I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Kamienica przy ulicy Fabioda Pon Gru 05 2016, 02:38
First topic message reminder :
Trzypiętrowa, stara kamienica z ceglanymi murami. W ziemie cieplutko, w lato chłodno w środku. Co prawda stara kanalizacja sprawia, że czasem woda zamarza w rurach, a przestarzałe świetlne lacrymy już dawno powinni wymienić na coś bezpieczniejszego, ale przynajmniej czynsz był nicki. No i opiekun kamienicy też był miły.
Mieszkanie Nanayi było na trzecim piętrze i składało się z jednej sypialni, salonu, malutkiej łazienki, ciasnego przedpokoju i kuchni, w której bez problemu mogła zmieścić się jedna osoba. Całe mieszkanie było bardzo skromnie urządzone, jakby osoba w nim mieszkająca nie miała czasu na wypełnienie wszystkich półek i szafek. Były tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Z małych luksusów, w salonie, czyli największym pomieszczeniu, znaleźć można było małą biblioteczkę oraz stojak na cały rynsztunek kobiety.
Zanim dotarła do mieszkania, zahaczyła jeszcze o sklep zoologiczny, by zaopatrzyć się choć w podstawową karmę dla kota, legowisko i miski, oraz o sklep spożywczy. Nie była pewna, czy to, co miała w lodówce się do czegokolwiek nadawało. Tak więc do mieszkania dodarła obładowana i, co by nie mówić, zmęczona. Kot zgarnięty z ulicy nie miał pcheł, choć nie była przekonana, co do robaków, ale to nie było tak naglące. Otworzyła drzwi, zamknęła je nogą i przeszła do sypialni, by położyć zwierzaka na łóżku, nim zaczęła porządkować nowe zakupy. Nie minęło dziesięć minut, jak padła na łóżko, tuż obok kota i nie ruszała się przez kilka sekund. Była zmęczona już tym wszystkim. Gildią, niańczeniem niektórych ludzi, zamartwianiem się ich problemami i sprawieniem, by wszystko szło we właściwym dla gildii kierunku. Miała już dość udawania, że wszystko jest w najlepszym porządku, a ona będzie stała na straży tego całego bałaganu, dopóki nie osiągną chociaż części dawnej siły. Wydawało się to być zbyt wiele dla niej. A jeszcze dochodził Kugo... Przewróciła się na bok, by widzieć czarną kulkę w rogu łóżka. Takiemu to dobrze, po prostu śpi szesnaście godzin dziennie i nie przejmuje się niczym, poza pełną miską... - Kto cię porzucił, mały... - mruknęła do siebie, po czym wyciągnęła rękę, by pogłaskać kota. W Fiore było dużo porzuconych zwierząt, ale rzadko widywała je w takim zrezygnowanym stanie. Czasem nawet nie dawały do siebie podejść. A tu... Pogładziła miękkie, czarne futro. - Cóż, przynajmniej dopóki nie znajdziemy twojego właściciela, zostaniesz ze mną... Co ty na to? - mówiła dalej cicho, bardziej do siebie, jak do zwierzaka. Zresztą, i tak spał, ale było coś kojącego w możliwości powiedzenia na głos swoich myśli. - Tymczasowo musisz się jakoś nazywać... Co powiesz na Welt? - spytała, a że nie dostała odpowiedzi, uznała, że pasuje. Jutro może popyta w okolicy, czy ktoś zna właściciela kotowatego, teraz nie miała na to siły.
