HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Isla Hueso




 

Share
 

 Isla Hueso

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Next
AutorWiadomość
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Isla Hueso   Isla Hueso EmptySob Lip 26 2014, 15:12

Wyspa nie była zbyt okazała. Miała może 3km średnicy. Brzeg miał może 50m długości, w 3/4 długości była to piaszczysta plaża, jedynie zachodnio-północna ćwiartka posiadała stromy(1km) klif. Było to też jedyne wzniesienie na wyspie(rosła w kierunku północno-zachodnim). Cała była porośnięta trawą i tropikalnymi drzewami. Nie spotkano na niej zwierząt, prawdopodobnie jest więc nie zamieszkana. Za to na całej wyspie można znaleźć ludzkie szkielety. Ato wiszące na drzewach a to nadziane na włócznie... ogólnie całkiem sporo ich
~~

MG

Kiedy tylko Alezja i jej towarzysze zawitali do Hargeonu, pierwsze co rzuciło im się w oczy to cisza. Nie wiele ludzi kręciło się po ulicach, a ci którzy to robili, z lękiem odwracali się w stronę która Samaelowi była świetnie znana. Zło z Os Kelebrin wciąż było wyczuwalne w całym Hargeonie, jednak nie ono było teraz zadaniem. W porcie, na krzesełku siedziała tylko jedna osoba. Kobieta może lat 20, miała na stopach laczku, ubrana w bardzo krótkie spodenki i koszulkę, pod którą widocznie, nie było stanika. Piersi miała też dość spore, no większe od Alezji. Różowe włosy miała upięte z tyłu klamrą i dwoma Senbonami, brązowe oczy spokojnie śledziły zmierzających do niej magów.-Alezja i jej towarzysze jak mniemam?-Zapytała, z dziwnym akcentem. Zaraz też wstała i wskazała na niewielką łódeczkę.-Pakujcie się i od razu możecie zadawać pytania. Kiepska jestem w tłumaczeniach.-Powiedziała ze śmiechem. W sumie kiepska była też w przedstawianiu, bo tego nie zrobiła.

Czas na odpis: 29.07 godzina 15:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyPon Lip 28 2014, 04:55

Z chłopakami miała się spotkać już w porcie, gdyż po drodze miała jeszcze coś do załatwienia...
Wędrówka przez Hargeon odbywała się w dziwnej atmosferze, przynajmniej dla naczelnego Archeologa Wróżek. Bywała już w tym porcie ale nie przypominała sobie, żeby kiedyś było tu AŻ TAK cicho za jej obecności. Zastanawiała się, czy tamte wszystkie razy to były wyjątki od reguły, czy ten jeden dzisiaj niesie z sobą COŚ. Szła w ciszy, rozmawiając z własnymi myślami. Były to jednak chwilowe rozmyślania, gdyż i tak głowa jej huczała radosną i utęsknioną terminologią. WYKOPALISKA! POWIERZCHNIÓWKI! EKS-PE-DY-CJA NA-U-KO-WA!!!... Czuła się, jakby ktoś ją zresetował. Miała swój świat i swoje kredki, a w tym świecie nie było zniszczonych Er, zawalonych egzaminów na maga S, kłótni ze współWróżkami ani kretyńskich śmierci zbłąkanych monaliz rzucających zły cień na gildię. Za to była Alezja i pozostałości starożytnych cywilizacji. Takie "ja i mój DżejDżej". Oczywiście cały czas pamiętała, że to również bardzo ważna misja dla gildii - wewnętrzna Rycerza nie pozwalała jej o tym zapomnieć ani na moment. Nie przeszkadzało jej to jednak - po raz pierwszy od ostatnich radosnych chwil z Diarmuidem - po prostu być szczęśliwą. I to szczęściem innym niż radość, że konająca przed chwilą przyjaciółka jednak będzie żyć. A może to też zbawienne działanie Urzetu, wytrenowanego kilka dni wcześniej, działającego jak antydeprech? Też może być. Półświadome koszmary, w których wciąż na nowo, tylko na różne sposoby widziała śmierć Angella, coraz bardziej ją przekonywały, że może to nie była jej wina...
Tak czy inaczej ogon, ukryty pod płaszczem i plecakiem, merdał wesoło na boki. Uszy, schowane wraz z głową w kapturze płaszcza, strzygły wesoło raz po raz. Była tak pogrążona w myślach, że nawet nie zauważyła, kiedy dołączyli do niej chłopacy...

Psie oznaki radości były jednak ukryte przed oczami ciekawskich. Z zewnątrz Gergovia wyglądała po prostu jak zamyślona, poważna i dumna osoba idąca gdzieś przed siebie, za to w jakimś konkretnym celu. Cała radość rozgrywała się wewnątrz...
Do różowowłosej nie bała się podejść. Ona. Nie bała się. Podejść do obcej osoby. I z nią rozmawiać. Świat się kończy, aż słychać tętent koni Jeźdźców Apokalipsy...
- Zgadza się... - skinęła lekko głową - Alezja Gergovia, Badacz Znaków Przeszłości z gildii Fairy Tail. Z kim mam przyjemność?...
Po otrzymaniu odpowiedzi, wrzuciła swój plecak (wraz z podpiętym pod jego spód namiotem 4osobowym) do łodzi. Sajdak i falkatę zostawiła przy sobie. A teraz czas na pytania:
- Hmm... Dobrze więc. Mam Nadzieję, że nie pominę nic istotnego. Ale póki pamiętam. Trzeba będzie albo załatwić formalności z państwowym konserwatorem zabytków, by Artefakt ze świątyni mógł być w prywatnych rękach, albo oddać go jednej z placówek naukowych. A co do wywiadu... Co wiadomo o użytkowaniu Isla Hueso? Były lub są tam jakieś stałe osady? Miejsca kultu? Jakie zwierzęta i istoty możemy spotkać na wyspie? Jakie warunki pogodowe tam panują? Czy są jakieś wierzenia i legendy dotyczące Hueso? I skąd to nagłe zainteresowanie wyspą?... - po czym zastanowiła się chwilę, by w końcu odpowiedzieć - Na razie to wszystko. Pewnie za moment nasuną mi się kolejne pytania...
Co do wyglądu: buty taktyczne nad kostkę, długie spodnie "khaki" z nogawkami na zamek odpinanymi w połowie ud, biały t-shirt, a na niego narzucony miała płaszcz na długi rękaw (z możliwością podwinięcia rękawów i zapięcia ich "na krótko") z wieloma kieszeniami, koloru jak spodnie, tylko do połowy uda niewiele powyżej zamków nogawek. W długim rękawie płaszcza ukryte były 2 karwasze, w tych miejscach co zwykle, czyli na przedramionach. Na to miała narzucony szary płaszcz z półkoła z głębokim kapturem. O dziwo, nie było jej w tym gorąco. Na prawej dłoni tkwiła "Rękawiczka Gadgeta". Sajdak i falkata były tam, gdzie zwykle. Poza tym wysmarowana była blockerem. Nie chciała się opalić...

Wtem spojrzała w stronę Os Kelebrin i bezmyślnie palnęła:
- Grobowa cisza w mieście. Pan zamku umarł, czy co?... - bo bycie na bieżąco z informacjami z kraju i ze świata, to coś, co zdarza się innym...
Dopiero w tym momencie ujrzała za sobą kolegów, nawet jeśli z/za nią przez pół miasta...
- O, jesteście! Hej! Samael, to jest John Bjorn. Bjorn, to jest Samael... - i dodała też zaraz z zawstydzonym uśmiechem - Dziękuję wam, że zdecydowaliście się pomóc mi w wyprawie. Ale się narobiło...
Wciąż nie zdjęła kaptura. Chyba zapomniała...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
John Bjorn


John Bjorn


Liczba postów : 219
Dołączył/a : 05/06/2014

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyPon Lip 28 2014, 14:28

Mężczyzna przez ostatni czas nie robił nic specjalnego. Owszem, pracował jakiś czas temu na jakichś wykopaliskach... nie były one jednak najwyższego priorytetu plus brak Alezji doskwierał mu tam tak bardzo, że praktycznie nie miał jakichś wielkich chęci do pracy. Kiedy więc wrócił do domu i otrzymał list, w którym to najpiękniejsza, najurokliwsza, najmilsza, najsympatyczniejsza, najbystrzejsza, najbardziej spostrzegawcza, najpracowitsza, najdoskonalsza, najżyczliwsza pani archeolog jaką znał, poprosiła go o pomoc w jej wykopaliskach, JB prawie wyleciał z miejsca bez zastanowienia. Dopiero po kilku chwilach się ogarnął, że jednak powinien wziąć kilka rzeczy, by jak najlepiej wypaść przed czarodziejką. Nie mógł wszak pokazać się od tej... negatywnej strony, jak by to wyglądało przed jego ukochaną? Że on, badacz języków idzie jej pomagać bez jakiegokolwiek sprzętu? O nie... tak to nie będzie. W końcu urocza niczym zorza polarna nad lodowym pustkowiem północy magini z Fairy Tail musiałaby mu wtedy trochę swojego sprzętu pożyczyć, co mogłoby źle zaowocować na przyszłość. Czarodziej nie mógł do tego dopuścić. Musiała mieć o nim jak najlepsze mniemanie, inaczej przecież wyszedłby nie na archeologa, ale na jakiegoś... amatora. A to byłoby żałosne.

Dlatego postanowił się przygotować... i to najlepiej jak tylko mógł. Szybko więc wyjął swój plecak, coby mieć gdzie schować rzeczy, które okażą się przydatne podczas tegoż zadania. Najpierw skupił się na dwóch łopatach: jednej normalnych rozmiarów i drugiej małej, służącej bardziej delikatnym celom. Umieścił je po obu bokach plecaka, mocno przywiązując je do niego, za pomocą zaimplementowanych już w nim sprzączek. Do tego, od strony małej łopatki, dowiązał jeszcze długą linę, bo a nóż do czegoś się przyda. Pod plecak z kolei przywiązał śpiwór, a następnie zaczął pakować resztę mu potrzebnych rzeczy do wnętra plecaka. Najpierw schował tam koc, ubrania oraz inne potrzebne rzeczy raczej codziennego użytku. Na to, umiejscowił swoje książki o starych i wymarłych językach oraz swój notatnik. Na to wszystko spakował jeszcze w drewnianym pudełeczku swój zestaw pędzli najróżniejszych rozmiarów oraz przybory potrzebne do sporządzania notatek: ołówki, gumki, temperówki i długopisy. Na sam wierzch położył swój namiot jednoosobowy, tak w razie co. Do jednej z bocznych kieszeni włożył kilka kanapek na drogę i tak przygotowany, mógł z czystym sumieniem udać się w podróż do Hargeonu, miasta, gdzie po tak długim czasie miał spotkać swą ukochaną, którą powinni wieszcze w swych dziełach opisywać.

Tak będąc zapakowanym czarnoskóry mag przybył wreszcie do miasta, w którym mieli się spotkać. Początkowo krążył po targu szukając czegoś, w co można byłoby zapakować prezent, jaki miał dla Alezji... tak miał prezent! Kimże byłby gdyby go nie miał. Liczył, że doceni ona tak prosty gest... wszak nie było to nic drogiego, ale mogło być niezwykle pomocne. Ten prezent sprawiłby, że czarodziej czułby się bezpieczniej, wiedząc, że ma ona taki talizman... Ostatecznie jednak zdecydował się przekazać jej swój naszyjnik z rąk do rąk, w sposób zwykły i prosty. I przy okazji, mógłby wtedy poczuć na swojej skórze jej dłonie... te delikatne niczym najlepszy jedwab, śnieżną niczym najczystsza biel, symbol niewinności i jasności, dobroci, dłoń. Tak, to był argument, pod wpływem którego JB zdecydował się na brak jakiegokolwiek opakowania. A nóż jeszcze pozwoli mu zawiesić na niej naszyjnik z tą parą run. Tak, grunt to mieć jakieś marzenia. A marzenia o miłości są piękne, więc choć to była tylko niewielka część wielkiego pragnienia mężczyzny, to jednak dawałaby mu taką ilość szczęścia, że pewnie miałby wspaniałe nastawienie do najbliższych prac badawczych. Nawet niekoniecznie związanych z pradawnymi językami, choć takowe pewnie mogłyby pomóc mu rozbudować jego arsenał sztuczek magicznych, to jednak bardziej wolał troszczyć się o naczelną archeolog wróżek.

