będzie niezbyt współpracowała w chodzeniu. Bel nie żyje 0/15 | 2/0/0 Ezra: 100 MM | Stara magia 0/3 posty Depore 3/5 postów | Zaspany, nie ogarniasz do końca co się dookoła ciebie dzieje | 2/0/3 | Tracisz obecną magię, acz możesz ją wykorzystywać przez najbliższe 3 posty. Możesz zamiast tego stworzyć sobie nową magię - opartą na szermierce i mogącą nawiązywać do demonów - nie może jednak swoim zakresem wychodzić poza wzmacnianie swojego ciała oraz szermierkę Depore: Ryuuzume 3/5 postów 5x ostrzy, Tsukiyomo no Kami 2/2, Tenseiga | Poparzenia na nogach i brzuchu, pieką i irytują, ale nie są poważne. Wciąż... utrudniają Amney: n/d | Boli głowa, chwiejesz się lekko
Leticia
Liczba postów : 255
Dołączył/a : 09/10/2012
Skąd : Wypizdajów, który nazywa się Gnieznem ~
Temat: Re: Marnad Pon Cze 12 2017, 13:23
Okej, chyba coś się udało. Dziewczyna westchnęła cicho. Przyszykowała własną szablę. Bitwa się zbliżała, miała wielką nadzieję, że Ezrze udało się dobrze zagrać i zrobić cokolwiek by przeżyć. Sama Villanueva nie mogła wyjść z przebrania. Dmuchnęła mocno na swoją grzywkę. Zacisnęła pięści. Byle siniak nie będzie jej przeszkadzał. Wyszła zobaczyć, co się dzieje z Ezrą. Pełna gotowość to walki z Midijczykami, oni powinni odbić chłopaka bez problemu przynajmniej tak wydawało się dziewczynie. Leticia zbiera siłę, można by powiedzieć, że medytuje.
Amney
Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu
Temat: Re: Marnad Pon Cze 12 2017, 16:34
Obeszłam armatę mimo wszystko, patrząc za czymś co może się jeszcze przydać podczas ładowania kuli armatni. A ten chłystek? Phi! Przecież to facet powinien był już sam to załadować, no ale niech mu będzie. Odłożyłam metalowy kijek na pokład i stanęłam w porządnym rozkroku przy kuli. Grunt to dobry grunt pod nogami, a tutaj nie dość, że sam z siebie statek się kołysze, to jeszcze w łbie mnie trzepie od tego uderzenia. - Podnoś! - z nadal wyczuwalną złością do tamtego midijczyka w głosie, trzymałam kulę i czekałam aż on chwyci ją z drugiej strony. W końcu niby jak miałabym podnieść ją sama, skoro on nawet nie dał rady. Proszę, nie bądźmy śmieszni... A, no i głową musiała rzecz jasna przy takim wysiłku znów mocniej pulsować. Jakoś to zniosę, muszę no...
Minerva
Liczba postów : 251
Dołączył/a : 01/01/2015
Temat: Re: Marnad Pon Cze 12 2017, 20:14
Cała ucieczka z miejsca zbrodni była upierdliwa i nie obyło się bez dodatkowego bólu. Chociaż ona dała radę jakoś ocaleć, Bel zdawał się nie przeżyć wycieczki. W każdym razie znalazła się na miejscu, wszyscy zdawali się być zmobilizowani, a ona mogła tylko odpocząć i znaleźć jakiegoś medyka, który opatrzyłby jej rany. Była zbyt zmęczona by walczyć, a zdawać by się mogło, że coś się jeszcze święciło. Ale ona miała już w sumie gdzieś walki, bo ona wykryła Midi, uszkodziła im trochę statki i w sumie stwierdziła, że zasłużyła na solidny odpoczynek. Z tej też przyczyny kiedy już tylko ktoś zajmie się jej ranami, postanowi znaleźć sobie jakiś miły i przyjemny kąt na odpoczynek i odetchnięcie dalej niosąc Bela, chociaż martwego, nie mając zamiaru go zostawić. Serduszko bolało, ale dobrze wiedziała, ze za jakiś czas znowu będzie jej kochanym kotełem. Musiała tylko poczekać.