Autor
Wiadomość
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienica przy ulicy Fabioda Sro Sty 31 2018, 20:18
Welt wydawał się być zaspany bardziej, niż zwykle. O której w ogóle zasnął? Wiedziała, że był nocnym stworzeniem, jednak uciążliwy ból głowy, który odczuwali musiał go w pewnym momencie zmęczyć. Uśmiechnęła się i ściągnęła wodę z gazu. - Pakuję swoje najważniejsze rzeczy tak, bym mogła je wygodnie przewieźć. Ta sterta tam idzie na spalenie - odpowiedziała kotowi podczas zalewania herbaty. Wzięła kubek i usiadła przy stoliku, siadając naprzeciw czarnego. - I tak, jest to wyjątkowo upierdliwe, ale nie mamy innego wyjścia. Tak wyszło, że jesteśmy ze sobą związani, więc jeżeli gdzieś pójdę, to jasnym jest, że będziesz tam ze mną. I odwrotnie. Choć wiem, jak bardzo nie lubisz się ruszać - dodała cicho z rozbawieniem w głosie. Było niewiele rzeczy, które Welt robił z własnego, nieprzymuszonego lenistwa i wątpiła, by przeprowadzka była jedną z takich rzeczy. Upiła jeden łyk gorącej herbaty, gdy usłyszała pukanie. Ściągnęła brwi, analizując ten niespodziewany obrót wydarzeń. Nie spodziewała się gości. Później przyszedł głos. Kubek cicho spoczął na blacie, krzesło odsunęło się niemal bezszelestnie. - Welt, będę miała do siebie prośbę - powiedziała cicho do kota, po czym na ucho przekazała mu swoje życzenie. Później spokojnie podeszła do drzwi, przekręcając klucz i otwierając je na tyle, by swobodnie móc porozmawiać, jednak nie uchylając ich na tyle, by było widać wnętrze mieszkania. - Dawno cię nie było... Ezra - przywitała się, choć w jej głosie brakowało tego samego rozluźnienia, z którym witała Welta. Przyjrzała mu się uważnie, odnotowując wszystkie zmiany, które w nim zaszły, nie przejmując się nawet obrzydzeniem, które mogłoby się pojawić na jego twarzy. - Dlaczego tu przyszedłeś? - zapytała, wyczekująco wbijając spojrzenie w jego twarz, szukając wszelkich oznak uczuć i zamiarów.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Kamienica przy ulicy Fabioda Sro Sty 31 2018, 22:09
Al Sorna z trudem zapanował nad własną twarzą, by nie okazać odruchu skrzywienia się, jaki wyzwolił w nim widok Nanayi. Nie oczekiwał ciepłego przyjęcia, jednakże nadal odczuł ból jaki wywołały słowa dziewczyny. Cóż, zasłużył sobie na niego w pełni. Nie uszło jego uwadze, że postanowiła nie wpuszczać go do środka. Nie dziwił się. Nie po usłyszeniu wieści o rozwiązaniu Grimoire Heart. To w połączeniu z jej wcześniejszym zachowaniem oraz słowami sprawiało, że miał nieprzyjemne wrażenie iż Nan może nagle zniknąć z jego życia w sposób ostateczny i nieodwołalny.
Ezra westchnął cicho, a w jego oczach na krótki moment odbiło się całe zmęczenie i strata jaką czuł ostatnimi czasy. Przez chwilę wpatrywał się w Nan, jak gdyby widział ją po raz pierwszy. Bo może i tak też było? Nie była już dłużej jego Mistrzynią, ani towarzyszką z gildii. Po raz pierwszy stała przed nim jako zwykła dziewczyna. I chociaż wiedział, że łączy ich długa i skomplikowana relacja, w jakiś sposób nagle wydała mu się zupełnie obcą osobą. Miał ją tuż przed sobą, jednocześnie tak znajomą i obcą... I chociaż rozpaczliwie pragnął ją przy sobie zatrzymać, wiedział że na dłuższą metę sprawi jej więcej cierpień. Nanaya zaczynała znikać z jego życia niczym postać utkana z mgły, zaś wszelkie próby jej zatrzymania przyspieszą jedynie ten proces. Jednak mimo tego... - Słyszałem o twojej decyzji dotyczącej gildii i-
Nie, nie tak.