I tak... wreszcie ją dostrzegł. Kroczącą delikatnie, niczym tańcząca na powierzchni jeziora rusałka, która swą stopą nie mąci krystalicznie czystej wody, tajemniczo skryta pod kapturem, który jednak dodawał jej (według Bjorna) uroku i sprawiał, że zdawała się być tak samo tajemnicza, jak zagadkowa kiedyś była sprawa tęczy, tak uroczo zdobiącej niebo po nieprzyjaznej pogodzie. Do tego jej głos, gdy zadawała swoje pytania. Sam Apollo w otoczeniu Muz i przy akompaniamencie syren oraz upadku porannej, wiosennej rosy nie byłby w stanie dorównać jej doskonałością. Czarnoskóry mag mógłby jej słuchać w nieskończoność i nigdy by się mu to nie znudziło. Jej rzeczowość, zaangażowanie dla sprawy, tak nieugięte, niczym potężny dąb, chroniący innych przed ulewą, burzą i gradem wzbudzały w badaczu języków zachwyt. Te wszystkie cechy sprawiły, że tak bardzo kochał Alezję... która pomimo wielkiej straty tamtych dni się nie ugięła i kontynuowała swe dzieło. Ktokolwiek ją znał, powinien być z niej dumny i ją cenić. Oraz te jej... poinformowanie. Może nie była ze wszystkim na bieżąco, ale jednak to tylko dodawało jej takiego delikatnie nieporadnego uroku, który jeszcze bardziej rozczulał maga run. No i jak jej niby nie kochać? Że też nie wspomni się o jej wielkim uczuciu do towarzyszy i przyjaciół... prawdziwa przyjaciółka (choć może nie powinna aż tak bardzo zacieśniać więzi z mężczyznami). Wtedy też John podszedł bliżej i z uśmiechem się przywitał z Alezją, gdy ta go dostrzegła... niestety, dowiedział się też, że nie będzie tu sam.

-Hej. Kopę lat. To żaden problem. Wołaj kiedy będzie tylko pomoc potrzebna. - przywitał się z czarodziejką z szerokim uśmiechem, po czym wystawił dłoń do zielonowłosego mężczyzny, by też się z nim przywitać (choć już z mniejszym uśmiechem) -Hej! Bjorn, miło mi. - i choć zdawał się być do niego przyjaźnie nastawiony, w gruncie rzeczy, Samael został uznany za osobę... no cóż gorszej kategorii. Kto wie jakie miał zamiary wobec Alv. Badacz języków nie mógł pozwolić, by płakała ona przez kogoś takiego jak on. Więc na pewno będzie miał on maga wróżek na oku. Po chwili jednak zwrócił się do kobiety, która najwyraźniej miała ich zawieść na miejsce docelowe -Jestem John Bjorn Christensen, zajmuję się badaniem starożytnych i wymarłych języków. Jeśli mógłbym znać jeszcze ewentualnie czy w okolicach Isla Hueso była jakaś wyjątkowa grupa kulturalna, byłoby to niezwykle przydatne. - w końcu dzięki takiej wiedzy, byłby w stanie zawęzić grupę ewolucyjną języków, przez co przetłumaczenie ewentualnych tekstów nie powinno stanowić dla czarnoskórego maga run większych problemów. Bo o resztę potrzebnych danych już Alezja zadbała... jaka ona troskliwa. No po prostu szok. Że też nie ma więcej tak cudownych istot jak ona. Nawet ten kaptur, o którym zapomniała mu nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie, uważał, że wygląda w nim przeuroczo.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2393-konto-czarnego#41289 https://ftpm.forumpolish.com/t2167-jb-christensen#37887
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyWto Lip 29 2014, 20:08

MG

Truskawka spojrzała na łódź, pasażerów i bagaże i jednoznacznie stwierdziła, że wszyscy nie wejdą.-Pan zielony poczeka. Zawiozę tych i wrócę. Sobie pan kawke zamówi i za jakieś 10h widzimy się z powrotem-To powiedziawszy weszła do łodzi i poczekala aż zapakują się Biorn i Alezja. Wtedy też powiedziała "wio" i łódź powoli zaczęła sunąć po tafli wody.-To może po kolei...-Zamyśliła się słuchając pytań.-Mówią mi Truskawka i starczy jak też będziecie tak na mnie wołali. Jestem archeologiem i badaczem historii. Niegdyś jak wy byłam członkinią Fairy tail, obecnie jestem członkinią organizacji "Szept Historii".-No i tak oto osoby znajdujące się na łodzi poznały rozmówcę. Szkoda że nie zrobiła tego na brzegu, będzie biedny Samael musiał na nowo pytania pozadawać.-Nic nikomu nie trzeba oddawać ani z nikim załatwiać.-Zaczęła od najważniejszego.-Isla Hueso nie znajduje się w strefie wpływów żadnego państwa. Poza tym artefakt który macie zdobyć jest potrzebny nam. I to nam zobowiązaliście się pomóc. Może po kolei powiem wam co wiem bo tak nigdzie nie dojdziemy...-Stwierdziła, pamiętając nawał Alvowych pytań.-Aktualnie Isla Hueso jest wyspą pełną szkieletów, nieco tropikalną, spodziewajcie się więc ciepłego, wręcz upalnego klimatu oraz wilgotnego powietrza. Na Hueso nie ma zwierząt. Nie licząc roślin wyspa zdaje się wymarła, odpowiadając więc na pytanie - nikt tam nie mieszka.-Westchnęła, czas na trudniejszą część.-Zainteresowanie wyspą jest nagłe bo dopiero niedawno odkryliśmy że na Hueso mieści się interesująca nas świątynia.-Znów przerwa, łódka nieprzyjemnie się kołysała.-Hueso było zamieszkane dawno temu. Przed dawno temu mam na myśli naprawdę odległe lata. Coś około 20-30 tysięcy lat temu. Może dawniej. Prawdopdobnie jeszcze wtedy kiedzy ludzkość wychodziła z kolebki... lub jeszcze nie istniała...-Ostatnie dodała ciszej. Istnienie rasy ludzkiej na świecie nie jest dokładnie datowane. Wiadomo jedynie że onegdaj istniały karły i olbrzymy. Wzrost uśrednil się może 10.000 lat temu. Co do tego jak stara jest ludzka rasa są różne spekulacje, przyjmuje się jednak że jest to 18-20 tys. lat.-Oczywiście wyspę odwiedziało w tym czasie wielu ludzi. Głównie dlatego że było to popularny szlak do nieistniejącej już Atlantydy. Nas nie mniej interesuje owa stara nacja, która stworzyła świątynie na tej wyspie. I nie tylko na niej. Chcemy dowiedzieć się kim byli, jak bardzo byli rozwinięci. Chcemy ich poznać i...-Urwała patrząc gdzieś w dal.-W każdym razie, chcemy dowiedzieć się o nich wszystkiego co możliwe. A złote kości schowane w licznych świątyniach na całym świecie, są kluczem do zgłębienia sekretów tej rasy.-Odpowiedziała spokojnie, a łódź dalej wolno sunęła.-Aktualnie prócz tej świątyni odkryliśmy jeszcze dwie nowe. Przy czym jedna jest dziesięć razy większa od tej na Isla Hueso i o wiele bardziej niebezpieczna. Sam mistrz Kugo i Hesuljan Krees(Alv i Bjorn słyszeli o kimś z takim naziwskiem. Podobno to on odkrył historię powstania magii i zginął 3 lata temu w wypadku) się tam udali. Możecie czuć zaszczyt, że stajecie się obecnie czegoś naprawdę wielkiego... Poza tym jak się spiszecie, to zawsze możecie do nas dołączyć-Mrugnęła.-Mamy niedobór w ludziach. Na przestrzeni ostatnich lat, zginęło naprawdę wielu Archeologów...-Mruknęła z niezadowoleniem, a łódź jak płynęła tak płynęła i zapowiadało się że to będzie naprawdę długa podróż.[/b]

Czas na odpis: 01.08 godzina 20:00

//Sam, jak będziesz miał czas to pisz. Na razie sobie stoisz na brzegu//
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
John Bjorn


John Bjorn


Liczba postów : 219
Dołączył/a : 05/06/2014

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyWto Lip 29 2014, 23:25

Alezjo, piękności ma,
Któż Ci Twoje szczęście da?
Wiele nieszczęść Cię spotkało,
Dużo szczęścia omijało,
Lecz nie smuć się, zrób to proszę,
W zamian Ci swój patronat przynoszę.
Skrzywdzić Cię nie dam,
Póki swe siły mam,
Tylko śmiej się, jak co dnia,
Rośnij jak gałąź od pnia,
W dużo siły i potęgi,
Nawet mimo wielkiej mordęgi.
Niech twej skóry nic nie zniszczy,
Póki sen się twój nie ziszczy.
Ja pomogę, mówię szczerze,
Serce daję swe w ofierze.
Ty się raduj każdą chwilą,
Może nie zawsze miłą,
Jednak tam gdzie słońce zachodzi,
W innym miejscu już wschodzi.
Także zapamiętaj Moja Droga,
Niech Cię nie ogarnia trwoga.
Uśmiech Twój rozpala serca,
Nawet największego mędrca,
Śmiech prześliczny niczym woda,
Przemijająca niczym nowa moda.
Tak krótko brzmi niestety,
Chociaż wolałbym go słyszeć niźli jakieś bzdety.
Nie żałuj nam więc śmiechu swego,
Śmiej się z dowcipu każdego.
Niech twój głos pod niebo się wznosi,
O to cię zakochany prosi.
Nieśmiałości powiedz dość,
I daj złym ludziom w kość.
Mimo twej delikatności,
Pokaż, że jednak kryjesz w Sobie pokłady złości.
Która niczym wulkan grzmiący,
Eksploduje jak gejzer mile kojący,
Że o Siebie dbać potrafisz,
Jednocześnie nie dbasz o afisz.
Sprawy ważniejsze cię obchodzą,
Idące często inną drogą,
Niźli większość ludzi,
Która się co rano budzi.
Baw się każdą chwilą swoją,
Będę Ci ja tu ostoją.
Zrobię wszystko, mówię szczerze,
Niczym postać w jakiejś operze.
To dla Ciebie, Moja Droga,
Niech Ci świat swych sił doda.
Tylko o jedno proszę cię,
Uśmiechnij się… uraduj mnie.

Taki to wiersz gościł w głowie czarnoskórego mężczyzny od dawna... praktycznie został utworzony kilka dni po tym, jak Christensen ostatnio widział Alezję. Tęsknota do niej pobudziła w nim jakieś tam pierwotne zdolności poezjotwórcze i zaowocowały takim, a nie innym dziełem lirycznym. Może i nie najwyższych lotów... ale utworzonych z czystego serca i JB wiedział, że kobieta by to doceniła. Niestety... wiedział też, że raczej nic z tego... po pierwsze lekko się bał, a po drugie... istniała gdzieś szansa, że Alv zrozumie to w ten sposób, że mag poznał dziewczynę i takim samym, jak ona imieniu. Ach, to też bardzo podobało się Johnowi. Tak jakby... zupełnie wyrwana ze świata, nie przejmująca się tym wszystkim. Tak wiele osób chciałoby mieć taką zdolność... zdolność wyłączenia się z rzeczywistości i życia w swoim własnym świecie, ze swoimi własnymi kredkami, ze swoimi własnymi przyjaciółmi i ze swoją, jedyną, prawdziwą, najszczerszą i najpiękniejszą miłością. A skoro już o tym najpiękniejszym, ludzkim uczuciu mowa, wypadałoby wreszcie wspomnieć, że Czarny nie zamierzał czekać w nieskończoność ze swoim prezentem dla prześlicznej pani archeolog wróżek. Dlatego też, zanim jeszcze wsiedli na pokład łodzi, zatrzymał na moment Alezję i podając jej w dłoni swój naszyjnik z runami Uruz i Othila.

