I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Prosta cukiernia, ma drzwiczki przy głównej ulicy, a do tego w środku dużo miejsca. Nie jest może jakaś ekskluzywna, ale też nie brzydka. Zwykła, prosta, z dużym wyborem słodyczy, ciastek i coś do picia też się znajdzie. Wszystko to obsługuje miła pani, która używa magii ciastek. W skrócie kobieta nie kupuje ciastek aby ich sprzedać tylko korzysta ze swojej magii by je zrobić. Oczywiście są tutaj krzesła i ławki by usiąść i zjeść na miejscu.
by Angell
Autor
Wiadomość
Go??
Gość
Temat: Re: Cukiernia ,,Mag" Wto Sie 21 2012, 13:42
Zaczęłam sobie zjadać ciasteczkowy zamek, jednocześnie słuchając Chen, paprotki i przyglądając sie małemu stworzonku. Co za podzielność uwagi. - Ja powiedziałam, że jak cię przyjmą to zacznę traktować Grimoire jak zoologiczny, nie powiedziałam że Chen się nadaje do zoologicznego. Słuchaj uważniej. Powoli ją to nudziło. Zjadła w dość szybkim tempie swoją budowlę, na następnie kilka ciastek które zostało jeszcze na tacy. Nie ma co, Grimoire ma psychicznie chorego mistrza. Dobrze wiedzieć... Co prawda mało przydatna informacja, ale zawsze jakaś. Widząc, że Chen ma już zamiar ich opuścić, sama też wstała z krzesła. Ona z nim sama nie będzie siedzieć, no way! Tym bardziej, że nie ma już zbyt wiele czasu. Autonomia sama się nie założy. Świat się sam nie podbije. - Ja w sumie też już idę, za dużo ciastek to też nie dobrze. Zerknęła jeszcze szybko czy ciastka zostały... nie, pusto. I dobrze. Dosunęła krzesło do stolika po czym ruszyła ku wyjściu.
Dzjab, dzjabu, dziabu! No i weszła mała dziewczynka do cukierni! Jej ulubionego miejsca na całej kuli ziemskiej. Mimo że niziutka to Lilianne była stara i nienawidzi dalej , jak ktoś stwierdzi, że jest dzieckiem! Nie była na pewno. Ma dużo lat na karku i lepiej, żeby nikt się nie mylił, bo może być nie miła. Lili ubrana w różowy japoński mundurek chodziła sobie koło szybki ze słodyczami. Miała ochotę na co? Na serniczek! Na jakieś dobre ciasto bogów i do tego jakaś dobra herbata. Chociaż trochę się bała podejść do sprzedawcy. Jeżeli zobaczy jej znak na ręce. To będzie dosłownie piekło. Zacznie ją wyzywać, a ona nie pozostanie mu dłużna. W końcu, jednak pragnienie zwyciężyło. - Poproszę jeden kawałek sernika - wydukała szybko dziewczynko. Dała sprzedawcy jakieś drobniaki, a ten podał jej jeden z kawałków ciasta. Usiadła przy jednym ze stołów. Na szczęście mężczyzna nie zauważył znaku demona. Zła gildia... Pasowała mimo wszystko do niej, ale Lilli jest naprawdę dobrą osobą, mimo że tego nie widać.
Aki-chan spacerowała trochę znuzona po ulicach miasta. Przygladala sie również z ironicznym usmieszkiem mężczyznom którzy gapili sie swoim zboczonym wzrokiem prosto na jej pare olbrzymich piersi. Domyślała się o czym większość z nich w tej chwili myślała. Pewnie moglaby spełnić ich fantazje, ale wolała dac im tylko chwilę podniecenia po czym zupełnie się nie interesując ruszyć dalej, az w końcu na ulicy jeszcze zauwazyla mala dziewczynkę , ktora z pewnością była bardzo młoda. Spodobała się jej. Miała co prawda niewielkie piersi, ale za to sliczną skórę. Musiała być cudowna w dotyku. Delikatnie oblizala swoje wargi, pociągnęła łyk ze swojej butelki z afrodyzjakiem i ruszyła za dziewczyną. wiedziała już z kim spedzi dzisiejszą noc. Mała weszła do cukierni i zamówiła serniczek, a zaraz za nią weszła blondynka. Zamówiła ciastko z bitą śmietaną. Potem przechodziła niby przypadkiem obok stolika dziewczyny i potknela sie przewracajac ciastko prosto na twarz dziewczyny. ~ przepraszam bardzo ~powiedziala nachylajac sie do twarzyczki małej ~ zaraz zrobie ze bedziesz czysta, po tych slowach wyjeła swój dlugi język i zaczęła w erotyczny sposób zlizywac z twarzy dziewczynki smietanę. Oczywiście o ile ta na to pozwoliła. Miała przy tym oczywisty triumfujacy usmieszek .