AIDS
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 23/04/2017
Temat: Re: Marnad Wto Cze 13 2017, 20:55
Grzybiarz poczuł się jak bohater wojenny, kiedy tylko zaczęto go opatrywać. Pod jego torbą śniadaniową pojawił się uśmiech. Uznał, że to wyłącznie zasługa jego bohaterskiego skoku do wody oraz srogie spojrzenie na ogniste znaczki sprawiło, że oba statki są jeszcze całe. Bo czemuż by nie przypisać sobie jakichś zasług. Podłożył więc sobie ręce pod głowę, umilając sobie wypoczynek. Wyciągnął jeszcze stopę w stronę jednego z medyków i szturchnął go pazurem. - Wymasuj - rzucił rozkaz, a jakże niegodne byłoby jego usłuchanie. W końcu Albrecht niezmiernie przyczynił się do wygrania tej wojny. Zrobił to, co mógł i musiał przyznać sobie, że zrobił to wszystko bardzo dobrze.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Marnad Czw Cze 15 2017, 20:53
Ezra otworzył oczy, spoglądając na otaczających go żołnierzy. Ostatnie co pamiętał, to ocięcie ręki i przywołanie Dep- Zaraz... Coś było tutaj stanowczo nie tak. Dlaczego nadal otaczali go żołnierze? Gdzie jest jego demonica? I...
W tym momencie chłopak spojrzał na swoje ręce. Obie. I uświadomił sobie czym było to nieprzyjemne uczucie, które nie dawało mu spokoju. Nie mógł wyczuć Magnasetii. Nawet jeśli czas jej przywołania już minął, a ona sama byłaby ranna, to nadal powinien ją wyczuwać. W dodatku czuł rozpierającą go siłę. - Dep... Coś ty zrobiła?! Mimo tego, że otaczały go wrogie siły, mag GH nie przejmował się teraz nimi. Rozpaczliwie próbował skomunikować się jakoś z demonicą, jednak nic nie przynosiło skutku. I wtedy usłyszał głos Mefista.
"Walcz".
W Al Sornie wezbrała potężna fala nienawiści i gniewu. Cokolwiek zrobiła Depore, sprawiło to, że odzyskał obie ręce. W dodatku mógł nadal używać magii, chociaż ta pochodząca od demonicy zdawała się blaknąć z każdą chwilą. Zamiast niej wyczuwał jakąś inną, drzemiącą do tej pory. Mimo ogromu odczuwanych emocji, pustka która powstała w miejscu które zajmowała Magnasetia nadal uderzała go z niezwykłą siłą. Przez te wszystkie lata nauczył się żyć z demonicą w umyśle, zawsze mógł też liczyć na jej radę i pomoc. To ona nadała mu nowy cel w życiu. A teraz odeszła. Usta maga rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a jego krtań opuścił cichy chichot, który przerodził się w głośny, histeryczny śmiech. Czując pulsującą w nim moc magiczną skupił się na niej, instynktownie dając się jej ponieść. Jego ciało uległo przemianie, w pełni przeobrażając go w Demona (Infernal Vox).
Odeszła. Znowu jest sam.
Pustka przerażała. Potwornie przerażała. Ezra czuł, że w każdej chwili może przekroczyć granicę szaleństwa, a z niej już nie będzie powrotu. Musiał czymś zając myśli. Skupić się na prostym celu. Zabić każdą myśl o tym, że Magnasetia odeszła. Schylił się szybko, podnosząc leżący na ziemi miecz, jednocześnie rozglądając dookoła. Wygląda na to, że wróg miał przewagę i był zmobilizowany. Ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Czy cokolwiek ma jakiekolwiek znaczenie? Mag przestał się śmiać na czas wystarczająco długi, żeby wypowiedzieć jedno słowo. - Ryuuzume.
* Mag odbije się od ziemi, korzystając z dwóch ostrzy Ryuuzume niczym ze schodów, które pozwolą mu na opuszczenie klatki. Pozostałe 3 ostrza będą krążyć dookoła niego, aby zablokować potencjalne ataki, jednak dzięki swoim umiejętnościom powinien być dużo szybszy niż jego przeciwnicy, zaś podłoże z ostrzy pozwoli mu na ominięcie gruntu, gdzie mogłaby go zatrzymać jakaś losowa przeszkoda (np. kamień). Gdy już Al Sorna opuści klatkę, zejdzie ponownie tuż ziemię, unosząc się nadal na 2 ostrzach i przyszykuje się do natychmiastowej szarży w kierunku przeciwników. Następnie wystrzeli w ich stronę. Ostrza Ryuuzume podążą za nim, siejąc zamęt w promieniu 15 metrów od maga i ścinając, przepoławiając, tnąc i siekąc każdego na ich drodze, skupiając się jednak na kusznikach i żołnierzach z lancami / halabardami. Ezra zacznie szerzyć śmierć wśród szeregów Minstrelczyków, którzy ze względu na spory tłok i jego szybkość nie powinni stawiać początkowo większego oporu. Co prawda na placu z pewnością znajdowali się inni magowie i pozostawała także kwestia tego silnego żołnierza, który pokonał wcześniej Depore i jego, ale Al Sorna nie przejmował się nimi zbytnio w tej chwili. Liczyło się tylko wybicie jak największej ilości wrogów. Najpierw będą musieli go trafić. A on nie da im na to czasu. Będąc pośrodku żołnierzy wyszepcze nazwę kolejnego zaklęcia, przywołując do swojej drugiej dłoni kolejny miecz, tym razem magiczny (Hakuteiken) i postara się o zabicie każdej osoby która wejdzie mu w drogę, w szczególności skupiając się na tych, mogących wyglądać na magów, atakując dzięki mieczowi także na odległość. Korzystając z PWM przywoła go na stałe, zatem będzie mógł kilkukrotnie posłać cięcia mieczem na odległość. Dzięki temu będzie w stanie wyeliminować co groźniejsze jednostki. No...pomijając może Leticię, jeśli zdoła ją zauważyć.