-To dla ciebie. Powinno cię chronić w każdym momencie. - powiedział do czarodziejki z szerokim uśmiechem, po czym (o ile ta by mu na to pozwoliła) zawiązałby naszyjnik na jej szyi oraz pomógł wsiąść do łodzi. Choć znając naszą dzielną, samodzielną, odważną, silną, niezależną, miłą, piękną, życzliwą, sympatyczną, koleżeńską, wierną, solidarną, pomocną, uroczą, prześliczną, inteligentną, mądrą, wyedukowaną, doświadczoną, zabawną, może czasami niezdarną (choć to i tak tylko podkreślało to, jak bardzo piękna i urocza była w oczach maga), urodziwą, cudowną, dowcipną, przyjacielską, żartobliwą, niekiedy nieśmiałą, innym razem bardzo śmiałą bądź charyzmatyczną kobietę, ta pewnie wolałaby to zrobić sama, więc JB by się tym tak strasznie nie przejął. Usiadłby sobie więc spokojnie gdzieś w łodzi i wysłuchał słów Truskawki. Ponieważ ta nie zaczęła sobą prezentować cech zainteresowania Alezją, czarnoskóry mag, nie miał przedstawicielce "Szeptu Historii" nic do zarzucenia, więc rzucił jeszcze tylko do Inu jedną wypowiedzią -Zdejmij ten kaptur. Co się będziesz przed światem ukrywać? Ciepło jest, nie musisz się chować. - te zdania były prawdziwe, ale miały też ukryty cel. Tak, tak, Christensen chciał spojrzeć Alezji w oczy... w te jej piękne, heterochromiczne, wielobarwne, urocze, pełne iskierek i płomyków na samą myśl wykopalisk oczy. Tak dawno ich nie widział, że teraz mając je skryte pod kapturem w cieniu coś go kuło w serduszku. Całe szczęście, że ten zielonowłosy z nimi nie płynie.

JB wciąż nie wiedział, jakie to relacje łączyły członka Fairy Tail i jego ukochaną... ale zdecydowanie mu się to nie podobało. Dlatego niezwykle go uradowało to, że nie może z nimi płynąć, bo nie ma miejsca. Jeszcze usiadłby blisko Alezji i miałby z nią kontakt fizyczny... o nie, do tego mag run by nie dopuścił, choćby nie wiadomo co. Dlatego niby kulturalnie patrzył na malejącą postać zielonowłosego czarodzieja podniósł rękę na znak "do zobaczenia później". Szybko też przeprowadził wstępne kalkulacje. Skoro dziesięć godzin ma trwać podróż tam i z powrotem, znaczyło to, że będzie miał spokój od tejże osoby na piętnaście godzin! TAK! Tyle czasu bez jakiegoś rywala miłosnego. Oby tylko na wyspie nie było masy męskich archeologów, którzy tylko chcieliby dostać w swoje łapki Alv... całe szczęście, że prezent jaki jej dał potrafi wytworzyć tarczę przed takimi złymi ludźmi. Jakby jeszcze miał zaklęcie niszczące podrywaczy... ach, jakże pięknym zaklęciem by ono było. I pewnie jednym z najczęściej stosowanym lub chociażby najlepiej rzucanym przez Bjorna. Nikt, słowem NIKT nie może ot tak sobie pogrywać z uczuciami mężczyzny, który nie pozwoli by byle kto śmiał podrywać Alezję... by KTOKOLWIEK POZA NIM PRÓBOWAŁ! ŻODYN JEJ MIEĆ NIE BĘDZIE PÓKI JB TU JEST! ŻODYN!

-Rozumiem. Z tym, że nie jestem członkiem Fairy Tail - krótko podsumował pierwszą część wypowiedzi Truskawki, porzucając już temat zielonowłosego czarodzieja. Z uwagą oddał się dalszej części opowiadania kobiety i było kilka kwestii, które go zarówno interesowały, ale było też kilka takich spraw, które mu się zdecydowanie nie podobały -Chcesz mi powiedzieć, że odkrycie, mogące mieć ogromne znaczenie w historii ma zostać skrzętnie ukryte? Rozumiem, że może nie wszystkim wypada się dzielić od razu, ale coś takiego, powinno być dobytkiem dla całej ludzkości, a nie dla wąskiej grupki osób. Mam więc nadzieję, że po tym całym waszym projekcie owe kości będą udostępnione publice do oglądania, a Atlantyda nie będzie tylko legendą. Również, chciałbym mieć możliwość publikacji informacji na temat języka i pisma tamtej rasy. Może niekoniecznie po tym zadaniu, ale jako badania naukowe, gdy już zdecydujecie się opublikować. - i w ten oto piękny sposób mężczyzna zakończył kwestię tego, co mu się nie podobało oraz tego, co dotyczyło bezpośrednio jego zainteresowań. Teraz pozostała kwestia samej organizacji, o której wcześniej nie słyszał. -"Szept Historii"... jakie są cele i założenia tej organizacji. Jej struktura. Kiedy powstała, przez kogo i w jakim celu? Nie oczekuję teraz informacji, ale jeśli miałbym dołączyć do "Szeptu Historii" muszę wiedzieć, na co się piszę. Oraz co przed nami ukrywasz... nie dokończyłaś wypowiedzi. "Chcemy ich poznać i..." i co? - JB może jeszcze się nie rozkręcał, ale już w głowie wiedział, że nie zamierzał być kundlem na posyłki organizacji, która działa w nie wiadomo jaki sposób. Nie podobały mu się te wszystkie sekrety, ani to, że zamierzają jeszcze więcej rzeczy trzymać w tajemnicy.

To było wszystko i czarnoskóry mężczyzna skupił się teraz na czymś zupełnie innym. Na otaczającym ich krajobrazie. Malejącym w oddali Hargeonie oraz Os Kelebrim. Powoli mijanym falom. Ciekawiło go to, jak wyspa, do której zmierzają wygląda z dystansu. Jak będzie się zmieniała, gdy powoli będą się do niej zbliżać. Było to coś, co go teraz interesowało i pozwoliło się uspokoić, zwłaszcza po ostatnich, burzliwych wypowiedziach, których autorem był on sam. Wyglądał tak, jakby się zamyślił... i pewnie myślał albo o zabytkach, albo o nadchodzącej pracy, albo o Alezji. Ale wbrew wszystkiemu, był uważny. Wolał nie ominąć jakiejkolwiek kwestii wypowiedzi Truskawki, bądź jego ukochanej. Wszak nie jest on idealny... nie to co Alv. Ona pewnie pamięta o wszystkich kwestiach, o których zapomniał JB. Jak to dobrze, że ona tu była... co to byśmy bez niej zrobili. I tak, oczekując na reakcję Truskawki bądź czarodziejki wróżek, przyglądał się, jak łódź przecina fale, prowadząc całą grupę na wyspę, gdzie mają prowadzić badania... i to starożytnej rasy. Choć Christensen tego nie pokazywał, to jednak bardzo był podekscytowany myślą o spotkaniu języka, jakiego nigdy wcześniej nie widział... wszak tak też myślał o języku tamtej pradawnej nacji z Atlantydy. Choć może istniał jakiś cień szansy, że jest to język, który następnie został przejęty przez jakąś inną grupę etniczną pierwszych ludzi, którzy pojawili się w okolicy świątyń zbudowanych przez tamtą rasę.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2393-konto-czarnego#41289 https://ftpm.forumpolish.com/t2167-jb-christensen#37887
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyPią Sie 01 2014, 00:36

