I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Team Tora vs Team Finn Pią Paź 02 2015, 11:43
MG
Typowa arena. Okrąg o promieniu 25m, dwie drużyny w przeciwległych końcach areny. Ubita ziemia, arenę otacza betonowy mur wysoki na 5m. Słońce idealnie nad areną, jest cieplutkie południe. Lekki wiatr. Po chwili sędzia bez większej werwy zmęczony pięcioma poprzednimi dniami, obwieścił start walki.
czas na odpis: Atak -> 05.10 godzina 12:00 pierwsza drużyna która napisze posta Obrona -> 72h po drużynie która atakuje
Stan postaci: Ejji: Ból głowy, 81MM Tora: 135MM, ból klatki piersiowej Finn: Osłabiona klatka piersiowa, 130MM *Monocretoris: Osłabione całe ciało *Draco: Osłabiony pysk i wnętrze paszcz Luriel: 50MM
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Pią Paź 02 2015, 14:53
Beznadziejnie mi z tym wszystkim… Mam już tego wszystkiego dość… Naprawdę… Poprzedni dzień był beznadziejny w moim wykonaniu. Niby był remis… Niby zdobyliśmy te dziesięć punktów… Lecz mimo to, czuję się jakbym przegrał w najgorszy, możliwy sposób… Na kolanach… Jak szmata… Zaś wewnątrz siebie czuję narastającą złość… Złość wywołaną faktem, że ciągle przegrywam… Tym, że wszyscy mają wszędzie powody do radości… Niech ich wszystkich szlag! Jest jeden powód dla którego wychodzę dzisiaj na arenę… Nie obchodzą mnie jakieś punkty… Nie obchodzi mnie z kim będę musiał walczyć… Wychodzę tylko po to, żeby kogoś skroić… Upokorzyć, jak ja wczoraj byłem upokorzony… Dla chorej zabawy z bezsensownej przemocy… Czasem tak można… Tym razem zaś przychodzi walczyć u boku obecnie prowadzącego. Tora, chyba tak się nazywał… Kolejny członek wspaniałej rodzinki wróżów… Pamiętam go z pierwszego dnia. Chyba łączyło go coś bliższego z ulubieńcem tłumu, panem V… Mniejsza z tym. To sprawa między nimi. Nie zamierzam w to wnikać. Skoro chłopak tak świetnie sobie do tej pory radził, mógłbym teraz sobie spokojnie usiąść i czekać, aż załatwi przeciwników, odmierzając mu czas. Niestety nie wziąłem ze sobą zegarka… -Co zrobisz, jeżeli wygrasz? – pytam jeszcze przed rozpoczęciem. Tak dla zwykłej, szybkiej pogawędki. Cokolwiek by odpowiedział, jedynie kiwam głową. Nie jest to chwila, żeby jakoś nad tym kontemplować. W końcu przecież pada komenda na rozpoczęcie… - Możesz mnie osłaniać…
I trzeba zacząć… Nie mam zamiaru czekać na działania przeciwników… Łapię za moje ulubione dwa mieczyki i ruszam w stronę blondaska. Załatwię go z niemałą przyjemnością. Wyładuję na nim całą wrzącą we mnie złość… Dla rozluźnienia, żeby udowodnić sobie, że nie jestem wcale taki słaby. Arena co prawda jest dość duża, ale dobiegnięcie do niego nie powinno zająć wiele czasu, jeżeli ruszę prosto na niego, a on będzie stał jak głupi… Zdążyłem parę dni wcześniej zauważyć, że przywołuje sobie do pomocy potworki… Świetnie… Nic nie da mi większej satysfakcji, jak załatwienie przy okazji paru durnych potworków…
Jeżeli przyzwałby jakiegoś, który znalazłby się na drodze między mną, a nim, wtedy aktywuję Kuchiku-kan mōdo [A] na Kagayaki (mieczyk w prawej ręce) i atakuję z prawej na lewą, jak najobszerniejszym cięciem, żeby przeciąć stworka wpół. Ewentualnie tnę w szyję, jeżeli taką będzie owy potworek posiadać. Bez głowy raczej nie powinien stanowić problemu… Załatwię go zanim do końca ogarnie w którym świecie się znalazł… Potem dalej biegnę w stronę chłopaka. To on jest moim celem…
Dobiegając do niego, schylam nieco swoją pozycję. Pierwsze cięcie, prawym mieczykiem, wycelowane jest w jego nogi. Konkretnie w kolana… Z prawej na lewą. W tym samym czasie wyprowadzam również cięcie drugim mieczem, z lewej na prawą. Nieco ponad swoją głową, żeby trafić w jego ręce jeżeli próbowałby jakoś nimi się bronić, a jak nie, to zarobi rankę pod brzuchem. W innym przypadku ten cios zostanie zastąpiony zablokowaniem jego szabli, gdyby po nią sięgnął. Gdyby zaś w tym czasie przyzywałby sobie potworka, wtedy oberwie po ręce. Nawet na chwilę nie mam zamiaru mu odpuszczać, więc po pierwszym ataku, następuje kolejny… Prostując się, mając skrzyżowane ze sobą ręce, wbijam mu miecze w barki, bądź też w obojczyki. Następnie szarpiąc w dół, rozcinam mu klatkę piersiową po same biodra. Mam nadzieję, że tyle powinno wystarczyć…
Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby blondasek zacząłby nagle uciekać. Musiałby wtedy chyba się ode mnie odwrócić… Jeżeli zaś jego decyzja na ucieczkę byłaby zbyt późna, a ja byłbym wystarczająco blisko, wtedy robię duży wykrok w przód i tnę go po łydkach. Powinno to wystarczyć, żeby odechciało mu się biegać. Ewentualnie rzuciłbym w niego jeszcze Furrashu, z minimalnej odległości, aby trafił w plecy. I od razu wtedy wyciągam ostrze spod rękawa. Prostując się, kopię go jeszcze w ranną łydkę, a potem dźgam w plecy. Obydwoma mieczami, na wysokości nerek. Zostawiam je w nim, sięgając po wakizashi za plecami, by mieć coś w gotowości…
Nie można jednak zapomnieć o dziewczynie… Gdyby okazało się, że blondasek biega za szybko i byłby poza moim zasięgiem, wtedy to na niej skupiam swój atak. Tak samo jak zaatakowałbym blondaska, tak też ją. Nisko na nogach, cięcie w kolana, po rękach, na koniec w barki, albo w głowę… Lecz ona też może znać parę sztuczek… Lecz ile może tym zmienić? Jeżeli również będzie uciekać, to skupiam się ostatecznie na niej. Nie mam zamiaru biegać w kółko… Gonię za nią i atakuję w nogi i wykańczam w ten sam sposób, w jaki wykończyłbym blondaska.
I to chyba tyle… Mam dzisiaj wyjątkowo zły dzień i nie chcę go sobie jeszcze bardziej pogorszyć porażką… Czy to z blondaskiem, czy z dziewczynką… W pozostałych kwestiach pozostaje mi liczyć na Torę…
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Wto Paź 06 2015, 01:33
Jeszcze zanim zaczęła się walka, Tora został zaczepiony przez jego kolegę z drużyny. Tim, bo tak się przedstawiał zadał dość ciekawe pytanie, nad którym Tora nigdy wcześniej nie rozmyślał. Po krótszej chwili odpowiedział: -W sumie... jest to bardziej dla mnie test. Jak dużo umiem i jak wiele powinienem jeszcze się nauczyć... i trochę tego jest. - rzekł skromnie, po czym, wychodząc już na arenę uśmiechnął się na jego komentarz, rzucając tylko -Ze wzajemnością. - po czym wyszedł na słońce, oświetlające ich arenę. Cel miał prosty... minimum 5 punktów. Po przeliczeniach bowiem szybko okazywało się, że jakby miał 2 czy 3 punkty więcej, mógłby... całkowicie zignorować ten dzień, gdyż nie byłoby nikogo, kto zrzuciłby go z pierwszej ósemki. Teraz jednak okazywało się, że trochę musiał się napracować. Ale też... nie musiał przesadzać.
Arena była... imponująca pod względem swoich rozmiarów. 50 metrów średnicy, a także 50 metrów dzielących go od jego oponentów. Normalnie by się z nimi przywitał, ale było za daleko. Kobiety i chłopaka. Z tego co widział, reprezentantka Minstrelu posiadała dość sporą siłę ofensywną, jednak z nagrań i powtórek poprzedniego dnia, zdawała się być lekko nieobecna, ale mimo to... nie należało jej lekceważyć. W razie, gdyby się teleportowała, trzeba było się szykować do obrony jak najszybciej się dało, ale od tego... miał już zaklęcia. Zdecydowanie gorzej prezentował się chłopak. Był zwinny, z tego co widział, a na dodatek dysponował summonami. Gwiezdne Duchy... zdecydowanie kłopotliwe. Miał więc w sumie dwa wyjścia. Albo się na niego rzucić, albo na nią. Mimo wszystko... był dystans. Ruszył więc biegiem w ich stronę (Sprinter (1)), ale jednocześnie nie dawał z siebie wszystkiego. Ot, zmniejszenie dystansu, coby mógł już zacząć jakoś działać, czyli minimum 20 metrów od obojga przeciwników. Choć... wolałby walkę w zwarciu. Więc jaki był plan? Najlepiej to przybiec i przypierzyć komuś w ryj z bomby. Teraz tylko tak... jak to podzielić...
