I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Rozległe tereny stepowe, ciągnące się przez dużą część zachodniego Pergrande. Wielu ludzi zamieszkujących te tereny, tworzy jedynie niewielkie osady lub prowadzi koczowniczy tryb życia, poruszając się całymi taborami rodzin wraz ze zwierzyną hodowlaną, zawsze w poszukiwaniu lepszych warunków. Wielkich miast tu nie wiele. Często można spotkać tu konnice Pergrandzką, tym bardziej że to na stepach Kharu znajduje się najwięcej stajni z Pergrandzkimi kucami. ~~
MG
Gorąco i sucho. Tak przedstawiały się stepy Kharu. Lecz nawet w nocy nie panowały tutaj przymrozki. Minęło już kilkanaście dni od czasu opuszczenia Lon Lao Lei. Odciski na nogach podróżników, zdążyły wyhodować już sobie swoje własne odciski. Samael z niesmakiem patrzył na pękającą skórę, która nie tak dawno wystawiona na mroźne temperatury, teraz bombardowana była tymi wysokimi. Na dodatek tam UV odbite od śniegu, tu normale UV i takim oto sposobem, Samael nabawił się opalenizny. Całkiem nieznośnej opalenizny. Spękane usta a i włosy w nieładzie. Tak prezentowała się Samaelowi podróż w spartańskich warunkach przez Pergrande. Byli na stepach cztery dni i jak dotąd nie spotkali żywej duszy. Tylko czasami jakiś sęp przeleciał, sprawdzając czy podróżni wciąż dychają. Problemy były jednak dwa, takie główne. Kończyła się woda i niespecjalnie wiedzieli gdzie iść, poza faktem że na wschód.
Autor
Wiadomość
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Stepy Kharu Wto Gru 19 2017, 22:17
Niebezpieczne uczucia, jak i też wyczuwanie zagrożenia nie były doświadczeniem, z którymi Gonzales Gonzo Gick miał okazję się często mierzyć. Oczywiście od wyruszenia w tę przygodę było mu dane dość często doświadczać sytuacji, z których ledwo uchodził z życiem, ale uważał je raczej za zabawę, aniżeli coś groźnego, złego, strasznego. Tym razem jednak było inaczej. I to było tak szokujące, że chłopaczek nie był w stanie nawet wykrztusić z siebie najcichszego pisku. Zazwyczaj w takich sytuacjach uciekał. Bo to była najlepsza metoda na uniknięcie tego, co straszne. Tylko, że niezbyt miał dokąd, a i też nie wypadało, kiedy miał u boku Samaela i Kasztana. Z tej racji nie powinien się niczego obawiać, ale jednak... Czasem i Gonzales Gonzo Gick miewał straszne sny, z których budził się przerażony. Na przykład taki, że pies Mariana, do którego Gonzales często dzwonił domofonem i uciekał, go w końcu łapał. Co prawda w rzeczywistości nigdy to nie miało miejsca, ale wrażenie było straszne. I kiedy Gonzales budził się z takiego strasznego snu i bał się z powrotem zasnąć, że pies go znowu dopadnie, albo też wleci przez okno, to wtedy wyobrażał sobie epicką walkę z tym psem. Wyobrażał sobie, że uderzał mu epickiego Flash Banga na pysk, wyrzucającego go poza ziemską atmosferę. Czasami to działało... Łatwiej było zasnąć... Było to o wiele lepsze, aniżeli wyobrażać sobie, że ów pies rozszarpywał mu gardło. Zatem pomimo strachu Władca Kasztanów miał zamiar działać zapobiegawczo, w taki sposób, by obiekt swego strachu zwyciężyć, a nie mu ulec. Zacisnął więc ząbki i wysłał mentalny sygnał duszkowi, aby ten wleciał prosto w głowę przeciwnika i wybuchł z możliwie pełną siłą. Natomiast sam Gonzales Gonzo Gick obawiając się o samego siebie, odpalił swoje ratunkowe zaklęcie, czyli Flash transformation B. Jako pozbawiony ciała i wnętrzności ogień, czuł się tak jakoś bezpieczniej. A ponieważ był szybkim ogniem, to spróbowałby zgarnąć pozostałości z wybuchu swojego duszka, starając się przy tym unikać przeciwnika. Od tego wolał trzymać się z daleka, pozwalając Samaelowi, aby się nim zajął. Bo wierzył, że Samael sobie z nim bez najmniejszego problemu poradzi, jeśli tylko nie będzie się musiał martwić o Gonzalesa. Mógł iść na całość i pokazać mu dumę, potęgę i chwałę Fairy Tail!