Spojrzała na Sama i zrobiło jej się głupio. Nie lubiła zostawiać kogokolwiek w tyle. Może to ona powinna zostać? Chłopacy płynęliby pierwsi, poznaliby się, może dowiedzieli czegoś, o co ona zapomni zapytać Truskawkę. Spojrzała na łódź. Pierwszą myślą było: Zaraz, przecież mam Dłubankę!... Jednak kolejną myślą była wizualizacja próby holowania dłubanki. Z dziesięć razy wylądowaliby w wodzie nim nawet wypłynęliby z portu. A co tu mówić o pełnym morzu. Nie, ten pomysł musiał wrócić ponownie na ławkę rezerwowych...
- 10 godzin szybko zleci... - odezwała się pogodnie do wróżkowego kompana. - W tym czasie Bjorn i ja poszukamy miejsca na obóz i go rozbijemy. Rozejrzymy się może trochę po okolicy... - choć szczerze, wolała nie oddalać się za bardzo od miejsca, w którym mają spotkać się z Samaelem ponownie...
Po tym odwróciła się w stronę Bjorna i Truskawki, by zostać zaskoczoną przez tego pierwszego. Bez słowa, stojąc jak wryta, pozwoliła sobie zawiązać naszyjnik wokół styku kaptura z resztą płaszcza...
- D-dziękuję... - powiedziała cicho, nasuwając jeszcze bardziej kaptur na twarz. Nie była to jednak zawstydzona cichość. Była martwa. Odległa. I ciężka jak głaz. "Jeśli jesteś szczęśliwy, nie martw się - przejdzie ci!". Stała tak jeszcze parę sekund, niczym kamienna figura. Gdy Bjorn chciał jej pomóc wsiąść, kaptur kiwnął przecząco, co nie specjalnie powinno Bjorna zdziwić. Często miał okazję widzieć, że wiele rzeczy Alv po prostu woli robić sama, bez zbędnej pomocy...
Bez słowa postać ukryta pod płaszczem zajęła miejsce w łódce i z miejsca zapatrzyła się w dal. Na szczęście mimo, że Alv-Anielica błąkała się smętnie gdzieś na linii horyzontu przed nimi, Alezja-Rycerza postanowiła wypełniać obowiązki, pozostając częścią umysłu w łodzi, dzięki czemu Alezja słyszała i rejestrowała rozmowę między Truskawką i Bjornem. Na prośbę o zdjęcie kaptura początkowo nie zareagowała. Dopiero po chwili powiedziała cicho...
- Wybaczcie. Już zdejmuję... - ale i tak zdjęła go, i to niespiesznie, rzeczywiście dopiero po kolejnej chwili. W tym też momencie Lingwista mógł zaktualizować sobie bazę danych, bo otóż, okazało się, iż od ich poprzedniego spotkania zaszły pewne mocne zmiany. Pierwszą widoczną była zmiana koloru włosów z naturalnego brązu na naturalny rudy uparcie kojarzący się z marchewkami. Być może pamiętał, że Alv od kiedy ją znał, była wrogiem farbowania włosów. Czyżby przez czas od ostatniego spotkania zmieniła zdanie? No i druga zmiana: zmiana jednej pary uszu na dwie, z czego druga wyglądała jak dwie pomarańczowe, niewielkie i kudłate piramidki Pitagorasa, tą prostopadłą do gruntu ścianą skierowane w przód, i [ta para uszu] zdawała się na dobre zadomowić na czubku głowy Alezji, jakby tuż nad szwem wieńcowym (łączy kość czołową z ciemieniowymi). Czubki uszu były lekko zaokrąglone. Włosy zaplecione miała w warkocz zaczynający się na czubku głowy, następnie nie pleciony jak francuski, w dół przy skórze lecz jak zwykły, nie dotykający głowy. Dopiero tuż przy dolnej części włosów z tyłu głowy był razem z nimi splatany. Dalsza część warkocza, ta "jeszcze bardziej w dół", owinięta była wokół tej wolnej przestrzeni wytworzonej między górą warkocza na czubku głowy, a wpleceniem go z włosami z dolnej części głowy. "Włosy Elling", rekonstrukcja fryzury u pewnej ofiary bagiennej. Bjorn mógł (ale też nie musiał) wiedzieć, że Alv notorycznie ganiała z rozpuszczonymi włosami, jeśli nie było wyraźnego powodu, by je związać. Tym jeszcze rzadziej je zaplatała...
Ale było coś jeszcze. Przez ułamek sekundy mógł dostrzec zmianę, raczej niezauważalną dla Truskawki (chociaż kto wie). Zmiana spojrzenia, z nasiąkniętego smutkiem, na które Alezja sobie pozwalała tylko kiedy (myślała, że) nikt nie patrzył, a coś ją trapiło, na silne i zdeterminowane spojrzenie, jakby zamierzała nim zatrzymać legiony agresorów...
- Nie rozumiem paru rzeczy... - powiedziała pewnie, patrząc Truskawce w oczy, jak to ma w zwyczaju w trakcie rozmów - ... i mam Nadzieję, że nie zaszła tu wielka pomyłka. Nie chciałabym prosić cię o zawrócenie łodzi, Truskawka, bo to bardzo ważne dla mnie zadanie. Ale musimy sobie coś wyjaśnić. Po pierwsze: co znaczy "że nikomu nic nie muszę oddawać, ani z nikim załatwiać" i dlaczego twierdzisz, że znajdowanie się wyspy na wodach międzynarodowych usprawiedliwia tajenie przed światem znalezisk? Chyba, że nie twierdzisz, a ja po prostu źle zrozumiałam. Wówczas: proszę o wybaczenie. Mam Nadzieję, że nie masz mnie i moich towarzyszy za tych niechlubnych badaczy, którzy za pieniądze szukają skarbów dla bogatych buców, po wypełnieniu zadania kompletnie nieinteresujący się tym, co odkryli. Nie jesteśmy hienami cmentarnymi, a nauka jest własnością ludzkości. Jeśli ty i twoja organizacja ma nas za awanturników, którzy przybędą, zdobędą i zasilą bez sprzeciwu czarny rynek obrotu zabytkami lub pseudoświątynię jakiejś sekty o wierzeniach wyssanych z palca, możesz zawrócić łódź. Z resztą, skoro jesteś Archeo, zapewne ciebie też wiele razy brano za osobę, którą nie jesteś... - po czym wyprostowała się w łodzi... - Natomiast jeśli dostaniemy prawo do PRZYNAJMNIEJ publikacji ROZSĄDNEJ części badań po tej misji, która to publikacja nie sprawi zbędnego zamieszania w umysłach ludzi, to mamy szansę się dogadać... - oczywiście było dla niej jasne, że własnej dokumentacji im nie odda w oryginale. Może za to pozwolić na kopie. - Nie wiem, czy Mistrzyni Takano tobie mówiła, lub czy się sama orientujesz, ale Fairy Tail, a w tym Mistrzyni też, ma kłopoty, gdyż na skutek podłych zrządzeń Losu ludzie coraz częściej patrząc w stronę mojej gildii, widzą krew. Taki artykuł nie dość, że popularyzuje naukę, to jeszcze może pokazać, że Wróżki dobrze sobie radzą też w innych dziedzinach niż przelewanie krwi swojej lub czyjejś. Bo ludzie zaczynają na nas patrzeć w sposób niezgodny z prawdą. Nie wiem, czy ustalałaś z Mistrzynią Takano Aio czym dla mnie ma być ta misja, czy to jej osobista decyzja. Tak czy inaczej ta misja jest dla mnie niemożliwie ważna, ale mimo to nie zamierzam postąpić wbrew etyce zawodowej. A jej część o tajeniu informacji się bardzo nie podoba... - Spojrzała już trochę łagodniej, trochę sympatyczniej na sterniczkę - Wspomniałam, że udostępnilibyśmy po tej misji tylko tę rozsądną część informacji, a nie wszystko jak leci. Podawanie do informacji publicznej wiadomości, że badamy cywilizację, na przykład, starszą niż ludzkość może wprowadzić póki co sporo zamieszania, szczególnie, że nie znamy szczegółów. Swoją drogą: jesteście pewni datowania? Może to jakiś błąd? Zanieczyszczone próbki?... - miała dystans do tak śmiałego datowania. Jednak rękami, nogami i czubkami uszu nie będzie się wypierać. Może jakieś skoki w czasie, podróże między wymiarowe, etc. Co prawda rzadko się zdarzają, ale mimo wszystko jednak się zdarzają. Tak długo, jak hipoteza nie brzmiała: "KOSMICI", było znośnie...
Po chwili kontynuowała (jeśli jeszcze Truskawka nie wyrzuciła jej za burtę, lub co gorsza, nie zawróciła), najpierw zwróciwszy się do Bjorna:
- Atlantyda jest faktem dziejowym. Choć spokojnie, Bjorn. Przyznam, że mnie samej ciągle trudno do tego przywyknąć*... - przy czym, o dziwo, mówiąc te słowa nie patrzyła na towarzysza, lecz wzrok spoczął na deskach pokładu łódki, gdzieś koło jego stóp. Coś nie grało...
Po tym zwróciła się do Truskawki, ponownie wiercąc ją nieustępliwym (jednak nie nieprzyjaznym) wzrokiem:
- Co wam wiadomo o świątyni? Tak, z rzeczy znanych do tej pory. Poza tym, na wyspie są jakieś źródła wody pitnej? I czy powinniśmy się kogoś na niej spodziewać? Jak kogoś spotkamy, to raczej mieć się na baczności, czy to ktoś od was?... Masz może dla nas jakieś notatki lub mapy?... - a jeśli wcześniej nie odpowiedziała na pytanie Christensena - I nie dokończyłaś pytania. Czego jeszcze oczekujecie poza poznaniem od tego stanowiska? Czego nam nie mówisz? Chcę wiedzieć, czego mogę się spodziewać. I opowiedz nam też o złotych kościach, proszę... - a po chwili dalszy ciąg - Mówisz, że jedna z innych odkrytych świątyń jest niebezpieczniejsza od tej na Isla Hueso. Co zatem jest nie tak z interesującą nas dziś świątynią? Bo brzmi jakby coś było z nią nie tak...
O "Szept Historii" na razie nie pytała. Bjorn zrobił to za nią...
Na słowa o stracie wielu ostatnimi laty, znów zapatrzyła się w horyzont, mówiąc tylko cicho i smutno:
- Zjednoczeni z Przeszłością... - tak, ona też kogoś straciła...
Bjorn być może pamiętał, że takie same słowa mówiła prof. Hakubutsukan, gdy się dowiedziała o śmierci któregoś z badaczy. Natomiast Truskawce ten zwrot nie musiał być znany (choć mógł), mimo że też jest z Archeo...
Po kolejnej chwili Inu odezwała się, jednak tym razem na nikogo nie patrząc, ze wzrokiem utkwionym gdzieś w horyzoncie. Co istotne, głos był cichy i spokojniejszy...
- Wybacz za mój poprzedni ton. Mogłam powiedzieć to samo, tylko łagodniej. Kiepski dzień, przepraszam...
A figa tam, że cały dzień. Przecież w porcie przywitała się z różowowłosą normalnie...
Poza tym, jeśli Truskawka okazała się dziewczyną o anielskiej cierpliwości i jednak ani nie zawróciła, ani nie wyrzuciła Alv za burtę, to zapewne będzie ciąg dalszy pytań. Przede wszystkim chyba muszą ustalić warunki współpracy...


*Jeśli to jakaś stara informacja, to można przyjąć, że Alv jest ze "szkoły archeologicznej" (a co za tym idzie jej ś.p. mentorka też), która długo nie akceptowała teorii o Atlantydzie...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyPią Sie 01 2014, 20:46

MG

Oboje mieli wątpliwości i Truskawka nim na cokolwiek odpowiedziała, wpierw ich wysłuchała. A potem zatrzymała łódź. Czyżby podróż miała się już skończyć? Truskawka westchnęła i spojrzala na pasażerów.-Dobrze zrozumiałaś, chociaż ja też nie wyjaśniłam wam dlaczego. Mój błąd, jak mówiłam kiepsko mi idzie tłumaczenie czy w ogóle rozmowa z ludźmi.-Odwróciła głową, patrząc gdzieś w może. Łódka kołysała się spokojnie na wodzie.-Zapewne słyszeliście na przestrzeni ostatnich 20 lat, o licznych tajemniczych zgonach archeologów? Większość z nich jakoś przyczyniła się do naszych badań. Ktoś, bardzo chce żebyśmy nie odkryli prawdy i próbuje nas uciszyć. Ale to nie jest główny powód dla którego te odkrycia muszą pozostać tajemnicą. Tę nację chcemy poznać i... i dowiedzieć się, dlaczego zostawili to, co zostawili.-Uniosła dłoń by przerwać potencjalny natłok pytań.-I proszę nie pytajcie o to. Póki Kugo nie złoży wszystkiego do kupy nikt nie może się dowiedzieć o naszych odkryciach z prostego powodu - to może oznaczać koniec świata, takim jakim go znacie. Aktualnie nie wiemy kto jest wrogiem a kto przyjacielem. Ufam Takano i tylko dlatego wam o tym mówię. Ta świątynia też będzie bardzo niebezpieczna a skoro umierają archeologwie jest ktoś kto wie całkiem sporo. Ta osoba nie może wiedzieć więcej i nie może wiedzieć ile my wiemy. Przyjdzie czas na publikacje odkryć, na razie jednak trzeba dzialać rozważnie i po cichu.-Westchnęła zastanawiając się czy przekazała wszystko co trzeba.-Kugo twierdzi że wpierw musimy zrozumieć, by potem nauczać. Inaczej opatrznie zrozumiana rzecz może przynieść tylko nieszczęście. Czy możemy teraz płynąć dalej, czy chcecie wrócić na brzeg?-Zapytała niepewna tego co postanowi grupka archeologów. Reszta tematów nie była teraz poruszana, skoro nie pewna była przyszłość misji.

Czas na odpis: 04.08 godzina 21:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyPią Sie 01 2014, 21:00

Zaufanie. Zaufanie, czyli często oddanie komuś własnego życia bez praktycznie żadnej pewności, co się z nim stanie za chwilę, tydzień czy rok. Co osoba obdarzona zaufaniem zrobi z tym fantem. Czy Alv ufała innym? Tak. Ale w ograniczonym stopniu. Tylko tyle, ile musi. Ludzie zbyt często popełniają błędy, albo za dużo działa wypadków losowych. Z resztą, zawsze gdy komuś zaufa całkiem, to świat zaczyna walić jej się na głowę ciężkimi klocami firmamentu. Przez to liczba osób, którym Alezja oddałaby własne życie od tak jest naprawdę niewielka. Ale opowieść Truskawki, niestety, brzmiała przekonująco. A skoro Mistrzyni to jedna z osób, którym ufa Alezja, nie może tego prawa odbierać innym...
- Wybacz poprzednie. Możesz obrać ponownie kurs na Isla Hueso. Wchodzimy w to... - powiedziała Inu wciąż dość "ciężkim" tonem, jednak łatwo było w nim wyczuć pokorę i coś w rodzaju przeprosin...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
John Bjorn