Raz, dwa i bum! Na Lili twarzy wylądowała wielka porcja białej śmietany. Dziewczynka zrobiła takie wielkie oczy, jak nigdy nie robiła. Wcześniej bujała się na krześle. Blondynka ją przeprosiła i mogła już iść. Lepiej by było dla niej, bo malutka naprawdę nie chciała robić tutaj scen, bo będzie się wstydziła potem tutaj przyjść. Ta dziewczyna ni stąd ni zowąd zaczęła bezczelnie lizać małą Lili! Toż to hańba! Zniewaga narodowa! Jak można taką małą dziewczynkę?! Pierwszy raz miała ochotę krzyknąć, że jest dzieckiem, żeby przestała. Jak można lizać Lilianne w miejscu publicznym? Kto normalny lub nienormalny wyprawia takie rzeczy? Panienka była tak zdezorientowana , że spadła z krzesła, a właściwie z krzesłem. Nie wiedziała, czy dziewczyna razem z nią, ale miała wielką nadzieję, że nie. Lekko się zaczerwieniła, ale nie chciała tego po sobie poznać. Po prostu nic się nie stało. No oprócz tego, ze spadając z krzesła na koniec uderzyła w wielką peta w nogę krzesła. Główka teraz nieźle ją bolała. - Etto - zaczęła krótko, ale dalej nie wiedziała, co miała powiedzieć. Bo niby co? Teraz sobie tak leżała. Była zbyt zaskoczona tym wszystkim. Zastanawiała się, czy blondynka jest na niej... Miała w sobie nadzieję, że jej nie ma.
Aki polizała twarz dziewczynki ubrudzoną bitą śmietaną zlizując ją z twarzy dziewczynki. Chwilę potem biedna i wystraszona dziewczynka, która bujała się na krześle straciła równowagę. Zawsze powtarzano w szkołach, że nie wolno się bujać na krześle. Widocznie mała była niezbyt grzeczną dziewczynką. Kiedy ta upadła Aki-chan nie poleciała. Nie to, że nie chciała, ale po prostu nie zorientowała się w nagłej sytuacji, aby polecieć za nią. Stała więc teraz górując nad nią. Na jej twarzy pojawił się zbereźny uśmiech nie przystały damie i powoli zlizała ze swoich warg resztki bitej śmietany, które jeszcze wcześniej były na buzi tej małej. - Widzę, że jesteś naprawdę bardzo niegrzeczną dziewczynką - oznajmiła dziewczyna - Ledwie zaczęłam grę wstępną, a ty już wylądowałaś na podłodze. Niech będzie jednak po twojemu Po tych słowach delikatnie nachyliła się do dziewczyny spróbowała się położyć na niej wciskając swoją lewą nogę między jej nogi i utrudniając ewentualną możliwość zrzucenia dużo większej blondynki. Potem jej usta spoczęły na ustach małej dziewczynki zamykając je w namiętnym pocałunku. Oczywiście dziewczyna może spróbować uniemożliwić kontynuowanie pocałunku. A nie był to zwykły buziak w policzek. Był to namiętny, erotyczny pocałunek w usta. Język blondynki nie bawił się w stopniowe zwiększanie podniecanie, ale tak jak na gwałt przystało od razu wepchał się do ust małej dziewczynki i zaczął tam czynić swoją powinność.