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Stepy Kharu Sob Gru 30 2017, 00:19
Białowłosy uważnie starał się przyjrzeć temu, co postanowi zrobić ich przeciwnik, gdy ten napotka posłańca wysłanego przez swojego towarzysza. Nie był jakimś ekspertem od walki przy użyciu różnych broni, jak ten miecz który miał ich oponent, jednak co nieco widział już na własne oczy, może niewiele, ale jednak oraz miał swojego rodzaju przeczucie. Czasami dawało mu ono dobre rady, czasami złe, lecz i tak korzystał z niego, gdyż wolał podejmowane przez siebie decyzje na czymś opierać, tym razem było podobnie. I to wszystko powodowało, że postanowił dać z siebie wszystko albo i jeszcze więcej od razu na samym początku, a być może uda mu się w tym czasie poważnie osłabić oponenta, a być może go nawet pokonać. Wróżek uważał, że jego przeciwnik sporo potrafi, wystarczyło to stwierdzić patrząc jak łatwo wymachuje tym swoim mieczem, a przecież mógł mieć jakieś inne zdolności, które obecnie żaden z nich nie zauważył. I właśnie to z tego wszystkiego było najgorsze, tego właśnie mag błyskawic obawiał się. Nie mógł jednak pozwolić na pokazanie tego po sobie, jak i dać ich przeciwnikowi jakąkolwiek możliwość na zranienie tym wielkim ostrzem Gonza, jeśli coś takiego stałoby się, czarodziej miałby wyrzuty chyba do końca swojego życia. Dlatego też zanim cokolwiek Samael postanowi zrobić, najpierw kładzie swoją dłoń na ramieniu "młodszego brata", może taki gest mu coś da, Białowłosemu natomiast na pewno. - Dajmy z siebie obaj wszystko... Jednak mam prośbę, nie mów na razie nikomu o tym co teraz zobaczysz - powiedział do młodszemu Wróżkowi, po czym zaczął iść w stronę ich oponenta. Jednak na samym zmniejszeniu dzielącego ich dystansu nie zamierzał poprzestać, czarodziej zdejmował z siebie swój płaszcz po czym postanowił zrobić to samo z koszulą. Wszystkie ubrania co miał na sobie na górnej części ciał szybko, pozostawiając tym samym gołą klatę ze znakiem gildii oraz prosty opatrunek na swoim ramieniu. To był pewnego rodzaju przygotowanie. Karmazynowa Błyskawica: Styl Szkarłatnej Bestii. Było to połączenie trzech rzeczy które mógł zrobić także każdo z osobna, Raimei, PWM Tęczowy Piorun, oraz aktywację posiadanego przez SR. Był osłabiony czuł to bardzo dobrze, jednak ciągle uważał, że jeśli nie da z sobie obecnie wszystkiego to nie będzie miał nawet cienia szansy na pokonanie tego przeciwnika. Tak więc po aktywacji wszystkich dostępnych obecnie wzmocnień, rusza z maksymalną osiągalną przez niego w kierunku oponenta, licząc na to, że duszek Gonza jeszcze przez pewien czas skupi na sobie jego uwagę. Dać z siebie wszystko i nie potknąć się czy zrobić sobie coś innego przez zwykłą nieuwagę, coś może przynieść tylko i wyłącznie nieprzyjemne następstwa. Bo to było ważne, zbliżyć się i spróbować z całej siły omijając atak mieczem jeśli to nastąpi i uderzyć porządnie w hełm, co raczej powinien odczuć, może nawet na ułamek sekundy zamroczyć. A w takich sytuacjach, szczególnie na tak małym dystansie, może decydować o życiu i śmierci któregoś z walczących. Dlatego też mag błyskawic zamierza spróbować wybić ostrze z rąk przeciwnika, uderzając swoimi pięściami obiema jednocześnie w trzymaną przez niego rękojeść oraz w dłonie. Gdyby udało mu się tego dokonać samemu zamierza spróbować złapać za nią i wykonać pchnięcie w brzuch nie miał wiedzy, nie miał doświadczenia, lecz do takiego prostego i brutalnego ataku raczej nie jest to bardzo potrzebne. W przypadku gdyby jego podstawowy plan nie był możliwy do wykonania lub jego wykonanie należało by do kategorii bardzo trudnych przez wykonywane machnięcia mieczem, bądź z innego powodu, wtedy postanawia skorzystać z innego. Takiego opierającego się na najczęściej stosowanej przez Białowłosego taktyki, ominięcie przeciwnika i próbowanie wykonania uderzenia w okolicy szyi oraz kopnięć w tył kolan.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Stepy Kharu Nie Sty 07 2018, 15:18
MG
Wybuch duszka kamikadze był bardzo przyspieszony, ze względu na panikę WK. Efekt był widoczny - przeciwnik cofnął się o krok do tyłu. Kiedy WK użył Flash transformation, uczucie chłodu zdążyło już zniknąć, tak samo jak reszta ognia z duszka kamikadze, więc niestety nie było co zbierać. Do walki, planował stanąć jednak Samael. Odpalił trzy ze swoich zdolności a następnie w ostatnim szaleńczym ataku, ruszył na swojego przeciwnika. Dystans nie był dla Samaela duży i kiedy tylko pokonał jego 2/3, przeciwnik również natarł na Samaela. Teraz z bliska mistrz wróżek widział, że stoi naprzeciw brązowego szkieleta, odzianego w zbroję. Niestety przed pierwszym atakiem, cięcie przeciwnika zmusiło Samaela do wycofania się, dając jednak szansę na wytrącenie przeciwnikowi broni. Cios oburącz w dłonie trzymające miecz było jednak za słabe. Sam czuł, jakby uderzał łapskami o ścianę. Coś lekko chrupnęło, ale nie był w stanie połamać kości przeciwnika.Ten zamachnął się kolejny raz, znów zmuszając Sama do uniku. Ataki były na tyle wolne że Sam nie miał problemu z unikiem. Ale na tyle celne, że miał problem z atakiem.