John Bjorn


Liczba postów : 219
Dołączył/a : 05/06/2014

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyNie Sie 03 2014, 10:58

Tak, cóż za radość, że przyjęła jego jakże skromny, ale istotny prezent. Gdyby nie samodyscyplina i opanowanie, Bjorn najpewniej podskoczyłby ze szczęścia, zakrzyknął coś tonem pełnym podekscytowania i zapewne jeszcze jakiś szamański taniec szczęścia by zatańczył. Ale nie... nie mógł. Byłoby to zbyt dziecinne i mogłoby całkowicie zrujnować obraz czarnoskórego maga, jaki sobie Alezja wytworzyła przez te wszystkie lata ich miłości... znaczy znajomości... znaczy wiecie o co chodzi no. Nie moja wina (no dobra, moja), że relacja łącząca i JB, i Alv jest tak samo zawiła jak zagadka siedmiu mostów Królewca albo jeszcze innych zagadek historii, które utknęły w mrokach dziejów przeplatane mroczną nicią tajemnicy i zagubienia. I choć wielu chciałoby poznać prawdę, szanse na to są równie ulotne co niewielkie iskierki, które wystrzelone z ogniska marzą o niebie, smutnie zatrzymując się po kilku sekundach ich barwnego życia; są tak niewielkie, niczym pojedyncze ziarenko pyłu wzniesione przez ruch nogi człowieka albo przejazd powozu. Tak czy inaczej, Christensen był naprawdę przeszczęśliwy za sprawą faktu, że czarodziejka Znaków Przeszłości przyjęła jego prezent, prezent, dzięki któremu będzie mógł ją chronić w każdej najmniejszej chwili. A to wszystko z troski o nią. Mimo wielu wspaniałych i przecudnych cech, które czyniły z Alezji istotę doskonałą, piękną, uroczą, mądrą, inteligentną, żartobliwą, skromną, dowcipną, emocjonalną, spostrzegawczą, życzliwą, sympatyczną, pomocną, przyjacielską, koleżeńską, piękną, uroczą, gustowną, fantastyczną, urzekającą, miłą, kulturalną, pozytywną, ambitną, bezpośrednią, błyskotliwą, bystrą, energiczną, ciepłą, cierpliwą, wierną, czułą, dobrą, lubianą, dojrzałą, dokładną, dyskretną, dzielną, ciekawską, dojrzałą, konsekwentną, wesołą, logiczną, dociekliwą, kreatywną, niezależną, odpowiedzialną, silną, odważną, pogodną, opiekuńczą, pomysłową, prawdomówną, radosną, spostrzegawczą, racjonalną, rozsądną, rzetelną, pracowitą, serdeczną, uczciwą, zaradną, słowną, troskliwą, stanowczą, taktowną, szlachetną, towarzyską, wytrwałą, wrażliwą, wspaniałomyślną i zdyscyplinowaną, to jednak JB i tak się o nią martwił i zamierzał zrobić co w jego mocy, byle tylko była bezpieczna. A jego naszyjnik miał mu w tym pomóc. Poza tym... tak prześlicznie w nim wygląda. Co z tego, że jest w kapturze, i tak przecudnie wygląda. Bo tak. I już. Koniec kropka. I nie ma, że nie, nie ma, że boli. Takie są fakty i tak będzie. I do tego tak uroczo się onieśmieliła, awwwww tak słodko. Normalnie, dobrze, że JB ma jakąś samokontrolę, bo by się tu zaraz rozkleił nad cudownością czarodziejki z Fairy Tail. Ale... znał ją na tyle dobrze, że wyczuł, że chyba nie wszystko było tak bardzo w porządku, jakby chciał... jakby marzył. Ale miał nadzieję, że wszystko się ułoży i jego ukochana będzie szczęśliwa. Zwłaszcza, że jedziemy na wykopaliska! I w łodzi nie będzie tego zielonowłosego... i pewnie byłoby spoko, gdyby nie rozmowa, jaka się podczas podróży odbywa.

Nim jednak całkowicie do niej nastąpiło... Alezja zdjęła kaptur. I to, co pod nim skrywała sprawiło, że czarnoskóremu magowi run serduszko mocniej zabiło. Bo oto, jego najukochańsza osoba zmieniła kolor włosów. I to na rudy. Co z tego, że była wrogiem farbowania włosów i tak wygląda prześlicznie. Teraz, barwa jej włosów kojarzyła się z marchewkami, co idealnie odwzorowywało to, jak bardzo dobrą istotą jest czarodziejka. Wszak czy marchewki nie zawierają dużo prowitaminy A, która dobrze działa między innymi na wzrok? Do tego są źródłem wielu ważnych witamin. Są prawie tak samo dobre, jak cudowna jest Alv. Pasują do niej. I do tego jeszcze te prześliczne uszka, ta dodatkowa para. Owszem, może to i było coś... osobliwego, ale jednocześnie było to wyjątkowe. Tak samo jak wyjątkowa dla JB była ta czarodziejka. Do tego wyglądała po prostu słodko w tych uszach, że czarnoskóry mężczyzna z trudem powstrzymywał się od szerokiego uśmiechu. No i po kiego ona tak się kryła? Przecież wyglądała cudownie. Grzechem chyba byłoby chować ten piękny obrazek pod kapturem. I do tego jeszcze nosiła ona naszyjnik, który chwilkę temu był jej darowany przez Bjorna. Przecież... wyglądała prześlicznie, cudownie i uroczo. Cóż więc nakłoniło ją, by przywdziała ten kaptur?

Tak czy inaczej, szybko Alezja mu przypomniała, że Atlantyda, została jednak jakiś czas temu uznana za naukowy fakt... nie zmieniało to jednak tego faktu, że JB i tak miał problem z akceptacją tego. Na szczęście, nie był w tym osamotniony. No normalnie przeznaczenie, no. Inaczej tego się nie da nazwać. A teraz... mieli jeszcze pracować przy badaniach związanych z Atlantyda. Może jednak uda się przekonać jeszcze czarnoskórego, że nie jest to aż tak zły pomysł... w końcu może pracować z językiem, jakiego jeszcze nie spotkał. Tak... to byłoby wyzwanie, z którym chętnie by się zmierzył. No ale niestety... nastawienie zarówno czarodzieja, jak i wybranki jego serca spotkało się z tym, że łódź została zatrzymana, tylko po to, by otrzymać kolejne wyjaśnienia. Oczywiście... jej słowa miały słuszność, zgadzały się zresztą także ze zdaniami, wygłoszonymi przez JB i Alv, dlatego mężczyzna tylko dodał -Możemy płynąć dalej. Tylko czy jak już zdecydujecie się publikować dane to czy my dostaniemy wówczas też prawo do publikacji naszych badań na temat owej Atlantydy czy też nie. - krótko skomentował to, na czym najbardziej mu zależało. Chciał jednak też mieć coś do powiedzenia w tym temacie. I choć jego ton nie był jakiś obraźliwy i strasznie poważny, czuć było jednak to, że zależy mu na tym. Po chwili jednak przyszła mu do głowy jeszcze jedna kwestia, którą chciał rozwiązać. -Mam pytanie. Kim jest ten Kugo? Bo cały czas o nim wspominasz, a nie wiemy kim on tak naprawdę jest. - oj tak, była to kwestia, która niezwykle intrygowała Christensena. No cóż... był ciekawski. Chyba takie schorzenie zawodowe.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2393-konto-czarnego#41289 https://ftpm.forumpolish.com/t2167-jb-christensen#37887
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyWto Sie 05 2014, 14:02

MG

No, świetnie, więc wszystko ustalone a łódź zaczęła powoli znów płynąć. Truskawka słysząc Bjorna zmarszczyła brwi.-Ale my nie płyniemy badać atlantydy.-Zauważyła, że Bjorn chyba nie do końca ją słuchał... cóż, nie lubiła się powtarzać.-Kugo to Kugo.-Wzruszyła ramionami stwierdzając najoczywistszą na świecie rzecz.-Jest założycielem naszej organizacji chociaż sam w sobie jest bardziej... łowcą przygód, niż archeologiem. Tym drugim zajmuje się raczej hobbystycznie.-Co można powiedzieć o człowieku jak każdy inny? Oczywiście na pewni nie wspomni o tym że jest w nim zadużona po czubki włosów.-Świątynia jest ogromna. Nie byłam w środku ale użyłam pewnego zaklęcia i wiem że jest conajmniej tak wielka jak wyspa i głęboka na conajmniej 20m. Do wejścia zaprowadzę was osobiście. Co do ludzi, miejsce się na baczności, prócz was nie będzie tam nikogo. Zostawiłam wam tam też zapasy dla nas. Nieco żywności i wody. Sama po powrocie z tym trzecim będę w ozobozwisku. Takano prosila byście zadanie wykonali sami.-zaczerpnęła powietrza bo wszystko rzuciła na jednym oddechu.-Złote kości to żlote kości. Wykonane ze szczerego złota, przyozdbione dziwnymi runami. I tak świątynie są niebezpieczne. Pułapki, strażnicy i inne dziwy. Na pewno nie będzie to polegało na wjściu i wyjściu z kością. Ale w razie większych problemów - pomogę wam.-I tak po kilku godzina, już koło 17 wieczorem, magowie dobili do brzegu Isla Hueso...

Czas na odpis: 08.08 godzina 14:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptySro Sie 06 2014, 05:42

- Atlantyda była później niż cywilizacja na Isla Hueso, Bjorn... - odezwała się do towarzysza, patrząc na niego kątem oka. Natomiast na słowa "poszukiwacz przygód" przeszedł ją realny dreszcz. I nie był to dreszcz ekscytacji. Łowca przygód... Czyli nieodpowiedzialny i brawurowo działający awanturnik, plądrujący stanowiska lub przyszłe stanowiska archeologiczne z artefaktów, mających wartość rynkową bądź kulturową w jego lub jego zleceniodawcy mniemaniu wyższą niż reszta, wyrywając je z ich kontekstu kulturowego, najczęściej bezpowrotnie. Nie dokonuje pomiarów, nie prowadzi ścisłej i dokładnej dokumentacji z badań. Co najwyżej czasem można liczyć na pamiętniki z wakacji. Czyli krótko mówiąc: debil latający za klejnotami i adrenaliną, przynoszący więcej szkody jak pożytku. Veni, vidi, tfu, vici, niech to chudy byk na rogi weźmie, cholera jasna. Normalnie Montana Smith... Chyba właśnie biedny mistrz Kugo został podle zaszufladkowany. Ale co Gergovię bolało jeszcze bardziej: prawdopodobnie w tej misji sami będą musieli odwalać niewiele lepsze numery... NIE... zacięła się w sobie... NIE ZGADZAM SIĘ. Pomiarów świątyni będę dokonywać, choćbym wisiała głową w dół na pękającej linie tuż nad dołem bambusowych pali, a zabytki metryczki będą mieć wypisane, choćbym je miała uzupełniać, choćby mnie w tym momencie przez dżunglę gonił jaguar, a małpy obrzucały nietoperzym guanem... I tak oto mamy kolejną stronę Alezji. Zastanowiła się jeszcze nad czymś i po chwili spytała:
- Jak wygląda ów mistrz Kugo? I opowiedz coś więcej o organizacji. Tyle, ile wiesz i możesz powiedzieć. Jak masz kłamać, to wolę odpowiedź "nie mogę powiedzieć". Teraz już raczej nie masz się czego obawiać z mojej strony. Skoro powiedziałam, że wchodzę w misję na Isla Hueso, to się teraz nie wycofam, póki nie stanowi bezpośredniego i celowego niebezpieczeństwa dla świata, kraju i mojej gildii. Najwyżej będę sobie strasznie pluć w brodę, w co się wpakowałam...
Wtem coś sobie przypomniała...
- Truskawka, wiesz może skąd pochodzi nazwa wyspy i co oznacza?*... I co to jeszcze... A, tak... Mamy zgarnąć kość, wydostać się na powierzchnię i jeszcze przeżyć, tak?... - i o dziwo, to nie był cynizm. Wyglądało na to, że Alezja pyta poważnie. - A co do kości: powinniśmy szukać jakichś charakterystycznych wskazówek, w porównaniu z innymi świątyniami? Jakieś... nie wiem... Zakłócenia Mocy, halucynacje, zatrute strzałki w ścianach, i tym podobne?... Co działo się po zabraniu innych kości? Potrzebne były jakieś specjalne zabiegi? Jeśli mamy ją zabrać, to wolałabym uniknąć zbędnej utraty materiału zabytkowego... - Czyli pisząc krótko: jeśli wezmą kość i nagle świątynia zacznie się przez to walić, to Alv się wkur... wkurz... wście... zdenerwuje w dość niepokojący dla otoczenia sposób. Po prostu. Tym gorzej, że przed wyjazdem zapomniała się zaszczepić przeciwko wściekliźnie...
Wciąż umysł w niepokojący sposób zajmowało jej... coś. I było to widać, choć ktoś, kto Alezji nie zna mógł pomyśleć, że straszną paskudą jest tak na codzień. A to przecież nie prawda. Na ogół...
Raz po raz zerkała to na naszyjnik, to na krajobrazy wokoło, to na kompas wiszący na jej szyi, próbując zapamiętać kurs. Później sobie wrzuci tę wyspę na mapę, tak "pi razy drzwi razy futryna" (PWM Kartograf mogło coś pomóc, ale chyba nie musiało). Czy coś...
W końcu z samej ciekawości innego maga-Archeo, spytała:
- Obóz daleko jest od świątyni? I wybacz ciekawość. Co to za magia?... - i oczywiście na myśli miała łódkę. Na stwierdzenie, że Takano kazała załatwić im problem samemu, skinęła tylko głową, że rozumie. No tak, przecież miał to być jej egzamin. Kiedy dostała odpowiedzi na wszystkie pytania, łokcie oparła na kolanach, a na dłoniach głowę, i tak drzemała w łódce. Czasem tylko budziła się, by sprawdzić kompas. Od pokoleń członkowie rodu Gergovia mieli zadziwiającą cechę: potrafili się wyspać niemal w każdych warunkach: czy to w okopie wojennym, czy to wisząc w jaskini jak nietoperz. Tylko czasem jak zasypiali stojąc w miejscu, to grawitacja lubiła sobie z nich boleśnie zażartować...
Jak tylko Isla Hueso zamajaczyła, Inu przyglądała jej się dokładnie, to przechylając głowę w jedną, to w drugą stronę. Z tych obserwacji próbowała wyciągnąć o wyspie jak największą liczbę informacji (jakby co, to może Sokolooki i Inteligencja). Nawet gdy dobili do brzegu i Inu wskoczyła w płytką przybrzeżną wodę/na brzeg, nie przestała się przyglądać szczegółom krajobrazu zarówno wyspy, jak i widoku z niej na morze, lub wyspy sąsiednie...
Ale ta wyspa skojarzyła jej się z jeszcze czymś...
- Mam Nadzieję, że od stanięcia pierwszym krokiem na tej wyspie, do ujrzenia znów Magnolii i Fairy Tail, minie mniej, jak 7 lat... - westchnęła cicho...
Wzięła też oczywiście z łódki swój plecak. I poszła za Truskawką, jeśli ta zamierzała ich zaprowadzić wprost do obozu...


