I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Wyspa nie była zbyt okazała. Miała może 3km średnicy. Brzeg miał może 50m długości, w 3/4 długości była to piaszczysta plaża, jedynie zachodnio-północna ćwiartka posiadała stromy(1km) klif. Było to też jedyne wzniesienie na wyspie(rosła w kierunku północno-zachodnim). Cała była porośnięta trawą i tropikalnymi drzewami. Nie spotkano na niej zwierząt, prawdopodobnie jest więc nie zamieszkana. Za to na całej wyspie można znaleźć ludzkie szkielety. Ato wiszące na drzewach a to nadziane na włócznie... ogólnie całkiem sporo ich ~~
MG
Kiedy tylko Alezja i jej towarzysze zawitali do Hargeonu, pierwsze co rzuciło im się w oczy to cisza. Nie wiele ludzi kręciło się po ulicach, a ci którzy to robili, z lękiem odwracali się w stronę która Samaelowi była świetnie znana. Zło z Os Kelebrin wciąż było wyczuwalne w całym Hargeonie, jednak nie ono było teraz zadaniem. W porcie, na krzesełku siedziała tylko jedna osoba. Kobieta może lat 20, miała na stopach laczku, ubrana w bardzo krótkie spodenki i koszulkę, pod którą widocznie, nie było stanika. Piersi miała też dość spore, no większe od Alezji. Różowe włosy miała upięte z tyłu klamrą i dwoma Senbonami, brązowe oczy spokojnie śledziły zmierzających do niej magów.-Alezja i jej towarzysze jak mniemam?-Zapytała, z dziwnym akcentem. Zaraz też wstała i wskazała na niewielką łódeczkę.-Pakujcie się i od razu możecie zadawać pytania. Kiepska jestem w tłumaczeniach.-Powiedziała ze śmiechem. W sumie kiepska była też w przedstawianiu, bo tego nie zrobiła.
I tak oto Brygada RR (Ryzykownego, wręcz bardzo ryzykownego, szczególnie dla "pacjenta, Ratunku) w postaci państwa (?) Gergovia-Christensen przystąpiła do ratowania życia Kwiatowego Dziewczęcia... Kiri żyje! To był pierwszy sukces. Ale ale... Czy to znaczy, że Kirino chciała się utopić...?! O nie. Ten Kirinic na dno nie pójdzie, mowy nie ma!... - Kiri, nie dam ci się utopić! Nie ma, że Kirinic!... - krzyczała do szamoczącej się współWróżki - DAJ SIĘ URATOWA... - lecz w tym momencie z kolei Kiri krzyknęła oskarżycielsko posądzając o zboczenictwo, co na Alezję zadziałało jak piorun z jasnego nieba. Puściła trzymaną przyjaciółkę, by jej nie dotykać, lecz wówczas zadziałało kilka praw fizycznych + pech z poślizgiem. Dosłownym. Dodatkowo Ayame zaczęła się rzucać jak elektryczny węgorz, tylko z kończynami... - Kyaa!... - pisnęła Inu czując jak traci równowagę. A jeszcze przeciążało wciąż się o niej opierające i majtające sobą ciało czarodziejki kwiatów. Z nieukrywanym brakiem gracji za to z cienkim, uroczym piśnięciem obie runęły z powrotem do wody. Jeśli JB był wystarczająco blisko, to kto wie, czy i jego nie zgarnęły, czy jednak szczęśliwie pozostał na własnych nogach... Strażnik ZP z rezygnacją usiadła w wodzie i z godnością parkowej fontanny, oddała rzece zawartość swych ust. No co. Własność rzeki. Posiedziała tak chwilę wśród przybrzeżnych fal i zapewne jakichś rzecznych badyli. Gdy już wzięła kilka głębszych oddechów i ogarnęła, że z Kirino wszystko OK, zwróciła się towarzyszki, starając się ukryć zawstydzenie... - Kiri... Muszę cię o to spytać...Szczególnie, że widać, iż nic ci poza sobą samą nie grozi... Wiesz może, co takiego robiliśmy wczoraj?... - starała się nie patrzeć jej w oczy, bo by chyba spaliła się ze wstydu. Na dobrą sprawę w tym zbyt późnym momencie dotarło do niej, że może ona wcale nie chciała się tego dowiedzieć? Zapewne to było coś, za co będzie chciała zapaść się pod ziemię, gotując się jak czajniczek..