- Nie proszę - nie skończyła, a na niej już była blondynka. mała zaczęła się szarpać, ale ta na jej nieszczęście mocno ją uwięziła. Lili cała drżała miała nadzieję,że to jakiś idiotyczny żart. No bo kto normalny się tak zachowuję?! Powiedźcie mi kto?! No może jej ,,towarzyszka" nie była zdrowa na umyślę, nawet to nie dziwiło Lilianne. Widywała gorszych ludzi, ale ona?! No proszę... Już się dobiera do panienki. Ta się trzęsła coraz bardziej i bała się co się zaraz stanie. Była zła, ale to jeszcze za mało, żeby obudzić jej jaźń. Do tego ... Blondynka pocałowała panienkę! Co to jest?! Nie można był powiedzieć, że dziewczyna jest tym zachwycona, wręćz przeciwnie. Jej oczy zrobiły się jeszcze dużo, dużo większe, a na policzkach zagościły wielkie, czerwony rumieńce. Pierwszy raz mała była w takiej sytuacji i co miała zrobić? Próbowała ją od siebie odepchnąć, ale to nic nie dawało. Blondynka przyssała się do Lili, jak jakaś pijawka, tyle że zamiast krwi spijała z dziewczyny jej godność. To było złe. Po prostu.. Dziewczyna nie mogła się uwolnić spod ciężaru ... Bardzo chciała, ale nie miała siły.
Cóż mała dziewczynka mogła prosić napaloną blondynkę, ale skutek raczej był przesądzony z góry. Oczywiście reakcja przerażenia dziewczyny zadziałała na Aki-chan, a jakże. Podnieciło ją to jeszcze bardziej. Kiedy w końcu przerwała pocałunek na ustach dziewczyny ponownie się uśmiechnęła i lekko odchyliła się do tyłu. Potem dotknęła swoją dłonią jej górnej części mundurku i delikatnie przejechała po nim jakby zastanawiając się co też z nim zrobić. A mogła zrobić naprawdę wiele rzeczy. Po chwili jednak jej ręka zatrzymała się na jednej z piersi małej dziewczynki po czym szerzej się uśmiechnęła i ... puffnęła jej górne okrycie [tutaj prosze o opis co było pod spodem XD może się przydać]. Następnie ponownie pochyliła się i szepnęła jej do uszka. - Jak chcesz mogę zrobić tutaj z tobą co tylko zechcę, przy tych wszystkich ludziach. - szepnęła - Albo jeżeli chcesz możesz przyjść do mnie po dobroci. Wybór należy do Ciebie chociaż wolałabym, żebyś poszła ze mną tam będzie mniej gapiów. Może oszczędzisz sobie trochę wstydu. Co prawda tutaj wielu ich nie było, ale jednak... sprzedawca w sklepie patrzał się przerażonym wzrokiem nie wiedząc czy wzywać policję czy nie, a goście wydawali się naprawdę oburzeni tym pokazem. Rodzice z dziećmi pewnie wyszły już wcześniej.
Nagle puff! Bożeee... Całe życie z zboczeńcami normalnie. Teraz malutka nie miała już góry mundurku, a został jej po prostu bialutki stanik, który trzymał jej małe skarby, których nie miała zamiaru oddawać dziewczynie, o nie! Po prostu jedynym słowem nie. - Chodźmy do siebie - powiedziała po prostu. Wolała u niej niż tutaj odstawiać tą szobke, ale ludzie za co ją tak karzecie?! Przecież dziewczyna jest taka mała niewinna. Czemu blondynka ją tak karze? Może ma takie fetysze? Aż Lili przeszły dreszcze. Chciała uciec, jak najdalej nie miała już góry swojego mundurku, jak chciałaby, żeby on wrócił. Tak zimno było bez niego, a ta zboczona laska chciała ją wykorzystać! Takiego demona jakim jest Lilianne nikt nie powinien tak traktować... No może dziewczyna miała szesnaście lat, ale była na to stanowczo za młoda, a kobieta nad nią widocznie nie chciała się zlitować. - Ale masz tam mnie zanieść nie chcę się pokazywać tak ludzią - odwróciła wzrok od kobiety. Nie chciała jej widzieć to, co ona robi ją przerażało.