*Potwierdzone od Dona: Alv nie wie. Nie wiem, jak Bjorn...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
John Bjorn


John Bjorn


Liczba postów : 219
Dołączył/a : 05/06/2014

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyCzw Sie 07 2014, 18:53

Ach, jak miło byłoby mieć taką rodzinę... spokój, sielanka, spokojna, stabilna praca i bezpieczeństwo dla najbliższych. JB z Alv zamieszkaliby gdzieś na uboczu, w spokojnym miejscu. Może jakaś niewielka mieścina, może jakaś wioska gdzieś na obrzeżach Fiore... kto wie, kto wie. Żyliby skromnie, bo po kiegoż byłaby im potrzebna jakaś mega wypasiona willa, jak najważniejsze byłoby szczęście ich rodziny. Jakiś domek z ogródkiem, by dzieciaki miały gdzie się bawić, by mogli rodziną wspólnie spędzać tam czas na pielęgnacji niewielkich upraw roślinek, a także mieli trochę własnych owoców i warzyw. Do tego jakieś miłe zwierzątko, kotek albo piesek, by czasami było słychać wesołe miauknięcie albo szczeknięcie. Byłby to przyjemny skrawek chaosu w ich małym, uporządkowanym świecie. A dzięki temu, byłoby też milej. Dzieciaki nauczyłyby się odpowiedzialności, a rodzice mieli dzięki temu też trochę czasu dla siebie. Co zaś do samego domku, byłby on niewielki, góra dwupiętrowy z jakimś niewielkim strychem i piwniczką. Do tego jakiś niewielki ganek. Wszystko utrzymywane w delikatnych, jasnych i przyjemnych dla oczu kolorach. W środku zaś budynku, byłaby niemalże istna mieszanka różnych kultur, jeśli chodzi o wystrój. Wszak tak inteligentne dzieciaki jak dwójki naukowców, pewnie też chciałyby mieć oryginalne pokoje, a nawet wielce zakochani w sobie małżonkowie, potrzebując czasami chwilki czasu dla samych siebie inaczej zaprojektowaliby swoje pokoje. Alezja najpewniej zastosowała by motywy celtyckie, które niezwykle jej się podobały, a dla czarnoskórego maga genialnie komponowały się z charakterem jego ukochanej. On sam z kolei, byłby najpewniej bardziej skłonny swój gabinet udekorować motywami nordyckimi. Pewnie ich dzieciaki chciałyby jakąś inną dekorację, np. związaną z motywami egipskimi, hinduskimi lub jeszcze jakimiś innymi. Co z tego i tak byłyby genialne... wszak byłyby to ICH dzieci.

A jakie by one były? Cóż, najpewniej chłopiec i dziewczynka, ewentualnie może jeszcze jedno, trzecie dziecko by się znalazło, najlepiej w miarę podobnym wieku, by nawet mimo różnic między sobą, nie byłoby problemów z ich wspólną zabawą. Po rodzicach byłoby to zapewne niezwykle mądre i inteligentne potomstwo, potrafiące się jednocześnie bardzo dobrze zabawić i czerpać radość z masy różnych rzeczy. Do tego często się śmiejące, uśmiechnięte i urocze. A także jednoczące w sobie cechy dwójki badaczy. Zapewne ich karnacja byłaby trochę ciemniejsza od przeciętnych obywateli Fiore, choć do rasy czarnoskórej sporo by im brakowało. Do tego ten piękny kolor włosów Alezji oraz jej nowe, urocze zwierzęce cechy. Może niekoniecznie to wszystko na raz, ale w odpowiednich, nie rzucających się w oczy i niewybijających się z tłumu proporcjach to byłby no normalnie cud, miód, malina, orzeszki. Oczywiście... nawet w takim wspaniałym szczęściu rodzinnym, nie zrezygnowaliby ze swojej pracy... pracy, którą kochali. Archeologia i lingwistyka, czy istniałoby coś, co mogłoby zerwać także i te więzy miłości? Wątpliwe. Dlatego, gdyby były jakieś wykopaliska, jechaliby gorliwie, a dzieciaki zostawałyby z jakąś opiekunką z sąsiedztwa lub jechali razem z nimi.

Ach, prawie zapomniałoby się właśnie o sąsiadach, z którymi byliby w jak najlepszych stosunkach, i którzy mieszkaliby w podobnej zabudowie. Dzięki temu tworzyliby jedną wielką i cudowną, zjednoczoną wspólnotę, gdzie każdy by każdego znał, był skory do pomocy i by dzieciaki miały koleżanki i kolegów, a do tego zero problemów. A nawet w przypadku pojawienia się jakiegoś... nie byłoby kłopotów z ich rozwiązaniem.
Piękna, szczęśliwa i utopijna to wizja... wizja, która tak bardzo fascynowała i zajmowała przez wiele czasu umysł JB. I choć był on też po części skupionym na tym, co działo się dookoła niego, najwidoczniej myśli zupełnie niezwiązane z pracą sprawiły, że jednak nie pełna ilość informacji dotarła do mózgu maga run, ale się tym niezbyt przejął. Wiadomo, może trochę nie za ciekawie wypadł przed Alezją, ale wiedział, że mu to wybaczy. Może uzna, że zaspany był czy coś innego. Tak czy inaczej, było to nieważne, ale przynajmniej taki był właśnie powód lekkiego nie ogarniania Bjorna. Zbytnio zatopił się w swoich własnych marzeniach i pragnieniach, najwidoczniej tak bardzo nasilonych teraz, gdy po tak długiej przerwie spotkał kobietę, w której zakochał się bez opamiętania już lata temu. Zapewne szybko się opanuje, gdy już przyzwyczai się do tego, że jego ukochana jest tak blisko niego już od jakiegoś czasu.

-Przepraszam, zamyśliłem się lekko najwyraźniej. - odpowiedział jej z przepraszającym uśmiechem na twarzy. Ach, ona się nie dała. Twarda, pracowita Alezja, uważnie skupiona na swojej pracy. Ideał no... gdyby tylko czarnoskóry lingwista tak potrafił. I potem zadała kolejne, jakże mądre, intrygujące i ciekawe pytania, na których odpowiedź zaspokoiłaby również ciekawość JB. I nagle padło to pytanie... to jedno interesujące pytanie, w którym to mężczyzna mógł coś wtrącić. -"Isla" jest najpewniej specyficzna odmianą "Island" co znaczy wyspa. "Hueso" z kolei jest z tego co pamiętam czymś związanym z "kośćmi" i pochodzi z okolic państewek Pergrande*. - krótko odpowiedział... a co mu tam, zaszpanuje, bo może, a jak! Kto mu zabroni! Od tego zna języki, by się nimi zajmować. Dopiero po chwili, gdy już większość kwestii była wyjaśniona, skierowałby ponownie swe słowa do Truskawki -Dobrze, pomyliłem się. Nie zmienia to jednak faktu, że chcę mieć potem możliwość publikacji moich badań dotyczących tamtej cywilizacji. - krótko zakończył ten temat, po czym, jakby w jakimś dziwnym odwrotnym procesie logicznym zaczął przetwarzać informacje, jakie zdobył wcześniej od dziewczyny, która kontrolowała tą magiczna łódkę. Więc, owy mistrz i założyciel "Szeptu Historii" był bardziej łowcą przygód, aniżeli archeologiem, choć tym także się zajmował? Cóż... stwarzało to pewne... komplikacje. O ile chęci do przygód nie były według Johna czymś złym, to jednak domyślał się, że coś takiego może przezwyciężyć nad czysto naukową chęcią poznania czegoś nowego. Chociaż z tego, co słyszał od Truskawki, raczej nie musiał się aż tak obawiać.

Powoli płynęli dalej i dalej, godzina za godziną, pół godziny za pół godziną, kwadrans za kwadransem, minuta za minutą, sekunda za sekundą, decysekunda za decysekundą, centysekunda za centysekundą, milisekunda za milisekundą, mikrosekunda za mikrosekundą, nanosekunda za nanosekundą, pikosekunda za pikosekundą, femtosekunda za femtosekundą, attosekunda za attosekundą, zeptosekunda za zeptosekundą, joktosekunda za joktosekundą, aż w końcu dopłynęli do wyspy. Ale po drodze... Alv zasnęła. OH MY GOSH! OH MY GOSH! OHMYGOSH! Jaka ona urocza! Gdzie trofeum dla najbardziej uroczej, śpiącej, kobiecej postaci w dziejach uniwersum wszelakich światów? Toż to Alezja zasługuje na już teraz natychmiast. I jeszcze te fale, delikatnie unoszące łódź w takcie nieznanej nikomu melodii. Tolkien w swym uniwersum stwierdził, że to właśnie w wodzie po dziś dzień zachowała się melodia Ainurów, z której to powstał świat, tutaj z kolei woda w swym delikatnym szmerze i przy tańcu fal upiększała obraz Strażniczki Znaków Przeszłości, która to przespała część podróży, od czasu do czasu się rozglądając. Bjorn nie miał serca jej budzić, ale ten widok jednak sprawiał, że mu się nie chciało spać i mógłby ją tak oglądać cały czas. Była zbyt urocza, by na to nie patrzeć, zbyt piękna, by potem żałować nie oglądania jej w tym stanie. Tylko, gdy od czasu do czasu się przebudzała JB udawał, że przypadkowo teraz na nią zerknął, a tak to patrzył na fale... w końcu na kogo by wyszedł przed nią, gdyby się dowiedziała, że przygląda się jej gdy ona śpi? Na jakiegoś dziwaka.

