I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Położony daleko od cywilizacji budynek, w którym mieści się szpital dla obłąkanych, szaleńców, dziwaków i innego rodzaju ludzi o dość przetrąconym kręgosłupie moralnym i zdrowiu psychicznym nie jest wcale żadnym imponującym czy pięknym budynkiem. Właściwie niewiele jest wiadomo na jego temat, poza tym, że faktycznie istnieje i tym, że ma wątpliwą przyjemność zajmowania się szeregiem bandytów i kryminalistów, których stan wskazywałby na wszelkiego rodzaju mentalnego kłopoty i problemy zdrowotne. Wszystkie okna w budynku są zakratowane, większość drzwi posiada po kilka zamków, w tym także tych magicznego pochodzenia, a o jakimkolwiek złamaniu zabezpieczeń jakie posiada szpital nie ma praktycznie mowy. Plotki mówią, że swego czasu, w chwili próby, miejsce to wykorzystywane było niemal jako twierdza i oparło się niejednemu atakowi bandytów czy innych problematycznych istot. Mówi się też, że panuje to dość specyficzna atmosfera, którą ciężko jest dokładnie określić i zdefiniować, choć niemal każdy psycholog i psychiatra określa to miejsce jako "raj dla swoich badań". Więcej informacji o tym miejscu jest ściśle skrywana przed wścibskimi oczętami zainteresowanych cywilów, nic więcej więc nie wiadomo poza tym, że miejsce to jest całkiem sporym budynkiem, który mimo swych rozmiarów... nie rzuca się w oczy.
MG:
...i co do szczegółów tego miejsca, zabawna sprawa, ale nawet przetrzymywany tutaj pacjent numer 161 znany też pod imieniem Pheam, nie byłby w stanie sformułować żadnego konkretnego opisu dotyczącego tego budynku. Dlaczego? Powód prozaiczny. W czasie gdy odbywało się jego przeniesienie ze zwykłego więzienia do tejże placówki środki uspokajające podane Pheamowi były tak mocne, że obłąkany chłopaczyna zwyczajnie zasnął sobie snem sprawiedliwych (och, słodka ironia w tej sytuacji), a budzić zaczął się dopiero we własnym pokoju. Pobudka natomiast do najprzyjemniejszych wcale nie należała. Pomijając to, że chłopak odczuwał dziwne problemy ze swoim prawym okiem, wyraźnie czuł, że zwyczajnie nie jest w stanie podnieść powieki, ból brzucha jaki pojawił się w momencie odzyskania przytomności był nieludzki. Jego stan fizyczny był idealny - żadnych ran, żadnych urazów, żadnych problemów, brzuch jednak bolał go tak bardzo, jak gdyby dopiero co dostał butem od nieprzyjaciela w splot słoneczny i to z całą siłą. Skutek uboczny środków uspokajających? ...i czy w ogóle były to takie właśnie środki? Ciężko było dokładnie określić. Łatwo było za to określić, że chłopak w tym momencie nie posiadał na sobie żadnych ubrań. Poza bielizną.
Pokój w którym znajdował się Pheam był pokojem przypominającym pokoje rodem z filmów opowiadających o szpitalach dla ludzi nie w pełni władz umysłowych. Wyłożony był miękkim materiałem, nie tylko na podłodze, ale też na ścianach i na suficie, utrzymanym w kolorze delikatnego, ledwie widocznego błękitu. Pheam leżał na łóżku, które stało tuż obok ściany, z której wychodziło jedno, jedyne niewielkie okienko na świat, całkowicie zakratowane i otoczone dziwnym szklanym materiałem, okropnie chłodnym w dotyku i nieprzyjemnym. Powietrze wtłaczane było tu przez specjalny szyb wentylacyjny umiejscowiony tuż nad łóżkiem chłopaka. W pokoju nie widać było żadnych drzwi, które mogłyby prowadzić na zewnątrz ani żadnej klamki. Znalazło się tu za to kilka rzeczy - po pierwsze malutki stół (kwadratowy, wykonany z jakiegoś miękkiego materiału) z jedną miękką pufą dostawioną do niego. Na pufie leżały niebieskie spodnie i niebieska koszula. Oprócz tego na ziemi pozostawione były 4 książki, ustawione tuż w rogu pokoju. O ile wschodnia ściana była tą od łóżka, zachodnia tą od stolika, to północna była tą, która posiadała coś na kształt łazienki - była tam kabina prysznicowa, jednak nie posiadająca kurków i toaleta. I właściwie... to było wszystko. Ach, byłbym zapomniał. Wysoko w rogu, tym samym w którym ustawione były książki widać było coś na kształt głośnika.
