I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Arata Tsuchimikado faktycznie mówił niewiele na temat tej konkretnej historii. Kiedy dwójka pretendentów do miana magów klasy S słuchała jego słów na świeżym powietrzu, niedaleko przygotowanego do podróży powozu, łatwo można było odnieść wrażenie, że mistrz kolejne słowa bardziej wypluwa z obrzydzeniem niż wypowiada na głos. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, a na jego obliczu malował się łagodny uśmiech, silnie kontrastując z tym, w jaki sposób w tamtej chwili obchodził z kolejnymi słowami. Ten świat pełen był tego rodzaju kontrastów, magowie musieli o tym wiedzieć nie od dziś.
Sama odprawa przedmisyjna też nie była długa. Arata kilkakrotnie podkreślił w trakcie jej trwania, że bijące serce pani Zamku Millenium jest najważniejszym celem misji i ma mieć priorytet przed wszystkim innym. Tsuchimikado zdawkowo wspomniał też, że ich zadanie ma o wiele większe znaczenie niż mogą sobie to wyobrażać. Zaznaczył także, że od momentu, w którym magowie postawią pierwszy krok na terenie zamku powinni spodziewać się *dosłownie* wszystkiego. Dziwnie musiał też wyglądać mistrz akurat tej gildii, który motywował swoich ludzi zdaniem "cokolwiek będzie się działo, nie możecie stracić nadziei". Tuż przed ostatnimi słowami pożegnania mistrz wręczył także obu magom po jednym niewielkim pojemniku o kształcie kwadratu z pojedynczym zatrzaskiem. Ponoć właśnie w nim mieli oni przetransportować serce z powrotem do siedziby gildii. Dodatkowo otrzymali oni też po sztuce czegoś co wyglądało... jak listek gumy do żucia. "Gdyby jednak zabrakło wam opcji, weźcie to. Tylko myślcie, kiedy tego użyjecie". Po tych słowach mistrz opuścił członków własnej gildii nie tłumacząc niczego więcej.
I tak oto Goomonryong i Nanaya, w tym momencie zaledwie para magów klasy 0, wyruszyli w drogę powozem o zasłoniętych szybach, w którym panował przyjemny rodzaj półmroku. Podróż nie była krótka, więc trochę czasu mieli na to, by porozmawiać ze sobą o misji i wszystkim, o czym tylko chcieli. Dodatkowo w powozie oprócz nich znajdowała się jedna zakapturzona postać w czarnym płaszczu, której twarzy nie dało się dojrzeć. Ale przecież magowie GH tego typu osoby na pewno kojarzyli, prawda? Tak czy siak, powóz co pewien czas podskakiwał, gdy natrafił na nieprzyjemny wzgórek czy samotny kamień, oprócz tego podróż przebiegała w spokoju, a postać, która z magami podróżowała nie odzywała się ani słowem.
Czas odpisu: 10.06
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Cze 07 2014, 13:41
I tak oto siedział w powozie. Jak zawsze ubrany odpowiednio do misji. Na nogach buty skórzane za kostkę, spodnie ze skóry - brązowe(co u niego było dość nietypowe), oraz szara koszulka bez rękawów, na którą niedbale zarzucony był czarny płaszcz. W kieszonce spodni znajdował się cierń orientacji, na przedramionach ciasno związane zalegały karwasze, ukryte skrzętnie pod rękawami płaszcza. Stefan niestety został w domu. Na tę misję było by dość "Niezręcznie" go zabrać, a tak to zawsze może nie wiem... spaść jakiejś wróżce na głowę jak akurat będzie przechodziła pod sterowcem. W każdym bądź razie Gumiś do najbardziej zadowolonych ludzi na świecie nie należał. Wykrzywiona w grymasie niezadowolenia twarz z uporem śledziła krajobrazy za oknem i wyklinała w głowie wszystko co da się wyklnąć.
"Pieprzony Simon, Jaskółka i po stokroć pieprzona Ringo"
"Pieprzony Arata i te jego pieprzone tajemnice"
"Pieprzony cel który nie może być mężczyzną"
"Pieprzony dziwak który uniemożliwia mu nawet flirt z Nanayą"
Jebał pan ten dzień ot co. Misja zapowiadała się na naprawdę nie i passe. Można było jedynie się modlić, by cel ich misji miał 3m, 280kg i włosy na plecach. Wtedy to będzie akt miłosierdzia. No i to nie będzie kobieta - to będzie nowa planeta. A w życiowych regułach Gumisia nie było mowy o niezabijaniu planet. A może kobieta okaże się tak niebezpieczna, złowroga i w ogóle że jej zabicie będzie ok? No cóż w najgorszym razie brudną robotę zrzuci na Nanaś.
Na dodatek fakt że aktualnie nie był w szczytowej psychicznie formie wszystkiego nie ułatwiał. Wpierw pojawiła się Ringo, potem Simon a potem jeszcze Jaskółka zniknęła. Mało tego pojawiła się Soo, przez co liczba priorytetów była w chaosie i nie bardzo Gumiś wiedział co z tym zrobić. Bo branie Soo do Illion wiązało się z narażeniem jej na niebezpieczeństwo. I jak tu w ogóle cokolwiek robić, skoro na nic czasu nie było? W ogóle powinien też porozmawiać z Nanaś na temat Ringo... ech.
Skoro już mowa o Nanaś to przez tego właśnie czarnego pajaca nawet nie mógł jej poderwać czy coś. Ale w sumie czym się przejmował? I właściwie kto to był? I dlaczego jechał w tym powozie? Same tajemnice, a jedyny odpowiedzialny? ARATA. Plus jedyny taki, że przynajmniej powiedział co mają zrobić... z drugiej strony był ciekaw jak odróżni jej serce od jakiegokolwiek innego? Co gdyby wyrwał serce osobie naprzeciw a potem z Nanaś właśnie je zanieśli by Aracie? Nieee... to nie mogłoby tac proste. Nie mogło, prawda?