Celem Ejjiego było Finn, co pewnie umożliwiało mu zajęcie się... kobietą. Ale to nie znaczyło jednocześnie, że sam nie mógłby mu jakoś pomóc. Jak? Cóż, jeśli na drodze Tory bądź Ejjiego stanie jakiś minion, wtedy Tora używa Nici (D) by go unieruchomić, choć na moment. Tak samo, gdyby dobiegł do Finna lub Luriel. Kto bliżej, ten unieruchomiony. Oczywiście, w przypadku jakichś granatów czy bomb dymnych unika. Tak samo, jakby były unieruchomione miniony, stara się je dość szybko ominąć, korzystając z faktu, że są one unieruchomione, po czym wciąż... dobiec (Sprinter (1)). Przy okazji w razie jakichś rzutów pociskami czy zaklęciami typu kula ognia, wtedy odskakuje zwyczajnie w bok. W razie, gdyby nie mógł, to stawia po prostu Ścianę (C), a następnie ją obiega, by dobiec do celu. Sprawa, ma się inaczej tylko i wyłącznie, gdyby mu Luriel zniknęła całkowicie z widoku. Wtedy, od razu odskakuje do przodu, oglądając się za siebie, by w razie użycia przez nią jakiegoś potężnego spella rzucić Tarczę Absorpcji (B), coby wchłonęła atak. Dlaczego do przodu by odskakiwał? Bo skoro jej nie widzi, to albo jest za nim, albo nad nim. Gdyby była z boku raczej rzuciłaby mu się chociaż w kącik oczu, a odskok do przodu i tak utrudniłby jej wycelowanie i umiejscowiłby ją trochę z tyłu Tory. Przy czym, gdyby tak się tepnęła i była blisko wróżka, ten w chwilę, po ewentualnych ruchach obronnych, użyłby Nici (D), by ją unieruchomić i zacząć napieprzać. Jak? O tym potem. Gdyby jednak zniknęła, a Tora by jej nie dostrzegł, wtedy szybko by się rozejrzał dookoła i spojrzał w górę, by ją zlokalizować. Tak czy inaczej Tora próbuje się dostać. Najchętniej do Luriel, acz gdyby ta po prostu się wycofała teleportem gdzieś daleko, wtedy pozostanie pomóc Ejjiemu w napieprzaniu Finna, jeśli ten byłby bliżej, oczywiście... z uwzględnieniem innych akcji obronnych. Gdyby ten jakoś uciekał, wtedy starałby się postawić przed nim Ścianę (C), w którą albo by się wbił, albo musiałby ją ominąć, tracąc cenny czas, chyba, że jednak byłby w zasięgu na próbę unieruchomienia go Nićmi (D) (a przecież, gdyby uciekał i mu takie nici obwiązały nogi, w które wtedy by celował, to raczej ładnie by się wywalił). Przy czym, wolałby po prostu umożliwić bardziej Ejjiemu zajęcie się nim, toteż, gdyby ten go dorwał, to przestaje gonić dalej Finna. Warto w końcu zauważyć, że to on ma miecze i łatwiej usuwa ludzi ze świata żywych. Więc tak... miał sporą szansę. Tora w tym pojedynku zdecydował się... nie używać lasera. Wolał zachować go na lepszą okazję. Ewentualnie po to, by raz, a porządnie dobić bądź zranić oponenta, gdyby sytuacja była tragiczna. Więc na razie z tym czekał. Czyli... bieg na oponentów. By ich zaatakować. Trzymał się w miarę blisko Ejjiego, gdyż wolał nie zaczynać walki 2v1.
A teraz tak... jak wygląda Torowa sekwencja zniszczenia wszechświata? W sensie, że wroga? Gdy ten dobiega do takowego (w zależności od tego, czy dobiegł do Luriel czy do Finna, to tą osobę tak atakuje), gdyby był w pełni władz na ciele, to celuje po prostu najpierw prawą ręką w nos, z jednoczesnym, lekkim skrętem bioder (ma lewą nogę lekko z przodu), coby nadać większej siły swojemu uderzeniu prostemu, w nos. Zaraz potem dojdzie sierpowy lewą ręką wycelowany w okolice skroni przeciwnika, z lekkim krokiem w przód, a także i wyrzutem lekkim barku i skrętem bioder. Tak, też dla zwiększenia siły natarcia. Następnie kolejny delikatny krok do przodu, tym razem celując uderzeniem w brzuch. Znając życie, byłby on dość blisko przeciwnika, dlatego sam atak nie byłby pełnym prostym, a raczej uderzeniem wchodzącym pod gardę, lekko wznoszącym, tzw. odwróconą pięścią. Wszak po poprzedniej kombinacji w ramach obrony powinien przeciwnik wpierw podnieść lekko gardę. Gdyby się wycofał jednak do tyłu, to nie wykonuje tego krótkiego ataku, a po prostu pcha rękę spokojnie do przodu i wykonuje zwykłe uderzenie proste na brzuch... tak samo z obrotem biodra dla większej siły. Tyle, że! Jeśli Luriel mu zniknie, to tak jak wcześniej opisana zostaje jego obrona. Jeśli jej nie widzi, skok w przód, spojrzenie za siebie, Tarcza i blablabla, wcześniej było. Gdyby przeciwnik blokował uderzenia jakimś nożem czy innym orężem, wtedy... nie atakuje na full. Ot (Sztuki Walki (1), by tylko zmusić przeciwnika do uniesienia lekko gardy, by móc wpakować uderzenie, opisane jako ostatnie. Gdyby się nie dało, to kopałby przeciwnika po udzie. Lewą nogą po prawym udzie. Raz, tak samo, by rozbić mu jakąś gardę, a wtedy, w ewentualne wolne miejsce zasadzić potężne uderzenie. Gdyby po tej kombinacji miał jeszcze czas, a przeciwnik by dychał. To najpewniej wyprowadzałby kolejne ciosy, acz wcześniej, spróbowałby podciąć oponenta, by ten się przewrócił, a wtedy to cóż. Mocne uderzenie w gardło powinno być dostatecznym K.O. Ale gdyby jeszcze jakoś dychało... to raz jeszcze palnąłby w łeb. W sumie podobnie by działał, gdyby przeciwnik był unieruchomiony, tylko wtedy łatwiej by cała kombinacja pierwotna weszła. A gdyby unieruchomiony leżał, to wtedy od razu w gardło by celował. A jak nie to w głowę. W przypadku zasłaniania się nożem, to po prostu uderzyłby tam, gdzie go nie ma. Oczywiście... cały czas używa Sztuk Walki (1) i Łamacza Kości (1) przy napieprzaniu wroga, a do pościgu za nim Sprintera (1). Oczywiście... w przypadku rzutek czy pocisków stara się unikać, a w razie czego ma w końcu Wytrzymałość (1), by lekko przeboleć ból. Dodatkowo, ma przecież jeszcze lekkie boosty do zaklęć i castowania z Kumulacji Energii (1) i Kontroli przepływu magii (1). A reszta? Reszta jest milczeniem. Gdyby jakiś minion próbował Torze przeszkodzić, wtedy postarałby się go unieruchomić Nićmi (D), by kupić sobie trochę czasu na dobicie obecnego przeciwnika, ewentualnie próbowałby zamknąć go w Tworze (C) tworząc swoisty sześcian z wyciętym walcem w środku, by tam zamknąć miniona Finna, gdy ten by kogoś tam dobijał. Gdyby też minion jakiś starał się dołączyć do walki Tory, wtedy metodyka ataku jest bardzo, ale to bardzo analogiczna. W ryj/pysk/oko itp. itd. Choć bardziej wolałby takiego miniona unieruchomić i przygotować się do naparzania żywego przeciwnika. A jak.