Chłopak miał tu spędzić 4,5 miesiąca... ciekawe jak będzie to wyglądać?
Małe info od MG: To, że Fem spędzać tu będzie tyle czasu nie oznacza, że mam zamiar faktycznie symulować 4,5-miesięczny pobyt Fema w tym miejscu. Zapewne dni będą upływać, ale nawet jeśli w temacie tym upłynie fabularnie choćby i tylko 1 dzień, po 4,5 miesiąca Fem zostanie poddany badaniu psychicznego zgodnie z wyrokiem sądu (nie wiem czy poprowadzę to ja, czy ktoś inny).
Ah, cholera....- brzmiała jego pierwsza myśl zaraz po przebudzeniu.... C-co? Zaraz, nie przypominał sobie tego, aby zasnął... Więc dlaczego? Strasznie bolał go brzuch. Wciąż z zamkniętymi oczami podwinął kolana pod klatkę piersiową... ta.... I zdał sobie sprawę z tego, że nie ma na sobie ubrań. Czuł tylko, że posiada bieliznę... Coś mu tu nie grało. Zmusił się, aby otworzyć oczy. A raczej jedno oko, bo prawe jakoś nie bardzo chciało współpracować. Leżał na boku, więc jedyne co zobaczył to ścianę. Białą ścianę. Czekaj. Nie. Nie była całkowicie biała... ale czy to było teraz ważne. Pheam.-zawołał sam siebie.-Co?-odpowiedział sam sobie.-Co się tu do cholery dzieję? Z trudem przewrócił się na plecy i poczuł... lekki powiew. Centralnie nad nim znajdował się szyb wentylacyjny... Czy to..... nie, to złe pytanie. Co to miało wszystko znaczyć? Spróbował jeszcze otworzyć prawe oko, po czym powoli podniósł się z łóżka. Było mu zimno. Nie miał na sobie ubrań, więc na jego skórze pojawiła się gęsia skórka... Oprócz tego nie miał przy sobie nic. Tylko bokserki. Co się działo?... Ah tak. Don. Turniej. Proces... Ah tak. Już pamiętał. Już pamiętał.-Dobra, już wszystko wiem, nie musisz mi odpowiadać.-mruknął sam do siebie. I z trudem, na tyle, na ile pozwalał mu ból brzucha, rozejrzał się po pokoju. Nie było drzwi. Jedno okno. Stolik i pufa... Oh, ubrania. Powoli wstał z łóżka, ostrożnie stawiając kroki podszedł do pufy i dorwał się do ubrań. Po czym po prostu je na siebie naciągnął. -Cholera...-mruknął i usiadł na pufie, po czym sięgnął po jedną z książek, których było tutaj pełno... o co tu chodziło? I jeszcze ten głośnik w rogu pokoju...? W tej chwili jednak zajął się przeglądaniem książek... Zastanawiał się jednak nad czymś jeszcze... - czy będzie mógł używać magii?
Książka po którą sięgnął właśnie Pheam nosiła długi, aczkolwiek jasno przekazujący jej treść tytuł. Chłopak zerkając na okładkę, cały czas próbując zapanować nad swoim "chodzącym" okiem - "1000 porad na temat tego jak zachować spokój i nie wpadać w złość, która może poskutkować morderstwem". Najwyraźniej ktoś zadbał o to, by chłopakowi dostarczona została odpowiednia literatura. Książa była ilustrowana, posiadała równa 1000 stron, a na każdej z nich zawarte były różne techniki, które mogły posłużyć za sposób na uspokojenie się.