Na decyzje dziewczynki Aki przytuliła delikatnie dziewczynę od tyłu wieszając się jej na szyi. - Jeżeli chcesz to zaniosę Cię do nieba - szepnęła Potem wzięła małą na ręce przytulając jej prawie nagą klatkę piersiową do swojego obfitego biustu. Następnie wyszły razem ze sklepu ignorując całkowicie gapiący się na nich tłumek. Aki miała całkiem sporo siły więc niosła ulicami Magnolii małą dziewczynkę w stronę swojego mieszkanka. Tam gdzie dawniej mieszkała z siostrami. W trakcie drogi zaproponowała małej łyk napoju z jej butelki. - To soczek o smaku owoców egzotycznych - powiedziała - Na pewno zaschło Ci w gardle i masz ochotę napić się czegoś Mówiąc to pokazała jej wzrokiem małą buteleczkę [taką jak miał na plecach Gaara tylko dużo mniejszą]. Powiedziała, że w środku znajduje się soczek... ale tak naprawdę znajdował się tam zwykły afrodyzjak, który Aki od czasu do czasu popijała sobie na poprawienie nastroju. Ale skąd mała mogła o tym wiedzieć. Z resztą tak się składało, że ten afrodyzjak miał właśnie smak i zapach owoców egzotycznych. Niezależnie od tego czy wzięła i napiła się czy tego nie zrobiła i tak zaniosła ją, aż do swojego mieszkanka.
z/t> mieszkanie Aki-chan.... za chwilę stworzę temat.
Drzwi do cukierni odtworzyły się prędko, wpuszczając do pomieszczenia dziwne, zimne powietrze. Chłód nie był jednak spowodowany niską temperaturą panującą na zewnątrz, lecz aurą otaczającą osobę kojarzoną z samym Ponurym Kosiarzem. Dobrze, że nie towarzyszyły temu jakieś inne efekty, jak wlatujący do środka dym. A może ten chłód to rzeczywiście z zimna na dworze? Głośne tupnięcie odbiło się echem po całej cukierni. Nie było ono spowodowane przez ciężkie obuwie, jednak przez ciężkiego właściciela - kogoś, kto na barku miał duszę setek ofiar (ta, jasne). Ewentualni goście mogli nie kojarzyć nowo przybyłego, jednak właścicielka na pewno go poznała. Ta aura, ta twarz, te włosy, ten...kucyk. To musiał być avatar Śmierci, morderca nad mordercy, ktoś depczący życia innych jak spalonego papierosa. Chuck Norris? Nie. Gorzej - ktoś, przy kim nawet mistrz kopnięcia z półobrotu wolałby starać się nie cwaniaczyć. Oczywistą oczywistością było, że mowa tutaj...no właśnie, o kim? Bo na pewno o Kenshiro, który - jakimś cudem - był właśnie tym nowym klientem. Rzucił chłodne spojrzenie na właścicielkę cukierni, jak to zwykle miał w zwyczaju, zamykając za sobą drzwi. W odpowiedzi najpewniej mógł ujrzeć jej uśmiech, prychając na ten widok i szybko zajmując jakieś wolne miejsce. Odsunął krzesło, zasiadł i przybliżył do stolika, kładąc ramiona na blacie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, chcąc wzrokiem ogarnąć wszystkich gości. Musiał bowiem zobaczyć, kogo chciał zabić. Nie był wybredny i życia chciał pozbawić każdego gościa. Cały Kenshiro. - Talerz czegokolwiek. - rzucił w kierunku właścicielki, bez żadnych emocji w głosie. - ...i herbata. Oczywiście było to zamówienie typowe dla bohatera. Jakby się konkretyzował, to jeszcze by ludzie przestali uważać go za wcielenie Boga Śmierci. Tak samo, jak chciał zabić wszystkich, tak samo mógł zjeść każdy słodycz. Minuta dziesięć i sprawa załatwiona. Przed personą granatowowłosego był już talerz wypełniony różnego rodzajami pączkami, ciastami, ciastkami i innymi wypiekami. A obok filiżanka gorącej herbaty. Bohater rzucił jeszcze raz zimne spojrzenie na właścicielkę, najpewniej jej w ten oryginalny sposób dziękując za trud. Ujął w dłoń słodycz pierwszy z brzegu - eklera, którego jeden z końców włożył do ust i ugryzł. Potem wystarczyło popić herbatą i w spokoju oddać się powolnemu przeżywaniu.