John Bjorn
Liczba postów : 219
Dołączył/a : 05/06/2014
Temat: Re: Isla Hueso Sro Wrz 09 2015, 21:50
No i... plusk. Razem z dziewczynami. Yay, marzenie. Wystarczyło mu fakt faktem, że była tu Alv. Tamto drugie mogło się utopić i spłynąć w dół strumyka. Znaczy... nie przy Inu. Bo byłaby smutna. Ale to tam szczegóły. No cóż... przynajmniej żyło, więc Alv była spokojna. A może nawet się uradowała, że jej przyjaciółka wciąż żyje. Póki nie próbuje jej poderwać to przeżyje. A jak spróbuje poderwać Gergovie... cóż. Przypadkiem dostanie kwiatka z runą Thurisaz na płatku do pewnego kaboom. Tak czy inaczej. W momencie, gdy Kirino zaczęła się miotać i gdyby nadal była twarzą w stronę wody, Bjorn zwyczajnie robi table flipa czarodziejką kwiatów. W sensie obraca ją dwoma dłońmi, mniej więcej łapiąc ją za bark i brzuch, ewentualnie nogę. Z totalnym poker face'm na twarzy, uważając by nie dostać od niej, gdy tak się będzie miotać. O tyle. Nic nie mówił, bo mówiła jego ukochana.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Isla Hueso Pią Wrz 11 2015, 17:37
Kirino i Alezja runęły do wody, a zaraz gdy tylko Alezja podniosła się do siadu, Ayame momentalnie oplotła się rękoma wokół jej talii, przyciągając ją mocniej do siebie. Dlaczego? Bo to miało sens. To zawsze macki i potwory atakowały niczego niespodziewające się niewiasty, zapewne dlatego, że posiadały wysokie statystyki ataku, ale co z ich defensywą? Musiała być niska! Nigdy nigdzie (znaczy, nie żeby Kiri się na tym znała) nie pokazywano tego, co działo się z mackami/potworami gdyby to one zostały zaatakowane przez dziewczę. I teraz kwiatowa czarodziejka miała idealną szansę na to by przekonać się na własnych oczach i rękach czy jest w stanie rywalizować z mackami. Jeśli tak... jeśli tak... mogła stać się sławna! W przyszłości opublikowałaby poradnik na temat tego jak walczyć z mackami, a potem zapraszana byłaby na sympozja i różnego rodzaju wykłady jako gość honorowy! Tak, to była myśl! Dlatego Kirino wczepiła się mocno w ciało Alezji, a własną buzię schowała w mokrych włosach mistrzyni swojej gildii. Dopiero po dłuższej chwili dotarły do niej słowa dziewczyny, a z nimi i zrozumienie sytuacji. - Nie jesteś mackami. - dziwnie smutnie rzuciła Ayame orientując się w sytuacji. Chyba tylko ona w tej sytuacji mogłaby być smutna, że to nie macki właśnie były jej rozmówczyniami. A gdyby tylko JB próbował ją zajść i zaatakować momentalnie wtuliłaby się w Alezję jeszcze mocniej, by ten nawet nie myślał o tym, by cokolwiek jej zrobić. Jeśli zacznie robić coś jej to i druga dziewczyna zostanie wtedy za nią pociągnięta, o!
Pytanie Alezji pozostawiło Kiri skonfundowaną przez chwilę, musiała dopiero przetworzyć co właśnie zostało jej powiedziane zanim na jej ustach zagościł cudownie złośliwy uśmieszek, a ona sama zaśmiała się w stylu "nihihi" pod nosem, następnie zbliżając własne usta do ucha Alezji i szepcząc do niej cichutko. - Jesteś pewna... że chcesz o tym słyszeć...? Było dość gorąco... - wyszeptała, a potem zaśmiała się drugi raz, naciskając mocniej dłońmi na talię dziewczyny i przesuwając nimi delikatnie, ale nie dotykając żadnych intymnych miejsc. Ból głowy nagle przestał mieć takie znaczenie jak wcześniej, teraz Ayame była w swoim żywiole.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Isla Hueso Sob Wrz 26 2015, 16:39
MG
Alezja definitywnie nie była mackami, a Kirino z pewnością daleko było do wspominanego w legendach statku. John tez specjalnie nie był pomocny w tym wszystkim, bo wylądował w wodzie razem z dziewczynami. Istna sielanka, typowa dla FT - ktoś komuś próbuje pomóc, by tym samym wywołać jeszcze większy chaos w otoczeniu. Tuż po tym, ja Kirino objęła Gergovię, rudowłosa kobieta zaczęła się piskliwie śmiać. Jej łaskotki były gorsze, niż można byłoby się spodziewać, a to ci niespodzianka! Powoli trójka wygramoliła się z wody. O dziwo kac nieco ustąpił i Alv z Bjornem poczuli się odrobinkę lepiej w tym nieprzyjaznym miejscu. Przy okazji zażyli orzeźwiającej kąpieli i zapili suchotę w gardłach. Jak przyjemnie. Wszystkim lepiej się myślało, natomiast do Alezji zaczęła dochodzić przerażająca prawda, że na wczorajszym ognisku działo się więcej, niżby chciała. Słowa Kirino zdawały się tylko to potwierdzać. O boże. Co tam się właściwie wydarzyło? Wszelkie rozmowy i rozmyślania przerwał głośny, kobiecy krzyk, dochodzący z kierunku chatek. Była tam tylko Takara i Dax. Lub powinni.