Gdy chłopak wertował stroniczki swojego czytadła z głośników nagle odezwał się głos, mocno zachrypnięty i surowy, nie nawykły do sprzeciwu, a nawet do prowadzenia dialogu. Zdecydowanie głos ten brzmiał jak głos kogoś kto lubił mówić, niekoniecznie jednak słuchać. - Witamy serdecznie w Szpitalu Psychiatrycznym imienia Michaela Cherrisha, pacjencie numer 161. Mamy nadzieję, że dobrze ci się spało i spędzało pierwszą noc w naszym skromnym przybytku. Każda sala wyposażona jest w kamery dokładnie monitorujące aktywność wszystkich drogich naszemu sercu chorych, o których zdrowie mentalne drżymy niemal bezustannie. Miło mi powiedzieć, że pacjent numer 161 zakwalifikował się do grupy pacjentów otoczonych opieką eksperymentalną. Mamy nadzieję, że zestaw kuracji, które zostaną 161-ce zaaplikowane przyniosą odpowiednie skutki i przystosują pacjenta do odpowiedniego życia w społeczeństwie ludzkim. Wszelkie zażalenia proszę kierować prosto do mnie, krzycząc po prostu we własnej sprawie na cały głos. Terapia numer 1 odbędzie się w pokoju pacjenta, a rozpocznie się za 3... 2... 1... -
Dokładnie w tym momencie Fem zauważył coś dziwnego. Otóż... podłoga zaczęła się chwiać. I mówiąc chwiać nie mam na myśli kołysania jak na statku, ale dosłownie poszczególny elementy podłogi, zupełnie jakby wykonane były z kartek papieru zaczęły się wahać, podnosić i upadać, a po chwili skrawek podłogi pod łóżkiem chłopaka zupełnie odpadł i spadł... gdzieś na dół. Fem ze swojego miejsca mógł obserwować, że gdziekolwiek kawałek ten spadł było to bardzo głęboko i daleko. Zabawne jednak, że od łóżka kolejne kawałki podłogi zaczynały się chwiać i lada chwila mogły runąć.
Ach, same łózko było bezpieczne, przynajmniej tak się wydawało. Przytwierdzone było do ściany,a gdy podłoga "zapadła się", obróciło się on bokiem i nogami swoimi przywarło do ściany. Technologia.
- Miłej terapii~! - poinformował jeszcze ten sam głos, który choć brzmiał tak ostro, wypowiadał słowa, których znaczenie wcale takie nieprzyjemne nie było... oczywiście, gdyby nie brano pod uwagę obecnego stanu pokoju.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Nie Gru 22 2013, 15:39
Fem widząc tytuł książki nawet nic nie powiedział, tylko z całej siły cisnął nią o ścianę. 1000 sposobów na uspokojenie się? Po co mu to? PRZECIEŻ ON DO CHOLERY JEST SPOKOJNY. Nigdy nie widział bardziej spokojnego człowieka. No naprawdę... Westchnął cicho i spojrzał na głośnik, kiedy wydobył się z niego ów głos i wysłuchał osobnika w spokoju. Po czym prychnął pod nosem. -Pierdol się...-mruknął pod nosem i już miał zamiar podnieść kolejną książkę, aby nią rzucić, tym razem w głośnik, ale ów terapia się zaczęła i zaprzestał tego działania. Co to miało być?... to miało mu pomóc w uspokojeniu się? Serio? SERIO ZAWALAJĄCA SIĘ PODŁOGA MIAŁA MU POMÓC? Kto to kuźwa wymyślał...? I kto to w ogóle był ten Michael Cherrisha? Stał w miejscu i zaczął się zastanawiać co miał teraz zrobić. Rzucić się w otchłań pod podłogą? Może gdzieś by go chociaż zaprowadziła? ... Ale wątpił w to. W ogóle bał się, że zginie, jeśli spadnie. Kto wie, co do głowy przychodzi ludziom w psychiatryku, prawda? ... Stał więc tak w miejscu i na razie postanowił, że będzie odsuwał się od krawędzi zapadającej się podłogi do czasu, aż mu jej zabraknie. A wtedy... nie wiedział co robić. -Hej, hej. Panie! Co to jest? To ma być terapia...? I JESTEM GŁODNY.-krzyknął jeszcze na cały głos, tak, jak zalecił mu ktoś z głośnika.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Nie Gru 22 2013, 17:22
MG:
Głośnik milczał. Choć może to nieprecyzyjne określenie, bo milczał to mężczyzna, którego głos wydobywał się przez głośnik, a sam głośnik też co prawda się nie odzywał, ale głośniki mają to do siebie, ze tylko przekazują głos innych, a niekoniecznie same mówią! Z drugiej strony w szpitalu psychiatrycznym czasem zdarzali się ludzie, którzy twierdzili, że głośniki do nich mówią, więc zawsze lepiej było klaryfikować tego typu stwierdzenia. Tak czy siak... Pheam nie doczekał się odpowiedzi werbalnej, stało się za to coś kompletnie innego. Mianowicie, podczas gdy podłoga cały czas odpadała i coraz większy teren pokoju zamienił się po prostu w przepaść (w tym momencie jakieś 25% podłogi pokoju zniknęło, przyjmuje, że jesteś oddalony jak najdalej od przepaści jakby co), nagle z jednej ściany pokoju coś zgrzytnęło, zabrzmiało, niewielki kawałek ścianki (20x20cm) otworzył się, a ze środka wystrzeliła drewniana tabliczka, która zamocowana była na metalowym ramieniu, które umocowane było wewnątrz ścianki. Tabliczka przez chwilę odwrócona była "tyłem" do Pheama, po czym szybko obróciła się w kierunku Pheama, mechaniczne ramię przez chwilę nią pomachało, tak by zwrócić na siebie uwagę mężczyzny, a gdy się uspokoiło chłopak mógł przeczytać co było na niej napisane. A były to informacje, które mogły zmienić jego życie!
Spoiler:
Ciastka, bufet i barek na dole, tylko zeskocz i jedz lub pij co chcesz, 100% pewne info, gwarancja jakości, znaczek jakości Radka, zero ściemy, polecam! Nie oszukujemy jak ci ludzie z knajpy obok! Zero ściemy, naprawdę nie zginiesz jeśli skoczysz, słowa skoczka narciarskiego!
Co to mogło znaczyć?! Czyżby chłopak wreszcie odkrył tajemnicę świata?
No ładnie. Uciekająca podłoga, a teraz ta tabliczka. Jeszcze ten napis... Jakość Radka?... O co chodziło? W tej chwili już na prawdę nie wiedział co zrobić. Skoczyć? Nie skoczyć? Stać i czekać? W takim tempie to i tak skończy mu się podłoga, więc lot w dół będzie nieunikniony... Westchnął cicho. -Powiedźmy, że Ci wierzę tabliczko... ale jak spadnę i umrę, to wrócę tutaj i osobiście Ci wpierdole.-mruknął, patrząc na swojego informatora i przygotowując się psychicznie do zabiegu... Ale ... Przecież ten głos z głośnika mówił, że pierwsza terapia odbędzie się w pokoju pacjenta... prawda? A jak spadnie, to już raczej nie będzie w swoim pokoju. Chyba, że pierwsza terapia zakładała tylko i wyłącznie zapadnięcie się podłogi. No nic. Wziął głęboki oddech i... rzucił się w tą przepaść. A raczej zrobił po prostu krok w pustą przestrzeń. Raz Femowi śmierć.
- Poważnie...? - usłyszał Pheam głos z głośnika, sekundę przed tym jak zdecydował się rzucić w przepaść. Chwilę później ciało chłopaka dosłownie przez chwilę znalazło się w powietrzu, a następnie uderzył on cały swoim ciężarem... o podłogę. Tak, tam gdzie była przepaść, ta której tak bardzo się obawiał chłopak, w tym momencie dziury wcale nie było. Choć może inaczej, patrząc pod siebie pacjent mógł dalej zauważyć ziejącą pustkę, ale dotykając "podłoża" zauważył on, że mimo takiego wyglądu podłoga wciąż tu była. Czyżby to jakieś trójwymiarowe złudzenie optyczne zakpiło sobie właśnie z chłopaka? A może podłoga skonstruowana była teraz z cienkiego acz wytrzymałego szkła, które była na tyle doskonale wykonane, że nie dało się go wyróżnić z powietrza? - Zapisz to Faken, nasz pacjent wykazuje skłonności samobójcze. Plus słucha się tabliczek. Widocznie trafił nam się ciekawy przypadek... - doszły uszu Pheama kolejne słowa z głośnika, tym razem jakby delikatnie oddalone od mikrofonu, wyraźnie ktoś nie mówił teraz bezpośredniego do niego, z resztą po samym znaczeniu zdania można się było tego domyślić.