Pierwszym, co jej lazurowe oczy ujrzały, był szary sufit. Ot co, zwykły, szary sufit, z którego odchodził tynk, a w rogu, bodajrze, zalegała się pleśń. Ponownie przymknęła powieki, aby dać jej oczom jeszcze tą chwilę wytchnienia. Leniwie uniosła rękę, odgarniając dłonią grzywkę z czoła. Czuła w środku czaszki pulsowanie, delikatny ból. Przetarła twarz, ostatecznie otwierając oczy i kierując ją w swoją prawą strone. Oh, rzeczywiście. Mężczyzna. Powoli odblokowywały jej się luki w pamięci, tworząc ogólny zarys wczorajszego dnia. Zdecydowanie powinna mniej pić. Potem ląduje w takim obskurnym mieszkaniu.. z takim gościem. Ostrożnie podniosła się do pozycji siedzącej, uważając aby nie obudzić towarzysza. Tym samym przyjrzała się mu, chyba po raz pierwszy dokładnie. Nie był zły. Całkiem przystojny. Sęk był w tym, że był niezwykle nudnym adoratorem. Westchnęła cicho, odrywając kołdrę i wstając z łóżka. Pozwoliła sobie skorzystać z toalety nieznajomego, a następnie pozbierała swoje ciuchy z podłogi i zarzuciła na siebie. Poprawiła fryzurę i makijaż w lustrze, po czym pochyliła się nad mężczyzną. Ostatecznie tylko musnęła tylko końcówkami włosów jego policzek, a nie wargami, jak na początku zamierzała. Jednak nie zasługiwał na "buziaka na do widzenia". Opuściła mieszkanie, z zamiarem zorientowania się, w jakiej w ogóle części miasta jest. Ruszyła ponurymi, zaniedbałymi uliczkami Magnolii, kierując się instyktownie w kierunku jakiejś bardziej znanej ulicy. W końcu mniej-więcej znalazła się w dość znajomej okolicy. Gdzie by teraz się udać? Wrócić do mieszkania? W sumie bez sensu.. Do gildii, po jakąś misje? Wyszukiwanie dalszych propozycji przysłonił jej irytujące wiercenie w skroniach. Oh, naprawdę chciała się tego pozbyć.. A co najlepiej działa na ból głowy? Herbatka i coś słodkiego. Zaraz.. Jeśli dobrze myślała, to gdzieś tu znajdowała się cukiernia.. Z zgodnie swoimi przekonaniami Rosalie udała sie w danym kierunku, odnajdując lokal. Otworzyła drzwi i.. no chyba ją zmysł wzroku oszukuje! Toż to w środku znajdował sie Murek, jej kolega z gildii~. Ruszyła w jego kierunku i usiadła naprzeciw chłopaka, nie trudząc się zapytaniem o pozwolenie. - Masa Muru~. Nie spodziewałam się, że spotkam tu inną Syrenkę~. - Uśmiechnęła się delikatnie, podpierając głowę ręką oraz przeszywając wzrokiem towarzysza rozmowy. Ciekawe, co on sobie teraz myślał.. - Ah.. Dla mnie Wschodniofryzyjska i Karpatka. - Rzuciła dość sucho do pracownicy cukierni. Widocznie rzucanie zamówień z stolika, bez raczenia podchodznia do lady, było tu normą dla magów Lamia Scale. - Widzę, że spragniony słodyczy~. - zagadnęła chłopaka, ponownie skupiając na nim swoją uwage.