Gdyby on (tj. Tora) został unieruchomiony w jakiś magiczny sposób, to jeśli są to więzy, to stara się przeciąć je Mieczem (D), a jeśli nie może, to posyła go na wroga, by ten go ciachał. Gdyby miał oberwać zaklęciem wtedy to używa Ściany (C), by ta znalazła się na drodze zaklęcia i je chociażby osłabiła, gdy ten sam próbowałby się wyzwolić z unieruchomienia.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Czw Paź 08 2015, 20:52
Poprzedni dzień Igrzysk Magicznych przyniósł blondynowi nieoczekiwane zwycięstwo. Nie wiedząc temu - Finnian czuł, jakby to świat stanął przed nim otworem, a on sam mógł rzeczywiście wygrać ów zawody. Mimo wszystko życie lubi rzucać mu pod nogi kłody, a taką miała być potyczka z osóbką, która to zajmowała miejsce numer jeden w rankingu. W pewien sposób ów pojedynek miał rozstrzygnąć to - kto zostanie magiem numer jeden podczas wielkiego finału ostatniego dnia zawodów. Tu jednak pojawiał się problem, bo młody Jerome... musiałby wygrać! Westchnął tylko dość ciężko na myśl o tym, że czeka go karkołomna potyczka, jednak starczyło spojrzenie na bok, aby nieco się rozpromienić. U jego boku stała kobieta, która wydawała się być dość silnym magiem, ale z tego co zdążył zauważyć poprzednich dni, czy też dosłyszeć w różnych miejscach na trybunach - zużywała sporo mocy magicznej. To mógłby być rzeczywiście problem, jednak skoro mieli stanowić drużynę, to nim pojedynek rozpoczął się na dobre - Finnian podszedł do Luriel, uśmiechając się, a i wręczając jej... pierścionek. - Może się przydać. Zawiera moc magiczną, która odnawia się z zaklęciami - powiedziawszy to, przykucnął, aby sięgnąć po niżej umiejscowioną broń i wręczyłby Luriel sygnet Arenów, użyczając go jej na czas walki, a i przy okazji wręczając jej jeden z bliźniaczych sztyletów. Do obrony. A jak! Kiedy już formalności przed walką zostały załatwione to sam policjant miał zamiar odsunąć się nieco od dziewczyny, a i dorzucić jeszcze jedno, proste słówko: - Powodzenia~!
Nieznaczny uśmiech pozostał na twarzy Fina. Jak większość walk zwykle go nużyła, czy niepokoiła tak tutaj... zdawał się jakoś tak ekscytować. Może to dzięki pasmu dwóch zwycięstw pod rząd, a może za sprawą tego, że sukces zdawał się być tak blisko i tak niewiele brakowało, aby udowodnił co poniektórym, że sam potrafi coś osiągnąć no i... zarobić ekstra kasę poza wypłatą. Kiedy tylko start został obwieszczony - nie czekał. - Open up, Gate of the Little Lion, Leonis Minor(D)! - powiedziałby tylko Finnian, aby przyzwać do swego boku nikogo innego, jak jeden z kluczy, który to nie miał okazji się jeszcze wykazać. Mały Lew. Duch mógł wydawać się nieco skołowany, a i przestraszony zaistniałą sytuacją, jednak nie było na to zbytnio czasu. Plan był stosunkowo prosty - o ile można było to nazwać planem. - Leoś wyjdź trochę do przodu, a kiedy będą dostatecznie blisko - oślep ich i wykonaj pancernika! - powiedziałby tylko policjant, a Gwiezdny Duszek kiwnąłby tylko łebkiem, aby następnie wystąpić na dobre pięć metrów przed Finniana. Wszystko po to, by w chwili zbliżenia się Tima zastosować swoje zaklęcie Leonis(D), wywołując rozbłysk świetlnej energii, a i licząc, że pozbawi to szarżującego chłopaka wzroku. Oczywiście spodziewający się tego Finn odwróciłby wzrok w innym kierunku, czy też spróbował znaleźć poza zasięgiem działania oślepienia. Tego jednak nie był koniec! Mały Leo zastosowałby zaraz potem Shiny Orb(D) - wytwarzając pojedynczą, świetlną kulę przed twarzą Tima, aby ten jak najdłużej nie miał wzroku, a w międzyczasie skuliłby się do wspomnianej pozycji pancernika, próbując uniknąć tym samym cięć kierowanych na jego korpus, czy głowę, a i może te po nogach go nie trafią z powodu drobnej budowy. Ponadto może okazać się tak, że posłuży za kłodę u nóg rozpędzonego maga Kaktusów, przewalając go w piękny sposób, a i utrzymując rozświetlone światełko przed twarzą oponenta. Mimo wszystko - duchy młodego Jerome należą do bardziej wytrwałych, jak to u każdego Summonera.
Wracając jednak do samego policjanta - ten oczywiście nie stał bezczynnie. Postanowił obrać jedną ze stron, przeciwną do Luriel, a najlepiej jak najdalej wymijającą Torashiro. Jego celem zdawał się być aktualnie Tim, który zdawał się obrać go sobie za przeciwnika. Z tego też powodu Finnian miał zamiar odczekać poza zasięgiem rozbłysku na działania Tima, aby w chwili oślepiającej fali światła ruszyć łukiem, mając na celu wyminięcie niedowidzącej osóbki. Wszystko to działo się po boku, tak, że ani na chwilę nie próbował samemu zmniejszyć dystans między sobą, a przeciwnikiem, a jedynie zachować odpowiednią odległość, polegając zarówno na swojej zręczności, czy szybkości swojego biegu. Mimo wszystko - nie mógł ignorować drugiego z przeciwników. Z tego też powodu miał się na baczności i gdyby zauważył chociażby najmniejszy, niepokojący bodziec przy pomocy swojego sokolego wzroku, to wtedy niczym rasowy skrytobójca, spróbowałby zręcznie uniknąć pułapkę, ścianę, czy w ostateczności przekoziołkować ze związanymi nogami, aby dobywając wprawnie, niczym szermierz sztyletu - przeciąć potencjalne nici, które związałyby jego nogi. W przypadku zagrożeń, których jednak nie miał zbytniej sposobności uniknąć - zostało mu liczyć na szczęście, jakie niosła ze sobą Stara Moneta, czy pomoc ze strony Gwiezdnych Duchów, które potrafią same otworzyć własną bramę, jak np. Horologium, który zastosowałby machinalnie Schowek, w którym schroniłby Finniana przed obrażeniami, próbując samemu ich uniknąć. Mimo wszystko - liczył, że dziewczynie z Minstrelu uda się zająć jego przeciwnika i ta sobie z nim jakoś poradzi... jakoś. Byle nie stało się jej nic nazbyt poważnego.
Co jednak, jeśli plan policjanta okaże się stosunkowo słaby, a i zarobiłby wyłącznie dwa punkty na dziesięć? Wtedy pozostaje liczyć na czyste szczęście, czy monetę. Oczywiście w grę wchodzą jeszcze wytrzymałość blondyna, czy jego prawie-że-wrodzone zdolności szermierza, czy skrytobójcy. Nie miał zamiaru ot tak polec, a biorąc pod uwagę wczorajsze poświęcenie niektórych z duchów - miał zamiar to jakoś wygrać. Dla nich. Dla siebie. Dla... udowodnienia czegoś innym? To pewnie też, a i po części dla Luriel, bo jej awans zależał od tej walki! Z tego też powodu zielonooki bacznie obserwowałby przeciwnika i jeśli ten skróciłby dystans to miał zamiar czekać z uprzednio dobytą przez siebie bronią. W jednej z łapek miał zamiar trzymać swoją szabelkę, a w drugiej zaś sztylet, a wszystko po to, aby przy ich użyciu sparować, czy zmniejszać obrażenia, jakie mogły zadać ostrza Tima. Miał nadzieje, że poradzi sobie z nimi dość zręcznie, a i że przy okazji uda mu się jakoś podciąć oponenta i sprawić, że ten przewróci się na ziemię, czyniąc to idealną okazją do... dobicia? Przebicia ostrzem szabli głowy chłopaka i wygranej, ale - o tym pewnie nie w obronie. Ważniejszym jednak zdawało się być zdrowie Fina, bo jeśli podcinanie przeciwnika wydawałoby się zbyt ryzykowne, a i skutkujące poważnymi obrażeniami, wtedy Jerome miał zamiar poświęcić pokłady swojej zręczności i zwinności na uniki, przesłaniane własnym orężem. Odpowiednio dostosowane odskoki i uskoki, które miały na celu zachowanie dystansu między nim, a Torashiro, a zarazem nie dopuszczenie do poważniejszego uszczerbku na zdrowiu ze strony Tima. W sytuacji nader groźnej jednak - istniała również szansa, że policjant otrzymałby wsparcie poprzez otworzenie bramy jednego z jego duchów, a dokładniej Horologium, który to Zegar wykonałby wszelkie czynności opisane nieco wcześniej, a składające się ze Schowka, czy uników i zminimalizowaniu obrażeń blondyna.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Pią Paź 09 2015, 02:21
NPC - Luriel:
Luriel była niesamowicie dumną i honorową osobą. Normalnie tego typu osoby nie lubiły przyjmować pomocy ze strony innych osób i wolały radzić sobie w pojedynkę, a przynajmniej wpierw postarać się zrobić coś samemu, a dopiero potem ewentualnie skusić się na pomoc towarzyszy. Luriel była jednak także taktykiem, a to zmieniało nieco postać rzeczy. Nie zamierzała odrzucić oferty pomocy ze strony blondwłosego chłopca, o którym pamiętała, że całkiem nieźle radził sobie w starciu na szachownicy. Jeśli oferował jej przedmioty, które mogły przynieść im, nie tylko jej, zwycięstwo to dziewczyna była w stanie przystać na jego propozycję, dlatego też przyjęła jego podarunki z pozytywnym uśmiechem na ustach i lekko skłaniając przed nim głowę. - Powodzenia. - rzuciła zamiast zwykłego dziękuję, bo przecież na dziękowanie sobie przyjdzie czas po walce, a nie teraz, gdy jeszcze nic w jej temacie nie było wiadomo. Tak czy siak, wyposażona została w przedmioty od Finniana i zamierzała z ich pomocy korzystać. Sygnet założyła od razu na palec, a dodatkowa energia magiczna była teraz do jej dyspozycji i zamierzała z niej korzystać kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja.