-Więc mamy zdobyć serce niewieście, pomóc ma nam w tym... zaczarowana guma do żucia... a na dodatek towarzyszy nam jakiś pajac...-Rzucił w przestrzeń.-Bez obrazy, to nic osobistego, ale powiedz mi łaskawie kim jesteś i co tu właściwie robisz?-Zapytał.-Ewentualnie wypierdalaj, chyba nie jedziemy za szybko-Wyładować się na randomie? Done. To była ich misja i ich powóz. A że koleś był w czerni nic Gumisia nie obchodziło... zasadniczo mało rzeczy go obchodziło. Kurcze jak miał poruszyć jakąkolwiek taktykę przy tym randomie? JAK MIAŁ W OGÓLE COKOLWIEK PRZY NIM PORUSZAĆ? Dlatego mierzył kolesia/koleżankę bardzo nieuprzejmym spojrzeniem, mówiącym mniej więcej "Skacz albo ci pomogę".
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Pon Cze 09 2014, 03:11
I oto byli. Czy też może była, bo nie wiedziała, jak Gumiś się zapatruje na tą całą wyprawę. On pewnie też nie dostawał poleceń od ludzi praktycznie nie istniejących w tym świecie. No cóż, jakie to wszystko było poplątane... Nanaya w czarnym płaszczu i nieco innym niż zwykle stroju stała i wysłuchiwała słów nowego mistrza. Gdyby miała więcej czasu by wyjaśnić swoją sytuację, pewnie zamiast niej stałaby tu Laura, lub ktokolwiek inny. A może i nie? Nie była w stanie tego zrozumieć. Wiedziała jedynie, że Arata roztacza wokół siebie zupełnie inną aurę aniżeli Tsukiko.
Rozsiadła się wygodniej w powozie, siedząc ze skrzyżowanymi nogami i podpierając głowę dłonią. Naprzeciwko niej siedział Gumiś, również pochłonięty własnymi myślami. Pewnie też miał o czym myśleć. Przyglądała się pędzącemu za oknem krajobrazowi, jednak jej myśli biegły w zupełnie inną stronę. Baltazar za bardzo namieszał i choćby próbowali to zatrzymać, już nie cofną wszystkiego. Nie spodziewała się w sumie niczego innego, jednak nie była pewna, czy ta zmiana okaże się być lepsza. W chwili obecnej wszystko powoli, kawałek po kawałku pogrążało się chaosie, na który niewiele mogli poradzić. Przeszło jej nawet przez myśl, że gdyby ten chaos był przeprowadzony z ich ręki wyglądałoby to nieco inaczej. Tymczasem... tymczasem użerali się ze znacznie większym problemem. Międzynarodowym. Na jej czole pojawiła się zmarszczka wywołana nadmiernym, pochmurnym myśleniem. Do tego jeszcze dochodziły mieszane uczucia, jakie miała po ostatniej misji. Zawaliła zupełnie, choć misja "była sukcesem". Tak, zrobili to, co mieli zrobić, ale jakim kosztem? Fin umierał. Żeby przeżyć musiał przejść przez bóg wie jak ciężki trening z dala od wszystkich i wszystkiego Czy to była dobra droga? Nie była w stanie mu pomóc, choć była to jej wina. Powinna wpierw zabić tego gówniarza a dopiero później ruszyć po pijawkę. Niestety nie była w stanie cofnąć czasu. Nie była też pewna, czy chciałaby to robić... Westchnęła ciężko. Do tego Sugito też coś planował... Czy to nie za dużo na jej osobę? Czy może sama nieświadomie wzięła na siebie tyle? Jak przez mgłę doszły do niej słowa Gumisia, skierowane bardziej w stronę tajemniczej osoby. A tak, był tu ktoś trzeci. Przestała wpatrywać się w okno, przerywając ponure rozmyślania. Czarny płaszcz. Uśmiechnęła się krzywo. Był jednym z nich, czyż nie? Ten sam płaszcz, może i podobne warunki? Mimo to nie zamierzała reagować, niech Gumiś robi co chce. Ona jedynie chciała zrobić to, co do nich należało, bez zbędnego zastanawiania się nad tym, czy było to dobre lub złe. Tak jak powinna robić to zawsze. - Nee, Goomo... Neh, Gumiś - zaczęła, ale przerwała. Czemu musiał mieć takie długie i niemelodyczne imię? - Mam nadzieję, że nie będziesz mieć problemów z zabiciem kobiety... Czy też może z wyrwaniem jej serca. Pomijając już słowa Araty odnośnie "niezwykłości" tego zamku, nie wiem, czy mam na tyle siły, by to zrobić. Nie zdziwiłabym się, gdyby ta kobieta dalej żyła nawet po tym, jak to zrobisz - rzuciła całkiem spokojnie w stronę mężczyzny. Nie wyglądał najlepiej. Ona też pewnie nie prezentowała się dobrze. Chyba oboje mieli ciężkie chwile ostatnimi czasy. Idealna pora, by wysyłać dwoje zdołowanych ludzi do jaskini lwa. Odetchnęła cichutko, odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho i powróciła do oceniania krajobrazu. Po samym ekwipunku można było stwierdzić, że raczej nie zamierzała stać w pierwszej linii.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Cze 10 2014, 13:36
MG:
Wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko parze magów. Prywatne doświadczenia ostatnich dni nie były najlepszy, zmęczenie mentalne również dawało się we znaki, dodatkowo wysłani zostali na potencjalnie śmiertelną misję, nie dysponowali zbyt wieloma informacjami, spodziewać mogli się wszystkiego. Być może była to wina niewiedzy mistrza w kwestii ich obecnego stanu, być może zwyczajniej miał to kompletnie gdzieś uznając, że magowie tej klasy powinni być gotowi zawsze i wszędzie. Trudno było powiedzieć, ale odpowiedź na to pytanie znał pewnie sam zainteresowany, którego jednak w tym momencie nigdzie w powozie nie było.
Sam powóz poruszał się ciągle nader spokojnie, zasłonięte zaś szyby utrudniały obserwowanie tego co na zewnątrz, chyba że magowie posiadali rentgen w oczach, choć tego im jeszcze nie udowodniono. Czasem tylko za zasłoną zamajaczył jakiś większy bądź mniejszy kształt, najprawdopodobniej drzewa i gałęzie. Z tej perspektywy nie wydawały się one niczym na tyle interesującym by poświęcać im więcej niż kilka sekund znudzonego spojrzenia.