Co prawda negatywne efekty uboczne mogą sprawić, że wyrządzi sobie sporą krzywdę, jednak Al Sorna stwierdzi, że jego umiejętności powinny w sporym stopniu je złagodzić. Dlatego też skupi się na wzmocnieniu swojej szybkości, co powinno sprawić, że żaden z żołnierzy nie będzie w stanie zareagować na czas, aby odeprzeć jego atak. Ponadto ostrza Ryuuzume będą stanowić jego zabezpieczenie, utrudniając dostęp dalszym żołnierzom oraz blokując ewentualne zaklęcia i ostrzał. Pewnym zagrożeniem mogły być zaklęcia obszarowe, jednak Ezra wątpił, by wysoce moralne i nienagannie przestrzegające kodeksu etycznego siły Minstrelu były w stanie odpalić podobne zaklęcie gdy znajdował się pośród ich sojuszników. Gdyby jednak tak się stało, to powinien być w stanie zdążyć uniknąć ataku dzięki swojej szybkości. Koniec końców celem maga będzie wieża. Ponownie korzystając z ostrzy jak ze schodów wbiegnie na jej szczyt, wybijając znajdującą się tam załogę przy lądowaniu. A potem postara się głośno i wyraźnie, starannie wypowiadając słowa, tak aby wszyscy znajdujący się niżej usłyszeli powiedzieć: - Ci którzy się poddają przeżyją! Gwarantuję to osobiście! Możecie też próbować ze mną walczyć, ale zanim zginę zabiję tylu z was ilu zdołam! A siły Midi dokończą dzieła. Wybierajcie!
Pomimo władającej nim żądzy mordu, mag postanowi dać szansę przeciwnikom. To nie ich wina, ze weszli mu w drogę. Jeśli jednak ją odrzucą, to nie będzie miał litości.
Sytuacja powoli stawała się dość zagmatwana. Sam rudzielec nie radził sobie zbytnio z ogarnianiem takich kwestii, jak wielkie batalie. Zapewne też z tego powodu jego uwaga skupiała się na tym, co aktualnie stanowiło problem. Tym jednym elemencie, który mógł zagrozić wszystkim, a potencjalnie znajdował się w pobliżu. - Uważajcie - rzucił tylko, mając nadzieje, że osoby otaczające go wykażą się tą odrobiną inteligencji i postanowią najpierw posprzątać swoje podwórko, zanim to zaczną batalię z kimś w oddali. Byłoby głupim i nierozważnym pozwalać na dźgnięcie w plecy przez kogoś, kogo postanowili więzić, eh eh. Co więcej - sam wróżek nie miał zamiaru biernie doglądać rzezi i jeśli chociaż jednej osobie zostałaby przelana krew, rozpłatana czaszka, czy jeszcze inne cudowności zwane wojną i batalią by się zadziały, wtedy też Orchidaes aktywowałby Pola Elizejskie(SS). Miało to na celu podtrzymanie przy życiu tych, co jeszcze żyli, a może nawet zwrócenie tych, z których ów życie powoli uchodziło oraz... przepędzenie demonicznych i złych mocy, jeśli takowe znajdywały się w pobliżu. Potrafił czarować dość sprawnie i kontrolował w miarę przepływ swojej magii rodem od druidów, toteż powinno to w miarę w porządku wyjść. Oczywiście nie należy zapominać o jakiejkolwiek formie obrony. Sam karzełek liczyłby na magiczne zdolności swojego Petal Body oraz dopomógłby się Naddionem(C), aby to uniknąć obrażeń i schronić się poza zasięgiem wrogów, pozwalając medycznej sztuczce leczyć bądź też ranić złych wrogów, którzy by się im przeciwstawili. Z dwojga złego wolał uniknąć walki, jednak jeśli ta musiała się wydarzyć, to wolał chociaż oszczędzić życia tylu ilu się dało.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Marnad Pią Cze 16 2017, 20:28
MG:
Amney wraz z Midijczykiem załadowali armatę, która teraz była gotowa do wystrzału. Statki ruszyły powoli w stronę Marnad, a na drugim okręcie? Opatrywano Albrechta, jednak gdy ten szturchnął, a przynajmniej chciał jednym ze swoich pazurów, jednego z medyków, ten się odsunął, przyjrzał się stopie i coś krzyknął po Midijsku. Chyba się nie zrozumieli, bo wyjął piłę, dwie osoby przytrzymały Albrechta, a dwie inne jego nogi. Chyba uznali, że chce by uratować jego biedne stopy i teraz miała się odbyć amputacja na żywca. Bo wcisnęli mu do ust kawałem materiału do gryzienia...