Gdyby tylko z chęcią zabijania wszystkich wokół wiązałaby się moc odczuwania siły witalnej wszelakich osób w otoczeniu, z możliwością ich rozróżniania. Wtedy Kenshiro mógłby doskonale wiedzieć, gdzie znajdują się jego znajomi, by działać w odpowiedni sposób. Nie to, żeby stronił od własnych kompanów. Po prostu czasem jest pewnych osób unikać, bo w końcu Cię dopadną. Nie dało rady dokończyć eklera. Bohater połknął pierwszy kęs i natychmiast ugryzł drugi, gdy cukiernię nawiedziła pewna persona. "Niechcianą" nie można było jej określić, bo przecież granatowowłosy "chciał" wszystkich...zabić. Po prostu ta konkretna osóbka z jakiegoś powodu wydawała się być kandydatką na ostatnie miejsce w liście osób, które Kenshiro chciał zabić. Czy to znaczy, że chciał tego "kogoś" zabić mniej niż wszystkich innych? Zaiste nie. Chciał tę personę zabić chyba troszkę bardziej. Mowa była o Rosalie. Niewiasta anielskiej urody najpewniej stała się teraz głównym punktem zaczepienia oczu innych gości płci męskiej, którzy przesiadywali w cukierni. Nawet Zabójca skupił na niej swoje spojrzenie, zatrzymując szczęki w trakcie przeżuwania. Wzrokiem śledził członkinię Lamia Scale, aż w końcu usadowiła swoje zacne, cztery litery naprzeciw samego bohatera. Przymrużył oczy, kontynuując posiłek. Nie wydawał się być jakoś szczególnie zadowolony z widoku swojej starszej koleżanki. - Muramasa. - wręcz automatycznie poprawił Rosalie, po czym ugryzł kolejny kawał eklera. Spojrzał gdzieś w bok. Lewa dłoń, obecnie niezajmująca się niczym, palcami zaczęła wystukiwać jakiś rytm, koniuszkami uderzając o blat stołu. Ponownie przełknął jadło. - Nie "syrenkę", tylko żądnego krwi rekina. - poprawił ponownie, wsuwając do ust ostatni kawałek wypieku. Konsumpcja tego przebiegłą szybciej, niż poprzednich. Oparł się wygodniej plecami o oparcie krzesła, krzyżując ręce na klacie. Skupił spojrzenie na swojej przyjaciółce, nie odzywając się. Najwidoczniej nie chciał komentować najpewniej dwuznacznego tekstu Rosalie. A może chciał jej swoim milczeniem coś uświadomić? - Zabiję Cię. - stwierdził bez krzty emocji w głosie. - A gdy to zrobię...nie będziesz żyć. Zamrugał dwa razy, najwyraźniej oczekując reakcji swojej rozmówczyni. Ciekawe czy liczył na kwintesencję strachu mającą się na jej urodziwym licu, czy...wybuch śmiechu z powodu tekstu typu "Kapitana Oczywistość".
Zachwycony, niezachwycony jej towarzystwem.. Miała to gdzieś. Ważne, że to Roza chciała tu sobie z nim przebywać i go zwyczajnie podręczyć, a reszta to już.. była zdecydowanie dla niej nieważna. W końcu to ona była centrum swojej perspektywy, jak i inni są centrum swoich, więc ten egoizm był całkowicie naturalny. A to, że to samolubstwo pokrywało jej się z kaprysem i zepsutym charakterkiem, to już całkowicie inna sprawa, której proszę nie poruszać. Po prostu - ona tu siedzi i nic mu do tego. Jak tak bardzo mu to przeszkadza, to niech sobie idzie, i tak go potem znajdzie..~ Dziewczyna nie potrafiła powstrzymać unoszącej się jej brwi do góry, która poruszyła się mimowolnie w reakcji na słowa chłopaka. To niezwykłe oburzenie młodzieńca musiało wywołać też na jej twarzy delikatny, złośliwy uśmieszek. Ah. Czyli go to irytowało. To specjalnie będzie tego używać częściej. Masa muru-kuun~. Przygotowania do przesłodzonej mowy, która miała na celu wywołanie jeszcze większej irytacji u jej towarzysza, przerwała kelnerka, stawiając przed obliczem Rosalie kawałek ciasta oraz filiżankę herbaty. Nareszcie. Ileż można było czekać? Posłała kelnerce nienawistne spojrzenie spod kruczoczarnych rzęs. Niech się schowa. I do tego ten ból głowy.. Jedną ręką posłodziła herbatę, drugą masowała skroń. Następnie, skierowała filiżankę z naparem pod nos. Nie po to, aby się napić gorącego płynu, ale po to, aby napawać się aromatem. Skupiła się na niczym innym, jak na węchu i pozwoliła temu niezwykłemu zapachowi całkowicie wypełnić jej nozdrza. Na chwilę zapomniała gdzie się znajduje i kim, liczyła się tylko herbata. Od razu się lepiej poczuła. Odstawiła filiżankę na spodek, otwierając oczy i ponownie widząc przed sobą swego megastyczie nieprzystępnego kolegę z Gildii. Tylko ten musiał się odezwać. W odpowiedzi na jego słowa wydała z siebie krótkie "yhym", kiwając niemrawo głową. Większe zainteresowaniem obdarzyła ciasto, w które w tym samym momencie wbiła widelczyk. Dobrze, że on nie wie, co ja chcę z nim zrobić..