W końcu jednak dotarli do takiego momentu, gdy wyspa była już widoczna i mogli się jej przyjrzeć. I choć może czarnoskóry mag nie potrafił dostrzec za wiele (bez odpowiedniej umiejętności) z takiego dystansu, to jednak i tak i siak był tym zainteresowany. Chciał poznać tą wyspę... co tu dużo mówić. Spokojnie, zaraz za Alezją (uprzednio podziwiając z jaką to niesłychaną, kocią gracją i siłą potężnego charta opuszcza łódź) udał się za nią, czy to na płytką, przybrzeżną wodę, czy też na brzeg, zabierając swój plecak, a następnie zerkając na Truskawkę, czy nie potrzebuje może ona jakiejś pomocy, np. przy wychodzeniu z łodzi czy wyjmowaniu czegoż z tegoż środka transportu. Chciał być kulturalny i to wszystko... wszak nie udało się Truskawce skraść serca, które wiernie trwało przy Alezji (choć może, istniałaby jakaś szansa na koalicję, w wyniku której JB zyskałby miłość Alv, a Kugo zakochałby się w Truskawce). Tak czy inaczej usłyszał to, co powiedziała Inu, uśmiechnął się do niej miło, przyjacielsko objął (bo inaczej to skończyłby ze złamanym nosem) i odpowiedział -Nie martw się, nie pozwolę by coś takiego c... się stało - chciał powiedzieć najpierw "Ci", ale uznał, że byłoby to już aż nazbyt infantylne i mogłoby zostać źle odebrane przez Alezję, czego wolałby uniknąć. Może i lekko zatrzymał się w swojej wypowiedzi, ale miał nadzieję, że członkini Fairy Tail uzna to za zwykłe przejęzyczenie.

*To co Don pozwolił mi wiedzieć
P.S. Don: "Jak masz wątpliwości to pytaj xD"
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2393-konto-czarnego#41289 https://ftpm.forumpolish.com/t2167-jb-christensen#37887
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyPią Sie 08 2014, 20:07

MG

Cóż, może i dobrze że Kugo nie słyszał teraz myśli Alezji, a jeszcze lepiej że nie słyszała tego Truskawka, bo kto wie, jaka mogłaby być jej reakcja?-Hm.. czarne wiecznie rozczochrane włosy, niewielki zarost. Jest niski, lekko umięśniony. Ot normalny chłopak. Powiedziałabym że ma nieco ponad 20 lat. Pochodzi z Fiore. O samej organizacji nie ma wiele co mówić. Powstała głównie po to by rozwikłać tajemnicę złotych kości. Kiedy nam się to uda, publikujcie co chcecie.Co do tego co spotykało nas w innych świątyniach to w gruncie rzeczy nic specjalnego. Zazwyczaj są to strażnicy w postaci żywych szkieletów, słyszałam że raz spotkali ognistego golema. Sądzę że wszystko zależy od świątyni. Po zabraniu kości nie działo się zupełnie nic. Obóz jest tuż przy świątyni a co do magii to pozostanie moją słodką tajemnicą.-Oznajmiła Truskawka. Patrząc na samą wyspę wiele nie można było wywnioskować. Ot, po skałach można było stwierdzić że wyspa czasami znajduje się w dużej części pod wodą. Często też przelewają sie tędy ogromne sztormy. Nie wydawało się żeby na wyspie było życie.
Kiedy grupka dotarła na wyspę Truskawka poprowadziła ich szlakiem ku centrum wyspy, po krókim marszu udało im się dojść do płyty w ziemi która to była wejściem. Tuż przed nim znajdowało się małe zgaszone ognisko i dwa namioty.

Czas na odpis: 11.08 godzina 20:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyNie Sie 10 2014, 05:19

Marzenia Bjorna... Gdyby Gergovia je widziała, gdyby wiedziała, o czym jej towarzysz myśli, prawdopodobnie ze strachu o własną niepodległość i poczucie zagrożenia "mustandżej" wolności, zrobiłaby biedakowi coś bardzo złego, bardzo dotkliwie i bardzo wyrafinowanie. Pewnie nawet Ofiara Akwatyczna poszłaby w ruch. Co innego, dyby trzymała się pod tym kątem Marzeń, które miała mając latek osiem, pewnie byłaby przeszczęśliwa. Ale Marzenia o kochającym mężu i dwójce-trójce dzieci spopieliły się dawno temu i zostały rozwiane przez wiatr niepamięci. Pegazy? Spoko. Smoki? Spoko. Latające urny myślące, że są psem? Spoko. Szczęśliwa biologiczna rodzina? Lol, nołp. Masz mnie za przedszkolaka?! I co jeszcze?! W Duchociastną Kaczkę też wierzysz?!... Oj nie. "Mały, biały domek" to zdecydowanie wizja przeszłości, która miałaby święte prawo przerazić Wróżkowego Ogara nie na żarty. Christensen nawet nie wie jakie ma szczęście, że jego luba zamiast magii podsłuchiwania myśli innych, przyzywa sobie stare rupiecie...

Rysopis, czy raczej profil Kugo postanowiła zapamiętać. Organizacja? Krótko a treściwie. OK, niech będzie i tak. Na info o publikacji Alv-Anielica ucieszyła się bardzo. Alv-Rycerza nie była pewna, czy może sobie pozwolić na ulgę, czy zostać skupiona na obecnym (nie najlepszym, jakaż nowość!) stanie Alezji. Wybrała to drugie...
Względem opisu świątyni "irolska marchewka" powiedziała co myślała, nawet niespecjalnie się nad tym zastanawiając:
- Niczym z powieści przygodowej... - błądząc po deskach pokładu wzrokiem, jak koń, który prosiłby o dobicie ale nie chce robić kłopotu. Cichy głos podsumowujący opis zagrożeń świątyni zdawał się jednak sugerować, że problem spojrzenia, a problem obiektu badań, to 2 różne sprawy...

Z kolei już na brzegu czekała na Lingwistę niespodzianka. I to nie należąca do najlepszych. Inu objąć się po przyjacielsku - pozwoliła. Ale na słowa, które padłu dalej - zamarła, blednąć jeszcze bardziej, z jeszcze bardziej martwym spojrzeniem. Wtem zacisnęła powieki, zbierając się w sobie, a gdy już otwarła oczy, z miejsca spojrzała w oczy Christensena. Żółte oczy. Bjorn miał żółte oczy. On też...
Zacisnęła zęby, spojrzenie najpierw kompletnego zaskoczenia po odkryciu, teraz przerodziło się w gorycz, gniew i jakiś kryty żal. Gniew dominował. Dawał stabilizację...
- Niech zgadnę... - powiedziała "gorzko" - A kiedy nie będę miała sił, mam odpocząć, a ty zajmiesz się resztą?... - po czym wysunęła się z uścisku Bjorna, zupełnie jakby była ciałem lotnym. Nie wyszarpnęła się, ani nie wyślizgnęła. Po prostu przestała w nich być. Nie czekając na odpowiedź, ruszyła za Truskawką...
Wygląda na to, że od czasu, gdy widzieli się ostatni raz, stało się wiele rzeczy, które według Alezji nie powinny nigdy mieć miejsca...

Gdy szli po piasku od łódki w stronę drzew, i później już w obozie, Alv Traseologią [PWM] poprzyglądała się się odciskom ich butów (lub bosych stóp, jak któreś miało), łącznie z odciskami na podłożu własnego napędu. Zerknęła nawet na odcisk dna łodzi Truskawki na piasku (jeśli łódź była choć trochę wciągnięta na brzeg). Poza tym "skanowała" grunt w poszukiwaniu śladów i odcisków mogących sugerować obecność na wyspie kogoś/czegoś jeszcze...
Gdy ujrzała klapę w podłożu, stanęła "nad" nią, chwilę się na nią patrząc z przechyloną "po psiemu" głową...
- To zejście do świątyni?... - spytała w końcu. I jeśli uzyskała odpowiedź, że tak, postanowiła dopytać. - Pytanie na przyszłość: otwiera się ją normalnie, siłowo?... I po uzyskaniu odpowiedzi, jaka by nie była, odeszła od płyty, zrzuciła plecak i zaczęła rozpakowywać namiot, by go zacząć składać. Mimo, że były tu dwa dwuosobowe namioty, wolała nie wychodzić z założenia, że którykolwiek z nich jest przeznaczony na m.in. nocleg dla niej. A strasznie głupio było jej pytać, bo gdyby się okazało, że żaden, to nastąpiłaby niezręczna sytuacja głupiej ciszy. A takich Alezja boi się jak ognia...
Jeśli Truskawka sama ją oświeciła, że te namioty są dla ich czwórki, Inu przestaje rozkładać namiot 4osobowy, który przytargała z sobą, i pakuje go z powrotem...
- Do którego namiotu mogę wrzucić swoje rzeczy?... - spytała, stojąc chwilę jak osierocony kołek, czekający na przygarnięcie, ale bojący się odrzucenia. Tylko taki zimny kołek. Bardzo zimny. Tak czy inaczej, w stylu odpowiedzi "obojętne", wrzuca plecak do tego namiotu, do którego obecnie ma najbliżej. Jeśli Truskawka wskaże jej jakiś konkretny, to Inu wrzuca tobołki do wskazanego. Rozpakowaniem zajmie się za chwilę, a w najgorszym razie po prostu później. A gdy już plecak legł w odpowiednim miejscu (czy w którymś z 2 gotowych namiotów, czy w skończonym 4osobowym, jeśli Truskawka nie powiedziała nic, że te 2 to dla nich), trzeba było zająć się planem dalszym...
- Moja propozycja... - powiedziała, tuż po wyjściu ze swojego (czyli tam, gdzie ma rzeczy) namiotu - Bjorn i ja nie będziemy teraz schodzić na dół. Za kilka godzin zdaje się będzie ciemno. Kiedy ty - oczywiście chodziło o Truskawkę - popłyniesz po Samaela, my pozwiedzamy okolicę i jak się ściemni całkiem, wrócimy do obozu i tu na was zaczekamy. Nie wiem, czy lubisz pływać po zmroku. Jeśli nie, to ze spokojem. Z zejściem zaczekamy na was do jutra do południa... - czyli jak chcą, to na kontynencie jeszcze mogą bez stresu nocować - Jeśli do tego czasu byście nie wrócili, to zejdziemy do świątyni we dwójkę. Niby moglibyśmy zejść od razu, ale nie chcę schodzić bez Sama, jeśli nie muszę...
I tyle. Jeśli Truskawka od razu się zawijała do łodzi, Inu odprowadziła ją na plażę (oczywiście wciąż skanując dyskretnie piaszczysto-gliniaste podłoże w poszukiwaniu "gości")...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
John Bjorn


John Bjorn


Liczba postów : 219
Dołączył/a : 05/06/2014

Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso EmptyPon Sie 11 2014, 10:29

Cóż... gdyby to była ładna, szczęśliwa miłość, czy byłby sens takiego rozpisywania się na sens tych marzeń, pragnień, cudowności i innych rzeczy, które w tym przypadku tylko i wyłącznie wydłużają post, sprawiając że czytającego go osoby tylko i wyłącznie cierpią. Jednak to właśnie ta nieszczęśliwa, jednostronna miłość sprawia, że nie są to kolejne, byle jakie wiadomości o nijakich walorach emocjonalnych. To wszystko sprawia, że całość uczuć łączących i JB, i Alezję, może i nie jest wyjątkowa, ale zdecydowanie jest na tyle rzadka, że urozmaica wszystko, co z nimi związane. Dlatego też właśnie to jednostronne uczucie, jakim czarnoskóry mag darzy czarodziejkę z Fairy Tail tak specyficznie wpływa na posty, sprawiając, że maja one (przynajmniej w założeniu autora) uwypuklić tragizm Bjorna oraz pokazać łączące go z Inu więzy, w których się nieszczęśliwie zaplątał. Takie życie, co tu dużo mówić. Mag Run zakochał się w kobiecie, która najpewniej nigdy nie odwzajemni tego uczucia, a nawet jeśli, to zdecydowanie nie w najbliższym czasie. Nie zmienia to jednak faktu, że JB zrobi wszystko, byle tylko uszczęśliwić członkinię Fairy Tail i ochronić ją od wszelkiego zła, jakie mogłoby na nią czyhać... czy to ze strony jakichś bestii, innych ludzi czy czegokolwiek innego. Po prostu nie pozwoli, by coś ją skrzywdziło... i mentalnie, i fizycznie. Nie i koniec.