WK:90MM, Flash transformation 1/2 posty(0/3 CD) Samael: 4MM, mocny ból głowy, prawe ramię rozcięte na wysokości bicepsa. Raimei + SR 1/3 posty
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Stepy Kharu Wto Sty 16 2018, 12:18
W danej chwili Gonzales Gonzo Gick robił za ogień. Był to efekt swego rodzaju paniki, paniki która powoli zaczęła mu mijać. Gonzales nawet, by zaczął się znów złośliwe uśmiechać, w typowy dla siebie sposób, ale był ogniem i nie miał ust. Niewątpliwie przeciwnik był silny, ale Samael w mniemaniu chłopaczka był o wiele potężniejszy. Co jednak wcale nie oznaczało, że Gonzales miał zamiar pozostawić mu całej chwały i radości z walki. Chciał pomóc i nawet wpadł na pomysł w jaki sposób mógłby to uczynić. Był ogniem. Szybkim ogniem, którego kształt i formę w pełni kontrolował. Póki co krążył wokół Samaela i przeciwnika, szukając sobie jakiejś dobrej miejscówki. Takiej gdzie nie rzucałby się nikomu w oczy i mógł się przygotować do działania. Ogień jest ciepły i na ogół płonie dość chaotycznie. Wprowadzić go w ruch i zmienić jego kształt może najdrobniejszy podmuch wiatru. Gonzales potrafił nadać kierunek swemu ogniu, ale nad jego ruchem nie miał pełnej kontroli. Lecz, żeby jego plan się powiódł, ta rzecz musiała się zmienić. Potrzebował do tego całkowitego skupienia i kształtu jaki chciał obrać. Z tym pierwszym mogło być ciężko. Stres, napięta sytuacja i presja nie sprzyjały skupieniu i wyciszeniu, zwłaszcza w przypadku tak energicznego chłopca, jakim był Gonzales. Zawsze było mu ciężko ustać w jednym miejscu. Jak zatem miał skupić w ten sposób swój ogień, którym właśnie był. Po prostu musiał i wiedział to. Za gildię, za przyjaciół, za chwałę wspaniałego imperium kasztanów. Kształt nie stanowił akurat problemu. Myślał o kulce, piłeczce. Lubił piłki. Lubił też krągłości... I przez to nie miał problemu z wyobrażeniem sobie kształtu idealnej kulki. Musiał go tylko sobie nadać. Kolejną i chyba najtrudniejszą kwestią było natężenie. Bowiem Gonzales miał zamiar stać się jak najmniejszą kuleczką, mniejszą nawet od piłeczki od ping-ponga. Jednakże zachowując przy tym całą wartość ognia, którym byl. A wiadomo co się dzieje jak dużo czegoś próbuje się zmieścić w małym czymś. Powstaje ciśnienie i jakaś energia, która zwiększa się próbując się uwolnić z tego natężenia. Gonzales nie wiedział jak to się naukowo tłumaczy, ale sądził, że coś takiego może zadziałać, dlatego postanowił przynajmniej spróbować zwinąć się w taką kulkę, aby następnie nią zaatakować. To już raczej nie powinno być trudne. Gonzales w postaci małej, ognistej kulki wystrzeliłby się z pełną prędkością, a w jego przypadku była dość spora. Leciały chaotycznie, skręcając niczym motyl, całkowicie nieprzewidywalnie. Na tyle nieprzewidywalnie, że sam by tego nie przewidywał. Celem było jednak, żeby w postaci tej kulki ominąć miecz wroga i wylecieć mu pod zbroję, jakby to była spódniczka ponętnej dziewiętnastolatki... To znaczy się... Gonzales nigdy by nie pomyślał, żeby użyć swych zaklęć w tak haniebny i ordynarny sposób! Chyba, że byłaby naprawdę bardzo ponętna dziewiętnastolatka... Tak czy inaczej skupiony był na przeciwniku i na tym, żeby go zniszczyć. I jakby już udało się znaleźć pod jego zbroją, to Gonzales rzuciły na luz i wybuchnąłby swym ogniem, by rozerwać wroga od środka, na drobniutko w kawałeczki. Jakby się udało, to odtańczyłby taniec zwycięstwa. Jeśli nie... Starałby się znaleźć w jakimś bezpiecznym miejscu, z dala od zasięgu miecza, chłodu i wszelkiego zagrożenia.