~ - pomyślała z uśmiechem na ustach, maltretując sztućcem karpatkę, aby wreszcie dała oderwać od siebie kawałek. Nic sobie nie robiła z jego słów, w końcu ile razy słyszała, jak groził komuś w gildii, a czasem i poza nią. Uważnie przyjrzała się mu jeszcze raz, wkładając kawałek ciasta do ust. Co chciał osiągnąć taką postawą..? To była dopiero ciekawa zagadka. Rosalie spokojnie jadła ciasto, nie spiesząc się, a jednocześnie przeszywając Muramasę wzrokiem. Mogło to być krępujące. Zawstydzające. Albo irytujące. Wybór należał do niego. Jednakże, sprecyzowanie jego odczuć i tak by nie zmieniło tego, że niebieskooka wpatrywała się w niego, próbując dogłębnie zanalizować jego charakter. Gdy skończyła jeść, oparła się z lekkim westchnięciem oparła się o (...) oparcie krzesła, ciągle trzymając widelczyk w ręce i jeżdżąc nim bezmyślnie po pozostałości kremu z ciasta. Właścicielka prawdopodobnie miała ją ochotę teraz zabić za to, że rysowała jej drogocenne talerze. W końcu, położyła sztuciec na naczyniu, po to, aby wsiąść do rąk filiżankę z herbatą. Upiła łyk złocistego płynu, jednocześnie z powrotem przenosząc wzrok na Kenshiro. Odstawiła bezgłośnie filiżankę. - Wyluzuj. - mruknęła, podpierając wierzchem dłoni brodę. - Przecież Cię nie zjem.. - ..no, przynajmniej nie teraz..
Po zjedzeniu eklera nastał czas na czekoladową babeczkę. Bohater bez większego trudu uniósł ciastko jedną dłonią, drugą przystawiając pod smakołyk. Chciał wyłapać wszelakie okruchy, które niefortunnie opadłyby na blat stołu przy braku jakiejś interwencji. Na szczęście kryzys został zażegnany, a Kenshiro mógł bez trudu napawać się smakiem posiłku. Niestety taktyka Rosalie była niezbyt mądra. Niepoprawne wymawianie jego imienia rodzinnego najbardziej irytowało go wcześniej, przy pierwszych takich pomyłkach. Teraz, kiedy dziewoja robiła to specjalnie i na porządku dziennym, poziom zdenerwowania był znacznie niższy, choć dalej jakiś występował. Dokończył babeczkę, wysypując okruchy na talerzyk i wycierając usta kciukiem lewej dłoni. Spoglądał na Rosalie z twarzą bez wyrazu. Palce prawej dłoni zaczęły wystukiwać jakiś rytm, uderzając w blat. - Jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojej odwagi. - stwierdził nagle - Wiesz, że Cię zabiję, a jednak się tym za bardzo nie przejmujesz. Granatowowłosy potrafi rozmawiać z kobietami, nie ma co. Najpewniej Rosalie poczuje się strasznie wyjątkowa, zarumieni się albo wręcz popłacze ze szczęścia. Ta, jasne. - Zapytałbym Cię o cel wizyty w tym miejscu, jednak jest on raczej oczywisty. - dodał chwilę później, rzucając okiem na talerz z ciastkami, by chwilę później znowu umieścić wzrok na licu swojej urodziwej rozmówczyni - Choć nie, nie jest. Równie dobrze mogłaś tutaj przyjść po coś słodkiego, albo dla zaczepienia mojej osoby. Aż się boję zapytać, co robiłaś przed przybyciem tutaj. Nie tylko się tej wiedzy bał. Równie dobrze miał stracha przed samą dziewoją, gdy jej się chciało bawić w dość "niepoważny" sposób. Ale przecież tego nie powie na głos, bo chce ją zabić. Westchnął przeciągle, patrząc gdzieś w bok. Jego robota zabójcy jakoś nie szła mu teraz zbyt dobrze, bo ofiara jakoś za mało się bała. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że taki stan rzeczy był dość korzystny. Rosalie nie będzie wiedzieć, kiedy jej serce przeszyje zimne ostrze miecza...który Kenshiro miał zamiar kupić w najbliższym czasie. Czemu więc nie usypiać czujności dziewoi dalej? Bohater odwrócił się do swojej rozmówczyni, uśmiechając nieznacznie. - Ładnie dzisiaj wyglądasz, Rosalie. - rzekł typowym dla siebie, pozbawionym uczuć tonem, podnosząc biszkopt z talerzyka i wrzucając go sobie do ust.