Postać w czarnym płaszczu nie odzywała się do momentu, w którym głos zabrał Gumiś. Być może miała zamiar nie reagować na nic, dopóki nie była o coś bezpośrednio pytana, a że w tym momencie ten warunek został spełniony, to i odpowiedzi mogła udzielić. Tyle, że ta najpierw poprzedzona została długim ziewnięciem, które mogło sugerować jeszcze inną opcję - osoba ta być może najzwyczajniej w świecie spała. - ...haaa~ - westchnęła osoba robiąc wolne kółka głową. - ...dzień dobry. Jesteśmy już na miejscu? - kolejne otworzenie ust też nie było odpowiedzią na pytanie Gumisia. Do trzech razy jednak sztuka. - Ja? Ach, nie, nie przejmujcie się... mną. Ja jestem tylko waszym biletem wstępu. Poniekąd. Hihi... - głos postaci był melodyjny, zupełnie jakby wypowiadając słowa cieszyła się z każdego z nich niczym z nowo-wydanych albumów ulubionego zespołu muzycznego. I zdecydowanie był to głos żeński. - Jeśli bardzo sobie tego życzysz to mogę i wysiąść, aczkolwiek wtedy kapkę trudniej będzie wam się dostać do zamku. - głos wciąż był zadowolony z siebie, jednak warto było zauważyć, że po wcześniejszych ruchach postać zupełnie znieruchomiała i nie poruszyła się ani odrobinkę. No, ktoś bardziej spostrzegawczy mógł dojrzeć, że jej pierś lekko falowała wraz z oddechem, ale to by było na tyle.
- Niedługo będziemy w lesie! Mówcie ciszej i uważajcie by się zbytnio nie denerwować! - oznajmił głos powożącego środkiem lokomocji, którym poruszali się magowie. Głos, który nie brzmiał zbyt pewnie ani odważnie. Głos osoby, który najzwyczajniej w świecie bała się miejsca, w które zmuszona została się udać.
- Las, hę? Mogłam trochę jeszcze pospać. Inna sprawa, że niedługo i tak się wyśpię. - oznajmiła zakapturzona postać w płaszczu, która dla kontrastu wydawała się być z kolei całkowicie zrelaksowana.
Czas odpisu: 13.06
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Cze 10 2014, 22:48
Czasem w życiu każdego Gumisia nadchodzi taki moment w którym dociera na nas brutalna prawda, skrzętnie skrywana pod iluzją szczęścia i tęczy. Jeśli jeszcze minutę temu Gumiś myślał że gówno, chuj, jebać. To aktualnie sytuacja przekroczyła normy "zjebania" i pretendowała do nagrody roku w dziedzinie "Nie, ja już nie chcę". A wszystko to przez fakt że po przelaniu swojego hejtu na tajemniczego pasażera, do żołądka i mózgu Gumisia dotarła TA prawda. TO był środek transportu. Siedząca naprzeciw niego Nanaya mogła obserwować niesamowite zjawisko kiedy to Gumiś o wcale nie tak jasnej karnacji, zaczyna przypominać kredę, by po chwili upodobnić się do mchu i złapać rękoma za usta. Pot za perlił mu się na czole a sam "Poszkodowany", zaczął szybciej oddychać, oczywiście nosem. Było źle. Kurewsko źle.
Dlatego zignorowanie pytania Nanayi było jak najbardziej logicznym posunięciem. W międzyczasie kiedy jej słuchał - bo wbrew pozorom i swemu stanu, robił to - myślał też nad tym czy przypadkiem lepszą formą dotarcia do celu podróży nie byłoby niczym czarnuch za antylopą, pognać za powozem. Miało to takie plusy że podróżowałby na własnych nogach a nie w tym... w tym... pomiocie szatana. Jeszcze na dodatek osoba nr. 2 okazała się dziewczyną, a kierowca ich straszył, świetnie... Gumiś oparł się o szybę i w gruncie rzeczy leżał oparty. Niewiele do niego docierało a już na pewno nie był wstanie nic z siebie wykrztusić. W zasadzie, wyglądał jak by zaraz miał umrzeć. Na bór zielony, to byłaby aktualnie nawet miła perspektywa, niestety nie na dłuższą metę.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Cze 12 2014, 03:18
Nieznajoma osoba spała. Oh, jakże miała wygodnie. Nanaya, gdyby nie sprawa egzaminu i własnych koszmarów, też z chęcią by się przespała. I obudziła po wszystkim. Tymczasem musiała zebrać wszelkie siły, jakimi dysponowała, na zachowanie koncentracji, a nie uciekaniu myślami do wszystkich możliwych "a co jeśli", które tylko pogorszyłby jej stan. Szczęśliwie fizycznie nie czuła się źle. Czego nie można było powiedzieć o Gumisiu... Westchnęła, poddając się całkowicie, i ponownie spojrzała przez okienko*. Może byłoby lepiej, gdyby Gumiś biegł za powozem? Przynajmniej wtedy byłaby nadzieja, że nie puści pawia w środku powozu. Tymczasem, jak się okazało, kobieta w czarnym płaszczu wytłumaczyła swoją obecność, przyciągając nieco uwagi Nanayi. Bilet wstępu. Uśmiechnęła się krzywo. - Widzę, że Grimoire Heart jak zawsze kolekcjonuje nietypowe osoby. Najpierw ty, później ja... - mruknęła spokojnie, przyglądając się zasłoniętej twarzy kobiety, jakby chciała przeniknąć spowijającą ją ciemność. - Można nawet rzec, że niewiele się różnimy. Więc, jaki to rodzaj przepustki? - zapytała już poważniej, odwracając się od okna, całkowicie skupiając na tajemniczym bilecie do zamku. Nie zamierzała wypuszczać z rąk ułatwienia, jakie im dano. A gdyby Gumiś oponował... Nie, zerknęła kątem oka na mężczyznę. W chwili obecnej nie nadawał się do czegokolwiek. Głos woźnicy dotarł do środka. Las... Nie była pewna, czy to z powodu własnej ignorancji, czy też może celowej dezinformacji, jednak nie bała się miejsca, do którego właśnie się zbliżali. Tylko czy nie tak samo było z Zori? Nie, nie, lepiej o tym nie myśleć w tym momencie. To, że mieli się spodziewać wszystkiego tylko świadczyło, że będzie ciężej niż tylko "wejść - zabić - zabrać". Na razie jednak sytuacja była zbyt niejasna i rozmyta, by mogła podjąć jakąkolwiek akcję, czy odczuwać coś więcej niż niepewność wywołaną własnym brakiem informacji. - Mogłabyś coś powiedzieć na temat tego Zamku? Arata-sama specjalnie szczodry w informacje nie był - rzuciła kwaśno, ale typowo nazywając mistrza gildii per "pan". Nawet jeśli ostatecznie był po prostu informacyjnym skąpiradłem. Po chwili jednak dbając o własne i Gumisiowe poczucie, ostrożnie się podniosła, wyciągając dłoń w stronę głowy czarnowłosego mężczyzny, by pogładzić go po włosach wraz z aktywnym Ukojeniem. Dużo to pewnie nie pomogło, ale może poczuł się choć odrobinę lepiej. Nie chciała jechać bóg wie ile w zasmrodzonym pojeździe. Miała też nadzieję, że przed podróżą nie jadł. Uśmiechnęła się do niego lekko, jeszcze przez chwilę go gładząc po głowie. - Jakby było strasznie źle to kiwnij, otworzę drzwi. Chyba nie chcesz się taplać we własnych wymiocinach... - poprosiła go z wielką nadzieją, że tak zrobi. Tak. Bardzo. Chciała. By. Tak. Było. Z drugiej strony znów niańczyła, więc jedynie westchnęła, wracając na swoje miejsce. Ciekawe, ile jeszcze potrwa ta podróż?