A nadarzyć zapewne miała się stosunkowo szybko. Dwójka mężczyzn ruszyła w ich kierunku, a ona sama bez zbędnych ceregieli wyskoczyła nieco do przodu, a następnie odbiła w bok, tak by odciągnąć Torashiro od Finniana. Dlaczego tak? Z prostego powodu - choć była to walka dwoje na dwoje, to lepiej było ją traktować jako jeden na jednego. W ten sposób jeśli Finnian lub ona wygrają swoje pojedynki, będą mogli skupić się na wzajemnej pomocy. A Luriel rzecz jasna była pewna tego, że tym razem się jej uda i zwycięży w swojej walce. Odbicie na kilka metrów do przodu (choć nie biegła bezpośrednio na wprost Tory, a lekkim zygzakiem, na wszelki wypadek, bo nie chciała spotkać się z żadnymi niezwykłymi atakami wycelowanymi w nią) miało przyciągnąć uwagę chłopaka, następny szybki ruch w bok miał spowodować, że ten ruszyłby za nią, a w ten sposób dwie walki 1v1 miały się narodzić. Oczywiście ruszała w bok inny od tego, w który ruszył Finnian, o to w tym wszystkim chodziło, jednocześnie też od razu odpalała Jutrzenkę, by jej zaklęcia pozostały wzmocnione, zaraz po tym biegnąć wskazała Torashiro swoją dłonią i użyła Nie masz tu żadnej władzy. Ach, ta przyjemność zaklęć nie posiadających zakresu działania, tak barzdo cudownie potężnych. I tak czy siak chciała by Torashiro znalazł się względnie blisko niej, ale przez blisko rozumiała jakieś 5 metrów, bo wtedy mogłaby skorzystać z kolejnego zaklęcia, którym miało być Pierścień Powietrza, po to by znaleźć się 10 metrów za Torashiro (idealnie na tyle pozwalał jej Pierścień po wzmocnieniu Jutrzenką). Następnie krzyknęłaby tylko "tutaj", a następnie nie pozwaliła chłopakowi na jej dogonienie, uciekając od niego w dalszym ciągu chaotycznym zygzakiem. W razie gdyby jednak ten do niej dopadł, wtedy zmuszona była użyć Światła Vardy, by skonfundować przeciwnika i jednocześnie stworzyć sobie wygodną sytuację do własnego ataku. Tak czy siak, nawet na chwilę nie pozostawała bez ruchu. Korzystała też ze swoich umiejętności, by posiłkować się wiedzą na temat ewentualnego zachowania przeciwnika, ze względu na ruchy jego ciała i własną percepcję. Ach, oczywiście mana na zaklęcia pochodziła do facto z pierścienia, dlatego też fajnie było odzyskiwać manę z tytułu ich używania. Dziwne, fajne.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Pią Paź 09 2015, 11:54
MG
No i walka się rozpoczęła. Torashiro i Ejji ruszyli ku przeciwnikom, natomiast Finny podzielił się z Luriel dość wartościowymi przedmiotami, a potem oboje użyli całkiem innych taktyk walki. Luriel postanowiła robić za przynętę, dlatego też "skusiła" Torę, pojawiając się zaskakująco blisko niego. Właściwie, wybiegając mu naprzeciw. Ten zaczął za dziewczyną podążać gdy ta odbiegła w bok. Wpierw użyła na Torze zaklęcia rangi A o czym chłopak nie wiedział, a gdy tylko się zbliżył przeniosła się 10m za jego plecy. Tora widząc że Ejji i Finn walczą w podobnej odległości od niego, postanowił dalej gonić Luriel, a gdy tylko się do niej zbliżył, został oślepiony światłem Vardy, a ból oczu nie pozwolił mu wykonać żadnej innej sensownej akcji. Jak w tym czasie wyglądała walka Ejjiego i Finna? Finn przywołał Lwa by ten zajął Ejjiego. Jego oślepienie i kulka zdecydowanie odniosły skutek na chwilę chłopaka spowalniając, jednakże nie przeszkodziło to Ejjiemu w wykonaniu cięcia na skulonym minionie i dosłownie, przecięciu go w pół, co odesłało ducha tam, skąd przybył. W ten sposób Ejji kontynuował pogoń za Finnem, problem w tym że Finn był szybszy i zwinniejszy. Utrzymywanie dystansu 5m nie stanowiło dla niego większego problemu. A w pewnym momencie nagły rozbłysk światła, lekko zaskoczył oboje walczących, przez co nawet się zatrzymali, wciąż w odległości 5m od siebie. Tora i Luriel znajdowali się jakieś 12m od Ejjiego i Finna oraz jakieś 3m od siebie.
Stan postaci: Ejji: Ból głowy, bolą oczy. 48MM, Kuchiku-kan 1/2 posty Tora: 135MM, ból klatki piersiowej, ból oczu, mroczki przed oczami, zaklęcia osłabione Finn: Osłabiona klatka piersiowa, 123MM *Monocretoris: Osłabione całe ciało *Draco: Osłabiony pysk i wnętrze paszcz *Leonis Minor: Wyeliminowany Luriel: 50MM || Pierścień: 24MM, Jutrzenka 1/3 posty[2/5 zaklęć]
Kolejka: Atak -> Team Finn[11.10 godzina 12:00] Obrona -> Team Tora[48h po drużynie atakującej]
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Sob Paź 10 2015, 11:45
- Open up, Gate of the Pidgeon, Colomba (PWM)! - tymi oto słowami młody Jerome miał zamiar wrócić do działań bojowych. Cel był prosty jak drut. Nawet, jeśli potencjał bojowy Colomby nie był zbyt wysoki, to zawsze mogła stanowić niemałą przeszkodę dla przeciwników. Z tego też powodu policjant, niemalże natychmiast przesłał Gołębicę do Byakutona, przekazując jej jedynie tyle, że ma przeszkadzać, czy podziobać twarz maga FT, a następnie... zniknąć. Miało to na celu przede wszystkim odwrócenie jego uwagi, a i najważniejsze - umożliwienie Luriel nieco płynniejszych akcji, żeby ta miała mniej problemów z walką przeciwko aktualnie najsilniejszemu. Liczył, że to wystarczy...
Funkcjonariusz Policji Magicznej nie był jednak głupi, a przynajmniej nie aż tak, aby zignorować Tima. Nie miał zamiaru próżnować, dlatego też wysyłając Gołębicę, blondyn postanowił pochwycić w łapkę, dzierżącą sztylet jeden ze swoich kluczyków. Wszystko po to, aby przelać weń odrobinę mocy, będąc gotowym do zaatakowania przeciwnika. Ruszył z zamiarem zaatakowania oponenta, a i cięcia wzdłuż jego lewej nogi, począwszy od stawu kolanowego, a skończywszy gdzieś w okolicy biodra. Miał nadzieje, że jego zwinność, czy szybkość pozwolą odpowiednio prędko to załatwić, a jego zdolności szermierza są wystarczające, aby nieco utrudnić poruszanie się oponenta. Mimo wszystko - nie liczył na wiele. Miał nadzieje, że sokoli wzrok dopomoże go w jego działaniach, ale... Bardziej nastawiał się na to, że spróbuje wyminąć przeciwnika, odskakując przed jego potencjalną kontrą, a i nie dając mu się zbliżyć. Wszystko po to, aby dorzucić jeszcze: - Open up, Gate of the Lion, Leo (A)! - właśnie to działanie miało uwolnić podstawową siłę uderzeniową młodego Jerome. Potężny Leo, który dodatkowo wzmocniony przy pomocy Sacred Relict, czy ognistej fali wytworzonej przy przywołaniu miał jedną szanse i jeden cel. Szybki atak, który miał na celu pokiereszowanie przeciwnika, a dokładniej: - Leo, Regulus Blast(B)!