W międzyczasie Leticia i Minerva były przygotowywane do walki. O tak, nikt nie planował nikomu pozwalać na odpoczynek w momencie bitwy. Owszem, opatrzono rany Minervy, a przynajmniej zaczęto i wciąż mogła siedzieć i strzelać z kuszy. A to coś. Sama Leticia natomiast musiała szykować się do bitwy o górę. A Bel był sobie martwy. Jak to martwy kotełek, którego Pani po wielokroć do siebie przywoływała, gdy się od niego oddalała. A jakby tego było mało, bunt się chyba nie skończył, bo duża część żołnierzy stała teraz, oczekując na to, co miało się wydarzyć.
Ezra nie do końca ogarniał. Niby nie wyczuwał Depore, ale równie dobrze mogło być to spowodowane jego skonfundowaniem. Mimo wszystko, otoczony był wrogimi żołnierzami, a także nie miał swojej bliskiej towarzyszki, co wystarczyło, by był wkurzony. Zaszarżował siekając kilku pobliskich Minstrelczyków, gdy nagle jakiś rudy dzieciak coś zrobił i nagle ogromny obszar pokrył się zielenią, natomiast sam Ezra stanął w płomieniach, a zaledwie ułamek sekundy przed tym usłyszał w głowie polecenie Mefista: ~Spieprzaj stamtąd.~ - jednak śnieżny płomień zagłuszył cokolwiek innego, co mogłoby w jakikolwiek sposób do niego dotrzeć. Piekło. I to cholernie piekło. Ogień utrudniał mu jakąkolwiek wizję czy działanie. Na dodatek aż go od niego odrzucało. Cokolwiek więc się stało... był w nieciekawej sytuacji. Natomiast sam Prince... był zmęczony. Nigdy nie używał tak potężnego zaklęcia, które wręcz przekraczało jego poziom. Dodatkowo utracił sporą ilość energii magicznej, jednak widział, że jego działanie było naprawdę skuteczne, wielu rannych zostało uleczonych, a główny oponent... powstrzymany. Dowódca natomiast coś krzyknął i żołnierze zaczęli się przerzedzać, część udała się na stanowiska, ale znacząca większość wciąż okręgiem otaczała Ezrę i klatkę. Choć kilka osób zaczęło szykować się do wykorzystania trebusza przeciwko Midijskim statkom. I w tej też grupce znalazła się Leticia i Minerva. Zakotwiczone w dole okręty Minstrelskie nie miały za dużej możliwości manewru wewnątrz Fornat, co robiło z nich łatwy cel. Trzeba było ostrzelać statki Midi zanim staną się realnym zagrożeniem.
Informacje od MG:
Klasycznie 72h od mojego postu na odpis
AIDS: 86 MM | | Boli głowa od uderzenia, poparzenia na klatce piersiowej - pieką, irytują, zmęczony Leticia: 123 MM | | Siniak na prawym udzie. Boli i irytuje. Prince: 50 MM | Pola Elizejskie 1/5 | Bardzo zmęczony, ciężko oddychać | Tracisz możliwość używania Pola Elizejskiego (SS) Minerva: 10 MM | | Przebite na wylot lewe ramię przez bełt - zabandażowane. Opatrzona dziura w prawej łydce. Bolą i krwawią, acz na szczęście nic poważnego chyba to nie jest, acz noga będzie niezbyt współpracowała w chodzeniu. Bel nie żyje 1/15 | 2/0/0 Ezra: 34 MM | Stara magia 1/3 posty, Infernum Vox 1/2, Ryuuzum 1/5 5 ostrzy | Zaspany, nie ogarniasz do końca co się dookoła ciebie dzieje, wiesz, że nie masz Depore, ale nie wiesz czemu, poparzenia na całym ciele, irytują, bolą, płoniesz | 5/0/3 | Tracisz obecną magię, acz możesz ją wykorzystywać przez najbliższe 3 posty. Możesz zamiast tego stworzyć sobie nową magię - opartą na szermierce i mogącą nawiązywać do demonów - nie może jednak swoim zakresem wychodzić poza wzmacnianie swojego ciała oraz szermierkę Amney: n/d | Boli głowa,
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.