*PWMka Widzenie jest permanentnie aktywna, opis w OD (pisze, bo nie jestem w 100% pewna, czy wiesz @-@)
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Cze 13 2014, 18:43
MG:
Biedny Guma został obecnie zredukowany niemal do osoby człowieka pierwotnego, którego jedynym zmartwieniem był tylko stan własnego żołądka. Co prawda na ogół ludzie martwili się o to, by jakoś móc go zapełnić, a nie odwrotnie, ale przecież nasz mężczyzna zawsze wyróżniał się na tle innych istot płci męskich swoją niebywała oryginalnością i męskością. Troska o pokarm była mało męska, tak jak teraz było na pewno lepiej. Chyba. Nanaya, w mniej więcej podobnym czasie, co gdy na maga przyszło oświecenie względem stanu własnego zdrowia, ponownie zerknęła w okienko, ale nawet pomimo jej nietypowych zdolności nie była w stanie dojrzeć niczego ciekawego, a to co zauważyła można było określić nudnym mianem - las. Co chwilę tylko jakieś zbłąkane gałęzie zdawały się końcówkami ledwie smyrać okna pojazdu, w pewnym momencie jednak i to ustało, a zamiast tego czasem można było usłyszeć dziwne skrzypnięcie, jak paznokci o tablicę szkolną, dobiegające z różnych części karoserii pojazdu. Jeśli już w pobliżu pojawiała się jakaś gałąź, to teraz już nie giętko głaskała okna, a twardo ryła o powierzchnię pojazdu i rysowała szkło, przez które wyglądała Nanaya. Najwyraźniej las się zmienił.
Postać w powozie uśmiechnęła się delikatnie, a Nanaya mogła dojrzeć tylko i wyłącznie jej usta spod kaptura, który zasłaniał jej głowę. Niewielkie, czerwone jak dojrzałe jabłka usta, które były jedyną częścią ciała tej osoby, która się poruszała. - Tak, nasza gildia ma do tego smykałkę, prawda? Aczkolwiek wstrzymałabym się z wszelkimi sądami, mało się jeszcze znamy~ - wesoło i nieco figlarnym tonem zanegowała słowa Nanayi zakapturzona postać. - Rodzaj przepustki... Nigdy nie byłam dobra w szufladkowaniu pojęć. Żywa przepustka to chyba dobre określenie? Dzięki temu, że żyje, wy wejdziecie do środka zamku. A gdy ja będę martwa, wy będziecie mogli zająć się zadaniem. Czyż to niesprytnie pomyślane? - widocznie pod wrażeniem własnego poświęcenia postać cały czas się uśmiechała, zupełnie jakby myśl o tym, że niedługo będzie martwa nie robiła na niej żadnego wrażenia. Ale czy powinna robić? W końcu, podobnie jak Nanaya i Goomonryong, nasz kapturek był członkiem Grimoire Heart.
- Och, nie dziwię się, że nie chciał mówić. Pan Arata nienawidzi opowiadać o wszystkim co związane z panią zamku. Do dzisiaj nie wyciągnęłam z niego imienia całej tej pani i chyba nigdy się tego nie dowiem. Ale wy będziecie mieli okazję! - no tak, w końcu wycieczka do Zamku Millenium była cała zaplanowana po to, by poznać właśnie jej imię, zdecydowanie. - Z tego jednak co ja wiem... Po pierwsze - właściwie to nawet nie jest zamek. Ludzie go tak nazywają bo brzmi wystarczająco dumnie, a poza tym zamek kojarzy się z fortyfikacją, ochroną, siedzibą. Choć z drugiej strony... może i to jest zamek? Ciężko określić, bo... - chwilka przerwy na oddech. Albo dramatyczne budowanie napięcia, choć przy tym stosunkowo wesołym głosie ciężko było mówić o budowaniu atmosfery grozy. - Po drugie to miejsce się zmienia! Niesamowite, prawda? Kiedy ja byłam w zamku, po dostaniu się do środka wylądował w ciemnym, szarym pokoju bez okien, z jedną lampą naftową i zastępem cieni spragnionych posiadania ludzkiego ciała. To było bardzo dziwne przeżycie... No i też daleko nie pozwiedzałam. - tym razem usteczka wykrzywiły się w grymasie smutku, wyraźnie sugerując, że postać wolałaby mieć zdecydowanie więcej czasu na podróżowanie w zamku niźli było jej dane. - Gdy Pan Arata tam był ponoć widział kompletnie inne scenerie niż ja. Ale zgadnij co? Nie chciał o tym mówić. - tym razem po słowach nastąpiło westchnięcie rozczarowania. Po tych słowach postać znów zamarła. A przynajmniej mogło się tak wydawać, ale ciężko było dokładnie wychwycić zamiary i reakcje osoby, która poruszyła jedynie własnymi ustami, pozostawiając całą resztę ciała bez ruchu.