Konieczność powtarzania tego byłaby zbyteczna, a złoty duszek niemalże natychmiast podjął się działania. Dość szybka akcja zdawała się zarówno prosta, co i sprawna, a przede wszystkim... miała za główny cel Tima. Potężny cios, który siłą dorównuje smoczym rykom, niemalże z zerowej odległości - skierowany frontalnie w oponenta! Czego więcej można chcieć, jak nie poważnych obrażeń u celu?! Gdyby jednak to nie wystarczyło i chłopak jakoś uniknął ciosu Leo, wtedy ten zastosowałby jeszcze Regulus Beam(D), obierając za punkt, w który ma uderzyć jedno z kolan przeciwnika, aby to utrudnić jeszcze bardziej przemieszczanie się w jego wykonaniu. Zaś gdyby ten znalazł się w raczej kiepskim, jak nie agonalnym stanie, to wtedy posłałby takowy promień w głowę oponenta, licząc, że to wystarczy na jego wykluczenie, bądź - jeśli pozwalały na to możliwości - podejście do niego i wymierzenie silnego ciosu wzmocnionego przy pomocy Regulus Punch(D). O obronę Gwiezdnego Ducha się nie obawiał, bo jednak ten należał do grona tych mądrzejszych i bardziej zaradnych sojuszników, a i dzięki Summonerowi, czy SR Fina powinien być znacznie wytrzymalszy, niż przeciętny summon.
Policjant miał zamiar wyminąć całą sytuację, a i odskoczyć nieco do tyłu. Wszystko po to, aby oddalić się od przeciwnika, jak i potencjalnych skutków ubocznych zaklęcia Leo. Tylko po to, by samemu nie ucierpieć. Oczywiście polegałby na wcześniej wspomnianych umiejętnościach, czy też i wytrzymałości, licząc, że ta jednak się nie przyda. W przypadku ataków Tima - miał zamiar po prostu w dalszym ciągu odskakiwać przed nimi, aby ewentualne ciosy parować przy użycia szabli, czy sztyletu, zachowując odpowiednią odległość od oponentów. Ponadto - gdyby groziło mu nagłe niebezpieczeństwo, bądź coś, czego nie byłby w stanie uniknąć - wtedy pozostaje mu polegać na tym, iż Colomba zniknęła, a na jej miejsce pojawi się Zegar(C), który samodzielnie otworzyłby bramę(C), a następnie schronił policjanta w Schowku(C). Do tego podczas wszelkich swoich akcji polegał na szczęściu, które płynęło z posiadania Starej Monety, czy fakcie, że znalazłby chwilę na rozeznaniu się w sytuacji zaistniałej na arenie.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Sob Paź 10 2015, 17:35
NPC - Luriel:
Taktyka Luriel w tym momencie była banalnie prosta i natychmiastowa - korzystając z tego, że Torashiro został na chwilę oślepiony miała zamiar wykorzystać ewentualną chwilę zaskoczenia wynikającą z tego faktu i momentalnie uderzyć w niego kulą ognia z tytułu Pierścienia Ognia. Zaklęcia było dodatkowo wzmocnione, więc mogło bardziej zdewastować przeciwnika, jeśli tylko by trafiło swój cel. Luriel jednak zadbała też o to, by wycelować tak, by przypadkiem nie trafić swojego towarzysza, więc brała pod uwagę swoje otoczenia. Jednocześnie jednak zaraz pod odpaleniu swojego zaklęcia ruszyła do przodu, wiedząc, że Tora nie może skupić się naraz na obronie przed wieloma atakami i w którym momencie musi popełnić błąd - zawahać się, zgubić rytm, potknąć się czy po też po prostu uznać wyższość jej ataku. Kierowała się w stronę Tory w miarę po prostej linii, skręcając jedynie wtedy, gdyby coś pojawiło się na jej drodze, lecz nawet wtedy wciąż napierając tak, by dostać się w jego pobliże. Następnie będąc blisko wymierzyła by mu sztycha ze sztyleta w kierunku szyi, następnie dokładając piąstkę w kierunku podbrzusza, po tej sekwencji (czy zablokowanej czy nie) momentalnie odskakuje i za pomocą pierścienia wypuszcza w kierunku Torashiro kolejną kulę ognia, tak samo jak wcześniej. Gdyby Torashiro w którymkolwiek momencie jej ataku złapał ją za ręce i nie pozwolił na wycofanie się i przeprowadzenie reszty swojej sekwencji, wtedy po prostu odpala Wygnanie w jego kierunku, z trzymanych przez niego pięści, na jednej z nich przecież znajdował się pierścień. Podobnie dzieje się, gdyby Torashiro zdecydował się odpowiedzieć kontrowaniem, wtedy bez ociągania się Wygnanie ma go do tego zniechęcić. Gdyby natomiast Torashiro stworzył mieczyk mający ją odgrodzić od niego, wtedy Luriel dobiega na tyle ile jest w stanie do Tory, po czym rzuca w niego sztyletem otrzymanym od Finniana, a następnie atakuje kulą ognia. Tak to miało wyglądać.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Sob Paź 10 2015, 21:24
I to niby mnie miało zatrzymać? Ta żałosna kreaturka? Zaświeciło… Zabolało… Ała… Co za ból... Zaprawdę potężne było to światło… Coś takiego nie za bardzo mi przeszkadza w walce! Uznałbym je za jedynie coś upierdliwego, niż przeszkadzającego. Niezbytnio przejmuje się efektem tego świecenia. Miałem okazję już zmierzyć się z gorszym, więc to tutaj, to takie małe nic w porównaniu z tym, którym wystrzeliła pani Otori w piwnicach... Zaś jeśli chodzi o potworka... Naprawdę wzruszyło mnie to poświęcenie… Błagam… Ten nędzny blondasek chyba sobie ze mnie żartuje! Ignoruje mnie w taki sposób! A ja nie mam zamiaru dziś przegrać z kolejną dziewczynką! Nie wstrzymuję swojego biegu. Wciąż szarżuję w jego stronę, nie czekając aż przywoła sobie więcej potworków… Zdaje mi się, że zbyt dużo czasu poświęca na wezwanie swoich stworzonek... Tak jak teraz niepotrzebnie się skupia na wezwaniu kolejnego, a tym samym wyraźnie ignoruje fakt, jak blisko się znajduję. Nie mam zamiaru pozwolić, żeby pole walki zaroiło się od tych bydlątek… Najchętniej pozbawiłbym go od razu głowy, poprzez doskok i szybkie cięcie w szyję, jak tylko otworzyłby usta, ale czuję, że coś mnie wstrzymuje... (Tura obrony boli bardzo ;-;). Gdy będzie w trakcie wołania swojego ptaszka (Hehehe), a ja znajdę się w odpowiedniej odległości, wystawiam prawą nogę do przodu, uginając ją lekko, ustawiam się bokiem. Od razu zbijam jego szablę za pomocą Kagayaki. Po skocie, od dołu w górę, od mojego lewego biodra, w stronę jego barku… To, że mam na niej aktywne swoje zaklęcie, to już inna sprawa. Nie moja wina, jeżeli jego broń od tego się popsuje… I czy on naprawdę myśli, że może się ze mną mierzyć w bezpośrednim starciu? Nie wierzę, żeby był lepszym szermierzem ode mnie. To ja tu lepiej macham mieczykami i lepiej, żeby blondasek to sobie zapamiętał! Od razu przedłużam ten ruch, lekko zmieniając kierunek aby pozbawić go jeszcze sztyletu, oraz ewentualnie wybić mu ręki kluczyki, których to chyba potrzebuje do przyzywania swoich duszków. Nie czekając na to co będzie później, wypuszczam z lewej ręki miecz. Dostawiam lewą nogę do prawej… Wypowiedzenie tych wszystkich wspaniałych kwestii jest chyba trochę czasochłonne. Za bardzo czasochłonne jak na mnie... Nie mam cierpliwości, by słuchać co ma do pogadania... I to właśnie chcę wykorzystać na swoją korzyść, łapiąc go za twarz wolną ręką. Tym samym wbijam mu z jednej strony kciuk, oraz środkowy palec w okolicach żuchwy. Tam gdzie kończą się policzki i rosną ostatnie zęby… W to miejsce, które nie mam pojęcia jak się nazywa... Wtedy ściągam palce w dół, co powinno uniemożliwić mu zamknięcie ust… Chodzi jednak o to, aby nie mógł przez to mówić. Aby uzyskać jeszcze większą pewność, iż nie wypowie swojego zaklęcia, palec wskazujący wciskam mu w usta, aż po samo gardło… Najwyżej się od tego wszystkiego porzyga... Na zakończenie całej sekwencji, jeżeli udałoby pozbawić go obydwu broni, wkładam jeszcze prawą nogę między jego nogi, kierując ją lekko za lewą. Następnie wpycham się w niego prawym barkiem, popychając jego głowę, blokując jego nogę, w celu żeby go przewrócić na plecy, a tym samym uniemożliwić mu wykonywanie jakichkolwiek dalszych akcji… Ale… Zawsze… Może… Się coś spieprzyć… Cholera wie jakie czynniki mogą spowodować, że coś się nie uda. Sama ignorancja blondaska, oraz jego skupienie się na tym co trzeba, połączona z wykonywaniem nadmiernej ilości rzeczy w niewłaściwym do tego czasie, oraz gadanie w zbyt dużej mierze powinny raczej wystarczyć… Raczej… Bo jeśli w jakiś magiczny, cudowny sposób, ani nie uda się powstrzymać go przed przywołaniem swoich stworków, a głównie tego drugiego, to wtedy plany trzeba by było zmienić na nieco inne. Najważniejsze jest, aby pozbawić blondaska szabli i to mam zamiar zrobić, nieważne co by się działo, jak najszybciej… Jak najsprawniej, za pomocą wspaniałej Kagayaki… Kiedy to blondasek będzie zajęty wydawaniu polecenia swojemu duszkowi, wtedy odrzucam Furrashu na bok i łapię blondaska za rękę, aby mi się nigdzie nie wymknął. Szarpię go w swoją stronę, a potem przechodzę za niego, odwracając go w stronę jego własnego ducha, żeby posłużył jako tarcza przed wszelkimi atakami. Gdyby jednak jakimś cudem nie udałoby się nic z tego wspaniałego planu, to pozostaje jedynie próbować unikać wszelkich ataków, poprzez ugięcie kolan, oraz balans ciałem. Jeżeli zaś będzie możliwość, to tnę po nogach przybyłego duszka, kiedy tylko jest taka możliwość… I to chyba tyle...