Tymczasem za plecami Pheama otwarła się na chwilę ściana choć chłopak nie widział dokładnie jak to się stało, a jedynie usłyszał dźwięk przesuwanych drzwi (jak japońskiej fusumy, ruchomych "ścian"), a po chwili w pokoju znalazł się... maluśki króliczek. Najzwyklejszy, mały, biały królik. - Terapia numer 2, start! - usłyszał pacjent z głośnika, nieświadomy nawet do końca na temat tego jak oceniony został wynik pierwszej.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Sob Gru 28 2013, 17:10
Pheam podniósł się powoli z podłogi, powstrzymując się przed tym, aby nie wykurwiać wszystkiego w koło. PRZECIEŻ ONI WŁAŚNIE... Wstał, bardzo zdenerwowany i głośno oddychając spojrzał na głośnik. Wziął kilka głębokich oddechów i spojrzał na królika, który pojawił się w celi... Co to miało być? Jego obiad? Druga terapia? Patrzył na królika i starał się nie dać ponieść emocjom.... Ale jakoś mu to za bardzo nie wyszło. Chwycił za stolik i starał się go podnieść, ale chyba nie bardzo się dało, więc złapał jeszcze jedną książkę i cisnął nią w głośnik. -JAJA SOBIE ZE MNIE ROBICIE? Jakie skłonności samobójcze? I GDZIE TA TABLICZKA, MUSZĘ JEJ NAJEBAĆ?!-zaczął krzyczeć w stronę owego głośnika, ale nagle urwał.-... I co z tym jedzeniem, dalej jestem głodny...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Sob Gru 28 2013, 18:10
MG:
Książka pofrunęła w kierunku głośnika, tak jak Pheam ją rzucił, ten jednak musiał być najwyraźniej wykonany z dobrego, mocnego materiału, bo po tym jak książka się od niego dobiła z głuchym dźwiękiem, Pheam mógł zauważyć, że głośnikowi kompletnie nic się nie stało. Wyglądało na to, że ktoś spodziewał się tego, że psychicznie chorzy ludzie zamknięci w tym ośrodku mogli wykazywać się skłonnościami do przemocy. Co za szczęście! Tak czy siak, książka opadła na ziemię, a kolejny dźwięk jaki przy tym wydała, tym razem dużo miększy z uwagi na wyłożenie podłogi, spłoszył królika, który szybko kicając w przerażeniu próbował się gdzieś schować i wetknął pyszczek pod pufę przy stoliku. Czy króliki zakopywała swój pyszczek jak strusie? Ten najwyraźniej tak robił.