Powóz podskoczył natomiast lekko, gdy Nanaya podniosła się by pogładzić Goomonryonga. Dobra z niej była kobieta, a jakaż troskliwa, niejedna Ringo mogłaby to potwierdzić, ale w tym przypadku niekoniecznie był to chyba dobry pomysł. Powóz, jak to środek lokomocji, lubił czasem podskoczyć, najechać na muldę lub jakieś podwyższenie terenu. Pechowo teraz też tak się stało i Nanaya Głaskająca wylądowała na chłopaku, jak w durnej sytuacji romantyczno-komediowej z pierwszego lepszego anime. Gorzej, że twarz chłopaka wylądowała gdzieś mniej więcej tuż pod piersiami dziewczyny i mógł on wyczuć miły ciężar powyżej głowy. Tyle jednak z miłych rzeczy - pechowo bowiem Nanaya oberwała własnie w okolice pod klatką piersiową i całkiem było to bolesne, a bliskie spotkanie z cudzym ciałem tylko pogorszyło niedomaganie żołądkowe chłopaka. Uh. Tak, zdecydowanie czuł jak niektóre rzeczy wirują mu w brzuchu, gotowe wyrwać się na zewnątrz.
- Ach, nie radziłabym otwierać drzwi. W tym lesie lepiej zachowywać jak najmniej kontaktu z przyrodą, o ile można tak ją określić... - dorzuciła swój komentarz zakapturzona postać. Troszczyła się o magów. Na swój sposób. I chyba miała gdzieś ewentualny widok zwracającego wszystko Gumisia.
SP: Goomonryong - czujesz się bardzo źle, a zawartość twojego żołądka tańczy sambę zmieszaną z walcem. Nanaya - tępy ból okolicy pod klatką piersiową, ale spokojnie, podmucha się i przestanie.
Czas odpisu: 16.06
//Jakby co to - mała prośba ode mnie. Jak macie jakieś pasywki, które akurat w danym momencie mogłyby mieć zastosowanie - zaznaczcie to w poście, tak jak teraz Nanaś. Będzie i dla mnie prościej i dla was pewniej, że niczego nie pominąłem. Mylić się to rzecz ludzka.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Pon Cze 16 2014, 22:23
A co mógł robić smoczy zabójca w czasie tej podróży, oprócz spontanicznego zblednięcia sobie, albo kolejnych mdłości? W gruncie rzeczy nie wiele. Podziwianie deseniu powozu było szczytem jego możliwości. No i do tego słuchanie wymiany zdań między paniami, aczkolwiek nawet to raczej wpadało jednym uchem a wypadało drugim. Nie licząc ważnych kwestii - ważnych dla Gumisia, nie dla misji. Kiedy tylko tajemnicza dziewczyna powiedziała że będzie martwa, Gumiś posłał Nanaś(bo odwrócenie się byłoby heroicznym wysiłkiem) spojrzenie mówiące mniej więcej "Nie.". Miał nadzieję że dziewczyna zrozumie przekaz. Dalszą część rozmowy dziewcząt spędził na bezczelnym wpatrywaniu się w uda i piersi Nanayi. Z doświadczenia wiedział że mdłości można zmniejszyć poprzez zajęcie mózgu czymś bardziej zajmującym niż stan własnego żołądka. A czy było w tym świecie coś bardziej zajmującego od kobiecych wdzięków?
Zaraz potem Nanayę zarzuciło, a kiedy tylko uderzyła w Gumisia, ten złapał i ścisnął ją za tyłek, by potem puścić i przesunąć dłonie na talię. Tak, to wszystko w celu wmówienia jej że zrobił to po to by ją przetrzymać a to na początku... było niefortunnym zbiegiem okoliczności. Tak, tylko tym i niczym więcej. W każdym razie Gumiś dalej dzielnie walczył przed niezwróceniem treści żołądkowej. A że był zaprawionym w podróżach mężem, to może ku uciesze podróżników, dotrwa i zwymiotuje dopiero gdy dotrą na miejsce. A może dzięki byciu takim super i w ogóle, nie zwymiotuje wcale!? Kto zabroni żyć marzeniami...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Cze 17 2014, 00:22
Nie ulegało wątpliwości, że krajobraz co wspaniałych nie należał. Drzewa, drzewa, jeszcze więcej drzew. Wszak byli w lesie. Można byłoby nawet usnąć obserwując monotonię tego miejsca, jak i łagodny dźwięk gałązek uderzających o pojazd. Do czasu. Taki dźwięk... nie należał do normalnych. Przysunęła się na chwilę bliżej okienka, by przyjrzeć się gałęziom, które rysowały o szybę. Nie lubiła tego drapania. Drażnił ją sam dźwięk. Niewątpliwie gałęzie też by ją drażniły, skoro z taką "zaciętością" próbowały się dostać do środka. Nawet zaczęła się zastanawiać, czy to szkło jest dostatecznie grube... W każdym razie na chwilę obecną były ważniejsze sprawy, niż las za okienkiem. Rozmowa. Możliwe, że jedyny sposób, by dowiedzieć się czegoś więcej niż "wejdźcie do środka, znajdźcie panią zamku, nie traćcie nadziei i przynieście mi jej serce". Uśmiechnęła się w stronę kobiety, słysząc jej odpowiedź. - Nie osądzam cię. Raczej nikt nie byłby tak szalony, by robić to samo, co ja. Czy też może ja nie byłabym na tyle szalona, by robić to, co ty - odpowiedziała z lekkim, nieukrywanym rozbawieniem. Widać lekka gra pozorów nie peszyła dziewczyny. Sama też zresztą wiedziała, że znała "przepustkę" zbyt krótko, by móc powiedzieć coś więcej, niż własne przemyślenia. Zatem słuchała dalej, wyłapując jednak spojrzenie Gumisia. Oh, ten, pomimo swojej zielonkawej buźki wciąż był na tyle uparty, by twierdzić "nie dam ci zginąć". Uśmiechnęła się nieco łagodniej, do własnych myśli. Gdy tylko kobieta skończyła mówić na temat zamku i pani, rudowłosa westchnęła, nieco się krzywiąc. - Tak długo, jak pani zamku nie nosi imienia "Ignacio" to mogę przejść nawet przez piekło - sarknęła, odwracając głowę w stronę okna. Choć w tym momencie musiała okrutnie z samej siebie zażartować, prawdą było to, że nie chciała ponownie widzieć starego lorda. Ba, najchętniej zakopałaby każdy fragment pamięci o jego osobie tak głęboko, by już nigdy nie przypomnieć sobie o nim, klasztorze Zori i o terrorze, który wywierał na niej Aren. Pokręciła głową, chcąc, po raz kolejny pozbyć się niechcianych wspomnień, które powracały niczym natrętna mucha. Jakby się nad tym zastanowić, psychologiczne piekło przechodziła już teraz. Z kolei Gumiś znajdował się w stanie fizjologicznej agonii... Westchnęła ponownie. - W każdym razie pewnie niedługo się dowiemy... Jak daleko zostało do tego zamku? - zapytała. Im krócej, tym lepiej. - I w sumie jeszcze