//Troszkę skrótowo. Przepraszam, że tak późno.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Isla Hueso Nie Wrz 27 2015, 22:45
- Ano nie jestem. Jeszcze... - nie pozostawiła złudzeń w kwestii macek. Choć pewnie kiedyś będzie je mieć, skoro rozważa magię zmiany w stworka. Ale to kiedyśtam... Jak tylko Kiri dotknęła Alezję i zaczęła gmerać jej korpus, Alv dostała ataku histerycznego śmiechu i zaczęła się miotać jak słabo ogłuszony węgorz początkowo chaotycznie, lecz zaraz zadziałał instynktowny odruch: "Jeśli ktoś łaskocze ciebie, to zacznij ty jego też łaskotać!", więc atak pt. tickle time! na Kirino nastąpił ze straszną mocą. To jest jedyne, co przyszło do głowy Psiny w odpowiedzi na dotyki kwiatowej czarodziejki. Początkowo. Bo jednak ziarenko niepokoju zostało zasiane. Czemu miałabym nie chcieć wiedzieć?... Zrobiłam coś strasznego?... Albo: wstydliwego?... Inu zrobiło się głupio i się zawstydziła, nie do końca wiedząc, czy słusznie. A co jeśli... pijana tańczyła wokół ogniska?... Albo przegrała zakład na założenie nogi za głowę i utknęła?... Albo próbowała stawać na rękach?... Nie, to by było zbyt żenujące... Nie odważyłaby się... P-prawda?... A JEŚLI ŚPIEWAŁA PIOSENKĘ O JEŻU?!... NIE... Próbowała pozbyć się tej myśli, jak pies pozbywa się wody z zamoczonej sierści... Z tą samą energią... I brutalnie biła się z myślami, czy chce poznać odpowiedź. Z jednej strony chciała. Człowiek (czy vessen) powinien wiedzieć co robił w czasie, którego nie pamięta. Ale z drugiej strony bała się. Strasznie bała się kompromitacji... Nim jednak udzieliła odpowiedzi, usłyszała krzyk. Zerwała się na równe nogi, wcisnęła Kirino Bjornowi z poleceniem dla przyjaciela: - Strzeż jej!... - a sama ruszyła pędem w stronę krzyku. Ktoś był w niebezpieczeństwie. W razie zagrożenia dobywa falkaty, by skorzystać z dobrodziejstw Szermierza 1 (ale tak, by nie zabijać)... Wewnętrzne Alezje odetchnęły z ulgą. Może JB dowie się, co się wczoraj wyrabiało i jakoś przygotuje ją na poznanie prawdy...?...
John Bjorn
Liczba postów : 219
Dołączył/a : 05/06/2014
Temat: Re: Isla Hueso Wto Wrz 29 2015, 20:14
~TA... CHOLERNA... SUKA... DOTYKA... MOJĄ... ALEZJĘ...~ niestety, nie każdy może mieć taki niewinny, słodki umysł, jaki miała Alv. Tylko jej obecność powstrzymywała Bjorna przed nałożeniem kilku Thurisazów i schowaniu kilku tych run do kieszeni czarodziejki kwiatów. Dlatego wciąż udawał, że jest ok. Do momentu krzyku. Gdy Alv ruszyła, Bjorn miał niespotykaną okazję wysadzić zostawioną mu kobietę. Na razie jednak niech żyje. Zdechnie w swoim czasie. Osamotniona, zżerana przez padlinożerców. -Chodź za nią. - mruknął tylko do niej, po czym ruszył za Alv, uważając na to, co robi Kirino. Wolał się nie tłumaczyć Alv, czemu ją zgubił. W międzyczasie rzuciłby -To co się wczoraj wydarzyło? - wciąż udając się w stronę chatki.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Isla Hueso Sro Wrz 30 2015, 14:12
Życie Tasi nie jest proste. Więcej - jest to bardzo często pasmo zdarzeń, które może byłyby zabawne jakby akurat sama w nich nie uczestniczyła. W innym wypadku szło się po prostu zapłakać. Bo takie życie wredne. Zycie, właśnie. Życie. Ona miała życie. A teraz, ledwie wstała i miała do czynienia z czymś przeciwnym. No... nieżyciem. W przypadku Tasi, biorąc pod uwagę kogo to nieżycie trafiło, w najgorszym przypadku mogłoby się wiązać z traumą na całe życie. W sumie i tak się wiązało...
