Goma Na'ru

__________
MG

Sora dopłynął do Ro, skąd udał się pociągiem do miejsca docelowego. Nie mniej trochę liche Roszańskie Linie Kolejowe (w skrócie RLI) sprawiły, że z podróżą zeszły całe dwa dni nim znalazł się w stolicy GN - Llangardaix. Całkiem solidna miejscowość. Widać, ze umieją w beton i konstrukcje stalowe, zaś po ulicach śmigały dorożki ciągnięte przez jaszczurki przypominające małe dinozaury. Teren nieco górzysty. Plus był jednak taki, że mieszkańcy posługiwali się wspólną mową, wiec problem z barierami komunikacyjnymi nie istniał. Tyle, że Sora był zmęczony, klejnoty by wypadało rozmienić w kantorku na karole i odpocząć. A później ogarnąć plan, gdzie i jak szukać tygrysa.

Podróż wydawała się trwać w nieskończoność, a każdy kolejny dzień mógłby przyprawić karzełka o jakąś chorobę morską lub lokomocyjną. Na szczęście, nie był on żadnym zabójcą smoczych bytów, coby martwić się takimi sprawami. Nie znaczyło to jednak, że mógł zająć się odpoczynkiem, czy dalszymi poszukiwaniami. Jak te drugie ograniczały mu własne siły oraz brak rozeznania w terenie, tak druga kwestia, którą był odpoczynek musiała jeszcze poczekać. Pierw nastolatek musiał załatwić kilka formalności. Jak chociażby wymiana waluty, czy znalezienie jakiejś noclegowni. Wtedy dopiero przysiadłby w spokojniejszym miejscu, nasłuchując uważnie tego, co dzieje się dookoła i wypatrując jakiegoś zjawiska, które mógłby uznać za punkt zaczepienia. Gdyby zaś takowego nie było - po zadbaniu o własne bezpieczeństwo, ruszyłby do własnego pokoiku, aby to odespać i zregenerować siły na dalsze poszukiwania.

MG

Po rozmienieniu drobnych Sora miał 33 346 tutejszej waluty. I tak oto mógł działać, wszak łapanie tygrysów to nie zadanie na dzień, dwa, a może chwilę zająć. Dlatego nocleg i jedzonko zawsze w cenie. Uzbrojony zaś w taką fortunę mógł wynająć sobie pokój w dość zadbanym hotelu, gdzie miał własną małą kuchnię i łazienkę na wyłączność, a wszystko to za marne 250 karoli na tydzień. Sora mógł czuć się bogaty. Llangardaix zdawało się być całkiem spokojnym miejscem. W każdym razie nic nie chciało nikogo zabić, nikt nie robił afery przez dzieci rysujące kredą po chodnikach i nikt nie wychodził protestować. Nikt też Sory nie okradł ani nie próbował co mogło tylko oznaczać, ze chyba jest nawet bezpiecznie. Za to w drodze do hotelu mógł zobaczyć, że za dwa dni w jakiejś sali konferencyjnej na jakiejś pobliskiej uczelni ma być prelekcja na temat tygrysów. Co więcej - wstęp wolny, ba, bezpłatny. W każdym razie kiedy Sora już odpoczął w pokoju i doprowadził się do ładu mógł stwierdzić, że jest głodny. Dość solidnie głodny.

Mając chwilę wolnego oraz pewne problemy natury fizjologicznej - niebieskowłosy postanowił wykorzystać swoje moce w jakże magiczny i niepowtarzalny sposób. Wszystko to celem zlokalizowania względnie taniej, acz zjadliwej jadłodajni, która pozwoliłaby mu napełnić brzuch. Rozejrzałby się także za jakimś sklepikiem, w którym mógłby kupić jakiś niewielki, podróżny prowiant, czy zestaw soczków i wody. Kiedy zdobyłby zapasy, czy spożył jakiś posiłek - wtedy wybrałby się w drogę. Dokładniej pozwiedzać okolicę i dowiedzieć się czegoś o okolicznych stronach. A nuż trafiłby na jakieś legendy, albo ciekawe plotki. Wszystko po to, by w końcu wrócić i odpocząć, a tak spędzałby to kolejne dni, aż do seminarium, na które to chciał się udać. Oczywiście nie omieszkałby wizyty w zoo, jeśli takowe istniało, czy w miejscowej bibliotece. Wszystko w jednym, tygrysim celu.