jedna sprawa... Jak mamy zdobyć bijące serce, skoro w momencie śmierci przestaje ono bić? - Zdawało się, że to dość ważna kwestia. W końcu zostali po nie wysłani, a problemem byłoby, gdyby nagle ich wysiłki zostałby skwitowane: "Nie bije, do niczego się nie przyda." Przejawy dobroci Nanayi bardzo często kończyły się tak samo. Czyli klapą. Albo to ktoś chce ją później zabić, a to wypowiada wojnę całemu światu, albo jeszcze po prostu ma je gdzieś stwierdzając, że nie zasługuje. Tak. To był spisek. Tym razem oczywiście musiała coś sobie zrobić, bo nie było innej opcji. Świat chciał ją widzieć martwą, ot co! Lub zawstydzoną. Gdy tylko poczuła dotknięcie w okolicy poś... Nie, nie, nie, jej mózg nie był w stanie rozróżnić tych czynności, jednak czując dotyk Gumisia dziewczyna pisnęła, szybko jednak zakrywając usta dłonią. Poczerwieniała, jednak bardziej ze stresu aniżeli dawki zawstydzenia, której mógł przysporzyć czyn mężczyzny. Do tego bolał ją bok. Nosz kurde. Niespecjalnie przejmowała się tym, ze piersi znajdują się na głowie Smoka. Cofnęła się na swoje miejsce, masując obolały bok. - Mógłbyś następnym razem trzymać ręce przy sobie? - zapytała, gdy powoli do jej świadomości dochodziło to, co przed chwilą zaszło. Tak, w zwolnionym tempie. Jej podświadomość rejestrowała wszystko i teraz zamierzała podzielić się swoimi smakowitymi myślami ze świadomością, niespecjalnie przejmując się faktem, że temu wszystkiemu przysłuchuje się Nanaś, coraz bardziej pąsowiejąca na twarzy. Chcąc ukryć ten fakt, szybko odwróciła głowę, uparcie wpatrując się w kaptur kobiety. Tak, to wszystko było zamierzone. Nawet ten całkiem dziewczęcy, wysoki pisk... I te piersi też. I-i-i... Nie. To było za dużo. Znikaj, głupia podświadomości! A-a ty serce się uspokój! T-to nic takiego! Tylko czy przypadkiem mieli się nie zachowywać ciszej?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Cze 17 2014, 03:25
MG:
Nie wydawało się, by rozmówczyni Nanayi specjalnie przejęła się tym co właśnie mogła zaobserwować, a co miało miejsce w powozie. Być może tylko sprawiała wrażenie kompletnie obojętnej - ponownie, ciężko było cokolwiek wyczytać po osobie, która praktycznie nie przejawiała żadnej chęci do podejmowania jakichkolwiek ruchów czy fizycznych reakcji, można więc było tylko dociekać jej faktycznych myśli. Nie skomentowała też ona ani słowem zachowania kolegów z gildii. Poniekąd było to jednak całkiem zrozumiałe zachowanie - w końcu musieli sobie wypełnić jakoś ten nudny czas oczekiwania na dotarcie do celu, dlaczego więc nie poprzez końskie zaloty i łapanie chwili? Poza tym to była całkiem znana historia - dziewczyna i facet na trudnej misji, przeżywane razem emocje, rozwijające się uczucie, wielka romantyczna przygoda, z której cudnie byłoby wrócić w jednym kawałku. No, w dwóch, licząc ciała obojga uczestników misji oddzielnie. Zakapturzona członkini Grimoire Heart nie zamierzała jednak pozostawić Nanayi bez odpowiedzi na uwagi, które już w jakiś sposób i jej dotyczyły. Najwyraźniej prowadzona przez nie rozmowa rozbudziła nieco tajemniczą postać i teraz nie było już powrotu do słodkiego snu.
- Wszyscy jesteśmy trochę szaleni i robimy dziwne rzeczy. - potwierdziła usłyszane słowa dziewczyna. - Jedni w ten sposób, a drudzy w inny. Oby tylko nasze szaleństwo kiedyś nie wróciło, by ugryźć nas w tyłek... - a frazowanie tych słów nie było zamierzone i wcale nie chodziło o to, by przypomnieć Nanayi o pewnej konkretnej parze dłoni. - Będę się modlić w intencji innego imienia, ale obiecać nic nie mogę. I dobrze, że pan Arata mnie teraz nie słyszy, ufff. Mogę za to wyjaśnić kwestię naszej odległości od zamku - jesteśmy na miejscu. Poniekąd. Wiemy, że wejście do zamku ma pojawić się w tym lesie, ale ciężko nam dokładnie określić, w którym miejscu. Pojeździmy trochę to tu, to tam aż je znajdziemy. Przynajmniej taka była umowa z panem woźnicą. A co do serca to sprawa jest prosta! - głos dziewczyny stał się delikatnie energiczniejszy, zupełnie jakby ta kwestia zdecydowanie bardziej odpowiadała jej zainteresowaniom. - Po prostu musicie je wyrwać zanim ją zabijecie! - No tak, przecież to było takie proste i banalne w wykonaniu. Być może własnie ta pozorna nielogiczność tak bardzo cieszyła rozmówczynię, że ta aż wyraziła to dodatkową energią w głosie. - Pan Arata na pewno dał wam odpowiednie pojemniki. Mała rada ode mnie - strzeżcie ich jak oka w głowie, bo bez nich daleko nie zajedziecie. Te pudełka pomogą utrzymać... -
Rozmówczyni nie było jednak dane dokończyć swojego zdania, bo nagle w powozie nastał hałas. Okna znajdujące się w szybach zostały wybite, a do powozu wpadły odłamki szkła, szczęśliwie nie czyniąc nikomu większej krzywdy. Kamienne grube gałęzie drzew, teraz widoczne w całej krasie, ocierały się boleśnie o cały powóz, rysując jego powierzchnię, przebijając karoserię, a nawet miejscami wykrzywiając jego kształt. Powóz był jednak wciąż w ruchu, nawet pomimo tych utrudnień, aczkolwiek nie było nigdzie słychać głosu woźnicy. Szybkie spojrzenie na szkło leżące teraz na podłodze szybko pozwoliło dojrzeć plamy krwi, którym było pokryte, tak jak jednak wcześniej było powiedziane - nie była to krew nikogo z pasażerów. Mało tego - po chwili towarzyszące powozowi delikatne wzbijanie się w powietrze i podskoki, które były znakiem nacierania kół na podwyższenia w terenie całkowicie zanikły - powóz poruszał się płynnie, tak jakby płynął, a Goomonryong... przestawał odczuwać mdłości. - ...wygląda na to, że jesteśmy bliżej niż przypuszczałam. - powiedziała zakapturzona postać, wciąż nie ruszając się z miejsca. Do wnętrza powozu przez rozbite okna poczęły też teraz wchodzić kamienne gałęzie o wyglądających na niesamowicie ostre konturach. Tak jak wcześniej się nie działo, tak teraz było tego wszystkiego wręcz trochę za dużo.