Krzyknęła. Tasia nie jest osobą, która często gnębi czyjś słuch w tak brutalny sposób, ale teraz wyszło to zupełnie samo z siebie. Wryło ją i to w ten nieprzyjemny sposób. Nie, to się nie działo. - Dax...? - zapytała niepewnie ze strachem w oczach. Szturchnęła kolegę z gildii. Lekko. Mocniej. Jeszcze mocniej, aż w końcu była bliska mu przywalić gdyby nie fakt, że dotarł do niej tej ciężki do przetworzenia fakt - choćby mu przywaliła cegłą, już nie wstanie. - To się nie dzieje... - stwierdziła sama nie wiedząc, czy wina sobie wierzyć. Czy chociażby w to, co widzi. Momentalnie pobladła. Tak po prostu. Darcie się o pomoc było czymś, co przyszłoby jej do głowy chyba jako ostatnie. Zamiast tego ruszyła nieco nieporadnie w stronę wyjścia. Trzęsła się. Nie ważne czy z zimna czy ze strachu. W zasadzie zimno też jej się jakoś zrobiło, chociaż pogoda kazałaby sądzić, że tak nie powinno być. - ALEEEEEEEEEZJAAAAAAAAAA! - musiała gdzieś tu być. Po prostu musiała. W samej chatce też być nie mogła. Ani się tam czuła bezpieczna, ani ona juz Daxowi nie pomoże... A co jeżeli reszta jest w niebezpieczeństwie!? Nie miała pojęcia co robić. Nie wiedziała, co się dzieje. Wiedziała tylko, ze musiała znaleźć resztę, a Alezja zdawała się być najlepszą osobą do znalezienia. Taka pierwsza myśl - trzeba nam Alezji!
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Isla Hueso Pon Paź 05 2015, 19:11
Kirino miała nieco mniejsza łaskotki niż Alezja, ale wciąż posiadała je na tyle rozwinięte, by roześmiać się w głos, będąc poddana podobnym torturom do tych, które sama zaserwowała swojej koleżance z gildii. Och, wiedziała, że Bjorn patrzy, tym bardziej bawiło ją to, co się działo. Niech dotykają się jeszcze dłużej, niech zwiedzą każdy zakamarek swojego ciała, niech wydadzą przy tym jęczące głosy, które niejednego wprawiłyby w zakłopotanie, niech JB wie, co tu się dzieje i niech kipi ze złości, którą maskowałby swoje własne zażenowanie i próbował okiełznać chęć doskoczenia do nich i dołączenia do zabawy. O tak, bejbe, dokładnie tak!