Szermierz zaśmiał się krótko i z goryczą. Kogo próbował oszukać? Wyciągnął rękę w jej stronę, jakby chcąc jej dotknąć, jednakże zatrzymał ją w połowie drogi. - Kogo to obchodzi. - powiedział cicho, próbując panować nad własnym głosem, jednakże nie wyszło mu to za bardzo. Ezra uśmiechnął się smutno. Koniec z maskami i słowami za jakimi mógłby się skryć. - Chciałem cię zobaczyć. Ten ostatni raz. Ostatnią osobę która łączy mnie z przeszłością, która...- słowa pchały się same, nawet nieproszone. Mag dał się im porwać, nie licząc się z tym co stanie się gdy już je wypowie. - ...która sprawia, że mój świat staje się chociaż odrobinę normalniejszy. Która przypomina mi o tym że jestem nadal człowiekiem. Grimoire nie ma. Dep... odeszła. Zostałaś mi tylko ty Nan. Zresztą na dłuższą metę byłaś jedyną osobą która liczyła się przez ten cały czas. Al Sorna cofnął się, zabierając rękę i opierając się o ścianę. Spojrzał Nan prosto w oczy: - Znów mówię i mówię. Jednakże czy ma to jakikolwiek sens? Nie potrafię przekazać tego co czuję. Spadam w otchłań Nan i chociaż nie chcę pociągnąć cię za sobą, pozostałaś jedynym promykiem w ciemności. Nie chcę cię obarczać ciężarem swojego towarzystwa. Mag zamilkł. Gdy odezwał się ponownie, na jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech. Spojrzał na nią ponownie, łagodnym wzrokiem. - Dziękuję. Za wszystko. Nie będę cię zatrzymywał, jakkolwiek moje uczucia rozpaczliwie każą mi to zrobić.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienica przy ulicy Fabioda Sro Sty 31 2018, 23:28
Obserwowała. Czytała z jego twarzy jak z otwartej książki, nie ważne, jak bardzo starał się to ukrywać. Potrafiła dostrzec aż tyle, niezależnie od przybranej maski, identyfikując te uczucia lepiej, niż inni ludzie. Nie zamierzała go wpuszczać do środka i cieszyła się, że rozumie aż tyle. Mimo wszystko decyzja o opuszczeniu gildii równała się z automatyczną egzekucją, więc każdy potencjalny członek Grimoire był zagrożeniem. Znak wciąż działał, upewniła się, by tak było. Wpatrywała się dalej, nawet o milimetr nie zmieniając swojej pozycji, jednak powoli czując, jak prawa noga zaczyna jej drętwieć. Pierwsze słowa odbiły się echem w jej głowie. A później sytuacja przybrała nieco inny obrót. Nie do końca zrozumiała jego śmiech, pozostawała jednak niewzruszona w swoim blokowaniu drzwi, nawet gdy wyciągnął dłoń w jej stronę. Nie chciała, by jej dotykał. Nie potrafiła opisać tego uczucia, jednak nie chciała, by to robił. Nawet gdy jej serce próbowało zgarnąć odrobinę bliskości, tym razem królował rozum. Wysłuchała uważnie wszystkiego, co miał do powiedzenia. Jego uczucia pchały się do jej głowy, aż w pewnym momencie musiała przygryźć wargę oraz mocniej zacisnąć dłoń na klamce, aż opuszki wbijały jej się w ciało. Straciła spokojną minę wraz z tym, co cisnęło jej się do serca, wywołując chaos. Wiedziała, że nie były to jej uczucia. Wiedziała, ale jednak bolało tak samo. - Ale ty jesteś głupi... - wydusiła z siebie po chwili, gdy już przełknęła ten chaos, który przez niego czuła. W jej oczach tliła się złość. - Przez te wszystkie lata znikałeś sobie gdy tylko chciałeś, często nawet nie mówiąc, gdzie się wybierasz, a teraz żegnasz się, jakbyśmy nie mieli się więcej spotkać? Przez ostatnie miesiące nie dałeś nawet znaku życia i teraz się pojawiasz? Po-że-gnać-się? Na Sukue, czy ty siebie słyszysz? Jesteś większym hipokrytą, niż ja - cedziła słowo za słowem, jasno chcąc mu przekazać to samo cierpienie, które sprawiał jej, gdy tylko miał okazję. Wyprostowała się nieco, przypominając sobie ostatnią rozmowę z Depore. Scena była zamazana, słowa uległy już wypaczeniu, ale chociaż jednego była pewna. - W końcu mówisz za siebie - powiedziała z niezachwianą pewnością. Jej spojrzenie nieco złagodniało, wciąż jednak nie zamierzała wpuścić