SP: Goomonryong - czujesz się źle, ale stabilnie, nudności ustępują w całkiem szybkim tempie.
Czas odpisu: 20.06
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Cze 17 2014, 16:43
POLEPSZAŁO MU SIĘ! Jeeeej~! Ale nie było co się przedwcześnie cieszyć, bowiem ciągle byli w powozie, a bycie w powozie było gorsze od bycia poza powozem, nie ważne kiedy i nie ważne jak. Nawet jeśli do ziemi dzieliło by ich około 20m... chociaż wtedy byłby skłonny rozważyć czy przebywanie w powozie nie jest raczej bezpieczniejsze... Ale i tak powozów nie lubił, żeby było jasne.
-I łap tu kobietę żeby się bardziej nie poturbowała.-Odwarknął w kierunku Nanaś na jej uwagę, aczkolwiek uważając by mu się od tego przypadkiem nie pogorszyło. Ważna była jeszcze kwestia kobiety, bo nagle Gumiś zdał sobie sprawę z kilku ważnych kwestii. Wypierdalaj, jakie rzucił to kobiety stało się dość pomyślnym wariantem, niestety z powodu ich aktualnego otoczenia pomyślność tego wariantu malała na łeb na szyję. Tym samym pozostało uzmysłowić kobietę w pewnej kwestii co było dla Gumisia dość istotną sprawą.-Dzięki wielkie ale wejdziemy tam sami. Nie będziesz umierać czy coś...-Koniec tematu. Nawet dyby miała raka korzeni, to by jej nie pozwolił ot tak po prostu umrzeć bo nie i tyle. Na wieść że są blisko, bardzo się ucieszył. Znaczy tak bardziej że z miny "Muszę coś zabić - szybko" zmienił ją na "Ja pierdole...". W każdym razie te gałęzie o ile można to tak nazwać nie bardzo mu się podobały i uważał by z żadnej nie dostać, po chwili namysłu dodał jeszcze.-To może wyjdziemy?-I nawet pokusił się o coś co przypominało uśmiech.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Cze 20 2014, 17:40
Grimoire Heart i ta przyjazna atmosfera panująca miedzy członkami gildii. Czasami można było odnieść wrażenie, że aż nazbyt przyjazna. Całkiem jasne wydawało się to, że nadmierna bliskość w GH to już norma. Jak również normą były przemiłe odzywki w obie strony. - Masz całkiem wygodną głowę, większej pomocy nie potrzebowałam - odwarknęła w jego stronę. No bo jakby to wyglądało, jakby pozostała mu dłużna? Nie, nie, nie wypada tak! W każdym razie za "pomoc" nie uważała tego, co uskutecznił. A niech spróbuje drugi raz, powiadam wam, drugi! Wysłuchała, co miała do powiedzenia tajemnicza osóbka, uśmiechając się przy tym kwaśno. Och, tak, ugryzło... I choć faktycznie sprawa z sercem wydawała się być "prosta", to dla Nanayi była sporym utrapieniem. Raczej nie posiadała specjalnych umiejętności, które mogłoby pozwolić jej na "nie-zabicie" a jednoczesne zdobycie serca. No cóż. Ta część egzaminu najwidoczniej będzie musiała przypaść Gumisiowi. Wtem... Nie, nawet nie wiedziała, jak to ubrać w słowa. Las postanowił wtargnąć do środka powozu. Nie było to dziewczynie w smak. Jak tak miało wyglądać wejście t co będzie dalej? Na pewno nie pluszowe koniki i poduszki... - Nie na darmo nazywają to kamiennym lasem... - mruknęła, patrząc na kamienne gałęzie, starając się ich uniknąć. Może lepiej byłoby się nie ruszać, idąc za przykładem biletu wstępu? Gdyby to nie poskutkowało, to próbuje unikać ostrych krawędzi, chcąc ograniczyć zranienia i skaleczenia już na samym początku. - Jak chcesz, to skacz - rzuciła jeszcze w stronę Gumisia. Choć byłaby to strata. Wolałaby, by jednak razem przeszli przez okryty złą sławą zamek.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Czw Cze 26 2014, 21:00
MG:
Teraz już ciężko było w ogóle domyślić się tego czy powóz jeszcze poruszał się w jakimkolwiek kierunku, czy już raczej pozostawiony był w jednym miejscu, gałęzie bowiem wypełniły szczelnie wcześniej oszklone okna, zaciemniając całe wnętrze pojazdu. Nie tak całkowicie, na całe szczęście, magowie widzieli co jest gdzie i w którą stronę kierują się gałęzie, które to bowiem cały czas były w ruchu. Ruchu nie jakimś jednak wybitnie agresywnym czy gwałtownym, a raczej spokojnym, dostojnym i zwyczajnie stosunkowo wolnym. Nie ulegało jednak wątpliwości, że miejsca w powozie robi się coraz mniej i coraz mniej. Gdyby ktoś cierpiał na klaustrofobię - tak, teraz był odpowiedni moment na to, by zacząć odczuwać jej objawy.