Niestety jednak długo zabawa trwać nie mogła, bo krzyk wyrwał ich wszystkich z szampańskiego nastroju seksualnego i zmusił do powrotu do stanu rzeczywistego, a ten kreować się mógł nieco podejrzanie. Alezja ruszył w trymiga w kierunku, z którego dotarł do niej odgłos, a Ayame przez chwilę pozostała całkowicie samotna z Bjornem, w kierunku którego uśmiechnęła się najpierw jadowicie, a potem dotknęła w miejsca, przed chwilą dotykane przez Alezję, zupełnie jakby rozpamiętywała tamten dotyk. Po chwili jednak przytaknęła mężczyźnie głową, śmiejąc się pod nosem i ruszając razem z nim w kierunku, w którym udała się mistrzyni gildii. - Nie wolałbyś zobaczyć jej miny, gdy to wyjawię niż tak po prostu się dowiedzieć...? - zapytała w nieco kusicielski sposób, a potem roześmiała ponownie. O tak, dobrze się tu bawiła i to mimo krzyku. Nie wiedziała jeszcze, że jej humor niedługo może się zmienić.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Isla Hueso Pon Paź 12 2015, 23:20
MG
Takara i Alezja Niewątpliwie działo się coś dziwnego. Dax, który przecież powinien spać w najlepsze lub właśnie marudzić na tego samego kaca, który dręczył wszystkich, tak po prostu nie żył. Choć to zbyt łagodne określenie. Coś w ułożeniu jego ciała i kolorze skóry nie przemawiało za jego życiem, faktycznie. Jednak wielka rana ziejąca w jego głowie były zbyt dosadnym pokazaniem, że coś mu się stało i już raczej nie podniesie się z wygodnego hamaka. Takara krzyknęła, nie widząc innego rozwiązania, po czym chwiejnie ruszyła do wyjścia, nawołując Alezję. I wtedy stało coś, czego nikt nie mógł przewidzieć. Coś chwyciło Takarę z kostkę. Była pewna, że w chatce nie było nikogo innego. Jednak obecnie, pod wpływem zimnego dotyku, bała się nawet odwrócić. Niejakim pocieszeniem był widok nadbiegającej Alezji, która usłyszała wcześniejszy krzyk Takary. Jak przystało na wróżkę była przejęta stanem Takary, ale na pewno nie spodziewała się zobaczyć... Daxa w takim stanie. Zerkał znad biodra Takary, jednak najbardziej niepokojące było to, że nie miał połowy twarzy...
Kirino i John Bjorn, Bjorn, Bjorn, skąd w tobie tyle agresji? Czy to jakiś uraz z dzieciństwa? A może jakaś niemiła pani coś ci kiedyś zrobiła i teraz pogardliwie traktowałeś wszystkich po równo - czyli chujowo? A może Alezja uratowała cię przed strasznym losem, o którym nikt nie chce wspomnieć? Ach, tyle możliwości. Alezja jednak byłą daleko a ty zostałeś z Kirino. Oh well... Ruda czupryna Gergovii szybko zniknęła w gęstwinie i dwoje magów szło bardziej na wyczucie, choć powinni znać drogę. Chatek jednak nie było widać nawet po dziesięciu minutach. A przecież nie były tak daleko. Dodatkowo zrobiło się ciszej? Czyżby... się zgubili?
John Bjorn
Liczba postów : 219
Dołączył/a : 05/06/2014
Temat: Re: Isla Hueso Sro Paź 14 2015, 15:37
Cała akcja z Kirino dość szybko ustawiła stosunek Bjorna do niej samej. Owszem, był zazdrosny o Alv i najchętniej by je rozdzielił podczas łaskotek, ale jednocześnie, póki nic strasznego się nie działo, było... w miarę ok. Póki jeszcze Kirino mogła eksplodować było ok. A może po prostu ochłonął, bo nie tykała już Inu? Bardzo prawdopodobne. Jednak to, co stało się potem, dość jasno wskazało Czarnemu, że różowowłosa nie zasługuje na jakikolwiek cień jego szacunku. Zdawała się być jedynie zwykłą, oschłą suką, które nie przejmuje się nikim i niczym. Bezwartościowym śmieciem, nie potrafiącym odnaleźć się w sytuacji w jakiej się znalazła, nie posiadająca chwili taktu i naśmiewającą się z rzeczy, które dla wielu są dość istotne. Przynajmniej jedno było pewne. Tak beznadziejna istota nigdy nie będzie w stanie zdobyć serca Alezji, więc przynajmniej o nią nie byłby zazdrosny. Gergovia jest zbyt inteligentna, by dać się poderwać tak... prostackiej babie.
-Wolałbym, byś potrafiła odnaleźć się w sytuacji. - rzekł chłodno, jakby stwierdzał prosty fakt. Kirino obecnie nie zasługiwała nawet na próbę jej unicestwienia. Była zerem. Była niczym. Równie dobrze mógł się zgubić sam. I to było nieciekawe. Szli niby za Alv... czemu więc ją zgubili? Ostrożnie sięgnął po kilka run. Głównie, chciał mieć Thurisaz pod ręką. Tak w razie czego. Nie podobało mu się to. Powoli szedł przed siebie, próbując zauważyć jakieś znajome miejsce, ale... gdyby to się nie udało, wtedy... pozostałoby chyba tylko wrócić do strumyka i iść wzdłuż niego. Powinien wszak wpadać do morza, a ponieważ byli na wyspie, to z plaży powinien być może jakoś dojrzeć lub po śladach wrócić do chatki. Zawsze jakiś plan.