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Nie Paź 11 2015, 12:03
Cholerne oślepienie. Oczywiście, przeszkadzało itp. itd. ale jednocześnie nie było to oszołomienie czy unieruchomienie. Tora, na tak gwałtowną akcję po prostu odskoczyłby w bok, lekko do tyłu, jednocześnie ustawiając swoje ciało bokiem. Po co? A no po to, by trudniej go było trafić, a jednocześnie samemu mógłby łatwiej się obrócić i zacząć się wycofywać. Przy czym... tu też są pewne zabiegi. Pierwszy i najważniejszy... w którą stronę odskakuje. W tą, w którą ma bliżej do Tima i Fina. Wszak, jeśli oni walczyli na prawo, wtedy odskakuje w prawą stronę, jeśli na lewo, to w lewą stronę. Do tego, gdyby był zbyt rozpędzony, by nagle odskoczyć do tyłu, wtedy zadowoli się nawet skokiem w bok, nawet, jeśli z rozpędu zmniejszy on trochę dystans. Jednak... gdyby mógł wtedy po prostu by skoczył w bok do tyłu. Który bok? Wyjaśniłem wyżej. Gdyby jednak dostrzegł, że średnio widzi tu szansę na unik, wtedy używa Ściany (C), by to ona przyjęła siłę zaklęcia, samemu kupując mu trochę czasu. Oczywiście... stawiłby ją na drodze kuli ognia, do tego tylko wtedy, gdyby ta miała go bezpośrednio trafić. Gdyby istniała szansa, że tylko go draśnie, wtedy sobie daruje. Wszak ma Wytrzymałość (1)
Teraz tak... co dalej? Cóż, Gwiezdne Duchy trzeba przywoływać inkantacją, co trochę trwa. Wyjęcie kluczyka chyba też, a i przekazanie duchowi co ma zrobić też chyba troszkę, więc raczej Gołębica ot tak by już przy Torze nie była. Zwłaszcza, że bliżej miała Ejjiego, więc raczej o nim by myślała najpierw jako celu. Chyba, że telepatycznie się porozumieli i sama otworzyła bramę, ale raczej nie. Tak czy inaczej, Tora, zaraz po odskoku w bok, postanawia... biec w stronę Fina. Ale też nie prosto. Biegnie lekkim zygzakiem, starając się jednocześnie zajść policjanta lekko od tyłu, uważając, by Luriel w niego niczym nie rzucała, wtedy po prostu odskakuje w bok... lewo lub prawo. Jak wygodniej. Powinno mu się to chyba udać, wszak Sprinter (1) do czegoś zobowiązuje. I biegnie starając się zajść Fina od tyłu.
Plan był prosty, dobiec do Fina i w zależności od tego, co można w turze obrony to: a) podciąć go, a następnie go przytrzymać na ziemi, b) wpaść na niego od pleców i próbować go przewrócić, c) próbować jakoś go złapać/chwyt Nelsona zrobić, d) złapać za szyję i przewrócić (ot tyłu), d) odepchnąć go w bok, by lekko wytrącić go z równowagi. W tej kolejności priorytetów, ewentualnie, gdyby coś się nie udało przejść do następnego. Oczywiście, w każdym z tych manewrów ograniczanych tylko turą obrony. Po prostu przeszkodzić mu w szarży/ataku na Ejjiego i najlepiej unieruchomić/przewrócić i tam go przytrzymać by Tim mógł go dobić w następnej turze. A jakże, niech cierpi. Poza tym... będąc tak blisko Fina, zaklęcia Luriel mogłyby go trafić. Gdyby tak Fin leżał, a Tora mógł go przytrzymać, wtedy ten starałby się unieruchomić mu ręce, a najlepiej jakby jakoś zakosił mu klucze. Bo chyba ma je gdzieś przy pasie lub na widocznym miejscu, by mógł je szybko wybierać. Gdyby mu się to udało, to rzuciłby je gdzieś daleko w bok. Podobnie, jakby Fin miał kluczyki w dłoni, którą by starał mu się unieruchomić. Wtedy po prostu naciska mu mocno na paznokieć, lekko kierując wektor siły w stronę palca, a nie wnętrza pięści. Ot, dla bólu i zmuszenia go do otwarcia pięści. Wtedy też zabrałby mu kluczyk. Gdyby się to nie udało, to po prostu skupia się tylko na jego unieruchomieniu i zabraniu gdzieś tej kupki kluczy i odrzucenie ich jak najdalej. Oczywiście, uważa na jakieś sztylety czy noże Fina lub jego przywołańce. Jeśli by jakoś machał sztyletem, wtedy by go unikał i liczył, że Ejji jakoś się rzuci na Fina i go unieruchomi, przygotuje się do jego dobicia, gdyby pchał, wtedy Tora starałby się to zbić i uniknąć w bok, próbując lekko zmniejszyć dystans i go unieruchomić lub pomóc Ejjiemu w tym, gdyby jakiś duch go zaatakował, to wtedy musiałby odskoczyć lekko w bok, a może nawet i do tyłu, byle tylko nie dostać jakimś zaklęciem. Chyba, że duch by przyszedł do walki w zwarciu, wtedy Tora z chęcią by mu towarzyszył, wymieniając ciosy i bloki, starając się znaleźć chwilkę czasu, by jednak... skoczyć na Fina. A jakże.
Gdyby w dowolnym momencie Gołębica przeszkadzała Torze, ten postarałby ją trafić ręką, by ją odgonić/zranić i by zniknęła, jednak to wciąż robiłby w biegu czy też innych swoich czynnościach. Raczej kłopotliwe to by nie było.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Wto Paź 13 2015, 12:14
MG
Nim Ejji pojawił się przy Finnie ten zdążył posłać swoją gołębicę ku Torze, Ejji wykorzystał ten czas by machając swoim mieczem rozciąć szablę Finna na pół, pozbawiając go jednej z jego broni. Ejji jednak błędnie założył że ruch który wykona następnie policjant będzie wezwaniem kolejnych duchów, tak jednak nie było. Kiedy Ejji upuścił miecz i wysunął rękę z zamiarem pochwycenia Finna za twarz, ten schylił się i ciął sztyletem po udzie Ejjiego. Cios zaskoczył Ejjiego a zwinność Finna pozwoliła mu się znaleźć za Ejjim a nawet go wyminąć, dlatego Ejji nie upuścił drugiego miecza w celu pochwycenia chłopca. Na dodatek prawa noga kurewsko bolała i krwawiła. Dzięki niebywałemu szczęściu[Stara moneta użyta] Finnowi udało się trafić w tętnice udową, tym samym sprawiając że Ejji miał aktualnie bardzo duże kłopoty.