MG

Z jadłodajnią nie było problemu. Gorzej, żeby była tania ale ostatecznie 15 minut od centrum i takie miejsce się znalazło. Typowa knajpa z lokalnym jedzeniem bazującym na tutejszych roślinach i jakiś dziwnych zwierzętach, których Sora ni w ząb nie kojarzył. Ale w sumie było całkiem dobre więc kto by się przejmował? Legend ani plotek z tygrysami nie było, za to znalazla sie jakas legenda o jakiejś starej rodzinie królewskiej i człowieku o stu rękach. Zoo... było. I w sumie Sora mógł się tam udać tylko nie zdawał się to tani wyskok. Tak teź mógł zapłacić 200 karoli albo poczekac na seminarium.

Wakacje wydawały się okresem szaleństwa. Zapewne wiedziony takowym szałem przygód chłopaczek postanowił wysłuchać jakże ciekawej, chociaż niekoniecznie adekwatnej dla jego celów podróży legendy. Nie omieszkał też wydać pieniędzy na bilet, aby to legalnie odwiedzić zoo na dzień przed seminarium. Wszystko po to, aby przyjrzeć się wszelkiej faunie, spamiętać ją i a nuż odkryć coś niesłychanego. Wszelkie notatki zrobiłby we własnej pamięci, coby to następnie przygotować się mentalnie na to, co miało nadejść następnego dnia, bądź tego samego, jeśli wyłapał w tym natłoku zajęć coś fascynującego.

MG

Właściwie dużo ze zwierząt, które uważano tutan za egzotyczne to były zwierzęta własnie z Ishvalu. Znalazły się też oczywiście inne, chociażby te znajdujące się na południu czy bardziej na północy od Gomy Na'ru. Znalazły się chochliki, tęczowe węże wielkości domu, zmutowane rosiczki wyglądające na krzyżówki rośliny i motyla. plujące żrącym kwasem robaki czy nawet zwyczajne gołębie. Te tutaj, jak się okazało, miały zęby, szpony, a na ich piórach była trucizna. Znalazł się też największy motyl na świecie wyglądający jak prześcieradło. Tylko nie widział nigdzie tygrysów. Może warto by zapytać?

Znajomość języków robiła swoje, jednak tutaj ludzie znali wspólną mowę. Z tego też powodu nastolatek nie miał zamiaru czekać i postanowił spytać kogoś z obsługi zoo. Rozejrzał się za odpowiednią osobą, aby to do takowej pani/pana podejść, a następnie zadać dość proste pytanie.
- Przepraszam, czy w zoo są jakieś tygrysy? - niby nic, a jednak mogło wiele zmienić. Bo gdyby nie obejście zoo, czy informacja wskazująca lokacje, to jakby nic nie mógł znaleźć, wróciłby do siebie, coby odpocząć. Odpocząć i przygotować się do seminarium o tygrysach. A nuż znajdzie to, czego szukał. To, o czym mu powiedziano.

MG

Jak chciał, tak zrobił i zaraz znalazł miłą panią z obsługi zaraz przy wybiegu latających niedźwiedzi. Ta wysłuchała, co Sora ma do powiedzenia, po czym uśmiechnęła się delikatnie w stronę gościa z Fiore. - Przepraszamy, ale obecnie wybieg tygrysów w piwnicach głównego budynku jest obecnie zamknięty. Problemy techniczne, rozumie pan...i? - stwierdziła, po czym wróciła do swojej pracy. Tylko skoro jest zamknięty może nie koniecznie oznacza, że tygrysów nie ma? A chyba własnie pooglądać tygrysy Sora przyszedł. Co więcej mógł zauważyć, że wybieg, o którym była mowa znajduje się na niższych piętrach głównego budynku zoo. Tak prawiła zasłonięta tabliczka, którąś Sora przypadkowo dostrzegł.

- Przepraszam, że jeszcze spytam, ale... czy ma to związek z nadchodzącym seminarium? - niby informacja nie miała znaczenia na dalsze poczynania młodego Hoshino, jednak coś powodowało go, aby poznać przyczynę zaistniałej sytuacji. Zupełnie tak, jakby po prostu chciał zabić czas, czy poświęcić go czemuś innemu, jak czekaniu. W końcu nie miał zamiaru się włamywać, jak przystało na prawdziwą, dobrą wróżkę. No - co najwyżej podszedłby jak najbliżej mógł danego wybiegu, aby to następnie przeskanować okolicę w poszukiwaniu zawartości i jeśli znalazłby jakieś rażące nieprawidłowości, podjąłby odpowiednie kroki. W przypadku niezbyt intrygujących zmian - wróciłby do siebie, zjadł coś i pomyślał, o czym dokładniej będzie seminarium i czy w jakiś sposób pomoże mu w poszukiwaniach.