Gnała ile tchu w łapach. Gdyby tylko mogła na czterech, byłoby szybciej. Jednak musiało wystarczyć to, co dała jej natura. Póki co... Krzyk był zbyt alarmujący. Jednak nawet w najczarniejszych Snach nie śniła tego, co zaraz miała ujrzeć. No, może z wyjątkiem tych wywoływanych po Urzecie. Z tym było porównywalne... Wypadła przed chatką, niczym zapałka w stos fajerwerków, hamując "z piskiem podeszew". Odrzuciła grzywkę i resztę włosów, które przez nagłe zatrzymanie poleciały jej na twarz. Spojrzała w drzwi i... poczuła jak krew odpływa jej z głowy. W takich chwilach. Nie wiedziała, czy bardziej powinna teraz zacząć krzyczeć, czy po prostu sobie zemdleć. Wiedziała za to, że żadnego z nich nie może się dopuścić. Może później... Bo: tam jednak była Takara. I był Dax. Z czego oboje mieli poważne kłopoty... Pierwsze co chciała zrobić, to oddzielić jedno od drugiego. Była przerażona stanem Daksa. I przeraźliwie bała się o bezpieczeństwo Takary. Gdyby Dax był po prostu martwy, to byłaby wielka rozpacz. Ale on zdawał się wstąpić do Walking Dead, a to znaczyło, że na rozpacz nie bardzo jest czas, bo są inne priorytety. A ponieważ Dax mimo wszystko się ruszał, to z automatu w umyśle Alezji zatliła się iskierka Nadziei, że uda się stan towarzysza jakoś odkręcić. Ale po kolei... - Takara... - powiedziała tonem, jakby próbowała rozbroić nim bombę w trakcie spaceru na linie - Nie rób tego... Na cokolwiek masz teraz ochotę, nie rób tego. A przede wszystkim: nie odwracaj się... - przeniosła wzrok na zimomagiczną mordkę, wykukującą zza biodra towarzyszki niczym ciekawski świstak z norki - Dax, puść Takarę. Rozluźnij uchwyt i ją puść... - spróbowała dodać normalnym tonem - Nawet nie wiesz, jak można się wystraszyć takiego nagłego złapania za kostki. No dalej, puść ją. Po tym cię opatrzymy ale najpierw puść Takarę... Niestety w grozie całej tej sytuacji musiała wziąć pod uwagę, że Daksymiliana coś przeciągnęło na Ciemną Stronę Mocy. A każdy plan, o jakim pomyślała upadał w miejscu, gdzie w czasie gdy Znak leciałby w stronę T'n'D, Wróżek mógł skrzywdzić Takarę. Choć w sumie nie... Zostało jedno zaklęcie... Wzdrygnęła się na samą myśl, ale nie widziała innej możliwości: przywołuje Ofiarę akwatyczną, by sznur szubieniczny telepnął się na szyję Daksa i brutalnie (ale nie uśmiercająco) odciągnął chłopaka do tyłu. W tym czasie Alv rzuci się w stronę chatki, by wyszarpnąć stamtąd Takarę... Natomiast jeśli rzeczywiście puścił dziewczynę i to dalej ten sam Dax, tylko po zerkaniu w wylot podpalonej armaty, Alezja przyzywa Ochrę, by zajęła się brakiem daksowych tkanek. Jeśli chłopak jest w stanie mówić, pada proste ale szczerze troskliwe: - Co ci się stało?...