go do środka. Gdyby to zrobiła, oznaczałoby trzymanie się przeszłości, a ona chciała iść na przód. To, że paliła mosty było jej najmniejszym zmartwieniem. - Dlaczego przychodzisz dopiero, gdy jest za późno? Gdy okazuje się, że twoje uczucia są na szali? - zapytała spokojnie, lekko się uśmiechając. - Wszystko jest już przygotowane i nie ma możliwości, byś mnie zatrzymał. Wiele się zmieni. Na lepsze lub gorsze, kto to wie. - Wzruszyła lekko ramionami. - Nasza relacja też się zmieni, ale na pewno jeszcze się zobaczymy. A jeżeli tylko zechcesz, zawsze będę wiedzieć, gdzie jesteś - dodała z niegasnącym uśmiechem. Pogodziła się z tym. Pogodziła się ze swoimi uczuciami już dawno. Po Kardii była zdruzgotana, ale miała wystarczająco czasu, by podjąć pewne decyzje, które teraz wchodziły w życie.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Kamienica przy ulicy Fabioda Czw Lut 01 2018, 15:25
Mag zakołysał się lekko na piętach, tak jakby słowa Nanay mogły uderzyć go niczym fizyczny obiekt. Mimowolnie zacisnął prawą dłoń, powstrzymując się, aby na agresję nie odpowiedzieć agresją. Wiedział jednak, że zasłużył na owe słowa. Nawet jeśli nie były do końca sprawiedliwe, udało mu się sprowokować dziewczynę do szczerej odpowiedzi. Westchnął ciężko, wpatrując się prosto w nią, - Czemu dopiero teraz? Bo być może w końcu uświadomiłem sobie ile tak naprawdę dla mnie znaczysz. - odpowiedział spokojnie, chociaż w jego tonie słychać było zmęczenie. - Nie ja decyduję o tym czy jest za późno, lecz ty. Czy jestem hipokrytą? Owszem. Pomimo prób zachowania w głosie łagodnego tonu, słowa maga stały się nieco bardziej stanowcze. Chociaż nadal panował nad sobą, widać było że Nan trafiła w jego czuły punkt. Zbliżył się do niej, podchodząc o krok bliżej i wpatrując jeszcze bardziej intensywnie, jakby chcąc zajrzeć w głąb jej duszy. - Owszem, jestem głupi. Głównie dlatego, że ta rozmowa powinna odbyć się już dawno temu. Jednakże skoro poruszyliśmy ten temat, pozwól że i ja zapytam. Kimże jesteś by robić mi wymówki, gdy wróciłaś kompletnie odmieniona z misji, nie racząc dać mi słowa wyjaśnienia odnośnie tego co się stało? Myślisz że ja nie martwiłem się o ciebie? Nie sprawiało mi bólu to, jak sama rozrywasz się na kawałki od środka? - odpowiedział. - O tak, zróbmy Al Sornie wymówki, rzućmy mu prosto w twarz, że znika bez słowa. To że ty sama odsunęłaś mnie od siebie z dnia na dzień, traktując jak obcą osobę i każąc w milczeniu cierpieć widząc co się dzieje? To jak zareagowałaś gdy wyznałem ci, że cię kocham? Zignorujmy to. W końcu Ezra jest tylko idiotą, który i tak nie pojmie tego przez co przechodzisz. Szermerz uderzył pięścią w ścianę, nie spuszczając wzroku z dawnej Mistrzyni. - Dopiero teraz przychodzę do ciebie? Do cholery, Nan już dawno wyznałem ci co czuję, a ty postanowiłaś to zignorować. A teraz chcesz zniknąć i chociaż jednocześnie mówisz, że nadal coś nas łączy, to trzymasz mnie przed swoimi drzwiami niczym nieznajomego. - odetchnął głęboko, uspokajając się nieco. - Nie chcę cię zatrzymywać Nan. Chciałem ci tylko przekazać, że nadal coś do ciebie czuję, nawet jeśli wyparłaś mnie ze swojego serca. Nawet jeśli nie ma tam dla mnie dłużej miejsca, bądź też zmieniło się to jakie uczucia we mnie lokujesz. Oraz zapewnić ci czyste konto. Wystarczy że podarujesz mi coś co może być dowodem tego, że cię zabiłem. W ten sposób nikt nie będzie cię ścigał. Zamierzam przejąć Grimoire Heart. I zrobię wszystko, żeby nikt kto mógłby chcieć zrobić ci krzywdę nie zbliżył się do ciebie. Ale to wymaga ograniczenia kontaktów. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie i będziesz szczęśliwa. Nawet jeśli będzie to życe beze mnie. Wraz z GH rozpętam niedługo wojnę z Radą, a Mefisto mi w tym pomoże. W tym chaosie bez problemu będziesz mogła zniknąć bez śladu.