Go??
Gość
Temat: Re: Cukiernia ,,Mag" Nie Paź 28 2012, 17:00
Jolly wszedł do cukierni mag pewnym krokiem. Co robił w tym mieście? Było po drodze do Shirotsume, w którym znajdowała się siedziba Lamii. To miejsce i spotkanie z ich przywódcą było właśnie głównym celem maga. Postanowił jednak zatrzymać się w Magnolii. Było tutaj mnóstwo magów należących do FT, ale można było również spotkać członków innej wielkiej legalnej gildii, którzy odwiedzali tutaj swoich sojuszników. I szczęście widocznie się do niego uśmiechnęło wcześniej niż myślał. Zobaczył bowiem, że jedna z osób, która tam siedziała miała na zewnętrznej części dłoni znak Lamii. Musiał więc być jej członkiem. Postanowił wejść do cukierni i poznać go bliżej licząc, że ten pomoże mu w jego dyplomatycznej misji. Samego pewnie nie wpuszczono by go za mury gildii... Ale z towarzystwem to już zupełnie co innego. Wszedł więc do cukierni, a o przybyciu nowego gościa powiadomił wszystkich charakterystyczny dzwoneczek. Był ubrany dosyć porządnie [tak jak na avku i w opisie] i nie palił w tej chwili cygara szanując fakt, że członek Lamii mógłby być niezachwycony. Podszedł więc do dwójki rozmawiających osób i nisko się skłonił w geście powitania tej. - Chciałbym najmocniej Państwa przeprosić za moje wtargnięcie, które jest nie tylko nieodpowiednie i niekulturalne, ale wręcz naganne i nadające się wyłącznie na pełne potępienie z Państwa strony - rozpoczął od swojej krytyki - Mam jednak nadzieję, że powód, dla którego postanowiłem przerwać Panu konwersację z tym pięknym kwiatem, bo obrazą byłoby nazwanie jej po prostu kobietą i porównanie jej do innych, przynajmniej po części zmyje moje winy. Przejdę od razu do rzeczy, aby nie zabierać Panu cennego czasu. Nazywam się Jolly i zauważyłem zza witryny sklepowej, że ma Pan na dłoni znak gildii Lamia Scale. Mam do dostarczenia waszemu mistrzowi dosyć ważny list. Muszę to zrobić jednak osobiście. Domyślam się, że nie mógłbym tak łatwo wejść do waszej gildii i porozmawiać z waszym szacownym mistrzem osobiście. Jest chyba zbyt ważną osobistością, aby wychodzić na spotkanie każdemu. Liczę jednak, że z Pańską pomocą być może mnie wysłucha. Za pomoc byłbym naprawdę bardzo zobowiązany, a sam list, zawiera bardzo ważne treści dla waszego mistrza i wymaga bezzwłocznego dostarczenia. Po tych słowach nie zajął oczywiście miejsca przy stoliku, a oczekiwał na takie pozwolenie. Szczytem braku kultury byłoby takie po prostu dołączenie do tej dwójki. Liczył, że chłopak ze znakiem gildii zechce mu pomóc. Niestety nie zauważył ze względu na położenie znaku gildii dziewczyny, że ona również jest członkinią poszukiwanej przez niego gildii.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.