- Uspokój się i królika, dostaniesz jedzenie... - pojawił się kolejny raz głos, tym razem mocno zniechęcony. Cóż, przynajmniej zadanie jakie otrzymał Pheam w tym momencie było jasne. Czyżby własnie to było celem chłopaka od samego początku? W gruncie rzeczy królik dopiero teraz był naprawdę przestraszony, więc czyżby lekarze... improwizowali?! A tabliczki jak nie było, tak nie ma.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Sob Gru 28 2013, 21:52
Może książka się poddała, ale nie Fem. O nieee. On się nie poddał. Złapał tą samą książkę i cisnął nią jeszcze raz w głośnik. A co. Niech wie, kto tu jest panem. No bo kurde, co ... jego pokój, jego zasady. Co prawda, bez klamek, ale... przynajmniej nikt mu nie ucieknie. Muszą się go słuchać, a co. Tak więc spojrzał na głośnik i położył dłonie na biodrach. Co miał zrobić uspokoić się? PRZECIEŻ ON DO JASNEJ CHOLERY BYŁ SPOKOJNY. Ile razy miał to powtarzać? Osiem? Nie mniej, skoro trzeba było... No to sobie usiadł. W kącie sali, tak aby widzieć dokładnie głośnik i królika. Wpierw on sam przymknął oczy i wziął kilka głębokich oddechów. W sumie, kurwa - pomyślał - jak oddychanie miało mu pomóc w uspokajaniu się? Ani to pomocne, ani to jakieś nie wiem... w każdym razie spróbował się uspokoić. Głównie polegało to na tym, że siedział w tym kącie i zastanawiał się, jak dorwać tego kolesia od głośnika. No bo przecież, kurwa, kiedyś musiał mieć ku temu sposobność. Zabrali mu bronie, ale wciąż miał swoje ciało... Ziewnął i położył dłoń na brzuchu. Oj, bolał. I chyba był pusty. No cóż... pozostało mu uspokoić królika. W sumie... jeśli go zabije, to króliczek będzie spokojny, prawda? ... Ale z drugiej strony... W każdym razie, zaczął od próby złapania króliczka... Powoli do niego podszedł i starał się wziąć go na ręce. A potem głaskać. Ot, może mu to jakoś pomoże.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Sob Gru 28 2013, 22:54
MG:
Kolejny rzut książką spotkał się z dokładnie taką samą reakcją jak wcześniejszy rzut - książka odbiła się od głośnika i spadła na ziemię, a z samego urządzenia wydobyło się tylko ciche westchnięcie, zupełnie jakby ktoś został właśnie setnie rozczarowany. Najwyraźniej lekarz czy ktokolwiek siedział za mikrofonem niespecjalnie był zadowolony z postępów jakie czynił Pheam.
Potem chłopak spróbował się uspokoić, a następnie podejść do wystraszonego już niezmiernie króliczka, zwłaszcza po drugim rzucie książką, kiedy to spróbował się jeszcze głębiej wkopać pod pufę. Królik ten najwyraźniej musiał posiadać nieźle rozwinięty słuch, momentalnie bowiem gdy Pheam zbliżył się do niego, ten smyrnął ze wszystkich sił spod poduszki i zbiegł do przeciwległego kąta od tego w którym siedział Pheam. Tam też pozostał, obrócony w kierunku głodnego faceta i przyglądał się mu ostrożnie, a Darksworth obserwować mógł jak jego futerko wyraźnie drgało w rytm jego przestraszonego serduszka.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Nie Gru 29 2013, 00:01
Uspokój króliczka, mówili. Dostaniesz jedzeniem, mówili. Dlaczego do diabła nie kazali mu go zabić? Albo nie wiem, stłuc do utraty przytomności? Albo nie wie, chociaż ... przestraszyć na śmierć? Ale nie! ... uspokoić. Fem westchnął cicho i usiadł na podłodze dokładnie na przeciwko królika. -No już króliku, spokojnie. Patrz, jestem spokojny i nie mam przy sobie żadnych książek. I wcale nie chce nimi w Ciebie rzucić. Spokojnie...-powiedział w miarę głośno, starając się, aby jego głos serio brzmiał w miarę spokojnie. Swoją drogą, jak się woła na króliki? Kici kici? Króli króli? Cho no tu? Masz żarcie? Mar Mar? Chrup chrup? Fem przekrzywił głowę i przymknął oczy... a może by tak... Zwabić go na marchewkę? Ale z drugiej strony... nie miał marchewki. Jak by ją miał, to by nie chodził głodny. Ale... może by tak... Poudawać marchewkę? Króliki są chyba głupsze od człowieka, więc może... się na to nabierze? Fem położył się płasko na ziemi i zaczął udawać marchewkę. -Chrup chrup, jestę marchewkę.-powiedział po chwili, chcąc upewnić królika w tym, że on naprawdę jest marchewką. Serio. Naprawdę był. Nawet brodę miał rudawą. No i ... był chrupki, jak by nie patrzeć.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Nie Gru 29 2013, 00:08
MG:
A więc postanowił zachować się jak na typowego świra przystało i zaczął rozmawiać z królikiem. Trzeba jednak na jego obronę od razu przyznać, że masa ludzi na całym świecie mówiła do zwierząt i w ten właśnie sposób próbowała je uspokoić, ale czy pierwszą myślą każdego człowieka, widzącego czarnowłosego mężczyznę siedzącego naprzeciw biednego, bezbronnego króliczka, nie byłaby "o, świr"? Cóż to jednak, etykietka wariata, kiedy w grę wchodziło to co w życiu każdego było najważniejsze czyli... jedzenie?