Być może nie było to najodpowiedniejsze podejście. Być może dziewczyna zareaguje zwiększoną agresją, bądź też zatrzaśnie przed nim drzwi. Ale musiał to powiedzieć. - Miałem kiedyś marzenie. Głupie i naiwne, ale ceniłem je sobie. Wycofać się z tego wszystkiego. Odejść z gildii wraz z tobą. Założyć rodzinę. Kupić dom. - Ezra parsknął cicho, w jego głosie słychać było gorycz. - Jednakże bałem się. Nie umiem żyć dłużej jak normalny człowiek. Do cholery, ja nie jestem nawet dłużej człowiekiem... Gdy w końcu jednak zaryzykowałem, odsłaniając się przed tobą - odtrąciłaś mnie. Zasłaniając się gildią i chowając za maską obojętności. Al Sorna odsunął się od rudowłosej, jego spojrzenie wyrażało teraz jedynie zrezygnowanie. - Nie jestem bez winy. Dlatego też nie chciałem cię zatrzymywać. Nawet jeśli przemknęło mi przez myśl odejście razem z tobą. - pokręcił lekko głową. - Wiem że moje towarzystwo byłoby dla ciebie ciężarem. Nie wiem czego ode mnie oczekujesz. Nie wiem jak mogę sprawić, żebyś mnie znów pokochała. Nie wiem czy zasługuję na ciebie po tym co ci zrobiłem. Nie neguję tego, że cierpiałaś przeze mnie. Jednakże ja też mam uczucia Nanayo. Nawet jeśli z trudem je okazuję. Brałaś je kiedyś pod uwagę, czy też masz mnie za potwora który ich nie posiada?
Ezra potarł machinalnie miejsce w którym demoniczna dłoń przechodziła w zwykłe ludzkie ramię. - Uciekłem z Kardii, przyznaję się do tego. Ale co miałem zrobić? Sama wiesz jak to jest gdy ktoś nagle ingeruje w samo jądro twojej osobowości. Nawet teraz demoniczna część mnie czuje do ciebie obrzydzenie. Ale ona nie jest mną. To tak jakby jakiś obcy głos mówił mi co mam odczuwać. Ale ja wiem co do ciebie czuję Nan. Kocham cię. I nie chciałem, żebyś myślała że jest to moje prawdziwe oblicze. A zachowywałaś się tak, jakbyś tak uważała. Mówiłaś w Kardii, że ty mnie też kochasz. I że w kawiarni miałaś mi wiele do powiedzenia. I nawet jeśli jest to już nieaktualne chciałbym wiedzieć co straciłem. Pozwolisz mi chociaż na to? Nawet jeśli mnie to zrani, to w pełni zasłużyłem na ten ból. Więc proszę...spełnisz tą samolubną prośbę?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienica przy ulicy Fabioda Czw Lut 01 2018, 21:43
... Aaaaaale okazywało się, że był ktoś, kto się jeszcze nie pogodził. Zadając pytanie oczekiwała jakiejś odpowiedzi. Nie przewidziała jednak, że odpowiedź będzie tak długa. Drętwienie w prawej nodze się nasilało, ostatecznie mobilizując dziewczynę do zmiany pozycji na wygodniejszą i puszczenie klamki od drzwi. Oparła się o framugę z założonymi rękami i słuchała wszystkiego, a wszystkie, nawet najdrobniejsze uczucia wywoływały potężne fale w jej sercu. W pewnym momencie musiała zamknąć oczy, nie mogąc dłużej znieść sprzecznych emocji, które przekazywał. I nagle wszystko ustało. On skończył swoją tyradę pytaniem, na które znała odpowiedź. Odetchnęła głęboko, powoli czując, jak bolesne uczucia ją opuszczają. Powoli, wyciszała wszystkie zmarszczki, które mogły pojawić się na tafli jej duszy, aż była zadowolona i czuła, że przemawia tylko swoimi uczuciami, a nie mieszanką swoich i cudzych emocji. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się przyjaźnie do mężczyzny. - W ten sposób chcesz to zakończyć. W porządku, jeżeli wszystko, co masz do powiedzenia opiera się o twoje wyrzuty i żal do mnie, niezależnie, czy mnie kochasz, czy nie. Nie uważasz, że to niezbyt zdrowe? - zapytała, delikatnie dając mu do zrozumienia, że przyjmuje jego żal i te wszystkie nieprzyjemne chwile, które wydarzyły się z jej winy. Jednocześnie, stawianie czegokolwiek na tych uczuciach były chybione. Niepełne. Spaczone. Pokręciła głową. - Trochę zajęło ci przyjście tu z Magnolii, to wszystko. Nic więcej nie sugerowałam - dodała, nie tracąc uśmiechu, choć wszelkie słowa, które nawiązywały do wydarzeń w katedrze były nieprzyjemne. Pokiwała głową. - To prawda, że oddzieliłam się od ciebie. Tak jak oddzieliłam się od ludzi, którzy mogli mi pomóc. Straciłam przyjaciół. Bałam się i nie ufałam nikomu, nawet sobie, a obojętność pozwalała zachować mi chociaż część stabilności. Nigdy o to nie zapytałeś w normalny sposób, a ja nie umiem czytać w myślach. Nigdy też nie dałeś mi dokończyć tego, co chciałam ci powiedzieć w kawiarni. Do dzisiaj. - Przymknęła oczy, przypominając sobie nieprzyjemne chwile. Dlaczego potrzebowała jakiegoś 'wyższego celu' by w końcu poskładać się do kupy? A może sam fakt, że po tamtej misji nic nie wydawało się mieć sensu sprawiał, że nie potrafiła nic więcej z siebie wykrzesać? Podniosła wzrok na niego i uśmiechnęła się niecodziennie ciepło, jakby obojętna maska już dawno nie istniała. - A czy ty brałeś kiedyś pod uwagę moje uczucia? - zapytała, po czym wyprostowała się, wciąż z cieniem uśmiechu na ustach. - Odpowiedź brzmi: nie. - Zakończyła, po czym wycofała się wgłąb mieszkania, zostawiając drzwi otwarte. Musiała się dopakować przed wyruszeniem. Czy istniał jakiś artefakt, który mogła zostawić by pokazać, że 'nie żyje'? Uśmiechnęła się krzywo. Nie istniało nic takiego, poza jej głową lub niezwykle dobrze chronionym medalionem. Nic, co mogłaby ot tak zostawić. Ale też nie potrzebowała żadnej ochrony. Pogłaskała Welta, gdy skończyła pakować torbę, zostawiając odpowiednio miejsca na kotowatego. - Wybacz, że tyle o trwało - zwróciła się do niego, biorąc go na ręce. - Czy mógłbyś czynić honory i podpalić tą stertę śmieci w kącie? Zakupię magiwizor tam, gdzie będziemy następnym razem - poprosiła, dodając do tego zachętę. Musiała pozbyć się niewygodnych faktów i rzeczy kompletnie nieprzydatnych, a że kamienica była w większości opuszczona, była niemal pewna, że nikomu nic się nie stanie. Będą mogli postawić nową.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Kamienica przy ulicy Fabioda Czw Lut 01 2018, 23:12
" Odpowiedź brzmi: nie."