Tora przygotował się na nadchodzącą kontrę uskakując nieco w bok i ustawiając ciało bokiem do przeciwnika, dzięki temu uniknął bezpośredniego trafienia ognistą kulą jednakże ta drasnęła jego twarz i ciuchy, nie tylko podpalając jego koszulkę i włosy ale też dość poważniejsze oparzając nos i wargi. Zignorował jednak Luriel uznając że pomoc Ejjiemu jest ważniejsza. Dzięki swoim umiejętnością walki wręcz zdołał jakoś uniknąć bardzo nieporadnego ataku sztyletem, jednakże po kilku krokach które zrobił, w pole widzenia wleciała mu gołębica. Tora postarał się odgonić ją dłonią, ta jednak już zniknęła, za to Byakuton, oberwał ognistą kulą w plecy co dość mocno zabolało, a Tora zaczął palić się jeszcze bardziej.
Stan postaci: Ejji: Ból głowy, bolą oczy. 48MM, wykrwawiasz się z lewego uda, rozcięta noga od kolana po biodro, drętwieje ci noga. Tora: 135MM, ból klatki piersiowej, ból oczu, Poparzone plecy, nos i wargi mocno pieką. Pali ci się koszulka i grzywka. Zaklęcia osłabione Finn: Osłabiona klatka piersiowa, 123MM, zużyta stara moneta *Monocretoris: Osłabione całe ciało *Draco: Osłabiony pysk i wnętrze paszcz *Leonis Minor: Wyeliminowany Luriel: 30MM || Pierścień: 24MM, Jutrzenka 2/3 posty[4/5 zaklęć]
Kolejka: Atak -> Team Tora[15.10 godzina 12:00] Obrona -> Team Finn[48h po drużynie atakującej]
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Sro Paź 14 2015, 01:43
Ehh... Szlag by to! Nie wierzę, że to się znowu dzieje! Jak to do cholery jest w ogóle możliwe?! No żesz kurwa jego mać! Co takiego robię źle? Czy to jakieś pieprzone fatum, które nade mną ciąży? Zawsze musi coś pójść nie tak?! Nawet jak się staram… Nawet gdy daję z siebie wszystko, to i tak mi nic nigdy nie wychodzi! Cholerna noga… Cholerny bachor… Powinienem zakończyć to jak najszybciej. Bez zbędnego pieprzenia, bez zbędnych działań… Im dłużej będzie to teraz trwało, tym gorzej… Cóż… Nie mam zamiaru tego puścić blondaskowi! Nie mam zamiaru po raz kolejny okazywać słabości… Nie mam zamiaru się wahać… Jeżeli nie będę w stanie pokonać kogoś takiego jak on, to do cholery z kim będę mógł się mierzyć?! Jestem słaby, ale nie aż tak… Nie aż tak, żeby teraz przegrać i się poddać! Nie tak słaby, żeby z powodu głupiego rozcięcia rany na nodze nie zrobić tego, co potrafię najlepiej… Ciąć… Jedno celne, trafione cięcie… Tyle mi wystarczy… Tyle wystarczy, aby wykończyć blondaska… Jestem w stanie to zrobić… Wiem, że jestem do tego zdolny! I nie działa to tak, że jak chcę, to potrafię… Tylko po prostu zrobię to… Nie potrzeba mi niczego więcej. Byleby tylko go wykończyć… Jeszcze nie jest, aż tak źle… Nie tak źle, żeby to całkowicie przegrać… Póki stoję na nogach, wciąż mogę walczyć… I wciąż stoję! Więc póki stoję, nim upadnę, dorwę go w zasięg moich ostrzy! Po raz kolejny czuję rosnącą we mnie wściekłość… Czułem już ją rano... Czułem już ją wczoraj... Ale wciąż narasta... Z każdą chwilą rośnie coraz bardziej... Jest tylko jeden sposób, by wyładować całą tą złość... Ciało znów zaczyna drżeć, domagając się krwi swojego przeciwnika… I to jest chore… Szalone, oraz bezsensu… Emocje nad którymi nie sposób jest zapanować. A może jednak dałbym z tym sobie radę? Lecz nie chcę tego… Nie w takiej sytuacji… Nie zniosę kolejnego upokorzenia… Kolejnej żałosnej porażki… Nie mam zamiaru ciągle przegrywać! Szybki wdech… To nie będzie trudne… Potrafię i zrobię to! Tym razem musi się udać!
To musi być szybka akcja… Zanim blondasek zdąży użyć jakichś sztuczek, choćby pisnąć, drgnąć, pomyśleć o tym, co zaraz się z nim może stać! Znalazł się za mną… Może się tego spodziewać, albo nie… Nie obchodzi mnie to… Wyciągam lewą rękę za siebie, odwracając się na pięcie przez lewe ramię. Unoszę lekko ranną nogę, żeby jej nie nadwyrężać, a tym samym przyśpieszyć ruch. Tylko po to, by złapać go za te jasne kłaki, wyrastające mu ze łba! Jeżeli nie sięgnę go od razu, to wybijam się jeszcze z prawej nogi, aby tylko go złapać za kudły! Żeby nie był w stanie się wyrwać… Żeby nie był w stanie uciec, cofnąć się, w jakikolwiek sposób spróbować się wyrwać. Chłopak co prawda, jest całkiem zręczny, oraz sprytny, ale ja też nie jestem najgorszy jeśli o to chodzi. Nawet jeżeli nie uda się złapać go za łeb, to uda się za coś innego, jak kołnierz, ręka, cokolwiek. Jednak za łeb, za tę jego cholerną czuprynę, byłoby najlepiej! By już nie mógł się wyrwać… By nie mógł uciec w jakąkolwiek stronę… By jedyne co mógł zrobić, to wydać z siebie krótki pisk bólu, jak żałosna dziewczynka! Zaciskam jeszcze mocniej dłoń, by jeszcze na krótko przed końcem zabolało go, na tyle bardzo, żeby wszystkie jego zmysły skupiły się na tym bólu! I nic nie będzie w stanie wtedy zrobić… A nawet jeśli zdąży machnąć ręką, żeby się odpędzić od mojej, to złapię go wtedy za tę pieprzoną łapę! Następnie szarpię go do siebie, jakbym samą ręką mógłbym mu łeb urwać, czy też rękę… Tym samym wyprowadzam cięcie w stronę jego szyi… Wkładając w nie całą swoją złość, cały swój ból, swoje upokorzenie… Czymkolwiek miałby się zasłonić… W którąkolwiek stronę, by uciekał… Cokolwiek, by się nie działo, tnę w szyję, by odłączyć jego głowę od tułowia… Uciekać? Unikać? Czarować? Na nic nie mam zamiaru mu pozwolić! Trzymam go z całej siły i nie puszczę go, dopóki nie będę miał pewności, że nie będzie stanowić już żadnego zagrożenia… Dopóki fontanna krwi nie zastąpi jego głowy, a ciało bezwładnie opadnie na ziemię… A nawet jeśli zacząłby uciekać, a nawet udałoby mu się to, w co raczej nie wierzę żeby mu się udało, bo jakiś cud będzie i blondasek zdąży wyjść poza moje pole rażenia, wtedy musi nastąpić mała zmiana planów… Zaraz po odwróceniu się w jego stronę, rzucam w niego mieczem, z prawie zerowej odległości... Bo chyba biegnąc tyłem nie będzie uciekać, ale wtedy dostanie prosto w żebra. Sam rzut nie tyle co ma go wykończyć, co po prostu zatrzymać, żeby do niego na spokojnie doskoczyć, wyciągając lewą ręką ostrze spod rękawa. Wtedy łapię go za kołnierz prawicą swoją, ściągając ją w dół robiąc mu tym dodatkowe obciążenie. Lecz nie o to tutaj chodzi… Jak tylko uda się go złapać, wbijam mu owe ostrze w oko, albo w kark, zależy co będzie bliżej… Aż po samą rękojeść… By przeszyć jego mózg. I niech tylko spróbuje przyzwać któregoś duszka… Nie radzę… Nie powinien mieć na to czasu…
I to nic osobistego… Po prostu tak jakoś wyszło, że jest moim przeciwnikiem… Jednak jego truchło zasługuje jeszcze na końcowego kopniaka... Ehh… Głupie to wszystko…
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Czw Paź 15 2015, 17:05
Tora szybko zdejmuje koszulkę, przy okazji lekko jej niepalną częścią stara się podczas szybkiego zdejmowania przygasić grzywkę, acz to niekoniecznie. Grunt, żeby mu się włosy nie zapaliły przez koszulkę, jak ją będzie ściągał. Następnie szybko się obraca, próbując na szybko jakoś zwinąć koszulkę w kulkę i rzuca nią w stronę Luriel. Po co? A po pierwsze niech trochę ograniczy ona jej widoczność, a jak nie uniknie, to może się zapali. A co. Przy okazji stara się dłonią kilka razy pouderzać w grzywkę, coby ogarnąć ten ogień, a nawet może i by klasnął dłońmi z grzywką między nimi, coby szybko, by sensory bólu nie zdążyły wykryć ciepła to przygasić. Co planuje? Otóż, chce się zatrzymać i bardzo szybko wyskoczyć w jej stronę, lewą rękę umiejscawiając przed oczami, coby go nie oślepiła, acz wciąż, by był w stanie widzieć jej nogi oraz kontury rąk. Po prostu nie widziałby całej jej sylwetki. Więc pewnie mniej by go oślepiła w razie czego, a jednocześnie widziałby, czy czegoś w niego nie posyła. A wtedy odskoczyłby w bok. Ale ogólnie to planował podbiec i wybić się, coby przywalić jej w twarz. A jakże by inaczej. Niech cierpi. Więc tak, wybić się w przód lub bok, gdyby chciała odskoczyć na bok i przywalić jej w nos uderzeniem prostym prawą ręką. Następnie szybko poprawiłby lewą ręką, celując jej w podbródek, a następnie złapałby ją prawą ręką za włosy na głowie i ściągając w dół kopnąłby ją w brzuch z kolanka. A co. Gdyby ktoś rzucał w niego zaklęciami, ten stara się odskoczyć w bok i ich uniknąć, po czym kontynuuje natarcie. Summony Fina też raczej nie pojawią się tak bardzo szybko przy nim, więc powinien móc mieć czas obić Luriel. Nie żeby lubił, ale to był turniej. Trza było się starać. Gdyby jakoś Fin starał się dobiec jej na pomoc czy też jakiś jego summon, to cóż... miały trochę do przebycia, więc w razie czego Tora miałby dostatecznie dużo czasu, coby jeszcze uderzyć Luriel w kark czy też po prostu uderzyć jakoś i odepchnąć w stronę nadciągającego wsparcia. Oczywiście, pamiętajmy o umiejętnościach Tory! Jego Wytrzymałości (1), Łamaczu Kości (1), Sztukach Walki (1) i Sprinterze (1)!