Słowa Pheama odniosły jednak natychmiastowy skutek, o dziwo! Nie do końca było jasne czy to ton głosu chłopaka, kiepsko ukrywane kłamstwo czy może same słowa sprawiły, ale królik przestał się trząść, a następnie stanął na dwóch łapkach z zaciekawieniem przyglądając się mężczyźnie, zupełnie jakby zobaczył coś kompletnie niesamowitego, tak jakby obserwował klauna w cyrku. Pheamowi przez chwilę wydawało się, że królik z lekkim niepokojem spojrzał na głośnik, ale może to tylko wyobraźnia. To co mogło szokować natomiast...
- Ej, chłopie, głupiś czy durnyś? -
...to to, że królik się odezwał. Tak, dokładnie tak. Królik stał teraz naprzeciw Pheama, patrzył na niego jak na jakieś dziwadło i jeszcze go obrażał. Niewychowany! To co jednak było najważniejsze to to, że się nie ruszał i nie wyglądał już na przestraszonego czyli... ekhem... dobra robota Pheam?
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Nie Gru 29 2013, 00:13
Fem wstał z podłogi i przyjrzał się królikowi z zaciekawieniem. -Aktualnie jestem głodny. Ale w sumie... widzę gadającego królika, więc... chyba durny, tak mi się wydaję.-odpowiedział, drapiąc się po głowie. Ale z tego co mu się wydawało... to zwierzak się uspokoił.-O, ale... uspokoił się! To co z tym jedzeniem dla mnie?-zapytał Fem, patrząc do tyłu, na głośnik, ignorując królika, który nawiasem mówiąc chyba go obrażał. Zresztą już nie wiedział, bo w tej chwili mało go to obchodziło. Nie miał broni. Nie miał magii [chyba]. Nie miał Sacred Relict. Nie miał ... nawet co jeść. Jedyne co mu pozostało to trzymać się poleceń i jakoś dotrwać do końca terapii.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha Nie Gru 29 2013, 00:21
MG:
Najwidoczniej usatysfakcjonowany ze swoich działań mężczyzna, widząc, że jego cel się uspokoił i w miarę spokojnie stał sobie przez nikogo nie niepokojony, powstał z ziemi przypatrując się jednak ciągle nieszczęsnemu królikowi. Kto by pomyślał, że to właśnie będzie jego największym błędem w tej sytuacji? W momencie bowiem w którym nogi chłopaka zaczęły się podnosić, a cały on powstał, królik... ponownie się spłoszył! Najwidoczniej uznał, że pomimo chwilowego spokoju mężczyzna wciąż nie jest całkowicie bezpieczny (słusznie, w końcu był to zakład dla "czubków"!) i zaraz gdy zobaczył tylko ruch śmignął... tym razem pod łóżko, które swoją drogą cały czas zamocowane było swoim bokiem do ściany, tak jak wcześniej. Królik więc był pod tą częścią łóżka, boczną, która skierowana była w kierunku ziemi i szczerze mówiąc w tym momencie całkiem trudno było go dostrzec, a jedyną oznaką jego pobytu tam były jego oczy.
- Ach, było tak blisko! Królik powinien być spokojny nieco dłużej niż tylko kilka chwil! I proszę pamiętać, że pacjent również powinien być spokojny! Proszę nie tracić pogody ducha! - usłyszał Pheam kolejny raz z głośnika, a głos tym razem zdawał się być bardzo wesoły. Ciekawe dlaczego?
Sponsored content
Temat: Re: Szpital psychiatryczny im. Michaela Cherrisha
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.