- Wiecie, ogólnie... - odezwała się tajemnicza postać w powozie. - ...to zdobycie serca to jedno, ale fakt, że ta misja jest jednocześnie egzaminem to drugie. Postarajcie się nie złościć za bardzo, ale nie mogę wam w żaden sposób tutaj pomóc. Musicie sobie radzić i myśleć sami, ja ewentualnie mogę czasem coś podpowiedzieć czy uzupełnić jakieś luki w wiedzy. Ach i jeszcze jedno! - postać zwróciła swą głowę, pierwszy raz chyba wykonując jakiś większy ruch swoim ciałem, w kierunku Goomonryonga. - Miło mi to słyszeć chłopcze, ale nie ratuj mnie. Wszystko jest obmyślone tak, by zapewnić gildii Grimoire Heart jak najłatwiejsze dostanie się do zamku przy niskich kosztach osobowych. Postaraj się zrozumieć co właśnie powiedziałam, a potem działaj, okej? - z jakiegoś powodu te słowa niosły w sobie więcej stanowczości niż inne. - Potraktuj mnie jak klucz, a nie jak klucznika. - tutaj Gumiś mógł nawet dostrzec uśmiech na ustach postaci.
Gałęzie po powozie zdawały się poruszać bez większego planu czy jakiegoś ustalonego sposobu. Ot, wypełniały pojazd, lecz nie wyglądało na to, by w tym działaniu był jakiś większy sens. Fakt faktem jednak był też taki, że coraz bliżej były one naszej zamaskowanej postaci, choć było to raczej wynikiem tego, że ta się nie ruszała i nie starała unikać czegokolwiek niż zaplanowanej akcji gałęzi. - A klucza nie wypadałoby stracić przed otwarciem drzwi... - dodała nieco ciszej pod nosem, acz słyszalnie jeszcze postać, wciąż nie ruszając się ani o krok, a jej ruch głową pozostawał jedynym większym, jaki wykonała w tym momencie.
SP: Goomonryong - czujesz się średnio, nudności prawie ustąpiły.
Czas odpisu: 06.07 (dwa dni po powrocie waszym z nieobecności, ale ogólnie jak odpiszecie wcześniej czy coś to pewnie i ja odpiszę wcześniej~)
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Lip 06 2014, 13:09
Mieć dość misji która ledwo się zaczęła... tak, zdecydowanie wszystko było jak zwykle. Może zawód maga nie był dla niego? Może powinien zostać... drwalem? Laski lecą na drwali. Kraciasta koszula, Jeansy i toporek w dłoni, dwudniowy zarost i rąbanie drwa w lesie... każda była by jego... no, niestety życie chciało że drewno w kontakcie z nim w większości przypadków płonęło a on chcąc nie chcąc był magiem, takie tam marzenia...
Chciał odgryźć się jakoś Nanaś, ale gdy padły słowa kobiety... w sumie nie wiedział za bardzo co zrobić! Na chwilę dosłownie go wmurowało, jak można być tak głupim? Najwidoczniej można.-Klucznik? Klucz? Nie dzięki. Potraktuję cię jak kobietę. Człowieka.-No z lekka ściema, facet też człowiek, a nie ratowałby.-Świetnie rozumiem co powiedziałaś. Zdaje sobie sprawę z tego że to egzamin i doskonale zdaje sobie sprawę z faktu że jedno życie za ułatwienie misji to nie wielka cena...-Na chwilę zrobił przerwę by zastanowić się jak przekazać to co chciał jej przekazać, aż w końcu zdecydował się na najprostszą formę.-Ale mam to w dupie.-I wzruszył do tego ramionami.-Choć by miał przez to Arata dupą po gwoździach szorować z żalu że misja nie wykonana, nie dam ci umrzeć. Bo taki mam kaprys.-I tyle. Nie potrzebował powodów, nie potrzebował zgody, nie potrzebował nawet logicznych argumentów. Nie chciał by dziewczyna umarła i jeśli da radę to jej na to nie pozwoli tyle w temacie.-Dlatego teraz grzecznie weź swoje cztery litery i zapierdzielaj z powrotem do Araty. Możesz mu przekazać pozdrowienia od Gumisia.-A potem spróbował otworzyć powóz.-Skakać nie zamierzam, ale kamienne czy nie, drzewa to drzewa. A po drzewie można zejść na ziemię.-I dlatego Gumiś wpierw spróbuje otworzyć w jakiś sposób powóz a potem spojrzeć na owe "Drzewa" rozglądając się za potencjalnym zejściem. Chwilowo nie schodził, czekał jeszcze na to, co zrobią dwie niewiasty. Wszak co za facet, zostawia kobiety w potrzebie?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Lip 06 2014, 16:47
Wyglądało na to, że Gumiś już ma dość. Bardziej jak wcześnie (tylko że tym razem z innych powodów). Faktycznie się przejmował, czy może po prostu udawał miłego? Ciężko było powiedzieć od razu. Ale im więcej mówił, ty jaśniejsze się stawało, że nie miał zamiaru poświęcać życia kobiety dla ich celu. Uśmiechnęła się pod nosem, nieco cieplej. Najwidoczniej nie tylko jej serce było mięciutkie jak słodka krówka - twarde na zewnątrz, a na dobrą sprawę mięciutkie w środku. Westchnęła, poprawiając się na swoim miejscu, by nachylić się (oczywiście uważając na gałęzie) i rozejrzeć po wnętrzu pojazdu - jak rozmieszczone są gałęzie, czy dało się wyjść, otworzyć drzwi. Może był właz na górze? Kto wie. Odpaliła też dwie nieduże kule światła (PWM), łagodnie krążące po całym pomieszczeniu, by oświetlić wnętrze. W razie potrzeby wstała, tym razem poruszając się ostrożniej, by w razie wszelkich nagłych turbulencji spróbować utrzymać jako taką równowagę. - W takim razie zajmij się drzwiami, panie bohaterze, a ja zajmę się oświetleniem drogi i osłanianiem twoich pleców - rzuciła lekko w stronę Gumisia, nie podnosząc jednak głosu. Był całkiem spokojny i ciepły, pomimo ostatnich "zgrzytów" między dwójką. - Klucz czy nie, zamka... czy też zamku nie widać. Nie ma powodu, by tutaj siedzieć. Myślenia Gumisia nie zmienisz w ten sposób, a opór tylko sprawi, że i nam utrudnisz zadanie. Wyśpisz się innym razem - rzuciła tym samym tonem w stronę kobiety, wyciągając dłoń w jej kierunku. A w razie oporu zamierzała chwycić kobietę, by ją podnieść i skierować do ewentualnego wejścia, oczywiście uważając, by nie zraniły się zanadto. Wypadki ostatnio lubiły chodzić po ludziach. Tym bardziej dziewczyna uważała na otoczenie, z którego bardzo sukcesywnie zabierana była przestrzeń.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.