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Pią Paź 16 2015, 20:56
...nie czekał. Nie mógł czekać! Ferwor walki robił swoje, a zapał ani na chwilę nie opuszczał młodego Jerome. Finn nie stał w miejscu jak głupi, a niemalże machinalnie uskoczył do tyłu, czy też lekko po skosie, mając zamiar zachować dystans względem zranionego przeciwnika. Obrażenia zdawały się dość poważne, więc blondynowi pozostało zadbać o własne bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo i czas oczekiwania, który dopomógłby policjanta, a zaszkodziłby Timowi. Ten z pewnością wykrwawiałby się dość szybko, co skutkowałoby na jego sprawności, ale nie o tym cała ta rozprawa. Dumny reprezentant czarno-fioletowych miał zamiar ponownie posiłkować się swoją zwinnością i zręcznością godną skrytobójcy, a i nieco tempem sprintera, coby zachować dystans między sobą, a przeciwnikiem. W razie konieczności, spróbowałby sparować cios za pomocą sztyletu w łapce, jednak za priorytet stawiał odwrót taktyczny. W dodatku spróbowałby się przemieścić tak, by znaleźć się za oponentem, czy też raczej... w takim ułożeniu, aby móc obserwować zmagania Luriel z Torą. Nikt nie chciałby przecież oberwać laserem w plecy, nie będąc gotowym do uniku. Wtedy też najpewniej gdyby taki się pojawił, to spróbowałby uskoczyć, czy coś - oczywiście licząc, że sokoli wzrok pozwoli nieco lepiej rozeznać się w sytuacji i dopomoże biednego Finnka w obronie własnej, czy nie zranieniu się o nadchodzące ataki. Co więcej... W międzyczasie, czy też w wolniejszej chwili - przy aktywowanym SR, wypowiedziałby tylko: - Open up, Gate of the Lion, Leo(A)! - wszystko po to, by fala ognia przerwała działania przeciwnika, bądź obroniła go przed szarżą, bądź nagłymi cięciami, bo nawet gdyby Tim go pochwycił, to wzmocniony na wytrzymałości Duch pochwyciłby jego rękę sprawnym ruchem, aby to przytrzymać ją, bądź nawet odciągnąć, a następnie podciąć jakoś zdrową kończynę Tima i powalić go na ziemię, dzięki swojej wprawie w walce wręcz. Oczywiście posiłkowałby się sztyletem z SR jeśli to okazałoby się konieczne, aby zatrzymać ataki przeciwnika i dopomóc Finna w jego odwrocie taktycznym, zajmując tym samym przeciwnika. W ostateczności Leo poświęciłby nawet swoje MM, aby tylko obronić właściciela i w heroiczny sposób przypodobać się damskiej publice, jako wybawca uciemiężonych, czy coś - otwarcie bramy(C)!
Finn jednak też człowiek i może zawieść! Dlatego nie polegał tylko na kluczu Lwa, czy własnej zręczności, a asekuracyjnie spróbowałby przelać w międzyczasie nieco mocy w klucz Zegara, aby postawić go na pogotowiu. Wszystko po to, aby ten skorzystał z samodzielnego otworzenia bramy(C), natychmiast zamykając w Schowku(C) Finniana. Tak długo, jak policjant byłby bezpieczniejszy w nim, tak długo Horologium trzymałoby go w swoim wnętrzu, przyjmując na siebie ciosy Tima, czy próbując nawet osłabić laser drugiego przeciwnika przy pomocy załamującej, szklanej powierzchni z przodu. Oczywiście, jakby to było zbyt trudne dla niego... wtedy spróbowałby wyrzucić blondyna z wnętrza, aby ten mógł uniknąć jakiejś... natychmiastowej śmierci, czy poważniejszych ran. Tak. Podobnie zresztą mogła się mieć sytuacja z Luriel, acz to... to już kwestia sporna, czy tak by to zadziałało, bo jednak dzielił ich jakiś dystans, a w pierwszej kolejności trzeba było zadbać o własne zdrowie. W innym wypadku... zostało liczyć na wytrzymałość. Tak.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Team Tora vs Team Finn Pią Paź 16 2015, 22:43
NPC - Luriel:
Gdy tylko Torashiro zaczął zdejmować swoją koszulkę, Luriel w najprostszy możliwy sposób zaczęła się od niego oddalać. Zależało jej w tym momencie tylko na zyskaniu odległości między nimi, wiedziała bowiem, że teraz zirytowany chłopaczek mógł rzucić fochem i zacząć atakować ją wszystkimi dostępnymi sposobami. Przygotowana była na pojawienie się laseru, który już nieraz podczas tego turnieju miał okazję się pojawić, dlatego gdy odbiegała od mężczyzny w przypadkowych interwałach czasowych zmieniała kierunek biegu, tak by w razie niebezpieczeństwa nie być kompletnie zaskoczoną i móc odskoczyć szybko i żwawo od nadciągającego promienia energii, który i tak obecnie pewnie byłby nieco osłabiony dzięki jej własnemu zaklęciu. Tak czy siak, Byakuton poświęcał nieco czasu na poprawę swojego wyglądu i zajęcie się płonącymi ciuchami - oby tak poparzył sobie przy tym wszystkim ręce! Swoją drogą skubany był, że ogień na swym ciele przyjmował z takim spokojem, myślałby ktoś, że nieraz w swoim życiu kąpał się w żywym ogniu, że bez emocji po prostu zajmował się problemem. Ale Luriel to nie przeszkadzało - miała nadzieję, że chłopaczka ogień wymęczy wewnętrznie, fizycznie, bo ból jednak męczył, nawet jeśli człowiek potrafił radzić sobie z nieokazywaniem tegoż na własnej twarzy. Tak czy siak jedyną taktyką Luriel w tym momencie była ucieczka od przeciwnika, który sam jej na to pozwalał, nadając jej kilka dodatkowych sekund czasu na przebieranie nogami i oddalenie się od człowieka. Dopiero gdyby odczuła, że facet naprawdę jest blisko, wtedy ponownie użyłaby Światła Vardy, by go oślepić, a następnie czmychnąć sobie dalej, dalej od niego, od momentu oślepienia zaczynając bieg w lewo, by zaraz po odzyskaniu wzroku musiał się zastanowić nad tym, w którą stronę pobiegła i znów stracić czas, nawet jeśli patrzył przez cały ten śmieszny bieg jakoś "pod kątem" by nie zostać oślepionym to i tak to było na jej korzyść. Przecież wcale nie biegało się tak łatwo za celem. Takie buty.
Ona też miała umiejętności, blablabla. Zwłaszcza Percepcja mogła się jej przydać, do określenia bezpiecznej odległości i tak dalej.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.