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Stepy Kharu Sob Lut 03 2018, 21:07
Białowłosy dzięki temu, że postanowił skorzystać z najstarszej i najczęściej stosowanej taktyki podczas walki, polegającej na sile, szybkości i bezpośrednich atakach był w stanie dowiedzieć się coś o swoim przeciwniku. Widok szkieletu nie spowodował u niego jakiegoś zaskoczenia lub przerażenia, już raz miał okazję walczyć z podobnym tworem i to na dodatek w większej ilości. Problem polegał na tym, że ten znacznie lepiej posługiwał się swoim ostrzem no i był wytrzymalszy i to również sporo. Podobni do niego z którymi miał okazję się mierzyć posiadali znacznie słabsze umiejętności, wolnej poruszali się no i przy pełnej prędkości Samael był w stanie kruszyć ich kości. Tak więc mag błyskawic z powodu tych znacznych różnic mag błyskawic nie mógł zbytnio korzystać z doświadczenia, jakie nabył podczas tamtego starcia. Również nie posiadał wystarczająco dużo swojej mocy magicznej, aby użyć jakiegoś kolejnego zaklęcia, które miało szanse odnieść skutek. Jak widać w obecnej sytuacji nie miał zbyt wiele opcji z których mógł korzystać, pozostało mu teraz wiara w swojego "młodszego brata" i w jego ogień oraz w swoją starą dobrą taktykę. Pierwsze co zrobi to spróbuje po raz kolejny ominąć przeciwnika i znaleźć się za jego plecami, niby nic szczególnego jednak może to mu się powiedzie i będzie mógł spróbować kopnąć oponenta z tyłu w oba kolana z całych sił. To miejsce często jest słabiej chronione oraz wrażliwsze na ciosy, tak więc może i tym razem przyniesie to skuteczny efekt. Jeśli będzie miał możliwość, to po tym ataku zamierza skierować swoje dłonie, a przede wszystkim rękawice z ćwiekami w szyje i tak również uderzyć, tylko że wielokrotnie tyle ile będzie mógł. Gdyby jednak szkielet zdążyłby się obrócić, wtedy spróbuje go zaatakować od frontu w czaszkę, unikając przy tym jego ostrza. To może być znacznie trudniejsze do wykonania, jednak da to możliwość skupienia na sobie uwagi także podczas jego pierwotnego planu, dzięki czemu Gonzo będzie miał możliwość dodania czegoś od siebie z przeciwnej strony. Oby to było coś mocnego.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Stepy Kharu Nie Lut 04 2018, 19:37
MG
Dwójka mężczyzn mierzyła się z nieumarłym przeciwnikiem, każdy na swój sposób, jednak oboje, myśląc o współpracy. Był to prawdziwy pokaz zaufania, gdzie Samael próbował skupić na sobie uwagę przeciwnika, dając możliwość działania mniejszemu z nich. Władca Kasztanów zaś miał plan. Bardzo niebezpieczny plan. Do jego wykonania, potrzebował jednak czas i ten czas, zapewnił mu Samael. Mistrz wróżek skoczył do tyłu, uderzając w kolana przeciwnika. Sprawiło to że ten uklęknął. Białowłosy wykorzystał ten moment by zaatakować szyję szkieleta, szkielety nie miały jednak szyi. Jedna z rąk trafiła co prawda w kark, jednak nie zniszczyło to szkieleta. Mało tego nie odwrócił się on do Samaela, zamiast tego kiedy ten skupiony był na ataku, pchnął mieczem w tył, przepuszczając ostrze pod pachą. Uderzenie było na tyle celne by przeciąć lewy bok Samaela dość dotkliwie i zmusić go do uniku. To było jednak wystarczająco dużo czasu. Nagła eksplozja ognia wstrząsnęła całym pomieszczeniem i rzuciła Samaelem w artefakt. Wszystko pokryły płomienie i była to chyba jedyna rzecz jaką w tamtym momencie widział Sam. Prawie jak by się znalazł w piekle. Chyba tylko szczęście uchroniło Samaela przed zmienieniem się w grzankę, jednak rany jakich doznał były bardzo poważne. Całe ciało miał poparzone. Kula ognia zanikała, jednak w całym pomieszczeniu znajdowały się płomienie. Szkielet dalej jednak stał. Teraz czarny, ze stopioną zbroją, ale definitywnie żywy. A obok niego wyczerpany Gonzales. Ręka przeciwnika już się wznosiła by skrócić małego wróżka o głowę, kiedy upadła z głuchym łoskotem. Sczerniała kość nie wytrzymała i pękła pod ciężarem nadtopionego miecza. Gonzales również się przewrócił, pozbawiony sił do dalszego funkcjonowania. Nadal narażony na działania przeciwnika, a Samael był zbyt poparzony, by ruszyć się chociaż o krok. Szkielet jednak zniknął, a sam bastion zaczął pękać. Artefakt rozpoznał w Samaelu nowego właściciela. Miejsce nie było już potrzebne, zaczęło autodestrukcję, a żaden z nich nie miał siły się ruszać. Ale może nie było trzeba? Korona spoczęła na głowie Samaela, stapiając się dosłownie z jego skórą.