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Isla Hueso Pią Paź 23 2015, 16:16
Przez chwilę czuła się, jakby grała w jakimś niskobudżetowym horrorze. Cokolwiek się działo, dziać się nie powinno. Nawet, jeżeli zaraz zjawiła się Alezja, nie sądziła, ze jakoś to jej sytuację poprawia. Coś ja trzymało za kostkę, Dax był martwy a Tasia czułą się jako gatunek zagrożony nagłym wyginięciem. Zombie jedzo mózgi. Tasia go nie miała, więc teoretycznie powinna być bezpieczna. TYLKO DAX CHYBA O TYM NIE WIEDZIAŁ. I tu był cały problem. Słyhszałą słowa Alezji. Cokolwiek chcesz zrobić - nie rób tego. I ona to rozumiała. Jednak chibi Tasia w podświadomości już podpisywała pakt z instynktem przetrwania, i chociaż nie miała robić absolutnie niczego, po prostu mając w nosie wszelakie zalecenia starszej koleżanki i po prostu postanowiła być Tasia. Nawet, jeżeli miałąby być Tasią podczas ostatnich chwil swego życia. Ale jeżeli nie byłaby Tasią, to kim by była? Dlatego tez instantowo postanowiła wycastować Shielda w to coś, co ją trzymało naiwnie myśląc, że ją puści. Wymiary jakiekolwiek. Maksymalna wysokość i szerokość, na grubość jakiś 50cm. Mierzy na oko. A w zasadzie nawet nie mierzy, bo idzie na instynkt. Dodatkowo po prostu się szarpie z tym, kto ja trzyma chcąc w miarę wolna odbiec za Alezję i za nią sie schować. A ze Alezja technicznie powinna być jednocześnie za Tasinym Shieldem to w zasadzie obwarować się z obu stron i mają antyapokaliptyczny bunkier.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Isla Hueso Sro Lis 04 2015, 01:46
Ohohoho, ten chłodny ton faceta niesamowicie ją bawił. Tak samo jak zawsze bawiły ją podobne zabiegi wysuwane w stosunku do innych ludzi, którzy nie potrafili nawet trochę się rozluźnić i dobrze bawić. Ależ on był niepotrzebnie zirytowany, ależ jego serce zostało skute lodem zaledwie przez kilkuminutowe obcowanie z nią. To było zbyt łatwe, zbyt zabawne, ale też dlatego Ayame zawsze miała tyle zabawy drocząc się z tego typu ludźmi. Bo tak - dla niej to było zwykłe droczenie, do którego nie przywiązywała zbyt wiele wagi, a dla niego być może było to czymś zdecydowanie więcej? Śmieszne, ale niektórzy już tak mieli. Ayame nie zamierzała się tym specjalnie przejmować tylko postarać się wycisnąć z chłopaka jeszcze więcej podobnych reakcji przy sprzyjających okolicznościach. Na pewno będzie idealnie i zabawnie, nie mogła się już doczekać. A potem gdy przyjdzie czas rozstania po prostu znajdzie sobie inną ofiarę... znaczy, innego kolegę do zabawy.
Szła sobie spokojnie za nim w tym momencie, oddając mu całkowicie inicjatywę. Był facetem to niech kombinuje, niech pokaże co potrafi, ona nie musiała. - Duże słowa jak na zgubionego chłopca. - odpowiedziała mu posyłając bardzo filuterny uśmieszek. Może to go zmotywuje do szybszego znalezienie odpowiedniej drogi?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Isla Hueso Pią Lis 06 2015, 16:27
MG
Takara i Alezja
Takaś, nie ruszaj się, dobrze ci radzimy... W zasadzie takie słowa działały na młodą Kamishirosawę jak płachta na byka, bo dziewczę i tak robiło po swojemu, zupełnie ignorując dobre rady swoich znajomych czy nawet przełożonych. Czy ona kiedykolwiek kogokolwiek słuchała? A jeżeli tak, to jakim cudem E ją sobie tak wytrenował? A i nawet w tym przypadku jego metody nie do końca się sprawdzały. Dlatego też Takara całkowicie zignorowała prośby Alezji o uspokojenie się i wyczarowała Shielda dokładnie za sobą, unosząc biednego Daxa ze sobą w górę i z wielkim impetem wbijając jego ciało w sufit. Chłopak (czy też to, co z niego zostało) próbował się ratować przed niechybnym losem, przez co na nodze Takary pojawiła się krwawa pręga. Nic to jednak nie dało. Nieprzyjemny plask i chrzęst miażdżonego ciała dotarł do uszu obu panien. To był Dax. Takara właśnie zmiażdżyła chłopaka. Nie zauważyła nawet, że całe jej plecy pokryte są szkarłatem, myśląc o zupełnie czym innym. Przeżyć. Tymczasem Alezja, która bardzo próbowała powstrzymać swoją przyjaciółkę przez jakimś głupstwem patrzyła na cała scenę. Trwało to zaledwie ułamki sekund, a efekt normalnie wgniatał w krzesło. W tym bardzo złym znaczeniu. Efekt był gorszy, niż przewidywała, niż w ogóle zakładała przy wykorzystaniu własnej magii. Najgorsze jednak chyba było to, że Takara nie wyglądała na specjalnie przejętą zaistniałym faktem. W dodatku do uszu Alezji dotarł dziwny, kryształowy śmiech.