No i w końcu... mężczyzna usłyszał informacje od Truskawki, które znów dotyczyły Kugo, a dokładniej to jego aparycji. Szczerze powiedziawszy... JB nie czuł w nim jakiegoś zagrożenia dla jego wspaniałej, cudownej i jakże jednostronnej miłości do Alv. Wydawał się być aż nazbyt przeciętny... przynajmniej dla czarnoskórego maga. Chociaż jego... charakter pozostawał jeszcze tajemnicą, przez co, Christensen zdecydował, że gdy tylko spotka (o ile to nastąpi) tajemniczego łowcę przygód i archeologa w jednym, to będzie na niego uważał... nie będzie mu byle kto Alezji podrywał i na pewno nie przy nim! Koniec kropka. Tak czy inaczej, poza tym wszystkim otrzymali jeszcze zapewnienie, że będą mogli publikować swe badania, gdy już wszystko będzie wyjaśnione. No, chociaż tyle szczęścia, że nie będą pracować niczym niewolnicy dla czyjegoś sukcesu. I nie, ta wypowiedź nie miała mieć żadnego stosunku z kolorem skóry maga run. Po prostu nie zamierzał harować i nic z tego nie otrzymać. No taki już po prostu był i nic tego nie zmieni... podobnie jak jego uczuć skierowanych na czarodziejkę z Fairy Tail. Co z tego, że najpewniej mieli zaraz walczyć z armią szkieletów, a być może także i z ognistym golemem, nie obchodziło go to, istotne było to, że spędzi ten czas właśnie z nią.

Tak czy inaczej, JB był strasznie zadowolony taką bliskością Alezji, gdy ją objął, co ważniejsze, nie dostając później od niej z pięści w nos. Chociaż jej słowa, a także mimika całego ciała, a w szczególności twarzy sprawiły, że czarnoskóremu magowi serce zaczynało się krajać. Była... zła, jakby czymś podminowana. Dla Christensena znaczyło to ni mniej, ni więcej to, że jest coś nie tak, a tak nie powinno być... Inu nie powinna cierpieć. Stał przez krótką chwilkę, również lekko przybity jej zachowaniem, szybko jednak wracając do wcześniejszego wyrazu twarzy i zachowania, licząc, że w ten oto sposób pomoże także i swojej ukochanej. Również i jej odpowiedział -Dokładnie tak. Jestem tu po to, by ci pomóc i zamierzam to zrobić. Czy tego chcesz czy nie. Od tego są przyjaciele. - chociaż to ostatnie słowo powiedział bez zająknięcia, w głębi duszy, a także gdzieś w jego oczach odmalował się... ból. Wiedział, że "na razie" Alv go nie dostrzega, jako potencjalny obiekt miłosny, a jednocześnie jej charakter uniemożliwiał szybkie zwierzanie się, a dokładniej sprawiał problemy Bjornowi, by zwierzyć się jej ze swoich uczuć, dlatego też taka, a nie inna emocja, odmalowana była w głębi duszy, a także w jej przysłowiowym zwierciadle: oczach. Liczył, że to się kiedyś zmieni... marzył o tym.

Powoli ruszyli w głąb wyspy. Lingwista spokojnie rozglądał się po otoczeniu, starając się zapamiętać jakieś istotne szczegóły oraz najważniejsze: trasę, jaką przebyli, by znaleźć się z plaży na obozowisko. Ale nie tylko tutejsza flora (wszak w teorii fauny nie było, ale jakby była to też się wliczała) interesowała maga run. Często, rozglądając się dookoła zerkał na Alezję, uroczo wkomponowując ją w cały ten obraz. Co z tego, że masa tam była szkieletów*, Alv i tak wyglądała tam jak istna bogini. A co jeszcze bardziej mogłoby ucudownić tą przepiękną istotę? Cóż... mówi się, że wszystko lepiej wygląda na tle wybuchu... a czyż nasz czarnoskóry osobnik, nie posiadał zaklęcia tworzącego eksplozję? Wszak widok Inu, zarzucającą włosami, spokojnie kroczącą do przodu, a w tle eksplozja, nie byłby jednym z najcudowniejszych widoków na ziemi? Tylko... raczej coś takiego zorganizować byłoby zwyczajnie... niemożliwe... jeśli nie ogromnie utrudnione przez samą czarodziejkę Znaków Przeszłości. Trudno... ale czy nie od tego są marzenia, by marzyć? By oddać się w świat nie do końca może zawsze zdrowej fantazji, by zaspokoić swe pragnienia w tym niewielkim, zamkniętym pojemniczku, nazywanym przez niektórych "pudełkiem", z których w pewnej teorii składał się męski mózg? Pomijając jednak tą kwestię... wkrótce dotarli do obozowiska, a także i do płyty w ziemi, będącej najpewniej wejściem do świątyni. Doprawdy... interesujące. Pozostało tylko zakończyć resztę fazy organizacyjnej i obmyślić jakiś plan działania.

I tu znowu ukazała się przenikliwość, bystry umysł, spostrzegawczość i szybki czas reakcji Alezji. Zadała jakże ciekawe pytanie, zanim lingwista zdążył nabrać powietrza by je zadać. Zaiste, cudowna dziewoja z tejże czarodziejki. No po prostu rozwodzić się nad jej ideałami można, cała katedra uniwersytecka mogła by być tymże zagadnieniem zajęta. A JB chodziłby na wykłady... oj, raczej to by ich udzielał. A co mu tam, zaszaleje ze swoją zaiste wspaniałą wiedzą o tejże istocie przewyższającą swą urodą wszelakie nimfy, rusałki i inne prześliczne istoty. I wtem... zaczęła rozbijać sobie namiot. Ach ta dzielna, samodzielna i samowystarczalna Inu. No i jak tu nie kochać no? Jedynym, co mógł zrobić JB w tej sytuacji to zapytać się Truskawki o coś -Te namioty zostały rozstawione dla nas czy jeden jest bardziej... magazynem a drugi dla ciebie? - cóż, wolał się upewnić, czy dziewczyna czegoś przedziwnego nie wymyśliła, a jeśli by się okazało, że są to namioty dla nich, to wtedy z miłą chęcią pomoże Alv schować jej namiot (o ile mu na to pozwoli), a jeśli nie, to pomoże jej rozbić jej namiot (o ile mu na to pozwoli). Ach ta samowystarczalna Alezja... Tak czy inaczej, była jeszcze jedna kwestia. Gdyby okazało się, że te namioty są jednak dla nich, wtedy musiał się upewnić szybko co do jednej kwestii, więc ponownie spytałby się Truskawki -Będziesz w jednym namiocie z Alezją, tak? -no co... nie mógłby dopuścić by ten zimnokrwisty, zielonowłosy, zły terrorysta był w jednym namiocie z Alezją! NIE MA BATA. Od tego są runy. Zaraz się tu kilka min założy... jeszcze wdepnie "przypadkiem" ten mag wróżek i zobaczymy czy potrafi latać... Ale nie rozpędzajmy się zanadto. Istniała wszak jeszcze jedna, drobna kwestia, która szybko wpadła JB do głowy, jak się nad tym zastanowić -Te szkielety... one goniły innych członków waszej organizacji tak długo jak mogły czy raczej... nie opuszczały wyznaczonego obszaru? - w końcu... jeśli by to coś ich miało gonić po całej wyspie, czy bezpiecznie było rozbijać namiot tuż obok wejścia do świątyni? Tak czy inaczej, został jeszcze jeden element, o którym warto byłoby wspomnieć. Mianowicie rzeczy JB. Oczywiście, najchętniej spałby w jednym namiocie z Alezją, ale to wszystko zależałoby od wcześniejszych odpowiedzi. Jeżeli Truskawka stwierdziła, że będzie koleżanką z namiotu Inu, wtedy mag po prostu chowa swoje rzeczy do innego namiotu, by następnie oddać się słuchaniu Alezji... słuchaniu jej głosu, przebijającego swym pięknem śpiewy Apolla, delikatnego niczym wygrywany przez harfę sosen ostrożnym powiewem wiatru, wybijającego się ponad wszelkie Muzy i nimfy znane ludzkości. Miała plan... i to jaki.

Wszystko w nim było idealne, tak samo, jak idealna jest ukochana Bjorna. Był tylko jeden mankament... i to nazwany po imieniu. "Sam". Cholerny zielonowłosy, humanoidalny podrywacz. Takich powinni zamykać w więzieniu bo tak i już. Tak czy inaczej, reszta planu zdawała się być zaiste intrygująca, interesująca, dobrze przemyślana i ogólnie dobra. Christensen popierał ją całym sercem, dodając jeszcze -Moglibyśmy też w międzyczasie, czekając na was rozejrzeć się trochę po wyspie. Raczej nie zaszkodzi - wszystko to wypowiedziane przy delikatnym, sympatycznym uśmiechu. W spokoju oczekiwał na reakcję Truskawki, a gdy ją wreszcie poznał mógł ją albo odprowadzić do łodzi, razem z Alv (jeszcze by dziewczyna zaczęła podrywać czarodziejkę Znaków Przeszłości i nad wielką miłością Inu i JB zawisłby złowróżebny sierp o truskawkowym godle, zwiastujący koniec gorącego uczucia, przygotowanego dla Alv i Bjorna przed wiekami!). Oraz mógłby znów się porozglądać, popróbować zapamiętać jak najwięcej oraz popodziwiać Alv na tym krajobrazie. Ach... piękny dzień byłby to, gdyby tak było. Gdyby jednak dziewczyna zdecydowała się jeszcze nie odpływać, cóż... wtedy pozostałoby im już tylko wyjaśnić kilka kwestii, ot tak, by wiedzieć na czym stąpają, głównie chodziło oczywiście o najbliższy plan zajęć, który był oczywiście już doskonale przemyślany przez Alezję.

Chociaż samego JB wciąż martwiła kwestia szkieletów. Gdyby one goniły ich aż na koniec świata lub jak nie padną, wtedy tak blisko namioty byłyby nieciekawie rozłożone. Więc w przypadku informacji, że szkielety nie strzegą tylko określonego obszaru, tylko atakują jak tylko mogą archeologów, zaproponowałby oddalenie obozu od płyty, choć zapewne jakoś by ją odznaczyli, by łatwo było ją znaleźć. Miałby do tego również takie argumenty, jak np. to, że mógłby przygotować kilka run, które następnie mogłyby eksplodować, chroniąc obozowisko przed napadem owych kościotrupów. A co, jak się bawić to się bawić, drzwi wywalić, okna wstawić. W końcu... problemów raczej z przeniesieniem tych dwóch, już rozstawionych namiotów raczej by nie było. No chyba, że Truskawka zdążyła je już zagracić jakąś biblioteką aleksandryjską czy masą innych rzeczy, które niekoniecznie byłyby im przydatne podczas tegoż zadania. Nie, żeby JB posiadał tylko i wyłącznie rzeczy potrzebne im na wyprawę... zapewne kilka z jego książek może okazać się nie do końca przydatnych. A także ich zakładka... zdecydowanie najpotrzebniejszą i najważniejszą rzeczą przy wykopaliskach jest zakładka książki, która może się okazać nieprzydatna (książka, nie zakładka, choć ona również). Ale dla JB, ta zakładka bywała często ważniejsza od książek. Bo nie była to zwykła, byle jaka kartka papieru. Jest to bowiem zdjęcie i to nie byle jakie. Mianowicie jest to zdjęcie... tamdaradam, werble proszę, damdamdam... grupowe. HA! Nie zdjęcie tylko i wyłącznie Alezji. Mianowicie jest to zdjęcie grupy archeologów, z których większość zginęła w jakiejś tajemniczej napaści. Zginęła większość. Tylko Alv i JB, którzy byli poza obozem przeżyli... no i Ignacy, który też na zdjęciu się znalazł. Była na nim również Mori, mentorka Alv... ach, stare dzieje... stare i smutne. Ale zawsze jakaś pamiątka po tych, którzy odeszli.

*opis wyspy, jakby nie było jednak szkieletów to olać.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2393-konto-czarnego#41289 https://ftpm.forumpolish.com/t2167-jb-christensen#37887
Sponsored content





Isla Hueso Empty
PisanieTemat: Re: Isla Hueso   Isla Hueso Empty

Powrót do góry Go down
 
Isla Hueso
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 11Idź do strony : 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Inne tereny :: Morza i oceany
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.