Gonzales:0MM, ledwo przytomny
nagroda:
Flash Transformation - Niestandardowe ulepszenie. Możesz korzystać z zaklęcia [Fire Spirit Bomb(A)*] w trakcie korzystania z tego zaklęcia Fire Spirit Bomb*(A) - Nowe zaklęcie Gonzalesa. Możliwe do użycia tylko i wyłącznie w trakcie Flash transformation. Co więcej, musi zostać użyte na początku 1 lub 2 postu. Wynik nieumiejętnej próby stworzenia nowego zaklęcia. Użycie tego zaklęcia pozbawia "Flash Transformation" jego leczących właściwości i przekształca samo zaklęcie w coś zupełnie nowego. Gonzales kompresując cały swój ogień przekształca się w niewielkich rozmiarów bombę. Ze względu na niewielką wielkość kulki - taka do ping ponga - niezwykle łatwo ugasić go w tej formie. Jednak jeśli przez pełen post da radę konwertować ogień jakim dysponuje, będzie mógł zmienić się w bombę. Jej wybuch zawsze pokrywa teren 2x większy niż objętość ognia jaką dysponuje Gonzales w momencie konwersji. Obrażenia samej eksplozji są zależne od momentu jej rozpoczęcia. Jeśli Gonzales rozpocznie konwersję w 1 poście - każdy w zasięgu działania techniki dozna obrażeń rangi C + poparzeń adekwatnych do sytuacji. Jeżeli konwersja zacznie się w 2 poście, wybuch zada jedynie obrażenia w postaci adekwatnych do sytuacji poparzeń. Zaklęcie to jednak ze względu na niewielkie doświadczenie Gonzalesa w trakcie jego tworzenia, posiada dwie bardzo poważne wady. Przede wszystkim, zawsze istnieje 50% szansa, że zaklęcie wymknie mu się spod kontroli i wytworzy z energii magicznej Gonzalesa, dodatkowe paliwo, zwiększając nieco obrażenia i znacznie zasięg eksplozji. Inaczej mówiąc każde posiadane w tym momencie przez Gonzalesa 20MM, skutkuje losem czy zostało ono spalone. Jeśli tak, siła eksplozji zwiększa się o 1/8 rangi za każde 20MM oraz zasięg o 5m promienia za każde 20MM. Jeśli więc Gonzales użyje zaklęcia mając 200MM, MG rzuca 10 razy monetą. Za każdą Reszkę, Gonzo traci 20MM a siła i zasięg kuli rosną. Drugą wadą zaklęcia jest fakt, że kiedy się zakończy - Gonzales nie ma w sobie nawet krzty siły.
*Możesz zmienić nazwę.
Samael: Poparzone całe ciało, liczne rany, 4MM, zaklęcie się wyłączyło.
nagroda:
Korona Khuriego: Przeklęta insygnia. Korona należącego niegdyś do Boga Khuriego. Artefakt ten prezentuje się jak korona na stałe stopiona z głową Samaela, nie posiada więc on możliwości zdjęcia jej innej, niż przez chirurgiczne wycięcie. Nawet wtedy, jeśli nie zostanie ona szybko "Przekazana" komuś innemu, na nowo pojawi się na głowie Sama. Posiada ona jednak dwie ważne właściwości. Pierwszą, główną właściwością jest zdolność do "Podróży" po ziemi. Samael jest w stanie przenieść siebie i jedną osobę którą dotyka, w inne miejsce na ziemi, tak długo jak tam kiedyś był. Zrobić to może jedynie raz dziennie. Drugą ze zdolności jest zdolność do tworzenia "Golemów", żywych posągów. Golemem może być wszystko, tak długo jak zostało stworzone z ziemi, drewna, kamienia czy innego tworzywa występującego naturalnie. Samael musi skropić głowę takiego Golema własną krwią, by powołać go do życia. Golemy jednak nie są "Tanie". Im twardszy materiał i większy golem, tym więcej zapłaci Samael. Stworzenie Golema pożera bowiem potencjał jego zbiornika magicznego, odbierając mu maksymalną ilość mocy magicznej jaką jest w stanie pomieścić. Na aktualnym poziomie Samaela, stworzenie Golema z gliny, o wzroście normalnego dorosłego człowieka, odbiera mu na stałe 33MM. Siła golemów to zawsze Łamacz kości lvl 1 oraz Siłacz lvl 1, zaś ich szybkość to Joker oraz sprinter lvl -1. Wytrzymałość uzależniona jest od materiału. Golemy rozumieją jedynie podstawowe polecenia oraz są bezwzględnie lojalne Samaelowi.
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Stepy Kharu Nie Lut 04 2018, 21:24
Wygrali. Białowłosy i Białowłosy, którzy w pewnym sensie byli braćmi i którzy jak się okazało potrafią dosyć łatwo rozumieć się bez słów, jakby telepatycznie każdy z nich wiedział co ma w obecnej sytuacji robić. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to przypadek lub coś podobnego, jednak według znajdującego się w najgorszym stanie jakimś do tej pory się znalazł magowi błyskawic wydawało się, że musiało być to coś więcej. Również zaczął się zastanawiać nad tym, czy jego "młodszy brat" chociaż czasami nie myślał podobnie. Obecnie czuł, że raczej nie jest to odpowiednia chwila na zadawanie takich pytań, patrząc na to co się teraz działo. A działo się wiele, najprościej mówiąc to miejsce postanowił dokonać autodestrukcji i tym samym pogrzebać tych, którzy pokonali ostatniego przeciwnika. Trzeba było uciekać, a to w obecnej sytuacji raczej nie należało do najłatwiejszych zadań, patrząc na stan Wróżka oraz na jego kolegi z gildii, który również nie wyglądał najlepiej. Trzeba było jednak z tym walczyć, spróbować zbliżyć się do Gonza wszelkimi możliwymi sposobami, tą resztką sił jaka w nim pozostała, jeśli oczywiście co tak zostało. Musiał wierzyć, że coś uda mu się zmniejszyć dzielący ich dystans, nawet jeśli to oznaczało poruszanie się jak wąż czy ślimak, pełzając po ziemi, wspomagając się brodą. Czuł, że dla młodego maga ognia jest wzorem, raz nawet coś takiego od kogoś usłyszał jeśli dobrze pamiętał, czy to nawet chodziło o byciu bohaterem. A ktoś taki po taki zwycięstwie, o którym będą mogli obaj opowiadać jak tylko wyzdrowieją, czymś hańbą byłoby zostać pogrzebanym i nie móc mówić o tym co się przebyło. Tak czuł Samael i tego musiał się trzymać, chęci, nie potrzeby wydostania się ze wszystkich możliwych sił z tego miejsca wraz z "młodszym bratem". Był tym cały "starszym bratem", a z otrzymaniem takiego nieformalnego tytułu otrzymał również obowiązek opiekowania się tym drugim. Może do końca tak nie było, ale Sam czuł, że tak musi zrobić, inaczej będzie siebie winił. Krok po kroku, kroczek za kroczkiem, szuranie stopami do przodu, czołganie, pełzanie, cokolwiek, aby zmniejszyć dystans. Czuł, że może coś zrobić, a wiązało to się z tym artefaktem, który otrzymał po wspólnym pokonaniu tego szkieletu. Jak tylko uda mu się znaleźć blisko Gonza, próbuje go dotknąć, albo spowodować, aby ten dotknął maga błyskawic cokolwiek, aby mieli ze sobą kontakt fizyczny. Jak tylko uda się któremuś z nich dokonać tego wyczynu, bo chyba inaczej tego co tutaj zamierzają zrobić nie można nazwać, zamierza skorzystać z najnowszej jego zdobyczy. I to właśnie w ten przedmiot czarodziej pokładał wszystkie swoje nadzieje na wydostanie się stąd, czuł jak ono może działać, a innego pomysłu nie miał, tak więc musiał z niego skorzystać. Wraz z "młodszym bratem" próbuje skorzystać z artefaktu, aby dostać się w miejsce niedaleko wejścia do tego całego Bastionu. Było to ryzykowne, jednak wierzył, że znajdzie się tak jakiś strażnik lub inna osoba, która skontaktuje się z głową rodu Sai. To właśnie z nim magowie zrobili coś w stylu umowy, a z której właśnie się wywiązali. Senjin również pokazał, że jest honorowy więc była szansa, że pomoże im przy pomocy swoich możliwości, doprowadzić ich do chociaż trochę lepszego stanu.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Stepy Kharu Pon Lut 05 2018, 23:40
Człowiek, który kiedyś stwierdził, że mężczyźni nie powinni płakać, niewątpliwie musiał być kobietą, lub kimś, kto nie byłby w stanie zrozumieć tego, czym są łzy prawdziwego mężczyzny. Te zawsze wiążą się wielkimi przeżyciami, niesamowitymi chwilami, potężnymi uczuciami. Z oczu Gonzalesa właśnie popłynęły takie łzy, kiedy to padł po akcji na szkielecie. Czy była bardziej udana, czy nie, ciężko było stwierdzić. W każdym razie, to co wzbudziło w Gonzalesie największe wzruszenie, było to, że dokonał czegoś tak niezwykłego u boku Samaela, Starszego Brata w białych włosach. Kiedy nazwał go tak po raz pierwszy, poza kolorem włosów Gonzales nie był zbyt podobny do Samaela. Co prawda uważał go do wzór do naśladowania, ale daleko mu było do tego, aby być takim jak on. Mimo wszystko, zaczął się starać. Robił to, co starszy wróżek mu doradzał. Zdarzało się, że nie pochwalał wszystkich żartów Gonzalesa, lecz chłopaczek wiedział, że to wszystko dla jego dobra. Samael już nie był dla niego starszym bratem tylko z nazwy, ale Gonzales czuł, jakby faktycznie nim był. W końcu traktował go jak młodszego brata. Zwykle zaś młodsi bracia mają to do siebie, że tym starszym próbują zaimponować, ale nie mają do tego zbyt często okazji. Samael nieustannie dawał takie Gonzalesowi. Chłopaczek ciągle mógł się wykazywać, jak nie swoją mądrością, to siłą, która choć dla niego samego była bardziej powodem do żartów, to wydawało się, że Samael brał ją na poważnie. Gonzales wiele mu zawdzięczał. Gdyby nie on, nigdy nie stałby się taki silny. Na tyle silny, że był w stanie zranić Samaela... Nie był to bynajmniej powód do dumy... Nie był to też jednak powód, aby się całkowicie załamywać. Gdyby Gonzales w danej chwili uznał swoją moc za zbyt destruktywną, nie byłby w stanie nigdy nauczyć się jej właściwie kontrolować. Gdyby ją w sobie zamknął, tylko by ją zmarnował. Gdyby jednak wziął się w garść i nauczyłby się z niej właściwie korzystać, wtedy zrobiłby z niej naprawdę właściwy użytek. Wiedział to dlatego, ponieważ miał nieustanne wsparcie, ze strony całej swej