Jakichkolwiek słów Nanayi spodziewał się Al Sorna, nie był przygotowany na tak bezpośredni i gwałtowny atak na swoją osobę. Wpatrywał się w ciemny prostokąt drzwi, jednocześnie czując jak po raz kolejny jakaś część jego osobowości umiera. Miał wrażenie, że zimne ostrze wbiło się w jego głowę, po czym powoli zjechało w dół, aż do serca, zaś każde jego poruszenie sprawiało, że umierał po raz kolejny, tak jak wtedy gdy dowiedział się o śmierci Magnasetii. Ostatnia osoba na jakiej mu zależało odrzuciła go. Mag wyciągnął prawą dłoń, przywołując do dłoni minstrelski miecz. Nie wszedł jednak z nim do pokoju, a oparł go o ścianę korytarza. Na jego głowie pojawiła się maska Hevnoraak'a, a na nogach metalowe buty. Następnie zerwał połączenie pomiędzy nimi a pierścieniem i wszedł do środka. Gdy odezwał się, jego głos wyprany był z wszelkich emocji. - Rozumiem. - szermierz zdjął z palca pierścień, odkładając go na najbliższy stolik lub półkę. Słowa wypowiedziane zza maski były lekko przytłumione, zaś sam artefakt zaczął działać, powodując poczucie głębokiego niepokoju gdy tylko spojrzało się na niego. - Niech więc będzie to prezent pożegnalny. W środku zaklęty jest pancerz. Jest w stanie zatrzymać każdy atak tnący lub przebijający, tak długo jak nie wzmocni go magia. Czy to będzie cięcie miecza, czy wystrzał z muszkietu, zbroi nie przebiją. Siłę uderzenia wciąż poczujesz, więc nie czuj się w niej zbyt pewnie. Wewnątrz znajduje się też wystarczająco miejsca na pojedynczy miecz, hełm i zbroję chroniącą nogi. Zatrzymaj pierścień lub go wyrzuć, wedle własnej woli.
Mag ruszył w stronę wyjścia, nie dając dziewczynie szans na jakąkolwiek wypowiedź. - Koniec końców byłem tylko narzędziem, które wykorzystałaś i odrzuciłaś gdy stało się zbyt nieporęczne by go używać. Spełniłem swoje zadanie. - powiedział, stojąc w wejściu. - Stałem się demonem by cię chronić. Tylko na tym mi zależało. Jednak to nie Mefisto, a ty stworzyłaś właśnie prawdziwego demona. Wybacz, że obdarzyłem cię miłością, nie biorąc pod uwagę twoich uczuć. Dziękuję, że pokazałaś mi, iż istnieje we mnie jeszcze resztka człowieczeństwa zdolna do kochania. Zabiłbym ją sam, ale zrobiłaś to za mnie. Żegnaj Nanayo Byakushitsune.
[z/t]
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienica przy ulicy Fabioda Pią Lut 02 2018, 00:42
Rzeczy do spakowania nie było wiele, co ułatwiało sprawne przygotowanie się do wyjścia i zamknięcie pewnego rozdziału. Patrzyła na porzucone przedmioty z mieszaniną ulgi i smutku. To było jej życie. Te pięć lat budowania swojej osoby wokół jednej gildii, wokół tych samych uczuć, tych samych ludzi. Uśmiechnęła się lekko. Już dawno powinna była z tym skończyć, ale zawsze było coś, co ją trzymało. A teraz, nie było już nic. Welt użył Niedzieli, tworząc ognista kulę, która szybko pochłonęła ubrania i książki. Niedługo miała tez pochłonąć mieszkanie. W tym samym czasie Ezra rzucał swoje ostatnie słowa w jej stronę. Odwróciła się w jego stronę, w stronę wyjścia, mając na ustach spokojny uśmiech. Była z tym pogodzona. Ze wszystkimi słowami, które mógł wypowiedzieć w jej stronę i z tym, co tworzyła w jego sercu. Jakakolwiek katastrofa właśnie nadciągała, była gotowa ponieść jej konsekwencje, nawet w tym miejscu. Ale on zrobił coś zupełnie innego. Spojrzała na pierścień, notując jego właściwości w głowie, choć zdecydowanie bardziej wolała, by zatrzymał coś, co dawało mu ochronę. Westchnęła lekko, z uśmiechem, patrząc na szerokie plecy mężczyzny, który od zawsze próbował unieść więcej, niż mógł. Gdy odchodził, skłoniła się delikatnie, niemalże składając cześć uczuciom, które właśnie za sobą zostawiał, po czym ruszyła do drzwi, sprawnym gestem zabierając pierścień ze sobą. Na dłoni tylko by przeszkadzał, ale miała pomysł. Nawet kilka. Przekroczyła próg i stanęła, najwidoczniej nad czymś się zastanawiając. - Nazywam się Mor - powiedziała z cynicznym uśmiechem na ustach, po czym ruszyła przed siebie. Musieli dostać się na stację, zanim podniesie się wrzawa związana z pożarem.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.