MG

Pani nic nie wiedziała o seminarium, może nie w temacie. W każdym razie Sora podszedł bliżej wybiegu. Tygrysów jednak nie było, przejścia tez nie. Coś hydraulika padła i muszą naprawiać. Sora wiec ruszył z powrotem do domu szykując się na seminarium, które to miało nadejść lada moment. Kiedy zaś ten dzień nadszedł, ruszył w miejsce, w którym miało się ono odbyć. Całkiem sporych wielkości uczelnia, z wieloma salami. Tylko był problem. Sora nie bardzo wiedział, gdzie jest ta cała Aula 34B, a na mapach nigdzie jej nie widział.

Żadnego tygrysa - polskiego, czy japońskiego - tutaj nie było, także zarówno Sora, co jego mistrz gry musieli zadowolić się zwyczajnym, czystym niebem. Z tego też powodu nastolatek wrócił do siebie i zajął się własnymi sprawami. Wszystko tylko dlatego, że w końcu miał nadejść ten dzień. Ten dzień, w którym to miały odbyć się zajęcia dotyczące tego typu stworzeń. Problemów jednak zwykle więcej, aniżeli rozwiązań do nich.
- Przepraszam, którędy do auli 34B? - dopytałby się kogoś w okolicy, a jeśli to by nie pomogło - spróbowałby wykorzystać swoją magię na wszelki, znany mu sposób poprzez skany okolicznego terenu, aż po przeszukiwanie informacji, czy map, które raczej są dostępne mieszkańcom.

MG

No nie ma no. Szuka i nie ma. Zaczepił nawet jakiegoś studenta, który zdawał się być takim, co jednak więcej jest niż go nie ma, no ale on w sumie nic o jakimś 34B nie słyszał nigdy. No patrzcie, wkręcili Sorę? A to podli! Ale Sora się nie poddawał i jak w sumie przyjrzał się planom, to moze nie znalazł auli 34B, ale była 348. A te wyglądały nawet całkiem podobnie. Tylko że wedle map, ta sala znowu znajdowała się przy innej ulicy, tak dwie przecznice dalej. Oj, ludzie nie umieją w przekazywanie informacji. Nie umieją... I tak musi biedny Sora biegać i szukać tygrysów, a przecież zawsze mógł ruszyć prosto do dżungli.

...zrobił błąd? Nie do końca wierzył w to, że niewłaściwie odczytał coś z kartki, jednak fakty mówiły za siebie. Nieważne jak sobie tłumaczył, ta jedna informacja zmieniała praktycznie wszystko. Problem pojawił się jednak po zlokalizowaniu miejsca sali. Wszystko to dlatego, że te znajdywało się dość daleko. Dlatego też nie baczył na koszta. Nie baczył na sposobności. Ruszył co sił w nogach do danej sali, zgarniając nawet jaszczurkę jako swój pojazd, jeśli takowa była. W sensie jakaś... jszczurza-taksówka. Mógł zaszaleć, a przeżycia będą. Chyba, że miał dostatecznie dużo czasu, aby nie stracić zbyt wielkiej części spotkania. Byle tylko dotrzeć jak najbardziej na czas.

MG

Złapanie jaszczurczej taksówki okazało się być całkiem proste. Jeden z ich postoi był zaraz przy uczelni dlatego też szybko Sora przemieścił się we wskazane miejsce. Dotarł nieco już po rozpoczęciu ale nie zdawało się, żeby cokolwiek stracił. Tymczasem na wykładzie Sora mógł się dowiedzieć nie tylko ot tutejszych tygrysach (jak coś chcesz konkretnego to po prostu daj znać, k?), ale również o legendzie o czterech bestiach - czarnym żółwiu z Ishvanu, szkarłatnym ptaku z Ency, lazurowym smoku z Isenbergu i w końcu o błękitnym tygrysie z Goma Na'ru zwany białym przez swoje białe zakończenie ogona. Łowcy, którzy prowadzili wykład nawet stwierdzili, że mają legendarnego tygrysa. Ba! Pokazali go. Takiego małego, w klatce, zakutego w kajdany tak, jakby żelazne pręty to było za mało. Nadszedł też w końcu koniec i ewentualny czas na pytania.