Bjorn i Kirino
Dwójka, która zupełnie przypadkiem została razem, niespecjalnie się dogadywała. Moze to była kwestia nieprzyjemnej figlarności Kirino, która zdawała się nie przejmować "trudnym położeniem grupy". Z drugiej strony, czy naprawdę byli w trudnym położeniu? Czy kac był naprawdę taka straszną przypadłością? A może Takara po prostu spadła z łóżka? Nie byli w stanie się jednak o tym przekonać, bo Alezja gdzieś zniknęła, a wraz z nią ścieżka, którą powinni podążyć. Domków nie było... Jedynym rozsądnym wyjściem było cofniecie się do strumienia i dalej ruszenia wraz z nim, by wyjść z buszu. Magowie szli i szli, i dojść nie mogli. A to już było niepokojące. Gdzie były domki i Alezja? Gdzie było wyjście? Można było się załamywać lub dalej szukać drogi do wyjścia, było jednak prostsze rozwiązanie. - Chodźcie, chodźcie! - rozległ się kryształowy głosik tuż za ich plecami. Gdyby się odwrócili dostrzegliby ścieżkę, wyraźnie odcinająca się od roślinności. Zaraz też rozległ się śmiech, który słyszał jedynie John.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Isla Hueso Pią Lis 06 2015, 20:24
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!... - rozerwało ciszę na wyspie, do wtóru z Shieldem mordującym Daksa...
...A po tym nastała głucha cisza...
To się nie stało... To nie jest prawdą... Takie zdarzenia nie mają racji bytu... Stała, z jakimś takim obłąkańczo nieobecnym spojrzeniem. Wzrok padałby gdzieś koło podłogi przy wejściu do chatki. Zrobiła najpierw niepewny krok w stronę domu, po czym zatrzymała się. Nie wiedziała, co robić. Coś musiała. Tylko co?!... - Takara... - powiedziała cicho w przestrzeń. Zrobiła kolejny niepewny krok. - Takara,... Dax... - i wskazała na szczątki przyjaciela leżące na podłodze, do których co chwila dokapywały resztki z sufitu. Zbliżyła się w milczeniu o kolejne kilka kroków. - Dlaczego...?... Przecież... Przecież m... - powoli, dalej jakby nieobecna, podeszła do chatki, weszła powoli do środka, stanęła nad zwłokami. Padła przy nich na kolana, kompletnie bez sił. Wyciągnęła przed siebie drżącą rękę i opuszkami palców dotknęła kałuży krwi w Nadziei, że złudzenie się rozwieje. Uparcie nie chciało się rozwiać. Teraz i na wieki wieków, amen... jakiś złośliwy wewnętrzny głos sobie z niej zakpił. Rzeczywistość coraz bardziej zdawała się docierać, a wraz z tym z każdą chwilą Alezja była coraz bardziej blada, zupełnie jakby ta kałuża krwi przed nią należała do niej. Docierało też, że jest tu Takara. Że jest w tej samej sytuacji. Że się wystraszyła. Alezja musiała też i o niej myśleć. Nie mogła ot tak poddać się rozpaczy... - To był wypadek... - rzekła z zamkniętymi oczami do przyjaciółki... po czym zaczęła układać Daksa w środku. Metodycznie, anatomicznie, zupełnie jakby wkładała prochy do urny, wciąż tak samo blada, milcząca. W końcu rzekła - Nie zostawię go tu. Zabieram Daksa do domu... Przypadkiem przetarła ręką trupioblade własne lico, zostawiając na nim czerwoną smugę. Wciąż na klęczkach, spojrzała na własne dłonie. Całe we krwi. Ale nie chciała jej zmywać. To były cząstki przyjaciela. Nie chciała się ich pozbywać. Jak mogłaby!... Gdy skończyła, odesłała Bagaż. W Cruachan czas biegnie inaczej. Pozwoli zachować szczątki w takim stanie, w jakim spoczęły w kufrze... Wstała. [Jeśli Takara wciąż stoi i ogólnie przez ten fragment nie zadziałała jakoś dużo to] Alezja objęła przyjaciółkę ramieniem i zaczęły wychodzić z chatki. - Musimy odszukać Kiri i Bjorna. Opuszczamy to miejsce... - jeszcze nie przyszedł czas na rozpacz. Ta musiała poczekać... Wtedy usłyszała śmiech. Ktoś to widział. I świetnie się przy tym bawił. W Alezji zapłonął gniew... - DOBRZE SIĘ BAWISZ?!... - warknęła głośno w przestrzeń, nawet nie podnosząc wciąż opuszczonej w smutku i szoku głowy...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.