gildii, o którą był w stanie walczyć z każdym możliwym złem. Nawet, jeśli miałoby to być zło wewnątrz niego. Chciał naprawić wyrządzone przez siebie szkody, ale odpuszczając sobie w rozpadającym się gigancie nigdy nie byłby w stanie tego dokonać. Dlatego zebrał w sobie tyle mocy, ile tylko miał, żeby ruszyć w kierunku Samaela. Nie miał pojęcia jak mógłby go stamtąd wydostać o własnych siłach, ale nie mógłby też go tak zostawić. Musieli przeżyć obaj... Sposób zaś mógł się zawsze jakiś znaleźć, wystarczyło mieć tylko chęci oraz siły... I nawet jeśli dla siebie ich Gonzales nie mógłby mieć, to miałby je dla Samaela. Żeby go podnieść, a potem... Rozejrzałby się za wyjściem? - Przepraszam... - powiedziałby jeszcze, uśmiechając się tak jak przy jednym z nieudanych żartów. - To nie tak chyba miało być...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Stepy Kharu Czw Lut 15 2018, 15:04
MG
Oboje byli w raczej kiepskim stanie, ale to jednak Samael miał w sobie więcej siły i to on doczołgał się do Władcy Kasztanów, który ledwo to miał sił, by wyciągnąć do Sama dłoń. Wtedy też dzięki artefaktowi Samaela, przenieśli się wspólnie przed wejście do bastionu. Czy był tam ktoś kto mógł się nimi zająć, ciężko powiedzieć, bo oboje stracili przytomność. Kiedy się obudzili znajdowali się w jakiejś chatce. leżeli obok siebie na matach, przykryci słomianymi narzutami. W pomieszczeniu było ciemno, ale spod drzwi wpadało światło, więc na dworze/w drugim pomieszczeniu, musiało być jasno. Nic prócz własnych oddechów też za bardzo nie słyszeli. Byli opatrzeni, a ich ubrania leżały obok. No i mogli sobie pogadać. Czy coś.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Stepy Kharu Pią Lut 16 2018, 03:31
Gonzales Gonzo Gick nie pierwszy raz stracił świadomość w jednym miejscu, a odzyskał w innym, podczas tej wyprawy. Mimo wszystko, jak to bywa w podobnych sytuacjach po przypomnieniu ostatnich zdarzeń, do głowy przyszło mu pytanie... - Czy się mnie to wszystko śniło? - zapytał i to na głos. W końcu raczej nie spodziewałby się tego, że miałby umrzeć. Jak nawet do końca nie był pewien co to właściwie znaczyło. Sam nigdy jeszcze nie umarł i jakoś nie miał zamiaru ani w najbliższym czasie, ani późniejszym. Podobno to okropne przeżycie. Śmiertelne normalnie. Dlatego Gonzales śmierci starał się unikać i to, że nie umarł, oznaczało, że szło mu to całkiem dobrze. Mimo wszystko, niezależnie czy to był sen, czy wszystko działo się naprawdę, Gonzales odetchnął z ulgą, że miał już pewien etap przygód za sobą. Niby walka z wilkołakami, łamigłówki, mega potwory są całkiem w porządku, ale też dają trochę stresa. Gonazel potrzebował po tym chwilę ochłonąć. A potem mógłby ruszać na kolejną epicką przygodę! Tyle, że najpierw naprawdę musiał ochłonąć. - Chyba się nam udało - stwierdził, uśmiechając się złośliwie, tak jak tylko on potrafił.
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Stepy Kharu Nie Lut 18 2018, 00:07
Białowłosy żył. Drugi Białowłosy żył. Jakby nie patrzeć Wróżek miał okazję przeżyć po raz kolejny coś nietypowego i jak to miał w zwyczaju znaleźć się gdzieś, gdzie zajmą się jego ranami profesjonalny personel. Tym razem może i zajęto się jego ranami, jednak raczej to nie byli fachowcy, patrząc się na to w jakim miejscu się obudził. Chociaż kto wie, może i tym razem zajął się nim jakiś specjalista, na razie nie zamierzał mag błyskawic nad tym się zastanawiać, na to przyjdzie pora. Jak również to, czy zajął się ktoś nim za poleceniem pewnej ważnej w tym państwie osoba, czy jednak to był ktoś zupełnie inny. Najważniejsze było to, że obydwóm udało się jakoś, ale jednak wydostać z tamtego miejsca no i to, że byli tutaj, obaj. - Tak, udało się nam to przeżyć... I potwierdzić, że twoje płomienie potrafią wiele- po tych słowach Wróżek spojrzał na swoje opatrzone rany. - Jak uważasz, pasuje mi ?- proste pytanie zostało po chwili zadane Gonzowi, gdy mag błyskawic pochylił swoją głowę w jego kierunku. Leżeć tutaj nie zamierzał jakoś długo czy coś. Może i był opatrzony to jednak chyba mógł nadal chodzić, a przynajmniej tak uważał. Miał tutaj pewne w tym kraju zadanie do wykonania, a leżeniem jakoś nie sprawia, że zostanie ono wykonane. Dlatego też, gdy zauważył swoje ubrania, postanowił założyć je na siebie, starając się nie uszkodzić opatrunków czy coś. Gdy to mu się uda, spróbuje wstać i zrobić kilka kroków po tym pomieszczeniu, lepiej teraz sprawdzić jak się ma jego ciało niż później mieć jakiś upadek ze schodów czy coś.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Stepy Kharu Wto Lut 20 2018, 21:56
MG
I WK i Samael byli w na tyle dobrym stanie żeby chodzić. No i oboje mieli w sobie na tyle energii by pogadać. A to dobrze, to znaczyło że zdrowieją.-Ja to myślę że taka korona to jednak lepiej by leżała na wielkim i wspaniałym Władcy Kasztanów, ale tobie też w niej do twarzy Sam-Rzucił nonszalancko Kasztan, wynurzając się z włosów Gonzalesa, w których to cały czas siedział. Zamieszanie wewnątrz chatki, sprawiło że drzwi się otworzyły i do chaty wpakowała się starsza babcinka. Na zewnątrz był dzień, co dało się teraz przez otwarte drzwi zobaczyć. Babcinka zaczęła nawijać, tu pojawił się jednak mały problem. Dotychczas napotykali na swojej drodze osoby znające wspólna mowę a tu pach. Babcia jej nie znała, no i mamy problem.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Stepy Kharu Pon Lut 26 2018, 21:23
Prawdę powiedziawszy, to Gonzales spodziewał się innej reakcji. Obawiał się, że będzie wykład o ostrożności, a tu się okazało, że jego ogniste moce zostały przyjęte z pełną aprobatą. Wywołało to momentalnie radośnie radosny uśmiech na twarzyczce Gonzalesa. - Jest przeepicka! - skomentował koronę Samaela, po czym zrobił zeza na Kasztana. - Mi nie pasowałaby do okularów - oznajmił, po czym wyjął swe epickie czarne okulary i z dumą je przetarł, po czym schował z powrotem. Z racji, iż nie był jeszcze w stanie ruszać na dalszy podbój świata, Gonzales położył się i zaczął podziwiać architekturę tutejszego sklepienia. I wtedy weszła jakaś babuszka. - Ha! Hahaha! - zaśmiał się z tego, w jaki sposób mówiła, ponieważ robiła to niezrozumiale, postanowił jednak nie być gorszy od niej i także rzucił niezrozumiałym tekstem. - Czuku czuku, kabu prrrr... Hahaha! - intencji te słowa nie miały żadnej, poza taką, by rozbawić Gonzalesa. Jeśli staruszka miałaby poczucie humory na podobnym Gonzalesowi poziomie, to załapałaby rytm i tym sposobem jakoś by się może kiedyś dogadali, tworząc własny, wspólny język. Gorzej jeśli nie... Ale dla Gonzalesa i tak byłoby dość zabawnie.
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Stepy Kharu Wto Mar 06 2018, 21:49
Białowłosy w dalszym ciągu zapewne rozmawiałbym ze swoim "młodszym bratem" oraz jego niezwykłym podopiecznym, lecz jak się okazało zostało to przerwane przez starszą kobietę. Nic nie rozumiał z tego co ta do nich mówiła, a taka bariera językowa mogła mocno przeszkodzić lub nawet zaszkodzić im. Tak więc trzeba było coś z tym zrobić, być może to była osoba, która zajmowała się nimi podczas powrotu do zdrowia, a jeśli tak było to trzeba było jakoś podziękować. Dlatego pierwsze co zaczął robić mag błyskawic czy wśród znajdujących się tutaj rzeczy uda mu się znaleźć słownik, wspólna mowa-pergandzki który jakiś czas temu miał okazję zdobyć. Gdyby udało mu się znaleźć ten przedmiot, to bardzo by ułatwiło im komunikację o ile oczywiście ta babcinka posługiwała się tym językiem, a nie jakiś nietypowym dialektem lub czymś innym. Wtedy może i by zrozumiała Sama, jednak ten miałby znacznie utrudnione zrozumienie chociaż części z tego co dociera do jego uszu. Jeśli ma słownik w swoich rękach, wtedy postanawia na szybko odszukać jedno proste słowo, które na początek wydaje się być dobrym rozwiązaniem, czyli "Dziękuje". W razie gdyby Wróżek nie miał szczęścia i nie znalazł interesującej go rzeczy, wtedy czarodziej postanawia spróbować przy pomocy gestykulacji. - Gonzo, na razie to możesz sobie odpuścić i zrobić to co ja ? powie jeszcze krótko Białowłosy do swojego towarzysza. Według niego, jeśli zrobią to obydwaj to co chce zrobić, to raczej będzie wyglądało lepiej, niż gdyby wykonał to jeden z nich. A chodziło o ukłon, nie żaden poddańczy, rzucenie się na podłogę czy coś, zwykły prosty ukłon w celu podziękowania. Może to nie była osoba, która się nimi zajmowała, taka myśl przyszła mu podczas robienia ukłonu, lecz jakoś bardzo to go nie interesowało, ważna była teraz próba komunikacji.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Stepy Kharu Sro Mar 07 2018, 16:05
MG
Niestety ale Samaelowi nie udało się odnaleźć książeczki z rozmówkami Pergrandzkimi. Musiał więc zdać się na bardziej przyziemne metody komunikacji jakimi była gestykulacja. Wygłupy Gonzalesa wywoływały zdziwienie i konsternacje na twarzy staruszki, jednak Samael potrafił zachować się poprawnie - a kto wie, może poproszony przez niego Gonzales też? W każdym razie kiedy mężczyźni, lub tylko jeden z nich, się ukłonili, babuszka powiedziała jeszcze kilka słów w Cuelhel, a potem podała Samaelowi karteczkę z dwoma slowami. "Frederica Kikuta".
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.